Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłosierny i Sprawiedliwy
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:06, 01 Lip 2023    Temat postu: Miłosierny i Sprawiedliwy

Bóg jest jednocześnie Miłosierny i Sprawiedliwy, Jedno z drugim się nie kłóci , nie wyklucza. Nie oznacza też że z powodu miłosierdzia Jego sprawiedliwość jest mniejsza ani z powodu sprawiedliwości Jego miłosierdzie jest mniejsze. Być może jest to tak samo trudno zrozumieć jak wszechwiedza i wolna wola albo Unia Hipostatyczna w Jezusie.
W obecnych czasach atrakcyjne wydaje się fałszywe miłosierdzie gdzie Bóg nie jest już dobry, a tylko dobrotliwy, nie miłosierny a pobłażliwy. Taki obraz jest widoczny u Walscha, gdzie oprócz reinkarnacji mamy pobłażliwego dziadka, kumpla. Wprawdzie Walsch nie podaje żądnych dowodów na swego boga, w odróżnieniu od katolicyzmu, gdzie masa proroctw sprawdziła się ze Starego Testamentu a oprócz tego mamy ogromne cierpienie Chrystusa, co Walsch przemilcza.
Więc za Walschem nie przemawiają żadne dowody, jednak tekst jest bardzo sugestywny, tak że wielu czytając myśli że Bóg musi taki być.

Nie kto inny a apostołka prawdziwego, nie fałszywego Miłosierdzia, siostra Faustyna pisze:
635.
MATKA BOŻA POLECA ŚW. FAUSTYNIE, BY MÓWIŁA LUDZIOM TAKŻE O BOŻEJ SPRAWIEDLIWOŚCI
Dzień 25 marca. Rano w czasie rozmyślania, ogarnęła mnie obecność Boża w sposób
szczególny, widząc wielkość niezmierną Boga i zarazem Jego zniżenie się do stworzenia.
Wtem ujrzałam Matkę Bożą, która mi powiedziała: - O, jak bardzo miła dusza jest Bogu,
która idzie wiernie za tchnieniem Jego łaski; Ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić
światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który
przyjdzie nie jako Miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia Sprawiedliwy. O, on dzień jest
straszny. Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim
Aniołowie. Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz
milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz. Nie lękaj się
niczego, bądź wierna do końca, Ja współczuję z tobą. (Dz 635)

Bóg ograbiony ze Sprawiedliwości nie mógłby się za nikim wstawić, jak chociażby
Był sobie ksiądz X, który parafianom ciągle powtarzał, że Bóg jest nie sprawiedliwy, a miłosierny; że nie sądzi i nie karze. I był sobie mieszkający niedaleko  pan Y. Ten bardzo nie lubił owego księdza
[link widoczny dla zalogowanych]

Natomiast Bóg, w którym uzupełniają się te cechy może się za kimś ująć:
Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie.
Mamy tu ukazane że sprawiedliwość i miłosierdzie nie przeciwstawiają się ale uzupełniają
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:29, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Andy cytując dzienniczek siostry Faustyny napisał:
Ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić
światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który
przyjdzie nie jako Miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia Sprawiedliwy.


dr. teologii dogmatycznej Magdalena Jóźwik napisał:
Sędzia to jest ktoś, kto powinien być obiektywny i niezaangażowany w relację z tymi, których sądzi. Sędzia to jest, ktoś kto ma ocenić, kto ma zważyć, czy dane postępowanie zasługuje na karę, czy zasługuje na uniewinnienie. Sędzia to jest ktoś, kto patrzy, waży, mierzy to postępowanie, mierzy konkretnego człowieka i nie za bardzo interesuje go ten człowiek. On ma dokonać jakiejś sprawiedliwej oceny sytuacji. Sprawiedliwej, czyli na podstawie faktów, na podstawie dowodów ocenić czy jest tam wina, czy tej winy nie ma. Takie spojrzenie na sędziego nijak się ma do Boga, który tak, jest sędzią, ale którego sąd nie polega na takim byciu bezdusznym, obiektywnym, niezaangażowanym, sterylnie oddzielonym od tego, kogo sądzi. Jak się przyjrzymy Biblijnemu znaczeniu sądu i Bogu, który też pokazuje się jako sędzia, to zobaczymy, że Bóg jest zaprzeczeniem takiego naszego rozumienia sędziego. Dlaczego?
Dlatego, że On jest zaangażowany w obronę, On jest zaangażowany w uratowanie człowieka, On jest absolutnie po stronie tych, których sądzi..
Nasz Sędzia jest Kimś, kto przeżył nasze ludzkie człowieczeństwo. Kto zrobił wszystko żebyśmy właśnie stali się sprawiedliwymi, czyli żebyśmy byli wolni od grzechu więc jest absolutnie zaangażowany, jest absolutnie po naszej stronie, jeśli chodzi o sąd.

https://youtu.be/pux4q_IqR30?si=PSt5smd5Ip3AtuTl

Cytat:
Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz.


Skoro to taka arcyważna sprawa to dlaczego Maryja osobiście nie przyjdzie i nie powie o miłosierdziu i tego, jak ważne jest nawrócenie? Zamiast osobiście się wszystkim objawić to wybiera sposób dotarcia do człowieka przez najbardziej niewiarygodny i w ogóle mało skuteczny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Dlatego nie wierzę w te wizje. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:46, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:

Skoro to taka arcyważna sprawa to dlaczego Maryja osobiście nie przyjdzie i nie powie o miłosierdziu i tego, jak ważne jest nawrócenie?

Maryja mówi, choćby w Fatimie.

Katolikus napisał:

Zamiast osobiście się wszystkim objawić to wybiera sposób dotarcia do człowieka przez najbardziej niewiarygodny i w ogóle mało skuteczny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Dlatego nie wierzę w te wizje. :nie:

Jest zostawione miejsce dla wolnej woli
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:42, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Katolikus napisał:

Skoro to taka arcyważna sprawa to dlaczego Maryja osobiście nie przyjdzie i nie powie o miłosierdziu i tego, jak ważne jest nawrócenie?

Maryja mówi, choćby w Fatimie.

Katolikus napisał:

Zamiast osobiście się wszystkimboska objawić to wybiera sposób dotarcia do człowieka przez najbardziej niewiarygodny i w ogóle mało skuteczny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Dlatego nie wierzę w te wizje. :nie:

Jest zostawione miejsce dla wolnej woli


Matka Boska objawia się oczywiście maluczkim.

Jestem teraz pod wrażeniem niedawnej śmierci Zbigniewa Mikołejki, ktorego zwiazek z mamą nie należał do najszczęśliwszych.
Co jest bardziej dojmują dla człowieka mieć niedobre doświadczenie z matką czy z ojcem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:19, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Maryja mówi, choćby w Fatimie.


Do trojga dzieci? Skoro Matka Boża potrafi się objawić w sposób pewny trojgu dzieci i to im NIE ODBIERA wolnej woli to dla czego w sposób pewny nie objawi się wszystkim, by każdego przestrzec przed zagrożeniem w postaci WIECZNEGO MĘCZENIA się? Młodą zakonnicę straszy, że "jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz", a sama Maryja też milczy choć jej moce pozwalają na więcej. Bardzo dziwne.

Cytat:
Jest zostawione miejsce dla wolnej woli


A siostrze Faustynie została odebrana wolna wola? Przecież ona miała objawienie, czyli co? Koniec z jej wolną wolą? Stała się "automatem"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:53, 21 Kwi 2024    Temat postu: Re: Miłosierny i Sprawiedliwy

Andy72 napisał:
Bóg jest jednocześnie Miłosierny i Sprawiedliwy, Jedno z drugim się nie kłóci , nie wyklucza. Nie oznacza też że z powodu miłosierdzia Jego sprawiedliwość jest mniejsza ani z powodu sprawiedliwości Jego miłosierdzie jest mniejsze. Być może jest to tak samo trudno zrozumieć jak wszechwiedza i wolna wola albo Unia Hipostatyczna w Jezusie.
W obecnych czasach atrakcyjne wydaje się fałszywe miłosierdzie gdzie Bóg nie jest już dobry, a tylko dobrotliwy, nie miłosierny a pobłażliwy.
...
Natomiast Bóg, w którym uzupełniają się te cechy może się za kimś ująć:
Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie.
Mamy tu ukazane że sprawiedliwość i miłosierdzie nie przeciwstawiają się ale uzupełniają

Problem z rozumowym połączeniem sprawiedliwości z miłosierdziem wg mnie wynika z bardzo konkretnego psychologicznego w istocie powodu. Ludzie mimowolnie słowo "sprawiedliwość boska" próbują rozumieć jako obowiązek karania. Ludziom się utożsamia "sprawiedliwy=karzący", więc jeśli mają do tego dorzucić "miłosierny=przebaczający", to pojawia się zasadniczy dylemat: jak pogodzić karanie z przebaczaniem? Przecież to jest właściwie z samej definicji przeczące sobie, bo przecież po to się przebacza, aby kary zaniechać...

Ale zarówno w fundamentalistycznym, skupionym na karaniu, jak z drugiej strony i naiwnym, odrzucającym wszelką odpowiedzialność ujęciu ułożenie sobie tego, jawi się właściwie jako niemożliwe.
Fundamentalista bowiem sobie zawsze postawi przed oczy: no jak to, odstąpić od karania?... A gdzie tu sprawiedliwość?...
A naiwny piewca braku odpowiedzialności z kolei pomyśli: jakakolwiek forma konieczności w układzie oceny czynow ludzkich?... Przecież Bóg wszystko musi swoją niezmierzoną milością naprawić...

Przedstawię tę sprawę po swojemu. Ostrzegam, że może to się wydać trudne.
U mnie sprawiedliwość i miłosierdzie są z kolei właściwie...
TYM SAMYM POJĘCIEM. Jest tylko różnica, związana z tym, od której strony na rzecz patrzymy. No i oczywiście zarówno sprawiedliwość, jak i miłosierdzie staram się rozumieć głębiej (de facto to neguję), niż jak to wyżej zasugerowałem, czyli ani jako "sprawiedliwy=karzący", ani "miłosierny=usuwający wszelką konieczność, wszelkie więzy konsekwencji".

Wszystko się wyjaśni, gdy właśnie POJĘCIE KONSEKWENCJI postawimy sobie mentalnie przed oczy i zadamy sobie proste pytanie: czy pragniemy, domagamy się, aby nasze wybory miały konsekwencje?

Postawmy sobie siebie hipotetycznie w następującej sytuacji:
Oto odrzucono gdzieś ten aspekt rzeczywistości, że nasze decyzje mają konsekwencje, czyli że z tego, co zrobiliśmy, WYNIKA TRWAŁY EFEKT. Można sobie wyobrażać taki świat w sposób, że np. jeśli zrzuciliśmy szklankę, a ona się zbiła, to robi się magiczne fokus pokus i szklanka się za chwilę scala, a potem wędruje na pierwotne miejsce. Albo jeśli powiedzieliśmy drugiej osobie przykrą, krzywdzącą ocenę, to za sekundę z jej pamięci te nasze słowa się wymazują. Albo jeślibyśmy kogoś boleśnie mieli uderzyć, to coś zatrzymuje naszą rękę w ostatniej chwili, aby ból się nigdy nie pojawił. Jeśliby w takim układzie ktoś miał zrobić błąd w swojej pracy, którego skutkiem jest zniszczenie czegoś tam dla kogoś ważnego, to czuwająca nad wszystkim moc, uniemożliwiłaby zrobienie tego błędu, wymusiłaby takie ścieżki myśli, które błąd ominą, a do destrukcji nie dojdzie.
Powstaje też zasadne pytanie: czy wybór tylko NIEOPTYMALNEGO ROZWIĄZANIA byłby przy tych założeniach dozwolony. Nieoptymalność bowiem oznacza, że coś się dzieje gorzej, niż mogłoby się dziać, co ktoś może odczuć jako przykrość, dyskomfort "bo dlaczego nie zastosowano strategii najlepszej z możliwych?"...

Świat zupełnie bez (negatywnych) konsekwencji...
Jakiż to byłby świat?...
- Byłby to świat, w którym nie ma żadnych wyborów, bo za każdym razem, gdy pojawia się jakaś alternatywa, w ramach której coś mogłoby pójść gorzej, niż w innym przypadku, to zdecydowanie się na owo "gorzej" byłoby przecież błędem, może grzechem..
W takim świecie, który nie dopuszcza pod żadnym pozorem najmniejszej negatywnej konsekwencji, wszyscy są zniewoleni do zastosowania się zawsze do tej optymalnej opcji. Jest to zarazem świat, w którym nie istnieje żaden wybór, a co za tym idzie nawet NIE MA SENSU OCENIAĆ czegokolwiek. Bo ocena czegoś jest zasadna wtedy, gdy alternatywne opcje są realne, a my się zastanawiamy, czy to tak, czy inaczej - tu zaś mam "zawsze tak", a "nigdy inaczej". Świat bez konsekwencji okazuje się być ostatecznie...
światem BEZ ŚWIADOMOŚCI.
Bo idea świadomości na tym właśnie się zasadza, że widzimy opcje (więcej niż jedną), a sami się ostatecznie utożsamiamy z opcją przez nas wybraną - jako naszą, jako tą z którą się identyfikujemy, bo to jesteśmy "my".
Świat, w którym nie ma konsekwencji, czyli świat, w którym każda dokonana rzecz albo się przywraca do stanu poprzedniego, albo blokuje wszelkie negatywne odniesienia (np. czyjś ból, przykrość, dyskomfort) jest światem, w którym nikt nie ma sprawczości, nikt nie ma prawdziwej decyzji, nikt nawet nie wie, kim jest, bo NIE SKONFRONTOWAŁ SIĘ MENTALNIE Z NEGATYWNĄ STRONĄ BYTU. To jest świat, w którym KRÓLUJE OBEZWŁADNIAJĄCA OBOJĘTNOŚĆ.
W tym świecie nic nie jest oczekiwane, pożądane, upragnione, cenione, kochane, bo w tym świecie WSZELKIE ODCZUCIA SIĘ SPŁASZCZYŁY DO JEDNEJ WIELKIEJ NIERÓŻNICOWALNEJ MAGMY. Jeśli nie może zaistnieć skutek negatywny, to świat, życie decyzje REDUKUJĄ SIĘ AUTOMATYCZNIE DO JEDNEJ OPCJI - ZAWSZE TEJ OPTYMALNEJ. Taki świat jest całkowicie mentalnie zdeterminowany do realizowania się zawsze do takiej opcji, gdzie rzeczy mają postać najlepszą z możliwych. Wszak jakby się w takim świecie pojawiło jakiekolwiek "gorzej niż", to z tego wynikała ocena negatywna, a co za tym idzie dyskomfort psychiczny. Problem w tym, że taki świat, w którym nic, co by miało się odróżniać od czegoś innego, a więc w konsekwencji miałoby emocjonalne znaczenie - taki świat...
sam jest emocjonalnie nie do zniesienia!


Jest taki etap rozwoju małego dziecka, w którym dzieci wyrzucają specjalnie z wózeczka podawane im zabawki. Dziecko robi opiekunom psikusy - SPRAWDZAJĄC SWOJĄ SPRAWCZOŚĆ. Dziecko chce czuć, że może sprawić komuś przykrość!
Jeślibyśmy trafili do świata, w którym nie ma możliwości uczynienia czegoś przykrego komuś, to z kolei dla nas bytowanie w takim świecie stałoby się mentalnie przykre, byłoby wręcz nie do zniesienia, bo bylibyśmy niejako "uwięzieni mentalnie" w tej taksamości, obojętności, emocjonalnej nieodróżnialności zdarzeń. W takim świecie bylibyśmy bezwolni, bez sprawczości, czyli też...
bez szansy na jakąkolwiek satysfakcję!
Świat, w którym nie ma konsekwencji, jest już z samej swojej konstrukcji formą piekła dla istot, które mają w swojej naturze zapisany paradygmat: poszukiwania, osiągania, doskonalenia.

Na tym opisie na razie zakończę, bo może warto byłoby się trochę właśnie z tym etapem rozumowania oswoić, zanim wyjaśniłbym, dlaczego miłosierdzie w boskim rozumieniu jest tożsame ze sprawiedliwością w boskim rozumieniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:01, 21 Kwi 2024    Temat postu: Re: Miłosierny i Sprawiedliwy

pomyłka i dublet

Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:39, 21 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:34, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Nie obowiązek karania ale niekonieczność obowiązku miłosierdzia dla takiego na przyklad Hitlera.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:52, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Nie obowiązek karania ale niekonieczność obowiązku miłosierdzia dla takiego na przyklad Hitlera.

Jak się człowiek wczyta w argumentację integrystycznie i fundamentalistycznie nastawionych dyskutantów, to wychodzi na to, że o to przede wszystkim im chodzi. Może tego wprost nie zadeklarują, ale "logika" ich rozumowań będzie krążyła wokół takich zagadnień jak:
- nieuchronność kary
- wielka dotkliwość kar, cierpienie ukaranych
- postrzeganie kary, jako obligatoryjnej, ściśle wynikającej z rozliczenia bilansu karalnych czynów
- wieczność piekła
- konieczność zrealizowania się odpłaty za wybory
- podporządkowanie się słabej jednostki potężnym mocom (boskim, czy nawet podporządkowanie ludzkiej władzy).
Jednocześnie tacy dyskutanci będą w dyskusjach OMIJALI (ignorowali, umniejszali, dyskredytowali) odniesienia, które by sugerowały przebaczenie, zaniechanie kary, zwracanie uwagi na konstruktywny cel kar - naprawę osobowości, który to cel jest podstawowym powodem karania, a nie samo dokonanie ścisłej odpłaty.

Fundamentalistycznie nastawiony dyskutant nie wyrazi najczęściej wprost jasno swojej myśli, nie skonstruuje jawnego sformułowania, które by jednoznacznie określało jego stanowisko, ale będzie PRZEDSTAWIAŁ OBRAZY MENTALNE ZWIĄZANE SUROWYM OSĄDZENIEM, WŁADCZOŚCIĄ WYMIERZAJĄCEGO KARY I CIERPIENIEM.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:02, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Ktoś powiedział że sprawiedliwość da się może zalgorytmizować, ale miłosierdzie nie da.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:19, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Nie obowiązek karania ale niekonieczność obowiązku miłosierdzia dla takiego na przyklad Hitlera.

Jak się człowiek wczyta w argumentację integrystycznie i fundamentalistycznie nastawionych dyskutantów, to wychodzi na to, że o to przede wszystkim im chodzi. Może tego wprost nie zadeklarują, ale "logika" ich rozumowań będzie krążyła wokół takich zagadnień jak:
- nieuchronność kary
- wielka dotkliwość kar, cierpienie ukaranych
- postrzeganie kary, jako obligatoryjnej, ściśle wynikającej z rozliczenia bilansu karalnych czynów
- wieczność piekła
- konieczność zrealizowania się odpłaty za wybory
- podporządkowanie się słabej jednostki potężnym mocom (boskim, czy nawet podporządkowanie ludzkiej władzy).
Jednocześnie tacy dyskutanci będą w dyskusjach OMIJALI (ignorowali, umniejszali, dyskredytowali) odniesienia, które by sugerowały przebaczenie, zaniechanie kary, zwracanie uwagi na konstruktywny cel kar - naprawę osobowości, który to cel jest podstawowym powodem karania, a nie samo dokonanie ścisłej odpłaty.

Fundamentalistycznie nastawiony dyskutant nie wyrazi najczęściej wprost jasno swojej myśli, nie skonstruuje jawnego sformułowania, które by jednoznacznie określało jego stanowisko, ale będzie PRZEDSTAWIAŁ OBRAZY MENTALNE ZWIĄZANE SUROWYM OSĄDZENIEM, WŁADCZOŚCIĄ WYMIERZAJĄCEGO KARY I CIERPIENIEM.


Myślę że jest calkiem zrozumiałym fakt, że ludzie którzy doświadczyli pewnych cierpień nie będą po stronie Boga wybaczającego bez granic a bardziej po stronie Boga zadośćuczyniającego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:43, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Cytat:
...żądam czci dla mojego miłosierdzia przez obchodzenie uroczyście tego święta i przez cześć tego obrazu, który jest namalowany. Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza, nic nie pomoże bez uczynków. (Dzienniczek 742) [...] Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały. (Dzienniczek 48)

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Według siostry Faustyny Kowalskiej koronkę przekazał jej w objawieniu Jezus Chrystus w dniach 13 i 14 września 1935 roku w Wilnie.
(...) By zachęcić ludzi do odmawiania tej koronki, Jezus miał obiecać udzielenie szczególnych łask tym, którzy podejmą tę modlitwę.

[link widoczny dla zalogowanych](rzymskokatolicka)

Cytat:
Godzina Miłosierdzia – modlitwa o godzinie trzeciej po południu każdego dnia, czyli w chwili konania Jezusa na krzyżu.

Jest to jedna z nowych form kultu Miłosierdzia Bożego (obok obrazu Miłosierdzia Bożego, święta Miłosierdzia Bożego, Koronki do Miłosierdzia Bożego i Szerzenie czci Miłosierdzia) przekazana przez św. Siostrę Faustynę Kowalską (...) Według jej prywatnych objawień mistycznych Jezus prosił o modlitwę w tej godzinie i związał z nią obietnicę wszelkich łask, jeśli ta modlitwa będzie ufna i połączona z uczynkami miłosierdzia względem bliźnich.

Modlitwa w Godzinie Miłosierdzia ma spełniać określone warunki:

ma być skierowana wprost do Jezusa,
w błaganiach należy się odwoływać do wartości i zasług Jego bolesnej męki,
ma być zanoszona o trzeciej po południu.
Przedmiotem modlitwy jest rozważanie męki Pańskiej w czasie drogi krzyżowej, albo w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu, albo w jakimkolwiek miejscu o trzeciej po południu.

[link widoczny dla zalogowanych]

Strasznie dziwne to wszystko. Cała ta wiara obraca się na modelu, którego u podstaw jest logika wyroku i wymierzania kar, którą można obejść jeśli się z czcią i wiarą (tylko w sumie wiarą w co konkretnie?) wykona tysiące pobożnych modlitw, ale tylko o odpowiedniej godzinie i przed właściwym obrazem..
Ja to wszystko nie wierzę. Nie wierzę, że Bóg może myśleć w tych dziwnych kategoriach. Może po prostu żadnego Boga nie ma i wszystko tylko sobie wymyślają ludzie?..
A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?

Jeżeli największą religia świata, - która twierdzi, że Bóg się objawił i przekazał swoje nauczanie, a oni tego nauczania wiernie strzegą i prawidłowo wyjaśniają - myli się co do tego, jaki jest punkt widzenia Boga na zbawienie i potępienie to w oparciu o co człowiek ma budować swoją wiarę tak, aby nie zbłądzić? :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:09, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?

Ja od jakiegoś czasu mam też mocno zdystansowany stosunek do tych modlitw, w których wciąż się zanosi do Boga "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!".
To powtarzanie bowiem sugeruje, że pewnie poprzednie modlitwy uznaliśmy za niewysłuchane. W "naturalnej logice" ponawiamy prośbę, gdy czujemy, że poprzednie prośby nie zadziałały. Jeśliby zadziałały, to się ewentualnie mówi "dziękuję".
Te modlitwy przebłagalne, szczególnie jeśli są tak masowe, tak przeważające nad wszystkimi innymi zdają się BUDOWAĆ WĄTPLIWOŚĆ W BOŻE MIŁOSIERDZIE.

To nie jest żaden paradoks, tylko logika prośby - jeśli MUSISZ wciąż upraszać, błagać, kajać się, to znaczy, że wiesz, iż poprzednie prośby nie przyniosły efektu. Wszyscy zatem wierzą, że tego efektu nie było. Tyle milionow błagań (wedle ich logiki i świadomości) NIE ZOSTAŁO WYSŁUCHANYCH. To samo miłosierdzie Boga stawia w wątpliwość - właśnie dlatego, że sugeruje, iż Bóg jakby NIE CHCIAŁ WYSŁUCHIWAĆ tych błagań.
To jaki w końcu jest Bóg - chce nas słuchać, czy oczekuje błagań w nieskończoność?...

Tu mamy osobne pytanie o to: jak się modlić?
Bo jeśli nie w kółko powtarzając jakieś frazy to jak?...
(7) Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. (Ewangelia Mateusza 6:7) :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:28, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?

Ja od jakiegoś czasu mam też mocno zdystansowany stosunek do tych modlitw, w których wciąż się zanosi do Boga "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!".
To powtarzanie bowiem sugeruje, że pewnie poprzednie modlitwy uznaliśmy za niewysłuchane. W "naturalnej logice" ponawiamy prośbę, gdy czujemy, że poprzednie prośby nie zadziałały. Jeśliby zadziałały, to się ewentualnie mówi "dziękuję".
Te modlitwy przebłagalne, szczególnie jeśli są tak masowe, tak przeważające nad wszystkimi innymi zdają się BUDOWAĆ WĄTPLIWOŚĆ W BOŻE MIŁOSIERDZIE.

To nie jest żaden paradoks, tylko logika prośby - jeśli MUSISZ wciąż upraszać, błagać, kajać się, to znaczy, że wiesz, iż poprzednie prośby nie przyniosły efektu. Wszyscy zatem wierzą, że tego efektu nie było. Tyle milionow błagań (wedle ich logiki i świadomości) NIE ZOSTAŁO WYSŁUCHANYCH. To samo miłosierdzie Boga stawia w wątpliwość - właśnie dlatego, że sugeruje, iż Bóg jakby NIE CHCIAŁ WYSŁUCHIWAĆ tych błagań.
To jaki w końcu jest Bóg - chce nas słuchać, czy oczekuje błagań w nieskończoność?...

Tu mamy osobne pytanie o to: jak się modlić?
Bo jeśli nie w kółko powtarzając jakieś frazy to jak?...
(7) Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. (Ewangelia Mateusza 6:7) :think:


Myślę, że ortodoksyjny wyznawca katolicyzmu odpowiedziałby ci, że trzeba nam wciąż modlić się "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!", bo ciągle upadamy, grzeszymy, obrażamy Boga, a więc trzeba ciągle prosić o to zmiłowanie..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:58, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?

Ja od jakiegoś czasu mam też mocno zdystansowany stosunek do tych modlitw, w których wciąż się zanosi do Boga "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!".
To powtarzanie bowiem sugeruje, że pewnie poprzednie modlitwy uznaliśmy za niewysłuchane. W "naturalnej logice" ponawiamy prośbę, gdy czujemy, że poprzednie prośby nie zadziałały. Jeśliby zadziałały, to się ewentualnie mówi "dziękuję".
Te modlitwy przebłagalne, szczególnie jeśli są tak masowe, tak przeważające nad wszystkimi innymi zdają się BUDOWAĆ WĄTPLIWOŚĆ W BOŻE MIŁOSIERDZIE.

To nie jest żaden paradoks, tylko logika prośby - jeśli MUSISZ wciąż upraszać, błagać, kajać się, to znaczy, że wiesz, iż poprzednie prośby nie przyniosły efektu. Wszyscy zatem wierzą, że tego efektu nie było. Tyle milionow błagań (wedle ich logiki i świadomości) NIE ZOSTAŁO WYSŁUCHANYCH. To samo miłosierdzie Boga stawia w wątpliwość - właśnie dlatego, że sugeruje, iż Bóg jakby NIE CHCIAŁ WYSŁUCHIWAĆ tych błagań.
To jaki w końcu jest Bóg - chce nas słuchać, czy oczekuje błagań w nieskończoność?...

Tu mamy osobne pytanie o to: jak się modlić?
Bo jeśli nie w kółko powtarzając jakieś frazy to jak?...
(7) Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. (Ewangelia Mateusza 6:7) :think:


Myślę, że ortodoksyjny wyznawca katolicyzmu odpowiedziałby ci, że trzeba nam wciąż modlić się "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!", bo ciągle upadamy, grzeszymy, obrażamy Boga, a więc trzeba ciągle prosić o to zmiłowanie..

Może, zamiast skupiać się na ciągłych błaganiach, należałoby POMYŚLEĆ JAK SIĘ ZMIENIĆ?
Może warto byłoby skupić się na przemyśleniu swoich wcześniejszych motywów, postaw, w celu wypracowania sobie mentalnej strategii, aby NIE POWTARZAĆ STARYCH BŁĘDÓW?...
Bo ja czuję, jakby te błagania często były właściwie ZAMIAST refleksji nad życiem, a potem sprawczym zadziałaniem. Bo jeśli my mielibyśmy być głównie posłuszni, to pierwsze, co się narzuca, gdy stajemy przed perspektywą POMYŚLENIA nad sobą, nad swoimi działaniami i motywami w życiu, to wątpliwość typu: zaraz, ale jak tak będę nad tym SAMODZIELNIE myślał, to przecież zrobię coś niezależnego od tego, co mi autorytety by nakazywały, czyli nie będę już taki posłuszny... To może skupię się na tych błaganiach, zamiast dociekliwości i poszukiwaniach osobistych, wszak to wygląda na postawę bardziej odpowiadającą posłuszeństwu. I tak to wymóg posłuszeństwa po prostu mentalnie blokuje nawrócenie się, które przecież powinno być związane z USTALENIEM SWOJEJ OSOBY W KONTEKŚCIE ŚWIATA. Tych ustaleń "kim jestem wobec świata, a więc co powinienem poprawić" nie dokona się inaczej, jak właśnie samodzielnie, czyli STOSOWNIE DO WŁASNEJ SYTUACJI, SWOJEGO ŻYCIA analizując SWOJE decyzje, relacje z ludźmi. Posłuszni są z zasady mało kreatywni, bo za każdym razem, gdy przychodzi im do głowy sugestia, aby zrobić coś po swojemu (a myśl kreatywna jest zawsze swoja, właśnie dlatego, że jest kreatywna, czyli nowa), będą stawiani w sytuacji konfliktowej z byciem posłusznym. To z resztą widać było w naszych dyskusjach w integrystycznie nastawionymi dyskutantami tu na forum - oni jawnie piętnowali samodzielne myślenie, decydowanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:56, 21 Kwi 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
A gdzie pisze że "Bóg kieruje się logiką kar i wyroków"?


W objawieniach siostry Faustyny, przecież sam wyżej cytowałeś fragment jej dzienniczka.

Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za złe karze
- Główne prawdy wiary

Możesz to też wyczytać z różnych rzekomo "prawdziwych" objawień Maryjnych np.
wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego.
[link widoczny dla zalogowanych]


Przychodzę upomnieć po raz ostatni świat, by się nawrócił. Później nie ukażę się już więcej na Ziemi (...) Nadeszła pora, kiedy diabłu wolno będzie działać z całą siłą i mocą. Nadejdzie kara, jeżeli świat się nie nawróci. Nawołujcie całą ludzkość do nawrócenia. Wszystko zależy od waszej konwersji.
[link widoczny dla zalogowanych]

„Jeżeli mój lud się nie poprawi, będę zmuszona opuścić karzące ramię mojego Syna. Ono jest takie ciężkie, tak przygniatające, że nie potrafię go dłużej udźwignąć. Cierpię już tak wiele i tak długo z powodu was. Jeżeli chcę, aby Syn mój was nie opuścił, muszę Go nieustannie za was błagać. Ale wy sobie z tego nic nie robicie.” Maryja mówiąc mój lud ma na myśli wszystkich wierzących. Wynika z tego nauka dla nas, że Maryja nieustannie za nami się wstawia u Syna, że rzeczywiście jest naszą Matką i że może wyprosić u Boga wszystko. Ona chroni nas przed zasłużoną karą, ale my wszyscy potrzebujemy nieustannego nawracania się i pokutowania za grzechy.
[link widoczny dla zalogowanych]

Pieśni katolickie np.:
„Serdeczna Matko”:

„Zasłużyliśmy to prawda przez złości,
By nas Bóg karał rózgą surowości:
Lecz kiedy ojciec rozgniewany siecze,
Szczęśliwy kto się do matki uciecze (…)
Dla twego serca wszystko Bóg uczyni,
Daruje plagi choć człowiek zawini (…).
Ratuj nas ratuj Matko ukochana,
Zagniewanego gdy obaczysz Pana”.


Obrazy np.
W wielu kościołach na świecie można znaleźć obrazy i figury przedstawiające Najświętszą Maryję Pannę trzymającą w ręku złamane strzały (np. obraz Matki Bożej Łaskawej w kościele jezuitów przy ulicy świętojańskiej w Warszawie). Są to strzały Bożego gniewu przechwycone przez Matkę Boską (jakby była jakąś tarczą antyrakietową), aby dać ludziom jeszcze jedną szansę.
[link widoczny dla zalogowanych]

Oficjalne nauczanie:
KKK 1022: "Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym [...]"

Pewnie więcej można znaleźć, jak chcesz to sam poszukaj.

Edycja

Jakże mogłem zapomnieć o Sądzie Ostatecznym. :)

KKK 1059: "Świty Kościół rzymski mocno wierzy i stanowczo utrzymuje, że w dniu Sądu wszyscy ludzie staną przed trybunałem Chrystusa w swoich ciałach i zdadzą sprawę ze swoich czynów"

KKK 678 "Nastąpi wtedy potępienie zawinionej niewiary, która lekceważyła łaskę ofiarowaną przez Boga"
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 22:09, 21 Kwi 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:11, 22 Kwi 2024    Temat postu:

katolikus napisał:
Cała ta wiara obraca się na modelu, którego u podstaw jest logika wyroku i wymierzania kar


Niektórzy teologowie (ci liberalni(?)) wydaję mi się, że "czują problem" w obrazie Boga, który wyłania się z tradycyjnego nauczania, czyli obraz Boga:
- zagniewanego
- osądzającego, wydającego wyrok,
- dokonującego zapłaty proporcjonalnie do zasług człowieka w życiu ziemskim

Jednemu za to jak żył należeć będzie się kara, a innemu nagroda. Bóg wyda wyrok: niebo, piekło lub czyściec.
[link widoczny dla zalogowanych]

I z takim obrazem Boga polemizują niektórzy teologowie, którzy inaczej interpretują pojęcie "kary".

Czytam sobie taki tekst jakiegoś księdza i zacytuję fragment do rozważań (więcej w linku, a link pod tekstem).


Cytat:
Mówimy o prawdzie „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za złe karze”, która znajduje się np. w powszechnym Katechizmie św. Piusa X (1912), nie jest wcale wymysłem polskim (zob. J. Królikowski, Sześć prawd wiary. Geneza i niektóre aspekty treściowe) i teologicznie jest poprawna z całą nauką katolicką zawartą w Piśmie Świętym jak i Magisterium Kościoła od Soboru Konstantynopolitańskiego do wyznania wiary Pawła VI (por. przypis do KKK 1035). Do tego jeszcze dochodzą objawienia świętych. Jak to mówi ks. Królikowski, ta prawda wiary nie jest kontrowersyjna, tylko niewygodna.

Po czwarte, problem w głównej mierze tkwi w rozumieniu słowa „kara”. Dla mnie, jak i dla wielu innych „kara” to jest po prostu konsekwencja. Są konsekwencje złamania prawa naturalnego (wkładam rękę do wrzątku), są też konsekwencje złamania innych praw (stąd mandat karny). Zdanie Bóg za dobre wynagradza a za zło karze jest stwierdzeniem, że Bóg sprawiedliwie urządził świat i wszystko ma swoje konsekwencje.

Wielu jednak rozumie dzisiaj słowo „kara” jako objaw zemsty, czy emocjonalnej reakcji, stąd nie chcą takiego Boga. Nawet pojawia się rozróżnienie, że dzieci nie należy karać tylko stosować konsekwencje. Jeśli złamie jakieś reguły, to nie należy je karać, tylko konsekwentnie np. zabronić grania na kompie przez jeden dzień. Tylko, że w istocie przecież to jedno i to samo!

W języku polskim słowo „kara” używa się na wiele sposobów i wcale nie jest określeniem zemsty. Prawo karne to nie prawo mściwe. Mandat karny to konsekwencja złamania prawa. Są kary w prawie kościelnym jest nawet i rzut karny.

O karze mówi Jezus: „Tak na to plemię spadnie kara za krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata” (Łk 11,50). Mówi też o niej w Kazaniu na Górze, najbardziej miłosiernym tekście Objawienia: „A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego” (Mt 5,22).

O idei kary mówi Sobór Watykański II: „Ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy w myśl upomnienia Pańskiego czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota, zasłużyli wejść razem z Panem na gody weselne i być zaliczeni do błogosławionych i aby nie kazano nam, jak sługom złym i leniwym, pójść w ogień wieczny, w ciemności zewnętrzne, gdzie „będzie płacz i zgrzytanie zębów”. („Lumen Gentium” 48)

O karze mówi papież Paweł VI: „Objawienie Boże poucza nas, że grzechy pociągają za sobą kary nałożone Bożą świętością i sprawiedliwością, a zmywane są czy to na tym świecie przez cierpienia, dolegliwości i trudy tego życia, a zwłaszcza przez śmierć, czy to również przez ogień i męki, albo kary oczyszczające w przyszłym wieku. Wierni przeto zawsze byli przekonani, że na złej drodze życia napotyka się wiele przeszkód i że jest pełna niedogodności, ciernista i szkodliwa dla tego, kto nią kroczy” („Indulgentiarum doctrina”, 1967, pkt 2).

O karze wspomina też aktualny Katechizm Kościoła Katolickiego: „Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, „ogień wieczny”. Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie” (1035)

Po piąte, zarzuca się tym, którzy myślą podobnie do mnie, że mówienie o karze powoduje, że ludzie mają zły obraz Boga i służą Bogu tylko ze strachu. Nie zgodzę się z tym, jako generalną zasadą. To jest pewno sprawa indywidualna. Osobiście z jednej strony chociaż od dziecka znałem prawdę wiary, o Bogu który nagradza i karze, nigdy nie wpływało to na myślenie, że Bóg nie jest miłością. Od dziecka dorastałem w świecie, gdzie były kary i nagrody. Bałem się czasem rodziców, czasem nauczycieli, czasem milicjantów, czasem obcych, czasem Boga, ale to nie przeszkadzało doświadczyć z ich strony miłości i troski.

To, że za zabójstwo mamy, spotka mnie kara więzienia, wcale nie oznacza, że boję się mamy albo prokuratury! Kocham ją i doświadczam miłości z jej strony, pomimo świadomości ewentualnej kary!
To że wiem, że mogę zginąć w górach, wcale nie oznacza, że boję się gór, że mam traumę, kiedy jadę w Tatry, chociaż dwóch bliskich księży tam zginęło! Cieszę się każdym wyjściem i kocham ten kawałek świata, pomimo świadomości zagrażających niebezpieczeństw!

To, że wiem, że mogę znaleźć się w piekle, wcale nie oznacza, że ze strachu nie odchodzę do Boga! Kocham Go, doświadczam Jego miłości, jestem nawet pewny zbawienia (zgodnie z katolicką nauką), pomimo świadomości ewentualnej kary, konsekwencji, niebezpieczeństwa, czy jak kto to nazwie!

Po szóste, nie zgodzę się z tym, że Bóg jest sędzią w całkowicie inny sposób niż ludzie. Sam Bóg mówi do nas: „Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty” (Kpł 19,2), „Bądźcie doskonali jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Św. Paweł pisze do Efezjan: „Bądźcie więc naśladowcami Boga” (Ef 5,1) czy do Tesaloniczan: „Staliście się naśladowcami naszymi i Pana” (1 Tes 1,6).

Bóg jest oczywiście inny od ludzi, ale jeśli stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, jeśli stał się człowiekiem i dał nam przykład życia („Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem – J 13,15; „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” – J 15,12), to również dlatego, żebyśmy od niego uczyli się być sędziami. Jeśli Bóg jest miłosierny w ten sposób, że wszystkim wybacza bez karania, to powinniśmy w takim sam sposób być miłosierni. Bo inaczej spełnią się słowa Jezusa: „Jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień.” (Mt 6,15). Jeśli zaś widzimy, że nawet Jezus mówi: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść” (Mt 25,41-42), powinniśmy się przejąć Jego słowami, bo to byłoby wstyd bardziej się przejmować zaleceniami WHO w sprawie pandemii niż Jezusa w sprawie piekła.

Po siódme, można by zmienić język i mówić o tym, że my sami siebie odrzucamy. Tak opisuje to np. Katechizm: „Przez odrzucenie łaski w tym życiu każdy osądza już samego siebie, otrzymuje według swoich uczynków i może nawet potępić się na wieczność, odrzucając Ducha miłości” (KKK 679), albo „Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia” (KKK 1037). Sam to często stosuję, tylko że zaraz zjawią się następni, którzy powiedzą: Ja się nie prosiłem na świat, nie chcę wierzyć w Boga i nie zgadzam się z żadnymi tego konsekwencjami.

Nie mam obrazu Boga, który karze z zemsty czy się mści, jak mi wielu zarzuca, ale równie dobrze mogę zarzucić, że wierzy w konsekwencje dobra i zła. A taka niewiara przecież może narobić większą szkodę ludziom niż strach przed rakiem.

Po ósme, był zarzut, że straszeniem ludzi nie zapewnimy świątyń. Tylko, że nie mówieniem prawdy nie zapełni się nieba, nawet gdyby świątynie były pełne. Mówienie o konsekwencjach nie jest straszeniem. Tak samo mówią napisy „palenie zabija” i wiele innych ostrzeżeń. A co do chęci, przecież wszyscy chcemy, żeby świątynie były pełne, ale jeszcze bardziej chcemy, żeby ludzie poznali prawdę, bo tylko ona prowadzi do zbawienia. Tak jak chcemy, żeby wszyscy byli zdrowi, ale nie będziemy udawać, że nie ma chorób śmiertelnych tylko dlatego, że komuś będzie przykro. Jezus wolał umierać odrzucony przez ludzi niż żyć długo i szczęśliwie karmiąc całe życie tysiące głodnych chlebem.

Po dziewiąte, ciekawe byłoby zbadanie, skąd biorą się zarzuty, że ta prawda wiary zniechęca do Boga, czy jest rzekomym przejawem myślenia tylko kategoriami uczynków prawa. Może się okazać, że opór przed Bogiem jako Sędzią bierze się stąd, że część ludzi, nie wierzy jak można pogodzić sąd z miłością, chociaż sami z miłością [to znaczy dla dobra innych] pewno nieraz osądzają. Część ludzi może boi się przyznać otwarcie, ale skrycie nie wierzy w piekło i dlatego ma odruch negatywny nawet na słowa Jezusa o potępieniu. Część może mieć jakiś naiwny obraz Boga, że mimo wszystkich draństw na ziemi, Bóg jakąś magiczną różdżką wsadzi wszystkich do nieba. I ani dramat śmierci Jezusa, ani Jego słowa o karze, ani lista grzechów św. Pawła, z powodu których nie odziedziczy się królestwa Bożego nie wydają się przekonywujące. Część też może bać się życia, które ma konsekwencje, bo ich konsekwencji w domu nie nauczono. I wydaje się im, że jakoś się uda. Część może być winą „socjalnego” myślenia, że się pewne sprawy należą za samo istnienie. Może być jeszcze bardziej prozaiczna przyczyna. Obraz własnych rodziców przerzucamy na Boga, a że metody wychowania się zmieniają, to i obraz Boży się zmienił. Bóg bowiem ma być na nasz obraz i podobieństwo.

[link widoczny dla zalogowanych]

Dla tego księdza "kara" to "po prostu konsekwencja", ale czy to coś zmienia? Tak samo może argumentować zwolennik Stalina. Stalin nie karał w tym znaczeniu, że wymierzał ludziom coś dla nich dotkliwego, tak że było to ciężkim przeżyciem, tylko można powiedzieć, że wyciągał konsekwencje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:47, 22 Kwi 2024    Temat postu:

Rozbawileś mnie. Wybacz

Katolikusie pisząc:


Cytat:
Dla tego księdza "kara" to "po prostu konsekwencja", ale czy to coś zmienia? Tak samo może argumentować zwolennik Stalina. Stalin nie karał w tym znaczeniu, że wymierzał ludziom coś dla nich dotkliwego, tak że było to ciężkim przeżyciem, tylko można powiedzieć, że wyciągał konsekwencje.

Stalin był głęboko zaburzonym gościem z manią prześladowczą.

Jeśli Wy chrześcijanie porównujecie Boga ze Stalinem to co faktycznie u Was nie styka :) :wink:

Dlaczego on takim był lub się stał?

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 10:55, 22 Kwi 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:32, 22 Kwi 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Rozbawileś mnie. Wybacz

Katolikusie pisząc:


Cytat:
Dla tego księdza "kara" to "po prostu konsekwencja", ale czy to coś zmienia? Tak samo może argumentować zwolennik Stalina. Stalin nie karał w tym znaczeniu, że wymierzał ludziom coś dla nich dotkliwego, tak że było to ciężkim przeżyciem, tylko można powiedzieć, że wyciągał konsekwencje.

Stalin był głęboko zaburzonym gościem z manią prześladowczą.

Jeśli Wy chrześcijanie porównujecie Boga ze Stalinem to co faktycznie u Was nie styka :) :wink:

Dlaczego on takim był lub się stał?

[link widoczny dla zalogowanych]


Nie rozumiemy się. Ja się zastanawiam nad zasadnością przekonania, że "Bóg karze" - co to by miało w istocie znaczyć? No chyba to, że Bóg doświadcza człowieka czymś dla niego złym za to, że np. czynił zło np. komuś wyrządzał krzywdę. To jest właśnie sens kary. Kara to odpłata za jakieś działanie lub zaniechanie działania. Kara często wiąże się z bólem albo utratą przyjemności. Tylko, że takie działanie nie pasuje do obrazu Boga, który jest miłością, a więc niektórzy teolodzy, chcąc zachować sens słów, że Bóg karze, wyjaśniają, że to nie ma nic wspólnego z mściwością, odpłatą. Formuła wiary, że "Bóg karze" ma wg nich oznaczać, że Bóg jest kochającym Ojcem, który daje swoim dzieciom odczuć i ponieść konsekwencje ich działania i decyzji. Czyli Bóg pozwala ponieść człowiekowi konsekwencje jego własnych wyborów i to ma oznaczać, że "Bóg karze".
Mnie wydaje się, że w tym myśleniu też tkwi pułapka, bo jest obraz Boga, który jest obojętny na dramat grzechu, który rozgrywa się w sercu człowieka. Ale jeszcze muszę to przemyśleć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:29, 22 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
https://wegrzyniak.com/po-godzinach/maxirefleksje/jeszcze-raz-o-bogu-ktory-jest-sedzia-sprawiedliwym/

Dla tego księdza "kara" to "po prostu konsekwencja", ale czy to coś zmienia? Tak samo może argumentować zwolennik Stalina. Stalin nie karał w tym znaczeniu, że wymierzał ludziom coś dla nich dotkliwego, tak że było to ciężkim przeżyciem, tylko można powiedzieć, że wyciągał konsekwencje.

Ja trochę się zgodzę z tym, że zamiast "kary" w kontekście sądu nad człowiekiem, należy mówić o konsekwencji. Z drugiej jednak strony chyba myślę o INNYM RODZAJU KONSEKWENCJI, niż o tych "typu stalinowskiego".
W moim obrazie sądu i kary/konsekwencji problemem jest to, KIM SIĘ STALIŚMY.

W gruncie rzeczy tym, co pogrąża potępieńca wg mnie jest nie arbitralna decyzja Boga o zesłaniu delikwenta do piekła, lecz to, że osobowość potępieńca:
- nie umie kochać
- nie umie przebaczać
- wciąż nawraca do złości
- wciąż przywołuje uczucie zawiści
- co chwila wpada w gniew
- nie umie docenić darów jej ofiarowanych
- nie czuje piękna
- czuje się spełnioną tylko jako dominator - zwycięzca - krzywdziciel
- nie potrafi przyjąć prawdy - z zasady odrzuca niewygodne dla siebie okoliczności
- pragnie w sposób sprzeczny, albo ma inną formę pragnień niespełnialnych.
- ostatecznie nie jest w stanie odczuwać trwale szczęścia
itp. itd.
Osobie, która stała się tak nieuporządkowaną, niezdolną do odczuwania szczęścia nie sposób jest pomóc, bo CZEGO BY JEJ NIE OFIAROWANO, ONA I TAK TEGO NIE ODBIERZE JAKO DAJĄCEGO JEJ SZCZĘŚCIE.

Ktoś tu powie: ale może Bóg mógłby tę osobę jakoś przemienić?
Problem jest w tym, że owo "przemienienie" w takim przypadku niczym by się nie różniło od unicestwienia owej osoby i podstawienia w jej miejsce jakiejś innej osoby - już tej o uporządkowanej psychice. TEJ osoby Bóg nie ma jak zbawić!
I to tu jest problem ze zbawieniem (zapewnieniem im szczęścia) wszystkich, że w pewnych przypadkach nie ma na czym bazować w terapii, która by ostatecznie przemieniła duszę osoby tak, że zacznie ona odczuwać szczęście. Problemem tu jest PRAWDA. Jeśli nie można oszukać, jeśli osoba jednak miałaby uczestniczyć w tym świecie, KTÓRY RZECZYWIŚCIE JEST, a sama jest substancjalnie niezgodna z takim światem, to nie ma jak tej osoby naprawić.
Choć nie twierdzę, że apokatastaza (puste piekło) się nie ziści. Ja po prostu nie wiem, jak Bóg miałby zadziałać na niektóre osobowości o szczególnie zatwardziałej naturze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 92 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:08, 22 Kwi 2024    Temat postu:

Semele napisał:

Jestem teraz pod wrażeniem niedawnej śmierci Zbigniewa Mikołejki, ktorego zwiazek z mamą nie należał do najszczęśliwszych.
Co jest bardziej dojmują dla człowieka mieć niedobre doświadczenie z matką czy z ojcem?

Skąd ta informacja o jego matce?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:50, 23 Kwi 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
Semele napisał:

Jestem teraz pod wrażeniem niedawnej śmierci Zbigniewa Mikołejki, ktorego zwiazek z mamą nie należał do najszczęśliwszych.
Co jest bardziej dojmują dla człowieka mieć niedobre doświadczenie z matką czy z ojcem?

Skąd ta informacja o jego matce?


Sam o tym opowiada. Dlaczego pytasz?

Tu wywiad z profesorem:

[link widoczny dla zalogowanych]


Panie profesorze, co w tej Maryi jest takiego, że ją wszyscy kochają?
 

Nie wiem, czy ją wszyscy kochają. Myślę natomiast, że w każdym z nas jest potrzeba wzoru przyjaznej, macierzyńskiej kobiecości, co się zresztą nasila w szczególnych momentach historycznych czy w szczególnych grupach społecznych. Na przykład w polskim katolicyzmie ludowym, w dawniejszych zwłaszcza epokach, w przypadku tych zniewolonych chłopów, wyzutych z wszelkich praw, była potrzebna figura opiekunki, która, jak pisze wybitny socjolog Stefan Czarnowski, została „skrojona” na wzór „dobrej panienki ze dworu”. Aspekt czułości był tutaj ważny. Potrzebujemy też jakiegoś wzoru matki – i Maryja go ucieleśnia. A w przypadku ludzi wierzących ważny jest typ idealnej kobiety wiary. Tak jest na przykład z Maryją nie tylko w chrześcijaństwie, ale i w islamie, gdzie także oddaje się jej cześć. To jedyna kobieta wymieniona z imienia w Koranie – gdzie jest wzorem pobożnej muzułmanki. Takiej, która jest oddana, posłuszna Bogu, a także rodzinie, prowadzi życie godne, sprawiedliwe, uduchowione, niepozbawione postu, milczenia i modlitwy.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 1:57, 23 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2743
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 2:17, 23 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja trochę się zgodzę z tym, że zamiast "kary" w kontekście sądu nad człowiekiem, należy mówić o konsekwencji. Z drugiej jednak strony chyba myślę o INNYM RODZAJU KONSEKWENCJI, niż o tych "typu stalinowskiego".
W moim obrazie sądu i kary/konsekwencji problemem jest to, KIM SIĘ STALIŚMY.


To jak ty to przedstawiasz ma sens, jest logiczne, spójne, zrozumiałe. Ale ja zastanawiam się czy ma to sens, gdy jakiś teolog mówi, że Bóg kocha, ale daje swoim dzieciom odczuć i ponieść konsekwencje ich działania i decyzji. Bóg pozwala ponieść człowiekowi konsekwencje jego własnych wyborów. I pozwala na to nawet, jeżeli miałoby to się skończyć dla człowieka absolutnie wiecznym piekłem, bo Bóg szanuje wolność człowieka. To nie Bóg karze, tylko człowiek dostaje to, co wybrał, co jest skutkiem jego decyzji.

To myślenie wydaje się przekonujące, ale tylko pozornie choć nie jest to łatwo wytłumaczyć.

Cytat:
W gruncie rzeczy tym, co pogrąża potępieńca wg mnie jest nie arbitralna decyzja Boga o zesłaniu delikwenta do piekła, lecz to, że osobowość potępieńca:
- nie umie kochać
- nie umie przebaczać
- wciąż nawraca do złości
- wciąż przywołuje uczucie zawiści
- co chwila wpada w gniew
- nie umie docenić darów jej ofiarowanych
- nie czuje piękna
- czuje się spełnioną tylko jako dominator - zwycięzca - krzywdziciel
- nie potrafi przyjąć prawdy - z zasady odrzuca niewygodne dla siebie okoliczności
- pragnie w sposób sprzeczny, albo ma inną formę pragnień niespełnialnych.
- ostatecznie nie jest w stanie odczuwać trwale szczęścia
itp. itd.


Fajnie to uporządkowałeś. :szacunek:

Cytat:
Osobie, która stała się tak nieuporządkowaną, niezdolną do odczuwania szczęścia nie sposób jest pomóc, bo CZEGO BY JEJ NIE OFIAROWANO, ONA I TAK TEGO NIE ODBIERZE JAKO DAJĄCEGO JEJ SZCZĘŚCIE.


Nie sposób pomóc?? To by oznaczało, że człowiek z gruntu stworzony został w sposób wadliwy i w ogóle z jakąś złą naturą u samych podstaw, bo skoro jest wstanie doprowadzić się do tak beznadziejnego stanu to tylko i wyłącznie dlatego, że konstruktor tak pomyślał człowieka.

Po drugie, co to znaczy "stała się"? Nikt nie rodzi się z takim beznadziejnie wadliwym stanem nieuporządkowania własnej natury. Jeżeli ktoś za życia "stał się" niezdolny do odczuwania szczęścia to z pewnością musiało to się stać na podstawie niezliczonej dla nas ilości przyczyn, wydarzeń, trudnych ludzkich zakrętów życiowych itd. Nie na wszystko mamy wplyw, nie ze wszystkiego zdajemy sobie sprawę sprawę. Żyjemy w świecie, który przerasta nas swoimi prawami, mechanizmami, często jesteśmy wobec tego bezradni, gubimy się.. Jeżeli, ktoś stał się taki, jak to opisujesz to oznacza, że czegoś dobrego w życiu tej osoby zabrakło, a było czegoś złego za dużo..
Być może Bóg, który jest pięknem i miłością będzie potrafił obdarować taką osobę takim doświadczeniem, które zabrakło w życiu tej osoby, a to doświadczenie od Boga będzie pomalutku wyprowadzać taką osobę z jej najgorszego stanu nieuporządkowania. I tym samym przekonanie, że:

Cytat:
TEJ osoby Bóg nie ma jak zbawić!


jest tylko ludzkim, niekompletnym spojrzeniem na sprawę.

Bóg stwarza wszechświaty, prawa fizyczne, cały proces ewolucji, z którego później pojawiają się zwierzęta itd. Ktoś taki miałby nie poradzić sobie z zbawieniem człowieka? :shock:

Cytat:
Problem jest w tym, że owo "przemienienie" w takim przypadku niczym by się nie różniło od unicestwienia owej osoby i podstawienia w jej miejsce jakiejś innej osoby - już tej o uporządkowanej psychice.


Ale proces przemiany nie musi być "na już". Może taka przemiana będzie wymagała mnóstwo czasu? Człowiek w tej przemianie z pomocą Boga stopniowo będzie przywracał w sobie harmonię. Czemu by nie?

Cytat:
I to tu jest problem ze zbawieniem (zapewnieniem im szczęścia) wszystkich, że w pewnych przypadkach nie ma na czym bazować w terapii, która by ostatecznie przemieniła duszę osoby tak, że zacznie ona odczuwać szczęście. Problemem tu jest PRAWDA. Jeśli nie można oszukać, jeśli osoba jednak miałaby uczestniczyć w tym świecie, KTÓRY RZECZYWIŚCIE JEST, a sama jest substancjalnie niezgodna z takim światem, to nie ma jak tej osoby naprawić.


Może z perspektywy Boga inaczej to wygląda? Może takie absolutne zepsucie nie jest możliwe? By móc twierdzić, że ktoś może być absolutnie wadliwy, trzeba mieć absolutny wgląd w naturę człowieka.
Skoro jakaś niezliczona ilość doświadczeń doprowadziła człowieka do stanu, w którym nie jest on wstanie odczuwać szczęścia to może potrzeba dużej ilości doświadczeń (tu już ze strony Boga), by człowiek zdobył bazę do pracy nad sobą, tak aby ostatecznie mógł odczuwać szczęście?

Cytat:
Choć nie twierdzę, że apokatastaza (puste piekło) się nie ziści. Ja po prostu nie wiem, jak Bóg miałby zadziałać na niektóre osobowości o szczególnie zatwardziałej naturze.


Tak samo jak nie wiesz, w jaki sposób Bóg stworzył wszechświat, a jednak Bóg stworzył, bo stworzył, prawda? ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:48, 23 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Problem jest w tym, że owo "przemienienie" w takim przypadku niczym by się nie różniło od unicestwienia owej osoby i podstawienia w jej miejsce jakiejś innej osoby - już tej o uporządkowanej psychice.


Ale proces przemiany nie musi być "na już". Może taka przemiana będzie wymagała mnóstwo czasu? Człowiek w tej przemianie z pomocą Boga stopniowo będzie przywracał w sobie harmonię. Czemu by nie?

Cytat:
I to tu jest problem ze zbawieniem (zapewnieniem im szczęścia) wszystkich, że w pewnych przypadkach nie ma na czym bazować w terapii, która by ostatecznie przemieniła duszę osoby tak, że zacznie ona odczuwać szczęście. Problemem tu jest PRAWDA. Jeśli nie można oszukać, jeśli osoba jednak miałaby uczestniczyć w tym świecie, KTÓRY RZECZYWIŚCIE JEST, a sama jest substancjalnie niezgodna z takim światem, to nie ma jak tej osoby naprawić.


Może z perspektywy Boga inaczej to wygląda? Może takie absolutne zepsucie nie jest możliwe? By móc twierdzić, że ktoś może być absolutnie wadliwy, trzeba mieć absolutny wgląd w naturę człowieka.
Skoro jakaś niezliczona ilość doświadczeń doprowadziła człowieka do stanu, w którym nie jest on wstanie odczuwać szczęścia to może potrzeba dużej ilości doświadczeń (tu już ze strony Boga), by człowiek zdobył bazę do pracy nad sobą, tak aby ostatecznie mógł odczuwać szczęście?

Cytat:
Choć nie twierdzę, że apokatastaza (puste piekło) się nie ziści. Ja po prostu nie wiem, jak Bóg miałby zadziałać na niektóre osobowości o szczególnie zatwardziałej naturze.


Tak samo jak nie wiesz, w jaki sposób Bóg stworzył wszechświat, a jednak Bóg stworzył, bo stworzył, prawda? ;-P

Można by jeszcze ten problem ruszać według recepty wuja - że piekło jest wieczne tylko w sensie subiektywnym, co by oznaczało, że "potępieniec z piekła nie wychodzi", bo nie wychodzi ZACHOWUJĄC ATRYBUTY POPRZEDNIE, natomiast piekło, które osobowość przemienia, czyniąc grzesznika diametralnie odmiennym, niż był, będzie się kończyło. Wadliwość duszy zostaje w piekle, ale już sama dusza, gdy zostaje przemieniona, z piekła już wychodzi.
Wierzę, że Bóg może mieć "plan B", czyli że te cytaty o piekle w Biblii są "standardową procedurą, która czeka na grzesznika", ale może Bóg mieć inną procedurę dla grzesznikow w skrajnych przypadkach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 54 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:10, 23 Kwi 2024    Temat postu:

Andy😘

Czekam...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin