|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:16, 23 Kwi 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Cytat: | Problem jest w tym, że owo "przemienienie" w takim przypadku niczym by się nie różniło od unicestwienia owej osoby i podstawienia w jej miejsce jakiejś innej osoby - już tej o uporządkowanej psychice. |
Ale proces przemiany nie musi być "na już". Może taka przemiana będzie wymagała mnóstwo czasu? Człowiek w tej przemianie z pomocą Boga stopniowo będzie przywracał w sobie harmonię. Czemu by nie?
Cytat: | I to tu jest problem ze zbawieniem (zapewnieniem im szczęścia) wszystkich, że w pewnych przypadkach nie ma na czym bazować w terapii, która by ostatecznie przemieniła duszę osoby tak, że zacznie ona odczuwać szczęście. Problemem tu jest PRAWDA. Jeśli nie można oszukać, jeśli osoba jednak miałaby uczestniczyć w tym świecie, KTÓRY RZECZYWIŚCIE JEST, a sama jest substancjalnie niezgodna z takim światem, to nie ma jak tej osoby naprawić. |
Może z perspektywy Boga inaczej to wygląda? Może takie absolutne zepsucie nie jest możliwe? By móc twierdzić, że ktoś może być absolutnie wadliwy, trzeba mieć absolutny wgląd w naturę człowieka.
Skoro jakaś niezliczona ilość doświadczeń doprowadziła człowieka do stanu, w którym nie jest on wstanie odczuwać szczęścia to może potrzeba dużej ilości doświadczeń (tu już ze strony Boga), by człowiek zdobył bazę do pracy nad sobą, tak aby ostatecznie mógł odczuwać szczęście?
Cytat: | Choć nie twierdzę, że apokatastaza (puste piekło) się nie ziści. Ja po prostu nie wiem, jak Bóg miałby zadziałać na niektóre osobowości o szczególnie zatwardziałej naturze. |
Tak samo jak nie wiesz, w jaki sposób Bóg stworzył wszechświat, a jednak Bóg stworzył, bo stworzył, prawda? |
Można by jeszcze ten problem ruszać według recepty wuja - że piekło jest wieczne tylko w sensie subiektywnym, co by oznaczało, że "potępieniec z piekła nie wychodzi", bo nie wychodzi ZACHOWUJĄC ATRYBUTY POPRZEDNIE, natomiast piekło, które osobowość przemienia, czyniąc grzesznika diametralnie odmiennym, niż był, będzie się kończyło. Wadliwość duszy zostaje w piekle, ale już sama dusza, gdy zostaje przemieniona, z piekła już wychodzi.
Wierzę, że Bóg może mieć "plan B", czyli że te cytaty o piekle w Biblii są "standardową procedurą, która czeka na grzesznika", ale może Bóg mieć inną procedurę dla grzesznikow w skrajnych przypadkach. |
Coś w tym jest, że wiara to skok na głęboką i niepewną wodę. Jak jest naprawdę? To jest wielka niewiadoma.
Można mieć chyba tylko nadzieję, że będzie dobrze..
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 11:17, 23 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:29, 23 Kwi 2024 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: |
Tu wywiad z profesorem:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
nie zauważyłem aby tu mówił o swoich złych relacjach z matką
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23144
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:27, 23 Kwi 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Semele napisał: | w
Tu wywiad z profesorem:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
nie zauważyłem aby tu mówił o swoich złych relacjach z matką |
W tym wywiadzie nie. Ale to co mowi tutaj jest związane z naszym tematem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:57, 27 Kwi 2024 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: |
Co jest bardziej dojmują dla człowieka mieć niedobre doświadczenie z matką czy z ojcem? |
O wiele bardziej dojmuje dla człowieka to mieć niedobre doświadczenie z matką. Ojciec to prawodawca i autorytet ale matka jest bliżej, dużo więcej od niej zależy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23144
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 5:33, 30 Kwi 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Semele napisał: |
Co jest bardziej dojmują dla człowieka mieć niedobre doświadczenie z matką czy z ojcem? |
O wiele bardziej dojmuje dla człowieka to mieć niedobre doświadczenie z matką. Ojciec to prawodawca i autorytet ale matka jest bliżej, dużo więcej od niej zależy. |
Chyba tak.
Chociaż dzis te role matki i ojca trochę się rozmyły.
Zlym doswiadczeniem jest na pewno dziecinstwo gdy rodzice są skłoceni. Lub ich związek nie daje im szczęścia..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:13, 26 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Andy cytując dzienniczek siostry Faustyny napisał: | Ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić
światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który
przyjdzie nie jako Miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia Sprawiedliwy. |
dr. teologii dogmatycznej Magdalena Jóźwik napisał: | Sędzia to jest ktoś, kto powinien być obiektywny i niezaangażowany w relację z tymi, których sądzi. Sędzia to jest, ktoś kto ma ocenić, kto ma zważyć, czy dane postępowanie zasługuje na karę, czy zasługuje na uniewinnienie. Sędzia to jest ktoś, kto patrzy, waży, mierzy to postępowanie, mierzy konkretnego człowieka i nie za bardzo interesuje go ten człowiek. On ma dokonać jakiejś sprawiedliwej oceny sytuacji. Sprawiedliwej, czyli na podstawie faktów, na podstawie dowodów ocenić czy jest tam wina, czy tej winy nie ma. Takie spojrzenie na sędziego nijak się ma do Boga, który tak, jest sędzią, ale którego sąd nie polega na takim byciu bezdusznym, obiektywnym, niezaangażowanym, sterylnie oddzielonym od tego, kogo sądzi. Jak się przyjrzymy Biblijnemu znaczeniu sądu i Bogu, który też pokazuje się jako sędzia, to zobaczymy, że Bóg jest zaprzeczeniem takiego naszego rozumienia sędziego. Dlaczego?
Dlatego, że On jest zaangażowany w obronę, On jest zaangażowany w uratowanie człowieka, On jest absolutnie po stronie tych, których sądzi..
Nasz Sędzia jest Kimś, kto przeżył nasze ludzkie człowieczeństwo. Kto zrobił wszystko żebyśmy właśnie stali się sprawiedliwymi, czyli żebyśmy byli wolni od grzechu więc jest absolutnie zaangażowany, jest absolutnie po naszej stronie, jeśli chodzi o sąd. |
https://youtu.be/pux4q_IqR30?si=PSt5smd5Ip3AtuTl
Cytat: | Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz. |
Skoro to taka arcyważna sprawa to dlaczego Maryja osobiście nie przyjdzie i nie powie o miłosierdziu i tego, jak ważne jest nawrócenie? Zamiast osobiście się wszystkim objawić to wybiera sposób dotarcia do człowieka przez najbardziej niewiarygodny i w ogóle mało skuteczny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Dlatego nie wierzę w te wizje. |
Nie wierzysz bo jesteś ateuszem, który wszystko wypiera. Objawienia Maryjne są wystarczająco głośne i donośne, potwierdzone wieloma cudami i znakami (na przykład spektakularny cud Słońca w Fatimie). No ale jesteś zatwardziałym grzesznikiem, który to wypiera, więc nic dziwnego, że to do ciebie nie dociera. To nie z Maryją jest problem, ale z twoją zatwardziałością
Katolikus napisał: | Andy72 napisał: | Maryja mówi, choćby w Fatimie. |
Do trojga dzieci? Skoro Matka Boża potrafi się objawić w sposób pewny trojgu dzieci |
Objawiła się w sposób wystarczająco pewny trojgu dzieci. No ale ty byś wyparł objawienie Maryjne nawet wtedy, gdyby Matka Boża objawiła się nawet tobie. Tak to z ateuszami jest
Katolikus napisał: | i to im NIE ODBIERA wolnej woli to dla czego w sposób pewny nie objawi się wszystkim, by każdego przestrzec przed zagrożeniem w postaci WIECZNEGO MĘCZENIA się? |
A kto powiedział, że nie odbiera? Znowu jakieś głupoty wypisujesz. Bóg czasem musi odebrać wolną wolę pewnym ludziom w kwestii wymagającej dobra reszty ludzkości. I oni właśnie przestrzegają innych w kwestii wiecznego męczenia się. W tym i ciebie, bo jesteś na dobrej drodze żeby tam trafić
Katolikus napisał: | Młodą zakonnicę straszy, że "jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz", a sama Maryja też milczy choć jej moce pozwalają na więcej. Bardzo dziwne. |
Maryja nikogo nie "straszy". Coś ci się jak zwykle porąbało. I wcale nie "milczy". Cud Słońca w Fatimie był wystarczająco spektakularny i zapowiedziany, widziało go kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym wielu ateistów, którzy przybyli na miejsce i potem opisali to w prasie. Było to widziane z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Tak więc jak zwykle pitolisz same farmazony w kolejnym temacie
Katolikus napisał: | Cytat: | Jest zostawione miejsce dla wolnej woli |
A siostrze Faustynie została odebrana wolna wola? Przecież ona miała objawienie, czyli co? Koniec z jej wolną wolą? Stała się "automatem"? |
Powtórzę, bo jesteś rozgarnięty jak kupa śmieci: Bóg czasem musi odebrać wolną wolę pewnym ludziom w kwestii wymagającej dobra reszty ludzkości. I oni właśnie przestrzegają innych w kwestii wiecznego męczenia się. W tym i ciebie, bo jesteś na dobrej drodze żeby tam trafić
Michał Dyszyński napisał: | Andy72 napisał: | Bóg jest jednocześnie Miłosierny i Sprawiedliwy, Jedno z drugim się nie kłóci , nie wyklucza. Nie oznacza też że z powodu miłosierdzia Jego sprawiedliwość jest mniejsza ani z powodu sprawiedliwości Jego miłosierdzie jest mniejsze. Być może jest to tak samo trudno zrozumieć jak wszechwiedza i wolna wola albo Unia Hipostatyczna w Jezusie.
W obecnych czasach atrakcyjne wydaje się fałszywe miłosierdzie gdzie Bóg nie jest już dobry, a tylko dobrotliwy, nie miłosierny a pobłażliwy.
...
Natomiast Bóg, w którym uzupełniają się te cechy może się za kimś ująć:
Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie.
Mamy tu ukazane że sprawiedliwość i miłosierdzie nie przeciwstawiają się ale uzupełniają |
Problem z rozumowym połączeniem sprawiedliwości z miłosierdziem wg mnie wynika z bardzo konkretnego psychologicznego w istocie powodu. Ludzie mimowolnie słowo "sprawiedliwość boska" próbują rozumieć jako obowiązek karania. Ludziom się utożsamia "sprawiedliwy=karzący", więc jeśli mają do tego dorzucić "miłosierny=przebaczający", to pojawia się zasadniczy dylemat: jak pogodzić karanie z przebaczaniem? Przecież to jest właściwie z samej definicji przeczące sobie, bo przecież po to się przebacza, aby kary zaniechać...
Ale zarówno w fundamentalistycznym, skupionym na karaniu, jak z drugiej strony i naiwnym, odrzucającym wszelką odpowiedzialność ujęciu ułożenie sobie tego, jawi się właściwie jako niemożliwe.
Fundamentalista bowiem sobie zawsze postawi przed oczy: no jak to, odstąpić od karania?... A gdzie tu sprawiedliwość?...
A naiwny piewca braku odpowiedzialności z kolei pomyśli: jakakolwiek forma konieczności w układzie oceny czynow ludzkich?... Przecież Bóg wszystko musi swoją niezmierzoną milością naprawić...
Przedstawię tę sprawę po swojemu. Ostrzegam, że może to się wydać trudne.
U mnie sprawiedliwość i miłosierdzie są z kolei właściwie...
TYM SAMYM POJĘCIEM. Jest tylko różnica, związana z tym, od której strony na rzecz patrzymy. No i oczywiście zarówno sprawiedliwość, jak i miłosierdzie staram się rozumieć głębiej (de facto to neguję), niż jak to wyżej zasugerowałem, czyli ani jako "sprawiedliwy=karzący", ani "miłosierny=usuwający wszelką konieczność, wszelkie więzy konsekwencji".
Wszystko się wyjaśni, gdy właśnie POJĘCIE KONSEKWENCJI postawimy sobie mentalnie przed oczy i zadamy sobie proste pytanie: czy pragniemy, domagamy się, aby nasze wybory miały konsekwencje?
Postawmy sobie siebie hipotetycznie w następującej sytuacji:
Oto odrzucono gdzieś ten aspekt rzeczywistości, że nasze decyzje mają konsekwencje, czyli że z tego, co zrobiliśmy, WYNIKA TRWAŁY EFEKT. Można sobie wyobrażać taki świat w sposób, że np. jeśli zrzuciliśmy szklankę, a ona się zbiła, to robi się magiczne fokus pokus i szklanka się za chwilę scala, a potem wędruje na pierwotne miejsce. Albo jeśli powiedzieliśmy drugiej osobie przykrą, krzywdzącą ocenę, to za sekundę z jej pamięci te nasze słowa się wymazują. Albo jeślibyśmy kogoś boleśnie mieli uderzyć, to coś zatrzymuje naszą rękę w ostatniej chwili, aby ból się nigdy nie pojawił. Jeśliby w takim układzie ktoś miał zrobić błąd w swojej pracy, którego skutkiem jest zniszczenie czegoś tam dla kogoś ważnego, to czuwająca nad wszystkim moc, uniemożliwiłaby zrobienie tego błędu, wymusiłaby takie ścieżki myśli, które błąd ominą, a do destrukcji nie dojdzie.
Powstaje też zasadne pytanie: czy wybór tylko NIEOPTYMALNEGO ROZWIĄZANIA byłby przy tych założeniach dozwolony. Nieoptymalność bowiem oznacza, że coś się dzieje gorzej, niż mogłoby się dziać, co ktoś może odczuć jako przykrość, dyskomfort "bo dlaczego nie zastosowano strategii najlepszej z możliwych?"...
Świat zupełnie bez (negatywnych) konsekwencji...
Jakiż to byłby świat?...
- Byłby to świat, w którym nie ma żadnych wyborów, bo za każdym razem, gdy pojawia się jakaś alternatywa, w ramach której coś mogłoby pójść gorzej, niż w innym przypadku, to zdecydowanie się na owo "gorzej" byłoby przecież błędem, może grzechem..
W takim świecie, który nie dopuszcza pod żadnym pozorem najmniejszej negatywnej konsekwencji, wszyscy są zniewoleni do zastosowania się zawsze do tej optymalnej opcji. Jest to zarazem świat, w którym nie istnieje żaden wybór, a co za tym idzie nawet NIE MA SENSU OCENIAĆ czegokolwiek. Bo ocena czegoś jest zasadna wtedy, gdy alternatywne opcje są realne, a my się zastanawiamy, czy to tak, czy inaczej - tu zaś mam "zawsze tak", a "nigdy inaczej". Świat bez konsekwencji okazuje się być ostatecznie...
światem BEZ ŚWIADOMOŚCI.
Bo idea świadomości na tym właśnie się zasadza, że widzimy opcje (więcej niż jedną), a sami się ostatecznie utożsamiamy z opcją przez nas wybraną - jako naszą, jako tą z którą się identyfikujemy, bo to jesteśmy "my".
Świat, w którym nie ma konsekwencji, czyli świat, w którym każda dokonana rzecz albo się przywraca do stanu poprzedniego, albo blokuje wszelkie negatywne odniesienia (np. czyjś ból, przykrość, dyskomfort) jest światem, w którym nikt nie ma sprawczości, nikt nie ma prawdziwej decyzji, nikt nawet nie wie, kim jest, bo NIE SKONFRONTOWAŁ SIĘ MENTALNIE Z NEGATYWNĄ STRONĄ BYTU. To jest świat, w którym KRÓLUJE OBEZWŁADNIAJĄCA OBOJĘTNOŚĆ.
W tym świecie nic nie jest oczekiwane, pożądane, upragnione, cenione, kochane, bo w tym świecie WSZELKIE ODCZUCIA SIĘ SPŁASZCZYŁY DO JEDNEJ WIELKIEJ NIERÓŻNICOWALNEJ MAGMY. Jeśli nie może zaistnieć skutek negatywny, to świat, życie decyzje REDUKUJĄ SIĘ AUTOMATYCZNIE DO JEDNEJ OPCJI - ZAWSZE TEJ OPTYMALNEJ. Taki świat jest całkowicie mentalnie zdeterminowany do realizowania się zawsze do takiej opcji, gdzie rzeczy mają postać najlepszą z możliwych. Wszak jakby się w takim świecie pojawiło jakiekolwiek "gorzej niż", to z tego wynikała ocena negatywna, a co za tym idzie dyskomfort psychiczny. Problem w tym, że taki świat, w którym nic, co by miało się odróżniać od czegoś innego, a więc w konsekwencji miałoby emocjonalne znaczenie - taki świat...
sam jest emocjonalnie nie do zniesienia!
Jest taki etap rozwoju małego dziecka, w którym dzieci wyrzucają specjalnie z wózeczka podawane im zabawki. Dziecko robi opiekunom psikusy - SPRAWDZAJĄC SWOJĄ SPRAWCZOŚĆ. Dziecko chce czuć, że może sprawić komuś przykrość!
Jeślibyśmy trafili do świata, w którym nie ma możliwości uczynienia czegoś przykrego komuś, to z kolei dla nas bytowanie w takim świecie stałoby się mentalnie przykre, byłoby wręcz nie do zniesienia, bo bylibyśmy niejako "uwięzieni mentalnie" w tej taksamości, obojętności, emocjonalnej nieodróżnialności zdarzeń. W takim świecie bylibyśmy bezwolni, bez sprawczości, czyli też...
bez szansy na jakąkolwiek satysfakcję!
Świat, w którym nie ma konsekwencji, jest już z samej swojej konstrukcji formą piekła dla istot, które mają w swojej naturze zapisany paradygmat: poszukiwania, osiągania, doskonalenia.
Na tym opisie na razie zakończę, bo może warto byłoby się trochę właśnie z tym etapem rozumowania oswoić, zanim wyjaśniłbym, dlaczego miłosierdzie w boskim rozumieniu jest tożsame ze sprawiedliwością w boskim rozumieniu. |
Dyszyński, to jest tylko twoja prywatna ewangelia, przed którą przestrzegał święty Paweł:
"Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!" (Ga 1,8-9)
A tobie się jak zwykle Ewangelia myli z psychoterapią, z którą Ewangelia nic wspólnego nie ma
Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Nie obowiązek karania ale niekonieczność obowiązku miłosierdzia dla takiego na przyklad Hitlera. |
Jak się człowiek wczyta w argumentację integrystycznie i fundamentalistycznie nastawionych dyskutantów, to wychodzi na to, że o to przede wszystkim im chodzi. Może tego wprost nie zadeklarują, ale "logika" ich rozumowań będzie krążyła wokół takich zagadnień jak:
- nieuchronność kary
- wielka dotkliwość kar, cierpienie ukaranych
- postrzeganie kary, jako obligatoryjnej, ściśle wynikającej z rozliczenia bilansu karalnych czynów
- wieczność piekła
- konieczność zrealizowania się odpłaty za wybory
- podporządkowanie się słabej jednostki potężnym mocom (boskim, czy nawet podporządkowanie ludzkiej władzy).
Jednocześnie tacy dyskutanci będą w dyskusjach OMIJALI (ignorowali, umniejszali, dyskredytowali) odniesienia, które by sugerowały przebaczenie, zaniechanie kary, zwracanie uwagi na konstruktywny cel kar - naprawę osobowości, który to cel jest podstawowym powodem karania, a nie samo dokonanie ścisłej odpłaty.
Fundamentalistycznie nastawiony dyskutant nie wyrazi najczęściej wprost jasno swojej myśli, nie skonstruuje jawnego sformułowania, które by jednoznacznie określało jego stanowisko, ale będzie PRZEDSTAWIAŁ OBRAZY MENTALNE ZWIĄZANE SUROWYM OSĄDZENIEM, WŁADCZOŚCIĄ WYMIERZAJĄCEGO KARY I CIERPIENIEM. |
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | https://wegrzyniak.com/po-godzinach/maxirefleksje/jeszcze-raz-o-bogu-ktory-jest-sedzia-sprawiedliwym/
Dla tego księdza "kara" to "po prostu konsekwencja", ale czy to coś zmienia? Tak samo może argumentować zwolennik Stalina. Stalin nie karał w tym znaczeniu, że wymierzał ludziom coś dla nich dotkliwego, tak że było to ciężkim przeżyciem, tylko można powiedzieć, że wyciągał konsekwencje. |
Ja trochę się zgodzę z tym, że zamiast "kary" w kontekście sądu nad człowiekiem, należy mówić o konsekwencji. Z drugiej jednak strony chyba myślę o INNYM RODZAJU KONSEKWENCJI, niż o tych "typu stalinowskiego".
W moim obrazie sądu i kary/konsekwencji problemem jest to, KIM SIĘ STALIŚMY.
W gruncie rzeczy tym, co pogrąża potępieńca wg mnie jest nie arbitralna decyzja Boga o zesłaniu delikwenta do piekła, lecz to, że osobowość potępieńca:
- nie umie kochać
- nie umie przebaczać
- wciąż nawraca do złości
- wciąż przywołuje uczucie zawiści
- co chwila wpada w gniew
- nie umie docenić darów jej ofiarowanych
- nie czuje piękna
- czuje się spełnioną tylko jako dominator - zwycięzca - krzywdziciel
- nie potrafi przyjąć prawdy - z zasady odrzuca niewygodne dla siebie okoliczności
- pragnie w sposób sprzeczny, albo ma inną formę pragnień niespełnialnych.
- ostatecznie nie jest w stanie odczuwać trwale szczęścia
itp. itd.
Osobie, która stała się tak nieuporządkowaną, niezdolną do odczuwania szczęścia nie sposób jest pomóc, bo CZEGO BY JEJ NIE OFIAROWANO, ONA I TAK TEGO NIE ODBIERZE JAKO DAJĄCEGO JEJ SZCZĘŚCIE.
Ktoś tu powie: ale może Bóg mógłby tę osobę jakoś przemienić?
Problem jest w tym, że owo "przemienienie" w takim przypadku niczym by się nie różniło od unicestwienia owej osoby i podstawienia w jej miejsce jakiejś innej osoby - już tej o uporządkowanej psychice. TEJ osoby Bóg nie ma jak zbawić!
I to tu jest problem ze zbawieniem (zapewnieniem im szczęścia) wszystkich, że w pewnych przypadkach nie ma na czym bazować w terapii, która by ostatecznie przemieniła duszę osoby tak, że zacznie ona odczuwać szczęście. Problemem tu jest PRAWDA. Jeśli nie można oszukać, jeśli osoba jednak miałaby uczestniczyć w tym świecie, KTÓRY RZECZYWIŚCIE JEST, a sama jest substancjalnie niezgodna z takim światem, to nie ma jak tej osoby naprawić.
Choć nie twierdzę, że apokatastaza (puste piekło) się nie ziści. Ja po prostu nie wiem, jak Bóg miałby zadziałać na niektóre osobowości o szczególnie zatwardziałej naturze. |
Znowu Dyszyński głosi tylko swoją prywatną ewangelię, która nie ma nic wspólnego z Biblią. Zaś co do karania to Biblia jak najbardziej przestrzega przed tym, że grzesznicy będą karani:
"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (...) I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»" (Mt 25,41.46)
"i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42)
"I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków" (Ap 20,10)
"Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?" (Mt 23,33)
"A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami" (Mt 23,15)
Przestrzega też o tym Nowy Testament w wielu innych miejscach:
"Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10,26-27)
"Pomyślcie, o ileż surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie zachował się wobec Ducha łaski" (Hbr 10,29)
"Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego" (Hbr 10,31)
"Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje" (Hbr 12,6)
"Strzeżcie się, abyście nie stawiali oporu Temu, który do was przemawia. Jeśli bowiem tamci nie uniknęli kary, ponieważ odwrócili się od Tego, który na ziemi mówił, o ileż bardziej my, jeśli odwrócimy się od Tego, który z nieba przemawia" (Hbr 12,25)
"Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu ze czcią i bojaźnią! Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym" (Hbr 12,28-29)
"Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta" (Rz 1,18)
"Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią" (Rz 1,32)
"Wiemy zaś, że sąd Boży według prawdy dosięga tych, którzy się dopuszczają takich czynów" (Rz 2,2)
"Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia się sprawiedliwego sądu Boga" (Rz 2,5)
"tym zaś, którzy są przekorni, za prawdą pójść nie chcą, a oddają się nieprawości - gniew i oburzenie. Ucisk i utrapienie spadnie na każdego człowieka, który dopuszcza się zła, najpierw na Żyda, a potem na Greka" (Rz 2,8-9)
"Czy Bóg jest niesprawiedliwy, gdy okazuje zagniewanie? Żadną miarą!" (Rz 3,5-6)
"Takich czeka sprawiedliwa kara" (Rz 3,8)
"Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan" (Rz 12,19)
"Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg" (1 Kor 3,17)
"Lecz gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, upomnienie otrzymujemy, abyśmy nie byli potępieni ze światem" (1 Kor 11,32)
"Jesteśmy bowiem miłą Bogu wonnością Chrystusa zarówno dla tych, którzy dostępują zbawienia, jak i dla tych, którzy idą na zatracenie" (2 Kor 2,15)
"A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie" (2 Kor 4,3)
"Boga się bójcie, czcijcie króla!" (1 P 2,17)
"Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego. Jeżeli zaś najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie są posłuszni Ewangelii Bożej? A jeżeli sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia, gdzie znajdzie się bezbożny i grzesznik?" (1 P 4,17-18)
"Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje. Wyprą się oni Władcy, który ich nabył, a sprowadzą na siebie rychłą zgubę. dla zaspokojenia swej chciwości obłudnymi słowami was sprzedadzą ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mocy, a zguba ich nie śpi. także miasta Sodomę i Gomorę obróciwszy w popiół skazał na zagładę dając przykład [kary] tym, którzy będą żyli bezbożnie" (2 P 2,1.3.6)
"to wie Pan, jak pobożnych wyrwać z doświadczenia, niesprawiedliwych zaś jak zachować na ukaranie w dzień sądu" (2 P 2,9)
"Ci zaś, jak nierozumne zwierzęta, przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę, wypowiadając bluźnierstwa na to, czego nie znają, podlegną właśnie takiej zagładzie jak one, otrzymując karę jako zapłatę za niesprawiedliwość" (2 P 2,12-13)
"A to samo słowo zabezpieczyło obecnie niebo i ziemię jako zachowane dla ognia na dzień sądu i zguby bezbożnych ludzi" (2 P 3,7)
"Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć.
W takim wypadku nie polecam, aby się modlono" (1 J 5,16)
"Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem - zagłada" (Flp 3,18-19)
"Z powodu nich nadchodzi gniew Boży na synów buntu" (Kol 3,6)
"Bóg jest mścicielem tego wszystkiego" (1 Tes 4,6)
"Bo przecież jest rzeczą sprawiedliwą u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, w płomienistym ogniu wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego" (2 Tes 1,6.8-9)
"Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, którzy dawno już są zapisani na to potępienie, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego zamieniają na rozpustę, a nawet wypierają się jedynego Władcy i Pana naszego Jezusa Chrystusa. «Oto przyszedł Pan z miriadami swoich świętych, aby dokonać sądu nad wszystkimi i ukarać wszystkich bezbożników za wszystkie bezbożne uczynki, przez które okazywała się ich bezbożność, i za wszystkie twarde słowa, które wypowiadali przeciwko Niemu grzesznicy bezbożni»" (Judy 1,4.14-15)
Twoje pluszowe chrześcijaństwo się po prostu nie sprawdza, Dyszyński. To tylko zbiór twoich fantazji, które nic wspólnego z Ewangelią Jezusa Chrystusa nie mają
Katolikus napisał: | Cytat: | ...żądam czci dla mojego miłosierdzia przez obchodzenie uroczyście tego święta i przez cześć tego obrazu, który jest namalowany. Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza, nic nie pomoże bez uczynków. (Dzienniczek 742) [...] Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały. (Dzienniczek 48) |
[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: | Według siostry Faustyny Kowalskiej koronkę przekazał jej w objawieniu Jezus Chrystus w dniach 13 i 14 września 1935 roku w Wilnie.
(...) By zachęcić ludzi do odmawiania tej koronki, Jezus miał obiecać udzielenie szczególnych łask tym, którzy podejmą tę modlitwę. |
[link widoczny dla zalogowanych](rzymskokatolicka)
Cytat: | Godzina Miłosierdzia – modlitwa o godzinie trzeciej po południu każdego dnia, czyli w chwili konania Jezusa na krzyżu.
Jest to jedna z nowych form kultu Miłosierdzia Bożego (obok obrazu Miłosierdzia Bożego, święta Miłosierdzia Bożego, Koronki do Miłosierdzia Bożego i Szerzenie czci Miłosierdzia) przekazana przez św. Siostrę Faustynę Kowalską (...) Według jej prywatnych objawień mistycznych Jezus prosił o modlitwę w tej godzinie i związał z nią obietnicę wszelkich łask, jeśli ta modlitwa będzie ufna i połączona z uczynkami miłosierdzia względem bliźnich.
Modlitwa w Godzinie Miłosierdzia ma spełniać określone warunki:
ma być skierowana wprost do Jezusa,
w błaganiach należy się odwoływać do wartości i zasług Jego bolesnej męki,
ma być zanoszona o trzeciej po południu.
Przedmiotem modlitwy jest rozważanie męki Pańskiej w czasie drogi krzyżowej, albo w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu, albo w jakimkolwiek miejscu o trzeciej po południu. |
[link widoczny dla zalogowanych]
Strasznie dziwne to wszystko. Cała ta wiara obraca się na modelu, którego u podstaw jest logika wyroku i wymierzania kar, którą można obejść jeśli się z czcią i wiarą (tylko w sumie wiarą w co konkretnie?) wykona tysiące pobożnych modlitw, ale tylko o odpowiedniej godzinie i przed właściwym obrazem..
Ja to wszystko nie wierzę. Nie wierzę, że Bóg może myśleć w tych dziwnych kategoriach. Może po prostu żadnego Boga nie ma i wszystko tylko sobie wymyślają ludzie?..
A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?
Jeżeli największą religia świata, - która twierdzi, że Bóg się objawił i przekazał swoje nauczanie, a oni tego nauczania wiernie strzegą i prawidłowo wyjaśniają - myli się co do tego, jaki jest punkt widzenia Boga na zbawienie i potępienie to w oparciu o co człowiek ma budować swoją wiarę tak, aby nie zbłądzić? |
Bóg nie myśli w "dziwnych kategoriach", tylko ty masz tyle na sumieniu, że sama idea kary cię napawa trwogą. Nic dziwnego, że się boisz, sumienie cię gryzie po tym jak prawie 10 lat wyzywasz Boga od sadystów i psychopatów na tym forum. Myślisz, że Bóg puści ci to płazem? Srogo się zawiedziesz
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?
|
Ja od jakiegoś czasu mam też mocno zdystansowany stosunek do tych modlitw, w których wciąż się zanosi do Boga "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!".
To powtarzanie bowiem sugeruje, że pewnie poprzednie modlitwy uznaliśmy za niewysłuchane. W "naturalnej logice" ponawiamy prośbę, gdy czujemy, że poprzednie prośby nie zadziałały. Jeśliby zadziałały, to się ewentualnie mówi "dziękuję".
Te modlitwy przebłagalne, szczególnie jeśli są tak masowe, tak przeważające nad wszystkimi innymi zdają się BUDOWAĆ WĄTPLIWOŚĆ W BOŻE MIŁOSIERDZIE.
To nie jest żaden paradoks, tylko logika prośby - jeśli MUSISZ wciąż upraszać, błagać, kajać się, to znaczy, że wiesz, iż poprzednie prośby nie przyniosły efektu. Wszyscy zatem wierzą, że tego efektu nie było. Tyle milionow błagań (wedle ich logiki i świadomości) NIE ZOSTAŁO WYSŁUCHANYCH. To samo miłosierdzie Boga stawia w wątpliwość - właśnie dlatego, że sugeruje, iż Bóg jakby NIE CHCIAŁ WYSŁUCHIWAĆ tych błagań.
To jaki w końcu jest Bóg - chce nas słuchać, czy oczekuje błagań w nieskończoność?...
Tu mamy osobne pytanie o to: jak się modlić?
Bo jeśli nie w kółko powtarzając jakieś frazy to jak?...
(7) Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. (Ewangelia Mateusza 6:7) |
Znowu prywatna ewangelia Dyszyńskiego, w której jest on w stanie zaakceptować jedynie pluszowego boga swego anarchizmu. To taki bóg, który w nic się nie wtrąca, nic nikomu nie każe, nic od nikogo nie chce (a na pewno od Dyszyńskiego nic nie chce), ani za nic nikogo nie karze. Ale masz pecha Dyszyński bo w zalecanej przez Jezusa modlitwie Ojcze nasz mamy też taki fragment: "Odpuść nam nasze winy". A to jest ekwiwalent słów: "zmiłuj się nad nami". A nawet jest to jeszcze bardziej dosadne niż "zmiłuj się nad nami"
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | A co jeśli faktycznie trzeba odprawiać te różne modlitwy, o różnych godzinach i spełniać te wszystkie warunki, by Bóg okazał swoje miłosierdzie?
|
Ja od jakiegoś czasu mam też mocno zdystansowany stosunek do tych modlitw, w których wciąż się zanosi do Boga "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!".
To powtarzanie bowiem sugeruje, że pewnie poprzednie modlitwy uznaliśmy za niewysłuchane. W "naturalnej logice" ponawiamy prośbę, gdy czujemy, że poprzednie prośby nie zadziałały. Jeśliby zadziałały, to się ewentualnie mówi "dziękuję".
Te modlitwy przebłagalne, szczególnie jeśli są tak masowe, tak przeważające nad wszystkimi innymi zdają się BUDOWAĆ WĄTPLIWOŚĆ W BOŻE MIŁOSIERDZIE.
To nie jest żaden paradoks, tylko logika prośby - jeśli MUSISZ wciąż upraszać, błagać, kajać się, to znaczy, że wiesz, iż poprzednie prośby nie przyniosły efektu. Wszyscy zatem wierzą, że tego efektu nie było. Tyle milionow błagań (wedle ich logiki i świadomości) NIE ZOSTAŁO WYSŁUCHANYCH. To samo miłosierdzie Boga stawia w wątpliwość - właśnie dlatego, że sugeruje, iż Bóg jakby NIE CHCIAŁ WYSŁUCHIWAĆ tych błagań.
To jaki w końcu jest Bóg - chce nas słuchać, czy oczekuje błagań w nieskończoność?...
Tu mamy osobne pytanie o to: jak się modlić?
Bo jeśli nie w kółko powtarzając jakieś frazy to jak?...
(7) Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. (Ewangelia Mateusza 6:7) |
Myślę, że ortodoksyjny wyznawca katolicyzmu odpowiedziałby ci, że trzeba nam wciąż modlić się "zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami!", bo ciągle upadamy, grzeszymy, obrażamy Boga, a więc trzeba ciągle prosić o to zmiłowanie.. |
Może, zamiast skupiać się na ciągłych błaganiach, należałoby POMYŚLEĆ JAK SIĘ ZMIENIĆ?
Może warto byłoby skupić się na przemyśleniu swoich wcześniejszych motywów, postaw, w celu wypracowania sobie mentalnej strategii, aby NIE POWTARZAĆ STARYCH BŁĘDÓW?...
Bo ja czuję, jakby te błagania często były właściwie ZAMIAST refleksji nad życiem, a potem sprawczym zadziałaniem. Bo jeśli my mielibyśmy być głównie posłuszni, to pierwsze, co się narzuca, gdy stajemy przed perspektywą POMYŚLENIA nad sobą, nad swoimi działaniami i motywami w życiu, to wątpliwość typu: zaraz, ale jak tak będę nad tym SAMODZIELNIE myślał, to przecież zrobię coś niezależnego od tego, co mi autorytety by nakazywały, czyli nie będę już taki posłuszny... To może skupię się na tych błaganiach, zamiast dociekliwości i poszukiwaniach osobistych, wszak to wygląda na postawę bardziej odpowiadającą posłuszeństwu. I tak to wymóg posłuszeństwa po prostu mentalnie blokuje nawrócenie się, które przecież powinno być związane z USTALENIEM SWOJEJ OSOBY W KONTEKŚCIE ŚWIATA. Tych ustaleń "kim jestem wobec świata, a więc co powinienem poprawić" nie dokona się inaczej, jak właśnie samodzielnie, czyli STOSOWNIE DO WŁASNEJ SYTUACJI, SWOJEGO ŻYCIA analizując SWOJE decyzje, relacje z ludźmi. Posłuszni są z zasady mało kreatywni, bo za każdym razem, gdy przychodzi im do głowy sugestia, aby zrobić coś po swojemu (a myśl kreatywna jest zawsze swoja, właśnie dlatego, że jest kreatywna, czyli nowa), będą stawiani w sytuacji konfliktowej z byciem posłusznym. To z resztą widać było w naszych dyskusjach w integrystycznie nastawionymi dyskutantami tu na forum - oni jawnie piętnowali samodzielne myślenie, decydowanie. |
Znowu manifest anarchizmu u Dyszyńskiego (jak on nienawidzi być posłusznym komukolwiek) i jego prywatna ewangelia, w której chrześcijaństwo sprowadził on sobie jedynie do psychoterapii. Ale chrześcijaństwo nic wspólnego z żadną psychoterapią nie ma
Katolikus napisał: | Bóg stwarza wszechświaty, prawa fizyczne, cały proces ewolucji, z którego później pojawiają się zwierzęta itd. Ktoś taki miałby nie poradzić sobie z zbawieniem człowieka? |
Właśnie dlatego, że wierzysz w te darwinowskie bzdury, na które nie ma żadnych dowodów, to siedzisz całe życie w czarnej dupie ze swoim pożal się Boże światopoglądem
Michał Dyszyński napisał: | Można by jeszcze ten problem ruszać według recepty wuja - że piekło jest wieczne tylko w sensie subiektywnym, co by oznaczało, że "potępieniec z piekła nie wychodzi", bo nie wychodzi ZACHOWUJĄC ATRYBUTY POPRZEDNIE, natomiast piekło, które osobowość przemienia, czyniąc grzesznika diametralnie odmiennym, niż był, będzie się kończyło. Wadliwość duszy zostaje w piekle, ale już sama dusza, gdy zostaje przemieniona, z piekła już wychodzi.
Wierzę, że Bóg może mieć "plan B", czyli że te cytaty o piekle w Biblii są "standardową procedurą, która czeka na grzesznika", ale może Bóg mieć inną procedurę dla grzesznikow w skrajnych przypadkach. |
Co za bzdury. Oczywiście ani słowa o tym w Biblii. Takie sobie pocieszne bajeczki, które mają na celu stłamsić swe sumienie i to co Biblia mówi naprawdę o piekle. Piekło, z którego się wychodzi to czyściec, a nie piekło. Wujkowi jak zwykle wszystko się pomieszało
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 12:23, 26 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 1:32, 15 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Cytat: | BÓG JEST SPRAWIEDLIWY
Sprawiedliwość Boża wiąże się z nagradzaniem i karaniem. Bóg sprawiedliwie wynagradza każde dobro i każe zło. Miłość skłania Boga do dawania jak największej nagrody za najdrobniejsze nawet dobro. Jezus zapewnił o tym swoich uczniów mówiąc: "Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody." (Mk 9,41)
Miłosierdzie i sprawiedliwość
Co się tyczy kary, to miłosierdzie hamuje Boga przed natychmiastowym wymierzaniem kary za każdy ludzki grzech. Dzięki temu człowiek, gdy żyje jeszcze na ziemi, może zawsze zmienić swój sposób życia, znaleźć Boże przebaczenie i osiągnąć niebo. Jeśli ktoś odrzuca miłosierdzie Boże, dające szansę zbawienia do ostatniej chwili życia, musi spotkać się z wieczną sprawiedliwością Bożą, którą sam dobrowolnie wybrał. Sprawiedliwość ta polega na tym, że istota wolna będzie ponosić wieczne konsekwencje swoich czynów bez możliwości zmienienia tego stanu. |
[link widoczny dla zalogowanych]
A czy sprawiedliwym jest stworzyć człowieka, który jest mocno niedoskonały (np. ma omylne zmysły), słabo rozumiejący swoją naturę, psychikę, ulegający własnym słabościom, podatnym na różne zgubne siły (np. manipulacje przez ludzi charyzmatycznych) i do tego świat pełen różnych zgubnych pokus, niebezpieczeństw zarówno od strony fizycznej jak i psychicznej.
Więc mamy takiego człowieka i taki świat, który jest pomyślany przez Boga. Bóg oczywiście osobiście nie objawia się i nic nie wyjaśnia, nie tłumaczy. Nie możemy z Bogiem porozmawiać tak jak rozmawiamy z drugim człowiekiem.
I ostatecznie Bóg będzie - wg fundamentalistów doktrynalnych - karał nas za nasze grzechy i to nawet wiecznym cierpieniem. Oczywiście to wszystko wina człowieka. Człowiek ponosi przecież konsekwencje swoich własnych wolnych wyborów.. I tak fundamentalistom doktrynalnym wszystko się logicznie układa..
Czemu tak trudno jest zrozumieć, że człowiek, który jest pełen pychy, nosi w sobie pogardę, jego myśli i emocje są przesiąknięte są złością i gniewem to, ktoś kto potrzebuje pomocy, a nie tego by go ukarać?..
Jeśli ktoś kto jest mi bliski, staje się taką osobą, a ja tę osobę kocham, to nie chcę jej karać, tylko chciałbym zrobić, co w mojej mocy, aby pomóc jej pozbyć się tego duchowego zepsucia.
No, ale tak wolność do dobra i do zła..
I znów wszystko "logicznie" się spina.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:20, 15 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Może fedor za bardzo akcentuje wielkość i straszliwość Boga za mało wspominając o Jego Miłosierdziu, ale myślę że akurat na tym forum jest to pożyteczne, bo to forum uprawia subtelny dryf prawd teologicznych w celu ich rozmywania.
Należy odróżnić prawdziwe Miłosierdzie od fałszywego miłosierdzia, od POBŁAŻANIA. Faustyna pisze że Miłosierdzia Boga nie może pojąć nawet umysł anielski, tymczasem dla Wuja obraz Boga przedstawiony w Dzienniczku, jest ...za mało miłosierny, lub miłosierdzie nie takie jak trzeba, więc kiedy się Wuja pytałem, to odrzuca Dzienniczek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:57, 15 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Może fedor za bardzo akcentuje wielkość i straszliwość Boga za mało wspominając o Jego Miłosierdziu, ale myślę że akurat na tym forum jest to pożyteczne, bo to forum uprawia subtelny dryf prawd teologicznych w celu ich rozmywania. |
Jest wg mnie pewien nieoczywisty rodzaj rozmywania woli Boga, który myli swoją formą, bo udaje, że właśnie o spełnienie tej woli w nim chodzi.
Można rozmywać wolę Boga, poprzez skupienie się na wymogach formalnych, rytuałach, odniesieniach międzyludzkich. Ja np. postrzegam nurt integrystyczny, faryzejski z ducha, bo skupiony na tym, co rytualne i tradycyjne właśnie jako rozmywanie tego prawdziwego przekazu Biblii. Tam, gdzie Biblia wzywa do zmiany postaw, wydania owocu swojego życia, nagle "najważniejsze staje się" bardzo ścisłe przestrzeganie jakichś tam sformułowań, obyczajów, nagle najtwardszym rodzajem "wierności Bogu" staje się czynienie jakichś pozornych gestów, wyrażanie poparcia wobec swoich, wyciągania symboli narodowych, czy religijnych. Jest skupienie się na symbolach i identyfikacjach z grupą, a PORZUCENIE DUCHOWOŚCI. To jest ten najgorszy rodzaj rozmywania i to jego należy się najbardziej bać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:02, 15 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Ja bardzo nie chciałbym być "robotnikiem ostatniej godziny". Mam już 52 lata i za bardzo nie widzę owoców jakie przyniosłem, i nawet gdybym dziś się całkowicie nawrócił, to już i tak mało lat zostało do końca, właściwie już starość, już po wieku średnim, dojrzałym....
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|