Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jest jeden katolicyzm, czy wiele katolicyzmów?
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:36, 25 Wrz 2023    Temat postu: Jest jeden katolicyzm, czy wiele katolicyzmów?

Temat jest trudny, niewygodny dla wielu, ale kluczowy dla rozumienia religii, chrześcijaństwa. Stawiam proste pytanie: czy jest jeden katolicyzm, czy może wiele?
Bo na pewno chrześcijaństwo (już nie katolicyzm) chyba trzeba uznać za podzielone - mamy katolicyzm rzymski protestantów (różnych), prawosławie, Świadków Jehowy, Kościół Koptyjski, lefebrystów... Ale ograniczając się do samego katolicyzmu - może przynajmniej ten jest jeden?...
- Od razu widać, że NIE jest jeden. W ogóle "katolicki" znaczy "powszechny", co nie jest tym samym co "rzymskokatolicki". Jest choćby kościół polskokatolicki, który odłączył się od rzymskiego po ogłoszeniu dogmatu nieomylności papieża. Czyli na pewno nie mamy jednego katolicyzmu. Ale drążę dalej...
To może chociaż rzymski katolicyzm jest jeden - taki niezachwiany, monumentalny, stały od tysiącleci?...
Nie trzeba być zawodowym historykiem, aby się zorientować, że dzieje kościoła rzymskiego były burzliwe. Był czas gdy na raz na "tronie piotrowym" urzędowało nawet dwóch (albo i trzech) papieży, skonfliktowanych ze sobą. Twierdzenie o jednolitości kościoła rzymskiego od wieków należy zatem włożyć między bajki.

Ale zostawmy historię.... Może przynajmniej aktualny kościół i to ten konkretnie już rzymsko-katolicki (nie jakiś inny katolicki) jest jeden?...
Nie trzeba znowu być bardzo wyedukowanym politycznie i historyczne, aby nie zauważyć, że w tym to już jawnie konkretnie rzymskim kościele mamy ścierające się różne skrzydła, poglądy teologiczne. Jest miejsce (dla wcale nie ekskomunikowanego) nieżyjącego księdza Hryniewicza, Tischnera, o. Szustaka, ale też biskupa Jędraszewskiego. W tym samym katolicyzmie jedni aktualnego papieża Franciszka wysoce cenią i wynoszą pod niebiosa, podczas gdy inne skrzydło ma go za zdrajcę i antychrysta.

Oczywiście, jak to w sporach jest normalne, każdy głosi, że to on ma rację, zaś oponent jej nie ma. To zaś, po przeniesieniu na kwestię przynależności do kościoła rzymskiego będzie owocowało starciem się różnych narracji, które jednym będą przyznawały atrybut wierności nauce katolickiej, a innym tego atrybutu odmawiały. Argumenty zwykle są z obu stron oparte o ten sam schemat "moja racja mojsza", czyli oceniają zgodność z..
... tym co sami uznają za zgodne. :rotfl:
W tym ujęciu niezgodni tez są "tamci", właśnie dlatego, że nie uznali pewnych poglądów "takimi jakie są naprawdę" (w sformułowaniu), co de facto oznacza, iż nie uznali ich "po naszemu".

Roszczenia do tego, że się jest "tym prawdziwym" wyznawcą katolicyzmu oczywiście można mieć. Problem w tym, że nie ma tu obiektywnego rozstrzygnięcia. Każde rozstrzygnięcie oprze się JAKIEŚ ZAŁOŻENIA, jakąś wizję tego, jak to powinno być, może jak to Bóg chciałby widzieć. A bezpośredniego dostępu do woli Boga przecież i tak nie mamy.

Czy uważam, że jest tu pełen symetryzm?...
- Nie do końca. Symetryzm jest na poziomie zdystansowanego opisu. Ale gdyby mnie ktoś spytał o to, czym jest ten prawdziwy katolicyzm, to bym już wyróżnił konkretną opcję. Opcja oparłaby się o wiarę w to, że w przypadku gdy są spory, różne interpretacje obowiązuje TO CO NAJWAŻNIEJSZE.
A co jest najważniejsze?
- Przykazanie miłości i wymaganie prawdy.
Wszystko co się od miłości i prawdy oddala, będzie złe. A czy będzie "katolicyzmem"?...
Jeśli wygra w katolicyzmie opcja odrzucająca miłość i prawdę, to będzie to potępieniem katolicyzmu. Bo prawda i miłość mają wyższy priorytet od przynależności do tej czy innej nazwy, związanej z tą czy inną organizacją wyznaniową.
Ja uważam, że lepiej mienić się niekatolikiem, a być ostatecznie przyjętym przez Boga, niż odwrotnie być maksymalnie katolickim, jak to tylko się da, tylko że na koniec zostać potępionym przez Najwyższego. W końcu:
(21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:16, 25 Wrz 2023    Temat postu:

Ano właśnie, niezwykle istotne pytanie. Bo w Kościele zawsze były różnice od najdawniejszych czasów, nawet apostolskich. Trochę inne zwyczaje miał kościół w Jerozolimie, trochę inne w Antiochii. Nieco inny był kościół Jakuba, nieco inne kościoły założone przez Pawła, inne założone przez Piotra, Tomasza, Mateusza i innych apostołów.

Teraz patrząc na to, jak wszyscy się wszędzie wymądrzają i każdy jeden twierdzi, że to on dokonuje jedynie słusznej wykładni katolickiej, czy to chodzi o nauki czy zwyczaje. To ja się zastanawiam, co wspólnego ma kościół, łagiewnicki, toruński, o. Szustaka, ks. Hryniewicza, o. Rydzyka, abp Jędraszewskiego, Szymona Hołowni, Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego, papieża Franciszka, Benedykta XVI, Jana Pawła II, Piusa XII, tradycjonalistów: ks. Szymona Bańki, czy jeszcze innych, z kościołem apostoła Jakuba Sprawiedliwego, albo Jana Apostoła, albo Marka Ewangelisty, albo Klemensa Rzymskiego, czy drugiego Klemensa Aleksandryjskiego, albo Papiasza, albo Polikarpa, albo Hermasa, Ireneusza z Lyonu, Dionizego Aleksandryjskiego, św. Ambrożego, św. Augustyna, Jana Chryzostoma, Efrema Syryjczyka, Epifaniusza, Tomasza z Akwiny, Karola Boromeusza, Jana Marii Vianneya, czy kogo tam jeszcze. Czy Jakub Sprawiedliwy przynależał do Kościoła Katolickiego (zdaniem czy to Szymona Bańki, czy Szymona Hołowni, czy Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego czy kogokolwiek)? Albo wyznający poglądy milenarystyczne Ireneusz? Albo ikonoklasta Epifaniusz? Albo Hermas, brat papieża Piusa I, mimo iż jego wizja nie jest do końca poprawna teologicznie?

Bo mądrzyć się, czy msza powinna być po łacinie czy w jakim języku, albo czy należy, czy nie należy wpuszczać uchodźców, albo kogo wyrzucać ze stanu duchownego, to każdy potrafi. Zagłębić się w przesłanie chrześcijaństwa, w naukę Chrystusa i Jego przykład, mam wrażenie, mało kto.

Ireneusz z Lyonu za czasów papieża Wiktora I (189-199) i awantury jaką wywołał on w sporze o datę Wielkanocy, wystosował do niego taki o to list (cytowany w Historii Kościoła V,24 Euzebiusza z Cezarei):

„Otóż nie tylko o kwestię dnia spór się toczy, ale także o sam sposób poszczenia. Jedni bowiem sadzą, że tylko przez jeden dzień pościć powinni, inni znowu, ze przez dwa dni, inni wreszcie, ze jeszcze dłużej. Są prócz tego tacy, którzy dzień sobie obliczają na czterdzieści godzin dziennych i nocnych. Taka różnolitość zwyczajów nie powstała dopiero dzisiaj, za dni naszych, ale już wiele dawniej, przed nami, wśród naszych poprzedników, którzy z nieuwagi, jak się zdaje, przez swą prostotę i nieświadomość zwyczaj ten przyjęli, i swym następcom do zachowywania przekazali. Wszyscy przecie mimo to żyli w pokoju i my jedni z drugimi w pokoju żyjemy, a różnica w poście stwierdza tylko wiary jedność.”

Do tego Ireneusz dołącza opowiadanie, które warto przytoczyć dosłownie.

"Wśród nich byli także prezbiterzy, którzy przed Soterem stali na czele kościoła przez Ciebie obecnie rządzonego, a więc Anicet, Pius, Hygin, Telesfor, Ksystus, ale ani sami takiego zwyczaju, ani na to swym podwładnym nie pozwalali, a jednak aczkolwiek sami tego nie przestrzegali, żyli mimo to w pokoju z wiernymi, którzy do nich przychodzili z kościołów, gdzie zwyczaj ten istniał. Tymczasem przeciwieństwo tego zwyczaju tym jaskrawiej się przedstawiało tym, którzy go nie zachowywali. I nigdy się nie zdarzyło, by z tego powodu ktokolwiek miał być wykluczony, owszem, prezbiterzy, poprzednicy Twoi, którzy się sami tego zwyczaju nie trzymali, posyłali Eucharystię wiernym kościołów, zwyczaj ten zachowujących. Gdy zaś za czasów Aniceta błogosławiony Polikarp przebywał w Rzymie i gdy między nimi zaszło nieporozumienie w innych sprawach niewielkiego znaczenia, przyszło wkrótce do zupełnej zgody; w tej zaś głównej sprawie nie chcieli rozpoczynać sporu. Anicet bowiem nie zdołał skłonić Polikarpa do zarzucenia zwyczaju, jakiego zawsze przestrzegał razem z Janem, uczniem Pańskim i innymi Apostołami, z którymi obcował. Ani również Polikarp nie przekonał Aniceta, który twierdził, że należy się trzymać zwyczaju prezbiterów, swych poprzedników. Mimo to zachowali między sobą jedność, a w kościele Anicet, w dowód swego szacunku, pozwolił Polikarpowi na sprawowanie Eucharystii. Rzecz więc jasna, że się rozstali w pokoju, i w całym też kościele był pokój między tymi, którzy ten zwyczaj zachowywali, a tymi, co go nie przestrzegali."


A Jakub Sprawiedliwy napisał:

Jk 3,1-12:

1 Niech zbyt wielu z was nie uchodzi za nauczycieli, moi bracia, bo wiecie, iż tym bardziej surowy czeka nas sąd. 2 Wszyscy bowiem często upadamy. Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. 3 Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. 4 Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wichrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jak odpowiada woli sternika. 5 Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. 6 Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. 7 Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. 8 Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. 9 Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. 10 Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi! 11 Czyż z tej samej szczeliny źródła wytryska woda słodka i gorzka? 12 Czy może, bracia moi, drzewo figowe rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Także słone źródło nie może wydać słodkiej wody.


Ostatnio zmieniony przez O.K. dnia Pon 20:24, 25 Wrz 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:39, 26 Wrz 2023    Temat postu:

O.K. napisał:
Ano właśnie, niezwykle istotne pytanie. Bo w Kościele zawsze były różnice od najdawniejszych czasów, nawet apostolskich. Trochę inne zwyczaje miał kościół w Jerozolimie, trochę inne w Antiochii. Nieco inny był kościół Jakuba, nieco inne kościoły założone przez Pawła, inne założone przez Piotra, Tomasza, Mateusza i innych apostołów.

Teraz patrząc na to, jak wszyscy się wszędzie wymądrzają i każdy jeden twierdzi, że to on dokonuje jedynie słusznej wykładni katolickiej, czy to chodzi o nauki czy zwyczaje. To ja się zastanawiam, co wspólnego ma kościół, łagiewnicki, toruński, o. Szustaka, ks. Hryniewicza, o. Rydzyka, abp Jędraszewskiego, Szymona Hołowni, Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego, papieża Franciszka, Benedykta XVI, Jana Pawła II, Piusa XII, tradycjonalistów: ks. Szymona Bańki, czy jeszcze innych, z kościołem apostoła Jakuba Sprawiedliwego, albo Jana Apostoła, albo Marka Ewangelisty, albo Klemensa Rzymskiego, czy drugiego Klemensa Aleksandryjskiego, albo Papiasza, albo Polikarpa, albo Hermasa, Ireneusza z Lyonu, Dionizego Aleksandryjskiego, św. Ambrożego, św. Augustyna, Jana Chryzostoma, Efrema Syryjczyka, Epifaniusza, Tomasza z Akwiny, Karola Boromeusza, Jana Marii Vianneya, czy kogo tam jeszcze. Czy Jakub Sprawiedliwy przynależał do Kościoła Katolickiego (zdaniem czy to Szymona Bańki, czy Szymona Hołowni, czy Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego czy kogokolwiek)? Albo wyznający poglądy milenarystyczne Ireneusz? Albo ikonoklasta Epifaniusz? Albo Hermas, brat papieża Piusa I, mimo iż jego wizja nie jest do końca poprawna teologicznie?

Bo mądrzyć się, czy msza powinna być po łacinie czy w jakim języku, albo czy należy, czy nie należy wpuszczać uchodźców, albo kogo wyrzucać ze stanu duchownego, to każdy potrafi. Zagłębić się w przesłanie chrześcijaństwa, w naukę Chrystusa i Jego przykład, mam wrażenie, mało kto.


Tylko O.K w takim razie po co komu Kościół z jakąś szczegółowo opisaną teologią czy narzuconymi odgórnie zasadami, praktykami, których należy przestrzegać, bo jak nie to grzech? To równie dobrze można się ograniczyć do przykazań miłości i wprowadzić jakiś zestaw zasad etycznych dotyczących relacji międzyludzkich, a resztę traktować luźno jak w buddyźmie, żeby sobie każdy wierzył jak mu pasuje zgodnie z własnym doświadczeniem i przekonaniami. Po co papież, Magisterium, religijne obowiązki, które ludzie muszą wypełniać nawet jak ich nie rozumieją już od dziecka?
Skoro i tak były od początku różnice i wyznawana teologia nie ma tu jakiegoś wielkiego znaczenia, to właściwie KK nie różni się niczym od protestantyzmu czy jakiegoś całkiem wolnego chrześcijaństwa i można go traktować na równi z jakimikolwiek protestanckim odłamem. Tylko to w takim razie powinno dotyczyć też kluczowych nauk, choćby takich jak rozumienie Eucharystii, przyjmowanie sakramentów, uczestnictwo we Mszy św itp.


Michał Dyszyński napisał:

Roszczenia do tego, że się jest "tym prawdziwym" wyznawcą katolicyzmu oczywiście można mieć. Problem w tym, że nie ma tu obiektywnego rozstrzygnięcia. Każde rozstrzygnięcie oprze się JAKIEŚ ZAŁOŻENIA, jakąś wizję tego, jak to powinno być, może jak to Bóg chciałby widzieć. A bezpośredniego dostępu do woli Boga przecież i tak nie mamy.


Czyli Michał, rozumiem, że to co w KK traktuje się jako grzech, czasami grzech ciężki, czasami grzech przeciw Duchowi św można traktować na luzie, skoro obiektywnego rozstrzygnięcia nie ma? Bo wiesz, ja Cię tu doskonale rozumiem, ale sama nie opieram się na naukach katolickich, tylko własnych przekonaniach, natomiast z perspektywy katolickiej to nie wiem czy takie akurat wolnościowe podejście do wszystkich nauk jest ok, bo to już jest właściwie olewanie całej teologii katolickiej według uznania.


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Wto 3:57, 26 Wrz 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 8:24, 26 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Czyli Michał, rozumiem, że to co w KK traktuje się jako grzech, czasami grzech ciężki, czasami grzech przeciw Duchowi św można traktować na luzie, skoro obiektywnego rozstrzygnięcia nie ma? Bo wiesz, ja Cię tu doskonale rozumiem, ale sama nie opieram się na naukach katolickich, tylko własnych przekonaniach, natomiast z perspektywy katolickiej to nie wiem czy takie akurat wolnościowe podejście do wszystkich nauk jest ok, bo to już jest właściwie olewanie całej teologii katolickiej według uznania.


i obawiam się, że wielu katolików tak właśnie ma, sądząc po ym jak rozumieją sens słowa "wiara" w kontekście religii ... niekoniecznie Michał, on raczej się nad tym, w szerszym kontekście, nie zastanawia, nie tego w religii szuka ....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:48, 26 Wrz 2023    Temat postu:

O.K. napisał:
Ano właśnie, niezwykle istotne pytanie. Bo w Kościele zawsze były różnice od najdawniejszych czasów, nawet apostolskich. Trochę inne zwyczaje miał kościół w Jerozolimie, trochę inne w Antiochii. Nieco inny był kościół Jakuba, nieco inne kościoły założone przez Pawła, inne założone przez Piotra, Tomasza, Mateusza i innych apostołów.

Teraz patrząc na to, jak wszyscy się wszędzie wymądrzają i każdy jeden twierdzi, że to on dokonuje jedynie słusznej wykładni katolickiej, czy to chodzi o nauki czy zwyczaje. To ja się zastanawiam, co wspólnego ma kościół, łagiewnicki, toruński, o. Szustaka, ks. Hryniewicza, o. Rydzyka, abp Jędraszewskiego, Szymona Hołowni, Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego, papieża Franciszka, Benedykta XVI, Jana Pawła II, Piusa XII, tradycjonalistów: ks. Szymona Bańki, czy jeszcze innych, z kościołem apostoła Jakuba Sprawiedliwego, albo Jana Apostoła, albo Marka Ewangelisty, albo Klemensa Rzymskiego, czy drugiego Klemensa Aleksandryjskiego, albo Papiasza, albo Polikarpa, albo Hermasa, Ireneusza z Lyonu, Dionizego Aleksandryjskiego, św. Ambrożego, św. Augustyna, Jana Chryzostoma, Efrema Syryjczyka, Epifaniusza, Tomasza z Akwiny, Karola Boromeusza, Jana Marii Vianneya, czy kogo tam jeszcze. Czy Jakub Sprawiedliwy przynależał do Kościoła Katolickiego (zdaniem czy to Szymona Bańki, czy Szymona Hołowni, czy Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego czy kogokolwiek)? Albo wyznający poglądy milenarystyczne Ireneusz? Albo ikonoklasta Epifaniusz? Albo Hermas, brat papieża Piusa I, mimo iż jego wizja nie jest do końca poprawna teologicznie?

Bo mądrzyć się, czy msza powinna być po łacinie czy w jakim języku, albo czy należy, czy nie należy wpuszczać uchodźców, albo kogo wyrzucać ze stanu duchownego, to każdy potrafi. Zagłębić się w przesłanie chrześcijaństwa, w naukę Chrystusa i Jego przykład, mam wrażenie, mało kto.

Ja uważam, że im więcej bardzo szczegółowych przepisów się pojawia, tym bardziej się stawia wiernych przed problemem, czy mamy religię kierującą ku Bogu, czy religię biurokratów, którzy - na wzór judaizmu faryzeuszy - najbardziej będą zabiegali o spełnienie tego czy innego przepisu formalnego. To jednocześnie ludzi synchronizujacych całościowo swoją osobowość, światopogląd, etykę i religię (sam się za takiego uważam) będzie odstręczało, sugerując jakiś rodzaj małostkowości, czy wręcz ośmieszając ideę Boga.

Jeśli Bóg miałby być naprawdę wspaniałą, duchową istotą, to niewyobrażalne jest, że Mu miałoby zależeć na wypełnianiu względem niego jakichś drobiazgów, zamiast skupiać się na odszukaniu w swojej duszy tego, co maksymalni szczere, prawdziwe, poprawne.
Komu służą te zaciekłe spory o jakiś aspekt liturgiczny, o obyczaj taki, a nie inny?
- Wg mnie one pasują do osobowości, która się by bardzo nudziła, gdy nie ma jakiegoś sporu z kimś, gdy nie ma swojej małej wojenki. Wojenka może być o cokolwiek, choć coś pretekstem musi być, więc się wojownicy zaczynają na zabój upierać przy tym, że obrót ma być w lewo, a nie w prawo, zwieńczenie szaty ma być na zielono, a nie na niebiesko, czy cokolwiek podobnego. To jest mentalność bliska mentalności kibola, który zakłada jeden szalik, oczekując, iż kibol z drugiego klubu założy inny szalik, a obaj się ucieszą, że powstał powód, aby się prać po mordach.
Są rzeczy ważne, niezbywalne, duchowe, podstawowe, ale są też rzeczy małostkowe, drobiazgi formalne. Jeśli ktoś tego nie odróżnia, czyli jeśli umowna, drobna sprawa urasta komuś do rangi czegoś, o co warto kruszyć kopie, to najwyraźniej po prostu on chce właśnie kruszyć te kopie, czasem podświadomie, ale ma cel aby się zrobiła atmosfera nadmiarowego sporu.

Hill napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Roszczenia do tego, że się jest "tym prawdziwym" wyznawcą katolicyzmu oczywiście można mieć. Problem w tym, że nie ma tu obiektywnego rozstrzygnięcia. Każde rozstrzygnięcie oprze się JAKIEŚ ZAŁOŻENIA, jakąś wizję tego, jak to powinno być, może jak to Bóg chciałby widzieć. A bezpośredniego dostępu do woli Boga przecież i tak nie mamy.


Czyli Michał, rozumiem, że to co w KK traktuje się jako grzech, czasami grzech ciężki, czasami grzech przeciw Duchowi św można traktować na luzie, skoro obiektywnego rozstrzygnięcia nie ma? Bo wiesz, ja Cię tu doskonale rozumiem, ale sama nie opieram się na naukach katolickich, tylko własnych przekonaniach, natomiast z perspektywy katolickiej to nie wiem czy takie akurat wolnościowe podejście do wszystkich nauk jest ok, bo to już jest właściwie olewanie całej teologii katolickiej według uznania.

Opisujesz to, co ja też obserwuję - że jest bardzo silny konflikt mentalny, pomiędzy dwoma sferami naszej oceny
- ocenianie czegoś jako zasadnicze, fundamentalne
- ocenianie jako drugorzędnej sprawy
W kościele mamy przykazania kościelne, których rola jest bardzo praktyczna, związana ze zbieraniem sobie trzódki do zagrody - aby chodziła na nabożeństwa (przy okazji pieniążek położyła na tacę), aby "się słuchała". Z punktu widzenia hierarchii kościelnej, z praktycznego punktu widzenia cenne jest, aby nie przychodziło trzódce do głowy, że tę przynależnościowe aspekty można sobie łatwo zbagatelizować, więc wymogi w sumie dość formalne stają na równi z grzechem zabójstwa - bo grzech "śmiertelny", to zarówno właśnie zabójstwo, jak i to, że się komuś nie udało wstać na mszę w niedzielę, a potem już mu się nie chciało... Z jednej strony, patrząc z punktu widzenia jedności organizacji, to wygląda na użyteczny przepis, bo ludziska dołożą wiele wysiłku, aby na tę mszę niedzielną się jakoś zebrać. Ale jest i druga strona medalu - WIARYGODNOŚĆ CAŁEGO PRZEKAZU. Potraktowanie lenistwa (czy może złego humoru, niechęci do słuchania księdza, którego się nie lubi z dowolnego powodu) na równi z zabójstwem, powoduje iż w całościowej ocenie, którą większość z nas, choćby podświadomie jednak czasem dokonuje, na wiarygodności instytucji, która takie rzeczy zrównała pojawia się rysa, może nawet wątpliwość, która dalej może się rozszerzać.
Efektem dalszym całej tej sytuacji może być też i to, że osoby żądające od własnego sumienia i rozumowania silnej spójności, po prostu uznają, iż instytucja, która powyższych utożsamień dokonuje w swoich zaleceniach tak ogólnie jest niewiarygodna. I jak rozumiem, Ty jesteś taką osobą, która widząc pewne (nawet mogą to być czasem drobne rzeczy) w katolicyzmie jako dziwne, mało "logiczne", uznaje dalej, że dla Ciebie to jest nie do przyjęcia. Zadeklarowani katolicy z kolei mają ten kłopot, że nie wiedzą jak sobie chyba do końca ułożyć pogodzenie pewnej intuicji w zakresie ważności norm moralnych z przykazaniami kościelnymi (choć chodzi oczywiście o szersze zagadnienie niż same przykazania kościelne).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:21, 26 Wrz 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Efektem dalszym całej tej sytuacji może być też i to, że osoby żądające od własnego sumienia i rozumowania silnej spójności, po prostu uznają, iż instytucja, która powyższych utożsamień dokonuje w swoich zaleceniach tak ogólnie jest niewiarygodna. I jak rozumiem, Ty jesteś taką osobą, która widząc pewne (nawet mogą to być czasem drobne rzeczy) w katolicyzmie jako dziwne, mało "logiczne", uznaje dalej, że dla Ciebie to jest nie do przyjęcia. Zadeklarowani katolicy z kolei mają ten kłopot, że nie wiedzą jak sobie chyba do końca ułożyć pogodzenie pewnej intuicji w zakresie ważności norm moralnych z przykazaniami kościelnymi (choć chodzi oczywiście o szersze zagadnienie niż same przykazania kościelne).


Ze mną trochę jest inna sprawa, bo ja odeszłam z KK (nieoficjalnie) wiele lat temu, a od momentu nawrócenia (czyli od ok. 5 lat) w pełni do KK nie wróciłam. Od początku trzymałam się bliżej strony protestanckiej, a KK nawet nie brałam pod uwagę, właściwie jakieś większe zainteresowanie KK od strony teologicznej, historycznej itp. dopiero niedawno się pojawiło, więc jeśli miałabym rozeznawać, to bardziej pod tym kątem, czy jestem w stanie uwierzyć w taki Kościół i do niego w pełni wrócić, ale póki co nie widzę takiej możliwości, zdecydowanie bliższe jest mi całkowicie wolnościowe, bezdenominacyjne chrześcijaństwo. U mnie problem z KK jest nie tylko teologiczny, ale momentami też etyczny, nie jestem w stanie wszystkich nauk zaakceptować, no ale nie wykluczam, że może jakiegoś olśnienia kiedyś doznam, nigdy nic nie wiadomo :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 14:40, 26 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
O.K. napisał:
Ano właśnie, niezwykle istotne pytanie. Bo w Kościele zawsze były różnice od najdawniejszych czasów, nawet apostolskich. Trochę inne zwyczaje miał kościół w Jerozolimie, trochę inne w Antiochii. Nieco inny był kościół Jakuba, nieco inne kościoły założone przez Pawła, inne założone przez Piotra, Tomasza, Mateusza i innych apostołów.

Teraz patrząc na to, jak wszyscy się wszędzie wymądrzają i każdy jeden twierdzi, że to on dokonuje jedynie słusznej wykładni katolickiej, czy to chodzi o nauki czy zwyczaje. To ja się zastanawiam, co wspólnego ma kościół, łagiewnicki, toruński, o. Szustaka, ks. Hryniewicza, o. Rydzyka, abp Jędraszewskiego, Szymona Hołowni, Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego, papieża Franciszka, Benedykta XVI, Jana Pawła II, Piusa XII, tradycjonalistów: ks. Szymona Bańki, czy jeszcze innych, z kościołem apostoła Jakuba Sprawiedliwego, albo Jana Apostoła, albo Marka Ewangelisty, albo Klemensa Rzymskiego, czy drugiego Klemensa Aleksandryjskiego, albo Papiasza, albo Polikarpa, albo Hermasa, Ireneusza z Lyonu, Dionizego Aleksandryjskiego, św. Ambrożego, św. Augustyna, Jana Chryzostoma, Efrema Syryjczyka, Epifaniusza, Tomasza z Akwiny, Karola Boromeusza, Jana Marii Vianneya, czy kogo tam jeszcze. Czy Jakub Sprawiedliwy przynależał do Kościoła Katolickiego (zdaniem czy to Szymona Bańki, czy Szymona Hołowni, czy Tomasza Terlikowskiego, Pawła Lisickiego czy kogokolwiek)? Albo wyznający poglądy milenarystyczne Ireneusz? Albo ikonoklasta Epifaniusz? Albo Hermas, brat papieża Piusa I, mimo iż jego wizja nie jest do końca poprawna teologicznie?

Bo mądrzyć się, czy msza powinna być po łacinie czy w jakim języku, albo czy należy, czy nie należy wpuszczać uchodźców, albo kogo wyrzucać ze stanu duchownego, to każdy potrafi. Zagłębić się w przesłanie chrześcijaństwa, w naukę Chrystusa i Jego przykład, mam wrażenie, mało kto.


Tylko O.K w takim razie po co komu Kościół z jakąś szczegółowo opisaną teologią czy narzuconymi odgórnie zasadami, praktykami, których należy przestrzegać, bo jak nie to grzech? To równie dobrze można się ograniczyć do przykazań miłości i wprowadzić jakiś zestaw zasad etycznych dotyczących relacji międzyludzkich, a resztę traktować luźno jak w buddyźmie, żeby sobie każdy wierzył jak mu pasuje zgodnie z własnym doświadczeniem i przekonaniami. Po co papież, Magisterium, religijne obowiązki, które ludzie muszą wypełniać nawet jak ich nie rozumieją już od dziecka?
Skoro i tak były od początku różnice i wyznawana teologia nie ma tu jakiegoś wielkiego znaczenia, to właściwie KK nie różni się niczym od protestantyzmu czy jakiegoś całkiem wolnego chrześcijaństwa i można go traktować na równi z jakimikolwiek protestanckim odłamem. Tylko to w takim razie powinno dotyczyć też kluczowych nauk, choćby takich jak rozumienie Eucharystii, przyjmowanie sakramentów, uczestnictwo we Mszy św itp.


Dobrze urządzony Kościół tak naprawdę masy biurokracji i przepisów nie potrzebuje. Bo gdy widzę te drętwym językiem napisane oficjalne dokumenty, to mi się naprawdę niedobrze robi. Szczególnie jak się porównuje to z napisanymi żywym językiem dziełami Ojców Kościoła. Katechizmy i wszelkie dokumenty jakichś tam komisji najchętniej to ja bym wyrzucił na śmietnik, i starał się tłumaczyć doktrynę bez tych "pomocy".

Nie znaczy to oczywiście, że może dominować prywata i obowiązywać pełna dowolność. Zawsze musi być w KK hierarchia która będzie pilnowała czystości przekazywanej Tradycji. Bo zawsze się znajda tacy mądrale, co będą uważali, że wiedzą lepiej, albo koniunkturalnie będą usiłowali robić awantury i formować sekty. Najważniejsze jest dobre zrozumienie przesłania chrześcijańskiego katolicyzmu. Skąd się wziął, i co miał światu do powiedzenia. A to dzisiaj, w dobie uczenia pustych formułek, ile koronek, ile zdrowasiek należy odmawiać, jakie warunki trzeba spełnić dla unieważnienia małżeństwa, ile można zjeść posiłków w trakcie postu, jak uzyskać dyspensę na mięso w piątek i dlaczego nie wolno używać prezerwatyw itp., tego brakuje. Bo powiedzmy sobie szczerze, poziom edukacji religijnej jest niski. Zarówno zwykłych ludzi, jak i hierarchii, księży, a nawet biskupów. Zrozumienia Biblii, jej łączności z Tradycją, historii Kościoła itp. No i chory wpływ akademickiej myśli liberalnej, szczególnie po Soborze Watykańskim II (na kwestie np. powstania Ewangelii itp.). Tylko to nie Sobór jest tu problemem (tradycjonaliści nie mają racji), a co innego.

Poczytaj sobie: [link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez O.K. dnia Wto 14:42, 26 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:03, 26 Wrz 2023    Temat postu:

O.K. napisał:
jak się porównuje to z napisanymi żywym językiem dziełami Ojców Kościoła. Katechizmy i wszelkie dokumenty jakichś tam komisji najchętniej to ja bym wyrzucił na śmietnik, i starał się tłumaczyć doktrynę bez tych "pomocy".

Ja właśnie dla tych wspaniałych, wyjątkowych ludzi, którzy nieraz tworzyli genialne teksty mistyczne, duchowe, intelektualne jakoś w tym kościele jeszcze wytrzymuję...
Bo kościół plemienny i buńczuczny mnie odrzuca mentalnie tak mocno, ze aż z trudem to znoszę. Ale byli też w KRK ludzie pokorni, głęboko myślący, wskazujący nieraz cudownie oryginalne, wyjątkowe spostrzeżenia, rozszerzający myślenie i odczuwanie. Wspaniali ludzie. :brawo: Choć obok jest kościół wyglądający na idealną kopię mentalną społeczności faryzeuszy z czasów Jezusa, czyli "plemię żmijowe", które na lansie na własną rzekomą mądrość i świętość opiera "duszpasterstwo". Są po prostu i tacy, i tacy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:19, 26 Wrz 2023    Temat postu:

O.K. napisał:
A to dzisiaj, w dobie uczenia pustych formułek, ile koronek, ile zdrowasiek należy odmawiać, jakie warunki trzeba spełnić dla unieważnienia małżeństwa, ile można zjeść posiłków w trakcie postu, jak uzyskać dyspensę na mięso w piątek i dlaczego nie wolno używać prezerwatyw itp., tego brakuje.


No ale to wszystko moim zdaniem też jest ważne, jeśli chce się poważnie religię traktować, tzn. ja sobie nie bardzo to mogę wyobrazić, że wracam do KK, a nie stosuję się skrupulatnie do wszystkich zasad, nie uznaję różnych grzechów, które KK uznaje za grzechy itp. To wszystko też jest częścią religii katolickiej, nie da się tego pominąć będąc katolikiem.


O.K. napisał:

Poczytaj sobie: [link widoczny dla zalogowanych]


Przeczytałam, bardzo ciekawy artykuł, a widzę tam już kolejny dla siebie o Niesiołowskim. Przesłuchałam chyba wszystkie jego dostępne wykłady, więc chętnie przeczytam Twoją opinię :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:49, 26 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
O.K. napisał:
A to dzisiaj, w dobie uczenia pustych formułek, ile koronek, ile zdrowasiek należy odmawiać, jakie warunki trzeba spełnić dla unieważnienia małżeństwa, ile można zjeść posiłków w trakcie postu, jak uzyskać dyspensę na mięso w piątek i dlaczego nie wolno używać prezerwatyw itp., tego brakuje.


No ale to wszystko moim zdaniem też jest ważne, jeśli chce się poważnie religię traktować, tzn. ja sobie nie bardzo to mogę wyobrazić, że wracam do KK, a nie stosuję się skrupulatnie do wszystkich zasad, nie uznaję różnych grzechów, które KK uznaje za grzechy itp. To wszystko też jest częścią religii katolickiej, nie da się tego pominąć będąc katolikiem.


Tak, tylko zastanówmy się jaki jest tego sens. Symbolem władzy biskupiej jest laska pasterska. [link widoczny dla zalogowanych] hierarchowie są niejako "pasterzami" swoich owieczek.

Czy owcom spisuje się reguły, jakie obowiązują na pastwisku i ściśle się z nich rozlicza? godziny wyprowadzania na pastwisko, jak gryźć trawę, gdzie chadzać itd.? Owce i tak nie umieją czytać! Po co jest laska pasterska? By owce prowadzić, wyznaczać im kierunek. By bronic przed drapieżnikami, dając np. wilkom po ryju. Ale także czasami, by dać niepokornej, rozkapryszonej owcy co zanadto bryka po zadzie. Albo zaciągnąć ją z powrotem do stada, jak chce uciec. Lub wyciągnąć z dołu jak wpadnie.

I tak samo jest z z pasterzami i owcami Kościoła. To nie chodzi o dokładne wyznaczanie, ile to można zjeść podczas postu (chociaż pasterze to określają). Chodzi o sens postu, po co pościmy. Ani kwestia czy używanie gumek jest grzeszne czy nie. Tylko o sens małżeństwa. Kiedyś, tak jak nie wolno dziś używać gumek, nie można było czytać Biblii protestanckich. Tylko nie chodziło tu o to, że Biblie protestanckie same w sobie są złe, tylko o obawe przed propagowanymi w ten sposób protestanckimi naukami.

Oczywiście owce, czyli wierni, powinni być posłuszni pasterzom. Ale pasterze też ze swojej posługi muszą zdać sprawę:

Hbr 13,17 Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne.

Chrystus zapoczątkował Kościół, nadał mu sens, powierzył opiece Ducha Świętego. Tylko cała organizacja spadła na barki Piotra i apostołów. To oni mieli tu zarządzać powierzonym depozytem.


Hill napisał:
O.K. napisał:
Poczytaj sobie: [link widoczny dla zalogowanych]


Przeczytałam, bardzo ciekawy artykuł, a widzę tam już kolejny dla siebie o Niesiołowskim. Przesłuchałam chyba wszystkie jego dostępne wykłady, więc chętnie przeczytam Twoją opinię :)


Moja opinia jest dość jasna: propagandzista, a nie historyk. W recenzji masz szczegółowiej i w miarę rzeczowo (tzn. bez obelg :-P), choć wszystkich (nie wiem czy powiedzieć "kłamstw", bo to nie do końca kłamstwa, raczej niepoparte dowodami wymysły, które tylko teoretycznie mogą być prawdziwe) "nadinterpretacji" tam nie wyliczałem.

Przejrzałem wywiady Niesiołowskiego-Spano na YouTube, porobiłem notatki, może z czasem na niektóre odpowiem.


Ostatnio zmieniony przez O.K. dnia Wto 22:36, 26 Wrz 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:26, 27 Wrz 2023    Temat postu:

O.K. napisał:

Tak, tylko zastanówmy się jaki jest tego sens. Symbolem władzy biskupiej jest laska pasterska. [link widoczny dla zalogowanych] hierarchowie są niejako "pasterzami" swoich owieczek.

Czy owcom spisuje się reguły, jakie obowiązują na pastwisku i ściśle się z nich rozlicza? godziny wyprowadzania na pastwisko, jak gryźć trawę, gdzie chadzać itd.? Owce i tak nie umieją czytać! Po co jest laska pasterska? By owce prowadzić, wyznaczać im kierunek. By bronic przed drapieżnikami, dając np. wilkom po ryju. Ale także czasami, by dać niepokornej, rozkapryszonej owcy co zanadto bryka po zadzie. Albo zaciągnąć ją z powrotem do stada, jak chce uciec. Lub wyciągnąć z dołu jak wpadnie.

I tak samo jest z z pasterzami i owcami Kościoła. To nie chodzi o dokładne wyznaczanie, ile to można zjeść podczas postu (chociaż pasterze to określają). Chodzi o sens postu, po co pościmy. Ani kwestia czy używanie gumek jest grzeszne czy nie. Tylko o sens małżeństwa. Kiedyś, tak jak nie wolno dziś używać gumek, nie można było czytać Biblii protestanckich. Tylko nie chodziło tu o to, że Biblie protestanckie same w sobie są złe, tylko o obawe przed propagowanymi w ten sposób protestanckimi naukami.

Oczywiście owce, czyli wierni, powinni być posłuszni pasterzom. Ale pasterze też ze swojej posługi muszą zdać sprawę:

Hbr 13,17 Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne.

Chrystus zapoczątkował Kościół, nadał mu sens, powierzył opiece Ducha Świętego. Tylko cała organizacja spadła na barki Piotra i apostołów. To oni mieli tu zarządzać powierzonym depozytem.


Tylko pytanie gdzie w tym wszystkim wolność w Chrystusie? ja trochę KK odbieram jak judaizm, gdzie trzeba robić to czy tamto, spełniać różne uczynki religijne, dostosowywać się do różnych zasad, również tych, które mocno ingerują w życie osobiste, gdzie nieprzestrzeganie zasad jest traktowane jako grzech. Pytanie czy o to chodziło w Objawieniu, żeby tworzyć kolejną religię zamykającą w jakieś ścisłe ramki, gdzie ludzie żeby się Bogu podobać muszą to wszystko skrupulatnie wypełniać, a przecież były czasy, gdzie dość radykalnie straszono potępieniem za nieprzestrzeganie różnych nauk. Czy może chodziło bardziej o to, żeby przynieść światu proste i uniwersalne przesłanie dla ludzi z całego świata, mówiące o Bogu jako miłości, z którym można być w relacji osobistej, o rozwoju moralnym i dające nadzieję na dalsze życie po śmierci (chyba, że ktoś świadomie i z premedytacją tą możliwość odrzuca na poziomie woli)?



O.K. napisał:

Moja opinia jest dość jasna: propagandzista, a nie historyk. W recenzji masz szczegółowiej i w miarę rzeczowo (tzn. bez obelg :-P), choć wszystkich (nie wiem czy powiedzieć "kłamstw", bo to nie do końca kłamstwa, raczej niepoparte dowodami wymysły, które tylko teoretycznie mogą być prawdziwe) "nadinterpretacji" tam nie wyliczałem.

Przejrzałem wywiady Niesiołowskiego-Spano na YouTube, porobiłem notatki, może z czasem na niektóre odpowiem.


To jest właśnie problem, że tu nie da się nic powiedzieć na pewno, ufa się wykształconym autorytetom, a nie ukrywajmy, Niesiołowski ze swoim dorobkiem do takich należy, a bez odpowiedniej wiedzy nawet ciężko rozeznać co jest jego własnym pomysłem i nadinterpretacją, trzeba tu być mocno wyczulonym na takie rzeczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:52, 27 Wrz 2023    Temat postu:

Kościół katolicki ma sowje katechizmy i rózne takie a ludzie po prostu chcą pójść do kościoła pomodlić się i wziąć ślub w bialej sukience.
Ta warstwa religii katolickiej nie jest zagrożona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:54, 27 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
O.K. napisał:
A to dzisiaj, w dobie uczenia pustych formułek, ile koronek, ile zdrowasiek należy odmawiać, jakie warunki trzeba spełnić dla unieważnienia małżeństwa, ile można zjeść posiłków w trakcie postu, jak uzyskać dyspensę na mięso w piątek i dlaczego nie wolno używać prezerwatyw itp., tego brakuje.


No ale to wszystko moim zdaniem też jest ważne, jeśli chce się poważnie religię traktować, tzn. ja sobie nie bardzo to mogę wyobrazić, że wracam do KK, a nie stosuję się skrupulatnie do wszystkich zasad, nie uznaję różnych grzechów, które KK uznaje za grzechy itp. To wszystko też jest częścią religii katolickiej, nie da się tego pominąć będąc katolikiem.


O.K. napisał:

Poczytaj sobie: [link widoczny dla zalogowanych]


Przeczytałam, bardzo ciekawy artykuł, a widzę tam już kolejny dla siebie o Niesiołowskim. Przesłuchałam chyba wszystkie jego dostępne wykłady, więc chętnie przeczytam Twoją opinię :)


A warstwa obyczajowa związana z katolicyzmem, w jakim zakresie jest dla Ciebie istotna?
Myślę, że w innych religiach to ona też najmocniej się trzyma.

Ciekawy artykuł o tolerancji.


Tradycje religijne mogą zatem przyczyniać się do rozwoju tolerancji na dwa sposoby. Po pierwsze, o tyle, o ile są środowiskami rozwoju osobowego, niezbędnego każdemu, kto chce być człowiekiem tolerancyjnym. Po drugie, otwierając na horyzont ostatecznej Prawdy i Dobra wraz ze świadomością, że w tym świecie wszyscy jesteśmy jeszcze w drodze – i że w naszej pielgrzymce nie tylko możemy tolerować swoją odmienność, ale nawet uczyć się od siebie nawzajem.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 5:05, 27 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:29, 27 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
ja trochę KK odbieram jak judaizm, gdzie trzeba robić to czy tamto, spełniać różne uczynki religijne, dostosowywać się do różnych zasad, również tych, które mocno ingerują w życie osobiste, gdzie nieprzestrzeganie zasad jest traktowane jako grzech. Pytanie czy o to chodziło w Objawieniu, żeby tworzyć kolejną religię zamykającą w jakieś ścisłe ramki, gdzie ludzie żeby się Bogu podobać muszą to wszystko skrupulatnie wypełniać, a przecież były czasy, gdzie dość radykalnie straszono potępieniem za nieprzestrzeganie różnych nauk. Czy może chodziło bardziej o to, żeby przynieść światu proste i uniwersalne przesłanie dla ludzi z całego świata, mówiące o Bogu jako miłości, z którym można być w relacji osobistej, o rozwoju moralnym i dające nadzieję na dalsze życie po śmierci (chyba, że ktoś świadomie i z premedytacją tą możliwość odrzuca na poziomie woli)?

Ja z kolei postrzegam społeczność katolików jako dość niejednorodną. Jedni się "wielce przejmują", czy są "zgodni z hierarchią", co najczęściej w już w samym funkcjonowaniu polega właśnie na nie wnikaniu (!) w istotę przekazu ewangelicznego, a za to skupianiu się na przykazaniach kościelnych i popieraniu stanowiska hierarchów w zakresie aborcji, eutanazji, antykoncepcji (tu już dość "niekonsekwentnie"...), czyli posłusznym chodzeniu na msze do kościoła, spowiadaniu się itd. W większości są to ludzie, którzy poza tym w życiu starają się być dobrymi, życzliwymi, traktując przykazanie miłości na poważnie. Jest grupa osób uważająca się za "katolików tak ogólnie", ale do kościoła nie chodzą, spowiadają się rzadko albo wcale, ale "tak ogólnie popierają katolicyzm rzymski i księży" (co prawda psiocząc na nich przy innych okazjach).
Jest grupa ortodoksów - integrystów, dla których istotą katolicyzmu jest hierarchia, władza religijna i to co ogłosi magisterium. Aspekt dobroci wobec ludzi, ogólnej życzliwości często będzie potraktowany przez nich po macoszemu, bo bardziej dla nich liczy się promowanie słusznej władzy religijnej, niż to jak się z ludźmi im życie układa. Przykazanie miłości bliźniego jest dla nich mniej istotne, niż cel skupienia wiernych wokół hierarchii kościelnej i znoszonych przez nią tez (same te tezy z resztą też nie są jakoś bardzo głęboko przez nich analizowane, bo one raczej służą jako ten "aspekt integrujący", czyli ważniejsze dla nich jest, aby ludzie wobec tych tez wyrażali posłuszeństwo, zgodę niż jakoś głęboko wnikali o co może w nich chodzić w wymiarze duchowym, etycznym, świadomościowym).
Są jeszcze tacy, którzy katolicyzm ostatecznie biorą "na swój zdrowy rozsądek", niby się trochę z hierarchią kościelną zgadzając, a trochę mając własne zdanie. Do kościoła mogą chodzi, ale nie muszą. Dogmaty katolickie niby uznają, ale w istocie trzymają się wobec nich na dystans.

Ja sam uważam, że gdyby tak katolików przycisnąć pod kątem obiektywnego spełnienia tych wszystkich wymogów, jakie są przyjęte i od hierarchów dane, dopominając się przy tym, aby przynajmniej wierni byli w stanie sformułować dogmaty wiary, w którą "wierzą" (ilu katolików jest w stanie wymienić, bo nawet nie mówię, aby mieli go wytłumaczyć, więcej niż dwa dogmaty swojej religii?... - obawiam się, że bardzo niewielka ilość)., to by się okazało, że "tych prawdziwych" (bo wiedzących w co "wierzą") zastałaby znikoma ilość. Rzeczywistość jest tak, że katolicy "wierzą" na zasadzie nie wnikania w jak jest, łapiąc parę obiegowych sformułowań, mając się za "dobrych ludzi" (bo nie popierających mordowania i kradzieży, a także cudzołóstwa, jeśli dotyczy ono innych osób...), a do tego uznających tak w ogólności, że jest Bóg, zaś Jezus zbawił ludzi. I to większości wystarcza do "bycia katolikiem".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:28, 27 Wrz 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Ja z kolei postrzegam społeczność katolików jako dość niejednorodną.


Chodziło mi nie tyle o samą społeczność, co o zasady narzucone odgórnie. Z ludźmi wiadomo różnie bywa, bo każdy jest na jakimś swoim poziomie rozwoju i świadomości duchowej czy moralnej.


Michał Dyszyński napisał:

Jedni się "wielce przejmują", czy są "zgodni z hierarchią", co najczęściej w już w samym funkcjonowaniu polega właśnie na nie wnikaniu (!) w istotę przekazu ewangelicznego, a za to skupianiu się na przykazaniach kościelnych i popieraniu stanowiska hierarchów w zakresie aborcji, eutanazji, antykoncepcji (tu już dość "niekonsekwentnie"...), czyli posłusznym chodzeniu na msze do kościoła, spowiadaniu się itd. W większości są to ludzie, którzy poza tym w życiu starają się być dobrymi, życzliwymi, traktując przykazanie miłości na poważnie. Jest grupa osób uważająca się za "katolików tak ogólnie", ale do kościoła nie chodzą, spowiadają się rzadko albo wcale, ale "tak ogólnie popierają katolicyzm rzymski i księży" (co prawda psiocząc na nich przy innych okazjach).
Jest grupa ortodoksów - integrystów, dla których istotą katolicyzmu jest hierarchia, władza religijna i to co ogłosi magisterium. Aspekt dobroci wobec ludzi, ogólnej życzliwości często będzie potraktowany przez nich po macoszemu, bo bardziej dla nich liczy się promowanie słusznej władzy religijnej, niż to jak się z ludźmi im życie układa. Przykazanie miłości bliźniego jest dla nich mniej istotne, niż cel skupienia wiernych wokół hierarchii kościelnej i znoszonych przez nią tez (same te tezy z resztą też nie są jakoś bardzo głęboko przez nich analizowane, bo one raczej służą jako ten "aspekt integrujący", czyli ważniejsze dla nich jest, aby ludzie wobec tych tez wyrażali posłuszeństwo, zgodę niż jakoś głęboko wnikali o co może w nich chodzić w wymiarze duchowym, etycznym, świadomościowym).
Są jeszcze tacy, którzy katolicyzm ostatecznie biorą "na swój zdrowy rozsądek", niby się trochę z hierarchią kościelną zgadzając, a trochę mając własne zdanie. Do kościoła mogą chodzi, ale nie muszą. Dogmaty katolickie niby uznają, ale w istocie trzymają się wobec nich na dystans.


Była też moja ulubiona grupa - mnisi samotnicy i reformatorzy buntownicy :)


Michał Dyszyński napisał:

Ja sam uważam, że gdyby tak katolików przycisnąć pod kątem obiektywnego spełnienia tych wszystkich wymogów, jakie są przyjęte i od hierarchów dane, dopominając się przy tym, aby przynajmniej wierni byli w stanie sformułować dogmaty wiary, w którą "wierzą" (ilu katolików jest w stanie wymienić, bo nawet nie mówię, aby mieli go wytłumaczyć, więcej niż dwa dogmaty swojej religii?... - obawiam się, że bardzo niewielka ilość)., to by się okazało, że "tych prawdziwych" (bo wiedzących w co "wierzą") zastałaby znikoma ilość. Rzeczywistość jest tak, że katolicy "wierzą" na zasadzie nie wnikania w jak jest, łapiąc parę obiegowych sformułowań, mając się za "dobrych ludzi" (bo nie popierających mordowania i kradzieży, a także cudzołóstwa, jeśli dotyczy ono innych osób...), a do tego uznających tak w ogólności, że jest Bóg, zaś Jezus zbawił ludzi. I to większości wystarcza do "bycia katolikiem".


ale nie wszyscy mają takie obojętne podejście do religii, widać np. na forach katolickich jaki jest problem ze skrupulantyzmem, gdzie ludzie przesadnie się przejmują tymi grzechami i obowiązkami religijnymi. Chodzi o to, że nie zawsze to się odbywa z wewnętrznej potrzeby, zrozumienia tych zasad, a jest bardziej narzucaniem sobie religijnego jarzma, bo tak mają wpojone, że tak trzeba, bo tego Bóg wymaga, bo może być potępienie/piekło. Tylko pytanie gdzie tu w takim razie to zbawienie z łaski przez wiarę? Gdzie ta wolność w Chrystusie?
A z drugiej strony, jeśli chodzi o tą grupę mało zainteresowaną wiarą, to pojawia się pytanie po co? Ludzie praktykują, bo tak mają wpojone, że tak trzeba, ale jeśli chodzi o te duchowe owoce, to różnie z tym bywa, czasami to jest paktykowanie dla samego praktykowania, a pewnie też nie taki był cel powstawania Kościoła, żeby to się miało ograniczać tylko do obrzędowości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:12, 27 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Tylko pytanie gdzie tu w takim razie to zbawienie z łaski przez wiarę? Gdzie ta wolność w Chrystusie?


Nigdy nie było zbawienia z samej wiary. To protestancka herezja. Luter po prostu nie zrozumiał, że chodzi o to, że na zbawienie Chrystusa nie zasłużyliśmy swoimi uczynkami. Ale to coś zupełnie innego niż to, że nasze uczynki nie mają znaczenia dla Boga. List Jakuba stawia sprawę jasno:

"Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna?" (Jk 2,20)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:57, 28 Wrz 2023    Temat postu:

fedor napisał:

Nigdy nie było zbawienia z samej wiary. To protestancka herezja. Luter po prostu nie zrozumiał, że chodzi o to, że na zbawienie Chrystusa nie zasłużyliśmy swoimi uczynkami. Ale to coś zupełnie innego niż to, że nasze uczynki nie mają znaczenia dla Boga. List Jakuba stawia sprawę jasno:

"Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna?" (Jk 2,20)


A tu pisze, że wiara jest bezowocna, a nie że grozi potępienie za brak uczynków ;-P

Wiem o co chodzi, bo nawróciłam się podczas rozmów o Biblii z judeomesjanistą i właściwie całe moje początki to były dyskusje pomiędzy tymi od łaski, a tymi od uczynków, znam to na pamięć :)

ja to widzę tak, że chodzi tu o świadome decyzje moralne w obrębie własnego sumienia, potwierdzają to osoby, które doświadczyły śmierci klinicznej i mówiły o tym, że pokazywały im się obrazy z całego życia, gdzie podejmowały jakieś dobre i złe decyzje moralne, gdy obraz zatrzymywał się na złych, to były wyrzuty sumienia. To samo zresztą dzieje się w czasie nawrócenia, człowiek doświadcza ogromnej skruchy, ma wyrzuty sumienia, uświadamia sobie jak jest mały i grzeszny i jak wiele jeszcze mu pod tym względem etycznym brakuje.
Dlatego jeśli jest po śmierci faktycznie coś takiego jak ocena z uczynków, to musi to być jakieś uniwersalne rozumienie dotyczące wszystkich ludzi i muszą to być wybory świadome, więc ludzie nie będą raczej oceniani tak samo.

"Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą." Łk 12,48


No i jeszcze mój ulubiony biblijny zestaw "uczynkowy" :)

“Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość. Przeciwko takim nie ma prawa” Gal. 5:22-23

"Po owocach ich poznacie" – Mt 7:20

"Nauczycielu, które przykazanie jest największe? A On mu powiedział: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się cały zakon i prorocy" (Mt 22:36–40).

"A więc wszystko, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy" (Mt 7:12).

„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40)

„Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem. (Ew. Jana 15:12–13).

„Miłujmy się nawzajem, gdyż miłość jest z Boga, i każdy, kto miłuje, z Boga się narodził i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością”.

I List Jana 4:7–8

„Miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą”.
I List Jana 3:18

„Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. (..), ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.” Łuk 6:27-36

Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie”.

Ew. Jana 13:34–35

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą. 1 Kor: 4-5

„Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.” Rz 13,10

” Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie.” Ef 4:32

3 Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz, 4 a znajdziesz życzliwość i łaskę w oczach Boga i ludzi.
Prz 3, 3-4
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 8:00, 28 Wrz 2023    Temat postu:

wszystko pięknie Hill :)

ucz się Semele :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:04, 28 Wrz 2023    Temat postu:

Hill napisał:
fedor napisał:

Nigdy nie było zbawienia z samej wiary. To protestancka herezja. Luter po prostu nie zrozumiał, że chodzi o to, że na zbawienie Chrystusa nie zasłużyliśmy swoimi uczynkami. Ale to coś zupełnie innego niż to, że nasze uczynki nie mają znaczenia dla Boga. List Jakuba stawia sprawę jasno:

"Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna?" (Jk 2,20)


A tu pisze, że wiara jest bezowocna, a nie że grozi potępienie za brak uczynków ;-P


No to popatrz tutaj za co grozi potępienie:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie" (Mt 25,41-44)

Jezus wyraźnie tu mówi, że potępienie grozi właśnie za brak odpowiednich uczynków i z tym wiąże potępienie. Przeczytaj sobie List Jakuba, albo chociaż sam drugi rozdział Listu Jakuba. Biblia nigdzie nie naucza, że do zbawienia wystarczy sama wiara. To protestancka herezja oparta na wyrwanych z kontekstu wypowiedziach świętego Pawła, który polemizował z tymi, którym zdawało się, że wystarczy wypełniać uczynki Prawa Starego Testamentu

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 5:03, 29 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:18, 28 Wrz 2023    Temat postu:

fedor napisał:

No to popatrz tutaj za co grozi potępienie


No ok, ale to jest powiązane z tym co ja mówię, czyli z wartościami etycznymi i świadomością etyczną, czy od osoby nieświadomej etycznie można wymagać jakichś uczynków? Każdy tu podejmuje decyzje moralne w obrębie własnego sumienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:38, 28 Wrz 2023    Temat postu:

Hill ok, no ale nie oszukujmy się, czasmi coś tam ateiście/ateistce odpowiesz to dobrze, można więcej, tak żeby mielonka podskakiwała ... jest napisane, "cieszcie i radujcie gdy wam złorzeczą ..." (czy coś podobnego), ja w tej dziedzinie mam osiągnięcia, zefciu nazywa mnie zwyrodnialcem, fedor też, a u ciebie jakoś cięko :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anna




Dołączył: 06 Gru 2015
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 10:07, 28 Wrz 2023    Temat postu:

W prawie świeckim: " nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności".

Jeżeli jest sumienie, to i jest etyka/moralność etyczna. Chyba, że ktoś jest zaburzony w jakiejś sferze... Ale konsekwencje swoich czynów odczuje.
Nie będę więcej pisać, bo zaraz usłyszę, że spamuję kogoś....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:15, 28 Wrz 2023    Temat postu:

lucek napisał:
Hill ok, no ale nie oszukujmy się, czasmi coś tam ateiście/ateistce odpowiesz to dobrze, można więcej, tak żeby mielonka podskakiwała ... jest napisane, "cieszcie i radujcie gdy wam złorzeczą ..." (czy coś podobnego), ja w tej dziedzinie mam osiągnięcia, zefciu nazywa mnie zwyrodnialcem, fedor też, a u ciebie jakoś cięko :(


Lucek musisz mi bardziej zrozumiale napisać co masz na myśli, bo rozumiem, że to nawiązuje do mojego powyższego wpisu?
Nie wiem, chodzi o to, że mi ateiści nie złorzeczą? :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 10:52, 28 Wrz 2023    Temat postu:

no właśnie, a ze złe kompromisu nie ma :->
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:02, 28 Wrz 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Hill napisał:
Tylko pytanie gdzie tu w takim razie to zbawienie z łaski przez wiarę? Gdzie ta wolność w Chrystusie?


Nigdy nie było zbawienia z samej wiary. To protestancka herezja. Luter po prostu nie zrozumiał, że chodzi o to, że na zbawienie Chrystusa nie zasłużyliśmy swoimi uczynkami. Ale to coś zupełnie innego niż to, że nasze uczynki nie mają znaczenia dla Boga. List Jakuba stawia sprawę jasno:

"Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna?" (Jk 2,20)

Ja to zagadnienie od jakiegoś czasu widzę w syntetycznym podejściu, czyli że obie opcje są prawdziwe.
Z jednej strony uważam, że CAŁKOWICIE SZCZERA, GŁĘBOKA wiara jest tym, co już do zbawienia uprawnia. Czyli protestanckie podejście jak najbardziej wierzę. Tylko, że...
problem jest z tym, aby właśnie tę wiarę taką prawdziwą, zintegrowaną z człowiekiem mieć. No i PO CZYM POZNAMY, że ta wiara właśnie taka jest.
Bo samo deklarowanie wiary, to mało!
Dla mnie zatem ta układanka się zamyka w stwierdzeniu, że choć rzeczywiście sama wiara byłaby w stanie zbawić, to jednak ta wiara sama w sobie (bez uczynków) nie ma szansy nigdy wystąpić. Jeśli w obliczu wyzwań świata ktoś nie reaguje zgodnie z wymogami wiary, to znaczy, że nie wierzy tak naprawdę, tylko ewentualnie ową wiarę deklaruje czczo.
Ludzie mylą wyznawanie czegoś z wiarą w to. W świecie wszechobecnego marketingu wyznawanie, przyznawanie się jest tanie i nie specjalnie świadczy o stanie umysłu i uczuć. Ci, którzy nie pełnią uczynków zgodnych z wiarą zostaną ostatecznie uznani za oszustów, którzy wiarę deklarowali, lecz jej nie mieli. Zamiast deklarować wiarę wystarczy często (nie tylko tak, ale w wielu przypadkach to jest nawet najlepsza opcja) sama postawa życiowa.

(35) Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. (Ewangelia Jana 13:35)
Po miłości poznajemy kto jest uczniem. Deklaracje?...
- One oczywiście też mogą wejść do gry wtedy, gdy to ma znaczenie, bo (32) Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 10:32)
Ale czy chodzi o jakieś tanie przyznawanie się?...

Co prawda jest też taki cytat: (21) Każdy, kto wzywać będzie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. (Dzieje Apostolskie 2:21) jednak dotyczy on czasów ostatecznych, gdy uczniowie Jezusa będą prześladowani. Tak zwykle to mamy: (21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.(Ewangelia Mateusza 7:21)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin