Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9155
Przeczytał: 60 tematów


PostWysłany: Sob 17:33, 25 Sty 2025    Temat postu:

przecież już odpowiadałem, a tu, swoim pytaniem, zmieniłeś temat na czysto personalny:

Cytat:
Co chwila komentujesz o mnie personalnie. Skąd u Ciebie ta potrzeba?


podczas gdy, moje wypowiedzi miały naturę sarkazmu, w dodatku, pierwsza była pytaniem, czy "jesteś integrystą ? " ....

w dodatku, skoro faktycznie wskazuję na brak uzasadnienia, delikatnie mówiąc, trudno nie odnieść tej wypowiedzi, jako rozmówcy, do ciebie - więc w tym wypadku,choć co do formy, można dyskutować, to nie jest to komentarz personalny, w znaczeniu "ad personam".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:01, 25 Sty 2025    Temat postu:

lucek napisał:
przecież już odpowiadałem, a tu, swoim pytaniem, zmieniłeś temat na czysto personalny:

Cytat:
Co chwila komentujesz o mnie personalnie. Skąd u Ciebie ta potrzeba?


podczas gdy, moje wypowiedzi miały naturę sarkazmu, w dodatku, pierwsza była pytaniem, czy "jesteś integrystą ? " ....

w dodatku, skoro faktycznie wskazuję na brak uzasadnienia, delikatnie mówiąc, trudno nie odnieść tej wypowiedzi, jako rozmówcy, do ciebie - więc w tym wypadku,choć co do formy, można dyskutować, to nie jest to komentarz personalny, w znaczeniu "ad personam".

Czyli sam tu przyznajesz, że jako pierwszy inicjowałeś uwagi personalne w moją stronę - najpierw pytając czy to JA jestem integrystą, a potem dodając sarkazm, co by należało chyba (popraw mnie, jeśli się mylę) interpretować, iż Twoją intencję było odniesienie się do swoich emocji, osobistego odbioru.
Teraz ja, skoro dostrzegłem (nie pierwsze tak w ogóle, bo to jest już kolejna odsłona) uwag kierowanych bezpośrednio do mnie, spytałem, czy jesteś w stanie zdiagnozować cel takiego postępowania. Pytam, bo to jest ciekawe zagadnienie: PO CO CZYNIĆ WYCIECZKI OSOBISTE, w sytuacji, gdy można się ograniczyć do aspektu merytorycznego.
Najwyraźniej nie masz ochoty się nad tym zastanowić. Twój wybór.
Ja z kolei pozwolę sobie na refleksję, jakby to OGÓLNIE (nie sugeruję, która z tych uwag ma zastosowanie do Ciebie teraz, czy w przeszłości), dlaczego ludzie miewają taką potrzebę (niektóre z tych motywów mogę podzielać czasem także ja). Piszę o tym, bo akurat dla mnie nie jest żadnym mentalnym problemem zastanowienie się (także z aspektem krytycyzmu!) nad tym, dlaczego pewne postawy jakoś do mnie nawracają, dlaczego czuję potrzebę określonych zachowań. Może Ty się nad tym nigdy nie zastanawiasz... Twój wybór, nie oceniam. Ocenie tylko z mojego punktu widzenia, czyli jeśli kogoś ewentualnie tu personalnie krytycznie traktując, to siebie.
Powody wycieczek osobistych mają rożne źródła:
- chęć zainteresowania kogoś swoją osobą, albo przypomnienia o sobie - tak np. małe dzieci wołają o uwagę.
- pragnienie rzucenie wyzwania komuś, aby się potem sprawdzić w rywalizacji
- pragnienie wykazania sobie sprawczości (bo umiem zaatakować) a często też chęć wywyższenia się przy tej okazji.
- odreagowywanie frustracji, co po wycieczce osobistej, w której spodziewamy się odwetowej reakcji drugiej strony, zapewne doprowadzi do starcia, w którym już potem można "zasadnie" się pozłościć, wyrzucić z siebie wewnętrzne rozterki, przerzucajac je na innych
- próba przekierowania wyrzutów sumienia poprzez zainicjowanie małej awantury, w którym "winnym" okaże się te atakowany (najcześciej niczemu nie winny) człowiek. Ale emocje "nie wnikają", emocjom taka strategia wystarcza, bo skoro napadany personalnie człowiek "ośmiela się sprzeciwić", to oczywiście "jest winny", a więc zapewne... (dla emocji, które nie myślą logicznie) jest winnym tego, co by się chciało zrzucić z siebie.
Ogólnie bym podsumował, że ludzie z "nie wiadomo jakiego powodu" napastliwi, najczęściej szukają okazji do emocjonalnego rozładowania się (szczególnie kobiety w ich "trudnych dniach").
Przyznam, że sam dość często diagnozuję się, czy któryś z tych, czy podobnych im motywów nie przyświeca moim intencjom, gdy coś piszę. Robię sobie wewnętrzny "obchód" tych motywów, a jeśli odkrywam, że "coś jest na rzeczy" i może np. mam jakieś nieuporządkowanie w sobie, co prowadzi do niepotrzebnie agresywnych uwag, to się staram zmienić pod tym względem. Ale znowu - to było O MNIE, nie o Tobie, bo sprawa Ciebie jest zamknięta, skoro ją odrzucasz. Nic Ci zatem nie sugeruję. Masz swoje życie, swoje wybory. Zadałem Ci pytanie, czy jesteś w stanie diagnozować swoje intencje, a Ty odebrałeś to jedynie w sposób, że to ja Cię atakuję. To nie jest po mojemu, tu przyznaję.

Na koniec dodam, żę mógłbym jeszcze stworzyć dłuższy elaborat o samodiagnozie, bo dla mnie nie jest problemem spojrzenie na siebie krytycznie, ale pewnie nikomu nie będzie się chciało go czytać, więc sobie daruję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9155
Przeczytał: 60 tematów


PostWysłany: Sob 18:04, 25 Sty 2025    Temat postu:

Cytat:
Czyli sam tu przyznajesz, że jako pierwszy inicjowałeś uwagi personalne w moją stronę


napisałem co innego ... kończę, bo dyskusja z tobą nie ma sensu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:31, 25 Sty 2025    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Czyli sam tu przyznajesz, że jako pierwszy inicjowałeś uwagi personalne w moją stronę


napisałem co innego ... kończę, bo dyskusja z tobą nie ma sensu

Nie ma sensu dyskusja ze mną, bo czytam, co do mnie piszesz?
Czy może dlatego, że jak skierujesz do mnie pytanie "czy jestem integrystą?", to odczytuję je jako skierowane personalnie do mnie?...
I jak stosujesz sarkazm, to przecież też jest w nim aspekt personalny...
A jak pytam potem o powody, dlaczego w dyskusji o integryzmie poruszasz kwestię typu "Jaki jest MIchał", to Ty nagle to właśnie uznajesz za
Kłamstwo (jak w pomijam już fakt, że próbujesz manipulować i wręcz kłamiesz ...)
i
"ty zrobiłeś z tego między mną, a tobą, konflikt personalny "

Podsumujmy:
Ty zacząłeś się dopytywać o mnie (czy jestem integrystą) i stosować sarkazm
Ja tylko (personalnie) spytałem, czy umiesz zdiagnozować powody, dla których taką postawę wykazujesz (sam bowiem umiałbym w jakimś stopniu zdiagnozować u siebie powody podobnego zachowania).
Co w Twoim odbiorze okazuje się "kłamstwem" i to rzekomo ja "robię konflikt personalny".
Nie widzisz w tym odkręcenia kota ogonem?...

Warto by tu jeszcze rzucić światło na jedna moją w jakiś sposób "personalną" uwagę - pytanie do lucka: Mój komentarz o integrystach odczytałeś osobiście?
Pytanie było związane z tym, że gdy do tej pory NICZEGO IMIENNIE nie adresowałem, gdy pisałem o "integrystach" (nie o jakimś Kowalskim - integryście), to doczekałem się komentarza "rozwijasz konflikt personalny.".
Od początku to zaznaczam, iż w owym wątku krytykuję POSTAWĘ INTEGRYZMU, ale to, kto się za integrystę uważa, to już jest jego decyzja. Jeśli ktoś uznał, że powyższe uwagi są do niego (ON UZNAŁ, ja tylko OPISYWAŁEM SAMĄ POSTAWĘ, nie wskazując osób), to nie powinien mieć do mnie o to pretensji. Chciałem zatem wyjaśnić, dlaczego moje uwagi do postaw integryzmu zostały przez niego odniesione jako już personalne. To by miało chyba sens jedynie wtedy, jeśliby się lucek poczuwał do integryzmu. Ale też nie dostałem odpowiedzi, czy się do integryzmu poczuwa i w związku z tym dlatego odbiera personalnie tamte moje uwagi. Po prostu chciałem wyjaśnić tę kwestię, aby dopiąć tę moją hipotezę, dlaczego uwagi w kwestii postaw ogólnie, ktoś odbiera jako personalne.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 2:05, 26 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2895
Przeczytał: 90 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:22, 28 Sty 2025    Temat postu:

Michał mam pytanie. Czy mógłbym cię prosić, abyś odniósł się do wypowiedzi redaktora Pawła Lisickiego, z punktu widzenia głębokiego chrześcijańskiego teizmu duchowego? Nie chodzi mi o całość jego wystąpienia, ale o dwie krótkie jego wypowiedzi. Lisicki jest chyba tradycjonalistą, a przynajmniej z nimi sympatyzuje, bo często pojawia się na kanale ks. Banki, który jest tradycjonalistą, kapłanem Bractwa Św. Piusa X. Lisicki swoje wystąpienie poświęca pojęciu prawdy, krytyce relatywizmu i postomdernizmu i oczywiście trochę też krytykuje papieża Franciszka, ale ja chciałbym skupić się na poniższych jego wypowiedziach, które zaczynają się od 29 minuty niżej zalinkowanego filmu.


Cytat:
Mamy tutaj stwierdzenie, komentując tę encyklikę, że nawet drobne odejście, albo nawet w jednym punkcie zaprzeczenie temu, co zawiera w sobie wiara jest czymś, co uwłacza, wyraża pogardę dla majestatu Boga twórcy praw i de facto oznacza odrzucenie Jego czci. Dlaczego? Dlatego, bo źródłem tej zgodności, źródłem tego światła, jest sam Bóg Prawda najwyższa. To nam zapewnia przekonanie, że między naszym umysłem, a rzeczywistością istnieje zgodność. Tym Kimś, kto to zapewnia, jest sam Bóg, który jest twórcą i rzeczywistości i naszych umysłów. Stąd się bierze zgodność. Ta zgodność w związku z tym zawiera się w jeden sposób na przekonaniu, że istnieje możliwość rozpoznania przez nas naturalny rozum rzeczywistości i drugim stopniu, że ten sam Bóg objawia prawdy nadprzyrodzone, do których nasz prosty rozum, czy naturalny rozum nie jest wstanie sięgnąć.


Cytat:
dogmat się ludziom źle kojarzy. Dogmat kojarzy się zawsze z pewnym ograniczeniem, z pewnym zamknięciem, zacieśnieniem. Kto myśli dogmatycznie? Ktoś, kto ma wąski sposób myślenia. Dogmatyzm to jest jeden z najczęstszych zarzutów jakie można spotkać, jak się uczestniczy w takiej debacie (...) Dogmatyzm świadczy raczej o braku przenikliwości, braku inteligencji, braku elastyczności naszego umysłu (...). Zauważmy to jest powszechne rozumienie, z którym się człowiek styka, kiedy się przysłuchuje debacie publicznej. (...) Dogmat nie jest żadną formą skamieliny, nie jest niczym zamkniętym, nie jest niczym czego nie dałoby się obronić, tylko jest czymś dokładnie odwrotnym. Jest dogmat jako taki, jest oparty na racjonalnej przesłance, czyli ma tym, że nasz umysł mógł rozpoznać prawdę naturalną, uwierzyć następnie w oparciu o autorytet objawiającego się Boga również to, co dla samego rozumu było niedosiężne. Dogmat zatem jest jedynie ta samą prawdą, które wyraża pierwotne Objawienie Boże przekazane przez Chrystusa, tyle, że w sposób dokładniejszy, albo dostosowany do danych czasów w związku z pojawiającymi się błędami [nie rozumiem tego słowa, które tu wypowiedział]. Czyli dogmat jest w tym sensie nie żadnym efektem czegoś irracjonalnego, czegoś co się kłóci z myśleniem racjonalnym, tylko wręcz odwrotnie, jest podporą pozwalającą w oparciu o niego w zdrowy sposób rozumowi się rozwijać.

https://youtu.be/f-hlq3Y5y0s?si=HTCnNp1Z5qpKo42P


1.Co o tym myślisz? Czy zaprzeczenie temu, co stwierdza wiekowe nauczanie Kościoła na temat wiary jest czymś, co "uwłacza, wyraża pogardę dla majestatu Boga twórcy praw i de facto oznacza odrzucenie Jego czci"?

2. Czy zgodziłbyś się z Lisickim w tym, jego prawidłowym rozumieniu dogmatu? Czy może jednak dostrzegasz tu jakieś ważne problemy w jego rozumowaniu?
:think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Wto 11:26, 28 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:33, 28 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał mam pytanie. Czy mógłbym cię prosić, abyś odniósł się do wypowiedzi redaktora Pawła Lisickiego, z punktu widzenia głębokiego chrześcijańskiego teizmu duchowego? Nie chodzi mi o całość jego wystąpienia, ale o dwie krótkie jego wypowiedzi. Lisicki jest chyba tradycjonalistą, a przynajmniej z nimi sympatyzuje, bo często pojawia się na kanale ks. Banki, który jest tradycjonalistą, kapłanem Bractwa Św. Piusa X. Lisicki swoje wystąpienie poświęca pojęciu prawdy, krytyce relatywizmu i postomdernizmu i oczywiście trochę też krytykuje papieża Franciszka, ale ja chciałbym skupić się na poniższych jego wypowiedziach, które zaczynają się od 29 minuty niżej zalinkowanego filmu.


Cytat:
Mamy tutaj stwierdzenie, komentując tę encyklikę, że nawet drobne odejście, albo nawet w jednym punkcie zaprzeczenie temu, co zawiera w sobie wiara jest czymś, co uwłacza, wyraża pogardę dla majestatu Boga twórcy praw i de facto oznacza odrzucenie Jego czci. Dlaczego? Dlatego, bo źródłem tej zgodności, źródłem tego światła, jest sam Bóg Prawda najwyższa. To nam zapewnia przekonanie, że między naszym umysłem, a rzeczywistością istnieje zgodność. Tym Kimś, kto to zapewnia, jest sam Bóg, który jest twórcą i rzeczywistości i naszych umysłów. Stąd się bierze zgodność. Ta zgodność w związku z tym zawiera się w jeden sposób na przekonaniu, że istnieje możliwość rozpoznania przez nas naturalny rozum rzeczywistości i drugim stopniu, że ten sam Bóg objawia prawdy nadprzyrodzone, do których nasz prosty rozum, czy naturalny rozum nie jest wstanie sięgnąć.


Cytat:
dogmat się ludziom źle kojarzy. Dogmat kojarzy się zawsze z pewnym ograniczeniem, z pewnym zamknięciem, zacieśnieniem. Kto myśli dogmatycznie? Ktoś, kto ma wąski sposób myślenia. Dogmatyzm to jest jeden z najczęstszych zarzutów jakie można spotkać, jak się uczestniczy w takiej debacie (...) Dogmatyzm świadczy raczej o braku przenikliwości, braku inteligencji, braku elastyczności naszego umysłu (...). Zauważmy to jest powszechne rozumienie, z którym się człowiek styka, kiedy się przysłuchuje debacie publicznej. (...) Dogmat nie jest żadną formą skamieliny, nie jest niczym zamkniętym, nie jest niczym czego nie dałoby się obronić, tylko jest czymś dokładnie odwrotnym. Jest dogmat jako taki, jest oparty na racjonalnej przesłance, czyli ma tym, że nasz umysł mógł rozpoznać prawdę naturalną, uwierzyć następnie w oparciu o autorytet objawiającego się Boga również to, co dla samego rozumu było niedosiężne. Dogmat zatem jest jedynie ta samą prawdą, które wyraża pierwotne Objawienie Boże przekazane przez Chrystusa, tyle, że w sposób dokładniejszy, albo dostosowany do danych czasów w związku z pojawiającymi się błędami [nie rozumiem tego słowa, które tu wypowiedział]. Czyli dogmat jest w tym sensie nie żadnym efektem czegoś irracjonalnego, czegoś co się kłóci z myśleniem racjonalnym, tylko wręcz odwrotnie, jest podporą pozwalającą w oparciu o niego w zdrowy sposób rozumowi się rozwijać.

https://youtu.be/f-hlq3Y5y0s?si=HTCnNp1Z5qpKo42P


1.Co o tym myślisz? Czy zaprzeczenie temu, co stwierdza wiekowe nauczanie Kościoła na temat wiary jest czymś, co "uwłacza, wyraża pogardę dla majestatu Boga twórcy praw i de facto oznacza odrzucenie Jego czci"?

2. Czy zgodziłbyś się z Lisickim w tym, jego prawidłowym rozumieniu dogmatu? Czy może jednak dostrzegasz tu jakieś ważne problemy w jego rozumowaniu?
:think:

Ad. 2
Dla mnie to, co napisał Lisicki tutaj o dogmacie to tylko pobożne życzenia.
Jest proste pytanie: jeśli ktoś nie rozumie, o co chodzi w dogmacie, to CZYM jest tego dogmatu wyznawanie?...
Jeśli by ktoś przykładowo ogłosił dogmat "Niech będzie wykluczony z grona wiernych ten, który o zbawieniu ośmieli się twierdzić coś przeciwnego do uhuhuhu9", to z grubsza odpowiada to sytuacji, w której jest wierny, gdy może jakieś tam słowa osobno pod sformułowanie dogmatu podkłada, ale całości nijak nie umie sklecić w zrozumiałą dla swojego umysłu całość. Jeśliby w moim przykładzie wymuszano na ludziach groźbą potępiania, aby głosili uhuhuhu9, to pewnie większość by pytała: no dobra, ale o co chodzi? Po co właściwie mam to głosić?
Jednak jak dogmat głosi "prawdę wiary", która też nijako się ludziom nie układa w coś użytecznego dla budowania w sobie duchowości, mimo że użyte w sformułowaniu słowa osobno nawet byłyby zrozumiałe, to już pytających będzie mniej. Bo większość pomyśli sobie coś w stylu: noooo, chyba jakiś sens w tym jest, tylko to pewnie ja taki niekumaty jestem... I na swoją niekumatość zwali winę, a potem - skoro sam jest winny - uzna, że on w ten dogmat "wierzy" (choć nie wiadomo, co w tym kontekście słowo "wierzyć" konkretnie miałoby oznaczać), bo rzekomo przyznając to, o czym nie ma zielonego pojęcia, "jest posłuszny".
Kiedy ja sobie uświadomiłem, że sporą cześć teologicznych sformułowań mam w swoim umyśle na poziomie bliskim uhuhuhu9, to uznałem, iż NIEUCZCIWE BYŁOBY NAZYWANIE "WIERZENIEM" mój stosnek do tak rozpoznanych "prawd wiary". Ja na to uczciwie powiedzieć mogę: nie wiem o co tu chodzi, zatem u mnie słowo "wierzyć" tu się nie aplikuje.
Z resztą u mnie dogmat nie jest jakimś wyjątkiem w kontekście różnych sformułowań. Ja nie wierzę, bo nie wiem o co chodzi (i jawnie to przyznaję) w całą masę innych, nieraz deklarowanych przez ludzi jako "zrozumiałe" obiegowych stwierdzeń. Nie wiem o co chodzi (w sensownym i pozytywnym w moim rozumieniu sensie) we frazie "wywyższenie narodu", ale też i w bardziej lewicowych sformułowaniach - np. do dziś nie opanowałem w satysfakcjonujący moją percepcję sposób definicji idei "globalnego ocieplenia", mętlik mam wobec idei "tożsamość płciowa". Wobec pojęć, których mój umysł nie umie używać w sposób satysfakcjonujący mnie intelektualnie z zasady przybieram postawę rezerwy, czyli nie zajmuję się nimi, nie chcę nic na ich temat mniemać, albo i nie mniemać. Po prostu one robią się subiektywnie "nie moją sprawą", a sprawą tych, którzy uważają, że rzecz ogarniają. A nie zamierzam sobie robić wody z mózgu i udawać, że cokolwiek mam mentalnie do czegoś, co jest dla mnie czarną magią.
Nie wiem, po co właściwie kultywuje się ideę dogmatu w kontekście religii, bo według mnie stawianie spraw na ostrzu noża umysłowi, który jest w rozterce wobec przedstawianych mu sformułowań, będzie głównie prowadziło do postawy zakłamywania. Ja zakłamywać niczego nie chcę, dlatego jak czegoś nie wiem, albo tego nie rozumiem, to z zasady milczę na ów temat, co najwyżej deklarując samo "nie wiem, o co tu chodzi, więc się nie wypowiem". Nie używam też w kontekście podobnym terminu "wierzę", bo dla spełnienia użycia owego pojęcia domaga się pewnego minimum uświadomienia sobie W CO "wierzę". Jeśli tego minimum nie osiągam, to znowu mogę zadeklarować tylko: nie wiem, o co tu chodzi, więc wglądem w stan swojej świadomości nie umiem ustalić, czy wierzę, czy też nie.
Dla mnie bowiem słowo "wierzyć" związane jest ze zdolnością do PRZEPROWADZENIA SAMOKRYTYCZNEJ WERYFIKACJI relacji mojego umysłu do przedmiotu "wiary". Tylko będąc w stanie ową procedurę przeprowadzić, mogę odpowiadać na pytanie: CZY wierzę w to coś. Wtedy dokonuję wglądu w swój umysł, sprawdzam krok po kroku kryteria owej wiary, aby ostatecznie ustalić zasadnie konkluzję w sprawie. W stosunku do dogmatów mam ten problem, że nie umiem sformułować sobie zasad, które pozwoliłyby mi sprawdzić, czy w nie wierzę, bo za mało punktów intelektualnie określonych i stabilnych potrafię w tym wszystkim wskazać.
Nie chcę się wypowiadać za innych, którzy głoszą, że "wierzą". Oni formułują swoje kryteria, kiedy u nich się mówi, że się w coś wierzy. Z wielu rozmów wynika mi, że mają oni najczęściej kryteria mało odnoszące się do przedmiotu wiary, a za to często podmieniają ideę wiary w dogmaty, z ideą bycia uległym religijnym autorytetom. Tymczasem według mnie to są odmienne idee. Ja ich nie utożsamiam, tylko każde z nich traktuję osobno.
Ad. 1
Ja sam część wobec Boga czuję w sobie - swoich uczuciach, emocjach, myśleniu. To, że ludzie wskazują na różne - dla nich niezrozumiałe, albo inaczej przez nich rozumiane - aspekty teologicznych sformułowań, jawi mi się jako norma życia intelektualnego, dyskusji nad tym, jak pojmujemy świat, siebie, religię. Bez tej dyskusji religia byłaby martwa.
Kiedyś sobie pomyślałem, że karą piekła dla integrystów może być sytuacja, gdyby dano im świat skonstruowany dokładnie według ich zasad - świat, którym nikt nie ma prawa się wypowiadać o tym, co szczerze sobie myśli. Każdy musiałby w nieskończoność recytować długaśne sformułowania i na tym by się kończyła jego życiowa aktywność - nieustannie i w kółko to samo powtarzać, bez końca, bez prawa do wyrażenia jakiegokolwiek własnego zdania, czy wyrażenia swojej emocji, myśli, czegokolwiek... Skoro taki ideał przez życie propagowali, to może taka rzeczywistość im się "spodoba"? Ale dla mnie byłaby ona piekłem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2895
Przeczytał: 90 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:54, 29 Sty 2025    Temat postu:

Ad. 2 Faktycznie często jest problem (ściślej - ja mam, bo może np. redaktor Lisicki nie ma?) ze zrozumieniem dogmatów czy szerszej w ogóle nauczania Urzędu Nauczycielskiego. Mnie osobiście w nauce o dogmatach przeszkadza to, że dogmat to coś, co jak się raz sformułuje to już nie ma od tego odstępstwa. Jeśli został np. sformułowany dogmat o obiektywnej wieczności piekła to już katolik nie może zastanawiać się czy to jest zasadne, tylko powinien przyjąć, że to jest prawda i tyle. :think: Staram się zrozumieć tę "logikę" myślenia, która chyba sprowadza się do tego, że hierarchowie Kościoła są pewni, że od początku została przekazana od Boga prawda objawiona nt. duchowej rzeczywistości i ta nauka jest trwała i niezmienna i przekazywana od początku trwania Kościoła. A jakby odrzuca się myślenie, że mogło coś zostać niewłaściwie zrozumiane.

Ad. 1 Czy myślisz, że celem Boga faktycznie mogło być przekazanie raz pewnych prawd odnośnie rzeczywistości duchowej, którą powierzył w swoim zamyśle do wyjaśnienia Urzędowi Nauczycielskiemu, który to z kolei wyjaśnia zwykłemu ludowi, a kto od tego odstępuje to wyraża pogardę dla samego Boga?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:25, 29 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ad. 2 Faktycznie często jest problem (ściślej - ja mam, bo może np. redaktor Lisicki nie ma?) ze zrozumieniem dogmatów czy szerszej w ogóle nauczania Urzędu Nauczycielskiego. Mnie osobiście w nauce o dogmatach przeszkadza to, że dogmat to coś, co jak się raz sformułuje to już nie ma od tego odstępstwa. Jeśli został np. sformułowany dogmat o obiektywnej wieczności piekła to już katolik nie może zastanawiać się czy to jest zasadne, tylko powinien przyjąć, że to jest prawda i tyle. :think: Staram się zrozumieć tę "logikę" myślenia, która chyba sprowadza się do tego, że hierarchowie Kościoła są pewni, że od początku została przekazana od Boga prawda objawiona nt. duchowej rzeczywistości i ta nauka jest trwała i niezmienna i przekazywana od początku trwania Kościoła. A jakby odrzuca się myślenie, że mogło coś zostać niewłaściwie zrozumiane.

Ad. 1 Czy myślisz, że celem Boga faktycznie mogło być przekazanie raz pewnych prawd odnośnie rzeczywistości duchowej, którą powierzył w swoim zamyśle do wyjaśnienia Urzędowi Nauczycielskiemu, który to z kolei wyjaśnia zwykłemu ludowi, a kto od tego odstępuje to wyraża pogardę dla samego Boga?

Ja myślę, że ludzkie reakcje na jakikolwiek problem, ideę, postawę mentalną NIEUSTANNIE EWOLUUJĄ w miarę zdobywanych doświadczeń. Zatem dla mnie fikcją jest myśl, że ja w ogóle mogę jakąś prawdę od autorytetów po prostu "przyjąć" (czyli zrobić z dostarczanymi informacjami coś na podobieństwo odebrania od kuriera paczki). W moim rozumieniu nie ma czegoś takiego, bo jakby to w ogóle miało się zrealizować?
- Wpływa do człowieka i wypełnia go od razu jakaś ostateczna pełna wiedza?...
Ja tak na pewno się nie czuję, że oto miałoby do mnie docierać jakieś coś, co mnie potem wypełnia, a potem to "jest", czyli stanowi konkret. Ja czuję to tak, że docierają do mnie jakieś OKRUCHY INFORMACYJNE, które ewentualnie dopiero CIĘŻKĄ PRACĄ MENTALNĄ MÓGŁBYM INTEGROWAĆ z resztą swojego rozumienia. Dla mnie jakiekolwiek odejście od postawy zignorowania realnie tego, co mi dostarcza jakiś przekaz oznacza z automatu zmobilizowanie się do żmudnego łączenia różnych "kabelków" łączących aspekty mojego rozumienia z tym, co przekaz stanowi. Inaczej dana rzecz po prostu będzie zignorowana.

Mam w tej chwili dość mocne przekonanie, że podobnie do mnie myślą tylko niektórzy ludzie. Szczególnie znani mi osobnicy o integrystycznym podejściu do świata organizują sobie samą IDEĘ PRZYJĘCIA czegoś - tezy, światopoglądu itp. - jako zupełnie inny rodzaj reakcji. Mam wrażenie, że ci ludzie w ogóle nie myślą w kategoriach "czy u mnie w umyśle powstają dowiązania do tej idei, którą zamierzam przyjąć?". To ich nie interesuje, bo oni samo "przyjęcie" czegoś wiążą w większości Z PRZYZNANIEM SIĘ DO GRUPY LUDZI, do jakiegoś ośrodka władzy, czy autorytetu, któremu do ośrodkowi składa się wiernopoddańczy hołd. Znani mi integrystycznie myślący ludzie mają utożsamione w swojej mentalnej strukturze, że poprawność, nawet prawda jest po prostu uległością jakiejś władzy. Jak się przyjmie takie rozumienie "wiary w doktrynę", to nagle wyjaśnia się ta podstawowa różnica w pojmowaniu świata i ogólnie zagadnień teologicznych.

Integrystów nie interesuje, co ktoś ma w głowie, czyli jak łączą się neurony, aby stworzyć w strukturach poznawczych owo konceptualne "coś", reprezentujące w człowieku ową doktrynę, co by dzięki bogactwie owych połączeń mogło dawać efekt rozjaśniania rozumienia tych nowych, innych rozpoznań, analiz, które z daną koncepcją jakoś są związane. Integryści w ogóle lekceważą znaczenie myślenia (traktują je wręcz negatywnie), czyli też nie stawiają sobie pytania: czy w mojej strukturze myślenia stworzyłem wystarczająco dużo i wystarczająco spójnych połączeń idei, o której myślę z resztą wspomnień, koncepcji, metod organizowania sobie mentalnego świata? To pytanie, które z kolei w moim rozumieniu jest samym sensem i jedyną formą realnego wypełnienia się idei "wiary", albo i "przyjęcia" czegoś ideowego, dla integrystów jest po prostu nieistotne, ono nie jest stawiane. A jakie pytanie jest stawiane?...
- Jest stawiane pytanie: czy wystarczająco okazałem uległość, czołobitność, podporządkowanie tej mojej władzy, które akurat też daną tezę wygłosiła, nakazując w nią "wierzyć"?
- To tym się martwi integrysta! Czy czasem może nie jest tak, że ja tu "po swojemu myśląc", nie wychodzę na tego, który swoje podporządkowanie i uległość próbuje zastępować czymś własnym. Tak naprawdę to ten kształt owych "przyjmowanych" idei nie ma dla integrysty znaczenia, bo i tak wypełnieniem owej wiary dla integrysty jest samo okazanie po raz kolejny postawy uległości swojej władzy. Czyli z grubsza odbywa się to następująco:
Władza żąda: przyjmij doktrynę X, zawartą we frazie "fraza X"!
- Integrystyczne "przyjęcie" to: muśnięcie frazy ledwo świadomością, a potem od razu wytworzenie sobie w odczuciach mentalnych "ja frazę X przyjmuję!", a potem za chwilę jeszcze coś w rodzaju "nie stawiam tu barier, nie buntuję się, jestem posłuszny, a więc w ten sposób frazę X przyjąłem!"
A gdy za chwilę władza zażąda: to teraz przyjmij doktrynę Y, zawartą we frazie "fraza Y"!
- Teraz też integrystyczne "przyjęcie doktryny Y" będzie muśnięciem frazy Y ledwo świadomością, a potem skupienie się na wytworzeniu sobie w odczuciach mentalnych "ja frazę Y przyjmuję!", i jeszcze np. "nie buntuję się władzy, uległy wobec tej włądzy jestem, co przecież oznacza, iż tę ostatnio mi zaprezentowaną frazę uznaję, czyli doktrynę Y przyjąłem!"
Jeśli władza żąda: przyjmij doktrynę Z, zawartą we frazie "fraza Z"!
- To integrystyczne "przyjęcie" frazy Z będzie realnie nieodróżniające się od "przyjęcia" frazy X, Y, czy dowolnej innej, bo jej istotą nie jest wcale zajęcie się treścią owej frazy, testowaniem powiązań, jakie umysł dostrzega w ideach związanych z frazą, lecz PO RAZ KOLEJNY OKAZANIA SWOJEJ ULEGŁOŚCI WŁADZY. Zatem znowu będzie to reakcja związana z ledwo muśnięciem znaczeń frazy Z, a potem od razu wytworzenie sobie w postawy "ja frazę X przyjmuję, nie stawiam władzy barier, nie robię nic po swojemu, czyli nie buntuję się, a więc jestem posłuszny, co z automatu oznacza, iż frazę Z przyjąłem!"

Jakąkolwiek doktrynę by władza integryście nie wyznaczała do "przyjęcia i uwierzenia", to nie będzie dla integrysty najmniejszym problemem jej "przyjęcie", bo i tak on owo przyjęcie sprowadzi do okazania po raz kolejny uległości, podległości, zaś znaczenia, jakie może należałoby w umyśle skonkretyzować w związku z ową doktryną, są drugo-, trzecio-, czy pięciorzędne. To też wyjaśnia, dlaczego integrysta się dziwi, jak to można w być tym krnąbrnym, który "nie chce uwierzyć", w sytuacji gdy krnąbrna osoba ma problem z ułożeniem sobie "jak to jest z tą doktryną, jakoś mi się te koncepcje nie chcą ułożyć w umyśle". Dla integrysty bowiem owo układanie sobie w umyśle nie jest kwestią! On grawituje do reakcji: okaż uległość władzy! Jak się okazuje uległość władzy, jak się powstrzymuje w sobie postawę buntu, to się automatycznie "wierzy" i "przyjmuje" te doktryny, które władza wystawiła. Nie musisz nic myśleć na ten temat, co w doktrynach się wiąże, albo i nie wiąże z innymi ideami, bo tu nie o to chodzi, lecz o to, abyś stworzył w sobie posłuszeństwa władzy jako takiej. I w duszy integrysta "dobrze wie, rozumie", że sama treść doktryny jest w tym wszystkim mało istotna, może być niejasna, może być dziwna - ona może być za chwilę zastąpiona dowolną inną niejasną frazą, bo dla integrysty istotą "przyjęcia" jest postawa, która od samego sensu doktryny jest niezależna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:37, 30 Sty 2025    Temat postu:

Integryzm - samym swoim powstaniem i trwaniem - ukazuje tę niezwykłą prawdę, że nawet wiara w Boga niewłaściwie zrozumiana i praktykowana może od Boga odwodzić.

Integryści wybrali sobie taki sposób wierzenia w Boga, który wikła ich umysł i emocje w nieskończone pętle, w mentalne matnie bez wyjścia. Dziś myślę, że cenne i ważne jest zetknięcie się z integryzmem, bo dopiero patrząc na to, jak bardzo wiara religijna może być toksyczna, niszcząca, deprawująca, człowiek może klarownie układać sobie wiarę, która wiedzie do dobra, spełnienia, szczęścia, pokoju.

Integryzm jest z zasady jakby wiecznym niespełnieniem i niepokojem osoby, jest przedziwną formą utwierdzania się w sprzecznym obrazie religii i Boga, jest zatwardziałością serc, ogniskującą się na obrazie przemocowej władzy.
Dziś jestem integrystom wdzięczny za to, że mi integryzm przed oczy postawili, bo dzięki temu widzę jasno, co powinienem w swoim pojmowaniu religii odrzucić, bo umiem modelować umysłem tę granicę, za którą zaczyna się mentalne piekło.

Jakby opisać krótkim sformułowaniem integryzm?
- Integryzm jest błędem mentalnym, formą wyradzania się uczuć i myśli, powstającą wtedy, gdy skądinąd słuszny postulat dążenia do poprawności zostanie pozbawiony głębszej refleksji.
Integryzm jest opresyjnym dążeniem do czegoś, dążeniem samym w sobie, ale z zablokowaniem funkcji ustalania celu tego dążenia.

Integryści starają się BARDZO, dążą do celu ORTODOKSYJNIE, próbują być maksymalnie BEZKOMPROMISOWI; jednak przy tym robią wszystko, co możliwe, aby ich umysł ZGUBIŁ CEL OWEGO DĄŻENIA.
Integrysta w deklaracjach niby dąży do Boga, ale w istocie umieszcza ideę Boga nie tam, gdzie ów Bóg dałby się skutecznie odnaleźć, ale w rozmyciu jej gdzieś po drodze, w rozpraszaniu się na
- zaciekłej obronie przed ludźmi tego, jakimi słowami NASI Boga NAZYWAJĄ
- skupieniu się na tym, co wcześniej ktoś w religii kiedyś zastosował, co stało się tradycyjne, a co teraz rzekomo należy chronić przed każdą dostosowawczością
- wskazywaniu, jacy to inni niż sami integryści są "błędni", doszukiwaniu się wadliwości wszędzie w świecie, tylko nie we własnych postawach
- ogólnie kotwiczeniu idei - przecież nieskończonego, transcendentnego - Boga dokładnie w tym, co transcendencji jest przeciwne, czyli w jakichś drobiazgowych formach, obyczajowości, rytuałach, godnościach dostojników, agresji wobec "odstępców" - jednym słowem na wszystkim tym, co przyziemne, sensoryczne, bliskie instynktowności i zaniechaniu rozwoju duchowego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:54, 30 Sty 2025    Temat postu:

W integrystycznym DNA zapisana jest głęboka nienawiść do indywidualności i twórczości objawianej przez osobę ludzką.

Integryzm stanowi ucieleśnienie twardej emocji odrzucenia człowieczeństwa, jest wołaniem o to, aby wszystko to, co o człowieku mogłoby pozytywnie zaświadczyć, zostało stłamszone, ukryte, spętane, jest nawoływaniem
- aby człowiek nie myślał, albo jak najmniej myślał, OGRANICZAJĄC się do tego, co najprostsze
- a jeśliby już coś samodzielnie wymyślił, to aby sobie zaprzeczył w imię, że to na pewno jest złe, znowu blokując dalszy bieg twórczości
- a w ogóle, to aby tak silnie skupiał się ten człowiek na aspekcie swojej grzeszności, aby przez tu mu się odechciało robić cokolwiek, a na pewno, aby mu się odechciało doskonalenia wewnętrznego
- aby skupił się, na czym elementarnym, powtarzalnym - aby POWTARZAŁ rytuały, POWTARZAŁ za autorytetami, POWTARZAŁ stare obyczaje, POWTARZAŁ bez żadnej inwencji, LITERALNIE, bez żadnych zmian coś, jakichś tekstów, czy form uznawanych za nienaruszalne.
- bo w tym podejściu człowiek na pewno jest raczej zły, a nie dobry, bo na dobro w człowieku nie ma co liczyć.
- bo wszędzie należy wypatrywać zła, przypominać o odstępstwach, zaś odstępstwo jest tu grzechem największym, bo odchodzi od POWTARZANIA.
- aby się człowiek wpatrywał w ideę potępienia i kary - bo rzekomo tylko to "dobrze mu zrobi" (czytaj: zablokuje w nim myśl, że warto jest się doskonalić).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:36, 31 Sty 2025    Temat postu:

W integrystycznej wizji religijności sam wyznawca jest właściwie zbędny!
Zamiast wyznawcy do wykonania wszelkich istotnych ról nadalby się może odtwarzacz tekstów i dźwięków.

Zwykły szeregowy wyznawca ma nie myśleć, tylko literalnie powtarzać za autorytetami, wystrzegając się "własnego myślenia", czy "dodawania czegoś od siebie". Czyli taki wyznawca właściwie to przeszkadza w owym układzie. Jedynymi potrzebnymi ludźmi w integrystycznej wizji religijności są same religijne autorytety. Te autorytety bowiem jako jedyne coś mają prawo tworzyć, czyli czynić coś w swoim życiu.

Zwykły wyznawca integrystycznej religii jest jedynie zawadą, kłopotem, problemem z racji na to, że nieopaczne może coś "samodzielnie pomyśleć", z czego będzie tylko problem. A jak tego wyznawcy nie ma, ewentualnie zamiast niego jest jakieś urządzenie - odtwarzacz coś odtwarzające za autorytetami (idealnie wiernie! Bez "niebezpiecznego": myślenia! Czyli najlepiej jak można!), to już jest wszystko, co w integrystycznej wizji być powinno.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9155
Przeczytał: 60 tematów


PostWysłany: Pią 14:35, 31 Sty 2025    Temat postu:

Cytat:
wystrzegając się "własnego myślenia", czy "dodawania czegoś od siebie"


przez analogię do ucznia w szkole, na lekcji matematyki, nikt uczniowi nie zaleca powstrzymanie się od "własnego myślenia", a wręcz przeciwnie, jednak "dodawania czegoś od siebie" to już inna kwestia, o ile, to co dodaje, nie należy do matematyki. Na lekcji matematyki rola ucznia nie na tym polega. Gdy zrozumie matematykę, może do niej dodawać, ale nie jej podstawy podważać i twierdzić, że to, przynajmniej ta sama, matematyka. To coś takiego, co nasz Rafał robi, rozumiejąc we właściwy jedynie dla siebie sposób KRZ, chce go poprawiać, jak niezgodny z Kubusiową logiką, która jest jedynie słuszną, prawdziwą matematyką. Gdyby sobie AK tworzył, jako inne spojrzenie na logikę, pół biedy ... i o to w integryzmie chodziło, żeby każdy sam dla siebie religii nie tworzył, twierdząc i nazywając ją tą samą, zwłaszcza wspólną, religią.

Znamy przecież przykłady takich "nowoczesnych katolików", którym bliżej do lewackich przekonań, w tym uznających naukę religii, za kwestię prawa do własnego mniemania, jednocześnie ogłaszając siebie katolikiem. Takiemu luźnemu rozumieniu wiary integryzm się sprzeciwiał, zresztą jak ty jego "sztywnemu". Pełną symetrię pod tym względem mamy, Jednak co gorsza dla ciebie, piętnując integryzm sam sobie zaprzeczasz, odbierając integrystom prawo do własnego zdania. Podczas gdy integryzm pozostaje spójny.

PS

no chyba, że twój pogląd do absolutnej prawdy pretenduje
KRK, jeśli się nie mylę, ani integrystów, ani nie integrystów póki co chyba nie wyklął, wiec uznał, za prywatne, a nie oficjalne zdanie, kwestię integryzmu.


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pią 14:45, 31 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:02, 31 Sty 2025    Temat postu:

lucek napisał:
piętnując integryzm sam sobie zaprzeczasz, odbierając integrystom prawo do własnego zdania. Podczas gdy integryzm pozostaje spójny.

Integryzm jest spójny?...
Integryzm byłby spójny jedynie wtedy, gdyby żaden szeregowy (!) integrysta nigdy nie zabrał głosu w żaden inny sposób, jak tylko cytując autorytety. Tymczasem integryści się wypowiadają, ewidentnie tworząc WŁASNE teksty, w których za chwilę zaczną potępiać (u innych występujące... własnego już nie dostrzegają, choć tworzą sformułowania niebędące literalnym przekazaniem słów autorytetów) "własne myślenie i brak posłuszeństwa".
Poza tym jest tu inne przekłamanie. Ja rzeczywiście piętnuję integryzm, ale jasno tłumaczę ZA CO go piętnuję - piętnuję nie za to, że integrysta "ma własne zdanie", ale za to właśnie, ŻE GO NIE POSIADA.
Odwracasz kota ogonem, sugerując, iż ja piętnuję integryzm za coś odwrotnego, niż ja wskazuję. Ja jestem jak najbardziej za tym, aby własne zdanie posiadać! Jestem jednak przeciw temu, aby się pakować w nową wersję antynomii kłamcy, czyli...
"posiadać własne zdanie" w stwierdzeniu, że się własnego zdania NIE posiada. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9155
Przeczytał: 60 tematów


PostWysłany: Pią 15:18, 31 Sty 2025    Temat postu:

to ty twierdzisz, że KRK zabrania zabierania głosu, oskarżając o to integrystów ... w KRK zawsze były sobory ... Hierarchiczność sprawi, że istnieje oficjalne zdanie KRK, i jemu wierny winien posłuszeństwo, tu raczej nic się nie zmieniło ...

ty jednak poglądy integrystów nazywasz "duchowym zakłamaniem", lub "odsądzania rozumu od czci i wiary" lub "uznawaniem się za mądrzejszego od Boga" .... jednocześnie głosząc prawo do własnych poglądów, z punktu widzenia KRK, i jego nauki, o ile nie jesteś Bogiem, nie masz chyba prawa do rzucania takich oskarżeń ? o ile nie jesteś Bogiem ?

niespójność polega na tym, że twierdząc, że masz prawo do swoich poglądów, jednocześnie cudze, niezgodne z twoimi, są "duchowym zakłamaniem".

PS


Grok:
Stosunek KRK w kwestii integryzmu.

Kościół Rzymskokatolicki (KRK) ma złożone i ewoluujące stanowisko w kwestii integryzmu, czyli ruchu w łonie Kościoła, który podkreśla integralność i niezmienność doktryny katolickiej, często w opozycji do modernizmu i liberalizmu.

Tradycyjne podejście: W przeszłości, szczególnie na początku XX wieku, integryzm był ściśle związany z antymodernistycznymi postawami w Kościele, promowanymi przez papieży takich jak Pius X. Encyklika "Pascendi Dominici Gregis" z 1907 roku jest jednym z kluczowych dokumentów, który potępił modernizm, co było w pewnym sensie wsparciem dla integryzmu.
Zmiany po Soborze Watykańskim II: Sobór Watykański II (1962-1965) wprowadził wiele zmian, które niektórzy integryści uznali za zbyt liberalne lub modernistyczne. Sobór promował otwarcie Kościoła na świat współczesny, ekumenizm i dialog międzyreligijny, co było sprzeczne z tradycyjnymi poglądami integryzmu.
Współczesne podejście: Współcześnie, oficjalne stanowisko Kościoła nie jest jednoznacznie pro-integrystyczne. Papieże od Jana Pawła II przez Benedykta XVI do Franciszka podkreślają znaczenie tradycji, ale także dialogu i otwartości. Franciszek w szczególności promował bardziej duszpasterskie podejście, co w oczach niektórych integrystów może być postrzegane jako zbyt liberalne.
Ruchy wewnętrzne: We współczesnym Kościele istnieją grupy, które nadal podtrzymują integrystyczne poglądy, takie jak Bractwo Świętego Piusa X (FSSPX), które nie akceptuje wszystkich reform Soboru Watykańskiego II. Jednakże relacja Kościoła z takimi grupami jest skomplikowana; są one często w stanie pewnego oderwania od pełnej komunii z Rzymem.


Podsumowując, Kościół Rzymskokatolicki oficjalnie nie wspiera integryzmu w jego najbardziej rygorystycznych formach, ale uznaje potrzebę zachowania tradycji i integralności doktryny, jednocześnie promując otwartość i dialog. Stanowisko to jest często przedmiotem debaty wewnątrz samego Kościoła.


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pią 15:33, 31 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:02, 31 Sty 2025    Temat postu:

lucek napisał:
niespójność polega na tym, że twierdząc, że masz prawo do swoich poglądów, jednocześnie cudze, niezgodne z twoimi, są "duchowym zakłamaniem".

Taki rodzaj "niespójności" ma przecież każdy dyskutant, który przekonuje do swoich poglądów, uważając je za właściwe, w odróżnieniu od tych, z którymi się nie zgadza.

To, jak czyjeś stanowisko określam (np. "duchowym zakłamaniem") jest tylko formą, nazwą, sformułowaniem. To sformułowanie nie jest niczym jakościowo odmiennym od UZASADNIENIA KAŻDEJ OPINII KRYTYCZNEJ wobec dowolnej tezy.. Taką "niespójność" okazałeś również Ty wobec moich poglądów, bo (jakiekolwiek by ono nie było) swoje stanowisko uznałeś za właściwe, a krytykując moje.
Jeślibyś miał być konsekwentnym w takim stawianiu spraw, to powinieneś krytykować jakiejkolwiek różnicę zdań na dowolny temat, z racji na takiej różnicy "niespójność".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9155
Przeczytał: 60 tematów


PostWysłany: Pią 16:27, 31 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
niespójność polega na tym, że twierdząc, że masz prawo do swoich poglądów, jednocześnie cudze, niezgodne z twoimi, są "duchowym zakłamaniem".

Taki rodzaj "niespójności" ma przecież każdy dyskutant, który przekonuje do swoich poglądów, uważając je za właściwe, w odróżnieniu od tych, z którymi się nie zgadza. .


tak, jeśli ktoś do czegoś przekonuje, uznaje, że druga strona jest w błędzie lub sam się myli, a wtedy druga strona go przekona ... nie oznacza to jednak, że druga strona uważa się mądrzejsza o Boga, no chyba, że sam masz się za Boga?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:56, 31 Sty 2025    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
niespójność polega na tym, że twierdząc, że masz prawo do swoich poglądów, jednocześnie cudze, niezgodne z twoimi, są "duchowym zakłamaniem".

Taki rodzaj "niespójności" ma przecież każdy dyskutant, który przekonuje do swoich poglądów, uważając je za właściwe, w odróżnieniu od tych, z którymi się nie zgadza. .


tak, jeśli ktoś do czegoś przekonuje, uznaje, że druga strona jest w błędzie lub sam się myli, a wtedy druga strona go przekona ... nie oznacza to jednak, że druga strona uważa się mądrzejsza o Boga, no chyba, że sam masz się za Boga?

Jeśli odnosisz się do jakiegoś cytatu z mojej wypowiedzi, gdzie się wyraziłem o tym byciu mądrzejszym od Boga, to mi ją tu zacytuj w szerszym kontekście, abym był w stanie ewentualnie wyjaśnić, rozbieżność w interpretacjach. Bo w tej chwili nie wiem, o czym tu piszesz.
Moje wypowiedzi mają zwykle pewien kontekst. Wyrywanie ich z tego kontekstu i ocenianie osobno będzie generowało nieporozumienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9155
Przeczytał: 60 tematów


PostWysłany: Pią 17:34, 31 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
niespójność polega na tym, że twierdząc, że masz prawo do swoich poglądów, jednocześnie cudze, niezgodne z twoimi, są "duchowym zakłamaniem".

Taki rodzaj "niespójności" ma przecież każdy dyskutant, który przekonuje do swoich poglądów, uważając je za właściwe, w odróżnieniu od tych, z którymi się nie zgadza. .


tak, jeśli ktoś do czegoś przekonuje, uznaje, że druga strona jest w błędzie lub sam się myli, a wtedy druga strona go przekona ... nie oznacza to jednak, że druga strona uważa się mądrzejsza o Boga, no chyba, że sam masz się za Boga?

Jeśli odnosisz się do jakiegoś cytatu z mojej wypowiedzi, gdzie się wyraziłem o tym byciu mądrzejszym od Boga, to mi ją tu zacytuj w szerszym kontekście, abym był w stanie ewentualnie wyjaśnić, rozbieżność w interpretacjach. Bo w tej chwili nie wiem, o czym tu piszesz.
Moje wypowiedzi mają zwykle pewien kontekst. Wyrywanie ich z tego kontekstu i ocenianie osobno będzie generowało nieporozumienia.

nie stwierdziłem niczego takiego, jakobyś ty napisał, że uważasz się za mądrzejszego od Boga .... stwierdziłem, że skro stawiasz zarzut swoim oponentom, że są mądrzejsi od Boga, to widocznie wiesz, że twoje racje są racjami Boga, sam siebie więc stawiasz w roli Boga.

.... kończę, walcz dalej ze swoimi wyimaginowaniami integrystami, co "taką narrację budują, jakby byli mądrzejsi od Boga", a narracja też była twoja :wink:


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pią 17:35, 31 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:34, 31 Sty 2025    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
niespójność polega na tym, że twierdząc, że masz prawo do swoich poglądów, jednocześnie cudze, niezgodne z twoimi, są "duchowym zakłamaniem".

Taki rodzaj "niespójności" ma przecież każdy dyskutant, który przekonuje do swoich poglądów, uważając je za właściwe, w odróżnieniu od tych, z którymi się nie zgadza. .


tak, jeśli ktoś do czegoś przekonuje, uznaje, że druga strona jest w błędzie lub sam się myli, a wtedy druga strona go przekona ... nie oznacza to jednak, że druga strona uważa się mądrzejsza o Boga, no chyba, że sam masz się za Boga?

Jeśli odnosisz się do jakiegoś cytatu z mojej wypowiedzi, gdzie się wyraziłem o tym byciu mądrzejszym od Boga, to mi ją tu zacytuj w szerszym kontekście, abym był w stanie ewentualnie wyjaśnić, rozbieżność w interpretacjach. Bo w tej chwili nie wiem, o czym tu piszesz.
Moje wypowiedzi mają zwykle pewien kontekst. Wyrywanie ich z tego kontekstu i ocenianie osobno będzie generowało nieporozumienia.

nie stwierdziłem niczego takiego, jakobyś ty napisał, że uważasz się za mądrzejszego od Boga .... stwierdziłem, że skro stawiasz zarzut swoim oponentom, że są mądrzejsi od Boga, to widocznie wiesz, że twoje racje są racjami Boga, sam siebie więc stawiasz w roli Boga.

.... kończę, walcz dalej ze swoimi wyimaginowaniami integrystami, co "taką narrację budują, jakby byli mądrzejsi od Boga", a narracja też była twoja :wink:

A ja nie pisałem, że Ty pisałeś, iż uważam się za mądrzejszego od Boga.
Zacytuję jeszcze raz moją ostatnią wypowiedź: się wyraziłem o tym byciu mądrzejszym od Boga. W tej wypowiedzi - pytaniu do Ciebie nie ma wskazania, O KIM miałaby być Twoja uwaga. Nie ma tego wskazania, bo pisząc swoje słowa, wciąż NIE WIEDZIAŁEM, O CO CHODZI. Chciałem w ogóle ustalić, O CO KONKRETNIE MASZ PRETENSJĘ. Dlatego sformułowałem swoje pytanie ogólnie, w sposób otwarty "o byciu mądrzejszym".
Niestety, z Tobą muszę co chwila prostować nadinterpretacje, jakie czynisz, sugestie i aluzje, które nie wiadomo do czego są. Bo nie umiesz nawet wskazać cytatu. Nie wiem, co Ci na to odpowiedzieć, bo nawet nie wiem, który z możliwych wariantów sytuacji jest tym aktualnym. A warianty potencjalnie są następujące:
1. Rzeczywiście coś wadliwie sformułowałem i powinienem się z tego wycofać.
2. Sformułowałem myśl prawidłowo, ale Ty ją mylnie zrozumiałeś.
3. Sformułowałem myśl nie do końca jasno - wtedy opcją byłoby DOPRECYZOWANIE sensu z mojej strony.
Ale nie mając informacji o czym w ogóle piszesz, do którego konkretnie cytatu się odnosisz, nie mogę tego ustalić. I nie pomaga tu, że widzę coś, co wygląd PRZEKRĘCANIE mojej wypowiedzi - tak ostatnio, gdy ogólne odniesienie do się tym byciu mądrzejszym od Boga, nagle w kolejnej odsłonie zamienia się w stwierdziłem, że skoro stawiasz zarzut swoim oponentom, że są mądrzejsi od Boga. Więc jeśli moje wypowiedzi są tutaj zamieniane tak dowolnie na interpretację, którą sobie skleciłeś, to zaczynam się zastanawiać, czy wszystko pozostałe, co mi zarzucasz, nie jest jakimś bardzo dalekim pokłosiem tego, co ja piszę, może nawet zupełnie odwrotnie zrozumianym.
Staram się wypowiadać jako tako ściśle. Spróbuj się skupić na tym, co czytasz, bo stawianie zarzutów z czegoś, co sobie wymyśliłeś, podczas gdy w tekście Twojego partnera w dyskusji tego wcale nie było, jest nieodpowiedzialnym traktowaniem dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34304
Przeczytał: 83 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:39, 04 Lut 2025    Temat postu:

Dziś postrzegam integryzm jako rodzaj bezrozumnej, instynktami zasilanej, a przez władczych i nieodpowiedzialnych ludzi propagowanej negacji rozumu, świadomości, rozwoju. Jest to postawa najbardziej antyludzka, jaką chyba tylko potrafię sobie wyobrazić. Jeślibym miał kombinować od zera jakiś rodzaj narracji, który miałby jako swój cel zablokowanie wszystkiego, co jest cenne i piękne w człowieczeństwie, to z grubsza wymyśliłbym coś bardzo podobnego do integryzmu. Wręcz emocjonalnie czuję w integryzmie jakby rodzaj nienawiści do człowieczeństwa, powiązanej z przemożnym pragnieniem, aby człowieka w duchu i rozumie stłamsić tak bardzo, jak to tylko jest w ogóle możliwe.

Bo tak zupełnie stłamsić człowieczeństwa się nie da, jeśli wykluczymy unicestwienie fizyczne ludzkości. Ale jeśli założeniem jest, że ludzkość ma trwać, tylko ma to trwanie maksymalnie zdegradować to, co w człowieku piękne i wartościowe, to wyjdzie coś bardzo podobne do integryzmu - wyjdą postulaty:
- człowieku, nic nie rób od siebie
- człowieku, skup się powtarzaniu w kółko tego samego
- człowieku, nie oceniaj samodzielnie świata, tylko powtarzaj coś, czego sam nie rozumiesz i to bezmyślne powtarzanie traktuj jako najwyższą wartość i cnotę
- człowieku, największym twoim grzechem ma być, to, że okażesz swoją głębszą naturę, czyli wydasz owoc stukrotny ze swojego życia
- człowieku, im mniej myślisz, im mniej decydujesz, im bardziej nie patrzysz na siebie w szczerości, tym bardziej jesteś poprawny i zostaniesz zbawiony
- człowieku, a tak w ogóle to się bój jak najwięcej. Wszystkiego się bój i bardzo się bój, bo ten strach sam w sobie najlepiej cię zablokuje przed "pokusą" zrobienia czegoś. Strach paraliżuje, strach pęta wyższe moce umysłu, skupiając osobowość na pierwotnych emocjach - więc bój się człowieku, bój się z całych swoich sił.
- człowieku, Bóg cię chce skazać na wieczne męki, bo zna twoją miernotę i słabość, nie widzi w tobie nic pięknego, a jedynie powody do potępienia, choć, może ewentualnie, przebłagać da się tym, że się mentalnie poniżysz i unicestwisz, a swoje życie uczynisz maksymalnie bezowocnym.
- człowieku, masz gardzić sobą i kajać się co chwila. Jak się skupisz na tym kajaniu się, to nie przyjdzie ci do głowy pokusa, że może w ogóle warto coś pozytywnego ze sobą zrobić, że można okazać samemu z siebie jakąś wartość i piękno. Bo jak sobie wdrukujesz, że jesteś taki totalnie do niczego, to w tym samopotępieniu się zatracisz, a więc na pewno nic dobrego i wybitnego nie będziesz pragnął czynić.
- człowieku, tak naprawdę przyrodzonym tobie stanem jest potępienie i pogarda, a nie dobro i miłość, więc myśl jak najwięcej o tym, że i tak nic dobrego z tobą się nie wiąże, ani że możesz dać z siebie dobry owoc.
- człowieku, nie bądź krytyczny, nie badaj niczego, nie poszukuj, bo to by przecież było okazaniem twojej samodzielności i myślenia, zaś wmawiaj sobie, że powtarzanie jakichś niezrozumiałych fraz (których zrozumienia tak w ogóle nikt od ciebie nie oczekuje) jest "wiarą", a więc główną formą twojego kontaktu z Bogiem.
- człowieku, zakop te wszystkie talenty, jakie otrzymałeś i bój się, bój się, że gdybyś coś z nimi miał uczynić, to przecież ci to się może nie udać, zaś za to czeka cię straszna kara.
- ogólnie człowieku, bądź nikim, nie rób nic dobrego, nie rozwijaj się, sczeźnij tylko w lęku, potępieniu, niewierze we własne siły, a co najwyżej spędź swoje życie na doszukiwaniu się w tym, co jest jeszcze w tobie szczere i samodzielne, wszystkiego, co najgorsze.

To "coś", co zaprojektowało integryzm, nie może unicestwić po prostu ludzkości, więc tę ludzkość maksymalnie spętać, do absolutnego minimum ograniczając przejawianie przez ludzkość pozytywnych cech. Aby w końcu rzeczywiście Bóg miał powód ową ludzkość potępić za to, że nie wydała żadnego owocu, że była nijaka, wtórna, miałka, gnuśna i bezwolna. Aby się okazało, że człowiek tak naprawdę jest nikim, że temu człowiekowi nie należy się ani dziecięstwo boże, ani dziedzictwo od Boga.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:36, 05 Lut 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 35, 36, 37
Strona 37 z 37

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin