Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 34, 35, 36  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:39, 02 Gru 2024    Temat postu:

lucek napisał:
nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz?
- fakt, nie aż tak :)

Taką właśnie odzywką zaliczyłeś się do osób, z którymi mogę dyskutować jedynie w "trybie specjalnym". Zdaję sobie sprawę, że osobom o Twojej mentalności trudno jest utrzymać się mentalnie w pionie, jeśli się co jakiś czas kogoś nie potraktują lekceważąco, pogardliwie, poniżająco. Bez dorzucania takich emocji, bez tej gry w poniżanie się, Twoje emocje by się zablokowały. Po prostu bez tego nie wytrzymasz, bo atawistyczna potrzeba walki o wywyższenie się, znajdzie powód, aby się zrealizować.

Nie jestem Twoim wrogiem, ale też...
po prostu nie spełniasz (dzięki takim odzywkom) moich reguł, które charakteryzują dyskutanta rokującego intelektualnie. Właśnie próba poniżenia kogokolwiek jest takim ewidentnym symptomem niekontrolowania się mentalnego. Tak więc chyba spasuję moje odpowiadanie Tobie. Dziękuję za dotychczasowy udział w dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9074
Przeczytał: 33 tematy


PostWysłany: Pon 18:42, 02 Gru 2024    Temat postu:

czyli nie mylę się :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9074
Przeczytał: 33 tematy


PostWysłany: Pon 18:53, 02 Gru 2024    Temat postu:

Cytat:

Taką właśnie odzywką zaliczyłeś się do osób, z którymi mogę dyskutować jedynie w "trybie specjalnym". Zdaję sobie sprawę, że osobom o Twojej mentalności trudno jest utrzymać się mentalnie w pionie, jeśli się co jakiś czas kogoś nie potraktują lekceważąco, pogardliwie, poniżająco. Bez dorzucania takich emocji, bez tej gry w poniżanie się, Twoje emocje by się zablokowały. Po prostu bez tego nie wytrzymasz, bo atawistyczna potrzeba walki o wywyższenie się, znajdzie powód, aby się zrealizować.


rzeczywiście mam poczucie wyższości, ale ani nie odnoszę się pogardliwie w stosunku do ciebie, ani nie jest moim celem poniżać Ciebie ... nie rywalizuję z tobą, ani z nikim ... napisałem, że wyglądasz na głupka, żebyś nabrał dystansu do siebie .... dla większości, a tu zazwyczaj ćwierćinteligencja pisuje, wyglądasz na inteligenta .... moja ocena jest surowsza ...

no ale o ten dystans jedynie chodziło :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:14, 04 Gru 2024    Temat postu:

Integryzm skrajnie wypaczył przekaz ewangeliczny, odwrócił ideę chrześcijańską na przeciwną. Przekaz biblijny jednoznacznie sugeruje, że istotą chrześcijaństwa jest powtórne narodzenie się - narodzenie z ducha, przynoszenie plonu, pomnażanie talentów, rozwój duchowy, wzrost niczym ziarno gorczycy aż do przemiany w drzewo, przemiana wewnętrzna (nawracanie się); podczas gdy integrystyczne i fundamentalistyczne skrzydło religii co z tego "zrozumiało"?...
- Zrozumiało, że wierny ma się skupić na posłuszeństwie ludzkim autorytetom, nic nie robić, ani nie myśleć samodzielnie, tylko czekać aż autorytety coś nakażą. :shock:
To jest odwrócenie przekazu, idealne odwrócenie!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:16, 04 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9074
Przeczytał: 33 tematy


PostWysłany: Śro 16:19, 04 Gru 2024    Temat postu:

"Papież Franciszek wskazał, że misją chrześcijan są uczynki materialnego i duchowego miłosierdzia, gościnny i łagodny styl życia, zdolny do bliskości, współczucia i czułości, „na przekór kulturze odrzucenia i obojętności”."


"Misja chrześcijaństwa jest złożona i można ją rozpatrywać na różnych poziomach, zarówno teologicznych, jak i praktycznych. W najbardziej ogólnym sensie misja chrześcijaństwa to:

### 1. **Głoszenie Dobrej Nowiny (Ewangelii)**
Chrześcijaństwo dąży do przekazywania przesłania o zbawieniu, które według wiary chrześcijańskiej zostało ofiarowane ludziom przez Jezusa Chrystusa. Dobra Nowina (Ewangelia) dotyczy miłości Boga do człowieka, odkupienia grzechów i obietnicy życia wiecznego.

### 2. **Budowanie Królestwa Bożego**
Misja ta oznacza szerzenie wartości takich jak miłość, sprawiedliwość, pokój i solidarność między ludźmi. Królestwo Boże jest rozumiane zarówno jako rzeczywistość duchowa, jak i idea społeczna realizowana w relacjach międzyludzkich.

### 3. **Udział w dziele pojednania**
Chrześcijaństwo podkreśla potrzebę pojednania człowieka z Bogiem, z innymi ludźmi oraz z samym sobą. Jest to realizowane poprzez praktykowanie miłosierdzia, przebaczenia i troski o bliźniego.

### 4. **Formowanie uczniów**
Chrześcijaństwo dąży do formowania uczniów, czyli ludzi, którzy nie tylko wierzą w Jezusa Chrystusa, ale też starają się naśladować Jego sposób życia, dążąc do świętości i doskonałości moralnej.

### 5. **Świadczenie miłości i służby**
Misja chrześcijaństwa polega również na praktycznej miłości wobec innych, szczególnie wobec ubogich, cierpiących i potrzebujących. Działania charytatywne, opieka nad chorymi i służba społeczna są integralną częścią misji Kościoła.

### 6. **Ewangelizacja kultur i społeczeństw**
Chrześcijaństwo nie ogranicza się do indywidualnego zbawienia, ale również dąży do kształtowania kultury, nauki, prawa i życia społecznego w oparciu o zasady etyczne wynikające z wiary."

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 3:44, 05 Gru 2024    Temat postu:

Czy potrafię odnaleźć w swojej psychice myślenie integrystyczne?...
- Ależ oczywiście! Potrafię jak najbardziej. Jeśli tylko dam nad sobą zapanować lękowi, to niemal staję się integrystą.
Nie wiem, w jakim stopniu u integrystów jest to podobnie (podejrzewam, że jest, bo chyba nie jestem osobą drastycznie odmienną emocjonalnie od reszty ludzkości, aby w tym zakresie u mnie miało to być znacząco inaczej), ale obstawiam, że główny motyw postawy integrystycznej będzie dokładnie ten. Skąd się on bierze?...
- Z poczucia lęku i bezradności wobec przemocy, tyranii, wszelkiej przemocowej władzy!
Gdy sam skieruję swoje myśli i emocje w stronę rozważania tego, ile krzywd się dzieje, jak bardzo tyrani prześladują spokojnych ludzi, jak łatwo jest zdeprawowanym jednostkom wymuszać uległość reszty ludzi za pomocą po prostu okrutnej bezwzględności, to ogarniają mnie myśli i emocje typu:
- Wobec twardej władzy nic nie wygrywa, bo zostanie zniszczone
- Ten, kto nie dba o zasady, a jedynie o to, aby wzmacniać swoją władzę, ma przecież więcej opcji działania, niż osoba etyczna, kierująca się zasadami.
- Skoro, jak widać, tyrani zwyciężają, to tym głównym prawem świata jest przewaga, a ostatecznie zwycięstwo tego, który najbardziej nieodpartą władzą się posługuje. Jeśli więc jest Bóg, to chyba tylko takim może być - istotą zdolną do najbardziej nie dbającej o nic, tylko o własną dominację nad resztą świata.
- a więc jedyną nadzieją w tym układzie jest płaszczyć się przed władzą, nie okazywać swojej wartości, mocy, indywidualności, tylko zawsze w uległości okazywać posłuszeństwo. Jeśli życie jest testem, to ów test polega na tym, czy jednostka jest w stanie zmusić się do okazania możliwie najdalej posuniętej uległości wobec władzy. Zatem pewnie najsilniejszy władca (za którego już uznaliśmy Boga) testuje ludzkość pod katem, czy jest absolutnie posłuszna jego zastępcom - autorytetom religijnym.
- jeśli władza osobowa nad resztą istot jest tym najwyższym prawem (a tak wierzy ten, kto na ow lęk stawia), to będzie to jedyna szansa na to, aby uniknąć najbardziej okrutnego z losów - piekła.
Tak mi "się myśli", gdy zagłębiam się w ten lęk, który naturalnie odczuwam, gdy kieruję swój mentalny wzrok w stronę okrucieństw władzy, krzywdzicieli, tyranów maści wszelakiej. Tyle że...
... ja ten swój mentalny wzrok od owego lęku wobec tyranii władzy ODWRACAM!

Tu ktoś może powiedzieć: a dlaczego ten wzrok odwracasz? Może to jest wzrok skierowany na samą prawdę?...
Otóż ja wierzę, że tyrania nie jest z prawdą. Wierzę pod tym względem Biblii. Np. uznaję sens w tym cytacie, który zawiera słowa Jezusa wobec faryzeuszy - wlaśnie władców religijnych swoich czasów:
Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. (Ewangelia Jana 8:44)
Prawda nie jest po stronie zabójców! Prawda nie jest po stronie tyranów!
Ja w to wierzę. A jeślibym miał czasem jakąś wątpliwość akurat w tym względzie, to ją odganiam.
Wierzę, że istota doskonała musi być dobra. Bóg jest zatem dobry, miłosierny (naprawdę miłosierny, a nie najpierw "sprawiedliwy" w rozumieniu bezwzględnego, absolutnie obowiązkowego wymierzania kar za przewinienia, bo dla mnie takie absolutne karanie nie jest ani miłosierdziem, ani nawet poprawną sprawiedliwością). Wszak gdyby doskonałość boska była perfekcją w bezwzględności niszczeniu i okrucieństwie, to świata i ludzkości dawno by już nie było.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:12, 05 Gru 2024    Temat postu:

Postawa ignorowania czegoś polega na tym, że:
- nie wykazuje zainteresowania danym obiektem
- nie ma swojego stosunku do tego, przemyśleń
- nie próbuje rozwijać osobistego związku z tym.

Postawa "wiary" integrystycznie rozumianej, czyli postawy cedowania wszystkiego, co w co się "wierzy" na autorytety, przy postulowanym unikaniu "własnego myślenia" o tym:
- "wierzący" nie wykazuje zainteresowania przedmiotem "wiary"
- "wierzący" nie ma swojego stosunku do przedmiotu "wiary" (nie wolno mu go mieć, bo wtedy okazałoby się, że "nie jest posłuszny autorytetom")
- "wierzący" nie próbuje rozwijać osobistego związku z przedmiotem swojej "wiary"
- "wierzący" dodatkowo DEKLARUJE Z UPOREM I PRZEKONANIEM, że "wierzy" w to coś, co autorytety podały jako "przedmiot wiary".

Czym się zatem różni integrystyczna postać "wiary" od ignorowania "tego, w co się wierzy"?
- Tylko elementem DEKLAROWANIA. Ale jest to deklarowanie puste, nie odzwierciedlające niczego poza nim samym. Dla mnie takie deklarowanie kwalifikuje się do nazwania go kłamliwym, jałowym, a w stosunku do Boga nawet bluźnierczym, bo czyniącym z najcudowniejszej istoty, jaka tylko może być, przedmiot teatralnego pozerstwa, coś w rodzaju sarkastycznej wzgardy, jeśli spojrzymy na to od strony szczerości i prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:18, 05 Gru 2024    Temat postu:

Nieraz czuję rozdźwięk wewnętrzny, jakąś formę nieadekwatności, zdziwienia, bo znani mi ludzie o integrystycznych poglądach zwykle starają się być etyczni w życiu, odpowiedzialni, moralni. To nie są źli ludzie. Ale dlaczego z religii zrobili takiego mentalnego potworka, a najcudowniejszą istotę, jaką jest Bóg, wiążą w swojej świadomości z atrybutami, które ma istota najpotworniejsza, czyli diabeł?...
Skąd im się takie odwrócenie mentalne wzięło?...
W końcu przecież mają też dobre intencje. I mają nawet jakąś formę zdeterminowania wewnętrznego w stronę dobra. Często mają wykształcenie, erudycję, wiedzę. I nie chcą tylko egoistycznie iść przez życie, pragną się nagiąć do tego co słuszne. :think:
Czego im zabrakło?...
Tu jest jakiś niuans, subtelność?...
Co powoduje, że ludzie o tylu pozytywnych cechach i intencjach ostatecznie hołdują wizji boskości potwornej, okrutnej, a religijności przerażającej, nieludzkiej?...
Cóż to takiego jest w naturze owych osób?... :think:

Mam tu pewną swoją teorię, a właściwie to bardziej hipotezę. Otóż twierdzę, iż akurat w ich przypadku diabeł znalazł jeden konkretny słaby punkt tych osobowości - lęk, powiązany z głębokim poczuciem bezradności wobec przemocowej władzy.
U tych ludzi lęk urósł z resztą do rangi wielkiej cnoty. Integryści w tej mojej hipotezie uwielbili, postawili na piedestale pewną formę mentalnego tchórzostwa. Biblia nie pisze wiele o postawie tchórzostwa, ale trochę o tym pisze - np.:
(12) Biada sercom tchórzliwym, rękom opuszczonym i grzesznikowi chodzącemu dwiema ścieżkami. (Mądrość Syracha 2:12)

(11) [Nie naradzaj się] z kobietą co do jej rywalki, z tchórzliwym co do wojny, z kupcem co do zamiany towarów, z handlarzem co do sprzedaży, z zawistnym co do wdzięczności, z niemiłosiernym co do dobroczynności, z leniwym co do jakiejkolwiek pracy, z okresowym najemnikiem co do zakończenia zajęcia, z niewolnikiem opieszałym co do wielkiej pracy (Mądrość Syracha 37:11)

(8) A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelakich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga. (Apokalipsa (Objawienie) 21:8)


Najmocniejsze jest to ostatnie o tchórzach - czego ich udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. Ale o jakich tchórzach jest tu mowa?...
Czy z tego potępienia tchórzostwa, jakie przemawia z kart Biblii wynika wsparcie dla postawy buńczucznej, wyzywającej brawury?... Może "prawowierny wyznawca" powinien iść zawsze w największy ogień i rzucać się na bez drgnienia powieki na wystawione przeciw niemu ostrza?... Bo jak mamy się nie bać, jak mamy nie być tchórzami, to może właśnie tak należałoby postępować?...
- Ja nie sądzę, że tak. Ale o jaki rodzaj tchórzostwa najbardziej tu chodzi?...
Jakie tchórzostwa najbardziej niszczy osobowość, ducha?...
- W moim przekonaniu najbardziej niszczącym duchowo tchórzostwem jest jego forma polegająca na ZREZYGNOWANIU Z PRAWDY, wtedy gdy pojawia się nacisk mentalny.
I ja wierzę, że tutaj o ten rodzaj tchórzostwa chodzi. Bo tym jedynym nieodpuszczalnym absolutnie grzechem wymienionym w Biblii jest grzech przeciw Duchowi Świętemu - duchowi Prawdy. Zatem to wobec prawdy nie możemy sobie pozwolić na rejteradę, czyli nie wolno jest nam ulec temu, który żąda od nas kłamstwa, odstąpienia od uczciwego rozpoznawania spraw. Świadczy o tym rodzaj podsumowania tych wszystkich potępionych w cytacie z Apokalipsy typów ludzkich "tchórzów, niewiernych... bałwochwalców..." - jest tam "zbiorcza forma ich nazwania: "wszelakich kłamców".
Tu integrysta pewnie by powiedział: Może i racja z tym uznaniem prawdy! Ja właśnie w imię prawdy chcę zrezygnować ze swoich nieporadnych, osobistych rozpoznań, a za to skierować się ku nieomylnej prawdzie, jaką mają dla mnie moje autorytety.
Tylko na ile integrysta jest w tym podejściu szczery?...
Po czym to poznać, czy czyjaś deklaracja jakiejś jego postawy jest szczera?...
- Ja mam na to dość oczywisty test: szczerość i uczciwość deklaracji poznajemy po tym, czy deklarujący STARA SIĘ DEKLARACJĘ SPEŁNIĆ szczególnie w zmiennych nieprzewidywalnych warunkach; bo to tam wychodzą te głębsze intencje, a nie proste, powtarzalne reakcje, których można się wyuczyć bez osobistego zaangażowania.
Czy integrysta rzeczywiście stara się spełnił wymagania prawdy?...
- Ten, kto rzeczywiście szczerze chce spełnić wymagania prawdy, ten stara się spełnić je ZAWSZE.
Tymczasem przecież integrysta dobrze wie, że owe religijne autorytety, którym oddał pełnię władzy nad prawdą, nie stoją przy nim cały czas, nie podpowiadają mu na każde zawołanie, co ma robić. Integrysta nie jest na tyle głupi, aby nie zorientować się, że na co dzień podejmuje decyzje w licznych ważnych, także z religią związanych sprawach, w których autorytety po prostu nie dały wskazówki. Więc gdyby integrysta był szczery, czyli gdyby poddawał swój osąd prawdzie, to by musiał przyznać, że to najczęściej ON DECYDUJE, a dalej także i to, że nie da się poprawnie rozpoznawać rzeczywistości bez udoskonalenia swojej zdolności rozumienia, korygowania błędów odczytu, weryfikacji koncepcji na temat świata. Jeśli integrysta dalej twierdzi, że "on nic od siebie nie dodaje, tylko jest posłuszny", to po prostu kłamie.
I tu powstaje pytanie: a dlaczego w ten właśnie sposób integrysta kłamie?...
- Odpowiedź tutaj jest oczywista: bo postrzega się jako tego, który musi ulec jakiejś władzy. A że patologicznie rozumiane posłuszeństwo władzy związane jest z okazywaniem poddańczej uległości, z wycofaniem osobistej inicjatywy na rzecz biernego oczekiwania "co mi mój pan rozkaże", to integrysta próbuje za wszelką cenę okazać taki rodzaj uległości - także zakłamując to, iż w istocie to on na co dzień musi dokonywać licznych decyzji, do których jego autorytety nic nie mają. Integrysta to zakłamanie czuje. A im bardziej je czuje, tym bardziej boi się, że sprawa wyjdzie na jaw, więc tym bardziej integrysta składa różne wiernopoddańcze hołdy swoim autorytetom, płaszczy się przed nimi i czci ich, niczym samego Boga. Integrysta czyni z ludzkich autorytetów bożków - złotych cielców, łamiąc tak pierwsze przykazanie "nie będziesz miał bogów cudzych przede mną".
Ale tu integrysta powie: ale przecież moje autorytety są od Boga. Tylko, że integrysta tego nie sprawdził, zaś przecież Biblia mówi:
(14) Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. (2 list do Koryntian 11:14)

Przy czym ja nawet nie twierdzę, że te czy inne autorytety religijne na pewno są bezpośrednio szatańskimi. Tu wystarczy sam fakt, że MOGĄ TAKIMI BYĆ, a zatem OCZEKIWANE JEST, iż wyznawca ROZPOZNA SAM, czy jego autorytety są tymi od Boga. To zaś musi oznaczać, iż to wyznawca ma obowiązek ROZWINĄĆ W SOBIE ZDOLNOŚĆ ROZPOZNANIA, czy stojący przed nim człowiek, podający się za tego, który jest od Boga, czasem nie oszukuje, czy nie jest posłańcem szatana. Z góry tego nie można zakładać, a także nie ma sensu racjonalizowanie sobie "to na pewno tak musi być, jak ja chcę, bo to jest moja władza".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:09, 11 Gru 2024    Temat postu:

Integryści próbują zawłaszczać katolicyzm. Rzekomo (według nich) tylko integrystyczne traktowanie chrześcijaństwa jest tym "prawowiernym", a także tym ustanowionym przez Jezusa. Ale to jest jedynie życzeniowe myślenie niezbyt dużego odłamu w Kościele. Jest to grupa dość hałaśliwa i namolna, aktualnie coraz bardziej słabnąca we wpływach.
Jeśliby nawet integryzm w katolicyzmie był znaczący, to uważam, że wszyscy ci, którzy wierzą w Jezusa takiego, jaki jest przedstawiony w Biblii, powinni się starać wyczyścić katolicyzm z integryzmu. Bo jeśli się to nie uda, bo pewnie sam Bóg nie będzie miał innego wyjścia, jak wyrzec się religii, która - TEGO, KTÓRY JEST MIŁOŚCIĄ - mentalnie się wyrzekła.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 19:12, 11 Gru 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:42, 11 Gru 2024    Temat postu:

Jest takie słynne powiedzenie, związane z religią. Brzmi ono: jeśli Bóg jest u człowieka na pierwszym miejscu, to wszystko będzie na właściwym miejscu.
Integrystyczny odpowiednik tego motta brzmiałby: jeśli władza ludzkich autorytetów religijnych jest na pierwszym miejscu, to zepchnięty na margines Bóg jest wreszcie na tym miejscu, na którym integrysta chce Go widzieć, czyli tam, gdzie Bóg integryście nie przeszkadza w celebrowaniu instynktownych relacji stadnych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:23, 13 Gru 2024, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:01, 14 Gru 2024    Temat postu:

W integrystycznej wizji człowieka zawarta jest wewnętrzna sprzeczność intencji przypisywanej Bogu. Polega ona na tym, że dokładnie odwrotnymi intencjami są:
- intencja tworzenia (człowieka), związana z pragnieniem jego pojawienia się, trwania, a z tym rozwoju - wszak rozwój, choćby poprzez konieczność poznawania świata, aby na nim przetrwać, jest wpisany w życie człowieka od zarania.
- intencja ograniczenia swojej aktywności poznawczej do zamkniętego zbioru doktryn podanych przez autorytety kościelne, powiązana z sugestią "nie decyduje sam, tylko bądź posłuszny".
Te dwie intencje budują sugestie życia, postępowania ze swoją osobą w dokładnie przeciwnych kierunkach, nie dadzą się pogodzić.
Tu aż cisną się na usta pytania:
- Po co Bogu byłby taki człowiek, który ma trwać tylko po to, aby się zafiksować na jakichś doktrynach i zablokować swój rozwój? Potrzebny na coś Bogu jest automat?...
- Jeśli Bóg "uruchamia twórczość" pod postacią stworzenia człowieka, to dlaczego teraz miałby ją stopować, blokować?...

Integrystyczny obraz Boga to obraz Boga niekonsekwentnego, takiego, który nie potrafi się zdecydować, czy potrzebny jest mu człowiek udoskonalony, wzrastający, bogaty w moc, czy jakiś taki mentalny pokurcz, który zaistniał, a potem już się zablokował w rozwoju i jakoś przetrwał na tym świecie, aby w ostatecznie skończyć swoje jalowe życie.
Jaki byłby w tym sens?...

Integrysta może odpowiedzieć: to ty - Michale - nie wisz w tym sensu, ale Bóg taki sens ma. A ja na to odpowiem: ale patrząc na Biblię, raczej można odnieść wrażenie, że jest tam zapisany cel przeciwny - oczekiwanie od człowieka wzrostu, przynoszenia plonu, pomnażania talentów. I to jest spójne z wizją człowieczeństwa, które się rozwija, sięgając doskonałości, nawet boskości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9074
Przeczytał: 33 tematy


PostWysłany: Sob 13:35, 14 Gru 2024    Temat postu:

Michał, poprosiłem GPT:
"zapoznaj się z treścią "przysięgi antymodernistycznej", uwzględnij kontekst religijny i historyczn, wg własnego rozeznania i odpowiedz. zwróć również uwagę, że człowiek w kościele jest od chrztu do śmierci, a zwłaszcza w dzieciństwie podlega wychowaniu. poproszę, ok?"
żeby odpowiedział.

ChatGPT powiedział:
ChatGPT

W odpowiedzi na treść cytowaną w pytaniu i w kontekście przysięgi antymodernistycznej, warto zwrócić uwagę na złożoność samego problemu. Przysięga ta, wprowadzona przez papieża Piusa X w 1910 roku, miała na celu obronę tradycji Kościoła katolickiego przed wpływami modernizmu, który uznawano za zagrożenie dla ortodoksyjnej nauki Kościoła. Dokument ten odrzucał pogląd, że dogmaty mogą się zmieniać lub ewoluować, i podkreślał, że wiara powinna opierać się na niezmiennych prawdach objawionych przez Boga, które zostały przekazane przez tradycję apostolską i potwierdzone przez autorytet Kościoła​.

Przysięga antymodernistyczna miała na celu ochranianie jedności Kościoła, w tym obrony ortodoksyjnego nauczania, które podkreślało znaczenie tradycji i niezmienności dogmatów. Uderza to w pogląd przedstawiony w cytowanej przez Ciebie wypowiedzi, która wskazuje na sprzeczność w podejściu do rozwoju człowieka i jego poznania w kontekście teologicznym. Istotnie, integrystyczne podejście, które wskazuje na sztywne trzymanie się doktryn, może być postrzegane jako blokada rozwoju jednostki i jej twórczości, szczególnie w kontekście naukowym.

Jednakże w perspektywie Kościoła katolickiego, zwłaszcza w kontekście wychowania i kształtowania człowieka w jego dzieciństwie, ważnym elementem jest proces formacji przez sakramenty, w tym chrzest, oraz późniejsze wychowanie w tradycji Kościoła. Ten proces zakłada, że człowiek w Kościele ma rozwijać się zgodnie z zasadami nauki katolickiej, które są przekazywane przez autorytet Kościoła, a niekoniecznie poprzez osobiste poszukiwania w ramach naukowego rozwoju.

Ostatecznie, chociaż może się wydawać, że wewnętrzna sprzeczność, o której mówisz, jest nie do pogodzenia, to dla osoby wierzącej w tradycję Kościoła katolickiego, trzymanie się określonych doktryn jest częścią procesu, który pozwala na rozwój duchowy i moralny, a nie koniecznie zatrzymywanie rozwoju intelektualnego. Takie podejście opiera się na założeniu, że prawda jest niezmienna i że to, co zostało objawione, stanowi fundament rozwoju duchowego, który powinien prowadzić do doskonałości, zgodnie z celami Kościoła​.


te wstawki: "ramach naukowego rozwoju" to już kwestia indoktrynacji ideologicznej GPT, sugerującej jakoby "nauka" stała w jakiejś sprzeczności z nauczaniem kościoła - nie stoi, choć jest w niej dużo, z sufitu wziętej, ideologii, pod pozorami "naukowości".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:36, 24 Gru 2024    Temat postu:

Integryzmowi udało się w zaskakujący sposób zatruć tę relację człowieka z Bogiem, jaka została ustanowiona w pierwotnym chrześcijaństwie. Oto zamiast więzi kochających się istot - człowieka i Boga - jako cel została postawiona cześć, posłuszeństwo, uległość bliżej nieokreślonemu bóstwu doktrynalnej wiedzy i władzy. Owo posłuszeństwo zresztą w integryzmie nie ma nawet szansy przyjąć żadnej formy realnej postaci, bo integryzm zabrania wiernemu samodzielności w myśleniu i ocenianiu tego, co do tegoż wiernego dociera, więc wierny nie ma nawet jak określić swojej roli w owym "posłuszeństwie", czyli nie ma nawet szansy na dotarcie skuteczne do tego, jak ów postulat posłuszeństwa zrealizować. Taki wierny, postawiony w logicznej sprzeczności - realizacji nakazu posłuszeństwa, z jednoczesnym zakazem dociekania, jak to w swoim przypadku osobistego życia ubrać w konkrety (bo byłoby objawem zakazanego samodzielnego myślenia i decydowania), cóż może?...
- No właściwie to nic nie może. Może jedynie się bać, będąc przekonanym, że wszystko, co tworzy jego ludzką naturę, jest bez sensu i bez sensu pewnie zawsze będzie... Może jedynie w owej wycofanej bierności mentalnej tkwić, pogrążając się w lęku przed surowym Władcą. A nawet nie może liczyć na zmiłowanie ze strony Boga, bo jego wiara w Niego ma postać beznadziejnego korzenia się przed nieubłaganym (nazywanym dla niepoznaki "sprawiedliwym") wyrokiem, który z definicji jest surowy skupiony na karaniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:34, 25 Gru 2024    Temat postu:

Integrysta może się oszukiwać, że "jest posłuszny" i to "nie on sam decyduje", tylko ulegle stosuje się do jakichś nakazów swoich autorytetów, ale przecież wybór, kogo się uznaje za autorytet, zawsze pozostanie i tak wyborem osoby. Wcześniej, przed uznaniem autorytetu za swój, kandydat na integrystę oceniał okoliczności świata, podejmował decyzje. Teraz zadajmy sobie pytanie: czy w tym pierwotnym stanie, jeszcze przed uznaniem swojego autorytetu kandydat na integrystę, miał rozeznania raczej poprawne, czy raczej błędne?
Rozważmy opcje na "tak" i na "nie".
Opcja na "nie" - jeśliby przed wyborem z tych potencjalnych autorytetów kandydat na integrystę rozpoznawał raczej błędnie, to oznacza, iż również jego wybór skierowania się w stronę autorytetu był błędny. Czyli integrysta RACZEJ NIE POWINIEN WYBRAĆ SWOJEGO AUTORYTETU.
Opcja na "tak" - jeśliby przed wyborem z tych potencjalnych autorytetów kandydat na integrystę miał względnie poprawny osąd, to jaki jest sens, aby się go pozbywać?... Jeśli coś dobrego integrysta odrzuca (a integryści z reguły zakładają, iż "ich myślenie" jest właśnie tym błędnym, a przynajmniej niedoskonałym, co jest powodem scedowanie decyzji na autorytety), to przecież chyba nie postępuje słusznie... :shock:

Jest jeszcze przypadek pośredni - oto integrysta może bronić swojej postawy rezygnacji z własnego myślenia, argumentując, iż on wybierał swój autorytet co prawda niedoskonałym osądem, ale już w jakimś stopniu poprawnym, zaś dzięki temu wyborowi owa poprawność została jeszcze dodatkowo ulepszona - było nie tak zupełnie źle (co pozwala mieć nadzieję, że autorytet został wybrany poprawnie), a dzięki zdaniu się na autorytet, jest jeszcze lepiej. Dla jakiegoś ustalenia uwagi załóżmy, że pierwotne rozpoznanie miało 50-procentową poprawność. Wtedy mam pół na pół szansy, że wybraliśmy właściwy (a nie ten szatański i wrogi) autorytet. Potem już wskazania owego autorytetu będą dziedziczyły tę szansę 50-procentową na to, że są słuszne. Czyli nie może integrysta uznawać, iż coś tu poprawił, bo to co miał na start (tę 50-procentową poprawność oceny) i tak nie jest kasowane poprzez zdanie się na autorytet, jako że każde posłuszne wobec owego autorytetu zadziałanie i tak ostatecznie będzie miało co najwyżej 50-procentową poprawność (przy założeniu najbardziej pozytywnej opcji - że autorytet ma absolutnie 100% poprawność wskazań, zaś ZROZUMIENIE tego, o co autorytetowi chodzi też jest 100-procentowe). Bo ten pierwotny wybor - samego autorytetu - będzie zaszytym na zawsze prawdopodobieństwem poprawności tylko 50-procentowym.

Powyższy schemat rozumowania będzie obowiązywał dla dowolnego procentu poprawności, gdy wybiera się dla siebie autorytet - im mniejsza jest poprawność na start, tym gorszy autorytet jest wybierany, a im większa jest zdolność rozpoznawania i osądzania okoliczności życia, tym większa będzie szansa, że sam autorytet wybrany zostanie dobrze. Jakby nie kręcił, pośladki z tyłu. Jakby nie patrzeć na sprawę, zawsze TO TA OSOBISTA DECYZJA będzie i tak bazą dla oceny poprawności.
Jeśli prawdą jest, że trzeba te osobiste decyzje porzucać, bo są błędne, to automatycznie znaczy, że wybór autorytetu, który je zastąpi, będzie DOKŁADNIE W TYM STOPNIU BŁĘDNY. Jeśli kandydat na integrystę nie mógł polegać na swoim osądzie, to i tak dalej nie może polegać na osądzie autorytetu, bo wybrał ten autorytet błędnym (z założenia) mechanizmem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:37, 25 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:36, 28 Gru 2024    Temat postu:

Integryzm programuje swoich wiernych na debilizm. Bo "nie należy myśleć". No tak... Posłuszni nie myślą, tylko wykonują polecenia... :shock:

Na początku to nawet nie bardzo byłem w stanie uwierzyć, że jawnie ktoś takie hasła "nie należy myśleć" może głosić. Ale w dyskusjach tu na sfinii takie z grubsza sformułowania padały "nie należy myśleć"... Dodam, że tylko na sfinii spotykałem się tego rodzaju wypowiedziami.
Tu wiem, że typowy integrysta na takie moje stwierdzenie obruszy się "jak to!?... Jak można tak określać prowiernych (?... :shock: ) katolików, chrześcijan?... Tylko, że sam nie tak dawno dokładnie takie hasła głosił "nie należy myśleć...". A czym się różni niemyślący człowiek od debila?...
Więc tak naprawdę integryście nie chodzi o sensy, tylko o to, aby nie nazywać tak niefajnie... To, żeby nie myśleć jest ok, ale mówić o tym niepolitycznie jest...
Dlatego właśnie mówię o ZAKŁAMANIU integrystów - nawet sami się przyznają (gdy akurat o czym innym jest mowa, gdy wprost się ich nie punktuje za debilizm), że o niemyślenie im chodzi. Sami to głoszą, jako "posłuszeństwo".
Integrysta nie potraktuje idei posłuszeństwa od strony "chcę być posłuszny, więc dociekam z dogłębnie, angażując wszystkie moje moce mentalne (w tym intelekt), co chodzi w boskich przykazaniach, w woli Najwyższego względem mnie. Nie... :nie: O to integryście nie chodzi, aby WKŁADAĆ ENERGIĘ, KRYTYCYZM, ROZUM w dociekanie jak w konkretnych warunkach, na OSOBISTEJ ŚCIEŻCE (unikalnej, każdy ma jakąś własną unikalną ścieżkę) życia przybliżać wolę Boga, lecz o coś odwrotnego - aby ZANIECHAĆ AKTYWNOŚĆ. Bo tu najwyraźniej chodzi o to, aby biernie wyczekiwać, co doktrynalna władza zaordynuje, a wtedy - przy minimum własnego rozpoznania (pewnie jak najbliżej bezwiednego, bezmyślnego, pierwszego, instynktownej impulsu) zadziałać i mieć sprawę z głowy... Bo jak się nie myśli, to nic innego z tego powstać nie może.
To jest integrystyczna "prawowierność" - kreować się na debila w kwestiach religii. :fuj:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:48, 28 Gru 2024    Temat postu:

Mam dla integrystów pomysł na piekło, które im się należy (tutaj myślę raczej o inicjatorach integryzmu, o tych, którzy w imię posłuszeństwa autorytetom innych odwodzili od dawania osobistej odpowiedzi na wezwanie od Boga). Jako piekło - już chyba u mnie tradycyjnie - byłoby KONSEKWENTNE ZREALIZOWANIE ICH WIZJI społecznej. Ideologów integryzmu zostawiłby na wieczność właśnie w "towarzystwie" takich istot, jakie w ciągu życia ukazywali jako ideał - w towarzystwie istot typu mentalne zombie, czyli totalnie bezmyślnych (bo "nie należy myśleć" wg integrystów), biernych, oczekujących aż się im powie, nieanalizujących niczego, niedoskonalących się - pustych wypranych z indywidualności "lalek". Z takimi istotami lalkami, skrajnie bezmyślnymi, nieszczerymi (a może nawet na przewrotny sposób i "szczerymi" tak, że skoro nic w ich środku się nie stworzyło, niczego nie myśleli, wszystko traktowali biernie, to tu "szczerość" polegałaby na okazywaniu zawsze owej pustki mentalnej, jak jest ich udziałem) i biernymi bym integrystów zostawił na wieczność. Chodziliby sobie w tym piekle wymieniając te puste komunały - zawsze posłuszni na sposób braku swojej inicjatywy, zawsze niemający nic do powiedzenia, zawsze deklarujący "autorytet mi powie, to się zastosuję, sam niczego nie wiem i o niczym nie myślę". Z takimi istotami - automatami, wypranymi z jakiejkolwiek inicjatywy, odruchu serca, zadeklarowania własnych pragnień (o których choć trochę należałoby pomyśleć, aby takowe mieć) integryści wiedli by swoje SKRAJNIE SAMOTNE życie w piekle. Integrystom samotność się należy!
Integrystom samotność należy się jak psu zupa, aby mieli dokładnie to, ku czemu namawiali innych, jaki świat "idealny" chcieli stworzyć. Więc niech mają dokładnie KONSEKWENTNIE to, co sobie wymarzyli. Niech to maja na wieczność (w realnej samotności).
Piekło jest wg mnie bowiem przede wszystkim SAMOTNOŚCIĄ, brakiem szczerej odpowiedzi (współ)czującej istoty.
Integrysta przez życie nienawidzi szczerości, chce posłusznej maksymalnie układności, chce schematami udusić człowieczą indywidualność, więc mu się należy świat bez indywidualności - taki schematyczny na 100%, z posłuszeństwem na dokładne 100%.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:49, 28 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:55, 06 Sty 2025    Temat postu:

To chyba najsilniejszy (w sensie najbardziej radykalnych stawianych twierdzeń) integrystyczny tekst jaki czytałem. :shock:
Mocne twierdzenia, ale czy są oparte na mocnych uzasadnieniach?
Jak oceniacie argumenty przedstawione w artykule?
Wiem, że tekst długi, ale widocznie integryści mają dużo do powiedzenia. : )
[link widoczny dla zalogowanych]

Moim skromnym zdaniem:
I. Pierwszy rozdział to tylko opinie Ojców i jakichś myślicieli. Opinie - i tyle. Powiedzieć każdy sobie wszystko może.
Później zaczynają pojawiać się interpretacje słów Jezusa, ale one są bardzo bym powiedział wyjęte z kontekstu i interpretowane pod założenia integrystów.
I ten język:
Cytat:
"Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie, kto nie uwierzy, potępion będzie", "Kto się nie odrodzi z wody i Ducha Świętego, nie wnijdzie do Królestwa Bożego"

zbawion? Potępion?..

Cytat:
Chrystus bowiem sam, mówiąc o zbawieniu, o dojściu do Królestwa Bożego, trzy stawia do tego, jako niezbędne, warunki: a) chrzest; b) wiarę; c) posłuszeństwo dla Kościoła. "Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie, kto nie uwierzy, potępion będzie", "Kto się nie odrodzi z wody i Ducha Świętego, nie wnijdzie do Królestwa Bożego", "Kto nie słucha Kościoła, niechaj będzie jako poganin i celnik". Ponieważ zaś przez wiarę, chrzest i posłuszeństwo dla rządców Kościoła stajemy się żywymi członkami Kościoła, należenie zatem do Kościoła jest nam, w myśl Chrystusa, bezwarunkowo potrzebne, jeśli zbawić się chcemy.


Coś tu się komuś poplątało. Jedyny warunek do zbawienia, jaki stawia Jezus to wiara (chrzest jest tu tylko publicznym potwierdzeniem wiary), a zdanie "Kto nie słucha Kościoła.." nie ma żadnego nawiązania w mowie Jezusa do zbawienia. Zobaczmy cały kontekst:

Mt 18 napisał:
15 Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. 16 Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa7. 17 Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! 18 Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie8.
19 Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. 20 Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».


Czy Jezus uzależnia zbawienie od tego, czy ktoś słucha Magisterium (celowo nie używam tu słowa Kościół. Kościół to nie Magisterium!)?
Dalej, czy jest tu gdzieś sugestia, że Jezus chce Kościoła jako systemu władzy i kontroli? Ja tu nie widzę takiego uzasadnienia. Widać tu, jak integryści potrafią manipulować Biblią. :nie:

Generalnie tekst odczytuję jako pełen jadu i zawiści wobec tych, co wątpią w Magisterium Kościoła. Ciekawe jest pod koniec, gdzie autor mówi o Kościele jak o matce, a matki przecież trzeba bronić i nie pozwolić, by ktoś ją obrażał. Bardzo tani chwyt erystyczny i pełen emocjonalnych wtrętów, które podsycają podziały. W tekście wychwala się ileż to wspaniałych osobistości nawróciło się do Kościoła i jak to w Kościele ludzie odnajdują szczęście. Szkoda, że nic się nie mówi o tym, jak nauczanie Magisterium nie jednemu złamało sumienie i wpędziło w różne choroby psychiczne.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pon 22:01, 06 Sty 2025, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:28, 06 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Później zaczynają pojawiać się interpretacje słów Jezusa, ale one są bardzo bym powiedział wyjęte z kontekstu i interpretowane pod założenia integrystów.



"Kto nie słucha Kościoła, niechaj będzie jako poganin i celnik".

Mt 18 napisał:
15 Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. 16 Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa7. 17 Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! 18 Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie8.
19 Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. 20 Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich».

Słowo "kościół" w tłumaczeniu w oryginale greckim jest słowem ekklēsian, oznaczającym zgromadzenie ogólnie. Tutaj integryści dokonują utożsamienia, że owo zgromadzenie (rzekomo) jest akurat tą jego formą, którą się określa jako "kościół". Ale przecież odbiorcy słów Jezusa nie mogli zrozumieć ekklēsian jako zgromadzenie konkretne, którego w tamtych czasach nie było!
Sens wypowiedzi Jezusa zatem jest nie taki, że należy coś donosić kościołowi katolickiemu, lecz taki, że to każde zgromadzenie, do którego należy grzesznik, ma moc wywierania wpływu na niesfornych swoich członków. Nie mógł w tamtym czasie Jezus wyjaśniać swoich nauk, odnosząc się do instytucji, która powstanie wiele wieków później, bo nikt by nie zrozumiał takiej intencji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6829
Przeczytał: 118 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:45, 07 Sty 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:

Jak oceniacie argumenty przedstawione w artykule?

Mocne.

Katolikus napisał:

I. Pierwszy rozdział to tylko opinie Ojców i jakichś myślicieli. Opinie - i tyle. Powiedzieć każdy sobie wszystko może.

Są to zdania ludzi, którzy się nad tym o wiele lepiej znają niż Ty i ja.
A Ty po prostu to odrzucasz.
Tak jakbym twierdził że ziemia jest płaska i odrzucił "opinie" naukowców.
Dla Ciebie żaden autorytet nie ma znaczenia poza Hryniewiczem?

NIE twierdzę że dotyczy to wszystkich ludzi: na końcu Jezus będzie sądził z uczynków miłosierdzia, niezależnie od kościołów do których należą, Ale jak ktoś należy do Kościoła to co innego. Co innego jak ktoś np. urodzi się w kulturze buddyjskiej a co innego jak porzuci wiarę w Chrystusa by oddać się egzotyce.


Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Wto 11:53, 07 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23330
Przeczytał: 90 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:21, 07 Sty 2025    Temat postu:

Andy. Ty chyba nie jestes integrystą.

Szkoda, że wuj tak poźno powiadomił o spotkaniu w Warszawie .

Może my zrobimy spotkanie w sadzie?

Co o tym myślisz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:43, 08 Sty 2025    Temat postu:

Kolejna prywatna rozmowa z integrystycznie nastawioną osobą uświadomiła mi tryb, w którym funkcjonuje jej umysł - jest nastawiony na łowienie wszystkiego, co konfliktowe, negujące, związane z opresją, przymusem, władzą. Owa osoba nie postrzega już prawie żadnych neutralnych postaw, zagadnień, dla niej wszystko jest skrajne - wrogie, skonfliktowane, podstępne.
Integryzm (szczególnie w przypadku tej osoby, ale wydaje mi się, iż jest w tym wyraźna reguła, czyli spostrzeżenie rozciąga się na zdecydowaną większość znanych mi integrystów z ducha) jest najwyraźniej ściśle związany z emocjonalnością panującą nad rozumem. Te najsilniejsze emocje - związane z gniewem, lękiem, dominacją, nienawiścią i ogólnie wszelką opresją, tak formatują umysłowość integrysty, że nie jest on w stanie postrzegać tego, co neutralne, zrównoważone, subtelne. Integrysta musi mentalnie "walić cepem", bo tak mu nakazuje jego emocjonalność, która sprawuje nad osobowością absolutną kontrolę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:11, 08 Sty 2025    Temat postu:

Integryzm jest szczególnym przypadkiem szerszej postawy, polegającej na silnym emocjonalnie przeżywaniem opresji, lęku, dominacji, uległości władzy. Jest on jednocześnie formą odrzucenia filozofii o przeciwnym znaku, czyli tej opartej o prawo (niezależne od jakiejkolwiek władzy, obowiązujące wszystkich jednakowo), równość, poszukiwanie ścieżek prawdy (intelektualnie procedowanej, bilansującej wpływy, odżegnującej się od życzeniowości).
Integrysta jest tym, w którym ten pierwotny lęk przed zdominowaniem ostatecznie zwyciężył, a wtedy integrysta temu lękowi odda się do końca - odda wszelki swój osąd, spójność myślenia, szczerość, uczciwość. Integrysta oddaje duchowo ten nieustanny hołd władzy i przemocy, a Boga postrzega jako ucieleśnienie, najwyższą formę przemocowej władzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2852
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:02, 08 Sty 2025    Temat postu:

Andy72 napisał:
Są to zdania ludzi, którzy się nad tym o wiele lepiej znają niż Ty i ja.


To przytocz gruntowne wyjaśnienie, któregoś z tych ludzi, co to znaczy, że tylko w Kościele jest zbawienie, a poza nim nie.

Analizowałem ten temat i wychodzi mi, że wszystko to sprawdza się do tego, że poza Kościołem nie otrzymasz od Boga przebaczenia swoich win. Tylko w Kościele Bóg może ci wybaczyć. A jeśli to nie o to chodzi to o co?

A może chodzi o to, że należy podążać za nauczaniem Jezusa? To można i bez instytucji Kościoła. Najważniejszym przykazaniem Jezusa było, aby miłować Boga i być dobrym dla drugiego, tak jak dla siebie samego. Nie trzeba do tego Kościoła. Nie trzeba też wierzyć w zbawczą moc Jezusa w Kościele.

A może chodzi o to, że trzeba uczestniczyć w różnych rytuałach? Nie, bo Jezus nauczał, że chce miłosierdzia, a nie ofiary.

Żywą relację z Bogiem można mieć poza Kościołem.

Skąd więc ta konieczność? Z czego to wynika?

Ach.. To pewnie chodzi o to, że relację z Bogiem ma się tylko, jak jesteś ochrzczony, chodzisz do spowiedzi, Komunii Świętej, jesteś na każdej niedzielnej mszy itd.

Urząd Kościoła rzymskokatolickiego naucza, że aby być zbawionym to należy jednocześnie:
- uwierzyć w Jezusa
- zostać ochrzczonym
- otrzymać Eucharystię z innymi sakramentami
- trzeba być posłusznym zarządzeniom Kościoła rzymsko-katolickiego
- trzeba spełniać się w dobrych uczynkach
- nie można umrzecyw ani jednym grzechu śmiertelnym
itd. itd.

Uwierzyć w Jezusa, żyć Jego nauką i spełniać dobre uczynki można poza Kościołem. Dlaczego więc uważa się, że tylko w Kościele jest zbawienie? Bo tylko tu są wszystkie ważne środki zbawcze, ale dlaczego one są takie ważne? Bo one mają służyć temu, by Bóg ci wybaczył. Chrzest i spowiedź to dwa najważniejsze - do niczego innego nie służą, jak do tego, aby otrzymać przebaczenie. Dlaczego Bóg miałby swoje wybaczenie związać absolutnie z warunkiem chrztu i spowiedzi? To jakaś konieczność, czy coś arbitralnego?

Cytat:
Co innego jak ktoś np. urodzi się w kulturze buddyjskiej a co innego jak porzuci wiarę w Chrystusa by oddać się egzotyce.


Ludzie będą skazywani na wieczne męczarnie, bo według swojego umysłu i sumienia szukają prawdy i dobra?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:30, 08 Sty 2025    Temat postu:

Dbać o swoje sumienie - o ten OSOBISTY aspekt kontaktu z Bogiem - należy, czy nie należy?...
Bo ja uważam, że należy.
Czym jest głos sumienia w stosunku do jakichś doktryn, które mamy akceptować nie rozumiejąc ich (bo to jest użycie własnego osądu, własnego rozumu, czyli - wg integrystów - okazanie "nieposłuszeństwa")?
Czym jest "akceptacja", albo "wiara" względem czegoś, czego nie wolno ci jest samodzielnie rozkminiać, samodzielnie w krytycznym trybie tego obracać w myślach przypasowywać do kolejnych okoliczności?

Czyżby sumienie każdy dostał idealne i kompletne w momencie narodzin, a zatem nie wolno jest go ruszyć "własnym myśleniem", bo się je "zepsuje"?...
Mamy być na mentalnym poziomie noworodka?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34084
Przeczytał: 70 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:34, 08 Sty 2025    Temat postu:

Zawsze zadziwiało mnie, jak to jest, że część chrześcijan (głównie ta grawitująca do integryzmu) te najgorsze, kompromitujące wartość i piękno osoby cechy, obserwowane u ludzi gotowa jest przypisywać Bogu. Mało, że je w ogóle przypisują, to wręcz je w kontekście Boga maksymalizują. Najbardziej niskie, świadczące o niegodziwości cechy - czyli złość, pragnienie zemsty, żądza mordu, chęć stłamszenia, skrzywdzenia kogoś, okazania nad nim dominacji w najbardziej dotkliwy sposób - te właśnie cechy przypisywane są Bogu. Dlaczego tak?...
- Pewnie jedną z odpowiedzi jest tu przekonanie, iż Bóg jest tak przewyższający człowieka, że i tak co by On nie zrobił, to będzie to "słuszne" - bo przecież największym władcą jest. Skoro Bóg miałby też władcą nad logiką (jak sobie wyobrażają ci wyznawcy), to każde pojęcie z ludzkiego języka do Boga się stosować miałoby zupełnie inaczej niż do ludzi. Wtedy niegodziwość może być cnotą, krzywda - miłosierdziem. Każde słowo, jakiego użyjemy w stosunku do Boga, będzie i tak miało zupełnie inne znaczenie niż normalnie. Bo wtedy słowa nie służą już standardowemu informowaniu o cechach rozpoznawanych w normalnej praktyce językowej, lecz są takim luźnym ozdobnikiem, pod który i tak wyznawca ma podstawiać swoją uległość, korzenie się. Bo przecież Bóg jest niepojęty - u integrystów tak niepojęty, że co by o Nim nie powiedzieć ludzkimi słowami, to właściwie i tak nie będzie wiadomo, co oznacza.
Czy jednak aby na pewno Bóg chce tego, abyśmy my - ludzie dokonywali w imię czci dla Boga takiej totalnej destrukcji znaczeń w języku?...
- Ja dziś powiedziałbym, że jest to absurdalne przypuszczenie, że Bogu miałoby na czymś takim zależeć, albo że cieszy się z tego, iż nikt z ludzi nie może o nim de facto powiedzieć nic poza znaczeniem "korzę się przed Tobą i boję się Ciebie", choć ukrywa to pod w zasadzie dowolnym sformułowaniem, które i tak po jego użycie w kontekście do Boga straci wszelką informującą standardowo moc.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 18:37, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 34, 35, 36  Następny
Strona 35 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin