|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 87 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:28, 16 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Znowu bzdury wypisujesz i uciekłeś w jeden wielki efekt wyparcia. Jak najbardziej na temat jest to o czym gadam, bo cały ten twój niniejszy wątek jest twoim obrzydliwym paszkwilem na prawowiernych katolików |
Piszę niepersonalnie, nie wskazując palcem konkretnych ludzi (ewentualnie odnosząc się co najwyżej do przedpiscy). Piszę O POSTAWACH. Więc jeśli moje słowa mają negatywny wymiar, to mają WOBEC POSTAW LUDZKICH.
Teraz jest pytanie: słusznie, czy niesłusznie krytykuję te postawy?...
Sądząc z tego, że jednak POCZUWAJĄ SIĘ co niektórzy do TYCH OGÓLNYCH SFORMUŁOWAŃ, to wychodzi na to, że SAMI SIĘ PRZYZNALI, że jednak to negatywne ich dotyczy.
Jakby nie czuli się wywołani do tablicy, to by nie protestowali, to by mówili "to złe co piszesz, to jest nie wiadomo o kim, może o nikim". Ale najwyraźniej uderzyłem w stół, nożyce się odezwały. I to, że się odezwały jest ich przyznaniem się. I do tego jest przyznaniem też racji moim uwagom - sami ich sens do siebie przypisali!
To jak sami do tego się poczuwają, to do siebie powinni mieć pretensję. |
Kolejny infantylny chochoł, wyjątkowo bzdurny przy okazji. Z tego, że ktoś się odezwał w reakcji na twoje ewidentne kłamstwa w żaden sposób nie wynika, że cokolwiek z tych twoich paszkwilanckich karykatur przekonań prawowiernych katolików jest prawdą. Jak ktoś nazwałby twoją matkę "kurwą" i ty byś się odezwał, to oznaczałoby to, że to prawda? Na jakim poziomie ty rozumujesz? Kreujesz się na wielkiego "intelektualistę" a rozumujesz jak pięciolatek. Z tego, że ktoś się odezwał na twoje zniesławianie prawowiernych katolików wynika tylko tyle, że jesteś wyjątkowo złośliwą mendą. A nie, że masz choćby odrobinę racji. I nie musisz do nikogo imiennie kierować tych swoich karykaturalnych paszkwili. Jest jasne, że piszesz o katolikach posłusznych Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, czego zresztą ten Urząd wymaga od wszystkich katolików. A że temu wymogowi nie jesteś w stanie sprostać z powodu swej anarchistycznej natury, to dlatego toczysz pianę już przez 30 stron w tym idiotycznym wątku
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 17:30, 16 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:34, 16 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Znowu bzdury wypisujesz i uciekłeś w jeden wielki efekt wyparcia. Jak najbardziej na temat jest to o czym gadam, bo cały ten twój niniejszy wątek jest twoim obrzydliwym paszkwilem na prawowiernych katolików |
Piszę niepersonalnie, nie wskazując palcem konkretnych ludzi (ewentualnie odnosząc się co najwyżej do przedpiscy). Piszę O POSTAWACH. Więc jeśli moje słowa mają negatywny wymiar, to mają WOBEC POSTAW LUDZKICH.
Teraz jest pytanie: słusznie, czy niesłusznie krytykuję te postawy?...
Sądząc z tego, że jednak POCZUWAJĄ SIĘ co niektórzy do TYCH OGÓLNYCH SFORMUŁOWAŃ, to wychodzi na to, że SAMI SIĘ PRZYZNALI, że jednak to negatywne ich dotyczy.
Jakby nie czuli się wywołani do tablicy, to by nie protestowali, to by mówili "to złe co piszesz, to jest nie wiadomo o kim, może o nikim". Ale najwyraźniej uderzyłem w stół, nożyce się odezwały. I to, że się odezwały jest ich przyznaniem się. I do tego jest przyznaniem też racji moim uwagom - sami ich sens do siebie przypisali!
To jak sami do tego się poczuwają, to do siebie powinni mieć pretensję. |
Kolejny infantylny chochoł, wyjątkowo bzdurny przy okazji. Z tego, że ktoś się odezwał w żaden sposób nie wynika, że cokolwiek z tych twoich paszkwilanckich karykatur prawowiernych katolików jest prawdą. Jak ktoś nazwałby twoją matkę kurwą i ty byś się odezwał, to oznaczałoby to, że to prawda? Na jakim poziomie ty rozumujesz? Kreujesz się na wielkiego "intelektualistę" a rozumujesz jak pięciolatek. Z tego, że ktoś się odezwał na twoje zniesławianie prawowiernych katolików wynika tylko tyle, że jesteś wyjątkowo złośliwą mendą. |
Nie ja TYLKO TY przypisałeś do moich uwag osoby "prawowiernych katolików". Ja nigdzie nie pisałem, że na tym polega "prawowierny katolicyzm", aby być integrystą, aby bezmyślnie powtarzać niezrozumiałe dla siebie frazy, być zakłamanym, faryzejskim. Ale to Ty dopisałeś tę uwagę, iż to o czym ja tu pisałem to wszystko jest rzekomo "prawowierny katolicyzm".
Ja uważam, że prawowierny katolicyzm polega na miłości, uczciwości, doskonaleniu się, rozumnym działaniu, byciu zgodnym z prawdą. Tobie się to nie podoba, ale to nie do mnie pretensja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 87 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:45, 16 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Znowu bzdury wypisujesz i uciekłeś w jeden wielki efekt wyparcia. Jak najbardziej na temat jest to o czym gadam, bo cały ten twój niniejszy wątek jest twoim obrzydliwym paszkwilem na prawowiernych katolików |
Piszę niepersonalnie, nie wskazując palcem konkretnych ludzi (ewentualnie odnosząc się co najwyżej do przedpiscy). Piszę O POSTAWACH. Więc jeśli moje słowa mają negatywny wymiar, to mają WOBEC POSTAW LUDZKICH.
Teraz jest pytanie: słusznie, czy niesłusznie krytykuję te postawy?...
Sądząc z tego, że jednak POCZUWAJĄ SIĘ co niektórzy do TYCH OGÓLNYCH SFORMUŁOWAŃ, to wychodzi na to, że SAMI SIĘ PRZYZNALI, że jednak to negatywne ich dotyczy.
Jakby nie czuli się wywołani do tablicy, to by nie protestowali, to by mówili "to złe co piszesz, to jest nie wiadomo o kim, może o nikim". Ale najwyraźniej uderzyłem w stół, nożyce się odezwały. I to, że się odezwały jest ich przyznaniem się. I do tego jest przyznaniem też racji moim uwagom - sami ich sens do siebie przypisali!
To jak sami do tego się poczuwają, to do siebie powinni mieć pretensję. |
Kolejny infantylny chochoł, wyjątkowo bzdurny przy okazji. Z tego, że ktoś się odezwał w żaden sposób nie wynika, że cokolwiek z tych twoich paszkwilanckich karykatur prawowiernych katolików jest prawdą. Jak ktoś nazwałby twoją matkę kurwą i ty byś się odezwał, to oznaczałoby to, że to prawda? Na jakim poziomie ty rozumujesz? Kreujesz się na wielkiego "intelektualistę" a rozumujesz jak pięciolatek. Z tego, że ktoś się odezwał na twoje zniesławianie prawowiernych katolików wynika tylko tyle, że jesteś wyjątkowo złośliwą mendą. |
Nie ja TYLKO TY przypisałeś do moich uwag osoby "prawowiernych katolików". Ja nigdzie nie pisałem, że na tym polega "prawowierny katolicyzm", aby być integrystą, aby bezmyślnie powtarzać niezrozumiałe dla siebie frazy, być zakłamanym, faryzejskim. Ale to Ty dopisałeś tę uwagę, iż to o czym ja tu pisałem to wszystko jest rzekomo "prawowierny katolicyzm".
Ja uważam, że prawowierny katolicyzm polega na miłości, uczciwości, doskonaleniu się, rozumnym działaniu, byciu zgodnym z prawdą. Tobie się to nie podoba, ale to nie do mnie pretensja. |
Jesteś tak załgany, że nawet sam siebie okłamujesz. To tylko twój chocholasty wymysł, że ty masz problem niby jedynie z tym, że prawowierny katolik "bezmyślnie powtarza frazy". To tylko twój urojony problem, bo ty nie masz tak naprawdę problemu z czyjąś "bezmyślnością". Ty masz problem z tym, że ktoś jest posłuszny Kościołowi. Bo ty jesteś nieposłuszny. A ta cała reszta, czyli twoje pisanie bzdur, że ktoś tam niby "bezmyślnie powtarza frazy", albo będąc posłusznym Kościołowi jest "przemocowy", to już tylko twoje idiotyczne chochoły i paszkwile, mające odwrócić uwagę od tego, że ty jako zbuntowany lewicowy anarchista nie jesteś w stanie być posłuszny Kościołowi dosłownie w niczym
Prostym dowodem na to, że to tylko twoje bzdurne preteksty i chochoły jest choćby to, że nie jesteś w stanie wskazać co ty niby "lepiej zrozumiałeś" od "integrysty". Tak samo jak nie jesteś w stanie wskazać w czym ty niby jesteś posłuszny Kościołowi. Ani jednego takiego przypadku nie jesteś w stanie wskazać
Jesteś ekstremalnie załgany, Dyszyński. A na Sądzie Ostatecznym chcesz sam siebie sądzić. To jest dopiero tragifarsa
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 17:56, 16 Lip 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:13, 16 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Znowu bzdury wypisujesz i uciekłeś w jeden wielki efekt wyparcia. Jak najbardziej na temat jest to o czym gadam, bo cały ten twój niniejszy wątek jest twoim obrzydliwym paszkwilem na prawowiernych katolików |
Piszę niepersonalnie, nie wskazując palcem konkretnych ludzi (ewentualnie odnosząc się co najwyżej do przedpiscy). Piszę O POSTAWACH. Więc jeśli moje słowa mają negatywny wymiar, to mają WOBEC POSTAW LUDZKICH.
Teraz jest pytanie: słusznie, czy niesłusznie krytykuję te postawy?...
Sądząc z tego, że jednak POCZUWAJĄ SIĘ co niektórzy do TYCH OGÓLNYCH SFORMUŁOWAŃ, to wychodzi na to, że SAMI SIĘ PRZYZNALI, że jednak to negatywne ich dotyczy.
Jakby nie czuli się wywołani do tablicy, to by nie protestowali, to by mówili "to złe co piszesz, to jest nie wiadomo o kim, może o nikim". Ale najwyraźniej uderzyłem w stół, nożyce się odezwały. I to, że się odezwały jest ich przyznaniem się. I do tego jest przyznaniem też racji moim uwagom - sami ich sens do siebie przypisali!
To jak sami do tego się poczuwają, to do siebie powinni mieć pretensję. |
Kolejny infantylny chochoł, wyjątkowo bzdurny przy okazji. Z tego, że ktoś się odezwał w żaden sposób nie wynika, że cokolwiek z tych twoich paszkwilanckich karykatur prawowiernych katolików jest prawdą. Jak ktoś nazwałby twoją matkę kurwą i ty byś się odezwał, to oznaczałoby to, że to prawda? Na jakim poziomie ty rozumujesz? Kreujesz się na wielkiego "intelektualistę" a rozumujesz jak pięciolatek. Z tego, że ktoś się odezwał na twoje zniesławianie prawowiernych katolików wynika tylko tyle, że jesteś wyjątkowo złośliwą mendą. |
Nie ja TYLKO TY przypisałeś do moich uwag osoby "prawowiernych katolików". Ja nigdzie nie pisałem, że na tym polega "prawowierny katolicyzm", aby być integrystą, aby bezmyślnie powtarzać niezrozumiałe dla siebie frazy, być zakłamanym, faryzejskim. Ale to Ty dopisałeś tę uwagę, iż to o czym ja tu pisałem to wszystko jest rzekomo "prawowierny katolicyzm".
Ja uważam, że prawowierny katolicyzm polega na miłości, uczciwości, doskonaleniu się, rozumnym działaniu, byciu zgodnym z prawdą. Tobie się to nie podoba, ale to nie do mnie pretensja. |
Jesteś tak załgany, że nawet sam siebie okłamujesz. To tylko twój chocholasty wymysł, że ty masz problem niby jedynie z tym, że prawowierny katolik "bezmyślnie powtarza frazy". To tylko twój urojony problem, bo ty nie masz tak naprawdę problemu z czyjąś "bezmyślnością". Ty masz problem z tym, że ktoś jest posłuszny Kościołowi. Bo ty jesteś nieposłuszny. A ta cała reszta, czyli twoje pisanie bzdur, że ktoś tam niby "bezmyślnie powtarza frazy", albo będąc posłusznym Kościołowi jest "przemocowy", to już tylko twoje idiotyczne chochoły i paszkwile, mające odwrócić uwagę od tego, że ty jako zbuntowany lewicowy anarchista nie jesteś w stanie być posłuszny Kościołowi dosłownie w niczym
Prostym dowodem na to, że to tylko twoje bzdurne preteksty i chochoły jest choćby to, że nie jesteś w stanie wskazać co ty niby "lepiej zrozumiałeś" od "integrysty". Tak samo jak nie jesteś w stanie wskazać w czym ty niby jesteś posłuszny Kościołowi. Ani jednego takiego przypadku nie jesteś w stanie wskazać
Jesteś ekstremalnie załgany, Dyszyński. A na Sądzie Ostatecznym chcesz sam siebie sądzić. To jest dopiero tragifarsa |
To nie ja jestem "załgany", tylko najwyraźniej Ty nie wiesz, co sam piszesz. Jeśli się mylę, to wskaż, gdzie ja rzekomo "prawowiernych katolików" przypisuję do bezmyślnego klepania niezrozumiałych formuł za władzą doktrynalną. Bo ja nie przypominam sobie, abym w jakimkolwiek przypadku takie przypisanie robił. A Ty je robiłeś - dokładnie po moich tych opisach (anonimowych) stwierdzałeś, że to co tam opisuję, to właśnie są "prawowierni katolicy". Więc szukaj załgania w sobie.
Sprawdź wcześniejsze posty - sam się przekonasz.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 18:25, 16 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 87 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:46, 16 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Znowu bzdury wypisujesz i uciekłeś w jeden wielki efekt wyparcia. Jak najbardziej na temat jest to o czym gadam, bo cały ten twój niniejszy wątek jest twoim obrzydliwym paszkwilem na prawowiernych katolików |
Piszę niepersonalnie, nie wskazując palcem konkretnych ludzi (ewentualnie odnosząc się co najwyżej do przedpiscy). Piszę O POSTAWACH. Więc jeśli moje słowa mają negatywny wymiar, to mają WOBEC POSTAW LUDZKICH.
Teraz jest pytanie: słusznie, czy niesłusznie krytykuję te postawy?...
Sądząc z tego, że jednak POCZUWAJĄ SIĘ co niektórzy do TYCH OGÓLNYCH SFORMUŁOWAŃ, to wychodzi na to, że SAMI SIĘ PRZYZNALI, że jednak to negatywne ich dotyczy.
Jakby nie czuli się wywołani do tablicy, to by nie protestowali, to by mówili "to złe co piszesz, to jest nie wiadomo o kim, może o nikim". Ale najwyraźniej uderzyłem w stół, nożyce się odezwały. I to, że się odezwały jest ich przyznaniem się. I do tego jest przyznaniem też racji moim uwagom - sami ich sens do siebie przypisali!
To jak sami do tego się poczuwają, to do siebie powinni mieć pretensję. |
Kolejny infantylny chochoł, wyjątkowo bzdurny przy okazji. Z tego, że ktoś się odezwał w żaden sposób nie wynika, że cokolwiek z tych twoich paszkwilanckich karykatur prawowiernych katolików jest prawdą. Jak ktoś nazwałby twoją matkę kurwą i ty byś się odezwał, to oznaczałoby to, że to prawda? Na jakim poziomie ty rozumujesz? Kreujesz się na wielkiego "intelektualistę" a rozumujesz jak pięciolatek. Z tego, że ktoś się odezwał na twoje zniesławianie prawowiernych katolików wynika tylko tyle, że jesteś wyjątkowo złośliwą mendą. |
Nie ja TYLKO TY przypisałeś do moich uwag osoby "prawowiernych katolików". Ja nigdzie nie pisałem, że na tym polega "prawowierny katolicyzm", aby być integrystą, aby bezmyślnie powtarzać niezrozumiałe dla siebie frazy, być zakłamanym, faryzejskim. Ale to Ty dopisałeś tę uwagę, iż to o czym ja tu pisałem to wszystko jest rzekomo "prawowierny katolicyzm".
Ja uważam, że prawowierny katolicyzm polega na miłości, uczciwości, doskonaleniu się, rozumnym działaniu, byciu zgodnym z prawdą. Tobie się to nie podoba, ale to nie do mnie pretensja. |
Jesteś tak załgany, że nawet sam siebie okłamujesz. To tylko twój chocholasty wymysł, że ty masz problem niby jedynie z tym, że prawowierny katolik "bezmyślnie powtarza frazy". To tylko twój urojony problem, bo ty nie masz tak naprawdę problemu z czyjąś "bezmyślnością". Ty masz problem z tym, że ktoś jest posłuszny Kościołowi. Bo ty jesteś nieposłuszny. A ta cała reszta, czyli twoje pisanie bzdur, że ktoś tam niby "bezmyślnie powtarza frazy", albo będąc posłusznym Kościołowi jest "przemocowy", to już tylko twoje idiotyczne chochoły i paszkwile, mające odwrócić uwagę od tego, że ty jako zbuntowany lewicowy anarchista nie jesteś w stanie być posłuszny Kościołowi dosłownie w niczym
Prostym dowodem na to, że to tylko twoje bzdurne preteksty i chochoły jest choćby to, że nie jesteś w stanie wskazać co ty niby "lepiej zrozumiałeś" od "integrysty". Tak samo jak nie jesteś w stanie wskazać w czym ty niby jesteś posłuszny Kościołowi. Ani jednego takiego przypadku nie jesteś w stanie wskazać
Jesteś ekstremalnie załgany, Dyszyński. A na Sądzie Ostatecznym chcesz sam siebie sądzić. To jest dopiero tragifarsa |
To nie ja jestem "załgany", tylko najwyraźniej Ty nie wiesz, co sam piszesz. Jeśli się mylę, to wskaż, gdzie ja rzekomo "prawowiernych katolików" przypisuję do bezmyślnego klepania niezrozumiałych formuł za władzą doktrynalną. Bo ja nie przypominam sobie, abym w jakimkolwiek przypadku takie przypisanie robił. A Ty je robiłeś - dokładnie po moich tych opisach (anonimowych) stwierdzałeś, że to co tam opisuję, to właśnie są "prawowierni katolicy". Więc szukaj załgania w sobie.
Sprawdź wcześniejsze posty - sam się przekonasz. |
Dyszyński już wypiera się paszkwili, które wypisywał przez 30 stron w niniejszym idiotycznym wątku przeciw prawowiernym katolikom, którzy są posłuszni Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła
W takim razie, skoro Dyszyński nic niby nie ma przeciwko prawowiernym katolikom posłusznym Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, a zarazem sam Dyszyński określa się mianem "katolika", to czekamy na szczegółowy opis tego jak Dyszyński jest posłuszny Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła i jak każdy katolik powinien być posłuszny Urzędowi Nauczycielskiemu. Kościoła. Przecież Dyszyński podobno nic nie ma przeciw tej idei
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 18:47, 16 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:59, 16 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Zostawiam temat niefilozoficzny analizy personalnej Dyszyńskiego, czy też próbaę wciągnięcia do dyskusji rozliczania tegoż Dyszyńskiego z jakich postawionych mu zadań (wybacz fedor, ale dla mnie ten temat jest "nie na temat", jeśli ktoś chciałby tym tematem tu spamować, to beze mnie - inicjatywa we własnym zakresie). Tak na przyszłość dodam, że tłumaczyć się przed nikim nie zamierzam z niczego, co mi ktoś próbuje narzucać, jako rzekomo "niezbędne do wytłumaczenia się". A już na pewno nie będę się tłumaczył PRZED OSOBAMI SKRAJNIE STRONNICZYMI, w swoich ocenach, jako że szansa na to, że owo tłumaczenie będzie uczciwie rozważone, jest w takim przypadku bliska zera.
Wracając zaś do analizy religijnych POSTAW LUDZKICH...
Stworzyłem osobny wątek na swoim blogu dotyczący definicji tego pojęcia. http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/posluszenstwo-rozumiane-na-dwa-przeciwne-sposoby,26003.html
Tu w skrócie tylko powtórzę pewien wniosek z tamtych rozważań - ludzie w języku łączą ideę posłuszeństwa z dwoma, znacząco różnymi postawami.
1. Posłuszeństwo polegające na ZREALIZOWANIU jakiejś sugestii, intencji, nakazu.
2. Posłuszeństwo jako coś, co ma zaspokajać ego władców, w którym zwykle nic nie ma wartościowego do osiągnięcia, nie realizuje się żadnej idei, ale odwrotnie - "posłuszni" wtedy nic robią, dając tym wyraz swojej uległości, podporządkowania, bo przecież oni tylko czekają, aż władca coś im zleci, więc są w gotowości.
Pierwszy rodzaj posłuszeństwa, zwykle domaga się zdobywania wiedzy - bo trzeba USTALIĆ, JAK się realizuje to, co jest wymogiem. Będąc np. posłusznym obowiązkowi wychowania dziecka, rodzic będzie się starał zdobyć wiedzę, co dziecku może szkodzić, a co je rozwinie, będzie wyciągał wnioski z niepowodzeń, będzie aktywny i czujny.
Drugi rodzaj posłuszeństwa, polegający na składaniu tyranom ofiary ze swojego życia i osobowości, poprzez zobowiazanie się do jakiejś ogólnej życiowej bierności, tak naprawdę jest po nic. Ewentualnie może jest po to, aby władca miał przyjemność, że bez niego niczego się nie robi, jest w moim przekonaniu posłuszeństwem wg pomysłu diabła. Tutaj wszyscy tak "posłuszni" zakopią swoje talenty, nie wydadzą żadnego owocu, nie będą się doskonalić, a wypełnią tylko jeden postulat - utraty czasu swojego życia dla widzimisię władcy. To będzie taka danina złożona wywyższającym się władcom, aby się czuli, że nikt nie okaże się lepszy od nich, jako że bez ich pozwolenia nic się nie będzie działo.
W sumie i jedno, i drugie w języku będzie "posłuszeństwem". Ale jakże odmiennym...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 15:30, 17 Lip 2024, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:57, 18 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Jest takie sformułowanie Jezusa zawarte w Biblii, którego żaden integrysta nigdy nie przyjmie do swojego rozumienia i odczuwania.
(13) Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników . (Ewangelia Mateusza 9:13)
Miłosierdzie dla Boga ważniejsze niż ofiara...
A przecież integrysta całe swoje rozumienie religijności i osoby Boga postawił na uzyskanie maksimum ofiar i okazania uległości. Tego przecież zawsze chcą władcy. A najpotężniejszy władca miałby chcieć tego w największym (chyba...) stopniu...
A tu chrześcijaństwo wyżej niż ofiarność stawia miłosierdzie. Dla psychiki ortodoksów, integrystów rzecz totalnie mentalnie nie do przełknięcia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:51, 19 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Ja sobie ogólnie chwalę tu kontakt z osobami, które bronią integryzmu. Co prawda dziwi mnie mocno ich postawa, bo postrzegam tę miłość do religii rozumianej na sposób władzy jako coś absurdalnego, a nawet mentalnie odrażającego, ale oczywiście sami ludzie okrążający nie są. Wszyscy są kochanymi przez Ojca dziećmi, wszyscy są ważni i cenni. Natomiast to, jakimi ścieżkami w umysłach ludzi podążają różne błędy samo w sobie jest dla mnie bardzo interesujące. Sam bym tych, co niektórych wypowiedzi pewnie nigdy nie wymyślił, nigdy by mi nie wpadło do głowy, że można bronić czegoś tak wyraźnie sprzecznego, chaotycznego, bezsensownego.
Na przykład dzisiaj dotarło do mnie jakoś mocniej, niż to wcześniej odczuwałem, iż to, że osoby broniące integryzmu są skrajnie napastliwe, to nie jest przypadek. To jest coś, co wynika psychologicznie z tego, czym integryzm jest - jest bardzo szczególną formą zakłamania. Zaś każde zakłamanie trzeba jakoś ukryć. A w dyskusji najczęstszą formą ukrywania jest przechodzenie na poziom emocji, a już szczególnie napastliwych, gniewnych, poniżających emocji.
Emocje wprowadzają do dyskusji ten rodzaj "logiki", że gdy występują, to przestajemy oczekiwać rozumnych wypowiedzi, a więc oczywiście też...
... przestaniemy (zapewne...) oczekiwać, iż ktoś swoje tezy będzie uzasadniał. Oj nie! Co to, to nie! On jest teraz w emocjach!!! Jemu teraz przysługuje "taryfa ulgowa" od używania logicznej argumentacji, bo się zezłościł, bo przecież "wszyscy wiedzą, rozumieją", że w takim stanie nie będzie się utrzymywało reżimu trzymania się tematu, odpowiadania na pytania, a nie wciskania z emfazą dowolnych stwierdzeń. Bo przecież emocjonującemu się nie przysługuje wymaganie pełni rozumu...
Rzekomo... Można liczyć na to, że to kogoś tłumaczy.
A ja nie przyjmuję tej konwencji, a już na pewno nie przyjmuję, że emocje cokolwiek posunęły do przodu. Mogę od biedy zrozumieć czyjeś emocjonowanie się i odpuścić mu na chwilę (!) moją wymagalność logicznej argumentacji, ale...
to jest ODŁOŻENIE ROZSTRZYGNIĘCIA SPRAWY, a nie jej rozwiązanie.
Bo emocjonujący się, nie przedstawiający argumentacji osobnik może liczyć na chwilę oddechu AŻ OCHŁONIE, ale jest oczekiwanie, że on w końcu MA OCHŁONĄĆ!
To nie jest tak, że emocjonowaniem się, napastliwością, ktoś cokolwiek "wyjaśnił", "uzasadnił" (w tej dyskusji takie sugestie się jawnie pojawiały, że napadanie personalne na mnie było przedstawiane jako "uzasadnienie" stanowiska w kwestii samego integryzmu ). Nie - emocje mogą być uznane, owszem, ale WYŁĄCZNIE JAKO OBJAW SŁABOŚCI kogoś, kto sobie z tymi emocjami aktualnie nie poradził, lecz ma sobie poradzić, a potem ma on wrócić do dyskusji w trybie już rozumowania intelektualnie poprawnego. To nie jest tak, że mu "odpuszczono" brak przedstawionego rozumowania, które by ściśle - wychodząc od zdefiniowania problemu, poprzez uzgodnienie kluczowych spostrzeżeń i ścieżek wynikania, aż do uzasadnienia głoszonej tezy - wsparło stanowisko tego, który miał wcześniej tę chwilę słabości. Chwilę słabości możemy odpuścić, w końcu każdemu się upadki zdarzają, ale w końcu do rozumu należałoby wrócić. A jeśli ktoś do rozumu nie wraca, to status uzasadnienia jego tez wciąż jest niezmienny - są one tylko życzeniowe, pozbawione uzasadnienia.
Jednak integryzm w znacznym stopniu właśnie na tym polega!
Ponieważ integryzm jest zakłamany, więc musi wciąż posiłkować się napastliwością, jako metodą ukrywania braku uzasadnień dla niego. Więc po tym najczęściej integrystów poznamy. Nawet nie słysząc konkretów "teologicznych" od kogoś, to jeśli pojawia się wyraźna napastliwość, nieustające pretensje do świata i ludzi, a przede wszystkim SKRAJNY BRAK ZDOLNOŚCI ODNIESIENIA DO SAMEGO SIEBIE, to z dużym prawdopodobieństwem możemy przypuszczać, iż mamy do czynienia z wyznawcą o profilu uwielbienia dla ludzkiej władzy, autorytarności, a poniżenia aspektu ideowego, duchowego tejże religii. Bo to nie jest przypadek, tylko reguła, wynikającą z pewnej potrzeby (ukrywania niezdolności do uzasadnienia rozumowego przekonań), a także "logiki myślenia i odczuwania".
Trochę inaczej rzecz ujmując:
gdyby integrysta był w stanie spojrzeć krytycznie na samego siebie, to...
Przestałby być integrystą!
Bo istotą integryzmu jest PRZENIESIENIE kwestii oceny osoby z siebie na jakieś "gdzieś tam" - na jakichś tam wrogów (z którymi też za chwilę będzie obowiązkowo "trzeba walczyć", może nienawidzić ich), oddanie jej w gestię jakichś autorytetów, jakiejś władzy. Wtedy taki osobnik, który uznał intuicyjnie, iż już "nie musi kłopotać sumieniem", bo to ktoś tam decyduje, bo on jest tylko posłuszny (co jest "najświętszą zasadą", że każdy ma być posłuszny, a nie DBAĆ O WŁASNE POCZUCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI), to dla niego kwestia sumienia niejako automatycznie "robi się mało istotna".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 13:40, 20 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 13:47, 20 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Integryzm w skrócie można by określić jako "religijność poniżającą sumienie wiernego". Integrysta będzie się rozwodził na potrzebą "posłuszeństwa" autorytetom, która ma być ponad samodzielnym decydowaniem, wyciąganiem wniosków, czujnością, krytycznym myśleniem.
A sumienie z definicji jest tym czymś, co jest samodzielne, krytycznie oceniające siebie w kontekście świata. Sumienie jest czymś bardzo osobistym, bardzo związanym z niezależnością myślenia. Posłuszeństwo jako postulat praktycznie z zasady zawiera w sobie jakiś zalążek przeciw sumieniu. Bo jeśli (na tym polega posłuszeństwo) "mam po prostu robić to, co mi autorytety każą, czyli nie patrząc na to co czuję i myślę", to właśnie to oznacza, iż mam w sobie zdusić głos sumienia. I nie ma jak być inaczej!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:35, 20 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Integryzm w skrócie można by określić jako "religijność poniżającą sumienie wiernego". Integrysta będzie się rozwodził na potrzebą "posłuszeństwa" autorytetom, która ma być ponad samodzielnym decydowaniem, wyciąganiem wniosków, czujnością, krytycznym myśleniem.
A sumienie z definicji jest tym czymś, co jest samodzielne, krytycznie oceniające siebie w kontekście świata. Sumienie jest czymś bardzo osobistym, bardzo związanym z niezależnością myślenia. Posłuszeństwo jako postulat praktycznie z zasady zawiera w sobie jakiś zalążek przeciw sumieniu. Bo jeśli (na tym polega posłuszeństwo) "mam po prostu robić to, co mi autorytety każą, czyli nie patrząc na to co czuję i myślę", to właśnie to oznacza, iż mam w sobie zdusić głos sumienia. I nie ma jak być inaczej! |
No właśnie, a czy Jezus nazywa Apostołów "książętami Kościoła"? Czy Jezus nauczał, że Kościół ma być zbudowany na autorytecie wysokich urzędników, którym trzeba się kłaniać? Tłumaczy coś przeciwnego: jest tylko jeden nauczyciel, a my wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi. Nie ma co idealizować bliźnich ani ich wywyższać, przypisywać komukolwiek (w tym sobie) nieomylność lub doskonałość.
2 Tm 1,7: "Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy, i miłości, i trzeźwego myślenia". Po co Bóg dałby nam dar "trzeźwego myślenia" skoro myśleć za nas mają autorytety, których bezwzględnie należy słuchać i nie wolno poddawać krytycznemu myśleniu tego, co ogłaszają do wierzenia?
Czy Jezus nauczał, aby ideałem była sytuacja, w której wierny podporządkowuje się instytucji jak w armii?
Objawiono nam wyraźnie, że "dziećmi Bożymi zostaliśmy nazwani – i jesteśmy" (1J 3,1). Pozostajemy "domownikami Boga":
"nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga" (Ef 2,19).
Powiedzmy sobie dobitnie, że nie istnieje wyższa pozycja i większa godność. Skoro przyznajemy się do Nowego Testamentu, to nie jesteśmy już uwięzieni w rygorach prawa (Ga 5,18) ani uzależnieni od kapłanów (Hbr 7,22-25). Stanowimy wszyscy "królewskie kapłaństwo (1P 2,9), będąc dla siebie nawzajem rodzeństwem według Ducha, społecznością równych, uczennicami i uczniami jednego Mistrza (Mt 23,8-10).
Jezus nie stworzył struktur zależności, lecz wspólnotę wzajemnej służby:
"Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi." (J 13,14).
I pytam się, gdzie Urząd Nauczycielski wypełnia to powyższe nauczanie Jezusa? Niech jakiś zwolennik władzy absolutnej w Kościele wskaże, kiedy i gdzie Urząd Nauczycielski wypełnia to nauczanie Jezusa?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:27, 20 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | 2 Tm 1,7: "Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy, i miłości, i trzeźwego myślenia". Po co Bóg dałby nam dar "trzeźwego myślenia" skoro myśleć za nas mają autorytety, których bezwzględnie należy słuchać i nie wolno poddawać krytycznemu myśleniu tego, co ogłaszają do wierzenia? |
Ważne pytanie.
Można by zadać pytanie: po co w ogóle Bogu miałaby być ta rzesza ludzi, jeśliby chodziło tylko o to, aby się podporządkowali i siedzieli cicho, bo autorytety miałyby mówić za nich?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:48, 21 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | 2 Tm 1,7: "Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy, i miłości, i trzeźwego myślenia". Po co Bóg dałby nam dar "trzeźwego myślenia" skoro myśleć za nas mają autorytety, których bezwzględnie należy słuchać i nie wolno poddawać krytycznemu myśleniu tego, co ogłaszają do wierzenia? |
Ważne pytanie.
Można by zadać pytanie: po co w ogóle Bogu miałaby być ta rzesza ludzi, jeśliby chodziło tylko o to, aby się podporządkowali i siedzieli cicho, bo autorytety miałyby mówić za nich?... |
Ale przecież pierwsi apostołowie nie mieli na celu stworzenia jakiejś autorytarnej wspólnoty . To chyba św. Paweł wyjaśnia w liście do Rz 1,5:
"Przez Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze."
Ich misją nie jest pozyskanie wiernych, by podporządkować ich "władzy duchownej", ile zaprasza do "posłuszeństwa wierze" lub "posłuszeństwa wiary" (hypakoē pisteōs, Rz 1,5).
To sformułowanie da się rozumieć jako określenie uległości wobec Słowa poruszającego serce, albo uległości wobec Boga, któremu się ufa (termin pistis oznacza zarówno wiarę, jak i ufność).
1 Tes 5,12:
"Prosimy was, bracia, abyście uznawali tych, którzy wśród was pracują, którzy przewodzą wam i w Panu was napominają."
Nie wydaje się, by tu chodziło o dyscyplinę w stylu wojskowym. "Prosimy was"? Jakże to dalekie jest od tego autorytaryzmu, które możemy przeczytać tu:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html
Jezus nie stworzył systemu autorytarnej władzy. Jest jeden Nauczyciel, a my mamy być wspierającym się duchowym rodzeństwem (Mt 23,8).
Nawet opisane w Dziejach Apostolskich zachowanie Piotra wobec wspólnoty nie ma znamion autorytarności. Piotr umie przyjąć krytykę ze strony wierzących i tłumaczyć się przed nimi ze swych posunięć:
"Kiedy Piotr przybył do Jerozolimy, ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego, robili mu wymówki. «Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych - mówili - i jadłeś z nimi». Piotr więc zaczął wyjaśniać im po kolei.." (Dz 11,2..)
Ciekawie na sprawę rzuca też postawa św. Pawła. Ogromna rola odegrana przez niego w młodej Ekklesii zadaje kłam teorii o budowaniu Kościoła odgórnie. Paweł stał się twarzą Ekklesii na równi z Piotrem, był przecież outsiderem spoza grona Dwunastu. Apostoł uzyskał w końcu aprobatę dla swej teologii i misji (Ga 2,9), to przecież zaczął je rozwijać nie pytając nikogo o pozwolenie:
"aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku."
(Ga 1,16-17)
Paweł wręcz podkreślał, że mandat apostoła otrzymał "nie od ludzi, ani nie przez człowieka" (Ga 1,1), że z Piotrem spotkał się – i to na krótko – dopiero po trzech latach działalności (Ga 1,18), a po oficjalne zaopiniowanie swej ortodoksji przyjechał do Jerozolimy po czternastu latach (Ga 2,1-2).
Ciekawy jest też fragment 1Kor 3, 22-23:
"Wszystko bowiem jest wasze: czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus - Boga."
Jeśli należymy do Chrystusa, to z kolei do nas należy cała rzeczywistość, również kościelna. Czy nie jest to przesłanką, że mamy prawo brać ją we własne ręce?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:25, 21 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Przed chwilą uświadomiłem sobie mechanizm psychologiczny, który w jakimś stopniu tłumaczy postawę integryzmu i twardej ortodoksji przynajmniej części osób. Nie tłumaczy tej postawy u wszystkich, w szczególności nie tyczy się osób, którym taką ortodoksję narzucono, którzy uznają religię silnie skojarzoną z ideą władzy po prostu dlatego, że zostali bardzo silnie zindoktrynowani.
Chyba dość spójnie od strony emocjonalnej, związanej z życiowymi nadziejami tłumaczy się ortodoksja i integryzm w sytuacji, gdy dana osoba NIE POTRAFI W SOBIE UTRZYMAĆ DOBRYCH EMOCJI, ŻYCZLIWEGO NASTAWIENIA DO LUDZI, GDY WCIĄŻ WRACA DO NIEJ ZŁOŚĆ I GNIEW.
Człowiek nieradzący sobie z mrocznymi uczuciami - gniewem, nienawiścią, zazdrością i zawiścią, czujący, iż nie umie ludziom szczerze życzyć dobrze, bo takie łagodne myśli go tylko irytują, bo i tak zaraz wracają myśli rywalizacyjne, związane z poszukiwaniem dominacji, wywyższenia, gdyby przyjął główne idee chrześcijaństwa, tak jak je zapisano w Biblii, musiałby uznać się za wadliwego, potępionego. Bo jeśli jednak uwierzymy, że PRZYKAZANIE MIŁOŚCI jest tym najważniejszym przykazaniem, to nieustanny gniew i brak dobrych myśli wobec bliźnich są jawnie z tym wymogiem chrześcijańskim niekompatybilne. Podobnie jest z postulatami przebaczenia, niewywyższania się, miłowania nieprzyjaciół. Jeśliby człowiek gniewny miał w to wszystko zwyczajnie uwierzyć. to za chwilę będzie musiał uznać, iż do spełnienia tych wymogów jest ma wyjątkowo daleko. Więc on musi jakoś się wybronić przed myślą, że będzie potępiony. I robi to właśnie tworząc sobie "chrześcijaństwo zastępcze", w którym nie są ważne te idee, które ogłosił Jezus, lecz do rangi tego najważniejszego dla zbawienia warunku musi wystawić sobie coś, co z jednej strony nie jest całkiem byle czym (wymóg jakiś musi być), ale z drugiej jest to relatywnie łatwe dla gniewnych emocji do spełnienia. Więc nasi ortodoksi i integryści zaczynają sobie na potęgę wmawiać, iż Bóg tak naprawdę musi być tym, który nie skupia się na miłości, przebaczeniu, pokorze, lecz (rzekomo) bardzo chce wlaściwie czegoś odwrotnego - aby mu składano ofiary z bezsensowności życia, ze ślepego posłuszeństwa czemuś, czego ktoś nawet nie umie dobrze wytłumaczyćm, a do tego "soli" te wymagania postawą gniewu samego Boga. Bóg gniewny, domagający się ślepych hołdów jest dla gniewnej duszy już zrozumialy, a do tego daje takiej duszy nadzieję na zbawienie. Bóg pełen złości na całą ludzkość "bo się mnie nie słuchają" odpowiada zapotrzebowaniu na dominację, wywyższenia samej gniewnej duszy, więc taka dusza tylko w takiego Boga chce wierzyć. To taki "Bóg - swojak" dla wszystkich tych, którzy czują, że nie potrafią kochać i przebaczać. A dodatkowo taki Bóg miałby jeszcze taką zaletę, że skoro (rzekomo, jak sobie myśli orotodoks) skupia się na tych oznakach posłuszeństwa, to już pewnie wlaśnie swojaka zbawi, zadowoli się tymi wiernpoddańczymi hołdami władzy, o którą przecież najbardziej Mu miałoby chodzić.
I tak to dla gniewnej duszy pojawia się obraz Boga, dający szanse na zbawienie, a przy tym zrozumiały.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:54, 24 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
(3) Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. (4) A gdy siał, jedno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. (5) Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. (6) Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. (7) Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. (8) Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. (9) I dodał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. (10) A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. (11) On im odrzekł: Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, (12) aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana /tajemnica/. (13) I mówił im: Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści? (14) Siewca sieje słowo. (15) A oto są ci /posiani/ na drodze: u nich się sieje słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich. (16) Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy, gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, (17) lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. (18) Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa, (19) lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. (20) W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. (Ewangelia Marka 4)
Gdzie w obrazie tej przypowieści umieścić integrystę?
Niby przyjmuje on słowo, nie odrzuca go. Tylko potem nic z nim dalej nie robi, nie wydaje plonu. Jak z tym ziarnem na miejscach skalistych, nie TWORZĄ korzenia, nie ma w nich PRAGNIENIA ROZWOJU, jest lęk przed budowaniem czegoś bożego W SOBIE. Integrysta nie oferuje słowu GLEBY, więc ziarno słowa nie ma szansy u niego wykiełkować, pozostając takim, jakie posiano - jako ziarno, a nie jako plon, kłos, zawierający EFEKT ROZWOJU ziarna. Integrysta uważa swój rozwój za rodzaj grzechu, więc nie wyda plonu - będzie powtarzał słowo w pierwotnej postaci, albo w najbardziej uproszczonym tego słowa zastosowaniu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:54, 26 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | NIE POTRAFI W SOBIE UTRZYMAĆ DOBRYCH EMOCJI, ŻYCZLIWEGO NASTAWIENIA DO LUDZI, GDY WCIĄŻ WRACA DO NIEJ ZŁOŚĆ I GNIEW.
Człowiek nieradzący sobie z mrocznymi uczuciami - gniewem, nienawiścią, zazdrością i zawiścią, czujący, iż nie umie ludziom szczerze życzyć dobrze, bo takie łagodne myśli go tylko irytują, bo i tak zaraz wracają myśli rywalizacyjne, związane z poszukiwaniem dominacji, wywyższenia, gdyby przyjął główne idee chrześcijaństwa, tak jak je zapisano w Biblii, musiałby uznać się za wadliwego, potępionego. |
W zasadzie to wyłożyłeś w kilku zdaniach istotę tego skąd bierze się piekło. Choć można się domyślać, że sprawa jest bardziej złożona. Jeśli więc nasze życie nie kończy się na życiu doczesnym to warto głębiej zastanowić się nad tym, jakim jest się człowiekiem. Bo chyba jednak Bóg nie zesłał nas na ten świat bo jest to element kary..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:47, 28 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Jeśli więc nasze życie nie kończy się na życiu doczesnym to warto głębiej zastanowić się nad tym, jakim jest się człowiekiem. Bo chyba jednak Bóg nie zesłał nas na ten świat bo jest to element kary.. |
Oczywiście. Życie jest po coś. Ja bym powiedział, że życie jest po to, aby WYBUDOWAĆ SIEBIE - NARODZIĆ SIĘ NA NOWO.
W tym świetle bardzo wyraziście ujawnia się diabelskie zło integryzmu, który wciska sugestię "masz jak najmniej się aktywizować, myśleć, bo zapewne popełnisz błąd, a to tylko autorytety poprawnie podają ten główny sens religijny". Skupiając się na tym, co głoszą inni, a do tego jeszcze próbując zachowywać jakąś - bliżej nieokreśloną, a przez nieaplikowalną, czyli też ostatecznie blokującą decyzje w ogóle - doktrynalną zgodność z "jedynie słuszną" nauką, którą zarządza jakieś wyższe magisterium teologiczne, nie dokonujemy tej refleksji nad swoim życiem.
Ciekawe, że widać to bardzo wyraźnie w samych postawach ludzi, którzy bronią integrystycznej wizji religiijności - w tych megabajtach komentarzy trudno jest doszukać się analitycznej wypowiedzi NA WŁASNY TEMAT (bo nie myślą o wypowiedziach typu sugestia: ja mam rację, a ty jej nie masz... ). Bo tak naprawdę:
Integrysta nie myśli o stanie swojej duszy!
Integrysta z zasady zajmuje się (oczywiście z reguły krytycznie) innymi ludźmi!
Gdy diabeł pielęgnuje integryzm, jako to coś, bo stwarza zaporę przed narodzeniem się człowieka z ducha, to robi to inteligentnie - on DAJE CEL!
Gdyby diabeł zostawił pustkę, to może niejeden kandydat na integrystę, choćby z nudów, choćby z ciekawości, dla spróbowania się, zacząłby się zastanawiać nad swoim życiem, nad sobą, a dalej z tego mogłoby wyniknąć jakieś doskonalenie, a w końcu narodzenie się powtórne - z ducha tegoż człowieka. To z punktu widzenia celu diabła byłaby mocno niefajna sytuacja. Więc diabeł daje takiemu człowiekowi cel zastępczy, na którym ów człowiek, gdy się już skupi, to nie będą mu do głowy przychodziły te "niezdrowe" (z punktu widzenia diabła) myśli, że może talenty, jakie człowiek otrzymał, należałoby pomnożyć, że może czas jest wydać z siebie plon, czy być powodem boskiej chwały ((8) Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. (Ewangelia Jana 15:8))
Diabeł czuwa nad tym, aby owocu nie było, więc musi czymś bezużytecznym manipulowanych przez siebie ludzi zająć. Najlepiej do owej roli zajęcia się oczywiście nadają się CELE JAŁOWE, CELE NIE DAJĄCE SZANS NA UDOSKONALENIE tego, kto je będzie próbował realizować.
Co jest takim idealnym celem jałowym?...
- Idealnie jałowym celem są próby osiągnięcia zgodności z czymś, co jest nieokreślone, niespójne, czyli względem czego nie da się nawet skonstruować owego stanu zgodności z tym.
Ten warunek świetnie spełnia cel: bądź w myśleniu zgodny z twardymi wytycznymi jakiejś zewnętrznej wobec twojego umysłu władzy, przy jednoczesnym arbitralnym blokowaniu zasadności samodzielnego używania tego umysłu...
Jak stać się myślowo zgodnym z czymś, jeśli nie wolno jest ci użyć umysłu, aby do tej zgodności zdążać?...
Jak się człowiek tak zdroworozsądkowo zastanowi, to wychodzi, iż jest to jawna sprzeczność, tak się nie da!
To można porównać do sytuacji, w której ktoś stawia zadanie: przynieś mi tu 30 litrów wody. Ale... przy tym nie wolno ci użyć żadnego naczynia. Przynoś! Już teraz, bądź posłuszny! Ale naczynia w żadnym przypadku nie używaj!
Tak samo jest z postulatem przyjęcia "jedynie słusznej" religijnej nauki, przy jednoczesnym żądaniu, aby "własnym umysłem niczego nie dociekać". To czyim umysłem tę naukę w takim należy przyjąć?...
W rozmowach z integrystycznie nastawionymi osobami ta sprzeczność wyraziście wychodzi, ale owe osoby nie dostrzegają absurdalności owego postawienia sprawy. Nie są w stanie załapać, że "przyjęcie nauki" odbywa się umysłem przyjmującego, a im bardziej owa nauka miałaby być przez ów umysł przyjęta, tym bardziej ten umysł trzeba będzie zaangażować do pracy analitycznej - ustalania co w nauce jest zawarte, jak owo coś zintegrować z dotychczasowymi doświadczeniami i rozumieniem.
Dlaczego integrysta nie jest w stanie tego absurdu załapać?...
- Bo on w istocie w ogóle zdeprecjonował aspekt myślenia. Integrysta w myślenie nie wierzy, zastąpił ten aspekt aktywności mentalnej LĘKLIWYM ODDAWANIEM CZCI WŁADZY. Tu już nie tyle mamy do czynienia z myśleniem, co z pewną formą czucia, z takim intuicyjnym przylgnięciem do grupy, do swojskości, plemienności i do liderów, którym instynktownie się oddaje cześć, co jest traktowane też jako posłuszeństwo. Integrysta więc nie tyle myśli, co emocjonalnie lgnie do władzy i autorytetów.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 13:51, 28 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:28, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Integryści nawołują do posłuszeństwa, przy jednoczesnym blokowaniu możliwości uczynienia aktu posłuszeństwa czymś realnym, czymś wykraczającym poza pustą deklarację. To nie jest żadne posłuszeństwo w znaczeniu słowa "posłuszeństwo = dobre wykonanie zleconych zadań". Integrysta żadnych realnych zadań nie realizuje. Integrysta wręcz czuwa, aby się nic nie działo w zakresie jakiejś realizacji rzeczywistej aktywności. Integrysta działa jako siła blokująca, jako rzucający kłody pod nogi wszelkiej realizacji twórczych zadań. W tym sensie integrysta nie tylko się "posłusznym" nie okazuje, ale wręcz jest posłuszeństwa realnym wrogiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:13, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Z tej wypowiedzi przyszła mi jedna refleksja - koniec przypowieści z Ewangelii Mateusza 23: (12) On zaś, odpowiadając, rzekł: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was.
Jest tu ciekawa rzecz - oto Oblubieniec W OGÓLE NIE ZNA tych panien, które przecież na Niego czekały. Czyli niektórzy mogą na Oblubieńca czekać, może nawet wiele o Nim myśleć, może nawet agitować za Nim, ale z racji na "brak oliwy", nic to nie da.
Patrząc na potencjalnych wiernych, w tym także zaangażowanych religijnie ludzi, może wręcz bardzo mocno zaangażowanych w agitację religijną (jacy bywają integryści), to wszystko może być nieskuteczne...
U Mateusza mamy podobny w wymowie inny cytat:
(21) Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. (22) W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? (23) A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie. (Redakcja Biblii Warszawskiej, Ewangelia Mateusza, 7)
Oto znowu NIGDY nie znał Pan tych, co mówili "Panie, Panie". Nigdy!
Czegoś zabrakło tym wyznawcom? Przecież nawet demony wypędzali!
Odpowiedź w tym cytacie jest: czynili bezprawie. (w redakcji Biblii Tysiąclecia: (23) Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!)
Tam (u Mateusza, 7) jest jeszcze i to: (19) Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień.
Wydawanie owocu...
Jakżeż ma wydać owoc ktoś, kto stawia sprawę swojego życia na zasadzie: ja sam niczego nie decyduję, bo muszę być posłuszny autorytetom, sam nawet nie myślę, nie wyciągam wniosków, bo mogę się wtedy pomylić, a to jedynie autorytety maja monopol na prawdę... Jak taki ktoś, przy braku ciągle jakiegoś autorytetu stojącego nad nim i sugerującego "tu zrób to, a tam zrób tamto..." miałby wydawać jakiś owoc?...
Jeśli ktoś stawia swoje życie na zasadzie "sam nie staram się myśleć, analizować, doskonalić, bo to mogłoby zakłócić moje posłuszeństwo wobec autorytetów (które mi doktryny ogłaszają)", to przecież nigdy nie uruchomi w sobie tej inwencji, przemyślności, działania. A tu tymczasem właśnie (19) Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, wycina się i rzuca w ogień.
Integrysta, który wszystko postawił na czczenie władzy, a zaniechał własnej drogi poszukiwania, który nie pomnaża talentów, nie daje plonu, choć może nieraz mówi "Panie, Panie", nieraz próbuje "wyrzucać demony" (krytyką wszystkich i wszystkiego, co jest nie "z naszych"), czyż nie wpisuje się dokładnie w to, co Biblia wskazuje jako ścieżkę do potępienia?...
A Mateusza 7 jest jeszcze i więcej o nich:
(15) Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w odzieniu owczym, wewnątrz zaś są wilkami drapieżnymi! (16) Po ich owocach poznacie ich. Czyż zbierają winogrona z cierni albo z ostu figi?
(1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (2) Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. (3) A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? (4) Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? (5) Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego.
U kogo to mamy tę masywną krytykę wszystkich i wszystkiego, jak nie u integrystyczne nastawionych wyznawców?... Kto nagminnie te źdźbła w najdrobniejszych przejawach samodzielności swoich bliźnich tropi, gromiąc z tytułu "nieposłuszeństwa", jak nie piewcy najtwardszej formy podległości autorytetom religijnym?...
Pan/Oblubieniec NIGDY nie znał tych, co się na Niego powoływali. Nie miał z nimi nic wspólnego i nie chce mieć dalej nic wspólnego. Czy czasem nie dlatego, że ci wzgardzili TYM CO NAJWAŻNIEJSZE?
A co jest najważniejsze?...
- No chyba przykazanie miłości wielokrotnie w Biblii jest wskazywane jako najważniejsze przykazanie. Ale dla niektórych samo wspominanie o tym już jest oznaką "pluszowości" w traktowaniu chrześcijaństwa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:18, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
A co jeśli pogarda wobec "integrysty" przypomina pogardę faryzeusza wobec celnika?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:39, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | A co jeśli pogarda wobec "integrysty" przypomina pogardę faryzeusza wobec celnika? |
Jeśliby ktoś integrystą gardził, to pewnie byłoby to wielkie podobieństwo. Masz na myśli kogoś, kto pogardę dla integrysty deklarował? Może byś go wskazał...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:40, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Całe wątki piszesz o jakimś "integryście"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:58, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Całe wątki piszesz o jakimś "integryście" |
Specjalnie piszę starając się unikać wskazania na konkretne osoby. Jedynym konkretnym wskazaniem będzie ewentualnie jakiś mój rozmówca, z którym polemizuję. To raz...
Ale druga sprawa jest tu bardziej konkretna: czy znasz miejsce, w którym ja zadeklarowałem POGARDĘ?
Bo chyba odróżniamy krytykę postaw, od pogardy do osoby. Jeśliby nie dało się w ogóle krytykować postaw, to też i większość Biblijnych przestróg łapałaby się na "pogardę".
Ale, o ile nie dostałem zaćmienia, to od razu deklaruję, iż nigdzie nie zadeklarowałem mojej pogardy dla nikogo. Raczej jest znikoma szansa, że coś takiego z mojej strony padło, bo od wielu lat uważam sam pogardę dla niedopuszczalnego. Jest ona DLA MNIE niedopuszczalna jako postawa. I przyznam się, że staram się pod tym względem pilnować - raz, aby pogardy nie deklarować, ale też...
aby NIE DOPUŚCIĆ W SWOICH MYŚLACH pogardy dla żadnej KONKRETNEJ OSOBY.
Choć znowu...
mogę nosić w sobie emocję bliską pogardy dla LUDZKICH POSTAW W OGÓLNOŚCI (bez wskazywania na osobę). Pewne postawy są mi rzeczywiście wstrętne, diabelskie, niszczące, wadliwe, traktowane są przeze mnie jako zło, czasem bardzo wielkie zło.
Ale (przynajmniej o ile poprawnie rozpoznaję swoje emocje i myśli) mogę szczerze tu ogłosić:NIKIM NIE GARDZĘ. Nikim na całym świecie nie gardzę! Żadnym CZŁOWIEKIEM nie gardzę. Ale...
może być mi wstrętna (bliskość do uczucia pogardy) POSTAWA człowieka. Gardzę na przykład postawą zadawania cierpienia (tortur), aby sobie tym sposobem podreperować ego na zasadzie "ależ ja sprawczy jestem, ależ mogę wywierać silny wpływ, to krzywdzę, sprawiając wielki ból, a ktoś się nie jest w stanie przeciwstawić". Tak - gardzę taką obrzydliwą POSTAWĄ. A człowiekiem, który tę postawę przejawia?...
- CZŁOWIEKIEM NIE GARDZĘ. Człowiek taki ma ode mnie jakąś formę trochę potężnego smutku, ale też i trochę litości dla tego, jak okazał się mały, jak dał się złu opanować. Taki człowiek dla mnie nie jest pogardzany, tylko uznany za najmniejszego, za zrzuconego na samo dno tych wszystkich form szacunku, jakie byłbym w stanie w ogóle ludziom ofiarować. No i pewnie walczę z jakąś formę odrazy dla kogoś takiego. Walczę w sobie. Czasem jest to trudne, aby się przeciwstawić spontanicznie, niezależnie od woli pojawiającemu się uczuciu wstrętu. Więc staram się to uczucie blokować. Na ile umiem, na ile się da, na tyle je zablokuję. W miarę posiadanych możliwości...
Integrystami też nie gardzę. Żadnym z nich nie gardzę. Czuję do nich najbardziej właśnie litość, wynikającą z potraktowania ich na zasadzie "oto ci, którzy bardzo błądzą, dali się zmanipulować złemu, słabi się okazali, choć... wszyscy jakoś słabi jesteśmy... choć pewnie ja też mam jeszcze swoje niezdiagnozowane słabości, które wyjdą dopiero na sądzie... na jednym wózku jedziemy, lituję się...".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:02, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Dzięki. To dobrze że nie ma w Tobie pogardy.
A co do "integrystów"
A czy nie sądzisz że Jezus w swoich czasach był atakowany "z prawej strony" przez faryzeuszy - tradycjonalistów, ale przez wieki tak to podryfowało w lewo że współcześnie Jezus jest atakowany zwłaszcza z lewej strony?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:30, 03 Sie 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Dzięki. To dobrze że nie ma w Tobie pogardy.
A co do "integrystów"
A czy nie sądzisz że Jezus w swoich czasach był atakowany "z prawej strony" przez faryzeuszy - tradycjonalistów, ale przez wieki tak to podryfowało w lewo że współcześnie Jezus jest atakowany zwłaszcza z lewej strony? |
Uważam, że współcześnie Jezus jest z grubsza w podobnym stopniu atakowany tak z lewej, jak i z prawej strony. Te ataki z lewa i z prawa są wyrazem dualizmu, czyli tego, iż każde pojęcie jest stworzeniem jakiejś postaci polaryzacji, czyli rozdzielenia osądu pod jakimś kątem.
Atak z lewej strony jest atakiem z pozycji nadmiaru chaosu, wynikającego z nieziszczalnej nadziei, iż nasze ludzkie chciejstwo ma nieograniczoną moc. Więc "lewicowi napastnicy" względem Boga i prawdy będą stwarzali iluzje w stylu "jak bardzo chcesz, to nawet logikę pokonasz, nawet jawnym faktom możesz zaprzeczyć skutecznie, wystarczy, że zaufasz bez reszty swoim emocjom, swoim pragnieniom"...
Atak "prawicowych napastników" jest w jakimś stopniu odwróceniem ataku lewicowego, a będzie akcentował nieuprawnione zawierzenie hasłom i symbolom, będzie żądał absolutnego posłuszeństwa jakimś władzom i autorytetom (nie bacząc na to, że te władzy i autorytety są wciąż LUDZKIE, A NIE BOSKIE), będzie negował potrzebę krytycyzmu i samodzielnego myślenia, żądając ślepej lojalności, z jednoczesnym poniżaniem prawa do szczerego osądu przez człowieka, będzie wmawial ludziom, że "wobec autorytetów są niczym".
Aba te ataki na prawdę i zbawienie ostatecznie (o ile się udadzą) prowadzą do bardzo podobnego efektu - że jednostka nie będzie w stanie wziąć swojego życia pod kontrolę świadomego, zrównoważonego ja - osobowości, jednostka pozostanie bezradna, nieuporządkowana, podatna na manipulację, bezwolna.
Przy czym "na lewicowy sposób" bezwolna osoba, będzie sobie przy tej okazji roiła, iż tak naprawdę to niby ona może wszystko, że pustym chciejstwem, oderwanym od rygorów prawdy, jednak wszystko osiągnie, a tylko "jeszcze wyjątkowo teraz, jej się nie do końca udało", choć w istocie to golym okiem widać, że ona nic nie może, ale to wypiera... To jest rojenie i ułuda w jedną stronę...
Osoba bezwolna "na prawicowy sposób" z kolei to, że jednostka jest bezwolna i splątana, będzie upatrywała w przekonaniu, iż niewystarczająco jest posłuszna autorytetom, niewystarczająco okazała lojalność władzy, niewystarczająco wywyższyła tę władzę i jej symbole, a w konsekwencji, że niewystarczająco poniżyła swój własny rozum, wolę, zdrowy rozsądek, szczerość i uczciwość.
W obu przypadkach rozum i wola zostana sparaliżowane, człowiek upodlony, życie nie wyda owocu, nie przyniesie plonu. Tylko w jednym przypadku z powodu niewystarczającej wiary w swoje moce sprawcze, a w drugim z powodu braku rozumności w używaniu tych mocy sprawczych.
Paradoksalnie, choć to prawica (religijna) mowi o wierze, to w rzeczywistości prawicowcy w siebie nie wierzą. Z kolei lewica, która się wiar wypiera, w istocie wierzy w siebie w sposób pozbawiony domieszki rozsądku i reżimu weryfikowalności. Lewicowcy wierzą w siebie na zasadzie "wszystko załatwi mi to, że czegos chcę", zaś prawicowcy NIE wierzą w siebie "bo przecież ma przyjść to zewnętrzne, arbitralne spoza prawicowej osobowości i zrobić wszystko/zbawić prawicowca, który sam się może wykazywać, bo to mogłoby zostać zrozumiane jako brak posłuszeństwa i lojalności".
Oba sposoby jednak zablokują rozwój duchowy, zablokują narodzenie się z ducha, wzrastanie królestwa niebieskiego w człowieku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|