|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:16, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut.
Mam wrażenie, że w ogóle mówimy, myślimy o czymś zupełnie innym, że kierunek myślenia w tym wątku przeze mnie reprezentowany jest za jakąś barierą dla osób, myślących chyba bardziej konkretnie, czy - jak u fedora - skrajnie rywalizacyjnie, wojowniczo.
Może najlepszym sposobem opisu byłoby: KAŻDY O CZYM INNYM TU MYŚLI I PISZE!
Ja tutaj - konstruuję ideę sądu nad człowiekiem, dającą się pogodzić z CAŁOŚCIĄ sugestii zawartych w Biblii.
Fedor - oczywiście tu WYGRYWA... Czym by to nie było, owo wygrywanie, to on wygrywa, czyli wykazuje niższość oponenta względem siebie, zaś kwestie biblijne są tu jedynie pretekstem, aby owo wygrywanie procedować.
Ty - właściwie to nie bardzo jarzę, jakie masz stanowisko w sprawie sądu nad życiem człowieka.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:54, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6492
Przeczytał: 10 tematów
|
Wysłany: Pon 11:51, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut. |
Czego nie rozumiesz w zdaniu "Nieprawdziwie opisałeś to, jak dyskutował twój rozmówca."?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:57, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut. |
Czego nie rozumiesz w zdaniu "Nieprawdziwie opisałeś to, jak dyskutował twój rozmówca."? |
Zdanie rozumiem, natomiast problemem dla mnie jest to, że ja widzę odpowiedzi fedora jako nie na temat, a Ty widzisz je jako polemikę. Co sugerowałoby, że jak widzę temat tej dyskusji jako wyraźnie inny zestaw zagadnień, niż Ty.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6492
Przeczytał: 10 tematów
|
Wysłany: Pon 12:21, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut. |
Czego nie rozumiesz w zdaniu "Nieprawdziwie opisałeś to, jak dyskutował twój rozmówca."? |
Zdanie rozumiem, natomiast problemem dla mnie jest to, że ja widzę odpowiedzi fedora jako nie na temat, a Ty widzisz je jako polemikę. Co sugerowałoby, że jak widzę temat tej dyskusji jako wyraźnie inny zestaw zagadnień, niż Ty. |
Czyli jednak rozumiesz mój zarzut tylko się z nim nie zgadzasz. Rozmowa z tobą przypomina zabawę w berka z tą różnicą, że ty nie przyjmujesz do wiadomości, że zostałeś klepnięty. Już mi się nie chce w to grac, dotyczy to obydwu wątków, w których rozmawialiśmy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:35, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut. |
Czego nie rozumiesz w zdaniu "Nieprawdziwie opisałeś to, jak dyskutował twój rozmówca."? |
Zdanie rozumiem, natomiast problemem dla mnie jest to, że ja widzę odpowiedzi fedora jako nie na temat, a Ty widzisz je jako polemikę. Co sugerowałoby, że jak widzę temat tej dyskusji jako wyraźnie inny zestaw zagadnień, niż Ty. |
Czyli jednak rozumiesz mój zarzut tylko się z nim nie zgadzasz. |
To nie do końca tak. Zależy jak zdefiniujemy "rozumieć zarzut". Ja ten zarzut "rozumiem" w w sensie umiem pod zarzut podstawić OGÓLNĄ (niekonkretną, nieodnoszącą się do aktualnej dyskusji) treść. Jednak w kontekście tej konkretnej dyskusji, już NIE ROZUMIEM, w jaki sposób wypowiedź fedora dałaby się zinterpretować jako polemika, z tym co piszę, skoro wydaje mi się, że ja wyjaśniam inny aspekt spraw. Problemem jest przejście od rozumienia ogólnego, do konkretu.
Gdyby zrobić tu porównanie, to można rozumieć pojęcie ogólne "brudnego samochodu", ale jednocześnie nie rozumieć, jak ktoś może stosować owo pojęcie do samochodu, który godzinę temu wyjechał z myjni i ma niewiele zabrudzeń, bo przejechał jedynie kilkanaście kilometrów i to po czystym asfalcie (ale oczywiście jakieś tam zabrudzenia się na tej drodze pojawiły, więc tu mamy kwestię oceny, co właściwie jest "brudem na samochodzie"). Rozumiejąc pojęcie ogólne, można być mocno zdziwionym, że ktoś to pojęcie zastosował do tej konkretnej sytuacji.
Inaczej mówiąc "rozumiem" ogólne pojęcie tego, co napisałeś, ale nie rozumiem tego, jak ono mogłoby zostać zasadnie zaaplikowane do tej dyskusji.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:40, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:56, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Oprócz tego stwierdzenia twój oponent przedstawił też swoje interpretacje wskazanych przez ciebie cytatów, a ty tak podsumowałeś dyskusję, jakby tego nie zrobił. |
Przejrzałem dokładniej (po powrocie z wyjazdu, już na komputerze, a nie tablecie) tamte posty fedora. Do tej pory może już zbyt szybko skreślałem całe posty fedora jako pozbawione sensu, bo zawierały nielogiczności różnego typu |
Szkoda, że nie wykazałeś tych "nielogiczności". Jak zwykle kończy się u ciebie na pustym mieleniu jęzorem. Dyskusji o konkretach boisz się jak diabeł święconej wody. Dlatego zawsze wiejesz w ogólnikowe lanie wody, bo wtedy możesz już pisać do woli co chcesz, z dowolnymi bzdurami włącznie, tworząc te swoje ściany tekstu przez które mało kto jest w stanie przebrnąć
Michał Dyszyński napisał: | Wyjaśnię tu rozumowaniem od strony logicznej duszenie mnie o jakieś deklaracje w kwestii posłuszeństwa Kościołowi jest tylko odwracaniem uwagi:
Przyjmijmy DOWOLNĄ opcję tego, czy MD jest Kościołowi posłuszny np.
Opcja A - MD jest nieposłuszny Kościołowi.
Opcja B - MD jest posłuszny Kościołowi
Opcja C - MD jest częściowo posłuszny, a częściowo nieposłuszny Kościołowi.
Teraz wyjaśnij mi jedno: CO TO ZMIENIA?
Co to zmienia w zakresie rozważanej idei sądu nad człowiekiem, że ustalimy stan posłuszeństwa MD jako odpowiadający opcji A, B, C?...
Poglądy przedstawiane przez MD wtedy ulegną JAKIEMU zdyskredytowaniu/potwierdzeniu?...
Ja nie widzę, aby włączanie kwestii posłuszeństwa Kościołowi przez MD (JAKIE BY ONO NIE BYŁO) zmieniało cokolwiek w przedstawianych przeze mnie argumentach. Ale może Ty mi to wyjaśnisz, co to zmienia...
Dodam, że za każdym razem, gdy w KONKRETNEJ KWESTII (mp. w kwestii sądu zawartej w Biblii) fedor (czy ktokolwiek by tu inny nie był, bo osoba nie ma znaczenia) nagle jako "argument" zaczyna wyciągać pytania/stwierdzenia na temat przynależności, posłuszeństwa, numeru buta, wzrostu, zarostu MD czy jakiejkolwiek innej ŻYJĄCEJ WSPÓŁCZEŚNIE osoby, to ja to traktuję jako kompletne rozminięcie z logiką, uważam za dowód mataczenia poprzez próbę rozmycia dyskusji i zmianę tematu.
Ale może mi Ty wyjaśnisz, co zmieni w interpretacji samej Biblii ustalenie statusu osoby żyjącej w XXI wieku - MD - w dowolnej kwestii. Czekam na argumentację. |
Dyszyński znowu rżnie głupa i walczy jedynie ze swoimi chochołami (cały ten wątek jest zresztą jedną wielką donkiszoteryjną walką Dyszyńskiego z chochołami, które istnieją jedynie w jego głowie). Nikt, nigdy nie łączył w tym wątku kwestii posłuszeństwa Kościołowi z kwestią sądu. To są oddzielne tematy. Nikt poza Dyszyńskim tego nie łączył, który połączył to teraz tylko po to, żeby zrobić sztuczny tłok. A że Dyszyński jest Kościołowi nieposłuszny to osobna kwestia, co z miejsca dyskredytuje go jako chrześcijanina jakkolwiek pojmowanego, bo nigdy nie istniało chrześcijaństwo bez Kościoła, czyli jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne Dyszyńskiego. Takiego chrześcijaństwa nigdy nie było. Już Nowy Testament od początku nakazywał życie wspólnotowe i posłuszeństwo Kościołowi również - tu cytaty:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak więc kwestia posłuszeństwa Kościołowi nie ma nic wspólnego z sądem i nikt tego tutaj nie łączył, jak teraz sobie zmyślił Dyszyński na potrzeby chochoła, ale temat posłuszeństwa Kościołowi dyskredytuje rzekome wyznawanie chrześcijaństwa przez Dyszyńskiego, bo nie istnieje i nigdy nie istniało jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne lansowane przez Dyszyńskiego
Michał Dyszyński napisał: | Żeby to trochę zasygnalizować, to powiem tylko, że najwyraźniej w ogóle co innego uważam za sąd. Przypuszczam, że o takim "sądzie", o jakim myśli fedor, ja w ogóle nie pomyślałbym ani przez moment w szczerym trybie rozważań, a z drugiej strony to rozumienie "sądu", o którym myślę ja, fedorowi nawet przez moment nie przeszło przez głowę. |
To co ty sobie "myślisz" o sądzie Bożym jest bez znaczenia. W tej kwestii liczy się wyłącznie to co naucza Biblia i Jezus. A oni zaprzeczają w stu procentach twoim groteskowym wymysłom w tym temacie, że niby każdy będzie sądził się sam (co za nonsens). Reszta jest nieistotna
Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut.
Mam wrażenie, że w ogóle mówimy, myślimy o czymś zupełnie innym, że kierunek myślenia w tym wątku przeze mnie reprezentowany jest za jakąś barierą dla osób, myślących chyba bardziej konkretnie, czy - jak u fedora - skrajnie rywalizacyjnie, wojowniczo.
Może najlepszym sposobem opisu byłoby: KAŻDY O CZYM INNYM TU MYŚLI I PISZE!
Ja tutaj - konstruuję ideę sądu nad człowiekiem, dającą się pogodzić z CAŁOŚCIĄ sugestii zawartych w Biblii. |
To co ty "konstruujesz" jest całkowicie sprzeczne z tym co Biblia mówi o sądzie. Wykazałem to na wersetach tutaj:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813
Michał Dyszyński napisał: | Fedor - oczywiście tu WYGRYWA... Czym by to nie było, owo wygrywanie, to on wygrywa, czyli wykazuje niższość oponenta względem siebie, zaś kwestie biblijne są tu jedynie pretekstem, aby owo wygrywanie procedować. |
Ja wykazuję, że jesteś sprzeczny z Biblią niemal w stu procentach w dowolnym temacie dotyczącym chrześcijaństwa. I dlatego właśnie musisz takie głupoty wypisywać, jak linijkę wyżej, o tym co naprawdę robię
Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut. |
Czego nie rozumiesz w zdaniu "Nieprawdziwie opisałeś to, jak dyskutował twój rozmówca."? |
Zdanie rozumiem, natomiast problemem dla mnie jest to, że ja widzę odpowiedzi fedora jako nie na temat, a Ty widzisz je jako polemikę. Co sugerowałoby, że jak widzę temat tej dyskusji jako wyraźnie inny zestaw zagadnień, niż Ty. |
Czyli jednak rozumiesz mój zarzut tylko się z nim nie zgadzasz. |
To nie do końca tak. Zależy jak zdefiniujemy "rozumieć zarzut". Ja ten zarzut "rozumiem" w w sensie umiem pod zarzut podstawić OGÓLNĄ (niekonkretną, nieodnoszącą się do aktualnej dyskusji) treść. Jednak w kontekście tej konkretnej dyskusji, już NIE ROZUMIEM, w jaki sposób wypowiedź fedora dałaby się zinterpretować jako polemika, z tym co piszę, skoro wydaje mi się, że ja wyjaśniam inny aspekt spraw. Problemem jest przejście od rozumienia ogólnego, do konkretu.
Gdyby zrobić tu porównanie, to można rozumieć pojęcie ogólne "brudnego samochodu", ale jednocześnie nie rozumieć, jak ktoś może stosować owo pojęcie do samochodu, który godzinę temu wyjechał z myjni i ma niewiele zabrudzeń, bo przejechał jedynie kilkanaście kilometrów i to po czystym asfalcie (ale oczywiście jakieś tam zabrudzenia się na tej drodze pojawiły, więc tu mamy kwestię oceny, co właściwie jest "brudem na samochodzie"). Rozumiejąc pojęcie ogólne, można być mocno zdziwionym, że ktoś to pojęcie zastosował do tej konkretnej sytuacji.
Inaczej mówiąc "rozumiem" ogólne pojęcie tego, co napisałeś, ale nie rozumiem tego, jak ono mogłoby zostać zasadnie zaaplikowane do tej dyskusji. |
No i znowu Dyszyński głupiego udaje po tym gdy przyszło co do czego w kwestii konkretów. Tak jest często - przyzwyczajajcie się
Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | W niektórych przypadkach ewidentnie nie masz racji w kwestii interpretacji omawianych przez was biblijnych tekstów ale nie o to tu chodzi (i dlatego nie będę tego omawiał), przecież mój zarzut wobec ciebie nie dotyczył kwestii interpretacji. Wprawdzie później pisałem z czego według mnie wynika twoja interpretacja ale to inna sprawa. |
To ja już się tu pogubiłem, czego konkretnie dotyczy ten Twój zarzut. |
Czego nie rozumiesz w zdaniu "Nieprawdziwie opisałeś to, jak dyskutował twój rozmówca."? |
Zdanie rozumiem, natomiast problemem dla mnie jest to, że ja widzę odpowiedzi fedora jako nie na temat, a Ty widzisz je jako polemikę. Co sugerowałoby, że jak widzę temat tej dyskusji jako wyraźnie inny zestaw zagadnień, niż Ty. |
Ja pisałem nie na temat? Znowu kłamiesz, Dyszyński. Poniżej po raz kolejny przeklejam moją polemikę punkt po punkcie z wersetami Dyszyńskiego o sądzie Bożym w Biblii, które to wersety Dyszyński ewidentnie zmanipulował, co właśnie wykazałem. Dlatego uciekł od tej dyskusji gdzie pieprz rośnie w ogólniki i ciągle ją wycina, aby dzięki temu móc pisać kłamstwa o tym co naprawdę pisałem:
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | "Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:
""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!" |
Wg mnie nigdzie ta idea nie jest "forsowana" (przynajmniej wg mojej intuicji językowej "forsowania"). Coś w ogóle w Biblii jest "forsowane"?
- Odpowiedz w takim razie CO.
Jak zatem rozumiesz "forsowanie" i czy uważasz, dyskusję nad przekazem biblijnym obowiązkowo należy uzależniać od owego "forsowania"? |
Użyłem akurat takiego słowa i akurat o to musiałeś się przyczepić. Możesz sobie je zamienić na inne. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że jakaś zasada jest w Biblii wystarczająco często przywoływana w trybie normatywnego nakazu, aby uznać, że jest dla chrześcijan obowiązująca. Wystarczyłby zresztą tylko jeden przykład pojedynczego występowania normatywnego nakazu, aby uznać, że jest obowiązujący. W przypadkach, w których ty jesteś w sprzeczności z normatywnymi nakazami lub zasadami Biblii (wymieniłem kilka przykładów), nie tylko zachodzi zasada wielokrotności występowania nakazu normatywnego lub zasady, ale także kategoryczności. Przykład posłuszeństwa zwierzchnikom jest w twoim przypadku akurat najbardziej jaskrawym przypadkiem niezgodności z tym co piszesz, ale nie jedynym |
Czyli ogólnie pytasz o przesłanki, które mnie skłaniają ku temu, żeby uznać, iż grzesznicy wymierzają sobie karę.
Jest tych przesłanek kilka. Nie chce mi się teraz szukać dokładnie każdego cytatu, ale z grubsza świadczy o tym:
- to, że jest napisane, iż Ojciec nikogo nie sądzi |
Zatrzymam się w tym miejscu bo tu jest dobra ilustracja tego jak manipulujesz Pismem, wyrywasz teksty z kontekstu i robisz sobie wybiórczy cherry picking, czyli wszystko to o czym pisałem. Tak, jest napisane w Ewangelii Jana, w rozdziale 5, że Ojciec nie sądzi nikogo:
"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo," (J 5,22)
Ale czy z tego tekstu wynika, że Boski Sąd Ostateczny został odwołany i każdy będzie siebie samego sądził, jak chce Dyszyński? Nie. To zdanie bowiem Dyszyński urywa w połowie, niczym świadek Jehowy. Zobaczmy więc co jest w drugiej połowie tegoż zdania. Zaznaczam to na niebiesko:
"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi" (J 5,22)
A więc z tego tekstu wcale nie wynika, że Sądu Ostatecznego Boga nad grzesznikami nie będzie. Wręcz przeciwnie, będzie, tyle tylko, że to Syn będzie sądził grzeszników, a nie Ojciec. Dyszyński wiedziałby o tym gdyby przeczytał to zdanie do końca. Ale Dyszyński uprawia cherry picking i wyczytuje z Biblii tylko to co mu pasuje. Resztę odrzuca. Dokładnie tak jak każdy sekciarz. To właśnie jehowici tak czytają Biblię, że dany wers odczytują tylko do połowy. A teraz okazuje się, że tak samo robi też Dyszyński. Jeszcze zabawniejsze jest to, że już kiedyś pisałem Dyszyńskiemu o tych manipulacjach, których dopuszcza się na tekstach w Biblii mówiących o sądzie. I co? Ano nic. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz Dyszyński dalej robi to samo i powtarza toczka w toczkę te same błędy. Progres jest tu zerowy
"Michał Dyszyński napisał: | - jest też napisane, że Syn nie przyszedł na świat po to, aby świat (czyli ludzi) potępić, ale aby świat zastał przez niego zbawiony. |
Znowu Dyszyński manipuluje Pismem. Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. Mówi o tym Biblia:
"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)
Dyszyński, czego to jest opis, jak właśnie nie sądu ostatecznego przeprowadzonego przez Jezusa?
Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:
"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)
"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)
"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)
"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)
Michał Dyszyński napisał: | I jest też napisane, że syn też nie sądzi. |
Wyżej przytoczyłem całą masę tekstów z Biblii, gdzie jest wyraźnie i jasno napisane, że Syn sądzi. No ale ty czytasz Biblię wybiórczo, jak sekciarz, więc już tych tekstów w Biblii oczywiście nie widzisz. To się nazywa cherry picking. Sam tej nazwy lubisz używać, Dyszyński
Michał Dyszyński napisał: | - jest napisane, że każdemu "oddadzą" według jego miary |
Z tego w żaden sposób nie wynika, że grzesznik będzie sądził siebie samego. Nawet to co ty sam piszesz temu przeczy. "Oddadzą" to liczba mnoga. A więc grzesznik nie będzie sądził się sam
Michał Dyszyński napisał: | - jest napisane, że:
Jan Ewangelista,3 napisał: | (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. |
|
Mamy tu powtórkę więc i ja powtórzę:
Znowu Dyszyński manipuluje Pismem. Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. Mówi o tym Biblia:
"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)
Dyszyński, czego to jest opis, jak właśnie nie sądu ostatecznego przeprowadzonego przez Jezusa?
Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:
"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)
"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)
"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)
"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)
I to na razie tyle. Reszta później. Ale wyżej już wystarczająco dobitnie obnażyłem, że Dyszyński czyta sobie Pismo wybiórczo i nadinterpretowuje je jak sekciarz, wybierając sobie z Pisma tylko to co mu wygodne, a resztę odrzucając. To się nazywa cherry picking. Dyszyński jedynie wczytuje w Pismo swoje chciejstwo i wybiera sobie z Biblii to co mu pasuje. Czasem wręcz mamy sytuację, tak jak z tekstem z J 5,22, gdzie Dyszyński czyta zdanie tylko do połowy i dalej już go nie czyta, bo wprost zaprzecza ono temu co Dyszyński wyczytuje z pierwszej połowy zdania. To jest metoda świadków Jehowy. Najbardziej zabawne jest jednak to, że już kiedyś Dyszyńskiemu wytknąłem te manipululacje na tekstach o sądzie w Biblii. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz od nowa robi to samo
Edit, 28 czerwca, 10:11. Poniżej obiecany ciąg dalszy, który jest odpowiedzią na resztę ostatniego wpisu Dyszyńskiego:
Michał Dyszyński napisał: | Kto spelnia wymagania zbliża się do prawdy - SAM się zbliża. |
A co ma zbliżanie się do prawdy wspólnego z tym, że ktoś rzekomo nie będzie sądzony przez Boga i sam nad sobą przeprowadzi sąd. Jedno z drugim nie ma tu nic wspólnego. Znowu naciągasz Pismo pod swoje wydumane tezy
Michał Dyszyński napisał: | Kto się dopuszcza nieprawości, nie zbliza się do światla - SAM się nie zbliża do światła. |
Znowu - a co ma zbliżanie się do światła wspólnego z tym, że ktoś rzekomo nie będzie sądzony przez Boga i sam nad sobą przeprowadzi sąd. Jedno z drugim nie ma tu nic wspólnego. Znowu naciągasz Pismo pod swoje wydumane tezy
Michał Dyszyński napisał: | Przekladając to na inne sformułowania, TO SAMO TO KIM JESTEŚMY - NASZA OSOBOWOSĆ zbliża nas do Światła - Boga. |
Z czego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie nas rozliczał. Wyciągasz całkowicie nieuprawnione wnioski
Michał Dyszyński napisał: | Są też i inne sformułowania biblijne, które sugerują taką interpretację:
- wątek szaty weselnej, które chroni przed potępieniem - jak w Ew. Mateusza 22: Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. (12) Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. (13) Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Szata jest tym, czym człowiek się PREZENTUJE, czyli osobowością człowieka. Nie jest szata zewnętrznym nadaniem (osądem sędziego), lecz tym, co jest z niego, z człowieka. Ta szata, ten strój musi być "weselny", czyli zgodny z tym, co jest właściwie Królestwu Niebieskiemu. |
I z tego wyciągnąłeś nadprogramowy i zupełnie nieuzasadniony wniosek, że sądu ostatecznego nie będzie (wniosek wprost sprzeczny z Biblią) i każdy będzie się sądził sam? Gdzie tu Rzym a gdzie tu Krym?
Michał Dyszyński napisał: | Jest jeszcze pośredni nieco wątek rozumowania, związany z pytaniem: dlaczego w ogóle żyjemy? Po co jest test tego życia?...
- Gdyby tylko arbitralna decyzja Sędziego, czyli Boga wystarczała do zbawienia, to - zakładając, iż Bóg chce dla swojego stworzenia jak najlepiej - zbawiony mógłby być każdy. Jeśli jednak w ogóle człowiek ma się czyms tu wykazać, skoro życie to jednak test (o czym świadczą choćby przypowieści o polowie ryb, czy zbiorze pszenicy i oddzielanie jej od chwastu) to automatycznie oznacza, że coś człowiek musi sobie wypracować. I to "tym czymś" człowiek daje (przynajmniej ze swojej strony) wkład do zbawienia. Czym jest owo "coś"?...
- Może jest ścisłą rachubą dobrych i złych czynów?...
- Raczej nie. Świadczy o tym przypowieść o robotnikach w winnicy, w której okazuje się, że ci pracowali od rana dostają tyle, co pracujący tylko godzinę. Liczy się to, CZY OSIĄGNĘLI PEWIEN MINIMALNY STAN, w ogóle pracowali, a Bóg to uznał. Świadczy o tym też i ten cytat: (47) Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. (Ewangelia Łukasza 7:47) Czyli miłość, szczególnie ta wielka miłość jest powodem "odpuszczenia licznych grzechów".
To nie jakaś ścisła rachuba, nie księgowość win (jak wcześniej w większości uważali Żydzi) decyduje o wstępie do Królstwa, lecz MIŁOŚĆ, czyli STAN DUSZY - UCZUĆ (nie jednostkowy uczynek, ani nawet bilans uczynków).
Poza tym jest jeszcze tu istotną poszlaką to, co Jezus mówi o nieodpuszczeniu grzechu przeciw Duchowi Świętemu, Duchowi Prawdy. Grzechem przeciw prawdzie jest zakłamanie. Postawa zakłamania też jest STANEM UMYSŁU/DUSZY. To ona, to stan duszy blokuje w tym i w przyszłym życiu odpuszczenie, a nie blokuje ją czyjaś arbitralna decyzja.
Wreszcie kolejną przesłanką jest zwrócenie uwagi na rolę WIARY. Czym jest wiara?
- Znowu jest STANEM UMYSŁU. Jeśli wiara zbawia, to znaczy, że stan umysłu zbawia. To nie zewnętrzna decyzja jest tu kluczowa, lecz to jaki jest ten umysł - czy ma w sobie wiarę.
Przy czym...
... nie przejdzie tu udawanie i mataczenie, polegające na samym deklarowaniu, że się wierzy. (List Jakuba, 2) (17) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. ... (19) Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą.(26) Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków.
Nie przejdzie taktyka "na przynależność", czyli na udawanie swojaka (bycie ze "słusznej" religii), bo: (25) Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. (26) Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. (27) Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy opuszczający się niesprawiedliwości! (Ewangelia Łukasza 13)
A także: (21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)
Wszystko to razem świadczy o tym, że nic nie da udawanie, wkupianie się w łaski sędziego, kombinowanie formalną przynależnością do religii jeśli się nie ma stanu duszy uprawniającego do zbawienia. To realnym stanem swojej duszy ta dusza dostępuje zbawienia. |
Ale z wszystkiego tego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie przeprowadzał sądu nad ludźmi i ludzie rzekomo będą sądzić się sami. Po prostu wyciągasz bezpodstawne wnioski nie wynikające z przesłanek. I to co powyżej doskonale obrazuje jak bardzo życzeniowe masz podejście do Biblii. Wczytujesz w nią tylko swoje zachcianki i dopasowujesz ją pod z góry przyjęte tezy. A fragmenty, w których wprost przeczy ona twoim tezom, po prostu permanentnie ignorujesz
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043
Szkoda, że wyciąłeś całą moją egzegezę tekstów o sądzie i po prostu od nowa wygłosiłeś monolog i powtórzyłeś te same błędy. Tak właśnie niestety wygląda każda "dyskusja" z tobą. Wycinasz to co wyraźnie podcina merytorycznie twoje wywody. A jednocześnie wszystkich dookoła przekonujesz, że ty czekasz na argumenty, które rzeczowo podważyłyby twoje stanowisko
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ale z wszystkiego tego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie przeprowadzał sądu nad ludźmi i ludzie rzekomo będą sądzić się sami. Po prostu wyciągasz bezpodstawne wnioski nie wynikające z przesłanek. I to co powyżej doskonale obrazuje jak bardzo życzeniowe masz podejście do Biblii. Wczytujesz w nią tylko swoje zachcianki i dopasowujesz ją pod z góry przyjęte tezy. A fragmenty, w których wprost przeczy ona twoim tezom, po prostu permanentnie ignorujesz |
Tak naprawdę to uważam, że rzeczywiście sprawa jest skomplikowana. Biblia wspomina zarówno o sądzie przez Syna człowieczego dokonywanym, jak i np. jest w niej taka wypowiedź Jezusa:
(15) Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. (Ewangelia Jana 8:15)
Jezus jawnie twierdzi, że nie sądzi NIKOGO. Z drugiej strony oczywiście pamiętam obraz sceny sądu ostatecznego z Mt,25.
Można by zadać pytanie: to jak w końcu jest? |
To bardzo proste. Jezus nikogo nie sądzi w momencie gdy wypowiada te słowa, które są w czasie teraźniejszym. Ale nie wynika z tego, że nikogo nie będzie sądził gdy przyjdzie na końcu czasów na sąd ostateczny. Naprawdę nie wpadłeś na tak prostą rzecz, że wystarczy wziąć pod uwagę czasy użyte w tych różnych wypowiedziach Jezusa?
Zresztą spójrzmy na ten sam werset, który ty przed chwilą zacytowałeś:
"Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo" (J 8,15)
Dotąd zacytowałeś. A co było w zdaniu następnym? Zajrzyjmy:
"A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał" (J 8,16)
Popatrz, ciągle masz ze sobą ten sam problem: nie chce ci się nawet zajrzeć do zdania następnego po tym, które cytujesz, a co dopiero mówić o uwzględnieniu kontekstu rozdziału lub wręcz całej Biblii (konteksty bliższe i dalsze). To jest dla ciebie po prostu nie do przeskoczenia. Tak więc Jezus wcale nie mówił, że nie będzie sądził, tylko dlatego, że nie sądzi nikogo w tym momencie. Taka prosta rzecz i ci umknęła
Michał Dyszyński napisał: | Żeby jeszcze dorzucić paliwa do tego ognia wątpliwości w kwestii sądu, mamy ten cytat:
(48) Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. (Ewangelia Jana 12:48)
Czyli nie Jezus sądzi, nie Ojciec, a słowo |
Jak z tego wyczytałeś, że Jezus nie sądzi? Znowu wczytujesz w tekst swoje chciejstwo, żeby sądu nie było. Ale przecież sam Jezus mówił, że sądzić będzie. Przypomnę wersety jakie wyciąłeś:
"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)
Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:
"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)
"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)
"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)
"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)
I teraz co z tymi tekstami Nowego Testamentu, które wyraźnie mówią, że Jezus będzie przeprowadzał sąd? Zniknęły, bo nie pasują ci do koncepcji, że każdy będzie sądził się sam? Jakoś nie zniknęły te teksty. Dalej są w Nowym Testamencie
Michał Dyszyński napisał: | Ale jest i to: (47) A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. (Ewangelia Jana 12:47) - Jezus jawnie się tu wypowiada, że NIE SĄDZI kogoś, kto jego słów nie zachowuje! |
Znowu powtarzasz od nowa ten sam błąd, który już wypunktowałem w poprzednim poście. Czemu to co pisałem wyciąłeś i od nowa powtarzasz to co już wyprostowałem? Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. To bardzo proste. Naprawdę nie jesteś w stanie tego załapać?
Michał Dyszyński napisał: | A w kwestii sądu w Biblii jest jeszcze jeden kandydat na sędziego:
(28) Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. (Ewangelia Mateusza 19:28)
Czyli to apostołom oddany będzie sąd... (przynajmniej nad Izraelem) |
Co jeszcze bardziej przekreśla i obala twoją ideę, że sądu Bożego nie będzie i każdy rzekomo będzie sądził się sam. Nadążasz?
Tak na marginesie, to ta twoja idea, że każdy będzie sądził się sam jest naprawdę oryginalna, zwłaszcza gdy zastosować ją do czasu obecnego. Powiedzmy, że likwidujemy całe świeckie sądownictwo i dekretujemy, że od tej pory..... każdy sądzi się sam. Mordercy, gwałciciele, złodzieje i tak dalej. Jak myślisz, jaki byłby wtedy odsetek skazanych? Powiem ci: równe ZERO. Nie uważasz, że jesteś po prostu naiwny?
Michał Dyszyński napisał: | Zniechęcasz mnie do dyskusji, bo masz wewnętrzny przymus przeplatania aspektów merytorycznych wypowiedzi z wycieczkami osobistymi, śmiesznym pokrzykiwaniem, jak to Twój oponent nie ma racji. Najwyraźniej sam nie wierzysz w to, że merytoryczna strona Twojej wypowiedzi jest wystarczająca... Gdybyś był względnie normalnym, czyli skupionym na sprawie, zaciekawionym kwestią omawianą dyskutantem, to dałbyś sobie spokój z tym pokrzykiwaniem co chwila, wytykaniem Dyszyńskiemu jaki to on jest i owaki, a wtedy może wyszłoby z tego coś, co zaczyna mieć intelektualny walor. Ale tak bardzo pragniesz być tym dominatorem, tym, który pokrzykiwaniem przepchnie swoje, że z punktu widzenia intelektualnego nie sposób nie mieć lekceważącego stosunku do tak nierównomiernej argumentacji.
Ale akurat w tym poście trochę myśli do sprawy włożyłeś, nawet może byłoby o czym dyskutować, po jakimś "odkurzeniu" tego ostatniego posta z nadmiarowych aspektów personalnych przeciw mnie, coś tam by zostało. Ale nie bardzo mi się chce... Tak już emocjonalnie i personalnie nie chce mi się dyskutować w takim trybie. |
Znowu się rozkleiłeś. Jeśli pojawia się u mnie irytacja wobec ciebie to czymś musi być ona spowodowana. Zastanawiałeś się czym? Pisałem ci już zresztą. Permanentne ignorowanie tego co ktoś pisze jest nie tylko brakiem szacunku dla rozmówcy, ale wręcz czymś o wiele gorszym. To jest po prostu chamstwo
Michał Dyszyński napisał: | Dla dobra dyskusji nawet uważam, że powinienem wykonać pewien krok wstecz w moich stwierdzeniach w tym sensie, że nie będę twierdził, iż na pewno żadnego sądu ze strony Boga nie będzie. JAKIŚ (o)sąd wręcz uważam, że musi być. Więcej, porę razy pisałem, iż ja sam OCZEKUJĘ, iż to Bóg mnie osądzi, a nie ja sam będę musiał się sądzić (nie pamiętam, w którym wątku dokładnie to pisałem, ale gdzieś jest). Poza tym naturalnym jest, że każdy człowiek osądza rzeczywistość, a więc także osądza ludzi, zdarzenia. Jeśli Boga uważamy za osobę, to też chyba uznajemy, iż on - widząc nas - ma zdanie na nasz temat.
Każde zdanie w kwestii drugiego człowieka jest jakąś formą (o)sądu!
(tu mam wrażenie, że z Tobą dyskusja utknie, bo się znowu zapultasz w emocje i personalne napastliwości i pominiesz, dość trudny ten aspekt sprawy, który teraz tu wyciągnąłem, więc może dalszy tekst będzie bardziej dla innych, mniej zacietrzewionych do walki, a bardziej po prostu myślących, refleksyjnych, analizujących) |
Na razie to ty się zapultałeś. Widzę, że masz chwilowy przebłysk prawdy i po przytoczeniu ci wielu wersetów w końcu do ciebie dotarło, że sąd Boży nad grzesznikami jednak będzie. Nie zapomnij, że sądy mają to do siebie, że wydają wyroki. Tylko co to da, że na chwilę do ciebie dotarło, że będzie jednak sąd Boży nad grzesznikami? Nic to nie da, sądząc po naszej poprzedniej dyskusji na ten temat z rok lub dwa temu. Po prostu zapomniałeś jakie były wnioski z tamtej dyskusji. Obstawiam, że teraz będzie niestety tak samo
Michał Dyszyński napisał: | Można zadać pytanie: skoro sam fakt znajomości czynów drugiego człowieka i okoliczności z tym związanych już automatycznie generuje (o)sąd tych czynów, to właściwie chyba WSZYSCY SĄDZIMY!
Teraz jest osobną kwestią O JAKIM sądzie i KIEDY mówi Biblia?
Jest tyle różnych, właściwie wzajemnie się wykluczających (przynajmniej przyjąwszy bezpośrednią interpretację) wypowiedzi w Biblii na temat sądu(ów), że pojawia się ogromny problem, jak z tym dojść do ładu. |
Nie ma żadnego "problemu" jak z tekstami o sądzie w Biblii "dojść do ładu". To, że ty nie możesz z tym dojść do ładu wynika co najwyżej z tego, że nie radzisz sobie z harmonizowaniem prostych zdań. Pokazałem to nie tylko w niniejszym poście, ale i w poprzednim. Na przykład Jezus mówi, że nikogo nie sądzi. Za chwilę dodaje, że teraz nie sądzi, ale w przyszłości będzie sądził. To są proste wypowiedzi, które nawet dzieci umieją harmonizować. A jak to jest z tym u ciebie? Ano marnie. Widzisz, że Jezus mówi, że nikogo nie sądzi. I zaczynasz mieć problem, bo nagle z czasu teraźniejszego robi ci się czas przyszły
Michał Dyszyński napisał: | Raz "sąd polega na tym, że światło przyszło na świat".
Za chwilę to apostołowie sądzą pokolenia Izreala.
A tu gdzieś SŁOWO sądzi.
Ale też takim sądem ktoś jest mierzony, jaki sam wydawał.
A jest też sąd własnego słowa: (37) Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. (Ewangelia Mateusza 12:37) |
Nie ma między tymi twierdzeniami żadnych niezgodności. Po prostu mówią one o różnych rzeczach i aspektach tego samego. Masz ten sam problem co wielu modernistów: nieumiejętność harmonizowania tekstów
Michał Dyszyński napisał: | Ale też...
można się wymigać od sądu (zewnętrznego), wnioskując z tego: (1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (Ewangelia Mateusza 7:1) - wystarczy nie sądzić kogoś. |
Znowu nie zajrzałeś do zdania następnego:
"Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą" (Mt 7,2)
A więc chodzi o to, żeby nie dokładać sobie na sądzie Bożym dodatkowego sądu z tytułu tego, że my osądzaliśmy. Bo wtedy nam dołożą sądu z naszej miary. Ten tekst też nie wyklucza, że będziemy sądzeni. Mówi co najwyżej o tym, że nam dołożą sądu wtedy, gdy sami się zapędzimy w nadmierne osądzanie innych. Teksty Biblii trzeba czytać w kontekście i harmonizować je z innymi tekstami Biblii. U ciebie tego nie ma. Widzisz tylko pojedyncze zdania w Biblii, jak jehowita, który widzi drzewa, ale lasu już nie. A o harmonizowaniu tekstów to już można u ciebie tylko pomarzyć
Michał Dyszyński napisał: | Powiedziałbym, że w ogóle owe słowa z Biblii mogą się ODNOSIĆ DO MOCNO RÓŻNYCH SĄDÓW:
- jest sąd nad konkretną sprawą (nie człowiekiem jako całą osobowością, czy całym życiem). I chyba taki przypadek mamy w Biblii choćby tu:
(30) Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał. (Ewangelia Jana 5:30) - Bo Jezus tu sądzi "tak jak słyszy", czyli sądzi O TYM, CO USŁYSZAŁ. |
Nie do wiary. Nagle zacząłeś załapywać, że trzeba czytać zdania w kontekście bliższym (jest jeszcze kontekst dalszy). Ile ten przebłysk tym razem potrwa?
Michał Dyszyński napisał: | - Teologia katolicka wyróżnia sąd szczegółowy
- Teologia katolicka wyróżnia sąd ostateczny
- KTÓRY z owych (o)sądów miałby mieć moc skazania kogoś np. na piekło?... (osobna kwestia - do zastanowienia - ale nie (!) do pokrzykiwania i dekretowania, z przylepianiem co drugie zdanie jakichś sformułowań, że Dyszyński jest jakiś tam) |
Oba te sądy skazują na piekło. Drugi już tylko oficjalnie i wobec innych przyklepuje publicznie to co zadekretował pierwszy. Też na to nie wpadłeś?
Michał Dyszyński napisał: | Jest złożona układanka, intelektualna zagwozdka, którą ewentualnie w trybie głębokiej refleksji może dałoby się jakoś wyklarować.
Choć chyba nie z Tobą.
Z Tobą mi się nie chce nad tym dyskutować. Nie chce mi się, bo przedzieranie się przez te wszystkie Twoje pokrzykiwania, adpersonalne "Dyszyński taki, Dyszyński owaki" zniechęca mnie wystarczająco. Po prostu mi się nie chce, nawet jakbyś chciał zacząć myśleć, zamiast napierać wojowniczo, bo nie wierzę, że jest Cię jeszcze stać na intelektualny tryb rozmowy, w którym nie trzeba sensu sprawy wciąż pracowicie odkopywać spod zwalanego uparcie przez Ciebie gruzu napastliwych emocji.
Katolikus, wuj, nawet ktoś z ateistów, jakby się tu włączył, to może byłaby kulturalna, nienapastliwa dyskusja.
W sumie fajnie by było z kimś podyskutować, bo sam nie mam jeszcze tu silnego ostatecznego swojego poglądu. Wciąż to sobie w myślach układam. |
Diagnozowanie twoich uprzedzeń i niedoskonałości mentalnych jest bardzo istotne bo wpływają one na twoje wnioski i błędy popełniane przy analizowaniu Pisma. Co szczegółowo wyświetliłem w tym poście i poprzednim. No ale oczywiście zareagowałeś odruchowym atawizmem, że to ad personam itd. A jeśli chodzi o merytorykę to w tym poście i poprzednim wystarczająco głęboko spojrzałem na teksty biblijne o sądzie wraz z dokonaniem szczegółowej egzegezy tekstów. To też wyparłeś, pisząc, że nie stać mnie na taki "tryb". I wiesz co obstawiam? Że znowu wytniesz całą moją mrówczą pracę powyższą i zacytujesz tylko ten ostatni akapit, sprowadzając wszystko tylko do utarczek personalnych i narzekania, jaki to ty jesteś pokrzywdzony a ja "niemerytoryczny", wygłaszając kolejny monolog w ścianie tekstu. W ten właśnie sposób nie szanujesz czasu i pracy, którą inni wkładają w posty pisane do ciebie
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 15:22, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:42, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Oprócz tego stwierdzenia twój oponent przedstawił też swoje interpretacje wskazanych przez ciebie cytatów, a ty tak podsumowałeś dyskusję, jakby tego nie zrobił. |
Przejrzałem dokładniej (po powrocie z wyjazdu, już na komputerze, a nie tablecie) tamte posty fedora. Do tej pory może już zbyt szybko skreślałem całe posty fedora jako pozbawione sensu, bo zawierały nielogiczności różnego typu |
Szkoda, że nie wykazałeś tych "nielogiczności". Jak zwykle kończy się u ciebie na pustym mieleniu jęzorem. Dyskusji o konkretach boisz się jak diabeł święconej wody. Dlatego zawsze wiejesz w ogólnikowe lanie wody, bo wtedy możesz już pisać do woli co chcesz, z dowolnymi bzdurami włącznie, tworząc te swoje ściany tekstu przez które mało kto jest w stanie przebrnąć
Michał Dyszyński napisał: | Wyjaśnię tu rozumowaniem od strony logicznej duszenie mnie o jakieś deklaracje w kwestii posłuszeństwa Kościołowi jest tylko odwracaniem uwagi:
Przyjmijmy DOWOLNĄ opcję tego, czy MD jest Kościołowi posłuszny np.
Opcja A - MD jest nieposłuszny Kościołowi.
Opcja B - MD jest posłuszny Kościołowi
Opcja C - MD jest częściowo posłuszny, a częściowo nieposłuszny Kościołowi.
Teraz wyjaśnij mi jedno: CO TO ZMIENIA?
Co to zmienia w zakresie rozważanej idei sądu nad człowiekiem, że ustalimy stan posłuszeństwa MD jako odpowiadający opcji A, B, C?...
Poglądy przedstawiane przez MD wtedy ulegną JAKIEMU zdyskredytowaniu/potwierdzeniu?...
Ja nie widzę, aby włączanie kwestii posłuszeństwa Kościołowi przez MD (JAKIE BY ONO NIE BYŁO) zmieniało cokolwiek w przedstawianych przeze mnie argumentach. Ale może Ty mi to wyjaśnisz, co to zmienia...
Dodam, że za każdym razem, gdy w KONKRETNEJ KWESTII (mp. w kwestii sądu zawartej w Biblii) fedor (czy ktokolwiek by tu inny nie był, bo osoba nie ma znaczenia) nagle jako "argument" zaczyna wyciągać pytania/stwierdzenia na temat przynależności, posłuszeństwa, numeru buta, wzrostu, zarostu MD czy jakiejkolwiek innej ŻYJĄCEJ WSPÓŁCZEŚNIE osoby, to ja to traktuję jako kompletne rozminięcie z logiką, uważam za dowód mataczenia poprzez próbę rozmycia dyskusji i zmianę tematu.
Ale może mi Ty wyjaśnisz, co zmieni w interpretacji samej Biblii ustalenie statusu osoby żyjącej w XXI wieku - MD - w dowolnej kwestii. Czekam na argumentację. |
Dyszyński znowu rżnie głupa i walczy jedynie ze swoimi chochołami (cały ten wątek jest zresztą jedną wielką donkiszoteryjną walką Dyszyńskiego z chochołami, które istnieją jedynie w jego głowie). Nikt, nigdy nie łączył w tym wątku kwestii posłuszeństwa Kościołowi z kwestią sądu. To są oddzielne tematy. Nikt poza Dyszyńskim tego nie łączył, który połączył to teraz tylko po to, żeby zrobić sztuczny tłok. A że Dyszyński jest Kościołowi nieposłuszny to osobna kwestia, co z miejsca dyskredytuje go jako chrześcijanina jakkolwiek pojmowanego, bo nigdy nie istniało chrześcijaństwo bez Kościoła, czyli jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne Dyszyńskiego. Takiego chrześcijaństwa nigdy nie było. Już Nowy Testament od początku nakazywał życie wspólnotowe i posłuszeństwo Kościołowi również - tu cytaty:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak więc kwestia posłuszeństwa Kościołowi nie ma nic wspólnego z sądem i nikt tego tutaj nie łączył, jak teraz sobie zmyślił Dyszyński na potrzeby chochoła, ale temat posłuszeństwa Kościołowi dyskredytuje rzekome wyznawanie chrześcijaństwa przez Dyszyńskiego, bo nie istnieje i nigdy nie istniało jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne lansowane przez Dyszyńskiego
Michał Dyszyński napisał: | Żeby to trochę zasygnalizować, to powiem tylko, że najwyraźniej w ogóle co innego uważam za sąd. Przypuszczam, że o takim "sądzie", o jakim myśli fedor, ja w ogóle nie pomyślałbym ani przez moment w szczerym trybie rozważań, a z drugiej strony to rozumienie "sądu", o którym myślę ja, fedorowi nawet przez moment nie przeszło przez głowę. |
To co ty sobie "myślisz" o sądzie Bożym jest bez znaczenia. W tej kwestii liczy się wyłącznie to co naucza Biblia i Jezus. A oni zaprzeczają w stu procentach twoim groteskowym wymysłom w tym temacie, że niby każdy będzie sądził się sam (co za nonsens). Reszta jest nieistotna |
Czyli znowu nie potrafisz odpowiedzieć na proste pytanie:
Co zmienia w kwestii sądu określenie, czy Dyszyński jest posłuszny, czy nie jest Kościołowi?...
Na to pytanie nie odpowiedziałeś. Przekonywanie, czy chrześcijaństwo istnieje czy nie Kościołem jest TEZĄ NA INNY TEMAT.
Jeśliby posłuszeństwo MD Kościołowi miało moc rozstrzygania tez teologicznych na temat sądu nad życiem ludzi, to automatycznie oznaczałoby, iż MD jest jakąś niesamowicie wyróżnioną w historii ludzkości personą. Oto OD JEGO - MD - POSŁUSZEŃSTWA MIAŁABY ZALEŻEĆ PRAWDA O SĄDZIE?...
Wskaż ścieżkę wynikania.
Albo przyznaj, że piszesz kompletnie bez związku z dyskutowanymi tazami, że miesza Ci się w jednym garnku wszystko
- agitacja za posłuszeństwem
- krytyka personalna MD
- kwestia sądu nad człowiekiem
- kwestia zależności Biblii od dokumentów Kościoła...
Wszystko to razem Ci się tak kompletnie splątało, że nie potrafisz dostrzec tego, że MD nie posiada żadnych nadludzkich mocy decydowania swoimi przekonaniami o idei sądu nad życiem człowieka. Poukładasz sobie to kiedyś, czy nigdy?...
Chyba, że fedorologiką dyskusji jest "wrzucam do dyskusji, niezależnie od związku z dyskutowanymi tezami wszystko, co prezentuje się jako krytyczne względem mojego oponenta". Na co jednak tu liczysz?...
- że tak masowo skrytykowany oponent podwinie ogon i ucieknie, a Ty ogłosisz swój tryumf?...
- a może jak go zmiękczysz nawałą luźnych zarzutów, to miałby przyznać Ci hurtem rację w każdej sprawie?...
Na to liczysz?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 16:05, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:01, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | anbo napisał: | Oprócz tego stwierdzenia twój oponent przedstawił też swoje interpretacje wskazanych przez ciebie cytatów, a ty tak podsumowałeś dyskusję, jakby tego nie zrobił. |
Przejrzałem dokładniej (po powrocie z wyjazdu, już na komputerze, a nie tablecie) tamte posty fedora. Do tej pory może już zbyt szybko skreślałem całe posty fedora jako pozbawione sensu, bo zawierały nielogiczności różnego typu |
Szkoda, że nie wykazałeś tych "nielogiczności". Jak zwykle kończy się u ciebie na pustym mieleniu jęzorem. Dyskusji o konkretach boisz się jak diabeł święconej wody. Dlatego zawsze wiejesz w ogólnikowe lanie wody, bo wtedy możesz już pisać do woli co chcesz, z dowolnymi bzdurami włącznie, tworząc te swoje ściany tekstu przez które mało kto jest w stanie przebrnąć
Michał Dyszyński napisał: | Wyjaśnię tu rozumowaniem od strony logicznej duszenie mnie o jakieś deklaracje w kwestii posłuszeństwa Kościołowi jest tylko odwracaniem uwagi:
Przyjmijmy DOWOLNĄ opcję tego, czy MD jest Kościołowi posłuszny np.
Opcja A - MD jest nieposłuszny Kościołowi.
Opcja B - MD jest posłuszny Kościołowi
Opcja C - MD jest częściowo posłuszny, a częściowo nieposłuszny Kościołowi.
Teraz wyjaśnij mi jedno: CO TO ZMIENIA?
Co to zmienia w zakresie rozważanej idei sądu nad człowiekiem, że ustalimy stan posłuszeństwa MD jako odpowiadający opcji A, B, C?...
Poglądy przedstawiane przez MD wtedy ulegną JAKIEMU zdyskredytowaniu/potwierdzeniu?...
Ja nie widzę, aby włączanie kwestii posłuszeństwa Kościołowi przez MD (JAKIE BY ONO NIE BYŁO) zmieniało cokolwiek w przedstawianych przeze mnie argumentach. Ale może Ty mi to wyjaśnisz, co to zmienia...
Dodam, że za każdym razem, gdy w KONKRETNEJ KWESTII (mp. w kwestii sądu zawartej w Biblii) fedor (czy ktokolwiek by tu inny nie był, bo osoba nie ma znaczenia) nagle jako "argument" zaczyna wyciągać pytania/stwierdzenia na temat przynależności, posłuszeństwa, numeru buta, wzrostu, zarostu MD czy jakiejkolwiek innej ŻYJĄCEJ WSPÓŁCZEŚNIE osoby, to ja to traktuję jako kompletne rozminięcie z logiką, uważam za dowód mataczenia poprzez próbę rozmycia dyskusji i zmianę tematu.
Ale może mi Ty wyjaśnisz, co zmieni w interpretacji samej Biblii ustalenie statusu osoby żyjącej w XXI wieku - MD - w dowolnej kwestii. Czekam na argumentację. |
Dyszyński znowu rżnie głupa i walczy jedynie ze swoimi chochołami (cały ten wątek jest zresztą jedną wielką donkiszoteryjną walką Dyszyńskiego z chochołami, które istnieją jedynie w jego głowie). Nikt, nigdy nie łączył w tym wątku kwestii posłuszeństwa Kościołowi z kwestią sądu. To są oddzielne tematy. Nikt poza Dyszyńskim tego nie łączył, który połączył to teraz tylko po to, żeby zrobić sztuczny tłok. A że Dyszyński jest Kościołowi nieposłuszny to osobna kwestia, co z miejsca dyskredytuje go jako chrześcijanina jakkolwiek pojmowanego, bo nigdy nie istniało chrześcijaństwo bez Kościoła, czyli jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne Dyszyńskiego. Takiego chrześcijaństwa nigdy nie było. Już Nowy Testament od początku nakazywał życie wspólnotowe i posłuszeństwo Kościołowi również - tu cytaty:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak więc kwestia posłuszeństwa Kościołowi nie ma nic wspólnego z sądem i nikt tego tutaj nie łączył, jak teraz sobie zmyślił Dyszyński na potrzeby chochoła, ale temat posłuszeństwa Kościołowi dyskredytuje rzekome wyznawanie chrześcijaństwa przez Dyszyńskiego, bo nie istnieje i nigdy nie istniało jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne lansowane przez Dyszyńskiego
Michał Dyszyński napisał: | Żeby to trochę zasygnalizować, to powiem tylko, że najwyraźniej w ogóle co innego uważam za sąd. Przypuszczam, że o takim "sądzie", o jakim myśli fedor, ja w ogóle nie pomyślałbym ani przez moment w szczerym trybie rozważań, a z drugiej strony to rozumienie "sądu", o którym myślę ja, fedorowi nawet przez moment nie przeszło przez głowę. |
To co ty sobie "myślisz" o sądzie Bożym jest bez znaczenia. W tej kwestii liczy się wyłącznie to co naucza Biblia i Jezus. A oni zaprzeczają w stu procentach twoim groteskowym wymysłom w tym temacie, że niby każdy będzie sądził się sam (co za nonsens). Reszta jest nieistotna |
Czyli znowu nie potrafisz odpowiedzieć na proste pytanie:
Co zmienia w kwestii sądu określenie, czy Dyszyński jest posłuszny, czy nie jest Kościołowi?...
Na to pytanie nie odpowiedziałeś. |
Odpowiedziałem i to bardzo precyzyjnie:
"Dyszyński znowu rżnie głupa i walczy jedynie ze swoimi chochołami (cały ten wątek jest zresztą jedną wielką donkiszoteryjną walką Dyszyńskiego z chochołami, które istnieją jedynie w jego głowie). Nikt, nigdy nie łączył w tym wątku kwestii posłuszeństwa Kościołowi z kwestią sądu. To są oddzielne tematy. Nikt poza Dyszyńskim tego nie łączył, który połączył to teraz tylko po to, żeby zrobić sztuczny tłok. A że Dyszyński jest Kościołowi nieposłuszny to osobna kwestia, co z miejsca dyskredytuje go jako chrześcijanina jakkolwiek pojmowanego, bo nigdy nie istniało chrześcijaństwo bez Kościoła, czyli jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne Dyszyńskiego. Takiego chrześcijaństwa nigdy nie było. Już Nowy Testament od początku nakazywał życie wspólnotowe i posłuszeństwo Kościołowi również - tu cytaty:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak więc kwestia posłuszeństwa Kościołowi nie ma nic wspólnego z sądem i nikt tego tutaj nie łączył, jak teraz sobie zmyślił Dyszyński na potrzeby chochoła, ale temat posłuszeństwa Kościołowi dyskredytuje rzekome wyznawanie chrześcijaństwa przez Dyszyńskiego, bo nie istnieje i nigdy nie istniało jednoosobowe chrześcijaństwo anarchistyczne lansowane przez Dyszyńskiego"
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-675.html#806337
Tak więc znowu kłamiesz, Dyszyński. Już tylko ucieczki w kłamstwa ci pozostały. Niżej jest to samo:
Michał Dyszyński napisał: | Przekonywanie, czy chrześcijaństwo istnieje czy nie Kościołem jest TEZĄ NA INNY TEMAT. |
Jak najbardziej jest na temat ponieważ w tym wątku zniesławiasz prawowiernych chrześcijan (stawiając się w roli sędziego) i jednocześnie jesteś w zasadzie całkowicie sprzeczny z jakkolwiek pojmowanym chrześcijaństwem, które istniało od początku
Michał Dyszyński napisał: | Jeśliby posłuszeństwo MD Kościołowi miało moc rozstrzygania tez teologicznych na temat sądu nad życiem ludzi, to automatycznie oznaczałoby, iż MD jest jakąś niesamowicie wyróżnioną w historii ludzkości personą. Oto OD JEGO - MD - POSŁUSZEŃSTWA MIAŁABY ZALEŻEĆ PRAWDA O SĄDZIE?... |
I gdzie ja coś takiego napisałem? Znowu wymyślasz chochoły, Dyszyński, bo nie jesteś w stanie polemizować z tym co naprawdę stwierdził oponent. Zaś co do sądu Bożego to wykazałem, że jesteś sprzeczny z Biblią w tej kwestii w stu procentach. W kwestii posłuszeństwa Kościołowi też jesteś sprzeczny z Biblią w stu procentach. Reszta to już tylko twoje chochoły, przy pomocy których próbujesz wykoleić tę dyskusję
Michał Dyszyński napisał: | Wskaż ścieżkę wynikania.
Albo przyznaj, że piszesz kompletnie bez związku z dyskutowanymi tazami, że miesza Ci się w jednym garnku wszystko
- agitacja za posłuszeństwem
- krytyka personalna MD
- kwestia sądu nad człowiekiem
- kwestia zależności Biblii od dokumentów Kościoła...
Wszystko to razem Ci się tak kompletnie splątało, że nie potrafisz dostrzec tego, że MD nie posiada żadnych nadludzkich mocy decydowania swoimi przekonaniami o idei sądu nad życiem człowieka. Poukładasz sobie to kiedyś, czy nigdy?... |
Nic się tu mi nie "splątało". To tylko twój chochoł. Moje zarzuty są precyzyjnie wyłożone wyżej, a ty jak zwykle zwiałeś przed tym w chocholenie i bicie piany pod tytułem "dyskusja o dyskusji". Zawsze tak robisz gdy już poległeś po przyparciu do muru argumentami
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 2:06, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:44, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Gadał dziad do obrazu. Wygląda na to, że nie rozumiesz nawet idei uzasadnienia czegoś, traktując jako "uzasadnienie" każdą swoja wypowiedź krytyczną personalnie jako głos w sprawie, niezależnie od tego, jaki jest jej związek ze sporną tezą. Może to dla Ciebie jest logiczne, dla mnie to jest bełkot. Mijamy się w podstawowym rozumieniu podstawowej kwestii, CO JEST LOGICZNE, co uzasadnia tezę, co jest głosem za tezą, a co przeciw. Szkoda chyba czasu na taką dyskusję, bo najwyraźniej wiele z tego, co tu prezentujesz z intencją, że wesprzesz swoje stanowisko, u mnie jawi się jedynie jako skompromitowanie owego stanowiska. Dziękuję Ci za ciekawe doświadczenie kontaktu z osobą, która posługuje się tak egzotycznym typem "logiki". To było nawet dla mnie ciekawe.
Ale chyba już mi tych doświadczeń, przynajmniej na jakiś czas wystarczy. Różni nas zbyt wiele, abyśmy byli się w stanie porozumieć. W szczególności różni nas podstawowe rozumienie definicji "uzasadnienia" czegoś. Dla mnie posługujesz się językiem, którego znaczeń ja nie rozumiem. Liczę, że będziesz tam dalej komentował po swojemu, ale raczej nie będę chciał tego czytać, a tym bardziej odpowiadać, bo zapewne i tak nie zrozumiem tej "logiki" Twoich wypowiedzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:28, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Gadał dziad do obrazu. Wygląda na to, że nie rozumiesz nawet idei uzasadnienia czegoś, traktując jako "uzasadnienie" każdą swoja wypowiedź krytyczną personalnie jako głos w sprawie, niezależnie od tego, jaki jest jej związek ze sporną tezą. Może to dla Ciebie jest logiczne, dla mnie to jest bełkot. Mijamy się w podstawowym rozumieniu podstawowej kwestii, CO JEST LOGICZNE, co uzasadnia tezę, co jest głosem za tezą, a co przeciw. Szkoda chyba czasu na taką dyskusję, bo najwyraźniej wiele z tego, co tu prezentujesz z intencją, że wesprzesz swoje stanowisko, u mnie jawi się jedynie jako skompromitowanie owego stanowiska. Dziękuję Ci za ciekawe doświadczenie kontaktu z osobą, która posługuje się tak egzotycznym typem "logiki". To było nawet dla mnie ciekawe.
Ale chyba już mi tych doświadczeń, przynajmniej na jakiś czas wystarczy. Różni nas zbyt wiele, abyśmy byli się w stanie porozumieć. W szczególności różni nas podstawowe rozumienie definicji "uzasadnienia" czegoś. Dla mnie posługujesz się językiem, którego znaczeń ja nie rozumiem. Liczę, że będziesz tam dalej komentował po swojemu, ale raczej nie będę chciał tego czytać, a tym bardziej odpowiadać, bo zapewne i tak nie zrozumiem tej "logiki" Twoich wypowiedzi. |
No i znowu wyciąłeś wszystko co napisałem i uciekłeś w ogólniki i chochoły zupełnie niezwiązane z tym co napisałem, bo nie jesteś w stanie odnieść się w żaden sposób do konkretów, które przedstawiłem. To ty produkujesz bełkot. I jeszcze te twoje dziecinne wymówki, że ty nie "rozumiesz znaczeń", jakich ja używam, choć używam słów zrozumiałych dla każdego. Doskonale rozumiesz co piszę. Nawet dziecko by zrozumiało. Poziom twojej dziecinady już naprawdę sięgnął dna. Zabawa w chowanego na infantylnym poziomie to jedyne co potrafisz. Stary chłop, a taki infantylny. Tak więc jak zwykle skasowałeś całą dyskusję i sprowadziłeś wszystko do poziomu piaskownicy
Mój post punkt po punkcie odnoszący się do twoich manipulacji Biblią (i nie tylko) pozostał bez jakiejkolwiek odpowiedzi:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-675.html#806337
Tak samo jak wcześniejsze moje posty w tym wątku, choćby te niedawne:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813
Takie są twarde fakty. A reszta to już tylko twoja erystyka, która ma to przysłonić
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 17:37, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:35, 08 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Integrysta lubi się powoływać na posłuszeństwo, ale jakby mu zadać pytanie: co takiego ważnego w życiu zrobił, z powodu jest posłuszeństwa doktrynom, to nie wiem, czy by potrafił podać bodaj jeden jako tako nienaciągany przykład. Integryści bowiem agitują za posłuszeństwem i tyle... Poza agitacją nie robią praktycznie nic. To jest agitacja dla samej agitacji, bez zobowiązań dla siebie, bez innego celu, jak samym agitowaniem i krytykowaniem innych.
Trochę tu oczywiście można zarzucić mojemu argumentowi to, iż faktycznie doktrynalne stwierdzenia o teologicznym charakterze ogólnie są dość niejasno przekładalne na życie. Co w życiu katolika zmienia dogmat wszechpośrednictwa łask? Co zmieni katolikowi w jego postawach życiowych nawet najsilniejsza wiara w niemylność papieską, jeśli dotyczy ona trybu wypowiedzi ex cathedra, o którym bardziej krążą legendy, że został użyty, niż mamy jakiejś wyraziste stanowisko autorytetów kościelnych, wskazujące, iż to taka konkretna, a nie żadna inna deklaracja papieża jest wygłaszana w trybie nieomylności?...
Można by powiedzieć, że to z natury doktryn religijnych mamy ten problem, iż nie ma dla nich praktycznego, życiowego wyrazu. Ale wtedy jawi się pytanie: to o co całym ten szum?... Po co to całe wielkie nawoływanie integrystów do posłuszeństwa, skoro trudno jest wskazać konkretny owego posłuszeństwa wyraz?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:48, 08 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 1:27, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Integrysta lubi się powoływać na posłuszeństwo, ale jakby mu zadać pytanie: co takiego ważnego w życiu zrobił, z powodu jest posłuszeństwa doktrynom, to nie wiem, czy by potrafił podać bodaj jeden jako tako nienaciągany przykład. Integryści bowiem agitują za posłuszeństwem i tyle... Poza agitacją nie robią praktycznie nic. To jest agitacja dla samej agitacji, bez zobowiązań dla siebie, bez innego celu, jak samym agitowaniem i krytykowaniem innych.
Trochę tu oczywiście można zarzucić mojemu argumentowi to, iż faktycznie doktrynalne stwierdzenia o teologicznym charakterze ogólnie są dość niejasno przekładalne na życie. Co w życiu katolika zmienia dogmat wszechpośrednictwa łask? Co zmieni katolikowi w jego postawach życiowych nawet najsilniejsza wiara w niemylność papieską, jeśli dotyczy ona trybu wypowiedzi ex cathedra, o którym bardziej krążą legendy, że został użyty, niż mamy jakiejś wyraziste stanowisko autorytetów kościelnych, wskazujące, iż to taka konkretna, a nie żadna inna deklaracja papieża jest wygłaszana w trybie nieomylności?...
Można by powiedzieć, że to z natury doktryn religijnych mamy ten problem, iż nie ma dla nich praktycznego, życiowego wyrazu. Ale wtedy jawi się pytanie: to o co całym ten szum?... Po co to całe wielkie nawoływanie integrystów do posłuszeństwa, skoro trudno jest wskazać konkretny owego posłuszeństwa wyraz?... |
Znowu Dyszyński uciekł w irracjonalny bełkot, walkę z chochołami istniejącymi jedynie w jego głowie i nieudaczną racjonalizację swego anarchistycznego buntu przeciw idei posłuszeństwa autorytetom w Kościele, która to idea istniała od samego początku w Kościele. Już nawet w Nowym Testamencie posłuszeństwo przywódcom pierwszych wspólnot jest wprost egzekwowane i wyrażane expressis verbis:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak samo jest w obecnym Kościele:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799
Jakie znaczenie ma więc ten anarchistyczny bełkot uprawiany przez Dyszyńskiego aż przez 28 stron w tym wątku? Żadnego. To tylko opis buntu Dyszyńskiego, nieudaczna racjonalizacja jego anarchii i zbiór irracjonalnych pretekstów, które mają usprawiedliwić przed jego wypaczonym sumieniem to, że już dawno odpadł on od Kościoła, głosząc swoją prywatną ewangelię. To o takich anarchistycznych buntownikach jak Dyszyński pisał w negatywnym tonie święty Jan Apostoł w 3 J 9-10
Co by było, gdyby święty Paweł spotkał na swej drodze Dyszyńskiego? Odpowiedź byłaby krótka i konkretna:
"O, synu diabelski, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich?" (Dz 13,10)
To właśnie o takich jak Dyszyński pisał święty Paweł:
"Jest bowiem wielu krnąbrnych, gadatliwych i zwodzicieli" (Tt 1,10)
Krnąbrny i gadatliwy? Opis idealnie pasuje do Dyszyńskiego. Tak samo jak i ten:
"Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze, błądząc i [innych] w błąd wprowadzając" (2 Tm 3,13)
Czy te wszystkie uprawiane z taką gorliwością przez Dyszyńskiego anarchistyczne nawoływania do buntu przeciw autorytetom w Kościele mają jakiekolwiek poparcie w Nowym Testamencie? Żadnego. Ani śladu tego, że jakikolwiek Apostoł lub autor Nowego Testamentu tak nauczał. Dyszyński głosi już tylko swoją prywatną ewangelię, co święty Paweł scharakteryzował krótko i konkretnie:
"Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!" (Ga 1,8-9)
Zgodnie z kryteriami wyznawanymi przez Dyszyńskiego święty Paweł był "integrystą"
Dyszyński nie jest
Michał Dyszyński napisał: | Integryści bowiem agitują za posłuszeństwem i tyle |
Nie "i tyle", ale posłuszeństwo Kościołowi jest wymagane w całym Nowym Testamencie:
"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli" (Hbr 13,17)
Takich tekstów jest pełno w Nowym Testamencie, aż się od nich roi, kolejne przykłady można znaleźć choćby tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
Jesteś więc sprzeczny z wymogami Nowego Testamentu, Dyszyński. Tak samo jak jesteś sprzeczny z nakazem Jezusa, który też posłuszeństwo Kościołowi nakazywał:
"Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,17)
Czy Jezus gdzieś tu mówi, tak jak to co chwila robi Dyszyński, że zanim będziecie posłuszni to wpierw zastanówcie się co to w ogóle znaczy być posłusznym? Nie, nakaz posłuszeństwa Kościołowi jest przez Jezusa wyrażony krótko, konkretnie i bezwarunkowo. Tak więc ta cała paplanina Dyszyńskiego jest tylko zbiorem pustych wykrętów
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 2:18, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 9 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 6:59, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Uzupełniająco dla tego wątku na swoim blogu rozkminiam samą ideę posłuszeństwa: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/posluszenstwo-rozumiane-na-dwa-przeciwne-sposoby,26003.html#805795
Wydaje mi się, że refleksje tam zawarte wiele wyjaśniają w kontekście kontrowersji CO JEST W OGÓLE POSŁUSZEŃSTWEM.
W tym wątku jednocześnie wyjaśniam, dlaczego tak odwrotnie, przeciwstawnie rozumiana jest idea posłuszeństwa przez różnych ludzi, różnych wiernych (chrześcijan). Mamy tu rozpad postaw na dwie podgrupy - tych postrzegających ideę posłuszeństwa bardziej jako czczenie władzy i tych postrzegających tę ideę jako obowiązek samodzielności działania w celu możliwie najlepszej realizacji celu, jaki człowiekowi zleca Bog - celu przynoszenia owocu, pomnażania talentów, doskonalenia się, walki z pokusami i złymi cechami charakteru.
To, co dla jednej (z owych dwóch) frakcji wierzących będzie uznane za "posłuszeństwo", dla drugiej frakcji jest tegoż posłuszeństwa zaprzeczeniem, zaniechaniem, odrzuceniem.
Mamy tu ciekawy przykład tego, jak ZAŁOŻENIA DEFINICYJNE mogą w sposób wręcz fundamentalny dzielić postawy ludzkie. Tu - w zależności od tego, co ktoś widzi jako "posłuszeństwo" - mamy dokładnie przeciwne sobie oceny tego, co jest wolą Boga względem człowieka, co jest misją życia ludzi na ziemi.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:23, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 7:39, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Uzupełniająco dla tego wątku na swoim blogu rozkminiam samą ideę posłuszeństwa: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/posluszenstwo-rozumiana-na-dwa-przeciwne-sposoby,26003.html#806439
Wydaje mi się, że refleksje tam zawarte wiele wyjaśniają w kontekście kontrowersji CO JEST W OGÓLE POSŁUSZEŃSTWEM.
W tym wątku jednocześnie wyjaśniam, dlaczego tak odwrotnie, przeciwstawnie rozumiana jest idea posłuszeństwa przez różnych ludzi, różnych wiernych (chrześcijan). Mamy tu rozpad postaw na dwie podgrupy - tych postrzegających ideę posłuszeństwa bardziej jako czczenie władzy i tych postrzegających tę ideę jako obowiązek samodzielności działania w celu możliwie najlepszej realizacji celu, jaki człowiekowi zleca Bog - celu przynoszenia owocu, pomnażania talentów, doskonalenia się, walki z pokusami i złymi cechami charakteru.
To, co dla jednej (z owych dwóch) frakcji wierzących będzie uznane za "posłuszeństwo", dla drugiej frakcji jest tegoż posłuszeństwa zaprzeczeniem, zaniechaniem, odrzuceniem.
Mamy tu ciekawy przykład tego, jak ZAŁOŻENIA DEFINICYJNE mogą w sposób wręcz fundamentalny dzielić postawy ludzkie. Tu - w zależności od tego, co ktoś widzi jako "posłuszeństwo" - mamy dokładnie przeciwne sobie oceny tego, co jest wolą Boga względem człowieka, co jest misją życia ludzi na ziemi. |
To wszystko tylko pic na wodę fotomontaż, tak jak zresztą całe to puste wodolejstwo Dyszyńskiego w tym i innych wątkach o posłuszeństwie, bo ile by się Dyszyński o posłuszeństwie nie rozpisywał, to i tak wiadomo, że nikomu i niczemu w Kościele posłuszny nie jest
I całe to Dyszyńskiego pisanie w niniejszym paranoicznym wątku o urojonych "integrystach" i ich urojonych "wadach", które istnieją jedynie w obłąkanych fantazjach Dyszyńskiego, ma na celu jedynie odwracanie uwagi od tego problemu i tłamszenie wypaczonego sumienia Dyszyńskiego, które jest zbuntowane wobec Kościoła i jego wymogów. Bo jedyne w co Dyszyński wierzy to anarchia i idea "wolności od", tak chołubionej przez lewaków i liberałów pokroju Dyszyńskiego i Wujka, podczas gdy Kościół naucza zadady całkowicie przeciwnej, czyli że wolność może być tylko "do"
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 8:37, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23207
Przeczytał: 53 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:00, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Posłuszni to są chyba ci, którzy postępują zgodnie z zaleceniami Jezusa z Kazania na Górze.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6492
Przeczytał: 10 tematów
|
Wysłany: Wto 8:00, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
M.D. jak zwykle bije pianę wokół prostych spraw. Posłuszeństwo to nic innego jak uległość wobec kogoś/czegoś, poddanie się temu (czyjejś woli albo wymogom ideologii czy religii). W Biblii na konieczność poddania się woli Boga (w praktyce woli kapłanów) zwraca się uwagę począwszy od opowieści o grzechu pierworodnym poprzez opowieść o ofiarowaniu Izaaka aż do różnych kwestii w NT. Jest to nakaz jeśli nie wprost to stosunkowo jasno wyrażony, dlaczego więc M.D. ma z tym taki problem? To nie jest przypadek jednostkowy, to tylko objawienie się ogólnej tendencji spowodowanej możliwością bycia bardziej wolnym w swoich myślach i czynach. Kościoły (a atakże społeczeństwo i rodzina) mają coraz mniejsze możliwości wymuszania na wiernych określonego myślenia i zachowania. Ludzie chcą robić to, co zrobili Adam i Ewa i za co zostali ukarani - sami decydowac, co jest dobre, co złei itd. Oczywistym jest, że w tej sytuacji muszą przeinterpretowywać biblijne teksty (na przykład o grzechu pierworodnym i ofierze Izaaka, są tu dyskusje temu poświęcone), a ponieważ niektóre z nich mają stosunkowo oczywistą wymowę, to teksty nadinterpretowują, naginają znaczenia do granic możliwości itd. Nie mogąc odrzucić anachronicznych nauk, musza je przeinterpretować. Idea Boga ewoluuje wraz z ewolucją ludzkich mniemań na temat wolności, sprawiedliwości, dobroci, miłości, posłuszeństwa itd. Wystarczy poczytać wyniki sondaży na temat tego, w co ludzie wierzą, żeby przekonać się, jak indywidualnie podchodzą do różnych kwestii religijnych. M.D. jest tylko objawieniem się (a w zasadzie jednym z objawień) takich tendencji. Czy to dobrze, czy źle? To zależy od punktu widzenia, czyli tego, jaki komu świat się marzy. Lennonowi marzył się świat bez Nieba, piekła i bez religii i dlatego niektórzy wierzący nie lubią piosenki "Imagine". M.D., lubisz "Imagine"?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23207
Przeczytał: 53 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:05, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Dołączę sie do pytania.
A dodam, ze Lennon nie był ponoć taki święty.
Jak postrzegają te fragmenty Biblii religijni fundamentaliści?
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:18, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | ... dlaczego tak odwrotnie, przeciwstawnie rozumiana jest idea posłuszeństwa przez różnych ludzi, różnych wiernych (chrześcijan). Mamy tu rozpad postaw na dwie podgrupy - tych postrzegających ideę posłuszeństwa bardziej jako czczenie władzy i tych postrzegających tę ideę jako obowiązek samodzielności działania w celu możliwie najlepszej realizacji celu, jaki człowiekowi zleca Bog - celu przynoszenia owocu, pomnażania talentów, doskonalenia się, walki z pokusami i złymi cechami charakteru.
To, co dla jednej (z owych dwóch) frakcji wierzących będzie uznane za "posłuszeństwo", dla drugiej frakcji jest tegoż posłuszeństwa zaprzeczeniem, zaniechaniem, odrzuceniem. |
Integrysta czci władzę jak taką, a Boga klasyfikuje jako najtwardszego z władców. Integrysta "posłuszeństwo" wiąże z byciem uległym, uniżonym i biernym w obszarze wewnętrznego rozwoju. Bo tutaj "przecież chodzi o to", aby wobec władcy okazywać swoją małość, tu władca jest tym zazdrosnym, tym złoszczącym się o każdy objaw samodzielności swoich poddanych.
Odwrotnie posłuszeństwo postrzegają osoby wiążące osobę Boga z miłością i prawdą. Tutaj owo spoczęcie na laurach w obszarze rozwoju duchowego jest wtedy zaniechaniem głównej misji życia zlecanej człowiekowi przez Boga. A Bóg przecież i tak jest tak potężny, tak niewyobrażalnie w swojej władzy ponad ludzkie możliwości, że przecież nie musi konkurować z człowiekiem.
Tu jest właśnie ciekawy ten aspekt postrzegania mocy. Dla jednych (wiążę ich z podejściem integrystycznym) jako "silny" postrzegany jest władca zazdrosny o każde uchybienie, wywyższający się jak tylko potrafi (jakby miał jakieś nieutulone deficyty na tym polu...), pragnący tłamsić tych, których ma pod sobą, domagający się nieustannie oddawanej czci, oznak uległości na każdym kroku. To jest w integrystycznym postrzeganiu owa "prawdziwa moc" - w tym rozumieniu "mocą" byłoby sparaliżować maksymalnie inne istoty, aby się na ich tle okazać tym potężniejszym, aby się wywyższyć.
Dokładnie przeciwnie moc postrzegają osoby, dla których wręcz śmieszne i poniżające byłoby uznanie, iż "mocny władca" miałby mieć potrzebę nieustannego udowadniania sobie (i innym) swojej przewagi, wyższości. To właśnie jest cecha słabeuszy i miernot, że wciąż są nienasyceni doświadczaniu od otoczenia uległości, oznak uznania. To tylko zakompleksieni, neurotyczni władcy gnębią swoich poddanych, aby sobie tak udowodnić swoją przewagę. Ale taka postawa nie tylko nie świadczy o tej prawdziwej, godnej szacunku mocy, lecz jest tej prawdziwej mocy zaprzeczeniem, jest kompromitacją takiego władcy.
Tu mamy zatem kolejny "rozpad definicyjnego postrzegania" pojęć - po pojęciu posłuszeństwa jest owo pojęcie mocy. To, co dla integrystycznego postrzegania jest "mocą", dla innych będzie okazaniem słabości, zakompleksienia, małości osobowej. Wiecznie aspirujący o okazywanie im szacunku, wiecznie żebrzący o pochwały, złoszczący się na tych pochwał niedostateczną ilość w jednym postrzeganiu są "mocni", a w innym żałośni. I, co ciekawe, to postrzeganie idei osobowej mocy ludzie rzutują na swój obraz Boga. A chyba trudno będzie tym przeciwstawnym frakcjom się porozumieć. Bo jeśli dla jednej grupy jako poniżenie i słabość jawi się dokładnie to, co druga grupa rozpoznaje naturalnie jako wywyższenie i siłę, to nie sposób jest tego pogodzić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:32, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Michał Dyszyński napisał: | ... dlaczego tak odwrotnie, przeciwstawnie rozumiana jest idea posłuszeństwa przez różnych ludzi, różnych wiernych (chrześcijan). Mamy tu rozpad postaw na dwie podgrupy - tych postrzegających ideę posłuszeństwa bardziej jako czczenie władzy i tych postrzegających tę ideę jako obowiązek samodzielności działania w celu możliwie najlepszej realizacji celu, jaki człowiekowi zleca Bog - celu przynoszenia owocu, pomnażania talentów, doskonalenia się, walki z pokusami i złymi cechami charakteru.
To, co dla jednej (z owych dwóch) frakcji wierzących będzie uznane za "posłuszeństwo", dla drugiej frakcji jest tegoż posłuszeństwa zaprzeczeniem, zaniechaniem, odrzuceniem. |
Integrysta czci władzę jak taką, a Boga klasyfikuje jako najtwardszego z władców. Integrysta "posłuszeństwo" wiąże z byciem uległym, uniżonym i biernym w obszarze wewnętrznego rozwoju. Bo tutaj "przecież chodzi o to", aby wobec władcy okazywać swoją małość, tu władca jest tym zazdrosnym, tym złoszczącym się o każdy objaw samodzielności swoich poddanych.
Odwrotnie posłuszeństwo postrzegają osoby wiążące osobę Boga z miłością i prawdą. Tutaj owo spoczęcie na laurach w obszarze rozwoju duchowego jest wtedy zaniechaniem głównej misji życia zlecanej człowiekowi przez Boga. A Bóg przecież i tak jest tak potężny, tak niewyobrażalnie w swojej władzy ponad ludzkie możliwości, że przecież nie musi konkurować z człowiekiem.
Tu jest właśnie ciekawy ten aspekt postrzegania mocy. Dla jednych (wiążę ich z podejściem integrystycznym) jako "silny" postrzegany jest władca zazdrosny o każde uchybienie, wywyższający się jak tylko potrafi (jakby miał jakieś nieutulone deficyty na tym polu...), pragnący tłamsić tych, których ma pod sobą, domagający się nieustannie oddawanej czci, oznak uległości na każdym kroku. To jest w integrystycznym postrzeganiu owa "prawdziwa moc" - w tym rozumieniu "mocą" byłoby sparaliżować maksymalnie inne istoty, aby się na ich tle okazać tym potężniejszym, aby się wywyższyć.
Dokładnie przeciwnie moc postrzegają osoby, dla których wręcz śmieszne i poniżające byłoby uznanie, iż "mocny władca" miałby mieć potrzebę nieustannego udowadniania sobie (i innym) swojej przewagi, wyższości. To właśnie jest cecha słabeuszy i miernot, że wciąż są nienasyceni doświadczaniu od otoczenia uległości, oznak uznania. To tylko zakompleksieni, neurotyczni władcy gnębią swoich poddanych, aby sobie tak udowodnić swoją przewagę. Ale taka postawa nie tylko nie świadczy o tej prawdziwej, godnej szacunku mocy, lecz jest tej prawdziwej mocy zaprzeczeniem, jest kompromitacją takiego władcy.
Tu mamy zatem kolejny "rozpad definicyjnego postrzegania" pojęć - po pojęciu posłuszeństwa jest owo pojęcie mocy. To, co dla integrystycznego postrzegania jest "mocą", dla innych będzie okazaniem słabości, zakompleksienia, małości osobowej. Wiecznie aspirujący o okazywanie im szacunku, wiecznie żebrzący o pochwały, złoszczący się na tych pochwał niedostateczną ilość w jednym postrzeganiu są "mocni", a w innym żałośni. I, co ciekawe, to postrzeganie idei osobowej mocy ludzie rzutują na swój obraz Boga. A chyba trudno będzie tym przeciwstawnym frakcjom się porozumieć. Bo jeśli dla jednej grupy jako poniżenie i słabość jawi się dokładnie to, co druga grupa rozpoznaje naturalnie jako wywyższenie i siłę, to nie sposób jest tego pogodzić. |
To wszystko tylko pic na wodę fotomontaż, tak jak zresztą całe to puste wodolejstwo Dyszyńskiego w tym i innych wątkach o posłuszeństwie, bo ile by się Dyszyński o posłuszeństwie nie rozpisywał, to i tak wiadomo, że nikomu i niczemu w Kościele posłuszny nie jest
I całe to Dyszyńskiego pisanie w niniejszym paranoicznym wątku o urojonych "integrystach" i ich urojonych "wadach", które istnieją jedynie w obłąkanych fantazjach Dyszyńskiego, ma na celu jedynie odwracanie uwagi od tego problemu i tłamszenie wypaczonego sumienia Dyszyńskiego, które jest zbuntowane wobec Kościoła i jego wymogów. Bo jedyne w co Dyszyński wierzy to anarchia i idea "wolności od", tak chołubionej przez lewaków i liberałów pokroju Dyszyńskiego i Wujka, podczas gdy Kościół naucza zadady całkowicie przeciwnej, czyli że wolność może być tylko "do"
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 8:36, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:38, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tu jest właśnie ciekawy ten aspekt postrzegania mocy. Dla jednych (wiążę ich z podejściem integrystycznym) jako "silny" postrzegany jest władca zazdrosny o każde uchybienie, wywyższający się jak tylko potrafi (jakby miał jakieś nieutulone deficyty na tym polu...), pragnący tłamsić tych, których ma pod sobą, domagający się nieustannie oddawanej czci, oznak uległości na każdym kroku. To jest w integrystycznym postrzeganiu owa "prawdziwa moc" - w tym rozumieniu "mocą" byłoby sparaliżować maksymalnie inne istoty, aby się na ich tle okazać tym potężniejszym, aby się wywyższyć.
Dokładnie przeciwnie moc postrzegają osoby, dla których wręcz śmieszne i poniżające byłoby uznanie, iż "mocny władca" miałby mieć potrzebę nieustannego udowadniania sobie (i innym) swojej przewagi, wyższości. To właśnie jest cecha słabeuszy i miernot, że wciąż są nienasyceni doświadczaniu od otoczenia uległości, oznak uznania. To tylko zakompleksieni, neurotyczni władcy gnębią swoich poddanych, aby sobie tak udowodnić swoją przewagę. Ale taka postawa nie tylko nie świadczy o tej prawdziwej, godnej szacunku mocy, lecz jest tej prawdziwej mocy zaprzeczeniem, jest kompromitacją takiego władcy.
Tu mamy zatem kolejny "rozpad definicyjnego postrzegania" pojęć - po pojęciu posłuszeństwa jest owo pojęcie mocy. To, co dla integrystycznego postrzegania jest "mocą", dla innych będzie okazaniem słabości, zakompleksienia, małości osobowej. Wiecznie aspirujący o okazywanie im szacunku, wiecznie żebrzący o pochwały, złoszczący się na tych pochwał niedostateczną ilość w jednym postrzeganiu są "mocni", a w innym żałośni. I, co ciekawe, to postrzeganie idei osobowej mocy ludzie rzutują na swój obraz Boga. A chyba trudno będzie tym przeciwstawnym frakcjom się porozumieć. Bo jeśli dla jednej grupy jako poniżenie i słabość jawi się dokładnie to, co druga grupa rozpoznaje naturalnie jako wywyższenie i siłę, to nie sposób jest tego pogodzić. |
Z powyższy jest też związany rozpad idei BLUŹNIERSTWA.
Integrysta będzie postrzegał "bluźnierstwo" Bogu na zasadzie: bluźnisz, gdy się maksymalnie nie korzysz przed Bogiem, okazując samodzielność, osobiste szczere myślenie, zamiast literalnie powtarzać za swoimi autorytetami.
Przeciwnik integrysty - odwrotnie - jako bluźnierstwo potraktuje takie właśnie jak integrysta rozumienie Boga, czyli powiedziałby: bluźnisz Bogu, jeśli nie postrzegasz Go jako pełnego miłości, przebaczenia, prawdy, tylko jako żądającego ciągłego kajania się, blokowania swojego rozwoju, uczciwości oglądu świata.
To, co w odbiorze jednych obraża Boga, w odbiorze drugich będzie chwaleniem Go - i odwrotnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:47, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Tu jest właśnie ciekawy ten aspekt postrzegania mocy. Dla jednych (wiążę ich z podejściem integrystycznym) jako "silny" postrzegany jest władca zazdrosny o każde uchybienie, wywyższający się jak tylko potrafi (jakby miał jakieś nieutulone deficyty na tym polu...), pragnący tłamsić tych, których ma pod sobą, domagający się nieustannie oddawanej czci, oznak uległości na każdym kroku. To jest w integrystycznym postrzeganiu owa "prawdziwa moc" - w tym rozumieniu "mocą" byłoby sparaliżować maksymalnie inne istoty, aby się na ich tle okazać tym potężniejszym, aby się wywyższyć.
Dokładnie przeciwnie moc postrzegają osoby, dla których wręcz śmieszne i poniżające byłoby uznanie, iż "mocny władca" miałby mieć potrzebę nieustannego udowadniania sobie (i innym) swojej przewagi, wyższości. To właśnie jest cecha słabeuszy i miernot, że wciąż są nienasyceni doświadczaniu od otoczenia uległości, oznak uznania. To tylko zakompleksieni, neurotyczni władcy gnębią swoich poddanych, aby sobie tak udowodnić swoją przewagę. Ale taka postawa nie tylko nie świadczy o tej prawdziwej, godnej szacunku mocy, lecz jest tej prawdziwej mocy zaprzeczeniem, jest kompromitacją takiego władcy.
Tu mamy zatem kolejny "rozpad definicyjnego postrzegania" pojęć - po pojęciu posłuszeństwa jest owo pojęcie mocy. To, co dla integrystycznego postrzegania jest "mocą", dla innych będzie okazaniem słabości, zakompleksienia, małości osobowej. Wiecznie aspirujący o okazywanie im szacunku, wiecznie żebrzący o pochwały, złoszczący się na tych pochwał niedostateczną ilość w jednym postrzeganiu są "mocni", a w innym żałośni. I, co ciekawe, to postrzeganie idei osobowej mocy ludzie rzutują na swój obraz Boga. A chyba trudno będzie tym przeciwstawnym frakcjom się porozumieć. Bo jeśli dla jednej grupy jako poniżenie i słabość jawi się dokładnie to, co druga grupa rozpoznaje naturalnie jako wywyższenie i siłę, to nie sposób jest tego pogodzić. |
Z powyższy jest też związany rozpad idei BLUŹNIERSTWA.
Integrysta będzie postrzegał "bluźnierstwo" Bogu na zasadzie: bluźnisz, gdy się maksymalnie nie korzysz przed Bogiem, okazując samodzielność, osobiste szczere myślenie, zamiast literalnie powtarzać za swoimi autorytetami.
Przeciwnik integrysty - odwrotnie - jako bluźnierstwo potraktuje takie właśnie jak integrysta rozumienie Boga, czyli powiedziałby: bluźnisz Bogu, jeśli nie postrzegasz Go jako pełnego miłości, przebaczenia, prawdy, tylko jako żądającego ciągłego kajania się, blokowania swojego rozwoju, uczciwości oglądu świata.
To, co w odbiorze jednych obraża Boga, w odbiorze drugich będzie chwaleniem Go - i odwrotnie. |
Czyli tym razem tylko ucieczka w pluszowy deizm, który nie ma nic wspólnego z Bogiem Biblii, bo widzi Boga jedynie jako pluszową kukiełkę, która nawet nie tyle miłuje, co prędzej pobłaża złu, bo pluszowym sekciarzom pokroju Dyszyńskiego miłość myli się właśnie z pobłażaniem dla zła. Nie wspominając już o tym, że Bóg Biblii to nie tylko miłość, ale też sprawiedliwość i karanie grzeszników za zło, sąd Boży etcetera, o czym Biblia mówi w setkach miejsc. To wszystko jest już całkowicie nieobecne u pluszowego deisty pokroju Dyszyńskiego, bo w jego sekciarskim światopoglądzie Bóg jest okrojony jedynie do pluszowej pacynki, która karze dobrem za zło (do czego sprowadza się też herezja apokatastazy)
Tak więc znowu wróciliśmy do punktu wyjścia:
To wszystko co pisze Dyszyński to tylko pic na wodę fotomontaż, tak jak zresztą całe to puste wodolejstwo Dyszyńskiego w tym i innych wątkach o posłuszeństwie, bo ile by się Dyszyński o posłuszeństwie nie rozpisywał, to i tak wiadomo, że nikomu i niczemu w Kościele posłuszny nie jest
I całe to Dyszyńskiego pisanie w niniejszym paranoicznym wątku o urojonych "integrystach" i ich urojonych "wadach", które istnieją jedynie w obłąkanych fantazjach Dyszyńskiego, ma na celu jedynie odwracanie uwagi od tego problemu i tłamszenie wypaczonego sumienia Dyszyńskiego, które jest zbuntowane wobec Kościoła i jego wymogów. Bo jedyne w co Dyszyński wierzy to anarchia i idea "wolności od", tak chołubionej przez lewaków i liberałów pokroju Dyszyńskiego i Wujka, podczas gdy Kościół naucza zadady całkowicie przeciwnej, czyli że wolność może być tylko "do"
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 8:50, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:57, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Z powyższy jest też związany rozpad idei BLUŹNIERSTWA.
...
To, co w odbiorze jednych obraża Boga, w odbiorze drugich będzie chwaleniem Go - i odwrotnie. |
Skoro już zacząłem się bawić w wyliczanie owych definicyjnych rozpadów postrzegania idei, to do kompletu też dodam rozpad idei potwierdzenia tezy, wsparcia dla głoszonych tez.
Oto użycie w dyskusji nad jakimiś ideami ataku personalnego przeze mnie jest postrzegane jako przyznanie się przez atakującego do braku rzeczowych argumentów, jest to forma merytorycznego poddania dyskusji, którą wręcz gotów byłbym obnosić, pokazywać innym jako wykazanie słuszności swojej argumentacji. Oto będę podkreślał, będę się powoływał na te ataki personalne na mnie, zachowam je niczym medal dla mojej argumentacji - wskazując: widzicie! Oto mój oponent traci kontrolę nad emocjami, nie jest zdolny do ściśle logicznego, skupionego na merytoryce argumentowania i jako deski ratunku łapie się napaści personalnej!
Domyślam się z kolei (moja hipoteza, nie jestem pewien jej słuszności, ale uważam ją za mocno prawdopodobną), że dyskutanci stosujący ataki personalne postrzegają ideę wsparcia dla głoszonych tez na zupełnie innej płaszczyźnie - oni by pewnie chcieli tą swoją postawą wyrazić myśl w stylu: widzicie! Mój oponent został personalnie poniżony, uczyniłem go przegranym, skrytykowanym, zdyskredytowanym jako osobę. To przecież wymownie świadczy o słuszności mojego stanowiska!
Ja postawę atakowania personalnego widzę jako ujawnienie się dyskutanta, który ją przejawia z BRAKIEM LOGIKI W MYŚLENIU. Bo przecież SPRAWĄ - PROBLEMEM jest to, co zawiera warstwa ideowa dyskusji, nie osoby. To, że ktoś kogoś personalnie poniżył, nie ma nic do tego, czy idee głoszone przez ową osobę są słuszne, czy niesłuszne, a więc jeśli ktoś poniżenie próbuje wcisnąć jako rzekomy argument w dyskusji, to po prostu ma problem z logicznym rozumowaniem. I ten brak logiki w rozumowaniu takiego dyskutanta kompromituje.
Idee są słuszne jako idee, nie jako wizytówki głosicieli. Jeśli ktoś w ogóle chciałby udzielić rozumowego wsparcia jakiejś idei, to pierwsze co powinien uczynić, to ODSEPAROWAĆ ASPEKT IDEOWY OD OSOBISTEGO - tylko wtedy będzie dyskutował O IDEACH, A NIE OSOBACH. Jeśli ktoś nie umie tej separacji dokonać, to automatycznie znaczy, że z logiką u niego jest bardzo kiepsko.
Czyli znowu mamy dokładnie przeciwstawne, odwrotne znaczeniowo rozumienie idei potwierdzenia głoszonych tez. To, co dla jednych "potwierdza" w dyskusji głoszone przekonania, dla innych będzie kompromitowało myślenie, czyli dyskredytowało głoszone tezy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:18, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Wracając do kwestii posłuszeństwa Kościołowi tak chętnie podnoszonej przez integrystów. Zostałem wywołany do tablicy kiedy to "okazałem posłuszeństwo" Kościołowi. Zignorowałem to wezwanie do deklarowania się z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że w kontekście tamtej dyskusji wezwanie uznałem za nie na temat, bo to nie o moje posłuszeństwo chodziło, bo nie deklarowałem swojego posłuszeństwa w żaden sposób, więc z jakiej racji miałbym się z niego tłumaczyć. Niech się tłumaczy ten, co sam się do posłuszeństwa poczuwa...
Ale skoro już wywołała mnie osoba za posłuszeństwem Kościołowi tak silnie agitująca, to - gdyby miała szczere intencje - mogłaby DAĆ PRZYKŁAD, czyli pokazać jak to ona sama postulat posłuszeństwa realizuje. Nie słyszałem, aby się na temat SWOJEGO posłuszeństwa kiedykolwiek zająknęła...
Tu wychodzi ciekawy aspekt całego tego integrystycznego nawoływania do posłuszeństwa - ono jest de facto takim pustym gaworzeniem. Jak integrysta, próbujący egzaminować innych (nigdy siebie!) z posłuszeństwa doktrynom, sam się w posłuszeństwie wykazuje?...
- odpowiedź jest prosta - nijak.
Gadka o posłuszeństwie tutaj bowiem wcale nie służy temu, aby JAKKOLWIEK REALNIE DAĆ OWEMU POSŁUSZEŃSTWU KONKRETNY WYRAZ. Ta gadka jest wyłącznie do agitacji i wciskania zarzutów innym ludziom. Sam integrysta jest w takim samym stopniu realnie "posłuszny" doktrynom kościelnym jak ateista - tak jak u ateisty NIC Z TEGO W ŻYCIU DLA NIEGO NIE WYNIKA. Integrysta "jest posłuszny Kościołowi" w znaczeniu teoretycznym i niekonkretnym jest "posłuszny tak w ogóle", czyli sprowadza się to wyłącznie do deklarowania owego posłuszeństwa, plus czynienia z tego aspektu nagonki na innych. Ale nawet nie zamierzam wchodzić w dyskusję na ten temat z integrystą, który ów zarzut czyni, bo nie mam najmniejszej nadziei, że tenże integrysta miałby wykazać inną reakcję niż napaść personalną. Nie sądzę, aby był w stanie udowodnić, iż on sam wykonał jakieś znaczące działania, wykazujące jak to jest posłuszny doktrynom i Kościołowi.
W kwestii posłuszeństwa ogólnie integryści są daleko z tyłu za chrześcijanami AKTYWNYMI I POSZUKUJĄCYMI. Integryści do posłuszeństwa jedynie nawołują, wytykają jego brak innym ludziom, a sami w tym względzie niczego nie czynią. Ilustruje to pięknie przypowieść:
(28) Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! (29) Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. (30) Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. (31) Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. (Ewangelia Mateusza 21)
Tym synem, który deklaruje posłuszeństwo, jest w realnym życiu bardzo często integrysta (nie tylko on oczywiście, bo grzech zaniechania jest powszechny), fundamentalista, czy innej postaci agitator religijny, który WŁASNEGO WYSIŁKU W POSZUKIWANIE BOGA I PRAWDY NIE WKŁADA. Można się domyślać, sugerując się ostatnim zdaniem z wypowiedzi Jezusa, że przed integrystami do królestwa niebieskiego wejdą osoby współżyjące bez ślubu, może ateiści. Bo ci przynajmniej nie oszukiwali, że są posłuszni, a nieraz gdy przyszło co do czego, podjęli wyzwanie.
Czym jest tutaj owa "winnica pańska"?...
Ja bym ja widział w pobliżu po prostu STAŁEJ PRACY NAD SOBĄ - doskonaleniem się, naprawą życiowych błędów, walką ze słabościami. Integryści widzę błędy na zewnątrz - u innych, a rzadko u siebie. Ze znanych mi integrystów, fundamentalistów, ortodoksów nie przypominam sobie przypadku, aby którykolwiek z nich przyznał się do własnego zaniedbania, czy uznał konieczność poprawy swojego życia. Kompletne zero samokrytycyzmu.
Integrysta "nie musi" pracować nad sobą. On najwyraźniej do czego innego czuje się powołany - widzi te wredne źdźbła w cudzych oczach.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:27, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 37 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:10, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Wracając do kwestii posłuszeństwa Kościołowi tak chętnie podnoszonej przez integrystów. Zostałem wywołany do tablicy kiedy to "okazałem posłuszeństwo" Kościołowi. Zignorowałem to wezwanie do deklarowania się z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że w kontekście tamtej dyskusji wezwanie uznałem za nie na temat, bo to nie o moje posłuszeństwo chodziło, bo nie deklarowałem swojego posłuszeństwa w żaden sposób, więc z jakiej racji miałbym się z niego tłumaczyć. Niech się tłumaczy ten, co sam się do posłuszeństwa poczuwa...
Ale skoro już wywołała mnie osoba za posłuszeństwem Kościołowi tak silnie agitująca, to - gdyby miała szczere intencje - mogłaby DAĆ PRZYKŁAD, czyli pokazać jak to ona sama postulat posłuszeństwa realizuje. Nie słyszałem, aby się na temat SWOJEGO posłuszeństwa kiedykolwiek zająknęła...
Tu wychodzi ciekawy aspekt całego tego integrystycznego nawoływania do posłuszeństwa - ono jest de facto takim pustym gaworzeniem. Jak integrysta, próbujący egzaminować innych (nigdy siebie!) z posłuszeństwa doktrynom, sam się w posłuszeństwie wykazuje?...
- odpowiedź jest prosta - nijak.
Gadka o posłuszeństwie tutaj bowiem wcale nie służy temu, aby JAKKOLWIEK REALNIE DAĆ OWEMU POSŁUSZEŃSTWU KONKRETNY WYRAZ. Ta gadka jest wyłącznie do agitacji i wciskania zarzutów innym ludziom. Sam integrysta jest w takim samym stopniu realnie "posłuszny" doktrynom kościelnym jak ateista - tak jak u ateisty NIC Z TEGO W ŻYCIU DLA NIEGO NIE WYNIKA. Integrysta "jest posłuszny Kościołowi" w znaczeniu teoretycznym i niekonkretnym jest "posłuszny tak w ogóle", czyli sprowadza się to wyłącznie do deklarowania owego posłuszeństwa, plus czynienia z tego aspektu nagonki na innych. Ale nawet nie zamierzam wchodzić w dyskusję na ten temat z integrystą, który ów zarzut czyni, bo nie mam najmniejszej nadziei, że tenże integrysta miałby wykazać inną reakcję niż napaść personalną. Nie sądzę, aby był w stanie udowodnić, iż on sam wykonał jakieś znaczące działania, wykazujące jak to jest posłuszny doktrynom i Kościołowi.
W kwestii posłuszeństwa ogólnie integryści są daleko z tyłu za chrześcijanami AKTYWNYMI I POSZUKUJĄCYMI. Integryści do posłuszeństwa jedynie nawołują, wytykają jego brak innym ludziom, a sami w tym względzie niczego nie czynią. Ilustruje to pięknie przypowieść:
(28) Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! (29) Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. (30) Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. (31) Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. (Ewangelia Mateusza 21)
Tym synem, który deklaruje posłuszeństwo, jest w realnym życiu bardzo często integrysta (nie tylko on oczywiście, bo grzech zaniechania jest powszechny), fundamentalista, czy innej postaci agitator religijny, który WŁASNEGO WYSIŁKU W POSZUKIWANIE BOGA I PRAWDY NIE WKŁADA. Można się domyślać, sugerując się ostatnim zdaniem z wypowiedzi Jezusa, że przed integrystami do królestwa niebieskiego wejdą osoby współżyjące bez ślubu, może ateiści. Bo ci przynajmniej nie oszukiwali, że są posłuszni, a nieraz gdy przyszło co do czego, podjęli wyzwanie.
Czym jest tutaj owa "winnica pańska"?...
Ja bym ja widział w pobliżu po prostu STAŁEJ PRACY NAD SOBĄ - doskonaleniem się, naprawą życiowych błędów, walką ze słabościami. Integryści widzę błędy na zewnątrz - u innych, a rzadko u siebie. Ze znanych mi integrystów, fundamentalistów, ortodoksów nie przypominam sobie przypadku, aby którykolwiek z nich przyznał się do własnego zaniedbania, czy uznał konieczność poprawy swojego życia. Kompletne zero samokrytycyzmu.
Integrysta "nie musi" pracować nad sobą. On najwyraźniej do czego innego czuje się powołany - widzi te wredne źdźbła w cudzych oczach. |
Czyli podsumowując: Dyszyński Kościołowi posłuszny nie jest (będąc w jawnej sprzeczności już nawet z Nowym Testamentem w tej kwestii) i Dyszyński wymyślił kolejnych sto głupich pretekstów na poziomie dziecinady, co by tylko jakoś się "usprawiedliwić", nawet najgłupiej jak się da. Ale lepsze to niż nic. A tak w ogóle to wina istniejących jedynie w głowie Dyszyńskiego urojonych "integrystów", że Dyszyński Kościołowi posłuszny nie jest. Bo to ci "integryści" są winni tego, a nie mamusia lub tatuś Dyszyńskiego, że Dyszyński nie rozumie słowa "posłuszeństwo", choć to słowo rozumieją już nawet dzieci. Dyszyński też to słowo doskonale rozumie, choć udaje, że nie rozumie, bo jako z natury zbuntowany anarchista (co sam raz przyznał) nikomu posłuszny nie będzie. Zwłaszcza Kościołowi. To Kościół ma się słuchać Dyszyńskiego, a nie Dyszyński Kościoła. To Dyszyński jest papieżem i Urzędem Nauczycielskim Kościoła. Inaczej nie będzie. Zapomnijcie. I taką mniej więcej pustą retorykę Dyszyński stosuje przez 28 stron w niniejszym wątku. I będzie stosował przez kolejne 28 stron. Można być pewnym. No i poza tym to wyżej nie ma nic poza jednym wielkim chocholeniem. Skąd Dyszyński niby "wie", że "integryści" Kościołowi posłuszni nie są? Ano po prostu Dyszyński to wie, ma wszechwiedzę na ten temat. Z góry to sobie założył i tyle. Dyszyński jest po prostu wszechwiedzący i siedzi w głowach wszystkich "integrystów". On wszystko wie za wszystkich. I taki bełkot Dyszyński uprawia w tym wątku przez 28 stron. I będzie uprawiał przez następne 28 stron. Można być pewnym
Michał Dyszyński napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Z powyższy jest też związany rozpad idei BLUŹNIERSTWA.
...
To, co w odbiorze jednych obraża Boga, w odbiorze drugich będzie chwaleniem Go - i odwrotnie. |
Skoro już zacząłem się bawić w wyliczanie owych definicyjnych rozpadów postrzegania idei, to do kompletu też dodam rozpad idei potwierdzenia tezy, wsparcia dla głoszonych tez.
Oto użycie w dyskusji nad jakimiś ideami ataku personalnego przeze mnie jest postrzegane jako przyznanie się przez atakującego do braku rzeczowych argumentów, jest to forma merytorycznego poddania dyskusji, którą wręcz gotów byłbym obnosić, pokazywać innym jako wykazanie słuszności swojej argumentacji. Oto będę podkreślał, będę się powoływał na te ataki personalne na mnie, zachowam je niczym medal dla mojej argumentacji - wskazując: widzicie! Oto mój oponent traci kontrolę nad emocjami, nie jest zdolny do ściśle logicznego, skupionego na merytoryce argumentowania i jako deski ratunku łapie się napaści personalnej!
Domyślam się z kolei (moja hipoteza, nie jestem pewien jej słuszności, ale uważam ją za mocno prawdopodobną), że dyskutanci stosujący ataki personalne postrzegają ideę wsparcia dla głoszonych tez na zupełnie innej płaszczyźnie - oni by pewnie chcieli tą swoją postawą wyrazić myśl w stylu: widzicie! Mój oponent został personalnie poniżony, uczyniłem go przegranym, skrytykowanym, zdyskredytowanym jako osobę. To przecież wymownie świadczy o słuszności mojego stanowiska!
Ja postawę atakowania personalnego widzę jako ujawnienie się dyskutanta, który ją przejawia z BRAKIEM LOGIKI W MYŚLENIU. Bo przecież SPRAWĄ - PROBLEMEM jest to, co zawiera warstwa ideowa dyskusji, nie osoby. To, że ktoś kogoś personalnie poniżył, nie ma nic do tego, czy idee głoszone przez ową osobę są słuszne, czy niesłuszne, a więc jeśli ktoś poniżenie próbuje wcisnąć jako rzekomy argument w dyskusji, to po prostu ma problem z logicznym rozumowaniem. I ten brak logiki w rozumowaniu takiego dyskutanta kompromituje.
Idee są słuszne jako idee, nie jako wizytówki głosicieli. Jeśli ktoś w ogóle chciałby udzielić rozumowego wsparcia jakiejś idei, to pierwsze co powinien uczynić, to ODSEPAROWAĆ ASPEKT IDEOWY OD OSOBISTEGO - tylko wtedy będzie dyskutował O IDEACH, A NIE OSOBACH. Jeśli ktoś nie umie tej separacji dokonać, to automatycznie znaczy, że z logiką u niego jest bardzo kiepsko.
Czyli znowu mamy dokładnie przeciwstawne, odwrotne znaczeniowo rozumienie idei potwierdzenia głoszonych tez. To, co dla jednych "potwierdza" w dyskusji głoszone przekonania, dla innych będzie kompromitowało myślenie, czyli dyskredytowało głoszone tezy. |
Znowu totalnie odleciałeś i stosujesz dokładnie to samo co zarzucasz innym. To też taka twoja swoista "taktyka". Napaści personalne to ty stosujesz non stop żeby uciec przed merytoryczną dyskusją. Ostatnie 5 stron w tym wątku jest tego dobitnym przykładem. Polecam przejrzenie każdemu. W tytule wątku zawarłeś słowo "zakłamanie". To jest twoje zakłamanie
Wyżej są moje trzy bardzo merytoryczne posty, w których jest drobiazgowa analiza (punkt po punkcie) wypocin Dyszyńskiego i wersetów zapodanych przez niego w tym wątku:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804043
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-600.html#804159
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-650.html#805813
Na żaden z tych postów Dyszyński nie odpowiedział. A teraz stęka, że jest "atakowany personalnie". To Dyszyński atakuje personalnie, gdy ktoś drobiazgowo analizuje jego wypociny punkt po punkcie. Taka jest strategia ucieczki u Dyszyńskiego. Anbuś też próbował podjąć z Dyszyńskim merytoryczną dyskusję. I Dyszyński zrobił dokładnie to samo: schował głowę w piasek i zaczął udawać, że nie rozumie prostych znaczeń i słów, czyli Dyszyński zastosował tradycyjną strategię chowania głowy w piasek. A potem sprowadził dyskusję do personalnych utarczek, czyli znowu zrobił to samo co sam wytyka innym. To ty prowokujesz personalne wycieczki przez swoje personalne wycieczki i potem jeszcze bezczelnie zarzucasz to innym, Dyszyński. Jesteś obłudny do szpiku kości. W tytule tego wątku jest coś o "zakłamaniu". To twoje zakłamanie
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 15:45, 09 Lip 2024, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33736
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:42, 09 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
Warto by jeszcze jeden zarzut tutaj rozpracować - pytanie: a może w ogóle integrystów nie ma?...
Może, faktycznie, to ja sobie wymyśliłem jakichś tam "integrystów", czyli moje zarzuty wobec nich opisują...
pusty zbiór osób?...
Może nie istnieją tacy zakłamani osobnicy, którzy Boga duchowego lekceważą, bo czczą bożków autorytatywnej religijnej władzy?...
Jeśliby tak było, to wystarczyłoby to chyba stwierdzić, zaśmiać się z tych moich zarzutów, powiedzieć, że równie dobrze mogę sobie wypisywać tyrady przeciwko wróżkom, gnomom i jednorożcom. Jednak tak nie jest. Oto stosuje się do tej dyskusji przysłowie "uderz w stół, nożyce się odezwą". Zainteresowani...
DOBRZE WIEDZĄ, ŻE KOCHAJĄ WŁADZĘ, A LEKCEWAŻĄ BOGA.
Dlatego tak ich to wkurza. Ja specjalnie piszę w dość ogólnym trybie o "integrystach", "fundamentalistach", a nie o "Kowalskich będących integrystami". Gdyby nie istnieli adresaci moich uwag - kierowanych na temat postaw, ewentualnie ad vocem jako odniesienie względem oponenta, który poczuł się zobowiązany tamtych postaw bronić - to ten wątek by zwyczajnie zdechł, bo nikogo by nie dotyczył. Ale nie zdycha ten wątek. Nie zdycha właśnie dlatego, że ZAINTERESOWANI DOBRZE WIEDZĄ, CZUJĄ WYRZUTY SUMIENIA. To sumienie tak naprawdę wywołuje tu do tablicy oponentów. Ci, co Boga żywego zlekceważyli, wzgardzili nim, czują, że tak się stało.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|