Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 31, 32, 33  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:16, 26 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
24 strony walki z chochołami w wykonaniu Dyszyńskiego, gdzie walczy z "integrystami" istniejącymi jedynie w jego głowie, czyli tak naprawdę nieistniejącymi. To co Dyszyński nazywa "integryzmem" to po prostu prawowierne chrześcijaństwo, którego Dyszyński z całego serca nienawidzi, bo jedyne co wyznaje to już tylko lucyferianizm zbuntowany przeciw Bogu Biblii, który nic wspólnego z chrześcijaństwem nie ma

Napisałeś powyższe, choć nie jest to tekst literalnie wzięty z żadnego dokumentu kościelnego, z żadnej dykasterii, czy innego magisterium to nie pochodzi.
OŚMIELIŁEŚ SIĘ sam stworzyć ten tekst, opierając się na swoim osądzie, przekonaniu. OKAZAŁEŚ NIEPOSŁUSZEŃSTWO KOŚCIOŁOWI samym stworzeniem tego tekstu. Jak zatem możesz w ogóle krytykować kogokolwiek, jeśli sam czynisz właśnie to, co krytykujesz?...
I co byś dalej nie odpowiedział, będzie to tylko wyrazem Twojego nieposłuszeństwa doktrynom kościelnym - bo ośmielisz się sam zadecydować, że tak właśnie należałoby odpowiadać. A nawet gdybyś odpowiedział samymi cytatami z Katechizmu, to też byś był nieposłuszny w swoim uznaniu, iż to właśnie te cytaty odpowiadają na te tezy oponenta, jakie zostały przedstawione.
Co byś nie napisał, to będzie to i tak zawsze wyraz wewnętrznej sprzeczności, nieposłuszeństwa doktrynom i samowoli. Już jesteś poza prawowiernym kościołem - na Twoich własnych zasadach się wypisałeś.


Dyszyński, o czym ty bredzisz. Jakie "dokumenty kościelne". Przecież ty z góry odrzucasz wszystkie dokumenty Kościoła i negujesz ideę jakiegokolwiek posłuszeństwa Kościołowi. Negujesz nawet to, że w czasach apostolskich istniało jakiekolwiek posłuszeństwo apostołom. Dla ciebie każdy, nawet najmniejszy akt posłuszeństwa Kościołowi jest po prostu "integryzmem". Całe elaboraty o tym piszesz, choćby w tym niniejszym wątku. Tak więc tym jednym wpisem właśnie hurtem zaprzeczyłeś wszystkiemu co wypociłeś przez 24 strony w tym wątku. Zresztą nie tylko w tym, bo w wielu innych wątkach robisz to samo, choćby w tym, gdzie jedziesz po Kościele i odrzucasz ideę jakiegokolwiek posłuszeństwa mu:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-kosciol-jest-nieomylny-a-jego-nauka-niezmienna,25263.html#792001

Wystarczy przeczytać choćby ten twój post w tymże wątku:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/czy-kosciol-jest-nieomylny-a-jego-nauka-niezmienna,25263.html#793721

gdzie krytykujesz nawet posłuszeństwo apostołom wśród pierwszych chrześcijan i odrzucasz ideę jakiegokolwiek posłuszeństwa na rzecz swojego chciejstwa, które jest charakterystycznym objawem twojej anarchistycznej natury. Czcisz tylko siebie, choć tak naprawdę czcisz Lucyfera ale o tym nie wiesz

Tak więc nie ośmieszaj się do reszty, Dyszyński, bo jaki koń jest każdy widzi. Trafnie można cię podsumować przysłowiem: ubrał się diabeł w ornat i na mszę dzwoni

Fakty są takie, że jesteś w 99,9% sprzeczny ze wszystkim co chrześcijańskie, włącznie z tym co głosił pierwszy Kościół

Tak jak myślałem, że odpowiesz - o "Dyszyńskim". Swojej niesprzeczności nie jesteś w stanie wybronić (chyba, że traktujesz jako "obronę" wycieczki na temat Dyszyńskiego). Przyjmijmy dla świętego spokoju, że Dyszyński jest tu bardzo wredny i w ogóle co najgorsze na niego. Co to zmienia w tym, że Ty z kolei jesteś sprzeczny w swoich postawach?...
- To nic nie zmienia w tym, że fedor okazał nieposłuszeństwo, samowolę, brak zgodności z dokumentami kościelnymi.
Ponieważ swojej postawy jednak nie wybroniłeś, ponieważ jedynie umiesz ignorować podstawowe pytania o jej spójność, to niniejszym uznany zostałeś za SPRZECZNEGO W DEKLAROWANYCH POSTAWACH, czyli Twoje uwagi - o sprzeczność postaw oparte - są...
... każdy może sobie sam dośpiewać jaką wartość mają uwagi kogoś, kto jest sprzeczny sam ze sobą.


O czym ty znowu majaczysz. Żadnych "sprzeczności" z dokumentami kościelnymi mi nie wykazałeś. Ty masz głęboko gdzieś w ogóle jakiekolwiek dokumenty kościelne i dogmaty tak samo. Kościół wprowadził ponad 240 dogmatów do wierzenia. Wierzysz w choć jeden? Nie, bo już samo słowo "dogmat" napawa obrzydzeniem twoją anarchistyczną i zbuntowaną wobec wszelkich autorytetów naturę. Jeśli jestem z czymś "sprzeczny" to co najwyżej z twoim zbuntowanym anarchizmem

A co do sprzeczności między twoimi wywodami i dokumentami Kościoła to już tu udowodniłem tutaj:

http://www.sfinia.fora.pl/swiete-ksiegi,41/czy-biblia-moze-mylic,23399.html#737451

Mogę ponownie wkleić tę dyskusję bo jak znam życie to będziesz krętaczył i lawirował

Zresztą jesteś bezpośrednio sprzeczny z wszystkimi dokumentami, które mówią o bezwarunkowym posłuszeństwie Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który to autorytet otwarcie odrzucasz i jesteś przeciw niemu bezpośrednio zbuntowany. Tutaj te wypowiedzi kościelne o konieczności posłuszeństwa Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła zebrałem:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Możesz to sobie potraktować jako załącznik do oparcia się przeze mnie w dokumentach Kościoła tytułem postawienia ci przeze mnie zarzutu, że jesteś sprzeczny z oficjalnym nauczaniem Kościoła


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 13:48, 26 Cze 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:41, 26 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
O czym ty znowu majaczysz. Żadnych "sprzeczności" z dokumentami kościelnymi mi nie wykazałeś. Ty masz głęboko gdzieś w ogóle jakiekolwiek dokumenty kościelne i dogmaty tak samo. Kościół wprowadził ponad 240 dogmatów do wierzenia. Wierzysz w choć jeden?

Acha, czyli Twoim podjęciem kwestii sprzeczności w TWOICH postawach epistemicznych jest znowu przeniesienie uwagi na to, w co JA wierzę... :rotfl:
To zamyka sprawę sensownosci dyskusji z Tobą. Konstatacją moją jest, że Ty sprzecznie rozumujesz, a jedyną argumentacją w tej sprawie, jest PRZEKIEROWYWANIE UWAGI na osobę oponenta. Traktuję to jako przyznanie się do niezdolności obrony postawionej kwestii. Pozamiatane... :rotfl:

I tak na przyszłość.
Znudziło mi się w ogóle "dyskutowanie" z osobami, które nie są w stanie utrzymać się temacie, w ogóle na temat nie umieją argumentować, a jedynie umieją przekierowywać swoją uwagę na krytykę osób. Dyskusja z kimś, kto W SPRAWIE nie jest w stanie zająć stanowiska (może wierzy, że atakując osobę personalnie broni też SPRAWY, ale w takim razie ja już skreślam sensowność z tak rozumianą "logiką" dyskusji, jako po prostu nierozumną) mija się z celem.
Pisz sobie dalej te elaboraty o osobach. Pewnie do końca życia się nie zorientujesz, że nie tylko W SPRAWIE nie zabrałeś głosu, ale że wręcz SPRAWĘ skompromitowałeś, bo pokazałeś, że nie umiesz mentalnie odseparować aspektu personalnego od merytorycznego.
W metodologii dyskusyjnego rozstrzygania, opartej o pisanie COKOLWIEK, BYLE Z UPOREM, oczywiście przyznaję Ci zwycięstwo. Możesz napisać, że "uciekłem" z takiej dyskusji. Ja to jawnie przyznaję. Zaś w metodologii merytorycznej dyskusji...
... eee, co tam będę tu pisał. I tak nie zrozumiesz. :nie:

Aktualizacja
Choć... po namyśle. :think:
Nie zamierzam zostawić calkiem Twoich komentarzy (przynajmniej w tym wątku) bez odpowiedzi. Mam tu pewien swój konkretny cel - chcę możliwie najbardziej skutecznie opisać tę bezdenną głupotę i diabelski charakter integryzmu. A Twoje odpowiedzi nieźle temu celowi służą - z jednej strony stanowią ilustrację do czego integryzm prowadzi (np. do braku zdolności odpowiadania na temat, bo jest skupiony wyłącznie na odniesieniach personalnych), a z drugiej po prostu ciągną wątek, który inaczej mógłby za bardzo zwiędnąć. Tak więc zapraszam Cię do odpowiadania w tym wątku - dokładnie tak jak potrafisz, jak co to Twoj rozum dyktuje. To dobrze posłuży sprawie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 14:51, 26 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:21, 26 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
O czym ty znowu majaczysz. Żadnych "sprzeczności" z dokumentami kościelnymi mi nie wykazałeś. Ty masz głęboko gdzieś w ogóle jakiekolwiek dokumenty kościelne i dogmaty tak samo. Kościół wprowadził ponad 240 dogmatów do wierzenia. Wierzysz w choć jeden?

Acha, czyli Twoim podjęciem kwestii sprzeczności w TWOICH postawach epistemicznych jest znowu przeniesienie uwagi na to, w co JA wierzę... :rotfl:
To zamyka sprawę sensownosci dyskusji z Tobą. Konstatacją moją jest, że Ty sprzecznie rozumujesz, a jedyną argumentacją w tej sprawie, jest PRZEKIEROWYWANIE UWAGI na osobę oponenta. Traktuję to jako przyznanie się do niezdolności obrony postawionej kwestii. Pozamiatane... :rotfl:

I tak na przyszłość.
Znudziło mi się w ogóle "dyskutowanie" z osobami, które nie są w stanie utrzymać się temacie, w ogóle na temat nie umieją argumentować, a jedynie umieją przekierowywać swoją uwagę na krytykę osób. Dyskusja z kimś, kto W SPRAWIE nie jest w stanie zająć stanowiska (może wierzy, że atakując osobę personalnie broni też SPRAWY, ale w takim razie ja już skreślam sensowność z tak rozumianą "logiką" dyskusji, jako po prostu nierozumną) mija się z celem.
Pisz sobie dalej te elaboraty o osobach. Pewnie do końca życia się nie zorientujesz, że nie tylko W SPRAWIE nie zabrałeś głosu, ale że wręcz SPRAWĘ skompromitowałeś, bo pokazałeś, że nie umiesz mentalnie odseparować aspektu personalnego od merytorycznego.
W metodologii dyskusyjnego rozstrzygania, opartej o pisanie COKOLWIEK, BYLE Z UPOREM, oczywiście przyznaję Ci zwycięstwo. Możesz napisać, że "uciekłem" z takiej dyskusji. Ja to jawnie przyznaję. Zaś w metodologii merytorycznej dyskusji...
... eee, co tam będę tu pisał. I tak nie zrozumiesz. :nie:

Aktualizacja
Choć... po namyśle. :think:
Nie zamierzam zostawić calkiem Twoich komentarzy (przynajmniej w tym wątku) bez odpowiedzi. Mam tu pewien swój konkretny cel - chcę możliwie najbardziej skutecznie opisać tę bezdenną głupotę i diabelski charakter integryzmu. A Twoje odpowiedzi nieźle temu celowi służą - z jednej strony stanowią ilustrację do czego integryzm prowadzi (np. do braku zdolności odpowiadania na temat, bo jest skupiony wyłącznie na odniesieniach personalnych), a z drugiej po prostu ciągną wątek, który inaczej mógłby za bardzo zwiędnąć. Tak więc zapraszam Cię do odpowiadania w tym wątku - dokładnie tak jak potrafisz, jak co to Twoj rozum dyktuje. To dobrze posłuży sprawie.


Znowu jakieś brednie wypisujesz i kompletnie odleciałeś. Przy okazji typowe dla ciebie odwracanie kotka ogonkiem, bo to twoje wypociny nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła, ani nawet z pierwotnym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo jakie niby "wyznaje" Dyszyński nigdy nie istniało i najlepszym dowodem na to jest to, że Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią, a co dopiero mówić o nauce Kościoła. Jakiegokolwiek Kościoła. Nawet protestanci nie pieprzą takich odklejonych kocopołów jak ty. Nie ma żadnego "integryzmu", ty po prostu "integryzmem" określasz chrześcijaństwo, które zwalczasz w imię swoich lewackich i anarchistycznych bredni

Przypominam mój zarzut, bo jak zwykle kompletnie się do niego nie odniosłeś i wyprodukowałeś tylko słowotok, jak to masz zawsze w zwyczaju gdy zostałeś przygwożdżony:

Żadnych "sprzeczności" z dokumentami kościelnymi mi nie wykazałeś. Ty masz głęboko gdzieś w ogóle jakiekolwiek dokumenty kościelne i dogmaty tak samo. Kościół wprowadził ponad 240 dogmatów do wierzenia. Wierzysz w choć jeden? Nie, bo już samo słowo "dogmat" napawa obrzydzeniem twoją anarchistyczną i zbuntowaną wobec wszelkich autorytetów naturę. Jeśli jestem z czymś "sprzeczny" to co najwyżej z twoim zbuntowanym anarchizmem

A co do sprzeczności między twoimi wywodami i dokumentami Kościoła to już tu udowodniłem tutaj:

http://www.sfinia.fora.pl/swiete-ksiegi,41/czy-biblia-moze-mylic,23399.html#737451

Mogę ponownie wkleić tę dyskusję bo jak znam życie to będziesz krętaczył i lawirował

Zresztą jesteś bezpośrednio sprzeczny z wszystkimi dokumentami, które mówią o bezwarunkowym posłuszeństwie Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który to autorytet otwarcie odrzucasz i jesteś przeciw niemu bezpośrednio zbuntowany. Tutaj te wypowiedzi kościelne o konieczności posłuszeństwa Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła zebrałem:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Możesz to sobie potraktować jako załącznik do oparcia się przeze mnie w dokumentach Kościoła tytułem postawienia ci przeze mnie zarzutu, że jesteś sprzeczny z oficjalnym nauczaniem Kościoła


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 15:26, 26 Cze 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:10, 26 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Znowu jakieś brednie wypisujesz i kompletnie odleciałeś. Przy okazji typowe dla ciebie odwracanie kotka ogonkiem, bo to twoje wypociny nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła, ani nawet z pierwotnym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo jakie niby "wyznaje" Dyszyński nigdy nie istniało i najlepszym dowodem na to jest to, że Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią,

Przykładowo w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-25.html
A sam cytat:
Ewangelia Mateusza 7:2 napisał:
(2) Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Wciąż aktualne słowa Jezusa. Dla integrystów najwyraźniej nie do pojęcia... :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 5:16, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu jakieś brednie wypisujesz i kompletnie odleciałeś. Przy okazji typowe dla ciebie odwracanie kotka ogonkiem, bo to twoje wypociny nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła, ani nawet z pierwotnym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo jakie niby "wyznaje" Dyszyński nigdy nie istniało i najlepszym dowodem na to jest to, że Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią,

Przykładowo w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-25.html
A sam cytat:
Ewangelia Mateusza 7:2 napisał:
(2) Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Wciąż aktualne słowa Jezusa. Dla integrystów najwyraźniej nie do pojęcia... :nie:


Nie ma żadnych "integrystów", Dyszyński, poza ludźmi, którzy starają się być wierni nauce Urzędu Nauczycielskiemu Kościoła (czego ten Urząd sam zresztą wymaga) i określając ich "integrystami" próbujesz ich zdyskredytować na zasadzie inwektywy, bo jesteś lewackim anarchistą, który jest w stanie moralnego buntu wobec Kościoła i Boga. Dlatego właśnie nie jesteś w stanie dać posłuchu żadnemu autorytetowi. Sam zresztą kiedyś przyznałeś się, że rzeczywiście jesteś anarchistą (w razie co mogę odszukać cytat). A z tego, że "zacytowałeś" sobie wybiórczo jakiś werset z Biblii nic jeszcze nie wynika, a zwłaszcza to, że jesteś w zgodzie z Biblią. Szatan tak samo jak ty cytował Jezusowi na pustyni wersety z Biblii. Nic więc zatem z tego nie wynika. Z niemal całą treścią Biblii pozostajesz sprzeczny w swych wypocinach więc przytoczenie przez ciebie jakiegoś wersetu kompletnie nic nie zmienia w tym obrazie. Uprawiasz po prostu klasyczny cherry picking

Tak więc niczego Biblią nie "uzasadniałeś". Przytaczasz jedynie wybiórczo i selektywnie dobrane werseciki z Biblii o miłości (na tym właśnie polega pluszowe sekciarstwo), ignorując całą masę innych wersetów z Biblii, które nakazują posłuszeństwo autorytetom w Kościele, mówią o karach Bożych, bojaźni przed Bogiem, ukorzeniem się przed Bogiem itd. Uprawiasz klasyczny cherry picking. To jest sekciarstwo, które nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem

A główny zarzut pozostaje nieodparty: promując anarchizm i bunt wobec autorytetów jesteś w 99,9% sprzeczny już nawet z pierwotnym chrześcijaństwem, które od początku było oparte na posłuszeństwie autorytetom w Kościele. Wersety:

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie mówiąc już o tym, że jesteś w zasadzie w stu procentach sprzeczny z doktryną katolicką, która nie tylko podaje dogmaty do obowiązkowego wierzenia (ponad 240 dogmatów - żadnego nie uznajesz, bo jak to kiedyś stwierdziłeś "samo słowo dogmat mnie odrzuca"), ale wymaga bezwzględnego posłuszeństwa Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła - stosowne cytaty zebrałem tutaj:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 5:33, 27 Cze 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:10, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu jakieś brednie wypisujesz i kompletnie odleciałeś. Przy okazji typowe dla ciebie odwracanie kotka ogonkiem, bo to twoje wypociny nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła, ani nawet z pierwotnym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo jakie niby "wyznaje" Dyszyński nigdy nie istniało i najlepszym dowodem na to jest to, że Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią,

Przykładowo w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-25.html
A sam cytat:
Ewangelia Mateusza 7:2 napisał:
(2) Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Wciąż aktualne słowa Jezusa. Dla integrystów najwyraźniej nie do pojęcia... :nie:


Nie ma żadnych "integrystów", Dyszyński, poza ludźmi, którzy starają się być wierni nauce Urzędu Nauczycielskiemu Kościoła (czego ten Urząd sam zresztą wymaga) i określając ich "integrystami" próbujesz ich zdyskredytować na zasadzie inwektywy, bo jesteś lewackim anarchistą, który jest w stanie moralnego buntu wobec Kościoła i Boga. Dlatego właśnie nie jesteś w stanie dać posłuchu żadnemu autorytetowi. Sam zresztą kiedyś przyznałeś się, że rzeczywiście jesteś anarchistą (w razie co mogę odszukać cytat). A z tego, że "zacytowałeś" sobie wybiórczo jakiś werset z Biblii nic jeszcze nie wynika, a zwłaszcza to, że jesteś w zgodzie z Biblią. Szatan tak samo jak ty cytował Jezusowi na pustyni wersety z Biblii. Nic więc zatem z tego nie wynika. Z niemal całą treścią Biblii pozostajesz sprzeczny w swych wypocinach więc przytoczenie przez ciebie jakiegoś wersetu kompletnie nic nie zmienia w tym obrazie. Uprawiasz po prostu klasyczny cherry picking

Tak więc niczego Biblią nie "uzasadniałeś". Przytaczasz jedynie wybiórczo i selektywnie dobrane werseciki z Biblii o miłości (na tym właśnie polega pluszowe sekciarstwo), ignorując całą masę innych wersetów z Biblii, które nakazują posłuszeństwo autorytetom w Kościele, mówią o karach Bożych, bojaźni przed Bogiem, ukorzeniem się przed Bogiem itd. Uprawiasz klasyczny cherry picking. To jest sekciarstwo, które nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem

A główny zarzut pozostaje nieodparty: promując anarchizm i bunt wobec autorytetów jesteś w 99,9% sprzeczny już nawet z pierwotnym chrześcijaństwem, które od początku było oparte na posłuszeństwie autorytetom w Kościele. Wersety:

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie mówiąc już o tym, że jesteś w zasadzie w stu procentach sprzeczny z doktryną katolicką, która nie tylko podaje dogmaty do obowiązkowego wierzenia (ponad 240 dogmatów - żadnego nie uznajesz, bo jak to kiedyś stwierdziłeś "samo słowo dogmat mnie odrzuca"), ale wymaga bezwzględnego posłuszeństwa Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła - stosowne cytaty zebrałem tutaj:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Zacznijmy od tego, że powinieneś się przyznać do tego, że stawiasz zarzuty niechlujnie, nie zastanawiając się właściwie nad ich zasadnością - napisałeś Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią,, a tymczasem wystarczyło zajrzeć do historii wątku, aby się przekonać, że to nie jest prawda.
Teraz nawaliłeś różnych dodatkowych zarzutów. Ich zasadność i słuszność jest z grubsza tej samej klasy, jak tego poprzedniego, który - jak udowodniłem - jest po prostu fałszywy.

Nawet do błędu nie potrafisz się przyznać. Jak się czyta tego, co piszesz, wychodzi na to, że po prostu STAWIASZ ZARZUTY i TYLE. Zarzuty Twoje są często po prostu niesłuszne. Podobnie jak ten, o którym tu jest mowa. Stawiasz je, aby były. Stawiasz je W OGOLE NIE PRZEJMUJĄC SIĘ ICH PRAWDZIWOŚCIĄ.
Po prostu dyskutujesz nieodpowiedzialnie. Własnych słów nie szanujesz, piszesz cokolwiek byle agresywnie i krytycznie.
Coraz bardziej się zastanawia, czy warto tracić czas i energię na dyskusję z kimś, kto nie stawia sobie nawet minimalnych wymagań w zakresie poprawności tego, co pisze?...
Czy mam się kopać z koniem (z Tobą), bo wypiszesz dowolną rzecz (byle agresywną i krytyczną), nie sprawdziwszy jej zasadności, prawdziwości?...
Mam odkręcać to wszystko, co tworzysz napędzany chęcią napastliwości, skoro już ustaliłem, że NIE JESTEŚ W STANIE UTRZYMAĆ SIĘ W REGUŁACH UCZCIWEJ DYSKUSJI?...
Oto jest pytanie... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:22, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu jakieś brednie wypisujesz i kompletnie odleciałeś. Przy okazji typowe dla ciebie odwracanie kotka ogonkiem, bo to twoje wypociny nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła, ani nawet z pierwotnym chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo jakie niby "wyznaje" Dyszyński nigdy nie istniało i najlepszym dowodem na to jest to, że Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią,

Przykładowo w tym wątku: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-25.html
A sam cytat:
Ewangelia Mateusza 7:2 napisał:
(2) Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Wciąż aktualne słowa Jezusa. Dla integrystów najwyraźniej nie do pojęcia... :nie:


Nie ma żadnych "integrystów", Dyszyński, poza ludźmi, którzy starają się być wierni nauce Urzędu Nauczycielskiemu Kościoła (czego ten Urząd sam zresztą wymaga) i określając ich "integrystami" próbujesz ich zdyskredytować na zasadzie inwektywy, bo jesteś lewackim anarchistą, który jest w stanie moralnego buntu wobec Kościoła i Boga. Dlatego właśnie nie jesteś w stanie dać posłuchu żadnemu autorytetowi. Sam zresztą kiedyś przyznałeś się, że rzeczywiście jesteś anarchistą (w razie co mogę odszukać cytat). A z tego, że "zacytowałeś" sobie wybiórczo jakiś werset z Biblii nic jeszcze nie wynika, a zwłaszcza to, że jesteś w zgodzie z Biblią. Szatan tak samo jak ty cytował Jezusowi na pustyni wersety z Biblii. Nic więc zatem z tego nie wynika. Z niemal całą treścią Biblii pozostajesz sprzeczny w swych wypocinach więc przytoczenie przez ciebie jakiegoś wersetu kompletnie nic nie zmienia w tym obrazie. Uprawiasz po prostu klasyczny cherry picking

Tak więc niczego Biblią nie "uzasadniałeś". Przytaczasz jedynie wybiórczo i selektywnie dobrane werseciki z Biblii o miłości (na tym właśnie polega pluszowe sekciarstwo), ignorując całą masę innych wersetów z Biblii, które nakazują posłuszeństwo autorytetom w Kościele, mówią o karach Bożych, bojaźni przed Bogiem, ukorzeniem się przed Bogiem itd. Uprawiasz klasyczny cherry picking. To jest sekciarstwo, które nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem

A główny zarzut pozostaje nieodparty: promując anarchizm i bunt wobec autorytetów jesteś w 99,9% sprzeczny już nawet z pierwotnym chrześcijaństwem, które od początku było oparte na posłuszeństwie autorytetom w Kościele. Wersety:

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie mówiąc już o tym, że jesteś w zasadzie w stu procentach sprzeczny z doktryną katolicką, która nie tylko podaje dogmaty do obowiązkowego wierzenia (ponad 240 dogmatów - żadnego nie uznajesz, bo jak to kiedyś stwierdziłeś "samo słowo dogmat mnie odrzuca"), ale wymaga bezwzględnego posłuszeństwa Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła - stosowne cytaty zebrałem tutaj:

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/posluszenstwo-urzedowi-nauczycielskiemu-kosciola-cytaty,24307.html#761799

Zacznijmy od tego, że powinieneś się przyznać do tego, że stawiasz zarzuty niechlujnie, nie zastanawiając się właściwie nad ich zasadnością - napisałeś Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią,, a tymczasem wystarczyło zajrzeć do historii wątku, aby się przekonać, że to nie jest prawda.
Teraz nawaliłeś różnych dodatkowych zarzutów. Ich zasadność i słuszność jest z grubsza tej samej klasy, jak tego poprzedniego, który - jak udowodniłem - jest po prostu fałszywy.

Nawet do błędu nie potrafisz się przyznać. Jak się czyta tego, co piszesz, wychodzi na to, że po prostu STAWIASZ ZARZUTY i TYLE. Zarzuty Twoje są często po prostu niesłuszne. Podobnie jak ten, o którym tu jest mowa. Stawiasz je, aby były. Stawiasz je W OGOLE NIE PRZEJMUJĄC SIĘ ICH PRAWDZIWOŚCIĄ.
Po prostu dyskutujesz nieodpowiedzialnie. Własnych słów nie szanujesz, piszesz cokolwiek byle agresywnie i krytycznie.
Coraz bardziej się zastanawia, czy warto tracić czas i energię na dyskusję z kimś, kto nie stawia sobie nawet minimalnych wymagań w zakresie poprawności tego, co pisze?...
Czy mam się kopać z koniem (z Tobą), bo wypiszesz dowolną rzecz (byle agresywną i krytyczną), nie sprawdziwszy jej zasadności, prawdziwości?...
Mam odkręcać to wszystko, co tworzysz napędzany chęcią napastliwości, skoro już ustaliłem, że NIE JESTEŚ W STANIE UTRZYMAĆ SIĘ W REGUŁACH UCZCIWEJ DYSKUSJI?...
Oto jest pytanie... :think:


Żadnej "fałszywości" mi nie wykazałeś i nic nie "udowodniłeś". Natomiast ja wykazałem, że w zasadzie niemal wszystko co twierdzisz jest oparte jedynie na twoim widzimisiu i nie ma nic wspólnego z jakkolwiek pojmowanym chrześcijaństwem i jego normatywnymi dokumentami, a do tego jest z nim wręcz sprzeczne w bardzo wielu punktach. I to jest mój główny zarzut w stosunku do ciebie od kwartałów. A że czasem zacytujesz Biblię na zasadzie cherry pickingu. No cóż, szatan też Jezusowi Biblię na pustyni cytował

Reszta to już tylko twoje tradycyjne stękanie na oponenta, z którego nic nie wynika


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 13:31, 27 Cze 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:46, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Żadnej "fałszywości" mi nie wykazałeś i nic nie "udowodniłeś". Natomiast ja wykazałem, że w zasadzie niemal wszystko co twierdzisz jest oparte jedynie na twoim widzimisiu i nie ma nic wspólnego z jakkolwiek pojmowanym chrześcijaństwem i jego normatywnymi dokumentami, a do tego jest z nim wręcz sprzeczne w bardzo wielu punktach. I to jest mój główny zarzut w stosunku do ciebie od kwartałów. A że czasem zacytujesz Biblię na zasadzie cherry pickingu. No cóż, szatan też Jezusowi Biblię na pustyni cytował

Reszta to już tylko twoje tradycyjne stękanie na oponenta, z którego nic nie wynika

I znowu zareagowałeś bezpodstawną negacją. Jak najbardziej Ci wykazałem, że
1. Napisałeś: Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią
2. Wskazałem miejsce w tym wątku, gdzie zacytowałem Biblię - tu: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-25.html

Teraz chcesz wpierać, że wskazane miejsce z cytatem z Biblii "nie jest podparciem się Biblią"?...
- Nie zdziwiłbym się, gdybyś tak wpierał. Bo już nie zdziwi mnie żadne stwierdzenie z Twojej strony - nawet najbardziej sprzeczne z logiką, faktami, rozsądkiem, prawdą. W końcu nie widać, abyś czuł się odpowiedzialny za to ci piszesz - "wolno Ci" (w Twoim mniemaniu, patrząc na to, co piszesz) napisać wszystko, niezależnie od znaczenia tego, co piszesz. Byle było napastliwie, to już swój cel spełni.

I tak zostałeś zaklasyfikowany - jako ktoś, kto mija się ze wszystkimi standardami prawdy, logiki i faktów, bo absolutnie nadrzędnym celem, jaki w dyskusjach realizujesz, jest napastliwość, nierespektująca żadnych intelektualnych reguł. I muszę przyznać, że nawet Ci się to udaje. Wielki wojownik z Ciebie, wymiatasz... :brawo:
Ale intelektualista w Twojej osobie już dawno umarł...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:06, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Żadnej "fałszywości" mi nie wykazałeś i nic nie "udowodniłeś". Natomiast ja wykazałem, że w zasadzie niemal wszystko co twierdzisz jest oparte jedynie na twoim widzimisiu i nie ma nic wspólnego z jakkolwiek pojmowanym chrześcijaństwem i jego normatywnymi dokumentami, a do tego jest z nim wręcz sprzeczne w bardzo wielu punktach. I to jest mój główny zarzut w stosunku do ciebie od kwartałów. A że czasem zacytujesz Biblię na zasadzie cherry pickingu. No cóż, szatan też Jezusowi Biblię na pustyni cytował

Reszta to już tylko twoje tradycyjne stękanie na oponenta, z którego nic nie wynika

I znowu zareagowałeś bezpodstawną negacją. Jak najbardziej Ci wykazałem, że
1. Napisałeś: Dyszyński nie popiera się nigdzie w tym wątku Biblią
2. Wskazałem miejsce w tym wątku, gdzie zacytowałem Biblię - tu: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-25.html

Teraz chcesz wpierać, że wskazane miejsce z cytatem z Biblii "nie jest podparciem się Biblią"?...
- Nie zdziwiłbym się, gdybyś tak wpierał. Bo już nie zdziwi mnie żadne stwierdzenie z Twojej strony - nawet najbardziej sprzeczne z logiką, faktami, rozsądkiem, prawdą. W końcu nie widać, abyś czuł się odpowiedzialny za to ci piszesz - "wolno Ci" (w Twoim mniemaniu, patrząc na to, co piszesz) napisać wszystko, niezależnie od znaczenia tego, co piszesz. Byle było napastliwie, to już swój cel spełni.

I tak zostałeś zaklasyfikowany - jako ktoś, kto mija się ze wszystkimi standardami prawdy, logiki i faktów, bo absolutnie nadrzędnym celem, jaki w dyskusjach realizujesz, jest napastliwość, nierespektująca żadnych intelektualnych reguł. I muszę przyznać, że nawet Ci się to udaje. Wielki wojownik z Ciebie, wymiatasz... :brawo:
Ale intelektualista w Twojej osobie już dawno umarł...


Czepnąłeś się w desperacji jak pijany płotu jednego zdania, zupełnie gubiąc istotę rzeczy. Widzisz tylko literę, nie widzisz już ducha wypowiedzi, który za nią stoi, a chodziło właśnie o to, że nawet jeśli gdzieś zacytowałeś w tym wątku raz czy dwa Biblię, to nic to nie zmienia i jest to tylko kropla w morzu potrzeb w skali słowotoku twych wywodów, który nic wspólnego z Biblią de facto nie ma. Szatan też Biblię cytował i co z tego. Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/idee-sadu-potepienia-wiecznego-cierpienia,25925.html#803413

Wypisujesz całą masę takich głupot, dosłownie tony, nie podpierając się w takich momentach nigdy Biblią. I to właśnie miałem na myśli. Tak więc to, że raz lub dwa zacytowałeś gdzieś Biblię na odczepnego nic tu nie zmienia. I tyle. A reszta to już tylko twoje stękanie na oponenta i wycieczki personalne, czyli znowu robisz to co wytykasz wszystkim innym dookoła. Ciekawe czy ty w ogóle to widzisz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 15:08, 27 Cze 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:42, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Czepnąłeś się w desperacji jak pijany płotu jednego zdania, zupełnie gubiąc istotę rzeczy. Widzisz tylko literę, nie widzisz już ducha wypowiedzi, który za nią stoi, a chodziło właśnie o to, że nawet jeśli gdzieś zacytowałeś w tym wątku raz czy dwa Biblię, to nic to nie zmienia ...

A ja "czepnąłem się" właśnie dlatego, aby pokazać jak bardzo "swobodnie" traktujesz zasadność i prawdziwość swoich wypowiedzi. Jak bardzo tylko przesz z napastliwością do przodu. Co Ci do głowy przyjdzie, że może się przyda jako atak, tego użyjesz NIE BACZĄC NA EWIDENTNE FAKTY.
Tak, trochę się zgodzę, że specjalnie się tego "czepnąłem", bo jest to bardzo wyraziste, pięknie wymowne. Co się tyczy "ducha wypowiedzi", to właśnie ten przykład pokazuje ducha Twoich wypowiedzi - atakować NIE PATRZĄC NA NIC. Po prostu masz zasadę "byle napierdalać". To powoduje, że niczego się z Tobą realnie nie da przedyskutować, bo każdy fakt, każda najtwardsza nawet w swoim potwierdzeniu okoliczność właściwie nic dla Ciebie nie znaczy. Bo masz "ducha wypowiedzi" w stylu po prostu: wszystko dla ataku, żadnej reguły się nie będziesz trzymał, jeśli tylko to sie przysłuży jako forma napaści głównie personalnej.

Dla skontrastowania Ci napiszę, jakby w podobnej sytuacji zareagował dyskutant, który CZUJE SIĘ ODPOWIEDZIALNY ZA SWOJE SŁOWA (przeciwny biegun do Twojej postawy).
Po pierwsze zapewne nie napisałby czegoś, co ewidentnie da się sprawdzić, ale miałby to wrzucić jako zarzut. Bo odpowiedzialny dyskutant niesprawdzonych zarzutów nie stawia.
Po drugie, przyłapany na pomyłce odpowiedzialny dyskutant, widząc, iż ma wpadkę, nie mataczyłby, nie udawał Greka przekierowując uwagę, ale by się przyznał do błędu, przeprosił za niego. Bo odpowiedzialny dyskutant posiada niedostępną dla Ciebie cechę samokrytycyzmu.
Czepnąłem się tego EWIDENTNEGO przypadku z Twojej strony, to uważam go za WYSOCE ZNAMIENNY, WRĘCZ SYMBOLICZNY dla postawy nieodpowiedzialnych za swoje słowa dyskutantów.

Teraz warto by postawić pytanie: jak traktować deklaracje oceny kogoś, kto tak jawnie leje ciepłym moczem na dające się łatwo sprawdzić fakty?...
Jeśli ktoś w tak ewidentnej sytuacji daje ciała, to czy W CZYMKOLWIEK JEGO OCENOM JEST SENS ZAUFAĆ?...

Pewnie tego nie zrozumiesz, bo jesteś osobą skrajnie zauroczoną postawą napastliwości, władzy, przemocowego traktowania myślenia. Mam wrażenie, że całkowicie uwierzyłeś, iż dodając odpowiednią dawkę upartej natarczywości i napastliwości już możesz wszystko, już żadne reguły Cię nie obowiązują. To jest symbol tej postawy - że nawet w prostym, dającym się łatwo sprawdzić przypadku NIE ZAWAHAŁEŚ SIĘ przed palnięciem czegoś "byle było napastliwie, byle skrytykować". Skrajność tej postawy napastliwości w Twoim przypadku, bezrefleksyjność jej stosowania są tak wyraziste, tak wymowne, że się tego "czepnąłem" i dalej będę wypominał Ci jeszcze nie raz. Abyś wiedział, że taki własnie jesteś - prawdę, fakty, zasady "masz gdzieś", bo przecież, jak w amoku, jak po dopalaczach, napierdalasz w dyskusjach ile wlezie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:55, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Czepnąłeś się w desperacji jak pijany płotu jednego zdania, zupełnie gubiąc istotę rzeczy. Widzisz tylko literę, nie widzisz już ducha wypowiedzi, który za nią stoi, a chodziło właśnie o to, że nawet jeśli gdzieś zacytowałeś w tym wątku raz czy dwa Biblię, to nic to nie zmienia ...

A ja "czepnąłem się" właśnie dlatego, aby pokazać jak bardzo "swobodnie" traktujesz zasadność i prawdziwość swoich wypowiedzi. Jak bardzo tylko przesz z napastliwością do przodu. Co Ci do głowy przyjdzie, że może się przyda jako atak, tego użyjesz NIE BACZĄC NA EWIDENTNE FAKTY.
Tak, trochę się zgodzę, że specjalnie się tego "czepnąłem", bo jest to bardzo wyraziste, pięknie wymowne. Co się tyczy "ducha wypowiedzi", to właśnie ten przykład pokazuje ducha Twoich wypowiedzi - atakować NIE PATRZĄC NA NIC. Po prostu masz zasadę "byle napierdalać". To powoduje, że niczego się z Tobą realnie nie da przedyskutować, bo każdy fakt, każda najtwardsza nawet w swoim potwierdzeniu okoliczność właściwie nic dla Ciebie nie znaczy. Bo masz "ducha wypowiedzi" w stylu po prostu: wszystko dla ataku, żadnej reguły się nie będziesz trzymał, jeśli tylko to sie przysłuży jako forma napaści głównie personalnej.

Dla skontrastowania Ci napiszę, jakby w podobnej sytuacji zareagował dyskutant, który CZUJE SIĘ ODPOWIEDZIALNY ZA SWOJE SŁOWA (przeciwny biegun do Twojej postawy).
Po pierwsze zapewne nie napisałby czegoś, co ewidentnie da się sprawdzić, ale miałby to wrzucić jako zarzut. Bo odpowiedzialny dyskutant niesprawdzonych zarzutów nie stawia.
Po drugie, przyłapany na pomyłce odpowiedzialny dyskutant, widząc, iż ma wpadkę, nie mataczyłby, nie udawał Greka przekierowując uwagę, ale by się przyznał do błędu, przeprosił za niego. Bo odpowiedzialny dyskutant posiada niedostępną dla Ciebie cechę samokrytycyzmu.
Czepnąłem się tego EWIDENTNEGO przypadku z Twojej strony, to uważam go za WYSOCE ZNAMIENNY, WRĘCZ SYMBOLICZNY dla postawy nieodpowiedzialnych za swoje słowa dyskutantów.

Teraz warto by postawić pytanie: jak traktować deklaracje oceny kogoś, kto tak jawnie leje ciepłym moczem na dające się łatwo sprawdzić fakty?...
Jeśli ktoś w tak ewidentnej sytuacji daje ciała, to czy W CZYMKOLWIEK JEGO OCENOM JEST SENS ZAUFAĆ?...

Pewnie tego nie zrozumiesz, bo jesteś osobą skrajnie zauroczoną postawą napastliwości, władzy, przemocowego traktowania myślenia. Mam wrażenie, że całkowicie uwierzyłeś, iż dodając odpowiednią dawkę upartej natarczywości i napastliwości już możesz wszystko, już żadne reguły Cię nie obowiązują. To jest symbol tej postawy - że nawet w prostym, dającym się łatwo sprawdzić przypadku NIE ZAWAHAŁEŚ SIĘ przed palnięciem czegoś "byle było napastliwie, byle skrytykować". Skrajność tej postawy napastliwości w Twoim przypadku, bezrefleksyjność jej stosowania są tak wyraziste, tak wymowne, że się tego "czepnąłem" i dalej będę wypominał Ci jeszcze nie raz. Abyś wiedział, że taki własnie jesteś - prawdę, fakty, zasady "masz gdzieś", bo przecież, jak w amoku, jak po dopalaczach, napierdalasz w dyskusjach ile wlezie...


Znowu merytoryka umarła i zredukowałeś wszystko do przekomarzanek personalnych. Jest o tyle ciekawe, że z tego właśnie ciągle robisz zarzuty wobec innych (w tym mnie). Zaś co do "atakowania", to nie dziw się, że sam jesteś atakowany po tym gdy to ty najbardziej atakujesz, ciągle jeżdżąc na forum po katolikach, którzy są wierni oficjalnej nauce Kościoła. Dowodem na to jest choćby ten niniejszy wątek, który jest jednym wielkim paszkwilem i inwektywą na tych ludzi. Już nawet sam tytuł tego wątku jest paszkwilanckim atakiem na określoną grupę ludzi. Ale ty oczywiście uważasz siebie za niewiniątko. Co złego, to nie ty. Tak więc będziesz atakowany i się temu przestań dziwić. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Bo albo jesteś tak załgany, że nie masz tego świadomości, albo po prostu po raz kolejny rżniesz głupa i przy okazji odgrywasz rolę ofiary. Mnóstwo w tym wszystkim hipokryzji i obłudy. Jak to u ciebie. Oczywiście teraz znowu wysmarujesz elaborat o tym jaki to ja jestem zły, a ty niewinny. Ale to tylko potwierdzi wszystko to co teraz napisałem. Strasznie jesteś załgany


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 15:59, 27 Cze 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:29, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Znowu merytoryka umarła i zredukowałeś wszystko do przekomarzanek personalnych. Jest o tyle ciekawe, że z tego właśnie ciągle robisz zarzuty wobec innych (w tym mnie). Zaś co do "atakowania", to nie dziw się, że sam jesteś atakowany po tym gdy to ty najbardziej atakujesz, ciągle jeżdżąc na forum po katolikach, którzy są wierni oficjalnej nauce Kościoła. Dowodem na to jest choćby ten niniejszy wątek, który jest jednym wielkim paszkwilem i inwektywą na tych ludzi. Już nawet sam tytuł tego wątku jest paszkwilanckim atakiem na określoną grupę ludzi. Ale ty oczywiście uważasz siebie za niewiniątko. Co złego, to nie ty. Tak więc będziesz atakowany i się temu przestań dziwić. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Bo albo jesteś tak załgany, że nie masz tego świadomości, albo po prostu po raz kolejny rżniesz głupa i przy okazji odgrywasz rolę ofiary. Mnóstwo w tym wszystkim hipokryzji i obłudy. Jak to u ciebie. Oczywiście teraz znowu wysmarujesz elaborat o tym jaki to ja jestem zły, a ty niewinny. Ale to tylko potwierdzi wszystko to co teraz napisałem. Strasznie jesteś załgany

Nie mam nic przeciwko atakom na moje PRZEKONANIA, NA IDEE, które głoszę.

Ta ataki na moja osobę (personalne)...
Tak osobiście to nie specjalnie mi by przeszkadzały, bo uważam je i tak za puste, bez znaczenia, ale co nieco irytuje mnie, GDY WYSTĘPUJĄ UDAJĄC POLEMIKĘ Z POGLĄDAMI.
Tak w ogóle to oczywiście z miejsca klasyfikuję atak na (moją, ale dowolną) osobę, czyniony w wątku poświęconym jakiemuś tematowi (w DR) jako wyłącznie nieporadność intelektualną oponenta i jego przyznanie się do niezdolności znalezienia dobrego argumentu. Ale trochę czasu mi szkoda, nie chce mi się prostować nadinterpretacji no i trochę żal jakiejś części obserwatorów (tych emocjonalnie patrzących na świat, tych jeszcze niedojrzałych intelektualnie, czyli nieumiejących oddzielać dyskusyjnego ziarna od plew), jeśli w swoim powierzchownym osądzie wezmą tę napastliwość za mającą jakieś merytoryczne podstawy. Więc faktycznie nieco mnie te ataki uwierają, bo SĄ W DZIAŁACH REGULAMINOWYCH.
Wierzę w ideały tego forum. Wierzę, że jest sens w tworzeniu miejsca w necie, które promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Jeśli ktoś racjonalność i rzeczowość dyskusji zastępuje pustą napastliwością, to czuję dyskomfort, czuję bezsens czegoś takiego. Gdybyś był w stanie zaatakować IDEE, które zarysowałem w swojej wypowiedzi, to nawet gdyby ów atak był najostrzejszy, to bym się...
... ucieszył! Ozłociłbym Cię, gdybyś był w stanie pokazać, gdzie popełniłem błąd.
Ale jak "argumentujesz" odmawiając mi jakiejś tam (po swojemu oczywiście rozumianej) przynależności, albo za pomocą pustego epitetu, to jałowość, wyjście poza temat, zerowa moc takiej "polemiki" smucą mnie, bo mam głównie myśl: z tym gościem tracę tylko czas, bo on nawet nie wie, o czym jest mowa.
Cieszę się z każdego udanego (czyli dającego się jakoś podpiąć pod coś sensownego, prawdziwego) ataku na moją osobę, bo SAM SIĘ NIEUSTANNIE ATAKUJĘ. Nieustannie stawiam sobie to podstawowe pytanie: czy jestem rzeczywiście miłym Bogu chrześcijaninem?
Nie ma dnia, a nawet chyba prawie nie ma takiej godziny świadomego mojego życia w ciągu dnia, w której nie postawiłbym sobie tego pytania wielokrotnie, stawiając w wątpliwość swoje postawy, zastanawiając się, w czym jeszcze mogłem uchybić celowi związanemu z tym pytaniem. Więc, gdybym tylko miał podstawy uznać, iż ktoś mi jest w stanie pomóc, w postawieniu tego pytania na nowy ALE JEDNAK ROZSĄDNY, A NIE ŻAŁOŚNIE DEBILNY SPOSÓB, to bym się bardzo ucieszył. Problem w tym, że te ataki, które przypuszczasz, nie spełniają owego warunku niedebilności, one w ogóle są nie na temat.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:45, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu merytoryka umarła i zredukowałeś wszystko do przekomarzanek personalnych. Jest o tyle ciekawe, że z tego właśnie ciągle robisz zarzuty wobec innych (w tym mnie). Zaś co do "atakowania", to nie dziw się, że sam jesteś atakowany po tym gdy to ty najbardziej atakujesz, ciągle jeżdżąc na forum po katolikach, którzy są wierni oficjalnej nauce Kościoła. Dowodem na to jest choćby ten niniejszy wątek, który jest jednym wielkim paszkwilem i inwektywą na tych ludzi. Już nawet sam tytuł tego wątku jest paszkwilanckim atakiem na określoną grupę ludzi. Ale ty oczywiście uważasz siebie za niewiniątko. Co złego, to nie ty. Tak więc będziesz atakowany i się temu przestań dziwić. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Bo albo jesteś tak załgany, że nie masz tego świadomości, albo po prostu po raz kolejny rżniesz głupa i przy okazji odgrywasz rolę ofiary. Mnóstwo w tym wszystkim hipokryzji i obłudy. Jak to u ciebie. Oczywiście teraz znowu wysmarujesz elaborat o tym jaki to ja jestem zły, a ty niewinny. Ale to tylko potwierdzi wszystko to co teraz napisałem. Strasznie jesteś załgany

Nie mam nic przeciwko atakom na moje PRZEKONANIA, NA IDEE, które głoszę.

Ta ataki na moja osobę (personalne)...
Tak osobiście to nie specjalnie mi by przeszkadzały, bo uważam je i tak za puste, bez znaczenia, ale co nieco irytuje mnie, GDY WYSTĘPUJĄ UDAJĄC POLEMIKĘ Z POGLĄDAMI.
Tak w ogóle to oczywiście z miejsca klasyfikuję atak na (moją, ale dowolną) osobę, czyniony w wątku poświęconym jakiemuś tematowi (w DR) jako wyłącznie nieporadność intelektualną oponenta i jego przyznanie się do niezdolności znalezienia dobrego argumentu. Ale trochę czasu mi szkoda, nie chce mi się prostować nadinterpretacji no i trochę żal jakiejś części obserwatorów (tych emocjonalnie patrzących na świat, tych jeszcze niedojrzałych intelektualnie, czyli nieumiejących oddzielać dyskusyjnego ziarna od plew), jeśli w swoim powierzchownym osądzie wezmą tę napastliwość za mającą jakieś merytoryczne podstawy. Więc faktycznie nieco mnie te ataki uwierają, bo SĄ W DZIAŁACH REGULAMINOWYCH.
Wierzę w ideały tego forum. Wierzę, że jest sens w tworzeniu miejsca w necie, które promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Jeśli ktoś racjonalność i rzeczowość dyskusji zastępuje pustą napastliwością, to czuję dyskomfort, czuję bezsens czegoś takiego. Gdybyś był w stanie zaatakować IDEE, które zarysowałem w swojej wypowiedzi, to nawet gdyby ów atak był najostrzejszy, to bym się...
... ucieszył! Ozłociłbym Cię, gdybyś był w stanie pokazać, gdzie popełniłem błąd.
Ale jak "argumentujesz" odmawiając mi jakiejś tam (po swojemu oczywiście rozumianej) przynależności, albo za pomocą pustego epitetu, to jałowość, wyjście poza temat, zerowa moc takiej "polemiki" smucą mnie, bo mam głównie myśl: z tym gościem tracę tylko czas, bo on nawet nie wie, o czym jest mowa.
Cieszę się z każdego udanego (czyli dającego się jakoś podpiąć pod coś sensownego, prawdziwego) ataku na moją osobę, bo SAM SIĘ NIEUSTANNIE ATAKUJĘ. Nieustannie stawiam sobie to podstawowe pytanie: czy jestem rzeczywiście miłym Bogu chrześcijaninem?
Nie ma dnia, a nawet chyba prawie nie ma takiej godziny świadomego mojego życia w ciągu dnia, w której nie postawiłbym sobie tego pytania wielokrotnie, stawiając w wątpliwość swoje postawy, zastanawiając się, w czym jeszcze mogłem uchybić celowi związanemu z tym pytaniem. Więc, gdybym tylko miał podstawy uznać, iż ktoś mi jest w stanie pomóc, w postawieniu tego pytania na nowy ALE JEDNAK ROZSĄDNY, A NIE ŻAŁOŚNIE DEBILNY SPOSÓB, to bym się bardzo ucieszył. Problem w tym, że te ataki, które przypuszczasz, nie spełniają owego warunku niedebilności, one w ogóle są nie na temat.


Znowu sprowadziłeś wszystko do wycieczek personalnych. I ty jednocześnie w tym wpisie twierdzisz, że chcesz dyskutować tylko o poglądach :rotfl: Pomijając już to, że po prostu piszesz głupoty twierdząc, że poglądy są oddzielone od osoby. U ciebie na pewno nie są. U ciebie nienawiść do prawowiernego chrześcijaństwa ortodoksyjnego wynika właśnie z tego, że ty jesteś zbuntowanym anarchistą, który nie zniesie nad sobą żadnej władzy duchowej. A Kościół to właśnie władza duchowa, której nie jesteś w stanie zdzierżyć. Stworzyłeś sobie więc własną urojoną wizję chrześcijaństwa, w której to ty jesteś jedynym przywódcą swojego prywatnego kościoła jednoosbowego. I nazwałeś to sobie "prawdziwym chrześcijaństwem", choć z prawdziwym chrześcijaństwem nie ma to kompletnie nic wspólnego, bo jest z tym chrześcijaństwem sprzeczne niemal w stu procentach. To co stworzyłeś to tylko pluszowa sekta. Dlatego w twoim przypadku analizowanie twojego ego jest właśnie kluczem do zrozumienia twych poglądów, w których sam siebie oszukujesz i wyszukujesz jedynie preteksty. I nie kłam, że nie pokazałem gdzie popełniasz błąd. Czynię to non stop, tak jak wyżej, gdy napisałem to co teraz wkleję i jak zwykle to olałeś:

"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/idee-sadu-potepienia-wiecznego-cierpienia,25925.html#803413

Wypisujesz całą masę takich głupot, dosłownie tony, nie podpierając się w takich momentach nigdy Biblią. I to właśnie miałem na myśli. Tak więc to, że raz lub dwa zacytowałeś gdzieś Biblię na odczepnego nic tu nie zmienia. I tyle. A reszta to już tylko twoje stękanie na oponenta i wycieczki personalne, czyli znowu robisz to co wytykasz wszystkim innym dookoła. Ciekawe czy ty w ogóle to widzisz"

Koniec cytatu. I tak właśnie wygląda "dyskusja" z tobą. Wycinasz merytorykę, po czym twierdzisz, że jej nie było i robisz same wycieczki personalne, czyniąc z tego jednocześnie zarzut wobec oponenta
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:12, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Koniec cytatu. I tak właśnie wygląda "dyskusja" z tobą. Wycinasz merytorykę, po czym twierdzisz, że jej nie było i robisz same wycieczki personalne, czyniąc z tego jednocześnie zarzut wobec oponenta

Mamy zupełnie odmienne wizje tego, co jest "merytoryką". Np. zarzut z przynależności, który stawiasz.
Weźmy dowolne pytanie teologiczne (przykład): czy chrześcijanin ma obowiązek przebaczać bliźniemu?...
Ty jako argument ( :shock: ) w licznych sytuacjach stawiasz tezę o mojej (nie) przynależności do Kościoła. Zupełnie już pomijając to, iż jest to Twoja subiektywna ocena, to jest to kompletnie nie ten piernik do tego wiatraka.
Czy jeśli rzeczywiście Michał nie przynależy do Kościoła do kościoła to z tego wynika, że teza o obowiązku przebaczania jest słuszna?...
A może, jeśli Michał zacznie przynależeć, to się teologia tu zmieni i teza o obowiązku przebaczania stanie się niesłuszna?... :shock:
Co ma przynależność jakiegoś tam Michała do Kościoła tego, czy innego (zupełnie abstrahując, jaka/czy ona jest) do tego, czy Jezus nakazał przebaczać bliźniemu i czy należy ten nakaz (jeśli istnieje) respektować?...
No co ma jedno do drugiego?... :shock:
Nie czujesz, jak bardzo debilne, nie na temat są choćby te Twoje "argumenty" z wytykania (nie)przynależności?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:54, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Koniec cytatu. I tak właśnie wygląda "dyskusja" z tobą. Wycinasz merytorykę, po czym twierdzisz, że jej nie było i robisz same wycieczki personalne, czyniąc z tego jednocześnie zarzut wobec oponenta

Mamy zupełnie odmienne wizje tego, co jest "merytoryką". Np. zarzut z przynależności, który stawiasz.
Weźmy dowolne pytanie teologiczne (przykład): czy chrześcijanin ma obowiązek przebaczać bliźniemu?...
Ty jako argument ( :shock: ) w licznych sytuacjach stawiasz tezę o mojej (nie) przynależności do Kościoła. Zupełnie już pomijając to, iż jest to Twoja subiektywna ocena, to jest to kompletnie nie ten piernik do tego wiatraka.
Czy jeśli rzeczywiście Michał nie przynależy do Kościoła do kościoła to z tego wynika, że teza o obowiązku przebaczania jest słuszna?...
A może, jeśli Michał zacznie przynależeć, to się teologia tu zmieni i teza o obowiązku przebaczania stanie się niesłuszna?... :shock:
Co ma przynależność jakiegoś tam Michała do Kościoła tego, czy innego (zupełnie abstrahując, jaka/czy ona jest) do tego, czy Jezus nakazał przebaczać bliźniemu i czy należy ten nakaz (jeśli istnieje) respektować?...
No co ma jedno do drugiego?... :shock:
Nie czujesz, jak bardzo debilne, nie na temat są choćby te Twoje "argumenty" z wytykania (nie)przynależności?... :shock:


Nie mam problemu z przebaczaniem i samo to, że ty to wyciągnąłeś w tym momencie jest debilne. Za to ty nie tyle masz problem z przynależnością do Kościola, co w zasadzie masz problem niemal z całą zawartością Nowego Testamentu, z którą jesteś wprost sprzeczny. Z całej Biblii wyciąłeś sobie tylko kilka wersów o przebaczaniu, rozwoju duchowym i miłości. Reszta do kosza i gdy ktoś ci przytoczy wersy wprost przeczące temu piszesz, to wycinasz to, lub gdy już nie masz innego wyjścia - dokonujesz karkołomnej "interpretacji" tekstów. Ale to tylko czasami. Generalnie stosujesz olewkę i ucieczki w swoje widzimisię. Albo w słowotok ad personam, tak jak teraz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:04, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Koniec cytatu. I tak właśnie wygląda "dyskusja" z tobą. Wycinasz merytorykę, po czym twierdzisz, że jej nie było i robisz same wycieczki personalne, czyniąc z tego jednocześnie zarzut wobec oponenta

Mamy zupełnie odmienne wizje tego, co jest "merytoryką". Np. zarzut z przynależności, który stawiasz.
Weźmy dowolne pytanie teologiczne (przykład): czy chrześcijanin ma obowiązek przebaczać bliźniemu?...
Ty jako argument ( :shock: ) w licznych sytuacjach stawiasz tezę o mojej (nie) przynależności do Kościoła. Zupełnie już pomijając to, iż jest to Twoja subiektywna ocena, to jest to kompletnie nie ten piernik do tego wiatraka.
Czy jeśli rzeczywiście Michał nie przynależy do Kościoła do kościoła to z tego wynika, że teza o obowiązku przebaczania jest słuszna?...
A może, jeśli Michał zacznie przynależeć, to się teologia tu zmieni i teza o obowiązku przebaczania stanie się niesłuszna?... :shock:
Co ma przynależność jakiegoś tam Michała do Kościoła tego, czy innego (zupełnie abstrahując, jaka/czy ona jest) do tego, czy Jezus nakazał przebaczać bliźniemu i czy należy ten nakaz (jeśli istnieje) respektować?...
No co ma jedno do drugiego?... :shock:
Nie czujesz, jak bardzo debilne, nie na temat są choćby te Twoje "argumenty" z wytykania (nie)przynależności?... :shock:


Nie mam problemu z przebaczaniem i samo to, że ty to wyciągnąłeś w tym momencie jest debilne. Za to ty nie tyle masz problem z przynależnością do Kościola, co w zasadzie masz problem niemal z całą zawartością Nowego Testamentu, z którą jesteś wprost sprzeczny.

Czyli znowu rozmowa jak ze ścianą. Nawet nie rozumiesz, co Ci napisałem, więc odpowiadasz o czym innym pisząc.
To co ja Ci napisałem to teza: moja przynależność do Kościoła nie jest czynnikiem sprawczym teologii kościelnej, nie sprawia, że dana teza teologiczna jest słuszna, czy nie. To tylko stwierdziłem!
Ty z kolei odpowiadasz dekretując po swojemu jaka jest moja (nie) przynależność do Kościoła. Ja tu w ogóle nie poruszam tej kwestii. Nie uważam, aby to, czy przynależę, czy nie, wplywało na to, czy tezy teologiczne są słuszne albo nie.
Co jest tematem dyskutowanym?
- Tezy teologiczne
O czym Ty piszesz?
- Przynależnosci do Michała do Kościoła.

Ciekaw jestem, czy gdyby założyć OSOBNY TEMAT "czy Michał przynależy do Kościoła?", to byś przestał włączać ten (debilny w kontekście teologicznych tez) wątek do dyskusji, które są na tematy filozoficzne i teologiczne?...
Zrobimy taki eksperyment?
Proponuję taką umowę:
1. Mogę na swoim blogu założyć wątek o ww. tytule.
2. Tam możemy do woli dyskutować kwestię mojej przynależności (bądź jej braku) do Kościoła.
3. Ale też uznamy, że każde nawiązanie do owej mojej przynależności poza owym wątkiem (w wątkach nie traktujacym o przynależnosciach), każde włączenie takiej pozatematycznej kwesii będzie świadczyło o złamaniu z Twojej strony umowy i przyznaniu się przez Ciebie do nielogicznej, debilnej argumentacji, z racji na to, że właczasz jako rzekomy "argument" kwestię, która nic nie ma do sprawy.
Zgoda na coś takiego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:24, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Koniec cytatu. I tak właśnie wygląda "dyskusja" z tobą. Wycinasz merytorykę, po czym twierdzisz, że jej nie było i robisz same wycieczki personalne, czyniąc z tego jednocześnie zarzut wobec oponenta

Mamy zupełnie odmienne wizje tego, co jest "merytoryką". Np. zarzut z przynależności, który stawiasz.
Weźmy dowolne pytanie teologiczne (przykład): czy chrześcijanin ma obowiązek przebaczać bliźniemu?...
Ty jako argument ( :shock: ) w licznych sytuacjach stawiasz tezę o mojej (nie) przynależności do Kościoła. Zupełnie już pomijając to, iż jest to Twoja subiektywna ocena, to jest to kompletnie nie ten piernik do tego wiatraka.
Czy jeśli rzeczywiście Michał nie przynależy do Kościoła do kościoła to z tego wynika, że teza o obowiązku przebaczania jest słuszna?...
A może, jeśli Michał zacznie przynależeć, to się teologia tu zmieni i teza o obowiązku przebaczania stanie się niesłuszna?... :shock:
Co ma przynależność jakiegoś tam Michała do Kościoła tego, czy innego (zupełnie abstrahując, jaka/czy ona jest) do tego, czy Jezus nakazał przebaczać bliźniemu i czy należy ten nakaz (jeśli istnieje) respektować?...
No co ma jedno do drugiego?... :shock:
Nie czujesz, jak bardzo debilne, nie na temat są choćby te Twoje "argumenty" z wytykania (nie)przynależności?... :shock:


Nie mam problemu z przebaczaniem i samo to, że ty to wyciągnąłeś w tym momencie jest debilne. Za to ty nie tyle masz problem z przynależnością do Kościola, co w zasadzie masz problem niemal z całą zawartością Nowego Testamentu, z którą jesteś wprost sprzeczny.

Czyli znowu rozmowa jak ze ścianą. Nawet nie rozumiesz, co Ci napisałem, więc odpowiadasz o czym innym pisząc.
To co ja Ci napisałem to teza: moja przynależność do Kościoła nie jest czynnikiem sprawczym teologii kościelnej, nie sprawia, że dana teza teologiczna jest słuszna, czy nie. To tylko stwierdziłem!
Ty z kolei odpowiadasz dekretując po swojemu jaka jest moja (nie) przynależność do Kościoła. Ja tu w ogóle nie poruszam tej kwestii. Nie uważam, aby to, czy przynależę, czy nie, wplywało na to, czy tezy teologiczne są słuszne albo nie.
Co jest tematem dyskutowanym?
- Tezy teologiczne
O czym Ty piszesz?
- Przynależnosci do Michała do Kościoła.

Ciekaw jestem, czy gdyby założyć OSOBNY TEMAT "czy Michał przynależy do Kościoła?", to byś przestał włączać ten (debilny w kontekście teologicznych tez) wątek do dyskusji, które są na tematy filozoficzne i teologiczne?...
Zrobimy taki eksperyment?
Proponuję taką umowę:
1. Mogę na swoim blogu założyć wątek o ww. tytule.
2. Tam możemy do woli dyskutować kwestię mojej przynależności (bądź jej braku) do Kościoła.
3. Ale też uznamy, że każde nawiązanie do owej mojej przynależności poza owym wątkiem (w wątkach nie traktujacym o przynależnosciach), każde włączenie takiej pozatematycznej kwesii będzie świadczyło o złamaniu z Twojej strony umowy i przyznaniu się przez Ciebie do nielogicznej, debilnej argumentacji, z racji na to, że właczasz jako rzekomy "argument" kwestię, która nic nie ma do sprawy.
Zgoda na coś takiego?


To z tobą jest rozmowa jak ze ścianą. Uporczywie wycinasz tematykę merytoryczną i unikasz jej jak ognia, choć dyskusja w sam raz nadaje się na ten wątek. I nie dyskutuję o twojej przynależności do Kościoła, bo do Kościola i tak nie należysz. Sam się z niego wykluczyłeś przez swój anarchistyczny bunt wobec Nauczycielskiego Urzędu Kościoła. Tak więc to tylko twój chochoł, że ja z tobą dyskutuję o twojej przynależności do Kościoła. Ja dyskutuję o czymś zupełnie innym, a mianowicie o tym, że twój bunt wobec hierarchii kościelnej jest sprzeczny już z samym Nowym Testamentem. A co dopiero z nauczaniem katolickim. I to jest tylko jedno z zagadnień

I nie interesuje mnie dyskusja na twoim blogu. Nie dyskutuję na blogach. Poniżej wstawiam to przed czym uporczywie uciekasz:

"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,67/idee-sadu-potepienia-wiecznego-cierpienia,25925.html#803413

Wypisujesz całą masę takich głupot, dosłownie tony, nie podpierając się w takich momentach nigdy Biblią. I to właśnie miałem na myśli. Tak więc to, że raz lub dwa zacytowałeś gdzieś Biblię na odczepnego nic tu nie zmienia. I tyle. A reszta to już tylko twoje stękanie na oponenta i wycieczki personalne, czyli znowu robisz to co wytykasz wszystkim innym dookoła. Ciekawe czy ty w ogóle to widzisz"

Koniec cytatu. I tak właśnie wygląda "dyskusja" z tobą. Wycinasz merytorykę, po czym twierdzisz, że jej nie było i robisz same wycieczki personalne, czyniąc z tego jednocześnie zarzut wobec oponenta


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 18:45, 27 Cze 2024, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:30, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

Wg mnie nigdzie ta idea nie jest "forsowana" (przynajmniej wg mojej intuicji językowej "forsowania"). Coś w ogóle w Biblii jest "forsowane"?
- Odpowiedz w takim razie CO.
Jak zatem rozumiesz "forsowanie" i czy uważasz, dyskusję nad przekazem biblijnym obowiązkowo należy uzależniać od owego "forsowania"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:56, 27 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

Wg mnie nigdzie ta idea nie jest "forsowana" (przynajmniej wg mojej intuicji językowej "forsowania"). Coś w ogóle w Biblii jest "forsowane"?
- Odpowiedz w takim razie CO.
Jak zatem rozumiesz "forsowanie" i czy uważasz, dyskusję nad przekazem biblijnym obowiązkowo należy uzależniać od owego "forsowania"?


Użyłem akurat takiego słowa i akurat o to musiałeś się przyczepić. Możesz sobie je zamienić na inne. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że jakaś zasada jest w Biblii wystarczająco często przywoływana w trybie normatywnego nakazu, aby uznać, że jest dla chrześcijan obowiązująca. Wystarczyłby zresztą tylko jeden przykład pojedynczego występowania normatywnego nakazu, aby uznać, że jest obowiązujący. W przypadkach, w których ty jesteś w sprzeczności z normatywnymi nakazami lub zasadami Biblii (wymieniłem kilka przykładów), nie tylko zachodzi zasada wielokrotności występowania nakazu normatywnego lub zasady, ale także kategoryczności. Przykład posłuszeństwa zwierzchnikom jest w twoim przypadku akurat najbardziej jaskrawym przypadkiem niezgodności z tym co piszesz, ale nie jedynym


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 20:01, 27 Cze 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:28, 27 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

Wg mnie nigdzie ta idea nie jest "forsowana" (przynajmniej wg mojej intuicji językowej "forsowania"). Coś w ogóle w Biblii jest "forsowane"?
- Odpowiedz w takim razie CO.
Jak zatem rozumiesz "forsowanie" i czy uważasz, dyskusję nad przekazem biblijnym obowiązkowo należy uzależniać od owego "forsowania"?


Użyłem akurat takiego słowa i akurat o to musiałeś się przyczepić. Możesz sobie je zamienić na inne. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że jakaś zasada jest w Biblii wystarczająco często przywoływana w trybie normatywnego nakazu, aby uznać, że jest dla chrześcijan obowiązująca. Wystarczyłby zresztą tylko jeden przykład pojedynczego występowania normatywnego nakazu, aby uznać, że jest obowiązujący. W przypadkach, w których ty jesteś w sprzeczności z normatywnymi nakazami lub zasadami Biblii (wymieniłem kilka przykładów), nie tylko zachodzi zasada wielokrotności występowania nakazu normatywnego lub zasady, ale także kategoryczności. Przykład posłuszeństwa zwierzchnikom jest w twoim przypadku akurat najbardziej jaskrawym przypadkiem niezgodności z tym co piszesz, ale nie jedynym

Czyli ogólnie pytasz o przesłanki, które mnie skłaniają ku temu, żeby uznać, iż grzesznicy wymierzają sobie karę.
Jest tych przesłanek kilka. Nie chce mi się teraz szukać dokładnie każdego cytatu, ale z grubsza świadczy o tym:
- to, że jest napisane, iż Ojciec nikogo nie sądzi
- jest też napisane, że Syn nie przyszedł na świat po to, aby świat (czyli ludzi) potępić, ale aby świat zastał przez niego zbawiony. I jest też napisane, że syn też nie sądzi.
- jest napisane, że każdemu "oddadzą" według jego miary
- jest napisane, że:
Jan Ewangelista,3 napisał:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.


Kto spelnia wymagania zbliża się do prawdy - SAM się zbliża.
Kto się dopuszcza nieprawości, nie zbliza się do światla - SAM się nie zbliża do światła.

Przekladając to na inne sformułowania, TO SAMO TO KIM JESTEŚMY - NASZA OSOBOWOSĆ zbliża nas do Światła - Boga.
Są też i inne sformułowania biblijne, które sugerują taką interpretację:
- wątek szaty weselnej, które chroni przed potępieniem - jak w Ew. Mateusza 22: Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. (12) Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. (13) Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Szata jest tym, czym człowiek się PREZENTUJE, czyli osobowością człowieka. Nie jest szata zewnętrznym nadaniem (osądem sędziego), lecz tym, co jest z niego, z człowieka. Ta szata, ten strój musi być "weselny", czyli zgodny z tym, co jest właściwie Królestwu Niebieskiemu.
Jest jeszcze pośredni nieco wątek rozumowania, związany z pytaniem: dlaczego w ogóle żyjemy? Po co jest test tego życia?...
- Gdyby tylko arbitralna decyzja Sędziego, czyli Boga wystarczała do zbawienia, to - zakładając, iż Bóg chce dla swojego stworzenia jak najlepiej - zbawiony mógłby być każdy. Jeśli jednak w ogóle człowiek ma się czyms tu wykazać, skoro życie to jednak test (o czym świadczą choćby przypowieści o polowie ryb, czy zbiorze pszenicy i oddzielanie jej od chwastu) to automatycznie oznacza, że coś człowiek musi sobie wypracować. I to "tym czymś" człowiek daje (przynajmniej ze swojej strony) wkład do zbawienia. Czym jest owo "coś"?...
- Może jest ścisłą rachubą dobrych i złych czynów?...
- Raczej nie. Świadczy o tym przypowieść o robotnikach w winnicy, w której okazuje się, że ci pracowali od rana dostają tyle, co pracujący tylko godzinę. Liczy się to, CZY OSIĄGNĘLI PEWIEN MINIMALNY STAN, w ogóle pracowali, a Bóg to uznał. Świadczy o tym też i ten cytat: (47) Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. (Ewangelia Łukasza 7:47) Czyli miłość, szczególnie ta wielka miłość jest powodem "odpuszczenia licznych grzechów".
To nie jakaś ścisła rachuba, nie księgowość win (jak wcześniej w większości uważali Żydzi) decyduje o wstępie do Królstwa, lecz MIŁOŚĆ, czyli STAN DUSZY - UCZUĆ (nie jednostkowy uczynek, ani nawet bilans uczynków).
Poza tym jest jeszcze tu istotną poszlaką to, co Jezus mówi o nieodpuszczeniu grzechu przeciw Duchowi Świętemu, Duchowi Prawdy. Grzechem przeciw prawdzie jest zakłamanie. Postawa zakłamania też jest STANEM UMYSŁU/DUSZY. To ona, to stan duszy blokuje w tym i w przyszłym życiu odpuszczenie, a nie blokuje ją czyjaś arbitralna decyzja.
Wreszcie kolejną przesłanką jest zwrócenie uwagi na rolę WIARY. Czym jest wiara?
- Znowu jest STANEM UMYSŁU. Jeśli wiara zbawia, to znaczy, że stan umysłu zbawia. To nie zewnętrzna decyzja jest tu kluczowa, lecz to jaki jest ten umysł - czy ma w sobie wiarę.

Przy czym...
... nie przejdzie tu udawanie i mataczenie, polegające na samym deklarowaniu, że się wierzy. (List Jakuba, 2) (17) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. ... (19) Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą.(26) Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków.
Nie przejdzie taktyka "na przynależność", czyli na udawanie swojaka (bycie ze "słusznej" religii), bo: (25) Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. (26) Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. (27) Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy opuszczający się niesprawiedliwości! (Ewangelia Łukasza 13)
A także: (21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)

Wszystko to razem świadczy o tym, że nic nie da udawanie, wkupianie się w łaski sędziego, kombinowanie formalną przynależnością do religii jeśli się nie ma stanu duszy uprawniającego do zbawienia. To realnym stanem swojej duszy ta dusza dostępuje zbawienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:19, 28 Cze 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
"Pytam więc gdzie w Nowym Testamencie jest zalecany bunt wobec autorytetów kościelnych, którą to ideę nachalnie forsujesz przez 24 strony tego wątku. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że kar Bożych nie będzie. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że sądu Bożego nie będzie, jak wielokrotnie stwierdziłeś w tym wątku i nie tylko. Gdzie w Biblii jest forsowana idea, że każdy będzie sądził siebie sam, jak stwierdziłeś ostatnio na blogu:

""po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!"

Wg mnie nigdzie ta idea nie jest "forsowana" (przynajmniej wg mojej intuicji językowej "forsowania"). Coś w ogóle w Biblii jest "forsowane"?
- Odpowiedz w takim razie CO.
Jak zatem rozumiesz "forsowanie" i czy uważasz, dyskusję nad przekazem biblijnym obowiązkowo należy uzależniać od owego "forsowania"?


Użyłem akurat takiego słowa i akurat o to musiałeś się przyczepić. Możesz sobie je zamienić na inne. Chodzi tylko i wyłącznie o to, że jakaś zasada jest w Biblii wystarczająco często przywoływana w trybie normatywnego nakazu, aby uznać, że jest dla chrześcijan obowiązująca. Wystarczyłby zresztą tylko jeden przykład pojedynczego występowania normatywnego nakazu, aby uznać, że jest obowiązujący. W przypadkach, w których ty jesteś w sprzeczności z normatywnymi nakazami lub zasadami Biblii (wymieniłem kilka przykładów), nie tylko zachodzi zasada wielokrotności występowania nakazu normatywnego lub zasady, ale także kategoryczności. Przykład posłuszeństwa zwierzchnikom jest w twoim przypadku akurat najbardziej jaskrawym przypadkiem niezgodności z tym co piszesz, ale nie jedynym

Czyli ogólnie pytasz o przesłanki, które mnie skłaniają ku temu, żeby uznać, iż grzesznicy wymierzają sobie karę.
Jest tych przesłanek kilka. Nie chce mi się teraz szukać dokładnie każdego cytatu, ale z grubsza świadczy o tym:
- to, że jest napisane, iż Ojciec nikogo nie sądzi


Zatrzymam się w tym miejscu bo tu jest dobra ilustracja tego jak manipulujesz Pismem, wyrywasz teksty z kontekstu i robisz sobie wybiórczy cherry picking, czyli wszystko to o czym pisałem. Tak, jest napisane w Ewangelii Jana, w rozdziale 5, że Ojciec nie sądzi nikogo:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo," (J 5,22)

Ale czy z tego tekstu wynika, że Boski Sąd Ostateczny został odwołany i każdy będzie siebie samego sądził, jak chce Dyszyński? Nie. To zdanie bowiem Dyszyński urywa w połowie, niczym świadek Jehowy. Zobaczmy więc co jest w drugiej połowie tegoż zdania. Zaznaczam to na niebiesko:

"Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi" (J 5,22)

A więc z tego tekstu wcale nie wynika, że Sądu Ostatecznego Boga nad grzesznikami nie będzie. Wręcz przeciwnie, będzie, tyle tylko, że to Syn będzie sądził grzeszników, a nie Ojciec. Dyszyński wiedziałby o tym gdyby przeczytał to zdanie do końca. Ale Dyszyński uprawia cherry picking i wyczytuje z Biblii tylko to co mu pasuje. Resztę odrzuca. Dokładnie tak jak każdy sekciarz. To właśnie jehowici tak czytają Biblię, że dany wers odczytują tylko do połowy. A teraz okazuje się, że tak samo robi też Dyszyński. Jeszcze zabawniejsze jest to, że już kiedyś pisałem Dyszyńskiemu o tych manipulacjach, których dopuszcza się na tekstach w Biblii mówiących o sądzie. I co? Ano nic. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz Dyszyński dalej robi to samo i powtarza toczka w toczkę te same błędy. Progres jest tu zerowy

"Michał Dyszyński napisał:
- jest też napisane, że Syn nie przyszedł na świat po to, aby świat (czyli ludzi) potępić, ale aby świat zastał przez niego zbawiony.


Znowu Dyszyński manipuluje Pismem. Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. Mówi o tym Biblia:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Dyszyński, czego to jest opis, jak właśnie nie sądu ostatecznego przeprowadzonego przez Jezusa?

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

Michał Dyszyński napisał:
I jest też napisane, że syn też nie sądzi.


Wyżej przytoczyłem całą masę tekstów z Biblii, gdzie jest wyraźnie i jasno napisane, że Syn sądzi. No ale ty czytasz Biblię wybiórczo, jak sekciarz, więc już tych tekstów w Biblii oczywiście nie widzisz. To się nazywa cherry picking. Sam tej nazwy lubisz używać, Dyszyński

Michał Dyszyński napisał:
- jest napisane, że każdemu "oddadzą" według jego miary


Z tego w żaden sposób nie wynika, że grzesznik będzie sądził siebie samego. Nawet to co ty sam piszesz temu przeczy. "Oddadzą" to liczba mnoga. A więc grzesznik nie będzie sądził się sam

Michał Dyszyński napisał:
- jest napisane, że:

Jan Ewangelista,3 napisał:
(17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.


Mamy tu powtórkę więc i ja powtórzę:

Znowu Dyszyński manipuluje Pismem. Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. Mówi o tym Biblia:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Dyszyński, czego to jest opis, jak właśnie nie sądu ostatecznego przeprowadzonego przez Jezusa?

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

I to na razie tyle. Reszta później. Ale wyżej już wystarczająco dobitnie obnażyłem, że Dyszyński czyta sobie Pismo wybiórczo i nadinterpretowuje je jak sekciarz, wybierając sobie z Pisma tylko to co mu wygodne, a resztę odrzucając. To się nazywa cherry picking. Dyszyński jedynie wczytuje w Pismo swoje chciejstwo i wybiera sobie z Biblii to co mu pasuje. Czasem wręcz mamy sytuację, tak jak z tekstem z J 5,22, gdzie Dyszyński czyta zdanie tylko do połowy i dalej już go nie czyta, bo wprost zaprzecza ono temu co Dyszyński wyczytuje z pierwszej połowy zdania. To jest metoda świadków Jehowy. Najbardziej zabawne jest jednak to, że już kiedyś Dyszyńskiemu wytknąłem te manipululacje na tekstach o sądzie w Biblii. Obraził się wtedy i zmył się z dyskusji. A teraz od nowa robi to samo

Edit, 28 czerwca, 10:11. Poniżej obiecany ciąg dalszy, który jest odpowiedzią na resztę ostatniego wpisu Dyszyńskiego:

Michał Dyszyński napisał:
Kto spelnia wymagania zbliża się do prawdy - SAM się zbliża.


A co ma zbliżanie się do prawdy wspólnego z tym, że ktoś rzekomo nie będzie sądzony przez Boga i sam nad sobą przeprowadzi sąd. Jedno z drugim nie ma tu nic wspólnego. Znowu naciągasz Pismo pod swoje wydumane tezy

Michał Dyszyński napisał:
Kto się dopuszcza nieprawości, nie zbliza się do światla - SAM się nie zbliża do światła.


Znowu - a co ma zbliżanie się do światła wspólnego z tym, że ktoś rzekomo nie będzie sądzony przez Boga i sam nad sobą przeprowadzi sąd. Jedno z drugim nie ma tu nic wspólnego. Znowu naciągasz Pismo pod swoje wydumane tezy

Michał Dyszyński napisał:
Przekladając to na inne sformułowania, TO SAMO TO KIM JESTEŚMY - NASZA OSOBOWOSĆ zbliża nas do Światła - Boga.


Z czego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie nas rozliczał. Wyciągasz całkowicie nieuprawnione wnioski

Michał Dyszyński napisał:
Są też i inne sformułowania biblijne, które sugerują taką interpretację:
- wątek szaty weselnej, które chroni przed potępieniem - jak w Ew. Mateusza 22: Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. (12) Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. (13) Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Szata jest tym, czym człowiek się PREZENTUJE, czyli osobowością człowieka. Nie jest szata zewnętrznym nadaniem (osądem sędziego), lecz tym, co jest z niego, z człowieka. Ta szata, ten strój musi być "weselny", czyli zgodny z tym, co jest właściwie Królestwu Niebieskiemu.


I z tego wyciągnąłeś nadprogramowy i zupełnie nieuzasadniony wniosek, że sądu ostatecznego nie będzie (wniosek wprost sprzeczny z Biblią) i każdy będzie się sądził sam? Gdzie tu Rzym a gdzie tu Krym?

Michał Dyszyński napisał:
Jest jeszcze pośredni nieco wątek rozumowania, związany z pytaniem: dlaczego w ogóle żyjemy? Po co jest test tego życia?...
- Gdyby tylko arbitralna decyzja Sędziego, czyli Boga wystarczała do zbawienia, to - zakładając, iż Bóg chce dla swojego stworzenia jak najlepiej - zbawiony mógłby być każdy. Jeśli jednak w ogóle człowiek ma się czyms tu wykazać, skoro życie to jednak test (o czym świadczą choćby przypowieści o polowie ryb, czy zbiorze pszenicy i oddzielanie jej od chwastu) to automatycznie oznacza, że coś człowiek musi sobie wypracować. I to "tym czymś" człowiek daje (przynajmniej ze swojej strony) wkład do zbawienia. Czym jest owo "coś"?...
- Może jest ścisłą rachubą dobrych i złych czynów?...
- Raczej nie. Świadczy o tym przypowieść o robotnikach w winnicy, w której okazuje się, że ci pracowali od rana dostają tyle, co pracujący tylko godzinę. Liczy się to, CZY OSIĄGNĘLI PEWIEN MINIMALNY STAN, w ogóle pracowali, a Bóg to uznał. Świadczy o tym też i ten cytat: (47) Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. (Ewangelia Łukasza 7:47) Czyli miłość, szczególnie ta wielka miłość jest powodem "odpuszczenia licznych grzechów".
To nie jakaś ścisła rachuba, nie księgowość win (jak wcześniej w większości uważali Żydzi) decyduje o wstępie do Królstwa, lecz MIŁOŚĆ, czyli STAN DUSZY - UCZUĆ (nie jednostkowy uczynek, ani nawet bilans uczynków).
Poza tym jest jeszcze tu istotną poszlaką to, co Jezus mówi o nieodpuszczeniu grzechu przeciw Duchowi Świętemu, Duchowi Prawdy. Grzechem przeciw prawdzie jest zakłamanie. Postawa zakłamania też jest STANEM UMYSŁU/DUSZY. To ona, to stan duszy blokuje w tym i w przyszłym życiu odpuszczenie, a nie blokuje ją czyjaś arbitralna decyzja.
Wreszcie kolejną przesłanką jest zwrócenie uwagi na rolę WIARY. Czym jest wiara?
- Znowu jest STANEM UMYSŁU. Jeśli wiara zbawia, to znaczy, że stan umysłu zbawia. To nie zewnętrzna decyzja jest tu kluczowa, lecz to jaki jest ten umysł - czy ma w sobie wiarę.

Przy czym...
... nie przejdzie tu udawanie i mataczenie, polegające na samym deklarowaniu, że się wierzy. (List Jakuba, 2) (17) Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. ... (19) Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą.(26) Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków.
Nie przejdzie taktyka "na przynależność", czyli na udawanie swojaka (bycie ze "słusznej" religii), bo: (25) Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. (26) Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. (27) Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy opuszczający się niesprawiedliwości! (Ewangelia Łukasza 13)
A także: (21) Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Ewangelia Mateusza 7:21)

Wszystko to razem świadczy o tym, że nic nie da udawanie, wkupianie się w łaski sędziego, kombinowanie formalną przynależnością do religii jeśli się nie ma stanu duszy uprawniającego do zbawienia. To realnym stanem swojej duszy ta dusza dostępuje zbawienia.


Ale z wszystkiego tego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie przeprowadzał sądu nad ludźmi i ludzie rzekomo będą sądzić się sami. Po prostu wyciągasz bezpodstawne wnioski nie wynikające z przesłanek. I to co powyżej doskonale obrazuje jak bardzo życzeniowe masz podejście do Biblii. Wczytujesz w nią tylko swoje zachcianki i dopasowujesz ją pod z góry przyjęte tezy. A fragmenty, w których wprost przeczy ona twoim tezom, po prostu permanentnie ignorujesz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 10:14, 28 Cze 2024, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:39, 28 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
Ale z wszystkiego tego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie przeprowadzał sądu nad ludźmi i ludzie rzekomo będą sądzić się sami. Po prostu wyciągasz bezpodstawne wnioski nie wynikające z przesłanek. I to co powyżej doskonale obrazuje jak bardzo życzeniowe masz podejście do Biblii. Wczytujesz w nią tylko swoje zachcianki i dopasowujesz ją pod z góry przyjęte tezy. A fragmenty, w których wprost przeczy ona twoim tezom, po prostu permanentnie ignorujesz


Tak naprawdę to uważam, że rzeczywiście sprawa jest skomplikowana. Biblia wspomina zarówno o sądzie przez Syna człowieczego dokonywanym, jak i np. jest w niej taka wypowiedź Jezusa:
(15) Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. (Ewangelia Jana 8:15)
Jezus jawnie twierdzi, że nie sądzi NIKOGO. Z drugiej strony oczywiście pamiętam obraz sceny sądu ostatecznego z Mt,25.
Można by zadać pytanie: to jak w końcu jest?... :shock:

Żeby jeszcze dorzucić paliwa do tego ognia wątpliwości w kwestii sądu, mamy ten cytat:
(48) Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. (Ewangelia Jana 12:48)
Czyli nie Jezus sądzi, nie Ojciec, a słowo... :shock:
Ale jest i to: (47) A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. (Ewangelia Jana 12:47) - Jezus jawnie się tu wypowiada, że NIE SĄDZI kogoś, kto jego słów nie zachowuje!

A w kwestii sądu w Biblii jest jeszcze jeden kandydat na sędziego:
(28) Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. (Ewangelia Mateusza 19:28)
Czyli to apostołom oddany będzie sąd... :shock: (przynajmniej nad Izraelem)

Zniechęcasz mnie do dyskusji, bo masz wewnętrzny przymus przeplatania aspektów merytorycznych wypowiedzi z wycieczkami osobistymi, śmiesznym pokrzykiwaniem, jak to Twój oponent nie ma racji. Najwyraźniej sam nie wierzysz w to, że merytoryczna strona Twojej wypowiedzi jest wystarczająca... Gdybyś był względnie normalnym, czyli skupionym na sprawie, zaciekawionym kwestią omawianą dyskutantem, to dałbyś sobie spokój z tym pokrzykiwaniem co chwila, wytykaniem Dyszyńskiemu jaki to on jest i owaki, a wtedy może wyszłoby z tego coś, co zaczyna mieć intelektualny walor. Ale tak bardzo pragniesz być tym dominatorem, tym, który pokrzykiwaniem przepchnie swoje, że z punktu widzenia intelektualnego nie sposób nie mieć lekceważącego stosunku do tak nierównomiernej argumentacji.
Ale akurat w tym poście trochę myśli do sprawy włożyłeś, nawet może byłoby o czym dyskutować, po jakimś "odkurzeniu" tego ostatniego posta z nadmiarowych aspektów personalnych przeciw mnie, coś tam by zostało. Ale nie bardzo mi się chce... Tak już emocjonalnie i personalnie nie chce mi się dyskutować w takim trybie.

Dla dobra dyskusji nawet uważam, że powinienem wykonać pewien krok wstecz w moich stwierdzeniach w tym sensie, że nie będę twierdził, iż na pewno żadnego sądu ze strony Boga nie będzie. JAKIŚ (o)sąd wręcz uważam, że musi być. Więcej, porę razy pisałem, iż ja sam OCZEKUJĘ, iż to Bóg mnie osądzi, a nie ja sam będę musiał się sądzić (nie pamiętam, w którym wątku dokładnie to pisałem, ale gdzieś jest). Poza tym naturalnym jest, że każdy człowiek osądza rzeczywistość, a więc także osądza ludzi, zdarzenia. Jeśli Boga uważamy za osobę, to też chyba uznajemy, iż on - widząc nas - ma zdanie na nasz temat.
Każde zdanie w kwestii drugiego człowieka jest jakąś formą (o)sądu!
(tu mam wrażenie, że z Tobą dyskusja utknie, bo się znowu zapultasz w emocje i personalne napastliwości i pominiesz, dość trudny ten aspekt sprawy, który teraz tu wyciągnąłem, więc może dalszy tekst będzie bardziej dla innych, mniej zacietrzewionych do walki, a bardziej po prostu myślących, refleksyjnych, analizujących)

Można zadać pytanie: skoro sam fakt znajomości czynów drugiego człowieka i okoliczności z tym związanych już automatycznie generuje (o)sąd tych czynów, to właściwie chyba WSZYSCY SĄDZIMY!
Teraz jest osobną kwestią O JAKIM sądzie i KIEDY mówi Biblia?
Jest tyle różnych, właściwie wzajemnie się wykluczających (przynajmniej przyjąwszy bezpośrednią interpretację) wypowiedzi w Biblii na temat sądu(ów), że pojawia się ogromny problem, jak z tym dojść do ładu.
Raz "sąd polega na tym, że światło przyszło na świat".
Za chwilę to apostołowie sądzą pokolenia Izreala.
A tu gdzieś SŁOWO sądzi.
Ale też takim sądem ktoś jest mierzony, jaki sam wydawał.
A jest też sąd własnego słowa: (37) Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. (Ewangelia Mateusza 12:37)

Ale też...
można się wymigać od sądu (zewnętrznego), wnioskując z tego: (1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (Ewangelia Mateusza 7:1) - wystarczy nie sądzić kogoś.

Powiedziałbym, że w ogóle owe słowa z Biblii mogą się ODNOSIĆ DO MOCNO RÓŻNYCH SĄDÓW:
- jest sąd nad konkretną sprawą (nie człowiekiem jako całą osobowością, czy całym życiem). I chyba taki przypadek mamy w Biblii choćby tu:
(30) Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał. (Ewangelia Jana 5:30) - Bo Jezus tu sądzi "tak jak słyszy", czyli sądzi O TYM, CO USŁYSZAŁ.
- Teologia katolicka wyróżnia sąd szczegółowy
- Teologia katolicka wyróżnia sąd ostateczny
- KTÓRY z owych (o)sądów miałby mieć moc skazania kogoś np. na piekło?... (osobna kwestia - do zastanowienia - ale nie (!) do pokrzykiwania i dekretowania, z przylepianiem co drugie zdanie jakichś sformułowań, że Dyszyński jest jakiś tam)

Jest złożona układanka, intelektualna zagwozdka, którą ewentualnie w trybie głębokiej refleksji może dałoby się jakoś wyklarować. :think:
Choć chyba nie z Tobą. :nie:
Z Tobą mi się nie chce nad tym dyskutować. Nie chce mi się, bo przedzieranie się przez te wszystkie Twoje pokrzykiwania, adpersonalne "Dyszyński taki, Dyszyński owaki" zniechęca mnie wystarczająco. Po prostu mi się nie chce, nawet jakbyś chciał zacząć myśleć, zamiast napierać wojowniczo, bo nie wierzę, że jest Cię jeszcze stać na intelektualny tryb rozmowy, w którym nie trzeba sensu sprawy wciąż pracowicie odkopywać spod zwalanego uparcie przez Ciebie gruzu napastliwych emocji. :nie:
Katolikus, wuj, nawet ktoś z ateistów, jakby się tu włączył, to może byłaby kulturalna, nienapastliwa dyskusja. :think:
W sumie fajnie by było z kimś podyskutować, bo sam nie mam jeszcze tu silnego ostatecznego swojego poglądu. Wciąż to sobie w myślach układam. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:18, 28 Cze 2024    Temat postu:

Szkoda, że wyciąłeś całą moją egzegezę tekstów o sądzie i po prostu od nowa wygłosiłeś monolog i powtórzyłeś te same błędy. Tak właśnie niestety wygląda każda "dyskusja" z tobą. Wycinasz to co wyraźnie podcina merytorycznie twoje wywody. A jednocześnie wszystkich dookoła przekonujesz, że ty czekasz na argumenty, które rzeczowo podważyłyby twoje stanowisko

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Ale z wszystkiego tego w żaden sposób nie wynika, że Bóg nie będzie przeprowadzał sądu nad ludźmi i ludzie rzekomo będą sądzić się sami. Po prostu wyciągasz bezpodstawne wnioski nie wynikające z przesłanek. I to co powyżej doskonale obrazuje jak bardzo życzeniowe masz podejście do Biblii. Wczytujesz w nią tylko swoje zachcianki i dopasowujesz ją pod z góry przyjęte tezy. A fragmenty, w których wprost przeczy ona twoim tezom, po prostu permanentnie ignorujesz


Tak naprawdę to uważam, że rzeczywiście sprawa jest skomplikowana. Biblia wspomina zarówno o sądzie przez Syna człowieczego dokonywanym, jak i np. jest w niej taka wypowiedź Jezusa:
(15) Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. (Ewangelia Jana 8:15)
Jezus jawnie twierdzi, że nie sądzi NIKOGO. Z drugiej strony oczywiście pamiętam obraz sceny sądu ostatecznego z Mt,25.
Można by zadać pytanie: to jak w końcu jest?


To bardzo proste. Jezus nikogo nie sądzi w momencie gdy wypowiada te słowa, które są w czasie teraźniejszym. Ale nie wynika z tego, że nikogo nie będzie sądził gdy przyjdzie na końcu czasów na sąd ostateczny. Naprawdę nie wpadłeś na tak prostą rzecz, że wystarczy wziąć pod uwagę czasy użyte w tych różnych wypowiedziach Jezusa?

Zresztą spójrzmy na ten sam werset, który ty przed chwilą zacytowałeś:

"Wy wydajecie sąd według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo" (J 8,15)

Dotąd zacytowałeś. A co było w zdaniu następnym? Zajrzyjmy:

"A jeśli nawet będę sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał" (J 8,16)

Popatrz, ciągle masz ze sobą ten sam problem: nie chce ci się nawet zajrzeć do zdania następnego po tym, które cytujesz, a co dopiero mówić o uwzględnieniu kontekstu rozdziału lub wręcz całej Biblii (konteksty bliższe i dalsze). To jest dla ciebie po prostu nie do przeskoczenia. Tak więc Jezus wcale nie mówił, że nie będzie sądził, tylko dlatego, że nie sądzi nikogo w tym momencie. Taka prosta rzecz i ci umknęła

Michał Dyszyński napisał:
Żeby jeszcze dorzucić paliwa do tego ognia wątpliwości w kwestii sądu, mamy ten cytat:
(48) Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. (Ewangelia Jana 12:48)
Czyli nie Jezus sądzi, nie Ojciec, a słowo


Jak z tego wyczytałeś, że Jezus nie sądzi? Znowu wczytujesz w tekst swoje chciejstwo, żeby sądu nie było. Ale przecież sam Jezus mówił, że sądzić będzie. Przypomnę wersety jakie wyciąłeś:

"Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25,41)

Spójrzmy na inne teksty Biblii, które wyraźnie mówią o tym, że Bóg będzie przeprowadzał sąd nad grzesznikami:

"I dał mu władzę wykonywania sądu, bo jest Synem Człowieczym" (J 5,27)

"Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sprawiedliwie sądził cały świat przez człowieka, którego do tego przeznaczył, zapewniając o tym wszystkich przez wskrzeszenie go z martwych" (Dz 17,31)

"W dniu, w którym Bóg przez Jezusa Chrystusa będzie sądził skryte sprawy ludzkie według mojej ewangelii" (Rz 2,16)

"Zaklinam cię więc przed Bogiem i Panem Jezusem Chrystusem, który będzie sądził żywych i umarłych w czasie swego przyjścia i swego królestwa" (2 Tm 4,1)

I teraz co z tymi tekstami Nowego Testamentu, które wyraźnie mówią, że Jezus będzie przeprowadzał sąd? Zniknęły, bo nie pasują ci do koncepcji, że każdy będzie sądził się sam? Jakoś nie zniknęły te teksty. Dalej są w Nowym Testamencie

Michał Dyszyński napisał:
Ale jest i to: (47) A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. (Ewangelia Jana 12:47) - Jezus jawnie się tu wypowiada, że NIE SĄDZI kogoś, kto jego słów nie zachowuje!


Znowu powtarzasz od nowa ten sam błąd, który już wypunktowałem w poprzednim poście. Czemu to co pisałem wyciąłeś i od nowa powtarzasz to co już wyprostowałem? Tak, Jezus przyszedł na świat po to, aby ludzi zbawić, a nie potępić. Ale to nie wyklucza już tego, że jak Jezus przyjdzie na świat drugi raz, to wtedy będzie już świat sądził i potępiał. To bardzo proste. Naprawdę nie jesteś w stanie tego załapać?

Michał Dyszyński napisał:
A w kwestii sądu w Biblii jest jeszcze jeden kandydat na sędziego:
(28) Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. (Ewangelia Mateusza 19:28)
Czyli to apostołom oddany będzie sąd... :shock: (przynajmniej nad Izraelem)


Co jeszcze bardziej przekreśla i obala twoją ideę, że sądu Bożego nie będzie i każdy rzekomo będzie sądził się sam. Nadążasz?

Tak na marginesie, to ta twoja idea, że każdy będzie sądził się sam jest naprawdę oryginalna, zwłaszcza gdy zastosować ją do czasu obecnego. Powiedzmy, że likwidujemy całe świeckie sądownictwo i dekretujemy, że od tej pory..... każdy sądzi się sam. Mordercy, gwałciciele, złodzieje i tak dalej. Jak myślisz, jaki byłby wtedy odsetek skazanych? Powiem ci: równe ZERO. Nie uważasz, że jesteś po prostu naiwny?

Michał Dyszyński napisał:
Zniechęcasz mnie do dyskusji, bo masz wewnętrzny przymus przeplatania aspektów merytorycznych wypowiedzi z wycieczkami osobistymi, śmiesznym pokrzykiwaniem, jak to Twój oponent nie ma racji. Najwyraźniej sam nie wierzysz w to, że merytoryczna strona Twojej wypowiedzi jest wystarczająca... Gdybyś był względnie normalnym, czyli skupionym na sprawie, zaciekawionym kwestią omawianą dyskutantem, to dałbyś sobie spokój z tym pokrzykiwaniem co chwila, wytykaniem Dyszyńskiemu jaki to on jest i owaki, a wtedy może wyszłoby z tego coś, co zaczyna mieć intelektualny walor. Ale tak bardzo pragniesz być tym dominatorem, tym, który pokrzykiwaniem przepchnie swoje, że z punktu widzenia intelektualnego nie sposób nie mieć lekceważącego stosunku do tak nierównomiernej argumentacji.
Ale akurat w tym poście trochę myśli do sprawy włożyłeś, nawet może byłoby o czym dyskutować, po jakimś "odkurzeniu" tego ostatniego posta z nadmiarowych aspektów personalnych przeciw mnie, coś tam by zostało. Ale nie bardzo mi się chce... Tak już emocjonalnie i personalnie nie chce mi się dyskutować w takim trybie.


Znowu się rozkleiłeś. Jeśli pojawia się u mnie irytacja wobec ciebie to czymś musi być ona spowodowana. Zastanawiałeś się czym? Pisałem ci już zresztą. Permanentne ignorowanie tego co ktoś pisze jest nie tylko brakiem szacunku dla rozmówcy, ale wręcz czymś o wiele gorszym. To jest po prostu chamstwo

Michał Dyszyński napisał:
Dla dobra dyskusji nawet uważam, że powinienem wykonać pewien krok wstecz w moich stwierdzeniach w tym sensie, że nie będę twierdził, iż na pewno żadnego sądu ze strony Boga nie będzie. JAKIŚ (o)sąd wręcz uważam, że musi być. Więcej, porę razy pisałem, iż ja sam OCZEKUJĘ, iż to Bóg mnie osądzi, a nie ja sam będę musiał się sądzić (nie pamiętam, w którym wątku dokładnie to pisałem, ale gdzieś jest). Poza tym naturalnym jest, że każdy człowiek osądza rzeczywistość, a więc także osądza ludzi, zdarzenia. Jeśli Boga uważamy za osobę, to też chyba uznajemy, iż on - widząc nas - ma zdanie na nasz temat.
Każde zdanie w kwestii drugiego człowieka jest jakąś formą (o)sądu!
(tu mam wrażenie, że z Tobą dyskusja utknie, bo się znowu zapultasz w emocje i personalne napastliwości i pominiesz, dość trudny ten aspekt sprawy, który teraz tu wyciągnąłem, więc może dalszy tekst będzie bardziej dla innych, mniej zacietrzewionych do walki, a bardziej po prostu myślących, refleksyjnych, analizujących)


Na razie to ty się zapultałeś. Widzę, że masz chwilowy przebłysk prawdy i po przytoczeniu ci wielu wersetów w końcu do ciebie dotarło, że sąd Boży nad grzesznikami jednak będzie. Nie zapomnij, że sądy mają to do siebie, że wydają wyroki. Tylko co to da, że na chwilę do ciebie dotarło, że będzie jednak sąd Boży nad grzesznikami? Nic to nie da, sądząc po naszej poprzedniej dyskusji na ten temat z rok lub dwa temu. Po prostu zapomniałeś jakie były wnioski z tamtej dyskusji. Obstawiam, że teraz będzie niestety tak samo

Michał Dyszyński napisał:
Można zadać pytanie: skoro sam fakt znajomości czynów drugiego człowieka i okoliczności z tym związanych już automatycznie generuje (o)sąd tych czynów, to właściwie chyba WSZYSCY SĄDZIMY!
Teraz jest osobną kwestią O JAKIM sądzie i KIEDY mówi Biblia?
Jest tyle różnych, właściwie wzajemnie się wykluczających (przynajmniej przyjąwszy bezpośrednią interpretację) wypowiedzi w Biblii na temat sądu(ów), że pojawia się ogromny problem, jak z tym dojść do ładu.


Nie ma żadnego "problemu" jak z tekstami o sądzie w Biblii "dojść do ładu". To, że ty nie możesz z tym dojść do ładu wynika co najwyżej z tego, że nie radzisz sobie z harmonizowaniem prostych zdań. Pokazałem to nie tylko w niniejszym poście, ale i w poprzednim. Na przykład Jezus mówi, że nikogo nie sądzi. Za chwilę dodaje, że teraz nie sądzi, ale w przyszłości będzie sądził. To są proste wypowiedzi, które nawet dzieci umieją harmonizować. A jak to jest z tym u ciebie? Ano marnie. Widzisz, że Jezus mówi, że nikogo nie sądzi. I zaczynasz mieć problem, bo nagle z czasu teraźniejszego robi ci się czas przyszły

Michał Dyszyński napisał:
Raz "sąd polega na tym, że światło przyszło na świat".
Za chwilę to apostołowie sądzą pokolenia Izreala.
A tu gdzieś SŁOWO sądzi.
Ale też takim sądem ktoś jest mierzony, jaki sam wydawał.
A jest też sąd własnego słowa: (37) Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. (Ewangelia Mateusza 12:37)


Nie ma między tymi twierdzeniami żadnych niezgodności. Po prostu mówią one o różnych rzeczach i aspektach tego samego. Masz ten sam problem co wielu modernistów: nieumiejętność harmonizowania tekstów

Michał Dyszyński napisał:
Ale też...
można się wymigać od sądu (zewnętrznego), wnioskując z tego: (1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (Ewangelia Mateusza 7:1) - wystarczy nie sądzić kogoś.


Znowu nie zajrzałeś do zdania następnego:

"Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą" (Mt 7,2)

A więc chodzi o to, żeby nie dokładać sobie na sądzie Bożym dodatkowego sądu z tytułu tego, że my osądzaliśmy. Bo wtedy nam dołożą sądu z naszej miary. Ten tekst też nie wyklucza, że będziemy sądzeni. Mówi co najwyżej o tym, że nam dołożą sądu wtedy, gdy sami się zapędzimy w nadmierne osądzanie innych. Teksty Biblii trzeba czytać w kontekście i harmonizować je z innymi tekstami Biblii. U ciebie tego nie ma. Widzisz tylko pojedyncze zdania w Biblii, jak jehowita, który widzi drzewa, ale lasu już nie. A o harmonizowaniu tekstów to już można u ciebie tylko pomarzyć

Michał Dyszyński napisał:
Powiedziałbym, że w ogóle owe słowa z Biblii mogą się ODNOSIĆ DO MOCNO RÓŻNYCH SĄDÓW:
- jest sąd nad konkretną sprawą (nie człowiekiem jako całą osobowością, czy całym życiem). I chyba taki przypadek mamy w Biblii choćby tu:
(30) Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał. (Ewangelia Jana 5:30) - Bo Jezus tu sądzi "tak jak słyszy", czyli sądzi O TYM, CO USŁYSZAŁ.


Nie do wiary. Nagle zacząłeś załapywać, że trzeba czytać zdania w kontekście bliższym (jest jeszcze kontekst dalszy). Ile ten przebłysk tym razem potrwa?

Michał Dyszyński napisał:
- Teologia katolicka wyróżnia sąd szczegółowy
- Teologia katolicka wyróżnia sąd ostateczny
- KTÓRY z owych (o)sądów miałby mieć moc skazania kogoś np. na piekło?... (osobna kwestia - do zastanowienia - ale nie (!) do pokrzykiwania i dekretowania, z przylepianiem co drugie zdanie jakichś sformułowań, że Dyszyński jest jakiś tam)


Oba te sądy skazują na piekło. Drugi już tylko oficjalnie i wobec innych przyklepuje publicznie to co zadekretował pierwszy. Też na to nie wpadłeś?

Michał Dyszyński napisał:
Jest złożona układanka, intelektualna zagwozdka, którą ewentualnie w trybie głębokiej refleksji może dałoby się jakoś wyklarować. :think:
Choć chyba nie z Tobą. :nie:
Z Tobą mi się nie chce nad tym dyskutować. Nie chce mi się, bo przedzieranie się przez te wszystkie Twoje pokrzykiwania, adpersonalne "Dyszyński taki, Dyszyński owaki" zniechęca mnie wystarczająco. Po prostu mi się nie chce, nawet jakbyś chciał zacząć myśleć, zamiast napierać wojowniczo, bo nie wierzę, że jest Cię jeszcze stać na intelektualny tryb rozmowy, w którym nie trzeba sensu sprawy wciąż pracowicie odkopywać spod zwalanego uparcie przez Ciebie gruzu napastliwych emocji. :nie:
Katolikus, wuj, nawet ktoś z ateistów, jakby się tu włączył, to może byłaby kulturalna, nienapastliwa dyskusja. :think:
W sumie fajnie by było z kimś podyskutować, bo sam nie mam jeszcze tu silnego ostatecznego swojego poglądu. Wciąż to sobie w myślach układam. :think:


Diagnozowanie twoich uprzedzeń i niedoskonałości mentalnych jest bardzo istotne bo wpływają one na twoje wnioski i błędy popełniane przy analizowaniu Pisma. Co szczegółowo wyświetliłem w tym poście i poprzednim. No ale oczywiście zareagowałeś odruchowym atawizmem, że to ad personam itd. A jeśli chodzi o merytorykę to w tym poście i poprzednim wystarczająco głęboko spojrzałem na teksty biblijne o sądzie wraz z dokonaniem szczegółowej egzegezy tekstów. To też wyparłeś, pisząc, że nie stać mnie na taki "tryb". I wiesz co obstawiam? Że znowu wytniesz całą moją mrówczą pracę powyższą i zacytujesz tylko ten ostatni akapit, sprowadzając wszystko tylko do utarczek personalnych i narzekania, jaki to ty jesteś pokrzywdzony a ja "niemerytoryczny", wygłaszając kolejny monolog w ścianie tekstu. W ten właśnie sposób nie szanujesz czasu i pracy, którą inni wkładają w posty pisane do ciebie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 8:34, 29 Cze 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:44, 28 Cze 2024    Temat postu:

fedor napisał:
...

MD napisał:
Z Tobą mi się nie chce nad tym dyskutować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 2:40, 29 Cze 2024    Temat postu:

Integrysta jest fajnym obiektem studiów psychologicznych nad postawą zakłamania. Kontaktując się z integrystą, można "na żywym organizmie" obserwować niemal wszystkie typowe objawy zakłamanego umysłu i serc:
- ignorowanie niewygodnych okoliczności
- przeinaczanie tego, co ktoś powiedział, a jest niewygodne dla zakłamanej osoby
- ucieczka w emocje, szczególnie w napastliwe emocje
- próby manipulowania dyskutantem, aby po prostu nie wypominał zakłamanemu, że jest zakłamany - poprzez odmawianie mu pozytywnych cech, nazywanie obelżywe, czy lekceważące, próby nazywania go zdrajcą swoich itp.
- zamiast zajmowania się problemami, powtarzanie w kółko swoich mantr, które niczego nie wyjaśniają, niczego nie rozwiązują, ale po prostu są, odwracają uwagę od tego, co jest trudne dla zakłamanej osoby do przyjęcia.
- wywyższanie siebie, a poniżanie drugiej strony, aby móc tym "zasadnie" odrzucać sugestie tej ostatniej i usprawiedliwiać postawę oślego uporu przy wspieraniu tez, za którymi prawie nic nie przemawia.

To jest znamienne...
Jak uparcie zakłamane osoby gotowe są bronić przekonań, za którymi właściwie nie przemawia nic, zaś przeciw nim, jest mnóstwo rozumowych mocnych argumentów. Zwykle jest to powiązanie w ogóle z de facto odrzuceniem rozumu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 25 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin