|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:37, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:41, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 18:41, 16 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:46, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji |
Ciekaw jestem czy przed Bogiem, który Cię zapyta "dlaczego w swoim sercu potraktowałeś mnie na równi z najgorszymi zbrodniarzami ludzkimi" też będziesz się wykręcał słowami typu "błazenada".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:32, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji |
Ciekaw jestem czy przed Bogiem, który Cię zapyta "dlaczego w swoim sercu potraktowałeś mnie na równi z najgorszymi zbrodniarzami ludzkimi" też będziesz się wykręcał słowami typu "błazenada". |
Gdzie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:50, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji |
Ciekaw jestem czy przed Bogiem, który Cię zapyta "dlaczego w swoim sercu potraktowałeś mnie na równi z najgorszymi zbrodniarzami ludzkimi" też będziesz się wykręcał słowami typu "błazenada". |
Gdzie? |
O i tu też mamy efekt wyparcia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:05, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji |
Ciekaw jestem czy przed Bogiem, który Cię zapyta "dlaczego w swoim sercu potraktowałeś mnie na równi z najgorszymi zbrodniarzami ludzkimi" też będziesz się wykręcał słowami typu "błazenada". |
Gdzie? |
O i tu też mamy efekt wyparcia. |
Albo twoje urojenia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:27, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji |
Ciekaw jestem czy przed Bogiem, który Cię zapyta "dlaczego w swoim sercu potraktowałeś mnie na równi z najgorszymi zbrodniarzami ludzkimi" też będziesz się wykręcał słowami typu "błazenada". |
Gdzie? |
O i tu też mamy efekt wyparcia. |
Fedor wierzy w moc swojego uporu w deklarowaniu. "Zawsze to działało" (tak sugeruje postawa w deklarowaniu różnych rzeczy w dyskusji, jakby tak fedor myślał), to i z Bogiem pewnie zadziała.... W razie, gdyby był jakiś opór, to jest jeszcze (czemu nie miałby działać także i na Boga?...) argument "wszystko wyjaśniłem, ale nic nie poradzę na ten efekt wyparcia". Bo na tym właśnie w ogóle polega integryzm, że wnętrze, realne stany człowieka (to, co czuje, co rozumie, jaki stan wiary proceduje rzeczywiście umysł i dusza człowieka), są u integrysty sprawą mniejszej wagi w stosunku do tego, że DEKLARUJE: wiarę, posłuszeństwo, uległość, zgodność z autorytetami.
Jakiś czas temu, patrząc na te postawy mentalne, ukułem termin "deklaracjonista". Deklaracjonistą jest w moim rozumieniu osoba, która wierzy, że jak się coś głosi z uporem, powtarzając to samo wiele razy, to nie ma takich realiów, takich logicznych konieczności, które by przeciw temu coś miały znaczyć. Deklaracjonista wierzy, że wszystko zagada, każdy sprzeciw złamie mocą swojego uporu STWIERDZANIA. Dlatego deklaracjoniści nie pytają się o to, co mają w duszy, nie pytają się, jak działa ich odczuwanie, nie stawiają sobie pytań "czym umiem kochać?", "czy kocham naprawdę i szczerze?", albo "czy to, co deklaruję jako przedmiot mojej wiary, jest stanem umysłu jakkolwiek wykraczającym poza zupełnie puste (albo i kłamliwe) stwierdzenie?".
Tu gdzieś - ja i fedor - jesteśmy jakby na przeciwnych biegunach. Dla mnie bowiem, jeśłi nie rozpoznałem w sobie wyrazistych, weryfikowalnych w różny sposób stanów odczuwania, wiary, rozumienia, to w ogóle nie mam prawa użyć sformułowania np. "wierzę w to". Nie mam prawa powiedzieć "wierzę w Boga", jeśli wcześniej nie zaliczę sobie wielu (całkiem nieprostych) testów, które sam sobie ordynuję - np. jakie są moje bezwiedne reakcje, gdy chodzi o kwestie Boga? Do czego najbliżej jest moim emocjom, gdy ni stąd ni zowąd padnie słowo Bóg, albo Jezus?... Co wtedy czuję, co myślę?
- Czy raczej się boję, czy czuję większy spokój? A może konsternację, niepokój?...
Dla mnie moja wiara jest przedmiotem osobistych odkryć, testów poszukujących obiektywnych rozstrzygnięć. A deklaracje?...
- ostatnio nawet staram się wręcz z nich rezygnować. Już często ludziom nie mówię, czy wierzę, czy nie, albo nie składam innych deklaracji (w umyśle je mam, więc tam są i to mi wystarcza). Bo poza tym jeszcze mam niektóre osobiste testy weryfikujące nieukończone... Czyli może taka moja deklaracja byłaby na wyrost... (zakładam, że jak coś głoszę, tu biorę swoją odpowiedzialność za prawdziwość tego, a to nie może być życzeniowy efekt) Narzucam więc sobie nieraz wymóg milczenia o tym, czego w sobie nie przetestowałem.
U fedora nie widzę najmniejszego skierowania się w stronę jakiegoś testowania własnych stanów umysłu pod kątem, czy deklaracje z nimi związane czasem nie są pustosłowiem. Raczej widzę przekonanie, że tu sama deklaracja i tak jest nadrzędna, zaś stanów umysłu i emocji nawet pewnie mogłoby nie być...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:47, 16 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W ogóle ten prawdziwy, wewnętrzny cel uczestnictwa w dyskusjach ma źródło w Twojej emocjonalności, która szuka sposobności, aby pokazać, jaki to mocarz z Ciebie. To pomaga Ci przez chwilę pozbyć się tego przerażającego poczucia, że okrutny Bóg zapewne nie zdobędzie się na litość nad Tobą (bo za okrutnego uważa Boga Twoje serce, nawet jeśli wolą chronisz się przed użyciem samej nazwy "okrutny").
Ty mi możesz różne rzeczy wytykać, a ja sobie pozwolę zauważać, co się tak naprawdę będzie działo, gdy osiągniesz (! ) kolejny swój cel w dyskusji. Bo dla niektórych najgorsze jest to właśnie - że swój cel osiągną i dopiero wtedy zobaczą, czym ten cel tak naprawdę był.
Dla Ciebie to będzie moment największej porażki - gdy osiągniesz wszystko i dokładnie to, co zamierzałeś. Trochę Ci współczuję, co wtedy w Twojej duszy się zadzieje. Ale w końcu - Ty wybierasz.
Ale trochę Ci spróbuję pomóc, zanim ostateczna porażka Cię dosięgnie - nazwę to, co się stanie, abyś mógł się temu przyjrzeć, zanim nadejdzie.
Teraz w podsumowaniu tylko przypomnę to, co wyżej napisałem, a co jest pierwszym wnioskiem dla integrysty: W SERCU integrysta nienawidzi Boga, próbując desperacko co prawda zmusić się do uczucia, które ma coś wspólnego z intuicją miłości, jednak realnie w wewnętrznych odniesieniach to JEST nienawiść! A Bóg zagląda przecież w ludzkie serca. I ten Bóg kiedyś postawi rzeczy, JAKIMI BYŁY - a były właśnie takimi, że co prawda nie nazywając Boga żadnym złym słowem, to swoimi emocjami, lękami, wewnętrznymi stanami serca integrysta Boga traktował w sposób, w jaki traktuje najokrutniejszych tyranów, bandytów, sadystów, dręczycieli. Tak było, choć piękne słówka to próbowały oszukać. Ale Boga, który w serca zagląda, przecież oszukać się nie da. |
|
Bijesz brawo błazenadzie. Ale pasujecie do siebie pod tym względem. Towarzystwo wzajemnej adoracji |
Ciekaw jestem czy przed Bogiem, który Cię zapyta "dlaczego w swoim sercu potraktowałeś mnie na równi z najgorszymi zbrodniarzami ludzkimi" też będziesz się wykręcał słowami typu "błazenada". |
Gdzie? |
O i tu też mamy efekt wyparcia. |
Fedor wierzy w moc swojego uporu w deklarowaniu. "Zawsze to działało" (tak sugeruje postawa w deklarowaniu różnych rzeczy w dyskusji, jakby tak fedor myślał), to i z Bogiem pewnie zadziała.... W razie, gdyby był jakiś opór, to jest jeszcze (czemu nie miałby działać także i na Boga?...) argument "wszystko wyjaśniłem, ale nic nie poradzę na ten efekt wyparcia". Bo na tym właśnie w ogóle polega integryzm, że wnętrze, realne stany człowieka (to, co czuje, co rozumie, jaki stan wiary proceduje rzeczywiście umysł i dusza człowieka), są u integrysty sprawą mniejszej wagi w stosunku do tego, że DEKLARUJE: wiarę, posłuszeństwo, uległość, zgodność z autorytetami.
Jakiś czas temu, patrząc na te postawy mentalne, ukułem termin "deklaracjonista". Deklaracjonistą jest w moim rozumieniu osoba, która wierzy, że jak się coś głosi z uporem, powtarzając to samo wiele razy, to nie ma takich realiów, takich logicznych konieczności, które by przeciw temu coś miały znaczyć. Deklaracjonista wierzy, że wszystko zagada, każdy sprzeciw złamie mocą swojego uporu STWIERDZANIA. Dlatego deklaracjoniści nie pytają się o to, co mają w duszy, nie pytają się, jak działa ich odczuwanie, nie stawiają sobie pytań "czym umiem kochać?", "czy kocham naprawdę i szczerze?", albo "czy to, co deklaruję jako przedmiot mojej wiary, jest stanem umysłu jakkolwiek wykraczającym poza zupełnie puste (albo i kłamliwe) stwierdzenie?".
Tu gdzieś - ja i fedor - jesteśmy jakby na przeciwnych biegunach. Dla mnie bowiem, jeśłi nie rozpoznałem w sobie wyrazistych, weryfikowalnych w różny sposób stanów odczuwania, wiary, rozumienia, to w ogóle nie mam prawa użyć sformułowania np. "wierzę w to". Nie mam prawa powiedzieć "wierzę w Boga", jeśli wcześniej nie zaliczę sobie wielu (całkiem nieprostych) testów, które sam sobie ordynuję - np. jakie są moje bezwiedne reakcje, gdy chodzi o kwestie Boga? Do czego najbliżej jest moim emocjom, gdy ni stąd ni zowąd padnie słowo Bóg, albo Jezus?... Co wtedy czuję, co myślę?
- Czy raczej się boję, czy czuję większy spokój? A może konsternację, niepokój?...
Dla mnie moja wiara jest przedmiotem osobistych odkryć, testów poszukujących obiektywnych rozstrzygnięć. A deklaracje?...
- ostatnio nawet staram się wręcz z nich rezygnować. Już często ludziom nie mówię, czy wierzę, czy nie, albo nie składam innych deklaracji (w umyśle je mam, więc tam są i to mi wystarcza). Bo poza tym jeszcze mam niektóre osobiste testy weryfikujące nieukończone... Czyli może taka moja deklaracja byłaby na wyrost... (zakładam, że jak coś głoszę, tu biorę swoją odpowiedzialność za prawdziwość tego, a to nie może być życzeniowy efekt) Narzucam więc sobie nieraz wymóg milczenia o tym, czego w sobie nie przetestowałem.
U fedora nie widzę najmniejszego skierowania się w stronę jakiegoś testowania własnych stanów umysłu pod kątem, czy deklaracje z nimi związane czasem nie są pustosłowiem. Raczej widzę przekonanie, że tu sama deklaracja i tak jest nadrzędna, zaś stanów umysłu i emocji nawet pewnie mogłoby nie być... |
Chochoły istniejące jedynie w twojej głowie, dyskusja o dyskusji i wycieczki personalne. To kochasz najbardziej i w zasadzie nic innego nie potrafisz. A miała być dyskusja o "znaczeniach". Ale nie ma. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i dupa blada
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 0:10, 17 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:36, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | U fedora nie widzę najmniejszego skierowania się w stronę jakiegoś testowania własnych stanów umysłu pod kątem, czy deklaracje z nimi związane czasem nie są pustosłowiem. Raczej widzę przekonanie, że tu sama deklaracja i tak jest nadrzędna, zaś stanów umysłu i emocji nawet pewnie mogłoby nie być... |
Chochoły istniejące jedynie w twojej głowie, dyskusja o dyskusji i wycieczki personalne. To kochasz najbardziej i w zasadzie nic innego nie potrafisz. A miała być dyskusja o "znaczeniach". Ale nie ma. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i dupa blada |
Nie mając z Twojej strony nawiązania do dyskusji o znaczeniach w sprawie integryzmu (temat tej dyskusji) rzeczywiście zajmuję się teraz bardziej tym, o co się w tej dyskusji "potknąłem". Potknąłem się zaś o to, z dyskutantem, który na każdą treść ma prosta odpowiedź: "tam" już wszystko wytłumaczyłem, tylko ty to wyparłeś", a potem jest tylko upieranie się, że parę uwag personalnych i wpieranie swego jest czegokolwiek "wyjaśnieniem" - to ja o tym piszę. Wskazuję na okoliczność, iż masywne upieranie się po prostu na zasadzie "ja mam rację, wy nie macie racji", powtarzanie tego w- odpowiedzi w różnych odmianach, jest jedynie TAKTYKĄ BLOKUJĄCĄ w dyskusji. Realnie dyskusji zatem z Twojej strony nie ma podjętej, tylko jest technika blokująca, odwracająca uwagę od meritum sprawy swoimi deklaracjami o rzekomym wyjaśnieniu sprawy na swoją korzyść.
Dla mnie, jak mówią, rybka...
Dyskusja o taktykach blokowania za pomocą ogłaszania się tryumfatorem dyskusji też może być ciekawym tematem. To, że mój oponent w rzeczywistości nie zajmując się postawionymi przed nim problemami, ogłasza je jedynie rozwiązanymi na swoją korzyść, też jest ciekawe. Więc się tym zająłem, jako że problem trwa.
Problem sięga natury filozoficznie głębokiej, fundamentalnej. Czy jeśli ogłaszam coś, co mi moja intuicja podpowiada jako słuszne, to czynię słusznie?...
W jakiś sposób Cię rozumiem. Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu. To wszystko przecież jest...
Tobie składa się ta intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Gdzieś w głębi jest u Ciebie (i większości integrystycznie myślących osób) właśnie ten aspekt istnienia - stosunek do twardej przemocy, która gardzi łagodnością i ustalaniem osądów poprzez zanurzenie się mentalne w rozumienie, regułami, więzami odczuć do zbadania, do ustalenia co i jak tu jest.
Ogłaszalność bez zaglądania do środka.
Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Integrysta skupia się na głoszeniu, czczeniu jakichś tam słów, przy jednoczesnym odrzuceniu realnego zainteresowania, co to czczone i głoszone sobą reprezentuje, jak powinno się łączyć z myśleniem człowieka.
Bo integrysta kocha spór jako taki, bo dla integrysty ważne jest samo działanie głoszące, to upieranie się swoich racjach, doznawanie tego oporu, aby z nim walczyć, przy jednoczesnym pominięciu co sam cel głoszenia miałby sobą reprezentować. Integrysta deklaruje, pokazuje, czasem krzyczy, a nawet wygraża, bo ma naturę idealnego marketingowca.
Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje. Potem już na emocjach się skupia, czyli wyklucza krytycyzm. Bo tak właśnie skupienie na emocjach działa - wyklucza krytycyzm, czego efektem jest dalszy odpływ uwagi od rozumu w stronę intuicyjnego chaosu procedowania nadziei, pragnień, lęków, przerażenia złym światem i własną wobec tego świata małością, aby oddać się jakiejś WŁADZY, która okazywaną przemocą wykazała swoją wyższość nad wszystkim.
Integrysta ma podświadomą nadzieję, że z Bogiem "rzecz zadziała" tak jak z ludzkimi despotami - czyli, że ci, co się do najsilniejszego przyłączą, walcząc o dominację i pokonując słabszych, ostatecznie z tą władzą okażą się zakumplowani, więc despota ich nie skrzywdzi.
Ale u ludzi "łaska pańska na pstrym koniu jeździ".
W tej układance w zbawienie jest jednak coś, jak straszny despota, jest element, który nie będzie miał litości, gdy dusza będzie strasznie cierpiała. Ale tym bezlitosnym elementem układanki nie jest Bóg! To nie Bóg okrutnie będzie sądził, lecz samo sumienie człowieka, które ujrzy małość własnej egzystencji człowieka, będzie okrutne i nieubłagane. No i będzie jeszcze ten element, ze w społeczności zbawionych nie będzie dozwolone krzywdzenie innych, tam nie będzie już przemocy, bo "przekują miecze na lemiesze".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:54, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | U fedora nie widzę najmniejszego skierowania się w stronę jakiegoś testowania własnych stanów umysłu pod kątem, czy deklaracje z nimi związane czasem nie są pustosłowiem. Raczej widzę przekonanie, że tu sama deklaracja i tak jest nadrzędna, zaś stanów umysłu i emocji nawet pewnie mogłoby nie być... |
Chochoły istniejące jedynie w twojej głowie, dyskusja o dyskusji i wycieczki personalne. To kochasz najbardziej i w zasadzie nic innego nie potrafisz. A miała być dyskusja o "znaczeniach". Ale nie ma. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i dupa blada |
Nie mając z Twojej strony nawiązania do dyskusji o znaczeniach w sprawie integryzmu (temat tej dyskusji) rzeczywiście zajmuję się teraz bardziej tym, o co się w tej dyskusji "potknąłem". Potknąłem się zaś o to, z dyskutantem, który na każdą treść ma prosta odpowiedź: "tam" już wszystko wytłumaczyłem, tylko ty to wyparłeś", a potem jest tylko upieranie się, że parę uwag personalnych i wpieranie swego jest czegokolwiek "wyjaśnieniem" - to ja o tym piszę. Wskazuję na okoliczność, iż masywne upieranie się po prostu na zasadzie "ja mam rację, wy nie macie racji", powtarzanie tego w- odpowiedzi w różnych odmianach, jest jedynie TAKTYKĄ BLOKUJĄCĄ w dyskusji. Realnie dyskusji zatem z Twojej strony nie ma podjętej, tylko jest technika blokująca, odwracająca uwagę od meritum sprawy swoimi deklaracjami o rzekomym wyjaśnieniu sprawy na swoją korzyść.
Dla mnie, jak mówią, rybka...
Dyskusja o taktykach blokowania za pomocą ogłaszania się tryumfatorem dyskusji też może być ciekawym tematem. To, że mój oponent w rzeczywistości nie zajmując się postawionymi przed nim problemami, ogłasza je jedynie rozwiązanymi na swoją korzyść, też jest ciekawe. Więc się tym zająłem, jako że problem trwa.
Problem sięga natury filozoficznie głębokiej, fundamentalnej. Czy jeśli ogłaszam coś, co mi moja intuicja podpowiada jako słuszne, to czynię słusznie?...
W jakiś sposób Cię rozumiem. Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu. To wszystko przecież jest...
Tobie składa się ta intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Gdzieś w głębi jest u Ciebie (i większości integrystycznie myślących osób) właśnie ten aspekt istnienia - stosunek do twardej przemocy, która gardzi łagodnością i ustalaniem osądów poprzez zanurzenie się mentalne w rozumienie, regułami, więzami odczuć do zbadania, do ustalenia co i jak tu jest.
Ogłaszalność bez zaglądania do środka.
Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Integrysta skupia się na głoszeniu, czczeniu jakichś tam słów, przy jednoczesnym odrzuceniu realnego zainteresowania, co to czczone i głoszone sobą reprezentuje, jak powinno się łączyć z myśleniem człowieka.
Bo integrysta kocha spór jako taki, bo dla integrysty ważne jest samo działanie głoszące, to upieranie się swoich racjach, doznawanie tego oporu, aby z nim walczyć, przy jednoczesnym pominięciu co sam cel głoszenia miałby sobą reprezentować. Integrysta deklaruje, pokazuje, czasem krzyczy, a nawet wygraża, bo ma naturę idealnego marketingowca.
Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje. Potem już na emocjach się skupia, czyli wyklucza krytycyzm. Bo tak właśnie skupienie na emocjach działa - wyklucza krytycyzm, czego efektem jest dalszy odpływ uwagi od rozumu w stronę intuicyjnego chaosu procedowania nadziei, pragnień, lęków, przerażenia złym światem i własną wobec tego świata małością, aby oddać się jakiejś WŁADZY, która okazywaną przemocą wykazała swoją wyższość nad wszystkim.
Integrysta ma podświadomą nadzieję, że z Bogiem "rzecz zadziała" tak jak z ludzkimi despotami - czyli, że ci, co się do najsilniejszego przyłączą, walcząc o dominację i pokonując słabszych, ostatecznie z tą władzą okażą się zakumplowani, więc despota ich nie skrzywdzi.
Ale u ludzi "łaska pańska na pstrym koniu jeździ".
W tej układance w zbawienie jest jednak coś, jak straszny despota, jest element, który nie będzie miał litości, gdy dusza będzie strasznie cierpiała. Ale tym bezlitosnym elementem układanki nie jest Bóg! To nie Bóg okrutnie będzie sądził, lecz samo sumienie człowieka, które ujrzy małość własnej egzystencji człowieka, będzie okrutne i nieubłagane. No i będzie jeszcze ten element, ze w społeczności zbawionych nie będzie dozwolone krzywdzenie innych, tam nie będzie już przemocy, bo "przekują miecze na lemiesze". |
Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:16, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:37, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:46, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę |
To Ci w skrócie wypiszę tematy, na które nie odpowiedziałeś, zawarte w moim tekście, na które mogłeś odpowiedzieć, gdybyś tylko zechciał (cytaty z mojego wcześniejszego posta są oznaczone kursywą):
1. Aspekt lęku i cierpienia w życiu - nierozliczonego - czy wpływa na postawy religijne? Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu.
- masz, czy nie masz takiej intencji?
Ok. Jeśli nie Ty osobiście, to mogłeś odpowiedzieć na pytanie, czy idea surowości Boga bierze się (czy może nie bierze) ze spotykanych w życiu: bólu, krzywdy, wyrzutów sumienia. Mogłeś odrzucić tę sugestię wobec siebie, ale zabrać głos w sprawie. Może wyjaśnić, czy przeświadczenie o surowości Boga ma związek z tym, co przeżywamy w życiu, czy nie.
2. Aspekt, czy uznanie przemocowości ogólnie w życiu, ma wpływ na postawę religijną intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Czy twarda przemoc jest tym, co leży u podstaw postaw, w których tak ważny dla kogoś jest autorytet i władza?
- Masz tu jakieś zdanie na ten temat? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, dlaczego zwykle tak jest, iż akceptacja dla twardych poczynań władzy wyraźnie koreluje w ugrupowaniach politycznych zarówno z nacjonalizmem, jak i postawami religii skupionej wokół władzy?..
3. Aspekt argumentowania samym uporem i dobitnością Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Na potwierdzenie swoich stwierdzeń dyskutanci wyprowadzają kolejne stwierdzenia. Aby uzasadnić deklarację, pojawia się nowa deklaracja. Tak potrafi każdy - tak możesz Ty, ale i ja, czy dowolna inna osoba też może deklaracjami dowolnie uparcie się posługiwać. Kiedyś myślałeś jak odróżniać twarde deklaracje kłamliwe, manipulatorskie od tych uzasadnionych i słusznych?... Jeśli tylko ta twardość, upierdliwość w odpowiadaniu miałaby być głównym wyznacznikiem racji (a taką postawę prezentujesz Ty, więc chyba z nią się solidaryzujesz), to czy nie niepokoi Cię, iż wtedy wygrywają nie Ci, którzy subtelnością i równowagą myśli działają, a najbardziej uparci agitatorzy, wręcz dranie, którzy przemocą zamykają innym usta, a sami dorwawszy się "do mikrofonów", mogą za swoim agitować bez ograniczeń?... Naprawdę Cię to nie nie niepokoi?... Pewnie o tym nie myślisz w ogóle.. Co?... Po co to rozważać, skoro to samemu "trzeba być tym, który okazał się tu silniejszy", a wtedy i prawda zrobi się po jego stronie?...
Nie. NIe podejmiesz tego... W ogóle pewnie nigdy sobie tego problemu nie stawiałeś. (tak sądzę po prezentowanych przez Ciebie postawach). Więc się nie dziwię, że ten problem - tutaj postawiony konkretnie wobec integryzmu, choć w istocie ogólny - nigdy nie stał się obiektem Twojej uwagi.
4. Zagadnienie marketingu religijnego, który tylko agituje, pomijając aspekt racji Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje.
Czy uważasz za wartość bardziej agitowanie jako takie, czy może jednak bardziej wartością jest PRZEKONYWANIE UCZCIWE?...
Taki problem stawiam: czy co prawda nieuczciwe, ale za to skuteczne przekonywanie do religii da się usprawiedliwić?
Na razie starczy. Jest parę pytań, na które odpowiedzi można udzielać, niezależnie od tego, czy się do integryzmu ktoś poczuwa, czy nie. Rozważenia tych kwestii w ogóle nie widzę w Twoich odpowiedziach. I straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek się doczekam.
(a to nie są wszystkie problemy, które poruszyłem, a które uznałeś za nieistniejące w tamtym poście)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:11, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę |
To Ci w skrócie wypiszę tematy, na które nie odpowiedziałeś, zawarte w moim tekście, na które mogłeś odpowiedzieć, gdybyś tylko zechciał (cytaty z mojego wcześniejszego posta są oznaczone kursywą):
1. Aspekt lęku i cierpienia w życiu - nierozliczonego - czy wpływa na postawy religijne? Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu.
- masz, czy nie masz takiej intencji?
Ok. Jeśli nie Ty osobiście, to mogłeś odpowiedzieć na pytanie, czy idea surowości Boga bierze się (czy może nie bierze) ze spotykanych w życiu: bólu, krzywdy, wyrzutów sumienia. Mogłeś odrzucić tę sugestię wobec siebie, ale zabrać głos w sprawie. Może wyjaśnić, czy przeświadczenie o surowości Boga ma związek z tym, co przeżywamy w życiu, czy nie.
2. Aspekt, czy uznanie przemocowości ogólnie w życiu, ma wpływ na postawę religijną intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Czy twarda przemoc jest tym, co leży u podstaw postaw, w których tak ważny dla kogoś jest autorytet i władza?
- Masz tu jakieś zdanie na ten temat? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, dlaczego zwykle tak jest, iż akceptacja dla twardych poczynań władzy wyraźnie koreluje w ugrupowaniach politycznych zarówno z nacjonalizmem, jak i postawami religii skupionej wokół władzy?..
3. Aspekt argumentowania samym uporem i dobitnością Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Na potwierdzenie swoich stwierdzeń dyskutanci wyprowadzają kolejne stwierdzenia. Aby uzasadnić deklarację, pojawia się nowa deklaracja. Tak potrafi każdy - tak możesz Ty, ale i ja, czy dowolna inna osoba też może deklaracjami dowolnie uparcie się posługiwać. Kiedyś myślałeś jak odróżniać twarde deklaracje kłamliwe, manipulatorskie od tych uzasadnionych i słusznych?... Jeśli tylko ta twardość, upierdliwość w odpowiadaniu miałaby być głównym wyznacznikiem racji (a taką postawę prezentujesz Ty, więc chyba z nią się solidaryzujesz), to czy nie niepokoi Cię, iż wtedy wygrywają nie Ci, którzy subtelnością i równowagą myśli działają, a najbardziej uparci agitatorzy, wręcz dranie, którzy przemocą zamykają innym usta, a sami dorwawszy się "do mikrofonów", mogą za swoim agitować bez ograniczeń?... Naprawdę Cię to nie nie niepokoi?... Pewnie o tym nie myślisz w ogóle.. Co?... Po co to rozważać, skoro to samemu "trzeba być tym, który okazał się tu silniejszy", a wtedy i prawda zrobi się po jego stronie?...
Nie. NIe podejmiesz tego... W ogóle pewnie nigdy sobie tego problemu nie stawiałeś. (tak sądzę po prezentowanych przez Ciebie postawach). Więc się nie dziwię, że ten problem - tutaj postawiony konkretnie wobec integryzmu, choć w istocie ogólny - nigdy nie stał się obiektem Twojej uwagi.
4. Zagadnienie marketingu religijnego, który tylko agituje, pomijając aspekt racji Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje.
Czy uważasz za wartość bardziej agitowanie jako takie, czy może jednak bardziej wartością jest PRZEKONYWANIE UCZCIWE?...
Taki problem stawiam: czy co prawda nieuczciwe, ale za to skuteczne przekonywanie do religii da się usprawiedliwić?
Na razie starczy. Jest parę pytań, na które odpowiedzi można udzielać, niezależnie od tego, czy się do integryzmu ktoś poczuwa, czy nie. Rozważenia tych kwestii w ogóle nie widzę w Twoich odpowiedziach. I straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek się doczekam.
(a to nie są wszystkie problemy, które poruszyłem, a które uznałeś za nieistniejące w tamtym poście) |
Uznałem te problemy za nieistniejące ponieważ już nie raz na to odpowiadałem i wszystko to w zasadzie sprowadza się do twojego stękania o tym jaki to świat jest dla ciebie zły bo nie chce ci się podporządkować. A także sprowadzasz wszystko jak zwykle do dyskusji o dyskusji i wycieczek personalnych opartych jedynie na chochołach istniejących jedynie w twojej głowie. Prócz tego mamy typowe dla ciebie chochoły i typowe dla pluszowców mylenie pojęć i manipulowanie znaczeniami, gdzie egzekwowanie sprawiedliwości wobec zatwardziałych grzeszników jest utożsamiane z "przemocą". Działania aliantów zabijających nazistów też nazwałbyś "przemocowym". Jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem i podmienianie kata z ofiarą. Prócz tego tradycyjne zarzucanie innym tego co sam robisz. Pusty deklaracjonizm? Sam to robisz. Upór w deklaracjach swej arbitralności? Sam to robisz. Wszystkie pretensje jakie wyżej wysuwasz są twoimi własnymi problemami. Do tego sprowadza się właściwie cała twoja demagogia podsumowana wyżej w punktach. Słabo. Miała być "głęboka" dyskusja o "znaczeniach" a zamiast tego mamy tylko toporną trockistowską propagandę, tak typową dla anarchizujących lewaków z zamiłowaniem do pacyfizmu
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 21:17, 17 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:18, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę |
To Ci w skrócie wypiszę tematy, na które nie odpowiedziałeś, zawarte w moim tekście, na które mogłeś odpowiedzieć, gdybyś tylko zechciał (cytaty z mojego wcześniejszego posta są oznaczone kursywą):
1. Aspekt lęku i cierpienia w życiu - nierozliczonego - czy wpływa na postawy religijne? Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu.
- masz, czy nie masz takiej intencji?
Ok. Jeśli nie Ty osobiście, to mogłeś odpowiedzieć na pytanie, czy idea surowości Boga bierze się (czy może nie bierze) ze spotykanych w życiu: bólu, krzywdy, wyrzutów sumienia. Mogłeś odrzucić tę sugestię wobec siebie, ale zabrać głos w sprawie. Może wyjaśnić, czy przeświadczenie o surowości Boga ma związek z tym, co przeżywamy w życiu, czy nie.
2. Aspekt, czy uznanie przemocowości ogólnie w życiu, ma wpływ na postawę religijną intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Czy twarda przemoc jest tym, co leży u podstaw postaw, w których tak ważny dla kogoś jest autorytet i władza?
- Masz tu jakieś zdanie na ten temat? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, dlaczego zwykle tak jest, iż akceptacja dla twardych poczynań władzy wyraźnie koreluje w ugrupowaniach politycznych zarówno z nacjonalizmem, jak i postawami religii skupionej wokół władzy?..
3. Aspekt argumentowania samym uporem i dobitnością Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Na potwierdzenie swoich stwierdzeń dyskutanci wyprowadzają kolejne stwierdzenia. Aby uzasadnić deklarację, pojawia się nowa deklaracja. Tak potrafi każdy - tak możesz Ty, ale i ja, czy dowolna inna osoba też może deklaracjami dowolnie uparcie się posługiwać. Kiedyś myślałeś jak odróżniać twarde deklaracje kłamliwe, manipulatorskie od tych uzasadnionych i słusznych?... Jeśli tylko ta twardość, upierdliwość w odpowiadaniu miałaby być głównym wyznacznikiem racji (a taką postawę prezentujesz Ty, więc chyba z nią się solidaryzujesz), to czy nie niepokoi Cię, iż wtedy wygrywają nie Ci, którzy subtelnością i równowagą myśli działają, a najbardziej uparci agitatorzy, wręcz dranie, którzy przemocą zamykają innym usta, a sami dorwawszy się "do mikrofonów", mogą za swoim agitować bez ograniczeń?... Naprawdę Cię to nie nie niepokoi?... Pewnie o tym nie myślisz w ogóle.. Co?... Po co to rozważać, skoro to samemu "trzeba być tym, który okazał się tu silniejszy", a wtedy i prawda zrobi się po jego stronie?...
Nie. NIe podejmiesz tego... W ogóle pewnie nigdy sobie tego problemu nie stawiałeś. (tak sądzę po prezentowanych przez Ciebie postawach). Więc się nie dziwię, że ten problem - tutaj postawiony konkretnie wobec integryzmu, choć w istocie ogólny - nigdy nie stał się obiektem Twojej uwagi.
4. Zagadnienie marketingu religijnego, który tylko agituje, pomijając aspekt racji Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje.
Czy uważasz za wartość bardziej agitowanie jako takie, czy może jednak bardziej wartością jest PRZEKONYWANIE UCZCIWE?...
Taki problem stawiam: czy co prawda nieuczciwe, ale za to skuteczne przekonywanie do religii da się usprawiedliwić?
Na razie starczy. Jest parę pytań, na które odpowiedzi można udzielać, niezależnie od tego, czy się do integryzmu ktoś poczuwa, czy nie. Rozważenia tych kwestii w ogóle nie widzę w Twoich odpowiedziach. I straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek się doczekam.
(a to nie są wszystkie problemy, które poruszyłem, a które uznałeś za nieistniejące w tamtym poście) |
Uznałem te problemy za nieistniejące ponieważ już nie raz na to odpowiadałem |
Dasz linka?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:21, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę |
To Ci w skrócie wypiszę tematy, na które nie odpowiedziałeś, zawarte w moim tekście, na które mogłeś odpowiedzieć, gdybyś tylko zechciał (cytaty z mojego wcześniejszego posta są oznaczone kursywą):
1. Aspekt lęku i cierpienia w życiu - nierozliczonego - czy wpływa na postawy religijne? Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu.
- masz, czy nie masz takiej intencji?
Ok. Jeśli nie Ty osobiście, to mogłeś odpowiedzieć na pytanie, czy idea surowości Boga bierze się (czy może nie bierze) ze spotykanych w życiu: bólu, krzywdy, wyrzutów sumienia. Mogłeś odrzucić tę sugestię wobec siebie, ale zabrać głos w sprawie. Może wyjaśnić, czy przeświadczenie o surowości Boga ma związek z tym, co przeżywamy w życiu, czy nie.
2. Aspekt, czy uznanie przemocowości ogólnie w życiu, ma wpływ na postawę religijną intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Czy twarda przemoc jest tym, co leży u podstaw postaw, w których tak ważny dla kogoś jest autorytet i władza?
- Masz tu jakieś zdanie na ten temat? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, dlaczego zwykle tak jest, iż akceptacja dla twardych poczynań władzy wyraźnie koreluje w ugrupowaniach politycznych zarówno z nacjonalizmem, jak i postawami religii skupionej wokół władzy?..
3. Aspekt argumentowania samym uporem i dobitnością Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Na potwierdzenie swoich stwierdzeń dyskutanci wyprowadzają kolejne stwierdzenia. Aby uzasadnić deklarację, pojawia się nowa deklaracja. Tak potrafi każdy - tak możesz Ty, ale i ja, czy dowolna inna osoba też może deklaracjami dowolnie uparcie się posługiwać. Kiedyś myślałeś jak odróżniać twarde deklaracje kłamliwe, manipulatorskie od tych uzasadnionych i słusznych?... Jeśli tylko ta twardość, upierdliwość w odpowiadaniu miałaby być głównym wyznacznikiem racji (a taką postawę prezentujesz Ty, więc chyba z nią się solidaryzujesz), to czy nie niepokoi Cię, iż wtedy wygrywają nie Ci, którzy subtelnością i równowagą myśli działają, a najbardziej uparci agitatorzy, wręcz dranie, którzy przemocą zamykają innym usta, a sami dorwawszy się "do mikrofonów", mogą za swoim agitować bez ograniczeń?... Naprawdę Cię to nie nie niepokoi?... Pewnie o tym nie myślisz w ogóle.. Co?... Po co to rozważać, skoro to samemu "trzeba być tym, który okazał się tu silniejszy", a wtedy i prawda zrobi się po jego stronie?...
Nie. NIe podejmiesz tego... W ogóle pewnie nigdy sobie tego problemu nie stawiałeś. (tak sądzę po prezentowanych przez Ciebie postawach). Więc się nie dziwię, że ten problem - tutaj postawiony konkretnie wobec integryzmu, choć w istocie ogólny - nigdy nie stał się obiektem Twojej uwagi.
4. Zagadnienie marketingu religijnego, który tylko agituje, pomijając aspekt racji Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje.
Czy uważasz za wartość bardziej agitowanie jako takie, czy może jednak bardziej wartością jest PRZEKONYWANIE UCZCIWE?...
Taki problem stawiam: czy co prawda nieuczciwe, ale za to skuteczne przekonywanie do religii da się usprawiedliwić?
Na razie starczy. Jest parę pytań, na które odpowiedzi można udzielać, niezależnie od tego, czy się do integryzmu ktoś poczuwa, czy nie. Rozważenia tych kwestii w ogóle nie widzę w Twoich odpowiedziach. I straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek się doczekam.
(a to nie są wszystkie problemy, które poruszyłem, a które uznałeś za nieistniejące w tamtym poście) |
Uznałem te problemy za nieistniejące ponieważ już nie raz na to odpowiadałem |
Dasz linka? |
Wszystko jest wyżej rozsiane po różnych wypowiedziach i wielokrotnie powtarzane. Przeczytałeś kiedyś choć raz własny wątek? Co do dawania linków - pamiętasz jak wkleiłem ci swego czasu linki i tuż pod nimi napisałeś, że ich "nie ma"?
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 21:22, 17 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:47, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę |
To Ci w skrócie wypiszę tematy, na które nie odpowiedziałeś, zawarte w moim tekście, na które mogłeś odpowiedzieć, gdybyś tylko zechciał (cytaty z mojego wcześniejszego posta są oznaczone kursywą):
1. Aspekt lęku i cierpienia w życiu - nierozliczonego - czy wpływa na postawy religijne? Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu.
- masz, czy nie masz takiej intencji?
Ok. Jeśli nie Ty osobiście, to mogłeś odpowiedzieć na pytanie, czy idea surowości Boga bierze się (czy może nie bierze) ze spotykanych w życiu: bólu, krzywdy, wyrzutów sumienia. Mogłeś odrzucić tę sugestię wobec siebie, ale zabrać głos w sprawie. Może wyjaśnić, czy przeświadczenie o surowości Boga ma związek z tym, co przeżywamy w życiu, czy nie.
2. Aspekt, czy uznanie przemocowości ogólnie w życiu, ma wpływ na postawę religijną intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Czy twarda przemoc jest tym, co leży u podstaw postaw, w których tak ważny dla kogoś jest autorytet i władza?
- Masz tu jakieś zdanie na ten temat? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, dlaczego zwykle tak jest, iż akceptacja dla twardych poczynań władzy wyraźnie koreluje w ugrupowaniach politycznych zarówno z nacjonalizmem, jak i postawami religii skupionej wokół władzy?..
3. Aspekt argumentowania samym uporem i dobitnością Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Na potwierdzenie swoich stwierdzeń dyskutanci wyprowadzają kolejne stwierdzenia. Aby uzasadnić deklarację, pojawia się nowa deklaracja. Tak potrafi każdy - tak możesz Ty, ale i ja, czy dowolna inna osoba też może deklaracjami dowolnie uparcie się posługiwać. Kiedyś myślałeś jak odróżniać twarde deklaracje kłamliwe, manipulatorskie od tych uzasadnionych i słusznych?... Jeśli tylko ta twardość, upierdliwość w odpowiadaniu miałaby być głównym wyznacznikiem racji (a taką postawę prezentujesz Ty, więc chyba z nią się solidaryzujesz), to czy nie niepokoi Cię, iż wtedy wygrywają nie Ci, którzy subtelnością i równowagą myśli działają, a najbardziej uparci agitatorzy, wręcz dranie, którzy przemocą zamykają innym usta, a sami dorwawszy się "do mikrofonów", mogą za swoim agitować bez ograniczeń?... Naprawdę Cię to nie nie niepokoi?... Pewnie o tym nie myślisz w ogóle.. Co?... Po co to rozważać, skoro to samemu "trzeba być tym, który okazał się tu silniejszy", a wtedy i prawda zrobi się po jego stronie?...
Nie. NIe podejmiesz tego... W ogóle pewnie nigdy sobie tego problemu nie stawiałeś. (tak sądzę po prezentowanych przez Ciebie postawach). Więc się nie dziwię, że ten problem - tutaj postawiony konkretnie wobec integryzmu, choć w istocie ogólny - nigdy nie stał się obiektem Twojej uwagi.
4. Zagadnienie marketingu religijnego, który tylko agituje, pomijając aspekt racji Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje.
Czy uważasz za wartość bardziej agitowanie jako takie, czy może jednak bardziej wartością jest PRZEKONYWANIE UCZCIWE?...
Taki problem stawiam: czy co prawda nieuczciwe, ale za to skuteczne przekonywanie do religii da się usprawiedliwić?
Na razie starczy. Jest parę pytań, na które odpowiedzi można udzielać, niezależnie od tego, czy się do integryzmu ktoś poczuwa, czy nie. Rozważenia tych kwestii w ogóle nie widzę w Twoich odpowiedziach. I straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek się doczekam.
(a to nie są wszystkie problemy, które poruszyłem, a które uznałeś za nieistniejące w tamtym poście) |
Uznałem te problemy za nieistniejące ponieważ już nie raz na to odpowiadałem |
Dasz linka? |
Wszystko jest wyżej rozsiane po różnych wypowiedziach i wielokrotnie powtarzane. Przeczytałeś kiedyś choć raz własny wątek? Co do dawania linków - pamiętasz jak wkleiłem ci swego czasu linki i tuż pod nimi napisałeś, że ich "nie ma"? |
Bo jak się zagląda do Twoich linków, to się tam najczęściej znajduje jakąś kopię poprzednich DEKLARACJI w sprawach. Czyli linków do uzasadnień i dyskusji się nie znajduje.
Twoim prawem jest traktować swoje deklaracje jako argumenty, moim zaś jest uznawanie ich za brak zajęcia się zagadnieniem, zaś linkowanie do nich, jako pozorowanie dyskusji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:05, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Ściana tekstu ale o treści równej zeru bo tradycyjnie nie ma tam nic poza dyskusją z twoimi własnymi fantazjami i chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie. Tym samym wciąż gadasz tylko sam ze sobą i ze swoimi projekcjami. Będzie ta dyskusja o twoich rzekomych "głębokich rozumieniach" i "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś? Bo jak na razie ani widu i słychu o tym. Teraz widać ile warte są te twoje przechwałki gdy przyjdzie co do czego |
Tradycyjnie w odpowiedzi masz tylko uwagę personalną. Tę sobie poczytuję jako Twoje przyznanie się, iż w zakresie poruszanych zagadnień nie jesteś w stanie nawiązać polemiki. Dziękuję niniejszym za tę - przyznam nieco zawoalowaną, ale mimo to całkiem wyrazistą - postać uznania, iż nie widzisz szans na polemikę z moim tekstem. Jeszcze raz: dzięki. |
A co innego można odpłsać skoro wszystkie twoje wpisy to jedynie wycieczki personalne plus walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Znowu przypisujesz innym dokładnie to co sam robisz. Metodę "łapaj złodzieja" masz opanowaną do perfekcji. A dyskusji o "znaczeniach", którymi tak się przechwalałeś, nadal ani śladu. Wystarczyło powiedzieć "sprawdzam" i okazałeś się nagi jak niemowlę |
To Ci w skrócie wypiszę tematy, na które nie odpowiedziałeś, zawarte w moim tekście, na które mogłeś odpowiedzieć, gdybyś tylko zechciał (cytaty z mojego wcześniejszego posta są oznaczone kursywą):
1. Aspekt lęku i cierpienia w życiu - nierozliczonego - czy wpływa na postawy religijne? Masz intuicję surowego Boga, masz na jej potwierdzenie nieco cytatów z Biblii, masz ten lęk nieutulony, którego każdy człowiek nabywa, spotykając się w życiu z bólem, niespełnieniem, może krzywdą, może własnym grzechem i wyrzutami sumienia z tego tytułu.
- masz, czy nie masz takiej intencji?
Ok. Jeśli nie Ty osobiście, to mogłeś odpowiedzieć na pytanie, czy idea surowości Boga bierze się (czy może nie bierze) ze spotykanych w życiu: bólu, krzywdy, wyrzutów sumienia. Mogłeś odrzucić tę sugestię wobec siebie, ale zabrać głos w sprawie. Może wyjaśnić, czy przeświadczenie o surowości Boga ma związek z tym, co przeżywamy w życiu, czy nie.
2. Aspekt, czy uznanie przemocowości ogólnie w życiu, ma wpływ na postawę religijną intuicja (właściwie to zestaw intuicji) do uznania, że jedynym sensownym sposobem istnienia rzeczywistości duchowej musi być TWARDA PRZEMOC, którą też musi okazywać Bóg, aby - jak to gdzieś pisałeś - "nie okazał się miękiszonem".
Czy twarda przemoc jest tym, co leży u podstaw postaw, w których tak ważny dla kogoś jest autorytet i władza?
- Masz tu jakieś zdanie na ten temat? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, dlaczego zwykle tak jest, iż akceptacja dla twardych poczynań władzy wyraźnie koreluje w ugrupowaniach politycznych zarówno z nacjonalizmem, jak i postawami religii skupionej wokół władzy?..
3. Aspekt argumentowania samym uporem i dobitnością Deklaracje maksymalnie dobitne, nawet buńczuczne, przy stronieniu od przyjrzenia się, co - poza samą nazwą, tego co się głosi - tm w głębi jest. Może jest chaos? Może jest kłamstwo? A może nawet jest coś cennego, ale tak bardzo niezrozumiałego, tak innego, od możliwości adaptacji przez osobę, która tego dotknie, że jest to realnie nieodróżnialne od chaosu?...
Na potwierdzenie swoich stwierdzeń dyskutanci wyprowadzają kolejne stwierdzenia. Aby uzasadnić deklarację, pojawia się nowa deklaracja. Tak potrafi każdy - tak możesz Ty, ale i ja, czy dowolna inna osoba też może deklaracjami dowolnie uparcie się posługiwać. Kiedyś myślałeś jak odróżniać twarde deklaracje kłamliwe, manipulatorskie od tych uzasadnionych i słusznych?... Jeśli tylko ta twardość, upierdliwość w odpowiadaniu miałaby być głównym wyznacznikiem racji (a taką postawę prezentujesz Ty, więc chyba z nią się solidaryzujesz), to czy nie niepokoi Cię, iż wtedy wygrywają nie Ci, którzy subtelnością i równowagą myśli działają, a najbardziej uparci agitatorzy, wręcz dranie, którzy przemocą zamykają innym usta, a sami dorwawszy się "do mikrofonów", mogą za swoim agitować bez ograniczeń?... Naprawdę Cię to nie nie niepokoi?... Pewnie o tym nie myślisz w ogóle.. Co?... Po co to rozważać, skoro to samemu "trzeba być tym, który okazał się tu silniejszy", a wtedy i prawda zrobi się po jego stronie?...
Nie. NIe podejmiesz tego... W ogóle pewnie nigdy sobie tego problemu nie stawiałeś. (tak sądzę po prezentowanych przez Ciebie postawach). Więc się nie dziwię, że ten problem - tutaj postawiony konkretnie wobec integryzmu, choć w istocie ogólny - nigdy nie stał się obiektem Twojej uwagi.
4. Zagadnienie marketingu religijnego, który tylko agituje, pomijając aspekt racji Idealny marketingowiec (gdzieś coś podobnego czytałem nawet w jakimś artykule) nie musi znać tego, co reklamuje. On to reklamuje, łapiąc bardzo powierzchowne aspekty reklamowanego produktu, ale kreując wokół tego u odbiorców emocje. I to nawet (w szczególności na osoby silnie emocjonalne, niesprawujące nad swoją mentalną strukturą kontroli ze strony rozumu) działa!
Ludzie w większości są powierzchowni w ocenach, dadzą się uwodzić sugestiom (nawet chętnie się im poddają), bo ich emocje łowią ten bełkot marketingowy, jak to "jesteś tego warta", "należy ci się", "poczuj świeżość", "mężczyzna wie, co i jak" itp. itd. Integrysta jest urodzonym marketingowcem swojej religii - skupia się na samej nazwie, samym powierzchownym przedstawieniu i uruchamia emocje.
Czy uważasz za wartość bardziej agitowanie jako takie, czy może jednak bardziej wartością jest PRZEKONYWANIE UCZCIWE?...
Taki problem stawiam: czy co prawda nieuczciwe, ale za to skuteczne przekonywanie do religii da się usprawiedliwić?
Na razie starczy. Jest parę pytań, na które odpowiedzi można udzielać, niezależnie od tego, czy się do integryzmu ktoś poczuwa, czy nie. Rozważenia tych kwestii w ogóle nie widzę w Twoich odpowiedziach. I straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek się doczekam.
(a to nie są wszystkie problemy, które poruszyłem, a które uznałeś za nieistniejące w tamtym poście) |
Uznałem te problemy za nieistniejące ponieważ już nie raz na to odpowiadałem |
Dasz linka? |
Wszystko jest wyżej rozsiane po różnych wypowiedziach i wielokrotnie powtarzane. Przeczytałeś kiedyś choć raz własny wątek? Co do dawania linków - pamiętasz jak wkleiłem ci swego czasu linki i tuż pod nimi napisałeś, że ich "nie ma"? |
Bo jak się zagląda do Twoich linków, to się tam najczęściej znajduje jakąś kopię poprzednich DEKLARACJI w sprawach. Czyli linków do uzasadnień i dyskusji się nie znajduje.
Twoim prawem jest traktować swoje deklaracje jako argumenty, moim zaś jest uznawanie ich za brak zajęcia się zagadnieniem, zaś linkowanie do nich, jako pozorowanie dyskusji. |
Dawałem link do twojej wypowiedzi a ty tam szukałeś mojej wypowiedzi To dobitnie pokazuje, że ty jesteś całkowicie pogubiony i z tobą nie ma żadnego kontaktu. Tym bardziej podawanie ci czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu bo jak coś ci nie pasuje to uznasz sobie to arbitralnie jedynie za "deklarację" lub "pozorowanie", choć sam robisz dokładnie to samo. Po prostu nie nadajesz się do prowadzenia jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusji bo nie masz wbudowanej w umysł funkcji analizowania jakiejkolwiek argumentacji. Widać to po hurtowym tworzeniu przez ciebie chochołów. Jedyne co mentalnie obsługujesz to prowadzenie rozpoznania czy ktoś ci przytakuje lub przyklaskuje. Nadajesz się jedynie do prowadzenia monologu. I tak wygląda każda "dyskusja" z tobą. Nic więcej się z ciebie nie wyciśnie jak tylko arbitralność, puste deklaracje, wycieczki personalne, bicie piany o niczym, zmyłki, chochoły, zabawy w ciuciubabkę i erystyka. Wszystko to co zarzucasz innym. Jedno wielkie kręcenie się w kółko. A jak ktoś powie "sprawdzam" to wtedy okazuje się, że nie masz nic sensownego do powiedzenia i następnie się obrażasz
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 22:14, 17 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:18, 17 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Dawałem link do twojej wypowiedzi a ty tam szukałeś mojej wypowiedzi To dobitnie pokazuje, że ty jesteś całkowicie pogubiony i z tobą nie ma żadnego kontaktu. Tym bardziej podawanie ci czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu bo jak coś ci nie pasuje to uznasz sobie to arbitralnie jedynie za "deklarację" lub "pozorowanie", choć sam robisz dokładnie to samo. I tak wygląda każda "dyskusja" z tobą. Nic więcej się z ciebie nie wyciśnie jak tylko arbitralność, puste deklaracje, wycieczki personalne, bicie piany o niczym, zmyłki, chochoły, zabawy w ciuciubabkę i erystyka. Wszystko to co zarzucasz innym. Jedno wielkie kręcenie się w kółko. A jak ktoś powie "sprawdzam" to wtedy okazuje się, że nie masz nic sensownego do powiedzenia i następnie się obrażasz |
No więc wykręciłeś się od odpowiedzi, gdzie skomentowałeś zagadnienia z moich 4ch punktów. Kto Ci uwierzył, że "tam gdzieś" one są, ten przyjmie za dobrą monetę Twoje deklaracje. Nie będę już Cię o to dręczył, bo nie mam wątpliwości, ze zawsze jakieś tłumaczenie na to, aby nie zajmować się samym zagadnieniem postawionym, znajdziesz.
Ja zaś - tradycyjnie - jeszcze znowu zajmę się integryzmem.
Integryzm i fundamentalizm uważam za wyraz NIEWIARY W DOBROĆ BOGA.
Tylko od razu zastrzegam, że nie mówię tu o braku niewiary W POTRZEBĘ DEKLAROWANIA np. dobroci Boga. Oczywiście fundamentaliści i integryści na ustach dobroć Boga będą mieli. Może i o bożej miłości czasem (raczej niechętnie, ale jednak) wspomną. Jednak w sercu integrysty i fundamentalisty jest wiara w boga okrutnego, bardziej podobnego do bóstw, którym składały ludy krwawe ofiary, niż tego Boga, o którym piszą Ewangelie.
Typowy fundamentalista i integrysta oczywiście mi zaprzeczy, bo właśnie deklaracje na temat dobroci Boga wskaże na swoją korzyść. Tyle, że tu będzie tak, iż usta/zapis integrysty czy fundamentalisty swoje, a serce swoje. W sercu fundamentalisty integrysty nie ma miejsca w odniesieniu do Boga na te atrybuty dobroci, które OGÓLNIE np. do dobrego człowieka byśmy zastosowali:
- pragnienie szczęścia dla innych
- gotowość niesienia pomocy
- wyrozumiałość, chęć przebaczenia tego, co by przebaczyć było można
- traktowanie innych istot jako wartość, jako coś, co się chce zachować.
Integrysta fundamentalista może mówić o "dobroci" Boga, choć w istocie będzie przypisywał Bogu takie cechy jak:
- ignorowanie szczęścia, za to akcentowanie konieczności rygorystycznego podporządkowania (twarde posłuszeństwo)
- chęć karania
- nieskończone obrażenie się z tytułu ludzkich błędów/grzechów
- przygotowanie dla tych, którzy się nie spodobają miejsca wiecznej kaźni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 4:59, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Dawałem link do twojej wypowiedzi a ty tam szukałeś mojej wypowiedzi To dobitnie pokazuje, że ty jesteś całkowicie pogubiony i z tobą nie ma żadnego kontaktu. Tym bardziej podawanie ci czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu bo jak coś ci nie pasuje to uznasz sobie to arbitralnie jedynie za "deklarację" lub "pozorowanie", choć sam robisz dokładnie to samo. I tak wygląda każda "dyskusja" z tobą. Nic więcej się z ciebie nie wyciśnie jak tylko arbitralność, puste deklaracje, wycieczki personalne, bicie piany o niczym, zmyłki, chochoły, zabawy w ciuciubabkę i erystyka. Wszystko to co zarzucasz innym. Jedno wielkie kręcenie się w kółko. A jak ktoś powie "sprawdzam" to wtedy okazuje się, że nie masz nic sensownego do powiedzenia i następnie się obrażasz |
No więc wykręciłeś się od odpowiedzi, gdzie skomentowałeś zagadnienia z moich 4ch punktów. Kto Ci uwierzył, że "tam gdzieś" one są, ten przyjmie za dobrą monetę Twoje deklaracje. Nie będę już Cię o to dręczył, bo nie mam wątpliwości, ze zawsze jakieś tłumaczenie na to, aby nie zajmować się samym zagadnieniem postawionym, znajdziesz. |
Te twoje "4 punkty" skomentowałem już wystarczająco. Nic w nich nie ma poza chochołami, mieszaniem pojęć (regularnie myli ci się na przykład egzekwowanie sprawiedliwości z przemocą - typowo lewacko-anarchistyczna manipulacja), dyskutowaniem z tezami, których nikt nie stawia i biciem piany pod tytułem dyskusja o dyskusji plus marudzenie jaki to świat jest okropny bo nikt nie chce cię zrozumieć
Michał Dyszyński napisał: | Ja zaś - tradycyjnie - jeszcze znowu zajmę się integryzmem.
Integryzm i fundamentalizm uważam za wyraz NIEWIARY W DOBROĆ BOGA.
Tylko od razu zastrzegam, że nie mówię tu o braku niewiary W POTRZEBĘ DEKLAROWANIA np. dobroci Boga. Oczywiście fundamentaliści i integryści na ustach dobroć Boga będą mieli. Może i o bożej miłości czasem (raczej niechętnie, ale jednak) wspomną. Jednak w sercu integrysty i fundamentalisty jest wiara w boga okrutnego, bardziej podobnego do bóstw, którym składały ludy krwawe ofiary, niż tego Boga, o którym piszą Ewangelie.
Typowy fundamentalista i integrysta oczywiście mi zaprzeczy, bo właśnie deklaracje na temat dobroci Boga wskaże na swoją korzyść. Tyle, że tu będzie tak, iż usta/zapis integrysty czy fundamentalisty swoje, a serce swoje. W sercu fundamentalisty integrysty nie ma miejsca w odniesieniu do Boga na te atrybuty dobroci, które OGÓLNIE np. do dobrego człowieka byśmy zastosowali:
- pragnienie szczęścia dla innych
- gotowość niesienia pomocy
- wyrozumiałość, chęć przebaczenia tego, co by przebaczyć było można
- traktowanie innych istot jako wartość, jako coś, co się chce zachować.
Integrysta fundamentalista może mówić o "dobroci" Boga, choć w istocie będzie przypisywał Bogu takie cechy jak:
- ignorowanie szczęścia, za to akcentowanie konieczności rygorystycznego podporządkowania (twarde posłuszeństwo)
- chęć karania
- nieskończone obrażenie się z tytułu ludzkich błędów/grzechów
- przygotowanie dla tych, którzy się nie spodobają miejsca wiecznej kaźni. |
Czyli tradycyjnie walka z nieistniejącymi przeciwnikami i urojonymi tezami, których nikt nie stawia poza tobą samym. Jednym słowem donkiszoteria i walka z chochołami istniejącymi jedynie w twojej głowie. Nie istnieją żadni "integryści". Istnieje jedynie oficjalna nauka Kościoła Katolickiego i nauczanie biblijne od których po prostu odpadłeś i teraz szukasz już tylko marnych wykrętów i pretekstów, żeby jakoś od biedy się usprawiedliwić przed samym sobą. Głosu sumienia jednak nie stłumisz produkowaniem tych wszystkich dyrdymałów
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 5:12, 18 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:57, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Istnieje jedynie oficjalna nauka Kościoła Katolickiego i nauczanie biblijne od których po prostu odpadłeś i teraz szukasz już tylko marnych wykrętów i pretekstów, żeby jakoś od biedy się usprawiedliwić przed samym sobą. Głosu sumienia jednak nie stłumisz produkowaniem tych wszystkich dyrdymałów |
Ja głosu sumienia nie tłumię. Wręcz moje przemyślenia z analizy tego głosu się wzięły. Jeśli bowiem sumienie ma mieć cokolwiek do gadania w życiu człowieka, to właśnie przez to, że czuje, analizuje, decyduje, a nie ceduje decyzję na jakieś autorytety.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:25, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Istnieje jedynie oficjalna nauka Kościoła Katolickiego i nauczanie biblijne od których po prostu odpadłeś i teraz szukasz już tylko marnych wykrętów i pretekstów, żeby jakoś od biedy się usprawiedliwić przed samym sobą. Głosu sumienia jednak nie stłumisz produkowaniem tych wszystkich dyrdymałów |
Ja głosu sumienia nie tłumię. Wręcz moje przemyślenia z analizy tego głosu się wzięły. Jeśli bowiem sumienie ma mieć cokolwiek do gadania w życiu człowieka, to właśnie przez to, że czuje, analizuje, decyduje, a nie ceduje decyzję na jakieś autorytety. |
Brawo .
Tylko Michale jesteś odbierany jako integrysta.
Wiem , że to jest bolesne dla CIEBIE.
Ale może ktoś sie odezwie w twej obronie...
Katolikus?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:29, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Istnieje jedynie oficjalna nauka Kościoła Katolickiego i nauczanie biblijne od których po prostu odpadłeś i teraz szukasz już tylko marnych wykrętów i pretekstów, żeby jakoś od biedy się usprawiedliwić przed samym sobą. Głosu sumienia jednak nie stłumisz produkowaniem tych wszystkich dyrdymałów |
Ja głosu sumienia nie tłumię. Wręcz moje przemyślenia z analizy tego głosu się wzięły. Jeśli bowiem sumienie ma mieć cokolwiek do gadania w życiu człowieka, to właśnie przez to, że czuje, analizuje, decyduje, a nie ceduje decyzję na jakieś autorytety. |
Problem w tym, że twoje sumienie jest wypaczone bo neguje autorytet Kościoła. A takie właśnie sumienie Katechizm traktuje jako wypaczone:
"Nie należy przeciwstawiać osobistego sumienia i rozumu prawu moralnemu czy Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła" (KKK, 2039)
Sobór Watykański II przypomina, że „chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę (attendere) na świętą i pewną naukę Kościoła” (Dignitatis humanae, 14)
"Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swojego sumienia. Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie.Zdarza się jednak, że sumienie znajduje się w ignorancji i wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane" (KKK, 1790)
"Nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii, złe przykłady dawane przez innych ludzi, zniewolenie przez uczucia, domaganie się źle pojętej autonomii sumienia, odrzucenie autorytetu Kościoła i Jego nauczania, brak nawrócenia i miłości mogą stać się początkiem wypaczeń w postawie moralnej" (KKK, 1792)
Głos Ducha Świętego próbuje korygować twoje spaczone sumienie i stąd ten cały twój niepokój i ciągłe próby uspokajania siebie samego na forum przez produkowanie kolejnych tasiemcowych wątków o urojonych "integrystach", którzy Istnieją jedynie w twojej głowie (w rzeczywistości ci "integryści" to tak naprawdę zwalczany przez ciebie autorytet Urzędu Nauczycielskiego Kościoła). Jak widać - nic to nie daje
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 11:42, 18 Sty 2024, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:01, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Istnieje jedynie oficjalna nauka Kościoła Katolickiego i nauczanie biblijne od których po prostu odpadłeś i teraz szukasz już tylko marnych wykrętów i pretekstów, żeby jakoś od biedy się usprawiedliwić przed samym sobą. Głosu sumienia jednak nie stłumisz produkowaniem tych wszystkich dyrdymałów |
Ja głosu sumienia nie tłumię. Wręcz moje przemyślenia z analizy tego głosu się wzięły. Jeśli bowiem sumienie ma mieć cokolwiek do gadania w życiu człowieka, to właśnie przez to, że czuje, analizuje, decyduje, a nie ceduje decyzję na jakieś autorytety. |
Problem w tym, że twoje sumienie jest wypaczone bo neguje autorytet Kościoła. A takie właśnie sumienie Katechizm traktuje jako wypaczone:
Sumienie katolika musi być podporządkowane Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła:
"Nie należy przeciwstawiać osobistego sumienia i rozumu prawu moralnemu czy Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła" (KKK, 2039)
Sobór Watykański II przypomina, że „chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę (attendere) na świętą i pewną naukę Kościoła” (Dignitatis humanae, 14)
"Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swojego sumienia. Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie.Zdarza się jednak, że sumienie znajduje się w ignorancji i wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane" (KKK, 1790)
"Nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii, złe przykłady dawane przez innych ludzi, zniewolenie przez uczucia, domaganie się źle pojętej autonomii sumienia, odrzucenie autorytetu Kościoła i Jego nauczania, brak nawrócenia i miłości mogą stać się początkiem wypaczeń w postawie moralnej" (KKK, 1792) |
Naturą sumienia jest ROZWAŻANIE - stawianie sobie problemów w układzie dualnym.
To samo dotyczy myślenia, które w ogóle jest w stanie wystąpić tylko wtedy, gdy umysł stawia sobie jednocześnie opcje sprawy do osądu i oglądu.
Sumienia i myślenia nie da się całkiem odłączyć skupieniem na posłuszeństwie. Posłuszeństwo bowiem, rozumiane jako przyjęcie "za swoje" idei przedstawianej jakimś komunikatem pochodzącym od autorytetu i tak za chwilę potknie się o problem JAK ROZUMIEĆ SAMĄ REALIZACJĘ POSŁUSZEŃSTWA.
Nie ustaliwszy, na czym posłuszeństwo polega i tak nie będziemy go realizowali, bo nie będziemy wiedzieli, co konkretnie mamy robić. Integryści nie mierzą się mentalnie z tą okolicznością, "hakują" problem podmieniając posłuszeństwo na czczenie samego autorytetu.
Można to porównać historii, w której szef każe pracownikowi poustawiać skrzynki w magazynie. Ale pracownik nie wie, które skrzynki i gdzie ma postawić, więc zamiast ich ustawiania pisze peany pochwalne na cześć swojego szefa, robi wśród kolegów kampanię poparcia dla szefa, generuje tony zapewnień o swojej uległości i posłuszeństwie. A skrzynki jak stały w starym miejscu, tak dalej tam stoją...
Integryzm polega właśnie na zakłamaniu tej sprawy, że posłuszeństwem jako takim nie jest gadulstwo "że trzeba być posłusznym", lecz REALIZOWANIE TEGO, CO STANOWI POLECENIE. Do zrealizowania czegoś niezbędne jest pewne minimum wiedzy, jak się do owej realizacji zabrać. Dlatego osoba, która pyta o to szczegóły zadania, która nawet wynajduje niejasności w tym, co autorytety określiły, w istocie wykazuje się postawą bardziej idei posłuszeństwa bliską, niż ktoś, to się skupia na czczeniu i wychwalaniu autorytetów i generowaniu zapewnień o swojej tym autorytetom uległości, przy de facto zaniechaniu zainteresowania tym, co i jak, w najlepszym stopniu byłoby realizacją celów, które autorytety sugerują do realizacji.
I tak to integryzm jest jednym wielkim zakłamaniem.
Możesz wklejać sobie te artykuły, które sugerują jako "trzeba być posłusznym", ale to będzie tylko wyrazem tego, że realnie o żadnym posłuszeństwie nie myślisz, tylko "posłuszeństwem" jest u Ciebie sama agitacja za posłuszeństwem i uległością autorytetom. Znamienne jest, że nie wklejasz cytatów JAK KONKRETNIE ZREALIZOWAĆ po kolei jeden, drugi, trzeci, czwarty postulat, który autorytety sugerują do realizacji. Bo dobrze wiesz, że nic nie będziesz realizował (czyli realnie posłusznym nie będziesz), że cała Twoja aktywność z bycia posłusznym sprowadzi się do agitowania za owym posłuszeństwem i uległością. A Bogu nigdy nie byłeś poważnie posłusznym, bo się nie zastanawiałeś nad tym, JAK W SZCZEROŚCI BOŻĄ WOLĘ ROZUMIEĆ, tylko się skupiłeś na TEMACIE ZASTĘPCZYM: jak propagować posłuszeństwo autorytetom ludzkim. Jeśli uważasz, że to realne nieposłuszeństwo Bogu uda Ci się oszukać tym procedowaniem agitacji z kościelnymi autorytetami, to spieszę przypomnieć, że Bóg zna ludzkie intencje na wylot. Nie oszukasz Go.
Mateusz Ewanglista, cytując Jezusa, 21 napisał: | (28) Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! (29) Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. (30) Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. (31) Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. |
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 12:07, 18 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 99 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:16, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Michał Dyszyński napisał: | fedor napisał: | Istnieje jedynie oficjalna nauka Kościoła Katolickiego i nauczanie biblijne od których po prostu odpadłeś i teraz szukasz już tylko marnych wykrętów i pretekstów, żeby jakoś od biedy się usprawiedliwić przed samym sobą. Głosu sumienia jednak nie stłumisz produkowaniem tych wszystkich dyrdymałów |
Ja głosu sumienia nie tłumię. Wręcz moje przemyślenia z analizy tego głosu się wzięły. Jeśli bowiem sumienie ma mieć cokolwiek do gadania w życiu człowieka, to właśnie przez to, że czuje, analizuje, decyduje, a nie ceduje decyzję na jakieś autorytety. |
Problem w tym, że twoje sumienie jest wypaczone bo neguje autorytet Kościoła. A takie właśnie sumienie Katechizm traktuje jako wypaczone:
Sumienie katolika musi być podporządkowane Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła:
"Nie należy przeciwstawiać osobistego sumienia i rozumu prawu moralnemu czy Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła" (KKK, 2039)
Sobór Watykański II przypomina, że „chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę (attendere) na świętą i pewną naukę Kościoła” (Dignitatis humanae, 14)
"Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swojego sumienia. Gdyby dobrowolnie działał przeciw takiemu sumieniu, potępiałby sam siebie.Zdarza się jednak, że sumienie znajduje się w ignorancji i wydaje błędne sądy o czynach, które mają być dokonane lub już zostały dokonane" (KKK, 1790)
"Nieznajomość Chrystusa i Jego Ewangelii, złe przykłady dawane przez innych ludzi, zniewolenie przez uczucia, domaganie się źle pojętej autonomii sumienia, odrzucenie autorytetu Kościoła i Jego nauczania, brak nawrócenia i miłości mogą stać się początkiem wypaczeń w postawie moralnej" (KKK, 1792) |
Naturą sumienia jest ROZWAŻANIE - stawianie sobie problemów w układzie dualnym.
To samo dotyczy myślenia, które w ogóle jest w stanie wystąpić tylko wtedy, gdy umysł stawia sobie jednocześnie opcje sprawy do osądu i oglądu.
Sumienia i myślenia nie da się całkiem odłączyć skupieniem na posłuszeństwie. Posłuszeństwo bowiem, rozumiane jako przyjęcie "za swoje" idei przedstawianej jakimś komunikatem pochodzącym od autorytetu i tak za chwilę potknie się o problem JAK ROZUMIEĆ SAMĄ REALIZACJĘ POSŁUSZEŃSTWA.
Nie ustaliwszy, na czym posłuszeństwo polega i tak nie będziemy go realizowali, bo nie będziemy wiedzieli, co konkretnie mamy robić. Integryści nie mierzą się mentalnie z tą okolicznością, "hakują" problem podmieniając posłuszeństwo na czczenie samego autorytetu.
Można to porównać historii, w której szef każe pracownikowi poustawiać skrzynki w magazynie. Ale pracownik nie wie, które skrzynki i gdzie ma postawić, więc zamiast ich ustawiania pisze peany pochwalne na cześć swojego szefa, robi wśród kolegów kampanię poparcia dla szefa, generuje tony zapewnień o swojej uległości i posłuszeństwie. A skrzynki jak stały w starym miejscu, tak dalej tam stoją...
Integryzm polega właśnie na zakłamaniu tej sprawy, że posłuszeństwem jako takim nie jest gadulstwo "że trzeba być posłusznym", lecz REALIZOWANIE TEGO, CO STANOWI POLECENIE. Do zrealizowania czegoś niezbędne jest pewne minimum wiedzy, jak się do owej realizacji zabrać. Dlatego osoba, która pyta o to szczegóły zadania, która nawet wynajduje niejasności w tym, co autorytety określiły, w istocie wykazuje się postawą bardziej idei posłuszeństwa bliską, niż ktoś, to się skupia na czczeniu i wychwalaniu autorytetów i generowaniu zapewnień o swojej tym autorytetom uległości, przy de facto zaniechaniu zainteresowania tym, co i jak, w najlepszym stopniu byłoby realizacją celów, które autorytety sugerują do realizacji.
I tak to integryzm jest jednym wielkim zakłamaniem.
Możesz wklejać sobie te artykuły, które sugerują jako "trzeba być posłusznym", ale to będzie tylko wyrazem tego, że realnie o żadnym posłuszeństwie nie myślisz, tylko "posłuszeństwem" jest u Ciebie sama agitacja za posłuszeństwem i uległością autorytetom. Znamienne jest, że nie wklejasz cytatów JAK KONKRETNIE ZREALIZOWAĆ po kolei jeden, drugi, trzeci, czwarty postulat, który autorytety sugerują do realizacji. Bo dobrze wiesz, że nic nie będziesz realizował (czyli realnie posłusznym nie będziesz), że cała Twoja aktywność z bycia posłusznym sprowadzi się do agitowania za owym posłuszeństwem i uległością. A Bogu nigdy nie byłeś poważnie posłusznym, bo się nie zastanawiałeś nad tym, JAK W SZCZEROŚCI BOŻĄ WOLĘ ROZUMIEĆ, tylko się skupiłeś na TEMACIE ZASTĘPCZYM: jak propagować posłuszeństwo autorytetom ludzkim. Jeśli uważasz, że to realne nieposłuszeństwo Bogu uda Ci się oszukać tym procedowaniem agitacji z kościelnymi autorytetami, to spieszę przypomnieć, że Bóg zna ludzkie intencje na wylot. Nie oszukasz Go.
Mateusz Ewanglista, cytując Jezusa, 21 napisał: | (28) Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! (29) Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. (30) Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. (31) Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. |
|
No i tradycyjnie wymyśliłeś tylko bzdurne preteksty i chochoły (jak na przykład bez końca powtarzana przez ciebie aż do znudzenia brednia, że posłuszeństwo autorytetowi kłóci się z jego rozumieniem) potrzebne ci do znalezienia wykrętów przed tym, żeby autorytet Kościoła ignorować i zwalczać. Każdy wykręt dobry, byleby jakiś był. Nawet najbardziej bzdurny wykręt się od biedy nadaje, tak jak te twoje wyżej, które są takie bzdurne właśnie dlatego, że robią z ciebie po prostu protestanta lub wręcz deistę, dla którego Jezus jest tylko przy okazji i równie dobrze mógłby to być Budda. Nawet nie zauważyłbyś różnicy bo tak naprawdę pełne i kompleksowe nauczanie Jezusa i tak masz gdzieś i słuchasz jedynie siebie samego
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 14:49, 18 Sty 2024, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|