Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm religijny jako postawa duchowego zakłamania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 31, 32, 33  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 5:43, 05 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Integrysta, który odrzuca konieczność zrozumienia w to, w co "wierzy", w skrajnej postaci ustawia się de facto na pozycji ograniczenia się do pustej deklaracji "wierzę w ..." - a w trzykropku jest jedynie SAMA NAZWA.
Nie dociekając co znaczy nazwa (a to jest treścią idei zrozumienia), deklaracja zawierająca ową nazwę jest nieokreślona, zrównująca
"wierzę w anioły", będzie tym samym od strony TREŚCI, co "wierzę w moc", "wierzę w ih843n9y", "wierzę w zaprzeczenie j98jg3w8". Nie rozumiejąc, czyli nie tworząc w umyśle jasnego związku z między nazwą, a treścią, wyznawca "wiary w Boga" i "wiary w szatana" są tymi samymi wyznawcami.
Oni obaj po prostu wyznają COŚ, czemu nadają nazwę - raz "Bóg", raz "szatan", raz może jeszcze co innego, ale za każdym razem w samych działaniach może być to samo. Bo "wierzący, a nie rozumiejący w co wierzy", podstawia pod przedmiot wiary cosie, których właściwości są mu nieznane, a więc mogą mu być dowolnie podstawione, zmanipulowane, wylosowane, a on się nie ma jak zorientować, co się tu stało. Bo nie obsługuje żadnej formy aktywności umysłu, która by dała szansę na weryfikację, tego co właściwie on "wierzy".

Tu oczywiście pewnie osoba broniąca idei wiary bez zrozumienia żachnie się, iż ona odróżnia np. Boga od szatana. Problem z odróżnianiem jednak ogólnie jest złożony. Jak odróżnić bardzo dobrą kopię obrazu wielkiego malarza od oryginału?...
- Tu "zwykły człowiek" nie ma nawet szans na zasadne odróżnianie. Tu potrzebna jest głęboka wiedza specjalistyczna, głębokie ZROZUMIENIE SPRAW. "Wierzący, a nie rozumiejący religijnie" optymistycznie zakłada, że on - operujący na samych przekazywanych mu nazwach, żonglując nimi - na pewno się nie pomyli. Bo się nie pomyli. Ale czy poza życzeniową postacią takiego bezkrytycznego uznania coś on posiada?...
- Może czczący "Boga", w 99% samej treści swojej wiary czci szatana, który tylko sprytnie swoje właściwości podstawił pod te trzy litery "Bóg"?...
Na pewno tak nie jest?...
Niby dlaczego to "na pewno" miałoby tak nie być?...
Jest jakiś powód inny, niż życzenie stwierdzającego?...

Jest taka słynna bajka (w różnych wersjach) o bohaterze/ki postawionym przed bardzo trudnym zadaniem odróżnienia kochanki/brata zaklętego w jakąś tam postać nieludzką (łabędzia, gęsi) od dziewięciu innych bardzo podobnych. Ostatecznie, jak to w bajkach bywa wszystko kończy się dobrze, rozpoznanie jest poprawne, bo SERCEM (a nie tylko tym, co widać bezpośrednio) rozpoznanie się odbywa, odnajdując prawdę o sprawie.

Czy Bóg może chcieć od swoich wyznawców wykazania się takim aktem rozpoznania Go?
Czy Bóg może przed tymi, z którymi kiedyś miałby razem być, wobec którego "przepasze się i będzie usługiwał" postawić zadanie: ale jednak rozpoznaj tego PRAWDZIWEGO MNIE spośród innych, może tak samo nazywanych, może w takich samych kontekstach czczonych, może jakoś tam się objawiających w bardzo podobnych sposób bożków?...
(37) Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. (Ewangelia Łukasza 12:37)
Pan "będzie usługiwał", a czy nie może oczekiwać ze strony tych, których tak uhonoruje, takiej formy okazania zaangażowania, uczucia, serca, w ramach, których Bóg prawdziwy zostanie jakoś przez tą osobę rozpoznany nawet w zestawieniu z tym bogami fałszywymi (bożkami)?...
Dlaczego by nie miało być tak, że oto wierny ma wejść przez tą właśnie "wąską bramę", w której problemem okazuje się, iż trzeba rozpoznać spośród tych fałszywych, choć bardzo promowanych, bardzo namolnie się wciskających wersji boskości tylko JEGO JEDYNEGO?
Czy prawdziwy wyznawca, szczerze poszukujący Boga nie powinien się właśnie czymś takim wykazać?
Bo czemużby nie?...


Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym. Przy okazji jak zwykle wywyższasz się nad innych (co Jezus surowo potępia - Mt 23,12) i jesteś pełen aroganckiej pychy

Pozujesz na jakiegoś niby wielce oświeconego mędrca, choć w zasadzie to nie wiadomo z jakiego powodu. Pokaż mi jedną rzecz, którą ty niby zrozumiałeś, a jakiś "integrysta" na to nie wpadł. Bo jak na razie to żadnej takiej rzeczy nie widać. Prezentujesz tylko trywialne banały, które ubierasz w wyszukane słówka, udające mądre. Poza niezbyt rozgarniętym Katolikusem nikt inny się na to jak na razie nie nabiera

Znowu jako komentarz do moich tez są uwagi...
o osobie piszącego t tezy.


Bo to jaka jest osoba piszącego tezy wpływa na te tezy i w znacznym stopniu je kształtuje. Ciągle od tego faktu uciekasz bo nie jesteś w stanie się z nim zmierzyć

Michał Dyszyński napisał:
Z samymi tezami polemiki nie byłeś w stanie podjąć, co niniejszym poczytuję tutaj jako potwierdzenie tego, że nie widzisz na polemikę Z TEZAMI najmniejszych szans.


Polemika z twoimi "tezami" (teza to jeszcze nie argument) była ale nie ma najmniejszych szans na to, że cokolwiek do ciebie dotrze. Nie ma z tobą żadnego kontaktu. W zasadzie to nie było tam żadnych twoich "tez", poza jedną i tą samą tezą rozpaczliwie mieloną w kółko, którą można streścić do jednego zdania, choć ty to jedno zdanie zamieniasz w ścianę tekstu. A ta twoja jedna w kółko mielona teza jest taka: "integryści" są beeeee, bo przyjmują coś "bez zrozumienia", a ja Misiu jestem cudowny i oświecony bo nim coś przyjmę, to wpierw to "zrozumiem". I z tym właśnie moja polemika wyżej była - przypomnę:

Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym

oraz:

Pokaż mi jedną rzecz, którą ty niby zrozumiałeś, a jakiś "integrysta" na to nie wpadł. Bo jak na razie to żadnej takiej rzeczy nie widać

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-225.html#767861

To jest moja polemika z twoją "tezą" (teza to jeszcze nie argument) i nie byłeś w stanie się do tego jakkolwiek odnieść bo to właśnie ty nie odnosisz się merytorycznie do argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Warto zauważyć, że każda nieskuteczna próba ataku na ideę, staje się de facto potwierdzeniem owej idei - oto mamy jeden przykład więcej, że ktoś obalić tezę próbował, a nie dał rady. Czyli teza się wybroniła. Czyli to jest na jej plus.


Ta twoja "idea" właśnie została przeze mnie obalona z hukiem przy pomocy zaledwie jednego prostego jak prawy sierpowy argumentu:

Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym

To był mój argument i się do niego oczywiście nie odniosłeś. Nie odpowiedziałeś na niego więc stałeś się tym samym wypełnieniem swoich własnych słów:

każda nieskuteczna próba ataku na ideę, staje się de facto potwierdzeniem owej idei - oto mamy jeden przykład więcej, że ktoś obalić tezę próbował, a nie dał rady. Czyli teza się wybroniła. Czyli to jest na jej plus

Michał Dyszyński napisał:
Od dawna z resztą każdym atakiem na osobę, w zastępstwie ataku na tezy, potwierdzasz owych tez nieobalalność, czyli zasadność. Za co mogę Ci podziękować, bo nie ma chyba lepszego sposobu uznania dla idei, niż pokazanie jak się wywala próba sensownego skrytykowania jej. :pidu:


Wszystkie twoje "tezy" o "integrystach" to tylko chochoły i już dawno je obaliłem (Pelikanica też to wiele razy robiła). Nie jesteś w stanie z tym dyskutować bo ty w ogóle nie dyskutujesz, choć to właśnie zarzucasz wszystkim dookoła. W zasadzie nie ma czegoś takiego jak twoje "tezy" w temacie "integrystów". Jest tylko twój jeden chochoł, w kółko mielony i zamieniany przez ciebie w ściany tekstu, choć ten chochoł zawiera się w zaledwie jednym prostym zdaniu:

"integrysta" łyka nakazy bez zrozumienia, a ja genialny i oświecony Misiu przyjmę coś dopiero wtedy gdy to zrozumiem


Tylko nadal nie jesteś w stanie wskazać ani jednej rzeczy, którą ty niby lepiej "zrozumiałeś" od "integrysty". I to jest w tym wszystkim najzabawniejsze

Katolikus napisał:
No generalnie bym nie skomentował tej wypowiedzi fedora, ale, że mnie wezwał do tablicy i nazwał "niezbyt rozgarniętym" :) ...


Bo tak niestety jest. Dałeś się naiwnie omamić i nabrać jak dziecko na pozory mądrości i puste słówka, za którymi nie idzie żadna konkretna treść poza czarowaniem literackimi ozdobnikami. Zamienianie w ściany tekstu czegoś, co można wyrazić zaledwie jednym prostym zdaniem. I na dodatek jest to chochoł. Dyszyński w pigułce

Katolikus napisał:
fedor napisał:
bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym.


Ale nie u ciebie:

fedor napisał:
Cytat:
Czyli Bóg pragnie człowieka, który o nic nie pyta, nie ma własnego zdania, bezrefleksyjnie wykonuje polecenia, których nawet nie musi rozumieć?


Dokładnie tak.

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/dlaczego-bog-nie-zrobi-na-tym-swiecie-porzadku,21263-825.html#767287


To co jest niby "u mnie" nie zmienia faktu, że posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym. Tego nawet nie ruszyliście bo to obnaża waszego chochoła do reszty

Zaś co do mnie to nigdzie nie pisałem, że przyjmuję coś "bez zrozumienia". Wręcz przeciwnie, pisałem, że moje osiągnięte samodzielnie i niezależnie rozumienie jest zbieżne z tym co naucza Kościół Katolicki i dlatego właśnie to przyjmuję. Pisałem już o tym wielokrotnie ale oczywiście to wyparłeś. Nic dziwnego skoro to też z miejsca obala waszego chochoła, że "integrysta" rzekomo "łyka wszystko bez zrozumienia". To tylko taka wasza bajeczka, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością

Zaś co do mojego "dokładnie tak" to pisałem o przykładzie Abrahama, który wykonywał polecenia Boga bez zadawania pytań i został za to pochwalony w Nowym Testamencie (Ga 3,6). Nie jesteś w stanie się do tego odnieść bo to z miejsca obala waszą gnostycką bajkę o tym, że polecenia Boga należy wykonywać rzekomo dopiero wtedy gdy się je "zrozumie". Nie ma nawet śladu takiej nauki w Biblii, czyli jest to tylko wasza kolejna herezja

Katolikus napisał:
fedor napisał:
Pozujesz na jakiegoś niby wielce oświeconego mędrca, choć w zasadzie to nie wiadomo z jakiego powodu. Pokaż mi jedną rzecz, którą ty niby zrozumiałeś, a jakiś "integrysta" na to nie wpadł.


Byłoby tego dużo, ale "Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały." Mt 7,6


"Byłoby tego dużo" ale jakoś nie wskazałeś ani jednego przykładu. Wniosek jest prosty: nie ma ani jednego przykładu sytuacji, w której rzekomo zrozumieliście coś lepiej niż "integryści". To tylko kolejna wasza chocholasta bajka o żelaznym wilku. Potraficie tylko uprawiać czarowanie pustymi słówkami, które nie działa na nikogo poza waszym kółkiem wzajemnej adoracji


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 9:53, 05 Gru 2023, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:56, 05 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym.

Zgodzę się z tą uwaga o walce z chochołami, tylko akurat w drugą stronę. Moją tezą bowiem wcale nie było, że posłuszeństwo wyklucza zrozumienie, czemu się ma być posłusznym.
Tezą jest bowiem: wykluczając aspekt zrozumienia pod pretekstem "bo trzeba wierzyć i być posłusznym", traci się sensowność zarówno nawet owej wiary i posłuszeństwa, bo nie zrozumiawszy, w co się wierzy, albo w czym ma się być posłusznym, w istocie można wykazywać pod tym względem przypadkowe postawy, a nie odnoszące się do celu. Zgadzam się zatem z tezą, którą wyżej wygłosiłeś (próbując ją na wcisk wetknąć, jako moją), że posłuszeństwo nie wyklucza zrozumienia, a wręcz głoszę tezę, iż sensowne (! Ale nie to paradoksalne, integrystyczne) posłuszeństwo jak najbardziej zrozumienia wymaga, bo tylko rozumiejąc, o co chodzi temu, komu mamy być posłuszni, możemy posłuszni być.

Niestety, mamy tu znowu przykład dyskusji jak z Irbisolem, który przekręcał to, co się pisało, a potem tryumfalnie obalał tezy, które nie były w ogóle stawiane, Ty też tu obaliłeś tezę, której ja nie stawiałem, bo odnosiłem się wprost do TWOJEJ NEGACJI POTRZEBY ZROZUMIENIA. A taką negację (motywowaną, jak się już wierzy, to nie trzeba rozumieć) z Twojej strony wielokrotnie obserwowałem.

A ta "polemika" z moim tezami Pokaż mi jedną rzecz, którą ty niby zrozumiałeś, a jakiś "integrysta" na to nie wpadł. Bo jak na razie to żadnej takiej rzeczy nie widać jeż jest kuriozum w stylu Irbisola - jak mi wykonasz jakieś tam wydumane zadanie to... (właściwie to nie wiadomo co, by się miało zdarzyć...). Tymczasem ja nigdy nie głosiłem, że integrysta miałby nie wpaść na coś tam, z tytułu tego, że jest integrystą. Integryści bowiem w rzeczywistości tak po cichu i wstydliwie... myślą! Tak! Twierdzę, że integryści myślą, oceniają, czasem bywają nawet logiczni. Biedacy nie wiedzą przy tym, czy nie popełniają jakieś strasznego grzechu odejścia od absolutnego posłuszeństwa autorytetom, więc mają emocjonalny dyskomfort. Ale tak naprawdę zupełnie nie myśląc, nie da się przeżyć, bo myślenie jest niezbędne w wielu sytuacjach aby np. uniknąć śmierci. Więc integrysta, tak ukradkiem, tak udając, że tego nie robi, tylko że mu "tak wychodzi niechcący" swojego rozumu nawet i używa.
Zaś to zadanie wykazywania, na co by miał integrysta nie wpaść, ma się zatem do moich tez nijak. Nadaje się tylko jako sposób na odwrócenie uwagi, od tej niewygodnej okoliczności, że postulat bycia posłusznym ZAMIAST zrozumienia o co chodzi, jest sam w sobie sprzeczny, destrukcyjny do myśli i duchowości. I tą metodą na "jak dam Michałowi jakieś zadanie od czapy, a on go oczywiście nie zrealizuje, to wyjdzie, że Michał nie miał racji", nie odwrócisz skutecznie uwagi tak mojej, jak i potencjalnych obserwatorów tej dyskusji.

Co do reszty uwag dotyczących mojej osoby, to znowu je poczytuję sobie jako wyraźny objaw desperacji, w zakresie Twojej zdolności do podjęcia kwestii merytorycznych. Komentować szczegółowo tych kapryśnych Twoich ocen mojej osoby nie zamierzam. Każdy widzi, wypisywane takich ocen nic nie kosztuje, do niczego nie zobowiązuje, więc możesz je sobie tworzyć w dowolnej ilości i formie. Tyle że ich znaczenie jest... hmmm delikatnie mówiąc, słabe. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:59, 05 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym.

Zgodzę się z tą uwaga o walce z chochołami, tylko akurat w drugą stronę.


A kogo obchodzi z czym ty się zgadzasz lub nie. Liczy się to co możesz uzasadnić. A póki co żadnego chochoła nikomu nie wykazałeś. Za to ja wykazałem mnóstwo chochołów tobie

Michał Dyszyński napisał:
Moją tezą bowiem wcale nie było, że posłuszeństwo wyklucza zrozumienie, czemu się ma być posłusznym.
Tezą jest bowiem: wykluczając aspekt zrozumienia pod pretekstem "bo trzeba wierzyć i być posłusznym", traci się sensowność zarówno nawet owej wiary i posłuszeństwa, bo nie zrozumiawszy, w co się wierzy, albo w czym ma się być posłusznym, w istocie można wykazywać pod tym względem przypadkowe postawy, a nie odnoszące się do celu. Zgadzam się zatem z tezą, którą wyżej wygłosiłeś (próbując ją na wcisk wetknąć, jako moją), że posłuszeństwo nie wyklucza zrozumienia, a wręcz głoszę tezę, iż sensowne (! Ale nie to paradoksalne, integrystyczne) posłuszeństwo jak najbardziej zrozumienia wymaga, bo tylko rozumiejąc, o co chodzi temu, komu mamy być posłuszni, możemy posłuszni być.


Jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem. W tym akapicie wycofałeś się z zarzutu, następnie przeformułowałeś go na taki, który nikogo nie dotyczy, po czym na końcu znowu się z niego wycofałeś. Nawet ty nie wiesz o co ci właściwie chodzi

Michał Dyszyński napisał:
Niestety, mamy tu znowu przykład dyskusji jak z Irbisolem, który przekręcał to, co się pisało, a potem tryumfalnie obalał tezy, które nie były w ogóle stawiane,


To nie jest tak, że wszyscy "przekręcają" to co ty piszesz ale jest tak, że ty sam nie możesz dojść ze sobą do ładu. W sumie zarzucasz innym to co najczęściej sam robisz

Michał Dyszyński napisał:
Ty też tu obaliłeś tezę, której ja nie stawiałem, bo odnosiłem się wprost do TWOJEJ NEGACJI POTRZEBY ZROZUMIENIA. A taką negację (motywowaną, jak się już wierzy, to nie trzeba rozumieć) z Twojej strony wielokrotnie obserwowałem.


No to źle "obserwowałeś". Pisałem, że w pewnych przypadkach nie da się zrozumieć dlaczego Bóg czegoś wymaga i po prostu trzeba spełnić Jego wolę. Nie zaprzeczysz, że istnieją takie sytuacje (choćby przykład Abrahama i Izaaka). Jednocześnie istnieją sytuacje gdy da się zrozumieć czemu Bóg czegoś wymaga lub co wymaga. Sytuacja jest złożona ale wątpię żebyś załapał gdy o tym pisałem. Problem jest taki, że dopuszczasz do siebie tylko to co się zgadza z twoim ego. Mamy tu swego rodzaju filtrowanie

Michał Dyszyński napisał:
A ta "polemika" z moim tezami Pokaż mi jedną rzecz, którą ty niby zrozumiałeś, a jakiś "integrysta" na to nie wpadł. Bo jak na razie to żadnej takiej rzeczy nie widać jeż jest kuriozum w stylu Irbisola - jak mi wykonasz jakieś tam wydumane zadanie to... (właściwie to nie wiadomo co, by się miało zdarzyć...).


Wiadomo co by to miało znaczyć bo jasno to określiłem. Oczywiście nie wykonasz tego zadania nie dlatego, że niejasno go określiłem, ale dlatego, że wygłaszasz postulaty bez pokrycia

Michał Dyszyński napisał:
Tymczasem ja nigdy nie głosiłem, że integrysta miałby nie wpaść na coś tam, z tytułu tego, że jest integrystą. Integryści bowiem w rzeczywistości tak po cichu i wstydliwie... myślą! Tak! Twierdzę, że integryści myślą, oceniają, czasem bywają nawet logiczni. Biedacy nie wiedzą przy tym, czy nie popełniają jakieś strasznego grzechu odejścia od absolutnego posłuszeństwa autorytetom, więc mają emocjonalny dyskomfort. Ale tak naprawdę zupełnie nie myśląc, nie da się przeżyć, bo myślenie jest niezbędne w wielu sytuacjach aby np. uniknąć śmierci. Więc integrysta, tak ukradkiem, tak udając, że tego nie robi, tylko że mu "tak wychodzi niechcący" swojego rozumu nawet i używa.


Znowu wycofanie się ze swoich zarzutów. Jesteś za, a nawet przeciw, jednym słowem. Jak pewien prezydent. No i kolejny chochoł. "Integrysta" wcale nie udaje, że nie myśli. Po prostu zmyśliłeś sobie to na potrzeby chochoła

Michał Dyszyński napisał:
Zaś to zadanie wykazywania, na co by miał integrysta nie wpaść, ma się zatem do moich tez nijak.


Nic dziwnego skoro się z tych tez wycofałeś. Zresztą nie wiadomo nawet tego bo potrafisz wrócić do odrzuconej tezy nawet w jednym i tym samym akapicie

Michał Dyszyński napisał:
Nadaje się tylko jako sposób na odwrócenie uwagi, od tej niewygodnej okoliczności, że postulat bycia posłusznym ZAMIAST zrozumienia o co chodzi, jest sam w sobie sprzeczny, destrukcyjny do myśli i duchowości.


Tylko, że to jest chochoł bo sam się z tego zarzutu wycofałeś akapit wyżej. A teraz w sumie stawiasz go tylko wyimaginowanemu przeciwnikowi. Nawet sam za sobą nie nadążasz

Michał Dyszyński napisał:
I tą metodą na "jak dam Michałowi jakieś zadanie od czapy, a on go oczywiście nie zrealizuje, to wyjdzie, że Michał nie miał racji", nie odwrócisz skutecznie uwagi tak mojej, jak i potencjalnych obserwatorów tej dyskusji.


Zadanie nie jest "od czapy" ale nawiązuje wprost do twojego zarzutu. Zadania oczywiście nie wykonasz bo wymagałoby ono pokazania konkretu. A od tego uciekasz jak od ognia bo uwielbiasz pławić się w ogólnikach, w których nic nie da się konkretnie uchwycić. I o to ci właśnie chodzi, żebyś zawsze mógł się wykręcić i lawirować. Wyrażenie konkretnego stanowiska już by ci to uniemożliwiło. Nie możesz więc do tego dopuścić

To samo robisz też ze stanowiskiem oponenta. Wycinasz z niego wszelkie konkrety bo to już jest dla ciebie zagrożenie. Wycinasz więc z wpisu oponenta niemal wszystko i zostawiasz jakieś jedno ogólnikowe stwierdzenie, nad którym możesz odlatywać bez końca w takie rejony dyskusji, które nic z wcześniejszą dyskusją nie mają wspólnego

Michał Dyszyński napisał:
Co do reszty uwag dotyczących mojej osoby, to znowu je poczytuję sobie jako wyraźny objaw desperacji, w zakresie Twojej zdolności do podjęcia kwestii merytorycznych.


I pewnie dlatego wszystkie te moje uwagi wyciąłeś, nie odnosząc się do nich w ogóle. A teraz możesz pisać o moich uwagach dowolne głupoty. Przecież nikt już nie sprawdzi o co dokładnie chodziło bo nie ma już moich uwag w twoim poście wraz z odniesieniem się do nich. Po prostu te uwagi wyciąłeś. I to jest właśnie objaw desperacji

Michał Dyszyński napisał:
Komentować szczegółowo tych kapryśnych Twoich ocen mojej osoby nie zamierzam.


No pewnie. Po co szczegółowo komentować to co napisałem. Wystarczy to wyciąć i można już pisać dowolne głupoty o tym co pisałem

Michał Dyszyński napisał:
Każdy widzi, wypisywane takich ocen nic nie kosztuje, do niczego nie zobowiązuje, więc możesz je sobie tworzyć w dowolnej ilości i formie. Tyle że ich znaczenie jest... hmmm delikatnie mówiąc, słabe. :nie:


Słabe nie jest bo jak by było słabe to byś to wykazał zamiast wycinać to co piszę. A tak to widać, że nie jesteś w stanie z tym polemizować i właśnie dlatego to wycinasz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 9:27, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:54, 06 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym.

Zgodzę się z tą uwaga o walce z chochołami, tylko akurat w drugą stronę.


A kogo obchodzi z czym ty się zgadzasz lub nie. Liczy się to co możesz uzasadnić. A póki co żadnego chochoła nikomu nie wykazałeś. Za to ja wykazałem mnóstwo chochołów tobie

W deklaracjach trudno jest Cię pokonać, bo jesteś zwyczajnie uparty i masywny w ich tworzeniu. Ty wszystko "wykazałeś", inni "niczego nie udowodnili". To, że było akurat odwrotnie, można się przekonać, jak się zajrzy do treści dyskusji, w których z Twojej strony od dłuższego czasu trudno jest dopatrzyć się innych treści, niż komentarzy na temat oponentów, z dodatkiem samego deklarowania, jako to oni niczego nie wykazali, a za to rzekomo Ty wszystko powykazywałeś.
Merytorycznej wypowiedzi od Ciebie nie spotkałem już od dawna. Kiedyś one jeszcze bywały, ale ostatnio całkowicie ich obecność wyparła strategia " bo ja odpowiadam, bo ja stwierdzam, więc ja wygrywam".
Kto się zechce zagłębić w TREŚCI I ZNACZENIA raczej szybko odkryje, że ostatnio w tematyce samej dyskusji nie oferujesz prawie nic, poza czczym deklaracjonizmem. Kto się zatrzyma na przeczytaniu Twoich deklaracji, może i uzna ich buńczuczność i pisanie z nutą pewności siebie, może doceni ten upór w deklarowaniu.

Bo 99% Twoich ostatnich dokonań, to właściwie jest już tylko ogłaszanie się zwycięzcą w tych dyskusjach (tak ze mną, jak i z wujem, czy katolikusem, nie mówiąc o innych dyskutantach). To jest dobra strategia na leniwych obserwatorów. Kto nie sprawdzi, jak było, może i Ci uwierzy...

Ale spieszę Ci donieść, że nie masz za dobrze na forum...
Tu już w większości wszyscy Cię znają. Nawet jeśli była wcześniej jakaś cześć dyskutantów, którzy brali za dobrą monetę te Twoje szumne deklaracje, to zdecydowana większość z nich już się zorientowała, że poza nimi, nie zaoferowałeś tu niemal nic. Nie wiem, ilu nowych trafia na sfinię, ale raczej dość powolny jest przyrost userów forum, więc takich, którzy się dadzą naciągnąć na tę Twoją strategię samochwalstwa z wielkim uporem, będzie naprawdę znikomy odsetek. Zostali już sami ci, co Cię znają bardzo dobrze, na których te kaskady samochwalczych deklaracji nie robią już wrażenia. Jeszcze co niektóre kobiety, które instynktownie lgną do "męskiej energii", mogą Cię docenić za sam fakt Twojego uporu, za to że oferujesz emocje, a one za emocjami mentalnie węszą. Tyle, że to będzie już niemal wyłącznie emocjonalny efekt, w sensie intelektualnym wg mnie kompletnie już poległeś, tylko jeszcze to do Ciebie nie dotarło.
.
Ale jeszcze zostało Ci uparte przekonywanie samego siebie, że orzesz. Tu zawsze wygrasz, bo jak siebie przekonuje skutecznie, to sam tu jesteś sędzią i wygrana musi być Twoja. A wg mnie mnie już grasz głównie sam ze sobą. W sumie tak też można...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 10:58, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:53, 06 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Znowu walka z chochołami, które istnieją jedynie w twojej głowie, bo posłuszeństwo czemuś w żaden sposób nie wyklucza rozumienia tego czemu jest się posłusznym.

Zgodzę się z tą uwaga o walce z chochołami, tylko akurat w drugą stronę.


A kogo obchodzi z czym ty się zgadzasz lub nie. Liczy się to co możesz uzasadnić. A póki co żadnego chochoła nikomu nie wykazałeś. Za to ja wykazałem mnóstwo chochołów tobie

W deklaracjach trudno jest Cię pokonać, bo jesteś zwyczajnie uparty i masywny w ich tworzeniu. Ty wszystko "wykazałeś", inni "niczego nie udowodnili". To, że było akurat odwrotnie, można się przekonać, jak się zajrzy do treści dyskusji, w których z Twojej strony od dłuższego czasu trudno jest dopatrzyć się innych treści, niż komentarzy na temat oponentów, z dodatkiem samego deklarowania, jako to oni niczego nie wykazali, a za to rzekomo Ty wszystko powykazywałeś.


Jak się zajrzy do treści dyskusji to widać, że dyskusji z tobą nie ma bo wszystko kasujesz. Zostawiasz jedno losowo wybrane zdanie i piszesz sobie co chcesz, bo i tak już do niczego konkretnie się nie odnosisz

Michał Dyszyński napisał:
Merytorycznej wypowiedzi od Ciebie nie spotkałem już od dawna. Kiedyś one jeszcze bywały, ale ostatnio całkowicie ich obecność wyparła strategia " bo ja odpowiadam, bo ja stwierdzam, więc ja wygrywam".


Merytoryczne odpowiedzi ode mnie dostajesz ale je wycinasz. Dlatego możesz sobie teraz swobodnie twierdzić, że takich wypowiedzi niby "nie było"

Tymczasem wystarczy choćby spojrzeć w górę i porównać twoje posty z moimi. Wtedy widać jak wszystko tniesz. Tę dyskusję też wytniesz i zamiast dyskutować odlecisz w kolejne luźne fantazje, nie mające z tą dyskusją nic wspólnego

Michał Dyszyński napisał:
Kto się zechce zagłębić w TREŚCI I ZNACZENIA raczej szybko odkryje, że ostatnio w tematyce samej dyskusji nie oferujesz prawie nic, poza czczym deklaracjonizmem. Kto się zatrzyma na przeczytaniu Twoich deklaracji, może i uzna ich buńczuczność i pisanie z nutą pewności siebie, może doceni ten upór w deklarowaniu.


Kto się zechce wgłębić w treści i znaczenia to zobaczy, że wszystkie treści i znaczenia systemowo karczujesz z dyskusji. Dzięki temu możesz sobie potem swobodnie twierdzić, że żadnych treści i znaczeń "nie było". To samo zresztą zrobisz z tym co piszę teraz

Michał Dyszyński napisał:
Bo 99% Twoich ostatnich dokonań, to właściwie jest już tylko ogłaszanie się zwycięzcą w tych dyskusjach (tak ze mną, jak i z wujem, czy katolikusem, nie mówiąc o innych dyskutantach). To jest dobra strategia na leniwych obserwatorów. Kto nie sprawdzi, jak było, może i Ci uwierzy...


Nie jest trudno zwyciężyć z kimś, kto wychodzi walkowerem. A to w zasadzie robisz cały czas bo unikasz jakiejkolwiek dyskusji o konkretach. Boisz się tego jak ognia bo konkrety już by cię przyszpiliły. Zamiast tego pławisz się więc w ogólnikach. Wuj i Katolikus przynajmniej wyczerpująco odpisują na moje posty. Ciebie nie stać nawet na to

Michał Dyszyński napisał:
Ale spieszę Ci donieść, że nie masz za dobrze na forum...
Tu już w większości wszyscy Cię znają. Nawet jeśli była wcześniej jakaś cześć dyskutantów, którzy brali za dobrą monetę te Twoje szumne deklaracje, to zdecydowana większość z nich już się zorientowała, że poza nimi, nie zaoferowałeś tu niemal nic. Nie wiem, ilu nowych trafia na sfinię, ale raczej dość powolny jest przyrost userów forum, więc takich, którzy się dadzą naciągnąć na tę Twoją strategię samochwalstwa z wielkim uporem, będzie naprawdę znikomy odsetek. Zostali już sami ci, co Cię znają bardzo dobrze, na których te kaskady samochwalczych deklaracji nie robią już wrażenia. Jeszcze co niektóre kobiety, które instynktownie lgną do "męskiej energii", mogą Cię docenić za sam fakt Twojego uporu, za to że oferujesz emocje, a one za emocjami mentalnie węszą. Tyle, że to będzie już niemal wyłącznie emocjonalny efekt, w sensie intelektualnym wg mnie kompletnie już poległeś, tylko jeszcze to do Ciebie nie dotarło.


Znowu odleciałeś. Tym razem w wszechwiedzę o zakamarkach psychiki użutkowników forum. Ale nie trzeba żadnej wszechwiedzy aby widzieć, że to ty nie masz nic do zaoferowania w dyskusjach. Wystarczy zajrzeć do twoich postów, w których w zasadzie nie dyskutujesz z nikim poza samym sobą. Wszechwiedza jest niepotrzebna do tego żeby to zobaczyć

Michał Dyszyński napisał:
Ale jeszcze zostało Ci uparte przekonywanie samego siebie, że orzesz. Tu zawsze wygrasz, bo jak siebie przekonuje skutecznie, to sam tu jesteś sędzią i wygrana musi być Twoja. A wg mnie mnie już grasz głównie sam ze sobą. W sumie tak też można...


Nie muszę siebie przekonywać do niczego bo to, że jesteś orany jest ewidentne dla każdego kto widzi jak unikasz dyskusji


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 12:02, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:38, 06 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Merytorycznej wypowiedzi od Ciebie nie spotkałem już od dawna. Kiedyś one jeszcze bywały, ale ostatnio całkowicie ich obecność wyparła strategia " bo ja odpowiadam, bo ja stwierdzam, więc ja wygrywam".


Merytoryczne odpowiedzi ode mnie dostajesz ale je wycinasz. Dlatego możesz sobie teraz swobodnie twierdzić, że takich wypowiedzi niby "nie było"

Oczywiście że tnę!
Tworzysz te posty - giganty, które są praktycznie nie do ogarnięcia, rozdzielając wypowiedź oponenta na jakieś fragmenciki, do których potem się :"ustosunkowując" generujesz kolejne kaskady arbitralnych samochwalczych deklaracji.
Do Twojej strategii dyskusyjnej to oczywiście świetnie pasuje - wszak i tak do treści i ZNACZEŃ Ci zaprezentowanych, się nie odnosisz, a te buńczuczne deklaracje możesz sobie doklejać praktycznie do dowolnego tekstu, jako że ich związek z czymkolwiek jest bliski zeru. Więc dzieląc odpowiedź na nienalizowalne dla większości czytelników fragmenty wspierasz swoją strategię dyskusyjnego rozmywania na dwa wzajemnie się wspierające sposoby
1. zyskujesz kolejne akapity, w których możesz wklejać te swoje samochwalcze deklaracje i przytyki personalne wobec oponentów
2. a jednocześnie na tyle czynisz całość upierdliwą w odbiorze, na tyle trudną do sprawdzenia i przekonania się, że nie zaoferowałeś żadnej postaci merytorycznej dyskusji, iż możesz liczyć na nie zorientowanie się czytelników w całej tej strategii.
Czytelnik, natrafiając na te ściany Twoich odpowiedzi, które realnie na nic nie odpowiadają, a jedynie w kółko deklarując z grubsza to samo, choć są emocjonalne i buńczuczne, może się na tyle zniechęcić do analizy, że odpuści sobie wnikanie w treść, a potem uzna, że ta silna warstwa zapewnieniowa z Twojej strony powinna być wzięta za dobrą monetę. Pewnie na to liczysz
Ja jednak uważam, że zapychanie masowe serwerów fora.pl Twoimi powtarzającymi się zapewnieniami o rzekomych racjach nie ma najmniejszego sensu. Będę je wycinał, bo one żadnej wartościowej treści nie nie niosą, a do tego (jeśli jednak by kogoś zainteresowały) i tak są do obejrzenia w poście wyżej.
Wręcz noszę się z zamiarem odpowiadania gdzieś osobno, gdzie nie będzie już z Twojej strony możliwości stosowania tej techniki obfuskacji treści dyskusji w masywnych blokach śmieciowego tekstu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:29, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:16, 06 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Merytorycznej wypowiedzi od Ciebie nie spotkałem już od dawna. Kiedyś one jeszcze bywały, ale ostatnio całkowicie ich obecność wyparła strategia " bo ja odpowiadam, bo ja stwierdzam, więc ja wygrywam".


Merytoryczne odpowiedzi ode mnie dostajesz ale je wycinasz. Dlatego możesz sobie teraz swobodnie twierdzić, że takich wypowiedzi niby "nie było"

Oczywiście że tnę!
Tworzysz te posty - giganty, które są praktycznie nie do ogarnięcia,


Wszystko jest jak najbardziej do ogarnięcia. Wuj, Katolikus i anbuś jakoś nie mają problemu odpowiadać w takim samym trybie jak ja i też niejednokrotnie tworzą "posty giganty". Tylko ty masz problem żeby odpowiadać w takim trybie, gdzie ustosunkowujesz się do konkretnych wypowiedzi oponenta. Masz problem bo ty nie dyskutujesz z drugą osobą. Tworzysz jedynie odklejony od kogokolwiek monolog, w którym gadasz sam do siebie

Michał Dyszyński napisał:
rozdzielając wypowiedź oponenta na jakieś fragmenciki, do których potem się :"ustosunkowując"


Na tym właśnie polega dyskusja i po to jest funkcja cytowania. No ale ty nie dyskutujesz ale jedynie monologujesz

Michał Dyszyński napisał:
tworzysz kolejne kaskady arbitralnych samochwalczych deklaracji


Arbitralnie stwierdzasz, że ktoś coś arbitralnie stwierdził. To jest dla ciebie bardzo typowe. Gdybyś dyskutował i odnosił się linijka po linijce konkretnie do czyjejś wypowiedzi, a nie jedynie fantazjował o tym co ktoś powiedział, to byś wtedy wykazał, że jakieś stwierdzenie było "arbitralne". Ale oczywiście nie wykażesz tego bo nie odnosisz się do żadnych konkretnych wypowiedzi. Nie dyskutujesz. W tej sytuacji możesz sobie pisać co tylko chcesz, bo i tak nie ma to żadnego związku z tym co pisze oponent

Michał Dyszyński napisał:
Do Twojej strategii dyskusyjnej to oczywiście świetnie pasuje - wszak i tak do treści i ZNACZEŃ Ci zaprezentowanych, się nie odnosisz, a te buńczuczne deklaracje możesz sobie doklejać praktycznie do dowolnego tekstu, jako że ich związek z czymkolwiek jest bliski zeru.


Kłamstwo. Odnoszę się do każdej twojej wypowiedzi zdanie po zdaniu. Ty tego nie robisz. Zarzuciłeś mi to co tak naprawdę robisz ty, a nie ja. Przekomiczne. To też pokazuje, że żyjesz w całkowicie wypaczonym świecie, w którym wszystko jest na odwrót. Ale nie rozumiesz tego bo nie dopuszczasz do siebie nic z zewnątrz

Michał Dyszyński napisał:
Więc dzieląc odpowiedź na nienalizowalne dla większości czytelników fragmenty


Z tego, że dla ciebie konkretne fragmenty są "nieanalizowalne" nie wynika, że są nieanalizowalne dla innych. Ale to dobrze pokazuje jak ty uciekasz przed konkretami w holistyczną zbitą masę ogólnikowości, w której nic w zasadzie nie wiadomo bo nie ma tam żadnego uchwytnego konkretu. Bo konkretów boisz się jak ognia. One już nie pozwoliłyby ci fantazjować i odlatywać do woli

Michał Dyszyński napisał:
wspierasz swoją strategię dyskusyjnego rozmywania na dwa wzajemnie się wspierające sposoby
1. zyskujesz kolejne akapity, w których możesz wklejać te swoje samochwalcze deklaracje i przytyki personalne wobec oponentów
2. a jednocześnie na tyle czynisz całość upierdliwą w odbiorze, na tyle trudną do sprawdzenia i przekonania się, że nie zaoferowałeś żadnej postaci merytorycznej dyskusji, iż możesz liczyć na nie zorientowanie się czytelników w całej tej strategii.


Tak, konkrety są dla ciebie "upierdliwe", to fakt. Nie pozwalają ci fantazjować i odlatywać w takie rejony dyskusji, w których dyskusja nie ma już nic wspólnego z tematem. To ty rozmywasz dyskusję

Michał Dyszyński napisał:
Czytelnik, natrafiając na te ściany Twoich odpowiedzi, które realnie na nic nie odpowiadają, a jedynie w kółko deklarując z grubsza to samo, choć są emocjonalne i buńczuczne, może się na tyle zniechęcić do analizy, że odpuści sobie wnikanie w treść, a potem uzna, że ta silna warstwa zapewnieniowa z Twojej strony powinna być wzięta za dobrą monetę. Pewnie na to liczysz
Ja jednak uważam, że zapychanie masowe serwerów fora.pl Twoimi powtarzającymi się zapewnieniami o rzekomych racjach nie ma najmniejszego sensu.


Jakby moje odpowiedzi na nic nie odpowiadały to byś to wykazał na podstawie moich konkretnych wypowiedzi. Ale oczywiście tego nie zrobisz bo moje wypowiedzi wycinasz. Możesz więc na temat moich wypowiedzi pisać dowolne głupoty, tak jak to robisz właśnie teraz

No i zabawne jest to twoje stwierdzenie, że ja tworzę "ściany tekstu" i "masowo zapycham serwer". Przecież to właśnie tobie wiele osób na forum zarzuca pisanie ścian tekstu. Na dziś dzień napisałeś 29 623 postów na tym forum. A ja napisałem 12 712 postów. To nawet nie jest połowa tego co ty napisałeś. No i kto tu zapycha forum? Znowu zarzucasz mi to co ty sam robisz. Masz do tego niebywały talent

Michał Dyszyński napisał:
Będę je wycinał, bo one żadnej wartościowej treści nie nie niosą,


Będziesz je wycinał bo nie jesteś w stanie dyskutować i wykazać, że moje wypowiedzi "żadnej wartościowej treści nie niosą". To jest arbitralne i kłamliwe stwierdzenie

Michał Dyszyński napisał:
a do tego (jeśli jednak by kogoś zainteresowały) i tak są do obejrzenia w poście wyżej.
Wręcz noszę się z zamiarem odpowiadania gdzieś osobno, gdzie nie będzie już z Twojej strony możliwości stosowania tej techniki obfuskacji treści dyskusji w masywnych blokach śmieciowego tekstu.


Mało komu się chce porównywać post ostatni z poprzednim. Na tym właśnie żerujesz gdy wycinasz wypowiedzi oponenta z postu i dzięki temu możesz sobie pisać dowolne głupoty na temat tego co pisał oponent, bo i tak nikt tego nie sprawdzi


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 14:47, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:32, 06 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Będę je wycinał, bo one żadnej wartościowej treści nie nie niosą,


Będziesz je wycinał bo nie jesteś w stanie dyskutować i wykazać, że moje wypowiedzi "żadnej wartościowej treści nie niosą". To jest arbitralne i kłamliwe stwierdzenie

To doprecyzuję: treść, która produkujesz może i jakaś grupa czytających uzna za "wartościową". Będą to ci, którzy się ćwiczą w samochwalstwie. Może nawet trafisz do podręczników marketingu, gdzie uczą jak coś, co niesie żadnych wewnętrznych treści, tak odmalowywać jako wartość i sens za pomocą uporczywego zachwalania, że znajdą się frajerzy, którzy się na to nabiorą.

Poza marketingiem Twoje odpowiedzi nie niosą prawie żadnych godnych dyskusji treści, więc nie ma sensu ich zostawiać w dyskusji. Poza tym tnę, co już powtarzałeś 20 razy wcześniej, bo nie uważam, by tworzenie 100 kopii tego samego (w większości kompromitującego Twoje stanowisko w sprawie) tekstu, niosło ze sobą jakąkolwiek wartość.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 15:03, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:07, 06 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Będę je wycinał, bo one żadnej wartościowej treści nie nie niosą,


Będziesz je wycinał bo nie jesteś w stanie dyskutować i wykazać, że moje wypowiedzi "żadnej wartościowej treści nie niosą". To jest arbitralne i kłamliwe stwierdzenie

To doprecyzuję: treść, która produkujesz może i jakaś grupa czytających uzna za "wartościową". Będą to ci, którzy się ćwiczą w samochwalstwie. Może nawet trafisz do podręczników marketingu, gdzie uczą jak coś, co niesie żadnych wewnętrznych treści, tak odmalowywać jako wartość i sens za pomocą uporczywego zachwalania, że znajdą się frajerzy, którzy się na to nabiorą.

Poza marketingiem Twoje odpowiedzi nie niosą prawie żadnych godnych dyskusji treści, więc nie ma sensu ich zostawiać w dyskusji. Poza tym tnę, co już powtarzałeś 20 razy wcześniej, bo nie uważam, by tworzenie 100 kopii tego samego (w większości kompromitującego Twoje stanowisko w sprawie) tekstu, niosło ze sobą jakąkolwiek wartość.


No i znowu wyciąłeś wszystko co napisałem i odleciałeś w pisanie ogólnikowych głupot, które nie mają żadnego związku z tym co napisałem. Brak odpowiedzi i brak jakiegokolwiek rzeczowego ustosunkowania się do tego co pisał oponent. Czysta arbitralność, którą tak chętnie wytykasz innym. Kolejny dowód na to, że ty nie dyskutujesz ale jedynie wygłaszasz puste deklaracje bez związku z czymkolwiek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:31, 06 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
No i znowu wyciąłeś wszystko co napisałem

Mam zwyczaj wyrzucać śmieci.

Jak odniesiesz się w końcu do meritum sprawy, to podejmę z tym dyskusję.
Przypominam co jest meritum sprawy: ocena integryzmu, czyli rozważanie za i przeciw podejścia do religii od strony władzy ludzkich autorytetów, które miałyby bardzo daleko posunięte uprawnienia żądania od wyznawców dowolnych postaw intelektualnych, etycznych, uznana w swoim sumieniu.

Przypomnę co jest POZA meritum sprawy:
1. to jak fedor miał kaprys skomentować osobę - Michała, Adama, Euzebiusza, Klapeucjusza czy kogo tam jeszcze...
2. Przechwałki, że się "wygrało", "zaorało" (co by to nie miało znaczyć) itp.
3. Deklaracje bez pokrycia, że się wyjaśniło "gdzieś tam"
4. Wklejenie tekstów (nawet cytatów z Biblii), które co prawda wklejający postrzega jako wspierające jego stanowisko, choć w istocie to tylko on się tego wsparcia tam dopatrzył, bo te teksty są o czym innym, niż jemu się wydawało.
5. Deklaracje, że oponent niczego nie udowodnił (w dyskusjach światopoglądowych w ogóle funkcja dowodzenia jest ogólnie nieaktywna).
To, co jest poza meritum sprawy, będzie traktowane jako śmieci w tej dyskusji. Proste.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 15:34, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:29, 06 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
No i znowu wyciąłeś wszystko co napisałem

Mam zwyczaj wyrzucać śmieci.


Nazwałeś moje argumenty "śmieciami" bo nie jesteś w stanie z nimi dyskutować

Michał Dyszyński napisał:
odniesiesz się w końcu do meritum sprawy, to podejmę z tym dyskusję


Odnoszę się non stop. Ale nie jesteś w stanie dyskutować

Michał Dyszyński napisał:
Przypominam co jest meritum sprawy: ocena integryzmu, czyli rozważanie za i przeciw podejścia do religii od strony władzy ludzkich autorytetów, które miałyby bardzo daleko posunięte uprawnienia żądania od wyznawców dowolnych postaw intelektualnych, etycznych, uznana w swoim sumieniu.


W temacie "integryzmu" też całą dyskusję skasowałeś i z niej zwiałeś. Zmieniłeś temat na dyskusję o dyskusji bo w sumie nic innego nie potrafisz. Ale nawet i tę niby dyskusję skasowałeś. Teraz mamy już w zasadzie tylko przepychanki

Michał Dyszyński napisał:
Przypomnę co jest POZA meritum sprawy:
1. to jak fedor miał kaprys skomentować osobę - Michała, Adama, Euzebiusza, Klapeucjusza czy kogo tam jeszcze...
2. Przechwałki, że się "wygrało", "zaorało" (co by to nie miało znaczyć) itp.
3. Deklaracje bez pokrycia, że się wyjaśniło "gdzieś tam"


Wyjaśniłem niejedno ale problem w tym, że wszystko skasowałeś i teraz ściemniasz, że wyjaśnień niby "nie było"

Michał Dyszyński napisał:
4. Wklejenie tekstów (nawet cytatów z Biblii), które co prawda wklejający postrzega jako wspierające jego stanowisko, choć w istocie to tylko on się tego wsparcia tam dopatrzył, bo te teksty są o czym innym, niż jemu się wydawało.


To trzeba było wykazać, że przytaczane przeze mnie teksty biblijne są o czymś innym niż mi się rzekomo "wydawało". Ale tego też nie wykazałeś bo skasowałeś i tę dyskusję

Michał Dyszyński napisał:
5. Deklaracje, że oponent niczego nie udowodnił (w dyskusjach światopoglądowych w ogóle funkcja dowodzenia jest ogólnie nieaktywna).
To, co jest poza meritum sprawy, będzie traktowane jako śmieci w tej dyskusji. Proste.


Nie tyle pisałem o "udowadnianiu", co prędzej o uzasadnianiu lub wykazywaniu czegoś. Ale nawet tego nie byłeś w stanie zrobić. Jedynie coś sobie arbitralnie deklarujesz. Nic więcej


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 17:34, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:39, 06 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
4. Wklejenie tekstów (nawet cytatów z Biblii), które co prawda wklejający postrzega jako wspierające jego stanowisko, choć w istocie to tylko on się tego wsparcia tam dopatrzył, bo te teksty są o czym innym, niż jemu się wydawało.


To trzeba było wykazać, że przytaczane przeze mnie teksty biblijne są o czymś innym niż mi się rzekomo "wydawało". Ale tego też nie wykazałeś bo skasowałeś i tę dyskusjęj

Zróbmy tu test. Wrzuć tu wszystkie te sformułowania, jakie w kontekście władzy autorytetów religijnych znasz, (rzekomej) konieczności zrezygnowania z prywatnych osądów i interpretacji. Dodaj to każdego z tych cytatów jakiś swój dobrze przemyślany (!) komentarz, dlaczego akurat twierdzisz, iż świadczą one na korzyść Twojego stanowiska. A ja się do nich odniosę.
Chyba, że znowu masywnie zaśmiecisz wątek jakimiś określeniami do osoby (kto jest "protestantem", "pamtem" czy innym "amtem", kto jest taki, siaki, czy owaki), czy podobne śmieci, bo mogę się zniechęcić. Ale prosta sprawa - cytat, Twój komentarz CO Z CYTATU WYNIKA i NIC WIĘCEJ.
Ja się do tego obiecuję odnieść. Też do samych cytatów i komentarzy NA TEMAT CYTATÓW (bez odniesienia do persony, przynależności i podobnych śmieciowych pierdoletów). Zaproponuję swoje cytaty i też dam do nich komentarz, dlaczego świadczą one na korzyść moich racji w sprawie.
Jesteś w stanie stanąć do takiego testu - pojedynku ze mną?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 17:50, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:56, 06 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
4. Wklejenie tekstów (nawet cytatów z Biblii), które co prawda wklejający postrzega jako wspierające jego stanowisko, choć w istocie to tylko on się tego wsparcia tam dopatrzył, bo te teksty są o czym innym, niż jemu się wydawało.


To trzeba było wykazać, że przytaczane przeze mnie teksty biblijne są o czymś innym niż mi się rzekomo "wydawało". Ale tego też nie wykazałeś bo skasowałeś i tę dyskusjęj

Zróbmy tu test. Wrzuć tu wszystkie te sformułowania, jakie w kontekście władzy autorytetów religijnych znasz, (rzekomej) konieczności zrezygnowania z prywatnych osądów i interpretacji. Dodaj to każdego z tych cytatów jakiś swój dobrze przemyślany (!) komentarz, dlaczego akurat twierdzisz, iż świadczą one na korzyść Twojego stanowiska. A ja się do nich odniosę.
Chyba, że znowu masywnie zaśmiecisz wątek jakimiś określeniami do osoby (kto jest "protestantem", kto jest taki, siaki, czy owaki), czy podobne śmieci, bo mogę się zniechęcić. Ale prosta sprawa - cytat, Twój komentarz CO Z CYTATU WYNIKA i NIC WIĘCEJ.
Ja się do tego obiecuję odnieść. Też do samych cytatów i komentarzy NA TEMAT CYTATÓW (bez odniesienia do persony, przynależości i podobnych śmieciowych pierdoletów). Jesteś w stanie stanąć do takiego testu - pojedynku ze mną?...


Przecież w ogóle nie o to był spór. Teksty Magisterium o bezwzględnym posłuszeństwie oficjalnej nauce Kościoła komentowałeś tak, że masz to gdzieś i nawet przyznałeś, że jesteś w tej kwestii heretykiem. Teksty Biblii cytowałem natomiast w różnych innych kwestiach ale z tych dyskusji uciekłeś. Wygląda na to, że ty nawet nie rozumiesz o czym były te spory i w ogóle tego nie ogarnąłeś, co jest trochę przerażające
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:04, 06 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
4. Wklejenie tekstów (nawet cytatów z Biblii), które co prawda wklejający postrzega jako wspierające jego stanowisko, choć w istocie to tylko on się tego wsparcia tam dopatrzył, bo te teksty są o czym innym, niż jemu się wydawało.


To trzeba było wykazać, że przytaczane przeze mnie teksty biblijne są o czymś innym niż mi się rzekomo "wydawało". Ale tego też nie wykazałeś bo skasowałeś i tę dyskusjęj

Zróbmy tu test. Wrzuć tu wszystkie te sformułowania, jakie w kontekście władzy autorytetów religijnych znasz, (rzekomej) konieczności zrezygnowania z prywatnych osądów i interpretacji. Dodaj to każdego z tych cytatów jakiś swój dobrze przemyślany (!) komentarz, dlaczego akurat twierdzisz, iż świadczą one na korzyść Twojego stanowiska. A ja się do nich odniosę.
Chyba, że znowu masywnie zaśmiecisz wątek jakimiś określeniami do osoby (kto jest "protestantem", kto jest taki, siaki, czy owaki), czy podobne śmieci, bo mogę się zniechęcić. Ale prosta sprawa - cytat, Twój komentarz CO Z CYTATU WYNIKA i NIC WIĘCEJ.
Ja się do tego obiecuję odnieść. Też do samych cytatów i komentarzy NA TEMAT CYTATÓW (bez odniesienia do persony, przynależości i podobnych śmieciowych pierdoletów). Jesteś w stanie stanąć do takiego testu - pojedynku ze mną?...


Przecież w ogóle nie o to był spór. Teksty Magisterium o bezwzględnym posłuszeństwie oficjalnej nauce Kościoła komentowałeś tak, że masz to gdzieś i nawet przyznałeś, że jesteś w tej kwestii heretykiem. Teksty Biblii cytowałem natomiast w różnych innych kwestiach ale z tych dyskusji uciekłeś. Wygląda na to, że ty nawet nie rozumiesz o czym były te spory i w ogóle tego nie ogarnąłeś, co jest trochę przerażające

Czyli się minęliśmy w zakresie tego, o co jest spór.
Ja W TYM WĄTKU, jako jego inicjator zajmować się chcę tym, co napisałem. Jeśli chcesz inny spór toczyć, to załóż do tego swój wątek i będzie git.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:35, 06 Gru 2023    Temat postu:

Próbuję sobie nieraz wyobrazić emocje integrysty, jakoś dopasować się do tego, co integryści głoszą, jak traktują Boga, religię, samych siebie. W szczególności frapujące jest pytanie: czy integrysta jest w stanie kochać Boga?
Ja uczciwie przyznam, że wręcz niewyobrażalne dla mnie jest uczucie miłości do jakiejkolwiek istoty, która by odpowiadała integrystycznym wyobrażeniom o Bogu. Takiej istoty, która jest władcza do poziomu potęgi władzy przypisywanej Bogu, a przy tym realnie mściwa, gniewna, skora do obrazy za najmniejsze okazanie nieposłuszeństwa, nie umiem w moich emocjach umieścić w żadnej innej "szufladce", jak tylko tej z panicznym lękiem, rozpaczą, negacją właściwie wszystkiego. Takie integrystyczne bóstwo jest w emocjach i myślach w tym obszarze mentalny, co najbardziej krwiożercze bóstwa ludów prymitywnych - te, którym składano krwawe ofiary z ludzi, które były uosobieniem zła i sprowadzały cierpienie.
Próbowałem jakoś inaczej potraktować istotę o tym zestawie cech, które integryści przypisują Bogu na swoją modłę, ale zawsze wychodziło z tego coś bardzo dalekiego od miłości, ufności, oddania. Zawsze to się "staczało" w odczucie przerażenia, gehenny, totalnej rezygnacji.

Co czują więc integryści do "swojego" Boga?...
- Może (nie przyznając się oczywiście do tego wprost nawet sami przed sobą) też czują to przerażenie, jakie ja czułbym, tylko że nazywają je (aby nie podpaść użyciem nieprawomyślnej nazwy) jako miłość i oddanie. Ale tak straszliwej istoty, jaką de facto jako Boga maluje nam integryzm, chyba nie ma jak szczerze kochać... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 22:19, 06 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:11, 08 Gru 2023    Temat postu:

Dlaczego integryzm jest ścieżką zakłamania?...
Dlatego, że umysł niezależnie od tego, czy rozpoznaje świat bezpośrednio, czy też nawet rozpoznaje to, co mu ogłosił jego autorytet, PODEJMIE DECYZJĘ.
Uznając treść - znaczenie rad swojego autorytetu, też użyjemy do tego mocy własnego umysłu!
Dlatego, jeśli ktoś za chwilę przedstawia sytuację na zasadzie: ja tu swój umysł wycofałem, bo zdałem się na to, co mówią mi autorytety, to po prostu minął się z prawdą!

Nikt nie ma najmniejszych szans być posłusznym, jeśli nie ustali, na czym posłuszeństwo w ogóle miałoby polegać!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:03, 08 Gru 2023    Temat postu:

W integryzmie spotykamy się z bałwochwalczą czcią dla hierarchów i instytucji. Tak realnie patrząc na sprawę, to jest cześć większa, niż oddawana Bogu, bo jakiekolwiek natchnienia integrystycznego wyznawcy (z wyjątkiem wąskiej garstki uprzywilejowanych - autorytetów) pochodzące od bezpośredniego kontaktu z Bogiem (np. na modlitwie), są traktowane z góry jako podrzędne. To fraza, którą łaskawie nam oferują autorytety, nadpisuje swoją twardą mocą, wszystkie odczucia, myśli, interpretacje wyznawcy. To autorytarne stwierdzenia są PONAD WSZELKIM BEZPOŚREDNIM KONTAKTEM Z BOGIEM. Bóg nie ma jak się przedrzeć z bezpośrednim przekazem od siebie przez tę zaporę autorytarnej dominacji nad umysłem wiernego. Prawdziwym, tym realnym, najwyżej postawionym bogiem integrysty jest władza autorytetów jako taka.

Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:04, 08 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:34, 08 Gru 2023    Temat postu:

Jak sięgnę nieco pamięcią wstecz, to miałem kiedyś okres życia, w którym byłem bliski jakiejś formie ortodoksji religijnej, także bardziej czołobitnemu stosunkowi do autorytetów teologicznych. Co prawda nie posunąłem się w tej postawie jakoś daleko, ale jednak trochę tak. Przypominam sobie moją motywację z tamtych lat. Z grubsza było w tym myślenie opierające się:
- Spostrzeżenie, że jeśli to ja siebie uczynię ostatecznym sędzią wszystkiego, to - teoretycznie patrząc na sprawę - mogę uznać dowolną tezę, skierować się mentalnie w stronę każdej ideologii. W końcu to ja tu rządzę, więc kto mi zabroni?... A więc chyba jakoś powinienem to zablokować. Coś (oczywiście zewnętrznego, nie podlegającego moim chciejstwom) powinno mnie "utemperować".
- Spostrzeżenie, że jak sobie dowolnie zinterpretuję choćby Biblię, to mogę podlegać przy tym życzeniowemu myśleniu, a właściwie sam tego nie będę w stanie zdiagnozować.
- Było to w czasie, gdy bylem jeszcze młodym człowiekiem, więc naturalnie cenilem sobie wiedzę i doświadczenie, które przecież mają ci starsi, a nie ja - młodzik.
- Wreszcie jest też efekt skali, ilości wyznawców, którzy ku czemuś się skłaniają - ich jest wielu, a ja z drugiej strony sam miałbym się przeciwstawiać większości?....
- Do tego w jakiś sposób już na poziomie bardziej emocjonalnym, stadnym, odbierałem sugestywność tej agitacji autorytarnej, byłem ogólnie bardziej skłonny ufać prawu, władzy (choć niekoniecznie tej komunistycznej z tamtych czasów) - wszak to oni byli "ci mądrzy", a ja bylem ten mały misiek.

Co mnie przyblokowało w podążaniu za ortodoksyjnymi "ciągotami" mentalnymi?...
Był to cały splot, szereg elementów. Niektóre wymienię:
- wychowany za czasów "złej" władzy (czas PRL-u) miałem jednak krytyczne podejście do każdej władzy w ogóle. Do tego świadomość tego, iż najwięksi zbrodniarze XX wieku - hitlerowcy - tłumaczyli się konieczność wykonywania rozkazów swojej władzy, skłoniła mnie do przekonania, że na pewno nie każda władza jest dobra. A więc trzeba skądś wziąć ten mechanizm rozpoznania władzy dobrej vs złej. I nie znalazłem tu lepszego kandydata, niż własny rozum. Bez niego, mogę stać się kolejnym kimś, kto "tylko wykonywał polecenia autorytetów".
- nadeszła konstatacja, że samo zrozumienie tego, w czym miałbym być posłuszny (nawet maksymalnie posłusznym) autorytetom, wymaga ZORIENTOWANIA SIĘ, JAK TO POSŁUSZEŃSTWO W PRAKTYCE ZREALIZOWAĆ. Tu i tak mój rozum wejdzie do gry, a wchodząc i tak (jeśli się zechce oszukiwać) może tak wykręcić rozpoznanie "na czym polega to posłuszeństwo", że i tak (być może, jeśli się bezwiednie sam oszukuję) zrobię sobie z tego to, co mi się w podświadomości chce. Bo na etapie - od przeczytania (usłyszenia) tego, co mi autorytety ogłosiły, jest moje rozumienie, moja świadomość. Więc jeśli o poprawność tego rozumienia nie zadbam, to nawet bycie posłusznym stanie się iluzją. W szczególności przekonałem się, że mój umysł daje mi sygnał, iż dwie różne dyrektywy nawet pochodzące od tego samego autorytetu potrafią wzajemnie się wykluczać. Więc i tak muszę SWOIM UMYSŁEM rozstrzygnąć, jak posłuszeństwo w tym przypadku zrealizować.
- Wielu dyrektyw od autorytetów ja po prostu nie rozumiem - albo wydają mi się one niejasne, o co w nich, albo bywają sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, albo brakuje mi do ich realizacji istotnych danych. Więc i tak znowu muszę się posłużyć swoim umysłem, aby jakoś z tym paradygmatem posłuszeństwa "dojść do ładu".
- Wreszcie zorientowałem się, że ci najgłośniej nawołują do posłuszeństwa mają najmniej do powiedzenia w kwestii jak sobie radzić z powyższymi konfliktami, nie tłumaczą właściwie niczego, tylko po prostu głośno nawołują, że NALEŻY (!!!) być posłusznym. Zaś na czym to ma polegać z nimi nie ma dyskusji, albo jest to trochę dyskusja "jak z debilem", tzn. zamiast konkretnych odpowiedzi są mętne tłumaczenia, pogróżki, epitety, z kolejną dawką nawoływania, jak to posłusznym być "trzeba" i już. W końcu doszedłem do wniosku, że ci ludzi pod terminem "posłuszeństwo" tak w istocie jakby rozumieli formę bardzo ogólnikowego promowania owych autorytetów jako autorytetów, a w gruncie rzeczy "gdzieś" mają samą tę ideę, której się ma być posłusznym. To jest w istocie głównie grupa wzajemnej adoracji, klakierzy naganiający do bycia podwładnym autorytarnej władzy, a nie rzeczywiście mądrzy ludzie, którzy są w stanie uczciwie intelektualnie potraktować nawet samych siebie, nawet te własne idee w istocie są jedynie pretekstem ogólnego nawoływania do bycia razem w jakiejś społeczności i skupiania się wokół WŁADZY.
W istocie to zatem nie o idee chodzi, tylko o WŁADZĘ I ZNACZENIE. Wtedy uznałem, że byłbym frajerem, gdybym się dał do czegoś podobnego namówić.
A na czym ostatecznie stanęło?...
Bo może (co chyba niektórzy próbują tu sugerować), jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem?...
- Uważam, że to nie jest tak...
Uważam, że MAJĄC ŚWIADOMOŚĆ POTENCJALNEGO BŁĘDU, jeślibym zważał tylko na własny osąd, mogę STARAĆ SIĘ WZIĄĆ POD UWAGĘ GŁOS AUTORYTETU. Tylko nie łudzę się, że ten głos autorytetu jakoś, zupełnie poza moimi mocami poznawczymi, spłynie na mnie z samej okoliczności pragnienia bycia posłusznym (bo nawet chcąc dobrze, mogę być posłusznym błędnie, głupio, fałszywie), lecz JUŻ ZNAJĄC RÓŻNE RAFY I SŁABE STRONY UZNAWANIA IDEI I ROZPOZNAŃ PRZEZ MÓJ UMYSŁ, mogę teraz przystąpić do rozpatrywania kwestii: jak sensownie, niesprzecznie, w zgodzie z realiami uwzględnić ten głos, jaki mi przygotowały autorytety?
Zrobię to jednak SWOIM UMYSŁEM, czyli starając się nie ignorować głosu autorytetu, uwzględniając ów głos, będę próbował dopracować się jakiejś formy ZINTERPRETOWANIA tego głosu przez moje rozumienie spraw. Inne podejście byłoby de facto zignorowaniem głosu autorytetu (przynajmniej w znaczeniu ideowym, czyli w znaczeniu realnego wchłonięcia owych idei przez umysł odbiorcy). Ale też warto zauważyć, że uznając, iż to ja, swoim osądem jakoś głos autorytetu uwzględniam, automatycznie ja jestem tu sędzią, co też oznacza, iż może się zdarzyć, że NIE ODNAJDĘ WŁAŚCIWEJ FORMUŁY NA INTEGRACJĘ SUGESTII AUTORYTETU Z MOIM UMYSŁEM. Wtedy też ostatecznie głos autorytetu być może odrzucę. Tak też może się zdarzyć.

Ale może w sensie, który zaobserwowałem u integrystów, czy innych plemiennie myślących wyznawców, to właśnie nie o to chodzi, aby na tych ideach i ich wchłonięciu się skupić, tylko po prostu uznać wyższość i podległość samej władzy jako takiej?...
No o co tu najbardziej chodzi?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 22:38, 08 Gru 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:10, 09 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
4. Wklejenie tekstów (nawet cytatów z Biblii), które co prawda wklejający postrzega jako wspierające jego stanowisko, choć w istocie to tylko on się tego wsparcia tam dopatrzył, bo te teksty są o czym innym, niż jemu się wydawało.


To trzeba było wykazać, że przytaczane przeze mnie teksty biblijne są o czymś innym niż mi się rzekomo "wydawało". Ale tego też nie wykazałeś bo skasowałeś i tę dyskusjęj

Zróbmy tu test. Wrzuć tu wszystkie te sformułowania, jakie w kontekście władzy autorytetów religijnych znasz, (rzekomej) konieczności zrezygnowania z prywatnych osądów i interpretacji. Dodaj to każdego z tych cytatów jakiś swój dobrze przemyślany (!) komentarz, dlaczego akurat twierdzisz, iż świadczą one na korzyść Twojego stanowiska. A ja się do nich odniosę.
Chyba, że znowu masywnie zaśmiecisz wątek jakimiś określeniami do osoby (kto jest "protestantem", "pamtem" czy innym "amtem", kto jest taki, siaki, czy owaki), czy podobne śmieci, bo mogę się zniechęcić. Ale prosta sprawa - cytat, Twój komentarz CO Z CYTATU WYNIKA i NIC WIĘCEJ.
Ja się do tego obiecuję odnieść. Też do samych cytatów i komentarzy NA TEMAT CYTATÓW (bez odniesienia do persony, przynależności i podobnych śmieciowych pierdoletów). Zaproponuję swoje cytaty i też dam do nich komentarz, dlaczego świadczą one na korzyść moich racji w sprawie.
Jesteś w stanie stanąć do takiego testu - pojedynku ze mną?...


Nie ma w Biblii nic o tym, że każdy powinien zrezygnować z prywatnych osadów i interpretacji przy czytaniu Biblii. Tak sobie to wymyślili ortodoksi, choć sami mają się z tymi swoimi zasadami na bakier.

Michał Dyszyński napisał:
Ja uczciwie przyznam, że wręcz niewyobrażalne dla mnie jest uczucie miłości do jakiejkolwiek istoty, która by odpowiadała integrystycznym wyobrażeniom o Bogu. Takiej istoty, która jest władcza do poziomu potęgi władzy przypisywanej Bogu, a przy tym realnie mściwa, gniewna, skora do obrazy za najmniejsze okazanie nieposłuszeństwa, nie umiem w moich emocjach umieścić w żadnej innej "szufladce", jak tylko tej z panicznym lękiem, rozpaczą, negacją właściwie wszystkiego. Takie integrystyczne bóstwo jest w emocjach i myślach w tym obszarze mentalny, co najbardziej krwiożercze bóstwa ludów prymitywnych - te, którym składano krwawe ofiary z ludzi, które były uosobieniem zła i sprowadzały cierpienie.


I jeszcze integrystyczni czciciele wiecznego sadyzmu twierdzą, że oni poważnie traktują te wersety odnoszące się do miłości. Jak można być miłością, a jednocześnie kimś despotycznie władczym, gniewnym, mściwym, nawołującym do zabijania innych plemion itd.

Michał Dyszyński napisał:
Dlaczego integryzm jest ścieżką zakłamania?...
Dlatego, że umysł niezależnie od tego, czy rozpoznaje świat bezpośrednio, czy też nawet rozpoznaje to, co mu ogłosił jego autorytet, PODEJMIE DECYZJĘ.
Uznając treść - znaczenie rad swojego autorytetu, też użyjemy do tego mocy własnego umysłu!
Dlatego, jeśli ktoś za chwilę przedstawia sytuację na zasadzie: ja tu swój umysł wycofałem, bo zdałem się na to, co mówią mi autorytety, to po prostu minął się z prawdą!

Nikt nie ma najmniejszych szans być posłusznym, jeśli nie ustali, na czym posłuszeństwo w ogóle miałoby polegać!


Zapomniałeś, że integryści mają jeszcze.. Słowniki. :)
Słowniki to ustalą za nich. ;-P

Cytat:
W integryzmie spotykamy się z bałwochwalczą czcią dla hierarchów i instytucji. Tak realnie patrząc na sprawę, to jest cześć większa, niż oddawana Bogu, bo jakiekolwiek natchnienia integrystycznego wyznawcy (z wyjątkiem wąskiej garstki uprzywilejowanych - autorytetów) pochodzące od bezpośredniego kontaktu z Bogiem (np. na modlitwie), są traktowane z góry jako podrzędne. To fraza, którą łaskawie nam oferują autorytety, nadpisuje swoją twardą mocą, wszystkie odczucia, myśli, interpretacje wyznawcy. To autorytarne stwierdzenia są PONAD WSZELKIM BEZPOŚREDNIM KONTAKTEM Z BOGIEM. Bóg nie ma jak się przedrzeć z bezpośrednim przekazem od siebie przez tę zaporę autorytarnej dominacji nad umysłem wiernego. Prawdziwym, tym realnym, najwyżej postawionym bogiem integrysty jest władza autorytetów jako taka.


Myślę, że autorytet też autorytetowi nierówny. Taki papież Franciszek, choć jest przywódcą Kościoła to uważam, że jego osoba cechuje się pokorą, nie stawia się ponad innych, nie chce despotycznie zarządzać innymi. Chce być prawdziwym przewodnikiem do wiary w Boga. Takie mam wrażenie.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 13:13, 09 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:26, 09 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Próbuję sobie nieraz wyobrazić emocje integrysty, jakoś dopasować się do tego, co integryści głoszą, jak traktują Boga, religię, samych siebie. W szczególności frapujące jest pytanie: czy integrysta jest w stanie kochać Boga?
Ja uczciwie przyznam, że wręcz niewyobrażalne dla mnie jest uczucie miłości do jakiejkolwiek istoty, która by odpowiadała integrystycznym wyobrażeniom o Bogu. Takiej istoty, która jest władcza do poziomu potęgi władzy przypisywanej Bogu, a przy tym realnie mściwa, gniewna, skora do obrazy za najmniejsze okazanie nieposłuszeństwa, nie umiem w moich emocjach umieścić w żadnej innej "szufladce", jak tylko tej z panicznym lękiem, rozpaczą, negacją właściwie wszystkiego. Takie integrystyczne bóstwo jest w emocjach i myślach w tym obszarze mentalny, co najbardziej krwiożercze bóstwa ludów prymitywnych - te, którym składano krwawe ofiary z ludzi, które były uosobieniem zła i sprowadzały cierpienie.
Próbowałem jakoś inaczej potraktować istotę o tym zestawie cech, które integryści przypisują Bogu na swoją modłę, ale zawsze wychodziło z tego coś bardzo dalekiego od miłości, ufności, oddania. Zawsze to się "staczało" w odczucie przerażenia, gehenny, totalnej rezygnacji.

Co czują więc integryści do "swojego" Boga?...
- Może (nie przyznając się oczywiście do tego wprost nawet sami przed sobą) też czują to przerażenie, jakie ja czułbym, tylko że nazywają je (aby nie podpaść użyciem nieprawomyślnej nazwy) jako miłość i oddanie. Ale tak straszliwej istoty, jaką de facto jako Boga maluje nam integryzm, chyba nie ma jak szczerze kochać... :think:


Dlatego ty nie kochasz Boga Biblii ale jedynie swą pluszową atrapę boga, który jest skrojony pod twoje własne potrzeby. Ten pluszowy bóg jest tak naprawdę tobą samym

Czy można kochać Boga surowego dla zatwardziałych grzeszników, który karze takich jak Hitler i jest dobry dla oddanych Mu? Jak najbardziej. U ciebie nastąpił już całkowity zanik poczucia sprawiedliwości a miłość myli ci się z pobłażliwością dla zła. To typowy problem dla członków sekty pluszowego boga. W zasadzie wszystkie błędy tej sekty wynikają właśnie z tego pomylenia pojęć

Poza tym jak zwykle same chochoły na temat "integrystów"

Michał Dyszyński napisał:
Dlaczego integryzm jest ścieżką zakłamania?...
Dlatego, że umysł niezależnie od tego, czy rozpoznaje świat bezpośrednio, czy też nawet rozpoznaje to, co mu ogłosił jego autorytet, PODEJMIE DECYZJĘ.
Uznając treść - znaczenie rad swojego autorytetu, też użyjemy do tego mocy własnego umysłu!
Dlatego, jeśli ktoś za chwilę przedstawia sytuację na zasadzie: ja tu swój umysł wycofałem, bo zdałem się na to, co mówią mi autorytety, to po prostu minął się z prawdą!

Nikt nie ma najmniejszych szans być posłusznym, jeśli nie ustali, na czym posłuszeństwo w ogóle miałoby polegać!


Dlatego jesteście Bogu i Kościołowi nieposłuszni bo wymyśliliście sobie pretekst, że trzeba wpierw ustalić co to znaczy być "posłusznym". Dobrze wiecie co to znaczy bo już nawet dzieci to wiedzą, więc to tylko taki wasz pretekst, żeby Bogu i Kościołowi nie być posłusznym. To takie zaproszenie do zabawy w kotka i myszkę. I to jest dopiero prawdziwe zakłamanie u pluszowców

Michał Dyszyński napisał:
W integryzmie spotykamy się z bałwochwalczą czcią dla hierarchów i instytucji. Tak realnie patrząc na sprawę, to jest cześć większa, niż oddawana Bogu, bo jakiekolwiek natchnienia integrystycznego wyznawcy (z wyjątkiem wąskiej garstki uprzywilejowanych - autorytetów) pochodzące od bezpośredniego kontaktu z Bogiem (np. na modlitwie), są traktowane z góry jako podrzędne. To fraza, którą łaskawie nam oferują autorytety, nadpisuje swoją twardą mocą, wszystkie odczucia, myśli, interpretacje wyznawcy. To autorytarne stwierdzenia są PONAD WSZELKIM BEZPOŚREDNIM KONTAKTEM Z BOGIEM. Bóg nie ma jak się przedrzeć z bezpośrednim przekazem od siebie przez tę zaporę autorytarnej dominacji nad umysłem wiernego. Prawdziwym, tym realnym, najwyżej postawionym bogiem integrysty jest władza autorytetów jako taka.


Znowu same chochoły bo nikt w Kościele nie traktuje "bałwochwalczo" autorytetów. Po prostu sobie wymyśliłeś kolejnego chochoła, żeby mieć w co walić. Jest to oczywiście kolejny twój pretekst, żeby głosu autorytetu Kościoła nie uznawać. Po to wymyślasz te wszystkie chochoły na temat "integrystów". To wszystko są jedynie preteksty. "Integrysta" przynajmniej trzyma się Kościoła, którym kieruje Bóg. Ty nie trzymasz się niczego, nawet nauk Jezusa i Biblii, bo traktujesz to po prostu wybiórczo. Jedynym autorytetem dla siebie jesteś ty sam i twój mocno ograniczony rozum. I to jest dopiero prawdziwe bałwochwalstwo

Michał Dyszyński napisał:
Jak sięgnę nieco pamięcią wstecz, to miałem kiedyś okres życia, w którym byłem bliski jakiejś formie ortodoksji religijnej, także bardziej czołobitnemu stosunkowi do autorytetów teologicznych. Co prawda nie posunąłem się w tej postawie jakoś daleko, ale jednak trochę tak. Przypominam sobie moją motywację z tamtych lat. Z grubsza było w tym myślenie opierające się:
- Spostrzeżenie, że jeśli to ja siebie uczynię ostatecznym sędzią wszystkiego, to - teoretycznie patrząc na sprawę - mogę uznać dowolną tezę, skierować się mentalnie w stronę każdej ideologii. W końcu to ja tu rządzę, więc kto mi zabroni?... A więc chyba jakoś powinienem to zablokować. Coś (oczywiście zewnętrznego, nie podlegającego moim chciejstwom) powinno mnie "utemperować".
- Spostrzeżenie, że jak sobie dowolnie zinterpretuję choćby Biblię, to mogę podlegać przy tym życzeniowemu myśleniu, a właściwie sam tego nie będę w stanie zdiagnozować.
- Było to w czasie, gdy bylem jeszcze młodym człowiekiem, więc naturalnie cenilem sobie wiedzę i doświadczenie, które przecież mają ci starsi, a nie ja - młodzik.
- Wreszcie jest też efekt skali, ilości wyznawców, którzy ku czemuś się skłaniają - ich jest wielu, a ja z drugiej strony sam miałbym się przeciwstawiać większości?....
- Do tego w jakiś sposób już na poziomie bardziej emocjonalnym, stadnym, odbierałem sugestywność tej agitacji autorytarnej, byłem ogólnie bardziej skłonny ufać prawu, władzy (choć niekoniecznie tej komunistycznej z tamtych czasów) - wszak to oni byli "ci mądrzy", a ja bylem ten mały misiek.


To przynajmniej były jakieś reguły. Lepsze lub gorsze ale były. Zamiast tego wybrałeś pychę i bałwochwalstwo siebie samego. A reguł nie masz żadnych poza anarchizmem, w którym nic nie wiadomo, aby zawsze było tak, żebyś tylko ty sam i twoje chciejstwo były zadowolone

Michał Dyszyński napisał:
I nie znalazłem tu lepszego kandydata, niż własny rozum


Który zaprowadził cię donikąd bo jak przychodzi co do czego to ogłaszasz, że prawda jest niepoznawalna i nic nie wiadomo. Oczywiście dzieje się tak tylko wtedy gdy musisz przyjąć coś, co jest sprzeczne z twoim chciejstwem. Gdy coś nie jest sprzeczne z twoim chciejstwem to wtedy już nagle wiesz prawie wszystko i prawda staje się dla ciebie poznawalna niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki

Michał Dyszyński napisał:
Tu i tak mój rozum wejdzie do gry, a wchodząc i tak (jeśli się zechce oszukiwać) może tak wykręcić rozpoznanie "na czym polega to posłuszeństwo", że i tak (być może, jeśli się bezwiednie sam oszukuję) zrobię sobie z tego to, co mi się w podświadomości chce


Dokładnie to właśnie robisz

Michał Dyszyński napisał:
Wreszcie zorientowałem się, że ci najgłośniej nawołują do posłuszeństwa mają najmniej do powiedzenia w kwestii jak sobie radzić z powyższymi konfliktami, nie tłumaczą właściwie niczego, tylko po prostu głośno nawołują, że NALEŻY (!!!) być posłusznym. Zaś na czym to ma polegać z nimi nie ma dyskusji, albo jest to trochę dyskusja "jak z debilem", tzn. zamiast konkretnych odpowiedzi są mętne tłumaczenia, pogróżki, epitety, z kolejną dawką nawoływania, jak to posłusznym być "trzeba" i już. W końcu doszedłem do wniosku, że ci ludzi pod terminem "posłuszeństwo" tak w istocie jakby rozumieli formę bardzo ogólnikowego promowania owych autorytetów jako autorytetów, a w gruncie rzeczy "gdzieś" mają samą tę ideę, której się ma być posłusznym. To jest w istocie głównie grupa wzajemnej adoracji, klakierzy naganiający do bycia podwładnym autorytarnej władzy, a nie rzeczywiście mądrzy ludzie, którzy są w stanie uczciwie intelektualnie potraktować nawet samych siebie, nawet te własne idee w istocie są jedynie pretekstem ogólnego nawoływania do bycia razem w jakiejś społeczności i skupiania się wokół WŁADZY


Dlatego jesteście Bogu i Kościołowi nieposłuszni bo wymyśliliście sobie pretekst, że trzeba wpierw ustalić co to znaczy być "posłusznym". Dobrze wiecie co to znaczy bo już nawet dzieci to wiedzą, więc to tylko taki wasz pretekst, żeby Bogu i Kościołowi nie być posłusznym. I to jest dopiero prawdziwe zakłamanie u pluszowców

Michał Dyszyński napisał:
Bo może (co chyba niektórzy próbują tu sugerować), jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem?...
- Uważam, że to nie jest tak...
Uważam, że MAJĄC ŚWIADOMOŚĆ POTENCJALNEGO BŁĘDU, jeślibym zważał tylko na własny osąd, mogę STARAĆ SIĘ WZIĄĆ POD UWAGĘ GŁOS AUTORYTETU. Tylko nie łudzę się, że ten głos autorytetu jakoś, zupełnie poza moimi mocami poznawczymi, spłynie na mnie z samej okoliczności pragnienia bycia posłusznym (bo nawet chcąc dobrze, mogę być posłusznym błędnie, głupio, fałszywie), lecz JUŻ ZNAJĄC RÓŻNE RAFY I SŁABE STRONY UZNAWANIA IDEI I ROZPOZNAŃ PRZEZ MÓJ UMYSŁ, mogę teraz przystąpić do rozpatrywania kwestii: jak sensownie, niesprzecznie, w zgodzie z realiami uwzględnić ten głos, jaki mi przygotowały autorytety?
Zrobię to jednak SWOIM UMYSŁEM, czyli starając się nie ignorować głosu autorytetu, uwzględniając ów głos, będę próbował dopracować się jakiejś formy ZINTERPRETOWANIA tego głosu przez moje rozumienie spraw. Inne podejście byłoby de facto zignorowaniem głosu autorytetu (przynajmniej w znaczeniu ideowym, czyli w znaczeniu realnego wchłonięcia owych idei przez umysł odbiorcy). Ale też warto zauważyć, że uznając, iż to ja, swoim osądem jakoś głos autorytetu uwzględniam, automatycznie ja jestem tu sędzią, co też oznacza, iż może się zdarzyć, że NIE ODNAJDĘ WŁAŚCIWEJ FORMUŁY NA INTEGRACJĘ SUGESTII AUTORYTETU Z MOIM UMYSŁEM. Wtedy też ostatecznie głos autorytetu być może odrzucę. Tak też może się zdarzyć.


I ostatecznie wracamy do punktu wyjścia bo skończy się jak zawsze i odrzucisz wszystko poza własnym chciejstwem. Nawet autorytet własnego rozumu odrzucisz jeśli twoje chciejstwo weźmie nad nim górę. Wielokrotnie tak robiłeś i zrobisz jeszcze nie raz. Jest więc tak jak sam napisałeś:

jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem

Katolikus napisał:
Nie ma w Biblii nic o tym, że każdy powinien zrezygnować z prywatnych osadów i interpretacji przy czytaniu Biblii. Tak sobie to wymyślili ortodoksi, choć sami mają się z tymi swoimi zasadami na bakier.


U was "prywatne osądy i interpretacje" to jedynie pretekst do tego żeby odrzucać to co mówi Biblia i Kościół. To jedynie usprawiedliwienie dla waszego buntu

Katolikus napisał:
I jeszcze integrystyczni czciciele wiecznego sadyzmu twierdzą, że oni poważnie traktują te wersety odnoszące się do miłości. Jak można być miłością, a jednocześnie kimś despotycznie władczym, gniewnym, mściwym, nawołującym do zabijania innych plemion itd.


Bóg jest sprawiedliwy a twoje chocholaste karykaturowanie Go jako kogoś, kto jest "despotyczny" i "mściwy", to tylko twoje ateistyczne bluźnierstwo. A bluźnierców czeka zagłada (2 P 2,12)

Katolikus napisał:
Zapomniałeś, że integryści mają jeszcze.. Słowniki. :)
Słowniki to ustalą za nich. ;-P


Jak ktoś udaje głupa i nie rozumie słów, które rozumieją nawet dzieci, to trzeba mu zacytować słownik. Oczywiście nic to nie da bo wy tylko udajecie, że nie rozumiecie podstawowych pojęć. To udawanie to tylko taki pretekst, żebyście mogli odrzucić coś, co jest tak oczywiste, że nie da się tego odrzucić inaczej niż tylko przez udawanie niedorozwiniętego, który niby nie rozumie pojęć rozumianych nawet przez dzieci. Tę erystyczną zabawę w semantykę podłapałeś od Wuja


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 7:18, 10 Gru 2023, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:19, 09 Gru 2023    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Próbuję sobie nieraz wyobrazić emocje integrysty, jakoś dopasować się do tego, co integryści głoszą, jak traktują Boga, religię, samych siebie. W szczególności frapujące jest pytanie: czy integrysta jest w stanie kochać Boga?
Ja uczciwie przyznam, że wręcz niewyobrażalne dla mnie jest uczucie miłości do jakiejkolwiek istoty, która by odpowiadała integrystycznym wyobrażeniom o Bogu. Takiej istoty, która jest władcza do poziomu potęgi władzy przypisywanej Bogu, a przy tym realnie mściwa, gniewna, skora do obrazy za najmniejsze okazanie nieposłuszeństwa, nie umiem w moich emocjach umieścić w żadnej innej "szufladce", jak tylko tej z panicznym lękiem, rozpaczą, negacją właściwie wszystkiego. Takie integrystyczne bóstwo jest w emocjach i myślach w tym obszarze mentalny, co najbardziej krwiożercze bóstwa ludów prymitywnych - te, którym składano krwawe ofiary z ludzi, które były uosobieniem zła i sprowadzały cierpienie.
Próbowałem jakoś inaczej potraktować istotę o tym zestawie cech, które integryści przypisują Bogu na swoją modłę, ale zawsze wychodziło z tego coś bardzo dalekiego od miłości, ufności, oddania. Zawsze to się "staczało" w odczucie przerażenia, gehenny, totalnej rezygnacji.

Co czują więc integryści do "swojego" Boga?...
- Może (nie przyznając się oczywiście do tego wprost nawet sami przed sobą) też czują to przerażenie, jakie ja czułbym, tylko że nazywają je (aby nie podpaść użyciem nieprawomyślnej nazwy) jako miłość i oddanie. Ale tak straszliwej istoty, jaką de facto jako Boga maluje nam integryzm, chyba nie ma jak szczerze kochać... :think:


Dlatego ty nie kochasz Boga Biblii ale jedynie swą pluszową atrapę boga, który jest skrojony pod twoje własne potrzeby. Ten pluszowy bóg jest tak naprawdę tobą samym

Nie, mój drogi. Jest odwrotnie - to jak kocham Boga Biblii. Bo w Biblii jest zdecydowanie więcej, a do tego zdecydowanie bardziej jednoznacznych sformułowań za Bogiem miłości, niż za Bogiem karzącym. Nie twierdzę, że nie ma sformułowań za Bogiem karzącym, ale jest ich znacznie mniej, a do tego, aby jakoś wyrównać tu szanse w starciu z wypowiedziami o Bogu miłości, trzeba zwykle te srogie sformułowania nadinterpretowywać. Ciekawe linki są dołączone w dyskusji obok - http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/czy-bog-cacka-sie-z-szatanem,24419-75.html#768217 gdzie też pojawiła się kwestia co w oryginale znaczy określenie "bojaźń boża", czy "bać się Boga". Okazuje się, że osoby znające oryginalny język, jasno odczytują większość tych określeń jako sugerujące szacunek, a nie "strach", tak jak to słowo rozumie się np. w języku polskim. Tak więc spora część nawet owych całkiem zdawałoby się "surowych" sformułowań o Bogu w istocie nie jest z ducha integrystyczna i infernistyczna, lecz bardziej sugeruje tkliwą miłość, szacunek, łagodne intencje. To co zostanie, co jest w miarę jawnie sugerujące groźne oblicze Boga, będzie już w wielkiej mniejszości w stosunku do tych cytatów, które mówią o przebaczeniu, o miłości. Z tymi cytatami dotyczącymi miłości jakoś Tobie...
nigdy nie zdarzyło się podjąć rzetelnej polemiki, ustosunkowania się do nich jakoś wyczerpująco. Ignorujesz jest równo, co najwyżej ogłaszasz, że ci "nie przeszkadzają", czy coś podobnego. Ano może i Ci nie przeszkadzają, skoro je zawsze ignorujesz, skoro robisz wszystko aby wyprzeć ich znaczenia. Ale wyparcie za to zarzucasz innym. Źdźbło zarzucasz, a belki we własnym oku jakoś dostrzec nie potrafisz...

fedor napisał:
]Dlatego jesteście Bogu i Kościołowi nieposłuszni bo wymyśliliście sobie pretekst, że trzeba wpierw ustalić co to znaczy być "posłusznym".

Zaiste logika... :rotfl:
Ustalenie tego, co to znaczy być posłusznym dla Ciebie jest zbędne. Co automatycznie oznacza, że stoisz na stanowisku, że jest się "posłusznym", nie ustalając co należy robić. Czyli po Twojemu wystarczy pewnie robić jakieś pierwsze lepsze z brzegu... :shock: Wszystko się nada... No nie?... :rotfl:

Ale tu się właśnie wysypuje "logika" integrystów - tak naprawdę nie zależy im aby RZECZYWIŚCIE JAKIEKOLWIEK PRZYKAZANIE WYPEŁNIĆ. Integrysta tylko głośno deklaruje, że wypełnia przykazania, bo tak naprawdę robi, co chce. Integrysta może dowolne swoje decyzje podpiąć pod posłuszeństwo, bo przecież nie ma obowiązku ustalenia, w czym się owo posłuszeństwo wyrazi... :rotfl:
Ja taką postawę nazywam po zakłamaniem. W kontekście zaś zarzucania nieposłuszeństwa innym, pasuje też i inne słowo: hipokryzja.

Cytat:
Znowu same chochoły bo nikt w Kościele nie traktuje "bałwochwalczo" autorytetów. Po prostu sobie wymyśliłeś kolejnego chochoła, żeby mieć w co walić. Jest to oczywiście kolejny twój pretekst, żeby głosu autorytetu Kościoła nie uznawać. Po to wymyślasz te wszystkie chochoły na temat "integrystów". To wszystko są jedynie preteksty. "Integrysta" przynajmniej trzyma się Kościoła, którym kieruje Bóg. Ty nie trzymasz się niczego, nawet nauk Jezusa i Biblii, bo traktujesz to po prostu wybiórczo. Jedynym autorytetem dla siebie jesteś ty sam i twój mocno ograniczony rozum. I to jest dopiero prawdziwe bałwochwalstwo

Życzeniowe arbitralne opinie.

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo może (co chyba niektórzy próbują tu sugerować), jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem?...
- Uważam, że to nie jest tak...
Uważam, że MAJĄC ŚWIADOMOŚĆ POTENCJALNEGO BŁĘDU, jeślibym zważał tylko na własny osąd, mogę STARAĆ SIĘ WZIĄĆ POD UWAGĘ GŁOS AUTORYTETU. Tylko nie łudzę się, że ten głos autorytetu jakoś, zupełnie poza moimi mocami poznawczymi, spłynie na mnie z samej okoliczności pragnienia bycia posłusznym (bo nawet chcąc dobrze, mogę być posłusznym błędnie, głupio, fałszywie), lecz JUŻ ZNAJĄC RÓŻNE RAFY I SŁABE STRONY UZNAWANIA IDEI I ROZPOZNAŃ PRZEZ MÓJ UMYSŁ, mogę teraz przystąpić do rozpatrywania kwestii: jak sensownie, niesprzecznie, w zgodzie z realiami uwzględnić ten głos, jaki mi przygotowały autorytety?
Zrobię to jednak SWOIM UMYSŁEM, czyli starając się nie ignorować głosu autorytetu, uwzględniając ów głos, będę próbował dopracować się jakiejś formy ZINTERPRETOWANIA tego głosu przez moje rozumienie spraw. Inne podejście byłoby de facto zignorowaniem głosu autorytetu (przynajmniej w znaczeniu ideowym, czyli w znaczeniu realnego wchłonięcia owych idei przez umysł odbiorcy). Ale też warto zauważyć, że uznając, iż to ja, swoim osądem jakoś głos autorytetu uwzględniam, automatycznie ja jestem tu sędzią, co też oznacza, iż może się zdarzyć, że NIE ODNAJDĘ WŁAŚCIWEJ FORMUŁY NA INTEGRACJĘ SUGESTII AUTORYTETU Z MOIM UMYSŁEM. Wtedy też ostatecznie głos autorytetu być może odrzucę. Tak też może się zdarzyć.


I ostatecznie wracamy do punktu wyjścia bo skończy się jak zawsze i odrzucisz wszystko poza własnym chciejstwem. Nawet autorytet własnego rozumu odrzucisz jeśli twoje chciejstwo weźmie nad nim górę. Wielokrotnie tak robiłeś i zrobisz jeszcze nie raz. Jest więc tak jak sam napisałeś:

jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem

Życzeniowo tak sobie zawsze możesz komentować. Sądząc po tym co piszesz, czyli po tym, że zawsze tylko atakujesz innych, a nie zdarzyło Ci się zająknąć nawet raz o tym, czy do Ciebie się jakiś zarzut nie stosuje, widać, iż nie zdarza Ci się bowiem rozważać swoich własnych postaw w kontekście błędów. Po prostu masz paradygmat: co złe to inni, a zawsze mam rację. Dalszą konsekwencją jest wyłącznie samochwalczy i agitatorski tryb dyskutowania, jaki stosujesz. Nie stawiasz sobie pytań o własne wady, słabości, o nie spełnianie przez siebie przykazań. Baaaa... nawet nie masz zamiaru się zastanowić, na czym owo spełnianie (posłuszeństwo Bogu) miałoby polegać. Po prostu z góry zakładasz, że nie popełniasz błędu.
Ja zaś postawiłem sobie to pytanie o to, co mogłoby być MOIM błędem!
I stawiam je sobie każdego dnia dziesiątki razy. I także w kontekście tego, czy nie jestem już sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Postawiłem sobie to pytanie nie w Twoich stylu - czyli do automatycznego odrzucenia (wyparcia) co niewygodne, lecz pod wieloma względami wymodelowałem właśnie to zagadnienie "bycia posłusznym Bogu w sposób sensowny". Dla integrystów to jest niewyobrażalne - zastanowić się, co coś znaczy, zamiast przyjąć najwygodniejszą dla siebie wersję. Bo integrysta jest od tylko stwierdzania, a nie od zastanawiania. Integrysta się domaga od innych i krzyczy jaki to jest jedyny prawomyślny, choć w gruncie rzeczy nie zastanowił się nad tym, co by taka prawomyślność, posłuszeństwo Bogu, miało znaczyć. Integrysta stwierdza, bo stwierdza....
Integrysta głosi puste, nie poparte szczerymi postawami komunały i życzeniowe sformułowania. Jest zakłamany do szpiku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:25, 09 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Próbuję sobie nieraz wyobrazić emocje integrysty, jakoś dopasować się do tego, co integryści głoszą, jak traktują Boga, religię, samych siebie. W szczególności frapujące jest pytanie: czy integrysta jest w stanie kochać Boga?
Ja uczciwie przyznam, że wręcz niewyobrażalne dla mnie jest uczucie miłości do jakiejkolwiek istoty, która by odpowiadała integrystycznym wyobrażeniom o Bogu. Takiej istoty, która jest władcza do poziomu potęgi władzy przypisywanej Bogu, a przy tym realnie mściwa, gniewna, skora do obrazy za najmniejsze okazanie nieposłuszeństwa, nie umiem w moich emocjach umieścić w żadnej innej "szufladce", jak tylko tej z panicznym lękiem, rozpaczą, negacją właściwie wszystkiego. Takie integrystyczne bóstwo jest w emocjach i myślach w tym obszarze mentalny, co najbardziej krwiożercze bóstwa ludów prymitywnych - te, którym składano krwawe ofiary z ludzi, które były uosobieniem zła i sprowadzały cierpienie.
Próbowałem jakoś inaczej potraktować istotę o tym zestawie cech, które integryści przypisują Bogu na swoją modłę, ale zawsze wychodziło z tego coś bardzo dalekiego od miłości, ufności, oddania. Zawsze to się "staczało" w odczucie przerażenia, gehenny, totalnej rezygnacji.

Co czują więc integryści do "swojego" Boga?...
- Może (nie przyznając się oczywiście do tego wprost nawet sami przed sobą) też czują to przerażenie, jakie ja czułbym, tylko że nazywają je (aby nie podpaść użyciem nieprawomyślnej nazwy) jako miłość i oddanie. Ale tak straszliwej istoty, jaką de facto jako Boga maluje nam integryzm, chyba nie ma jak szczerze kochać... :think:


Dlatego ty nie kochasz Boga Biblii ale jedynie swą pluszową atrapę boga, który jest skrojony pod twoje własne potrzeby. Ten pluszowy bóg jest tak naprawdę tobą samym

Nie, mój drogi. Jest odwrotnie - to jak kocham Boga Biblii. Bo w Biblii jest zdecydowanie więcej, a do tego zdecydowanie bardziej jednoznacznych sformułowań za Bogiem miłości, niż za Bogiem karzącym. Nie twierdzę, że nie ma sformułowań za Bogiem karzącym, ale jest ich znacznie mniej, a do tego, aby jakoś wyrównać tu szanse w starciu z wypowiedziami o Bogu miłości, trzeba zwykle te srogie sformułowania nadinterpretowywać.


Tak sobie to tylko arbitralnie zadeklarowałeś i żadnej statystyki w tej kwestii nie przeprowadziłeś, że o Bogu miłości jest w Biblii rzekomo częściej razy mowa niż o Bogu srogim. A nawet gdyby tak było (a nie jest), to wcale nie oznacza to, że teksty o Bogu srogim nagle znikają, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki

Michał Dyszyński napisał:
Ciekawe linki są dołączone w dyskusji obok - http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/czy-bog-cacka-sie-z-szatanem,24419-75.html#768217 gdzie też pojawiła się kwestia co w oryginale znaczy określenie "bojaźń boża", czy "bać się Boga". Okazuje się, że osoby znające oryginalny język, jasno odczytują większość tych określeń jako sugerujące szacunek, a nie "strach", tak jak to słowo rozumie się np. w języku polskim. Tak więc spora część nawet owych całkiem zdawałoby się "surowych" sformułowań o Bogu w istocie nie jest z ducha integrystyczna i infernistyczna, lecz bardziej sugeruje tkliwą miłość, szacunek, łagodne intencje. To co zostanie, co jest w miarę jawnie sugerujące groźne oblicze Boga, będzie już w wielkiej mniejszości w stosunku do tych cytatów, które mówią o przebaczeniu, o miłości.


Anbuś już tam odpowiedział Roweroxowi w temacie tych linków do wypowiedzi o bojaźni Bożej. Te linki nic nie wnoszą bo nie eliminują problemu bojaźni (co sam przyznałeś) ale w dodatku zagadnienie bojaźni nie jest jedynym możliwym zagadnieniem w kontekście surowości Boga. Są też wypowiedzi Jezusa o piekle, o karach Bożych itd. Tak więc nic to w całym tym obrazie nie zmienia, że jakaś wypowiedź o bojaźni Bożej może być zinterpretowana jedynie w znaczeniu "respektu". Inne teksty mówiące o surowości Boga nie znikną nagle z tego powodu, niczym za doktknięciem czarodziejskiej różdżki

Michał Dyszyński napisał:
Z tymi cytatami dotyczącymi miłości jakoś Tobie...
nigdy nie zdarzyło się podjąć rzetelnej polemiki, ustosunkowania się do nich jakoś wyczerpująco. Ignorujesz jest równo, co najwyżej ogłaszasz, że ci "nie przeszkadzają", czy coś podobnego. Ano może i Ci nie przeszkadzają, skoro je zawsze ignorujesz, skoro robisz wszystko aby wyprzeć ich znaczenia. Ale wyparcie za to zarzucasz innym. Źdźbło zarzucasz, a belki we własnym oku jakoś dostrzec nie potrafisz...


Ale co ja mam tu niby "wypierać" skoro teksty o miłości Boga są w pełni kompatybilne z moim światopoglądem. Po co miałbym z nimi "polemizować" skoro mi właśnie nie przeszkadzają. Nie wiesz jak to ugryźć

Teksty o miłości Boga w żaden sposób nie kolidują z moim światopoglądem. Za to teksty o surowości Boga i karach Bożych obalają całkowicie religię pluszowego boga. Tak więc to wasz pluszyzm koliduje z Biblią, a nie mój światopogląd. Mój światopogląd jest w pełni z Biblią zgodny. Jak na widelcu tu widać czyj światopogląd z Biblii wynika, a czyj nie

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
]Dlatego jesteście Bogu i Kościołowi nieposłuszni bo wymyśliliście sobie pretekst, że trzeba wpierw ustalić co to znaczy być "posłusznym".

Zaiste logika... :rotfl:
Ustalenie tego, co to znaczy być posłusznym dla Ciebie jest zbędne. Co automatycznie oznacza, że stoisz na stanowisku, że jest się "posłusznym", nie ustalając co należy robić. Czyli po Twojemu wystarczy pewnie robić jakieś pierwsze lepsze z brzegu... :shock: Wszystko się nada... No nie?... :rotfl:

Ale tu się właśnie wysypuje "logika" integrystów - tak naprawdę nie zależy im aby RZECZYWIŚCIE JAKIEKOLWIEK PRZYKAZANIE WYPEŁNIĆ. Integrysta tylko głośno deklaruje, że wypełnia przykazania, bo tak naprawdę robi, co chce. Integrysta może dowolne swoje decyzje podpiąć pod posłuszeństwo, bo przecież nie ma obowiązku ustalenia, w czym się owo posłuszeństwo wyrazi... :rotfl:
Ja taką postawę nazywam po zakłamaniem. W kontekście zaś zarzucania nieposłuszeństwa innym, pasuje też i inne słowo: hipokryzja.


To tylko twoje kolejne ucieczki i chochoły. Wy negujecie to, że w ogóle trzeba być posłusznym więc spór o to co znaczy "być posłusznym" jest tylko tematem zastępczym. Nawet gdyby się to ustaliło to i tak nie bylibyście posłuszni autorytetom biblijnym i kościelnym. Przecież ty wymyśliłeś sobie już sto tysięcy pretekstów i wykrętów żeby nie być posłusznym autorytetom. Idea posłuszeństwa komukolwiek napawa cię wstrętem bo jesteś lewicowcem, czyli de facto anarchistą. To jest ten problem, a nie problem co to dokładnie znaczy "być posłusznym"

Michał Dyszyński napisał:
Cytat:
Znowu same chochoły bo nikt w Kościele nie traktuje "bałwochwalczo" autorytetów. Po prostu sobie wymyśliłeś kolejnego chochoła, żeby mieć w co walić. Jest to oczywiście kolejny twój pretekst, żeby głosu autorytetu Kościoła nie uznawać. Po to wymyślasz te wszystkie chochoły na temat "integrystów". To wszystko są jedynie preteksty. "Integrysta" przynajmniej trzyma się Kościoła, którym kieruje Bóg. Ty nie trzymasz się niczego, nawet nauk Jezusa i Biblii, bo traktujesz to po prostu wybiórczo. Jedynym autorytetem dla siebie jesteś ty sam i twój mocno ograniczony rozum. I to jest dopiero prawdziwe bałwochwalstwo

Życzeniowe arbitralne opinie.


Zawsze jak już nie wiesz co odpisać to arbitralnie i życzeniowo sobie stwierdzasz, że coś jest życzeniowe i arbitralne

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo może (co chyba niektórzy próbują tu sugerować), jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem?...
- Uważam, że to nie jest tak...
Uważam, że MAJĄC ŚWIADOMOŚĆ POTENCJALNEGO BŁĘDU, jeślibym zważał tylko na własny osąd, mogę STARAĆ SIĘ WZIĄĆ POD UWAGĘ GŁOS AUTORYTETU. Tylko nie łudzę się, że ten głos autorytetu jakoś, zupełnie poza moimi mocami poznawczymi, spłynie na mnie z samej okoliczności pragnienia bycia posłusznym (bo nawet chcąc dobrze, mogę być posłusznym błędnie, głupio, fałszywie), lecz JUŻ ZNAJĄC RÓŻNE RAFY I SŁABE STRONY UZNAWANIA IDEI I ROZPOZNAŃ PRZEZ MÓJ UMYSŁ, mogę teraz przystąpić do rozpatrywania kwestii: jak sensownie, niesprzecznie, w zgodzie z realiami uwzględnić ten głos, jaki mi przygotowały autorytety?
Zrobię to jednak SWOIM UMYSŁEM, czyli starając się nie ignorować głosu autorytetu, uwzględniając ów głos, będę próbował dopracować się jakiejś formy ZINTERPRETOWANIA tego głosu przez moje rozumienie spraw. Inne podejście byłoby de facto zignorowaniem głosu autorytetu (przynajmniej w znaczeniu ideowym, czyli w znaczeniu realnego wchłonięcia owych idei przez umysł odbiorcy). Ale też warto zauważyć, że uznając, iż to ja, swoim osądem jakoś głos autorytetu uwzględniam, automatycznie ja jestem tu sędzią, co też oznacza, iż może się zdarzyć, że NIE ODNAJDĘ WŁAŚCIWEJ FORMUŁY NA INTEGRACJĘ SUGESTII AUTORYTETU Z MOIM UMYSŁEM. Wtedy też ostatecznie głos autorytetu być może odrzucę. Tak też może się zdarzyć.


I ostatecznie wracamy do punktu wyjścia bo skończy się jak zawsze i odrzucisz wszystko poza własnym chciejstwem. Nawet autorytet własnego rozumu odrzucisz jeśli twoje chciejstwo weźmie nad nim górę. Wielokrotnie tak robiłeś i zrobisz jeszcze nie raz. Jest więc tak jak sam napisałeś:

jestem już tym samowolnym, pełnym pychy, absolutnie oddanym wyłącznie swojemu chciejstwu sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem

Życzeniowo tak sobie zawsze możesz komentować. Sądząc po tym co piszesz, czyli po tym, że zawsze tylko atakujesz innych, a nie zdarzyło Ci się zająknąć nawet raz o tym, czy do Ciebie się jakiś zarzut nie stosuje, widać, iż nie zdarza Ci się bowiem rozważać swoich własnych postaw w kontekście błędów. Po prostu masz paradygmat: co złe to inni, a zawsze mam rację. Dalszą konsekwencją jest wyłącznie samochwalczy i agitatorski tryb dyskutowania, jaki stosujesz. Nie stawiasz sobie pytań o własne wady, słabości, o nie spełnianie przez siebie przykazań.


No i tradycyjnie ucieczka w dyskusję o dyskusji i wycieczki osobiste, czyli merytoryki w tym zero. Jest to o tyle ciekawe, że to ty ciągle zarzucasz innym robienie wycieczek osobistych

Michał Dyszyński napisał:
Baaaa... nawet nie masz zamiaru się zastanowić, na czym owo spełnianie (posłuszeństwo Bogu) miałoby polegać. Po prostu z góry zakładasz, że nie popełniasz błędu


Wy negujecie to, że w ogóle trzeba być posłusznym więc spór o to co znaczy "być posłusznym" jest tylko tematem zastępczym. Nawet gdyby się to ustaliło to i tak nie bylibyście posłuszni autorytetom biblijnym i kościelnym. Przecież ty wymyśliłeś sobie już sto tysięcy pretekstów i wykrętów żeby nie być posłusznym autorytetom. Idea posłuszeństwa komukolwiek napawa cię wstrętem bo jesteś lewicowcem, czyli de facto anarchistą. To jest ten problem, a nie problem co to dokładnie znaczy "być posłusznym"

Michał Dyszyński napisał:
Ja zaś postawiłem sobie to pytanie o to, co mogłoby być MOIM błędem!
I stawiam je sobie każdego dnia dziesiątki razy. I także w kontekście tego, czy nie jestem już sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Postawiłem sobie to pytanie nie w Twoich stylu - czyli do automatycznego odrzucenia (wyparcia) co niewygodne, lecz pod wieloma względami wymodelowałem właśnie to zagadnienie "bycia posłusznym Bogu w sposób sensowny". Dla integrystów to jest niewyobrażalne - zastanowić się, co coś znaczy, zamiast przyjąć najwygodniejszą dla siebie wersję. Bo integrysta jest od tylko stwierdzania, a nie od zastanawiania. Integrysta się domaga od innych i krzyczy jaki to jest jedyny prawomyślny, choć w gruncie rzeczy nie zastanowił się nad tym, co by taka prawomyślność, posłuszeństwo Bogu, miało znaczyć. Integrysta stwierdza, bo stwierdza....
Integrysta głosi puste, nie poparte szczerymi postawami komunały i życzeniowe sformułowania. Jest zakłamany do szpiku.


To ty jesteś zakłamany bo mamisz się tym, że zastanawiasz się nad tym co to znaczy być posłusznym Bogu, choć sama idea posłuszeństwa napełnia cię wstrętem. To samo tyczy się zagadnienia błędu. Żadnego błędu do siebie nie dopuścisz bo arbitrem ostatecznym we wszystkim jesteś ty sam i nikt błędu nie jest ci w stanie wyperswadować


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 7:24, 10 Gru 2023, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6443
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Sob 19:41, 09 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:


Dlatego ty nie kochasz Boga Biblii ale jedynie swą pluszową atrapę boga, który jest skrojony pod twoje własne potrzeby. Ten pluszowy bóg jest tak naprawdę tobą samym

Nie, mój drogi. Jest odwrotnie - to jak kocham Boga Biblii. Bo w Biblii jest zdecydowanie więcej, a do tego zdecydowanie bardziej jednoznacznych sformułowań za Bogiem miłości, niż za Bogiem karzącym.

Policzyłeś to? Nie sądzę. Do tego dochodzi kwestia słuszności interpretacji, w tym interpretacji samej miłości, która może dopuszczać karanie i to właśnie z miłości.
Kiedyś szaryobywatel napisał na tym forum, że ateiści, którzy kiedyś wierzyli, nie tyle nie wierzą w Boga, co nie zgadzają się na niego. Odnosząc to do ciebie, mielibyśmy coś takiego: nie zgadzasz się na Boga, jakiego proponuje fedor (uosabiający pewien nurt Kościoła, jakąś jego tradycję, naukę), więc interpretujesz Biblię pod swojego - zostańmy przy tym określeniu - Boga pluszowego. Taki jest do ciebie do przyjęcia, taki ci odpowiada, takiego możesz kochać i z takim ci się wszystko zgadza, więc pod takiego interpretujesz Biblię. Z mojego punktu widzenia potwierdza to tezę, że Boga stwarza człowiek, a to jaki ten Bóg jest, zależy od natury tego człowieka i środowiska. Nie bez powodu religioznawcy zwracają uwagę na to, że Bóg ST odzwierciedla czasy, w jakich powstała jego koncepcja. Ten Bóg wyznaje zasady ludzi, którzy go wykoncypowali. Tak samo twój Bóg odzwierciedla czasy dzisiejsze i wyznaje twoje zasady, twoje rozumienie miłości itd. Podstawowy problem jest taki, że jeśli uznajesz Biblię jako źródło wiedzy o Bogu (bo objawione, nie będące jedynie ludzkim wymysłem, w najlepszym razie domysłem), to powinieneś to traktować serio, czyli nie możesz swojego chciejstwa traktować jako kryterium tego, jaki Bóg jest. Bóg - jeśli istnieje - jest jaki jest niezależnie od tego, jaki ci się podoba. Prawdy o nim nie szukaj więc w swoim guście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:54, 10 Gru 2023    Temat postu:

O integryzmie, fundamentalizmie jest ten fragment Ewangelii:

Mateusz Ewangelista, 21 napisał:
(28) Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! (29) Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. (30) Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. (31) Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego.

Postawa deklarowania posłuszeństwa, przy braku zainteresowania (podejmowania prób zrozumienia) jak posłuszeństwo zrealizować w praktyce, jakie ono powinno być, co w ogóle należy robić, właściwa integrystom jest odpowiednikiem reakcji tego syna, który DEKLARUJE posłuszeństwo, w istocie nie robiąc tego, o co w realizacji posłuszeństwa chodzi. Integryści deklarują te swoje "idę, panie!" - niby idą, bo uległość władzom okazują, bo głośno deklarują swoją zgodność z różnymi wymogami, ale...
... nie interesuje ich, czy i jak MA BYĆ ZREALIZOWANE to, w czym owo posłuszeństwo miałoby się wyrazić.
Tę prawdziwą szczerość intencji poznaje się nie po deklaracjach, ale po czynach!
Integryści w istocie nie są zainteresowani w tym, aby się działa wola Boga. Nawet nie spytają się własnego umysłu, na czym realizacja tej woli miałaby polegać. To jest im do niczego nie potrzebne, w obliczu tego, że przecież mogą skupić się na:
- gadaniu o tym, jak to posłuszeństwo jest niezbędnie wymagane
- gromieniu tych, którzy wskazują na różne kwestie sporne w realizowaniu owego posłuszeństwa
- krytykowaniu tych, którzy coś realnie zrobili, próbując ZREALIZOWAĆ to, co jest treścią przykazania, któremu należałoby być posłusznym.
Integryści i fundamentaliści się w tych (zbiorowych) deklaracjach o swoim (nigdy nie zrealizowanym w życiu) posłuszeństwie lubują, dumni są z tego własnego gadulstwa na pusto. A do pracy winnicy pańskiej im niespieszno...
Szeroką, wygodną bramą idą integryści i fundamentaliści - wygodnie i przyjemnie jest gadać o potrzebie bycia posłusznym, dodatkowo zarzucając w tym względzie uchybienia innym, zamiast mierzyć się z problemami, które pojawiają się przy realizacji zadań. Kroczą fundamentaliści tą wygodną, szeroką bramą, w której deklaracjami można się wywyższać, wrogów poniżać, a samemu mieć się za tego jedynego wiernego. Problem w tym, że już tak w uczciwym rozliczeniu jest dokładnie odwrotnie - fundamentalista posłusznym nie jest. Fundamentalista byłby posłusznym, gdyby w Biblii przykazano "gadajcie o tym, czego nie zrobicie, a co chcecie narzucić innym, aby potem ich z tego rozliczać". Wtedy rzeczywiście można by mówić o realizacji posłuszeństwa przez fundamentalistę. Tylko, że nigdzie w Biblii takiej sugestii nie podano.
Już rozliczając się w prawdzie, ważne będzie, co ktoś zrobił, a nie co na próżno zadeklarował. W winnicy pańskiej pracownikami są nie ci, co krzyczą o potrzebie posłuszeństwa, deklarując się jako posłuszni, choć w istocie na tym kończy się ich "praca", lecz ci, którzy może nawet w samych deklaracjach nie są wcale wyrywni, nawet wyrażają wątpliwości (naturalne dla kogoś, kto szuka dróg realizacji zadania, a spotyka się z niejasnymi okolicznościami zewnętrznymi) i niechęć, ale ostatecznie robią to, co trzeba.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 14:21, 10 Gru 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:23, 10 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
O integryzmie, fundamentalizmie jest ten fragment Ewangelii:

Mateusz Ewangelista, 21 napisał:
(28) Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! (29) Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. (30) Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. (31) Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego.

Postawa deklarowania posłuszeństwa, przy braku zainteresowania (podejmowania prób zrozumienia) jak posłuszeństwo zrealizować w praktyce, jakie ono powinno być, co w ogóle należy robić, właściwa integrystom jest odpowiednikiem reakcji tego syna, który DEKLARUJE posłuszeństwo, w istocie nie robiąc tego, o co w realizacji posłuszeństwa chodzi. Integryści deklarują te swoje "idę, panie!" - niby idą, bo uległość władzom okazują, bo głośno deklarują swoją zgodność z różnymi wymogami, ale...
... nie interesuje ich, czy i jak MA BYĆ ZREALIZOWANE to, w czym owo posłuszeństwo miałoby się wyrazić.
Tę prawdziwą szczerość intencji poznaje się nie po deklaracjach, ale po czynach!
...


1 J 3,18-24 napisał:
Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko*. Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał.


Bóg nie chce ślepo posłusznych Mu stworzeń, które wyłączają własne myślenie, rozum, uczucia.

"Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie!" Iz 1,18.
"Potem przywołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i chciejcie zrozumieć." Mt 15,10
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 31, 32, 33  Następny
Strona 11 z 33

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin