Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:26, 23 Lis 2023 Temat postu: Integryzm jako pogląd potencjalnie ryzykowny |
|
|
Na początek wyjaśnię co tu dokładnie rozumiem przez pojęcie "integryzm". "Integryzmem" na potrzeby tego wątku będę nazywał postawę skrajnego postawienia w religii na posłuszeństwo autorytetom religijnym. Owa "skrajność" jest tak silna, że wręcz ma moc wyłączenia własnego osądu, sumienia, rozumowania - wszędzie tam, gdzie wyznawca integrystyczny uzna, iż to, co sugerują jego autorytety koliduje z osądem własnego rozumu, tenże wyznawca ma z automatu uznać jako podlegające priorytetowi uznania osądu autorytetu, a wycofania osądu własnego. To uważam za istotę integryzmu religijnego.
Integryzm uważam za pogląd ryzykowny.
Nie byłby integryzm (tak rozumiany) aż taki ryzykowny (też pozostawałoby pewne ryzyko, ale już wyższego rzędu), gdybyśmy - jako ludzie - dysponowali absolutnie pewnym źródłem autorytetu.
Problem z wyborem oczywiście nie jest nowy. W czasach ewangelicznych ten problem wystąpił pod postacią sporu Jezusa z kapłanami, faryzeuszami, uczonymi w piśmie. Oto słuszna (! przecież do dziś, także my - chrześcijanie uznajemy Stary Testament ) religia wcale nie zaowocowała poprawnością samych autorytetów - ludzi ją głoszących. Znamienne jest, że chyba najbardziej ostre słowa Jezusa w całej Ewangelii ("plemię żmijowe", "synowie diabła") padają nie wobec np. Rzymian - okupantów, a właśnie wobec autorytetów religii, którą przecież Jezus uznawał, której był prorokiem, mesjaszem!
Czyżby Bóg nie zabezpieczył własnej religii przed infiltracją przez wrogie (szatańskie) siły?...
Najwyraźniej Bóg swojej religii przed złem nie zabezpieczył w tym sensie, aby można było bez zastrzeżeń zawierzać jej (ludzkim) autorytetom w tamtym czasie, gdy chodził wśród ludzi Jezus. Dlaczego nie zabezpieczył?...
- Ja uważam, że jest w tym głęboki cel - nie usypiania czujności u ludzi! Bóg najwyraźniej chce, aby Jego wyznawcy nie byli takimi cielątkami, które dają się prowadzić pierwszemu lepszemu, który by krzyknął "ja jestem wasz wódz! Mnie się słuchajcie! Ja od waszego Boga jestem! Winniście mi i tylko mi absolutne posłuszeństwo!" i już wszelki krytyczny rozum ludziska by swój mieli wycofać. W każdym razie wtedy, w czasach Jezusa mamy wyraźną ocenę z ust samego Mesjasza, że autorytety religijne w wielu aspektach błądzą, a wręcz że to im się należy krytyka większa, niż komukolwiek innemu!
Ale mamy nowe czasy.... Mamy już nową religię. Mamy chrześcijaństwo.
Może w tych nowych czasach to się zmieniło, może się odwróciło?....
Może za czasów faryzeuszów postulat czujności, kierowania się jednak zdrowym rozsądkiem i sercem obowiązywał, a teraz już został on zniesiony?...
Może teraz trzeba już postawić WSZYSTKO NA JEDNĄ KARTĘ, wycofując swój osobisty osąd, krytycyzm, jakąkolwiek postać mentalnej kontroli, w imię tego, że mamy autorytety, a więc to tym autorytetom powinniśmy tak bez reszty zaufać?...
- Rozważmy, co by za tym mogło przemawiać.
Czy Jezus ogłosił swoich uczniów nieomylnymi?...
- Ja nie znam takiego sformułowania w Biblii.
Czy może, skoro sami uczniowie nieomylnymi ogłoszeni nie zostali, to ich następcy na pewno będą nieomylni?...
- A co właściwie miałoby za tym przemawiać?... Widzi ktoś tu naprawdę dobry argument?
A może Jezus zachęcał uczniów, aby jakoś zwalczali u tych, którzy będą nauczani wszelką formę krytycyzmu?....
- Ja nie znam takich opisów w Ewangelii.
Jest w paru listach mowa o tym, żeby się wyznawcy apostołów "słuchali". Ale wyrażenie "słuchać się" można rozumieć bardzo szeroko - od w ogóle skłonności do zapoznania się z tym, co ktoś ma do powiedzenia, poprzez jakąś pomniejszą formę uwzględnienia sugestii w życiu, aż do postaci najbardziej skrajnych, gdy ktoś wszelki własny osąd uchyla, gdy następuje kolizja ze zdaniem autorytetu. O którym "słuchaniu" myśleli wtedy apostołowie?...
Dziś trudno to będzie chyba ustalić, tym bardziej, że przypadki w ogóle są różne. Ale nawet jeśli w którymś z listów chodziło o dość daleko posuniętą w posłuszeństwie postać "słuchania" się apostołów, to można zadać pytania kolejne:
- czy dotyczy to także następców apostołów? (ewentualnie w jakim stopniu dotyczy)
- czy aby na pewno wiemy, KTO JEST TYM PRAWOWITYM NASTĘPCĄ apostołów
- czy właściwie aby na pewno, nawet apostołów powinniśmy uznawać już za nieomylnych?
Pytań jest wiele...
Czy na wszystkie tu odpowiemy ze 100% pewnością "tak! to tak właśnie jest!"?...
Czy nasze osobiste zbawienie, potencjalnie może wieczne męki (przynajmniej niektórzy w taką opcję wierzą) możemy na tę jedną jedyną kartę, absolutnie bez najmniejszego zabezpieczenia w postaci jakiegoś tam minimalnego osądu z naszej strony postawić?...
Czy integrysta nie dostrzega tu najmniejszej formy ryzyka?...
Gdybyśmy jednak chcieli spytać, czy te autorytety religijne, jakimi aktualnie dysponuje nasza religia, nasze czasy upoważniają do takiego zaufania, które cofa absolutnie każdy krytycyzm, każdy osąd ze strony własnych rozpoznań i sumienia?...
- No może tak jest....Może tu mamy takich ludzi idealnych we władzach religijnych - może tam są już niejako anioły, istoty wyższe, istoty obdarzone boskimi atrybutami? Czy coś by jednak na to wskazywało?...
Szukałem w Biblii, co sugerują słowa samego Jezusa w kwestii JAK POZNAWAĆ tych prawdziwych uczniów Jezusa, od potencjalnych fałszywych proroków. Oto co znalazłem:
Ewangelia Marka, 16 napisał: | (15) I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (16) Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. (17) Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; (18) węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. |
Wyróżniłem te ZNAKI, którymi można by się kierować, aby rozpoznać tych prawdziwych uczniów Jezusa. Czy kierujemy się tymi znakami przy wyłanianiu autorytetów, którym należałoby tak bardzo mocno zaufać?
Jest jeszcze i to na temat tego, kto jest tym prawdziwym uczniem Jezusa:
Ewangelia Jana 13 napisał: | (35) Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali. |
Czy wiemy po miłości bliźniego rozpoznawać autorytety?...
Ciekawy w kontekście rzekomej konieczności słuchania się najpierw autorytetów jest ten cytat:
Paweł w Liscie do Rzymian 15 napisał: | (21) lecz zgodnie z tym, co napisane: Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go, i ci, którzy o Nim nie słyszeli, poznają Go. |
Nie mówił "im" nikt, a Go poznali?...
- Więc może to nie mówienie czyjeś jest ważne, lecz SERCE I UMYSŁ osoby?... shock:
No ale może jednak, może nawet jeśli Jezus, jeszcze o nieomylności apostołów nie wspominał, to już się Kościół tak udoskonalił, że już tu na ziemi ta nieomylność autorytetom religijnym przysługuje.... Mamy tę doskonałość?...
Jeśli mamy, to pewnie da się po czymś ją już poznać. Co by to było?...
- No chyba wieloletnie opinia o wielkiej świętości, brak uzasadnionych oskarżeń w kręgu tych, którzy nieomylni są. Czy są tacy święci wśród nas?...
Żadnych uzasadnionych oskarżeń, skandali w tym kręgu autorytetów?...
- Kto się trochę interesuje zdarzeniami ostatnich lat w Kościele, szczególnie wśród jego wyższych hierarchów, pewnie będzie tu miał zdanie na ów temat...
Czy można to własne zbawienie tak na jedną kartę postawić? Nie ma tu ryzyka, które by zasugerowało, że choć trochę jednak warto temu własnemu rozumowi dać szansę na to, aby - przynajmniej w tych drastycznych przypadkach - zablokował oddanie się absolutne pod władzę jakiejś osoby niegodnej?...
Ale może trzeba postawić wszystko na tę jedną kartę?...
Trzeba, czy nie trzeba?... :
|
|