Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:58, 08 Gru 2023    Temat postu: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Ostatnio w paru wątkach pojawił się wątek pychy. Pojawił się tam w sposób, który mi wydał się nieadekwatny do tego, jak ja rozumiem to pojęcie. Dlatego uważam, że warto byłoby chyba jakoś zastanowić, może dojść do wniosku, kiedy z grzechem, postawą pychy w ogóle mamy do czynienia.

Na początek posłużę się cytatem z jednym z postów, aby zilustrować podejście, które niektórzy z postawą pychy wiążą, a ja się z tym nie zgadzam. Oto cytat:
Cytat:
gdyby ktoś odmawiał przyjmowana takich pustych fraz, to nie przyjmuje do umysłu tego ziarna i owoc nie ma jak się pojawić. Dlatego właśnie postawa pychy prowadzi do głupoty, bo człowiek pyszny chcąc stawiać swój ograniczony rozum na piedestale, przestaje się rozwijać. Chce decydować, co jest prawdą, zamiast dać się Prawdzie prowadzić.

Czy zasadnie "pychą" może być nazwana postawa odrzucania niejasnych, pustych, niekonkluzywnych sugestii?...
Czy - stawiając postawę przeciwną pysze - pokora polegać miałaby na tym, że przyjmujemy jakieś sugestie zewnętrzne, nie używając w ogóle własnego umysłu do rozpoznawania, czy są to sugestie słuszne?...
Tak nieraz próbuje się ludźmi manipulować - sugerując im, że jak pomyślą, że jak krytycznie się przyjrzą temu, co im się przedstawia, to...
...popadną w pychę. :shock:
A się przed pychą rzekomo uchronią, jeśli pokornie (?...), niczym młode pelikany łykną dosłownie wszystko, co im się zaprezentuje jako pochodzące od odpowiednio zaufanego źródła. :shock:

Z góry twierdzę, iż w obliczu tej prostej konstatacji, że na tym świecie nieustannie mamy wojny, oszustwa, manipulacje, próby zawłaszczenia ludzkich umysłów i sumień przez wrogie moce, sugerowanie, iż formą zła (bo pychę chyba powszechnie uznaje się za złą postawę) jest bycie krytycznym wobec tego, co ktoś raczył zaprezentować jako "przyjmijcie to i nie patrzcie już samodzielnie, czym owo coś jest", to ja podejrzewam kogoś takiego o po prostu złe intencje.
Ja nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w życiu miał wobec kogokolwiek tak sprawy stawiać - żądać przyjęcia czegoś poza mechanizmami szczerej, uczciwej oceny przez umysł odbiorcy. Uważam, iż domaganie się omijania przez odbiorcę jakiejkolwiek idei krytycyzmu, tych naturalnych mechanizmów szczerej oceny, rozsądku, sięgnięcia do zdobytych doświadczeń, wiedzy, jest wielkim złem i krzywdą wobec tego odbiorcy. To jest łamanie sumień. To jest wprowadzanie w umysł odbiorcy chaosu. To jest właśnie pycha.

Czyli, żeby jakoś to podsumować moje stanowisko w tej sprawie:
NIE JEST PYCHĄ szczere i uczciwe sięgnięcie do zasobów umysłu w celu dokonania oceny jakiejś prezentowanej nam idei.
Za to JEST PYCHĄ, a także formą mentalnej agresji, krzywdzenia postawa kogoś (myślę tu o CZŁOWIEKU, o konkretnej osobie, proszę nie podstawiać do tej roli samego Boga), kto swoje idee propaguje, domagając się od odbiorców bezkrytycznego ich przyjęcia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23148
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:27, 08 Gru 2023    Temat postu:

pycha wynika z niewiedzy i małego doświadczenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:55, 08 Gru 2023    Temat postu:

Semele napisał:
pycha wynika z niewiedzy i małego doświadczenia.

Częściowo masz chyba rację. Częściowo, bo dodałbym tu pewien niezbędny element typowy dla pychy - ŻYCZENIOWOŚCI, POWIĄZANEJ PRAGNIENIEM PROMOCJI EGO.

Pyszałek bierze świat i siebie życzeniowo - nie stosuje reguł obiektywnych w rozpoznaniach tego świata, tylko zamiast nich podstawia swoje życzenie, aby rozpoznać rzeczy tak, że wychodzi, iż on jest mądry, wielki, wspaniały, a przynajmniej, że trzyma z wielkimi, wspaniałymi, wyróżnionymi ponad innych, więc należy mu się z tego tytułu też wyróżnienie.
Pyszałek w ocenach wciąż procesuje problem: kto jest wywyższony, a kto poniżony?
Dodatkowo dopełnia ten problem pytaniami satelitarnymi, powiązanymi:
- Kto wygrywa?
- Kto kogo zdominował?
- Kto jest ważniejszy w społeczeństwie?
- Kto jest autorytetem?
- Czy w czyichś oczach nie wyjdę na słabszego, na loosera, na frajera?
- Czy może mnie ktoś poniża?
- Czy mogę się w tej sytuacji jakoś wywyższyć?
- Czy nasi tu mogą okazać swoją wyższość nad obcymi?
- Czy naszość czasem nie doznaje tu uszczerbku w porównaniu to tamtych?
Wciąż to porównywanie się...
Wciąż emocje i myślenie kręci się wokół tego problemu stawiającego rywalizację na piedestale i w centrum uwagi.

W odróżnieniu od tego pokora...
W WIĘKSZOŚCI SYTUACJI UNIKA PORÓWNAŃ.
Pokorny stawia sprawę na zasadzie: nie myślę, czy tu jestem lepszy, czy gorszy od kogoś, wszak Bóg to oceni, bo tylko on zna serca i umysły.
Robię to, co trzeba.
Nie pytam się o lepszość tak swoją, jak i cudzą.
Nie walczę o wywyższenie, bo nie jest mi to do niczego potrzebne.
Robię to, co słuszne, staram się myśleć jak najbardziej obiektywnie, bez przekłamań, bez myśli o jakiejś chwale z tego tytułu. Po prostu działam tak, jak widzę, że jest to słuszne.

Pokorny nie rezygnuje ze swoich rozpoznań CO JEST SŁUSZNE, tylko dlatego, że ktoś, kto mieni się ważnym i chce być uznany za nadrzędny autorytet, bo przecież nawet zorientowanie się, co ów autorytet chce i tak domaga się decyzji i rozpoznania tego przez pokornego. Więc nie ma sensu się oszukiwać, że "to nie ja decyduję", jeśli i tak - nawet w przypadku uznania słuszności autorytetu zewnętrznego - decyduję, o co temu autorytetowi chodziło. I tak muszę pomyśleć, i tak muszę zrozumieć. I tak, jeśli jestem zakłamany, to zakłamię - jak nie bezpośrednie swoje rozpoznanie rzeczywistości, to rozpoznanie tego, co mi autorytety powiedziały. I jak się nie nauczę nie zakłamywać (nie nauczę się rozpoznawać bezwiednych form swojego zakłamywania), jak będę życzeniowo traktował rozpoznania, to zakłamię, co będę (najczęściej w ukryciu przed świadomością) chciał zakłamać. Pokorny nie oszukuje się w tym względzie, że to rzekomo "nie on zadecydował", bo jest na tyle uczciwy, że wie, iż musiał gdzieś zadecydować. Bo pokorny walczy z zakłamaniem.
Pyszałek zaś zakłamanie w sobie rozwija, budując coraz bardziej skomplikowaną konstrukcję kłamstw, które potem stają się pretekstem do tego, aby zawsze mu "wyszło", że to on jest tym wywyższonym.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:57, 08 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:14, 08 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Michał Dyszyński napisał:
Ostatnio w paru wątkach pojawił się wątek pychy. Pojawił się tam w sposób, który mi wydał się nieadekwatny do tego, jak ja rozumiem to pojęcie. Dlatego uważam, że warto byłoby chyba jakoś zastanowić, może dojść do wniosku, kiedy z grzechem, postawą pychy w ogóle mamy do czynienia.

Na początek posłużę się cytatem z jednym z postów, aby zilustrować podejście, które niektórzy z postawą pychy wiążą, a ja się z tym nie zgadzam. Oto cytat:
Cytat:
gdyby ktoś odmawiał przyjmowana takich pustych fraz, to nie przyjmuje do umysłu tego ziarna i owoc nie ma jak się pojawić. Dlatego właśnie postawa pychy prowadzi do głupoty, bo człowiek pyszny chcąc stawiać swój ograniczony rozum na piedestale, przestaje się rozwijać. Chce decydować, co jest prawdą, zamiast dać się Prawdzie prowadzić.

Czy zasadnie "pychą" może być nazwana postawa odrzucania niejasnych, pustych, niekonkluzywnych sugestii?...
Czy - stawiając postawę przeciwną pysze - pokora polegać miałaby na tym, że przyjmujemy jakieś sugestie zewnętrzne, nie używając w ogóle własnego umysłu do rozpoznawania, czy są to sugestie słuszne?...
Tak nieraz próbuje się ludźmi manipulować - sugerując im, że jak pomyślą, że jak krytycznie się przyjrzą temu, co im się przedstawia, to...
...popadną w pychę. :shock:
A się przed pychą rzekomo uchronią, jeśli pokornie (?...), niczym młode pelikany łykną dosłownie wszystko, co im się zaprezentuje jako pochodzące od odpowiednio zaufanego źródła. :shock:

Pychą jest odrzucenie czegoś (w tym nazwanie tego pustą frazą) tylko dlatego, że się tego nie rozumie. U podstaw takiej postawy leży przeświadczenie, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, w związku z tym nasz rozum może być arbitrem rozstrzygającym o prawdziwości/słuszności danego czegoś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:33, 08 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ostatnio w paru wątkach pojawił się wątek pychy. Pojawił się tam w sposób, który mi wydał się nieadekwatny do tego, jak ja rozumiem to pojęcie. Dlatego uważam, że warto byłoby chyba jakoś zastanowić, może dojść do wniosku, kiedy z grzechem, postawą pychy w ogóle mamy do czynienia.

Na początek posłużę się cytatem z jednym z postów, aby zilustrować podejście, które niektórzy z postawą pychy wiążą, a ja się z tym nie zgadzam. Oto cytat:
Cytat:
gdyby ktoś odmawiał przyjmowana takich pustych fraz, to nie przyjmuje do umysłu tego ziarna i owoc nie ma jak się pojawić. Dlatego właśnie postawa pychy prowadzi do głupoty, bo człowiek pyszny chcąc stawiać swój ograniczony rozum na piedestale, przestaje się rozwijać. Chce decydować, co jest prawdą, zamiast dać się Prawdzie prowadzić.

Czy zasadnie "pychą" może być nazwana postawa odrzucania niejasnych, pustych, niekonkluzywnych sugestii?...
Czy - stawiając postawę przeciwną pysze - pokora polegać miałaby na tym, że przyjmujemy jakieś sugestie zewnętrzne, nie używając w ogóle własnego umysłu do rozpoznawania, czy są to sugestie słuszne?...
Tak nieraz próbuje się ludźmi manipulować - sugerując im, że jak pomyślą, że jak krytycznie się przyjrzą temu, co im się przedstawia, to...
...popadną w pychę. :shock:
A się przed pychą rzekomo uchronią, jeśli pokornie (?...), niczym młode pelikany łykną dosłownie wszystko, co im się zaprezentuje jako pochodzące od odpowiednio zaufanego źródła. :shock:

Pychą jest odrzucenie czegoś (w tym nazwanie tego pustą frazą) tylko dlatego, że się tego nie rozumie. U podstaw takiej postawy leży przeświadczenie, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, w związku z tym nasz rozum może być arbitrem rozstrzygającym o prawdziwości/słuszności danego czegoś.

Odrzucenie czegoś, czego się nie rozumie, przynajmniej w tym przypadku rozsądnego umysłu bierze się z zupełnie innej motywacji, niż pycha.
Tą motywacją jest następujący osąd każdej klasyfikacji, jaką umysł ma dokonać:
Oto widzimy w naszej przestrzeni wyboru:
- sugestie, przesłanki do decyzji, które COŚ SUGERUJĄ
- sugestie, przesłanki do decyzji, które NICZEGO NIE SUGERUJĄ
- dla porządku dodajmy tu jeszcze te pośrednie, które coś sugerują bardzo niekonkretnie, z wieloma opcjami, z wątpliwościami, czy to może tak, a może na odwrót, a wtedy można zastosować przynajmniej część rozwiązań - odpowiednio do udziału w całości - ustaleń dla tych dwóch opcji wyżej.
Teraz umysł stawia sobie fundamentalne pytanie: czy mając wybór pomiędzy czymś niejasnym, chaotycznym, a czymś, co wskazuje umysłowi "co, z czym i dlaczego", umysł powinien wybrać to niejasne?...
Dlaczego mielibyśmy umysłowi doradzać wybranie tego, z czym i tak nie wie, co dalej robić, a odrzucenie tego, co dla umysłu jawi się jako użyteczne, bo jest dlań podstawą jakichś dalszych ocen, decyzji?...

Podam prosty przykład
Czy w obliczu wyboru, gdzie z jednej strony mamy opcję "spożywając tę potrawę, raczej się nie zatruję, nie zaszkodzi mi to, bo znam przesłanki, które sugerują, że to jest dobre, zdrowe pożywienie", a z drugiej strony "tu nie wiadomo, co to jest, co miałbym teraz zjeść" rozsądne byłoby sugerowanie, aby ktoś do zjedzenia wybrał jednak to niewiadome, a odrzucił to, co uważa za bezpieczne?... :shock:
Oczywiście nie mam tu jakieś matematycznego dowodu, że lepiej jest wybrać coś, co jest wiadome, zrozumiałe z jakimś pozytywnym wskazaniem, niż coś, o czym nie mamy zielonego pojęcia czym jest, ale INTUICYJNIE (subiektywnie, każdy osądu dokona swoim wyczuciem, ogólnym poczuciem sensowności) ja się skłaniam ku temu, że w takim porównaniu powinno wygrać raczej to, co zyskało jakiś osąd na plus, a nie coś, co nie wiadomo, co sobą reprezentuje.
Ale oczywiście tu każdy wybierze tak, jak mu jego osąd podpowie...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 22:40, 08 Gru 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:51, 10 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ostatnio w paru wątkach pojawił się wątek pychy. Pojawił się tam w sposób, który mi wydał się nieadekwatny do tego, jak ja rozumiem to pojęcie. Dlatego uważam, że warto byłoby chyba jakoś zastanowić, może dojść do wniosku, kiedy z grzechem, postawą pychy w ogóle mamy do czynienia.

Na początek posłużę się cytatem z jednym z postów, aby zilustrować podejście, które niektórzy z postawą pychy wiążą, a ja się z tym nie zgadzam. Oto cytat:
Cytat:
gdyby ktoś odmawiał przyjmowana takich pustych fraz, to nie przyjmuje do umysłu tego ziarna i owoc nie ma jak się pojawić. Dlatego właśnie postawa pychy prowadzi do głupoty, bo człowiek pyszny chcąc stawiać swój ograniczony rozum na piedestale, przestaje się rozwijać. Chce decydować, co jest prawdą, zamiast dać się Prawdzie prowadzić.

Czy zasadnie "pychą" może być nazwana postawa odrzucania niejasnych, pustych, niekonkluzywnych sugestii?...
Czy - stawiając postawę przeciwną pysze - pokora polegać miałaby na tym, że przyjmujemy jakieś sugestie zewnętrzne, nie używając w ogóle własnego umysłu do rozpoznawania, czy są to sugestie słuszne?...
Tak nieraz próbuje się ludźmi manipulować - sugerując im, że jak pomyślą, że jak krytycznie się przyjrzą temu, co im się przedstawia, to...
...popadną w pychę. :shock:
A się przed pychą rzekomo uchronią, jeśli pokornie (?...), niczym młode pelikany łykną dosłownie wszystko, co im się zaprezentuje jako pochodzące od odpowiednio zaufanego źródła. :shock:

Pychą jest odrzucenie czegoś (w tym nazwanie tego pustą frazą) tylko dlatego, że się tego nie rozumie. U podstaw takiej postawy leży przeświadczenie, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, w związku z tym nasz rozum może być arbitrem rozstrzygającym o prawdziwości/słuszności danego czegoś.

Odrzucenie czegoś, czego się nie rozumie, przynajmniej w tym przypadku rozsądnego umysłu bierze się z zupełnie innej motywacji, niż pycha.
Tą motywacją jest następujący osąd każdej klasyfikacji, jaką umysł ma dokonać:
Oto widzimy w naszej przestrzeni wyboru:
- sugestie, przesłanki do decyzji, które COŚ SUGERUJĄ
- sugestie, przesłanki do decyzji, które NICZEGO NIE SUGERUJĄ
- dla porządku dodajmy tu jeszcze te pośrednie, które coś sugerują bardzo niekonkretnie, z wieloma opcjami, z wątpliwościami, czy to może tak, a może na odwrót, a wtedy można zastosować przynajmniej część rozwiązań - odpowiednio do udziału w całości - ustaleń dla tych dwóch opcji wyżej.
Teraz umysł stawia sobie fundamentalne pytanie: czy mając wybór pomiędzy czymś niejasnym, chaotycznym, a czymś, co wskazuje umysłowi "co, z czym i dlaczego", umysł powinien wybrać to niejasne?...
Dlaczego mielibyśmy umysłowi doradzać wybranie tego, z czym i tak nie wie, co dalej robić, a odrzucenie tego, co dla umysłu jawi się jako użyteczne, bo jest dlań podstawą jakichś dalszych ocen, decyzji?...

Samo kierowanie się przesłankami przy wyborze jeszcze nic nam nie mówi o tym, czy kieruje nami pycha czy nie, bo to właśnie pycha może powodować że traktujemy jako przesłankę A, a ignorujemy B, np. ktoś otrzymuje feedback od kilku osób i przyjmuje tylko ten pozytywny, ponieważ odpowiada jego własnemu obrazowi siebie (rozumie go), a ignoruje ten negatywny, bo nie widzi wewnętrznych przesłanek, żeby się z nim zgodzić, uznając, że te negatywne oceny pochodzą od osób mu nieprzychylnych, zawistnych i wręcz jego obowiązkiem jest ich nie przyjmować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:39, 10 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ostatnio w paru wątkach pojawił się wątek pychy. Pojawił się tam w sposób, który mi wydał się nieadekwatny do tego, jak ja rozumiem to pojęcie. Dlatego uważam, że warto byłoby chyba jakoś zastanowić, może dojść do wniosku, kiedy z grzechem, postawą pychy w ogóle mamy do czynienia.

Na początek posłużę się cytatem z jednym z postów, aby zilustrować podejście, które niektórzy z postawą pychy wiążą, a ja się z tym nie zgadzam. Oto cytat:
Cytat:
gdyby ktoś odmawiał przyjmowana takich pustych fraz, to nie przyjmuje do umysłu tego ziarna i owoc nie ma jak się pojawić. Dlatego właśnie postawa pychy prowadzi do głupoty, bo człowiek pyszny chcąc stawiać swój ograniczony rozum na piedestale, przestaje się rozwijać. Chce decydować, co jest prawdą, zamiast dać się Prawdzie prowadzić.

Czy zasadnie "pychą" może być nazwana postawa odrzucania niejasnych, pustych, niekonkluzywnych sugestii?...
Czy - stawiając postawę przeciwną pysze - pokora polegać miałaby na tym, że przyjmujemy jakieś sugestie zewnętrzne, nie używając w ogóle własnego umysłu do rozpoznawania, czy są to sugestie słuszne?...
Tak nieraz próbuje się ludźmi manipulować - sugerując im, że jak pomyślą, że jak krytycznie się przyjrzą temu, co im się przedstawia, to...
...popadną w pychę. :shock:
A się przed pychą rzekomo uchronią, jeśli pokornie (?...), niczym młode pelikany łykną dosłownie wszystko, co im się zaprezentuje jako pochodzące od odpowiednio zaufanego źródła. :shock:

Pychą jest odrzucenie czegoś (w tym nazwanie tego pustą frazą) tylko dlatego, że się tego nie rozumie. U podstaw takiej postawy leży przeświadczenie, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, w związku z tym nasz rozum może być arbitrem rozstrzygającym o prawdziwości/słuszności danego czegoś.

Odrzucenie czegoś, czego się nie rozumie, przynajmniej w tym przypadku rozsądnego umysłu bierze się z zupełnie innej motywacji, niż pycha.
Tą motywacją jest następujący osąd każdej klasyfikacji, jaką umysł ma dokonać:
Oto widzimy w naszej przestrzeni wyboru:
- sugestie, przesłanki do decyzji, które COŚ SUGERUJĄ
- sugestie, przesłanki do decyzji, które NICZEGO NIE SUGERUJĄ
- dla porządku dodajmy tu jeszcze te pośrednie, które coś sugerują bardzo niekonkretnie, z wieloma opcjami, z wątpliwościami, czy to może tak, a może na odwrót, a wtedy można zastosować przynajmniej część rozwiązań - odpowiednio do udziału w całości - ustaleń dla tych dwóch opcji wyżej.
Teraz umysł stawia sobie fundamentalne pytanie: czy mając wybór pomiędzy czymś niejasnym, chaotycznym, a czymś, co wskazuje umysłowi "co, z czym i dlaczego", umysł powinien wybrać to niejasne?...
Dlaczego mielibyśmy umysłowi doradzać wybranie tego, z czym i tak nie wie, co dalej robić, a odrzucenie tego, co dla umysłu jawi się jako użyteczne, bo jest dlań podstawą jakichś dalszych ocen, decyzji?...

Samo kierowanie się przesłankami przy wyborze jeszcze nic nam nie mówi o tym, czy kieruje nami pycha czy nie, bo to właśnie pycha może powodować że traktujemy jako przesłankę A, a ignorujemy B, np. ktoś otrzymuje feedback od kilku osób i przyjmuje tylko ten pozytywny, ponieważ odpowiada jego własnemu obrazowi siebie (rozumie go), a ignoruje ten negatywny, bo nie widzi wewnętrznych przesłanek, żeby się z nim zgodzić, uznając, że te negatywne oceny pochodzą od osób mu nieprzychylnych, zawistnych i wręcz jego obowiązkiem jest ich nie przyjmować.

Zgodzę się z Twoim spostrzeżeniem, że samo kierowanie się przesłankami nic nam nie mówi o tym, czy kieruje nami pycha, czy nie. Dlatego zarzucanie komuś, że właśnie się tą pychą kieruje, bo się posługuje przesłankami wydaje mi się totalnie nie na miejscu.

Dodam, że sam traktuję głos autorytetu jako JEDNĄ Z PRZESŁANEK.
Każda przesłanka ma swoje unikalne cechy, które osobno analizuję. Przesłanka, jaką jest głos autorytetu podlega też - właściwemu dla tego typu przesłanek - potraktowaniu. Jakie to są unikalne właściwości przesłanki z autorytetu, które należałoby ustalić, sprawdzić?
- czy autorytet jest w ogóle prawdziwy, czy może wręcz wrogi (fałszywy prorok)?
- jak bardzo autorytet jest "silny"?
- czy to jest autorytet, który dobrze rozumiem? (bo np. może z racji na jakieś różnice kulturowe, akurat w moim przypadku zwiększone jest ryzyko fałszywego odczytania intencji autorytetu?)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:24, 11 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Michał Dyszyński napisał:

Dodam, że sam traktuję głos autorytetu jako JEDNĄ Z PRZESŁANEK.
Każda przesłanka ma swoje unikalne cechy, które osobno analizuję. Przesłanka, jaką jest głos autorytetu podlega też - właściwemu dla tego typu przesłanek - potraktowaniu. Jakie to są unikalne właściwości przesłanki z autorytetu, które należałoby ustalić, sprawdzić?
- czy autorytet jest w ogóle prawdziwy, czy może wręcz wrogi (fałszywy prorok)?
- jak bardzo autorytet jest "silny"?
- czy to jest autorytet, który dobrze rozumiem? (bo np. może z racji na jakieś różnice kulturowe, akurat w moim przypadku zwiększone jest ryzyko fałszywego odczytania intencji autorytetu?)

Warto przy tym mieć na uwadze, że my sami też często bywamy dla siebie autorytetami i warto też ustalić status i wagę tego autorytetu wewnętrznego w danej sytuacji.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Pon 11:30, 11 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:59, 11 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Dodam, że sam traktuję głos autorytetu jako JEDNĄ Z PRZESŁANEK.
Każda przesłanka ma swoje unikalne cechy, które osobno analizuję. Przesłanka, jaką jest głos autorytetu podlega też - właściwemu dla tego typu przesłanek - potraktowaniu. Jakie to są unikalne właściwości przesłanki z autorytetu, które należałoby ustalić, sprawdzić?
- czy autorytet jest w ogóle prawdziwy, czy może wręcz wrogi (fałszywy prorok)?
- jak bardzo autorytet jest "silny"?
- czy to jest autorytet, który dobrze rozumiem? (bo np. może z racji na jakieś różnice kulturowe, akurat w moim przypadku zwiększone jest ryzyko fałszywego odczytania intencji autorytetu?)

Warto przy tym mieć na uwadze, że my sami też często bywamy dla siebie autorytetami i warto też ustalić status i wagę tego autorytetu wewnętrznego w danej sytuacji.

Zgoda. Przecenienie tego autorytetu własnego rzeczywiście grozi postawą pychy. Niedocenienie tego autorytetu własnego uczyni z kolei daną osobę bardzo podatną na wpływy zewnętrzne; niestety także te wrogie złe wpływy.
Pycha zaś nie tyle jest związana z pozbyciem się z owej układanki autorytetu własnego, co jego niewłaściwą "konfiguracją". Konfiguracja pychy będzie charakteryzowała się m.in. tym, że:
- dana osoba będzie klasyfikowała jako ocenione poprawnie przekonania pomimo BRAKU UCZCIWEGO ROZPATRZENIA za i przeciw w sprawie, a zamiast tego życzeniowo dana osoba uzna opcję, którą wizerunkowo preferuje.
- dana osoba nie przyjmuje w ogóle żadnych sugestii zewnętrznych - nie tylko do uznania, ale nawet do rozpatrywania ich.
- dana osoba silnie się opowiada za wywyższaniem swojej godności, wartości, oczekując UPRZYWILEJOWANIA w stosunku do innych osób.

Pokorą zaś jest ZDANIE SIĘ NA ZEWNĘTRZNY OSĄD w obszarach, w których ten osąd dotyczy zewnętrznie dających się określać.
Tu jest właśnie ten niuans, który niestety ludziom umyka bardzo często - są obszary, w których to, co zewnętrzne, osąd niezależny od osoby "ma coś do gadania", ale są też obszary, z natury osobiste, do których z kolei zewnętrznych osądów nie dopuszczamy, a wręcz nie powinniśmy dopuszczać.
Podam przykłady skrajne na obie te kategorie:
Przykład osądu, który jest określany zewnętrznie, przez innych: np. czy potrawa, którą przygotowaliśmy, smakuje gościowi, któremu ją podaliśmy
Przykład osądu, który jest określany wewnętrznie: czy smakuje nam potrawa, jaką podano w restauracji.
Przypadki są skrajnie uproszczone, bo chcę nimi zilustrować tezę, iż oba te przypadki w ogóle występują, a wręcz są powszechne. Warto zauważyć, że błędem jest podmienianie tych kategorii - np. samowolne określanie czy nasza potrawa komuś smakuje, byłoby nieporozumieniem. Z drugiej strony podobnie nieporozumieniem byłoby pytanie się kelnera, czy nam smakuje potrawa, jaką przygotował kucharz w restauracji. Pytanie się o to kelnera nie byłoby objawem pokory, tylko głupoty, niezrozumienia istoty zagadnienia oceny smaku potraw.
Pokora nie jest jakimś ogólnym wycofaniem swoich osądów, lecz stosowaniem ich tylko tam, gdzie to jest adekwatne do przedmiotu oceny.
Tu oczywiście mamy kolejny problem: po czym poznać, czy oceny jakiejś sprawy mamy dokonać my osobiście, czy odwrotnie - powinniśmy może zdać się na ocenę zewnętrzną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:58, 11 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Jest pewien rodzaj zarzucania innym pychy, który jest właściwy dla osobowości silnie związanych emocjonalnie z władzą, z dominowaniem jednych nad innymi. Są tacy ludzie, którzy tak naprawdę szanują jedynie silniejszych, nawet okrutnych, nawet przerażających i obrzydliwych od strony moralnej, ale mających siłę, władzę, zdolnych do wywierania wpływu przez terror. Dla tego typu ludzi "pychą" będzie nie podporządkowanie się owemu władcy. W szczególności jako "pyszni" jawią się takim ludziom ci, którzy nie chcą się wyrzec osobistej uczciwości w imię posłuszeństwa władzy.
Oczywiście przy tym nie twierdzę, że każda władza jest z zasady tą wredną. W demokracjach coraz częściej mamy do czynienia z władzami, które są "przynajmniej jako tako etyczne, czasem nawet dość dobre" (bo ideału oczywiście żaden człowiek nie dostąpi). Ale, co ciekawe, "osobowościom kochającym twardość władzy" takie demokratyczne władze tak nie do końca odpowiadają. Te osobowości wręcz od władzy ograniczającej się, podlegającej kontroli społecznej, wolą tyrana, który swoją wolę potwierdza formą terroru, bo to (w jakimś pokrętnym odczuwaniu tych osobowości) bardziej "zapewnia porządek". Dla tych osobowości "pyszałkiem" będzie osoba, które nie chce się podporządkować władzy, bo chce być wierna swojemu sumieniu i wyznawanym wartościom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:04, 12 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Michał Dyszyński napisał:

Pokora nie jest jakimś ogólnym wycofaniem swoich osądów, lecz stosowaniem ich tylko tam, gdzie to jest adekwatne do przedmiotu oceny.
Tu oczywiście mamy kolejny problem: po czym poznać, czy oceny jakiejś sprawy mamy dokonać my osobiście, czy odwrotnie - powinniśmy może zdać się na ocenę zewnętrzną.

Niektórzy uważają, że tylko oni sami są uprawnieni do oceniania samych siebie w mysl przekonania "ja sam najlepiej wiem, kim jestem, jakie motywy mną kierują etc." jako że nikt im w głowie nie siedzi. Jednak jest to bardzo nawine przekonanie, które w ogóle pomija aspekt psychologicznego cienia, a więc tego obszaru naszego JA, który jest ukryty najbardziej właśnie przed nami samymi. Innym osobom jest łajtwiej zobaczyć te cechy, które u siebie wypieramy i vice versa, wobec tego warto korzystać z okazji i poznawać swój cień dzięki feedbackowi otoczenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:24, 12 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Pokora nie jest jakimś ogólnym wycofaniem swoich osądów, lecz stosowaniem ich tylko tam, gdzie to jest adekwatne do przedmiotu oceny.
Tu oczywiście mamy kolejny problem: po czym poznać, czy oceny jakiejś sprawy mamy dokonać my osobiście, czy odwrotnie - powinniśmy może zdać się na ocenę zewnętrzną.

Niektórzy uważają, że tylko oni sami są uprawnieni do oceniania samych siebie w mysl przekonania "ja sam najlepiej wiem, kim jestem, jakie motywy mną kierują etc." jako że nikt im w głowie nie siedzi. Jednak jest to bardzo nawine przekonanie, które w ogóle pomija aspekt psychologicznego cienia, a więc tego obszaru naszego JA, który jest ukryty najbardziej właśnie przed nami samymi. Innym osobom jest łajtwiej zobaczyć te cechy, które u siebie wypieramy i vice versa, wobec tego warto korzystać z okazji i poznawać swój cień dzięki feedbackowi otoczenia.

Czasem tak bywa, że inni coś lepiej w nas rozpoznają, niż my sami. Ale czy to jest regułą?...
Czy możemy tak po prostu, uznając to jako prawdę trwałą, powiedzieć, iż inni lepiej wiedzą o nas, co w nas się kryje, niż my sami?...
- Jeślibyśmy chcieli KONSEKWENTNIE takie uznanie stosować w życiu, to przecież należałoby uznać, iż dowolny pięciolatek, który coś nam od siebie ogłosił na temat naszych przeżyć, już więcej się na tych przeżyciach poznał, niż my sami. Konsekwentnie też stosując taką zasadę, musielibyśmy co chwila zmieniać swoje przekonania na temat własnych stanów psychicznych, w momencie gdy kolejna osoba coś nowego nam w tej kwestii ogłosi. Myślę, że raczej nie byłoby rozsądne coś takiego uznawać.
To przyjmijmy tę zasadę w jakiejś słabszej, bardziej zdroworozsądkowej wersji - np. zaproponowałbym tu spostrzeżenie: NIEKTÓRZY LUDZIE mogą czasem dostrzec w nas coś, co my sami przeoczyliśmy, a wtedy warto jest ich zdanie wziąć pod uwagę.
Ale tu też mam nie tak prosto dalej, bo pojawiają się pytania:
- KTÓRZY to są ludzie?
- Jak ich rozpoznać, jak odróżnić od wrogo nam nastawionych cwaniaczków, którzy próbują nam wmówić różne rzeczy na nasz temat, bo liczą, że coś na tym ugrają?...

Ja, biorąc to powyższe pod uwagę, redukuję to spostrzeżenie o tym, że inni ludzie mogą ujrzeć coś przeze mnie przeoczonego w mojej psychice do następującego wniosku: warto jest zwracać uwagę na to, co nam mówią ludzie na temat tego jak odbierają naszą osobę, jednak należy też mieć na uwadze, że ci ludzie sami są omylni, że prawdziwie mądrych na tym świecie nie ma tak znowu wielu, a za to często spotykamy się z osądami nas tendencyjnymi, kapryśnymi, powziętymi po pozorach i w emocjach. Dlatego chyba roztropnie jest być ostrożnym w przyjmowaniu cudzych sugestii na nasz temat. Choć chyba jest sens rozważyć te sugestie, szczególnie jeśli dodatkowe symptomy wskazują, iż osoba, która je zgłosiła, jest raczej z tych mądrych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:55, 12 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Michał Dyszyński napisał:

Ja, biorąc to powyższe pod uwagę, redukuję to spostrzeżenie o tym, że inni ludzie mogą ujrzeć coś przeze mnie przeoczonego w mojej psychice do następującego wniosku: warto jest zwracać uwagę na to, co nam mówią ludzie na temat tego jak odbierają naszą osobę, jednak należy też mieć na uwadze, że ci ludzie sami są omylni, że prawdziwie mądrych na tym świecie nie ma tak znowu wielu, a za to często spotykamy się z osądami nas tendencyjnymi, kapryśnymi, powziętymi po pozorach i w emocjach. Dlatego chyba roztropnie jest być ostrożnym w przyjmowaniu cudzych sugestii na nasz temat. Choć chyba jest sens rozważyć te sugestie, szczególnie jeśli dodatkowe symptomy wskazują, iż osoba, która je zgłosiła, jest raczej z tych mądrych.

Akurat w kwestii dostrzegania psychologicznego cienia często bardziej możemy liczyć na naszych wrogów niż przyjaciół, bo przyjaciele często z obawy przed zepsuciem relacji o pewnych naszych cechach będą milczeć, wyjątkiem będa członkowie najbliższej rodziny, bo na ogół na więcej mogą sobie w relacji pozwolić, ale też różne cechy prezentujemy przed różnymi ludźmi, więc i tu nie ma twardej reguły.

Najlepszym wyznacznikiem będzie efekt skali. I nie trzeba dorabiac do tego żadnej filozofii, człowiek z natury tak działa, że jeśli wiele osób zacznie mu zwracać uwagę na coś, to siłą reczy zmusi go to do pochylenia się nad sobą. Jednak są i wyjątkowo twarde sztuki o tak silych mechanizmach obronnych, że istnieje ryzyko, że dotrzeć do nich będzie mógł tylko profesjonalista.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23148
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:21, 12 Gru 2023    Temat postu:



[link widoczny dla zalogowanych]

Ja prywatne, zwane też „obszarem ukrytym” – to część nas, której jesteśmy świadomi, ale ukrywamy ją przed innymi. Często te informacje traktujemy jako wstydliwe lub obnażające nasze słabości. Ujawniamy je dopiero wtedy, gdy wzrasta w nas zaufanie do innych ludzi. Obszar ten jest dużym obciążeniem psychicznym, bo zawiera tajemnice które trzeba ukrywać i których ukrywanie pochłania mnóstwo naszej energii. Może to być np. homoseksualna orientacja, którą ktoś ukrywa przed bliskimi, rak do którego matka nie przyznaje się przed dziećmi, czy też gustowanie w gatunku muzycznym, który wśród znajomych uchodzi za kompromitujący.

Ja nieświadome, zwane też „obszarem nieznanym” – to część nas, której ani my, ani inni nie są świadomi. Informacje z tego obszaru ujawniają się w procesie poznawania siebie. Może dojść do tego w wyniku obserwacji swoich zachowań w nowych sytuacjach, uzyskania wyników testów psychologicznych czy kompetencyjnych, czy też psychoterapii, która odkrywa przed nami to od czego próbowaliśmy uciec lub o czym nie chcieliśmy pamiętać


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 16:23, 12 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:42, 12 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Ja, biorąc to powyższe pod uwagę, redukuję to spostrzeżenie o tym, że inni ludzie mogą ujrzeć coś przeze mnie przeoczonego w mojej psychice do następującego wniosku: warto jest zwracać uwagę na to, co nam mówią ludzie na temat tego jak odbierają naszą osobę, jednak należy też mieć na uwadze, że ci ludzie sami są omylni, że prawdziwie mądrych na tym świecie nie ma tak znowu wielu, a za to często spotykamy się z osądami nas tendencyjnymi, kapryśnymi, powziętymi po pozorach i w emocjach. Dlatego chyba roztropnie jest być ostrożnym w przyjmowaniu cudzych sugestii na nasz temat. Choć chyba jest sens rozważyć te sugestie, szczególnie jeśli dodatkowe symptomy wskazują, iż osoba, która je zgłosiła, jest raczej z tych mądrych.

Akurat w kwestii dostrzegania psychologicznego cienia często bardziej możemy liczyć na naszych wrogów niż przyjaciół, bo przyjaciele często z obawy przed zepsuciem relacji o pewnych naszych cechach będą milczeć, wyjątkiem będa członkowie najbliższej rodziny, bo na ogół na więcej mogą sobie w relacji pozwolić, ale też różne cechy prezentujemy przed różnymi ludźmi, więc i tu nie ma twardej reguły.

Najlepszym wyznacznikiem będzie efekt skali. I nie trzeba dorabiac do tego żadnej filozofii, człowiek z natury tak działa, że jeśli wiele osób zacznie mu zwracać uwagę na coś, to siłą reczy zmusi go to do pochylenia się nad sobą. Jednak są i wyjątkowo twarde sztuki o tak silych mechanizmach obronnych, że istnieje ryzyko, że dotrzeć do nich będzie mógł tylko profesjonalista.


Każdy ma swoje życiowe doświadczenia. Ja mam je w znacznym stopniu z osobą, która na mój temat wygłaszała osądy bardzo życzeniowe, kapryśne, sprzeczne, wynikające głównie z emocji (jak był zły humor, to osądy mnie były silnie negatywne, jak dobry, to już lepsze). Wrogowie...
... właściwie to nie mam tu wielkiego doświadczenia, bo do tej pory takich jawnych wrogów to właściwie nie miałem. Miałem...
... nieporadnych przyjaciół, którzy swoje własne problemy życiowe i emocjonalne próbowali odreagowywać poprzez projekcję na mnie. Ich osądy mnie były "dziwnie zbieżne" z tymi największymi frustracjami i niepewnościami, jakie sami aktualnie przeżywali.
Do tego dorzuciłbym dość zwierzęcą, instynktowną potrzebę zdominowania mnie, uczenia bezwolnym, posłusznym ich kaprysom, a przede wszystkim, abym zaspokajał ich potrzebę po prostu ODREAGOWANIA ZŁYCH NASTROJÓW.
Nie mam za dobrego zdania o mądrości większości (znajdzie się parę wyjątków) ludzi, których mi życie postawiło na tych egzystencjalnych koleinach. Nie miałem podstaw, aby większości z nich zaufać w ciemno. Czasem udawało mi się wyciągnąć od nich jakieś szczątkowe wartościowe informacje o mnie, ale to też była droga przez mękę, bo mało kto umie precyzyjnie formułować myśli. Często nawet wartościowe spostrzeżenia są tak nieporadnie ubierane w słowa, że bardzo trudno było się zorientować, o co danej osobie chodzi.

Dziś jestem przekonany, że jeśli sam człowiek nie zmądrzeje na tyle, aby odróżniać ziarno od plew w ludzkich uwagach na swój temat, to poleganie w tym bezpośrednio na ludziach zaprowadzi go prędzej na manowce, niż da dobre wskazówki. A jak ktoś już zmądrzeje na tyle, że się nauczy odróżniać tych dobrych doradców od złych to...
... akurat wtedy już okaże się, że w większości już ich rad nie potrzebuje, bo na tym etapie już sam umiałby je sobie udzielić. :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 0:32, 13 Gru 2023, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:52, 13 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Ja, biorąc to powyższe pod uwagę, redukuję to spostrzeżenie o tym, że inni ludzie mogą ujrzeć coś przeze mnie przeoczonego w mojej psychice do następującego wniosku: warto jest zwracać uwagę na to, co nam mówią ludzie na temat tego jak odbierają naszą osobę, jednak należy też mieć na uwadze, że ci ludzie sami są omylni, że prawdziwie mądrych na tym świecie nie ma tak znowu wielu, a za to często spotykamy się z osądami nas tendencyjnymi, kapryśnymi, powziętymi po pozorach i w emocjach. Dlatego chyba roztropnie jest być ostrożnym w przyjmowaniu cudzych sugestii na nasz temat. Choć chyba jest sens rozważyć te sugestie, szczególnie jeśli dodatkowe symptomy wskazują, iż osoba, która je zgłosiła, jest raczej z tych mądrych.

Akurat w kwestii dostrzegania psychologicznego cienia często bardziej możemy liczyć na naszych wrogów niż przyjaciół, bo przyjaciele często z obawy przed zepsuciem relacji o pewnych naszych cechach będą milczeć, wyjątkiem będa członkowie najbliższej rodziny, bo na ogół na więcej mogą sobie w relacji pozwolić, ale też różne cechy prezentujemy przed różnymi ludźmi, więc i tu nie ma twardej reguły.

Najlepszym wyznacznikiem będzie efekt skali. I nie trzeba dorabiac do tego żadnej filozofii, człowiek z natury tak działa, że jeśli wiele osób zacznie mu zwracać uwagę na coś, to siłą reczy zmusi go to do pochylenia się nad sobą. Jednak są i wyjątkowo twarde sztuki o tak silych mechanizmach obronnych, że istnieje ryzyko, że dotrzeć do nich będzie mógł tylko profesjonalista.


Każdy ma swoje życiowe doświadczenia. Ja mam je w znacznym stopniu z osobą, która na mój temat wygłaszała osądy bardzo życzeniowe, kapryśne, sprzeczne, wynikające głównie z emocji (jak był zły humor, to osądy mnie były silnie negatywne, jak dobry, to już lepsze). Wrogowie...
... właściwie to nie mam tu wielkiego doświadczenia, bo do tej pory takich jawnych wrogów to właściwie nie miałem. Miałem...
... nieporadnych przyjaciół, którzy swoje własne problemy życiowe i emocjonalne próbowali odreagowywać poprzez projekcję na mnie. Ich osądy mnie były "dziwnie zbieżne" z tymi największymi frustracjami i niepewnościami, jakie sami aktualnie przeżywali.

Projekcja jest przeniesieniem własnych cech na innych, ale często to przeniesienie ma jakies uzasadnienie w cechach tej osoby, na którą się je projektuje. Czyli np. osoba A zarzuca B, że jest agresywna właśnie w tym momencie, kiedy B rzeczywiście reaguje agresywnie. Projekcja będzie polegać na tym, że osoba A nie jest świadoma, że ona również jest agresywna, i to często w znacznie większym stopniu niż B, a niejednokrotnie agresja u B jest sprowokowana agresją u A. No ale jaki z tego morał? Że nawet ocena ze strony osoby, która sama ma problemy ze sobą, nie jest bezwartościowa. Oczywiście, dobrze jest być świadomym, że druga strona na nas projektuje swoje cechy, ale też nie wyciagąc pocjopnego wniosku, że my absolutnie nie mamy nic sobie do zarzucenia w tym względzie.
Cytat:
Do tego dorzuciłbym dość zwierzęcą, instynktowną potrzebę zdominowania mnie, uczenia bezwolnym, posłusznym ich kaprysom, a przede wszystkim, abym zaspokajał ich potrzebę po prostu ODREAGOWANIA ZŁYCH NASTROJÓW.

Może tak być, ale z drugiej strony to może też być projekcja:
Cytat:
Projekcja komplementarna – projekcja cechy nieposiadanej przez siebie przy świadomości własnej cechy prowadzącej do projekcji, na przykład: osoba przestraszona postrzega innych jako groźnych lub osoba uległa spostrzega innych jako dominujących[3][4].

Cytat:
Nie mam za dobrego zdania o mądrości większości (znajdzie się parę wyjątków) ludzi, których mi życie postawiło na tych egzystencjalnych koleinach. Nie miałem podstaw, aby większości z nich zaufać w ciemno. Czasem udawało mi się wyciągnąć od nich jakieś szczątkowe wartościowe informacje o mnie, ale to też była droga przez mękę, bo mało kto umie precyzyjnie formułować myśli. Często nawet wartościowe spostrzeżenia są tak nieporadnie ubierane w słowa, że bardzo trudno było się zorientować, o co danej osobie chodzi.

Dziś jestem przekonany, że jeśli sam człowiek nie zmądrzeje na tyle, aby odróżniać ziarno od plew w ludzkich uwagach na swój temat, to poleganie w tym bezpośrednio na ludziach zaprowadzi go prędzej na manowce, niż da dobre wskazówki. A jak ktoś już zmądrzeje na tyle, że się nauczy odróżniać tych dobrych doradców od złych to...
... akurat wtedy już okaże się, że w większości już ich rad nie potrzebuje, bo na tym etapie już sam umiałby je sobie udzielić. :rotfl:

Problem w tym, że aby zmadrzeć najpierw trzeba właśnie nauczyć się patrzeć na siebie obiektywnie, z boku i bez pomocy innych ludzi raczej jest to mało prawdopodobne. A nawiązując do tematu tego wątku. Pycha polega również na tym, że oczekujemy od innych ludzi, że będą idealni, stawiając im wygórowane wymagania typu "Jeśli nie udowodnisz mi, że jesteś wystarczającą mądry, to nie będę brać Twojego zdania pod uwagę". Warto mieć na uwadze że nam się może wydawać, że jesteśmy tacy mądrzejsi pod każdym względem od innych ludzi i barykadowanie się przed ich wpływem na pewno nie pomoże nam zmądrzeć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23148
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:24, 13 Gru 2023    Temat postu:

Warto milczeć

https://www.youtube.com/watch?v=Pd7eiBC-w-I
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:59, 13 Gru 2023    Temat postu: Re: Czym właściwie jest pycha? (a czym pokora?...)

towarzyski.pelikan napisał:
Pycha polega również na tym, że oczekujemy od innych ludzi, że będą idealni, stawiając im wygórowane wymagania typu "Jeśli nie udowodnisz mi, że jesteś wystarczającą mądry, to nie będę brać Twojego zdania pod uwagę". Warto mieć na uwadze że nam się może wydawać, że jesteśmy tacy mądrzejsi pod każdym względem od innych ludzi i barykadowanie się przed ich wpływem na pewno nie pomoże nam zmądrzeć.

Nie wiem, czy to bardziej pycha, czy brak realizmu życiowego. Choć pewnie jakaś domieszka pychy w tej postawie może być.
Z tym uwzględnianiem zdania ludzi "średnio mądrych" jest jednak ten problem, że
- z jednej strony rozsądny człowiek nie będzie ich całkiem lekceważył
- z drugiej jednak strony nie ma pewności, KTÓRE Z ICH SPOSTRZEŻEŃ można uznać za wystarczająco wiarygodne.
To jest trochę tak, jak byśmy dostawali informacje ze źródła, które z prawdopodobieństwem 2/3 mówi prawdę, ale już 1/3 kłamie (albo się myli). Co zatem zrobić z informacją, która z takiego źródła napłynęła?...
- potraktować ją jako wartościową i "się zastosować"
- czy potraktować ją jako podejrzaną o fałsz i zignorować?...

Pewnie to trochę też zależy od rodzaju sprawy. Jeśli mamy do czynienia z czymś, co zawiera w sobie wymóg pewności, to będziemy unikali zaufania niepewnemu źródłu, nawet jeśli nawet 2 razy częściej mówi prawdę, niż myli.
I tym sposobem dotarliśmy do chyba sedna problemu związanego ze stosowaniem się do sugestii zewnętrznych. Tym sednem jest:
- nawet jeśli źródło z dużym prawdopodobieństwem jest uznane za dość wiarygodne, to i tak brak pewności co do jego porad będzie ostatecznie wymuszał na odbiorcy dodatkowe czynności sprawdzające, a przede wszystkim czujność i zrozumienie w stosowaniu porad tego źródła.
Dochodzi do tego jeszcze ten problem, który wcześniej wskazywaliśmy - kompatybilności językowej, związanej z domyślnymi konwencjami językowymi, kulturowymi pomiędzy nadawcą i odbiorcą przekazu. Bo nawet przy maksymalnie dobrej woli, wierze i dużej kompetencji, to nieporozumienia się będą zdarzały. Ktoś sobie pomyśli, że źródło wypowiadało się o aspekcie A (bo tak sugerowały inne, pomniejsze, niezweryfikowane symptomy), a w rzeczywistości źródło myślało o aspekcie B. Tylko że jedna i druga strona co innego uznała za DOMYŚLNY kontekst. Ja widzę bardzo wiele nieporozumień właśnie tego rodzaju - gdy obie strony nawet mają dobrą wolę, ale każda z nich myśli o czymś innym niż ta druga, a jednocześnie jest święcie przekonana, że strony myślą o tym samym. Im bardziej ktoś jest przekonany, że ma rację, że jego dobra wola w sprawie gwarantuje poprawność (nawet jest i dobra wola drugiej strony), ale nie sprawdza się tego, O CZYM MYŚLI druga strona, tym większe błędy się pojawiają. Nieraz to widzę jako obserwator cudzych rozmów. Widzę jak nadawca komunikatu "rozpędzony" w ferworze swojej racji deklaruje coś o czymś tam, odbiorca podobnie silnie wpatrzony w przez siebie diagnozowany kontekst już "wie", co mu mówi nadawca, a ja z boku jakoś od początku czuję, że jednak strony myślą - każda o czymś innym. Nieraz ratuję takie sytuacje z niedogadaniem, sugerując dopowiedzenie kluczowego wyjaśnienia, bo widzę jak bardzo ludzie przywiązani do uznawania swojego kontekstu, naginają wszystkie drobne nieścisłości właśnie do tego kontekstu, kładąc na karb przejęzyczenia, czy innej pomyłki niekompatybilności w rozmowie. A patrzący bardziej chłodno obserwator zewnętrzny od dawna widzi, że strony mijają się w komunikacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin