![Forum ŚFiNiA Strona Główna](http://wujzboj.com/images/sfinia.jpg) |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:04, 14 Kwi 2024 Temat postu: Czy mogło pójść coś nie tak w planach Boga? |
|
|
Czytam KKK 1088:
Cytat: | Śmierć jest konsekwencją grzechu. Urząd Nauczycielski Kościoła, który autentycznie interpretuje wypowiedzi Pisma świętego i Tradycji, naucza, że śmierć weszła na świat z powodu grzechu człowieka. Chociaż człowiek posiadał śmiertelną naturę, z woli Bożej miał nie umierać. Śmierć była więc przeciwna zamysłom Boga Stwórcy, a weszła na świat jako konsekwencja grzechu. "Śmierć cielesna, od której człowiek byłby wolny, gdyby nie był zgrzeszył" , jest "ostatnim wrogiem" człowieka, który musi zostać zwyciężony. |
Ta nauka przeżywa dziś poważny kryzys. Zakłada się w niej, że pierwsi ludzie byli istotami dojrzałymi intelektualnie i moralnie, nieśmiertelnymi, niepodległymi cierpieniu, bez skłonności do złego, żyjącymi w idealnych warunkach, podczas gdy nauki tego rodzaju wizję uznają za bezsensowną.
Jak ujął to biblista Marcin Majewski: "Jeśli rację mają nauki przyrodnicze, nie było w historii okresu, w którym człowiek doświadczyłby harmonii takiej, jak zobrazowano to w Księdze Rodzaju. W tym kontekście wydaje się, że natura człowieka i świata nie wymaga wyjaśnień w kategoriach pierwotnej doskonałości i upadku. Słabość, grzeszność, cierpienie i śmierć są częścią natury, a skłonność człowieka do zła nie jest czymś zawinionym, lecz jest jego wyposażeniem ewolucyjnym, za które nie ponosi odpowiedzialności".
[link widoczny dla zalogowanych]
Stawiam pytanie, czy możliwe jest, że cały Wszechświat i wszystko, co w nim się zawiera (włącznie z śmiercią fizyczną) jest pomyślane przez Boga? Czy to możliwe, że Bóg (jeśli istnieje) celowo uczynił nam taki świat jaki mamy i taką naturę jaką mamy? To by znaczyło, że spora część prawd wiary, w którą dotychczas ludzie wierzyli jest delikatnie mówiąc pomyłką, a sprawy mają się całkiem inaczej.
W sumie czemu nie, bo dlaczego by śmierć miałaby być"przeciwna zamysłom Boga" - to by oznaczało, że w bożym planie coś wymknęło się spod kontroli, że w którymś momencie sprawy poszły nie tak..
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 21:08, 14 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15356
Przeczytał: 12 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 6:31, 26 Cze 2024 Temat postu: Re: Czy mogło pójść coś nie tak w planach Boga? |
|
|
Katolikus napisał: | Czytam KKK 1088:
Cytat: | Śmierć jest konsekwencją grzechu. Urząd Nauczycielski Kościoła, który autentycznie interpretuje wypowiedzi Pisma świętego i Tradycji, naucza, że śmierć weszła na świat z powodu grzechu człowieka. Chociaż człowiek posiadał śmiertelną naturę, z woli Bożej miał nie umierać. Śmierć była więc przeciwna zamysłom Boga Stwórcy, a weszła na świat jako konsekwencja grzechu. "Śmierć cielesna, od której człowiek byłby wolny, gdyby nie był zgrzeszył" , jest "ostatnim wrogiem" człowieka, który musi zostać zwyciężony. |
Ta nauka przeżywa dziś poważny kryzys. Zakłada się w niej, że pierwsi ludzie byli istotami dojrzałymi intelektualnie i moralnie, nieśmiertelnymi, niepodległymi cierpieniu, bez skłonności do złego, żyjącymi w idealnych warunkach, podczas gdy nauki tego rodzaju wizję uznają za bezsensowną.
Jak ujął to biblista Marcin Majewski: "Jeśli rację mają nauki przyrodnicze, nie było w historii okresu, w którym człowiek doświadczyłby harmonii takiej, jak zobrazowano to w Księdze Rodzaju. W tym kontekście wydaje się, że natura człowieka i świata nie wymaga wyjaśnień w kategoriach pierwotnej doskonałości i upadku. Słabość, grzeszność, cierpienie i śmierć są częścią natury, a skłonność człowieka do zła nie jest czymś zawinionym, lecz jest jego wyposażeniem ewolucyjnym, za które nie ponosi odpowiedzialności".
[link widoczny dla zalogowanych]
Stawiam pytanie, czy możliwe jest, że cały Wszechświat i wszystko, co w nim się zawiera (włącznie z śmiercią fizyczną) jest pomyślane przez Boga? Czy to możliwe, że Bóg (jeśli istnieje) celowo uczynił nam taki świat jaki mamy i taką naturę jaką mamy? To by znaczyło, że spora część prawd wiary, w którą dotychczas ludzie wierzyli jest delikatnie mówiąc pomyłką, a sprawy mają się całkiem inaczej.
W sumie czemu nie, bo dlaczego by śmierć miałaby być"przeciwna zamysłom Boga" - to by oznaczało, że w bożym planie coś wymknęło się spod kontroli, że w którymś momencie sprawy poszły nie tak.. |
Spod kontroli to twój mózg się tobie jak zwykle wymknął i to on przeżywa kryzys. Żadna "nauka" o początkach nie ma tu nic do gadania. W temacie początków świata nie ma żadnej "nauki" poza domysłami i spekulacjami. TeiStacja właśnie wypuściła trzyodcinkowy cykl na temat ograniczeń i ułomności nauki:
https://youtu.be/vTUyI_VcMaY?si=0enOGu1Rz9egDdpT
https://youtu.be/k2MrUDqg_Uk?si=jYE1wKwEKAK14eMw
https://youtu.be/14QeME6JuVM?si=8qd3tQrQb3Za9ZY-
Doucz się, nieuku
Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 6:32, 26 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:22, 08 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
W Biblii też jest napisane, że "Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą." (Mdr 2,23-24)
Czy jakiś słabszy byt mógł pokrzyżować plany wszechmocnego i wszechwiedzącego Boga?
Albo uznamy, że Biblia przedstawia pewne poglądy, bo takie było rozumienie świata, a nie było wtedy badań naukowych, albo Biblia ma rację i należy odrzucić to, co przedstawia na dzień dzisiejszy nauka (śmierć była przed pojawieniem się człowieka).
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34297
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:33, 08 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | W Biblii też jest napisane, że "Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą." (Mdr 2,23-24)
Czy jakiś słabszy byt mógł pokrzyżować plany wszechmocnego i wszechwiedzącego Boga? |
Pytanie jest kluczowe i celne.
Stawia ono (nie tylko to pytanie, wiele jeszcze ma podobną wymowę) o w ogóle całościowe potraktowanie tradycji teologicznej, w której Bóg jest przedstawiany jako istota sprzeczna w atrybutach - raz wszechwiedząca, a raz dająca się w prosty sposób nabrać czy to przez diabła, czy to przez człowieka; istota raz niesłychanie mądra, a za chwilę nieodparcie gniewna, na nie panująca nad swoją złością, istota wszechmocna, ale za chwilę nie mogąca, z bliżej niesprecyzowanych powodów poradzić sobie ze złem tego świata, z bluźniercami, czy... z własnymi atrybutami, których interpretację narzuca mu jakiś teolog.
Tłumaczenia co w tym układzie Bóg może, a czego nie może są według mnie w typowej teologii zwyczajnie niespójne. One trochę przypominają w podejściu fabułę jakiegoś dzisiejszego filmu hollywodzkiego, w którym jest jakiś superbohater, który ma wielkie moce, ale za chwilę trafia się sytuacja, w której z zupełnie niewyjaśnionych powodów, nie tylko tych mocy nie używa, ale nawet znacznie mniejszych mocy i zdolności nie jest w stanie z siebie wykrzesać.
Niespójności w tym tradycyjnym teologicznym podejściu mnożą się i mnożą. Są jednak teologiczne ujęcia, które wg mnie nie rażą takim naiwnym niespójnym traktowaniem zagadnienia. Nieraz można o nich poczytać. Ale wszystkie one właściwie zrywają z dosłownością biblijnych sformułowań, transformując sytuację opisaną i w Księdze Rodzaju i dalej w Biblii do symboli, które są odczytywane już w ramach jednej i spójnej koncepcji.
W którymś momencie wypada się bowiem pożegnać z nieziszczalnym oczekiwaniem, że połączenie obrazu naiwnego, wyraźnie przygotowanego dla bardzo mało zaawansowanych w myśleniu pasterzy owiec i kóz, robotników rolnych czy żołnierzy w starożytnych społecznościach będą odpowiadały temu, jak funkcjonuje rzeczywistość już na swoim natywnym, realnym poziomie.
I chyba po prostu nie ma innego wyjścia jak już pogodzić się z tym, że gdy mamy do czynienia z opisami samego Boga, to każdy podany atrybut będzie raczej "chwytem dydaktycznym", a nie rzeczywiście pojęciem Boga opisującym.
Można to trochę zilustrować innym zadaniem, które ktoś chciałby zrealizować - przekazania spoleczności jakichś skupionych na bezpośrednim przetrwaniu pasterzy i myśliwych zasad mechaniki kwantowej. Jakby to przedstawić bezpośrednio, czyli zacząć używać pojęć typu: obserwabla, komutujące operatory, nieskończenie wymiarowa przestrzeń funkcji własnych, które ujmują stan układu jako wektor, zawierajacy w sobie wlasności składające się na superpozycję stanów, które przyjmuje jednocześnie cząstka itp. itd. to odbiorcy uznaliby to za bełkot, albo mądrość tak niepojętą, że i tak realnie od bełkotu nieodróżnialną na poziomie samego odbioru.
Autorzy natchnieni MUSIELI SIĘ POSŁUŻYĆ POJĘCIAMI ZNANYMI LUDZIOM, bo inaczej treść księgi do nikogo by nie przemówiła w żaden sposób, czyli w efekcie zostałaby odrzucona, zapomniana. Ale ta treść docelowa, to "jak jest" z kolei przecież nie da się takimi prostymi pojęciami z życia codziennego postarzy kóz i owiec poprawnie opisać. NIe da się jednego z drugim połączyć. Mamy dylemat nie do rozstrzygniecia.
Według mnie jedynym sensownym podejściem jest zdecydowane odejście od dosłowności w traktowaniu tego, co napisano w Biblii. To oczywiście ma swoje negatywne konsekwencje, bo nie wiadomo jest wtedy, jak rozumieć te opisy z Księgi, trzeba bardzo po omacku szukać w tym sensu, robota jest niczym praca detektywa. Ale alternatywa, którą jest upieranie się przy dosłowności, wyglada na zdecydowanie gorszą, wtedy już właściwie Biblia traci jakikolwiek głębszy sens i staje się tym, co nieraz głoszą ateiści - tylko zbiorem mitów, wymyślonych przez kapłanów, a przeznaczonych do zarządzania prostym ludem - pasterzami owiec i kóz, wojownikami, robotnikami.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34297
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:18, 08 Wrz 2024 Temat postu: |
|
|
Jeszcze trochę dodam w podsumowaniu do wcześniejszego postu. Każdy w obliczu problemów z interpretacją tradycji religijnej, jeśli w ogóle poważnie ma potraktować to zagadnienie, staje przed DYLEMATEM SENSU.
Co zrobić z tą okolicznością, że na aktualnym poziomie rozsądzania spraw, jaki mamy SUBIEKTYWNIE w swoim umyśle, sens jakby się zatracił, nie daje się wskazać, sformułować?
Ja widzę dwie główne drogi, które sam trochę testowałem przemyśleniami, ale też obserwuję je w postawach ludzi, z którymi rozmawiam:
- Droga odrzucenia wymogu sensowności, czyli uznania, że skoro nie ma sensu, to znaczy, że ten sens w ogóle nie jest wymagany. W kontekście interpretacji Biblii oznaczać to będzie, iż dana osoba będzie próbowała (jakoś...) dać priorytet literalnemu odczytowi, tego co w Biblii zapisano (albo w ogóle uzna, że nie będzie sobie niczym tu zaprzątać swojej głowy, bo to jest i tak bezcelowe).
- Droga z priorytetem dla sensu, czyli uznania, że wymogiem absolutnie niezbywalnym jest SPÓJNOŚĆ NA POZIOMIE WEWNĘTRZNYM - na poziomie odczuwania i rozumienia. I jeśli nawet nie daje się tej spójności osiągać w idealnej i bezpośredniej formie, to trzeba wciąż o nią walczyć, także rezygnując z LITERALNEGO ODCZYTU treści uznanych za natchnione, za pochodzące od Boga.
Moim wyborem jest tu droga z priorytetem dla sensu. Nie jest to wybór idealny, są w nim różne kompromisy, które średnio mi pasują. Nie mogę powiedzieć, iż jest to ścieżka jasna, pewna i przyjemna. Problem jest ten, że ta droga przeciwna jest wg mnie ZNACZĄCO GORSZA, w niej właściwie SYPIE SIĘ WSZYSTKO. Ścieżka rezygnacji z sensu jest zwyczajnie wewnętrznie sprzeczna - ona neguje samą siebie, wymagając takiego poziomu zakłamywania odczytów rzeczywistości, że efektem robi się totalny chaos i zaprzeczenie wszelkim ideałom.
W szczególności ścieżka rezygnacji z sensu de facto przeczy temu ideałowi, który jest chyba powodem utrzymywania literalnego odczytu Biblii. Jako ten powód uznaję: zapewnienie, aby przekonania nie były uznaniowe, życzeniowe, wynikające z dowolności chciejstw interpretatora.
Niestety, ścieżka literalnego odczytu, choć rzekomo miałaby przed ową życzeniowością (uleganie swoim chciejstwom) jakoś bronić, raczej ową życzeniowość zwiększa, czyni ją za to bardziej masywną, mniej przewidywalną. Literalność wcale nie jest przed życzeniowością ochroną, lecz daje skutek odwrotny, bo przenosi aspekt życzeniowości z obszarów jako tako kontrolowalnych umysłem do formy, w której przyjmujemy sugestie "jak leci", bez już najmniejszych szans rozróżniania sugestii dobrych od złych.
Bo zastanówmy się, czym w istocie jest przyjęcie zasady "przyjmuję literalnie sens tekstu"?
Naiwna interpretacja (a do tego życzeniowa) produkuje nam iluzję: skoro skupiam się na tym, jaki jest "sam ten tekst", unikając własnych narzutów myślowych, to przecież odbiorę właśnie "sam ów tekst", czyli intencję twórcy tego tekstu. Tak się staram, więc chyba tak to będzie... Bo jak inaczej?...
Problem jest w tym, że odbieramy informacje nie jakimś "obiektywnym systemem odbiorczym", nie poprzez zaangażowanie czegos niezależnego od życiowych doświadczeń i subiektywizmu, lecz ODBIERAMY ŚWIAT TYM, CO SAMI SOBIE STWORZYLIŚMY BAZUJAC NA ŻYCIOWYCH DOŚWIADCZENIACH. Nie da się jakoś zaczarować tego, że uczymy się znaczeń języka na drodze tych licznych interakcji z intencjami ludzi, z tym, co niesie życie. Życzenie aby literalny odbiór tekstu był wiernym odbiorem tekstu jest po prostu nierealizowalne.
Literalny odbiór tekstu jest w istocie raczej odbiorem tekstu na bazie PRZYPADKOWYCH KRYTERIÓW. Kryteria zaś są przypadkowe, bo nie są poddane żadnej kontroli - one "są, bo są" - nie wiadomo skąd się wzięły, co z definicji oznacza, iż PRZYJĘTO JE BEZKRYTYCZNIE, czyli że jeśli złe, nieprawidłowe źródło, czy omylne medium po drodze te kryteria uczyniło nieadekwatnymi, albo popsutymi, to nic tego nawet nie próbuje wykryć!
Żadne chciejstwo na życzenie nie uczyni z naszego systemu pojmowania "obiektywnego systemu pojmowania". Nasz system pojmowania zawsze będzie subiektywnym systemem pojmowania świata. Zawsze.
Obiektywizm, albo też niezależność od swoich chciejstw MUSIMY DOPIERO SOBIE WYBUDOWAĆ, poprzez obserwowanie, jak funkcjonuje nasz odbiór rzeczywistości i informacji podanych słownie w różnych kontekstach. Niemowlak nie rozumie jeszcze mowy, tylko uczy się metodą porównywania tego, co mówią do niego inne osoby z tym, co widzi. Po jakimś czasie niemowlak zaczyna tworzyć sobie skojarzenia, synchronizować je z tym, co widzi w różnych sytuacjach, potem także z tym, co sam zaczyna mówić i w ten sposób powstaje w jego umyśle rozumienie słów, czyli zdolność do konstruowania w umyśle znaczeń na bazie słów.
Ci, co proponują literalność odbioru tekstu jako rzekomą metodę na wierny odczyt intencji twórcy tekstu, nie dostrzegają tego, iż w sprzeczności postawili sobie problem: co ma być tym efektem odczytu tekstu?
Czy efektem odczytu tekstu ma być pojawienie się czegoś w umyśle odbiorcy, czy niepojawianie się w tym umyśle niczego?
Tego pytania nie są w stanie uczciwie sobie zadać zwolennicy uznawania literalnego odczytu Biblii jako rzekomo tego słusznego odczytu. W efekcie nie są w stanie dostrzec, że ten literalny odczyt nie jest, jakby chcieli, tym właściwym odczytem, lecz LOSOWO WYBRANYM, czyli pierwszym z brzegu odczytem.
Literalność wcale nie jest tożsama z wiernością, poprawnością, bezpośrednio słusznym odczytem intencji, lecz jest POWIERZCHOWNOŚCIĄ tegoż odczytu.
Literalność jest raczej wzięciem tego co najmniej zaawansowane, przypadkowe, instynktowne, naiwne, nieprzemyślane, a potem przypisanie temu wagi, jakby było absolutne, najmądrzejsze, jedynie słuszne. Literalność jest postawą typu: skoro nie wiemy, jak rozwiązać trudny problem filozoficzny to może spytajmy się o to czterolatka, który bawi się na placu zabaw - wszak on będzie szczery, nie będzie nic dodawał od siebie, a więc na pewno powie nam "jak jest". Jednak czterolatek, jeśli odpowiedź z siebie wykrztusi, to będzie to coś przypadkowo skojarzonego z brzmieniem słów, zapewne bez wnikania w znaczenia - będzie dziecinne, niemądre. To równie dobrze taką wypowiedź można by sobie wylosować.
Błąd w traktowaniu tych rzeczy można zrozumieć o tyle, że niektórzy traktują umysłowość na tyle nieufnie, czasem wręcz wrogo, że utrwala się w nich przekonanie, iż "myśleniem samodzielnym bardziej się szkodzi, niż pomaga". Ale ci ludzie nie zastanawiają się nad tym, że wzięcie literalne odczytu też jest formą myślenia i w końcu też dochodzi do tego (z definicji jakoś samodzielnego) umysłu. I tak nie da się uciec od tego, że w końcu do umysłu sprawa trafia. Więc chcemy, aby do tego umysłu trafiła, czy nie chcemy?...
Umysł zwolennika literalności jest w rozdarciu:
- niby chcemy, bo przecież to chyba umysł ma "uwierzyć"
ale zaraz nie chcemy, bo jak coś trafi do umysłu, to może się "skazi" tym, że umysł coś z tym (o zgrozo po SWOJEMU!) zrobi...
- ale jakby miał ten umysł nic nie robić, to chyba należałoby w ogóle zaniechać kontaktu z tekstem - wtedy jest ideał "niepsucia samodzielnością myślenia" przez ten umysł. Postulat niepsucia idealnie się realizuje postulatem niekontaktowania, a każdy najmniejszy kontakt umysłu przecież wywoła jakąś (w znacznym stopniu spontaniczną, samodzielną, czyli już "psującą" reakcję). Każdy kontakt!
- no ale chyba jednak idee "uwierzyć w coś", jak i "przyjąć coś" domagają się, aby owo coś do umysłu jednak się dostało. Jaki sens ma słowo "wierzyć", gdy się ZUPEŁNIE nie wie, w co się "wierzy"?...
- ale jak się do umysłu dostanie, to się skazi, że umysł to sobą potraktował... - oj, jak źle... bo umysłowi nie ufamy...
- ale jednak tak nie bardzo jest jak uznać, że ktoś "wierzy", albo "uznał" coś, co jest gdzieś poza świadomością. Wtedy można by powiedzieć, że wszyscy na tym świecie "uwierzyli", albo "uznali" w ogóle wszystko, o czym zielonego pojęcia nawet nie mają... Czyli jednak do umysłu ma to trafić.
- ale jak do umysłu trafi, to znaczy, że teraz należałoby zaufać, iż się w tym umyśle od razu nie zepsuło, skoro ma z nim kontakt (a domyślne mamy tu założenie, że umysł, jak coś robi, to robi to źle, bo jest samodzielny, bo sobą coś decyduje...)
i nie ma wyjścia z tej karuzeli sprzeczności, w której nieufność do umysłu de facto paraliżuje JAKIEKOLWIEK UZNANIE.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 22:26, 08 Wrz 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:08, 11 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Fundamentalistyczni interpretatorzy Biblii zgadzają się z tezą, że Bóg pozostaje ukryty, by nie umniejszać naszej wolności. Z drugiej strony dosłownie interpretują mit o Adamie i Ewie, co rodzi następujące pytanie:
Dlaczego więc pierwsi ludzie potrafili się Bogu sprzeciwić, chociaż się przed nimi nie ukrywał - czy ich wolność była ograniczona?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 3:34, 12 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Fundamentalistyczni interpretatorzy Biblii zgadzają się z tezą, że Bóg pozostaje ukryty, by nie umniejszać naszej wolności. Z drugiej strony dosłownie interpretują mit o Adamie i Ewie, co rodzi następujące pytanie:
Dlaczego więc pierwsi ludzie potrafili się Bogu sprzeciwić, chociaż się przed nimi nie ukrywał - czy ich wolność była ograniczona? |
To oczywiście nie koniec problemów jeśli zakładamy dosłowną wymowę Adama, Ewy i raju.
Pierwszy człowiek nie miał ani umierać, ani cierpieć. Sposób życia wynika ze struktury organizmu, a zwłaszcza struktury mózgu. Lew, który nie jest drapieżnikiem i odpoczywa obok baranka, przestaje być lwem. Tracą sens jego kły, pazury, zdolność do szybkiego biegu, rozkład oczy, a do trawienia roślin potrzebny by mu był inny żołądek. Wszelkie drastyczne zmiany, takie jak nieśmiertelne ciało i brak cierpienia, zmieniłoby człowieka w inny gatunek. Nasz specyficzny wygląd, postawa dwunożna, zmysły i zdolności poznawcze są rezultatem ewolucyjnej adaptacji do określonego środowiska.
Gdyby pierwsi ludzie byli nieśmiertelni i nie odczuwali cierpienia, nie musieli polować i zabijać zwierząt, nie byliby więc ludźmi. Ich wygląd byłby inny, a ich mózgi musiałyby działać w odmienny sposób niż nasze. Przez to byliby na tyle odmienni w swoim sposobie bycia w świecie, że należałoby ich uznać za inny gatunek człekokształtny, a nie homo sapiens.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23414
Przeczytał: 101 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 5:51, 12 Sty 2025 Temat postu: Re: Czy mogło pójść coś nie tak w planach Boga? |
|
|
Katolikus napisał: | Czytam KKK 1088:
Cytat: | Śmierć jest konsekwencją grzechu. Urząd Nauczycielski Kościoła, który autentycznie interpretuje wypowiedzi Pisma świętego i Tradycji, naucza, że śmierć weszła na świat z powodu grzechu człowieka. Chociaż człowiek posiadał śmiertelną naturę, z woli Bożej miał nie umierać. Śmierć była więc przeciwna zamysłom Boga Stwórcy, a weszła na świat jako konsekwencja grzechu. "Śmierć cielesna, od której człowiek byłby wolny, gdyby nie był zgrzeszył" , jest "ostatnim wrogiem" człowieka, który musi zostać zwyciężony. |
Ta nauka przeżywa dziś poważny kryzys. Zakłada się w niej, że pierwsi ludzie byli istotami dojrzałymi intelektualnie i moralnie, nieśmiertelnymi, niepodległymi cierpieniu, bez skłonności do złego, żyjącymi w idealnych warunkach, podczas gdy nauki tego rodzaju wizję uznają za bezsensowną.
Jak ujął to biblista Marcin Majewski: "Jeśli rację mają nauki przyrodnicze, nie było w historii okresu, w którym człowiek doświadczyłby harmonii takiej, jak zobrazowano to w Księdze Rodzaju. W tym kontekście wydaje się, że natura człowieka i świata nie wymaga wyjaśnień w kategoriach pierwotnej doskonałości i upadku. Słabość, grzeszność, cierpienie i śmierć są częścią natury, a skłonność człowieka do zła nie jest czymś zawinionym, lecz jest jego wyposażeniem ewolucyjnym, za które nie ponosi odpowiedzialności".
[link widoczny dla zalogowanych]
Stawiam pytanie, czy możliwe jest, że cały Wszechświat i wszystko, co w nim się zawiera (włącznie z śmiercią fizyczną) jest pomyślane przez Boga? Czy to możliwe, że Bóg (jeśli istnieje) celowo uczynił nam taki świat jaki mamy i taką naturę jaką mamy? To by znaczyło, że spora część prawd wiary, w którą dotychczas ludzie wierzyli jest delikatnie mówiąc pomyłką, a sprawy mają się całkiem inaczej.
W sumie czemu nie, bo dlaczego by śmierć miałaby być"przeciwna zamysłom Boga" - to by oznaczało, że w bożym planie coś wymknęło się spod kontroli, że w którymś momencie sprawy poszły nie tak.. |
Nie wszyscy chrzescijanie wierzą w ideę grzechu pierworodnego. To czyni tę religię wedlug mnie trochę niespójną ale są takie nurty.
Piotr Sikora
Tygodnik Powszechny:
Cytat
......grzeszności, zepsucia; nie ma chrześcijaństwa bez grzechu pierworodnego – którego korzeń (jakoby) sięga samych początków ludzkości, a więc który wszyscy (ponoć) dziedziczymy. „Jakoby” i „ponoć” umieszczone w nawiasach wskazują, że tę wizję chrześcijaństwa podzielają także osoby, które się z nim głęboko nie zgadzają i radykalnie je krytykują – często właśnie ze względu na nacisk, jaki chrześcijanie kładą na grzeszność człowieka.
Głoszenie nauki o grzechu pierworodnym wiąże się często w społecznym odbiorze z komunikatem: coś jest z tobą gruntownie nie tak; jesteś zepsuta/y; co byś nie robił/a, i tak jesteś nie w porządku. Chrześcijaństwo, które prezentuje się jako religia, dla której idea grzechu pierworodnego jest czymś niezbywalnym, jawi się więc jako tradycja zbudowana na poczuciu winy.
W tym kontekście nawet święto, które obchodzimy w tydzień po Wielkanocy – Niedziela Miłosierdzia – jest często postrzegane jako druga strona tego ciemnego medalu. Może być bowiem rozumiane jako potwierdzenie schematu: jesteś grzesznicą/grzesznikiem, dogłębnie zepsutą/ym; potrzebujesz zatem – koniecznie! – miłosierdzia; Bóg – masz szczęście! – jest miłosierny, gotów jest ci miłosierdzie okazać; przyznaj to, przyznaj się do winy, a miłosierdzia dostąpisz.
Niekoniecznie winni
Nie ma sensu zaprzeczać, że ów schemat jest bardzo głęboko w chrześcijaństwie zakorzeniony. Dotyczy to zwłaszcza jego zachodniego nurtu, na który ogromny wpływ wywarł Augustyn z Hippony. Od jego czasu doktryna grzechu pierworodnego zadomowiła się w centralnym punkcie kościelnego nauczania. Warto jednak mieć świadomość, że doktryna ta różnie była i jest rozumiana – i że możliwe są takie jej interpretacje, które nie wiążą się z apriorycznym wmawianiem ludziom ich osobistego zepsucia i grzeszności.
Analizując na przykład oficjalne nauczanie, zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego, warto wziąć pod uwagę, że wyraźnie zostało tam napisane, iż „grzech pierworodny jest nazywany »grzechem« w sposób analogiczny; jest grzechem »zaciągniętym«, a nie »popełnionym«, jest stanem, a nie aktem” (KKK 404). W kontekście doświadczenia wielu osób, iż katolicka nauka o grzechu nakierowana jest na wzbudzanie w nich „poczucia winy”, warto też nie pominąć kolejnego zdania katechizmu: „Chociaż grzech pierworodny jest grzechem własnym każdego, to jednak w żadnym potomku nie ma on charakteru winy osobistej” (KKK 405).
Z tekstu jasno wynika, że nauka o grzechu pierworodnym – jak interpretuje ją katechizm – nie obciąża żadnego człowieka winą. Co jednak – można teraz zapytać – znaczy, że ów grzech (który nie jest winą) jest grzechem własnym człowieka? Szukając odpowiedzi, warto zwrócić uwagę na pierwsze z cytowanych katechizmowych zdań, które mówi, że mamy tu do czynienia tylko z analogicznym rozumieniem słowa „grzech”, oraz że to analogiczne rozumienie ma wyrażać nie naszą odpowiedzialność, ale stan naszej natury. Jest to dla każdej i każdego z nas coś własnego w tym sensie, że określającego jej i jego egzystencję i los. A jednocześnie jest to coś odziedziczonego, za co nie ponosimy odpowiedzialności, czemu nie jesteśmy winni.
Niezależnie od rozmaitych zastrzeżeń, które można mieć co do katechizmowej nauki o grzechu pierworodnym, wydaje się, że w tym akurat punkcie jest ona zgodna z powszechnym, egzystencjalnym doświadczeniem – czyż nie odkrywamy bowiem często w sobie rozmaitych ograniczeń i uwarunkowań, negatywnie wpływających na kształt naszego życia? Te ograniczenia i uwarunkowania są „nasze własne” w tym sensie, że działają jakby „od wewnątrz”, w dużej mierze niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy (tzn. uruchamiają się w bardzo różnych sytuacjach). Z drugiej strony – doświadczamy tych ograniczeń i uwarunkowań jako czegoś, co nie zależy od naszej decyzji (choć jakoś na nasze decyzje wpływa). Niesprawiedliwe byłoby zatem obwinianie się za to, że takim ograniczeniom i uwarunkowaniom podlegamy. Są jakoś nasze, a jednocześnie nie nasze, lecz skądś odziedziczone.
Przyczyny cierpienia
W podobny sposób można interpretować biblijny tekst, który stał się podstawą doktryny o grzechu pierworodnym – opowieść zapisaną w Księdze Rodzaju. Znamy ją dobrze: człowiek, utworzony z ziemi i boskiego tchnienia, umieszczony w raju; samotny, uśpiony, obdarzony równą mu towarzyszką życia; a potem historia kuszenia przez węża, zjedzenie owocu poznania dobra i zła – utrata pierwotnej niewinności, wzbudzenie się wstydu, wygnanie w świat znoju, przemocy i śmierci.
Jak powiedzieliby badacze tego typu tekstów: to nie relacja historyczna, lecz mit. Jego akcja przebiega u początku czasu, ale znaczy to, że za pomocą metafor i symboli opowiada o powszechnych prawach, o naturze rzeczy. Co wcześniejsze w narracji, to bliżej istoty rzeczywistości.
Mówi zatem opowieść o tym, że każda i każdy z nas przynależy jednocześnie do ziemi i do boskiej sfery. Że spełnienie jest możliwe tylko w relacji równych osób. A także – że na najgłębszym poziomie jesteśmy niewinni i dobrzy. Opowiada jednak również o mechanizmach zła, które prowadzą do upadku i cierpienia: o podejrzliwości, zazdrości, utracie zaufania; że to, co zakazane, ukazuje się jako atrakcyjne; że katastrofa polega na „poznaniu dobra i zła” – czyli wprowadzeniu w nasze postrzeganie i myślenie osądzania; że osądzanie prowadzi do wstydu; że brak harmonii ze światem natury i niesprawiedliwe stosunki społeczne to wykrzywienie natury rzeczy.
Upraszczając, można powiedzieć, że opowieść o wydarzeniach w Raju, interpretowana w kontekście, w jakim została umieszczona – tj. razem z wcześniejszym poematem o tygodniu stworzenia – nie ma na celu wzbudzania poczucia winy, lecz mówi o tym, iż w swej najgłębszej istocie jesteśmy wszystkie i wszyscy dobrzy. Mówią też te opowieści, że Bóg nie chce patriarchatu, za to pragnie weganizmu, oraz próbują nam otworzyć oczy na mechanizmy, które doprowadziły do tego, że patriarchat zdominował kulturę, a weganizm jest na jej marginesie.
Uwolnienie od cierpienia
Rozumienie mitu o wygnaniu z Raju jako opowieści ujawniającej mechanizmy prowadzące do cierpienia (a nie jako podstawy do apriorycznego obciążania wszystkich winą) rzuca światło na ideę boskiego miłosierdzia. W tej perspektywie chodzi w niej o to wskazanie, że ludzkie cierpienie nie jest Bogu obojętne, tj. że tym, co najbardziej boskie, a więc najbardziej wartościowe, co najbardziej się liczy, czego najbardziej potrzeba – tym jest współczucie i działanie zmierzające do uwolnienia od cierpienia istot, które mu podlegają.
Idea grzechu pierworodnego jest w tym sensie nieusuwalna, że nie da się usunąć cierpienia udając, że go nie ma, i nie szukając jego przyczyn. Idea boskiego miłosierdzia wyraża zaś absolutne zobowiązanie, by wszelkie cierpienie leczyć. ©℗
Piotr Sikora
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.
Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2023
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 6:00, 12 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:46, 14 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Katolikus napisał: | Fundamentalistyczni interpretatorzy Biblii zgadzają się z tezą, że Bóg pozostaje ukryty, by nie umniejszać naszej wolności. Z drugiej strony dosłownie interpretują mit o Adamie i Ewie, co rodzi następujące pytanie:
Dlaczego więc pierwsi ludzie potrafili się Bogu sprzeciwić, chociaż się przed nimi nie ukrywał - czy ich wolność była ograniczona? |
To oczywiście nie koniec problemów jeśli zakładamy dosłowną wymowę Adama, Ewy i raju.
Pierwszy człowiek nie miał ani umierać, ani cierpieć. Sposób życia wynika ze struktury organizmu, a zwłaszcza struktury mózgu. Lew, który nie jest drapieżnikiem i odpoczywa obok baranka, przestaje być lwem. Tracą sens jego kły, pazury, zdolność do szybkiego biegu, rozkład oczy, a do trawienia roślin potrzebny by mu był inny żołądek. Wszelkie drastyczne zmiany, takie jak nieśmiertelne ciało i brak cierpienia, zmieniłoby człowieka w inny gatunek. Nasz specyficzny wygląd, postawa dwunożna, zmysły i zdolności poznawcze są rezultatem ewolucyjnej adaptacji do określonego środowiska.
Gdyby pierwsi ludzie byli nieśmiertelni i nie odczuwali cierpienia, nie musieli polować i zabijać zwierząt, nie byliby więc ludźmi. Ich wygląd byłby inny, a ich mózgi musiałyby działać w odmienny sposób niż nasze. Przez to byliby na tyle odmienni w swoim sposobie bycia w świecie, że należałoby ich uznać za inny gatunek człekokształtny, a nie homo sapiens. ![:shock:](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_eek.gif) |
Z dosłownej, literalnej interpretacji wynikałoby też chyba, że Bóg miał inny pomysł na ten świat. Obecny świat, który mamy, jest światem, którego miało nie być. Miał być raj, a wyszedł świat pełen cierpienia, chorób, kataklizmów, śmierci, bólu, depresji, pożądliwości.. Oczywiście twierdzi się, że człowiek sam z własnego wyboru przeprowadził się do tego mniej sympatycznego świata. Tylko, że opowiadanie to nie sugeruje, że Adam i Ewa mieli pełną świadomość swoich konsekwencji, skąd mogli wiedzieć, że ich nieposłuszeństwo będzie skutkować takim światem jaki mamy? Czy oni w ogóle mogli rozumieć dlaczego mają nie spożywać owocu z drzewa poznania dobra i zła?
I w zasadzie to dlaczego grzech nieposłuszeństwa miałby skutkować aż taką wielką ilością cierpienia, np. z czego miałoby wynikać to, że w tym świecie jest tyle różnych chorób? W jaki sposób grzech nieposłuszeństwa może skazić, popsuć świat materialny? Chyba tylko na zasadzie jakiejś magii.
W Katechizmie np. czytamy:
KKK 403 napisał: | Za św. Pawłem Kościół zawsze nauczał, że ogromna niedola, która przytłacza ludzi, oraz ich skłonność do zła i podleganie śmierci nie są zrozumiałe bez ich związku z grzechem Adama i faktem, że on przekazał nam grzech, z którego skutkami rodzimy się wszyscy i który jest "śmiercią duszy". Ze względu na tę pewność wiary Kościół udziela chrztu na odpuszczenie grzechów nawet małym dzieciom, które nie popełniły grzechu osobistego. |
To jakieś chyba nieporozumienie, bo jak się zapytać katolickiego księdza dlaczego zerwanie owocu z drzewa poznania skutkuje pojawieniem się śmierci to raczej rozkłada bezradnie ręce, a więc, co to znaczy, że "podleganie śmierci nie są zrozumiałe bez ich związku z grzechem Adama"? Jeśli uznać, że zerwanie z drzewa poznania dobra i zła symbolizuje chęć samodzielnego decydowania, co dobre, a co złe, a dalej to w jakiś sposób zmienia naturę człowieka to nijak to tłumaczy powszechność śmierci wśród wszelkich organizmów żywych..
W linku niżej nauczanie Kościoła.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9150
Przeczytał: 58 tematów
|
Wysłany: Wto 12:07, 14 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Cytat: | a dalej to w jakiś sposób zmienia naturę człowieka to nijak to tłumaczy powszechność śmierci wśród wszelkich organizmów żywych |
czy świadomość nieuchronności śmierci, wśród organizmów żywych, jest powszechna ?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34297
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:13, 14 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | W Katechizmie np. czytamy:
KKK 403 napisał: | Za św. Pawłem Kościół zawsze nauczał, że ogromna niedola, która przytłacza ludzi, oraz ich skłonność do zła i podleganie śmierci nie są zrozumiałe bez ich związku z grzechem Adama i faktem, że on przekazał nam grzech, z którego skutkami rodzimy się wszyscy i który jest "śmiercią duszy". Ze względu na tę pewność wiary Kościół udziela chrztu na odpuszczenie grzechów nawet małym dzieciom, które nie popełniły grzechu osobistego. |
To jakieś chyba nieporozumienie, bo jak się zapytać katolickiego księdza dlaczego zerwanie owocu z drzewa poznania skutkuje pojawieniem się śmierci to raczej rozkłada bezradnie ręce, a więc, co to znaczy, że "podleganie śmierci nie są zrozumiałe bez ich związku z grzechem Adama"? Jeśli uznać, że zerwanie z drzewa poznania dobra i zła symbolizuje chęć samodzielnego decydowania, co dobre, a co złe, a dalej to w jakiś sposób zmienia naturę człowieka to nijak to tłumaczy powszechność śmierci wśród wszelkich organizmów żywych.. |
Ja tu jestem najwyraźniej heretykiem, ale od jakiegoś czasu podejrzewam, że "grzech pierworodny" w ogóle nie jest grzechem w tym domyślnym znaczeniu słowa. Jeśli grzechem miałby być czyn "świadomy i dobrowolny", to chyba trudno powiedzieć o owej świadomości pierwszych ludzi. Czyli grzech pierworodny nie jest "grzechem" w ramach jego definicji, lecz nazwaniem "grzechem" czegoś zupełnie innego - jakiejś fundamentalnej decyzji, dokonanej przez pierwszych ludzi.
Gdzieś spotkałem się ze sformułowaniem pewnego myśliciela "Panie, dziękuję Ci za grzech pierworodny". Wtedy, gdy to czytałem, brzmiało mi to bardzo dziwnie. Dzisiaj widzę w tym sens, ale aby ten sens pojąć trzeba się mentalnie "odpiąć" od procedowania sprzecznych koncepcji związanych z ideą grzechu pierworodnego.
Bo w tej idei - STANDARDOWO ROZUMIANEJ - mamy nawarstwienie się nielogiczności i niejasnych zapętleń. Te nielogiczności w dyskusjach z teologami (szczególnie z fundamentalistycznego skrzydła) jest zwykle maskowane gniewnym pokrzykiwaniem na "nieposłusznych, którzy tak sprawy stawiają", przyjmowaniem potępiających postaw itp. ale w merytorycznie trudno jest dopatrzyć się tu przekonującej argumentacji.
Warto zrobić sobie jeden test w kontekście Księgi Rodzaju - sprawdzić, czy/gdzie w oryginale występuje w ogóle słowo "grzech". Otóż występuje ono, ale dopiero w części opisującej historię Kaina i Abla. Decyzja Adama i Ewy nie jest wcale określana w KR "grzechem". Mamy sformułowania (za Biblią Tysiąclecia): Autor Księgi Rodzaju napisał: | (11) Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? (12) Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. (13) Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś? Niewiasta odpowiedziała: Wąż mnie zwiódł i zjadłam. (14) Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. (15) Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. (16) Do niewiasty powiedział: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. (17) Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. (18) Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. (19) W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz! (20) Mężczyzna dał swej żonie imię Ewa, bo ona stała się matką wszystkich żyjących. (21) Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. (22) Po czym Pan Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki. (23) Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. (24) Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia. |
Te sformułowania wszystkie są w stylu "ponieważ ...", co według mnie pasuje raczej do idei KONSEKWENCJI, a nie potępienia świadomego wyboru.
Jest to konstrukcja podobna do: ponieważ długo była susza, to trawa przybrała żółtą barwę. Albo "ponieważ liczby mające zero na końcu są zawsze parzyste, to mamy pewność, że dzielą się bez reszty przez 2".
Jaka jest różnica pomiędzy ideą konsekwencji a ideą grzechu?
Warto się nad tym zastanowić...
Warto zauważyć, że tradycyjne pojmowanie decyzji Adama i Ewy jako "grzechu" właściwie stawia postawę Boga w sprzeczności - z jednej strony On jest tu przedstawiany jako wszechwiedzący, czyli że MUSIAŁ WIEDZIEĆ, iż stanie się to, co się stało, a za chwilę mamy z Jego strony o to pretensje.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 12:35, 14 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:28, 14 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Te sformułowania wszystkie są w stylu "ponieważ ...", co według mnie pasuje raczej do idei KONSEKWENCJI, a nie potępienia świadomego wyboru.
Jest to konstrukcja podobna do: ponieważ długo była susza, to trawa przybrała żółtą barwę. Albo "ponieważ liczby mające zero na końcu są zawsze parzyste, to mamy pewność, że dzielą się bez reszty przez 2".
Jaka jest różnica pomiędzy ideą konsekwencji a ideą grzechu?
Warto się nad tym zastanowić... ![:think:](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/eusa_think.gif) | .
To może spróbujmy. Idea grzechu tradycyjnie rozumianego kojarzy mi się z sytuacją, w której grzesznik popada w niełaskę jakiejś "siły wyższej" i zostaje za to dotkliwie ukarany, bo tego wymaga "sprawiedliwość" w ramach arbitralnie ustanowionych praw tej osadzającej"siły wyższej". Natomiast idea konsekwencji kojarzy mi się z istnieniem jakiegoś nadrzędnego porządku, który gdy zostanie naruszony to będą tego jakieś następstwa, coś siłą rzeczy wyniknie.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34297
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:11, 14 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Te sformułowania wszystkie są w stylu "ponieważ ...", co według mnie pasuje raczej do idei KONSEKWENCJI, a nie potępienia świadomego wyboru.
Jest to konstrukcja podobna do: ponieważ długo była susza, to trawa przybrała żółtą barwę. Albo "ponieważ liczby mające zero na końcu są zawsze parzyste, to mamy pewność, że dzielą się bez reszty przez 2".
Jaka jest różnica pomiędzy ideą konsekwencji a ideą grzechu?
Warto się nad tym zastanowić... ![:think:](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/eusa_think.gif) | .
To może spróbujmy. Idea grzechu tradycyjnie rozumianego kojarzy mi się z sytuacją, w której grzesznik popada w niełaskę jakiejś "siły wyższej" i zostaje za to dotkliwie ukarany, bo tego wymaga "sprawiedliwość" w ramach arbitralnie ustanowionych praw tej osadzającej"siły wyższej". Natomiast idea konsekwencji kojarzy mi się z istnieniem jakiegoś nadrzędnego porządku, który gdy zostanie naruszony to będą tego jakieś następstwa, coś siłą rzeczy wyniknie. |
Ano właśnie. W szczególności pewnie idea grzechu grawituje (chyba, przynajmniej w wersji typowej dla tradycyjnego jej pojmowania) do idei kary, którą inwazyjnie, arbitralnie wymierza jakaś tam władza. Idea konsekwencji zaś obywa się nawet bez władcy - ktoś coś zrobił, więc ma to, co sam wybrał, nie może mieć do nikogo pretensji, jeśli skutek jest nieprzyjemny.
Jak to jest z człowiekiem i Bogiem - która opcja jest bliższa sytuacji, o której wspomina Biblia?...
Chcę zwrócić uwagę, że w skutkach to może być właściwie nieodróżnialne. Oto ktoś grzeszył krzywdzeniem ludzi, to najbardziej konsekwencją jest to, że ludzie się od niego odsunęli, nie chcą mieć z nimi nic do czynienia, a on zostaje sam. I kisi się we własnej złości, której nie ma już na kogo przerzucać, nie ma jak jej odreagować, więc ta sama jego złość niejako wymierza grzesznikowi karę, która jednocześnie po prostu jest konsekwencją tego, jak on "zorganizował sobie" relacje z ludźmi (i swoja własną duszą, emocjami, myślami). Nie ma tu kata (zewnętrznego), bo katem jest własna złość, własne nieuporządkowanie mentalne osoby, która nie wykorzystała swojego życia, aby udoskonalić swe emocje do poziomu, na którym nie są one inwazyjne, przykre dla otoczenia.
Nie trzeba wymyślać piekielnych tortur, nie ma potrzeby tłumaczyć grzesznikowi "dlaczego go tak ktoś ocenia?".
Gdy się rozmawia z ludźmi krzywdzącymi innych, to mają na swoje usprawiedliwienie litanię wymówek - jak to "ktoś", coś im zrobił, albo komuś innemu zrobił, a więc nasz krzywdziciel przyjął to za normę postępowania i czuje się upoważniony czynić dalej podobnie. Zawsze coś tam może wyciągać na swoje usprawiedliwienie, uznając iż to krzywdzenie innych się mu należało,
To jest IDEA SPRAWIEDLIWOŚCI, która nie potrzebuje arbitralności sędziego.
W silnie personalistycznej i arbitralnej wizji sprawiedliwość bierze się właściwie z kaprysu najsilniejszej persony. To ten, kto ma władzę może ogłosić właściwie każdą dowolną ocenę, wydać każdy osąd.
W wersji niejako "logicznej" sąd polega na ukazaniu konsekwencji - jest sądem prawdy o sprawie. Nie jest potrzebny żaden arbitralny sędzia, bo każdy dostaje dokładnie to, co wynika z jego wyborów.
Jan Ewangelista w swojej Ewangelii 3 napisał: | (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. ( |
Na czym tu "polega sąd"?
- Nie jest napisane:" sąd polega na tym, że oto przychodzi jakiś sędzia i ogłasza wyrok (jak to widzą tradycyjnie teologowie, wskazując, że "Bóg sądzi"). Tutaj Jezus może mialby sądzić, bo (22) Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, (Ewangelia Jana 5:22)?...
Tymczaem syn...
jak wyżej napisano "nie został posłany aby świat potępił" (czyli nie potępia ludzi). Ojciec nie sądzi jako władca, Syn nie potępia, to co w końcu jest tym sądem?...
Mamy odpowiedź: (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.
Po prostu sądzi człowieka (sąd na tym polega), aby UMIŁOWAĆ ŚWIATŁO, A NIE CIEMNOŚĆ, co dalej oznacza, iż należy zbliżać się do światła spełniając wymagania prawdy. To prawda "sądzi". Zaś prawda w funkcji sądu jest po prostu niczym innym tylko konsekwencją - to, co ktoś zrobił, jest ukazywane i trzeba ponieść z tego tytułu odpowiedzialność. Jest konsekwencja, nie jest potrzebny arbitralny sędzia.
Życie jest po to, aby każdy PRZEKONAŁ SIĘ KIM JEST. I zobaczy kim się okazał na tym sądzie życie - czy umiłował światło, czy ciemność. Jak umiłował światło, to zbliża się do światła i zostanie na koniec w świetle (konsekwencja wyboru), a jak umiłował ciemność, to też (druga konsekwencja) w ciemności wyląduje. Na tym "polega sąd" - nie na jakimś arbitralnym ogłaszaniu, co sobie sędzia myśli o grzeszniku, jak sędzie grzesznika ocenia.
Jest KONSEKWENCJA.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 23:15, 14 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:01, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Życie jest po to, aby każdy PRZEKONAŁ SIĘ KIM JEST. I zobaczy kim się okazał na tym sądzie życie - czy umiłował światło, czy ciemność. Jak umiłował światło, to zbliża się do światła i zostanie na koniec w świetle (konsekwencja wyboru), a jak umiłował ciemność, to też (druga konsekwencja) w ciemności wyląduje. Na tym "polega sąd" - nie na jakimś arbitralnym ogłaszaniu, co sobie sędzia myśli o grzeszniku, jak sędzie grzesznika ocenia.
Jest KONSEKWENCJA. |
Miejmy nadzieję, że jest to sąd sprawiedliwy, czyli uwzględniający też całą historię człowieka, jego zranienia, życiowe zakręty, ograniczenia wolności itd.
Ja to w sumie wolałbym, nie żeby mnie osądzała jakaś "bezosobowa prawda" tylko Bóg, bo On jest sprawiedliwą miłością i światłością. Wierzę, że Bóg nie będzie kimś biernym, kto przygląda się z daleka, jak ktoś jest osądzany bezlitośnie przez "bezosobową prawdę", raczej wierzę, że Bóg pomoże stanąć człowiekowi w prawdzie tak, aby człowiek zrozumiał kim się stał, jak to z nim jest i dlaczego tak wszystko się potoczyło. Bez Boga ten sąd wydaje mi się bezcelowy. Osądzi nas prawda, a co za tym idzie zrozumiemy całą prawdę o nas samych, pojmiemy kim się staliśmy i co dalej? Już tacy zostajemy? Po prostu chodzi o to, aby zrozumieć prawdę i to koniec naszej historii? Celem tego "sądu" nie jest ocalenie człowieka, tylko pokazanie mu prawdy?
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34297
Przeczytał: 82 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 1:52, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Życie jest po to, aby każdy PRZEKONAŁ SIĘ KIM JEST. I zobaczy kim się okazał na tym sądzie życie - czy umiłował światło, czy ciemność. Jak umiłował światło, to zbliża się do światła i zostanie na koniec w świetle (konsekwencja wyboru), a jak umiłował ciemność, to też (druga konsekwencja) w ciemności wyląduje. Na tym "polega sąd" - nie na jakimś arbitralnym ogłaszaniu, co sobie sędzia myśli o grzeszniku, jak sędzie grzesznika ocenia.
Jest KONSEKWENCJA. |
Miejmy nadzieję, że jest to sąd sprawiedliwy, czyli uwzględniający też całą historię człowieka, jego zranienia, życiowe zakręty, ograniczenia wolności itd.
Ja to w sumie wolałbym, nie żeby mnie osądzała jakaś "bezosobowa prawda" tylko Bóg, |
Hehe...
Właśnie tak odkrywamy POWÓD CHRZEŚCIJAŃSTWA.
Bo to na tym dokładnie chrześcijaństwo polega, że w opisanej wyżej sytuacji DOBROWOLNIE ODDAJESZ SIĘ POD SĄD BOGA.
Ale Bóg nikogo nie zmusza do tego, aby to On w końcu człowieka sądził. Jeśli ZAUFASZ, UWIERZYSZ, że zasadne jest w takowej sytuacji, aby sądziła Cię nie bezosobowa prawda, tylko Bóg, to właśnie masz to, że teraz już Ty - swoja decyzją - pokonujesz (też z pomocą Boga, ale już dobrowolnie) grzech na zasadzie (znowu u Jana 3):
(14) A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, (15) aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. (16) Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Jeśli jesteś tym, który "w niego wierzy", czyli wierzysz, że teraz obowiązuje Cię sąd od osoby - Boga, a nie twardy sąd konsekwencji, to sam dobrowolnie cedujesz sąd nad sobą Bogu.
Warto zwrócić uwagę, że ostatecznie sprawa wraca do sądu od Boga, ale... już na Twoje życzenie - uwierzenie.
Wypadałoby wrocić do tej analogii z wężem na pustyni, którego najpierw wywyższył Mojżesz - ci pokąsani przez węże (analogia do niewoli grzechu, a węża - diabła) gdy spojrzeli na spreparowanego (wywyższonego) węża, zdrowieli. Teraz dochodzi do innej postaci wywyższenia, bo wywyższany jest Jezus - w jego zbawczej męce na krzyżu. I wtedy, kto w Niego uwierzy, będzie zdrowiał od swoich win.
Tu jest osobne pytanie: czy w ogóle nasze winy nas plamią?...
Ktoś może powiedzieć (wielu tak odpowiada): eee tam, ja tam zapominam o swoich winach, nie potrzebuję się katować ich wspominaniem. Ale W PRAWDZIE/KONSEKWENCJI patrząc na sprawę takie zapominanie tego, czym się okazaliśmy, przywraca człowieka do stanu nieokreśloności. Jeśli ktoś powiada "co tam robiłem, to jest nieważne, nic sobie nie zamierzam wyrzucać", to tak jakby powiadał: wszystkie moje wybory NIE MAJĄ ZNACZENIA. To zatem tak, jakby ktoś powiadał: ja, jako człowiek nie mam znaczenia, jestem nikim, bo nie mogę zrobić niczego, co by miało trwałą wartość. Tu znowu jest KONSEKWENCJA.
Bo albo to, co wybraliśmy, jest ważne, albo nie jest. Jeśli uznaliśmy, że jest, to znaczy, że nadaliśmy swoim wyborom znaczenie, jesteśmy odpowiedzialni. Wtedy też - niestety, automatycznie - złe wybory zaczynają plamić. Wybierając drugą opcję - co prawda wybory nas nie plamią, ale wtedy my - nasze wybory i nasza osoba tracimy na znaczeniu - wedle własnej zresztą decyzji. Jakby nie kręcił... będzie problem.
Ostatecznie jednak chrześcijaństwo sugeruje, że odpowiedzialność za wybory należy przyjąć, ale gdy wtedy pojawia się kwestia odpowiedzialności za złe wybory (grzech), to mamy dodatkową opcję - spojrzeć na wywyższonego cierpieniem krzyżowym Chrystusa, który głosi przebaczenie. I znowu - abyśmy byli w tym swoim wyborze SPÓJNI, to za tą deklaracją "wierzę w Jezusa" musi iść też pewien konkret (nie tylko pusta deklaracja), czyli pewne minimum realnej odpowiedzi życiem, a w szczególności dotyczy to z kolei aspektu PRZEBACZENIA TYM, KTÓRZY Z KOLEI NAM COŚ UCHYBILI.
Znowu wychodzi KONSEKWENCJA. Jeśli przebaczamy, to zasługujemy na przebaczenie (niejako karma do nas wraca). Aspekt przebaczenia jest tu niezwykle ważny - on UWIARYGADNIA NASZĄ WIARĘ ZBAWCZĄ. Nie będzie przebaczone tym, którzy sami nie przebaczają.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5883
Przeczytał: 84 tematy
|
Wysłany: Śro 9:20, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Stawiam pytanie, czy możliwe jest, że cały Wszechświat i wszystko, co w nim się zawiera (włącznie z śmiercią fizyczną) jest pomyślane przez Boga? Czy to możliwe, że Bóg (jeśli istnieje) celowo uczynił nam taki świat jaki mamy i taką naturę jaką mamy? |
Rzeczy i zjawiska myślane są przez ludzi w ujęciu czasu. Bóg jest poza czasem, nie ma więc planów, ani myśli.
Ludzie nie tyle byli nieśmiertelni, co nie mieli świadomości śmierci, która przyszła dopiero ze świadomością poznania, jako koncept. Do dzisiaj nikt nie wie czym jest śmierć, mamy tylko koncept, którego aplikację możemy przewidywać. Wiemy, że jak komuś odetniemy głowę, to umrze. Tyle.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 9:58, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Znowu wychodzi KONSEKWENCJA. Jeśli przebaczamy, to zasługujemy na przebaczenie (niejako karma do nas wraca). Aspekt przebaczenia jest tu niezwykle ważny - on UWIARYGADNIA NASZĄ WIARĘ ZBAWCZĄ. Nie będzie przebaczone tym, którzy sami nie przebaczają. |
Tak, z tym przebaczeniem to jest bardzo ważna sprawa. Człowiek, który nie chce przebaczyć, nie potrafi to chyba ktoś, kto czuje wrogość i niechęć do innego człowieka. Ciężko sobie wyobrazić, aby ktoś taki mógł zafunkcjonować w niebie jako istota zbawiona. Musimy znaleźć w sobie siłę do przebaczenia.
A odnośnie sądu to wierzymy, że będzie okazja zobaczyć jak to jest. Zapewne, jeśli człowiek nie odda się Bogu, nie będzie potrafił zaufać, a jego myślenie będzie przepełnione odczuciami, że Bóg to nie wiadomo, co to za istota, że może chce mnie skrzywdzić, mamić itd., to człowiek zostaje bez pomocy Boga sam ze swoimi problemami. Bóg na siłę nie może komuś pomóc, człowiek musi samodzielnie dojrzeć do zaufania. Tak sobie to wyobrażam.
Banjankri napisał: | Rzeczy i zjawiska myślane są przez ludzi w ujęciu czasu. Bóg jest poza czasem, nie ma więc planów, ani myśli. |
Wszystkie te nasze wyobrażenia o Bogu są z perspektywy osób o ograniczonym sposobie myślenia. Nic nie wiemy konkretnego o tym jak istnieje Bóg. Może jako istota duchowa nie potrzebuje czasu, aby móc myśleć? Co my możemy o tym wiedzieć? Nic nie wiemy.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5883
Przeczytał: 84 tematy
|
Wysłany: Śro 10:10, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Wszystkie te nasze wyobrażenia o Bogu są z perspektywy osób o ograniczonym sposobie myślenia. Nic nie wiemy konkretnego o tym jak istnieje Bóg. Może jako istota duchowa nie potrzebuje czasu, aby móc myśleć? Co my możemy o tym wiedzieć? Nic nie wiemy. ![:think:](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/eusa_think.gif) |
Myśl jest tylko opisem potrzebnym do czegoś. Bóg nie ma potrzeb, nie potrzebuje więc myśleć. My nie mamy ograniczonej perspektywy, mamy ją rozszerzoną w czasie, tak aby móc zaspakajać potrzeby płynące ze świadomości upływu czasu. W edenie Adam i Ewa nie zostali ukarani, a jedynie uświadomieni nieuniknionego. Nie było tak, że Ewa rodziłaby bez bólu w raju, ale nie byłaby świadome tego, że ból jest zły. O tym samym mówił Jezus, przekonując do tego, żeby ludzie przestali się martwić, albo że powinni być jak dzieci.
Całe zamieszanie wynika z pomieszania wizji Boga jako absolutu, z Bogiem osobowym, pod którego świadomie, czy też nieświadomie, ludzie się podszywali.
Wszystko wiemy.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:43, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Myśl jest tylko opisem potrzebnym do czegoś. Bóg nie ma potrzeb, nie potrzebuje więc myśleć. |
Jeśli Bóg nie ma myśli to, co ma? Ja nie rozumiem jak można być osobą i nie mieć myśli i potrzeb. Patrzę na to z perspektywy ograniczonego człowieka, bo żadna inna perspektywa nie jest mi dostępna. Jeśli Bóg jest Duchem to Jego natura jest inna. Jak funkcjonuje natura osobowa Ducha? Nie wiadomo, choć zastanawiać się można.
Cytat: | My nie mamy ograniczonej perspektywy, mamy ją rozszerzoną w czasie, tak aby móc zaspakajać potrzeby płynące ze świadomości upływu czasu. |
Wybacz, ale ja jednak mam ograniczoną perspektywę, chociażby ograniczoną budową swojego mózgu, który jest omylny, niedoskonały, podatny na różne iluzje. Nie mam oglądu całości rzeczywistości, jestem ograniczony do swojej ludzkiej omylnej perspektywy.
Cytat: | W edenie Adam i Ewa nie zostali ukarani, a jedynie uświadomieni nieuniknionego. Nie było tak, że Ewa rodziłaby bez bólu w raju, ale nie byłaby świadome tego, że ból jest zły. O tym samym mówił Jezus, przekonując do tego, żeby ludzie przestali się martwić, albo że powinni być jak dzieci.
Całe zamieszanie wynika z pomieszania wizji Boga jako absolutu, z Bogiem osobowym, pod którego świadomie, czy też nieświadomie, ludzie się podszywali. |
Masz swoje interpretację tego opowiadania, ale w tym temacie osobiście analizuję tylko interpretację radykalnych chrześcijan, którzy uważają, że to, co zostało opisane w Rdz, jest narracją historyczną.
Nie wiemy w jaki sposób Bóg stworzył wszechświat.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6926
Przeczytał: 119 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:16, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: |
Wszystko wiemy. |
Wydaje się
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6500
Przeczytał: 3 tematy
|
Wysłany: Śro 12:23, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: |
Jeśli Bóg nie ma myśli to, co ma? |
Jeśli przyjmiesz, że Bóg jest wszechwiedzący to nie może mieć myśli, bo myslenie to analizownaie danych - wszechwiedzący nie musi niczego analizować. Gdyby analizował to by znaczylo, że nie wie wszystkiego.
Gdyby miał potrzeby, to nie byłby doskonały, a przecież jest doskonały. (Nie najdoskonalszy spośrod wszystkiego, co istnieje, ale doskonały.)
Katolikus napisał: |
Ja nie rozumiem jak można być osobą i nie mieć myśli i potrzeb. |
To zależy jak zdefiniujesz "osobę". Jesli do bycia osobą wystarczy samoświadomość, to Bog jest osobą, bo przypisuje mu się świadome działanie, świadomość siebie, odrębność itd.
Katolikus napisał: |
Patrzę na to z perspektywy ograniczonego człowieka, bo żadna inna perspektywa nie jest mi dostępna. Jeśli Bóg jest Duchem to Jego natura jest inna. |
Powodów inności jest bardzo wiele. Natura Boga silą rzeczy musi być inna od ludzkiej, bo Bóg nie ma typowo ludzkich potrzeb związanych z ludzką płciowością i cielesnością, ludzkiego sposobu myślenia ani ludzkiej uczuciowości, a także z powodu boskich atrybutów wszechwiedzy i wszechmocy.
Katolikus napisał: |
Jak funkcjonuje natura osobowa Ducha? Nie wiadomo, choć zastanawiać się można. |
Jaki to ma sens? Nie masz z czego wnioskować o Bogu i nie masz jak sprawdzić swoich wniosków, mniemań. Przyjmuje się jakieś jego atrybuty ale przecież się ich nie obserwuje, w ogóle Boga się nie obserwuje. Wnioskuje się o jego istnieniu ale przecież żaden dowód na istnienie Boga (rozumianego jako stwórcy) nie jest poprawny. Biblia jako żródło wiedzy o Bogu? Brak słów jakie to słabe. Wierzący dużo o Bógu mówią ale jest to tylko fantazjownaie na temat Boga. No ale widocznie do czegoś wam to jest potrzebne skoro z takim zamiłowaniem to robicie.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5883
Przeczytał: 84 tematy
|
Wysłany: Śro 12:34, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Banjankri napisał: |
Wszystko wiemy. |
Wydaje się |
Bo wiedza jest właśnie wydawaniem się.
Katolikus napisał: | Jeśli Bóg nie ma myśli to, co ma? Ja nie rozumiem jak można być osobą i nie mieć myśli i potrzeb. |
Bóg nie jest osobą.
Katolikus napisał: | Patrzę na to z perspektywy ograniczonego człowieka, bo żadna inna perspektywa nie jest mi dostępna. |
To nie jest prawda. Masz dostępne dwie perspektywy nawet w chrześcijańśtwie.
Katolikus napisał: | Wybacz, ale ja jednak mam ograniczoną perspektywę, chociażby ograniczoną budową swojego mózgu, który jest omylny, niedoskonały, podatny na różne iluzje. Nie mam oglądu całości rzeczywistości, jestem ograniczony do swojej ludzkiej omylnej perspektywy. |
A perspektywy nie można rozszerzyć o iluzje...?
Cytat: | Masz swoje interpretację tego opowiadania, ale w tym temacie osobiście analizuję tylko interpretację radykalnych chrześcijan, którzy uważają, że to, co zostało opisane w Rdz, jest narracją historyczną. |
Moja interpretacja jest właśnie historyczna, bo nie zawiera żadnych nadprzyrodzonych elementów. Czytasz, co jest napisane, nic więcej.
Cytat: | Nie wiemy w jaki sposób Bóg stworzył wszechświat. ![:)](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_biggrin.gif) |
Bo stworzenie wszechświata jest wpomnianym wcześniej rozwinięciem założeń. Tworzenie świata jest niczym więcej niż stworzeniem opisu. Kiedyś, ktoś pierwszy nazwał niebo i ziemię. To co opisywane, jest wieczne.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 12:46, 15 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6926
Przeczytał: 119 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:56, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Współczuję że uważasz że Bóg nie jest osobą
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2893
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:06, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Banjankri, jeśli wierzysz, że Bóg nie jest osobą to nasze stanowiska tak bardzo się rozłażą, że w tym temacie nie widzę sensu kontynuowania tej dyskusji. Ty o czym innym i ja też o czym innym.
anbo, tak - dużo o Bogu mówimy, bo w Niego wierzymy, a nawet wierzymy, że się objawił w osobie człowieka.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5883
Przeczytał: 84 tematy
|
Wysłany: Śro 13:13, 15 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Współczuję że uważasz że Bóg nie jest osobą |
Mi, czy jemu?
Cytat: | Banjankri, jeśli wierzysz, że Bóg nie jest osobą to nasze stanowiska tak bardzo się rozłażą, że w tym temacie nie widzę sensu kontynuowania tej dyskusji. Ty o czym innym i ja też o czym innym.
|
O tym samym, ale nie nalegam, bo to ty masz nierozwiązywalne problemy, nie ja.
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|