Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy Bóg czegoś od człowieka chce?
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:05, 29 Lis 2022    Temat postu: Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

Pytanie jak w tytule stawiam, czyniąc oczywiście założenie, że w ogóle startujemy od uznania Jego istnienia, a także trzeba tu przyjąć jakąś teologię, jakoś ukonkretnić rozważania. Zatem uczynię założenie, iż jakoś orbitujemy w okolicy teologii chrześcijańskiej (może katolickiej w podstawie, ale nie ograniczając się wyłącznie do katolicyzmu, a nawet - jeśliby pojawiły ku temu podstawy - może i negując jakieś podejście typowe dla katolicyzmu), a co za tym idzie mocno sugerując się tym, co jest napisane w Biblii.

Pytanie stawiam w dużym stopniu, aby umiejscowić w kontekście człowieka dwie wizje Boga
- wizja Boga maksymalnie władczego, który rządzi nie pytając się nikogo o nic, robi co chce, jeśli taka jest Jego wola. Bo kto Mu zabroni?...
- wizja Boga, który właśnie POSZUKUJE NIEZALEŻNEGO PARTNERA w swoim działaniu na rzeczywistość.

Jeśli przyjmiemy wizję Boga władczego, to przy jakiejkolwiek próbie umiejscawiania w kontekście relacji Bóg - człowiek roli człowieka, natrafiamy na pewnego rodzaju myślową sprzeczność, dotyczącą pytania: a co właściwie człowiek ma robić?
Ma człowiek wykazywać jakąś swoją samodzielność, czy może odwrotnie - ma się usuwać z tej układanki w relacji z Bogiem, bo przecież "niech będzie maksymalnie wola boska, a nie ludzka". :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:09, 28 Gru 2022    Temat postu: Re: Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli przyjmiemy wizję Boga władczego, to przy jakiejkolwiek próbie umiejscawiania w kontekście relacji Bóg - człowiek roli człowieka, natrafiamy na pewnego rodzaju myślową sprzeczność, dotyczącą pytania: a co właściwie człowiek ma robić?
Ma człowiek wykazywać jakąś swoją samodzielność, czy może odwrotnie - ma się usuwać z tej układanki w relacji z Bogiem, bo przecież "niech będzie maksymalnie wola boska, a nie ludzka". :think:


Nierozwiazalna sprzecznosc idei boga osobowego.
1. De facto jestes niby mozgiem w sloiku, jako dzielo stworzyciela z zasady podlegasz jego woli.
2. Jesli Bog stwarza "niezaleznego partnera" przestaje byc bogiem - przynajmniej jedynym - ja czy ty mamy taka sama moc jak Bog.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:41, 28 Gru 2022    Temat postu: Re: Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

mat napisał:
Nierozwiazalna sprzecznosc idei boga osobowego.
1. De facto jestes niby mozgiem w sloiku, jako dzielo stworzyciela z zasady podlegasz jego woli.
2. Jesli Bog stwarza "niezaleznego partnera" przestaje byc bogiem - przynajmniej jedynym - ja czy ty mamy taka sama moc jak Bog.

Nie bardzo się zgodzę, że problem zasługuje na określenie "sprzeczność". Ale z uwagami się zgadzam, uważam iż problem jest.
Ad 2. Nie zgodzę się, że Bóg, który stwarza niezależnego partnera przestaje być bogiem. Niby dlaczego do definicji boskości mielibyśmy zaliczać nie posiadanie takiego partnera?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Czw 9:46, 29 Gru 2022    Temat postu:

Cytat:
Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

Patrząc na działalność jego organizacji, chce pieniędzy. W jakiś sposób, wszechmogący Bóg ma problemy z kasą.

https://www.youtube.com/watch?v=Tr3PJOhsbZY


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Czw 9:50, 29 Gru 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:35, 29 Gru 2022    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

Patrząc na działalność jego organizacji, chce pieniędzy. W jakiś sposób, wszechmogący Bóg ma problemy z kasą.

https://www.youtube.com/watch?v=Tr3PJOhsbZY



:) :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:07, 29 Gru 2022    Temat postu: Re: Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

Michał Dyszyński napisał:
Nie zgodzę się, że Bóg, który stwarza niezależnego partnera przestaje być bogiem. Niby dlaczego do definicji boskości mielibyśmy zaliczać nie posiadanie takiego partnera?...

Partnerzy mają takie same prawa, czyli mamy wielobóśtwo; w partnerstwie nie nie moze istnieć ktoś kto ma wieksze prawa niż inni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1182
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:48, 30 Gru 2022    Temat postu:

Czy Bóg od człowieka czegoś chce

Że wszystkiego co, powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły.( Kaznodziei 12:13,14)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:07, 30 Gru 2022    Temat postu:

Litek napisał:
Czy Bóg od człowieka czegoś chce

Że wszystkiego co, powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły.( Kaznodziei 12:13,14)


Dobrze litek..


bój się prawdziwego Boga..

a nie jesteś klonem lucka??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:17, 31 Gru 2022    Temat postu: Re: Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

mat napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie zgodzę się, że Bóg, który stwarza niezależnego partnera przestaje być bogiem. Niby dlaczego do definicji boskości mielibyśmy zaliczać nie posiadanie takiego partnera?...

Partnerzy mają takie same prawa, czyli mamy wielobóśtwo; w partnerstwie nie nie moze istnieć ktoś kto ma wieksze prawa niż inni.

Prawa partnerów Boga mogą być jak najbardziej takie same.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 1:17, 31 Gru 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1182
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:22, 03 Sty 2023    Temat postu: Re: Czy Bóg czegoś od człowieka chce?

mat napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeśli przyjmiemy wizję Boga władczego, to przy jakiejkolwiek próbie umiejscawiania w kontekście relacji Bóg - człowiek roli człowieka, natrafiamy na pewnego rodzaju myślową sprzeczność, dotyczącą pytania: a co właściwie człowiek ma robić?
Ma człowiek wykazywać jakąś swoją samodzielność, czy może odwrotnie - ma się usuwać z tej układanki w relacji z Bogiem, bo przecież "niech będzie maksymalnie wola boska, a nie ludzka". :think:


Nierozwiazalna sprzecznosc idei boga osobowego.
1. De facto jestes niby mozgiem w sloiku, jako dzielo stworzyciela z zasady podlegasz jego woli.
2. Jesli Bog stwarza "niezaleznego partnera" przestaje byc bogiem - przynajmniej jedynym - ja czy ty mamy taka sama moc jak Bog.



Nie widzę sprzeczności. Jeżeli Bóg stworzył człowieka to wie co dla niego będzie najlepsze. Dlaczego zwracamy uwagę na instrukcję obsługi zamieszczoną przez producenta ? Nie twierdzimy że jest to nierozsądne albo podlegamy jego woli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:52, 03 Sty 2023    Temat postu:

Litek napisał:
Czy Bóg od człowieka czegoś chce

Że wszystkiego co, powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły.( Kaznodziei 12:13,14)

A jeśli Bóg chce od człowieka bardziej miłości niż lęku?... :think:

Biblia jest księgą pisaną w znacznym stopniu do ludzi o niezbyt chętnych do akceptowania wyższych wartości:
Cytat:
(4) To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg.
(Księga Ezechiela 2:4)

Takimi ludźmi trzeba mocno wstrząsnąć, trzeba przebić się przez ich mentalną zaporę, tworzoną przez uznanie dla przemocy, gnębienia innych, dominacji, aby w ogóle cokolwiek do nich dotarło. Nawet do nich Bóg kieruje przykazanie miłości i słowa miłości.
Jednak też potrzebny jest w takiej sytuacji jakiś początkowy impuls, który spowoduje, że głos Boga w ogóle zostanie wysłuchany. Bo dla ludzi kierujących się logiką przemocy, to co słabe nie zasługuje w ogóle na uwagę. Więc jest też sporo w Biblii - przypisanych Bogu - słów twardych. Gdzieś pomiędzy tymi twardościami jest też przekaz o miłości, przykazanie miłości, dowartościowanie delikatności.

Ja wierzę, że każda osoba, która już wzniosła się na tyle duchowo, że odrzuciła filozofię dominacji, prawo silniejszego, egoizm, będzie bliższa woli Boga wtedy, gdy ujrzy w Nim raczej miłość i prawdę, niż karzącego sędziego. Wierzę, że tego od nas chce Bóg, abyśmy już nie tyle patrzyli na literę jakichś sformułowanych zakazów czy nakazów, lecz kierowali się przykazaniem miłości i szczerą potrzebą dobra. Miłość i mądrze realizowana wola czynienia dobra wg mnie mają moc nadpisywania samych przykazań, które nie są w stanie uwzględnić wszystkich przypadków, wszystkich potrzeb, konfiguracji zdarzeń, jakie staną przed człowiekiem, a które skłonią tego człowieka do tej, a nie innej decyzji.
2 list do Koryntian napisał:
(4) A dzięki Chrystusowi taką ufność w Bogu pokładamy. (5) Nie żebyśmy uważali, że jesteśmy w stanie pomyśleć coś sami z siebie, lecz /wiemy, że/ ta możność nasza jest z Boga. (6) On też sprawił, żeśmy mogli stać się sługami Nowego Przymierza przymierza nie litery, lecz Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia.


To prawdziwe prawo jest duchowe:
List do Rzymian napisał:
(6) Teraz zaś Prawo straciło moc nad nami, gdy umarliśmy temu, co trzymało nas w jarzmie, tak, że możemy pełnić służbę w nowym duchu, a nie według przestarzałej litery. (7) Cóż więc powiemy? Czy Prawo jest grzechem? żadną miarą! Ale jedynie przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem, co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj. (8) Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelakie pożądanie. Bo gdy nie ma Prawa, grzech jest w stanie śmierci. (9) Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie - grzech ożył, (10) ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci. (11) Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania, uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć. (12) Prawo samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest też przykazanie. (13) A więc to, co dobre, stało się dla mnie przyczyną śmierci? żadną miarą! Ale to właśnie grzech, by okazać się grzechem, przez to, co dobre, sprowadził na mnie śmierć, aby przez związek z przykazaniem grzech ujawnił nadmierną swą grzeszność. (14) Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe.


W kwestii bojaźni bożej jest też bowiem i to:
List do Rzymian 8 napisał:
(15) Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! (16) Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi.

Jeśli kogoś nie przekonałem do tego, że wymóg lęku przed Bogiem jest co najmniej dyskusyjny, to dodam jeszcze jedną uwagę: niektóre myśli wyraża się słowami bliskoznacznymi, związanymi z podobną intencją. W świecie starożytnym podstawowym narzędziem rządów, ale i autorytetu był strach. Wtedy też strach oznaczał bardzo często szacunek, uznawanie kogoś, a nie ignorowanie go. W dzisiejszych czasach mamy inną mentalność, a nawet inny język. Strach utracił swoją pozytywną intencję, a raczej zmigrował w znaczeniach do prawie wyłącznie negatywnej. Dlatego raczej skłonny jestem uznać, iż słowa "strach", "lęk" w kontekście Boga dzisiaj należałoby tłumaczyć bardziej w pobliżu znaczeń "szacunek", "uznanie czyjejś woli, a nie zignorowanie jej".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:45, 04 Sty 2023    Temat postu:

Litek napisał:
Czy Bóg od człowieka czegoś chce

Że wszystkiego co, powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły.( Kaznodziei 12:13,14)


A zastanawiałeś się nad tym:

Mk 12,28-34.
"Podszedł także jeden z uczonych w Piśmie, który się im przysłuchiwał, gdy rozprawiali między sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» 29 Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. 30 Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. 31 Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». 32 Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. 33 Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». 34 Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać."

Jak mam kogoś miłować całym sercem, jeśli mam się go bać i postrzegać jak wyrachowanego, bezdusznego sędziego, który tylko czeka, aby mnie osądzić?
Ostatnio dość trafnie tę wizję Biga podsumował pewien duchowny, którego obserwuję na fb:
[link widoczny dla zalogowanych]

i to też ciekawa refleksja w temacie postrzegania Boga:

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1182
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:13, 06 Sty 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Litek napisał:
Czy Bóg od człowieka czegoś chce

Że wszystkiego co, powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły.( Kaznodziei 12:13,14)


Dobrze litek..


bój się prawdziwego Boga..

a nie jesteś klonem lucka??


Dwa wersety biblijne udzielają klarownej odpowiedzi czego Bóg oczekuje od ludzi .^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1182
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:11, 16 Sty 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
Litek napisał:
Czy Bóg od człowieka czegoś chce

Że wszystkiego co, powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły.( Kaznodziei 12:13,14)


A zastanawiałeś się nad tym:

Mk 12,28-34.
"Podszedł także jeden z uczonych w Piśmie, który się im przysłuchiwał, gdy rozprawiali między sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» 29 Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. 30 Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. 31 Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». 32 Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. 33 Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». 34 Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać."

Jak mam kogoś miłować całym sercem, jeśli mam się go bać i postrzegać jak wyrachowanego, bezdusznego sędziego, który tylko czeka, aby mnie osądzić?
Ostatnio dość trafnie tę wizję Biga podsumował pewien duchowny, którego obserwuję na fb:
[link widoczny dla zalogowanych]

i to też ciekawa refleksja w temacie postrzegania Boga:

[link widoczny dla zalogowanych]



Czy możesz podać przykład jak Bóg w wyrachowany i bezduszny sposób uśmiercił sprawiedliwych, pokornych i prawdziwie bogobojnych ludzi ? Najlepiej powołaj się na Pismo Święte.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1182
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:21, 24 Sty 2023    Temat postu:

Duchowni wypaczyli obraz Boga przedstawiając jako tyrana. KRK nauczł przez stulecia że grzesznicy będą wiecznie męczeni w ognistym piekle. W ten sposób zniesławili Boga i oddali od Niego ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Litek




Dołączył: 16 Lis 2022
Posty: 1182
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 5:44, 06 Maj 2023    Temat postu:

Odpowiedź : Ze wszystkiego, co powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. 14 Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły. ( Kaznodziei 12:13)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:50, 08 Maj 2023    Temat postu:

Jezusiemaryjojózefieświety! Jestem urzeczony twoim bełkotem. Jakież to wytryski słowne może spowodować kompulsywny onanizm umysłowy praktykowany nieustannie byle nie pomyśleć...?!
Tysiące już lat chrześcijańskie matołectwo wypiera się odpowiedzialności za swoją teologię na mocy ontologicznej przepaści między bogiem a człowiekiem, a tu proszę... bełkotliwy Michałek postuluje koleżeństwo!
Ok, nieważne jakie podstawy ku temu widzisz w biblii, czy w nieomylnym nauczaniu ludzi w szatach czarodziejów. Zapraszam cię do wątku http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/opowiedz-mi-swoja-historie,8510.html. Bardzom ciekaw twojego wywodu jak to bóg po eonach istnienia, po wyczarowaniu aniołków, których część poszła w diabły, zapragnął wyczarować sobie kolegę Dyszyńskiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:59, 08 Maj 2023    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Jezusiemaryjojózefieświety! Jestem urzeczony twoim bełkotem. Jakież to wytryski słowne może spowodować kompulsywny onanizm umysłowy praktykowany nieustannie byle nie pomyśleć...?!
Tysiące już lat chrześcijańskie matołectwo wypiera się odpowiedzialności za swoją teologię na mocy ontologicznej przepaści między bogiem a człowiekiem, a tu proszę... bełkotliwy Michałek postuluje koleżeństwo!
Ok, nieważne jakie podstawy ku temu widzisz w biblii, czy w nieomylnym nauczaniu ludzi w szatach czarodziejów. Zapraszam cię do wątku http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/opowiedz-mi-swoja-historie,8510.html. Bardzom ciekaw twojego wywodu jak to bóg po eonach istnienia, po wyczarowaniu aniołków, których część poszła w diabły, zapragnął wyczarować sobie kolegę Dyszyńskiego.


Masz jakieś dowody na swój bełkot czy będziemy czekać kolejne 7 lat po tym jak zwiałeś stąd już raz w podskokach po karczemnym łomocie, Sofuł?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:45, 08 Maj 2023    Temat postu:

Litek napisał:
Odpowiedź : Ze wszystkiego, co powiedziano, wypływa następujący wniosek: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj Jego przykazań, ponieważ właśnie to jest obowiązkiem człowieka. 14 Bo prawdziwy Bóg osądzi każdy czyn, w tym także ukryty — czy był dobry, czy zły. ( Kaznodziei 12:13)


Nie godzę się na taki obraz Boga, w którym osią Jego relacji z człowiekiem jest strach, zaś sam Bóg miałby być w nim głównie sędzią surowym. Dlaczego się nie godzę?
- Chyba głównie dlatego, że już na poziomie ludzkim, czyli w relacjach człowiek - człowiek, wywieranie przez jednego człowieka strachu na innych ludziach, traktuję jako słabość, małość, niedojrzałość. Obraz Boga, w którym dominuje lęk, byłby zatem dla mnie też obrazem istoty, która jest niedojrzała mentalnie, właściwie to jest niżej mentalnie, niż nawet wielu ludzi, których szanuję za ich cechy. A szanuję ludzi nie za to, że wzbudzają w innych strach (nie szanuję agresorów na Ukrainie, czy tyranów w innych krajach), lecz szanuję ludzi za to, że są mądrzy, pomocni, pełni poświęcenia, opanowani, pełni wewnętrznej godności i uczciwości.
Można próbować jeszcze bronić tej koncepcji Boga wzbudzającego strach jakimś "specjalnym rozróżnieniem" strachu boskiego od ludzkiego. Wtedy strach, który pochodzi od człowieka byłby raczej zły, a ten od Boga już "jakoś tam" dobry. Tak chyba co niektórzy tę sprawę ustawiają, próbując godzić wodę z ogniem. Ja jednak nie widzę w swoim umyśle ścieżek, aby takie rozwiązanie przyjąć, bez wprowadzania się w stan rozpoznawany przeze mnie jako ZAKŁAMANIE. Więc nie godzę się na to, że Boga mam się bać i to miałoby być dobre, a tylko człowiek wzbudzający strach miałby być zły. Uważam narrację o bojaźni bożej, która jest zawarta w Biblii za swego rodzaju chwyt retoryczny, konieczny do stosowania wobec ludzi szczególnie krnąbrnych i bezczelnych.
Autor księgi Ezechiela 2:4 napisał:
(4) To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg.

Wobec takich ludzi może i potrzebna jest narracja, w której podkreśla się, że Boga nie sposób jest wykiwać, że nie wolno jest Go lekceważyć. A dla prymitywnych ludzi jedyną podstawą do nie lekceważenia był właśnie strach.
Uważam, że gdyby ktoś "przetłumaczył" dziś Biblię na język ludzi mniej dzikich, a bardziej uprzejmych, cywilizowanych, mających dobre intencje, to nie pojawiałaby się tam narracja o "strachu" wobec Boga, lecz raczej o szacunku, uznaniu Jego woli. To jest zatem kwestia kulturowa, kwestia tego jak organizujemy sobie w języku pewne intencje.
Z resztą Nowy Testament już bardziej akcentuje to, że Bóg nie chce nikogo potępić i że "jest miłością". Jeśli Bóg rzeczywiście jest miłością, to znaczy tez, że nie pragnie wzbudzać strachu w tych, których kocha, a oczekuje raczej odwzajemnienia tego uczucia miłości, w połączeniu z zaufaniem.


astrotaurus napisał:
Jezusiemaryjojózefieświety! Jestem urzeczony twoim bełkotem. Jakież to wytryski słowne może spowodować kompulsywny onanizm umysłowy praktykowany nieustannie byle nie pomyśleć...?!
Tysiące już lat chrześcijańskie matołectwo wypiera się odpowiedzialności za swoją teologię na mocy ontologicznej przepaści między bogiem a człowiekiem, a tu proszę... bełkotliwy Michałek postuluje koleżeństwo!
Ok, nieważne jakie podstawy ku temu widzisz w biblii, czy w nieomylnym nauczaniu ludzi w szatach czarodziejów. Zapraszam cię do wątku http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/opowiedz-mi-swoja-historie,8510.html. Bardzom ciekaw twojego wywodu jak to bóg po eonach istnienia, po wyczarowaniu aniołków, których część poszła w diabły, zapragnął wyczarować sobie kolegę Dyszyńskiego.

Styl dyskusji w tamtym wątku mi nie odpowiada. Szkoda mi czasu na przekomarzania się i uszczypliwe uwagi, zamiast dyskusji o sprawie. A sądząc choćby z tego, jak tutaj się odezwałeś, bardziej celujesz dyskusyjnie w jakieś starcia ego, niż refleksję nad sensem zamysłów Boga.
Tak więc dziękuję za zaproszenie, ale muszę jednak odmówić udziału w tych starciach personalnych, jakie się dzieją i szykują na przyszłość we wskazanym wątku. Mnie to zwyczajnie nudzi, czyli kompletnie nie interesuje.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:06, 08 Maj 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:56, 08 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja wierzę, że każda osoba, która już wzniosła się na tyle duchowo, że odrzuciła filozofię dominacji, prawo silniejszego, egoizm, będzie bliższa woli Boga wtedy, gdy ujrzy w Nim raczej miłość i prawdę, niż karzącego sędziego.


A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo Bóg domagał się sprawiedliwości, gdyż przez grzechy ludzi została urażona i znieważona Jego świętość. Co to ma wspólnego z miłością?

W wersji "hardcore" to Bóg (tak gdzieś kiedyś czytałem) wręcz na Jezusie wyładował swój gniew. Czytałem to na stronach chrześcijańskich.

W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..

Czy Bóg ma jakieś problemy w ramach swojej natury, swojej świętości? Bo chyba to wynika z tych interpretacji. A Ty piszesz, że Bóg jest miłością. W sumie, każdy miłość będzie rozumiał po swojemu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:17, 09 Maj 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja wierzę, że każda osoba, która już wzniosła się na tyle duchowo, że odrzuciła filozofię dominacji, prawo silniejszego, egoizm, będzie bliższa woli Boga wtedy, gdy ujrzy w Nim raczej miłość i prawdę, niż karzącego sędziego.


A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo Bóg domagał się sprawiedliwości, gdyż przez grzechy ludzi została urażona i znieważona Jego świętość. Co to ma wspólnego z miłością?

W wersji "hardcore" to Bóg (tak gdzieś kiedyś czytałem) wręcz na Jezusie wyładował swój gniew. Czytałem to na stronach chrześcijańskich.

W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..

Czy Bóg ma jakieś problemy w ramach swojej natury, swojej świętości? Bo chyba to wynika z tych interpretacji. A Ty piszesz, że Bóg jest miłością. W sumie, każdy miłość będzie rozumiał po swojemu.

Jest wiele różnych interpretacji teologicznych. Wskazując na jedne, można uzyskać efekt emocjonalny jednego rodzaju, wskazując na inne, innego. W sumie nie wiemy, która z owych interpretacji miałaby być tą właściwą. Może żadna z tych tu omawianych?...

Ja mam swoją interpretację, która jest pod pewnym względami podobna w niektórych aspektach, ale ostatecznie posługuje się innymi pojęciami i inaczej tę sprawę ustawia.

Nakreśliłbym ją dość nieporadnie następująco:
1. Rzecz toczy się PRAWDĘ, prawda jest niezbywalna, prawda jest tym, co niesprzeczne, a więc co JEST.
2. Wobec prawdy próbuje się jakoś ulokować ŚWIADOMOŚĆ (w tym świadomość człowieka). Świadomość staje się częścią owej prawdy jako całości, ale też jest dość mocno szczególną częścią, bo posiadła ZDOLNOŚĆ KREACJI, wynikającej wolności wyboru/woli.
3. Świadomość pragnie się wyłonić, jako coś określonego, co by nadało jej stabilność i moc sprawczą. Ale na start świadomość nie zna siebie. Świadomość próbuje poznać siebie, badając jej relacje z resztą rzeczywistości.
4. Wyłanianie się świadomości jest bardzo trudnym, złożonym procesem, jest stałym rozwojem, w którym na bieżąco zachodzi balansowanie pomiędzy akceptacją, a jej zaprzeczeniem - odrzuceniem. Świadomość sama też akceptuje bądź odrzuca - tak aspekty swojej relacji z zewnętrzem, jak i samą siebie. Akceptacji nie da się jednak dokonać inaczej jak w prawdzie, czyli w wewnętrznej spójności. Akceptacje pozorne, udawane, tymczasowe "rozlatują się", nie dadzą się trwale utrzymać.
5. Miłość jest właśnie taką nadrzędną akceptującą intencją, aby świadomość - mimo wszystkiego, co mogłoby być przeciw niej - trwała i rozwijała się. Miłość jednak musi się ostatecznie zgodzić z prawdą. Jeśli miłość będzie w zgodzie z prawdą, to będzie trwała - to niesprzecznie w niej znajdą miejsce i prawda i akceptująca miłość.
6. Jednak w bazowej postaci pomiędzy miłością a prawdą występuje forma wzajemnego napięcia - niedopasowania, niekiedy przyjmującego formę sprzeczności. Bo prawdą jest coś, co jest niezależne od intencji, zaś miłość jest samą intencją, chce się tą intencją niejako "wyrwać z okowów prawdy". Ona "ma wewnętrzny problem" z pogodzeniem się, z uznaniem, którą wersję akceptacji przyjąć - tą odległą wyznaczoną pragnieniem, czy tą jawiącą się bezpośrednio, jako prawda odczuwana.
7. Dochodzi do tego ta problematyczna okoliczność, że świadomość objawia się PORZĄDKUJĄC to, co w jakimś stopniu jest chaotyczne, sama się tym chaosem w pewnym stopniu "zarażając". Ten chaos stwarza BŁĄD (grzech), który blokuje akceptację (miłość). To co jest błędne, nieprawdziwe, nie może być zaakceptowane. A świadomość niedoskonała, przynajmniej w jakimś stopniu ten błąd będzie musiała względem samej siebie dostrzec i uznać.
8. Bóg, który jest miłością nie może "tak po prostu zaakceptować" (zapomnieć, unicestwić) to, co jest sprzeczne w człowieku, co jest błędem, fałszem, niespójnością, nieuporządkowaniem. Bo akceptując to co jest (w świadomości) niespójne, nawet w imię uznania, dowartościowania tejże świadomości, za chwilę i tak trzeba byłoby to odwołać, jako że w innej sytuacji, to co zaakceptowane występuje przeciw samej świadomości.
9. Nie można też świadomości siłą uporządkować, bo próba siłowej zmiany świadomości byłaby formą zabicia tejże świadomości. Świadomość może naprawiać się jedynie sama, a przynajmniej musi być jej decydujący wkład i wola tej naprawy. Robiąc coś w obszarze świadomości, nawet pomagając jej, Bóg musi mieć od tej świadomości przyzwolenie (na wszystkich etapach swojego działania).
10. Świadomość doświadczająca zewnętrznej rzeczywistości i siebie, a także dokonując wyborów, podejmując działania, popełnia błędy, które swoim istnieniem negują poprawność owej świadomości, potępiają ją. Świadomość te błędy zdiagnozuje jako swoją sprzeczność i wadliwość. I nie będzie wiedziała co właściwie zrobić z tym faktem, że jest sprzeczna. Narzucającą się reakcją jest uznanie właściwie każdej sprzeczności za nieusuwalną, ostateczną wadliwość świadomości - potępienie jej.
Tu niejeden pomyśli: a ja tam sobie wybaczam, nie potępiam się, zapominam po prostu co złego było moim udziałem i idę do przodu. Więc niech i Bóg, i wszyscy też tak mnie potraktują. To by mogło zadziałać, gdyby nie wymóg zachowania prawdy, niezbywalności prawdy. W świecie, w którym prawda po prostu jest dostępna:
- po pierwsze widać rzeczywiste skutki tego, co spowodował błąd, grzech, niegodziwość danej osoby. A jeśli były one poważne, to one "będą nieustannie wołały", będą stałym obciążeniem winowajcy.
- po drugie jeśli winowajca nie przeszedł przemiany duchowej, to wszyscy też wiedzą, że błąd w nim trwa. I ten winowajca też wie, że wszyscy to wiedzą. Nie sposób jest postrzegać takiego winowajcy na równi z tymi, którzy na przykład krzywd nikomu nie czynili. Intencja winowajcy (wciąż nieuporządkowane, wciąż niepogodzone) też są widoczne - i dla innych, i dla niego samego (bo tam gdzie panuje prawda, nic się nie da ukryć).
- wreszcie sam winowajca, jeśli zaczyna dostrzegać sprzeczność w swoich intencjach i działaniach, nie umie się określić, nie wie, kim jest, nie potrafi dojść do ładu z samym sobą. Jego emocje i intencje są sprzeczne, a winowajca nie wie, jak tę sprzeczność usunąć.
Ogólnie więc winowajca w obliczu jawnej sprzeczność, która jest nad nim nierozwiązana, wisi nad nim, jest postrzegana powszechnie, nie jest w stanie utrzymać akceptacji siebie. A nie zna żadnego sposobu, aby ten stan zmienić.
W tym stanie do układanki wkracza Bóg, który ustawia sprawy następująco:
- dalej prawda jest niezbywalna, co się stało, to się nie odstanie
- jednak Bóg sam oferuje winowajcy swoją intencję zbawienia i zadośćuczynienia wszelkiemu złu, jakiego winowajca się dopuścił.
- ta intencja nie jest pustosłowiem, nie jest "ot tak", nie pustą deklaracją, czemu Bóg daje dowód pod postacią dobrowolnej ofiary Jezusa - syna bożego - na krzyżu.
Jeśli winowajca uwierzy, że owa intencja Boga ma moc gładzenia grzechów, a także jeśli zaufa temu, co Bóg przygotował winowajcy jako ścieżkę naprawy jego świadomości (myślę o jakiejś formie czyśćca), to ostatecznie świadomość może się wydobyć z potępienia, dostępując zbawienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:31, 09 Maj 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja wierzę, że każda osoba, która już wzniosła się na tyle duchowo, że odrzuciła filozofię dominacji, prawo silniejszego, egoizm, będzie bliższa woli Boga wtedy, gdy ujrzy w Nim raczej miłość i prawdę, niż karzącego sędziego.


A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo Bóg domagał się sprawiedliwości, gdyż przez grzechy ludzi została urażona i znieważona Jego świętość. Co to ma wspólnego z miłością?

W wersji "hardcore" to Bóg (tak gdzieś kiedyś czytałem) wręcz na Jezusie wyładował swój gniew. Czytałem to na stronach chrześcijańskich.

W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..

Czy Bóg ma jakieś problemy w ramach swojej natury, swojej świętości? Bo chyba to wynika z tych interpretacji. A Ty piszesz, że Bóg jest miłością. W sumie, każdy miłość będzie rozumiał po swojemu.


Właśnie z miłości wynika taka sprawiedliwość:

W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..


Oczywiście Bóg mógł odpuścić. Stałby się w tej sytuacji jednak niesprawiedliwy sam względem siebie. A to byłoby sprzeczne z Jego naturą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
astrotaurus




Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z internetu
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:46, 09 Maj 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo Bóg domagał się sprawiedliwości
Poprawna wersja: "A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo ojciec domagał się sprawiedliwości"
Albo: "A bóg (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo bóg domagał się sprawiedliwości"

Ja nie umiem zapomnieć (i zapisuję to sobie na plus), że trynitarze opierają swoje bajędy na idiotyzmie, że ojciec i syn są tym samym, jednym bogiem. Z ptaszkiem (ognikiem) do spółki. I że bóg = ojciec, bóg = syn, bóg = ptaszek, ale... ojciec =/= syn =/= ptaszek.

Pieprznięty w mózg bóg, który ma roztrojenie jaźni i dziwaczne między tymi jaźniami rozliczenia ustawia we właściwszym świetle wiele teologicznych bajdurzeń
A kto raz wyrzeknie się rozumu by wybełkotać bzdet o jednym bogu w trzech różnych osobach, już jest w stanie wybełkotać wszystko. I tak upośledzeni wiara bełkoczą od tysiącleci, choć nigdy ten bełkot nie wniósł nic do dorobku poznawczego ludzkości o realnych zdarzeniach

Kruchy04 napisał:
gdyż przez grzechy ludzi została urażona i znieważona Jego świętość. Co to ma wspólnego z miłością?
Ma 100 % wspólnego. Z miłością własną boga. Jedyną prawdziwą, wszechogarniającą miłością w debilizmach odbiblijnych.

Kruchy04 napisał:
W wersji "hardcore" to Bóg (tak gdzieś kiedyś czytałem) wręcz na Jezusie wyładował swój gniew. Czytałem to na stronach chrześcijańskich.
Przestań! Ta debilna, chwilowa inscenizacja to tylko pic na wodę. Oba we trzech se siedzą na chmurce i zaśmiewają się z durniów co się dali nabrać i 2 tysiące lat klaszczą.

Kruchy04 napisał:
W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..
Z tego widać, że bóg nie jest nieograniczony, bo jest ograniczony sprawiedliwością. I to jakąś popapraną. Gdyby miał trochę rozumu, mógłby wymyślić, ustalić inną sprawiedliwość. Taką normalną.

Kruchy04 napisał:
Czy Bóg ma jakieś problemy w ramach swojej natury, swojej świętości? Bo chyba to wynika z tych interpretacji. A Ty piszesz, że Bóg jest miłością. W sumie, każdy miłość będzie rozumiał po swojemu.
Grzesiuk "Pomimo to Stach kochał swoją Hankę, Choć nieraz bił, katował aż do krwi..." Prymitywne bóstwo katolików pasuje do knajackiej piosenki, ale nie do cywilizowanych relacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:52, 09 Maj 2023    Temat postu:

astrotaurus napisał:
Kruchy04 napisał:
A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo Bóg domagał się sprawiedliwości
Poprawna wersja: "A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo ojciec domagał się sprawiedliwości"
Albo: "A bóg (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo bóg domagał się sprawiedliwości"

Ja nie umiem zapomnieć (i zapisuję to sobie na plus), że trynitarze opierają swoje bajędy na idiotyzmie, że ojciec i syn są tym samym, jednym bogiem. Z ptaszkiem (ognikiem) do spółki. I że bóg = ojciec, bóg = syn, bóg = ptaszek, ale... ojciec =/= syn =/= ptaszek


Żadnego "idiotyzmu" tu nie wykazałeś, dziadek. Jedynie sobie coś na wiarę arbitralnie zadeklarowałeś. Alzheimer i demencja coraz bardziej zżerają ci móżdżek

Sofuł napisał:
Pieprznięty w mózg bóg, który ma roztrojenie jaźni i dziwaczne między tymi jaźniami rozliczenia ustawia we właściwszym świetle wiele teologicznych bajdurzeń
A kto raz wyrzeknie się rozumu by wybełkotać bzdet o jednym bogu w trzech różnych osobach, już jest w stanie wybełkotać wszystko. I tak upośledzeni wiara bełkoczą od tysiącleci, choć nigdy ten bełkot nie wniósł nic do dorobku poznawczego ludzkości o realnych zdarzeniach


Pieprznięty w mózg to ty jesteś, dziadek. Nie ma tu żadnej argumentacji poza twoim zdemenciałym roztrzęsieniem. Może to już zaczątki Parkinsona u ciebie. Tak, czy inaczej, nic nie uzasadniłeś. To tylko same bezzasadne deklaracje twojej wiary. Rozum? Wiarygodności swego rozumku nigdy nie udowodniłeś. Nawet w to musisz uwierzyć

Sofuł napisał:
Kruchy04 napisał:
gdyż przez grzechy ludzi została urażona i znieważona Jego świętość. Co to ma wspólnego z miłością?
Ma 100 % wspólnego. Z miłością własną boga. Jedyną prawdziwą, wszechogarniającą miłością w debilizmach odbiblijnych


Nie jesteś w stanie nic poza debilizmami napisać, dziadziuś. To w sumie jest ciekawe, że taki stary zgred aż tak pluje jadem. Będziesz miał ciężką śmierć. Bóg nauczy cię pokory. Po śmierci będziesz miał przerąbane jak w ruskim czołgu

Sofuł napisał:
Kruchy04 napisał:
W wersji "hardcore" to Bóg (tak gdzieś kiedyś czytałem) wręcz na Jezusie wyładował swój gniew. Czytałem to na stronach chrześcijańskich.
Przestań! Ta debilna, chwilowa inscenizacja to tylko pic na wodę. Oba we trzech se siedzą na chmurce i zaśmiewają się z durniów co się dali nabrać i 2 tysiące lat klaszczą.


Najbardziej dałeś się nabrać na swoje bajki ty sam, Sofuł

Sofuł napisał:
Kruchy04 napisał:
W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..
Z tego widać, że bóg nie jest nieograniczony, bo jest ograniczony sprawiedliwością. I to jakąś popapraną. Gdyby miał trochę rozumu, mógłby wymyślić, ustalić inną sprawiedliwość. Taką normalną.


A skąd ty wiesz co jest "sprawiedliwe", Sofuł. Zgodnie z twoim darwinowskim światopoglądem ateistycznym jesteś tylko workiem reakcji chemicznych i niczym więcej. Zaistniałeś przypadkiem tylko dlatego, że jakiś worek piany morskiej wyszedł z wody. Skąd takie coś jak ty ma wiedzieć co jest "sprawiedliwe" żeby pouczać swego Stwórcę? To nonsens. Tak jak nonsensem jest cały twój bełkot

Sofuł napisał:
Kruchy04 napisał:
Czy Bóg ma jakieś problemy w ramach swojej natury, swojej świętości? Bo chyba to wynika z tych interpretacji. A Ty piszesz, że Bóg jest miłością. W sumie, każdy miłość będzie rozumiał po swojemu.
Grzesiuk "Pomimo to Stach kochał swoją Hankę, Choć nieraz bił, katował aż do krwi..." Prymitywne bóstwo katolików pasuje do knajackiej piosenki, ale nie do cywilizowanych relacji.


A od kiedy to ty Sofuł jesteś "cywilizowany". Pawian ma więcej kultury od ciebie :mrgreen:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 10:53, 09 Maj 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 10 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:18, 10 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja wierzę, że każda osoba, która już wzniosła się na tyle duchowo, że odrzuciła filozofię dominacji, prawo silniejszego, egoizm, będzie bliższa woli Boga wtedy, gdy ujrzy w Nim raczej miłość i prawdę, niż karzącego sędziego.


A Jezus (w interpretacji wielu ortodoksyjnych chrześcijan) musiał umrzeć i przelać krew, bo Bóg domagał się sprawiedliwości, gdyż przez grzechy ludzi została urażona i znieważona Jego świętość. Co to ma wspólnego z miłością?

W wersji "hardcore" to Bóg (tak gdzieś kiedyś czytałem) wręcz na Jezusie wyładował swój gniew. Czytałem to na stronach chrześcijańskich.

W wersji "light" Bóg z racji na swą sprawiedliwość, która jest jego przymiotem musiał wydać wyrok śmierci na ludzi, ale jako, że jest też miłosierny to najpierw wydał wyrok, a potem "zdjął togę", zszedł z lawy sędziowskiej i sam przyjął na siebie wyrok, który sam wydał..

Czy Bóg ma jakieś problemy w ramach swojej natury, swojej świętości? Bo chyba to wynika z tych interpretacji. A Ty piszesz, że Bóg jest miłością. W sumie, każdy miłość będzie rozumiał po swojemu.

Jest wiele różnych interpretacji teologicznych. Wskazując na jedne, można uzyskać efekt emocjonalny jednego rodzaju, wskazując na inne, innego. W sumie nie wiemy, która z owych interpretacji miałaby być tą właściwą. Może żadna z tych tu omawianych?...

Ja mam swoją interpretację, która jest pod pewnym względami podobna w niektórych aspektach, ale ostatecznie posługuje się innymi pojęciami i inaczej tę sprawę ustawia.

Nakreśliłbym ją dość nieporadnie następująco:
1. Rzecz toczy się PRAWDĘ, prawda jest niezbywalna, prawda jest tym, co niesprzeczne, a więc co JEST.
2. Wobec prawdy próbuje się jakoś ulokować ŚWIADOMOŚĆ (w tym świadomość człowieka). Świadomość staje się częścią owej prawdy jako całości, ale też jest dość mocno szczególną częścią, bo posiadła ZDOLNOŚĆ KREACJI, wynikającej wolności wyboru/woli.
3. Świadomość pragnie się wyłonić, jako coś określonego, co by nadało jej stabilność i moc sprawczą. Ale na start świadomość nie zna siebie. Świadomość próbuje poznać siebie, badając jej relacje z resztą rzeczywistości.
4. Wyłanianie się świadomości jest bardzo trudnym, złożonym procesem, jest stałym rozwojem, w którym na bieżąco zachodzi balansowanie pomiędzy akceptacją, a jej zaprzeczeniem - odrzuceniem. Świadomość sama też akceptuje bądź odrzuca - tak aspekty swojej relacji z zewnętrzem, jak i samą siebie. Akceptacji nie da się jednak dokonać inaczej jak w prawdzie, czyli w wewnętrznej spójności. Akceptacje pozorne, udawane, tymczasowe "rozlatują się", nie dadzą się trwale utrzymać.
5. Miłość jest właśnie taką nadrzędną akceptującą intencją, aby świadomość - mimo wszystkiego, co mogłoby być przeciw niej - trwała i rozwijała się. Miłość jednak musi się ostatecznie zgodzić z prawdą. Jeśli miłość będzie w zgodzie z prawdą, to będzie trwała - to niesprzecznie w niej znajdą miejsce i prawda i akceptująca miłość.
6. Jednak w bazowej postaci pomiędzy miłością a prawdą występuje forma wzajemnego napięcia - niedopasowania, niekiedy przyjmującego formę sprzeczności. Bo prawdą jest coś, co jest niezależne od intencji, zaś miłość jest samą intencją, chce się tą intencją niejako "wyrwać z okowów prawdy". Ona "ma wewnętrzny problem" z pogodzeniem się, z uznaniem, którą wersję akceptacji przyjąć - tą odległą wyznaczoną pragnieniem, czy tą jawiącą się bezpośrednio, jako prawda odczuwana.
7. Dochodzi do tego ta problematyczna okoliczność, że świadomość objawia się PORZĄDKUJĄC to, co w jakimś stopniu jest chaotyczne, sama się tym chaosem w pewnym stopniu "zarażając". Ten chaos stwarza BŁĄD (grzech), który blokuje akceptację (miłość). To co jest błędne, nieprawdziwe, nie może być zaakceptowane. A świadomość niedoskonała, przynajmniej w jakimś stopniu ten błąd będzie musiała względem samej siebie dostrzec i uznać.
8. Bóg, który jest miłością nie może "tak po prostu zaakceptować" (zapomnieć, unicestwić) to, co jest sprzeczne w człowieku, co jest błędem, fałszem, niespójnością, nieuporządkowaniem. Bo akceptując to co jest (w świadomości) niespójne, nawet w imię uznania, dowartościowania tejże świadomości, za chwilę i tak trzeba byłoby to odwołać, jako że w innej sytuacji, to co zaakceptowane występuje przeciw samej świadomości.
9. Nie można też świadomości siłą uporządkować, bo próba siłowej zmiany świadomości byłaby formą zabicia tejże świadomości. Świadomość może naprawiać się jedynie sama, a przynajmniej musi być jej decydujący wkład i wola tej naprawy. Robiąc coś w obszarze świadomości, nawet pomagając jej, Bóg musi mieć od tej świadomości przyzwolenie (na wszystkich etapach swojego działania).
10. Świadomość doświadczająca zewnętrznej rzeczywistości i siebie, a także dokonując wyborów, podejmując działania, popełnia błędy, które swoim istnieniem negują poprawność owej świadomości, potępiają ją. Świadomość te błędy zdiagnozuje jako swoją sprzeczność i wadliwość. I nie będzie wiedziała co właściwie zrobić z tym faktem, że jest sprzeczna. Narzucającą się reakcją jest uznanie właściwie każdej sprzeczności za nieusuwalną, ostateczną wadliwość świadomości - potępienie jej.
Tu niejeden pomyśli: a ja tam sobie wybaczam, nie potępiam się, zapominam po prostu co złego było moim udziałem i idę do przodu. Więc niech i Bóg, i wszyscy też tak mnie potraktują. To by mogło zadziałać, gdyby nie wymóg zachowania prawdy, niezbywalności prawdy. W świecie, w którym prawda po prostu jest dostępna:
- po pierwsze widać rzeczywiste skutki tego, co spowodował błąd, grzech, niegodziwość danej osoby. A jeśli były one poważne, to one "będą nieustannie wołały", będą stałym obciążeniem winowajcy.
- po drugie jeśli winowajca nie przeszedł przemiany duchowej, to wszyscy też wiedzą, że błąd w nim trwa. I ten winowajca też wie, że wszyscy to wiedzą. Nie sposób jest postrzegać takiego winowajcy na równi z tymi, którzy na przykład krzywd nikomu nie czynili. Intencja winowajcy (wciąż nieuporządkowane, wciąż niepogodzone) też są widoczne - i dla innych, i dla niego samego (bo tam gdzie panuje prawda, nic się nie da ukryć).
- wreszcie sam winowajca, jeśli zaczyna dostrzegać sprzeczność w swoich intencjach i działaniach, nie umie się określić, nie wie, kim jest, nie potrafi dojść do ładu z samym sobą. Jego emocje i intencje są sprzeczne, a winowajca nie wie, jak tę sprzeczność usunąć.
Ogólnie więc winowajca w obliczu jawnej sprzeczność, która jest nad nim nierozwiązana, wisi nad nim, jest postrzegana powszechnie, nie jest w stanie utrzymać akceptacji siebie. A nie zna żadnego sposobu, aby ten stan zmienić.
W tym stanie do układanki wkracza Bóg, który ustawia sprawy następująco:
- dalej prawda jest niezbywalna, co się stało, to się nie odstanie
- jednak Bóg sam oferuje winowajcy swoją intencję zbawienia i zadośćuczynienia wszelkiemu złu, jakiego winowajca się dopuścił.
- ta intencja nie jest pustosłowiem, nie jest "ot tak", nie pustą deklaracją, czemu Bóg daje dowód pod postacią dobrowolnej ofiary Jezusa - syna bożego - na krzyżu.
Jeśli winowajca uwierzy, że owa intencja Boga ma moc gładzenia grzechów, a także jeśli zaufa temu, co Bóg przygotował winowajcy jako ścieżkę naprawy jego świadomości (myślę o jakiejś formie czyśćca), to ostatecznie świadomość może się wydobyć z potępienia, dostępując zbawienia.


Dużo i ciekawie się rozpisałeś. A mnie jeszcze zastanawia, dlaczego w ogóle zacząłeś szukać odpowiedzi na pytanie o cel Boga względem nas i sens śmierci Jezusa, skoro istnieją "klasyczne" interpretacje tych filozoficznych tematów? Czy te "klasyczne" uważasz za wadliwe, skoro podjąłeś się po swojemu to ułożyć? Coś Ci w nich nie pasuje, zgadza się?


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Śro 11:19, 10 Maj 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin