Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:03, 12 Gru 2015 Temat postu: Ewolucja, a umysłowość Kuby Rozpruwacza |
|
|
Media co jakiś czas donoszą o zabójstwach prostytutek. Doniesienia na ten temat przychodzą niemal z całego świata. Chyba najsłynniejszym mordercą kobiet parających się najstarszym zawodem świata był Kuba Rozpruwacz, grasujący w II połowie XIX wieku pod Londynem. Ale to tylko przypadek jeden z wielu. Ostatnio w Polsce też aresztowano "mordercę tirówek" - zabójcę dwóch kobiet, oferujących swoje wdzięki kierowcom.
Oczywiście ciekawe jest pytanie: dlaczego to prostytutki padają tak często ofiarą zwyrodniałych morderców?
- Odpowiedź zupełnie prostą nie jest. Na pewno przyczynia się do tego sama specyfika zawodu, czyli to, że kobieta zarabiająca na płatnym seksie w pewnym momencie zostaje ze swoim klientem bez świadków. To stwarza okazje do samego dokonania przestępstwa. Ale w moim przekonaniu to wyjaśnienie, choć na pewno ważne i słuszne w jakiejś części, nie obejmuje całości uwarunkowań takich czynów. Wg mnie nie mniej ważnym jest ASPEKT POGARDY DLA KOBIET UPRAWIAJĄCYCH SEKS Z WIELOMA PARTNERAMI. Psychologowie zajmujący się przestępstwami związanymi z krzywdą wobec drugiego człowieka zwracają dość często uwagę, że nawet zwyrodniali przestępcy mają trudności psychiczne z zaatakowaniem osoby godnej szacunku, wartościowej, godnej. Dla złodziei ich ofiary to "frajerzy" - nie "ludzie" ("ludźmi" w bandyckiej gwarze są właśnie przestępcy). Czyli najpierw przestępca musi odebrać swojej ofierze godność, choćby samym arbitralnym zaklasyfikowaniem, pogardliwym nazwaniem go właśnie frajerem śmieciem, nieludziem itp.. a dopiero potem jest gotów psychicznie do wyrządzenia krzywdy drugiemu człowiekowi. Pogarda jest niezbywalnym narzędziem psychicznym zła, przestępstw przeciw ludziom, zabójstw z premedytacją.
Pogarda wobec rozwiązłych kobiet jest nabytkiem ewolucyjnym
W licznych publikacjach analizujących psychikę ludzi podkreślany jest aspekt przedłużenia genów. W oparciu o ten schemat dość zgrabnie daje się wytłumaczyć, dlaczego (efekt potwierdzany w badaniach praktycznie na całym świecie) mężczyźni i kobiety mają dość różny obraz co jest zdradą. Dla mężczyzny zdradą jego kobiety jest po prostu seks z drugim mężczyzną. Dla kobiety zdradą bardziej jest poświęcanie uwagi innej kobiecie, częste rozmowy, zwierzanie się, jakaś inna postać intymności, bliskości (nawet jeśli nie będzie w tym seksu). Tłumaczone to jest, że mężczyzna i kobieta mają genetycznie wbudowane inne typowe dla płci zagrożenia i potrzeby. Mężczyzna chce przedłużyć swoje geny, a nie jest pewien, czy czasem jego partnerka nie uprawiała seksu z kimś innym, zaś kobieta ma ten "luksus" pewności co genetycznej autentyczności jej właśnie urodzonego dziecka, jednak potrzebuje dodatkowo opieki, wsparcia, obrony od jakiegoś mężczyzny. Mężczyzna więc nie jest pewny, czy potomstwo jakim się zajmuje ze "swoją" kobietą, jest faktycznie jego potomstwem, więc musi być czujny, musi chronić tę kobietę przed kontaktami z innymi mężczyznami. Dlatego mężczyzna jest (genetycznie) zawsze zazdrosny o seks, bo jeśli ten mężczyzna poświęci swoje życie na opiekę nad cudzym potomkiem, to jego geny nie zostaną przekazane. A przekazane - z większym prawdopodobieństwem - będą geny mężczyzny zazdrosnego, takiego, który dopilnował, aby obcy nie zapłodnili jego kobiety. Także kobieta, która - z dużym prawdopodobieństwem - nosi już dziecko innego mężczyzny jest, z punktu widzenia celu przekazania genów, nieużyteczna, wadliwa. I wiele wskazuje na to, że natura wmontowała w psychikę facetów swego rodzaju "bezpiecznik" emocjonalny, chroniący mężczyzn przed uwikłaniem się w związek z kobietą noszącą cudze potomstwo. Czym jest ten bezpiecznik? - To automatycznie indukowana w uczuciach niechęć, pogarda, nawet postawa agresywna wobec kobiet, które nie nadają się na stałą partnerkę (wychowującą dzieci tego mężczyzny), jako że z dużym prawdopodobieństwem mogły kontaktować się seksualnie z obcymi. Ta niechęć pojawia się w dużym stopniu niezależnie od innych cech kobiety - jej urody, inteligencji, manier, czy pozostałych cech charakteru. Po prostu geny do mężczyzny krzyczą: tej nie bierz! Ona jest niedobra, wadliwa; odrzuć ją, nie kochaj jej!
Czy coś potwierdza taką hipotezę?
W moim przypadku takich potwierdzeń jest cała masa. Weźmy kulturę świata islamu - tam kobiety są bardzo zazdrośnie strzeżone przed kontaktami z obcymi mężczyznami. Dość podobnie było/jest z resztą w innych kulturach - Żydów, Hindusów, Chińczyków. Przypadki w stronę przeciwną - tzn. takie, gdy męzczyźni nie są zazdrośni o swoje kobiety zdarzają się, ale są naprawdę rzadkie.
W naszej kulturze też funkcjonuje stereotyp "dziwki" - kobiety, która "pójdzie z każdym", a przez to mało wartościowej, wartej może zabawienia się, ale już nie trwałego związku. W ogóle to jest pewien ciekawy aspekt jakby rozdwojenia umysłu "genetycznego mężczyzny" - on zupełnie innych cech wymaga od kobiety na stałe vs kobiety do zabawy. Kobieta do zabawy nawet dobrze jak jest bezpruderyjna, nie stwarza problemów, ale jednocześnie jest bardzo wyraźna granica, która oddziela taką kobietę od tej do trwałego związku. Kobieta na stałe ma być przede wszystkim wierna (nie abstrahując zupełnie od innych cech...) i nie jest nią ta, z którą się tak bawimy z kolegami...
Natura więc wprowadza do męskich emocji jakiś taki wrodzony element pogardy dla kobiet nie oferujących wierności, a już w szczególności noszących w łonie cudze dzieci. Tu warto zauważyć, że w świecie zwierząt jest ten aspekt jeszcze bardziej drastyczny - lew, po zwycięstwie nad poprzednim partnerem jego stada lwic, zabija całe potomstwo poprzednika. Podobnie jest u wielu innych gatunków. U ludzi sprawa jest bardziej subtelna, ale wg badań amerykańskich tzw. śmierć łóżeczkowa jakimś "dziwnym trafem" ok. 20 razy częściej (!) przytrafia się w związkach, w których dzieckiem zajmuje się ojciec niebiologiczny.
Wróćmy teraz do Kuby Rozpruwacza i psychopatów zabijających kobiety. W świetle owej "genetycznej psychologii" mężczyzn mamy wyraźny dodatkowy powód, aby psychopata zabijał raczej prostytutkę, niż jakąś przypadkową dziewczynę. Tę pierwszą, wg psychologii genów, "można" zabijać, bo jest "nic nie warta", to "dziwka", "lafirynda", "ladacznica".
W dzisiejszych świecie zachodu dość mało ceni się wierność. Stare, religijne reguły stojące na straży seksualnej moralności odeszły (jak się wydaje) do lamusa historii. Tylko czy na pewno?
- Niedawno wpadły mi w oko wyniki bardzo ciekawych badań socjologów badających mężczyzn w Norwegii. Norwegia do kraj chyba wyjątkowo "postepowy" (w lewicowym sensie tego słowa), religia tam ma niewiele do powiedzenia, będąc sprowadzoną na margines społeczny. Ale okazuje się, że 90% mężczyzn z tamtego kraju, przepytana pod kątem ich stosunku do wierności kobiet wykazuje cechy opisanego przeze mnie "mężczyzny genetycznego", ewolucyjnie ukształtowanego tak, że wierność seksualna kobiety jest dla nich kluczowym aspektem związku. I jest to w kraju nie stawiającego przecież jakichś ograniczeń dla moralności seksualnej. Czyli przeskoczenie dziedzictwa genów okazuje się być trudniejsze, niż to się wydaje (o ile w ogóle możliwe, albo też potrzebne, ale dyskusja na ten temat zbyt głęboko wchodzi w gdybania opinie, a nie coś, co daje się jakoś zobiektywizować).
|
|