Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:54, 28 Kwi 2017 Temat postu: Znaczenie umowy |
|
|
W życiu gospodarczym kluczowe znaczenie ma umowa - jeśli została jakoś spisana, to z jej tytułu można oczekiwać/żądać poźniej określonych zobowiązać, dochodzić ich w sądzie.
Umową jest właściwie wszystko co komunikujemy - wszak język to nic innego, tylko UMOWNY mechanizm reprezentowania bytów materialnych i myślowych przez wyrażenia słowne. Gdy jakaś część tej umowy (znaczenia języka) się zmienia, to zaczynamy inaczej traktować sens wypowiedzi.
Umową jest nauka - konstrukcja wymiany myśli pomiędzy badaczami pracującymi nad różnymi zagadnieniami - np. to jak wygląda praca naukowa, jak jest publikowana, kiedy odkrycie można uznać za potwierdzone itp..
Umowy więc na pewno są czymś ważnym w naszym życiu - to wygląda wręcz na truizm. Ja jednak nie chcę tu wypisywać truizmów, tylko postawię tezę znacznie mocniejszą. Uważam, że mechanizm umowy znacznie głębiej sięga w ontologię, epistemologię, niż to się standardowo rozumie.
Gdy spytamy kogoś o zagadnienia epistemologiczne, o pojmowanie prawdy, zwykle pojęcie umowy nie przyjdzie mu do głowy jako pierwsze. Co tam umowa? - ona nie ma znaczenia, gdy szukamy PRAWDY, tego "jak jest". A jednak...
Weźmy proste zdanie: "dzisiaj jest piątek". Prawdziwe, czy nie?
- To jest oczywiście kwestia umowy - ściślej umowy określanej jako kalendarz. Bez owej umowy status prawdziwości zdania jest po prostu nieokreślalny.
No to weźmy zdanie z zakresu fizyki: natężenie prądu w przewodniku jest proporcjonalne do napięcia przyłożonego między końcami tego przewodnika (prawo Ohma). Prawda - czy nie? - aby to ustalić trzeba porównać ze sobą parę umów - jak określamy/mierzymy napięcie, natężenie, jaki poziom błędu traktujemy jako właściwy dla zakresu prawda, a jaki dla fałszywości (tego rodzaju prawa fenomenologiczne nigdy nie sprawdzają się w 100 procentach, zawsze z marginesem błędu)...
Umowa a etyka
Czy dobro i zło są bezwzględne, czy umowne?
Pewnie wielu ortodoksów od razu zakrzyknie, że dobro i zło, jako coś pochodzącego od samego Boga, umownym nie jest.
A ja podam dość prosty przykład: Dwie osoby umówiły się, że poinformują się, o tym, że któraś z nich jest poważnie chora. Ale jedna z owych osób zachorowała, a potem zmarła, nie poinformowawszy o tym tej drugiej. Ta druga osoba ma z tym wielki problem: dlaczego ona mi nie powiedziała? Dlaczego nie miałam szansy się z nią pożegnać, choć bardzo mi na tym zależało...
Gdyby umowy między nimi nie było, można by oczywiście mieć pretensję, ale trudno mówić, czy ktoś zrobił ewidentnie dobrze, czy źle nie informując o swoim złym stanie zdrowia. W przypadku gdy jest umowa, ocena etyczna zdarzenia robi się prawie jednoznaczna - ktoś cierpi, ktoś uznał tamto zaniedbanie za coś złego.
Podam może bardziej drastyczny przykład - Oto Osoba A zadaje osobie B silny ból. Jeśli te osoby się nie umówiły, nie uzgodniły ze sobą tego, to A jest odbierany jako zła osoba - agresor. Ale wystarczy, że to zadawanie bólu jest umówione (np. jest to jakiś eksperyment, w którym zasady są jasne, albo próba sprawdzenia się), to ocena etyczna działania osoby będzie znacząco różna.
Właśnie etyka, moralność (ale i ekonomia) jest dziedziną szczególnie wrażliwą na kwestię umów. Jeśli ktoś ryzykuje swoje pieniądze na jakiejś giełdzie, to godzi się na zasady tam panujące. Przekroczenie owych zasad jest wykroczeniem, działaniem nieetycznym, nawet dającym się zaskarżyć w sądzie o odszkodowanie.
Umowa, a dyskusja, intelektualna wymiana informacji
To jest bodaj najciekawszy, z mojego punktu widzenia główny aspekt sprawy, związany z napisaniem owego posta. Na sfinii mamy różne obszary - Wuj założyciel w dziale Gwiezdne Wojny (czy w prywatnych blogach) dopuszcza nieuprzejme traktowanie, agresję słowną. Ale już w działach merytorycznych forum obowiązuje "wysoka kultura dyskusji". To jest TYLKO UMOWA. Tylko...
Jednocześnie jednak właśnie umowa stanowi o pewnej sensowności funkcjonowania forum. Jeśli ktoś poczuwa się do stylu emocjonalnego wyrażania swojego zdania może to zrobić odnajdując sobie osobę piszącą tak samo. Jednocześnie jednak nie będzie to kolidowało z oczekiwaniami osoby, która np. nie chce być co chwila obrażana.
Definicja, a umowa. Definicja pojęcia, to też forma umowy. Najczęściej nie jest to umowa spisana, lecz jakoś tam wykluwająca się w kontekstach użycia. Ale język działa dobrze (poprawnie informuje) jeśli jest dotrzymywana - czyli np. czyjeś powiedzenie "widziałem dzisiaj psa" nie będzie oznaczało, że oto wypił pół litra wódki. Ale umowę można zmienić - wtedy np. wypowiedź w rodzaju "najlepsze kasztany są na placu Pigalle" będzie oznaczała jakiś szczególny rodzaj informacji, odmienny od treści odczytywanej domyślnie.
Umowa a epistemologia
Aby stwierdzić prawdziwość w przypadku ścisłym należy podać dowód. W przypadku mniej ścisłym może wystarczyć UZASADNIENIE. Zarówno dowód, jak i uzasadnienie polegają na użyciu ELEMENTÓW ZAŁOŻONYCH MODELU (FORMA UMOWY) do wykazania danej tezy. Nawet dowód przez okazanie - choć wydawałoby się prymitywny, w którym przecież najczęściej nie daje się wskazać umowy, ma jakąś (niejawną) umowę w tle. Bez jakiejś formy umowy zatem nie ma w ogóle możliwości skonstruowania koncepcji prawdziwości.
Ja osobiście większość niedogadania, kłótni, nieporozumień w dyskusjach widzę jako efekt NIE UZGODNIENIA, inaczej braku umów. Ludzie się kłócą, bo jeden ma swoją intuicyjną wizję jakiegoś zagadnienia, a ktoś drugi swoją. Ale zamiast najpierw wyjaśnić sobie ten język, którym się posługują, nieraz przechodzi do arbitralnego stwierdzania, że np. druga osoba jest "głupia", bo przecież rozumie sprawę inaczej niż ja, albo że coś beznadziejne, bez sensu. Jak ktoś może stwierdzać, że coś jest głupie, skoro się NIE UMÓWILIŚMY na kryteria?
- Ano NIE MOŻE (ZASADNIE!)
Jeśli ktoś na czyjeś uwagi stwierdza "to jest głupie", to w moim odbiorze deklaruje się jako ZWOLENNIK BEZZASADNOŚCI. W zasadzie prawie wszystkie spory, jakie się toczą można by określić jako PYTANIA O ZASADNOŚĆ. Tymczasem ludzie zamiast dążyć do prześwietlania mechanizmu zasadności (czyli dogadania umów, które stosują do weryfikacji) poprzestają na arbitralności. W takich warunkach na porozumienie się praktycznie nie ma szans, dyskusja jest stratą czasu.
Na razie tyle. Chciałem więcej napisać o znaczeniu umów, ale nie wszystko na raz.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 23:24, 29 Kwi 2017, w całości zmieniany 2 razy
|
|