Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wywyższanie się - jaki w tym sens?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:16, 05 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
czy zna Pan osobę, która twierdzi, że byt osobowości NIE kształtuje?

Znam i proszę bardzo, spośród wielu innych jest tu jeden taki:
Michał Dyszyński napisał:
Nie widzę tej kultury jako czegoś, co mnie determinuje - jest ona tylko JEDNYM Z WIELU CZYNNIKÓW WPŁYWAJĄCYCH. Może nawet jest to istotny czynnik, ale na pewno zostanie on wpleciony w niesłychanie złożoną układankę z pozostałymi czynnikami, aktami mojej woli, przebłyskami świadomości


Michał Dyszyński napisał:
współtworzyło mnie wiele innych wpływów - niektóre z nich w ogóle nie mają nazwy, są przez ludzi niezbadane, nieznane
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:22, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
czy zna Pan osobę, która twierdzi, że byt osobowości NIE kształtuje?

Znam i proszę bardzo, spośród wielu innych jest tu jeden taki:
Michał Dyszyński napisał:
Nie widzę tej kultury jako czegoś, co mnie determinuje - jest ona tylko JEDNYM Z WIELU CZYNNIKÓW WPŁYWAJĄCYCH. Może nawet jest to istotny czynnik, ale na pewno zostanie on wpleciony w niesłychanie złożoną układankę z pozostałymi czynnikami, aktami mojej woli, przebłyskami świadomości


Michał Dyszyński napisał:
współtworzyło mnie wiele innych wpływów - niektóre z nich w ogóle nie mają nazwy, są przez ludzi niezbadane, nieznane


To ja może zrobię tu pewne przypomnienie praw logiki - ściśle, wyjaśnię, czym jest przeczenie.
Przeczeniem do stwierdzenia "X kształtuje Y" NIE jest stwierdzenie "X WSPÓŁkształtuje z innymi czynnikami Y".
Zaprzeczenie dla kształtowania czegoś, oznaczałoby iż W ŻADNYM STOPNIU, W ŻADNYM PRZYPADKU X nie jest w stanie wpływać/kształtować Y.
Tak więc ja w żadnych swoich stwierdzeniach NIE przeczę tezie, iż byt kształtuje świadomość. Współkształtowanie jest bowiem też kształtowaniem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 16:02, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:29, 05 Maj 2019    Temat postu:

Tak by było, infantyliku, gdyby marksizm twierdził, iż nie tylko byt materialny kształtuje świadomość, nie tylko istotą społeczną jest człowiek, a wolność, to nie tylko uświadomiona konieczność.

Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Nie 16:51, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:31, 05 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
marksizm mógłby "genialnie" ogłosić, ze 2+2=4.

I ogłosił genialnie, że pi = 3,14…, a ty, Dyszyński, nas tu na Sfini zawzięcie przekonywałeś, że nie jest to wcale takie oczywiste.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 18:16, 05 Maj 2019    Temat postu:

No i patrz Pan, Panie Barycki, Dyszyńskiemu ode chciało się robić pewnych przypomnień, a i Pelikanka nieskora do wykazania sprzeczności w moim infantylnym gaworzeniu. Widać z tego, że nawet infantylne gaworzenie, to za wysokie progi na Pelikanki przykrótkie nogi.

Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Nie 19:56, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35257
Przeczytał: 24 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:21, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
Tak by było, infantyliku, gdyby marksizm twierdził, iż nie tylko byt materialny kształtuje świadomość, nie tylko istotą społeczną jest człowiek, a wolność, to nie tylko uświadomiona konieczność.

Evaj23:
Noworodka kształtują rodzice tylko do pewnego wieku, wcześniej czy później nadejdzie moment kiedy młody człowiek zacznie myśleć samodzielnie widząc nie tylko czubek własnego nosa (czyli własnych rodziców) ale również otocznie szerzej pojęte np. te ze szkolnej ławy.
Wtedy wszystko może się zdarzyć, czyli młokos mający "wolną wolę" wbrew własnym rodzicom może na przykład stać się głupim, ślepym marksistą z dołami z wapnem dla wszystkich nie-marksistów, dla którego bogiem jest zbrodniarz tow. Stalin - co chyba przydarzyło się biednemu Panu Baryckiemu.
Proszę przekazać mu moje wyrazy współczucia.


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Nie 18:25, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:25, 05 Maj 2019    Temat postu:

evaj23 napisał:
No i patrz Pan, Panie Barycki, Dyszyńskiemu ode chciało się robić pewnych przypomnień, a i Pelikanka nieskora do wykazania sprzeczności w moim infantylnym gaworzeniu. Widać z tego, że nawet infantylne gaworzenie, to dla niej za wysokie progi.

Pani(i) Ewaj/Barycki
Nie odpowiadam na ostatni post, bo jest od czapy względem zagadnienia. Co było istotnego do powiedzenia w poprzedniej kwestii, już z mojej strony zostało powiedziane. Co się tyczy dyskusji o liczbie pi, to jest to temat na inny watek, ja tutaj nie zamierzam go ciągnąć (gdzieś tam nawet taka dyskusja się zaczęła).
Mam ogólną uwagę - nie czuję się "wywołany do tablicy" w kwestiach, w których nie zgłaszałem żadnego swojego stanowiska. Jeśli się Panu wydawało, że mam w tym wątku zamiar dyskutować o pochodzeniu pojęć matematycznych, to jest to o tyle racje, że rzeczywiście się Panu wydawało. Mój poprzedni wpis o matematycznych równościach BYŁ PRZYKŁADEM, a nie zachętą do dyskutowania tutaj o prawach matematyki. Na to jest po prostu inny wątek.
Zamiast mojego przykładu z 2+2=4 mógłby się pojawić dowolny inny truizm, czy tożsamość i tylko taka była rola owego przykładu ZILUSTROWAĆ zagadnienie ogłaszania rzeczy oczywistych. Dalsze rozważania na temat tożsamości matematycznych nie są moją intencją W TYM WĄTKU, więc prowadź je Pan(i) sobie z kimś innym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 19:51, 05 Maj 2019    Temat postu:

Dyszyński, to nie jest dyskusja o liczbie pi, a użyta została, dwunastolatku, jako abstrakcyjny kontekst w aspekcie nadania jej przez marksizm bezwzględnej wartości, a ty pokurczu umysłowy, przecie zaprzeczasz jej bezwzględnej wartości, więc, wynika z tego, że marksizm nie odkrywa, jak to twierdzisz, truistycznych oczywistości, boć przecie gdyby, toć nie zaprzeczałbyś takiej oczywistości, jak bezwzględność liczby pi. Tak więc, przygłupie, jak to jest z tą bezwzględnością przypisanej przez marksizm liczbie pi, jest to, truizm oczywisty dla ciebie, czy jednak we łbie twoim durnym nie jest to oczywistością i liczba pi, jakeś tu wydzierał durną mordę, nie jest wartością bezwzględną?

Bardzo jestem ciekawa, Panie Barycki, sprzeczki Dzyszyńskiego ze sobą samym i co z tego wyjdzie, czy marksistowski truizm, czy imbecylizm Dyszyńskiego z jego względnością liczby pi?


Ostatnio zmieniony przez evaj23 dnia Nie 19:53, 05 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:34, 06 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Tak więc, zgadzam się z Tobą, że my jako jednostki jesteśmy syntezą rożnych wpływów i doświadczeń, ale moim zdaniem kultura (w swoich fundamentach) nie tyle jest po prostu jednym z wielu czynników, które na nas wpływają, tylko stanowi ona fundament na którym budujemy siebie, tak samo jak temperament (głęboka, wrodzona część osobowości)/płeć. To będzie ten filtr, przez który te wszystkie doświadczenia życiowe przepuszczamy, pewien klucz interpretacyjny. Stąd sądzę, że kultura ma fundamentalny wpływ na światopogląd, sposób doświadczania rzeczywistości.

Widzę, że różnice między nami nie są jakieś gigantyczne, czy nie do pogodzenia. Trochę inaczej rozkładamy akcenty. Czuję, że po prostu mamy nieco inne aktualne ramy referencji życiowych - Twoje związane są może z relatywnie niedawna konwersją ze stanowisk przeciwnych (co sprzyja pewnej polaryzacji spojrzenia), moje zaś są z perspektywy "człowieka środka", kogoś szukającego syntezy wszystkiego, starającego się nie wyróżniać zbytnio żadnych aspektów, ale też żadnych nie pomijać.
No i jest jeszcze właśnie kwestia odcieni znaczeniowych, czy ogólnie użycia słów. Np. słowo "determinuje", które wcześniej zastosowałaś, ja odczytałem jako "ściśle i na twardo wymusza coś, bez brania pod uwagę niczego dodatkowego". Tobie chyba jednak chodziło o jakąś słabszą postać zdeterminowania - jako po prostu ważny czynnik, ale nie wykluczający innych wpływów. Kolejny problem to znowu kwestie definicyjny - definicja kultury, światopoglądu, osobowości - nieraz one nachodzą na siebie, więc przekazując coś możemy drugiej stronie dać inną sugestię co do treści, niż byśmy to chcieli.

Co wszystko oczywiście nie też nie zmienia mojego stanowisko w kwestii z tematu wątku - wywyższanie się. Dalej uważam, ze wywyższanie się jest postawą fałszowania sobie odczytów rzeczywistości (nakładania emocjonalnego filtru, który może tylko niszczyć harmonię czystego rozpoznania) i wprowadzania niepotrzebnego w tym kontekście elementu rywalizacji do relacji międzyludzkich. Rywalizacja sensownie ujęta powinna bowiem być bardzo mocno odcięta ostatecznej fazy poznawania - od STWIERDZANIA JUŻ prawdy. Rywalizacja może być użyteczna na etapie symulacji, ale - z racji na wbudowaną w nią jednostronność - nie może przejmować roli "prawdy" o rzeczy. Bo prawda wymaga jednak ulokowania spojrzenia na rzeczywistość w harmonii, kontroli przeciwstawnych tendencji. Aby teza i antyteza transformowały się w syntezę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:41, 06 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:26, 06 Maj 2019    Temat postu:

Dla mnie osobiście wywyższanie się jest emocjonalną "matką wszystkich fałszów".
Prawda polega na tym, że mamy jakiś wzorzec traktowania czegoś (np. wzorzec temperatury), a następnie pobieramy dane z rzeczywistości, aby dokonac ich skonfrontowania z owym wzorcem. Ten proces działa dobrze, o ile jest niezakłócony, o ile nie wpływają nań czynniki pozamerytoryczne - wzorzec jest brany "jak jest", dane są brane "jakie są". Wtedy, oczywiście jeśli się nie popełni innych błędów, mamy sporę szansę, że dostaniemy to, czego oczekujemy - odczytu świata w kontekście wzorca (tutaj będzie to odczyt temperatury).
Wywyższanie się polega na zadekretowaniu stanu odczytu, PRZED PRZEPROWADZENIEM POMIARU, czyli jakoś niezależnie od wzorca, niezależnie od danych. Wzorzec, jeśli jest, służy jedynie jako nazwa - atrapa, ale nie jest pod tę nazwę podpinana procedura wyłaniająca odczyt danych w kontekście wzorca. Czyli de facto odczyt brany jest "z sufitu", mimo że przedstawiamy go jako pobrany w kontekście wzorca.
Żeby tę teorię przełożyć na przykłady (obawiam się, że niektórzy się już pogubili i zniechęcili tymi teoretycznymi wyjaśnieniami):

- ktoś wywyższa się jako "najsilniejszy". Ale nie sprawdził rzetelnie, czy najsilniejszym jest. Tak naprawdę to nie wiadomo, czy ktoś nie jest od niego silniejszy.
- Ktoś wywyższa się jako mądry - ale nie sprawdził tego, tylko deklaruje.

Stan prawdy osiągany jest przez sprawdzenie jak jest, a nie przez zadeklarowanie owego stanu wychodząc z pragnienia jakie się ma.

Ten ostatni przykład ilustruje jeszcze jeden fałsz wynikający z wywyższania - to, że często nie mamy definicji atrybutu wywyższanego. Mądrość jest dość słabo sprecyzowanym pojęciem - często pojawiają się kontrowersje, co jest mądre, a co już nie. Deklarując jakoś ogólnie swoją mądrość, osobnik właściwie nie wiadomo co komunikuje, do jakiego konkretu "pije". Tak naprawdę przecież chodzi mu o emocje. Chodzi mu o to, aby sobie w umyśle (a i w umysłach innych ludzi) przykleić plaster samozadowolenia, tanim kosztem ogłosić się zwycięzcą w konkurencji, w której nawet się realne nie wystartowało.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:37, 06 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:24, 06 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Widzę, że różnice między nami nie są jakieś gigantyczne, czy nie do pogodzenia. Trochę inaczej rozkładamy akcenty. Czuję, że po prostu mamy nieco inne aktualne ramy referencji życiowych - Twoje związane są może z relatywnie niedawna konwersją ze stanowisk przeciwnych (co sprzyja pewnej polaryzacji spojrzenia), moje zaś są z perspektywy "człowieka środka", kogoś szukającego syntezy wszystkiego, starającego się nie wyróżniać zbytnio żadnych aspektów, ale też żadnych nie pomijać.

A może wynikać z innej techniki syntezowania.
Ja syntezuję, wchodząc w skrajności. Poznaję zdanie jeden strony (stronnicze), poznaję zdanie drugiej strony (również stronnicze) i w tym zderzeniu rodzi się ten środek, w który Ty od razu celujesz.
U mnie ta metoda celowania w środek się nie sprawdza, ponieważ mam wrażenie, ze wtedy nie rozumiem ani jednej, ani drugiej strony, tylko jestem takim nieporuszonym agnostykiem. Ostroznym, rozsadnym, ale nierozumiejącym. Ale to z kolei pewnie wynika z mojego sfokusowania na człowieku. Poszukuję prawdy z perspektywy człowieka i wierzę, ze ona jest właśnie syntezą tych stronniczych subiektywizmów.
Cytat:
No i jest jeszcze właśnie kwestia odcieni znaczeniowych, czy ogólnie użycia słów. Np. słowo "determinuje", które wcześniej zastosowałaś, ja odczytałem jako "ściśle i na twardo wymusza coś, bez brania pod uwagę niczego dodatkowego". Tobie chyba jednak chodziło o jakąś słabszą postać zdeterminowania - jako po prostu ważny czynnik, ale nie wykluczający innych wpływów. Kolejny problem to znowu kwestie definicyjny - definicja kultury, światopoglądu, osobowości - nieraz one nachodzą na siebie, więc przekazując coś możemy drugiej stronie dać inną sugestię co do treści, niż byśmy to chcieli.

W tym "determinizmie" chodzilo mi tylko o ramy doświadczenia. Np. czlowiek moze poznac swiat tylko z perspektwy czlowieka, a nie np. psa albo krowy, mężczyzna moze poznac swiat tylko z perspektywy mezczyzny, a osoba ukształtowana w jakiejś kulturze (chodzi o jej fundamentalny wymiar, te wzorce postrzegania rzeczywistosci, np. rozumienie czasu, wolnosci, stosunku indywidualizm-kolektywizm etc.) moze poznac swiat tylko z perspektywy tej kultury.
Co wcale nie znaczy, ze nie mozna sie inspirowac, zdobywac wiedzy o perspektywie widzenia swiata przez psa, osobe innej plci albo pochodzacej z innej kultury. Mozna, ale nigdy sie tego tak do konca nie zrozumie, tak "od środka". Zawsze to bedzie odczytywane z tej pierwotnej perspektywy. Człowiek symulujacy perspektywe psa nie bedzie psem, tylko czlowiekiem symulujacym psa, narzucajcym psu te czlowiecza perspektywe etc.
Nawet mam wrazenie, ze nasze odmienne podejscie do tej metody syntezowania jest taka fundamentalna roznica wynikajaca z jakichś odmiennych "okularów" mentalnych. Ty uwazasz, ze obiektywizm polega na byciu bezstronnym, a ja, ze na byciu wielostronnym. Juz tutaj zdradzamy swoje preferencje, a wiec mimo wszystko pozostajemy w swoim poszukiwaniu prawdy obiektywnej fundamentalnie subiektywni (stronniczy :D)
Cytat:
Co wszystko oczywiście nie też nie zmienia mojego stanowisko w kwestii z tematu wątku - wywyższanie się. Dalej uważam, ze wywyższanie się jest postawą fałszowania sobie odczytów rzeczywistości (nakładania emocjonalnego filtru, który może tylko niszczyć harmonię czystego rozpoznania) i wprowadzania niepotrzebnego w tym kontekście elementu rywalizacji do relacji międzyludzkich. Rywalizacja sensownie ujęta powinna bowiem być bardzo mocno odcięta ostatecznej fazy poznawania - od STWIERDZANIA JUŻ prawdy. Rywalizacja może być użyteczna na etapie symulacji, ale - z racji na wbudowaną w nią jednostronność - nie może przejmować roli "prawdy" o rzeczy. Bo prawda wymaga jednak ulokowania spojrzenia na rzeczywistość w harmonii, kontroli przeciwstawnych tendencji. Aby teza i antyteza transformowały się w syntezę.

Jesli o chodzi o prawde o rzeczy to tak, tylko obawiam sie, ze to jest tego typu prawda, z która nikt sie nie utozsamia.Cos jak wziac np. z wszystkich religii cechy Boga/bóstw/najwyzszej istoty i spreparowac z tego jednego uniwersalnego Boga i oglosic to jako prawde maksymalnie obiektywna (na dana chwile) o Bogu.
I coz mozna zrobic z ta prawda? Przyjac do wiadomosci, ale czy w takiego sztucznego, racjonalnie wykalkulowanego Boga mozna uwierzyc?
Caly czas mi wychodzi, ze prawda naukowa a prawda to sa dwa rozne terminy, tzn. w dziedzinie przedmiotow scislych tej sprzecznosci nie widze, ale w dziedzinie humanistyki/nauk spolecznych dazenie do takiej prawdy naukowej (w sensie scislej, wywranej z kontekstow, stronniczosci) mija sie z prawda. Takie sa moje odczucia.

Takie normalne, codzienne zycie wymusza na człowieku podejmowanie decyzji, opowiadanie sie za czyms konkretnym, a wiec uznanie wyzszosci x nad y "na czuja".
Cytat:
Dla mnie osobiście wywyższanie się jest emocjonalną "matką wszystkich fałszów".
Prawda polega na tym, że mamy jakiś wzorzec traktowania czegoś (np. wzorzec temperatury), a następnie pobieramy dane z rzeczywistości, aby dokonac ich skonfrontowania z owym wzorcem. Ten proces działa dobrze, o ile jest niezakłócony, o ile nie wpływają nań czynniki pozamerytoryczne - wzorzec jest brany "jak jest", dane są brane "jakie są". Wtedy, oczywiście jeśli się nie popełni innych błędów, mamy sporę szansę, że dostaniemy to, czego oczekujemy - odczytu świata w kontekście wzorca (tutaj będzie to odczyt temperatury).

A co zrobić w sytuacjach, kiedy nie ma jednego wzorca? I każda z osób biorąca udział w dyskusji ma zupełnie inny wzorzec? Żeby dojsc do porozumienia obie strony musialyby najpierw sie dogadac co do wzorca, a to by oznaczalo uznanie wzorca jednej ze stron arbitralnie za lepszy, a wiec w pewnym sensie doszloby do wywyzszenia wzorca, a tym samym tego, kto ten wzorzec narzuca.
Idealnie by było w takiej sytuacji, zeby kazdy przeprowadizl pomiar w odniesieniu do wlasnego wzorca, ale z tego z kolei nic nie wynika. Tzn. te wyniki pomiarow nie bylyby ze soba porownywalne, bo dotyczylyby roznych rzeczy.

Np. wyszloby, ze X jest mądry i Y jest mądry, mimo że różnią się od siebie jak dzien od nocy, ale np. zgodnie z wzorcem mądrosci kazdy z nich jest mądry ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:56, 06 Maj 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Ja syntezuję, wchodząc w skrajności. Poznaję zdanie jeden strony (stronnicze), poznaję zdanie drugiej strony (również stronnicze) i w tym zderzeniu rodzi się ten środek, w który Ty od razu celujesz.
U mnie ta metoda celowania w środek się nie sprawdza, ponieważ mam wrażenie, ze wtedy nie rozumiem ani jednej, ani drugiej strony, tylko jestem takim nieporuszonym agnostykiem. Ostroznym, rozsadnym, ale nierozumiejącym. Ale to z kolei pewnie wynika z mojego sfokusowania na człowieku. Poszukuję prawdy z perspektywy człowieka i wierzę, ze ona jest właśnie syntezą tych stronniczych subiektywizmów.

Zacznę od dygresji.
Ciekawie mi się z Tobą dyskutuje. Powiedziałbym, że tak ciekawie formułującej myśli osoby chyba nie spotkałem (może trochę z wyjątkiem Irci, z którą mam jakby "grubszą" nić porozumienia, ale przez to - ze względu na mniejszą ilość różnic i to, że się za łatwo często zgodzimy - jest mniej ciekawych problemów do wyświetlenia). Nie zgadzamy się i zgadzamy jednocześnie. Podchodzimy z róznych stron do tego samego, jakże często dochodząc do tych samych wniosków. Fascynujące. :shock:
No i jeszcze jedno jest u Ciebie unikalne - mimo emocjonalności, jednak panujesz nad agresją, czy poczuciem bycia zaatakowanym. Tutaj na forum jest tylu facetów, którzy teoretycznie powinni być jakoś już ze swoim testosteronem zakumplowani, powinni go poznać i oswoić, ale to nie działa - najmniejsza kontrowersja, a już szczególnie tak banalny fakt, że ktoś ma prostu inne zdanie, wywołuje u nich pianę na ustach i puszczenie wszelkich zwieraczy. Dalej mogą się tylko pluć i wściekać, a nie analitycznie podchodzić do sprawy, nie odpowiadać rzeczowo na pytania. Ale koniec tej dygresji.

Wracając do sprawy syntezy ze skrajności. Ja, wbrew pozorom, wcale się jakoś nie różnię od Ciebie w tym poszukiwaniu prawdy w skrajności. Też polaryzuję stanowisko, aby zagłębić się w jakąś stronę. Tyle tylko, że czyniąc tak, mam cały czas świadomość, że jest z dala od owej prawdy ostatecznej, że jestem niejako w trybie symulacji, zaś za chwilę wejdę w tryb przeciwsymulacji.
Tu jest jeszcze kilka wątków do tej układanki, ale za mało miejsca i czasu, żeby o tym pisać. Bo w moim przekonaniu, dopiero skubnęliśmy tu temat...

towarzyski.pelikan napisał:
Nawet mam wrazenie, ze nasze odmienne podejscie do tej metody syntezowania jest taka fundamentalna roznica wynikajaca z jakichś odmiennych "okularów" mentalnych. Ty uwazasz, ze obiektywizm polega na byciu bezstronnym, a ja, ze na byciu wielostronnym. Juz tutaj zdradzamy swoje preferencje, a wiec mimo wszystko pozostajemy w swoim poszukiwaniu prawdy obiektywnej fundamentalnie subiektywni (stronniczy :D)

Wbrew pozorom, mam jeszcze bardziej złożone stanowisko. :shock:
Uważam, ze należy być ZARÓWNO bezstronnym, jak i wielostronnym. Jakby bezstronność była w tym układzie dodatkową "stroną", takim referencyjnym poziomem zerowym, który dopiero pozwala na poprawną ocenę każdego przypadku wielostronności.

towarzyski.pelikan napisał:
Jesli o chodzi o prawde o rzeczy to tak, tylko obawiam sie, ze to jest tego typu prawda, z która nikt sie nie utozsamia.Cos jak wziac np. z wszystkich religii cechy Boga/bóstw/najwyzszej istoty i spreparowac z tego jednego uniwersalnego Boga i oglosic to jako prawde maksymalnie obiektywna (na dana chwile) o Bogu.
I coz mozna zrobic z ta prawda? Przyjac do wiadomosci, ale czy w takiego sztucznego, racjonalnie wykalkulowanego Boga mozna uwierzyc?
Caly czas mi wychodzi, ze prawda naukowa a prawda to sa dwa rozne terminy, tzn. w dziedzinie przedmiotow scislych tej sprzecznosci nie widze, ale w dziedzinie humanistyki/nauk spolecznych dazenie do takiej prawdy naukowej (w sensie scislej, wywranej z kontekstow, stronniczosci) mija sie z prawda. Takie sa moje odczucia.

Takie normalne, codzienne zycie wymusza na człowieku podejmowanie decyzji, opowiadanie sie za czyms konkretnym, a wiec uznanie wyzszosci x nad y "na czuja".

U mnie opowiadanie się za czymś konkretnym jest za każdym razem osobnym przemyśleniem. To nie jest tak (jak być może sobie mogłabyś wyobrażać), ze ja poglądy uśredniam, że cały czas stoję w środku, bojąc się ruszyć w skrajności. To nie tak.
Chodzi mi raczej o coś innego - o to ABY SŁOWA MIAŁY SENS. Sens pojawia się wtedy, gdy potrafimy związane z nim treści odróżniać od przeciwsensu. Wywyższanie się jest dla mnie ZABICIEM KONKRETU, wyprowadzeniem myśli w bagno i szambo. Bo mówiąc "jestem najlepszy" tak naprawdę wyrażamy jedną główną myśl: pragnę się dowartościować, bo czuję się zagrożony i słaby, więc robię to deklarując stan pożądany, a przy tym poniżając otoczenie.
To mi nie pasuje z kilku powodów. Bo pierwsze NIENAWIDZĘ WŁASNEJ SŁABOŚCI MENTALNEJ. Mogę być słaby fizycznie, mogę być przegrany w różnych ludzkich konkurencjach, ale PRZED SAMYM SOBĄ, MAM BYĆ SILNY, tzn. samooszukiwanie się, jest dla mnie samego mentalną zbrodnią, czynem w wysokim stopniu obrzydliwym. Ta postawa oznacza, że co prawda świat ma prawo wgnieść mnie totalnie w glebę, poniżyć i ośmieszyć - ale TO MA BYĆ DZIAŁANIE ŚWIATA, wtedy wiem, że to nie ja jestem motorem owego złego stanu, lecz ofiarą. Nie toleruję jednak tego, że ja sam sobie okazuję słabość - czyli sytuacji, gdy nie potrafię PRZYJĄĆ RZECZY W PRAWDZIE. Taki brak hartu do przyjmowania rzeczy w prawdzie, jest w mojej hierarchii wartości postawą (odnosi się to TYLKO DO MNIE SAMEGO, nikomu nie zamierzam robić z podobnego tytułu wyrzutów) odrażającą. A jeśli nawet - jakoś przejściowo - takiej postawie bym uległ, to mam obowiązek to odpokutować, i wrócić na ścieżkę uczciwego uznawania prawdy o sobie. To jest takie mentalne 1 prawo Michała: nie bądź zakłamanym przed sobą, bo jak się będziesz - w ten właśnie sposób - bał samego siebie, to już nikt, ani nic ci nie pomoże.

towarzyski.pelikan napisał:
co zrobić w sytuacjach, kiedy nie ma jednego wzorca? I każda z osób biorąca udział w dyskusji ma zupełnie inny wzorzec? Żeby dojsc do porozumienia obie strony musialyby najpierw sie dogadac co do wzorca, a to by oznaczalo uznanie wzorca jednej ze stron arbitralnie za lepszy, a wiec w pewnym sensie doszloby do wywyzszenia wzorca, a tym samym tego, kto ten wzorzec narzuca.
Idealnie by było w takiej sytuacji, żeby kazdy przeprowadził pomiar w odniesieniu do wlasnego wzorca, ale z tego z kolei nic nie wynika. Tzn. te wyniki pomiarow nie byłyby ze soba porównywalne, bo dotyczyłyby roznych rzeczy.

Wzorce można próbować synchronizować. Na tym właśnie polega trenowanie języka (Wittgenstein się kłania). Im bardziej wzorce mamy zsynchronizowane, tym bardziej język pełni swoją rolę - przekazywania treści w postaci komunikatów, które u obu stron oznaczają z grubsza to samo. Jeśli w ogóle mamy się skutecznie ze sobą komunikować, to i tak etap synchronizowania wzorców znaczeniowych nas nie ominie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 10:46, 09 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:34, 08 Maj 2019    Temat postu:

Kazdy chce zrobic sobie dobrze.
Wiecej miec, wyzszej jakosci, to w calosci mozliwe jest przez wywyzszanie sie.
Przeciwienstwem jest wpadniecie do g****.
Jesli nie jestes idiotyczny mazochista, nie bierzesz sie do brudnej pracy.
Albo odbywaja sie twoje wybory i opuszca cie caly swiat.
Nie jest to oczywiscie sytuacja do przyjecia przez twoja wywyzszona osobe.
Wpadles do pogardy i tracisz swoja niesmertelna dusze.


Ostatnio zmieniony przez EasternFriend dnia Śro 19:38, 08 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:02, 09 Maj 2019    Temat postu:

EasternFriend napisał:
Kazdy chce zrobic sobie dobrze.
Wiecej miec, wyzszej jakosci, to w calosci mozliwe jest przez wywyzszanie sie.
Przeciwienstwem jest wpadniecie do g****.

Można uznać chcenia za pana naszej mentalności. Chcę dobrze tak, to tak robię. Chce kupę, to walę kupę, Chcę dać w zęby, to daję w zęby.
To jest proste podejście, intuicyjne i biologiczne, więc ono doczeka sie nagrody ze strony układu limbicznego. Tak działa nasza biologia, więc kto jest w swoim życiu silnie "biologiczny" na poziomie ogólnym, myślowym, duchowym, ten na tym sterowaniu poprzestanie. I zawsze na szczycie będzie ów argument: chcę! A skoro chcę, to do tego dążę. Kropka.

Ale jest też inna strona medalu - wynikająca z obserwacji, że nasze pragnienia często się konfliktują. Oddanie im pełnej władzy nie jest wcale uporządkowaniem życia, tylko jego anarchizacją. Żeby cokolwiek poważniejszego uczynić, zazwyczaj trzeba wystąpić przeciw jakimś tam swoim chceniom. Żeby pracować, trzeba zgnieść rano chcenie "dłużej pospać", żeby znaleźć sobie sensownego partnera życiowego, trzeba zdusić w sobie chamskie, agresywne zachowania, bo inaczej rozsądni ludzie się od nas odsuną, a my zostaniemy sami jak palec. Argument "ja chcę" jest więc raczej nie ostateczny. Chcemy różnych rzeczy, a mimo to ich nie robimy, czasem robiąc rzeczy, których właściwie nie chcemy, ale musimy to zrobić.

Co z tego wynika?
Dla mnie na początek właśnie to, że argument z chcenia metodologicznie jest słaby - one może otworzyć dyskusję/rozumowanie, ale jej nie zamyka. Jeśli ktoś uważa, że chceniem zamkniemy rozumowanie na jakiś tam sposób, to "się zdziwi", gdy ktoś inny swoim przeciwchceniem, to rozumowanie zamknie na sposób przeciwny. I co? - Wojna?...
- Bo wtedy już, niezależnie od naszych chceń, pojawia się konflikt, wojna. Chcemy jej?...
Jeśli chcemy, to ok, możemy zasadę życiową "działamy prostymi chceniami" jeszcze trochę pociągnąć. Ale jak daleko?... Wojna wynikła niezależnie od tego, cz jej chcieliśmy, czy nie.
- A oto w niej nasz przeciwnik może okazać się silniejszy (nieraz tak bywa), więc za chwilę leżymy wdeptani przez niego w glebę. Chcemy tego?...
- Raczej nie. Tutaj strategia "po prostu posługuję się chceniami" ostatecznie pada.

Ten świat został "sprytnie pomyślany". Ta agresja, przemoc, do pewnego stopnia jest potrzebna - czegoś bardzo ważnego nas uczy. Ukazuje OSTATECZNĄ GRANICĘ dla chceń właśnie. Ukazuje ją w prostym przykładzie, ale znamiennym. Oto wiele rzeczy nie daje się, bo ktoś inny ma na ten temat odrębne zdanie. A ze ma czasem jeszcze siłę, to już wystarczy...

Skoro zaś mamy już taki wniosek, iż prosta strategia życiowa "robię, co mi się zachce" po prostu i tak prędzej, czy później się wywali, to można już na starcie DOPUŚCIĆ DO UKŁADANKI COŚ WIĘCEJ NIŻ CHCENIA. Ja bym proponował rozum, rozsądek, uniezależniający oceny od incydentalności chceń i emocji. Może inne propozycje?... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:05, 09 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:08, 09 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Można uznać chcenia za pana naszej mentalności.


Zgadzam sie, jestem mentalny

Cytat:
Chcę dobrze tak, to tak robię. Chce kupę, to walę kupę, Chcę dać w zęby, to daję w zęby. .


A jest to chamskie podejscie.

Cytat:
To jest proste podejście, intuicyjne i biologiczne, więc ono doczeka sie nagrody ze strony układu limbicznego. .


Naturalne bym powiedzial. A pana bardziej bawi rakurs?

Cytat:
Ale jest też inna strona medalu - wynikająca z obserwacji, że nasze pragnienia często się konfliktują. Oddanie im pełnej władzy nie jest wcale uporządkowaniem życia, tylko jego anarchizacją. Żeby cokolwiek poważniejszego uczynić, zazwyczaj trzeba wystąpić przeciw jakimś tam swoim chceniom. Żeby pracować, trzeba zgnieść rano chcenie "dłużej pospać", żeby znaleźć sobie sensownego partnera życiowego, trzeba zdusić w sobie chamskie, agresywne zachowania, bo inaczej rozsądni ludzie się od nas odsuną, a my zostaniemy sami jak palec. Argument "ja chcę" jest więc raczej nie ostateczny. Chcemy różnych rzeczy, a mimo to ich nie robimy, czasem robiąc rzeczy, których właściwie nie chcemy, ale musimy to zrobić.


Jest to bardzo nauczajace, ale we wlasnym chamstwie pan uwaza za chamow innych ludzi.

Cytat:
Co z tego wynika?
Dla mnie na początek właśnie to, że argument z chcenia metodologicznie jest słaby - one może otworzyć dyskusję/rozumowanie, ale jej nie zamyka. Jeśli ktoś uważa, że chceniem zamkniemy rozumowanie na jakiś tam sposób, to "się zdziwi", gdy ktoś inny swoim przeciwchceniem, to rozumowanie zamknie na sposób przeciwny. I co? - Wojna?...
- Bo wtedy już, niezależnie od naszych chceń, pojawia się konflikt, wojna. Chcemy jej?...
Jeśli chcemy, to ok, możemy zasadę życiową "działamy prostymi chceniami" jeszcze trochę pociągnąć. Ale jak daleko?... Wojna wynikła niezależnie od tego, cz jej chcieliśmy, czy nie.
- A oto w niej nasz przeciwnik może okazać się silniejszy (nieraz tak bywa), więc za chwilę leżymy wdeptani przez niego w glebę. Chcemy tego?...
- Raczej nie. Tutaj strategia "po prostu posługuję się chceniami" ostatecznie pada.


Strategie pan uwaza za glupstwo.
MIlsza jest dla pana klasa robotnicza.
Kreci pan ludziom i gwalci pan nature.

Cytat:
Ten świat został "sprytnie pomyślany". Ta agresja, przemoc, do pewnego stopnia jest potrzebna - czegoś bardzo ważnego nas uczy. Ukazuje OSTATECZNĄ GRANICĘ dla chceń właśnie. Ukazuje ją w prostym przykładzie, ale znamiennym. Oto wiele rzeczy nie daje się, bo ktoś inny ma na ten temat odrębne zdanie. A ze ma czasem jeszcze siłę, to już wystarczy...


Bez marzen bedzie pan biedny.

Cytat:
Skoro zaś mamy już taki wniosek, iż prosta strategia życiowa "robię, co mi się zachce" po prostu i tak prędzej, czy później się wywali, to można już na starcie DOPUŚCIĆ DO UKŁADANKI COŚ WIĘCEJ NIŻ CHCENIA. Ja bym proponował rozum, rozsądek, uniezależniający oceny od incydentalności chceń i emocji. Może inne propozycje?... :think:


Chce pan miec za ojca generala?
Bo jest pan talmudowy i ma biblie w dupie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:12, 09 Maj 2019    Temat postu:

EasternFriend napisał:
Cytat:
Skoro zaś mamy już taki wniosek, iż prosta strategia życiowa "robię, co mi się zachce" po prostu i tak prędzej, czy później się wywali, to można już na starcie DOPUŚCIĆ DO UKŁADANKI COŚ WIĘCEJ NIŻ CHCENIA. Ja bym proponował rozum, rozsądek, uniezależniający oceny od incydentalności chceń i emocji. Może inne propozycje?... :think:


Chce pan miec za ojca generala?
Bo jest pan talmudowy i ma biblie w dupie.

Jeśli "nietalmudowość" ma polegać właśnie na zawieszeniu rozumu na kołku i zdaniu się na zwierzece instynkty, to faktycznie jestem "talmudowy".
Ale Biblia w tej kwestii też się wypowiedziała:
Ew. Jana napisał:
(10) Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. (11) Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. (12) Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - (13) którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

Rozumiem, że Szanowny Przedpisca stawia jednak na instynkty i proste emocje, że to co "z krwi i z żądzy ciała" ma być na szczycie hierarchii wyborów. Ostatecznie kiedyś przekona się, czy w ogóle jego własna krew, własne żądze, własna wola i zachcianki, dadzą się razem skonfigurować tak, aby dać spełnienie, szczęście. Bo jeśli sprzeczności okażą się nieusuwalne, jeśliby jednak tak było, że zawsze jedna żądza ostatecznie konfliktuje się z przeciwrządzą, jeden zew krwi, będzie miał - z grubsza tak samo silny - przeciwzew, zaś jedna prosta wole robienia czegoś i tak w końcu spotka sobie przeciwwolę, to taki człowiek będzie miał do reszty przerąbane... Takiemu człowiekowi nikt, ani nic nie jest w stanie pomóc, bo co by nie zrobił, zawsze i tak będzie niezadowolony. Mało niezadowolony, po pewnym czasie będzie coraz bardziej sfrustrowany, wściekły, pełen złości, pogardy, roszczeń, nienawiści, połączonych ze świadomością, że spełnienie nie ma najmniejszych szans, aż pozostanie mu jedynie płacz i zgrzytanie zębami...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:44, 09 Maj 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Jeśli "nietalmudowość" ma polegać właśnie na zawieszeniu rozumu na kołku i zdaniu się na zwierzece instynkty, to faktycznie jestem "talmudowy".


Czlowiek jest wygodny, ale zwierzeta sa wolne.
Zwierze jest mocniejsze od czlowieka.

Ew. Jana napisał:
(10) Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. (11) Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. (12) Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - (13) którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.


Na poczatku byl Plan, Slowo jednak kieruje w Planie.

Cytat:
Rozumiem, że Szanowny Przedpisca stawia jednak na instynkty i proste emocje, że to co "z krwi i z żądzy ciała" ma być na szczycie hierarchii wyborów. Ostatecznie kiedyś przekona się, czy w ogóle jego własna krew, własne żądze, własna wola i zachcianki, dadzą się razem skonfigurować tak, aby dać spełnienie, szczęście. Bo jeśli sprzeczności okażą się nieusuwalne, jeśliby jednak tak było, że zawsze jedna żądza ostatecznie konfliktuje się z przeciwrządzą, jeden zew krwi, będzie miał - z grubsza tak samo silny - przeciwzew, zaś jedna prosta wole robienia czegoś i tak w końcu spotka sobie przeciwwolę, to taki człowiek będzie miał do reszty przerąbane... Takiemu człowiekowi nikt, ani nic nie jest w stanie pomóc, bo co by nie zrobił, zawsze i tak będzie niezadowolony. Mało niezadowolony, po pewnym czasie będzie coraz bardziej sfrustrowany, wściekły, pełen złości, pogardy, roszczeń, nienawiści, połączonych ze świadomością, że spełnienie nie ma najmniejszych szans, aż pozostanie mu jedynie płacz i zgrzytanie zębami...


Jestem czlowiekiem i ludzmi, ale jednym ludziem.
Przerabane jest kwestia doboru naturalnego.
Ja np licze na Czysciec - Purgatorium, zasluguje jesli nie na niebo ale nie pieklo.
W piekle jestem tez malym diabelkiem.
Jest to bol dla Nieba.
Co do szans ktore daje zycie - zazwyczaj jest to szybki numerek, ale ja potzrbuje zaplanowanej szansy. Mozliwie, zostalbym mnichiem gdybym nie byl krolem.
Ludzie maja rozne uczucia, nie nalezy jednak zbyt dramatyzowac.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:31, 09 Maj 2019    Temat postu:

Wywyższanie się jest, jak chuj [nie mylić z wuj]: czasami wysoko stawia (siebie), ale i tak zawsze kiedyś oklapnie.

Co to za kolejny ciężki przypadek z oddziału zamkniętego, ten EasternFriend?!
:rotfl: :shock: :fuj:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:51, 10 Maj 2019    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Wywyższanie się jest, jak chuj [nie mylić z wuj]: czasami wysoko stawia (siebie), ale i tak zawsze kiedyś oklapnie.

Co to za kolejny ciężki przypadek z oddziału zamkniętego, ten EasternFriend?!
:rotfl: :shock: :fuj:


Myslalem, ze forum jest cenzurowalne.
Nie badz chamem.
Na czym polega problem?
Forum jest otwarte w Internecie - kazdy ma prawo do udzialu.
Jestem ciezki - metalowy - to prawda, ale to nie przeszkadza mi myslec.


Ostatnio zmieniony przez EasternFriend dnia Pią 14:16, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33289
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:28, 10 Maj 2019    Temat postu:

Pociągnę temat sprzeczności, który poruszyłem parę postów temu, w kontekście wywyższania się.
Bo ja osobiście widzę wywyższanie się, jako coś właściwie sprzecznego z głębszymi pragnieniami i zrozumieniem.

Postawmy sobie pytanie: co to znaczy "być wyższym" niż coś?
A ściślej chodzi o to, JAK USTALIMY, że X jest wyższy/lepszy/mocniejszy niż Y?

Widzę dwie drogi:
- po prostu OGŁOSZENIEM TEGO (czyli de facto nie patrząc na okoliczności), wyrażając w ten sposób SWOJĄ WOLĘ, ŻE TAK TO OGŁASZAM
- USTALENIEM TEGO, w oparciu o jakieś - względnie obiektywne - kryteria.

Jeśliby kiedyś o nas powiedziano: "ten to jest mocniejszy niż pozostali", to czy chcielibyśmy, aby status tego powiedzenia był:
- mówimy tak, bo to po prostu ogłaszamy, nie przejmując się okolicznościami
czy może
- mówimy tak, ze okoliczności sugerują, iż ten ktoś (tutaj: my) jest mocniejszy, wynika to z jakichś porównań, testów, stwierdzonych zależności.
Jaki status tego ogłoszenia by nas satysfakcjonował?

I może uzupałniające rozumowanie: oto o kimś powiedziano: "ten to jest mocniejszy, niż inni!" a my wiemy, że status owego stwierdzenia jest jak w tej pierwszej opcji - tzn. ogłoszono to, nie przejmując się sprawdzeniem żadnych okoliczności - to czy w takiej sytuacji w ogóle UZNAMY tego człowieka jako faktycznie mocniejszego? Czy raczej może z lekceważeniem powiemy: no tak, ogłosiłeś to, ale nie masz na to żadnego potwierdzenia, więc z dużym prawdopodobieństwem to jest blaga, czcza przechwałka. A ja olewam z góry, ciepłą uryną takie bezpodstawne stwierdzenia...
Czy nie taka byłaby w nas - naturalna - reakcja?...

Ciekawe jest, że choć w drugą stronę to większość ludzi rozumie, tzn. patrząc na czyjeś ogłaszania swojej wartości i mocy, lekceważymy taki tryb "ustalania prawdy" o człowieku, to jednak gdy role się odwracają, gdy to my jesteśmy tymi wywyższającymi się, to wtedy wielu powie: no przecież tak jest, ja rzeczywiście jestem tym mocniejszym...
Hipokryzja na swoją stronę niewielu razi, niewielu przeszkadza. Dla niektórych ta hipokryzja zdaje się być wręcz cnotą. Więc mamy całe rzesze ludzi, którzy lubują się w przechwałkach na swoją stronę, a przeciwrzesze chwalą się odwrotnie - obie strony wykazują hipokryzję (o ile uważają, że status ich przechwałek jest jakkolwiek zbliżony do obiektywnego pojęcia prawdziwości, bo jeśli z góry i tak zakładają, że to oszustwo i blaga, to jeszcze można taką sytuację uznać, jako przekomarzania blagierów).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:52, 10 Maj 2019    Temat postu:

EasternFriend napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Wywyższanie się jest, jak ch*j [nie mylić z wuj]: czasami wysoko stawia (siebie), ale i tak zawsze kiedyś oklapnie.

Co to za kolejny ciężki przypadek z oddziału zamkniętego, ten EasternFriend?!
:rotfl: :shock: :fuj:


Myslalem, ze forum jest cenzurowalne.
Nie badz chamem.
Na czym polega problem?
Forum jest otwarte w Internecie - kazdy ma prawo do udzialu.
Jestem ciezki - metalowy - to prawda, ale to nie przeszkadza mi myslec.
Forum jest cenzurowane i nie jesteś zmuszony znosić jakiegokolwiek zachowania które jest sprzeczne z Regulaminem FoSFiNiA lub polskim Kodeksem Karnym. Wystarczy, że zgłosisz wpis z linkiem do Administratora (sfinia) i zdeklarujesz czy nastąpiło złamanie Regulaminu FoSFiNiA czy polskiego Kodeksu Karnego. Ty decydujesz, Administrator działa według Twojej decyzji. Różnica w opcji złamania Regulaminu FoSFiNiA jest danie przez Administratora autorowi wpisu kolidującego z Regulaminem możliwości korekty. Jeśli autor tego nie uczyni, Administrator przenosi wpis do niewidocznego archiwum. Jeśli zdecydujesz, że wpis do Ciebie lub o Tobie łamie polski Kodeks Karny, Administrator z marszu przenosi go do niewidocznego archiwum, gdzie wpis jest w dalszym ciągu możliwy do przedstawienia jako dowód w razie gdyby zachowanie autora wpisu pojawiło się w Twoim kierunku ponownie.

Twoja godność osobista jest Twoim nacenniejszym darem przez urodzenie. W cywilizowanej i demokratycznej spolecznosci, nikt nie ma prawa po niej deptać.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 15:52, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 16:15, 10 Maj 2019    Temat postu:

EasternFriend napisał:
Nie badz chamem.

Nie przestawiłeś nam tu w sposób ściśle matematycznie naukowy dowodu, że nasz ukochany Piotr jest chamem, jest to tylko twoje subiektywne odczucie, łajdaku, a więc, nie mamy 100% gwarancji matematycznej, że jest tak, jak plugawie piszesz, złoczyńco. Jeżeli już nie możesz się obyć bez swojego łajdactwa, to mogłeś to swoje plugawe odczucie, lumpie z nizin społecznych, zapisać w sposób akceptowalny przez ludzi uczciwych i przyzwoitych, ot tak: Drogi mój interlokutorze, wybacz mi moje plugawe zachowanie, ale nie mogąc z niskich pobudek ukryć swojej plugawej intencji, uważam, acz zaznaczam, iż jest wielce prawdopodobnym, iż się mylę, że twoje zachowanie jest niegrzeczne, a jeżeli się z tym nie zgadzasz, to z góry bardzo przepraszam ciebie za to, mój drogi interlokutorze. No, to teraz, kiedy już wiesz, jak masz pisać, łajzo, to nie waż się pisać inaczej, bo jak nie, to w mordę, łajdaku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
EasternFriend




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:20, 10 Maj 2019    Temat postu:

Na Swiecie istnieja rowniez rownosc i hierarchia.
Z szacunkiem do moderatora.
Zwiazane z tym jest pozycjonowanie osoby w hierarchii.
Czasem nie jest oczywiste, jak nalezy pozycjonowac osobe.
Istnieja natychmiast prawo i prawo miedzynarodowe.
Ja studiowalem w Polsce 20 lat temu.
Uczestnicze rowniez w grupach na Facebook prowadzonych w jezyku angielskim.
Uwazam, ze Internet jest wilekim wynalazkiem sluzacym do mozliwosci komunikowania sie ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evaj23
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Gru 2017
Posty: 3139
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 16:28, 10 Maj 2019    Temat postu:

EasternFriend napisał:
Czasem nie jest oczywiste, jak nalezy pozycjonowac osobe.

Na szczęście my tu nie mamy tego problemu, a to dzięki naszemu szlachetnemu Wujowi, już ten szlachetny mąż nie z powodu jakiego fiubździu, a na fundamencie głębokiej moralności ustalił bezspornie, że na szczycie hierarchii mamy tu u nas szlachetnego Lewandowskiego, a na samym dnie, czeźnie w piekle plugawiec – Pan Barycki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35257
Przeczytał: 24 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:36, 10 Maj 2019    Temat postu:

... ale tu nie ma żadnego Pana Baryckiego, na własną prośbę usunął konto i zstąpił do piekieł - jest tylko wdowa po Panu Baryckim, niejaka Evaj23 - z fałszywymi żabkami zresztą.

Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Pią 16:37, 10 Maj 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin