Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33338
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 10:53, 13 Lip 2015 Temat postu: Wymuszony szacunek |
|
|
Przed chwilą czytałem jakiegoś niusa, że wyrzucili ze szkoły chłopaka, który niegodnie zachował się wobec miejsca męczeństwa. Pierwsza reakcja jest prosta - a to łobuz, drwi sobie z rzeczy poważnych, ostatecznych. Ale gdzieś też jest inna refleksja...
Kultura, tradycja wychowują nas do szacunku dla pewnych wartości, miejsc, symboli. Większość ludzi to przyjmuje pozytywnie, pasuje im to, że mogą się identyfikować z czymś co jest powszechnie poważane. Ale jest pewna grupa ludzi, którzy będą to kontestować. Jak satyrycy z Charlie Hebdo, czy inni skandaliści, prześmiewcy. Na sfinii takich też nie brakuje.
Ja też się nie dziwię tej postawie. Gdy ktoś zmusza do szacunku, czuję się jako manipulowany. Czy ktoś pyta się mnie o moje uczucia względem tego, czy innego szacownego czegoś? A może chodzi wyłącznie o zewnętrzne oznaki? - tzn. co, mamy schylić pokornie głowę, robić poważną minę?...
A jeśli w środku nie mam ochoty sam się przekonywać do szacunku dla tej, czy innej sprawy, idei, zdarzenia historycznego, to mam się zmuszać?...
Poza tym, niejeden wymuszony szacunek służył postaciom niekoniecznie tego szacunku godnym - tyranom, łajdakom, oszustom. Jeśli szacunek miałby być tak automatycznie nadawany za pomocą tradycji, zewnętrznego społecznego przymusu, to gdzie tu jest miejsce na jakąś weryfikację?...
Z uczuciami tak jest, że albo są szczere, albo udawane. Taki odgórny przemożny nacisk, odżegnanie się od możliwości podjęcia samodzielnej, wolnej decyzji, automatycznie ustawia daną rzecz na pozycji - udawaj, bo i tak nie masz wyjścia. To budzi sprzeciw, kontestację, bo w końcu każdy czuje, że tym co naprawdę jest jego, co ma rzeczywiście wartość jest jego WOLNOŚĆ. Szacunek jest prawdziwym szacunkiem, tylko w ramach wyboru, a nie jako nieprzekraczalny, obwarowany na sto sposobów standard. Z kolei to co z nieprzekraczalnego standardu ulepione, co nie pozostawia pytań, możliwości wyboru, nie klasyfikuje się jako coś do podziwiania, szacunku, uczuć - bo jak tak musi być, to po co w tym wszystkim jeszcze człowiek, nośnik wolności wyboru?...
Kwestia szacunku sama w sobie jest bardzo poważna. Właściwie fundamentalna. Szacunek wobec najwyższych wartości, wobec Boga, jest przecież jakimś warunkiem zbawienia dla chrześcijanina. Ale czy udawany, wymuszony szacunek, udawana (wewnętrznie) miłość dają chrześcijaninowi klucz do Raju? Czy wszyscy ci wyznawcy, którzy w środku nic nie czują, tylko ze strachu wykonują to, co im nakazano są w ogóle wierzącymi? A może to tylko takie boty?
Z drugiej strony jeśli takie ważne uczucia jak szacunek nie przychodzą do kogoś naturalnie, to co biedak ma robić?... Przecież nie ma chyba innego wyjścia jak udawać (sam przed sobą i przed innymi)? A może jednak (nawet dla Boga) cenniejsza jest szczerość, więc powinien się zbuntować, być tym niepokornym - w imię tej prawdy, którą czuje w sobie?...
To wcale nie jest oczywiste.
|
|