Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33546
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:51, 02 Wrz 2022 Temat postu: Władza totalnie absolutna - raj czy piekło dla świadomości? |
|
|
Mamy od wielu miesięcy nową wojnę. O co?...
- Według mnie można zasadnie uznać, że O WŁADZĘ.
Putin, zarządzający atak na Ukrainę, wielokrotnie wcześniej sygnalizował ideały, które wyznaje, czyli gloryfikację wielkiej Rosji, imperium sowieckiego, ogólnie imperium, władza...
Nie on pierwszy postawił władzę na szczycie swoich pragnień i wartości. I pewnie wielu go rozumie. Władza! Panowanie! Pokonani wrogowie!
Jak to wzniośle brzmi! Jak to w emocjach pewnej grupy ludzi gra - niczym najwspanialsza muzyka...
Dzisiaj wchodzi na Prime Video długo wyczekiwany serial "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" - rzecz znowu z tolkienowskiego uniwersum. I oczywiście jest o tej władzy, o pierścieniach, które ją symbolizują. O władzy tak pożądanej, tak dla niektórych ważniejszej niż cokolwiek innego...
A ja zadam (nie pierwszy z resztą raz) pytanie główne: czy absolutna, niepowstrzymana władza dla świadomości tę władzę sprawującej byłaby rajem?
A może taka władza byłaby piekłem? - Czyli byłaby stanem wielkiego, beznadziejnego poczucia bezsensu swojego bytu, utratą wszystkiego co mogłoby być dla świadomości atrakcyjne?...
Aby rzecz naświetlić, najpierw chciałbym zaznaczyć jedną rzecz: władza jest mentalnie czymś znacząco innym, gdy się ją zdobywa, a czym innym, gdy się ją już ma.
To jest trochę jak z gonieniem króliczka, które jest atrakcyjne, porywające na etapie działania, zdobywania, a czar pryska, gdy króliczek jest złapany. Bo co wtedy z nim robić?... Mamy królika, trzymamy go i co?... Zrealizował się cel, więc skończyły się emocje pogoni, adrenalina, mobilizacja sił i uwagi.
Z władzą - twierdzę - jest bardzo podobnie. A właściwie to chyba jest gorzej niż z tym króliczkiem.
Póki władza jest zdobywana, dopóty można się wykazywać, można mieć sukcesy, odczuwać satysfakcję. Po zdobyciu władzy totalnej, przez jakiś czas jeszcze może trwać poczucie tryumfu, przeświadczenie o osiągnięciu celu, chwały z tego tytułu. Może to trwać...
tydzień, miesiąc, rok?
A weźmy 10 lat po zdobyciu wszystkiego, osiągnięciu pełnej władzy?...
Bycie królem całego świata... No jest się tym królem...
Jest się, jest się...
Nic nie jest w stanie królowi zagrozić, nic już nie ma do zdobycia.
Wszystko jest zdobyte, wszystko MOJE. Jeśliby nawet trafił się jakiś malkontent, to mając pełnię władzy, likwiduje się go jednym poleceniem. Bo ma się przecież absolutna władzę...
Jest się na szczycie, a niżej tylko słabi, nie dający satysfakcji swoimi pragnieniami, dążeniami ludzie. Można ich tłamsić do woli. Ale ileż można tłamsić i tłamsić tych ludzi?...
Daje taki stan poczucie szczęścia, spełnienia?
A może raczej daje powoli sączące się przeświadczenia
- że nic już nie ma do zdobycia
- że można się wyżywać co najwyżej... niszcząc to, co się zdobyło - tłamsić ludzi, którzy przez to stają się jeszcze słabsi, jeszcze mniej dający satysfakcji nawet z powodu tego tłamszenia
- że w tym zakresie nic nie ma szansy się poprawić!
- że się dotarło do kresu, który jest ostatecznie niesatysfakcjonujący, a przez to neguje nawet samą sensowność zdobywania owej władzy! Po co ta władza, skoro jej osiągnięcie, powoduje głównie dyssatysfakcję?...
To może dążenie do tej absolutnej władzy od początku po prostu było głupotą?
To może ten, który teraz to zobaczył, po prostu jest i był od początku głupcem?...
Dostał to co chciał, a to właśnie okazało się tym najgorszym w jego życiu...
Chciał raju, a - na własne życzenie - zgotował swoim emocjom piekło.
Jakiż beznadziejny głupiec!
Tu niejeden pewnie powie: nie mam tego problemu, bo nie mam teraz władzy absolutnej. A tę nie absolutną chętnie bym sobie zdobył. Potem się zobaczy, co dalej...
Zobaczy się, że się było głupcem - najbardziej beznadziejnym głupcem, jaki tylko można być...
|
|