Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara, a uczciwość intelektualna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:30, 24 Lut 2018    Temat postu:

Semele napisał:
Michał zrob coś aby PiS nie był msciwy.wielu ludzi pracowalo w PRL i byli to porzadni ludzie. Szczególnie robotnicy. W roku 1986 byla Polska. Ja jestem Polką. Urodziłam się w 1960.

Modlić się o nawrócenie mściwych ludzi może każdy. Nie tylko ja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:05, 24 Lut 2018    Temat postu:

Eh ,zamiast marudzić czy modlić się aby coś się magicznie zmieniło zmajstrować dobry, konkretny i sensowny oraz przemyślany i realny program , założyć własną partię, przekonać ludzi do pomysłu - i gotowe - takie to proste... dlatego takie trudne:P

Ciekawe czy chociaż byśmy tu na śfini potrafili coś wspólnego stworzyć tak aby każdy z nas był zadowolony ;-P


Ostatnio zmieniony przez Ircia dnia Sob 15:06, 24 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:12, 24 Lut 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Michał zrob coś aby PiS nie był msciwy.wielu ludzi pracowalo w PRL i byli to porzadni ludzie. Szczególnie robotnicy. W roku 1986 byla Polska. Ja jestem Polką. Urodziłam się w 1960.

Modlić się o nawrócenie mściwych ludzi może każdy. Nie tylko ja.


Tylko, że to już nie jest modlitwa. Bo żeby wyizolować tą grupę i spopulowac, musisz osadzić - tak czy nie? :)

I co się wówczas dzieje z poziomem twojej energii elektromagnetycznej/życiowej a tym samym poziomem świadomości według Mapy Świadomości Hawkins'a (1995)? Przysłowiowi "diabli" ja biorą - tak czy nie? :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:32, 24 Lut 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Michał zrob coś aby PiS nie był msciwy.wielu ludzi pracowalo w PRL i byli to porzadni ludzie. Szczególnie robotnicy. W roku 1986 byla Polska. Ja jestem Polką. Urodziłam się w 1960.

Modlić się o nawrócenie mściwych ludzi może każdy. Nie tylko ja.


Tylko, że to już nie jest modlitwa. Bo żeby wyizolować tą grupę i spopulowac, musisz osadzić - tak czy nie? :)

I co się wówczas dzieje z poziomem twojej energii elektromagnetycznej/życiowej a tym samym poziomem świadomości według Mapy Świadomości Hawkins'a (1995)? Przysłowiowi "diabli" ja biorą - tak czy nie? :)

Ja tam nie wzoruję sie na żadnym Hawkinsie, te "poziomy świadomości" to dla mnie bardzo umowne koncepcje, duża bliższe pseudonauce, niż nauce z prawdziwego zdarzenia.
Modlitwa za tych, którzy osłabili swoje jestestwo niskimi instynktami - złością, mściwością, polegająca na pokonaniu irytacji i chęci odwetu, czy odrzucenia czlowieka życzliwością i wiarą w nieskończoną moc DOBRA (uosabianego przez Boga), niczego nie psuje, a wręcz wzmacnia - z jednej strony wzmacnia mnie samego (bo po raz kolejny się przekonuję, że potrafię negatywizm pokonać pozytywnym nastawieniem), a z drugiej jakoś po prostu wzmacnia pozytywną stronę ludzkości w ogóle. Ja wierzę, że każda pozytywna myśl, każdy dobry czyn, każda dobra, niezafałszowana intencja w pewnym sensie gromadzi się, jako przyczynek do dorobku pozytywnego ludzkości, a nawet że jakoś pomaga tym słabym.
Mściwość jest słabością, agresja jest słabością (obie rozumiane w duchowym sensie). Jeśli jednak na słabość reagujemy mocą odrzucenia owych słabości, BEZ ODRZUCANIA SAMYCH LUDZI, którzy są słabi, to wygrywamy ze słabością tak w ogóle.
Nie mam żadnych poziomów świadomości Hawkinsa, bo tej koncepcji Hawkinsa nie potwierdzono ani w sposób eksperymentalny, ani nawet mocno spekulatywny. Po prostu arbitralnie dr Hawkins sobie liczby do jakichś tam nazw poprzypisywał. Nie widać w tym przypisaniu żadnej weryfikowalnej koncepcji, jakby przypisał te liczby inaczej (mniejsze, albo większe liczby), albo pozamieniał tam, czy tu kolejność owych uczuć/wizji/poziomów to też by to tak samo dobrze "działało" (czyli właściwie to nie działa, bo nie zakreśla żadnych granic, które oparłyby się pytaniu o to, skąd właściwie one wynikają, dlaczego tak, a nie inaczej. Tzn. oczywiście jakieś LUŹNE argumenty można tu mnożyć, ale na luźne argumenty można przedstawiać (równe im co do mocy) luźne kontrargumenty.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 14:02, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:32, 24 Lut 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Eh ,zamiast marudzić czy modlić się aby coś się magicznie zmieniło zmajstrować dobry, konkretny i sensowny oraz przemyślany i realny program , założyć własną partię, przekonać ludzi do pomysłu - i gotowe - ...
Czyli "spalikotowac"?

Ircia napisał:
... takie to proste... dlatego takie trudne:P
Ba :)

Ircia napisał:
Ciekawe czy chociaż byśmy tu na śfini potrafili coś wspólnego stworzyć tak aby każdy z nas był zadowolony ;-P


Zwyczaj, czy nie jest "su*ą"? :)

Dickson, Harris 'Duke of Devil-May-Care' napisał:
"Noel", zapytał, "Myślałem, że chcesz skończyć z pokerem?" Książę uśmiechnął się słodko. "Prawie rzucilem pokera więcej niż tysiąc razy, za każdym razem gra się rozpada. To takie proste skończyć z pokerem. Ale muszę mieć trochę rozrywki jak idę do miasta i to się nie liczy. Musze się wyluzowac, bo mój system tego potrzebuje." - 'I thought you’d quit playing poker?” Duke smiled back blandly. “I have. I have quit more than a thousand times, every time the game breaks up. Shucks, boy, it is dead easy to quit playing poker. But I must have a little sport when I go to town—that does not count. I have got to tear down the gates and take the bridles off for a day or so. My system needs it.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 16:43, 24 Lut 2018, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 9:26, 25 Lut 2018    Temat postu:

BOT Dyskurs napisał:
I co się wówczas dzieje z poziomem twojej energii elektromagnetycznej/życiowej a tym samym poziomem świadomości według Mapy Świadomości Hawkins'a (1995)? Przysłowiowi "diabli" ja biorą - tak czy nie? :)

A co się działo z energia życiową Hawkinsa, kiedy pomagał stworzyć broń nuklearną? Niełatwo zrobić duchowym autorytem kogoś, kto z pasją pracował nad czysto niszczycielską siłą, skierowaną na zabijanie.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Nie 11:26, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Apolonia
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 26 Lis 2017
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:14, 25 Lut 2018    Temat postu:

Tytułem sprostowania - ty Banjankri piszesz o tym: David Hawkins (1913-2002) Dyskurs zaś o tym: David R. Hawkins (1927-2012).



Tajny składnik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Nie 11:25, 25 Lut 2018    Temat postu:

Apolonia napisał:
Tytułem sprostowania - ty Banjankri piszesz o tym: David Hawkins (1913-2002) Dyskurs zaś o tym: David R. Hawkins (1927-2012).



Tajny składnik

Faktycznie, to nie ten sam facet
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:26, 25 Lut 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Apolonia napisał:
Tytułem sprostowania - ty Banjankri piszesz o tym: David Hawkins (1913-2002) Dyskurs zaś o tym: David R. Hawkins (1927-2012).



Tajny składnik

Faktycznie, to nie ten sam facet


[link widoczny dla zalogowanych]

Sir David Ramon Hawkins, M. D., Ph. D. (1923 - 2012) "Simple Steps to Get Through Life"
https://youtu.be/KR-FU4IFWfo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:39, 06 Kwi 2018    Temat postu:

W tym temacie chciałbym dopisać jeszcze jedną własną osobistą refleksję.

Dla mnie pojęcie wiary jest absolutnie niezbędne w kontekście uczciwości intelektualnej. Bez wiary intelektualnej uczciwości nie ma w ogóle, a nawet nie ma na nią minimalnych szans.
Ja osobiście właściwie niczego nie wiem, a jeśli coś twierdzę, to dlatego, że w to wierzę.
Nie wiem, że jest prezydent Trump. Nie wiem, bo wszystko o nim znam z relacji, a nie bezpośrednio. Czyli pewności absolutnej mieć nie mogę, zaś moje przekonanie o istnieniu owej osoby POCHODZI OD INNYCH LUDZI.
Jest taki film Truman show, w którym główny bohater staje się ofiarą manipulacji, bo okazuje się, że całe jego życie jest nagrywane przez ekipę telwizyjną, jest ustawione w najdrobniejszych szczegółach. Ja nie mogę na absolutne 100% zagwarantować, że nie jestem bohaterem takiej manipulacji, albo że ta czy inna informacja powielana przez media, nie jest zmanipulowana.
Tak więc w 99,999% tego co uznaję w życiu WIERZĘ.
Co "wiem"?
Wiem co czuję. Wiem, że mnie coś boli - bo nawet jeśli przyczyna jest źle diagnozowana (bo czuję ból fantomowy), to jednak sam fakt, odczuwania bolesnych doznań jest niezaprzeczalny.
Wiem co myślę i wiem, że myślę. Oczywiście nie gwarantuje to poprawności moich myśli, zaś pytanie o ich poprawność jest szerokim problemem. Jeśli myślę błędnie to... faktem jest, że myślę błędnie, ale sam fakt myślenia (nawet błędnego) jest niezaprzeczalny.
W resztę, a w szczególności w treść mniemań, przekonań WIERZĘ.
I to mi się wydaje jedyne uczciwe spojrzenie na kwestię wiary - wiedzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR



Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:10, 22 Kwi 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Ja osobiście właściwie niczego nie wiem, a jeśli coś twierdzę, to dlatego, że w to wierzę.
Tak więc w 99,999% tego co uznaję w życiu WIERZĘ.

A czy Twierdzenie Pitagorasa mieści się w tej 0,001% wiedzy, czy w tych 99,999% wiary? A jeżeli w tej 0,001%, to czy tam w tej ciasnocie zmieści się co jeszcze, a jeżeli jeszcze, to cóż to takiego? No, a jeżeli tak szczerze i z tak wielkim szacunkiem wierzysz w boga, to czy, aby nie obrażasz boga tym, że tak mało miejsca zostawiłeś dla niego? Nie wydaje mi się, aby bóg wszechmocny mógłby być tak ograniczony, aby był tylko o sto tysięcy razy większy od całej pozostałej reszty. Musze ci powiedzieć Dyszyński, że gdybym był bogiem, to bardzo obraziłbym na ciebie za to poniżenie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:00, 02 Cze 2018    Temat postu:

Adriatyk napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Ja osobiście właściwie niczego nie wiem, a jeśli coś twierdzę, to dlatego, że w to wierzę.
Tak więc w 99,999% tego co uznaję w życiu WIERZĘ.

A czy Twierdzenie Pitagorasa mieści się w tej 0,001% wiedzy, czy w tych 99,999% wiary? A jeżeli w tej 0,001%, to czy tam w tej ciasnocie zmieści się co jeszcze, a jeżeli jeszcze, to cóż to takiego? No, a jeżeli tak szczerze i z tak wielkim szacunkiem wierzysz w boga, to czy, aby nie obrażasz boga tym, że tak mało miejsca zostawiłeś dla niego? Nie wydaje mi się, aby bóg wszechmocny mógłby być tak ograniczony, aby był tylko o sto tysięcy razy większy od całej pozostałej reszty. Musze ci powiedzieć Dyszyński, że gdybym był bogiem, to bardzo obraziłbym na ciebie za to poniżenie.

To nie tak, że twierdzenia wpadają mi w osobne szufladki, które całkowicie miałyby separować wiarę od niewiary. Wszystko ma w sobie aspekt wiary i niewiary - nawet jak twierdzę coś wydawałoby się absolutnego, jak tautologia, czy powtórzenie zdania, które mam w pamięci, bo je przed chwilą powiedziałem, tez ma pewne założenia - np. takie, że w ogóle dobrze pamiątam owo zdanie, czy ową tautologię. Wiara w to, że nie jestem szalony niezbędna jest aby COKOLWIEK W OGÓLE ZASADNIE MÓC TWIERDZIĆ.
Twierdzenie Pitagorasa ma u mnie status: rozpoznaję to twierdzenie jako pewne w sensie postrzegania niezmienności powiązań owego stwierdzenia z postulatami geometrii.
Czy jednak dobrze rozpoznaję?
Czy nie popadłem w obłęd? (wtedy pewnie też bym widział coś jako pewne, a mogłoby to być omamem).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:17, 03 Lip 2019    Temat postu:

Uczciwość intelektualna, a uczciwość dyskusyjna
Wydaje mi się, że jest tu ciekawy problem do rozważenia.
Chodzi mi o to, że przystępując do dyskusji z kimś, kto potencjalnie może mieć przeciwne do naszych poglądy i przekonania, można mieć różne nastawienia. Z grubsza jakoś balansują one dwie przeciwne tendencje:
- tendencja walki i zwyciężania polegałaby na tym, że celem nadrzędnym dyskusji jest przekonanie przeciwnej strony, albo przynajmniej jakieś wykazanie swojej wyższości w dyskusji.
- tendencja ogólnej wymiany myśli z opcją przyjęcia poglądów strony przeciwnej

Uważam, że pewnym aksjomatem, podstawowym paradygmatem dla dyskusji jest RÓWNOŚĆ STRON.
Co prawda każdy startuje jakoś z pozycji subiektywnej, ale obowiązkiem każdego uczciwego dyskutanta jest ten subiektywizm maskować, usuwać z istotnej części ocen (nie wszystkich, bo są takie oceny, dla subiektywizm jest niezbędny i kluczowy dla sprawy - np. oceny gustów i odczuć prywatnych w stylu: podobają mi się żołte kwiaty). Jednak w obszarze poszukiwania prawd dążących do obiektywizmu, subiektywizm strony będą starały się eliminować z własnych rozpoznań i przemyśleń. Możemy oczekiwać tyle zrozumienia dla naszych poglądów, ile dajemy go innym. Jeśli ktoś jest zawsze przeciw obcym poglądom (to - niezależnie od tego, że naraża się na sprytne manipulacje polegające na wymuszaniu na nim przyjęcia obcego poglądu, ukrywając ten pogląd za negacją), to znaczy że zasadę naczelną dyskusji uznaje wyłącznie sprzeciw, czyli JEMU TEŻ NALEŻY SIĘ WYŁĄCZNIE SPRZECIW.
Teraz odwrotnie - do przyjęcia poglądu, który oferujemy innym dyskutantom upowazniałaby MENTALNA ZGODA NA PRZYJĘCIE CUDZYCH POGLĄDÓW!
Jeśli ktoś otwartość myśl uznaje za standard rozumowania, to podlega temu standardowi zarówno on, jak i jego przeciwnicy w dyskusji. Jeśli zaś ktoś otwartości nie uznaje, to i - z automatu - obowiązuje zamknięcie się na głos tej właśnie osoby.

Jeszcze inaczej mówiąc: uważam, że uczciwym dyskutantem jest jedynie osoba, która jest w stanie przyjąć jako opcję uznanie wyższości drugiej strony i przyjęcie stanowiska tej drugiej strony, jako własnego - krótko okazanie się przekonanym. Kto tej zasady nie przyjmuje, nie jest uczciwym dyskutantem, a co za tym idzie należy mu się STOSOWNE TRAKTOWANIE, polegające na tym, że pozostali dyskutanci MAJĄ PEWNE PRAWO (jeśli nie obowiązek) LEKCEWAŻENIA MYŚLI I PRZEKONAŃ OWEJ OSOBY, JAKO NAZNACZONYCH WEWNĘTRZNYM FAŁSZEM BRAKU OBIEKTYWIZMU I BEZSTRONNOŚCI.
Ktoś, to nie przyjmuje zasady wzajemności w przekonywaniu jest zatem twardogłowym fanatykiem, a nie kimś oferującym wymianę myśli. Taki ktoś oferuje co najwyżej wymianę demagogii i nacisków mentalnych. Jesli kogoś taka wymiana interesuje, to oczywiście fajnie jeśli się nią "pobawi", ale nie oszukujmy się - to NIE JEST WYMIANA MYŚLI w uczciwym sensie słowa. Z tego raczej nie ma prawa powstać (przynajmniej bezpośrednio, a więc bez specjalnych zabiegów arbitralnych myślowych wyrównawczych, eliminujących jakoś nierówność początkową) zrównoważona, obiektywna prawda.

Ideałem dyskutanta byłby wg mnie ktoś, o kim mam prawo domniemywać, iż rozważa moje argumenty nie umniejszając tej ich siły, którą ja sam dostrzegam. Wtedy to, głos owej osoby jest kompatybilny z moim stanowiskiem, dołączając wartość dodaną - spojrzenie z innej strony.

Weźmy przykład sztandarowy, czyli dyskusje apologetyczno - krytyczne pomiędzy ateistami i teistami. Kiedy czyjś głos (załóżmy, że jest to osoba z przeciwnego obozu światopoglądowego) musiałbym uznać za mocny, za potencjalnie wnoszący do sprawy aspekt, nad którym ja (w poczuciu swojej pełnej uczciwości) POWINIENEM się zastanowić?
- Ano wtedy, gdy mam przekonanie, iż on NIE POMINĄŁ NICZEGO Z MOJEJ ARGUMENTACJI. Jeśli widzę, że gość separuje się mentalnie od rozważania argumentów na korzyść moich poglądów, a silnie preferuje argumenty na korzyść poglądów własnych, to znaczy, że nie ma on prawa głosu w mojej domenie myślowej, jest z nią niekompatybilny, bo np. jakiś bardzo ważnydla mnie aspekty sprawy pominął. A ja właśnie ten aspekt sprawy w moim światopoglądzie stawiam bardzo wysoko i bez niego nie wyobrażam sobie poprawnego systemu myśli. Wtedy powiem sobie: gość może i dobrze przekonuje, ale PRZEKONUJE SAM SIEBIE. Gość nie dostanie przepustki do mojego świata myśli, bo nie spełnia założeń tego - mojego - świata, czyli... niech spada na bambus.

Kiedy zatem jakiś dyskutant miałby szansę (intelektualne prawo) wstrząsnąć moim (świato)poglądem?
- Cóż, warunek jest twardy: musiałbym się przekonać, że POZNAŁ MOJE ŚCIEŻKI MYŚLI, MOJE ARGUMENTY POWAŻNIE TRAKTUJĄC ICH WYMOWĘ NA KAŻDĄ ZE STRON. Czyli np. jeśli jestem teistą, który za istotny dla podparcia światopoglądu teistycznego uważa tomistyczny "dowód z ruchu", to uznaję za potencjalną osobą mająca moc do zmiany przeze mnie stanowiska jedynie kogoś kto:
- poznał ten dowód przynajmniej w stopniu takim, jak ja go poznałem
- potraktował poważnie wszystkie te argumenty ZA, jakie ja też rozważałem
- wykazał się otwartością w ogólnym rozważaniu wszystkich argumentów na moją stronę
- ale może ostatecznie ZNALAZŁ COŚ DODATKOWEGO w argumentach, co go przekonało do tego, że ostatecznie ma pogląd przeciwny mojemu.
Mówiąc inaczej "dyskutant mocy" (taką sobie nazwę tutaj ukułem) to ktoś taki, kto zna moje poglądy lepiej niż ja sam je poznałem!
Wtedy głos takiego dyskutanta mocy ma wymowę, jest bardzo wyrazistym argumentem za tym, abym jeszcze raz przemyślał moje stanowisko.

Tu uwaga:
(Przeciw)dyskutant mocy nie ma mocy absolutnej zmiany moich poglądów. Ma jedynie moc cząstkową - SKŁONIENIE DO DODATKOWEGO (!) przemyślenia sprawy. Ostatecznie to ja jestem panem swoich poglądów, więc i tak nikt mnie nie ma prawa i szansy zmusić na twardo do ich zmiany. Ale już coś takiego jak dodatkowe przemyślenie, może też z uwzględnieniem jakichś nowych aspektów, komuś kto znalazł takiego dyskutanta mocy należy się jak psu zupa.

Niestety, dyskutanci mocy są rzadkością. Dominują dyskutanci upieracze się, rozumujący mechanizmami SILNEGO FILTROWANIA rozpoznań w stronę założonego celu dyskusyjnego. Dominują dyskutanci, którzy zwyczajnie poszukiwania obiektywizmu sobie nie cenią, na szczycie wartości stawiając "ma się potwierdzić to, co uznałem ja". Wobec takich dyskutantów właściwie intelektualnie obowiązuje (!) nieufność, podejrzenie o zmataczenie rozpoznań. Bo jednak definicją prawdy obiektywnej byłaby taka wizja rzeczy, która NIE POMIJA niczego z żadnych (szczególnie politycznych, czy światopoglądowych) powodów. Po prostu prawda ma być skrajnie bezkompromisowa, jak najdalsza od oportunizmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
exe




Dołączył: 08 Sie 2013
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:08, 14 Lis 2023    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Michał Dyszyński napisał:
Chciałbym poruszyć temat dość kluczowy i na swój sposób drażliwy - o zależność pomiędzy wiarą, przekonaniem, a uczciwością bezstronnego spojrzenia na rzeczy.

Każdy chyba dostrzega tu jakąś postać przeciwieństwa - jeżeli jestem o czymś mocno przekonany, to raczej mam małą ochotę uznawać pogląd niezgodny z moim aktualnym. Z drugiej strony większość z nas ceni obiektywizm, bezstronność, które nakazują spoglądać na każdy nowy problem, zagadnienie bez uprzedzeń. Tylko w takim przypadku mamy szansę dostrzec te elementy, które filtr naszych - odgórnie założonych - oczekiwań chętnie pomija.
Wydaje mi się jednak oczywiste, że trudno jest żyć będąc absolutnie obiektywnym. Zarówno dziedzictwo ewolucyjne narzuca nam różne formy obrony status quo (przywiązania do rodziny, grupy, narodu), jak też i prosta obserwacja dowodzą, że naprawdę dochodzą do czegoś tylko ci, co są naprawdę uparci i dążą do celu wbrew przeciwnościom. Zbyt obiektywni zwykle gdzieś zostają na którymś z pośrednich etapów, bo wiele dylematów okazuje się trudnych do rozstrzygnięcia (przynajmniej na określonym etapie) inaczej, jak poprzez arbitralną decyzję podążania do celu, nawet wbrew - tymczasowo dominującym - okolicznościom. Dlatego nawet kiedyś spotkałem się z poglądem, że w zdobywaniu tego świata zbytnia mądrość jest wręcz szkodliwa i do podium dochodzą częściej ignoranci, którzy są w stanie celom - obiektywnie dość dyskusyjnym - nadać status wartości wyjątkowej, takiej dla której warto wręcz poświęcić życie.
Z drugiej strony, po latach, duża część owych "wielkich osiągnięć" okazuje się pozorna - tzn. np. przekonujemy się, że nasze laury uzyskaliśmy kosztem przyjaźni, życia osobistego, że później przychodzi nam spędzać lata w poczuciu osamotnienia. Poczuciu, co do którego - sami musimy przyznać - nie ma co udawać, że jest niezasłużone. Po prostu - zawsze jest coś za coś - jak się poświęci pewne sfery życia na korzyść innych, to gdy to ostatnie traci ważność, zostajemy na lodzie.

Ja chciałbym jednak tutaj nie ględzić, o potrzebie "bycia rozważnym w życiu", ale postawić problem ogólniej:
CZYM RÓŻNI SIĘ SENSOWNA WIARA/MOCNE ŻYCIOWE PRZEKONANIE W JAKIEJŚ SPRAWIE OD GŁUPIEGO FANATYZMU I POSTAWY "PO TRUPACH DO CELU"?...

Tu chcę zastrzec, że termin "wiara" ma w tym tekście znaczenie bardziej ogólne niż religijne - odnosi się do postawy, gdy bronimy jakiegoś przekonania zbliżając się wyraźnie do obszaru, w którym okoliczności wyraźnie sugerują nam potrzebę zmiany.

Problem jest o tyle złożony, że można znaleźć przykłady zarówno na to, że warto jest zmieniać poglądy odpowiednio szybko (gdy pojawiają się pierwsze symptomy, że stare podejście może być błędne), jak tez i na to, ze upór w obstawaniu przy swoim ostatecznie przynosi sukces. I to sukces naprawdę spektakularny. Gdyby Mikołaj Kopernik był mniej uparty i nie działał na przekór niemal wszystkim mędrcom tamtych czasów, to jego imię nie znaczyłoby dzisiaj nic, gdyby Aleksander Macedoński był spolegliwy i miły dla otoczenia, to co prawda nie skrzywdziłby tylu osób, ale tez i pozostałby nieznany.
Trochę jednak stawiam to pytanie w kontekście innego wątku: "co skłoniłoby ateistę do zmiany jego poglądu?". Podobne pytanie można by zadać teiście. I w trzymaniu się swojego zdania oba te przeciwstawne poglądy posiadają silny element wiary - przekonania, że mój pogląd jest bardziej sensowny.

Wg mnie osią pytań o zmianę poglądu w tej kwestii jest problem: jeżeli zrezygnuję ze swojego przekonania w jakimś aspekcie, to na ile będą musiał w ogóle przebudować całe swoje spojrzenie na świat?...
Przykładowo ateista może pomyśleć tak: trzymam się swojej niewiary w Boga, bo gdybym odstąpił od wymogu naukowej weryfikacji wszystkiego, to byłbym bezbronny wobec zarzutu, że powinienem uwierzyć w krasnoludki. A dzięki sceptycyzmowi staję się wolny od konieczności wierzenia każdemu, kto wystarczająco głośno przekonuje. Z drugiej strony, ateista który zdecydował się na daleko posuniętą formę "racjonalizmu" (tutaj rozumianego właśnie jako oczekiwania jak najściślejszych rozumowych dowodów na wszystko) prędzej czy później stanie w obliczu decyzji, co do których przesłanki będą słabe. Będzie musiał zdecydować się na jakąś opcję bez dobrych kryteriów. Poza tym pojawia się kolejny problem:
na ile w ogóle mam ochotę przyjrzeć się poglądom przeciwnym do mojego?
Tutaj przekonanie, ze trzeba być "racjonalnym" dość łatwo może zaprowadzić do sądzenia po poozorach - tzn. bez sprawdzenia istoty sprawy, a jedynie wg szyldu, który danej sprawie przyczepiony zostanie przez (nie zawsze uczciwe i rozsądne) otoczenie. Z kolei samodzielne sprawdzanie wszystkiego też jest mało praktyczną postawą, wszak nikt nie jest w stanie powtórzyć każdej drogi myślowej, jaką kierowali się inni ludzie optujący za określonym wyborami.
kiedy więc wiara/przekonanie staje się nieuczciwe intelektualnie?...
Wg mnie na pewno w momencie, gdy sądząc szybko po prostych pozorach, nie dajemy sobie nawet minimalnej szansy na zapoznanie się z podejściem niezgodnym z naszym aktualnym.
Życie dowodzi, że łatwo można wpaść w pułapkę - czy to w zbyt łatwym utwierdzaniu się we własnych poglądach, czy też (jak w przypadku wielu poprawności politycznych) w jego zaprzeczaniu. Gdzie byłby tu ów zdrowy rozsądek?...

Nie można utożsamiać wiary religijnej z wiarą, jako etapem deklaratywnym w porządku przyświadczenia pojęciowego, ponieważ są to 2 różne istotowo zjawiska.

Wiara religijna, jako religia naturalna, nie jest wynikiem sądów, lecz wynikiem cognitio in actu confuse. Oczywiście, na etapie ratiocinatio religia jest precyzowana do rozróżnienia pomiędzy istnieniem stworzonym, a Istnieniem niestworzonym, ale to już dalsza sprawa.


Ostatnio zmieniony przez exe dnia Wto 9:10, 14 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:53, 14 Lis 2023    Temat postu:

Tak exe ale Michał tego nie przyjmuje do wiadomości. Było już o sacrum o micie...

Apologeci, chociaż Michał pisze, że nim już nie jest, tego nie przyjmują do wiadomości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:58, 14 Lis 2023    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

exe napisał:
Wiara religijna, jako religia naturalna, nie jest wynikiem sądów, lecz wynikiem cognitio in actu confuse


Stwierdzenie z dupy i kompletnie niezgodne z prawdą. Ateiści mają najwięcej do powiedzenia o religii i jednocześnie najmniej z niej rozumieją
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:47, 14 Lis 2023    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

exe napisał:
Nie można utożsamiać wiary religijnej z wiarą, jako etapem deklaratywnym w porządku przyświadczenia pojęciowego, ponieważ są to 2 różne istotowo zjawiska.

Wiara religijna, jako religia naturalna, nie jest wynikiem sądów, lecz wynikiem cognitio in actu confuse. Oczywiście, na etapie ratiocinatio religia jest precyzowana do rozróżnienia pomiędzy istnieniem stworzonym, a Istnieniem niestworzonym, ale to już dalsza sprawa.

Ja tu nie widzę takiej fundamentalnej różnicy. Przynajmniej nie widzę jej w odniesieniu do mojej osobistej wiary. Nie wiem, jak to jest u innych ludzi, ale u mnie, przynajmniej na tym etapie mojego mentalnego rozwoju, religia jaką użytkuję dla siebie w umyśle, konstruuje mi rodzaj ramy pojęciowej dla wszystkiego dalej w rozumowaniu, stanowi rodzaj założenia, aby rzeczy dalej miały sens. Ale może u innych ludzi to jest inaczej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:00, 14 Lis 2023    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Michał Dyszyński napisał:
exe napisał:
Nie można utożsamiać wiary religijnej z wiarą, jako etapem deklaratywnym w porządku przyświadczenia pojęciowego, ponieważ są to 2 różne istotowo zjawiska.

Wiara religijna, jako religia naturalna, nie jest wynikiem sądów, lecz wynikiem cognitio in actu confuse. Oczywiście, na etapie ratiocinatio religia jest precyzowana do rozróżnienia pomiędzy istnieniem stworzonym, a Istnieniem niestworzonym, ale to już dalsza sprawa.

Ja tu nie widzę takiej fundamentalnej różnicy. Przynajmniej nie widzę jej w odniesieniu do mojej osobistej wiary. Nie wiem, jak to jest u innych ludzi, ale u mnie, przynajmniej na tym etapie mojego mentalnego rozwoju, religia jaką użytkuję dla siebie w umyśle, konstruuje mi rodzaj ramy pojęciowej dla wszystkiego dalej w rozumowaniu, stanowi rodzaj założenia, aby rzeczy dalej miały sens. Ale może u innych ludzi to jest inaczej.


Jeśli sacrum nie jest dla Was ważne chrześcijanie. To co??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:54, 14 Lis 2023    Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
exe napisał:
Nie można utożsamiać wiary religijnej z wiarą, jako etapem deklaratywnym w porządku przyświadczenia pojęciowego, ponieważ są to 2 różne istotowo zjawiska.

Wiara religijna, jako religia naturalna, nie jest wynikiem sądów, lecz wynikiem cognitio in actu confuse. Oczywiście, na etapie ratiocinatio religia jest precyzowana do rozróżnienia pomiędzy istnieniem stworzonym, a Istnieniem niestworzonym, ale to już dalsza sprawa.

Ja tu nie widzę takiej fundamentalnej różnicy. Przynajmniej nie widzę jej w odniesieniu do mojej osobistej wiary. Nie wiem, jak to jest u innych ludzi, ale u mnie, przynajmniej na tym etapie mojego mentalnego rozwoju, religia jaką użytkuję dla siebie w umyśle, konstruuje mi rodzaj ramy pojęciowej dla wszystkiego dalej w rozumowaniu, stanowi rodzaj założenia, aby rzeczy dalej miały sens. Ale może u innych ludzi to jest inaczej.


Jeśli sacrum nie jest dla Was ważne chrześcijanie. To co??

Nie rozumiem skąd bierzesz to twierdzenie, na którym oparłaś pytanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 8 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin