|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:10, 28 Lis 2014 Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna |
|
|
Piotr Rokubungi napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Jacol napisał: | Im mniejszą wagę przykładamy do naszych pogladów tym jesteśmy intelektualni uczciwsi. |
Tylko gdzieś tu czai się paranoja, czyli przyjęcie, że najlepszym, najuczciwszym poglądem byłby takie, do którego sami nie jesteśmy przekonani...
Jak wybrnąć z tego dylematu przekonania, vs dążenia do obiektywizmu?... |
Zawsze zostawiaj furtkę!!
Furtkę tylko!!!
I szykuj argumenty!! Argumentów szukamy przez całe życie.
Uczciwy jest ten kto szuka argumentów i je potrafi przedstawić.
Jeśli ma przekonanie a nie mam argumentów - muszę ich szukać.
Jeśli nie szukam i nie przedstawiam - wiem, że nie będę traktowana poważnie.
Oczywiście można i tak!! |
Argumenty znajdowane na drodze doświadczania i myślenia logicznego są poprzez samo to właśnie fałszywe, a już z pewnością nie odzwierciedlają całej prawdy. Ale nie posiadamy żadnych innych "narzędzi" poszukiwawczych. A więc całe to argumentowanie, jak i całe życie człowieka, jest błądzeniem, aż czasami- bardzo rzadko- coś naprawdę rzeczywistego pierdolnie nas w te "rycerskie łby"... Ot, cała nauka! |
Rycerskie łby?? dlaczego rycerskie??
[link widoczny dla zalogowanych]
tym razem podziwiam obiektywizm frondy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:17, 28 Lis 2014 Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna |
|
|
[quote="Michał Dyszyński"] Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | mojego?[/b]
rozsądek?... |
Wypowiadają się więc wszyscy o wszystkich - np. katolicy o ateistach i ateiści o katolikach. Naturalnym jest, że oceniamy wszystko, co dostrzegamy, co m na nas jakikolwiek wpływ. Bez oceniania nie ma myślenia.
Faktycznie, może się to nam nie podobać. Ale uczciwie byłoby, jesli już takie ocenienie krytykujemy, przestać innych oceniać ze swojej strony.
Czy to się uda?...
|
Ja marzę o takim panelu w realu- zbierają się katolicy i inni wierzący w jakiś bogów oraz ateiści- zazwyczaj są odrzucani w ekumenizmie. To błąd!!
I szukamy wspólnych celów oraz środków!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:16, 28 Lis 2014 Temat postu: |
|
|
@ Semele: "rycerskie łby"= zakute łby. A o "myśleniu energii" to była spora parabola i poniekąd żart.
Trochę upraszczając i generalizując: teiści oraz ateiści to właściwie to samo- jeden kierunek, lecz [pozornie] przeciwny zwrot. Jedni i drudzy trochę uciekają: pierwsi DO [wymyślonego?] boga, drudzy OD [wymyślonego?] boga.
Co do tego "nierozumienia energii" to trochę się dziwię tobie, Michale. Ale może właśnie rozumiesz ją tak, a nie inaczej z powodu swego wykształcenia. Pod koniec tego, co tam napisałeś byłeś już jakby bliski zrozumienia mojego poglądu w tym względzie; ale, raczej niepotrzebnie, wyjechałeś z fizycznym sensem. Właśnie raczej porzuć rozróżnianie definicji i rodzajów energii, a skup się raczej na tym czym są choćby cząstki elementarne. Bozony z samej natury i definicji są energią, czyli oddziaływaniem, siłą pola. A fermiony również posiadają masę [nawet neutrina], czyli i energię. Może fizyka to nieco inaczej definiuje [choć z tego co wiem, to raczej podobnie], ale dla mnie energia to po prostu oddziaływanie [a każda cząsteczka, a nawet kwant oddziałuje]. A oddziaływanie, czyli energia, czyli siła, czyli zmiana to podstawa rozróżnialności, czyli ISTNIENIA czegokolwiek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:05, 01 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Piotr Rokubungi napisał: | @ Semele: "rycerskie łby"= zakute łby. A o "myśleniu energii" to była spora parabola i poniekąd żart.
Trochę upraszczając i generalizując: teiści oraz ateiści to właściwie to samo- jeden kierunek, lecz [pozornie] przeciwny zwrot. Jedni i drudzy trochę uciekają: pierwsi DO [wymyślonego?] boga, drudzy OD [wymyślonego?] boga.
Co do tego "nierozumienia energii" to trochę się dziwię tobie, Michale. Ale może właśnie rozumiesz ją tak, a nie inaczej z powodu swego wykształcenia. Pod koniec tego, co tam napisałeś byłeś już jakby bliski zrozumienia mojego poglądu w tym względzie; ale, raczej niepotrzebnie, wyjechałeś z fizycznym sensem. Właśnie raczej porzuć rozróżnianie definicji i rodzajów energii, a skup się raczej na tym czym są choćby cząstki elementarne. Bozony z samej natury i definicji są energią, czyli oddziaływaniem, siłą pola. A fermiony również posiadają masę [nawet neutrina], czyli i energię. Może fizyka to nieco inaczej definiuje [choć z tego co wiem, to raczej podobnie], ale dla mnie energia to po prostu oddziaływanie [a każda cząsteczka, a nawet kwant oddziałuje]. A oddziaływanie, czyli energia, czyli siła, czyli zmiana to podstawa rozróżnialności, czyli ISTNIENIA czegokolwiek. |
Muszę ten watek odczytać od pierwszego posta.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:13, 03 Gru 2014 Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna |
|
|
Semele napisał: |
Ja marzę o takim panelu w realu- zbierają się katolicy i inni wierzący w jakiś bogów oraz ateiści- zazwyczaj są odrzucani w ekumenizmie. To błąd!!
I szukamy wspólnych celów oraz środków!! |
Przyznam, że nie mam doświadczeń tego rodzaju. Ja - chrześcijanin - osobiście np. bardzo cenię sobie kontakty z ateistami. Z wielu powodów. Jednym z nich jest ten, że gdy widzę nieporadność, a czasami wręcz ewidentny brak uczciwości typowej (nie każdej, ale hmmm - niestety - jednak typowej!) teistycznej argumentacji, to mam dodatkowy powód, który mnie przekonuje, do trzymania się przy religii ;)
Ale tak bardziej na poważnie, to czuję się gdzieś w środku duszy "jak ateista", co oznacza, że do pewnego stopnia zgadzam się z prawie każdym zarzutem ateizmu wobec religii. Ale owo słówko "prawie" ma tu mały niuans. Bo w gruncie rzeczy, choć - faktycznie, jak to twierdzą ateiści - mnóstwo wierzących (także duchowni) zachowuje się niegodnie, mnóstwo argumentów religijnych jest pozornych, panuje powszechnie zbywanie trudnych pytań światopoglądowych, zamiast ich wyjaśnianie, mamy w kościołach walki o władzę, mamy złe doświadczenia wojen religijnych, wykorzystywania symboli w złym celu, manipulowanie ludźmi itp. Tak - to wszystkie wystąpiło/występuje i jest prawdziwe. Ale...
Ale jak zaczniemy teraz jakoś sumować te złe rzeczy, z tymi darami umysłu, jakie religia daje, z tym wspaniałym obrazem światopoglądowym, odpowiedzią na pytanie podstawowe "kim jestem ja?", z tym dobrem, które ludzie potrafią zrobić bezinteresownie dla innych ludzi inspirowani wiarą, to ja widzę ostateczny bilans na plus.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 18:56, 03 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:14, 04 Gru 2014 Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: |
Ja marzę o takim panelu w realu- zbierają się katolicy i inni wierzący w jakiś bogów oraz ateiści- zazwyczaj są odrzucani w ekumenizmie. To błąd!!
I szukamy wspólnych celów oraz środków!! |
Przyznam, że nie mam doświadczeń tego rodzaju. Ja - chrześcijanin - osobiście np. bardzo cenię sobie kontakty z ateistami. Z wielu powodów. Jednym z nich jest ten, że gdy widzę nieporadność, a czasami wręcz ewidentny brak uczciwości typowej (nie każdej, ale hmmm - niestety - jednak typowej!) teistycznej argumentacji, to mam dodatkowy powód, który mnie przekonuje, do trzymania się przy religii ;)
Ale tak bardziej na poważnie, to czuję się gdzieś w środku duszy "jak ateista", co oznacza, że do pewnego stopnia zgadzam się z prawie każdym zarzutem ateizmu wobec religii. Ale owo słówko "prawie" ma tu mały niuans. Bo w gruncie rzeczy, choć - faktycznie, jak to twierdzą ateiści - mnóstwo wierzących (także duchowni) zachowuje się niegodnie, mnóstwo argumentów religijnych jest pozornych, panuje powszechnie zbywanie trudnych pytań światopoglądowych, zamiast ich wyjaśnianie, mamy w kościołach walki o władzę, mamy złe doświadczenia wojen religijnych, wykorzystywania symboli w złym celu, manipulowanie ludźmi itp. Tak - to wszystkie wystąpiło/występuje i jest prawdziwe. Ale...
Ale jak zaczniemy teraz jakoś sumować te złe rzeczy, z tymi darami umysłu, jakie religia daje, z tym wspaniałym obrazem światopoglądowym, odpowiedzią na pytanie podstawowe "kim jestem ja?", z tym dobrem, które ludzie potrafią zrobić bezinteresownie dla innych ludzi inspirowani wiarą, to ja widzę ostateczny bilans na plus. |
Ja ostatnio rozmawiam trochę na katoliku. Dostałam tam nauki, że Polska nie jest państwem świeckim.
Nie wiem, czy oni myślą lub chcą aby była wyznaniowym.
Ja myślę o neutralności światopoglądowej - co o tym myślisz??
W kwestiach filozoficznych i społecznych ciekawym jest:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:28, 04 Gru 2014 Temat postu: Re: Wiara, a uczciwość intelektualna |
|
|
Semele napisał: | Ja ostatnio rozmawiam trochę na katoliku. Dostałam tam nauki, że Polska nie jest państwem świeckim.
Nie wiem, czy oni myślą lub chcą aby była wyznaniowym.
Ja myślę o neutralności światopoglądowej - co o tym myślisz?? |
To co sobie Iksiński, czy Igrekowski na katoliku myśli, to jego prywatna sprawa. Może nawet uważać, że Polska jest pod władaniem kosmitów.
Dla mnie oczywiste jest, że w wolnym kraju powinna panować wolność myśli i wypowiedzi, co dalej musi objawiać się tolerancją dla każdego rodzaju światopoglądu (choć nie koniecznie dla wszystkich form propagowania owego światopoglądu). Oczywiście kwestia sporną jest jeszcze pytanie JAK? ta tolerancja miałaby wyglądać w praktyce, bo rzeczywiście również dla tolerancji są granice (np. urządzający całonocne głośne imprezy sąsiad nie powinien mieć możliwości tłumaczenia swojego chamstwa potrzebą "tolerancji" z mojej strony, dla jego potrzeb).
Szczerze mówiąc, z grubsza tak samo przeszkadza mi namolność światopoglądowa walczących katolików, jak i walczących ateistów-lewicowców. Jedni i drudzy próbują przeforsować jakieś przywileje dla pewnej konkretnej własnej grupy, lekceważąc o prawa innych grup. To trochę tak jak ze związkowcami, którzy walczą o przywileje dla swoich grup zawodowych, kosztem innych grup (w końcu budżet państwa jest ograniczony).
Semele napisał: | W kwestiach filozoficznych i społecznych ciekawym jest:
[link widoczny dla zalogowanych] |
Z pobieżnego co prawda zapoznania wynika mi, że raczej bym się zgadzał z jego autorem. W szczególności pewne nurty liberalizmu (np. tych w stylu Balcerowiczowskim) uważam za formę anarchizmu służącego przede wszystkim interesom grup wyzutych z ludzkich uczuć. Ten rodzaj liberalizmu nazywam sobie wewnętrznie antyintelektualnym anarchizmem liberalnym, bo naczelną zasadą tam panującą jest "nie wnikać" - jeśli chodzi o to co robią najbogatsi, najbardziej ustosunkowani (z kolei tutaj wnikać - i krytykować - należy tylko wted, gdy to słabsze, mniej ustosunkowane grupy o coś postulują, czegoś się domagają). Zasada "nie wnikać" dotyczy nie tylko, aby ustosunkowanych grup nie kontrolować, ale nawet tego, aby nie zastanawiać sie nad podstawowymi wskaźnikami ocenności ich działań - sprawiedliwości, uczciwości (tak jak by ludziom trochę "zabronić" myśleć, stosując znane kryteria myśli). Ma obowiązywać zasada - kto silniejszy (w stosowaniu prawa, w lobbowaniu kształtu owego prawa, w gwarantowaniu sobie pozycji), ten jest lepszy z natury rzeczy. A inne kryteria oceny po prostu nie miałyby być stosowane, miałyby być prawie zabronione. Dla mnie takie podejście to nic innego, tylko filozofia ahumanitarna, odrażająca postać darwinizmu społecznego. I jedynym chyba argumentem, który za taką filozofią da się przytoczyć, jest to, że komuniści, szermujący hasłami sprawiedliwości społecznej, budowali totalitarny system. Tymczasem trzeba znacząco odróżnić pretekst do robienia totalitaryzmu, od wartości samych haseł - sprawiedliwości, uczciwości. W końcu jeżeli Hitler nazywał "sprawiedliwością" dla Niemiec wojnę, która spowoduje podbicie terytoriów sąsiadów, to chyba nie powinno oznaczać, ze samo takie hasło banuje w jakiś sposób - skądinąd słuszną - ideę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:59, 05 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Dlatego nauczenie tymi doświadczeniami totalitaryzmów przeróżnych, znowu szukamy zbawienia w religiach.
Zresztą to co piszę to truizm- wielu filozofów już to przeanalizowało.
I tak stoimy rozdarci znowu na pustyni.
Szukając nowego Boga- nowej zbawczej myśli.
Wielu wraca do źródeł- czyli do myśli wpojonych w dzieciństwie- zapewne jakoś tam je weryfikując.
Ponieważ ja nigdy nie byłam katolikiem, pewnie katolikiem już nie zostanę .
Zawsze byłam trochę cudzoziemcem w Polsce przez brak tej wspólnoty katolickiej.
Oczywiście tradycja - Mikołaj choinka- ale to już chyba inna tradycja.
W latach 80 wielu się nawracało spektakularnie- czy było to koniunkturalne , czy prawdziwe??
Wielu ludzi zasiliło szeregi innych kościołów chrześcijańskich.
Wszystkie te procesy świadczą tylko o tym ,że człowiek potrzebuje idei, i wspólnoty- też truizm.
Naturalnym jest więc, że niekatolicy szukają jakiejś grupki , która bezie ich wpierać w niedzielę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Pią 11:58, 05 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I tak stoimy rozdarci znowu na pustyni.
Szukając nowego Boga- nowej zbawczej myśli. |
To jest chyba najlepszy dowód na to, że jesteśmy pozostawieni samym sobie. Coś jak głowa rodziny, która nie ma co liczyć na pomoc z góry, pionier, czy odkrywca. Prędzej, czy później każdy sobie to uzmysławia, tylko niektórzy wypierają tę myśl. Co więcej jesteśmy jedynie pojedynczymi atomami w rzece kultury, które próbują wykorzystać się nawzajem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:09, 05 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Wszystkie te procesy świadczą tylko o tym ,że człowiek potrzebuje idei, i wspólnoty- też truizm.
Naturalnym jest więc, że niekatolicy szukają jakiejś grupki , która bezie ich wpierać w niedzielę.
|
Z posiadania swojej wspólnoty jest chyba z grubsza tyle samo korzyści, co i kłopotów. Z jednej strony fajnie, że ma się tę swoją grupę, która - teoretycznie - podobnie myśli. Ale jak się człowiek przyjrzy szczegółom, to zwykle pozory. Nie ma jakiegoś społecznego monolitu katolika, czy protestanta. Katolik nie pogada z drugim katolikiem o życiu z większym zrozumieniem, lepiej niż z dowolnym innym człowiekiem, bo to co ich łączy najbardziej to przede wszystkim fakt obecności na nabożeństwach, a nie jakaś gwarancja wspólnoty myśli. Jest deklaracja pewnej uczciwości w życiu. Ale... deklaracja. Ludzie deklarują różne rzeczy, a potem i tak robią co chcą, więc tak naprawdę przynależność do wspólnoty nie daje zbyt wiele. Mając wspólnotę człowiek co jakiś czas musi się denerwować, że oto kolejny jakiś oszołom (z tych - teoretycznie - "moich") urządza takie szopki, że się żyć odechciewa. Wtedy przychodzi ochota na wypisanie się z takiego towarzystwa...
Pewnie (nie znam osobiście, więc się na pewno nie wypowiadam) podobnie jest z muzułmaninem, czy buddystą. Spotykamy się w kościołach przede wszystkim ... zewnętrznie. Jesteśmy. Razem coś tam śpiewamy. A większość i tak myśli po swojemu - jeden przysypia, drugi myśli o swoich domowych sprawach, z rzadka poświęcając uwagę ceremonii. Kobiety wiele uwagi poświęcają porównaniu ubiorów obecnych.
Ale z drugiej strony... może i dobrze. Może ten brak zaangażowania religijnego trochę chroni nas-katolików przed jakąś zarozumiałością, a dalej fanatyzmem, przed uznaniem, że wszyscy powinni być tak jak my. Wszyscy jesteśmy ułomni. I większość katolików wciąż ma - mniejsze, albo większe - kryzysy wiary (religijności?).
Kiedyś miałem okres, w którym dość mocno uwierała mnie ta cała katolicka kulturowość, marzyłem sobie, aby swoją duchowość rozwijać gdzieś w samotności, z dala od tych dziwacznych rytuałów, które czasem wydają się być pustym dreptaniem w kółko. Ale potem przyszła na mnie refleksja - to co by się stało, jak by tak zupełnie zlikwidować wspólnoty religijne - np. katolicką, czy dowolną inną (zostawiając wolność duchowego rozwoju). Jakby nie było tego punktu czasowego łączącego ludzi (np. jak msza niedzielna), to po jakimś czasie pewnie niektórzy zaczęliby kombinować coś w stylu: tylko pracujemy i bawimy się, nie ma okazji jakoś zająć się sprawami ducha, pytaniami kim jesteśmy, do czego w życiu zmierzamy. To ktoś wpadnie na pomysł: to wiecie co umawiajmy się co jakiś czas na spotkania, żeby pogadać właśnie tylko o tych sprawach mniej praktycznych, a bardziej duchowych. Bo jak się człowiek nie nastawi na działanie w jakimś kierunku, to się potem jego cel rozłazi. To by się zaczęli spotykać. Pewnie w miejscach, gdzie był jakiś kreatywny prowodyr, ktoś kto umie zainteresować ludzi, spotkania byłyby ciekawe. Ktoś by tam zrobił coś lepiej, zapisali by to, chcieli powtarzać jego pomysły, wzorować się. Ale tam gdzie ludzie byli mniej kreatywni, to by się ludziska nudzili. Wtedy pewnie ktoś wpadłby na pomysł: to zróbmy sobie organizację, która nam wykształci jakoś ludzi, którzy by pilnowali źródeł pisanych dla naszych przekonań, przygotowywali jakieś spicze na spotkania. Żeby to co cenne powstało, to co ci mądrzejsi wykombinowali nie zginęło, ale mogło być używane przez wielu. Powstały by jakieś biblioteki, zaczęto by tworzyć zasady dla owych spotkań. Potem zaczęliby też sobie tworzyć jakieś symbole, które podkreślałyby znaczenie miejsca i jakieś rytuały, które przypominałyby o najważniejszych elementach wspólnoty myśli. W końcu czas owych spotkań trzeba czymś wypełnić, dać jakąś chwilę odpoczynku od myślenia, po prostu także być i czuć. Więc trzeba mieć jakieś powody, aby przebywać w miejscu spotkania jeszcze ten kwadrans dłużej. Ostatecznie, po jakimś czasie, zrobiłby się z tego po prostu jakiś kościół. W nim też pewnie najsensowniej byłoby, aby jakaś grupa ludzi, również tą dziedziną zajęła się zawodowo (bo zapracowani ludzie nie mają czasu, albo sił na przygotowywanie dobrych wystąpień). Czy tak powstały spontaniczni kościół byłby lepszy od istniejących?... - Nie wiadomo. Ale działałby podobnie.
Dlatego dzisiaj patrzę na sprawę przynależności do wspólnoty z pewnego dystansu. Z jednej strony cenię sobie, że spotykam ludzi, którzy mogą mi przekazać pewne przemyślenia dotyczące duchowości. Co jakiś czas (raczej rzadko, ale jednak..) trafi się ksiądz, który powie takie kazanie, że jest co myśleć przez wiele tygodni. Ale nawet jak większość mszy jest jakoś rutynowa, to też fajnie, bo już nauczyłem się własnym umysłem sam uzupełniać te braki takiego spotkania. Ważne jest, że czuję PO CO tu jestem - aby właśnie teraz rozważać to, co najbardziej dotyczy mojego jestestwa. I to jest niezwykle cenne. Choć pewnie gdybym podobny czas spędził w świątynie buddyjskiej, czy w meczecie, to może miałbym zbliżoną korzyść duchową (pomijając oczywiście bariery językowe). Ważne, żeby COŚ w kierunku rozwoju duchowości robić. Po to jest wspólnota religijna, a nie po to, aby bezkrytycznie popierać tych, którzy w owej wspólnocie najbardziej się promują.
I tak przecież najważniejsze jest to co w umyśle i sercu. W Biblii Jezus w pewnym momencie mówi: nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. (22) .... (23) Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec.
Tak więc i chrześcijaństwo w swojej źródłowej koncepcji celuje ostatecznie nie tyle w kulturową zabawę w rytuały i spotkania wiernych, ale chodzi o to, aby poruszone były sfery świadomości w człowieku. Religia w sensie przywiązania do zewnętrznych oznak wspólnotowych, jest tu drugorzędna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:59, 06 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Katolicy nie są za bardzo wspólnotą. Większość życia tej grupy to faktycznie pozory - przynajmniej jak się patrzy na to z boku.
Myślę i mam przykłady ze swojego otoczenia, że najbardziej uczciwi a często niestety i fundamentalistycznie nastawieni ludzie szukają czegoś innego.
Tylko zaczęłam myśl - rozwinę gdy będę miał więcej czasu.
Zewnętrzna oznaki wspólnotowe niby są.
Ja ma wrażenie, że brak jest wewnętrznego przeżycia często.
Może Polacy powinni być już jak Mieszko ponad Watykanem.
Może powinni mieć swoją religię!
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 18:17, 25 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:07, 06 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Ja ma wrażenie, że bark jest wewnętrznego przeżycia często. |
Wewnętrzne przeżycie...
Czy można je sobie nakazać?...
Miałbym wątpliwości. A czy wiemy jak to zrobić, aby się "wewnętrznie przeżywało"?...
Wydaje mi się, że jakoś tam błądzimy, szukając swojej drogi w decyzjach, odczuciach, interpretacjach tego, co nas spotkało, ale to jest jakaś taka droga po omacku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:47, 08 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Ja ma wrażenie, że bark jest wewnętrznego przeżycia często. |
Wewnętrzne przeżycie...
Czy można je sobie nakazać?...
Miałbym wątpliwości. A czy wiemy jak to zrobić, aby się "wewnętrznie przeżywało"?...
Wydaje mi się, że jakoś tam błądzimy, szukając swojej drogi w decyzjach, odczuciach, interpretacjach tego, co nas spotkało, ale to jest jakaś taka droga po omacku. |
Po omacku dla 4 ..7.. 18 ..nastoletniego człowieka.
Dla pełnoletniego i niby już rozumnego;-) Powinno to być łatwiejsze.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:40, 15 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Po omacku dla 4 ..7.. 18 ..nastoletniego człowieka.
Dla pełnoletniego i niby już rozumnego;-) Powinno to być łatwiejsze. |
A z mojego doświadczenia wynika, że jakoś niewiele się tu zmienia. Nieliczni mądrzeją na tyle, aby nauczyć się jakoś bardziej świadomie przeżywać i odczuwać. Reszta w tym temacie jest na poziomie dziecka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:29, 18 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Przyszedł mi do głowy dzisiaj pewien motyw, który może nieco popchnąć ów zakurzony nieco wątek.
Warto byłoby postawić pytanie: czy wiara religijna nie niszczy czasem uczciwości intelektualnej?
Bo niewątpliwie tak ateiści często postrzegają wierzących. Jeśli wierzysz w Boga, to musisz założyć całą masę różnych rzeczy, które głosi teologia, musisz wyzbyć się zwątpienia (jeśli je początkowo masz). Czyli właściwie - pyta ateista wierzącego - jak ty w ogóle możesz myśleć, wyciągać wnioski, skoro twoim obowiązkiem jest być zgodnym z dogmatami, z autorytetami religijnymi?...
Jak ty to ze sobą godzisz teisto?... - Takie pytanie pewnie chciałby postawić ateista, a niewątpliwie jest to ważne, wręcz kluczowe pytanie.
Do tej pory owo pytanie nieco "zamiatałem pod dywan". Tzn. nie było ono ruszone wprost, choć gdzieś pobrzmiewało w tle.
Bo faktycznie - osobiście uważam, że jedynym w pełni poprawnym trybem pracy intelektu jest DOSTRZEGANIE ASPEKTÓW INTELEKTUALNYCH UCZCIWIE - CZYLI JAK SIĘ ONE JAWIĄ!
A gdy ktoś (ateista) stawia mi pytanie: a jak Boga nie ma, to co? - możesz w ogóle postawić takie pytanie, zmierzyć się z nim?...
Ano MOGĘ. I oczywiście mierzę się z owym pytaniem.
To ktoś wtedy spyta: to gdzie jest ta twoja wiara? To może ty nie jesteś wierzącym, skoro dopuszczasz jakoś to, że twoja wiara jest nieprawdziwa...
To może się tu oszukujesz...
Zarzut jest ciekawy. Warto się z nim zmierzyć.
Odpowiem tutaj jak mierzę się ja - osobiście. Będzie to w dużym stopniu subiektywne podejście, więc pewnie wielu się nie spodoba. W końcu ludzie mają różne gusta. Ale napiszę jak jest w tym moim przypadku.
Po pierwsze: tak w ogóle to uważam, że NIE DA SIĘ MYŚLEĆ O CZYMŚ nie widząc JEDNOCZEŚNIE obu PRZECIWNYCH SOBIE ASPEKTÓW SPRAWY. Takie jang-yin. Jeżeli myślę o punkcie geometrycznym, to w kontekście płaszczyzny na której on leży. Nie potrafię wyobrazić sobie "samego punktu", czyli bez przestrzeni/płaszczyzny na której on leży. Punkt - coś nieskończenie małego "jest", bo otacza go coś nieskończenie złożonego (nieskończony zbiór punktów). Podobnie jest z koncepcją istnienia Boga. Oczywiście istnienie Boga niejako się "wyjaśnia" przez to, że Bóg mógłby nie istnieć. W tym świecie, w którym Bóg jest ukryty (jak ja zakładam), ewentualnie nawet w ogóle Go nie ma (jak sądzą ateiści) istnieje opcja POJAWIENIA SIĘ Boga. Właśnie dzięki temu, że świat jest jaki jest - czasem wredny, ułomny - taki... bezbożny. Tak więc rozważanie nieistnienia Boga nie jest dla mnie w ogóle problemem w rodzaju "jak sobie o tym myślę, to niszczę swoją wiarę". Ano nie niszczę tej wiary. Zawsze stawiam sobie OBIE opcje w myślach na raz - świata z Bogiem i bez Niego. Potem porównuję te opcje i jednak, póki co, wychodzi mi sensowniejsza ta pierwsza.
No dobra - ktoś powie. Może i tak być, że sobie tak "technicznie" nawet o braku Boga myślisz. Ale to nie koniec. Uczciwość intelektualna nakazywałaby bowiem czegoś silniejszego. Np. zmierzenia się z trudnym problemem podważającym istnienie Boga (załóżmy, że potencjalnie taki problem - pytanie się pojawiło). Oto - wyobraźmy sobie tę sytuację - nagle spływają na mnie okoliczności, z których (przynajmniej POBIEŻNIE patrząc) pojawia się zagrożenie dla istnienia, czyli wiary w Boga. Co należałoby z tym zrobić?...
- może od razu odrzucić?
- może nie rozważać?
- może tylko nakrzyczeć na tego, który problem postawił (jeszcze lepiej wybić mu zęby i wyrwać język, aby takich rzeczy nie gadał)?...
Proste, celowe patrzenie na sprawę taką postawę zdaje się sugerować. A niewątpliwie wydaje się ona być sprzeczna z postawa uczciwości intelektualnej. Ta ostatnia bowiem stawia jednak wymaganie zmierzenie się z każdym problemem, a nie udawanie, że problemu nie ma.
Moja odpowiedź na ten dylemat brzmi: jak najbardziej NALEŻY zmierzyć się z praktycznie KAŻDYM pytaniem o Boga, nawet takim, które sugeruje, iż Boga nie ma.
Ktoś by spytał: to gdzie jest twoja wiara? (czy czasem nie jesteś ateistą, albo przynajmniej czy czasem nie szykujesz się do konwersji na ateizm?)
Ano nie. Wiara moja wciąż jest - tylko w postaci nieco trudniejszej, niż typowo rozumiana. Z grubsza można by ją sformułować jako: rozpatruję KAŻDY PRZYPADEK związany z moją wiarą, nawet taki, który stwarza dla wiary zagrożenie, jednak nawet jeśli aktualnie (!) nie widzę rozwiązania dla problemu w zgodzie z moimi założeniami wiary, to zakładam, iż to rozwiązanie jest, CHOĆ JEST AKTUALNIE NIEDOSTĘPNE MOJEMU UMYSŁOWI.
Czyli - uczciwie przyznaję, że problemu rozwiazać aktualnie (!) nie potrafię, ale zakładam, że rozwiązanie się znajdzie za jakiś czas.
Czy to jest uczciwe intelektualnie?...
Oczywiście niejeden może stać na stanowisku w rodzaju: uczciwość intelektualna nakazywałaby, aby widząc jakiekolwiek, nie dające się odeprzeć rozumowaniem logicznym, zaprzeczenie dla swojego poglądu, odrzucać dotychczasowy punkt widzenia na sprawę. W końcu jeden jedyny wyjątek od prawa już uwala to prawo jako całość.
Ja myślę jednak, że tak rozumiana uczciwość intelektualna jest jednak naiwna, niepoprawna. Jej niepoprawność wynika z tego, że NIE DA SIĘ JEJ UTRZYMAĆ W KONTEKŚCIE NORMALNEJ PRACY UMYSŁU. Po prostu tak jest, że niestety umysł działa w atmosferze błędu. Błąd jest normalną - niezbędną do uwzględnienia - zmienną rozumowania. Praktycznie wszystkie życiowe (czyli z wyjątkiem tautologii typu matematycznego) zasady są jakoś niekompletne, znane prawa fizyki są nieprecyzyjne, mają swoje słabe strony. Jedna przecząca okoliczność nie "uwala" teorii fizycznej (choć zwykle stanowi problem, którym trzeba się zająć). W rozumowaniu nie może być próżni! Czyli jeśli mamy teorię - koncepcję, która sprawdziła się w 1000 przypadków, nie ma innej podobnie dobrej (bo np. następna w kolejności konkurencyjnej sprawdza się tylko w 100 przypadkach, a uwala ją 400 przypadków), to przedstawienie 1001-ego przypadku jako przeczącego jest zwykle ZBYT SŁABYM ARGUMENTEM. W takiej sytuacji w nauce też nie wyrzuca się starych koncepcji do kosza, ale zaczyna żmudny proces szukania i dostosowywania. Najpierw zmienia się trochę w bazowej (potencjalnie do odrzucenia) teorii i sprawdza, czy taką zmianą nie da się "naprawić" nieścisłości. Jeśli to nie pomaga, próbuje się głębszych modyfikacji, lecz cały czas zachowując jakoś szkielet starej teorii. Bo na postawienie pustki w jej miejsce nie można sobie pozwolić. Lepsza jest teoria z jednym błędem, niż kompletny brak koncepcji jak patrzeć na sprawę.
Podobnie jest z wiarą w Boga i rozważaniem zaprzeczeń dla tej wiary. Jeśli się pojawia przypadek sprzeczny z wizją tego, jaki jest Bóg, jak miałby się objawić w świecie, to nie jest to jeszcze jakaś tragedia. Może trzeba spojrzeć na kwestie religijne inaczej (zachowując jednak sam aspekt istnienia Boga), może trzeba głębiej "grzebnąć" w rozumienie siebie, świata, religii.
Podobny problem mieli teologowie po odkryciu, że Ziemia nie jest w środku wszechświata. Ponieważ w Biblii był jakiś cytat, który sugerowałby, że to ziemia jest w środku, dla wielu był to argument za odrzuceniem koncepcji Kopernika. Ale - patrząc z dzisiejszej perspektywy - był to błąd. Po prostu trzeba było zmienić jednak spojrzenie na autorytet Biblii (nie traktować jej tak dosłownie), uznać kolokwialność pewnych wyrażeń, a ostatecznie też i prawo człowieka do szukania bardziej prawdy w świecie, a nie tylko w pismach religijnych (choćby nie wiem jak świętych).
Tak widzę tę sprawę i w związku z tym nie czuję żadnego "moralno intelektualnego" dyskomfortu, że nie porzucam swojej wiary natychmiast gdy wydarza się coś, co potencjalnie tę wiarę podważą. Wierzę, że Bóg jakoś pomoże mi uporać się z tym problemem i to bez oszukiwania, bez zamiatania trudnych spraw pod dywan. To wlaśnie ta wiara powoduje, ze ochoczo zabieram się za taki problem - zabieram się w całej jego krasie - właśnie dlatego! Właśnie dlatego, ze w ostateczną wygraną (w pełni uczciwą) opcji teistycznej wierzę. Tu wychodzi jakby miniparadoks - z powodu wiary w ostateczne rozwiązanie, czyli zwycięstwo wiary, mogę bez lęku wchodzić w zaprzeczenia owej wiary.
Pisząc o powyższym nie uważam, abym był gołosłowny. Takie problemy, które podważają niejako kwestię Boga pojawiają sie w życiu. Niewątpliwie głównym z tego gatunku jest CIERPIENIE, a jeszcze bardziej wyraziście BEZSENSOWNE CIERPIENIE (przynajmniej z jakiejś tam narzucającej się perspektywy patrząc właśnie bezsensowne). Cierpienie dotyka mnie nie jeden raz. Albo widzę cierpienie dotykające innych, a mnie też jakoś tam bolące. Wiem, ze Bóg - jak istota wszechmocna - mógłby takie cierpienie przerwać. Muszę więc założyć JAKIEŚ INNE OKOLICZNOŚCI, takie których teraz nie jestem w stanie dostrzec, wziąć pod uwagę. Muszę uznać moją "teorię" patrzenia na problem cierpienia jako niekompletną.
To oczywiście łatwe nie jest. I dlatego rozumiem tych, którzy problem cierpienia, szczególnie tego nie zawinionego, nie dającego nadziei (np. dziecka niedawno narodzonego bardzo cierpiącego z powodu choroby) potraktowali jako coś wystarczającego do odrzucenia wiary w Boga. Dobro i wszechmoc Boga w kontekście bezsensownego cierpienia trudno jest ze sobą pogodzić. Dlatego wiara nie jest jakimś prostym, jednowymiarowym uznaniem, bądź nie jakiejś tezy - tutaj np. istnienia Boga. To jest ZŁOŻONA POSTAWA INTELEKTUALNA I MORALNA.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 23:40, 18 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:06, 19 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
[/b]- może tylko nakrzyczeć na tego, który problem postawił (jeszcze lepiej wybić mu zęby i wyrwać język, aby takich rzeczy nie gadał)?...
To jest ZŁOŻONA POSTAWA INTELEKTUALNA I MORALNA. |
Dlaczego Pawłowicz i ta czarna wyrzuca ateistów z Polski?
Dlaczego Pawłowicz i ta czarna chcą nas deportować ? ateistów
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 20:00, 20 Lis 2016, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:11, 19 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:11, 19 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 19:49, 20 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:11, 19 Lis 2016 Temat postu: Czyba atesci mogą zostać w Polsce? |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 19:55, 20 Lis 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:11, 19 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:14, 19 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Czy ateiści moga zostac w Polsce wg Was?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:48, 19 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Dlaczego P Pawłowicz i ta czarna wyrzuca ateistów z Polski?
Dlaczego Pawłowicz i ta czarna wypierają nad z kraju. ateistów |
A dlaczego to pytanie umieszczasz pod moim postem?
Czyżbyś dostała jakąś mylną informację, że ja wiem, jaki jest stan świadomości pani Pawłowicz?
- Jeśli taka informacja jakoś Ci zaświtała, to ja osobiście deklaruję, że jest ona mylna. Nie wiem prawie nic o wspomnianej pani, a nawet nie zamierzam się dowiadywać.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:25, 19 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:42, 20 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Dlaczego P Pawłowicz i ta czarna wyrzuca ateistów z Polski?
Dlaczego Pawłowicz i ta czarna wypierają nad z kraju. ateistów |
A dlaczego to pytanie umieszczasz pod moim postem?
Czyżbyś dostała jakąś mylną informację, że ja wiem, jaki jest stan świadomości pani Pawłowicz?
- Jeśli taka informacja jakoś Ci zaświtała, to ja osobiście deklaruję, że jest ona mylna. Nie wiem prawie nic o wspomnianej pani, a nawet nie zamierzam się dowiadywać. |
byłam wkurzona...
Jednak zauważyłam w Twoim tekście ciekawą myśl:umysł działa w atmosferze błędu. Błąd jest normalną - niezbędną do uwzględnienia - zmienną rozumowania
Mylę się, więc jestem. Augustyn, Aurelius Augustianus, święty (354-430)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:54, 23 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: |
Jednak zauważyłam w Twoim tekście ciekawą myśl:[b]umysł działa w atmosferze błędu. Błąd jest normalną - niezbędną do uwzględnienia - zmienną rozumowania |
Ano problem jest superciekawy, a niestety, rzadko poruszany. Czytałem kiedyś powieść sci-fi pod tytułem "Taktyka błędu". Niewiele z tego dziś pamiętam, ale było coś o tym, że błąd można wykorzystywać w rozumowaniu. Ja osobiście uważam, że nawet trzeba wykorzystywać, a już na pewno wmontować w rozpoznania i kalkulacje. Problem w tym, że niewielu ludzi sobie z tym radzi, więc zwykle przyjmują w rozumowaniu optymistyczne założenia o stuprocentowej poprawności swoich ocen, albo robią jakieś chaotyczne pulsacje od absolutnej pewności, do kompletnej negacji.
Ciekawie rzecz ujmuje fizyka, która w pomiarach jest w stanie szacować błędy. Choć warto byłoby rozszerzyć monitorowanie i postępowanie z błędami na inne dziedziny - także na filozofię.
W kontekście uczciwości intelektualnej warto ten problem jeszcze widzieć jako formę DOJRZAŁOŚCI INTELEKTUALNEJ. Przyznanie sobie (!) i innym (!) prawa do błędu, ale też i pewne rozpracowanie tematu błędu, jest według mnie swoistym PASOWANIEM NA INTELEKTUALISTĘ Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA.
Ale to taka moja opinia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 21:56, 23 Lis 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:40, 24 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Czy ateiści moga zostac w Polsce wg Was? | Semele, ty jak coś pierdolniesz!! Pewnie, że nie- wypierdalać z Polski! Kurwa, czasem nie mogę z debilizmu rodaków! Aż wstyd! Nie jest wobec tego tak dziwne, że w narodzie wszelkie mendy się panoszą i dopiero Jego Wysokość Prof. Kaczyński wziął się za sprzątanie tego rozbestwionego pomiotu...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|