Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:58, 21 Sty 2020 Temat postu: Weryfikowalność definicji |
|
|
Definicja nie podlega atrybutowi prawdziwości, czy fałszywości. Bo definicja jest UMOWĄ CO DO NAZWY.
Nie sposób jest zweryfikować definicji, tak jak nie weryfikuje się, czy rodzice "prawdziwie" nadali swojemu synowi imię "Jan", albo córce "Klara". Tak nadali, bo tak chcieli - arbitralnie. Gdyby zastosowali inne imię, inną nazwę, to ona też by zafunkcjonowała. Gdyby w języku, jaki używamy ktoś magicznie pozamieniał znaczenia z używanymi nazwami dla jakichś tam pojęć - np. małego domowego futrzaka miauczącego, mruczącego i chodzącego po drzewach zaczął nazywać "psem", a tego szczekającego "kotem", to - po pewnym okresie przejściowym, w którym ludzie by się mylili - ostatecznie komunikacja wróciłaby do normy, język funkcjonowałby skutecznie jako poprzednio.
Tu jednak jest ciekawe pytanie: czy w związku z tym, skoro nie mamy jak zweryfikować definicji, to za jej pomocą nie można by wprowadzić do rozumowania ewidentnego fałszu?
- Moja odpowiedź brzmiałaby: i tak, i nie.
Podam przykład dobrze znany. Znane jest pojęcie kwadratury koła.
Kwadratura koła jest to taka hipotetyczna konstrukcja geometryczna wykonywana z użyciem linijki i cyrkla, której efektem będzie narysowanie kwadratu o polu równym polu koła o zadanym promieniu.
Udowodniono matematycznie, że taka operacja nie jest możliwa (dokładniej: wymagałaby użycia nieskończonej liczby kroków, a więc nigdy się nie da jej zrealizować).
Ale przyjrzyjmy się całej tej sytuacji, bo jest ona ciekawa. Jednak pojęcie "kwadratura koła" funkcjonuje w języku. Więcej: z grubsza wiemy, o co w nim chodzi. Zanim pojawił się dowód niemożliwości realizacji owej kwadratury, podejmowano liczne próby osiągnięcia tego celu. Mogły one realizować zadanie W PRZYBLIŻENIU, z jakimś tam błędem.
Ten przykład jest chyba mocno kształcący, bo pokazuje w jakiś sposób, co się dzieje, gdy coś zdefiniuje się niepoprawnie (uwaga! Ważne! "niepoprawnie" nie oznacza "fałszywie"). Niepoprawna definicja - tak jak tutaj wspomniana kwadratura koła - wskazuje na byt, który NIE MIEŚCI SIĘ W REGUŁACH ZNANEGO NAM ŚWIATA. Być może zmieści się w regułach innego świata. Być może przybliży się jakoś do reguł tego świata, nie realizując ich w pełnej postaci, ale akurat w tym świecie zbiór bytów spełniających taką niepoprawną definicję jest pusty.
Ale definicja dalej obowiązuje!
Ona działa trochę na podobieństwo właśnie zbioru pustego, albo zera. Jest obsługiwana przez umysł, tylko w postaci, która nigdy nie stanie się pełną, dokonaną.
Ale jest jeszcze inny rodzaj niepoprawności dla definicji. Jest nim po prostu NIEZROZUMIAŁOŚĆ. Jeśli ktoś zdefiniuje sobie np. "gizulcio jest to takie czarne, co jest zielone i w kółko spawane pachnie", to pewnie nikt w ogóle nie będzie w stanie przypisać do słowa "gizulcio" niczego - ani w świecie materialnym, ani w świecie znanych idei, ani nawet w postaci jakiegoś kierunku poszukiwań dla idei, czy bytów materialnych. Po prostu taka definicja to bełkot.
Co w tym kontekście można by uznać za formę weryfikowalności definicji?
- Według mnie
definicję czegoś można by uznać za zweryfikowaną (jednak nie w sensie prawdziwości, lecz poprawności), jeżeli:
- jest ona zrozumiała, względnie jednoznaczna dla reprezentatywnej grupy ludzi posługujących się językiem, w której definicję sformułowano.
Zrozumiałość i jednoznaczność można stwierdzać doświadczalnie - wykonując serię testów psychologicznych na owej grupie ludzi, którzy definicję poznali, a posługują się językiem, w którym została ona wyrażona. Należałoby zebrać jakąś grupę obiektów do rozpoznania (materialnych, jeśli definicja dotyczy rzeczy materialnych; a opisowych, gdy definicja dotyczy idei), a potem dać owym ludziom do spontanicznego wskazania, czy uznają owe obiekty za spełniające definicję, czy też nie. Jeśli w owej grupie zaobserwuje się dużą zgodność w owym rozpoznawaniu, to definicja jest poprawna
Czy definicja musi być logiczna?
Wg mnie wcale nie. Można zdefiniować pojęcia, które są nielogiczne - np. takim pojęciem jest absurd. To co nielogiczne też można rozpoznawać, nazywać, mówić o tym - choćby właśnie z przekazem, że "ale to coś jest kompletnie nielogiczne".
Z tego wynika też wniosek, że nie uda się przemycić fałszu (nie uda się komuś, kto osiągnął pewne minimum myślenia logicznego) za pomocą ukrycia go w definicji - która jest tak arbitralna, że reżimowi ustalania prawdziwości nie podlega. Bo choć taką próbę można podjąć, to krytycznie myślący odbiorca ostatecznie stwierdzi: tutaj zdefiniowano coś co nigdzie w świecie materialnym, ani w świecie idei nie występuje. Takiego pojęcia nie sposób jest używać w logicznych rozumowaniach inaczej, jak na podobieństwo zbioru pustego. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Z drugiej strony niepoprawną definicję daje się przemycić osobom, które mają problem ze zdolnością analizy i logicznego myślenia. One mogą nie zauważyć, że definicja na nic nie wskazuje; oni, kierując się jakimiś intuicjami, przelotnymi wrażeniami, naginaniem stwierdzeń i rzeczywistości, mogą być przekonani, że ją realnie stosują. W języku potocznym to nawet nie najgorzej działa, w poezji bywa wręcz celowym środkiem wyrazu. Poeci specjalnie łączą ze sobą nielogiczne, niepoprawne znaczeniowo frazy, aby wywołać efekt konsternacji, zastanowienia się, sprowokowania jakiejś emocji. I to też działa.
Dopóki potrafimy rozdzielić od siebie tryb użycia języka poetycki, od tego logicznego, dopóty nie robi się z definicjami bałagan znaczeniowy. Bo poezja i logika to jednak znacząco różne światy. Chociaż...
jakoś nawzajem się przenikające.
|
|