|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:40, 19 Lip 2021 Temat postu: Wartość naszych poznawczych intuicji |
|
|
Chciałem poruszyć znowu temat epistemologicznie fundamentalny. Dla mnie osobiście bardzo bardzo ciekawy, bo dotykający najbardziej podstawowego źródła prawdy, uznania zasadności, słuszności czegokolwiek. Uważam, że od niego w ogóle zaczyna się rozumowanie.
Zacznę od własnego tekstu, który dzisiaj mi się popełnił w innym wątku:
Michał Dyszyński w wątku Jeśli realizm to który napisał: | ...
Ale jest jeszcze i drugi aspekt sprawy związany z ideą przyjmowania czegoś w oparciu o nie twardą kalkulację, lecz pewnym sensie jakby "emocjonalnie", czyli "dla przyjemności". Z jednej strony oczywiście dojrzały umysł filozofa wzdraga się przed myśleniem jawnie życzeniowym, czyli nie wybierze czegoś co jest przyjemne, lecz ewidentnie wiadomo, iż przyniesie innego rodzaju poważne szkody. Z drugiej jednak strony nasze klasyfikowanie rzeczy, tez, okoliczności zawsze jest zanurzone w jakiejś podświadomej, emocjonalnej sferze myśli. Uczeni, JAKO ARGUMENT ZA TEORIĄ, dość często mówią, iż ta teoria jest "piękna". Piękna - czyli odczuwana jako atrakcyjna, przyjemna w odbiorze. Mogliby uczeni wybierać oczywiście teorie brzydkie (bez "efektu przyjemności"), jako lepsze, jednak to się nie stosuje. Ogólnie można by postawić rodzaj hipotezy (ja ją tu stawiam), że w naszym odczuciu różnych form przyjemności z odbioru czegoś, bywa zawarta dodatkowa cenna informacja - taki "głos z podświadomości", który nam wyróżnia dodatkowo niektóre opcje, mimo że nie potrafimy wskazać powodu owego wyróżnienia (bo nie sformułowaliśmy jeszcze modelu dla zagadnienia). Uważam, że ten głos z podświadomości - mimo, że nie zamierzam go traktować jako coś pewnego, rozstrzygającego, a co najwyżej jako dość słaby modyfikator - w pewnych sytuacjach okazuje się być czymś cennym. Szczególnie odnosi się to do takich sytuacji, gdy BRAKUJE INNYCH PRZESŁANEK. |
To, że jakieś rozwiązanie, rozstrzygnięcie problemu nam się "podoba" jest w moim przekonaniu niczym innym, tylko WYRAŻENIEM WŁASNEJ INTUICJI. Podobanie się jest intuicją - bo spełnia właśnie te warunki, jakie są stawiane wobec pojęcia intuicji - brak jawnego powodu, dla którego coś preferujemy oraz fakt, iż przychodzi on jakoś - w nie dający się ściśle wskazać sposób - z naszego wnętrza. Podobanie się jest formą intuicji, a pozytywna intuicja jest właściwie takim "myślowym podobaniem się" czegoś, nad czym myślimy. Intuicja negatywna może być z kolei uznana za nie podobanie się jakiejś opcji myślowej - też bez wyraźnego wskazania na powód, a jedynie jako efekt subiektywnej oceny.
Natomiast chciałbym tutaj zastanowić się nad wartością intuicyjnej (czyli opartej o podobanie się) formy oceny. Jest chyba dość oczywiste, że wiedza, którą gromadzi ludzkość wzięła się z kursu przeciw intuicyjnym postaciom rozstrzygnięcia. Teoria, model, wiedza właśnie ma tę przewagę nad innymi postaciami uznawania spraw, że przewalcza to, na czym intuicja bazuje - w nauce:
- teoria zamiast niesprecyzowanego odczucia osoby, będzie oferowała sformułowane postulaty, paradygmaty, NAZWANE reguły, a dalej prawa, zasady dokonywania pomiarów, zasady weryfikowalności dla stwierdzeń
- teoria, zamiast powodu "bo się Kowalskiemu tak wydaje" żąda replikowalności rozstrzygnięć, poprzez intersubiektywność, poprzez współdzielenie w grupie, w możliwie ścisłej postaci stwierdzeń, zamienia te ludzkie widzimisię i zdajemisię w coś, co razem uznaje za poprawne jakieś tam grono.
To są niewątpliwie plusy podejścia opartego o wiedzę (są i minusy, są i jeszcze inne plusy, ale nie chcę tutaj ciągnąć ich kompletnej analizy).
Tu u niejednego filozofa pojawia się pokusa naiwnego zdeprecjonowania intuicji na zasadzie: no tak, skoro podejście operte o teorie, modele jest lepiej weryfikowalne, przenośne, czyli pewnie lepsze (?...) od intuicji, to powiedzmy tej głupiej intuicji nasze gromkie NIE! To należałoby pewnie ogłosić (?): precz z intuicjami! Tylko ścisła wiedza się liczy! Kto rozumuje intuicyjnie, ten błądzi!
Trudno jest mi określić takie podejście inaczej, niż jako bardzo krótkowzroczne i naiwne. Ktoś, kto by powyższe twierdził (a wydaje mi się, że wielu, czasem nie w pełni świadomie, wyznaje takie przekonania), nie zauważa bowiem pewnej bardzo podstawowej wady, którą ma każda teoria, każda sformułowana wiedza. Tą wadą jest:
Konieczność jej stworzenia przez odpowiednio uświadomione, może wyposażone osoby!
Teorii można używać DOPIERO PO JEJ STWORZENIU. Na co dzień musimy podejmować tysiące decyzji po prostu z przesłanek jakie są.
Nikt nam nie zaoferuje teorii, a potem nie zapewni aparatury pomiarowej, która wykaże, czy oferta na nowy towar w sklepie jest atrakcyjna, czy dziewczyna, z którą się spotykamy jest godna naszego zaufania, czy nadjeżdżający samochód jest na tyle daleko, że możemy przejść przez ulicę. Na co dzień zdecydowana większość decyzji Z SUKCESEM (!) jest obsługiwana przez nasze intuicje, na wyczucie. A nawet jeśliby ktoś teorię o nadjeżdżających pojazdach opracował i nawet my byśmy się jej nauczyli, to i tak niewiele się ona by zdała w realnych warunkach, gdy po prostu chcemy przejść przez ulicę, a nie wyciągać z powodu tego przechodzenia jakąś aparaturę pomiarową i obliczać pracowicie parametry do modelu, który nam w końcu wypluje bardziej obiektywną informację, że ten samochód, który był analizowany, a już 20 minut wcześniej przejechał, był w odległości na tyle dużej na początku, że spokojnie moglibyśmy przejść przez ulicę.
Nasze życie i myślenie w nim, uwikłane są nie tylko w problem dokładności i obiektywizmu dla danych, ale tez też w aspekt swoistej ekonomii. Większość informacji jest użytecznych niekoniecznie dlatego, że są takie sprawdzone i dokładne, ale dlatego, ze mamy je na czas, że są wystarczająco łatwe w zastosowaniu, dlatego że do ich zdobycia nie trzeba użyć jakichś nadzwyczajnych środków, aparatu obliczeniowego, czy wiedzy. W życiu, na co dzień INTUICJA RZĄDZI.
Z resztą ten geniusz, który tworzy wspaniałą teorię, która ostatecznie zostanie uznana przez świat naukowy, tworzy ją...
przede wszystkim właśnie własną intuicją! To tylko efekt końcowy jest poza tę intuicję wykroczeniem. Ale na etapach tworzenia teorii, zbierania do niej danych, przesłanek, pomysłów jak sprawę ująć, też rządzi intuicja. Tak więc podejście w ramach którego po prostu wybrzydzamy na intuicję, próbujemy jej nie używać, "bo przecież sprawdzona, uporządkowana wiedza jest precyzyjniejsza i ma wiele sukcesów", byłoby nie tylko naiwne, ale byłoby wręcz straceńczą epistemicznie strategią, jako przez nią utracilibyśmy szansę na jakąkolwiek ocenę problemu w zdecydowanej większości życiowych sytuacji.
To oczywiście nie zmienia sytuacji, że TAM GDZIE TO SIĘ DA cennym jest zastąpienie intuicji bardziej uporządkowaną i trwałą formą rozumowania. Cenne jest mieć wiedzę na jakiś temat. Ale ten luksus owej wiedzy posiadania jest przecież dany nam tylko w niewielkiej klasie życiowych sytuacji.
Chciałem w tym kontekście skomentować pewną postawę, którą opisałem w cytacie na początku tego wprowadzenia - postawę negatywnego traktowania rozwiązań, które nam się tylko "podobają". Oczywiście jeśli mamy jakieś dodatkowe, merytoryczne powody dla rozstrzygnięcia problemu (a szczególnie jeśli są one mocne, oparte o dobrze sprawdzoną wiedzę), to poleganie na samej intuicji nie wydaje się być perspektywicznym podejściem. Rozpatrzmy jednak wariant, w którym ktoś NIE MA ŻADNYCH MERYTORYCZNYCH PRZESŁANEK za rozstrzygnięciem problemu. Czyli jeśli nie użyje intuicji, to nie będzie miał nic - żadnej formy wskazania za poprawnością którejś z opcji! To co miałby robić w tej sytuacji?
A. obowiązkowo zdać się na los, rzucać monetą?
B. jednak pójść za owym intuicyjnym podobaniem się wybranej opcji...
C. czy też, może odwrotnie - uznać, że jeśli jedna z opcji nam się podoba, to należałoby wybrać tę przeciwną?...
W moim przekonaniu ci, którzy zdecydowanie atakują intuicyjne rozstrzygnięcia, którzy podobaniowy powód odrzucają zupełnie, uznając go za absolutnie nie do przyjęcia, w istocie oceniają (swoją? czy może ogólnie?) intuicję jako narzędzie myślowe z gruntu wadliwe, a wręcz jako PRZECIWSKUTECZNE (opcja C z wyboru wyżej). Jeśli zaś ktoś tak swoją intuicję by oceniał tak nisko, jeśli nie przyznaje jej nawet tej najmniejszej szansy na zasadność, że nawet gdy zupełnie nie ma merytorycznych powodów do decyzji, to nie spróbuje jej użyć, to powstaje pytanie, czy on w ogóle wierzy we własne poprawne zmysły (w zasadzie doznania zmysłowe też spełniają warunki dla pojęcia intuicji)? Czy czasem to odrzucenie pewnej minimalnej poprawności intuicji nie jest czasem uznaniem się za szalonego?...
Wszak w tysięcy codziennych spraw podejmowane decyzje intuicyjnymi są, a my się nimi kierujemy. Czyli - łącząc to z postulatem, że intuicji tak absolutnie nie wolno jest ufać - kierujemy się de facto przypadkowymi rozstrzygnięciami. Czyli nawet w takiej sytuacji nie ma jak zadecydować o wyborze - tej już poprawnej - teorii z naukową wiedzą. Wszak przed wyborem teorii jeszcze nie mamy, wtedy posługujemy się intuicją, a ona "jest zupełnie bezwartościowa poznawczo". To wybraliśmy naszą teorię naukową bezwartościową metodą...
Niektórzy, zdaje mi się, do tego poziomu analizy epistemologicznej nie dotarli. Oni dalej są przekonani, że zasadnym jest zarzucanie komuś, że coś wybrał w oparciu o ogólne "spodobało mi się", jako zawsze zarzut wobec tego wyboru. Tymczasem, przynajmniej dla sytuacji, gdy nie ma innych przesłanek, wybór intuicyjny wydaje się po prostu najbardziej racjonalną opcją.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:20, 23 Lip 2021 Temat postu: Re: Wartość naszych poznawczych intuicji |
|
|
Z intuicji można próbować przejść do...
no właśnie! Do czego?
Intuicja jest rozwiązaniem, którego źródłem jest osoba - konkretny człowiek. Zatem jeśli mamy iść gdzieś dalej, to musimy PORZUCIĆ SUBIEKTYWIZM I INCYDENTALNOŚĆ ROZPOZNAŃ.
Aby coś nie było (tylko) intuicją, należałoby stworzyć coś co ma z grubsza następujące właściwości
1. jest niezależne od tego, KTO ocenia - rozpoznaje (być może w jakichś tam granicach niezależne, ale jednak)
2. jest niezależne od tego, KIEDY I GDZIE ktoś ocenia rozpoznaje (a przynajmniej NIEKTÓRE ASPEKTY powinny być takie niezależne od czasu i miejsca).
W dyskusjach z intuicyjnie rozumujący próbują racje zdominować ocennością i mocą przekonań oceniającego (także często wolą narzucenia swojego stanowiska innym dyskutantom). To widać po sformułowaniach, w których racje są WSKAZYWANE PRZEZ OSOBĘ.
Kierunek na obiektywizm oznaczałby, że racje powinny się wskazać SAME, wyniknąć jak KONSEKWENCJA, a nie "wyjaśnienie jak to jest" przez osobę.
Kierunek na obiektywizm oznacza, iż osoba się umniejsza, umywa ręce od decydowania.
Potem powstaje wynik. A gdy powstanie, ktoś kto szukał obiektywizmu umniejszając swoją decyzyjność w rozstrzygnięciu powiada: patrzcie - wynik jest, jaki jest, ale ja go nie tworzyłem, nie maczałem w tym palców! On jest obiektywny dokładnie w tym sensie, że osoby tylko USTALIŁY WARUNKI OGÓLNE OCENIANIA, ale
ocena powstaje już sama - pchnięta strukturą zasad, tworząca się jako KONSEKWENCJA PRZYJĘTYCH ZAŁOŻEŃ.
Tu na sfinii sporo dyskutowałem z osobami, które uważają się za obiektywnie, nawet logicznie myślące, mimo że ich rozumowanie jest dokładnie przeciwne opisanemu przeze mnie schematowi. Taki dyskutant niczego w rozumowaniu nie zostawia, aby szło własnym torem, wszystko musi kontrolować, wszystko na bieżąco KORYGUJE MOCĄ SWOICH ROZPOZNAŃ. Wtedy - z definicji - rozstrzygniecie jest JEGO - SUBIEKTYWNE, a nie obiektywne. Ale - paradoksalnie - wielu z tych ludzi uważa się za zwolenników obiektywizmu, uważa się za walczących z subiektywnością myślenia. Deklaratywnie ci ludzie są "obiektywni" i "logiczni", choć - patrząc na to jak funkcjonuje ich rozumowanie - idealnie zaprzeczają celom obiektywizmu i logiki, czyli nie dopuszczają niemal nigdy do tego, aby efekt rozumowania powstał jako konsekwencja przyjętych zasad i założeń (niektóre z tych osób wręcz szczycą się tym, że założeń nie mają - czyli że zawsze wszystko oceniają od hoc, jak im się dana kwestia w głowie ułoży, jak im się wydawało). Zadziwiające jest to, jak bardzo deklaracje i realne działanie są u owych ludzi na dokładnie przeciwnych biegunach.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 11:23, 23 Lip 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:26, 24 Lip 2021 Temat postu: Re: Wartość naszych poznawczych intuicji |
|
|
Właściwie to dyskursywne myślenie można by uznać za wygrzebywanie się z nieuporządkowanych intuicji.
Intuicja jest tym sposobem określania rzeczy, który za każdym razem wymaga objaśniającej roli osoby.
Tu na sfinii spotkałem przynajmniej kilku dyskutantów, którzy nie są w stanie w swoim myśleniu zdiagnozować tego aspektu sprawy - nie dociera do nich to spostrzeżenie, które ja z zewnątrz postrzegam wyraziście, że ich oceny praktycznie zawsze są "ręcznie sterowane", dookreślane decyzją podejmowaną ad hoc przez osobą, która "wie" jak to trzeba zinterpretować.
Ostatnio była dyskusja, która np. dotyczyła pojęcia obserwacji. Słowo "obserwacja" ma wiele swoich znaczeń - od prostego, czyli obserwacji wzrokowej, poprzez jego rozszerzenia - do obserwowania z udziałem przyrządów, czy nawet obserwowania stanów emocjonalnych. Teraz w dyskusji ktoś używający słowa obserwacja jako pierwszy oczywiście sam wie (albo przynajmniej powinien wiedzieć, bo w praktyce różnie to bywa) czy użył owego pojęcia w znaczeniu węższym, czy szerszym, uwzględniającym np. aspekt bardziej zaawansowanej interpretacji czy też nie. Najczęściej jednak w rozmowie uczestnicy nie precyzują dokładnie o co im chodzi. Potem dyskutant z przeciwka odczytuje takie słowo w szerszym znaczeniu, wskazuje na jego właściwości. Ktoś, kto pierwszy użył słowa "obserwacja", jeśli nie ułożył sobie zagadnienia wieloznaczności słów, a do tego ma nastawienie silnie polemiczne (czytaj: szybko przechodzi do oskarżenia drugiej strony o błąd, czy złą wolę, zamiast próbować wyjaśniać sporne kwestie), będzie uznawał, iż ta osoba popełnia błąd, albo że próbuje manipulować w dyskusji. Tymczasem w istocie nie doszło do UZGODNIENIA JĘZYKA, określenia zakresu stosowanych pojęć.
Dyskusja, w której strony nie są gotowe do uzgadniania języka ma małą szansę na dojście do jakichś wspólnych wniosków. Bez owych uzgodnień każdy będzie gadał o czymś innym, co najwyżej złoszcząc się na dyskutanta z przeciwka jak to ten "jest głupi", że nie widzi tego, co ktoś tam sobie w głowie wytworzył, uważa to za oczywistą, jedyną instancję zagadnienia, nie dopuszczając alternatyw - czyli wciąż pozostając na poziomie intuicyjnym.
A w dyskursywnym trybie komunikowania się właśnie o to chodzi, aby wyłonić to, o czym jest mowa w postaci dla obu stron zrozumiałej i przetestowanej iż rzeczywiście o tym samym rozmawiamy. Bez dobrej woli stron, bez chęci DOGADYWANIA SIĘ do tego trybu raczej nie dojdzie, bo strony wcześniej prędzej przejdą do przerzucania się oskarżeniami, niż zechcą cokolwiek wyjaśnić w sposób, który byłby do przyjęcia dla każdego uczestnika dyskusji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:28, 27 Lip 2021 Temat postu: Re: Wartość naszych poznawczych intuicji |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Intuicja jest tym sposobem określania rzeczy, który za każdym razem wymaga objaśniającej roli osoby. |
Wuj fajnie sformułował dalej w osobnym wątku, zagadnienie, które tu chciałbym rozważać. Przytoczę tę wypowiedź ze swoim komentarzem:
Michał Dyszyński napisał: | wujzboj napisał: | Tak, przede wszystkim trzeba postawić dobrze zdefiniowaną tezę. Propozycja typu "udowodnij, że stół jest wysoki" jest mało atrakcyjna. |
Niestety, chyba większość dyskusji, w których ludziska coś komuś każą wykazywać, czy dowodzić, jest właśnie tego rodzaju jak z tym stołem. Ale do rozpatrzenia wniosków z tej okoliczności nasza sfinska brać się nie pali.
Kiedyś sformułowałem coś w rodzaju postulatu o KONSTRUKTYWNOŚCI (nie wiem, czy wtedy tej nazwy użyłem) dyskusji. Wg mnie jest sens poświęcać czas i siły na coś, co ma pewne minimum szans na rozstrzygalność, konstruktywność toczonych sporów. Ale to może tylko według mnie (i oczywiście Autora cytatu wyżej, który problem postawił). Może jestem jakimś wyjątkiem, bo wygląda mi na to, że większość po prostu ma ochotę się "pokłócić, bo tak jest ciekawiej". |
Spróbuję pobawić się hipotetyczną dyskusją o dowodzeniu, że stół jest wysoki, w dyskusji, która według mnie jest bardzo podobna do właściwie większości toczonych na naszym forum. Oto wyobraźmy sobie, że mamy dwóch dyskutantów - A i B - którzy stoją po przeciwnych stronach barykady w kontekście pytania o to, czy stół jest wysoki.
A: stół jest wysoki, bo trzeba go obejść, a człowiek nie może go łatwo przekroczyć.
B: Ależ skąd! Stół jest niski, bo każdy dorosły człowiek może sięgnąć do jego najwyższych punktów!
A: Nie masz racji! Stół jest wysoki, bo jak spada z niego szklanka, to może się zbić!
B: Głupi jesteś! Stół jest niski, co jawnie widać, gdy się go porówna np. z szafą.
A: Ty palancie! Nie rozumiesz, że stół jest wysoki, czego ewidentnym dowodem jest to, że mieści się pod nim stołek!
B: Fakty są takie, że stół jest niski! Bez problemu można na nim siąść. Gdyby było wysoki, to trzeba byłoby się na nieco wspinać. Nie rozumiesz podstawowych pojęć!
A: Stół jest wysoki OBIEKTYWNIE! Wyznacza się przecież "wysokość", a nie "niskość" stołu!
B: Naprawdę już nie wiem, jak idiocie wytłumaczyć to, co dla wszystkich jest oczywiste, czyli to, że stół jest niski... Stoły są niskie, bo gdyby były wysokie, to ludzie nie dostawali by do nich, nie mogli na nich jeść, pracować, sięgać po znajdujące się na nich przedmioty. Tylko kompletny debil może tego nie rozumieć!
A: Czy ty w ogóle używasz logiki?!... Skończyłeś jakąś podstawówkę!? Każdy głupi (tylko nie ty) przecież wie, że stoły właśnie po to są konstruowane, aby były wysokie, dzięki czemu wygodnie się z nich je, bo nie trzeba się schylać! Tylko tacy kretyni jak ty, mówią że stół jest niski, a przecież gdyby rzeczywiście stoły były niskie, to się jadło siedząc obok nich po turecku, czy na kolanach.
B: Takich bzdur wypisywanych na forum już dawno nie widziałem! Piszesz, że stół jest wysoki, w sytuacji, gdy typowy człowiek patrzy na niego z góry - na blat, a nie na dolną stronę stołu! Wykazujesz się taką niekompetencją rozumowania, że to aż bije w oczy! Takiego debila to tylko u ciebie można spotkać.
itd. itp.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:04, 27 Lip 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 10:17, 03 Sie 2021 Temat postu: Re: Wartość naszych poznawczych intuicji |
|
|
W kontekście powyższego wątku stawiam pytanie: kiedy wyjaśnienie cokolwiek (drugiej osobie) w ogóle wyjaśnia?
Odnoszę wrażenie, że bardzo często owo wyjaśnianie kończy się na ekosystemie myślowym wyjaśniającego, nie mając zdolności do spójnego włączenia się w ekosystem myślowy odbiorcy wyjaśnienia.
Ludzie wyjaśniają w sposób akceptowalny dla samych siebie. Potem często złoszczą się, gdy druga strona sygnalizuje niezrozumienie danych wyjaśnień. Bo przecież on - opisujący tę sytuację - tak wyraziście to widzi! Bo przecież to "takie jest"! Jak można być takim głupim, aby nie dostrzegać tego! - Tak zdaje się myśleć wiele osób, które mają silnie z intuicjami powiązane myślenie.
Problem znany jest od tysiącleci. Najlepszym jego rozwiązaniem jest konstrukcja oparta o LOGIKĘ. Podstawowym jego założeniem jest SKUPIĆ NA TYM CO POWIEDZIANE. W tło odchodzi do, co sobie myślę, czuję.
Ktoś kto rozumie cały problem, kto wyrośnie ponad pierwotne "macie mnie słuchać! Macie akceptować, to co ja głoszę, niezależnie od tego, na ile umiem się wysłowić w danej kwestii!", kto pogodził się z tym, że nie stosujemy podwójnych standardów, ten dorósł do rezygnacji z dyskutowania opartego o apele sprowadzające się "żądam zrozumienia mnie, a ostatecznie odpowiedzialność za skuteczność owego zrozumienia spada na odbiorcę!".
Zrozumienie i porozumienie mają wspólny rdzeń - ZDOLNOŚĆ DO OPISANIA zagadnień w sposób dający się oderwać od intuicyjności. To jest KONSTRUKCJA, oparta o dwa podstawowe paradygmaty - założenia:
1. założenie pewnego minimalnego podobieństwa w myśleniu pomiędzy dyskutującymi podmiotami
2. przekonanie, że wyjaśnianie - przynajmniej w znacznej części przypadków - daje szansę na pewien minimalny poziom osiągniętej SPÓJNOŚCI pomiędzy celami poznania, a konstrukcją opisującą. Jest to rodzaj EPISTEMICZNEJ NADZIEI.
Konstrukcja W TLE DALEJ MA INTUICJE. Ale też ponad intuicje znacząco wyrasta - konstruując coś od intuicji oderwanego i w znacznym stopniu niezależnego - OPIS POJĘCIOWY.
Ów opis pojęciowy tym lepiej spełnia swoją rolę, im bardziej porzuca intuicje na rzecz formułowania myśli tak, że wszyscy, którzy dany opis poznali, będą TAK SAMO REAGOWALI na to, co opis konstruuje. Będzie to widoczne po tym, jak odbieramy działania innych osób - jeśli przebiegają one według wzorców, które sami SPONTANICZNIE byśmy stosowali w kontekście danego opisu, to znaczy, że SIĘ POROZUMIELIŚMY.
Na tym celu oparta jest logika i porozumiewanie się pojęciami - zastąpienie intuicyjnego opisu rzeczywistości opisem werbalnym i pojęciowym będącym PLATFORMĄ WSPÓLNOTY MYŚLI.
Jednak aby ową wspólnotę skonstruować, każdy musi ze swojej intuicyjności w znacznym stopniu ustąpić. Nie ustąpi całkowicie, bo wtedy w ogóle przestałby rozumieć cokolwiek, ale W PEWNYM STOPNIU odda owo sterowanie rozpoznaniami z ośrodka władze "zdaje mi się i tylko to jest ważne", do ośrodka "opis określa jak traktować te doznania, a ja zamierzam treść tego opisu respektować".
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|