Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uczciwość intelektualna i dyskusyjna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:40, 31 Sie 2018    Temat postu:

Przeciwstawianie sobie ateizmu i teizmu jest głupie.
Dzisiaj uroczystość państwowa odbyła się w kościele.......


empiryzm [gr. émpeiros ‘doświadczony’], filoz. kierunek w teorii poznania wywodzący poznanie ludzkie z doświadczenia zmysłowego, zewnętrznego lub wewnętrznego.
Przypominam definicję. William James jest empirysta. Empiryzm metodologiczny, przeciwstawiając się racjonalizmowi metodologicznemu, broni tezy, że poznanie prawdziwe jest zawsze oparte na poprzedzającym je doświadczeniu i jedynie w nim może znajdować uzasadnienie; teza ta nie oznacza negowania roli czynników rozumowych w procesie poznawczym, przeczy jedynie możliwości tzw. czystego rozumowania,
....
E. Mach (1843-1896), najbardziej charakterystyczne tezy filozoficzne Macha to (i) monizm immanentny, jak u Hume’a i późnego Russella, (ii) zasada oszczędności myślenia, w myśl której nauka jest tylko skrótowym opisem doświadczenia, którego elementami są odpowiedniki wrażeń.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 23:51, 31 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:53, 31 Sie 2018    Temat postu:

Najwięksi starożytni myśliciele wychodzili ze słusznego założenia , że poznanie zmysłowe, doświadczalne zawsze jest niepewne (subiektywizm itp). Więc poznawali intelektualnie: Sokrates, Platon czy Arystoteles.
Empirysta zamiast poznać świat, będzie sam zastanawiał czy przypadkiem nie jest mózgiem w słoiku ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:46, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
Najwięksi starożytni myśliciele wychodzili ze słusznego założenia , że poznanie zmysłowe, doświadczalne zawsze jest niepewne (subiektywizm itp). Więc poznawali intelektualnie: Sokrates, Platon czy Arystoteles.
Empirysta zamiast poznać świat, będzie sam zastanawiał czy przypadkiem nie jest mózgiem w słoiku ;-P
A że tak skromnie zapytam, Andy72, na bazie jakich czynników poznawali intelektualnie? :)

Cytat:
Percepcja odnosi się do umiejętności interpretowania lub uświadamiania sobie czegoś poprzez zmysły.


Cytat:
Intelekt to zdolność obiektywnego rozumowania i rozumienia, zwłaszcza w odniesieniu do zagadnień abstrakcyjnych i akademickich.


Jako naukowiec stwierdzam, że intelekt zupełnie obiektywnym nie jest być w stanie. Dlatego podajemy limity z naszym intelektem wlacznie :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:49, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Na bazie swego rozumu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:14, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
Na bazie swego rozumu
A na jakiej bazie poznaje je rozum? :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:03, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Irbisol napisał:
Wyróżniłem, żeby wskazać, że mowa o sytuacji, gdzie nie ma wiedzy. Bo tylko o takich sytuacjach piszę.
Nawet ledwo wcześniej ci napisałem:
Jeszcze się nie zorientowałeś, że wszystko, o czym piszę, dotyczy sytuacji bez 100% pewności?
Dziwne, że po tylu miesiącach nadal interpretujesz to jako mój wymóg że wiedza musi być, podczas gdy ja scenariuszem "z wiedzą" w ogóle się nie zajmuję.

Jak już wiadomo, że nie ma wiedzy, to piszę coś dalej - i tamto jest istotne. Pogrubiłem ten fragment.

Sorry. Ja już zupełnie nie rozumiem, co właściwie twierdzisz.
Spróbujmy to wyświetlić w postaci jakichś pytań i odpowiedzi. Może wtedy się wyjaśni o co Ci właściwie chodzi.
Rozważam PROBLEM OGÓLNY: czy do prawidłowego podejmowania decyzji niezbędna jest wiedza?
Widzę tu dwie podstawowe odpowiedzi:
Tak - wiedza do podjęcia poprawnej decyzji jest niezbędna, inaczej decyzja będzie nieprawidłowa, można będzie ją z góry skreślić jako wadliwą.
Nie - decyzje (a to jest w pełni prawidłowe) są podejmowane także w warunkach braku wiedzy, braku pewności, z niejasnych, także subiektywnych przesłanek.

Jakie jest Twoje stanowisko na tak OGÓLNIE sformułowane pytanie?
Tak, czy nie?... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 9:20, 01 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:00, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jednak chyba prawdą jest, że ateiści miewają poglądy, bo sa ludźmi, bo żyją. Są to poglądy polityczne, ekologiczne, psychologiczne, ekonomiczne. Większość z nich jest niepewna - np. można znaleźć ateistę, który w Polsce partię PO popiera, a innego, który nie popiera. I obaj będą też WYZNAWALI swoje poglądy polityczne.



Irbisol napisał:
Nie tak jak wiarę religijną - będą mieli mocniejsze przesłanki za swoim zdaniem (pomijam fakt, czy prawidłowe, czy błędne) niż ty za istnieniem Boga.

I tu jest meritum :brawo:

Tu i tu mamy poglądy i generalnie kwestia symetrii to pytanie czy istnieje jakaś symetria między poglądem teistycznym a ateistycznym zakładając że cała różnica opiera się na wierzeniu w jakiegoś konkretnego Boga lub nie wierzeniu w jakiegoś konkretnego Boga ( dopuszczając lub nie jego istnienie).
Osobiście uważam że symetria istnieje między teistą wierzącym że jakiś Bóg istnieje a silnym ateistą gdyż oboje opierają swoje poglądy na nieweryfikowalnej kwestii mając dokładnie takie same podstawy - natomiast gdy mówimy o typowym teiście który wierzy w konkretnego Boga oraz o typowym ateiście dopuszcza istnienie jakiegoś Boga symetrii nie ma. Teista zakłada istnienie konkretnego nieweryfikowalnego bytu, a jeśli dostrzega opcje weryfikacji to wychodzi że można te metody swobodnie zastosować do udowodnienia dowolnego abstrakcyjnego osobowego bytu.
Symetrię dostrzegam między osobą szczerze wierzącą w Latającego Potwora Spaghetti i szczerze wierzącą w dowolne bóstwo dowolnej religii - ten i ten wierzy w nieweryfikowalny osobowy byt.

Cytat:
Z Biblią (podstawową książką chrześcijan) zapoznajemy się w pierwszej kolejności jako ludzkie słowa napisane w konkretnym kontekście kulturowym i społecznym przez jakiś ludzi. To nic nadzwyczajnego, tak jest z tysiącem rożnych książek i oni i my o tym wiemy i to akceptujemy, czyli te same rzeczy przyjmować również bez przeszkód może ateista i teista. Tym samym nie są to jakieś wyróżniające ateistę pozytywne postawy. Wyróżniającą postawę prezentuje tylko teista. Niech teista pokaże, że jego wnioskowanie na temat dodatkowego autorstwa (boskie) jest na tyle mocne, że nie będę potrafił tym samym kryterium uzasadnić duchowego autorstwa w innej książce. Oraz, że nie będzie trudności w odróżnieniu jego poglądu od naturalistycznego mechanizmu.

Zgadzam się każdej książce mogę przypisać to że powstała pod natchnieniem Boga, wręcz dostrzegam wiele książek które na to zasługują bardziej niż Biblia - np starożytne traktaty filozoficzne, niosące prawdziwie ponadczasowe przesłanie, mówiące o głębokiej moralności, uczące myślenia i rozumowania jakie przydaje się niezależnie od czasu i miejsca albo książki naukowe które niejako wyprzedzały swoją epokę.


Cytat:
Ateista nie ma obowiązku postulować jakiegoś pozytywnego metafizycznego rozwiązania podstawy świata i sensu ludzkiego istnienia, żeby pozostawać ateistą - nie musi określać się czy jest coś po śmierci, co jest podstawą świata, czy Biblia ma duchowe autorstwo, czy życie jest od Boga (itp. itd.), a nadal nie wierzyć, więc tym bardziej symetrii nie ma, a tym samym nie musi przedstawiać, że ma jakieś lepsze przekonania w tej materii od teisty z tego względu, że nie zajmuje to jakiegoś ostatecznego stanowiska. Ja nie wiem czy po śmierci jest życie czy nie ma, a więc niech nie bełkocze, że ateista coś ma przedstawiać jako "lepsze". Wystarczy, ze teista nie jest wstanie wykazać, że teistyczne wnioskowania są nie gorsze od innych nie teistycznych wnioskowań.

Teoretycznie mogę sobie wyobrazić teistę który wierzy w istnienie jakiegoś Boga, bo np oszacował tak jak ja że prawdopodobieństwo istnienia jakiegoś Boga jest większe niż 50% i zwyczajnie nic za tym nie idzie, czyli to stwierdzenie praktycznie nie odgrywa roli w budowaniu reszty światopoglądu, ale aby takiego poznać musiałabym zadeklarować się jako teistka, co mi nie odpowiada, bo zwyczajnie nie wiem jaki jest ten Bóg, może to Bóg panteistyczny albo pananteistyczny albo Potwór Spaghetti a osoby z takimi poglądami raczej nie są mile widziane jako teiści.

Co do Potwora Spaghetti ostatnio moja córka stwierdziła że skoro jej koleżanki próbują ją przekonać że Bóg istnieje i że warto w niego wierzyć to uznała że LPS to Bóg idealny bo:
1.Może potwierdzić jego istnienie gdy jego materialna forma leży na jej talerzu
2.Może z apetytem raczyć się jego boskim ciałem z całą dosłownością sytuacji
3.Oferuje niebo z internetem ( za młoda by doceniać wulkany piwne i striptiz)
4.Jest zabawny, ciekawy i naprawdę dobry, gdyż nie wymaga oddawania sobie czci , niczego nie narzuca poza spożywaniem makaronu w dowolnej postaci a jako że pastafarianie podczas 'poważnych debat' zdefiniowali makaron jako potrawę opartą na bazie mąki i wody to i pizza jest makaronem i pierogi ,więc każdy jakąś opcję czczenia znajdzie:)

Serio gdyby istniał przymus należenia do jakiejś religii i wnoszenia opłat na jej działalność sądzę że nagle zrobiłoby się mnóstwo pastafarian, gdyż wyraźnie istnieje tam zakaz budowania kościołów, istnienia kleru itd i zapewne tak jak to obecnie wygląda po prostu kasa szła by na jakąś dobrze opisywaną działalność charytatywną albo na wspomniane w '8 wolałbym...' obniżanie kosztów kablówki ;)

Dla mnie taka wiara wiązałaby się z uczciwością wobec samej siebie, choćby ze względu na brak dogmatów i podchodzenie do sprawy z ogromnym dystansem, tak wielkim że polski rząd mimo że wygrali w sądzie nadal odmawia im rejestracji twierdząc że to parodia religii a nie religia. Niby na jakiej podstawie wiara w zmartwychwstanie ukrzyżowanego człowieka jest bardziej racjonalna niż w LPS? Poziom dowodów moim zdaniem jest dość podobny.
I to i to traktowane dosłownie nie ma większego sensu( choć sądzę że dosłowna wersja LPS przynajmniej jest smaczna), a sens metaforyczny i tak powstaje w umysłach ludzi pobudzanych jakimiś bodźcami które go przenoszą.

Mowa tu o uczciwości intelektualnej i właśnie doszłam do wniosku że ze względu na moją ogromną sympatię oraz współgranie poglądów i idei jestem pastafarianką i czas to oficjalnie przyznać. Czyli przynajmniej w teorii oficjalnie wstępuję do grupy teistów ( ciekawe ilu katolików to uraduje? W końcu marnotrawna córka która odeszła od Boga i była ateistką znów jest osobą wierzącą...) Serio to idealna religia dla mnie - kładzie nacisk na staranie się aby być lepszym człowiekiem, na duży dystans do siebie i dobry humor. Kultywowanie obrzędów nie sprawi najmniejszych problemów a raczej przyniesie dużo radości, bo mała i tak dobierając się do pysznych makaronowych nitek ogłasza z pełną powagą różne przekomiczne teksty o swoim Bogu by potem śmiać się z nich razem ze wszystkimi.

Zobaczymy jak taka teistyczna makaronowa podstawa wpłynie na moje poglądy...
:pidu: :gitara: ;-P :shock: :think: :think: :think:

Czas dowiedzieć się więcej o moim nowym Bogu, bo na razie to wiem tylko o problemach prawnych polskiej ekipy, które dobrze rozumiem, bo na miejscu rządu też bym się bała zarejestrować takie wyznanie, przecież na pewno gigantyczne grono fanatycznych wyznawców zdestabilizuje kraj... A te poważne podejście do karła, piratów i durszlaka to aż strach się śmiać...

Nasuwa mi się jedno pytanie : czy jako wyznawczyni LPS uczciwie jest nazywać się teistką czy mimo wszystko ateistką? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:15, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
Najwięksi starożytni myśliciele wychodzili ze słusznego założenia , że poznanie zmysłowe, doświadczalne zawsze jest niepewne (subiektywizm itp). Więc poznawali intelektualnie: Sokrates, Platon czy Arystoteles.
Empirysta zamiast poznać świat, będzie sam zastanawiał czy przypadkiem nie jest mózgiem w słoiku ;-P


Jest niepewne.
Dlatego konsekwencją jest ograniczenie się do zdań protokolarnych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:30, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Semele napisał:
Andy72 napisał:
Najwięksi starożytni myśliciele wychodzili ze słusznego założenia , że poznanie zmysłowe, doświadczalne zawsze jest niepewne (subiektywizm itp). Więc poznawali intelektualnie: Sokrates, Platon czy Arystoteles.
Empirysta zamiast poznać świat, będzie sam zastanawiał czy przypadkiem nie jest mózgiem w słoiku ;-P


Jest niepewne.
Dlatego konsekwencją jest ograniczenie się do zdań protokolarnych.

Lepiej odrzucić empiryzm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:35, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Ircia napisał:

Nasuwa mi się jedno pytanie : czy jako wyznawczyni LPS uczciwie jest nazywać się teistką czy mimo wszystko ateistką? :think:

To zależy, czy naprawdę nie wierzy w istnienie Boga czy też na złość Bogu wymyśla LPS by Go poniżyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:37, 01 Wrz 2018    Temat postu: Re: Uczciwość intelektualna i dyskusyjna

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Ogólnie uczciwość intelektualna wymaga mentalnej MOCY - po prostu NIE JEST DLA MENTALNYCH SŁABEUSZY. Im więcej mocy ktoś posiada, tym będzie w stanie być uczciwszym intelektualnie. Osoby zalęknione, pozbawione wiary w siebie, podświadomie czują, że nie są w stanie jeszcze pożegnać swoje zakłamanie, nie mają umiejętności odrzucenia owych protez mentalnych, które zapewniają komfort kosztem prawdy.
Ci, co się lękają przykrości odkrycia w sobie jakiegoś tam błędu, czy niedoskonałości nie wybiorą uczciwości intelektualnej, tylko będą w sobie pielęgnowali zakłamanie, jak to oni są wspaniali i bezbłędni. Niecierpliwi, pragnący wygranych w potyczkach między ludźmi, też poświęcą uczciwy osąd o wypowiedzi przeciwdyskutanta, zastępując go czy to kpiącą, czy napastliwą w inny sposób formą komentarza. Ci co mają inne lęki mentalne - np. że okaże się, iż przez większość życia błądzili wyznając niewłaściwy światopogląd, też uczciwość intelektualną złożą na ołtarzu swojego lęku.
:


Czytam Twoje wypowiedzi na tym forum i jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej mądrości.

Uczciwość intelektualna zaczyna się od uczciwości wobec samego siebie. Wsłuchiwania się w siebie. Pozwolenia sobie na własne myśli, własne wnioski, często na pohybel temu, co twierdzi większość. To bolesna walka i pisząc się na nią musisz się liczyć z błędami, z potknięciami, z szyderstwami, kpinami ludzi wokół.

Narażasz się na prześladowanie, jak Jezus Chrystus. Będą Ci nienawidzić, będą próbować Cię złamać i teraz pytanie, skąd się bierze ta moc, żeby pomimo to dążyć do tej intymnej prawdy o świecie? Czyżby od samego Stwórcy? Czy to nie On pozwala nam pokonywać nasze własne ograniczenia? Doznawać ciosów, a i tak nie tracić wiary?
https://www.youtube.com/watch?v=HeUJ4Y-XOeY
:wink:


Dzięki za tak pochlebne słowa o moich tekstach. Co do diagnozy skąd moja "mądrość"? to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd. Czasem czytając własne teksty już po paru dniach ich nie poznaję, dziwię, że coś takiego w ogóle napisałem. Innym razem widzę, że coś jest moje - po tym, że coś mi się nie podoba, coś jest sknocone. Jak coś mi się napisało nie za dobrze, to pewnie był ten "zwykły Michał", jak jest lepsze niż powinno być, to wzięło się chyba z pewnego natchnienia, które nie jest moją zasługą. Choć oczywiście, gdy coś piszę, to to rozumiem, nie mam co do tego wątpliwości. Raczej mam co najwyżej pewien żal, że tyle ważnych zagadnień pominąłem, że te moje przydługie teksty i tak zawieraj z 5% tego, co się powinno w danej sprawie wyjaśnić, aby był pełny, pozbawiony przekłamań, zakłóceń obraz. Ale chyba taka jest też i natura ludzkiej komunikacji - zawsze w niedoskonałości, w drodze, w szukaniu tego co lepsze, ale nigdy nie osiągnie ideału.
Co do niezgody ludzi na postawę wewnętrznej uczciwości, to chyba moje poglądy w dużym stopniu z tego właśnie starcia się tych tendencji wyrosły. Ale to nic nowego - każdy z nas poddawany jest procesowi kształtowania przez kulturę, społeczeństwo (szkołę, rodzinę), co wiąże się z naciskiem, także agresją mentalną. Ja przyznam, że na początku bardziej próbowałem być posłusznym, przyjąłem większość mądrości autorytetów, świata. Ale wtedy natrafiłem na ten problem, że owe mądrości świata uczciwie wdrożyć się PO PROSTU NIE DAJĄ ZE WZGLĘDU NA WEWNĘTRZNE SPRZECZNOŚCI. Świat chciałby od nas najczęściej dwóch rzeczy przeczących sobie wzajemnie, przy czym upiera się, że obie KONIECZNIE muszą być zrealizowane. Problem w tym, że logika jest nieubłagana, czyli nie da się być np. jednocześnie spontanicznym i szczerym, a zarazem zgodnym z całym wachlarzem drobiazgowych wymagań; nie sposób jest rozpoznawać rzeczy w prawdzie ogólnie pojętej, jeśli się z góry narzuca jedno rozwiązanie (wtedy mamy do czynienia nie z rozpoznaniem, a z dekretowaniem). Ale świat (ludzie) oczekują, że liczne rzeczy niemożliwe zostaną spełnione. To ostatecznie musi doprowadzić do wniosku, że za bardzo nie ma co światu ufać, nie warto się przejmować jego wymogami, bo ich zbyt bezrefleksyjne akceptowanie z dużym prawdopodobieństwem będzie i tak głównie źródłem stresu, frustracji, niż spełnienia życiowego.
Drugi wniosek jest uzupełniający do pierwszego - warto jest starać się zdemaskować pułapki stawiane nam przez wymogi świata. Nie twierdzę, że te wymogi świata w całości są do odrzucenia (to byłby zbyt pochopny wniosek), ale na pewno są do przepracowania, zrobienia z nich czegoś innego, niż to się standardowo jawi. Więc i tak gdzieś się trzeba będzie zbuntować.
Tak więc rzeczywiście, nieco buntuję się przeciw "światu", ale przyczyną tego nie jest jakaś ambicja, czy potrzeba buntu w ogóle, tylko desperacja wynikająca z konstatacji o nielogiczności wymogów świata. Więc, aby jakoś logikę w tym wszystkim zachować, niezbędne jest i tak robienie tego wszystkiego po swojemu.
Poza tym od jakiegoś czasu uważam, że owo napięcie - konflikt pomiędzy osobowością, a światem ostatecznie jest potrzebny. To z niego rodzi się świadomość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:21, 01 Wrz 2018    Temat postu: Re: Uczciwość intelektualna i dyskusyjna

Michał Dyszyński napisał:

Dzięki za tak pochlebne słowa o moich tekstach. Co do diagnozy skąd moja "mądrość"? to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd. Czasem czytając własne teksty już po paru dniach ich nie poznaję, dziwię, że coś takiego w ogóle napisałem. Innym razem widzę, że coś jest moje - po tym, że coś mi się nie podoba, coś jest sknocone. Jak coś mi się napisało nie za dobrze, to pewnie był ten "zwykły Michał", jak jest lepsze niż powinno być, to wzięło się chyba z pewnego natchnienia, które nie jest moją zasługą.


I istotnie widać w wielu Twoich wypowiedziach to natchnienie. Widać, że wiesz, o czym piszesz. Że nie zgadujesz. Jest w tym jakaś niebywała pewność. I pewna prostota, na którą ten "zwykły Michał" by sobie nie pozwolił. Bo "zwykły Michał" pozostaje pod wpływem "logiki" narzucanej mu przez społeczeństwo. "Logiki", w której nic się kupy nie trzyma. Pozornie niby wszystko się zgadza, szczególnie jak się to poubiera w skomplikowane, złożone wyjaśnienia, ale jak się na to spojrzy tym "wewnętrznym okiem", to wychodzi na wierzch jej fałsz, który opisujesz poniżej:

Cytat:
Co do niezgody ludzi na postawę wewnętrznej uczciwości, to chyba moje poglądy w dużym stopniu z tego właśnie starcia się tych tendencji wyrosły. Ale to nic nowego - każdy z nas poddawany jest procesowi kształtowania przez kulturę, społeczeństwo (szkołę, rodzinę), co wiąże się z naciskiem, także agresją mentalną. Ja przyznam, że na początku bardziej próbowałem być posłusznym, przyjąłem większość mądrości autorytetów, świata. Ale wtedy natrafiłem na ten problem, że owe mądrości świata uczciwie wdrożyć się PO PROSTU NIE DAJĄ ZE WZGLĘDU NA WEWNĘTRZNE SPRZECZNOŚCI. Świat chciałby od nas najczęściej dwóch rzeczy przeczących sobie wzajemnie, przy czym upiera się, że obie KONIECZNIE muszą być zrealizowane. Problem w tym, że logika jest nieubłagana, czyli nie da się być np. jednocześnie spontanicznym i szczerym, a zarazem zgodnym z całym wachlarzem drobiazgowych wymagań; nie sposób jest rozpoznawać rzeczy w prawdzie ogólnie pojętej, jeśli się z góry narzuca jedno rozwiązanie (wtedy mamy do czynienia nie z rozpoznaniem, a z dekretowaniem). Ale świat (ludzie) oczekują, że liczne rzeczy niemożliwe zostaną spełnione. To ostatecznie musi doprowadzić do wniosku, że za bardzo nie ma co światu ufać, nie warto się przejmować jego wymogami, bo ich zbyt bezrefleksyjne akceptowanie z dużym prawdopodobieństwem będzie i tak głównie źródłem stresu, frustracji, niż spełnienia życiowego.


Michał Dyszyński napisał:

Tak więc rzeczywiście, nieco buntuję się przeciw "światu", ale przyczyną tego nie jest jakaś ambicja, czy potrzeba buntu w ogóle, tylko desperacja wynikająca z konstatacji o nielogiczności wymogów świata. Więc, aby jakoś logikę w tym wszystkim zachować, niezbędne jest i tak robienie tego wszystkiego po swojemu.
Poza tym od jakiegoś czasu uważam, że owo napięcie - konflikt pomiędzy osobowością, a światem ostatecznie jest potrzebny. To z niego rodzi się świadomość.


Zgadzam się z tym, że świadomość się właśnie rodzi niejako w kolizji ze światem. Ja tak w ogóle interpretuję grzech pierworodny. Upadek w grzech, a więc poddanie się "mądrości tego świata" jest konieczny, aby dojrzeć do świętości, zbawienia, w której z pełną mocą ujawnia się "mądrość u Boga".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:25, 01 Wrz 2018    Temat postu: Re: Uczciwość intelektualna i dyskusyjna

Michał Dyszyński napisał:
to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd.

Channeling?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:24, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
Ircia napisał:

Nasuwa mi się jedno pytanie : czy jako wyznawczyni LPS uczciwie jest nazywać się teistką czy mimo wszystko ateistką? :think:

To zależy, czy naprawdę nie wierzy w istnienie Boga czy też na złość Bogu wymyśla LPS by Go poniżyć.


Osobiście traktuję LPS jako symbol Boga akcentujący jego cechy pomijane przez inne jego wyobrażenia: prostotę, dystans do wszystkiego, uniwersalność i elastyczność oraz prawdziwe Dobro i Miłość, gdyż w pastafarianizm zakłada że gdy po prostu starasz się być dobrym człowiekiem i szanujesz siebie oraz inne istoty to niezależnie od wiary pełnoprawne miejsce w makaronowym niebie na Ciebie czeka, a jego łaska jest tak wielka że najgorszą karą będzie to że gdy trafisz do nieba to piwo tam oferowane będzie ciepłe i wygazowane internet będzie się ciął ;-P

Wątpię aby LPS został wymyślony aby poniżyć Boga, bo niby dlaczego i jak? Jeśli Bóg istnieje to jak może zostać poniżony przez cokolwiek wymyślonego?

Jeśli zaś miejsce dla wszelkich osobowych bytów o boskich atrybutach jest w świecie abstrakcji czy wizja Boga jako starca z brodą może być lepsza lub gorsza od wizji Boga jako makaronu z kulkami mięsnymi i sosem pomidorowym?
Jeśli w świecie abstrakcji jest miejsce na byty matematyczne, na idee oraz na jakiś osobowy byt o boskich atrybutach,to uwzględniając że każda religia a praktycznie każde wyznanie mówi o nieco innych atrybutach dlaczego makaronowate atrybuty uznać za gorsze? Dlatego że pastafarianizm jest religią która nie boi się śmieszności, ceni humor i dystans do świata, ludzi i samej siebie?

Im dłużej o tym myślę tym szczerzej wierzę w LPS i sądzę że nikt nie ma prawa twierdzić że moja wiara jest gorsza niż wiara w jakiegokolwiek Boga.

Michał Dyszyński napisał:
Cytat:
to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd.

Dotknęła Cię makaronowata macka :brawo:
A tak bardziej serio to u siebie też to często obserwuję choć najwyraźniejsze było w latach gdy pisałam wiersze - taki wiersz dosłownie sam się pisał moimi rękami i często nie wiedziałam skąd to się bierze, że w moim umyśle mogą tkwić takie powiązania, zwroty, pomysły.... Gdy bazgram jakiś obrazek jest tak samo- przychodzi wena a on sam się rysuje, tylko czy słowo wena twórcza coś konkretnego znaczy? Czym ona jest? Może ona podpowie...?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:01, 01 Wrz 2018    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jednak chyba prawdą jest, że ateiści miewają poglądy, bo sa ludźmi, bo żyją. Są to poglądy polityczne, ekologiczne, psychologiczne, ekonomiczne. Większość z nich jest niepewna - np. można znaleźć ateistę, który w Polsce partię PO popiera, a innego, który nie popiera. I obaj będą też WYZNAWALI swoje poglądy polityczne.

Nie tak jak wiarę religijną - będą mieli mocniejsze przesłanki za swoim zdaniem (pomijam fakt, czy prawidłowe, czy błędne) niż ty za istnieniem Boga.

Arbitralne stwierdzenie. Przez to niedyskutowalne.

Irbisol napisał:
Cytat:
Irbisol napisał:
Cytat:
Wiedza/pewność są przez Ciebie wciskane jako niezbędny argument decyzji. Przyjąłeś to za jakiś paradygmat - decyzja musi być z wiedzy.

Uświadamiam sobie (mimo że w jakimś stopniu wcześniej byłem tego świadomy) ogrom twojego nierozumienia, co czytasz.
Czuję się jak ktoś, kto przez 2 lata opowiada o wycieczkach rowerowych, a tu nagle słuchasz wyskakuje z pytaniem "a to benzyna czy diesel?".
Nie wiem, co odpowiedzieć, bo i tak to przeinaczysz i będziesz dyskutował z tym idiotą w swoim mózgu, a nie ze mną.
Jeszcze się nie zorientowałeś, że wszystko, o czym piszę, dotyczy sytuacji bez 100% pewności?
Równie dobrze mogłem gadać do słupa.
I teraz jeszcze mi tłumaczysz problemy z uzyskaniem wiedzy.
Może ty nie potrzebujesz dyskutować, tylko potrzebujesz właśnie kogoś, żeby mu to potłumaczyć? Niezależnie od tego, czy ten ktoś to rozumie, czy nie i czy nie pisze już zupełnie o czym innym?

To ja może przypomnę TWOJE sformułowanie, które stało się powodem powstania mojego komentarza.

Irbisol post poprzedni w tym samym wątku napisał:
Skoro nie ma doświadczenia, to NIE WIADOMO. A ty jednak obstawiasz konkretny scenariusz, co do którego nie masz lepszego materiału dowodowego czy nawet przesłankowego, niż dla innych, konkurencyjnych scenariuszy.

Nawet wyróżniłeś w tym opisie słowa "NIE WIADOMO". Czyli jawnie odnosisz się do wiedzy, rozumiem też, że i do pewności sformułowań, bo nie do przypuszczeń, wątpliwości.

Wyróżniłem, żeby wskazać, że mowa o sytuacji, gdzie nie ma wiedzy. Bo tylko o takich sytuacjach piszę.
Nawet ledwo wcześniej ci napisałem:
Jeszcze się nie zorientowałeś, że wszystko, o czym piszę, dotyczy sytuacji bez 100% pewności?
Dziwne, że po tylu miesiącach nadal interpretujesz to jako mój wymóg że wiedza musi być, podczas gdy ja scenariuszem "z wiedzą" w ogóle się nie zajmuję.

Jak już wiadomo, że nie ma wiedzy, to piszę coś dalej - i tamto jest istotne. Pogrubiłem ten fragment.

Arbitralnie stwierdzasz " obstawiasz konkretny scenariusz, co do którego nie masz lepszego materiału dowodowego czy nawet przesłankowego, niż dla innych, konkurencyjnych scenariuszy". Nie wiesz nic o moich przesłankach (wśród nich są też i te subiektywne), ale się wypowiadasz w stylu faktu, pewnej wiedzy. W istocie prezentujesz jedynie SWOJĄ OPINIĘ. Jako opinię ten głos przyjmuję. Ale moja opinia w tej kwestii jest odmienna.

Problem z naszymi dyskusjami jest taki, że wciąż pojawią się w nich różne niekonsekwencję ujęć z naszej strony. Bo każdorazowe użycie JAKO ZARZUT słów "nie wiesz", "brak ci wiedzy" wskazują na stanowisko formułowane w postaci: istnieje wiedza (forma pewności) na jakiś temat, a przynajmniej ona JEST WYMAGANA do rozumowania.
Nasze dyskusje zawsze wrócą do punktu wyjścia (tych kółeczek było pewnie z dziesiątki) zawsze po użyciu przez Ciebie słów "nie wiesz" w odniesieniu do światopoglądu. Użycie takiego słowa oznacza bowiem AUTOMATYCZNE WYCOFANIE stwierdzenia, z którym się ostatnio ogłosiłeś: Jeszcze się nie zorientowałeś, że wszystko, o czym piszę, dotyczy sytuacji bez 100% pewności?
Jak mam "się zorientować" w Twoich poglądach, jeśli retoryką wypowiedzi twierdzisz raz jedno, raz drugie?... :shock:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:02, 01 Wrz 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:26, 01 Wrz 2018    Temat postu: Re: Uczciwość intelektualna i dyskusyjna

Andy72 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd.

Channeling?

To co wyczytałem w Wikipedii na temat channelingu niezbyt pasuje do moich odczuć. Po pierwsze czuję jednak cały czas kontrolę nad tym, co piszę, nie mam wrażenia jakichś nadpsychicznych mocy. Popełniam też błędy (literówek niemało mi się zdarza) Chyba bardziej jest to, o czym pisze Ircia - że jest to wena, choć o tyle ciekawa, że w miarę regularnie się pojawiająca. Ocena, na ile jakieś (nadprzyrodzone) moce na człowieka wpływają jest osobną sprawą. Ja, jako chrześcijanin ZAKŁADAM, że moja psychika jest areną walki pomiędzy siłami światła i ciemności - wierzę w diabły, demony, ale i np. anioła stróża. Wierzę też, że mogą wpływać na myśli człowieka. Czyli niejako - wpływ różnych niezwykłych sił na psychikę wydaje mi się oczywisty. A i tak chodzi przecież o PRAWDZIWĄ ŚWIADOMOŚĆ, czyli o to, aby wiedzieć co się robi i dlaczego się to robi. Zatem w moim przekonaniu i tak zdawanie się całkowite na jakieś zewnętrzne siły jest w zdecydowanej większości przypadków błędem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:59, 01 Wrz 2018    Temat postu: Re: Uczciwość intelektualna i dyskusyjna

Michał Dyszyński napisał:
Andy72 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd.

Channeling?

To co wyczytałem w Wikipedii na temat channelingu niezbyt pasuje do moich odczuć. Po pierwsze czuję jednak cały czas kontrolę nad tym, co piszę, nie mam wrażenia jakichś nadpsychicznych mocy. Popełniam też błędy (literówek niemało mi się zdarza) Chyba bardziej jest to, o czym pisze Ircia - że jest to wena, choć o tyle ciekawa, że w miarę regularnie się pojawiająca. Ocena, na ile jakieś (nadprzyrodzone) moce na człowieka wpływają jest osobną sprawą. Ja, jako chrześcijanin ZAKŁADAM, że moja psychika jest areną walki pomiędzy siłami światła i ciemności - wierzę w diabły, demony, ale i np. anioła stróża. Wierzę też, że mogą wpływać na myśli człowieka. Czyli niejako - wpływ różnych niezwykłych sił na psychikę wydaje mi się oczywisty. A i tak chodzi przecież o PRAWDZIWĄ ŚWIADOMOŚĆ, czyli o to, aby wiedzieć co się robi i dlaczego się to robi. Zatem w moim przekonaniu i tak zdawanie się całkowite na jakieś zewnętrzne siły jest w zdecydowanej większości przypadków błędem.
To świadomość powyżej stanu integralności człowieka kiedy jest w stanie bycia rownoczesnie obserwatorem siebie i siebie w swoim środowisku. Nie jest sekretem, że ten stan odbywa się na mocy pokory i empatii.

Jeśli używasz energii, zadając pytania, Natura przywiedzie Cię do odpowiedzi. Kiedy kwestionujesz odpowiedzi w szerszym kontekście, Twoje życie nie jest już Twoim lecz staje sie cyklem pytania, otrzymywania i dawania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:44, 02 Wrz 2018    Temat postu:

Michale na jakiej podstawie wierzysz w diabły, demony i anioły? Do jakiej kategorii bytów je zaliczasz? Jak sądzisz czy mogą a jeśli tak to w jaki sposób ingerować w świat fizyczny?

Prawdziwa świadomość to wiedza co się robi i dlaczego, tak? A samą świadomość że coś się robi jak w takim układzie nazwać? Nieprawdziwa świadomość brzmi dość głupio, może niepełna świadomość? Ale wtedy prawdziwa świadomość powinna być pełną świadomością, ale jest ograniczona przez fakt że dotyczy jednego czasu i miejsca, jest świadomością danego punktu odniesienia...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:49, 02 Wrz 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Michale na jakiej podstawie wierzysz w diabły, demony i anioły? Do jakiej kategorii bytów je zaliczasz? Jak sądzisz czy mogą a jeśli tak to w jaki sposób ingerować w świat fizyczny?

Prawdziwa świadomość to wiedza co się robi i dlaczego, tak? A samą świadomość że coś się robi jak w takim układzie nazwać? Nieprawdziwa świadomość brzmi dość głupio, może niepełna świadomość? Ale wtedy prawdziwa świadomość powinna być pełną świadomością, ale jest ograniczona przez fakt że dotyczy jednego czasu i miejsca, jest świadomością danego punktu odniesienia...

Od jakiegoś czasu w ogóle zbliżam się do przeświadczenia, że niemal wszystko ma do pewnego stopnia strukurę osobową, albo quasiosobową. Jeśli dobro jest (a coś takiego obserwujemy), to gdzieś pojawi się doczepiony pod dobro byt osobowy (Bóg, anioł?...); jeśli zło jest (co też obserwujemy), to podpina się pod nie zła istota osobowa. Ucieleśnieniem zła najskuteczniej zoptymalizowanego jest szatan. To zło (niemal) perfekcyjne (o ile oczywiście w stosunku do zła idea perfekcji ma sens), albo przynajmniej tak perfekcyjne, że najźlejsze z możliwych. Wierzę, ze osobowe zło może ingerować w świat, w działania ludzi. Ale nie znam dokładnie zasad, jak to się odbywa, jakie też są tu ograniczenia (może kiedyś uda mi się je zgłębić myślą).
Tu oczywiście dręczącym zagadnieniem jest, czy zło w ogóle jest w stanie ideał osiągać. Ja bym się skłaniał do poglądu, że NIE JEST W STANIE. Zło, jako coś opartego na destrukcji, celującego w destrukcję, musi mieć coś niezepsutego, aby na tym działać, musi mieć "materiał" do swojego funkcjonowania. Zło, które się ziściło, zło doskonałe, to zło... zniknięte, unicestwione na mocy własnego paradygmatu maksymalizowania destrukcji.
Tak więc, w moim rozumieniu, zło nigdy nie będzie idealne, ale w swojej doskonałości zbliżania się do ideału może być destrukcyjne i skuteczne.
Co ciekawe, dość podobny problem - braku pożywki, materii do funkcjonowania - mamy w przypadku dobra. Tam gdzie wszystko jest doskonałe, nie ma już co udoskonalać, nie ma dążeń, nie ma przepływu, nie ma życia. Czyli - przynajmniej w pierwszym osądzie - dobro też nie może się obejść bez zła. Ja jednak wierzę, że z dobrem owa sytuacja jest przejściowa, a ze złem ostateczna. Tzn. dobro, poznawszy zło, określiwszy się wobec niego, będzie dalej trwało i doskonaliło się.
Stąd... ŻYCIE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:39, 02 Wrz 2018    Temat postu:

Odnośnie tego że do istnienia dobra niezbędne jest zło, choćby jako punkt odniesienia całkowicie się zgadzam, choć w moim aktualnym modelu rzeczywistości działa to na zasadzie takiej że do określenia że coś istnieje potrzebujemy wiedzy o nieistnieniu, a do określenia dobra potrzebujemy wiedzy o tym czym jest zło.
Aby cokolwiek określić i poznać niezbędny jest punkt odniesienia, aby móc w pełni poznać nieskończoną/pełną Miłość musimy poznać jej brak, dosłownie zaznać braku.
Gdyby ktoś nie znał ani jednej choroby czy dolegliwości słowo 'zdrowie' było by dla niego puste, ew tożsame z życiem. Aby określić że coś jest lepsze lub gorsze niezbędne jest coś do czego można to porównać.

Dla mnie anioły, demony, diabły, duchy są abstrakcyjnymi osobowymi bytami pełniącymi rolę symbolu. Bóg mający postać oraz atrybuty także jest dla mnie symbolem, dlatego wierząc w istnienie Boga nieposiadajacego atrybutów ( taki Bóg JEST kimś/czymś a nie kimś czymś o podanych cechach przymiotnikowych czy czasownikowych że tak to ujmę ) będącego osobową formą łączącą doskonałą Miłość, Piękno, Wolność, Dobro itd nie mam problemu z uznaniem że może nim być dowolny Bóg dowolnej religii, lepiej lub gorzej oddający jego prawdziwą naturę co daje mi możliwość czucia się komfortowo w roli wyznawcy LPS bo takie przedstawienie aktualnie wydaje mi się najodpowiedniejsze , gdyż podkreśla jego wszechmoc, dobro jak i zdrowy rozsądek oraz dystans do wszystkiego, jest Bogiem żywym... Łączy to co mi pasuje w Bogu chrześcijańskim z tym czego chrześcijańskiej wizji moim zdaniem brakuje.
Dla mnie Bogowie mający różnorodne cechy są analogiczni do modeli rzeczywistości:
rzeczywisty obiekt - to jak ktoś doświadcza, widzi, modeluje, opisuje ten obiekt
rzeczywisty Bóg - to jak ktoś doświadcza, widzi, modeluje, opisuje tego Boga
Doświadczanie i opisywanie zachodzi subiektywnie przez pryzmat wcześniejszych doświadczeń, stanu świadomości, kultury w jakiej dorastał...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:41, 02 Wrz 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ircia napisał:
Michale na jakiej podstawie wierzysz w diabły, demony i anioły? Do jakiej kategorii bytów je zaliczasz? Jak sądzisz czy mogą a jeśli tak to w jaki sposób ingerować w świat fizyczny?

Prawdziwa świadomość to wiedza co się robi i dlaczego, tak? A samą świadomość że coś się robi jak w takim układzie nazwać? Nieprawdziwa świadomość brzmi dość głupio, może niepełna świadomość? Ale wtedy prawdziwa świadomość powinna być pełną świadomością, ale jest ograniczona przez fakt że dotyczy jednego czasu i miejsca, jest świadomością danego punktu odniesienia...

Od jakiegoś czasu w ogóle zbliżam się do przeświadczenia, że niemal wszystko ma do pewnego stopnia strukurę osobową, albo quasiosobową. Jeśli dobro jest (a coś takiego obserwujemy), to gdzieś pojawi się doczepiony pod dobro byt osobowy (Bóg, anioł?...); jeśli zło jest (co też obserwujemy), to podpina się pod nie zła istota osobowa. Ucieleśnieniem zła najskuteczniej zoptymalizowanego jest szatan. To zło (niemal) perfekcyjne (o ile oczywiście w stosunku do zła idea perfekcji ma sens), albo przynajmniej tak perfekcyjne, że najźlejsze z możliwych. Wierzę, ze osobowe zło może ingerować w świat, w działania ludzi. Ale nie znam dokładnie zasad, jak to się odbywa, jakie też są tu ograniczenia (może kiedyś uda mi się je zgłębić myślą).
Tu oczywiście dręczącym zagadnieniem jest, czy zło w ogóle jest w stanie ideał osiągać. Ja bym się skłaniał do poglądu, że NIE JEST W STANIE. Zło, jako coś opartego na destrukcji, celującego w destrukcję, musi mieć coś niezepsutego, aby na tym działać, musi mieć "materiał" do swojego funkcjonowania. Zło, które się ziściło, zło doskonałe, to zło... zniknięte, unicestwione na mocy własnego paradygmatu maksymalizowania destrukcji.
Tak więc, w moim rozumieniu, zło nigdy nie będzie idealne, ale w swojej doskonałości zbliżania się do ideału może być destrukcyjne i skuteczne.
Co ciekawe, dość podobny problem - braku pożywki, materii do funkcjonowania - mamy w przypadku dobra. Tam gdzie wszystko jest doskonałe, nie ma już co udoskonalać, nie ma dążeń, nie ma przepływu, nie ma życia. Czyli - przynajmniej w pierwszym osądzie - dobro też nie może się obejść bez zła. Ja jednak wierzę, że z dobrem owa sytuacja jest przejściowa, a ze złem ostateczna. Tzn. dobro, poznawszy zło, określiwszy się wobec niego, będzie dalej trwało i doskonaliło się.
Stąd... ŻYCIE.
Troche skrajnie to interpretujesz, Michal, bo znane sa przypadki odbudowania zycia czlowieka, ktory odbyl kare za popelnione czyny w konflikcie z prawem. Dzialania w afekcie, dla przykladu, nie mozemy uznawac za intrinsically evil/wewnetrznie zle - po prostu czlowiek zaniedbuje emocje i staja sie wrazliwe na pewne czynniki wyzwalajac w czlowieku wiecej zwierza niz jest w niej/nim w nazwijmy je normalnych, nie ekstremalnych, warunkach. Dlatego prawodawstwo uznaje klauzula dzialania w afekcie za logodzaca kare. Wewnetrzne zlo, to stan swiadomosci, z ktorego nie ma powrotu i konczy sie zwykle unicestwieniem kogos i siebie lub siebie (samobojstwo). Byly na tym forum nawolywania do mojego samobojstwa, wiec wiesz z pierwszej reki, ze sa do tak niskich czynow zdolne kobiety, zony i matki, ktore pod oslona Internetu prowadzia podojne zycie. Gdzie wowczas jest maz, dzieci - nie wiem, bo nie wyobrazam sobie bycia osoba nieautentyczna i istnienia w srodowisku czy to bezposredniego kontaktu czy Internetowego w taki sposob. Problemem w takim przypadku jest skrajna nerwic wlasnego chowu, ktora staje sie konsumujaca obsesja wyzwalajaca destruktywne emocje i ta osoba staje sie ich niewolnikiem. Te dzialania ustaly li tylko dzieki sprawnej i szybkiej ingerencji Wuja Zboja, mimo, iz "zapalnik" stale sie tu kreci. Ale wredne osoby tak maja, bez brzydoty i podlosci nie istnieja. Najlepsza metoda na niwelowanie wewnetrznego zla i brzydoty jest nie zwracac na nie uwagi. Jak przekazuje madrosc pokolen, nie potrzeba czynic nic, bo zniszczy sie ta osoab sama przez to kim jest. a jest nieswiadoma tego cco czyni i to jest straszne.

Co do dobra, to tez skrajnie ten fenomen interpretujesz. Altruizm unosi bo istnieje na bazie pokory. Pokora nie mierzy uczucia. Czlowiek albo jest pokorny lub nie. Pokorny czlowiek jest usluznym liderem nie szukajacym aplauzu. Kiedy czlowiek pokorny nie jest, to o altruizm nie musi sie martiwc, bo mu altuizm nie grozi. Jesli egozim nie wiedzie takiego czlowieka do zla wewnetrznego, brzydoty i bagna zycia ludzkiego, to juz spolecznosc jest do przodu.

Osobe toksyczna poznasz po liscie roszczen do innych i zycia. Jesli sie nie ogarnie kiedy jest jeszcze czas, to sie sama zniszczy lub jak mawiam humorystycznie "zdepta", bo ma na wlsne zyczenie "pieskie zycie". Osoby szczesliwie nie odczuwaja zadnej potrzeby tego stanu uzasadniac, bo spiewaja przy pracy :) :*


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pon 1:07, 03 Wrz 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:49, 02 Wrz 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Byly na tym forum nawolywania do mojego samobojstwa, wiec wiesz z pierwszej reki, ze sa do tak niskich czynow zdolne kobiety, zony i matki, ktore pod oslona Internetu sa w stanie prowadzic podojne zycie. Gdzie wowczas jest maz, gdzie sa dzieci - nie wiem, bo nie wyobrazam sobie bycia osoba nieautentyczna i istnienia w srodowisku czy to bezposredniego kontaktu czy Internetowego w taki sposob. Problemem w takim przypadku staje sie tak skrajna nerwica, ze staje sie konsumujaca obsesja, ktora wyzwala stale emocje destruktywne i czlowiek staje sie ich niewolnikiem.

Nie bardzo wiem, jaki związek ma praktycznie cały Twój ostatni tekst z zacytowanym moim postem, ale się odniosę do fragmentu (też będziemy mieli oftopa, więc nie zamierzam ciągnąć tematu tutaj).
Ja w przypadku podobnego sporu zwykle po prostu ochodzę. Nie ciągnę wzajemnych roszczeń i pretensji. Z doświadczenia wiem, że to ma naprawdę znikome szanse na pozytywne rozwiązanie. Poza tym sam mogę być w tym zbyt subiektywny. W ferworze wzajemnej agresji padają słowa nieostrożne, czasem zbyt pochopne. Nieraz i z mojej strony.
Aby nie mieć później do siebie pretensji, ucinam dyskusje, gdy stają się zbyt emocjonalne, a szczególnie agresywne. Ucinam, nie dbając, czy ktoś mnie czasem nie uzna za tchórza albo i przegranego. Ja się nie uznaję z tchórza, nie jestem też przegranym, bo wygrać można jedynie wtedy, gdy stan zwycięstwa jest jakoś w miarę wyraźnie zarysowany. A ja nawet nie wiem czego bym chciał prowadząc kłótnię - żeby mi przyznał rację? - pewnie i tak by nie rozumiał o co mi chodziło, więc takie przyznawanie racji bez świadomości nie miałoby większego sensu. Żeby mnie ogłoszono zwycięzcą?... - nie kolekcjonuję takim "medali".
Tym co mogę wygrać w zgodzie z samym sobą, jest zadziałanie tak, aby później nie mieć do siebie pretensji. A ja akurat weryfikowanie siebie, zarzucanie sobie różnych pretensji "mam w standardzie". Uważam, że moim obowiązkiem jest ciągle zadawać sobie pytanie, czy czasem nie zbłądziłem, czy może nie jest tak, że moi przeciwnicy mają teraz rację. I mam obowiązek MAKSYMALNIE UCZCIWIE ten problem rozważyć. W przeciwnym wypadku byłbym jak ci najgorsi, najgłupsi moi przeciwnicy - bezrefleksyjnie ulegający agresji i wściekłym emocjom. Tego zaś sobie bym nie darował łatwo.
Zarzucałbym też sobie zbyt długie ciągnięcie jałowego sporu. Dlatego domyślnym stanem/radą w przypadku przeciągającego się awanturnictwa jest ucinanie takich dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:05, 03 Wrz 2018    Temat postu:

Andy72 napisał:
Semele napisał:
Andy72 napisał:
Najwięksi starożytni myśliciele wychodzili ze słusznego założenia , że poznanie zmysłowe, doświadczalne zawsze jest niepewne (subiektywizm itp). Więc poznawali intelektualnie: Sokrates, Platon czy Arystoteles.
Empirysta zamiast poznać świat, będzie sam zastanawiał czy przypadkiem nie jest mózgiem w słoiku ;-P


Jest niepewne.
Dlatego konsekwencją jest ograniczenie się do zdań protokolarnych.

Lepiej odrzucić empiryzm.


Racjonalizm czyli aprioryzm też jest be.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:27, 03 Wrz 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Byly na tym forum nawolywania do mojego samobojstwa, wiec wiesz z pierwszej reki, ze sa do tak niskich czynow zdolne kobiety, zony i matki, ktore pod oslona Internetu sa w stanie prowadzic podojne zycie. Gdzie wowczas jest maz, gdzie sa dzieci - nie wiem, bo nie wyobrazam sobie bycia osoba nieautentyczna i istnienia w srodowisku czy to bezposredniego kontaktu czy Internetowego w taki sposob. Problemem w takim przypadku staje sie tak skrajna nerwica, ze staje sie konsumujaca obsesja, ktora wyzwala stale emocje destruktywne i czlowiek staje sie ich niewolnikiem.

Nie bardzo wiem, jaki związek ma praktycznie cały Twój ostatni tekst z zacytowanym moim postem, ale się odniosę do fragmentu (też będziemy mieli oftopa, więc nie zamierzam ciągnąć tematu tutaj).
Ja w przypadku podobnego sporu zwykle po prostu ochodzę. Nie ciągnę wzajemnych roszczeń i pretensji. Z doświadczenia wiem, że to ma naprawdę znikome szanse na pozytywne rozwiązanie. Poza tym sam mogę być w tym zbyt subiektywny. W ferworze wzajemnej agresji padają słowa nieostrożne, czasem zbyt pochopne. Nieraz i z mojej strony.
Aby nie mieć później do siebie pretensji, ucinam dyskusje, gdy stają się zbyt emocjonalne, a szczególnie agresywne. Ucinam, nie dbając, czy ktoś mnie czasem nie uzna za tchórza albo i przegranego. Ja się nie uznaję z tchórza, nie jestem też przegranym, bo wygrać można jedynie wtedy, gdy stan zwycięstwa jest jakoś w miarę wyraźnie zarysowany. A ja nawet nie wiem czego bym chciał prowadząc kłótnię - żeby mi przyznał rację? - pewnie i tak by nie rozumiał o co mi chodziło, więc takie przyznawanie racji bez świadomości nie miałoby większego sensu. Żeby mnie ogłoszono zwycięzcą?... - nie kolekcjonuję takim "medali".
Tym co mogę wygrać w zgodzie z samym sobą, jest zadziałanie tak, aby później nie mieć do siebie pretensji. A ja akurat weryfikowanie siebie, zarzucanie sobie różnych pretensji "mam w standardzie". Uważam, że moim obowiązkiem jest ciągle zadawać sobie pytanie, czy czasem nie zbłądziłem, czy może nie jest tak, że moi przeciwnicy mają teraz rację. I mam obowiązek MAKSYMALNIE UCZCIWIE ten problem rozważyć. W przeciwnym wypadku byłbym jak ci najgorsi, najgłupsi moi przeciwnicy - bezrefleksyjnie ulegający agresji i wściekłym emocjom. Tego zaś sobie bym nie darował łatwo.
Zarzucałbym też sobie zbyt długie ciągnięcie jałowego sporu. Dlatego domyślnym stanem/radą w przypadku przeciągającego się awanturnictwa jest ucinanie takich dyskusji.
Opisany przez mnie przyklad jest realnym prykladem wewnetrznego zla w czlowieku na ktore nie ma antydotum.

Jesli chodzi o dzialanie w afekcie, to jest dzialanie spoza charakteru moralnego czlowieka z powodu przejsciowych niekontrolowanych emocji i to dzialanie mozna przez prace nad soba i z terapeuta skorygowac aby emocje opanowac i nie powtarzac takich doswiadczen :)

To jest jak klasyfikuje zlo u czlowieka czyli
1. zlo wewnetrzne/intrinsic evil czyli bycie czlowiekiem zlym od jadra jestestwa i;
2. zlo czynione sobie i bliznim z powodu nieopanowania emocji czyli braku suwerennosci emocjonalnej w szczegolnej chwili.

Co do czynienia dobra to tez mam 2 klasyfikacje:
1. Czynienie dobra dla dobra spolecznego jest odnawialne i;
2. czynienie dobra dla kaprysu i poklasku jest egoistyczne i nieodnawialne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:45, 03 Wrz 2018    Temat postu: Re: Uczciwość intelektualna i dyskusyjna

Andy72 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
to chyba tyle mogę zadeklarować, że obserwuję, tak jakby czasem coś "pisało za mnie". Tzn. najczęściej gdy mam coś napisać, to na starcie jest tylko jakiś okruch, początek myśli. Siadam, piszę, a treści same skądś się biorą, spływają nie wiadomo skąd.

Channeling?


Natchnienie

Tyle tego, że powinieneś napisać książkę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 4 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin