Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tyrania emocjonalności, konwenansów i uprzejmości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:47, 18 Paź 2019    Temat postu: Tyrania emocjonalności, konwenansów i uprzejmości

Chciałbym poruszyć temat bliski psychologii i socjologii, ale też trochę filozoficzny (zastanawiałem się, w jakim dziale go umieśćić, bo wcią mi brakuje takiego, który by do tej tematyki pasował). Dotyczy on też modnego ostatnio genderyzmu, feminizmu, ale chyba ma też w sobie ciekawy aspekt ogólny, dotyczący kotwiczenia rozpoznań w ludzkich umysłach.
Temat powstał na bazie pewnej wypowiedzi (nieważne czyjej, nie chcę, aby rozważano jej słuszność, albo potraktowano coś jako zarzut), w której w jednym z merytorycznych wątków pojawiło się nawiązanie do przykrego zdarzenia z historii osoby, zaś inny dyskutant (właściwie to kobieta, czyli dyskutantka) napisała w stylu "przykro mi, że to...".
Czyli ktoś tam podał przykład na coś - użył opisu zdarzenia w konkretnym problemie/dyskusji, a owa osoba SKUPIŁA SIĘ POBOCZNYM, UCZUCIOWYM ASPEKCIE.
Tu bardzo wyraźnie widać różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami. Mężczyźni starają się w myśleniu (nie zawsze i nie w absolutny sposób) odsuwać aspekty uczuciowe, aby dzięki temu wyłonić na plan pierwszy MECHANIZM danej rzeczy, a kobiety (nie zawsze i nie w absolutny sposób) poszukują w komunikacji aspektów emocjonalnych.
Osoby obu płci często nawzajem się nie rozumieją w swoich podejściach i potrzebach. Kobieta, czytająca suche, bezemocjonalne męskie dyskusje, zapewne nie jeden raz pomyśli sobie: co wy się tak męczycie rozważaniem kwestii, które nie są zrozumiałe uczuciowo, nie poruszają emocji, będąc przez to nudne i niepotrzebne. Bo w umyśle takiej kobiety tym co jest potrzebne, to znalezienie kontekstu emocjonalnego, jakieś jego rozwinięcie, czasem rozwiązanie.
Mężczyzna z kolei (szczególnie mężczyzna taki jak ja) poddany presji okoliczności, w których pojawia się dużo kontekstów uczuciowych (np. oglądanie dowolnej babskiej telenoweli) zaczyna czuć się owymi emocjami znudzony i przytłoczony. Rozprawianie w stylu "wtedy poczułam to, a on powiedział tamto, a mi się wydawało owo", jeśli nie zyskuje jakiegoś kontekstu ogólniejszego, jest (przynajmniej przeze mnie) postrzegane jako rodzaj agresji mentalnej, nieadekwatności, wręcz sprawia mi psychiczny ból. Oglądanie emocjonalnych filmów dla mnie osobiście (jeślibym musiał je oglądać) byłoby torturą. Szarpanie moich emocji, za pomocą mało uporządkowanych, nieskoordynowanych pobudzeń wprowadza mnie w stan zdenerwowania, złości, na koniec depresji. Podczas gdy w podobnych sytuacjach kobiety mogą się poczuć psychicznie doładowane!
Daleko posuniętą atmosferę emocjonalności postrzegam więc jako formę tyranii, agresji na mnie, robienia mi przykrości. Wiedząc jednocześnie, że inne osoby tę samą atmosferę traktują jako coś im pasującego, ładującego ich psychicznie.
Zmuszam sie do różnych grzeczności, mówię to "co trzeba" w różnych sytuacjach DLA KOGOS, aby nie sprawiać przykrości. Ale to jest z mojej strony pewnego rodzaju danina, sam od siebie bardzo wielu grzeczności, czy zwyczajowych form kontaktu nie stosował. Mówię "dziękuję" (bo trzeba), stosuję te wszystko "proszę", "dzień dobry" itp. ale nie dlatego, że to lubię. Zostaliśmy wdrożeni do kindersztuby, czasem ma to swoje uzasadnienie, ale w idealnym świecie chyba taki przymus nie byłby potrzebny.
W idealnym świecie OCZYWISTYM byłoby, że dobrze sobie życzymy, potrafimy być wdzięczni, jest nam przykro z powodu kłopotu jaki komuś sprawiliśmy. Z resztą, chyba mi nawet nie o sam fakt występowania tych wielu grzecznościowych form chodzi, co o ich RUTYNOWY I BEZREFLEKSYJNY CHARAKTER. Jak się co chwila za wszystko dziękuje, to wkrótce te podziękowania zaczynają coraz mniej znaczyć. Jak się wszyscy zawsze zachwycają i są na "ach, och!" to niedługo te ochy i achy wtapiają się w tło, a ich wymowa ulega inflacji.

Ciekawe jest trochę, dlaczego tak się różnimy w pragnieniu uczestniczenia w mniejszej, czy większej ilości konwenansów, grzeczności?...
Myślę, że trochę rozkłada się do płciami, trochę jest wrodzone, trochę nabyte - wyuczone. Kobiety w ogóle lubią zwykle więcej kontaktów osobowych i mężczyźni. Ci ostatni częściej bywają samotnikami, którzy kontakt z innymi potrafią traktować jako przykry obowiązek, czy nawet szykanę. A jeśli już ten kontakt miałby być, to najlepiej w ograniczonej formie.

Co ciekawe, podobny aspekt pojawia się nie tylko w kontekście większej i mniejszej emocjonalności, ale innych oczekiwaniach w komunikacji i życiu. Ja np. nie lubię konwenansów, rytuałów, zwyczajów. Staram się nikogo nie urażać, ale rozbudowane zasady savoir vivre traktuję jako formę mentalnej presji na mnie. Za to wręcz podoba mi się, jak gdzieś jest większe przyzwolenie na swobodę - np. ktoś je rękami, zamiast "jak trzeba" nożem i widelcem, nie dba o to, kto kogo przepuszcza w drzwiach, nie stosuje zwyczajowych zwrotów grzecznościowych. Myślę, że w kulturze japońskiej, gdzie te grzecznościowe normy są bardzo rozbudowane, czułbym się psychicznie źle. Dla mnie byłyby one tyranią, konieczność ich stosowania odbierałbym jako formę zniewolenia.
Z drugiej strony nie absolutyzuję swojego podejścia. Jeśli komuś takie rozbudowane normy grzeczności i zwyczajów pasują, to niech je tam sobie stosuje. Ale ja będę takich okoliczności, gdzie się one pojawiają, unikał. Dlatego, że nie chcę doznawać przykrości.
Mam to szczęście, że nie urodziłem się w arystokratycznej rodzinie i nie kładziono mi do głowy jakichś setek norm co należy, co trzeba pod kątem konwenansów. Być może, gdyby było inaczej, to bym się przyzwyczaił. Ale jednak teraz odbieram owe konwenanse mocno negatywnie, jako rodzaj mentalnej agresji.
Ale też chciałbym podać główny chyba powód, dla którego tak myślę i czuję. Jest nim pewien ideał człowieczeństwa i poprawnego umysłu (tu wreszcie wyjaśnia się, dlaczego umieszczam ten post w dziale filozofia). Ideałem owym jest FUNKCJONOWANIE W RAMACH PEWNEJ HIERARCHII WOLNOŚCI.

Wolność jest wg mnie złożonym pojęciem. Nie powinna być traktowana jako proste pokonywanie ograniczeń, ale raczej jako ŚWIADOME OGRANICZEŃ WYKORZYSTYWANIE.
Inaczej mówiąc - są wg mnie ograniczenia dobre i złe, budujące i niszczące. Ograniczenie w stylu "rób coś, bo jacyś mądrale, z jakiejś uprzywilejowanej grupy to kiedyś arbitralnie ustalili, a pozostałym narzucili" - to ograniczenie uważam za rodzaj mentalnej agresji na mnie, traktuję je jako złe.
W odróżnieniu od powyższego, ograniczenie w rodzaju "w szachach wieża porusza się pionowo bądź poziomo, ale nie po przekątnej" jest ograniczeniem "dobrym" - ono tworzy zasady gry, daje potem rozrywkę graczom. Jak ktoś się na to ograniczenia nie zgodzi, to po prostu nie będzie grał w szachy. Nie ma takiego obowiązku grania w szachy, nie jest to narzucone.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:16, 18 Paź 2019    Temat postu: Re: Tyrania emocjonalności, konwenansów i uprzejmości

Michał Dyszyński napisał:
Chciałbym poruszyć temat bliski psychologii i socjologii, ale też trochę filozoficzny (zastanawiałem się, w jakim dziale go umieśćić, bo wcią mi brakuje takiego, który by do tej tematyki pasował). Dotyczy on też modnego ostatnio genderyzmu, feminizmu, ale chyba ma też w sobie ciekawy aspekt ogólny, dotyczący kotwiczenia rozpoznań w ludzkich umysłach.
Temat powstał na bazie pewnej wypowiedzi (nieważne czyjej, nie chcę, aby rozważano jej słuszność, albo potraktowano coś jako zarzut), w której w jednym z merytorycznych wątków pojawiło się nawiązanie do przykrego zdarzenia z historii osoby, zaś inny dyskutant (właściwie to kobieta, czyli dyskutantka) napisała w stylu "przykro mi, że to...".
Czyli ktoś tam podał przykład na coś - użył opisu zdarzenia w konkretnym problemie/dyskusji, a owa osoba SKUPIŁA SIĘ POBOCZNYM, UCZUCIOWYM ASPEKCIE.
Tu bardzo wyraźnie widać różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami. Mężczyźni starają się w myśleniu (nie zawsze i nie w absolutny sposób) odsuwać aspekty uczuciowe, aby dzięki temu wyłonić na plan pierwszy MECHANIZM danej rzeczy, a kobiety (nie zawsze i nie w absolutny sposób) poszukują w komunikacji aspektów emocjonalnych.
Osoby obu płci często nawzajem się nie rozumieją w swoich podejściach i potrzebach. Kobieta, czytająca suche, bezemocjonalne męskie dyskusje, zapewne nie jeden raz pomyśli sobie: co wy się tak męczycie rozważaniem kwestii, które nie są zrozumiałe uczuciowo, nie poruszają emocji, będąc przez to nudne i niepotrzebne. Bo w umyśle takiej kobiety tym co jest potrzebne, to znalezienie kontekstu emocjonalnego, jakieś jego rozwinięcie, czasem rozwiązanie.
Mężczyzna z kolei (szczególnie mężczyzna taki jak ja) poddany presji okoliczności, w których pojawia się dużo kontekstów uczuciowych (np. oglądanie dowolnej babskiej telenoweli) zaczyna czuć się owymi emocjami znudzony i przytłoczony. Rozprawianie w stylu "wtedy poczułam to, a on powiedział tamto, a mi się wydawało owo", jeśli nie zyskuje jakiegoś kontekstu ogólniejszego, jest (przynajmniej przeze mnie) postrzegane jako rodzaj agresji mentalnej, nieadekwatności, wręcz sprawia mi psychiczny ból. Oglądanie emocjonalnych filmów dla mnie osobiście (jeślibym musiał je oglądać) byłoby torturą. Szarpanie moich emocji, za pomocą mało uporządkowanych, nieskoordynowanych pobudzeń wprowadza mnie w stan zdenerwowania, złości, na koniec depresji. Podczas gdy w podobnych sytuacjach kobiety mogą się poczuć psychicznie doładowane!
Daleko posuniętą atmosferę emocjonalności postrzegam więc jako formę tyranii, agresji na mnie, robienia mi przykrości. Wiedząc jednocześnie, że inne osoby tę samą atmosferę traktują jako coś im pasującego, ładującego ich psychicznie.
Zmuszam sie do różnych grzeczności, mówię to "co trzeba" w różnych sytuacjach DLA KOGOS, aby nie sprawiać przykrości. Ale to jest z mojej strony pewnego rodzaju danina, sam od siebie bardzo wielu grzeczności, czy zwyczajowych form kontaktu nie stosował. Mówię "dziękuję" (bo trzeba), stosuję te wszystko "proszę", "dzień dobry" itp. ale nie dlatego, że to lubię. Zostaliśmy wdrożeni do kindersztuby, czasem ma to swoje uzasadnienie, ale w idealnym świecie chyba taki przymus nie byłby potrzebny.
W idealnym świecie OCZYWISTYM byłoby, że dobrze sobie życzymy, potrafimy być wdzięczni, jest nam przykro z powodu kłopotu jaki komuś sprawiliśmy. Z resztą, chyba mi nawet nie o sam fakt występowania tych wielu grzecznościowych form chodzi, co o ich RUTYNOWY I BEZREFLEKSYJNY CHARAKTER. Jak się co chwila za wszystko dziękuje, to wkrótce te podziękowania zaczynają coraz mniej znaczyć. Jak się wszyscy zawsze zachwycają i są na "ach, och!" to niedługo te ochy i achy wtapiają się w tło, a ich wymowa ulega inflacji.

Ciekawe jest trochę, dlaczego tak się różnimy w pragnieniu uczestniczenia w mniejszej, czy większej ilości konwenansów, grzeczności?...
Myślę, że trochę rozkłada się do płciami, trochę jest wrodzone, trochę nabyte - wyuczone. Kobiety w ogóle lubią zwykle więcej kontaktów osobowych i mężczyźni. Ci ostatni częściej bywają samotnikami, którzy kontakt z innymi potrafią traktować jako przykry obowiązek, czy nawet szykanę. A jeśli już ten kontakt miałby być, to najlepiej w ograniczonej formie.

Co ciekawe, podobny aspekt pojawia się nie tylko w kontekście większej i mniejszej emocjonalności, ale innych oczekiwaniach w komunikacji i życiu. Ja np. nie lubię konwenansów, rytuałów, zwyczajów. Staram się nikogo nie urażać, ale rozbudowane zasady savoir vivre traktuję jako formę mentalnej presji na mnie. Za to wręcz podoba mi się, jak gdzieś jest większe przyzwolenie na swobodę - np. ktoś je rękami, zamiast "jak trzeba" nożem i widelcem, nie dba o to, kto kogo przepuszcza w drzwiach, nie stosuje zwyczajowych zwrotów grzecznościowych. Myślę, że w kulturze japońskiej, gdzie te grzecznościowe normy są bardzo rozbudowane, czułbym się psychicznie źle. Dla mnie byłyby one tyranią, konieczność ich stosowania odbierałbym jako formę zniewolenia.
Z drugiej strony nie absolutyzuję swojego podejścia. Jeśli komuś takie rozbudowane normy grzeczności i zwyczajów pasują, to niech je tam sobie stosuje. Ale ja będę takich okoliczności, gdzie się one pojawiają, unikał. Dlatego, że nie chcę doznawać przykrości.
Mam to szczęście, że nie urodziłem się w arystokratycznej rodzinie i nie kładziono mi do głowy jakichś setek norm co należy, co trzeba pod kątem konwenansów. Być może, gdyby było inaczej, to bym się przyzwyczaił. Ale jednak teraz odbieram owe konwenanse mocno negatywnie, jako rodzaj mentalnej agresji.
Ale też chciałbym podać główny chyba powód, dla którego tak myślę i czuję. Jest nim pewien ideał człowieczeństwa i poprawnego umysłu (tu wreszcie wyjaśnia się, dlaczego umieszczam ten post w dziale filozofia). Ideałem owym jest FUNKCJONOWANIE W RAMACH PEWNEJ HIERARCHII WOLNOŚCI.

Wolność jest wg mnie złożonym pojęciem. Nie powinna być traktowana jako proste pokonywanie ograniczeń, ale raczej jako ŚWIADOME OGRANICZEŃ WYKORZYSTYWANIE.
Inaczej mówiąc - są wg mnie ograniczenia dobre i złe, budujące i niszczące. Ograniczenie w stylu "rób coś, bo jacyś mądrale, z jakiejś uprzywilejowanej grupy to kiedyś arbitralnie ustalili, a pozostałym narzucili" - to ograniczenie uważam za rodzaj mentalnej agresji na mnie, traktuję je jako złe.
W odróżnieniu od powyższego, ograniczenie w rodzaju "w szachach wieża porusza się pionowo bądź poziomo, ale nie po przekątnej" jest ograniczeniem "dobrym" - ono tworzy zasady gry, daje potem rozrywkę graczom. Jak ktoś się na to ograniczenia nie zgodzi, to po prostu nie będzie grał w szachy. Nie ma takiego obowiązku grania w szachy, nie jest to narzucone.
Przykro mi :rotfl:, że tak ciężko jest Ci być sobą. Jak wielokrotnie Ci pisałam jest to spowodowane represją emocji, których nie jesteś w stanie odizolować, bo dzięki emocjom żyjesz.

Kiedy dojrzejesz życiowo [może nie zdążysz przed ostatnim wybiciem serca] aby zrobić sobie trochę miejsca [zwrot metaforyczny] aby najpierw stać się cichym obserwatorem własnych emocji zamiast je wypierać, to będzie ewolucyjny krok rozwojowy i zmniejszenie ogromu cierpienia neurotycznego. Czego Ci serdecznie życzę :) :*

W kontraście do Twojego przekonania model androgyniczny (męsko/damski) nie jest niczym nowym tylko kobiety, na bazie moich badań, są bardziej elastyczne aby jak wdzięcznie mawiamy to flex/zgiąć się

W*******i, 2019 napisał:
Ergle (2015) discussed the “golden balance of perceived feminine and masculine qualities trying to find out if gender plays any role in today’s leadership” (p. 41) and posited that feminine qualities are needed in today’s environments to achieve balanced and inclusive solutions on the road to long-term prosperity and sustainability. - Ergle (2015) omówił „złotą równowagę postrzeganych cech kobiecych i męskich, próbując dowiedzieć się, czy płeć odgrywa jakąkolwiek rolę we współczesnym przywództwie” (s. 41) i stwierdził, że cechy kobiece są potrzebne w dzisiejszych środowiskach, aby osiągnąć zrównoważone i integracyjne rozwiązania dotyczące drogi do długoterminowego dobrobytu i zrównoważonego rozwoju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:06, 20 Paź 2019    Temat postu: Re: Tyrania emocjonalności, konwenansów i uprzejmości

Dyskurs napisał:
]Przykro mi :rotfl:, że tak ciężko jest Ci być sobą. Jak wielokrotnie Ci pisałam jest to spowodowane represją emocji, których nie jesteś w stanie odizolować, bo dzięki emocjom żyjesz.

Kiedy dojrzejesz życiowo [może nie zdążysz przed ostatnim wybiciem serca] aby zrobić sobie trochę miejsca [zwrot metaforyczny] aby najpierw stać się cichym obserwatorem własnych emocji zamiast je wypierać, to będzie ewolucyjny krok rozwojowy i zmniejszenie ogromu cierpienia neurotycznego. Czego Ci serdecznie życzę :) :*

W kontraście do Twojego przekonania model androgyniczny (męsko/damski) nie jest niczym nowym tylko kobiety, na bazie moich badań, są bardziej elastyczne aby jak wdzięcznie mawiamy to flex/zgiąć się

Mojego bycia sobą nie masz szansy zrozumieć. Obstawiasz tylko jedną stronę mentalności ludzkiej, tę intuicyjno-emocjonalną. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić funkcjonowania umysłów zrównoważonych w zakresie intelektu i emocji, a już kompletnie umysłów ze znaczącą przewagą funkcji intelektualnych.
Zapewniam Cię, że intelekt daje wspaniałe doznania. Ktoś mi kiedyś mówił, Russel miał mawiać, że dwie rzeczy na świecie dają mu ekstazę: kobiety i matematyka. To co Twojej skrajnej mentalności intuicjonistki totalnej wydaje się być przykrością, czy trudem, dla kogoś innego jest radością i wytchnieniem. Dla mnie skrajny emocjonalizm z kolei jest po prostu chaotycznie nudny - przypomina pójście na przerwę do podstawówki, gdzie jest harmider, brak jakiegokolwiek porządku, nieprzyjemne doznania zmysłowe. Ale emocje w umiarkowanej, zrównoważonej postaci, oczywiście akceptuję i lubię. Szczególnie te miłe emocje, dotyczące ciekawej rozmowy, kontaktów z bliskimi osobami, z pięknem przyrody, dobrej muzyki i wiele innych.
Trudno Ci jest przyjąć do wiadomości, że ludzie są różni, reagują w mało zrozumiały dla nas sposób. To działa w każdą stronę - skrajny intelektualista nie zrozumie skrajnego emocjonalisty, bo inaczej funkcjonują. Każdy sobie pomyśli o tym drugim: jak on może w ogóle wytrzymać w tak strasznym reżimie życia...
Obaj popełnią wtedy ten sam błąd - przyjmowania własnych standardów i kryteriów odniesienia za absolutne. Tymczasem tak to jest, że się naprawdę mieðzy sobą różnimy, co daje efektu uzupełniania się, a dalej umożliwia ofiarowywanie sobie nawzajem darów w postaci zdolności, pracy. Dzięki pracy artysty, intelektualista - inżynier może się oderwać od pracy, rozerwać, rozwinąć. Dzięki pracy inżyniera artysta ma w domu lodówkę, suszarkę do włosów, telewizor, ciepłą wodę w kranie. Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni, właśnie dzięki temu, że jesteśmy różni, że coś co jednej osobie sprawie tylko męczarnię, wielką trudność, bo jest niedostosowanego jej wrażliwości i typu umysłu, druga osoba zrobi nie tylko bez psychicznego bólu, ale wręcz z radością i satysfakcją. Matematyk odkrywający, czy stosujący abstrakcyjne koncepcje intelektualne przeżywa swoje szczęście na sposób w jakimś stopniu (nie absolutnie) odseparowany od bezpośredniej emocjonalności, dając innym dar w postaci skutecznych opisów świata materii, umożliwiając nieraz opracowanie nowych urządzeń, leków, czy konstrukcji innego rodzaju. To będzie dla niego radość, satysfakcja, szczęście. Osoby bardziej emocjonalne, skorzystają z jego pracy, sami odwdzięczając się (przynajmniej w dobrze zorganizowanym społeczeństwie), tym co potrafię najlepiej, a przynajmniej lepiej, niż matematyk. I też będą z tym po swojemu szczęśliwe. Każdy będzie sobą na swój sposób, a nie wbrew sobie.
Tak to jest, choć osobom mocno zapatrzonym w siebie i własny tryb pracy myśli i uczuć może to być trudno sobie wyobrazić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:19, 20 Paź 2019    Temat postu:

Kotwiczenie rozpoznan w ludzkim umyśle....

Jak to się odbywa?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 21:20, 20 Paź 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:40, 20 Paź 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Kotwiczenie rozpoznan w ludzkim umyśle....

Jak to się odbywa?

Przykładem jest jak np. ludzie rozpoznają twarze znanych osób. Większość ludzi nie zapamiętuje wszystkich twarzy osób, w szczególności zapominając je szybko, np. poruszając się w tłumie, gdzie tych ludzi jest wiele (są sawanci, którzy pamiętają wszystko, ale to są wyjątki). Jednak jeśli daną osobą spotykamy nie raz na chwilkę, ale kilka razy, a do tego, jeszcze w konkretnych (może ważnych) sytuacjach, to ją zapamiętamy - owa twarz zakotwiczy nam się w umyśle.
To jest przykład prosty, ale dość wymowny. Oczywiście takich mechanizmów kotwiczenia jest wiele.
W NLP jest sporo mowy o kotwiczeniu w kontekście tego, jak funkcjonują nasze emocje i mechanizmy oceny (także wiarygodności). To ciekawa dziedzina, choć tam jest trochę użyte to pojęcie w węższym znaczeniu. Ja rozszerzam ten mechanizm.

Wpisz w google NLP + kotwiczenie, a znajdziesz nieco linków.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 21:43, 20 Paź 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:24, 21 Paź 2019    Temat postu:

Kobiety muszą być bardziej elastyczne.

KOBIETA W NATURZE

Gatunek człowieka myślącego – kromaniończyka, do którego się zaliczamy, ma około 200 000 lat. Powstał on prawdopodobnie z postępowej linii człowieka wyprostowanego – Homo erectus jako mała, bez wątpienia afrykańska populacja.
W zakresie 150 000 – 100 000 lat temu niektóre populacje Homo sapiens wywędrowały z Afryki, aby z czasem zająć Azję, Europę, Australię i na końcu Amerykę Północną i Południową. Naturalne populacje kromaniończyka to kilkudziesięcioosobowe grupy łowiecko-zbierackie z wyraźnym podziałem pracy pomiędzy mężczyzn i kobiety. Mężczyzna to myśliwy, kobieta – zbieraczka. Zbierała ona jagody i inne owoce, grzyby, nasiona, korzenie, bulwy oraz opiekowała się domostwem i dziećmi.
Dopiero później w swojej ewolucji kromaniończyk zaczyna uprawiać sztukę (35 000 lat temu) i rolnictwo (10 000 lat temu). Gatunki, z których wywodzi się człowiek myślący: Homo habilis i Homo erectus też najprawdopodobniej składały się z grup łowiecko – zbierackich. Tak więc na ewolucję cech, które świadczyły o specjalizacji zarówno kobiet jak i mężczyzn, było więcej czasu niż skromne 200 000 lat. Trwała ona przynajmniej 2,5 mln lat.

EWOLUCYJNE DZIEDZICTWO

Zobaczmy teraz które z cech charakterystycznych dla kobiet są przystosowaniem do funkcji, jakie spełniały one w naturze.

Dostosowanie do zbieractwa:
a) cierpliwość – jagody zbierane przez kobiety to owoce małe. Aby zebrać je w większej ilości potrzeba cierpliwości, bo praca ta jest dość monotonna. Poza tym cierpliwość kobiety przydatna była przy wychowywaniu dzieci i selekcji partnera.
b) zręczność – precyzyjne posługiwanie się ręką. Dzięki tej cesze kobiety mogły zbierać jagody wydajnie, nie uszkadzając ich.

Dostosowanie do opieki nad dziećmi i domem:
c) zdolności językowe – podobno przydatne przy uczeniu dzieci języka. Moim zdaniem istnieje jeszcze tutaj inne wytłumaczenie. Uczenie się języka to pamięciowe opanowywanie informacji konkretnych i przypadkowych. Kobieta jest w tych zadaniach lepsza. Dzieci i domostwo to cały zestaw konkretów, z którymi musi sobie ona w praktyce radzić. Nie da się ich wyprowadzić z jakichś abstrakcyjnych praw przez racjonalne rozumowanie. Trzeba je pamiętać.
d) odczytywanie emocji – duże zdolności w odczytywaniu emocji z twarzy szczególnie przydatne w monitorowaniu stanu potomstwa, by w razie potrzeby szybko reagować.
e) łagodność – cecha ta ma związek z niskim poziomem testosteronu u kobiet, a jest to m.in. hormon agresji i dominacji. Cecha ta jest z pewnością przydatna przy wychowywaniu dzieci, bo są one zbyt wrażliwe, by być traktowane ostro. Kobiety są łagodne, bo nie ma potrzeby by były agresywne.

Charakterystycznymi cechami kobiet (zwłaszcza młodych) są drażliwość i roszczeniowość. Dlaczego tak jest ? Kobieta młoda jest w wieku rozrodczym, więc w jej interesie
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:25, 21 Paź 2019    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:03, 21 Paź 2019    Temat postu:

Mężczyzn interesują przede wszystkim relacje pomiędzy przedmiotami (postawa intelektualna/obiektywna), a kobiety relacje pomiędzy podmiotami oraz pomiędzy podmiotem a przedmiotem (postawa emocjonalna/subiektywna).

Stąd - jak słusznie MD zauważył - kobiety nudzą się wszystkim, co nie ma odniesienia do nich samych albo chociaż do ludzi (podmiotów). Stąd, dla kobiety może być interesująca rozprawa naukowa w zakresie psychologii czy socjologii, natomiast rozprawa naukowa w zakresie matematyki czy fizyki będzie zwyczajnie nudna "Co mnie to interesuje? Przecież ta wiedza nie ma żadnego odniesienia do mnie".

Stąd się również bierze to irytujące u kobiet doszukiwanie się jakichś ukrytych intencji, osobiste branie zupełnie nieosobistych wypowiedzi. Moim ulubionym przykładem jest jak Janusz Korwin Mikke rozmawia z feministka i kiedy stwierdza, ze kobiety są średnio mniej inteligentne od mezczyzn (opierajac sie na badaniach IQ), to feministka na 99% się obrazi i wywnioskuje "To znaczy, ze ja jestem mniej inteligentna od pana?". Logicznie nic takiego nie wynika, ale u kobiety ten subiektywny, emocjonalny odbiór jest silniejszy niż ten intelektualny. Kobiecie trudniej jest mieć do siebie dystans.

Mam też pewne obawy, ze przez to, ze kobiety zaczely w pelni uczestniczyc w zyciu publicznym, to wlasnie przez wzglad na nie i ich emocjonalny odbiór, obrażalskość, obserwujemy jak polityczna poprawność zawłaszcza coraz większą sferę życia. I niestety to udziela sie całemu społeczeństwu, również mężczyznom. Wystarczy postawić problem typu "czy istnieją rożnice w IQ pomiędzy różnymi rasami/nacjami" i samo to postawienie problemu już jest postrzegane jako rasizm, to samo dotyczy wszelkich badań skoncentrownaych na różnicach miedzy plciami. Już samo postulowanie jakichkolwiek różnic w sferze psychicznej/intelektualnej jest odbierane jako seksizm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:47, 21 Paź 2019    Temat postu:

Pelikanko, potrafisz znaleźć na forum posty Jacka sj. Mam zarzut, ze go NIE znalazłam. Forum JEST malo przejrzyste. Będę wdzięczna za link. Przepraszam za offtop, Ale mnie to zaniepokoilo, że nie moge znaleźć jego postów z pytaniami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:40, 21 Paź 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Mężczyzn interesują przede wszystkim relacje pomiędzy przedmiotami (postawa intelektualna/obiektywna), a kobiety relacje pomiędzy podmiotami oraz pomiędzy podmiotem a przedmiotem (postawa emocjonalna/subiektywna).

Stąd - jak słusznie MD zauważył - kobiety nudzą się wszystkim, co nie ma odniesienia do nich samych albo chociaż do ludzi (podmiotów). Stąd, dla kobiety może być interesująca rozprawa naukowa w zakresie psychologii czy socjologii, natomiast rozprawa naukowa w zakresie matematyki czy fizyki będzie zwyczajnie nudna "Co mnie to interesuje? Przecież ta wiedza nie ma żadnego odniesienia do mnie".

Stąd się również bierze to irytujące u kobiet doszukiwanie się jakichś ukrytych intencji, osobiste branie zupełnie nieosobistych wypowiedzi. Moim ulubionym przykładem jest jak Janusz Korwin Mikke rozmawia z feministka i kiedy stwierdza, ze kobiety są średnio mniej inteligentne od mezczyzn (opierajac sie na badaniach IQ), to feministka na 99% się obrazi i wywnioskuje "To znaczy, ze ja jestem mniej inteligentna od pana?". Logicznie nic takiego nie wynika, ale u kobiety ten subiektywny, emocjonalny odbiór jest silniejszy niż ten intelektualny. Kobiecie trudniej jest mieć do siebie dystans.

Mam też pewne obawy, ze przez to, ze kobiety zaczely w pelni uczestniczyc w zyciu publicznym, to wlasnie przez wzglad na nie i ich emocjonalny odbiór, obrażalskość, obserwujemy jak polityczna poprawność zawłaszcza coraz większą sferę życia. I niestety to udziela sie całemu społeczeństwu, również mężczyznom. Wystarczy postawić problem typu "czy istnieją rożnice w IQ pomiędzy różnymi rasami/nacjami" i samo to postawienie problemu już jest postrzegane jako rasizm, to samo dotyczy wszelkich badań skoncentrownaych na różnicach miedzy plciami. Już samo postulowanie jakichkolwiek różnic w sferze psychicznej/intelektualnej jest odbierane jako seksizm.

:*
Wnikliwe i interesujące są te Twoje spostrzeżenia. Podpisuję się pod każdym w nich słowem.
Co się zaś tyczy tej atmosfery politpoprawości, to wielkimi krokami zbliżamy się do absurdu na dużą skalę. W przyszłości grozi nam, że nie będziemy mogli ocenić nic, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto się poczuje tym obrażony, albo pominięty.
To już jest pewna dygresja, ale do oparów absurdu dołącza ostatnio też sektor prawny. Byłem na mszy, gdzie ksiądz się żalił, że jak spadł konar z drzewa przed kościołem i on zarządził obcinanie konarów, to się zjawiła krzykliwa grupa obrońców drzew, z których jakaś część twierdziła, że konary są po to, aby spadać, a nie, aby je obcinać, czy np. wycinać stare drzewa (te powinny się przewrócić same, a człowiekowi wara od jakiejś w nie ingerencji). Z drugiej strony, jak czytałem, gdy na jednym z cmentarzy spadł konar na kogoś i go zabił, to odszkodowanie wywalczone w sądzie było tak wielkie, że trzeba było sprzedać kościół. Gdy meteorologowie ogłosili swoje prognozy, że będą deszcze, to hotelarze i restauratorzy w pewnym kraju oskarżyli ich w sądzie o zepsucie im biznesu i straty materialne. Jak meteorolodzy nie przewidzieli, że będzie wichura i trąba powietrzna (czy ostatnio, że pioruny uderzą w Giewont), to już pojawiły się głosy o ich prawną odpowiedzialność z tego tytułu. Niedługo prognozy będą pewnie tak wyglądały, że meteorologowie ogłoszą wszystkie możliwe opcje - że będzie słońce (dla restauratorów), huragan (dla ostrzeżenia), deszcz (dla ostrzeżenia innych) i susza (aby rolnicy mogli się przygotować na trudne warunki). W przeciwnym wypadku meteorolog może zostać pozwany i uznany za winnego. Pomiar inteligencji pewnie zostanie skonstruowany tak, aby w żadnym wypadku nie różnicował: płci, wieku, koloru skóry, przynależności etnicznej, przekonań religijnych, upodobań seksualnych. Podobnie pomiar czegokolwiek w populacji w przyszłości pewnie zostanie zabroniony - bo kogoś wyróżni, a kogoś zdyskryminuje, a w ogóle dane będą wrażliwe. Jeśli zaś nawet ktoś coś tam socjologicznie zmierzy, to albo nie będzie mógł tego opublikować, albo będzie musiał opublikować w sposób, który nikogo nie urazi, czyli kompletnie rozmydli to, co ustalono. I dopiero to, wg niektórych, będzie dobrze.
Wg mnie zaś będzie głupio, absurdalnie, fałszywie, poniżając inteligencję i rozum człowieka, bo człowiek jako tako dojrzały emocjonalnie nie ma specjalnych problemów z tym, aby przyjąć, ze jest w czymś gorszy. Ewentualnie może się pocieszyć, że jest w czymś innym lepszy (jeśli wolno jest być lepszym i gorszym). Obawiam się, że za jakiś czas politpoprawni wezmą na cenzurowane nawet przeciętność (w końcu bycie przeciętnym jest jakoś tam poniżające, a przynajmniej mało dowartościowujące). Wtedy normą stanie się, ze wszyscy ludzie w całej populacji zastaną uznania za...
lepszych. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:04, 21 Paź 2019    Temat postu:

Co do wycinania konarów sa różne szkoły.
Chyba tu mam męski punkt widzenia..

Drzewa trzeba szanować..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin