Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:23, 17 Gru 2018 Temat postu: Swój vs obcy, ja vs świat - jako pierwowzór wartościowania |
|
|
Nieraz się zastanawiałem nad zadziwiającą mocą u niektórych uczuć patriotycznych, narodowych. Znam osoby, które narodowość postrzegają wręcz jako coś absolutnego, pierwotnego w sposób nie podlegający dyskusji. Dla nich "tak jest", że ludzie podzielili się na narody, które (co też należy do pakietu rozumowania) powinny jakoś rywalizować, nawet walczyć ze sobą. Przy czym tak samo automatyczne jest u tych ludzi przekonanie, że akurat mój naród jest jakoś lepszy, zaś obrona, czy wywyższenie tego narodu jest absolutnym prawem i obowiązkiem.
Przyznam, że długo myślałem nad źródłem tak silnych przekonań. Próbowałem zaobserwować, z czym one się wiążą. I jedną regułę znalazłem - z poziomem ogólnym konfliktowości, agresji. Im bardziej osoba jest konfliktowa, chętna do stawiania spraw na zasadzie walki o coś, z tym większym prawdopodobieństwem będzie uznawała aspekt narodowy za oczywisty, zaś połączone z nim "prawo konfliktu" za absolutne.
Na przeciwnym biegunie psychologicznej linii podziału mielibyśmy chyba hipisów i podobne osobowości, z ich hasłem "make love not war". Tacy ludzie nikogo nie chcą widzieć po przeciwnej stronie barykady, oni w ogóle nie widzą powodu wznoszenia jakichś barykad.
Postawa tworzenia podziału swój vs obcy jest chyba w jakiś sposób pierwotna, wyssana z mlekiem matki, dostana z genami. I chyba musi z nią być związany szerszy "myślowy framework" - zbiór mechanizmów, zależności odczuwania, percepcji, przetwarzania informacji. Dopatrywałbym się tu też ewolucyjnych koncepcji, które jakoś tam owa postawę mogłyby tłumaczyć.
Próbuję ów framework rozkminić - zapytać się o to: co w naszym - ludzkim - myśleniu i odczuwaniu powoduje, że tak chętnie (jako ludzie, choć nie wszyscy w takim samym stopniu) budujemy podziały, wypatrujemy wrogów, szukamy sojuszników, przygotowujemy się na wojnę?
Bo ta wojna, czy konflikt w innej formie, wraz z opisaną postawą musi się w końcu pojawić. Wystarczy bowiem odpowiednio mocno przeszukiwać mentalnie otoczenie, Z NASTAWIENIEM znalezienia czegoś odpowiadającego wzorcowi, a już sam ten fakt posiadania nastawienia spowoduje, że będziemy widzieli świat w określonych "barwach". Gdy turysta spaceruje przez orientalne miasteczko, to widzi - w zależności od tego, czym się zajmuje, interesuje - znacząco inne rzeczy. Architekt dostrzeże głównie domy, budowle; przyrodnik zainteresuje się roślinnością, zwierzętami; socjolog zwróci uwagę na na pracujących, wypoczywających, czy ogólnie przebywających wokół ludzi. Podobnie ktoś, kto ma w umyśle paradygmat konfliktu inaczej zinterpretuje słowa, zachowania, mimikę jakiejś tam osoby, niż ktoś nastawiony na współpracę i bratanie się.
Jak działa umysł podpięty pod paradygmat konfliktu?
- Przede wszystkim dostrzega i eskaluje różnice u tych ludzi, których traktuje jako obcych. Jednocześnie mentalnie wzmacnia swoją więź z tymi, którzy mieliby być jego potencjalnymi sojusznikami - szuka z nimi wspólnoty odczuć, symboliki. To nie jest przypadek, że uczucia patriotyczne ogniskują się wokół wojska, przeszłych ofiar, chwały oręża jakie dała nam historia. Patriotyczne uczucia znacznie rzadziej będą dotyczyły np. naukowców, lekarzy, czy artystów. Może nie całkiem ich ignorują, ale jednak serce patriotom żywiej bije, gdy gdzieś w tle pojawia się wojna, zmagania, śmierć, chwała oręża, zwycięstwa, a nawet ... klęski. To też dla mnie jest mocno ciekawe - dlaczego narodowcy równie chętnie wspominają zwycięstwa, jak i klęski?
- Myślę, że dałoby się to wytłumaczyć celem, jaki gdzieś przyświeca nad całym owym myślowo - emocjonalnym układem. Tym celem jest ponowna walka, wykazanie swej mocy, jako narodu. Klęska jest dobrym powodem, aby szykować się do odwetu. Jest więc dla osób hołubiących w sobie konflikt nawet użyteczniejsza, niż zwycięstwa z przeszłości.
Warto tu zauważyć, że podział swój vs obcy jest bardzo pierwotny. On wywodzi się z absolutnie podstawowego rozróżnienia ja vs reszta, z budowania samoświadomości. Samoświadomość wymaga samookreślenia się, samowiedzy - co jest moje, a co nie moje, co kontroluję, a co jest poza moją sprawczością. Właściwie to wręcz mentalnie istniejemy dlatego, że podzieliliśmy sobie myślowo elementy naszego rozumowania na to, co nasze, pod naszą kontrolą, co rozumiane, co zarządzane, vs to wszystko pozostałe - czyli świat zewnętrzny, na którym działamy, który też musimy jakoś poznawać, ale który jakoś tam jest poza nami. Zrozumienie siebie polega na wytyczeniu granic - ustaleniu gdzie się ja zaczyna i kończy, a gdzie jest to pozostałe - świat, rzeczywistość, zewnętrzność.
Teraz z budowy owego podziału mentalnego rodzi się w pewnym momencie następny poziom dzielenia - już nie tylko na ja vs świat, ale także na my vs oni. Wytworzenie podziału ja vs świat skutkuje ukonstytuowaniem się koncepcji osoby - indywidualności, ale też zbioru zasobów, które należy chronić przed destrukcją. Ta potrzeba ochrony przed destrukcją przenosi się tez na następny poziom - swój vs obcy. A że najlepszą obroną bywa atak, to do układu dochodzi też agresja, ekspansywność wbrew pragnieniom, dobru innych istot czujących.
Ostatecznie mentalność nakazuje nam budować dwie granice:
- granica wewnętrzna dzieli wszystko na ja vs świat
- granica zewnętrzna dzieli z kolei na swój/nasi vs obcy/wrogowie.
Mechanizmy zarządzania oboma podziałami są podobne - w dużym stopniu instynktowne, powiązane z instynktami, wrodzonymi wzorcami myślowymi.
Aspekt potrzeby mocy
U narodowców dość często pojawia się symbolika mocy, zwycięstwa. Często też występują motywy rasistowskie. To tez należy do myślowo - uczciowego frameworka, w którym trzeba znaleźć sobie wyraziście odmiennego wroga, a potem być od niego silniejszym. Kto ma moc, ten zwycięża.
Do tej pory nie poruszyłem tu aspektu etycznego. Zrobiłem to celowo. Chciałbym się trochę trzymać od niego na dystans - ROZUMIEĆ, a nie oceniać. Oceny, szczególnie te etyczno - moralne, mają to do siebie, że potrafią mocno skrzywić postrzeganie. Aby jakoś zrozumieć tego rodzaju sprawy, zawsze trzeba przejść przez etap bycia "w butach psychopaty". Psychopata jest nieczuły, amoralny - on obserwuje, postrzega zależności, wyciąga logiczne wnioski, ale jego umysł pozostaje odseparowany od przykrości, czy radości. I tak właśnie trzeba. Choć tylko do pewnego momentu...
|
|