Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Strach przed odpowiedziami

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:38, 06 Sie 2018    Temat postu: Strach przed odpowiedziami

W innym wątku wypisałam pytania:

Co istnieje a co nie?
Co cechuje byt? Co to znaczy istnieć?
Co mogę wiedzieć? Co mogę poznać? I jak tego dokonać? Jak poznać Prawdę? Jak rozróżnić prawdę od fałszu?
Jaki jest sens życia? Jaki jest sens istnienia?
Co jest w życiu najważniejsze?
Jakie wartości są najwartościowsze? I dlaczego ? Co/kto sprawia że coś jest wartością a coś nie? Ze coś ma większą lub mniejszą wartość?
Jaka jest odpowiedź na pytanie : Kim jestem? Co to znaczy 'ja' ? Co to znaczy być człowiekiem?
Co to jest mądrość i jak ją osiągnąć?

Generalnie mam wrażenie że większość ludzi albo ich sobie nie zadaje (albo udają że ich one nie interesują), albo zadowala się pierwszą lepszą odpowiedzą albo on nich dosłownie ucieka, np gdy dyskusja wchodzi na te tematy pada :przestańmy filozofować zajmijmy się czymś sensowniejszym/ przyjemniejszym/innym...

Wydaje mi się że chodzi o strach przed uzyskaniem odpowiedzi, bo być może odpowiedzi na te pytania nie są przyjemne?
Co jeśli serio odpowiedzi to np.
Co istnieje a co nie? Wszystko istnieje a nie istnienia nie ma, a wszystko to iluzja...
Co cechuje byt? Co to znaczy istnieć? Być iluzją, której postrzegająca iluzja nadaje jakieś cechy...
Co mogę wiedzieć? Co mogę poznać? I jak tego dokonać? Jak poznać Prawdę? Jak rozróżnić prawdę od fałszu? Prawda nie istnieje to tylko złudzenie...
Jaki jest sens życia? Jaki jest sens istnienia? Nie ma sensu...
Co jest w życiu najważniejsze? Nic, bo sensu nie ma i cokolwiek się będzie robiło to i tak bez znaczenia...
Jakie wartości są najwartościowsze? I dlaczego ? Co/kto sprawia że coś jest wartością a coś nie? Ze coś ma większą lub mniejszą wartość? Każdy według swojego bezpodstawnego i bezsensownego widzimisię uznaje co ma wartość a co nie , czyli przybliża go do celu jaki sam sobie wymyślił, z tym że ten cel to tylko złudzenie...
Jaka jest odpowiedź na pytanie : Kim jestem? Nikim... Iluzją... Złudzeniem.... Co to znaczy 'ja' ? To tylko słowo, pojęcie... Co to znaczy być człowiekiem? Myśleć że się jest człowiekiem - to wystarczy...
Co to jest mądrość i jak ją osiągnąć? Mądrość nie istnieje więc nie da się jej osiągnąć...


Nawet jeśliby tak miałyby brzmieć prawdziwe odpowiedzi, albo i jeszcze mniej optymistycznie czy to tłumaczy strach i niechęć do poszukiwań? Czy warto z góry założyć że skoro najprawdopodobniej nie uzyskamy satysfakcjonujących odpowiedzi to nie warto szukać?

Ogólnie w opanowywaniu strachu paradoksalnie pomaga nakreślenie najgorszego możliwego scenariusza, jakie waszym zdaniem byłyby najgorsze odpowiedzi na tego typu pytania?

Np : Czy Bóg istnieje? Tak i jest nawet gorszy niż ten ukazany w Starym Testamencie i jako że każdy w dzień święty ( raczej sobota niż niedziela) pracował czeka nas nieskończoność w piekle takim na serio z kociołkami i diabłami poddającymi ludzi nieskończonym torturom i odnawiającymi ciało wedle potrzeby w którym nie będzie neta... ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:36, 06 Sie 2018    Temat postu: Re: Strach przed odpowiedziami

Ircia napisał:
W innym wątku wypisałam pytania:

Co istnieje a co nie?
Co cechuje byt? Co to znaczy istnieć?
Co mogę wiedzieć? Co mogę poznać? I jak tego dokonać? Jak poznać Prawdę? Jak rozróżnić prawdę od fałszu?
Jaki jest sens życia? Jaki jest sens istnienia?
Co jest w życiu najważniejsze?
Jakie wartości są najwartościowsze? I dlaczego ? Co/kto sprawia że coś jest wartością a coś nie? Ze coś ma większą lub mniejszą wartość?
Jaka jest odpowiedź na pytanie : Kim jestem? Co to znaczy 'ja' ? Co to znaczy być człowiekiem?

Wszystkie te pytania, przy rzetelnym rozważeniu wymagają zagłębienia się w subiektywizm. Nie powinien to być tylko i wyłącznie subiektywizm, bo rozumowanie zaczyna mieć podstawę dopiero wtedy, gdy od subiektywizmu wychodzimy, mamy go jako bazę myślenia, ale też gdy...
... próbujemy się owego subiektywizmu pozbyć, oddalić możliwie najdalej jak się da. Ludzie mają z tym problem, bo nawet jak podświadomie czują tę konieczność odejścia od subiektywności, to nie umieją być konsekwentni. Najczęściej polega to więc na tym, że odchodzą od tych prostych subiektywności zastępując je subiektywnościami mniej przez siebie zrozumiałymi, czasem bardziej złożonymi, a w każdym razie - poprzez swoje zagmatwanie - przypominającymi rzeczy obiektywne.
Im bardziej jednak uda nam się porzucić subiektywizm (nigdy ostatecznie, ale jednak ubrać go w coraz lepiej umocowane elementy obiektywne), tym bliżej będziemy w stanie odpowiedzieć coś sensownie na ww. pytania. Bo prawda to nic innego, tylko pytanie o to, co przeciwstawi się absolutnej dowolności mniemań (subiektywnych), istnienie jest tym, co przeciwstawi się naszym próbom zignorowania (subiektywnie, arbitralnie) jakichś aspektów, dokonanie czegoś polega na tym, że nasze dzieło zyska walor przekraczający nasze kapryśne, prywatne chcenia i mniemania, stając się częścią (akceptowaną) większej rzeczywistości, grupy istot myślących.

Ircia napisał:
Wydaje mi się że chodzi o strach przed uzyskaniem odpowiedzi, bo być może odpowiedzi na te pytania nie są przyjemne?
Co jeśli serio odpowiedzi to np.
Co istnieje a co nie? Wszystko istnieje a nie istnienia nie ma, a wszystko to iluzja...
Co cechuje byt? Co to znaczy istnieć? Być iluzją, której postrzegająca iluzja nadaje jakieś cechy...
Co mogę wiedzieć? Co mogę poznać? I jak tego dokonać? Jak poznać Prawdę? Jak rozróżnić prawdę od fałszu? Prawda nie istnieje to tylko złudzenie...
Jaki jest sens życia? Jaki jest sens istnienia? Nie ma sensu...
Co jest w życiu najważniejsze? Nic, bo sensu nie ma i cokolwiek się będzie robiło to i tak bez znaczenia...
Jakie wartości są najwartościowsze? I dlaczego ? Co/kto sprawia że coś jest wartością a coś nie? Ze coś ma większą lub mniejszą wartość? Każdy według swojego bezpodstawnego i bezsensownego widzimisię uznaje co ma wartość a co nie , czyli przybliża go do celu jaki sam sobie wymyślił, z tym że ten cel to tylko złudzenie...

Znowu - subiektywizm. Każdy może sobie uznać co zechce w tych kwestiach. Pytanie tylko, czy niespójne uznanie jego psychika wytrzyma?...

Ircia napisał:
Jaka jest odpowiedź na pytanie : Kim jestem? Nikim... Iluzją... Złudzeniem....

Zawsze mnie bawi to wmawianie ludziom, że ich istnienie jest złudzeniem. Ci, którzy tak twierdzą, w 100% bazują na aspekcie wmawiania, demagogii. Bo nie umieją nawet zdefiniować czym jest w ich rozumowaniu owa "iluzja". Tak jest "bo jest" krzyczą, że coś jest iluzją w jakimś takim znaczeniu negacji uogólnionej, pozbawionej refleksji, o co konkretnie miałoby chodzić. To takie gadanie nawiedzonych guru, którzy najpierw bardzo mętnie (ale z emfazą i pewnością siebie) opowiadają, a gdy się ich przyciska, aby coś wytłumaczyli, to ci robią minę obrażonego mędrca i deklarują z wyrzutem: co, nie wiesz? To znaczy, że nie jesteś oświecony! Z takimi głupcami nie gadam, bo jest to poniżej mojej godności i poziomu. Strategia tego rodzaju może być nawet częsciowo skuteczna - bo jakoś pozwala się wykręcać od niewygodnych pytań, zachowując przy tym nawet pozory kompetencji. Tu trzeba bowiem wzbić się na pewien poziom ambicji intelektualnej, czyli jakiejś postaci uczciwości - prawda realna jest taka, że na zadane pytanie nasz guru nie odpowiedział. To, że "wybrnął" z opresji przeniesieniem problemu na emocje i wymijające komunikaty, de facto jest tylko pozorem odpowiedzi. W końcu nawet kompletny imbecyl, jak się nauczy tych kilku zdań o oświeceniu tych co sprawę znają, głupocie tych co nie wiedzą, zadając pytania i robienia obrażonych min, zawsze gdy go przycisną, będzie mógł owa strategię (Z POWODZENIEM) stosować. Może ją stosować praktycznie zawsze - w odniesieniu do dowolnego pytania, dowolnej niewygodnej dla siebie sytuacji - ot robimy urażoną minę i sypiemy gradem personalnych oskarżeń (pozbawionych merytoryki, bo to już wtedy - skoro rozmówca jest "głupi" - "nie jest potrzebne", a o to właśnie oskarżającemu chodzi).
Więc uczciwie, intelektualnie ambitnie ścieżka jest jedna i określona: odpowiedzieć na pytanie! Każde (zastępcze) gadanie na temat pytającego (obojętnie co, ale zarzucanie głupoty i braku oświecenia w szczególności), jest de facto poddaniem sprawy. I żadne kolejne oskarżenia tych, którzy tego nie przyjmują do wiadomości (w domniemaniu, nie przyjmują "z głupoty") jest tylko potwierdzeniem owego poddania i kolejnym dowodem niekompetencji w sprawie. Niekompetencji o tyle kompromitującej, że połączonej z udawaniem, brakiem uczciwości, oszukiwaniem, czyli oskarżającej już nie tylko intelektualnie, ale też i od strony etycznej.
Problem jest, że ludzie nie rozumieją własnych intuicji, ale ich na zabój bronią. Tu jest właśnie chyba główne nawiązanie do tematu wątku. Ludzie są przekonani, że mają wiedzę, że jest to wiedza słuszna, jedyna i w ogóle niepodważalna, tylko jakoś... nie umieją jej jakoś wyrazić, opisać. To rzekomo miałoby ich tłumaczyć, dlaczego się upierają przy swoim - wiedzą, ale słów właściwych nie potrafią znaleźć. Tu oczywiście nie ma absolutnej pewności, czy taki ktoś, kto owych słów znaleźć nie potrafi, rzeczywiście nie posiada jakiegoś (niewerbalnie skonstruowanego) genialnego spojrzenia na sprawę. Pewnie i tacy geniusze się zdarzają. Ale geniusz najczęściej potrafiłby udowodnić swoją rację także w jakiś inny sposób, a poza tym, jednak umiejętność wyłonienia poglądu do postaci dającej się współdzielić z innymi ludźmi jest jakąś formą testu na zrozumienie tego poglądu. Tak więc, choć nie wykluczam wyjątków od reguły, zachodzących w przypadku geniuszy, to trzeba jednak zauważyć, że 99,9% nie umiejących odpowiedzieć na zarzuty, pytania względem ich koncepcji, PO PROSTU NIE ZNA ODPOWIEDZI, po prostu została przyłapana na słabości swojego rozumowania. I tak - już biorąc statystycznie sprawę - zazwyczaj się owe zmyłki w stylu gadania o tym, że pytający jest jakoś głupi, traktuje - jako zastępczą (nieudolną i nieuczciwą) postać przyznania się do niekompetencji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:24, 07 Sie 2018    Temat postu:

Być może właśnie dlatego te pytania stanowią taki problem , bo prawdziwa i szczera odpowiedź brzmi - nie wiem, mam pewne koncepcje, pomysły, ale nijak ich nie mogę potwierdzić bo to tylko przypuszczenia a odpowiedź brzmi nie wiem. Uznanie własnej niewiedzy bywa boleśniejsze niż najgorsza prawda...
Pamiętam mojego przyjaciela, który miał poważne problemy zdrowotne i nikt nie potrafił go zdiagnozować, był etap że gdy wykluczono u niego poważną i śmiertelną chorobę padło - tylko nie to! i znów nic nie wiadomo, kolejny ślepy trop! Dwudziestoparoletni facet szczerze wolał paskudną diagnozę od niewiedzy...

O tym w sumie mówi pojęcie że coś jest iluzją/złudzeniem. Mówi o tym że nie jest tym czym wydaje się być, czyli właśnie pozostawia totalną niewiedzę, bo skoro nie jest niczym czym wydaje się być to czym może być?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:18, 07 Sie 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
O tym w sumie mówi pojęcie że coś jest iluzją/złudzeniem. Mówi o tym że nie jest tym czym wydaje się być, czyli właśnie pozostawia totalną niewiedzę, bo skoro nie jest niczym czym wydaje się być to czym może być?

Ja jednak wierzę, że wiele rzeczy można zdefiniować. Pisałem o tym w swoim wątku o różnych definicjach istnienia. Istnienie nie musi być materialne, nie musi oznaczać przypisania do miejsca, czasu, obiektu w świecie rzeczywistym. Jako fizyk, a więc ktoś jakoś tam znający matematykę stykam się ze stwierdzeniami "istnieje zależność w zbiorze danych". Rysujemy sobie punkty odpowiadające tym danym - odczytom na wykresie X-Y i okazuje się, układają się one (trochę nieprecyzyjnie, z odchyłkami) wzdłuż jakiejś linii. I to JEST ZALEŻNOŚĆ. Czy "zależność" jest złudzeniem, bo (?)
- odnosi się tylko do zbioru danych
- jest w dużym stopniu rozmyta
- odnosi się tylko do tych danych, a nie wszystkiego w świecie...

Zależność, tendencja, spełnianie jakiejś matematycznej formuły. To też JEST STWIERDZALNE, daje się potwierdzać obiektywnymi metodami.
Czy gdyby osoby mówiące o iluzjach 'ja' spojrzały na problem jak na tendencję, jak na to, że po prostu STWIERDZA SIĘ JAKĄŚ FORMĘ WYKRACZANIA ODCZYTÓW POZA ROZKŁAD CHAOTYCZNY, upierały się dalej przy iluzji?
Dla mnie bowiem właściwie to jest chyba najbardziej ogólną definicją istnienia: coś "istnieje", jeśli daje się stwierdzać, bo związane z tym odczyty w sposób względnie trwały (powtarzający się) potwierdzają TENDENCJĘ, wykraczają POZA CHAOS.
W tym znaczeniu "ja istnieje", bo kolejne odczyty kontaktu z osobą wykazują spójność - pamiętanie o tym, co się mówiło poprzednio, wykazywanie (względnie) stałych reakcji, które rozpoznają spontanicznie, jako przypisane do jednej osoby, inni uczestnicy wymiany informacji/danych. Więc w tym sensie w sposób oczywisty stwierdzamy jakąś indywidualność, istnienie ja.
A inne domniemania, oczekiwania przypisywane do 'ja'?...
Można teraz kwękać, że takie 'ja' nie ma czegoś tam, co może mieć powinno. Ale to już problem tego, który jakieś wymaganie stawia - to on powinien najpierw wyjaśnić jakie to jest wymaganie i dlaczego owo wymaganie miałoby być spełnione (zdefiniować czego oczekuje).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:38, 07 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:56, 07 Sie 2018    Temat postu:

A jeśli coś zaistniało tylko raz i na krótki moment ( brak trwałości i powtarzalności) to przecież mimo to należałoby uznać jego istnienie, może już nie istnieje ale istniało.

Dla mnie istnieje coś co może być doświadczone, fakt doświadczenia tego , choćby jako koncepcję w umyśle sprawia że można stwierdzić że istnieje/istniało, a na podstawie cech i sposobów w jaki to zostało doświadczone można wyodrębniać sobie rodzaje istnienia.

Ja istnieję a spójność - a co gdybyś stał naprzeciw mnie i zmieniałabym się totalnie chaotycznie, przyjmując różne formy, mając różnorodne cechy, całkowity brak porządku, spójności, jakichkolwiek tendencji ( chyba że chaotyczne zmiany uznamy za tendencję). Czy mógłbyś stwierdzić że ja istnieję? Czy raczej że zaistniały różnorodne chaotyczne niepowiązane z sobą rzeczy? Czy przez fakt że na początku to byłam ja - istota spójna, jednak byłbyś skłonny uznać że to nadal ja tylko podlegająca chaotycznym zmianom?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:49, 07 Sie 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
A jeśli coś zaistniało tylko raz i na krótki moment ( brak trwałości i powtarzalności) to przecież mimo to należałoby uznać jego istnienie, może już nie istnieje ale istniało.

Zwróć uwagę na to, że z góry wprowadzasz założenie "coś zaistniało". Skoro już wiesz, że zaistniało, to oczywiście zaistniało.
Ale sytuację na starcie trzeba ustawić inaczej - oto NIE WIEMY, czy zaistniało coś. Ale mamy jedynie rozpoznanie, które kandyduje do dwóch kategorii:
- chaos, brak reguł, nieodróżnialność
- coś wyłonionego, co daje się rozpoznać, bo ma podobieństwo, ciągłość.

Wychodzimy od rozpoznania, a nie od (gotowego) stwierdzenia, że oto już coś istniejącego mamy.
Teraz powstaje pytanie, jak od rozpoznania dojść do istnienia?
Na pewno jeśli rozpoznanie jest chaotyczne, to jest tłem - nie ma istnienia. Aby coś było choćby KANDYDATEM na istnienie, rozpoznanie musi posiadać właśnie jakąś formę trwałości - może w czasie, może w przestrzeni, może względem jakiegoś działania, operacji matematycznej, logicznej, funkcjonalnej w inny sposób. Jeśli nie ma trwałości, to jest właśnie chaos - z definicji, bo chaos jest właśnie tym nietrwałym, które cały czas jest inne (czyli właśnie nie jest trwałe).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5571
Przeczytał: 52 tematy


PostWysłany: Śro 12:50, 08 Sie 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Czy warto z góry założyć że skoro najprawdopodobniej nie uzyskamy satysfakcjonujących odpowiedzi to nie warto szukać?

Zależy jak definiujesz i wyznaczasz prawdopodobieństwo, ustalisz skalę i określisz wartość. Zauwasz, że jeżeli sama uważasz, że coś nie da rezultatu, a mimo to się tym zajmujesz, robisz to wbrew sobie. Rezultat może być oczywiście pozytywny, ale nie zmienia to faktu, że na starcie generujesz problem samej sobie, w formie potencjalnej dyssatysfakcji i braku wiarygodności we własną ocenę.
Oczywiście, trochę inaczej jest w przypadku, kiedy to inni uznają bezsensowność szukania, a ty, wbrew nim, zaczniesz szukać.
Warto jeszcze dodać, że szukanie jest wyrazem braku, a więc dyssatysfakcją. Innymi słowy, szukanie jest odpowiedzią na problemem, ale czasem samo generuje problem.
Wracając teraz do twoich pytań, jeżeli ktoś nie ma problemów egzystencjonalnym, to dla niego pytanie "co istnieje a co nie?", będzie wytworzeniem problemu i dyssatysfakcji, a więc strach będzie właściwym odruchem obronnym.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 12:52, 08 Sie 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:32, 08 Sie 2018    Temat postu:

Sądzisz że niektórzy ludzie serio nie mają problemów egzystencjalnych?

Szukanie jest wyrazem braku... Z jednej strony tak, ale z drugiej aby zacząć szukać trzeba założyć że da się się znaleźć, że odpowiedź istnieje. A gdy się założy że się ją ma gdzieś w sobie tylko się zapomniało gdzie, ale na pewno tam jest i wystarczy poszukać? -takie nastawienie to też wyraz braku?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:04, 08 Sie 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Szukanie jest wyrazem braku... Z jednej strony tak, ale z drugiej aby zacząć szukać trzeba założyć że da się się znaleźć, że odpowiedź istnieje. A gdy się założy że się ją ma gdzieś w sobie tylko się zapomniało gdzie, ale na pewno tam jest i wystarczy poszukać? -takie nastawienie to też wyraz braku?

Poza tym chyba nie ma co owych braków demonizować. Brak i jego przeciwieństwo - obecność tworzą swoją układankę, która może być świetną zabawą - jak np. w grze reversi, gdzie stawia się swoje pionki na polach, gdzie jeszcze nie ma piona (jest brak piona).
Zarówno brak, jak i obecność zrównoważona psychika może "wziąć na klatę", albo wręcz w ogóle nie nadawać im znaczeń emocjonalnych. Brak - fajnie, obecność - drugie fajnie. Sam w sobie brak nie jest ani dobry, ani zły, a już na pewno np. brak bólu ocenimy pozytywnie.
Ja tam czuję radość, satysfakcję, mam ogólnie miłe uczucia grając w szachy (czyli poszukując dobrej strategii w grze, zmagając się z brakiem wiedzy jaki ruch wykonać), rozwiązując łamigłówki, eksplorując świat. Poszukiwanie ciekawych gatunków ptaków w lesie, odnajdowanie coraz to ciekawszych form bycia razem z kochaną osobą to ogólnie walka z nudą i brakiem radości. Jesteśmy, jako świadomości, STWORZENI DO POSZUKIWAŃ, istniejemy bo działamy, bo wynajdujemy rozwiązania problemów, a nasz system nagrody funkcjonuje właśnie w oparciu o to, aby coś osiągnąć, coś znaleźć.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 17:01, 08 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5571
Przeczytał: 52 tematy


PostWysłany: Śro 16:28, 08 Sie 2018    Temat postu:

Cytat:
Sądzisz że niektórzy ludzie serio nie mają problemów egzystencjalnych?

Tak uważam. Mogą mieć problemy, które ty uznałabyś za egzystencjonalne, ale dla nich nie są problemami.

Cytat:
Szukanie jest wyrazem braku... Z jednej strony tak, ale z drugiej aby zacząć szukać trzeba założyć że da się się znaleźć, że odpowiedź istnieje.

Będę się powtarzał, ale nie specjalnie mam wyjście. Istnieje jest projekcją, więc szukanie jest wytwarzaniem odpowiedzi. Dla ciebie, szukanie jest stanem prowadzącym do odnalezienia satysfakcji. Dla mnie szukanie jest utratą satysfakcji, które może prowadzić do jej odzyskania. Mówię teraz o wymiarze mentalnym nie fizycznym, czyli jaki efekt poszukiwanie ma na psychikę.
Innymi słowy, satysfakcja nie jest czymś do odnalezienia, jest brakiem potrzeby. I teraz, wracając do twojego wyjściowego pytania:
Cytat:
Czy warto z góry założyć że skoro najprawdopodobniej nie uzyskamy satysfakcjonujących odpowiedzi to nie warto szukać?

Więcej, satysfakcja jest brakiem szukania. Jeśli już szukasz, to satysfakcji nie da ci odpowiedź, a związane z nią zakończenie szukania. Dlatego też, odpowiedź nie musi być prawdziwa. Ile razy w życiu, byłaś przekonana o prawdziwości posiadanej odpowiedzi, dającej ci satysfakcję, a później ktoś wyprowadził cię z błędu? To co ty nazywasz satysfakcjonującą odpowiedzią, jest odpowiedzią, którą zaakceptowałaś jako wystarczającą, co zakończyło szukanie i przyniosło ulgę, co jeszcze bardziej utwierdziło cię w przekonaniu, że znalazłaś prawdę. Szukanie jest napięciem, ciężarem mentalnym, którego zrzucenie jest odczuwalne. To jest właśnie paradoks ludzkiego życia. Wolisz wchodzić na górę bez balastu, czy z plecakiem pełnym prowiantu, tylko po to, aby na szczycie go zrzucić, poczuć wielką ulgę i zrobić piknik aby odzyskać utraconą energię?
Jedynym prawdziwym efektem szukania jest wiedza, nie satysfakcja. Dyssatysfkacja, cieprienie, jest ceną, którą za wiedzę płacimy.

Cytat:
A gdy się założy że się ją ma gdzieś w sobie tylko się zapomniało gdzie, ale na pewno tam jest i wystarczy poszukać? -takie nastawienie to też wyraz braku?

Takie nastawienie to przekleństwo, chociaż używane w wielu praktykach religijnych do uzystania wielkiego rozczarowania, które prowadzi do zaprzestania szukania. Wtedy "znajdujesz" to, czego nigdy nie zgubiłaś, tylko tego nie widziałaś, bo byłaś zbyt zajęta szukaniem. Niestety, jest też używane przez religię, to robienia ludzi w konia, tak aby gonili za własnym ogonem, gubiąc pieniądze po drodze.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 16:41, 08 Sie 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin