Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Sens życia
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:45, 04 Mar 2018    Temat postu: Sens życia

Jak wątek już był to proszę o scalenie, niestety nie potrafiłam go odnaleźć... choć praktycznie większość wątków kręci się wokół tego tematu.

Czy życie ma sens? Czy sens życia jest do czegoś potrzebny, poza moim może chorym pragnieniem poznania go?
Jeśli ma to jaki?
A może go nie ma i należy sobie go stworzyć?
Po co żyjemy?
Jak w ogóle zdefiniować życie, bo definicja typowo biologiczna moim zdaniem się nie do końca sprawdza...

Roboczo przyjęłam że sensem życia będzie dla mnie zrozumienie kwestii owego sensu życia.
Wiem że brzmi to jak masło maślane, ale serio nic lepszego mi nie przychodzi do głowy,bo niby co?

Żyjemy tylko jako pojemniki na geny mające zapewnić im nieśmiertelność?
Żyjemy aby się rozwijać? Ok, ale po co???
Aby doświadczać? Ok, ale po co?
A może wszystko to tylko złudzenie? Tylko czyje? ... i po co?

Serio rozumiem ludzi wierzących w Boga, bo to sporo ułatwia w kwestii sensu - Bóg jest odpowiedzią i daje to poczucie sensu... ( a może jednak tylko celu?...)

Mogę przyjąć że sensem życia jest poznanie boga i wtedy ten bóg będzie sensem życia - tylko czy to cokolwiek zmieniło? Czy czasem zwyczajnie nie zdefiniowałam sobie boga jako sensu życia a sensu życia jako boga?

Uprzedzając pytania i domysły - nie, nie wybieram się do psychiatryka aby leczyć moją ciężką deprechę ;-P :rotfl:

Zwyczajnie pytanie o sens życia ciągle do mnie wraca i praktycznie z biegiem lat czuję że rozumiem coraz mniej...
Że nie potrafię w stopniu zadowalającym zdefiniować ani pojęcia życia, ani śmierci, ani sensu życia ani jego celu, nie zadowala mnie stwierdzenie że żyjemy dla samego życia, przeżywania czy doświadczania.

Rodzina, szczęście, przyjemność, poznanie - jako cele ok, ale jakoś nie pasują mi jako sens...

Cokolwiek robię lubię wiedzieć po co - gotuję obiad, aby jeść, jem aby nie być głodna, czuję głód abym miała potrzebę jedzenia w celu zachowania swojego życia... i tak wszystko wraca do kwestii sensu życia... Wszystko co robię robię po to aby lepiej mi się żyło, tylko nadal nie wiem po co żyję... aby umrzeć? ...

Może źle stawiam pytanie, może warto pytać o sens istnienia? Tylko że wtedy można uznać że sensem istnienia jest życie - i co to zmienia????? pytanie jak było tak jest...

I dlaczego kiedy tylko poruszę temat sensu życia z góry padają pytania o mój stan psychiczny? Czy to aż tak nienormalne że chcę wiedzieć po co żyję?
Może serio moja córka ma rację i żyjemy po to aby żyć a pytanie o sens nie ma sensu :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:54, 04 Mar 2018    Temat postu: Re: Sens życia

Ircia napisał:
Wiem że brzmi to jak masło maślane, ale serio nic lepszego mi nie przychodzi do głowy,bo niby co?

Żyjemy tylko jako pojemniki na geny mające zapewnić im nieśmiertelność?
Żyjemy aby się rozwijać? Ok, ale po co???
Aby doświadczać? Ok, ale po co?
A może wszystko to tylko złudzenie? Tylko czyje? ... i po co?

Serio rozumiem ludzi wierzących w Boga, bo to sporo ułatwia w kwestii sensu - Bóg jest odpowiedzią i daje to poczucie sensu... ( a może jednak tylko celu?...)

Mogę przyjąć że sensem życia jest poznanie boga i wtedy ten bóg będzie sensem życia - tylko czy to cokolwiek zmieniło? Czy czasem zwyczajnie nie zdefiniowałam sobie boga jako sensu życia a sensu życia jako boga?

Uprzedzając pytania i domysły - nie, nie wybieram się do psychiatryka aby leczyć moją ciężką deprechę ;-P :rotfl:

Zwyczajnie pytanie o sens życia ciągle do mnie wraca i praktycznie z biegiem lat czuję że rozumiem coraz mniej...
Że nie potrafię w stopniu zadowalającym zdefiniować ani pojęcia życia, ani śmierci, ani sensu życia ani jego celu, nie zadowala mnie stwierdzenie że żyjemy dla samego życia, przeżywania czy doświadczania.

Rodzina, szczęście, przyjemność, poznanie - jako cele ok, ale jakoś nie pasują mi jako sens...

Cokolwiek robię lubię wiedzieć po co - gotuję obiad, aby jeść, jem aby nie być głodna, czuję głód abym miała potrzebę jedzenia w celu zachowania swojego życia... i tak wszystko wraca do kwestii sensu życia... Wszystko co robię robię po to aby lepiej mi się żyło, tylko nadal nie wiem po co żyję... aby umrzeć? ...

Ano właśnie!
:*
Umiesz Irciu postawić problem, trafiając w sedno.

Ja - intelektualnie patrząc na sprawę - teistą jestem w większości z tego właśnie powodu (dodatkowego powody są, ale niekoniecznie mają one intelektualny charakter) - widzę dość jasny wybór
- teizm - czyli ZADEKRETOWANIE IZ ÓW SENS JEST, bo ZOSTALIŚMY UTWORZENI CELOWO, nie z czystego chaosu, a z ZAMYSŁU.
- ateizm - wzięliśmy się z chaosu, może do chaosu wrócimy, ale pytanie o cel w ogóle jest do zanegowania, niektórzy nawet powiedzą, że stawianie tego pytanie to po prostu słabość mojej ludzkiej natury.

Chcę wierzyć, że moje jestestwo jest czymś... hmmmm "dodatkowym", wyraźnie ponad chaos, a nawet to, co z chaosu się bierze. Nie umiem sobie wyobrazić sensu dla istnienia inaczej, jak wiążąc go z pojęciem OSOBY, dalej pragnień, dążeń, doskonalenia. Bez tych pojęć, bez ich ustanowienia na szczycie wszelkich rozumowań zostanie nam...
... zostanie nam SKUPIENIE SIĘ NA DORAŹNOŚCI - na przetrwaniu, rozmnożeniu, jak zwierzątka. Ateizm w tym standardowym wydaniu jest ewidentnie niekompatybilny z duchowością. Bo ateizm (mówię o jego postaci dążącej do scjentyzmu, a nie o wszystkich wersjach ateizmu, bo coś tam koncepcją humanizmu można w tej kwestii łatać, choć nieprzekonywająco...) - broniąc się mentalnie przed wszelką arbitralnością, nie pochodzeniem stwierdzeń z doświadczenia, opierając się na "szkiełku i oku", MUSI wykluczać aspekt duchowy, osobowy. I to jest dobrze widać w dyskusjach, szczególnie wtedy gdy ateista zapędzi się w argumentacji przeciw koncepcji wiary, próbując postawić doświadczenie na szczycie epistemologii - wtedy siłą rzeczy "wychodzi na to", że nasze marzenia są zbędną ułudą, nasze pragnienia to głupoty, nasza wiara (w cokolwiek) to samo zło, a jedyne co ma sens do badanie jakichś modeli i mniemań na temat świata. I w tym "pancerzu" mentalności scjentysty trudno znaleźć wyrwę, trudno dostrzec połączenie z ową prawdziwie ludzką częścią naszej natury.
Tymczasem, w moim przekonaniu, nasze człowieczeństwo jest nadrzędne wobec zdolności do opisywania świata. Oczywiście zdolność do opisywania świata też jest częścią owego człowieczeństwa, ale częścią jedną z wielu, człowieczeństwo jako całość ustala reguły gry dla opisów świata, a opisy świata co najwyżej sugerują temu człowieczeństwu pewne rozwiązania. "Decyzja" jest jednak po stronie człowieczeństwa.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 15:55, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:03, 04 Mar 2018    Temat postu:

O Jezusie nagusieńki! To się teraz zaczyna coraz wcześniej? :)

Robocza definicja to = faza życia ludzkiego kiedy człowiek dojrzewa do kwestii egzystencyjnych zadawanych sobie.

To już mamy początek ale końca obiecać nie mogę, bo jak jestem

http://www.sfinia.fora.pl/blog-dyskurs,67/poezja-filozoficzna-philosophical-poetry,10613-25.html#366617

to jestem
Cytat:
INFJ = Rzecznicy najczęściej uważają za cel swojego życia pomaganie innym i choć nieraz pracują jako ratownicy lub angażują się w pracę charytatywną, ich prawdziwą pasją jest eliminacja problemów u źródeł tak, aby działania ratunkowe nie były konieczne.


[link widoczny dla zalogowanych]

i tak roboczo definiuje rzeczywistość :)

http://www.sfinia.fora.pl/blog-dyskurs,67/poezja-filozoficzna-philosophical-poetry,10613-25.html#366623

Zatem, wchodzisz w to, Irciu? :)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 15:11, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:23, 04 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs - ja takie pytania zadawałam mając lat plus minus 4 ( tak przynajmniej wychodzi z obserwacji moich rodziców ), najwięcej kombinowałam na etapie gimnazjum i liceum, od tego czasu wraca jak bumerang i serio mam wrażenie że stawiając pytanie o sens życia pierwszy raz byłam bliżej odpowiedzi niż teraz...

Pomaganie innym może być niezłym celem, metodą na zapełnienie sobie życia ale moim zdaniem to nie sens życia, podobnie jak rodzina - to coś ważnego, zapełniającego czas, nadającego sens poszczególnym dniom, ale... to nie odpowiedź na podstawowe pytanie : po co żyjemy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:30, 04 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
- teizm - czyli ZADEKRETOWANIE IZ ÓW SENS JEST, bo ZOSTALIŚMY UTWORZENI CELOWO, nie z czystego chaosu, a z ZAMYSŁU.
- ateizm - wzięliśmy się z chaosu, może do chaosu wrócimy, ale pytanie o cel w ogóle jest do zanegowania, niektórzy nawet powiedzą, że stawianie tego pytanie to po prostu słabość mojej ludzkiej natury.


Znasz już moją definicję boga - teistką nie jestem, ateistką też nie, wychodzi jakiś deizm...

Dla mnie są ważne tak naprawdę dwa pytania:
Jaki jest sens życia?
oraz
Kim jestem?

Odpowiedź na to drugie , którą aktualnie uznaję, a której nie potrafię trafnie ująć słowami sprawia że nie wierzę w świat czysto materialny, choć nie widzę też w tym miejsca na osobowego boga...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:24, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
... dwa pytania:
Jaki jest sens życia?
oraz
Kim jestem?

Oba pytania są, częściowo, tym samym.
Pomocna w ujęciu sprawy jest idea samosprawdzającej się przepowiedni. Gdy coś zadekretujemy, ogłosimy, uwierzymy w to, a potem zaczynamy żyć zgodnie z tym, to powoli zaczynamy zmieniać siebie, ALE TEŻ I OTACZAJĄCĄ RZECZYWISTOŚĆ na modłę tego, w co uwierzyliśmy. Np. wierząc, że zostaniemy w przyszłości wspaniałymi kucharzami, zaczynamy kupować książki kucharskie, gotować coś w domu, próbować różnych potraw, interesować się gotowaniem. To zapewne spowoduje, że nasze umiejętności kulinarne wzrosną. Jeśli tego sobie nie założymy, to pewnie nasze kucharzenia ograniczą się do minimum. Czy zdobędziemy jakieś laury kucharza w tym pierwszym przypadku? - może tak, a może nie. Ale na pewno staniemy się dużo lepszymi kucharzami, niż bez owej wiary w swoje kucharskie powołanie. A mechanizm oczywiście działa ogólnie.
Przy czym... Nie zawsze to działa. Można sobie wymyślić cel niemożliwy do zrealizowania. Wtedy powyższa reguła samosprawdzającej się przepowiedni nie będzie miała jak zafunkcjonować. Bo jeśliby nasze wiary, dążenia, oczekiwania były sprzeczne wewnętrznie, to zmieniając się w jedną pożądaną stronę zniszczymy zmiany pozytywne w drugą stronę, potem naprawiając to co się zepsuło, zniszczymy coś wcześniej budowanego. Dlatego samosprawdzająca się przepowiednia ma szansę TRWALE zmienić rzeczywistość, JEŚLI JEST NIESPRZECZNA, jeśli WIEMY, CZEGO CHCEMY.
Można zadekretować/uwierzyć w świat, który jest chaotyczny, bez głębszego sensu (co najwyżej są w nim "małe sensy" w rodzaju mieć jakąś przyjemność, coś tam konkretnego osiągnąć itp.). Wtedy samosprawdzająca się przepowiednia wmontowana w takie życie, będzie doskonaliła owa wizję - będzie coraz bardziej w tym jałowo, bezsensownie, chaotycznie. Jeśli jednak wbudowane w naszą naturę (uważam, że coś takiego jest) pragnienie głębszego sensu ostatecznie zacznie się dopominać "o swoje", to będziemy cierpieć - bo wciąż będzie dźgał nas rozdźwięk pomiędzy tym, co pragniemy w naszym wnętrzu, a tym co pragniemy "oficjalnie".
Można ominąć ten etap cierpienia dotyczącego własnych pragnień, jeśli od początku założymy, że SENS MA BYĆ.
Tak - to będzie ZAŁOŻENIE, nic udowadnialnego. Choć dowodów tu nie ma, jednak są ARGUMENTY - choćby właśnie ten z samosprawdzającą się przepowiednią - jaki świat chcemy sprawdzać/generować swoim życiem?
- ten świat z sensem, czy świat bez sensu?...
- Czy chcemy sprawdzać/generować rzeczywistość siebie (odpowiedź na pytanie: kim jestem?) zorganizowana wokół postulatu "sens jest, a ja mam absolutnie istotny powód, aby istnieć", czy też wokół postulatu odwrotnego "sensu nie ma, moja osoba jest bez znaczenia"?
Każdy może sobie wybrać jedną z ww. opcji... :think:

Dla mnie wiara w Boga oznacza jednocześnie wiarę w ogólne dobro, w nadzieję, iż jestem na tyle poprawnie (niesprzecznie) skonstruowany (bo stworzony przez bardzo mądrego Boga), iż problemy jakie napotykam w życiu okażą się przejściowe. Gdybym założył chaos swojej natury, gdybym uznał, że dotarłem do tego punktu ewolucji gatunków tylko dlatego, że jakaś (w sumie przypadkowo) moja gałąź genotypowa przetrwała, to właściwie nie miałbym prawa sądzić, że kolejna odsłona dziejów świata (ostatnio ten świat tak szybko się zmienia) nie zmiecie mnie na tej samej zasadzie, jak wyginęły dinozaury, czy masa innych gatunków, czy istnień żywych.
Dlatego WIERZĘ W SENS - wierzę w niego bo...
...bo nic lepszego nie nie mam. Jeśliby nawet moja wiara była (z innej perspektywy patrząc) już kompletnie nieuzasadniona, bo wszystko miałoby być losowo 50% na 50%, to i tak ten powód, że lepiej jest WPROWADZIĆ SIEBIE W TEN ŚWIAT Z WIARĄ W SIEBIE I CEL byłby już wystarczający. Naprawdę niczego więcej nie trzeba, aby mnie przekonać do takiego postawienia sprawy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
decir




Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kasztel
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:33, 04 Mar 2018    Temat postu:

Jak dla mnie sens życia ,zawiera się już w samym istnieniu życia. W tym ,że raz (tu na Ziemi) zapoczątkowany proces chemiczny ,później biochemiczny ,dał tą wspaniałą różnorodność.Od najprostszych wirusów (jeśli klasyfikować je jako przejaw życia ) aż do nas samych ludzi .

Osobiście ,nie mam żadnego problemu z akceptacją istnienia życia ,jako efektu "przypadku" czy chaosu .

Co innego jeśli ,przez sens życia rozumie się tylko życie ludzkie - jako jednostki otoczonej innymi jednostkami ,zanurzonymi w rzeczywistość .

W takim przypadku ,raczej trudno o jeden ,wspólny "sens życia".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:50, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Dyskurs - ja takie pytania zadawałam mając lat plus minus 4 ( tak przynajmniej wychodzi z obserwacji moich rodziców ), najwięcej kombinowałam na etapie gimnazjum i liceum, od tego czasu wraca jak bumerang i serio mam wrażenie że stawiając pytanie o sens życia pierwszy raz byłam bliżej odpowiedzi niż teraz...

Pomaganie innym może być niezłym celem, metodą na zapełnienie sobie życia ale moim zdaniem to nie sens życia, podobnie jak rodzina - to coś ważnego, zapełniającego czas, nadającego sens poszczególnym dniom, ale... to nie odpowiedź na podstawowe pytanie : po co żyjemy?
Ja też, tak mnie więcej od 3 roku życia, odkad mam pamięć. Dlatego miałam i mam pokojowa niezgodność światopoglądu z Mama (88 lat, urodzona 20 kwietnia czyli zodiakalny ekstrawertyczny Baran na pograniczu Byka - w dziecinstwie i wieku dorastajacym Mamy osobowosc to byla "ciezka artyleria" ale z wiekiem spokorniala i teraz w Jej pieknych jasnoniebieskich oczach widac Wiecznosc :)) a Tato (zmarł w roku 1991, urodzony 11 marca i wyśrodkowana i introwertyczna czująca i refleksyjna i uporządkowana Ryba) poradził mi abym zdobyła stabilny zawód ("cyfry przynoszą cyfry"), bo "z Twoja niezaleznoscia, żaden mężczyzna Cie nie utrzyma przy sobie".

"Pomaganie innym" to charytatywnosc czyli podzielenie sie ostatnim okruchem ze stolu kiedy samemu jest sie glodnym.

Unoszenie innych ... ba dlugo by pisac :)

Ircia napisał:
Znasz już moją definicję boga - teistką nie jestem, ateistką też nie, wychodzi jakiś deizm...
Ale po co ma cos wychodzic, czy "naklejka" jest konieczna? :)

Ircia napisał:
Dla mnie są ważne tak naprawdę dwa pytania:
Jaki jest sens życia?
Gdybys sobie na to odpowiedziala, zycie mogloby stracic sens :)

Ircia napisał:
oraz
Kim jestem?
Najwazniejsze, moim zdaniem, to to ze wiesz, ze jestes a "kim jestes" zalezy od Twojej uwagi i energii mozgu w tu i teraz - teraz jestes piszaca na SFiNiA i zadajaca sobie kwestie egzystencyjne. Za chwile mozesz opuscic laptop/tablet aby zrobic sobie cappuccino - wowczas bedziesz w tu i teraz "wykonawca cappuccino. W Sufizmie okresla sie ten fenomen odkrywaniem nowego "ja" w kumulowanym "ja" czyli dialog czlowieka z Bogiem czyli jak przekazal Wodz Crawford przed zmiana formy w roku 1890 "naszym najwyzszym instynktem samopoznania".

Ircia napisał:
Odpowiedź na to drugie , którą aktualnie uznaję, a której nie potrafię trafnie ująć słowami sprawia że nie wierzę w świat czysto materialny, choć nie widzę też w tym miejsca na osobowego boga...
To moze "posiedz" lub "przespij" sie nad ta odpowiedzia lub jak mawiamy "rzuc w Eter" i moze jakas struktura linwistyczna sie pojawi aby to doswiadczenie opisac. Howgh :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 17:16, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:56, 04 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
Ircia napisał:
... dwa pytania:
Jaki jest sens życia?
oraz
Kim jestem?

Oba pytania są, częściowo, tym samym.

Też sądzę że mają z sobą wiele wspólnego, choć są jakby ujęciem tej samej( lub zbliżonej) sprawy z dwóch różnych perspektyw

Cytat:
Pomocna w ujęciu sprawy jest idea samosprawdzającej się przepowiedni. Gdy coś zadekretujemy, ogłosimy, uwierzymy w to, a potem zaczynamy żyć zgodnie z tym, to powoli zaczynamy zmieniać siebie, ALE TEŻ I OTACZAJĄCĄ RZECZYWISTOŚĆ na modłę tego, w co uwierzyliśmy. Np. wierząc, że zostaniemy w przyszłości wspaniałymi kucharzami, zaczynamy kupować książki kucharskie, gotować coś w domu, próbować różnych potraw, interesować się gotowaniem. To zapewne spowoduje, że nasze umiejętności kulinarne wzrosną. Jeśli tego sobie nie założymy, to pewnie nasze kucharzenia ograniczą się do minimum. Czy zdobędziemy jakieś laury kucharza w tym pierwszym przypadku? - może tak, a może nie. Ale na pewno staniemy się dużo lepszymi kucharzami, niż bez owej wiary w swoje kucharskie powołanie. A mechanizm oczywiście działa ogólnie.

Tu się zgadzam - nasza wiara ma spory wpływ na rzeczywistość, choć nie jest to wpływ absolutny - rzeczywistość serwuje nam pewne ograniczenia i niestety jeśli masz 'specyficzne' poczucie smaku super kucharzem nie zostaniesz...
Cytat:

Przy czym... Nie zawsze to działa. Można sobie wymyślić cel niemożliwy do zrealizowania. Wtedy powyższa reguła samosprawdzającej się przepowiedni nie będzie miała jak zafunkcjonować. Bo jeśliby nasze wiary, dążenia, oczekiwania były sprzeczne wewnętrznie, to zmieniając się w jedną pożądaną stronę zniszczymy zmiany pozytywne w drugą stronę, potem naprawiając to co się zepsuło, zniszczymy coś wcześniej budowanego. Dlatego samosprawdzająca się przepowiednia ma szansę TRWALE zmienić rzeczywistość, JEŚLI JEST NIESPRZECZNA, jeśli WIEMY, CZEGO CHCEMY.

Dokładnie, to w co wierzymy nie może być w sprzeczności z rzeczywistością, bo ona i tak wygra, moja wiara że będę superkoszykarką nic mi nie da jeśli rzeczywistość 'dała' mi 1.40cm wzrostu, choć jak dopasuję swoją wiarę i dążenia do realnych warunków to ok, np zaplanuję że będę super koszykarką w kategorii karłów:P plus oczywiście będę ćwiczyć :D

Cytat:
Można zadekretować/uwierzyć w świat, który jest chaotyczny, bez głębszego sensu (co najwyżej są w nim "małe sensy" w rodzaju mieć jakąś przyjemność, coś tam konkretnego osiągnąć itp.). Wtedy samosprawdzająca się przepowiednia wmontowana w takie życie, będzie doskonaliła owa wizję - będzie coraz bardziej w tym jałowo, bezsensownie, chaotycznie. Jeśli jednak wbudowane w naszą naturę (uważam, że coś takiego jest) pragnienie głębszego sensu ostatecznie zacznie się dopominać "o swoje", to będziemy cierpieć - bo wciąż będzie dźgał nas rozdźwięk pomiędzy tym, co pragniemy w naszym wnętrzu, a tym co pragniemy "oficjalnie".
Można ominąć ten etap cierpienia dotyczącego własnych pragnień, jeśli od początku założymy, że SENS MA BYĆ.
Tak - to będzie ZAŁOŻENIE, nic udowadnialnego.

Dlatego stawiam pytanie : jaki jest sens życia, czyniąc założenie że on ma szansę istnieć, a nawet jeśli jeszcze nie istnieje to zadając sobie takie pytanie niejako zwiększam prawdopodobieństwo że go sobie wymyślę , bo sądzę że lepszy wymyślony sens życia niż uznanie że ono jest go całkowicie pozbawione.
A może to jak z pięknem? Czy piękno jest cechą obiektu czy też to że się w obiekcie doszukuję piękna sprawia że je dostrzegam?

Cytat:
Choć dowodów tu nie ma, jednak są ARGUMENTY - choćby właśnie ten z samosprawdzającą się przepowiednią - jaki świat chcemy sprawdzać/generować swoim życiem?
- ten świat z sensem, czy świat bez sensu?...
- Czy chcemy sprawdzać/generować rzeczywistość siebie (odpowiedź na pytanie: kim jestem?) zorganizowana wokół postulatu "sens jest, a ja mam absolutnie istotny powód, aby istnieć", czy też wokół postulatu odwrotnego "sensu nie ma, moja osoba jest bez znaczenia"?
Każdy może sobie wybrać jedną z ww. opcji... :think:


Też wydaje mi się rozsądniejsze założyć że on istnieje, tak samo jak szukając w czymś wzorów, ma sens założyć że jakiś wzór istnieje, gdyż bez tego założenia szanse na wypatrzenie go maleją, a gdy założę że jest i wypatrzę go mimo że go nie było, to praktycznie tym samym stworzę ten wzór i wyjdzie na to że jednak jest...

Cytat:
Dla mnie wiara w Boga oznacza jednocześnie wiarę w ogólne dobro, w nadzieję, iż jestem na tyle poprawnie (niesprzecznie) skonstruowany (bo stworzony przez bardzo mądrego Boga), iż problemy jakie napotykam w życiu okażą się przejściowe.

Ja uznaję że częścią ludzkiej natury jest rozpoznawanie dobra i zła - umiejętność oceniania, dopasowywania kryteriów owego oceniania i doskonalenia się w tej sztuce.
Zakładam przejściowość i rozwiązywalność problemów gdyż bez tego założenia mogę natychmiast się poddać i popełnić samobójstwo( a na to zawsze będzie czas, więc po co teraz, szczególnie że jak dotąd życie potwierdza moje założenia)
Bóg mi tu potrzebny nie jest.
Cytat:

Gdybym założył chaos swojej natury, gdybym uznał, że dotarłem do tego punktu ewolucji gatunków tylko dlatego, że jakaś (w sumie przypadkowo) moja gałąź genotypowa przetrwała, to właściwie nie miałbym prawa sądzić, że kolejna odsłona dziejów świata (ostatnio ten świat tak szybko się zmienia) nie zmiecie mnie na tej samej zasadzie, jak wyginęły dinozaury, czy masa innych gatunków, czy istnień żywych.

Ja uznaję że moje ciało i umysł są wynikiem ewolucji i zgodnie z jej prawami albo moje dzieci odniosą sukces i przedłużą linię, albo nie. Zmiennych jest tyle że nie mam szans tego przewidzieć i tyle, akceptuję to bez problemu, tak samo jak fakt że może moje dzieci mimo że będą mogły linię przedłużyć nie zechcą tego zrobić - to ich życie biologiczne i ich wolność ( czy istnieje jakieś życie niebiologiczne? - to właśnie pytanie czym jest życie i kim 'ja' jestem... wykształcenie biologiczne nie pomaga)

Cytat:
Dlatego WIERZĘ W SENS - wierzę w niego bo...
...bo nic lepszego nie nie mam. Jeśliby nawet moja wiara była (z innej perspektywy patrząc) już kompletnie nieuzasadniona, bo wszystko miałoby być losowo 50% na 50%, to i tak ten powód, że lepiej jest WPROWADZIĆ SIEBIE W TEN ŚWIAT Z WIARĄ W SIEBIE I CEL byłby już wystarczający. Naprawdę niczego więcej nie trzeba, aby mnie przekonać do takiego postawienia sprawy.


Ja też wierzę że jakiś sens w końcu znajdę, inaczej bym już dawno olała poszukiwania, choć czasem mam wrażenie że szukam dla samej przyjemności szukania, a to czy znajdę czy nie staje się drugorzędne. To jak sens grania w grę, np szachy - niby celem jest wygranie, ale prawdziwym sensem gry jest gra, przyjemność z niej płynąca, z tym że tu jest pewna ogromna różnica między życiem a grą :
-gra mnie wkurzy, nie mam dnia, nie chce mi się, przeciwnik jest za trudny itd - nie gram, mogę zagrać kiedy indziej, mogę pograć w inną grę... Każda gra ma też swoje dość jasne cele oraz wiadomo że jej sensem jest urozmaicenie sobie życia.
-z życiem nie mam tej gwarancji, nie mam choćby odrobinki pewności że gdy się poddam i się zabiję, cokolwiek potem będzie, dlatego kombinuję aby sobie trochę pograć, nacieszyć się grą, pojąć jej reguły, nawet jak chwilami wkurza na maksa- poddać się zawsze zdążę.
Jeśli sensem gry jest urozmaicenie sobie życia, to może życie jest urozmaiceniem sobie istnienia? Ale przyjęcie takiego założenia miałoby dalekosiężne skutki...
1. Musiałabym uznać że życie i istnienie mnie są oddzielne. np jestem czymś co istnieje odwiecznie, lub chociaż bardzo długo i z nudów sobie gra w kolejne życia ( reinkarnacja?)
2. To tylko jak z panspemią - przesunięcie problemu poziom wyżej, mam sens życia, zostaje mi pytanie o sens istnienia?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:18, 04 Mar 2018    Temat postu:

decir napisał:
Jak dla mnie sens życia ,zawiera się już w samym istnieniu życia. W tym ,że raz (tu na Ziemi) zapoczątkowany proces chemiczny ,później biochemiczny ,dał tą wspaniałą różnorodność.Od najprostszych wirusów (jeśli klasyfikować je jako przejaw życia ) aż do nas samych ludzi .

Osobiście ,nie mam żadnego problemu z akceptacją istnienia życia ,jako efektu "przypadku" czy chaosu .

Co innego jeśli ,przez sens życia rozumie się tylko życie ludzkie - jako jednostki otoczonej innymi jednostkami ,zanurzonymi w rzeczywistość .

W takim przypadku ,raczej trudno o jeden ,wspólny "sens życia".


Z życiem biologicznym nie mam problemu - tu chodzi o kontynuację, o powielanie informacji. Jesteśmy samopowielającą się informacją wchodzącą w interakcje ze środowiskiem oraz zmieniającą się losowo aby móc kopiować wersje coraz bardziej kompatybilne z środowiskiem. To mi w zupełności wystarcza , ale w takim razie jako gatunek jesteśmy 'zepsuci', bo wiedząc że sensem mojego życia jest powielanie genów jakich jestem nośnikiem powinnam się skupić na prokreacji a nie pisaniu na śfini...A przekornie twierdzę że 2 dzieci rodzonych a 4 na wychowaniu w zupełności mi wystarczy. Mam jakiś błąd systemu - jakieś pragnienie samorealizacji, które ewolucyjnie mało się przekłada na ciągłość mojej linii genetycznej.
Jako gatunek też powinniśmy się skupić na kombinowaniu abyśmy mogli rozmnażać się w nieskończoność, a my tu mamy jakieś zapędy do ochrony innych gatunków, nawet takich które nic nam nie dają - serio - po co nam pandy wielkie? bo są słodkie???
Biologicznie dobro to to co mi przynosi korzyść zwiększając rozpowszechnianie się moich genów - fakt faktem wpisują się tu zachowania altruistyczne, bo to opłacalne ewolucyjnie. Mogę wykazać ewolucyjny sens homoseksualizmu, empatii, wzajemnego szacunku, nawet budowy piramid. Dociera do mnie że nawet jak przysiądę to wykażę że powstanie religii i wiary w Boga dałoby się uzasadnić ewolucyjnie, ale problemem jest fakt że nie chcę mieć więcej dzieci, mimo że posiadanie następnego nie zmniejszy szans obecnych na rozmnażanie i że chcę aby pandy wielkie istniały. I do tego nikt na tej podstawie nie uzna że moje myślenie jest jakieś nieracjonalne ,ale biologicznie i ewolucyjnie właśnie takie jest - to jakieś nieprzystosowanie, błąd systemu biologicznego ;-P Serio z punktu widzenia ewolucji nasze zachowanie to absurd- pisać o sensie życia zamiast kombinować jak tu się rozmnażać...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
decir




Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kasztel
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:07, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:

ale w takim razie jako gatunek jesteśmy 'zepsuci', bo wiedząc że sensem mojego życia jest powielanie genów jakich jestem nośnikiem powinnam się skupić na prokreacji a nie pisaniu na śfini...A przekornie twierdzę że 2 dzieci rodzonych a 4 na wychowaniu w zupełności mi wystarczy. Mam jakiś błąd systemu - jakieś pragnienie samorealizacji, które ewolucyjnie mało się przekłada na ciągłość mojej linii genetycznej.


Strategii prokreacyjnych w przyrodzie jest multum ,ale nie ma odgórnego założenia ,że więcej zawsze znaczy lepiej ;) A jak dowodzą przykłady społeczności owadów (mrówki,pszczoły ,terminy itd..) ,choć u kręgowców też się to zdarza ,nie ma nawet odgórnej zasady ,że każdy osobnik musi dążyć do posiadania potomstwa .


Ircia napisał:

Jako gatunek też powinniśmy się skupić na kombinowaniu abyśmy mogli rozmnażać się w nieskończoność, a my tu mamy jakieś zapędy do ochrony innych gatunków, nawet takich które nic nam nie dają - serio - po co nam pandy wielkie? bo są słodkie???


Jak ,by napisał prawie każdy ekolog ,gatunek który całkowicie zdominuje swoją niszę i nie ma ograniczeń reprodukcyjnych, jest zawsze skazany na wyginięcie. ;)

A co do Pandy Wielkiej ;) Osobiście lubię uważać ,że potrzeba ochrony przyrody i gatunków "ładnych" wyniki z rodzaju atawizmu wprost z afrykańskiej sawanny . Ewoluowaliśmy otoczeni zwierzętami i dlatego czujemy potrzebę zachowania ich istnienia .

Ircia napisał:

Biologicznie dobro to to co mi przynosi korzyść zwiększając rozpowszechnianie się moich genów - fakt faktem wpisują się tu zachowania altruistyczne, bo to opłacalne ewolucyjnie. Mogę wykazać ewolucyjny sens homoseksualizmu, empatii, wzajemnego szacunku, nawet budowy piramid. Dociera do mnie że nawet jak przysiądę to wykażę że powstanie religii i wiary w Boga dałoby się uzasadnić ewolucyjnie, ale problemem jest fakt że nie chcę mieć więcej dzieci, mimo że posiadanie następnego nie zmniejszy szans obecnych na rozmnażanie i że chcę aby pandy wielkie istniały. I do tego nikt na tej podstawie nie uzna że moje myślenie jest jakieś nieracjonalne ,ale biologicznie i ewolucyjnie właśnie takie jest - to jakieś nieprzystosowanie, błąd systemu biologicznego ;-P Serio z punktu widzenia ewolucji nasze zachowanie to absurd- pisać o sensie życia zamiast kombinować jak tu się rozmnażać...


Albo genów pokrewnych ;) Skoro jako gatunek ludzki i tak mamy właściwie 99,99...% tych samych genów a wszystkie różnice są po kropkach ,to fakt że z 7 mld ludzi ileś tam setek mln nigdy nie będzie miało potomstwa albo ograniczy się do mniejszej liczby, nie ma większego znaczenia :D

Wiem ,że może wyjdę na niepoprawnego ewolucjonistę ;) ,ale dla mnie to żaden absurd a z punktu widzenia ewolucji ma to jak najbardziej sens . Co najwyżej ,częstsze zastanawianie się nad "sensem życia" ,może skutecznie ograniczyć liczbę potencjalnych partnerów ,ale może wpłynąć na ich jakości ;) .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów


PostWysłany: Nie 18:40, 04 Mar 2018    Temat postu: Re: Sens życia

Ircia napisał:
Czy życie ma sens?

Sensu, jako celu, nie ma.
Sensu, jako istoty, nie ma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:47, 04 Mar 2018    Temat postu: Re: Sens życia

Banjankri napisał:
Ircia napisał:
Czy życie ma sens?

Sensu, jako celu, nie ma.
Sensu, jako istoty, nie ma.


celem życia jest życie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów


PostWysłany: Nie 18:54, 04 Mar 2018    Temat postu: Re: Sens życia

Aluś napisał:
Banjankri napisał:
Ircia napisał:
Czy życie ma sens?

Sensu, jako celu, nie ma.
Sensu, jako istoty, nie ma.


celem życia jest życie

Aha... a celem celu jest cel.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:09, 04 Mar 2018    Temat postu:

decir napisał:
Ircia napisał:

ale w takim razie jako gatunek jesteśmy 'zepsuci', bo wiedząc że sensem mojego życia jest powielanie genów jakich jestem nośnikiem powinnam się skupić na prokreacji a nie pisaniu na śfini...A przekornie twierdzę że 2 dzieci rodzonych a 4 na wychowaniu w zupełności mi wystarczy. Mam jakiś błąd systemu - jakieś pragnienie samorealizacji, które ewolucyjnie mało się przekłada na ciągłość mojej linii genetycznej.


Strategii prokreacyjnych w przyrodzie jest multum ,ale nie ma odgórnego założenia ,że więcej zawsze znaczy lepiej ;) A jak dowodzą przykłady społeczności owadów (mrówki,pszczoły ,terminy itd..) ,choć u kręgowców też się to zdarza ,nie ma nawet odgórnej zasady ,że każdy osobnik musi dążyć do posiadania potomstwa .


Ircia napisał:

Jako gatunek też powinniśmy się skupić na kombinowaniu abyśmy mogli rozmnażać się w nieskończoność, a my tu mamy jakieś zapędy do ochrony innych gatunków, nawet takich które nic nam nie dają - serio - po co nam pandy wielkie? bo są słodkie???


Jak ,by napisał prawie każdy ekolog ,gatunek który całkowicie zdominuje swoją niszę i nie ma ograniczeń reprodukcyjnych, jest zawsze skazany na wyginięcie. ;)

A co do Pandy Wielkiej ;) Osobiście lubię uważać ,że potrzeba ochrony przyrody i gatunków "ładnych" wyniki z rodzaju atawizmu wprost z afrykańskiej sawanny . Ewoluowaliśmy otoczeni zwierzętami i dlatego czujemy potrzebę zachowania ich istnienia .

Ircia napisał:

Biologicznie dobro to to co mi przynosi korzyść zwiększając rozpowszechnianie się moich genów - fakt faktem wpisują się tu zachowania altruistyczne, bo to opłacalne ewolucyjnie. Mogę wykazać ewolucyjny sens homoseksualizmu, empatii, wzajemnego szacunku, nawet budowy piramid. Dociera do mnie że nawet jak przysiądę to wykażę że powstanie religii i wiary w Boga dałoby się uzasadnić ewolucyjnie, ale problemem jest fakt że nie chcę mieć więcej dzieci, mimo że posiadanie następnego nie zmniejszy szans obecnych na rozmnażanie i że chcę aby pandy wielkie istniały. I do tego nikt na tej podstawie nie uzna że moje myślenie jest jakieś nieracjonalne ,ale biologicznie i ewolucyjnie właśnie takie jest - to jakieś nieprzystosowanie, błąd systemu biologicznego ;-P Serio z punktu widzenia ewolucji nasze zachowanie to absurd- pisać o sensie życia zamiast kombinować jak tu się rozmnażać...


Albo genów pokrewnych ;) Skoro jako gatunek ludzki i tak mamy właściwie 99,99...% tych samych genów a wszystkie różnice są po kropkach ,to fakt że z 7 mld ludzi ileś tam setek mln nigdy nie będzie miało potomstwa albo ograniczy się do mniejszej liczby, nie ma większego znaczenia :D

Wiem ,że może wyjdę na niepoprawnego ewolucjonistę ;) ,ale dla mnie to żaden absurd a z punktu widzenia ewolucji ma to jak najbardziej sens . Co najwyżej ,częstsze zastanawianie się nad "sensem życia" ,może skutecznie ograniczyć liczbę potencjalnych partnerów ,ale może wpłynąć na ich jakości ;) .


W sumie po przemyśleniu to się z Tobą zgadzam.Osobiście odczuwam potrzebę poszukiwania nieewolucyjnego sensu życia, choć nie ukrywam, że fakt że ciągle mnie wiem co to jest sprawia że coraz bardziej doceniam ten sens ewolucyjny, szczególnie gdy zaczynam sobie uświadamiać że to całe rozkminianie robię w sumie dla własnych dzieci, bo dzięki temu mają z kim sobie pogadać na tego typu tematy i może uchroni je to przed próbą samobójczą w wyniku nierozwiązanych dylematów egzystencjalnych...


Cytat:
Cytat:
Aluś napisał:
Cytat:
Banjankri napisał:
Ircia napisał:
Cytat:
Czy życie ma sens?


Sensu, jako celu, nie ma.
Sensu, jako istoty, nie ma.


celem życia jest życie

Aha... a celem celu jest cel.


Aluś... Moja córka Ala( lat 8) jak rozmawialiśmy o sensie życia też uznała że sensem życia jest życie, choć potem okazało się że chodzi jej o życie w znaczeniu :przeżywanie/doświadczanie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:42, 04 Mar 2018    Temat postu: Re: Sens życia

Banjankri napisał:
Aluś napisał:
Banjankri napisał:
Ircia napisał:
Czy życie ma sens?

Sensu, jako celu, nie ma.
Sensu, jako istoty, nie ma.


celem życia jest życie

Aha... a celem celu jest cel.


można i tak, choć z logiką ten wniosek na bakier

życie nie ma celu
jest celem samo w sobie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów


PostWysłany: Nie 19:49, 04 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
można i tak, choć z logiką ten wniosek na bakier

Na to chwiałem właśnie zwrócić uwagę.

Cytat:
jest celem samo w sobie

Co to jest cel sam w sobie? Logicznie proszę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
decir




Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kasztel
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:02, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:

W sumie po przemyśleniu to się z Tobą zgadzam.Osobiście odczuwam potrzebę poszukiwania nieewolucyjnego sensu życia, choć nie ukrywam, że fakt że ciągle mnie wiem co to jest sprawia że coraz bardziej doceniam ten sens ewolucyjny, szczególnie gdy zaczynam sobie uświadamiać że to całe rozkminianie robię w sumie dla własnych dzieci, bo dzięki temu mają z kim sobie pogadać na tego typu tematy i może uchroni je to przed próbą samobójczą w wyniku nierozwiązanych dylematów egzystencjalnych...


Czasem, ryzyko tkwi w zadawaniu zbyt wielu pytań . ;)

W tym ,to już inspiracje pewnym słynnym 42.


Ostatnio zmieniony przez decir dnia Nie 20:13, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:05, 04 Mar 2018    Temat postu:

zawsze możesz sobie ideologię ku pokrzepieniu serc dorobić
albo pocieszać się, że wnioskujesz logicznie, łapać za słówka i przekręcać moją wypowiedź, tyle, że to niczego nie zmieni,
o SEMANTYKĘ mam się spierać?

urodziłeś się
żyjesz
umrzesz
to wszystko


ps. celowe to jest zamieszanie w garnku, żeby się bigos nie przypalił
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów


PostWysłany: Nie 20:08, 04 Mar 2018    Temat postu:

Aluś napisał:
zawsze możesz sobie ideologię ku pokrzepieniu serc dorobić
albo pocieszać się, że wnioskujesz logicznie, łapać za słówka i przekręcać moją wypowiedź, tyle, że to niczego nie zmieni,
o SEMANTYKĘ mam się spierać?

urodziłeś się
żyjesz
umrzesz
to wszystko


ps. celowe to jest zamieszanie w garnku, żeby się bigos nie przypalił

Czyli brak celu, to inaczej cel sam w sobie, tak?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:22, 04 Mar 2018    Temat postu:

i znów SEMANTYKA
i znów WYPACZASZ
i PRZEKRĘCASZ

a z logiką to jednak Ci nie po drodze


Ostatnio zmieniony przez Aluś dnia Nie 20:23, 04 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów


PostWysłany: Nie 20:25, 04 Mar 2018    Temat postu:

Aluś napisał:
i znów SEMANTYKA
i znów WYPACZASZ
i PRZEKRĘCASZ

a z logiką to jednak Ci nie po drodze

Oj jak się wykręcasz od odpowiedzi... Chyba się zorientowałeś, żeś się z tymi stwierdzeniami zagalopował.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:31, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ok, Aluś - dla Ciebie życie nie ma celu, a moim zdaniem ma - jego celem jest śmierć, prędzej czy później tak to się skończy. Dlatego nie pytam o cel życia( śmierć jest celem ostatecznym, niektórzy jeszcze w coś po śmierci wierzą, do tego mamy cele pośrednie - skończyć szkołę, wychować dzieci, upić się i wytrzeźwieć, itd, celów potrafię wypisać setki...) a o sens - tak sensem mieszania bigosu jest to aby się nie przypalił, a celem jego gotowania jest to aby go zjeść...

Więc jaki jest sens życia jako takiego? Oczywiście że mogę uznać że go nie ma, że cały mój pomysł aby go szukać jest bezsensu, bo go nie ma, ale fakt że go szukam zwiększa szansę że go znajdę, że go dosłownie sobie wymyślę, wolę wymyślony sens niż bezsens, tak samo jak wolę wyobrażone piękno niż jego brak... Nie twierdzę że istnieje jakiś sens uniwersalny, narzucony, tak samo jak nie twierdzę że dany obiekt ma w sobie jakieś konkretne piękno, ale mimo to mogę to piękno dostrzec i może tak samo jest z sensem?

Gdybym z góry założyła że życie sensu nie ma, że chodzi w nim tylko o przekazywanie genów to mogę sobie zaaplikować złoty strzał, bo w końcu skoro na końcu jest śmierć to co to za różnica kiedy? Śmierci się nie boję, inni i tak będą cierpieć, chyba że najpierw skrzywdzę ich tak bardzo że moja śmieć ich nie zasmuci...
Żyję bo uznałam za roboczy sens szukanie sensu życia, testowanie jak będę działać ,czuć się przyjmując różne sensy roboczo, może wszystkie są równie sensowne a może równie bezsensowne? Co to za różnica? Żyję, gram w tą grę, szukam sobie sensu i dziwi mnie tylko to że większość ludzi zachowuje się jakby im jakiś głębszy sens nie był potrzebny, że mając po kilka lat przestali pytać po co i dlaczego i uznali że jest jak jest i tyle.Może mają rację, może tak się żyje łatwiej, ale ja nie mam wyboru - tak jak osoba głodna będzie szukać jedzenia tak ja szukam odpowiedzi...

Co do sensów roboczych, co sądzicie o takich:
-rozwijanie się
-zrozumienie siebie i świata
-doznawanie przyjemności
- dbanie o jak największe dobro własne,a tym samym dobro otoczenia, bo to idzie w parze
-tworzenie i testowanie modeli rzeczywistości
-gromadzenie jak największej puli doświadczeń
-szeroko pojęta twórczość
-skupienie się na jakiejś dziedzinie nauki i próba znalezienia odpowiedzi na frapujące pytania
-weryfikacja własnego światopoglądu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
decir




Dołączył: 04 Cze 2017
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kasztel
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:42, 04 Mar 2018    Temat postu:

Z wymienionej listy :

1.rozwijanie się ,
2. doznawanie przyjemności ,
3.dbanie o jak największe dobro własne,a tym samym dobro otoczenia, bo to idzie w parze (choć jeśli inie o otoczenie ,to niestety nie zawsze idzie w parze),
4.gromadzenie jak największej puli doświadczeń ,
5. szeroko pojęta twórczość.

Właściwie powyższe są prawdziwe czy to dla członka plemienia Indian w Amazonii czy dla mieszkańca dowolnej metropolii .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów


PostWysłany: Nie 21:01, 04 Mar 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Gdybym z góry założyła że życie sensu nie ma, że chodzi w nim tylko o przekazywanie genów to mogę sobie zaaplikować złoty strzał, bo w końcu skoro na końcu jest śmierć to co to za różnica kiedy?

Albo brak sensu, albo geny...
Co do złotego strzału, czy nie stałby się automatycznie celem życia?
Nie ma co uciekać w skrajności i panicznie wybierać między słabymi opcjami. Życie nie ma sensu, tyle. Nie ma potrzeby nic z tym robić. Ten wyimaginowany cel życia, ta marchewka na kiju, to najgorsza z zaraz dręczących człowieka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin