Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Refleksja krytyczna nad ideą pustki
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Pią 17:57, 10 Sty 2025    Temat postu:

W pierwszym zdaniu:
Michał Dyszyński napisał:
Dlatego się nie oszukuję, czyli biorę na klatę problem dyskomfortu i nie wmawiam sobie, że wystarczy nic nie robić

w kolejnym:
Michał Dyszyński napisał:
obszarze POGODZENIA SIĘ WEWNĘTRZNEGO z tym, na co nie mam wpływu

Czyli uzyskujesz spokój wewnętrzny wmawiając sobie, że nic się nie da zrobić.

Masz sprzeczności w rozumowaniu, musisz nad nim bardziej propracować. Moja rada to dokładnie przeczytać co piszesz, zanim to wyślesz. Jakby to powiedział Jezus "widzisz źdźbło, w oku brata swego, a belki w oku własnym nie dostrzegasz" :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:40, 10 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
W pierwszym zdaniu:
Michał Dyszyński napisał:
Dlatego się nie oszukuję, czyli biorę na klatę problem dyskomfortu i nie wmawiam sobie, że wystarczy nic nie robić

w kolejnym:
Michał Dyszyński napisał:
obszarze POGODZENIA SIĘ WEWNĘTRZNEGO z tym, na co nie mam wpływu

Czyli uzyskujesz spokój wewnętrzny wmawiając sobie, że nic się nie da zrobić.

Masz sprzeczności w rozumowaniu, musisz nad nim bardziej propracować. Moja rada to dokładnie przeczytać co piszesz, zanim to wyślesz. Jakby to powiedział Jezus "widzisz źdźbło, w oku brata swego, a belki w oku własnym nie dostrzegasz" :wink:


A braciach się nie wypowiadałem, tylko o sobie (na Twoje pytanie). A ową, wskazaną przez Ciebie sprzeczność można jak najbardziej wyjaśnić.
Aspekt krytyki nic nierobienia dotyczy CAŁOŚCI postaw, czyli ogólnej postawy, czyli tego, co by ktoś miał przejawiać ZAWSZE.
Aspekt pogodzenia się z koniecznościami dotyczy WYBRANYCH sytuacji.

Na tym polega dualizm, że na etapie rozważań, przed wyborem widzimy sprawy w ich sprzecznościach, osobnościach, odwrotnościach. Ta sytuacja jednak odnosi się do rozważań, nie jest globalną, zawsze występującą. W pewnym momencie pojawia się wybór, a z nim REDUKCJA osądu, do postaci WYRÓŻNIAJĄCEJ coś przeciw czemuś, z opowiedzeniem się za jedną z opcji jako "to jest ta opcja, którą w danym momencie uznaję jako domyślną, przeze mnie wybraną". I jest to inny etap niż ten związany z rozważaniami.
Jak się upraszcza wszystko do jednego, to się zawsze zgubi dualizm, a wtedy wychodzą takie kwiatki, jak brak rozróżnienia sytuacji przed wyborem i po jego dokonaniu. Einstein mawiał, że teoria powinna być tak prosta, jak to tylko jest możliwe, ale NIE PROSTSZA!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Pią 19:04, 10 Sty 2025    Temat postu:

Cytat:
Aspekt pogodzenia się z koniecznościami dotyczy WYBRANYCH sytuacji.

Tylko, że ten wybór jest subiektywny więc można wszystko pod niego podciągnąć. Można się nie godzić z koniecznościami, albo można wszystko uznać za konieczność. Mechanika ta sama, pokrętło tylko bardziej przekręcone. Zależnie od stopnia, zawsze więc sobie wmawiasz.

Cytat:
Einstein mawiał, że teoria powinna być tak prosta, jak to tylko jest możliwe, ale NIE PROSTSZA!

Ewidentnie zbyt uprościł.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:04, 10 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Aspekt pogodzenia się z koniecznościami dotyczy WYBRANYCH sytuacji.

Tylko, że ten wybór jest subiektywny więc można wszystko pod niego podciągnąć. Można się nie godzić z koniecznościami, albo można wszystko uznać za konieczność. Mechanika ta sama, pokrętło tylko bardziej przekręcone. Zależnie od stopnia, zawsze więc sobie wmawiasz.

Tak. Mechanika jest ta sama, podobnie jak ogień parzy, choć może zarówno ugotować zupę, jak i spalić dom. Do tego, aby różnicować, trzeba mieć powody. A tutaj powody są - ROZPOZNANIA. Tak to właśnie działa, że rozpoznajemy różne życiowe sytuacje, a potem różnicujemy nasze reakcje w zależności od tego, co ustaliliśmy i jakie cele nam przyświecają.
Życie jest formą gry. Tu rzadko jest jedna reguła, która by obejmowała wszystko. W grze trzeba reagować na zmienność sytuacji, na to, co widzimy jako aspekt stały sytuacji, a co jest aspektem ruchomym, czyli dającym się kształtować naszą wolą. W skrajnym przypadku mamy przeciw sobie najbardziej fundamentalne prawa fizyki i logiki - przeciw nim nic nie wskóramy. Ale to, że takie skrajne przypadki występują, nie oznacza przecież, iż na ich bazie mamy uznać całkowity brak naszej sprawczości. Jest po prostu i tak, i tak - raz coś rozpoznajemy jako stałe, nie do ruszenia, a w innym przypadku rozpoznajemy "tu mogę sprawczo zadziałać". Tylko trzeba się nauczyć to rozróżniać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23338
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:21, 10 Sty 2025    Temat postu:

Andy72 napisał:
Cierpienia nikt nie lubi Z DEFINICJI. Jeszcze ból mógłby lubić jakiś masochista, ale cierpienie z definicji jest to, czego nie chcemy,
Każdy chętnie pozbyłby się cierpienia. Ale za jaką cenę?
Jeśli ceną jest pozbycie się pragnień i zamienienie się w nie wiem, w co bez pragnień, to ta cena za pozbycie się cierpienia jest stanowczo wygórowana.


Ryszard Kulik w Dzikim życiu:


Czym jest postęp?


...psychologa mniemania
na głębokie pytania...

Tak, postęp jest naszym świętym obowiązkiem. Trzeba doskonalić, wymyślać, poprawiać, zyskiwać, pomnażać i rozwijać. Ci, którzy mają mało, muszą mieć więcej. Ci, którzy mają bardzo dużo, muszą mieć jeszcze więcej. Musimy doganiać Europę. Ale przecież Europa nie stoi w miejscu, Europa też goni. Kogo? Wszyscy, i biedni i bogaci gonimy za iluzorycznym fetyszem, jakim jest wzrost gospodarczy. Tabele, wyniki, wskaźniki. Skoro robi tak cały świat, to chyba tak należy.

Co się jednak kryje pod tym przymusem postępu za wszelką cenę? Jaką psychologiczną prawdę o nas wyraża ten nieokiełznany pęd przed siebie?

Postęp ma nas zbliżyć do tego, co jest dobre. A co jest dobre? Brak chorób, długie życie, ładny wygląd, wygoda, komfort, pełny brzuch, rozkoszowanie się różnymi przyjemnościami, bezwysiłkowe osiąganie różnych celów. Jednocześnie droga postępu ma nas oddalać od tego, co złe czy negatywne. Czyli od chorób, krótkiego życia, brzydoty, wysiłku, głodu, przykrości, cierpienia, bólu i niewygody. Postęp jest więc drogą do świata idealnego lub bardziej idealnego niż ten zastany. Będąc na tej drodze wierzymy, że uda się nam wyeliminować zło i maksymalizować dobro. W idealnej wersji wierzymy, że zło kiedyś zostanie pokonane ostatecznie: nie będzie chorób, terrorystów, gwałcicieli, morderców, złodziei, biedy, cierpienia i śmierci. Nie będzie Szatana. Zło przegra.

Mamy głębokie przekonanie, że dobro i zło są oddzielonymi kategoriami i w związku z tym da się wyeliminować jedno z nich. Wtedy, gdy zła już nie będzie, zapanuje raj. Niemal w każdej bajce dla dzieci ta polaryzacja jest zaznaczona. Niemal też w każdej dobro w końcu zwycięża. Przykład ten pokazuje naszą najgłębszą bodaj tęsknotę za rzeczywistością pozbawioną zła. Postęp cywilizacyjny jest jednym z najdobitniejszych przejawów tej tęsknoty.

Niestety nie mam jednak dla was najlepszych wieści. Tęsknota ta jest absolutnie wręcz naiwna, a postęp jest beznadziejną grą o lepsze czasy, w której to grze z założenia skazujemy się na porażkę.

Bo zła od dobra oddzielić się nie da. Ta para przeciwieństw, jak zresztą każda inna para przeciwieństw, wzajemnie się definiuje i określa. W tym sensie przeciwieństwa nie są dwoma niezależnymi zjawiskami. Są jednym. Doświadczamy dobra jedynie wtedy, gdy potrafimy je odnieść do zła. Góra nie istnieje bez doliny, wdech bez wydechu, a skurcz serca bez rozkurczu. Nie byłoby światła bez ciemności, a życia bez śmierci. Jeżeli zatem chcemy odrzucić lub wyeliminować jedno, to skazujemy się na porażkę. Dążąc bowiem do jednego, jednocześnie wzmacniamy drugie. Paradoks, jaki się tu pojawia wskazuje, że współczesna cywilizacja, im bardziej dąży do postępu, tym bardziej instytucjonalizuje niespełnienie i wzmacnia je. Tak oto mamy nudę pośród dostatku, brak sensu pośród obfitości i depresję pośród wygody. Coraz lepsze jedzenie (wysokoenergetyczne i przetworzone) i brak wysiłku fizycznego na co dzień, skutkują otyłością i innymi chorobami. Żyjąc w coraz bardziej wypieszczonych (sztucznych) warunkach degenerujemy się jako istoty fizyczne, a nasze człowieczeństwo staje się coraz bardziej karłowate i wypaczone. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że im nasz świat staje się lepszy, tym z nami jest coraz gorzej. I z dojmującym poczuciem przegranej, tym bardziej musimy walczyć o jeszcze lepszy wskaźnik postępu. Zaiste piekielna to pułapka utkana z wizji idealnej rzeczywistości.

Wiemy też, że postęp i rozwój za wszelką cenę są zabójcze dla ekosystemu. Ostatecznie bowiem natura jest właśnie tym czynnikiem, który przyprawia nas o największe lęki. Naturalny proces przypomina nam o śmierci, przemijaniu, o zmianie, o czymś nieprzewidywalnym. Dlatego postęp od zawsze wymierzony był przeciwko naturze. Miał ją ujarzmić, okiełznać i zniewolić. No i udało się nam. Codziennie się nam udaje. Zabijać samych siebie.

Hospicja to dziwne miejsca...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 2:21, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:23, 10 Sty 2025    Temat postu:

Semele napisał:

Logo
Aktualności
Archiwum
Sprzedaż
Zespół redakcyjny
Wesprzyj Dzikie Życie
Więcej
szukaj
search
Facebook
Instagram
Twitter
menu
TU JESTEŚ: Home
Archiwum
2004
Lipiec / sierpień 2004

...

Semele, zlituj się... :cry:
Naprawdę nie możesz przeedytować tego posta na tyle, aby usunąć z niego śmieci?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Pią 21:04, 10 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Banjankri napisał:
Cytat:
Aspekt pogodzenia się z koniecznościami dotyczy WYBRANYCH sytuacji.

Tylko, że ten wybór jest subiektywny więc można wszystko pod niego podciągnąć. Można się nie godzić z koniecznościami, albo można wszystko uznać za konieczność. Mechanika ta sama, pokrętło tylko bardziej przekręcone. Zależnie od stopnia, zawsze więc sobie wmawiasz.

Tak. Mechanika jest ta sama, podobnie jak ogień parzy, choć może zarówno ugotować zupę, jak i spalić dom. Do tego, aby różnicować, trzeba mieć powody. A tutaj powody są - ROZPOZNANIA. Tak to właśnie działa, że rozpoznajemy różne życiowe sytuacje, a potem różnicujemy nasze reakcje w zależności od tego, co ustaliliśmy i jakie cele nam przyświecają.
Życie jest formą gry. Tu rzadko jest jedna reguła, która by obejmowała wszystko. W grze trzeba reagować na zmienność sytuacji, na to, co widzimy jako aspekt stały sytuacji, a co jest aspektem ruchomym, czyli dającym się kształtować naszą wolą. W skrajnym przypadku mamy przeciw sobie najbardziej fundamentalne prawa fizyki i logiki - przeciw nim nic nie wskóramy. Ale to, że takie skrajne przypadki występują, nie oznacza przecież, iż na ich bazie mamy uznać całkowity brak naszej sprawczości. Jest po prostu i tak, i tak - raz coś rozpoznajemy jako stałe, nie do ruszenia, a w innym przypadku rozpoznajemy "tu mogę sprawczo zadziałać". Tylko trzeba się nauczyć to rozróżniać.

Co jest celem realizacji celi? Nie możesz pojąć tego, że niezależnie jakie cele sobie definiujesz interesuje cię spełnienie. Spełnienie jest, jak sama nazwa mówi, brakiem niedoskonałości, braków, czy ubytków. Wszystko co robisz, robisz właśnie po to spełnienie, po tę satysfakcję. To, że sobie wmawiasz, że się nie da, nawet jak faktycznie się nie da, nie zmienia faktu, że sensem życia jest spełnienie. Możesz to wypierać jak chcesz, ale spełnienie osiągnięte przez żebraka, jest dokładnie takim samym spełnieniem, jak to maharadży. Szklanka nie może być bardziej pełna. Tylko od konkretnej osoby zależy to, czy się spełnia czy nie, i ani ty, ani nikt inny nie ma prawa głosu w tej sprawie. To od każdego indywidualnie zależy jak sobie wysoko postawi poprzeczkę. Głupcem jest jednak ktoś, kto myśli, że podnosząc poprzeczkę wyżej, staje się lepszy od innych. Mądrym zaś ten, kto przestaje sobie odbierać satysfakcję, próbując zaimponować innym tym, jak wysoko skacze. Nie potrzebuje prowadzić się na smyczy, bo jest wolny. Ty, ciągle próbujesz mi wmówić, że nie można siebie dobrze traktować i nie potrafisz zrozumieć, jaki absurd głosisz. Tylko chory byt, nie działa w kierunku własnego dobra, nawet jak wszyscy w koło robią to samo. Pokaż mi twoją satysfakcję, twoje spełnienie, które przekracza satysfakcję żula. Albo będziesz musiał próbować wykazać, że doznałeś większego spełnienia, co jest niedorzeczne, bo zupełność jest nieskalowalna, albo będziesz musiał wykazać, że twoje spełnienie trwa dłużej. Nie jesteś w stanie tego wykazać, więc teoretycznie przegrywasz w "życiu" z marginesem społecznym.

Znam przypadek dwóch rówieśników, z których jeden był ćpunem, a drugi przedsiębiorcą. Jeden walił klej po rowach, a drugi robił karierę, budował firmę. Ćpun nadal ćpa uśmiechnięty, a przedsiębiorca nie żyje od 10 lat, bo zabił go ciągły stres. Ćpun ma lata satysfakcji za sobą, przedsiębiorca prawie zero.

Nie daje sobie satysfakcji tylko ktoś, kto sobie samemu nie ufa.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 21:10, 10 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6863
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:12, 10 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:

Znam przypadek dwóch rówieśników, z których jeden był ćpunem, a drugi przedsiębiorcą. Jeden walił klej po rowach, a drugi robił karierę, budował firmę. Ćpun nadal ćpa uśmiechnięty, a przedsiębiorca nie żyje od 10 lat, bo zabił go ciągły stres. Ćpun ma lata satysfakcji za sobą, przedsiębiorca prawie zero.

Czyli wg. Ciebie sens życia jest subiektywny.
Natomiast chodzi o wartość życia OBIEKTYWNĄ.
Zawsze można powiedzieć, po co się starać, lepiej dać sobie w żyłę, ale do czasu.
W Apokalipsie są listy do kościołów, jest tam list do Koscioła w Laodycei, czytałeś?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:33, 10 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Szklanka nie może być bardziej pełna. Tylko od konkretnej osoby zależy to, czy się spełnia czy nie, i ani ty, ani nikt inny nie ma prawa głosu w tej sprawie. To od każdego indywidualnie zależy jak sobie wysoko postawi poprzeczkę. Głupcem jest jednak ktoś, kto myśli, że podnosząc poprzeczkę wyżej, staje się lepszy od innych. Mądrym zaś ten, kto przestaje sobie odbierać satysfakcję, próbując zaimponować innym tym, jak wysoko skacze. Nie potrzebuje prowadzić się na smyczy, bo jest wolny. Ty, ciągle próbujesz mi wmówić, że nie można siebie dobrze traktować i nie potrafisz zrozumieć, jaki absurd głosisz. Tylko chory byt, nie działa w kierunku własnego dobra, nawet jak wszyscy w koło robią to samo. Pokaż mi twoją satysfakcję, twoje spełnienie, które przekracza satysfakcję żula. Albo będziesz musiał próbować wykazać, że doznałeś większego spełnienia, co jest niedorzeczne, bo zupełność jest nieskalowalna, albo będziesz musiał wykazać, że twoje spełnienie trwa dłużej. Nie jesteś w stanie tego wykazać, więc teoretycznie przegrywasz w "życiu" z marginesem społecznym.

Znam przypadek dwóch rówieśników, z których jeden był ćpunem, a drugi przedsiębiorcą. Jeden walił klej po rowach, a drugi robił karierę, budował firmę. Ćpun nadal ćpa uśmiechnięty, a przedsiębiorca nie żyje od 10 lat, bo zabił go ciągły stres. Ćpun ma lata satysfakcji za sobą, przedsiębiorca prawie zero.

To widzę, że mamy zupełnie inne modele satysfakcji.

W moim modelu satysfakcja jest po prostu jakąś serią mikropobudzeń mojego "aparatu nasłuchującego", którym jestem ja sam. Przy czym w ogólności owo nasłuchiwanie daje mi pobudzenia raz na satysfakcję, raz dyssatysfakcję, raz na "nie wiadomo co" (brak wyraźnej oceny). Skupiając się na satysfakcji, tych impulsów z wrażeniem mogę mieć więcej, albo i mniej. Mogę mieć 100 impulsów "fajnie mi jest", "fajnie mi jest", "fajnie mi jest"... aż do 100, ale mogę ich mieć tylko 2, albo mogę ich mieć 2 miliony. Tak więc w moim modelu satysfakcja jest jak najbardziej stopniowalna - wręcz mierzy się ją ilością pozytywnych odczytów, które rejestruje moja świadomość plus podświadomość.
Co ma do tego poprzeczka?...
- Trochę ma, ale często ma niewiele. Niektóre impulsy przychodzą niezależnie od moich nastawień (np. ooo... ale fajnie poleżeć na słoneczku, satysfakcją dla mnie jest wystawienie swojej gęby na jego promienie), inne od tych nastawień zależą. Tutaj z kolei może być tak, że nisko położona poprzeczka powoduje szybki zanik serii impulsów - np. zależało mi na tym, aby wygrać najbliższą partię szachów błyskawicznych na serwerze; wygrałem, ucieszyłem się przez momencik, a za chwilę rozgrywam kolejną partię, o tej starej już zapomniałem. Impuls satysfakcji był jeden, może dwa, a potem zdechło. Ale oto mam też inny przypadek - podniosłem sobie wysoko poprzeczkę - np. chciałem rozwiązać pewien problem, który od lata był nierozwiązany, nie dawał mi spokoju. W końcu problem rozwiązałem i do dzisiaj się tym cieszę, już setki, może tysiące impulsów satysfakcji do mnie dotarło z tego tytułu, co jakiś czas sobie przypominam, jak to mi się to udało, jak to z rozwiązanego problemu mogę czerpać dodatkowe korzyści, jak to intelektualnie sprawczym być mogę...

Co się tyczy Twojej sugestii mojej rywalizacji z marginesem społecznym na satysfakcje, to spieszę zauważyć, że nigdy w takowej nie uczestniczyłem. W ogóle się nie porównuję pod tym względem, uznawszy, że satysfakcja jest tak indywidualnym odczuciem, a do tego tak nieobiektywnie stwierdzanym, że do głowy by mi nie przyszło tutaj takie porównania czynić. Ani z marginesem się nie porównuję, ani z wielkim biznesem, ani z celebrytami, ani właściwie z nikim. O satysfakcjach myślę KAŻDY MA SWOJĄ, NA SWÓJ SPOSÓB ODCZUWANĄ. Nie podejmuję się oceniać, która satysfakcja jest lepsza, która gorsza. Oceniam jedynie satysfakcję własną - czyli "zliczam" sobie jej impulsy. Jak przychodzą częściej, to wzrastam w satysfakcji, jak rzadziej (albo jeszcze będzie tu bilans z impulsami dyssatysfakcji), to mi satysfakcja się zmniejsza.
Przyznam, że w kontekście mojego modelu kompletnie nie rozumiem tego Twojego rozumienia satysfakcji, która jest taka sama dla wszystkich i niestopniowalna. Ja po prostu naturalnie CZUJĘ COŚ INNEGO. Ja bardzo wyraziście czuję (nie potrzebuję do tego modelu, intelektualnych rozważań), że moja satysfakcja jest stopniowalna, zależna od wielu czynników, które z resztą mogę częściowo kształtować.
Dodam też, że zależność satysfakcji od poprzeczki sobie ustalanej jest złożona - tak ja w tych przykładach to ilustrowałem. Wyżej określona poprzeczka może mi się opłacić, albo i nie. To zależy. Są pewne satysfakcje, które odczuwam bardzo długo, nawet dawno po ustaniu tych czynników, które je wywołały. Inne satysfakcje są nietrwałe. To jest skomplikowane.
Twój model jawi mi się jako kompletnie nie pasujący do mojej osobowości. Może Ty masz osobowość, która tak to czuje, ale wtedy okazałoby się, że mamy bardzo różne podejścia do kwestii satysfakcji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Pią 22:26, 10 Sty 2025    Temat postu:

Andy72 napisał:

Natomiast chodzi o wartość życia OBIEKTYWNĄ.

Materialista !

Michał Dyszyński napisał:
To widzę, że mamy zupełnie inne modele satysfakcji.

W moim modelu satysfakcja jest po prostu jakąś serią mikropobudzeń mojego "aparatu nasłuchującego", którym jestem ja sam. Przy czym w ogólności owo nasłuchiwanie daje mi pobudzenia raz na satysfakcję, raz dyssatysfakcję, raz na "nie wiadomo co" (brak wyraźnej oceny). Skupiając się na satysfakcji, tych impulsów z wrażeniem mogę mieć więcej, albo i mniej. Mogę mieć 100 impulsów "fajnie mi jest", "fajnie mi jest", "fajnie mi jest"... aż do 100, ale mogę ich mieć tylko 2, albo mogę ich mieć 2 miliony. Tak więc w moim modelu satysfakcja jest jak najbardziej stopniowalna - wręcz mierzy się ją ilością pozytywnych odczytów, które rejestruje moja świadomość plus podświadomość.

Już ci pisałem, ty mylisz satysfakcję z przyjemnością.

Cytat:
Przyznam, że w kontekście mojego modelu kompletnie nie rozumiem tego Twojego rozumienia satysfakcji, która jest taka sama dla wszystkich i niestopniowalna.

Czy pełność piwa w kuflu jest stopniowalna? Spełnienie pochodzi od słowa pełny, może coś być pełniejsze od pełnego?

Cytat:
Są pewne satysfakcje, które odczuwam bardzo długo, nawet dawno po ustaniu tych czynników, które je wywołały.

Nie ma doznań, które trwają bardzo długo, nawet pasywny ból jest habituowany. Możesz jedynie wracać do czynników, wywołując chwilowe doznanie satysfakcji.

Cytat:
Twój model jawi mi się jako kompletnie nie pasujący do mojej osobowości. Może Ty masz osobowość, która tak to czuje, ale wtedy okazałoby się, że mamy bardzo różne podejścia do kwestii satysfakcji.

Mój model pasuje do każdej osobowości, nawet do tak nietypowej jak u wspomnianego masochisty. Fenomenologia jest uniwersalna, dlatego też niemalże identyczna, niezależnie od kultury, czy religii.
Ja wiem, że każdy chce być wyjątkowy, więc jak nie ma wyjątkowej definicji siebie, to odruchowo będzie wypierał te, które go opisują, odbierając mu unikalność. Praktycznie wszyscy tak mają i jak widać, niektórzy stawiają to ponad swoją satysfakcję. Dlatego przyczyną cierpienia jest ignorancja, bo tylko ignorant sam sobie wyrządza krzywdę. Po co to robi? W nadziei na obiektywne korzyści. Pozwalając sobie na satysfakcję straciłby kontrolę, a przez to nadzieję na ich uzyskanie. A nadzieja umiera ostatnia.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 22:26, 10 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:08, 10 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To widzę, że mamy zupełnie inne modele satysfakcji.

W moim modelu satysfakcja jest po prostu jakąś serią mikropobudzeń mojego "aparatu nasłuchującego", którym jestem ja sam. Przy czym w ogólności owo nasłuchiwanie daje mi pobudzenia raz na satysfakcję, raz dyssatysfakcję, raz na "nie wiadomo co" (brak wyraźnej oceny). Skupiając się na satysfakcji, tych impulsów z wrażeniem mogę mieć więcej, albo i mniej. Mogę mieć 100 impulsów "fajnie mi jest", "fajnie mi jest", "fajnie mi jest"... aż do 100, ale mogę ich mieć tylko 2, albo mogę ich mieć 2 miliony. Tak więc w moim modelu satysfakcja jest jak najbardziej stopniowalna - wręcz mierzy się ją ilością pozytywnych odczytów, które rejestruje moja świadomość plus podświadomość.

Już ci pisałem, ty mylisz satysfakcję z przyjemnością.

Twierdzisz, że to ja "mylę". Skąd przekonanie, że to Twoja definicja satysfakcji i przyjemności jest tą bardziej obowiązującą? Czy poza swoim życzeniem, aby tak to uznawać, masz jeszcze jakieś niezależne potwierdzenie tego, że moja wizja satysfakcji/przyjemności jest tu gorsza od Twojej?... Czy jest tu jakiś obiektywny argument, czy należy przyjąć tę tezę bez argumentów - jako dogmat?...
Oczywiście pewnie jakiś argument w ogóle (jakiś luźny) tu przedstawisz, a potem możesz się upierać, że on jest ważniejszy, niż ten, który ja bym przedstawił w odpowiedzi. Ale czy widzisz szansę na jakieś NIEZALEŻNE OD PRZEKONAŃ STRON (tak Twojej, jak i mojej) źródło uznało nam, kto tu bardziej adekwatnie widzi te pojęcia - przyjemności i satysfakcji?...
Przypomnę tylko, że dla mnie satysfakcja i przyjemność są sobie bliskie, satysfakcja jest formą przyjemności, tylko bardziej ideowo (czasem duchowo) odczuwanej. Choć chyba też tu zauważę, że w pewnych kontekstach językowych satysfakcję postrzega się wręcz wprost jako przyjemność - jak np. w wyrażeniu "dać komuś seksualną satysfakcję".
Czasem mam wrażenie, że uważasz swoje przekonania za absolutne, wyróżniając siebie jako nie tyle człowieka, co kogoś nad zwyklych ludzi.

Banjankri napisał:
Cytat:
Przyznam, że w kontekście mojego modelu kompletnie nie rozumiem tego Twojego rozumienia satysfakcji, która jest taka sama dla wszystkich i niestopniowalna.

Czy pełność piwa w kuflu jest stopniowalna? Spełnienie pochodzi od słowa pełny, może coś być pełniejsze od pełnego?

Spełnienie pochodzi od słowa pełny, ale satysfakcja od niego nie pochodzi. Nie widzę tu wynikania. Poza tym, nawet jeślibyś wykazał, że istnieje poważny argument, aby wiązać ideę satysfakcji z ideą spełnienia (choć dla mnie są to trochę bliskie, ale ostatecznie dość odmienne idee), to pozostałoby też wykazania, czy akurat pod tym względem to też obowiązuje. Zatem podałeś ten argument jako bardzo luźny, życzeniowy.

Warto też zauważyć problematyczność satysfakcji w binarnym ujęciu w kontekście tego, że habituacja miałaby ją niszczyć. Jeśli dobrze rozumiem ideę habituacji, to polega ona na stopniowym zanikaniu odczucia u odbiorcy, jeśli w bodźcach nie następują zmiany. To by jednak oznaczało, że jeśli satysfakcja ma zanikać, to też powinna to robić stopniowo, czyli powinna mieć jakieś stany stopniowalne, pośrednie. A tu nagle mamy "habituację" w stylu "satysfakcja przekształca się natychmiastowo, bez stanów pośrednich, ze stanu pełni do absolutnego zera" (albo wręcz do dyssatysfakcji, która... z kolei jest w tym Twoim modelu też binarna, czy nie... :think: ). Dziwna jest dla mnie taka habituacja... :think:

Banjankri napisał:
Cytat:
Są pewne satysfakcje, które odczuwam bardzo długo, nawet dawno po ustaniu tych czynników, które je wywołały.

Nie ma doznań, które trwają bardzo długo, nawet pasywny ból jest habituowany. Możesz jedynie wracać do czynników, wywołując chwilowe doznanie satysfakcji.

Tak sobie to stwierdzasz, że tych doznań nie ma. A nie przyszło Ci do głowy, że może inni inaczej to czują?...
Bo ja np. czuję i takie doznania, które habituują, ale też i takie, które się we mnie rozwijają, umacniają, czasem tworzą nowe formy. Dotyczy to zarówno tych przyjemnych, jak i przykrych doznań o charakterze wspomnieniowym. Jeśli mi to (dogmatycznie) zadekretujesz "nie ma takich doznań", to ja pomyślę sobie: cóż za przekonanie u tego Banjankri, że tak o wszystkich ludziach ma intelektualne prawo się wypowiadać, tylko dlatego, że skonstruował sobie model, który jemu pasuje, ale przecież nigdy nie był w stanie go skonfrontować z myślami i odczuciami WSZYSTKICH ludzi?... :shock:
A ja Ci nawet powiem, że znam z psychologii takie doznania, które nie tylko nie habituują, ale się rozwijają. Są one opisane w różnych źródłach - są to np. obsesje, typu obsesja zazdrości, obsesje lękowe, urojeniowe. A nawet jeśli zechcesz oddzielić stany obsesyjne od normalnych na zasadzie np. "bo to jest patologia, a ja o tym nie mówię", to Ci powiem, że przecież jest płynna granica pomiędzy stanami ludzkimi. Zdrowi psychicznie ludzie też nieraz umacniają się w pewnych wspomnieniach (szczególnie po śmierci kochanej osoby), myślach o kimś/o czymś, w rozwijaniu swoich pomysłów (Rafałowi jego AK nie habituuje). Nigdy o tym nie słyszałeś?... :shock:

Banjankri napisał:
Cytat:
Twój model jawi mi się jako kompletnie nie pasujący do mojej osobowości. Może Ty masz osobowość, która tak to czuje, ale wtedy okazałoby się, że mamy bardzo różne podejścia do kwestii satysfakcji.

Mój model pasuje do każdej osobowości,

Jako dogmat to ogłosiłeś - czyli arbitralnym stwierdzeniem, bazującym na osobistym przekonaniu. Nigdy nie wykonałeś żadnej formy obiektywnego sprawdzenia, do jak licznej grupy osobowości może Twój model realnie pasować (nie mówię nawet o "każdej" osobowości).
Możesz oczywiście tak sobie wierzyć, bo jest wolność wiar i przekonań, ale też będziesz chyba w dość szeroko reprezentowanej grupie innych osób, które potrafią widzieć świat wyłącznie na utrwalony sobie sposób. Na razie jednak ja to widzę w statusie mocno wątpliwej hipotezy.

Banjankri napisał:
Fenomenologia jest uniwersalna, dlatego też niemalże identyczna, niezależnie od kultury, czy religii.

Ale nie masz żadnej gwarancji, że ta Twoja forma fenomenologii został poprawnie skonstruowana. Tak więc ta kolejna - w trybie dogmatycznym - głoszona teza, jest po prostu hipotezą, za którą, póki co przemawia głównie Twoje osobiste silne przekonanie.

Banjankri napisał:
Ja wiem, że każdy chce być wyjątkowy, więc jak nie ma wyjątkowej definicji siebie, to odruchowo będzie wypierał te, które go opisują, odbierając mu unikalność. Praktycznie wszyscy tak mają i jak widać, niektórzy stawiają to ponad swoją satysfakcję. Dlatego przyczyną cierpienia jest ignorancja, bo tylko ignorant sam sobie wyrządza krzywdę. Po co to robi? W nadziei na obiektywne korzyści. Pozwalając sobie na satysfakcję straciłby kontrolę, a przez to nadzieję na ich uzyskanie. A nadzieja umiera ostatnia.

Z ostatnim cytatem się w znacznym stopniu zgodzę (choć doprecyzowałbym, że niejedyną, choć w przypadku cierpień psychicznych główną przyczyną cierpienia jest ignorancja). Nawet wyciągam z takiego rozumienia dodatkowy wniosek - że warto byłoby przeciwdziałać popadaniu w ignorancję. Mnie ten wniosek skłonił kiedyś do podjęcia jakiejś osobistej walki z DOGMATYCZNYM STAWIANIEM spraw, z traktowaniem świata na zasadzie "mam tak mi się podobający model zjawisk, więc to musi być na pewno model jedyny, stuprocentowo słuszny i kompletny". Gdy sobie uświadomiłem, że głównym źródłem mojej ignorancji jest absolutyzowanie tego, co sobie wymyśliłem, stałem się bardziej czujny, bardziej chętny do nadstawiania ucha na wszystko to, co mogłoby przeczyć moim modelom. Dziś cenię sobie zatem przede wszystkim głosy krytyczne wobec moich modeli. Choć...
... tu mam pewien problem, bo oczekuję w zasadzie wyłącznie krytyki RZECZOWEJ, co też wyklucza mi emocjonalne i ambicjonalne formy krytyki. Jeśli jednak widzę, że ktoś potrafi dyskutować o moich modelach, swoich modelach, porównywać je, wskazywać zalety i wady każdego z nich, a do tego rzeczowo, zrozumiale dla mnie mój model krytykuje, to bardzo nadstawiam ucha na tę krytykę. No i staram się wystrzegać dogmatycznego stawiania spraw.

Na koniec dodam, że tu nie chodzi mi o krytykanctwo Twoich koncepcji, lecz o WYJAŚNIENIE, NA CZYM ONE MOGŁYBY POLEGAĆ. W mojej metodologii rozumienia nie ma modeli idealnych, każdy model ma jakieś błędy, niedoróbki, które można ewentualnie naprawiać w kolejnych wydaniach modelu. Wręcz samemu sobie stawiam wymóg: jeśli względem tego, co wyznajesz, nie potrafisz wskazać minimum 5-ciu słabości, niejasności owej koncepcji, to nie za bardzo wiesz, o czym sam myślisz i mówisz. Każdy model, czy teoria ma swoje słabe strony, mój model też. Chodzi tylko o to, aby te słabości umieć wskazać, nadać im kontekst rozumienia - czyli zdiagnozować, z czego one wynikają, a więc jak dalej ewentualnie teorię rozwijać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 0:59, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23338
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:08, 11 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:

Logo
Aktualności
Archiwum
Sprzedaż
Zespół redakcyjny
Wesprzyj Dzikie Życie
Więcej
szukaj
search
Facebook
Instagram
Twitter
menu
TU JESTEŚ: Home
Archiwum
2004
Lipiec / sierpień 2004

...

Semele, zlituj się... :cry:
Naprawdę nie możesz przeedytować tego posta na tyle, aby usunąć z niego śmieci?...


Ale Ty niecierpliwy jesteś :) :wink:

[link widoczny dla zalogowanych]

Banjankri
W Buddyzmie pustka oznacza brak trwałości rzeczy?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 2:20, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 9:23, 11 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Twierdzisz, że to ja "mylę". Skąd przekonanie, że to Twoja definicja satysfakcji i przyjemności jest tą bardziej obowiązującą? Czy poza swoim życzeniem, aby tak to uznawać, masz jeszcze jakieś niezależne potwierdzenie tego, że moja wizja satysfakcji/przyjemności jest tu gorsza od Twojej?... Czy jest tu jakiś obiektywny argument, czy należy przyjąć tę tezę bez argumentów - jako dogmat?...
Oczywiście pewnie jakiś argument w ogóle (jakiś luźny) tu przedstawisz, a potem możesz się upierać, że on jest ważniejszy, niż ten, który ja bym przedstawił w odpowiedzi. Ale czy widzisz szansę na jakieś NIEZALEŻNE OD PRZEKONAŃ STRON (tak Twojej, jak i mojej) źródło uznało nam, kto tu bardziej adekwatnie widzi te pojęcia - przyjemności i satysfakcji?...
Przypomnę tylko, że dla mnie satysfakcja i przyjemność są sobie bliskie, satysfakcja jest formą przyjemności, tylko bardziej ideowo (czasem duchowo) odczuwanej. Choć chyba też tu zauważę, że w pewnych kontekstach językowych satysfakcję postrzega się wręcz wprost jako przyjemność - jak np. w wyrażeniu "dać komuś seksualną satysfakcję".

Zamiast snuć teorie spiskowe, sprawdź słowniki, może się czegoś nauczysz, bo ja już nie liczę na żadną merytoryczną dyskusję z tobą. Tobie chodzi tylko i wyłącznie o to, aby pokazać, że twoja wizja nie jest gorsza. Ewidentny wyraz niespełnienia i niezadowolenia, czyli dyssatysfakcji. Jesteś żywym przykładem tego o czym mówię, do tego niedouczonym.
Przy okazji, jak ty myślisz, że satysfakcja seksualna jest synonimem przyjemności to :rotfl: .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 9:25, 11 Sty 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Banjankri
W Buddyzmie pustka oznacza brak trwałości rzeczy?

Odwrotnie, brak trwałości rzeczy jest oznaką pustki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:50, 11 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Twierdzisz, że to ja "mylę". Skąd przekonanie, że to Twoja definicja satysfakcji i przyjemności jest tą bardziej obowiązującą? Czy poza swoim życzeniem, aby tak to uznawać, masz jeszcze jakieś niezależne potwierdzenie tego, że moja wizja satysfakcji/przyjemności jest tu gorsza od Twojej?... Czy jest tu jakiś obiektywny argument, czy należy przyjąć tę tezę bez argumentów - jako dogmat?...
Oczywiście pewnie jakiś argument w ogóle (jakiś luźny) tu przedstawisz, a potem możesz się upierać, że on jest ważniejszy, niż ten, który ja bym przedstawił w odpowiedzi. Ale czy widzisz szansę na jakieś NIEZALEŻNE OD PRZEKONAŃ STRON (tak Twojej, jak i mojej) źródło uznało nam, kto tu bardziej adekwatnie widzi te pojęcia - przyjemności i satysfakcji?...
Przypomnę tylko, że dla mnie satysfakcja i przyjemność są sobie bliskie, satysfakcja jest formą przyjemności, tylko bardziej ideowo (czasem duchowo) odczuwanej. Choć chyba też tu zauważę, że w pewnych kontekstach językowych satysfakcję postrzega się wręcz wprost jako przyjemność - jak np. w wyrażeniu "dać komuś seksualną satysfakcję".

Zamiast snuć teorie spiskowe, sprawdź słowniki, może się czegoś nauczysz, bo ja już nie liczę na żadną merytoryczną dyskusję z tobą. Tobie chodzi tylko i wyłącznie o to, aby pokazać, że twoja wizja nie jest gorsza. Ewidentny wyraz niespełnienia i niezadowolenia, czyli dyssatysfakcji. Jesteś żywym przykładem tego o czym mówię, do tego niedouczonym.
Przy okazji, jak ty myślisz, że satysfakcja seksualna jest synonimem przyjemności to :rotfl: .

Ja tu nic nie myślę. Patrzę na użycie w języku. Właśnie takiej postawy zabraniam, że gdy widzę użycie słowa w języku, to miałbym światu ogłosić "świecie! Ty się nie znasz! Ja wiem lepiej, co znaczą słowa, które usłyszałem żyjąc wśród ludzi!". Właśnie pewien ogląd językowych użyć słowa "satysfakcja" jest pomysłem na to, by nie dać się ciągać wyłącznie własnym koncepcjom, podejściom do sprawy, czyli "nie odlecieć" zanadto w opary swoich fantazji. To jest twardy zbiór punktów odniesienia - JAK INNI LUDZIE UŻYWAJĄ DANEGO SŁOWA.
Te osobiste (moje odstawiam tu krytykę Ciebie, skupię się na tym, że to o mnie jest krytyka, bo nie mam z tym problemu, aby ową krytyką zarządzać i wyjaśniać wątpliwe kwestie) fantazje, jakie mogę tu rozpinać, może nawet górnolotnie o sobie myśląc np. "jak to Michał pięknie widzi ideę satysfakcji, a głupia reszta świata wciąż błądzi w oparach ignorancji", walę się mentalną pałką po swojej główce i powiadam sobie: tak oto ludzie w swojej masie pojęcia satysfakcji używają - nie grymaś na to, że powinni inaczej, tylko uznaj fakt, jaki jest tu obiektywny.
Ja tak się przywołuję do porządku i rozsądku, że blokuję w sobie ciągoty do językowego despotyzmu, czyli do żądania od całego świata, aby się dostosował do mojej światłej wizji czym dane pojęcie "naprawdę jest", czyli - jak tutaj - czym "ta prawdziwa satysfakcja jest". Po prostu to twardo w sobie blokuję - skoro faktograficzna ewidencja użycia słów wiąże satysfakcję z przyjemnością, to nie mędrkuję tutaj, tylko JAKO BAZĘ DEFINICYJNĄ uznaję to, co jest mi z zadane z języka, z użycia przez ludzi. Wittgenstein miał mawiac "badaj użycie słowa" w kontekście pytań, co owo słowo znaczy. I ja się z tym zgadzam, od tego wychodzę.
Z drugiej strony...
Zdaję sobie też sprawę z tego, że różne grupy ludzi nie synchronizują często swoich użyć danego słowa. Czasem pojedynczy ludzie używają słowa niekonsekwentnie, albo niezgodnie z tym, jak to robi reszta grupy. Dlatego tworzę jakieś pomysły, jak niespójności w traktowaniu danego pojęcia przez te, czy inne grupy ludzi uporządkować w kontekście własnego rozumienia danego słowa. W podobny sposób fizyk teoretyk tworzy zaaansowaną teorię - że bierze pewne pojęcia używane w teoriach mniej zaawansowanych, a potem UŚCIŚLA W NOWYM KONTEKŚCIE. Wtedy się idea użycia danego slowa ROZPADA NA RÓŻNE KONTEKSTY. Mamy kontekst stary, nieporządny i bałaganiarski, zwiazany z używaniem słowa (czasem sprzecznie) przez grupy ludzi, mamy jakąś dotychczasową teorię, która może jeszcze nieprecyzyjnie wyznaczała granice pojęcia i na koniec mamy teorię, o której myśli dana osoba, w której już granice pojęcia zostały porządnie wyznaczone. Wtedy dane słowo zaczyna mieć wiele swoich instancji, a używając go, niezbędne jest KONTEKSTOWE OKREŚLANIE, O KTÓRE ZNACZENIE W DANYM UŻYCIU CHODZI.
Jak się wyznacza granice pojęcia?
- Poprzez BADANIE FUNKCJI i RELACJI z innymi pojęciami. Tutaj też będzie WALKA Z NIEJEDNOZNACZNOŚCIAMI rozumienia, będzie trud wyłaniania, konkretyzowania idei z mgły wielu potencjalnych użyć, w których jednak MY WYBIERZEMY, na co się chcemy zdecydować.
I na koniec ważne! Nawet jak się ostatecznie zdecyduję na jakiś model funkcjonalny, a ten model nawet będzie skuteczny w wyjaśnianiu różnych fenomenów realnie obserwowanych, to nie będzie mnie upoważniało do powrotu do despotyzmu językowego, czyli jakiegoś żądania od świata, aby ten zaakceptował moje "światłe supermądrości" na temat tego, jak dane słowo można potraktować, ale dalej chylę czoła przed realiami językowymi, co oznacza, że choć te sto milionów ludzi, które używają danego pojęcia nieporządnie, nie znając mojego wspaniałego modelu (który nawet rzeczywiście może być twórczy, wyjaśniający coś, rzeczywiście wspaniały) miałyby teraz jakoś uznać tylko to moje użycie słowa.
Tu narzucam sobie realistyczne spojrzenie na zagadnienie użycia słów - NIE MAM MOCY NARZUCENIA SWOJEJ WIZJI JĘZYKOWEJ MILIONOM LUDZI, którzy się jakoś (zwykle do pewnego stopnia skutecznie) porozumiewają ze sobą, używając słowa w takim znaczeniu, które mój model banuje. Ale trudno - nie jestem władcą języków, nie jestem imperatorem mentalnym świata, więc moje osiągnięcia w zakresie zaawansowanego modelowania pojęć zapewne pozostaną prywatnymi osiągnięciami. I to rozumiem, a więc NIE ZŁOSZCZĘ SIĘ na ludzkość (albo pojedynczych jej członków), że jakoś magicznie nie wchłonęli tych moich idei językowych i nie przeszli gremialnie na to "mądrzejsze, bardziej zaawansowane" rozumienie słowa.
W kwestii pojęcia satysfakcji też sobie to podejście narzucam - mam swój model, który uważam z resztą za bardziej spójny niż to, mało refleksyjni ludzi modelują swoim użyciem słowa satysfakcja, ale nie łudzę się, że wymuszę na ludziach używanie znaczeń słów po mojemu. I nie złoszczę się, gdy ktoś nie po mojemu w kolejnej odsłonie jakiejś dyskusji tego słowa użyje.
Ale to ja mam takie ideały, takie wartości. Nie narzucam ich. Każdy postępuje wedle swojego wyczucia i sumienia, więc proszę o nietraktowanie tych uwag jako wyraz żalu, że mnie ktoś by nie doceniał, lecz realizmu w spojrzeniu na świat i siebie samego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 14:15, 11 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja tu nic nie myślę.

To wiele tłumaczy.
Cytat:
Patrzę na użycie w języku.


Cytat:
Ty się nie znasz! Ja wiem lepiej, co znaczą słowa, które usłyszałem żyjąc wśród ludzi!".

Ty potrafisz czytać ze zrozumieniem? Napisałem ci, żebyś sobie słowniki sprawdził.
Spełnienie jest synonimem satysfakcji. Słowo satysfakcja wywodzi się od słowa satis - wystarczający, pełny, a w polskim mamy jego pochodną w słowie "syty". Syty to taki, którego głód jest zaspokojony, a nie taki, któremu przyjemność sprawia jedzenie pieczonego kurczaka...

Epopeje mi tu rozpisujesz, o tym jak ja źle słowa używam, a to ty się mylisz kategorycznie już w pierwszych zdaniach. Jest tak jak z równaniem matematycznym, jak na początku popełnisz błąd, to cała reszta jest źle.

Dwója! Do poprawy.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 14:16, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6863
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:19, 11 Sty 2025    Temat postu:

Skoro jesteś syty, to nie masz motywacji by wyjść z Matrixa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 14:21, 11 Sty 2025    Temat postu:

Andy72 napisał:
Skoro jesteś syty, to nie masz motywacji by wyjść z Matrixa

Sam siedzisz w matrixie i o tym właśnie piszę. Zbudowałeś go z wierzeń prymitywnych pastuchów, które uznałeś za objawione. Paradoksem jest to, że mimo że sam go budujesz, pragniesz z niego wyjść.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 14:22, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:26, 11 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja tu nic nie myślę.

To wiele tłumaczy.
Cytat:
Patrzę na użycie w języku.


Cytat:
Ty się nie znasz! Ja wiem lepiej, co znaczą słowa, które usłyszałem żyjąc wśród ludzi!".

Ty potrafisz czytać ze zrozumieniem? Napisałem ci, żebyś sobie słowniki sprawdził.
Spełnienie jest synonimem satysfakcji. Słowo satysfakcja wywodzi się od słowa satis - wystarczający, pełny, a w polskim mamy jego pochodną w słowie "syty". Syty to taki, którego głód jest zaspokojony, a nie taki, któremu przyjemność sprawia jedzenie pieczonego kurczaka...

Epopeje mi tu rozpisujesz, o tym jak ja źle słowa używam, a to ty się mylisz kategorycznie już w pierwszych zdaniach. Jest tak jak z równaniem matematycznym, jak na początku popełnisz błąd, to cała reszta jest źle.

Dwója! Do poprawy.

Pan profesor mnie zbeształ. Chciałbym Ci dać tę satysfakcję, abyś jej miał więcej, ale nie bardzo wiem, jak to zrobić. :think:
Faktycznie, zażądałeś ode mnie sprawdzenia w słownikach, a ja się nie wywiązałem.. Oj, nie posłuchałem się... :cry: Moja wina...

Ale przecież, czy to, że w jednym słowniku napiszą o satysfakcji jedno, a w innym drugi, a do tego jeszcze w użyciu słowa DALEJ BĘDĄ PRZYPADKI typu "seksualna satysfakcja", to co by należało z tym zrobić?... Udawać, że nikt tak tego słowa nie używa?...
- Coś tu potrafisz zaproponować, czy dalej będziesz przenosił swoją uwagę na besztanie mnie, aby ukryć przed sobą, że problem występowania określonego kontekstu w używanym przez ludzi języku nie został rozwiązany?...

Rozumiem, że instynkty Cię wołają. Instynkt rywalizacji jest bardzo skuteczny w odwracaniu uwagi od problemów poznawczych, więc jak mnie besztasz, to Twoje emocje będą odbierały sprawę jako "załatwioną". Bo "Michał zbesztany, czyli ja wygrywam, jest ok.". Emocje nakarmione!
Ale co z intelektem?...
- Co z problemem używania przez ogół ludzi słowa "satysfakcja" także w kontekście "satysfakcja seksualna"?...
- Jak wcześniej nie podałeś tu odpowiedzi, tak nie podałeś jej ostatnio. Besztanie mnie, wynoszenie się nade mnie tego nie zmieni. Niestety... :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 14:32, 11 Sty 2025    Temat postu:

Kompromituj się dalej, na forum to nie wstyd. :)
Zarzuciłeś mi błędne użycie znaczenia, rozpisując się o tym, jak to jestem w sprzeczności z całym światem. Jak ci pokazałem, że cały świat jest ze mną, to mi zarzucasz jakieś prymitywne instynkty rywalizacji.

Na żywo to byś się pod ziemię zapadł ze wstydu.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 14:33, 11 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23338
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:34, 11 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:
Banjankwari
W Buddyzmie pustka oznacza brak trwałości rzeczy?

Odwrotnie, brak trwałości rzeczy jest oznaką pustki.
e

Ale to dobrze, że rzeczy nie są trwałe?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 16:32, 11 Sty 2025    Temat postu:

Semele napisał:
Banjankri napisał:
Semele napisał:
Banjankwari
W Buddyzmie pustka oznacza brak trwałości rzeczy?

Odwrotnie, brak trwałości rzeczy jest oznaką pustki.
e

Ale to dobrze, że rzeczy nie są trwałe?

Nie, jeśli się do nich przywiązujesz. Tak, bo zmiana to świadomość, życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34130
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:02, 11 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Kompromituj się dalej, na forum to nie wstyd. :)
Zarzuciłeś mi błędne użycie znaczenia, rozpisując się o tym, jak to jestem w sprzeczności z całym światem. Jak ci pokazałem, że cały świat jest ze mną, to mi zarzucasz jakieś prymitywne instynkty rywalizacji.

Na żywo to byś się pod ziemię zapadł ze wstydu.

Uwagi na mój temat ani trochę nie pchają do przodu postawionego zagadnienia: skoro w języku stosowany jest kontekst "satysfakcja seksualna", to znaczy, że satysfakcja w znaczeniu przyjemności jest jak najbardziej jednym z desygnatów pojęcia satysfakcji.
[link widoczny dla zalogowanych]
Naprawdę wierzysz, że uwagami personalnymi da się zaczarować brak wyjaśnienia kluczowej kwestii podejmowanej w dyskusji?...
To, czy w jakimś słowniku termin "satysfakcja" jest opisany tak, czy inaczej (może nawet zupełnie inaczej, niż ja na to wskazuję) przecież i tak NIE WYMAŻE TYCH KONTEKSTÓW, o których ja piszę.

Masz problem, który się nazywa dysonansem poznawczym. Oto z jednej strony chciałbyś jakoś ogłosić się absolutnym władcą znaczeń, który tylko jedno znaczenie słowa "satysfakcja" wyróżni, namaści jako "po Banjankriowemu najmojsze", a z drugiej są FAKTY - ogromna liczba tekstów literaturze, które nie stosuje się do najmojszego wg Banjankri rozmienia tego słowa. I co z tym zrobić?...
Atakować Michała?...
- Wierzysz naprawdę, że to załatwi sprawę?... :shock:

Przyjmijmy na chwilę opcję najbardziej dla Ciebie korzystną - Michał leży i kwili, totalnie zgnębiony. Michał płacze i błaga o litość, zaś chóry anielskie chwalą genialność Banjankri. Czy to jednak zmieni fakt użycia słowa "satysfakcja" w licznych kontekstach językowych w sposób właściwie tożsamy z ideą przyjemności?...
Na jakiej zasadzie wielkie pokonanie Michała przez Banjankri miałoby wymazywać tamte (cudze! Wcale to nie Michał wymyślił te konteksty!) użycia słowa?...
- Masz tu jakiś pomysł?...
- Pewnie masz... Zaatakujesz Michała. To się na pewno sprawdzi, to niezbicie udowodni, że te miliony użyć owego słowa w niechcianym kontekście ulegnie wymazaniu z ludzkiej świadomości... :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5769
Przeczytał: 69 tematów


PostWysłany: Sob 19:26, 11 Sty 2025    Temat postu:

Sprawdź w słowniku znaczenie i etymologie pojęcia "satysfakcja". Kwestia jest prosta jak budowa cepa, i sprowadza się do twojej umiejętności czytania.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23338
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:21, 11 Sty 2025    Temat postu:

Banjankri napisał:
Semele napisał:
Banjankri napisał:
Semele napisał:
Banjankwari
W Buddyzmie pustka oznacza brak trwałości rzeczy?

Odwrotnie, brak trwałości rzeczy jest oznaką pustki.
e

Ale to dobrze, że rzeczy nie są trwałe?

Nie, jeśli się do nich przywiązujesz. Tak, bo zmiana to świadomość, życie.


Przywiazałam się do gumowej piłki z dzieciństwa, którą dostalam od babci.
Wiesz co sie dzieje z gumą po latach.
Jak reagujesz jako Buddysta na taką sytuację?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin