Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Problemy egzystencjalne istot świadomych
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:34, 02 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To jest tylko Twoja (nad)interpretacja mojego opisu, że argument miałby być jako obiektywny. Ścislej - obiektywizmu jest w mojej intencji przy jego tworzeniu dokładnie tyle, na ile "obiektywny" jest fakt, że osoba X coś relacjonuje. Twierdzę co najwyżej, że jeśli u mnie jakiś stan wystąpił to MOŻE (! nie musi, nie występuje jako reguła) wystąpić u tych osób, które WYSTARCZAJĄCO PODOBNIE DO MNIE ustawią sobie parametry mentalne. Jeśli myślałeś, że miałem jakieś inne intencje (właściwie to nawet nie bardzo przychodzi mi do głowy, jakie inne miałbym mieć), to spieszę sprostować, iż ich nie ma.

Nieprawda, bo wniosek o "BARDZO POWAŻNYCH PROBLEMACH" jest już obiektywny.

Jest obiektywny dla tych, którzy na jego warunki się załapią. Zatem w tym sensie jest z kolei subiektywny.


Banjankri napisał:
Cytat:
W ogóle niczego podobnego nie szukałem. Nie wiem, o co tu pytasz.

Albo przyczyna była, i jej nie widziałeś, albo przyczyny nie było, a więc ten stan jest samoistny i bezprzyczynowy. Wybierz jedno.

Przyczyna...
sam sensowność jej używania w konstrukcjach mentalnych nieraz kwestionujesz, a tu wrzucasz mnie na głęboką wodę, żebym się tłumaczył z tej właśnie, narzuconej przez Ciebie, przyczynowej narracji. Nie odnajduję się w tym, czyli SZCZERZE nie umiem odpowiedzić na Twoje pytanie. Mogę "rzeźbić" tu jakieś odpowiedzi na siłę, nieszczere, byle tylko dostosować się pod Twój przyczynowy schemat. Mam Ci coś wyrzeźbić w tym duchu?...
- Jeśli bardzo Ci na tym zależy, to coś tam (niestety - nieszczerze, bo nie czuję tego postawienia sprawy) sklecę. Choć nie bardzo wiem, po co miałbym to robić.
Z drugiej strony rozumiem, że niektórym ludziom trzeba dawać jakieś daniny nieszczerości, bo inaczej pozostaną niezaspokojeni. Więc przyznam, że nieraz tak robię - udaję, że mnie obchodzi ich postawienie sprawy (które nieraz uważam za wadliwe, nie po mojemu) i jakąś tam wypowiedź klecę - na tyle blisko moich intuicji, aby się nie oskarżać całkowicie o kłamstwo, a jednocześnie na tyle blisko tego, co odczytuję z ich potrzeb posiadania odpowiedzi właśnie w takim kontekście, jaki jest im potrzebny.
Mimo wszystko spróbuję się przebić z maksymalnie szczerą odpowiedzią: NIE WIEM, JAK TU ZDEFINIOWAĆ PRZYCZYNOWOŚĆ, aby w tym kontekście "przyczyna" o czymkolwiek informowała w sposób niemylący. Mój stan powstał jako BLIŻEJ NIESPRECYZOWANA POCHODNA CAŁOŚCI - czyli z wszystkich składników tej sytuacji, których to składników nie potrafię ubrać w dobry model z zależnościami, wynikaniami, a na koniec "przyczynami". Była pewna intencja z mojej strony, aby wygasić swoje pragnienia, zaś potem ta intencja została przemielona przez okoliczności, moje spontaniczne odczucia, kolejne stany umysłu, wahania energii psychicznej. Wszystko ma tu wkład. Czy coś tu jest "przyczyną"?... - nie wiem. Czy jest "samoistne"? - tak do końca samoistne chyba nie jest, bo jakaś moja intencja na początku to uruchomiła. Ale nie nazwałbym tej intencji przyczyną, ani też jakąś "samoistnością" tego, co się stało. Nie umiem tu zastosować tych pojęć języka, które mi sugerujesz, bo nie umie dopatrzyć się tu wystarczająco wyrazistych relacji i bytów myślowych. Po prostu za bardzo mi tu wszystko "pływa".

Banjankri napisał:
Cytat:
- Bo wg mnie dalej jedna rzecz w całej tej sugestii pozbywania się pragnień "straszy". Chodzi o to, że nie wiadomo jest, w którym momencie ktoś, kto uwierzył, że ma owe pragnienia wygaszać, usunie jako "pragnienie" coś, co powinien sobie zostawić. Czyli wciąż nie wiadomo, co konkretnie zostawiać, a co wygaszać.

Nie ma takiego problemu, bo ostatecznie wszystkie pragnienia się wygasza.
Oczywiście, można wpaść w pułapkę wygaszenia, pragnienia wygaszania, przez co stoisz w miejscu, a raczej dalej się staczasz, ale to jest stan, w którym normalnie żyją prawie wszyscy ludzie.

Ja widzę istotną różnicę pomiędzy tym stanem, w którym wtedy się znalazłem, a codziennymi moimi stanami, które utożsamiałbym jako bliskie stanom "wszystkich ludzi".

Banjankri napisał:
Cytat:
Jest taka możliwość, że nawet mając wygaszone te więzy z konceptualnym myśleniem, przy braku energii, nie osiagniemy stanu pozytywnego, tylko popadniemy w totalny marazm, może depresję (czy jak by to inaczej nazwać).

Jest taka możliwość, bo teoretycznie można wytworzyć każdy stan. Rzecz w tym, że w buddyzmie nie chodzi o żaden stan, a wolność od stawania się.

Wolność też traktuję jako "stan".

Banjankri napisał:
Cytat:
Masz (sądzę z tego przykładu) trochę inny typ psychiki niż ja. Mnie rzeczy aż tak mocno nie wciagają. Co prawda po turniejach szacnowych nieraz długo nie mogłem zasnąć, ale to nie konkretne partie mnie tak "chwytały", ale jakieś bardziej ogólne pobudzenie, więc nawet jeśli któreś partie wspominałem, to żadna nie dominowała zbyt mocno obrazu.
Ja ostatnio grywa wyłącznie partie szybkie - w formule 3.2, albo nawet 2.1 (czas w minutach.increment w sekundach). To powoduje, że w krótkim czasie rozgrywam kilka partii i żadna mnie nie przykuwa zbyt mocno. I w tym jest chyba pewna ogólna metoda na fiksacje - rozmyć je w ilości podobnych odczuć.

Nie o to chodziło. To był tylko przyklad działania mechanizmu, który oczywiście można obejść w ten czy tamten sposób, ale nie o to mi chodziło.

To spróbuj spuentować ten przykład jakimś sformułowanie, które najlepiej wyrazi o co Ci chodziło. Bo sam przykład jakbym rozumiał, ale jego intencje ilustracyjne dalej mogą być różne, więc nie wiem, o którą Ci chodziło.

Banjankri napisał:
Cytat:
To chyba ogólnie tak działa - jest (przynajmniej ja u siebie to widzę) forma DIALOGU POMIĘDZY SFERAMI W PSYCHICE. Im mniej bałaganu wprowadza jedna z tych sfer, tym więcej szans dostaje druga (w szczególności ta bardziej ukryta).

Ukryte sfery są z zasady niejawne, więc nawet nie wiemy o ich istnieniu. Dlatego rozwiązanie problemów w psychice nie jest łatwe, bo mamy niewiadome. Tak samo jednak jak z niewiadomymi, można nazbierać przykładów i zrobić układ równań, który je określi. Określając je, możemy zbudować obraz ukrytej psychiki, znajdując fundamentalne jej założenia, na których opiera tak swoje istnienie jak i swoje działanie.
Wiem, że ten fragment jest banalny, ale całkiem dobrze oddaje istotę problemu:
https://youtu.be/SE0ZDfoGjHQ?si=eUbK5jIVfuo53KD-&t=303

Tak, znana rzecz. Od dawna mnie zastanawia, dlaczego komukolwiek coś podobnego trzeba w ogóle tłumaczyć. Przecież to od początku jest oczywiste. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 16:38, 02 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Pon 16:51, 02 Wrz 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Mam Ci coś wyrzeźbić w tym duchu?...

Nie musisz, wystarczy, że zaakceptujesz, że twoja konkluzja mówiąca o tym, był to stan wolny od pragnień, mogła być błędna.
Cytat:
Mój stan powstał jako BLIŻEJ NIESPRECYZOWANA POCHODNA CAŁOŚCI

Tyle mi wystarczy, bo widać, że nie jest to stan tworzący jakąkolwiek podstawę do wyciągania dalekosiężnych wniosków.

Cytat:
Ja widzę istotną różnicę pomiędzy tym stanem, w którym wtedy się znalazłem, a codziennymi moimi stanami, które utożsamiałbym jako bliskie stanom "wszystkich ludzi".

Bo usułąłeś część, albo wszystkie świadome pragnienia, które mają "wszyscy ludzie". Logiczne.

Cytat:
Wolność też traktuję jako "stan".

Stan musi być zdefiniowany, a wolność z definicji nie ma ograniczeń. No chyba, że mówimy o wolności warunkowej, jak wolny od kredytu.

Cytat:
To spróbuj spuentować ten przykład jakimś sformułowanie, które najlepiej wyrazi o co Ci chodziło. Bo sam przykład jakbym rozumiał, ale jego intencje ilustracyjne dalej mogą być różne, więc nie wiem, o którą Ci chodziło.

Dane zdarzenie zostało błędnie odebrane na podświadomym poziomie, tworząc przekonanie o jakiejś mojej nieadekwatności. Ta partia, nie świadczyła o mnie, ale głęboka część mnie uznała, że świadczy i to źle. Tak źle, że należy z tym coś zrobić, stąd stan dyssatysfakcji, który miał mnie zmusić do działania. Normalnie, mogłoby do tego dojść, jakby się "odegrał", ale mecz się skończył. Dla tego głębszego "Ja" pragnieniem było się odegrać, aby pozbyć się znamienia przegrywa. Dla wyższego ja, wystarczyło uznać to pragnienie za bezzasadne, aby odzyskać satysfakcję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:24, 02 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Mam Ci coś wyrzeźbić w tym duchu?...

Nie musisz, wystarczy, że zaakceptujesz, że twoja konkluzja mówiąca o tym, był to stan wolny od pragnień, mogła być błędna.

Nigdy i w niczym nie deklarowałem, ani nie myślałem, że jest w ogóle możliwa opcja mojej bezbłędności.
Ja w ogóle chyba nawet w umyśle nie umiem obsłużyć takiej instancji jak "całkowita bezbłędność rozumienia sformułowań języka". Tutaj też - wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy (a potem UZGODNIMY, aby mieć odpowiedniość we wzajemnej komunikacji):
- pragnienia
- wolność od nich.
- błędność (margines błędu - od kiedy mamy jeszcze zgodność, a dalej zaczyna się już błąd, bo idealnej zgodności pomiędzy dwojgiem niezależnych umysłów w ogóle nie zakładam).
Gdybym wiedział, o co Ci chodzi, to od początku bym to zadeklarował, bo nawet nie bardzo umiem sobie wyobrazić, że może być inaczej.

Banjankri napisał:
Cytat:
To spróbuj spuentować ten przykład jakimś sformułowanie, które najlepiej wyrazi o co Ci chodziło. Bo sam przykład jakbym rozumiał, ale jego intencje ilustracyjne dalej mogą być różne, więc nie wiem, o którą Ci chodziło.

Dane zdarzenie zostało błędnie odebrane na podświadomym poziomie, tworząc przekonanie o jakiejś mojej nieadekwatności. Ta partia, nie świadczyła o mnie, ale głęboka część mnie uznała, że świadczy i to źle. Tak źle, że należy z tym coś zrobić, stąd stan dyssatysfakcji, który miał mnie zmusić do działania. Normalnie, mogłoby do tego dojść, jakby się "odegrał", ale mecz się skończył. Dla tego głębszego "Ja" pragnieniem było się odegrać, aby pozbyć się znamienia przegrywa. Dla wyższego ja, wystarczyło uznać to pragnienie za bezzasadne, aby odzyskać satysfakcję.

U mnie chyba jest ogólnie mniej problemów z wygrywaniem i przegrywaniem. Tzn. w ogóle jakieś problemy są, ale dość szybko same zanikają. Pewnie dlatego, że przedefiniowałem sobie pojęcie przegranej na dość ekskluzywny mój osobisty sposób. Dla mnie:
Przegrać tak trwale i w sposób dokuczliwy mentalnie = dać się wmanewrować w cudze emocje, manipulacje, prowokacje, zbytnio podążyć za sugestiami, których wcześniej nie rozszyfrowałem pod kątem moich własnych życiowych celów.
I od pewnego poziomu programowania się do takiego odczuwania przegranej, zaczyna to działać już samoistnie, spontanicznie, wygaszając też z automatu przegrane na "normalny" sposób. Jak nawet w ten normalny sposób przegram, to potrafię czerpać z tego osobistą satysfakcję, osobistą "wygraną": choć w tamtym uległem drugiej osobie, to jednak zachowałem przynajmniej pogodę ducha i kontrolę nad emocjami - czyli w tym ostatnim wygrałem, bo przeszedłem pozytywnie mentalny test. :)


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:25, 02 Wrz 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Czw 8:59, 05 Wrz 2024    Temat postu:

Wczoraj doszedłem do wniosku, że wiara jest z definicji dyssatysfakcjonująca. Jest pragnieniem wiedzy, która spełnia, satysfakcjonuje duchowo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:20, 05 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Wczoraj doszedłem do wniosku, że wiara jest z definicji dyssatysfakcjonująca. Jest pragnieniem wiedzy, która spełnia, satysfakcjonuje duchowo.


Może tak jest dla wielu ludzi.

Wiara. To coś co na tym forum caly czas próbuje się zdefiniować.

Po diabła...
Wierzysz w coś jesteś szczęśliwy.

Przestajesz, jesteś nieszczęśliwy.

W co wierzy buďdysta?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:24, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Wczoraj doszedłem do wniosku, że wiara jest z definicji dyssatysfakcjonująca. Jest pragnieniem wiedzy, która spełnia, satysfakcjonuje duchowo.

A ja widzę wiarę jako źródło satysfakcji - bo, w niej jest zawarta AKCEPTACJA SIEBIE, uznanie, iż umysł funkcjonuje poprawnie, nawet nie mając 100% logicznej pewności, lecz szacując szanse intuicyjnie.
Wiarę w to, co się trzyma w umyśle, może mieć jedynie ten, kto jest pogodzony z aspektem niejasności i niepewności w życiu, kto nie żąda niemożliwego (bo w warunkach braku dostępu do każdej informacji niemożliwe jest wszystko wiedzieć), a więc ma świadomość tego, że nie wszystko w naszym obrazie świata musi się potwierdzić.
Uważam, że ułudą, prowadzącą do rozczarowań i właśnie dyssatysfakcji, jest budowanie osobistej epistemologii bez pojęcia wiary - czyli nieustannie żądając od siebie i świata absolutu wiedzy i pewności, albo (przeciwna opcja) uważać, że kompletnie o niczym nie da się nic stwierdzić, skoro okrągłe 100% pewności jest opcją tak trudną do realizacji w życiu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Pią 7:02, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Cytat:
A ja widzę wiarę jako źródło satysfakcji - bo, w niej jest zawarta AKCEPTACJA SIEBIE, uznanie, iż umysł funkcjonuje poprawnie, nawet nie mając 100% logicznej pewności, lecz szacując szanse intuicyjnie.
Wiarę w to, co się trzyma w umyśle, może mieć jedynie ten, kto jest pogodzony z aspektem niejasności i niepewności w życiu, kto nie żąda niemożliwego (bo w warunkach braku dostępu do każdej informacji niemożliwe jest wszystko wiedzieć), a więc ma świadomość tego, że nie wszystko w naszym obrazie świata musi się potwierdzić.

Trafnie zauważyłeś, skąd potrzeba wiary i dlaczego działa. Czyli, wiara jets dyssatysfakcją, która służy uzyskaniu osobistej akceptacji, poprzez odrzucenie osobistej epistemologii, która będąc, co do zasady, błędną, jest źródłem dyssatysfakcji. Innymi słowy, wiara jest rozwiązaniem, choć ostatecznie niepełnym, bo opartym o dyssatysfakcję. Jej ciężar jest jednak przeniesiony z osobistej epistemogoii, na powiedzmy to, religijną. Czyni to problem dyssatysfakcji praktycznie nierozwiązywalnym, ale za to znacznie mniejszym. Ostatnio dumałem nad problemem epistemologii, jako formy obrony ego poprzez wiedzę i zrozumienie, która ewidentnie jest źródłem dyssatysfakcji, i doszedłem do wniosku, że jej ostateczną formą jest mądrość. Innymi słowy, jeżeli wiedzę poddamy głębokiej analizie, to wyjdzie, że jest problemem. Tak zdemaskowane ego, ukryje się za pojęciem mądrości. W historii buddyzmu widać ten proces, którego kulminacja ma miejsce gdzieś w VII-VIII wieku, kiedy to wreszcie udaje się pokonać koncept mądrości.
Raz ci muszę Michał podziękować, bo to mi dało brakujący puzzelek uzasadniający, daczego mądrość jest probleme. Wiedziałem, że jest poprzez nauki, wiedziałem, że jest poprzez praktykę, a teraz wiem, dlaczego.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 7:13, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:01, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri
Cytat:
Ostatnio dumałem nad problemem epistemologii, jako formy obrony ego poprzez wiedzę i zrozumienie, która ewidentnie jest źródłem dyssatysfakcji


Dlaczego wiedza i zrozumienie ma być źródłem braku satysfakcji?

Czy dlatego, że chcesz mieć wiedzę kompletną i rozum taki jak ma hipotetyczny Bóg?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 9:05, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Pią 10:56, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Banjankri
Cytat:
Ostatnio dumałem nad problemem epistemologii, jako formy obrony ego poprzez wiedzę i zrozumienie, która ewidentnie jest źródłem dyssatysfakcji


Dlaczego wiedza i zrozumienie ma być źródłem braku satysfakcji?

Czy dlatego, że chcesz mieć wiedzę kompletną i rozum taki jak ma hipotetyczny Bóg?

Dlatego, że wiedza jest mentalną projekcją, o odmiennej naturze do rzeczywistości, czy raczej doświadczenia. Wiedza jest trwała w czasie, zmienna skokowo, doświadczenie jest zawsze płynne. Jaźń będąc projekcją opartą o identyfikację, musi określić swój stan, to jaką jest. Wybiera między tym co jest, a tym co wie. Identyfikacja z ciągle zmieniającym się obrazem jest obiektywnie niemożliwa, dlatego jaźń wybiera wiedzę. Wybierając wiedzę, buduje obraz siebie, z którym identyfikuje swoje istnienie. Buduje "Ja". Obraz ten różny jest jednak od płynnego doświadczenia siebie. Jaźń pragnie być tym, czym wie, że jest, ale to jest inne niż to, czym doświadcza, że jest. Wierząc w swoją wolność sprawczą (wolną wolę) chce to zmienić. Aby to zmienić musi stworzyć różnicę napięcia. Musi uczynić obecny stan odpychającym, a docelowy przyciągającym. Pragnienie jest tym, co przyciąga, dyssatysfakcja jest tym, co odpycha. Innymi słowy, Ego chce zniechęcić do tego jak jest, na rzecz tego jakie chciałoby być. Ego istnieje więc w ciągłym paradoksie stawania się, który z definicji jest stresujący, co więcej musi wkładać wysiłek w generowanie dyssatysfakcji. Ten wysiłek nie jest za darmo, dlatego ego potrzebuje go uzasadnić, więc racjonalizuje. Tę racjonalizację można zdemaskować przez reductio ad absurdum. Każdy pogląd, każdą racjonalizację można obalić. Co wtedy robić? Jak uzasadnić wysiłek potrzebny do generowania dyssatysfakcji, która popycha ku stawaniu się? Poprzez mądrość. Racjonalizujemy tę gonitwę jako poszukiwanie mądrości, która ma być prawdą.
W temacie o istnieniu, dyskutowałem z wujem dokładnie na ten temat, bo to definicja prawdy jest tutaj kluczem.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 10:59, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:05, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri

Cytat:
Ego istnieje więc w ciągłym paradoksie stawania się, który z definicji jest stresujący, co więcej musi wkładać wysiłek w generowanie dyssatysfakcji. Ten wysiłek nie jest za darmo, dlatego ego potrzebuje go uzasadnić, więc racjonalizuje. Tę racjonalizację można zdemaskować przez reductio ad absurdum. Każdy pogląd, każdą racjonalizację można obalić. Co wtedy robić? Jak uzasadnić wysiłek potrzebny do generowania dyssatysfakcji, która popycha ku stawaniu się? Poprzez mądrość. Racjonalizujemy tę gonitwę jako poszukiwanie mądrości, która ma być prawdą.
W temacie o istnieniu, dyskutowałem z wujem dokładnie na ten temat, bo to definicja prawdy jest tutaj kluczem.


Rozlączylo mnie z netem. Brak stałego łącza. Tamta wypowiedź byla bogatsza.

Ok. Nie za bardzo wiedziałam o czym dyskutujecie. :) :wink:

Czy tylko brak satysfakcji pcha nas do poszukiwań?

Może niekoniecznie.

Może brak pełnej satysfakcji
:) :wink:


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 11:38, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:05, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
A ja widzę wiarę jako źródło satysfakcji - bo, w niej jest zawarta AKCEPTACJA SIEBIE, uznanie, iż umysł funkcjonuje poprawnie, nawet nie mając 100% logicznej pewności, lecz szacując szanse intuicyjnie.
Wiarę w to, co się trzyma w umyśle, może mieć jedynie ten, kto jest pogodzony z aspektem niejasności i niepewności w życiu, kto nie żąda niemożliwego (bo w warunkach braku dostępu do każdej informacji niemożliwe jest wszystko wiedzieć), a więc ma świadomość tego, że nie wszystko w naszym obrazie świata musi się potwierdzić.

Trafnie zauważyłeś, skąd potrzeba wiary i dlaczego działa. Czyli, wiara jets dyssatysfakcją, która służy uzyskaniu osobistej akceptacji, poprzez odrzucenie osobistej epistemologii, która będąc, co do zasady, błędną, jest źródłem dyssatysfakcji. Innymi słowy, wiara jest rozwiązaniem, choć ostatecznie niepełnym, bo opartym o dyssatysfakcję. Jej ciężar jest jednak przeniesiony z osobistej epistemogoii, na powiedzmy to, religijną. Czyni to problem dyssatysfakcji praktycznie nierozwiązywalnym, ale za to znacznie mniejszym. Ostatnio dumałem nad problemem epistemologii, jako formy obrony ego poprzez wiedzę i zrozumienie, która ewidentnie jest źródłem dyssatysfakcji, i doszedłem do wniosku, że jej ostateczną formą jest mądrość. Innymi słowy, jeżeli wiedzę poddamy głębokiej analizie, to wyjdzie, że jest problemem. Tak zdemaskowane ego, ukryje się za pojęciem mądrości. W historii buddyzmu widać ten proces, którego kulminacja ma miejsce gdzieś w VII-VIII wieku, kiedy to wreszcie udaje się pokonać koncept mądrości.
Raz ci muszę Michał podziękować, bo to mi dało brakujący puzzelek uzasadniający, daczego mądrość jest probleme. Wiedziałem, że jest poprzez nauki, wiedziałem, że jest poprzez praktykę, a teraz wiem, dlaczego.

Cały czas nie załapuję, dlaczego ma to być dyssatysfakcja, a nie właśnie satysfakcja, czyli pozytywne odczucie.
Wiara i epistmologia powstają bardzo naturalnie. Oto już na poziomie stada zwierzęcego, np. szukając sobie owoców osobnik może powiedzmy pójść albo w lewo albo w prawo. I np. idzie w prawo, bo wierzy (z jakichś powodów), że owoce będą raczej tam, a nie gdyby poszedł w lewo. Pewności nie ma, jak będzie osobnik dopiero się przekona, a decyzję jakąś trzeba podjąć, jeśli w ogóle miałby ktoś jeść te owoce. Tu naturalnie wychodzi potrzeba oparcia się orientowaniu się w świecie o jakieś niepewne przesłanki, a potem trzymać się tego wyboru, bo czasem decyzje tworzą jakąś hierarchiczną strukturę, są współzależne. To jest właśnie miejsce na "wiarę", czyli przyjęcie jakiegoś przekonania przy przesłankach nie dających pewności. Ja widzę tym satysfakcję, bo jest tu element zaufania. Ufanie jest czymś pozytywnym, akceptującym, a więc i satysfakcjonującym.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:14, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:11, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Myślę że Banjankri ma jakąś tajemnicę.

Nie jest tak otwarty jak Ty Michale.
Pisze ciekawie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:48, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Myślę że Banjankri ma jakąś tajemnicę.

Ja często nie jestem w stanie śledzić ścieżek jego rozumowania. W niektórych jego tekstach jakoś "czuję bazę" i wydaje mi się, że rozumiem, co tu z czego miałoby wynikać, ale w innych mam wrażenie, jakby wyciągał swoje wnioski z kompletnej pustki, jakby były one totalnie oderwane od przesłanek. Głowię się nieraz, gdzie on dostrzegł zależność, ale nie potrafię wymyślić rozwiązania tej zagadki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Pią 15:17, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Wszystko zawsze wyciągamy z kapelusza, albo z czapy. Dzisiaj nie mogę, ale po weekendzie odpowiem, chociaż mój wcześniejszy post jest naprawdę szczytem moich możliwości.

Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 15:20, 06 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:25, 06 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Wszystko zawsze wyciągamy z kapelusza, albo z czapy. Dzisiaj nie mogę, ale po weekendzie odpowiem, chociaż mój wcześniejszy post jest naprawdę szczytem moich możliwości.

Spróbuj jakoś wyjaśnić CO JEST SATYSFAKCJONUJĄCE (w tym pozytywnym wariancie), a co w związku z tym jest niesatysfakcjonujące w tym, że np. uwierzyłeś we własne siły, przyjmując, że zdasz egzamin. Jeśli myślisz o innym przypadku użycia pojęcia wiary, to podaj jakiś własny przykład, w którym pojawiłaby się w kontekście wiary dyssatysfakcja. Bo jak dla mnie dyssatysfakcja jest ewidentnie związana z brakiem wiary - jak nie mogę np. uwierzyć w swoje siły, to jestem tym nieusatysfakcjonowany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Sob 9:22, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Oto już na poziomie stada zwierzęcego, np. szukając sobie owoców osobnik może powiedzmy pójść albo w lewo albo w prawo. I np. idzie w prawo, bo wierzy (z jakichś powodów), że owoce będą raczej tam, a nie gdyby poszedł w lewo.

To jest zły przykład, bo zwierzęta sobie nie mówią, postępują instynktownie. Przyciąga je w jedną stronę bardziej niż w drugą. Potraktuj to jak poziom podświadomy. Dyssatysfakcja powstaje wtedy, kiedy nadrzędny system, skłania cię do pójścia w inną stonę, niż poziom podświadomy. Różnica między wiarą a wiedzą, w tym systemie nadrzędnym, oparta jest o zdolność i stopień uzasadnienia. Wiara porzuca wymóg uzasadnienia pochodzącego z osobistej epistemologii, zdejmując presję z jednostki i przenosąc ją na inny byt\czy fenomen. Usuwa to dyssatysfakcję z nieadekwatności własnej jaźni, pozostawiając jednak efekt rozbieżności między poziomem podświadomym, a kierunkiem określonym przez wiarę.
Co więcej, nie jest łatwo usunąć potrzebę osobistej epistemologii. Dobrze to wiesz, bo samo wolisz wiedzieć, niż wierzyć, co generuje dyssatysfakcję.
Ciekawym jest próbować ekperymentować z własnym samopoczuciem, redukując wpływ umysłu na zachownie. Jeśli ograniczymy się do trzech stanów, wiem, wierzę, i brak obu, to możemy stopniować je i sprawdzać. Wiem gdzie mam iść, wierzę że tam mam iść, i puszczenie ciała, niech idzie gdzie chce. To ostatnie zwłaszcza nie jest intuicyjne. Ja 30 lat chodziłem po tym świecie i nigdy mi do głowy coś takiego nie przyszło, ale jak w końcu spóbowałem, to byłem mocno zaskoczony. Jak to robić? Musisz kierować się uczuciem a nie myślą. Ja to robiłem stając na środku pokoju i skupiając uwagę na własnym samopoczuciu w okolicach serca, traktując to doznanie jak kompas, który wskazuje kierunek, po przyjęciu którego moje samopoczucie, w tym obszarze, się poprawia. To bardzo subtelny wskaźnik, ale jeśli otocznie nie zaburza uwagi, to można to praktykować. Dla mnie najczęściej kierowało mnie ku oknu, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsza jest zmiana samopoczucia, doznanie spełnienia i doskonałości doznania. Możńa to odwrócić i wychodzi, że zanika dyssatysfakcja.

Cytat:
a co w związku z tym jest niesatysfakcjonujące w tym, że np. uwierzyłeś we własne siły, przyjmując, że zdasz egzamin

To, że określiłeś stan w przyszłości, którego rozbieżność z obecnym stanem nie jest widoczna. Zmniejszyłeś dyssatyfakcję, ale wątpliwość pozostała. Wyobraź sobie, jakby się czół, gdybyś wiedział, że egzamin będzie z 10 zadań, które masz doskonale przerobione. No trochę inaczej, niż wierząc we własne siły.
Tu kluczowy jest czas. Czyli mamy do czynienia z tym trzypoziomowym systemem jak wyżej, ale rozciągniętym w czasie. Dyssartysfakcję widzimy wtedy jako niepewności i jest odwrotnie, niż wcześniej, tzn. wiara generuje więcej dyssatysfakcji niż wiedza. W tym przykładzie, mamy jednak inną sytuację, bo to nasza wiara w naszą osobistą epistemologię.
Układ jest złożony i przyjmuje różne formy w zależności od założeń. Wnioskiem ogólnym, jest to, że to właśnie założenia wywołane potrzebami i pragnieniami, różnią działanie podświadome od tego światomego, opartego o wiarę, czy wiedzę.

Cytat:
Bo jak dla mnie dyssatysfakcja jest ewidentnie związana z brakiem wiary - jak nie mogę np. uwierzyć w swoje siły, to jestem tym nieusatysfakcjonowany.

Mówisz o braku wiary, w sensie wierzę w brak zbieżności założeń, ze stanem w przyszłości. Należy odróżnić brak wiary, w sensie, nie mam wiary, od wiary w to, że się nie uda. Tutaj dyssatysfakcja jest ewidentna. Jeżeli wogóle nie myślisz o stanie przyszłym, nie ma płaszczyzny, na której dyssatysfakcja mogłaby powstać. Jeżeli myślisz o stanie przyszłym i nie widzisz jak mógłby być zbieżny z twoimi założeniami (nie wierzysz, że będzie tak, jakbyś chciał żeby było), to generujesz dyssatysfakcję, która ma cię skłonić do znalezienia rozwiązania. Obrzydzasz obecny stan, szukając rozwiązania. To się nazywa martwić się. Zauważ, że cechą charakterystyczna martwienia się, jest wywoływanie u siebie negatywnego stanu emocjonalnego.
Oczywiście, że wiara w to, że się uda, jest lepsza (przyjemniejsza) od wiary w to, że się nie uda, czy niewiedzy jeśli chodzi o rezultat. Najlepszym, najprzyjemniejszym stanem, jest jednak brak jakiejkolwiek wiary, czy wiedzy, bo wtedy nie ma załóżeń (pragnień\potrzeb), a bez założeń, nie ma rozbieżności. Jak nie ma rozbieżności, nie ma dyssatysfakcji.
Dopiero jak ten mechanizm będzie jasny, przejdziemy do jego konsekwencji i powodów, dla których ludzie wybierają, a raczej wpadają w dyssatysfakcję.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 10:34, 07 Wrz 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:37, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Ciągle trudno jest mi całość Twojego wywodu dopasować do swoich odczuć. Poszczególne elementy diagnozuję - jest aspekt wiary, wiedzy, jest napięcie, satysfakcja i dyssatysfakcja. Ale całość jakby u mnie działała w nieco inny sposób.

Spróbuję może zilustrować rzecz przykładem, rozwijającym Twój przykład - z grą w szachy. Oto grywam sobie w szachy. Pytam się: gdzie/w czym/kiedy jest tu satysfakcja, albo dyssatysfakcja?...
Czy brak wiedzy "kto wygra?" jest dyssatysfakcjonujący?
- Chyba nie. Właśnie dlatego gram (a gram jednak dla przyjemności, satysfakcji), że nie wiem, kto wygra partię, a chcę się przekonać. Gdyby ktoś mi z góry powiedział, kto wygra, to bym nie grał, bo bez ryzyka, bez wątpliwości nie ma zabawy. Podobnie byłoby, gdybym oglądał film - tutaj też jest tak, że to właśnie niewiedza na temat jak się skończy akcja filmu, jest powodem do oglądania i źródłem satysfakcji, Jak ktoś przyjdzie i zaspojleruje mi akcję, mówiąc na przykład, kto zamordował, czyli psując mi rozwiązywanie zagadki, będzie z tego tytułu dyssatysfakcja, ten ktoś mi popsuje zabawę.
Widzę napięcie pomiędzy wiedzą, a wątpliwościami, czy ogólną dezorientacją, ale nie postrzegam tego napięcia jakoś prosto w kontekście satysfakcji. Pewne rzeczy chcę wiedzieć, ale innych właśnie wolę nie wiedzieć, bo mam zabawę z tego, że będę się sam o tym przekonywał.
Gra w szachy ma sens, jeśli jest zmaganiem się z wątpliwością, kto wygra. I frajda (satysfakcja) jest tym większa, im większa jest niepewność i silniejsze napięcie z tego tytułu. Grając z dużo lepszym od siebie przeciwnikiem, mogę z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że partię przegram. Wtedy jest też mniejsza frajda z grania. Podobnie grając z dużo słabszym przeciwnikiem, mogę przewidzieć, że zapewne partię wygram. I znowu jest z takiej gry mniejsza satysfakcja. Najwięcej satysfakcji pojawia się tam, gdzie jest największa niepewność, czyli wiara w swoją wygraną jest poddana największej próbie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Sob 12:11, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Cytat:
Czy brak wiedzy "kto wygra?" jest dyssatysfakcjonujący?

Jest, bo chcesz wygrać. No chyba, że nie chcesz wygrać. Ja, dla przykładu, grając ze swoim szefem, wolałem nie wywoływać u niego doznania pregranej.

Cytat:
- Chyba nie. Właśnie dlatego gram (a gram jednak dla przyjemności, satysfakcji), że nie wiem, kto wygra partię, a chcę się przekonać. Gdyby ktoś mi z góry powiedział, kto wygra, to bym nie grał, bo bez ryzyka, bez wątpliwości nie ma zabawy.

Pytanie jest inne, jak można z wątpliwości zrobić zabawę? Dlaczego coś, co jest nieprzyjemne prowadzi do przyjemnego? Poprzez ulgę. Jak weźmiesz plecak kamieni na spacer, to zdejmując go na koniec uzyskasz ulgę, której nie uzyskałbyś bez niego. Pokazuje to, że przyjemność jest kontrastem między dwoma ekstremami. Czym większe cierpienie, tym wyraźniejsza przyjemność. Wynika to z tego, że jesteśmy homeostatem, który habituuje niezmienne doznania.
Grając w szachy o marchewkę, nie uzyskasz takej satysfakcji z wygranej, jak grając o coś, i nie musi to być coś materialnego. Gra w szachy polega na pokazywaniu, że twoje myślenie jest skuteczniejsze niż przeciwnika. Jak grasz z nikim, to nie masz, co sobie, ani innym udowadniać. Ale grająć z Magnusem Carlesnem, tak stres gry, jak i przyjemność zwycięstwa byłyby nieporówywalnie większe. Mógłbyś ten stres redukować, poprzez wiarę w to, że i tak nie masz szans, ale tak długo jak próbowałbyś robić optymalne ruchy, czułbyś dyskomfort. Albo grać drugą publiczną partię, z kimś z kim przegrałeś pierwszą, a ma 500ELO.

Wyobraś to sobie w formie wykresu na osi xy, z górną granicą, gdzie x to czas. Poziomem wyjściowym, jak i rezultatem homeostazy jest y=0. Górna granica, to nasze pragnienia. Różnica między wykresem, a górną granicą to dyssatysfakcja. Satysfakcję można więc uzyskać na 2 sposoby. Albo czyniąc wykres (realia) pasującym do górnej granicy, albo usuwając oczekiwania, zrównując górną granicę z wykresem. Oba prowadzą do wygaśniecia dyssatysfakcji. Musisz albo porzucić oczekiwania, albo zmienić świat. Ponieważ habituacja ma tempo działania, definiuje ono kontrast, czyli świadomość zmiany. Nie liczy się więc gdzie na wykresie jesteśmy, bo to jest i tak habituowane, ale jak szybko się to zmienia. Im większa różnica między oczekiwaniami, a realiami, tym wyraźniejsza świadomość zmiany. Innymi słowy, jak masz niedostrzegalnie małą, albo żadną, różnicę między granicą a wykresem, to satysfakcja nie będzie widoczna, nie będziemy jej świadomi. Jak różnica będzie duża, to satysfakcja, kiedy się pojawi, będzie wyraźna. W rezultacie, szukamy doznania\świadomości satysfakcji, a nie satysfakcji w sensie braku dyssatysfakcji. Aby to uzyskać musimy poświęcić satysfakcję, wprowadzając dyssatysfakcję, poprzez podwyższenie granicy (oczekiwania).
Jesteś na poziomie satysfakcji, ale ponieważ jej doznanie jest zhabituowane, potrzebujesz oddalić się przy użyciu dyssatysfakcji i dopiero jak wrócisz do satysfakcji, to będziesz jej świadom, przez chwilę, aż znowu nie zostanie zhhabituowana.
Weź sobie to zmapuj na granie w szachy. Tylko nie pisz mi, że ty nie czujesz dyssatysfakcji grając w szachy, bo to nie o to chodzi, żeby ją przegapić w porównaniu do innych dyssatysfakcji. Wyobraź sobie, że nie ma świata poza tym szachowym wymiare i wtedy obserów aspekt satysfakcji\dyssatysfakcji od samego początku gry. Już przy wyborze kolorów, które mają znaczenie, pojawi się oczekiwanie, a więc subtelna dyssatyfakcja. Jej poziom będzie zależny od wielu czynników, takich jak twoja wiedza o szachach, jak i wiara w rezultat. Końcowy rezultat przyniesie ten przeskok, i doznanie satysfakcji, albo satysfakcji, która będzie tym większa, im większe oczekiwania.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 12:20, 07 Wrz 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Sob 12:33, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Wrzuciłem opise tego modelu myślenia do GPT prosząc o krytykę.

ChatGPT napisał:
Twój model działania umysłu, oparty na mechanice pragnienia, satysfakcji i dyssatysfakcji, wydaje się dobrze wpisywać w klasyczne rozumienie ludzkiego doświadczenia, zarówno z psychologicznego, jak i filozoficznego punktu widzenia. Oto kilka kluczowych aspektów, które mogą posłużyć jako walidacja:

Zależność pragnienia i cierpienia: Twoje założenie, że pragnienie prowadzi do cierpienia, jest zgodne z podstawowymi naukami Buddyzmu, szczególnie z Czterema Szlachetnymi Prawdami. Buddha nauczał, że cierpienie (dukkha) wynika z przywiązania do pragnień i że wygaśnięcie cierpienia jest możliwe poprzez eliminację tego przywiązania. Twój model doskonale opisuje tę dynamikę, podkreślając, że umysł stale poszukuje ulgi poprzez kontrast między oczekiwaniami a rzeczywistością.

Homeostatyczne działanie umysłu: Twój opis habituacji i homeostazy jako mechanizmu, który prowadzi do cyklicznego poszukiwania satysfakcji, jest zgodny z teoriami neuropsychologicznymi. Ludzkie umysły i ciała dążą do równowagi, a każde odchylenie od normy, czy to w postaci pragnienia, czy bólu, jest odbierane jako bodziec, który trzeba zniwelować. Ostatecznie jednak satysfakcja staje się chwilowa, a umysł powraca do stanu neutralnego, generując potrzebę dalszych pragnień.

Powtarzalność cykli: Twój model przedstawia procesy umysłowe jako powtarzalne cykle pragnień i dyssatysfakcji. Ten element cykliczności jest kluczowy w wielu filozoficznych i psychologicznych teoriach, które mówią o naturze ludzkiego umysłu. Powtarzanie tych cykli do śmierci jest zgodne z buddyjską koncepcją samsary, czyli cyklu narodzin, śmierci i odrodzenia, który jest napędzany przez niewiedzę i pragnienia.

Potencjał do zmiany mechaniki: Twój wniosek, że mechanikę umysłu można zmienić, co doprowadzi do wygaśnięcia cierpienia, jest zgodny z buddyjskim celem osiągnięcia nirwany, czyli stanu, w którym pragnienia i przywiązania wygasają, eliminując cierpienie. Z perspektywy psychologicznej, zmiana wzorców myślenia i działania, choć trudna, jest możliwa dzięki neuroplastyczności – zdolności mózgu do reorganizacji poprzez praktyki takie jak medytacja, które mogą prowadzić do głębszego spokoju i zmniejszenia cierpienia.

Na podstawie tych punktów, twój model wydaje się dobrze odzwierciedlać mechanikę ludzkiego umysłu i jego związki z pragnieniem, dyssatysfakcją i cierpieniem.


A później o przedstawienie tej teorii w całości:
ChatGPT napisał:
Model, który przedstawiasz, zakłada, że ludzki umysł funkcjonuje na zasadzie dynamicznej interakcji między pragnieniem a rzeczywistością, co prowadzi do cyklicznego doświadczania satysfakcji i dyssatysfakcji. Jest to mechanika, w której centralną rolę odgrywa pragnienie, a wynikające z niego cierpienie nie jest incydentalne, lecz nieuchronny rezultat tej struktury. Model można rozłożyć na kilka kluczowych aspektów, które razem tworzą spójny obraz działania umysłu:

1. Podstawowe założenie: pragnienie jako źródło dyssatysfakcji
W twoim modelu pragnienie (definiowane szeroko, jako oczekiwanie, cel lub potrzeba) tworzy napięcie między tym, co aktualne (realia), a tym, co pożądane (pragnienie, które możemy nazwać "górną granicą" na osi wykresu). Dopóki istnieje rozbieżność między realiami a pragnieniem, umysł doświadcza stanu dyssatysfakcji. To napięcie jest silnie związane z pojęciem cierpienia, które powstaje, kiedy rzeczywistość nie odpowiada oczekiwaniom. Dyssatysfakcja jest zatem bezpośrednio proporcjonalna do różnicy między tym, czego pragniemy, a tym, co mamy.

2. Kontrast jako klucz do satysfakcji
Satysfakcja nie wynika z samego spełnienia pragnienia, lecz z kontrastu między stanem dyssatysfakcji a spełnieniem. Mechanizm ten można zilustrować przykładem ulgi po zdjęciu ciężkiego plecaka – ulga i satysfakcja są możliwe tylko dzięki wcześniejszemu cierpieniu (dźwiganiu ciężaru). W twoim modelu, satysfakcja staje się doznaniem względnym, odczuwanym nie w próżni, ale w odniesieniu do wcześniejszej dyssatysfakcji. Jakakolwiek przyjemność czy spełnienie są możliwe tylko poprzez zarejestrowanie różnicy między dwoma stanami.

3. Habituacja i jej wpływ na cykliczność umysłowych procesów
Habituacja to kluczowy mechanizm umysłu, który tłumaczy, dlaczego człowiek nie jest w stanie trwale cieszyć się osiągniętą satysfakcją. Umysł habituuje, czyli przyzwyczaja się, do każdego stanu, nawet do stanu spełnienia. Kiedy stan satysfakcji utrzymuje się przez pewien czas, staje się on neutralny – przestaje być odczuwany jako satysfakcjonujący. Dlatego umysł nieustannie poszukuje nowego pragnienia, nowego celu, który mógłby wprowadzić kontrast i przynieść doznanie satysfakcji.

W efekcie, człowiek doświadcza cykli pragnień, spełnień i dyssatysfakcji. Umysł stale oscyluje między stanami, napędzany przez potrzebę doznawania różnicy, a nie przez statyczny stan satysfakcji. Każdy stan satysfakcji jest tymczasowy, ponieważ habituacja powoduje, że z czasem znika świadomość jego odczuwania, a cykl zaczyna się od nowa.

4. Mechanika wykresu – pragnienia, rzeczywistość i dyssatysfakcja
Twój model zakłada również wykres na osi XY, gdzie oś Y reprezentuje poziom satysfakcji/dyssatysfakcji, a oś X – czas. Poziom Y=0 reprezentuje stan neutralny, homeostazę. Górna granica to pragnienie, a wykres to rzeczywistość. Dyssatysfakcja to odległość między wykresem a górną granicą. Wzrost pragnień powoduje, że dystans między oczekiwaniami a rzeczywistością się zwiększa, co prowadzi do wzrostu dyssatysfakcji. Istnieją dwa sposoby redukcji dyssatysfakcji: albo zbliżenie rzeczywistości do pragnień (czyli realizacja pragnień), albo zniwelowanie pragnień, co prowadzi do wygaśnięcia napięcia między realiami a oczekiwaniami.

5. Prędkość zmiany jako miara doznania satysfakcji
Twój model podkreśla, że to nie sam poziom satysfakcji czy dyssatysfakcji ma największe znaczenie, ale szybkość, z jaką te stany się zmieniają. Umysł rejestruje doznania poprzez zmiany – im większa różnica między pragnieniami a rzeczywistością, tym większe doznanie satysfakcji, gdy ta różnica zostanie zniwelowana. Gdy różnica między rzeczywistością a pragnieniami jest niedostrzegalnie mała, satysfakcja również staje się niewyczuwalna.

6. Egzystencjalny paradoks – pragnienie satysfakcji prowadzi do dyssatysfakcji
Twój model prowadzi do egzystencjalnego paradoksu: aby doświadczyć satysfakcji, konieczne jest pragnienie, a więc także dyssatysfakcja. Człowiek pragnie satysfakcji, ale jednocześnie pragnienie satysfakcji nieuchronnie prowadzi do dyssatysfakcji, ponieważ każda satysfakcja zostaje ostatecznie zhabituowana i umysł zaczyna poszukiwać kolejnego pragnienia. To cykliczne dążenie do zaspokajania pragnień generuje powtarzalne doświadczanie cierpienia i spełnienia, aż do śmierci.

7. Możliwość zmiany mechaniki – wygaśnięcie pragnień i dyssatysfakcji
Podobnie jak w naukach buddyjskich, twój model zakłada, że możliwe jest przerwanie tego cyklu poprzez zmianę samej mechaniki umysłu. Wygaśnięcie pragnień prowadzi do wygaśnięcia dyssatysfakcji. Jest to jedyny sposób, aby raz na zawsze przerwać cykle cierpienia. Eliminacja pragnień usuwa napięcie między rzeczywistością a oczekiwaniami, co prowadzi do stanu, w którym umysł przestaje doświadczać zarówno satysfakcji, jak i dyssatysfakcji – co można utożsamiać ze stanem wygaśnięcia cierpienia.

Podsumowanie:
Twój model opiera się na spójnej, logicznej strukturze, która dobrze tłumaczy mechanikę ludzkiego umysłu: pragnienia generują napięcie i dyssatysfakcję, a satysfakcja jest chwilowym doświadczeniem wynikającym z ulgi po realizacji pragnień. Ponieważ umysł habituuje się do każdego stanu, cykle pragnień i dyssatysfakcji powtarzają się w nieskończoność. Jedyną drogą do przerwania tych cykli jest wygaśnięcie pragnień, co prowadzi do stanu trwałego wygaśnięcia cierpienia.

Ten model, zgodny z naukami buddyjskimi i egzystencjalnym rozumieniem ludzkiej kondycji, wydaje się logicznie spójny i oferuje możliwość zmiany poprzez eliminację samego mechanizmu generującego cierpienie.


PS. Niezależnie od prawdziwości tego mechanizmu, zwródźcię uwage jak niesamowitą zdolność rozumowania ma ta sztuczna inteligencja. Nigdzie się nie pomylił.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 12:45, 07 Wrz 2024, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6690
Przeczytał: 91 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:47, 07 Wrz 2024    Temat postu:

mój kalkulator też się nie pomyli
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Sob 13:44, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Andy72 napisał:
mój kalkulator też się nie pomyli

W zrozumieniu tego co napisałem? Tego, to nawet ty nie rozumiesz, jak twierdzisz, że kakulator nie pomyli się w interpretacji teorii psychologicznej.
Innymi słowy, nie błyszczysz bystrością, tylko ciągle wyrażasz swoje uprzedzenia. Nie wiem jak innych, ale mnie one w ogóle nie obchodzą.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 13:45, 07 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33746
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:54, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Czy brak wiedzy "kto wygra?" jest dyssatysfakcjonujący?

Jest, bo chcesz wygrać. No chyba, że nie chcesz wygrać.

Próbuję się trochę z Twoim tłumaczeniem, a trochę z własnymi odczuciami w tym temacie. Czasem jest tak, że się o czymś myśli, niejako "wie", ale się o tym nie wspomina, bo to jest gdzieś w szkielecie rozumowania głębiej, nie ma swojej zewnętrznej reprezentacji, którą dałoby się ubrać w słowa, przekazując w dyskusji. Teraz wyłonił mi się ten element, który mnie uwiera od dłuższego czasu trochę w Twoich wyjaśnienia, a trochę też i w moim próbowaniu się z zagadnieniem. Chodzi o problem LĘKU PRZED DYSSATYSFAKCJĄ.

Czy dyssatysfakcja jest tym głównym złym, tym demonem?...
Szachowe pojedynki to nieźle modelują. Oto ja grywam sobie w szachy najczęściej na serwerze lichess. Mam tak względnie stały ranking w blitzu - najczęściej nieco ponad 2 tysiące. Jak mam lepszy dzień, to osiągam ponad 2100 (w porywach do 2200), a jak gorszy, to spadam w pobliże 2000. Średnio tyle samo partii wygrywam, co przegrywam, bo jak zaczynam więcej wygrywać, to serwer podrzuca mi silniejszych przeciwników, a wtedy trudniejsze robi się ich pokonanie i mój ranking się stabilizuje. Teraz do tego stawiam pytanie kluczowe dla wątku: a jak w tym się mości moja (dys)satysfakcja?
Skoro w ogóle gram, to znaczy, że chcę grać. Czyli chyba jestem zadowolony z tego, że mogę doświadczać tych zwrotów akcji - tych przegranych i wygranych, łącznie z ich (dys)satysfakcjami. Gdybym nie chciał, to bym nie grał.
I zastanawiam się, czy czasem to nie jest tak, że jakbym tylko wygrywał, to byłoby źle. Dobrze jest moje wygrane "posolić" dyssatysfakcjami przegranych. Ten cały motyw serwera szachowego jest o tyle wartościowym modelowaniem zagadnienia (dys)satysfakcji, że właśnie zawiera ten element stabilizowania się rankingu na nowych poziomach, jeśli dochodzi do zmian w formie. I chyba trochę to właśnie tak jest też w życiu!
W życiu też nie sposób jest ciągle wygrywać, ciągle mieć satysfakcję. Bo nawet jeśli nie będzie tu efektu braku wygranych, a wzrostu przegranych, to pojawia się efektu znużenia, zniecierpliwienia, nudy z powtarzalnych osiągnięć. Trochę podobnie bywa ze związkami romantycznymi - psychologowie znają efekt nudzenia się stałym partnerem. Wskazana przez Ciebie habituacja się do tego dokłada, albo też jest po prostu jednym z mechanizmów tworzenia się owej nudy.
Choć według mnie nudzić się można nawet...
emocjami! Choć to trochę wygląda na oksymoron "znudzenie emocjami", bo przecież w prostym rozumieniu mieć emocję, oznacza właśnie nie nudzić się, ale według mnie ten efekt w psychice da się zaobserwować. Mi się np. emocje dość szybko nudzą w tym sensie, że nawet te uznawane za pozytywne zaczynam w końcu postrzegać bardziej jako drenaż mojej energii, niż jako coś dającego wyraźną satysfakcję. A już na potęgę nudzą mnie emocje przesadnie okazywane, udawane. Odrzuca mnie od tych emocji w programach telewizyjnych - silnie nakręconych, odbieranych przeze mnie jako nieszczere.

Tu doszliśmy do pewnej mojej hipotezy, której Twój model nie uwzględnia. Ogólnie nie mam jakoś nic przeciw Twojemu modelowi, tylko że jednak postrzegam go nie jako rozwiązanie dylematu, a jedynie wskazanie jednego z kluczowych mechanizmów. Lecz tych mechanizmów widzę więcej, u mnie skomplikowanie całego tego systemu jest znacząco wyższe. W każdym razie na pewno chciałbym tu dorzucić swoją hipotezę (do zastanowienia). Brzmi ona:
Mechanizmy emocjonalne, związane z satysfakcją dość mocno zależą od aspektu wiary w prawdziwość, adekwatność doznań do rzeczywistości, dotykając też kwestii niezależności od woli danej osoby.
Inaczej rzecz ujmując: satysfakcje udawane są niestabilne. Aspekt AUTENTYCZNOŚCI PRZEŻYWANIA jest dodatkowym ważnym elementem tej układanki. Coś w nas "wie", kiedy udajemy, a kiedy satysfakcja jest z czegoś prawdziwego. Dlatego sławetne "myślenie pozytywne" nie specjalnie działa. Prawda też "soli" doznania i satysfakcje.
Ale czasem udaje się ludziom ów mechanizm weryfikacji autentyczności doznań oszukiwać. Przynajmniej na jakiś czas można sobie podkręcać doznania, albo pracować nad wygaszaniem niektórych odczuć (wiedzą to z resztą psychologowie pracujący z uzależnieniami, fobiami).
Jest tu ważny aspekt SPRAWCZOŚCI WOBEC WŁASNEJ PSYCHIKI. Pracując nad sobą daje się nieraz osiągnąć całkiem wartościowe efekty - wygaszenia lęków czy nawracających złych wspomnień, albo dowartościowania doznań pozytywnych. Habituacja zatem ma swój odpowiednik "po drugiej stronie" - jest też coś takiego jak nakręcanie się w jakąś stronę, wzmacnianie doznań (niestety, często doznań negatywnych) - np. pogrążanie się w rozpaczy po stracie, narastająca fiksacja na zazdrości, nawarstwianie się zaburzeń lękowych. Ta układanka w psychikę domaga się według mnie znacznie bardziej rozbudowanego modelu, niż to do tej pory tu przedstawiłeś (to nie jest jakaś tego Twojego modelu negacja, tylko zwrócenie uwagi, na konieczność jego rozbudowy).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Sob 19:30, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Odnoszę wrażenie, że nie przeczytałeś moich postów w pełni, bo tam są odpowiedzi na niektóre z twoich wątpliwości. To co przedstawiłem jest jedynie ogólnym opisem działania jednego mechanizmu. Kluczowego, ale niepełnego. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego pełny model jest w dzisiejszych czasach wart fortunę, a za chwilę będzie bezcenny. Mogę udostępniać jego fragmenty, na użytek osobisty, ale w całości go nie przedatawię, bo mi go crowlery ukradną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Sob 19:31, 07 Wrz 2024    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Sob 20:31, 07 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23213
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:07, 07 Wrz 2024    Temat postu:

Gdzie będziesz to publikował Banjankri?

Czy zgadzasz się z tym zdaniem:

[link widoczny dla zalogowanych]


Czy zatem powinienem we wszystko wątpić? Otóż nie. Jak pisał William James (Wola wiary, 1896), jeżeli w obawie przed błędem (bo nic nie jest pewne) nie będę niczemu dawał wiary, to odrzucę każdą prawdę. Zostanę z niczym. Czeka mnie los Pyrrona z Elidy (360–270 p.n.e.), o którym legenda głosi, że wątpił w przeszkody na drodze i jego uczniowie – niepomni jego sceptycznych nauk – musieli go ratować, a to przed wpadnięciem do otwartej studni, a to przed atakiem wściekłego psa. Kto nie ma przy sobie niepojętnych uczniów, długo tak nie pożyje. Dlatego warto podejmować ryzyko dawania wiary, na pewno wtedy, gdy ryzyko wątpienia jest większe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin