Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Poznawanie świata, czy własnych założeń...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:02, 29 Lis 2019    Temat postu: Poznawanie świata, czy własnych założeń...

Z poznaniem umysł ma pewien fundamentalny problem, stawiający pod znakiem zapytania samą możliwość poznania, rozumianego jako czegoś więcej, niż tautologia.
Aby cokolwiek stwierdzić, niezbędne są jakieś presupozycje, założenia robocze. Te założenia budują model, którym z kolei próbujemy interpretować rzeczywistość, czyli te wrażenia, jakie do nas dochodzą. Mamy tendencję do tego, aby tak uzyskane wnioski traktować jako po prostu informację pochodzącą z samego świata. Problem w tym, że nie jest to tylko informacja ze świata, lecz interpretacja wrażeń UCZYNIONA NASZYMI ZAŁOŻENIAMI.
Tu jawi się pytanie: czy bardziej poznajemy świat, czy własne o nim założenia?

Problem ma swoją ciekawą odsłonę na gruncie ocen osobowych - ocen czynów, intencji, charakteru. A jeszcze bardziej robi się zawikłany przy samoocenie. Niektórzy są surowymi sędziami siebie - co chwila się oskarżają. Innie - odwrotnie - wszystko sobie usprawiedliwią, siebie zawsze będą widzieli jako wspaniałych i niczemu nie winnych. W obu przypadkach (szczególnie, gdy osiągają one skrajną postać) mamy dość podobny efekt - dana osoba ocenia bardziej swoje własne o sobie założenia, niż realne działania, intencje.

Ktoś wiecznie z siebie zadowolony, nie uznający żadnych swoich wad, win niby odkrywa siebie w coraz to nowych sytuacjach. Ale ocenia siebie i tak zawsze owymi pokolorowanymi założeniami, jego werdykt nie ma szansy dotknąć negatywnej strony. Taki werdykt w o ogóle nie jest (poprawnie rozumianą) oceną! Jest on po prostu kolejnym odczytaniem własnego założenia o swojej wspaniałości. I jeśli jeszcze ktoś jest tu uczciwy na tyle, aby sobie zdawać z tego sprawę, to błędu w tym nie ma. Uczciwie taki ktoś powinien powiedzieć: ja nie oceniam się nigdy, zawsze przyjmując pozytywną wersję siebie, a więc jak bardzo nie byłbym wredny i zły w oczach pozostałych ludzi, będę się miał za moralnego, mądrego, dobrego. Po prostu żadnej samooceny nie zamierzam dokonywać, a zastąpiłem ocenianie mechanizmem automatycznego przyznawania mi pozytywnych atrybutów.
Taki ktoś zapewne jednak ocenia innych. Innych, z perspektywy zbliżyć się do obiektywizmu jest łatwiej. A więc oceny innych są prawdziwymi ocenami, a nie tylko ich atrapami, polegającymi na wzięciu nazwy "ocena", udawaniu że się stosuje ideę ocenności, lecz i tak pobiera wynik z przyjętych założeń. Oceniając innych, taki ktoś nie oceniający realnie siebie, stosuje podwójne standardy:
- w przypadku jednym ocenia wedle kryteriów dających szansę na każdy wynik oceny
- w przypadku drugim "ocenia" biorąc tylko swoje założenia, przedstawiając je (innym, sobie), jako wynik oceny podobny do tego, z pierwszego przypadku. Czyli oszukuje (innych i siebie).
Podobny efekt występuje też u rygorysty, który ocenia siebie negatywnie (są tacy neurotyczni osobnicy, dręczący się na wyrost poczuciem winy). Też tutaj założenia są brane za wynik (niezależnej!) oceny.

Problem jednak jest natury bardzo fundamentalnej. Bo - jakby nie kombinował - to i tak OCENIAMY WŁASNYMI ZAŁOŻENIAMI. Tego nie przeskoczymy. Czyżby więc wszystkie oceny były nic nie warte, bo są tylko (!?...) odczytami owych założeń?!

Osobiście uważam, że tak źle być nie musi.
Trzeba jednak swoją ocenność - na podobieństwo miernika, przyrządu materialnego - WYSKALOWAĆ, czyniąc tak ocenę obiektywną. Jak się skaluje miernik?
- procedura nazywa się ZEROWANIEM. Miernik, bez sygnału zewnętrznego powinien wskazywać zero.
Drugi mechanizm związany z tworzeniem poprawnej oceny to METODA ŚLEPEJ PRÓBY. Jest on stosowany w badaniach medycznych. Wszędzie tam gdzie subiektywizm, wstępne nastawienie ma istotny wpływ na ocenę, próbuje się tak skonstruować całą procedurę, aby ukryta została informacja o co jest mierzone. W odniesieniu do ocen osób polegałoby to na potraktowaniu siebie na równi z innymi ludźmi, tak aby oceniający nie wiedział, czy ocenia siebie, czy osobę obcą. Dopiero wtedy ocena RZECZYWIŚCIE JEST OCENĄ, a nie jedynie odczytaniem własnych założeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:30, 29 Lis 2019    Temat postu: Re: Poznawanie świata, czy własnych założeń...

Jak jednak prowadzić wnioskowanie, oceny aby były one prawdziwe, czyli nie okazały się zwyczajną deklaracją - założeniem, co ma być, bo tak chcemy?

Odpowiedź jest dość prosta - niezbędne jest ZRZECZENIE SIĘ "WŁADZY" nad oceną tak bardzo, tak głęboko, jak to tylko jest możliwe. Im bardziej ocena wynika z tego, że my tak chcemy, tym bardziej przestaje być ona informacją o tym co jest (w znaczeniu JEST NIEZALEŻNIE), a staje się naszym dekretem o sprawie.
To nie jest wcale takie oczywiste, do tego aby się dowiedzieć jak jest, a nie odczytać sobie po raz kolejny co wygodnie byłoby uważać na dany temat, trzeba NAPRAWDĘ CHCIEĆ WIEDZIEĆ.
Są ludzie, którzy wcale nie mają ochoty dowiedzieć się o czymś co jest od nich niezależne, wolą tylko "pożyczyć sobie" znaczenia pojęć od tych obiektywnych mechanizmów definiujących, a potem - zamiast zastosować się do owych mechanizmów budowania owych znaczeń - podstawiają do wyniku własne pragnienia.
I na to nie ma rady, bo o uczciwości względem samego siebie nikt nikogo nie jest w stanie zmusić. Jeśli ktoś woli od prawdy miłe kłamstwo, to tak będzie kluczył z ocenami, tak będzie się wymigiwał od uznania tego, co niewygodne, że żadna siła go nie jest w stanie od tego powstrzymać.

Tymczasem chwila refleksji na temat tego, czym jest informacja, ocena powinna nam uzmysłowić to, że podkładanie własnych chciejstw w miejsce odczytów jest niecelowe.
Bo wyobraźmy sobie, że ktoś chce kupić sobie nowy telewizor. Upatrzył go sobie i zobaczył jego cenę 5 tys. zł. Ale, że wolał jednak aby cena była niższa, uznał iż cena jest 1 tys. zł. Czy, gdy pójdzie do sklepu, aby telewizor kupić, zabierając ze sobą 1 tys. zł, to zrealizuje zakup?...
- w sposób oczywisty NIE
Albo inny przykład - oto ktoś zamierza bić się z groźnym przeciwnikiem na ringu. Przyjemnie byłoby uznać, że łatwo tego przeciwnika pokona. Ale jeśli - wbrew niezależnym rozpoznaniom - uzna, że jest silniejszy, podczas gdy w istocie jest dużo słabszy, to dostanie od tamtego "bęcki", może nawet będzie musiał się długo kurować po tej walce. Straci, a nie zyska.
Biorąc własne chciejstwa za prawdę, ostatecznie tracimy. Tracimy to, że fałszywe rozpoznania są NIEUŻYTECZNE, prowadzą decyzje na manowce. Pragmatyczna koncepcja prawdy oparta jest właśnie o ten aspekt sprawy - informacje prawdziwe są użyteczne, dają się zastosować Z SUKCESEM w kolejnych rozumowaniach. Informacje sfałszowane, naciągane, pobrane nie z odczytów rzeczywistości, a własnych pragnień dostarczą antywiedzy, zamiast wiedzy użytecznej.
Dlatego (z wyjątkiem sytuacji, gdy interesują nas wyłącznie wewnętrzne oddziaływania) dopiero "oddanie władzy nad odczytem" temu, co jest badane, zaś zablokowanie możliwości wpływania na ten odczyt, daje informację o którą tak naprawdę nam chodzi - informację O BADANYM PRZEDMIOCIE, a nie o tym, co i tak już wiemy, czyli o naszych względem tego przedmiotu oczekiwaniach.

Świat ludzkich emocji jest światem walki o władzę. Ludzie pragną mieć wpływ na wszystko, chcą rządzić, chcą być suwerenni w jak największym stopniu. Tymczasem prawda wymaga od oceniającego umysłu zrzeczenia się znaczącej części suwerenności Jeśli chcemy poznać prawdę, to musimy stać się mali, nieważni, nie wpływający na wynik, nie sugerujący go w najmniejszym stopniu. Wtedy wypłynie na wierzch to, co chcemy właśnie wyłonić w postaci informacji - prawda o danej rzeczy.
A jeśli szukamy prawdy o nas samych, szczególnie o tym co chcemy?
- Wtedy przecież wcale nie pragniemy się odseparować od naszych chęci...
Tak, tutaj sytuacja jest bardziej złożona. Ale - wbrew pozorom - sama zasada POSZUKIWANIA TEGO CO NIEZALEŻNE, A NIE TEGO, CO WYGODNE pozostaje niezmieniona. Bo nawet szukając prawdy o naszych chceniach, zazwyczaj chcemy je poznać W KONKRETNYM KONTEKŚCIE. Chcemy CZEGOŚ, co z kolei jest jakoś niezależne, czego jeszcze nie mamy. Więc znowu, jeśli mamy wyłonić to coś w jego czystej postaci, będziemy musieli umniejszyć, fałszujący odczyty i oceny wpływ naszych pragnień.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 19:36, 29 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:19, 19 Sty 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Chodzi o to, aby nastawienie, wynikające z przekonań wcześniejszych, nie fałszowało poznawania rzeczy nowych.
4. Niestety, w ogóle realizacja ww. celu I TAK JEST CZĄSTKOWA!
Nie mamy szansy myśleć czymś innym, jak tylko własnym umysłem! Zatem naiwne jest przekonanie, że ktoś - nawet jeśli bardzo się stara - widzi rzeczy w oderwaniu od chciejstw nadpisujących odczyty, fałszujących obraz, ściągających ten obraz do poprzednich rozumowań i przekonań. Niestety, startujemy zawsze od tego co mamy i od niczego innego. Możemy jednak
PRZYSPIESZAĆ EWOLUCJĘ PRZEKONAŃ. Wiedząc do czego się dąży, można z własnym umysłem się lepiej "dogadywać", dając mu szanse na łatwiejsze godzenie się z utratą wcześniejszych przekonań i zastąpienie ich poprawionymi wersjami.

W kontekście powyższego, chciałbym sprawę nieco rozwinąć.
Dość naturalnym podejściem ludzi jest próba pociągnięcia rozumowań według JUŻ POSIADANYCH przekonań. To jest naturalne, że jeśli coś uznaliśmy za słuszną zasadę, to za chwilę to stosujemy w kolejnych odsłonach rozpoznań życia. Problem pojawia się wtedy, gdy tę tendencję postawimy zbyt wysoko, gdy ktoś zaczyna dekretować rzeczywistość wedle swoich przekonań, NAWET W SYTUACJI gdy ma istotne powody, aby przyjąć jakąś nową ich wersję. Wtedy taki człowieka, zamiast dowiadywać się co jest, wymyśla co jest (także w sytuacji, gdy owo "jest" zalicza się do świata zewnętrznego). W takim układzie człowiek zamyka się we własnej, egotycznej kapsule mentalnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin