|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:42, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
lucek napisał: | ... trochę dobrego gustu, szkoda, że nie rozumu, .... zawsze to jednak coś |
Thank you, thank you, thank you … dasz piatke czy Ci sie znowu nie chce? Jest OK jak Ci sie nie chce - moze w innej iluzji zwanej czasem
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 16:54, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
dobrze, wybaczam. choć nie powinienem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:03, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | "Rozbrajanie destruktywnych emocji"
...
sila destruktywnych emocji uderza w Ciebie I jest niczym w kontrascie z Moca osob, ktore destruktywnych emocji nie generuja a tym samym nie przetwarzaja. |
Trudno jest jednak zdiagnozować dużą część destruktywnych emocji. Takie działanie wprost w stylu: "uspokój się, zapomnij, uspokój się..." może wywołać tylko narastanie irytacji i poczucia fałszu, albo wręcz wewnętrznej agresji względem tej prawdy, że oto czuję coś, co czuję, co akurat zawiera silny pierwiastek agresji.
Jest taka naiwna metoda "wprowadzania dobra na świecie" polegająca na uporczywym chowaniu głowy w piasek, gdy zdarza się coś, co wygląda na destrukcyjne. Mówimy zaperzonym stronom "pogódźcie się, wybaczcie", bo z zewnątrz, dopóki nie odczujemy tego bólu, który ktoś czuje w swoim sercu, wydaje się takie proste i oczywiste - zapomnieć, zlekceważyć te złe wpływy. Ta metoda udawania, że się nic nie dzieje, kiedy jednak się dzieje, że nie czujemy czegoś, co jednak czujemy; w istocie generuje tylko zepchnięcie problemów do podświadomości, a dalej choroby psychosomatyczne, czy nawet ciężkie depresje.
Z pewnym destrukcyjnymi problemami, uczuciami nie ma prostych metod, nie działa wmawianie sobie, że świat jest dobry, a Bóg nas kocha. Czasem tak jest, że nawet rozumiemy absurdalność pewnych swoich uczuć, nawet ich intelektualnie nie akceptujemy, a one w nas tkwią.
Wtedy też warto NAPRAWDĘ SIĘGNĄĆ DO ŹRÓDŁA. Coś GŁĘBOKO ZROZUMIEĆ, bo inaczej zawsze będzie dźgało.
A czasem trzeba coś wykrzyczeć, choć czasem też tylko czas leczy rany.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 21:51, 03 Lut 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 21:16, 03 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Nie ma czego, bo sie nic nie stalo ... ale tak przy okazji, polatamy? | nie Dyskurs, nie polatamy, sama możesz sobie na miotle polatać
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:14, 04 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | "Rozbrajanie destruktywnych emocji" |
Ten komentarz może nie koniecznie w zgodzie z samym tematem, ale mi się jakoś skojarzyło także z obserwowanymi pewnymi próbami Twojego łagodzenia różnych sporów. Z jednej strony chyba spory warto wyciszać, łagodzić. Jednak z drugiej strony to łagodzenie na zasadzie "po prostu zignorujmy te wszystkie problemy" jakoś mi nie pasuje.
Jeśli czegoś nie da się po prostu zignorować, zlekceważyć, to...
w gruncie rzeczy też i DOBRY SYGNAŁ. Bo to znaczy, że coś w nas jest nieprzekraczalne, coś w nas szuka jakiejś prawdy, której nie da się zaprzeczyć banalnym aktem chciejstwa. A choć rozwiązanie problemu nieraz jest trudne, to fakt występowania problemów jest jakąś CENĄ ZA CZŁOWIECZEŃSTWO, nawet może jakąś OFIARĄ Z TYTUŁU CZŁOWIECZEŃSTWA.
Gdyby nam zaproponowano mechanizm całkowitej amnezji a dalej nieustanną kroplówkę z narkotyku po wsze czasy, czyli oczywiście sztuczne pozbycie się wszelkich możliwych problemów, to czy byśmy chcieli?
Czy chcielibyśmy być taką "amebą", która problemów nie rozwiązuje, bo ich nawet nie widzi, bo od razu ignoruje, zapomina?
Czy nie byłoby to w gruncie rzeczy UŚMIERCENIE W NAS CZŁOWIECZEŃSTWA?
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:15, 04 Lut 2017, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:01, 04 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Tak, Michał. Nie jesteśmy w stanie doświadczać bez zranienia. To integralna część kondycji ludzkiej podobnie jak empatia do siebie. Represja emocji z powodu doświadczania to niewyobrażalne cierpienie "efektu cienia" podświadomości, który przychodzi po kolejną ratę na coraz wyższy procent. W filmie Bicentennial Man kiedy robot ma instalowany system nerwowy człowieka, naukowiec wykonujący ten proces wypowiada słowa: Welcome to the human condition - witam w kondycji ludzkiej, gdyż od tego czasu robot staje się człowiekiem czyli ->
Pragnę, myślę, i czuję
Każdym momentem dnia
W nocy marzę i maluję
Pędzlem wyobraźni w snach
Barwami kolorowymi
Mgiełką lekką jest płótno me
Kwiatami rozsianymi
Ubieram pragnienia swe
Wiatr mnie kołysze muzyką
Słońce rozgrzewa co dnia
W sercu mym słyszę ciszę
Energia i moc to ja
E + moc = ja
AW, 7/12/12
Akurat słuchałam i muzyka pasowała czyli nastąpił fenomen entrainment:
Hans Zimmer "Lost but Won"
https://youtu.be/kOYcbod5J0w
Teraz cappuccino, masaż ciała fusami z kawy, prysznic, artykuł naukowy, bo Prof. Dr. B. subtelnie zachęca prosząc o szkic. Mąż już tekstował, że infuzja komórek macierzystych pozostałych od dawcy musi być odłoźona, bo specjalista musi skorygować mikroskopijne krwawienie w żołądku - to odwiedzę Go
Zdjęcie z września z okresu transplantacji. Teraz mamy odrobinkę śniegu.
I elektronicznie częstuję - organiczna kawa palona w Whole Foods z obniżoną zawartością kofeiny:
Smacznego i pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 17:28, 04 Lut 2017, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:50, 04 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Jeszcze dodam odsyłając do Mapy Świadomości Ludzkiej Hawkins, 2005, że “wchodząc między wrony, kraczesz jak i one” funkcjonuje jak wir z eksponencją w dół. Kluczem jest nie obniżać świadomości poniżej poziomu Prawdy i fałszu (200 LOC), bo im niższa świadomość wyjściowa, z której musimy się odbijać, tym trudniej świadomość unosić. Im wyższa świadomość, tym dzwignia z eksponencją w górę jest szybsza. Kiedy wysłałam Ci link z kreskówki Spirit - Stallion of the Cimarron funkcjonowałeś na poziomie intelektu 499 LOC i subtelnie "dotykałeś" niewidzialnej granicy (termin umowny) pomiędzy świadomością linearną i nielinearną/mistyczną. Wybór jest Twój - ja jestem tylko przechodniem
Brian Adams "I will allways return" from Spirit Stallion of the Cimarron
https://youtu.be/cIAMTE6Bgz0
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 17:53, 04 Lut 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:36, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Dziś przyszło mi do głowy, że jest sens mówić o wierze jak o formie INTELEKTUALNEGO ROZPOZNANIA.
Czym jest funkcja rozpoznawania?
- Wydaje się, że jest to ARBITRALNE ZALICZENIE CZEGOŚ DO OKREŚLONEJ KATEGORII. Patrząc na zdjęcie mówię - "to jest piesek sąsiadów", albo "to chyba jest ciocia Władzia". Nie pytamy się tu o dowody (choć oczywiście niezależnie możemy spytać, ale to jest osobna instancja, osobna czynność, czynność niekonieczna) - po prostu TAK NAM SIĘ SKŁADA, że oto jakiś układ pikseli przypisujemy do czegoś, co znamy, co zapamiętaliśmy.
Bardzo podobnie działa wiara w odniesieniu do kwalifikacji pewnych problemów egzystencjalnych, filozoficznych, ale też i praktycznych życiowych. Oto pewien układ informacji, obrazów, myśli - też ARBITRALNIE - ostatecznie uznajemy za wystarczająco podobne do jakiejś kategorii, którą znamy. Np. mówimy: wierzę, ze ten polityk nas nie oszuka, będę na niego głosował" - nie wiemy do końca jak będzie, mamy wątpliwości, bo w końcu politycy rzadko mówią wprost, wiele rzeczy ujmują tak aby lepiej wyglądały, niż są w rzeczywistości. Jednak, biorąc wszystkie okoliczności pod uwagę, może też dając sobie jakiś margines błędu, pobłażliwości chcemy i uważamy, że jest sens uznać tę osobą za (wystarczająco) wiarygodną. W przypadku wiary religijnej jest dość podobnie - oto jest jakiś zestaw pytań egzystencjalnych, dotyczących poznania świata, miejsca w nim ludzkiej świadomości, koncepcji Boga. W pewnym momencie jakoś zamykamy owe pytania, wątpliwości, niejasności w taką kapsułę, opatrujemy etykietą-tagiem "wiarygodne" i "puszczamy w nasze życie". Pewnie niejedno w tym jeszcze zmodyfikujemy, ale - przynajmniej na teraz, tak jak to uważamy - przecinamy owe wątpliwości (aby nie dręczyły w nieskończoność) i jakoś dekklarujemy się wewnętrznie po jakiejś stronie. Czasem nawet nie ma świadomej deklaracji, tego jasnego powiedzenia sobie "już od teraz wierzę", ale tylko zmiana postawy, rozpoczęcie nowego sposobu myślenia, stosowania nowych wzorców do oceny świata i siebie - np. zaczynamy bardziej szukać dobra innych ludzi, a mniej (tego wąsko pojętego) własnego, zaczynamy starać się bardziej mówić prawdę, więcej ludziom wybaczać, szukać porozumienia i zrozumienia. W coś zaczynamy wierzyć, co odzwierciedla się w życiu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 19:01, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Jest osoba X, osoba X rozmawia przez telefon z osobą Y, znajdującą się oddalonym o 100 km i nigdy nie była bliżej miejsca, w którym znajduje się osoba X. I jest kamień K, który ogląda i dotyka osoba X.
Wiara1. - Osoba Y, wierzy o sobie X, że ta ogląda, dotyka kamień, gdy ta ją o tym fakcie informuje przez telefon.
Wiara2. - Osoba X widzi i dotyka K, ale zaczyna się zastanawiać, czy aby zmysły ją nie oszukują, czy materia w ogóle istnieje, etc .... Ostatecznie uznaje, że jednak doznania ją nie zwodzą, więc wierzy, że kamień rzeczywiście istnieje, że za chwilę nie zniknie, że jeśli dziś doświadcza K, to i jutro tak będzie, o ile np. ktoś do nie zabierze ....
Uwaga dość istotna, osoba Y musi wiedzieć co to takiego Kamień, w przeciwnym razie jego wiara będzie bezprzedmiotowa. Osoba X też musi znać pojęcie Kamień, w przeciwnym razie, może jedynie opisywać swoje doznania osobie Y np. to to jest zimne, ciężkie, ....
Pytanie Michale, o której "wierze" chcesz pisać Wierze1. czy Wierze2. ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:33, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Ja sądzę, że to, o której wierze jest akurat mowa, wynika zwykle z kontekstu. Na przykład, gdy dwie osoby rozmawiają ze sobą o filozofii i mają na jakiś temat podobne zdanie, to raczej nie będą określały tego zdania słowem "wiara"; po prostu zazwyczaj nie mają po temu powodu, nawet jeśli zdają sobie sprawę z tego, że poprawności ich zdania nie potrafiliby w stu procentach dowieść. Ale już gdy rozmawiają ze sobą osoby mające różne zdanie w tej samej kwestii, wtedy termin "wiara" w odniesieniu do tego zdania może być jak najbardziej na miejscu. Jest on na miejscu zawsze wtedy, gdy osoby te posługują się różnymi zbiorami założeń, z których swoje stanowisko wywodzą. Gdy jednak jest to jeden i ten sam zbiór, wtedy znów nie trzeba mówić o wierze, lecz raczej po prostu należy zająć się uzasadnianiem oraz wyszukiwaniem błędów w argumentacji.
erminologia musi być jawnie dopasowana do tematyki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 19:51, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja sądzę, że to, o której wierze jest akurat mowa, wynika zwykle z kontekstu. |
Problem w tym, że zgadzając się z Wujem, że tak być powinno to niestety tak nie jest. Stąd moje pytanie, o który rodzaju wiary i kiedy Michał pisze Bo o ile do tej pory raczej pisał o Wierze2, to w ostatnim raczej o Wierze1 .... w ogóle, w tego typu dyskusjach, czy w ogóle w dyskusji! na inny temat niż Wiara2, bez sensu jest w ogóle wspominanie o niej, bo o czym jak nie o swoich przekonaniach piszą dyskutanci ? jaki sens wplątywanie tu natury tych przekonań ?
zwłaszcza, że dla teistów niedoskonałość ludzkich sądów jest sprawą oczywistą,bo jedynie Bóg ma inne "kompetencje"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:20, 12 Lut 2017 Temat postu: |
|
|
Jasne, że powinno być i jest nie zawsze się pokrywają. Stąd pytanie twoje jest jak najbardziej na miejscu - o wszelkie niejasności trzeba pytać i im wcześniej się to zrobi, tym więcej czasu się zaoszczędzi sobie i innym.
Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Nie 20:20, 12 Lut 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:49, 11 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
W wątku http://www.sfinia.fora.pl/aktualnosci,23/plantinga-kontra-dennett-w-temacie-nauka-kontra-teizm,9185-50.html zdarzyła się ciekawa polemika, która wg mnie pasuje tutaj.
Kruchy04 napisał: | Michał Dyszyński,
....OPRZESZ SIĘ NA WIERZE. Choćbyś tego nie nazwał wiarą, to i tak BĘDZIE WIARA.
Widzę, że nie możesz uwierzyć, że ja nie wierzę Możesz tylko wierzyć, że wierzę. Wiara usztywnia światopogląd, zacieśnia go, zaślepia na inne podejścia do świata niż te, w które osoba wierząca uwierzyła. Jeśli kto np. uwierzy, że Maryja została wzięta z duszą i ciałem do nieba, to nic go nie przekona, że tak nie jest. Jeśli ktoś uwierzy, że Kaczyński jest zły, to nic go nie przekona, że jest inaczej. Jeśli ktoś uwierzy, że innowierców trzeba wyrżnąć w zamian za 92 dziewice w raju, to nic go nie przekona, że jest inaczej. Jeśli ktoś uwierzy, że niemożliwe jest nie wierzyć, to nic go nie przekona, że jest inaczej Bo wierzący wie lepiej. Ty wiesz lepiej ode mnie, czy ja wierzę czy nie. Bo to przecież niemożliwe, żeby Maryja nie została wzięta duszą i ciałem, albo, że Kaczyński taki zły nie jest. To niemożliwe, żeby innowierca mógł mieć rację i żeby w tym raju nie było 92 dziewic. Wierzący wie lepiej. Ty wiesz lepiej. Bo nawet jak nie będę czegoś nazywał wiara to i tak będzie wiara. Więc powiadam Ci: jakkolwiek byś go nie nazywał, to i tak będzie on Wielkim Potworem Spaghetti. |
Nie pierwszy raz widzę, jak koncept wiary ktoś traktuje na zasadzie skrajnej.
Jak tak sobie o tym myślę, to COŚ w tym jest. Jeśli termin "wiara" miałby oznaczać przyjęcie czegoś ABSOLUTNIE BEZ ŻADNYCH POWODÓW, tylko i wyłącznie arbitralną siłą jednej decyzji, która po prostu zawiera w sobie pełną moc połączenia umysłu z obiektem wiary, to mielibyśmy i tego konsekwencję w postaci jakiegoś braku refleksji, braku odwołania, braku czegokolwiek, co mogłoby stanowić jakąkolwiek dyskusję w kontekście owej wiary. Niewątpliwie to ujęcie - choć jest jakoś skrajne - jest też i jakoś "logiczne", jest "wzięciem na całego" tego mechanizmu, który wiarę buduje - oto wierzymy bo zachcieliśmy, wierzymy bo się stało mocą decyzji - skoro się stało i jest, to już być musi na zawsze i w postaci tej jednej, jaka nastąpiła...
W czym tkwi błąd owego podejścia? (bo jednak traktuję je jako błąd)
- Nie jest łatwo ten błąd znaleźć, a też nie jest łatwo wytłumaczyć, dlaczego ten błąd w ogóle jest. Tu trzeba jakoś odwołać się do GŁĘBSZEJ TEORII MYŚLI. Wprowadzę ten termin, bo jakoś trzeba nazwać ten ZESPÓŁ KONCEPCJI, który jakoś bardziej sensownie i poprawniej, niż w tym prostym podejściu, sytuuje wiarę, a do tego myśl w ogóle.
Aby zrozumieć o co mi tu chodzi, trzeba skierować wyobraźnię w stronę tego jak w ogóle powstają pojęcia, przekonania, myśli. Czy koncepcja-idea-pojęcie jest po prostu jakimś takim "przedmiotem", takim bytem o jasno określonych granicach, absolutnie pewnie i jednoznacznie posadowionym w umyśle?...
Logika w jakimś sensie traktuje myśli jako obiekty, więc "logicznie" myśląc wydawałoby się, że tak. Ale sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.
Jak należy rozumieć ideę czegokolwiek? - czy da się to jakoś wyrysować na "mapie" w umyśle, do się jasno wskazać? W moim przekonaniu NIE - myśl jest bytem ROZMYTYM. Z jednej strony co prawda pragniemy mieć ścisłą definicję dla pojęć, ale z drugiej przecież nie do końca wiemy do czego za chwilę nasze pojęcie zastosujemy. Zatem każde pojęcie jest jakoś OTWARTE - na różnice w implementacji w konkretnym rozpoznaniu. Np. słowo "pies" będzie w różnych kontekstach odnosiło się albo do małego zwierzaka, podobnego trochę do kota, albo do ogromnego "cielaka" (wielki dog), albo wręcz do wizerunku na fotografii, malunku, rzeźbie. A jeśli jakiś tworca filmu scifi stworzy gdzieś zupełnie nie istniejącą istotę, która jednak będzie do psa podobna, to widzowie pewnie będą sobie ją opisywali w rozmowach sformułowaniem "tamten pies" (jeśli ktoś oglądał film Riddick, to będzie znał nawet przykład). Tak więc każde pojęcie w istocie posiada pewien "główny myślowy rdzeń", który jakoś "nurza się" w rozmytej "cieczy" potencjalnych nowych, nie znanych, mniej typowych zastosowań. Wyjątkiem od tego są jedynie nazwy własne - które odnoszą się do bardzo konkretnego obiektu. Ale nawet w tym przypadku rozmycie wystąpi, bo np. "Jan Kowalski" nie będzie jedną stabilna postacią, ale za młodu "Jankiem", potem Janem dorosłym, by na końcu przyjąć - znacząco różniącą się od pierwszej swojej oseskowatej formy - starca. Jeśliby pojęcie potraktować jako taki zbiór linków - połączeń danej etykiety z grupą rozpoznań, wspomnień, zbiorem obiektów myślowych, to trzeba uznać, że w ciągu życia człowieka ów zbiór będzie się zmieniał, ewoluował, kasował pewne połączenia jako nieaktywne, a budował nowe. To wszystko jest więc DYNAMICZNE.
Postawię pewna tezę:
Praktycznie żadne pojęcie nie jest absolutnie ściśle i jednoznacznie określone.
Teoretycy świadomości dość często lubią posługiwać się analogią kwantową, która właśnie dostarcza ciekawego modelu - cząstki w postaci "fali możliwości" i aktów kolapsu, które ową falę przekształcają do konkretnego rozpoznania - konkretnego "wynurzenia się" cząstki materii do reszty świata. Ten model dobrze ilustruje czym są pojęcia - to bardzo podobne w działaniu do modelu kwantowego takie ogólne wzorce do rozpoznawania, które przeczesują przestrzeń doznawanych bytów, aby uznać któryś z owych bytów za należący do kategorii - za desygnat pojęcia. Dzieje się to jednak zawsze w sposób jakoś tam unikalny, indywidualny. Po prostu nagle rozpoznajemy "ooo to pies", czasem nawet nie bedąc pewnym, czy się nam nie przywidziało, czy nie popełniamy błędu.
Teraz wracając do kwestii wiary. Postawię tu tezę, której wyjaśnienie koresponduje z przedstawionym wyżej modelem: nie da się w nic uwierzyć w sposób mechaniczny, automatyczny, wykluczający wątpliwości i efekt rozmycia rozpoznań dotyczących obiektu wiary. Wiara - tak jak wszystko w ludzkich myślach - jest uwikłana w całą konstrukcję myślową, którą wybudował w swoim umyśle dany człowiek. Wraz z rozwojem owej konstrukcji będzie zmieniała się wiara. A do tego właściwie każdy człowiek ma inną wiarę - mimo że w słowach używa sie tej samej nazwy. Jeden "wierzy w duchy", bo uważa że w ogóle istnieje życie pozagrobowe, a tymczasem ktoś inny jest przekonany, że widział ducha, albo że miał z nim konkretny kontakt na seansie spirytystycznym. Dalsze przekonania na temat tego czym właściwie "duchy są" też będą różne, choć nazwa będzie jedna.
Tu docieramy do problemu, który był początkiem niniejszego posta - czy wiara oznacza po prostu jakieś taki absolutne ZAMKNIĘCIE jakiegoś bytu myślowego w "kapsułę" zawsze takich samych, nie zmieniających się powiązań w umyśle?...
- Według tego, co tu tłumaczyłem NIE. Owo "nie" oznacza tutaj "nie, bo się tak po prostu NIE DA". W cokolwiek byśmy nie uwierzyli, nie uwierzymy na zawsze i na absolutne 100%, nie uwierzymy w sposób w pełni niezmienny i absolutny. Właściwie to immanetną cechą wiary jest jest jej pewna zmienność, jej POSZUKIWANIE NOWYCH FORM ROZPOZNAŃ. Wiara to niejako tylko ZAKREŚLENIE KIERUNKU, w którym dalej będziemy szukali nowych rozpoznań danej dziedziny, pojęcia. Wiara wzrasta, krystalizuje - w tym sensie, że na początku właściwie nie wiemy w co wierzymy, a po jakimś czasie zaczyna nam się układać, o co właściwie nam chodziło, gdy w jakąś stronę "popchnęliśmy nasz umysł" za pomocą jakiejś decyzji.
Tak jest na pewno z wiarą typu religijnego, światopoglądowego. Religia nie polega na samym "uwierzeniu w Boga" - to jest raczej zespół różnych połączonych myśli, zachowań, kierunków modyfikowania swoich myśli według jakichś tam wzorców - wzorców częściowo przyjętych z zewnątrz, a częściowo wymyślonych, czy choćby zmodyfikowanych własnym rozumieniem. Wiarę (religijną) można z resztą stracić, zmienić na znacząco różniącą się.
Oczywiście istnieje w wierze aspekt fanatyzmu. Polega on na tym, że dana osoba fiksuje się w swojej wierze na jakimś zamkniętym zbiorze rozpoznań, blokuje swój rozwój, otwartość rozumowania w danym zakresie, "powtarzając" sobie tylko coś w rodzaju "to jest to i nic więcej", "to jest to i nic więcej", "to jest to i nic więcej"...
Ale normalna wiara nie jest fanatyczna. Normalna wiara jest ciągłym konfrontowaniem bazowego założenia (tego, w co uwierzyliśmy) z tymi rozpoznaniami, jakie płyną nam ze świata, jest ciągłym rozwojem tego mechanizmu dostosowawczego - postulowanego wzorca myśli względem wszystkiego tego, co się dowiadujemy, co zaczynamy rozumieć w życiu.
Dlatego traktowanie wiary jako swego rodzaju "mechanizmu zamknięcia - zabetonowania umysłu" jest po prostu niezgodne z realiami myśli. Wiara jest jakimś takim "popchnięciem się" w stronę jakiejś opcji, mimo braku przekonywająco - ostatecznych argumentów za tym, ale nie jest wcale odcięciem się od wszelkich wątpliwości, pytań, niejasności. Te i tak trzeba będzie na co dzień rozplątywać w dalszych sytuacjach.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:01, 11 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|