|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5571
Przeczytał: 53 tematy
|
Wysłany: Nie 9:45, 18 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Piotr Rokubungi napisał: | Banjankri napisał: | Piotr Rokubungi napisał: | Że też chce się wam majaczyć tak, jak na mękach!? Chociaż w sumie, to cierpicie męki...
Może w końcu naczelny Jarosław zawita tu kiedyś znów i was "poogarnia" jakoś... Mi szkoda na to energii mojej; zresztą, to raczej próżny trud... |
Czym mniej twoje wypociny są uznawane, tym większego mądralę zgrywasz. Chociaż, w sumie, od szaraka jesteś odrobinę lepszy, bo przynajmniej coś tak wypłodziłeś. Marne i wątłe to, ale się starałeś ! | Tak, o papieżu! Zaprawdę powiadasz mi. Żeby jeszcze prawdę... |
Zbyt szybko osiadłeś na laurach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:00, 18 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: | Na cokolwiek by nie wskazać, ostatecznie stoi za tym osoba. Ostatecznie przecież za wszystkim stoi doskonała osoba. |
I coś w tym jest. Ja bym tej ścieżki rozumowania tak za bardzo nie lekceważył.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szaryobywatel
Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6071
Przeczytał: 62 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:12, 18 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | I coś w tym jest. Ja bym tej ścieżki rozumowania tak za bardzo nie lekceważył. |
Osoba zawsze jest czymś ograniczonym, dlatego Bóg nie istnieje.
Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Nie 22:13, 18 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 4:47, 19 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | szaryobywatel napisał: | Na cokolwiek by nie wskazać, ostatecznie stoi za tym osoba. Ostatecznie przecież za wszystkim stoi doskonała osoba. |
I coś w tym jest. Ja bym tej ścieżki rozumowania tak za bardzo nie lekceważył. | Spokojnie panowie. Z punktu widzenie psychologii XXI wieku perfekcjonizm to zachwianie równowagi psychicznej i emocjonalnej. Natura nie jest osobą. Nie jest doskonała lecz dynamiczna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 4:52, 19 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: | Michał Dyszyński napisał: | I coś w tym jest. Ja bym tej ścieżki rozumowania tak za bardzo nie lekceważył. |
Osoba zawsze jest czymś ograniczonym, dlatego Bóg nie istnieje. | W kontekście kultury polskiej, istnieje dla wielu ludzi w ich umysłach, emocjach, uczuciach, słowach, i czynach. Jakkolwiek nie polecam ich nawracać na ateizm. Szczególnie biorąc pod uwagę dynamikę zarządzania państwem (konkurencja okupacji watykańkiej z Konstytucją), istnienie prawa o obrazie uczuć religijnych jedynej słusznej religii, oraz ostracyzm społeczny szczególnie skoncentrowany poza terenami dużych miast.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 4:55, 19 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Piotr Rokubungi napisał: | Dyskurs napisał: | Piotr Rokubungi napisał: | Dyskurs napisał: | To do mnie odpowiedz, Piotr? Jesli tak, to badz uprzejmy uzasadnic o co ci w tej kontyrowersyjnej wypowiedzi chodzi | Nie tylko do ciebie, niewiasto. Do raczej wszystkich, którzy się w temacie tym udzielili. Bzdety każdy swoje wypisuje! Tyle. Więcej szkoda "gadać"- i tak waszych "rycerskich łbów" nie "przekonwertuję". | A moze popracowalbys nad zmniejszaniem czestotliwosci energii pragnienia "przekonwertowania"? | Baba, to zawsze prawie z igły widły zrobi. | Bo jest innowacyjna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 5:02, 19 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | szaryobywatel napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Aaaa... o to Ci chodziło.
Bóg jest osobą, ja wierzę, że Bóg może być szczęśliwy. Co ciekawe, mam nawet książkę autorstwa Leszka Kołakowskiego o tytule: "Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania". Tak więc temat nie jest nowy. |
Nie tylko o to. Ogólnie dla Chrześcijanina jest pewnym aksjomatem myślenia to że wszystko ma ostatecznie osobowe źródło; świat, dobro, zło, samo myślenie, itd. |
Myślę, że przeciętny Chrześcijanin nie specjalnie się nad tym zastanawia, biorąc rzeczy intuicyjnie. A jeśli nawet ludzie powtórzą niektóre twierdzenia, jakie słyszą od księdza na kazaniu, to nie koniecznie ze zrozumieniem sprawy.
No druga sprawa związana z owym twierdzeniem - dość łatwo można przedobrzyć w takim uosobawianiu wszystkiego. Można dojść do wniosku, że istnieje Pan/i zło, albo Pan Świat, czy Pani Sprawiedliwość. A tak to nie działa - tzn. nikt praktycznie czegoś podobnego nie twierdzi. Ja z resztą też tak nie twierdzę.
Natomiast rzeczywiście owe idee - dobra, zła, myślenia mają jakiś ścisły związek z ideą osoby. Tyle, że ten związek jest tak bardzo złożony, że aż wręcz mylące byłoby chyba stwierdzenie np. "zło jest osobą". Bo choć szatan zło jakoś uosabia, to przecież nie jest on całością owego zła. Równie dobrze można by uznać szatana - kusiciela raczej jako swego rodzaju pretekst do złych działań, zaś prawdziwe zło, a także wina jest po stronie tego kto zdecydował, kto był zbyt słaby, zbyt głupi, czasem zbyt naiwny aby rozeznać się w sytuacji, generując skutki ewidentnie niszczące. | Zło i dobro należy analizować przez kontekst zastosowania w konkretnym miejscu i czasie. Dla przykładu, Giordano Bruno przekazywał światopogląd współczesnego teoretyka kwantowego lecz prostym językiem. W kontekście okresu czasu w którym żył i w kontekście organu sprawowania kontroli w regionie w którym żył, jego wypowiedzi uznane zostały jako zło zagrażające dobru społecznemu. Kwintesencją było wyeliminowanie zła ze środowiska.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:53, 19 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: | Michał Dyszyński napisał: | I coś w tym jest. Ja bym tej ścieżki rozumowania tak za bardzo nie lekceważył. |
Osoba zawsze jest czymś ograniczonym, dlatego Bóg nie istnieje. |
Dogmatycznie to ująłeś.
Ja chyba inaczej widzę koncepcję osoby, więc dalej istnienie Boga osobowego jest mi całkiem bliskie. Z resztą pojęcie ograniczoności też wymagałoby w tym kontekście gruntownej dyskusji.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:54, 19 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:26, 19 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Dyskurs napisał: | Zło i dobro należy analizować przez kontekst zastosowania w konkretnym miejscu i czasie. Dla przykładu, Giordano Bruno przekazywał światopogląd współczesnego teoretyka kwantowego lecz prostym językiem. W kontekście okresu czasu w którym żył i w kontekście organu sprawowania kontroli w regionie w którym żył, jego wypowiedzi uznane zostały jako zło zagrażające dobru społecznemu. Kwintesencją było wyeliminowanie zła ze środowiska. |
Mamy dwa poziomy dla pojęcia zła, które z grubsza można określić jako
1. zło konkretnego uczynku/sytuacji/okoliczności
2. zło w sensie utknięcia umysły w wadliwych schematach, niszczących uczuciach, toksycznej duchowości.
O ile ten pierwszy rodzaj zła jest subiektywny, choć zwykle większość ludzi zgadza się w rozpoznaniach w tych najbardziej typowych sytuacjach, o tyle ten drugi byłby prawie bliski absolutnego, niejako obiektywnego rozumienia zła, bo jest po prostu zablokowaniem umysłu na stałe, jego funkcjonowanie na wadliwych torach. To takie trochę zło uogólnione.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:28, 19 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Czyli mozna zlo analizowac w kontekscie istniejacego prawa lub w kontekscie usankcjonowania pewnych zachowan przez grupe. Jakkolwiek obydwie platform moga ulec deprawacji, gdyz jak przekazal na Sun Tzu "sila deprawuje, absolutna sila deprawuje absolutnie". Pozwolenie (metafora) na eksterminacje Zydow w czasie WWII bylo rezultatem wieloletniej propagandy Nazistow. Jak przekazal w swoich pamietnikach z Norymbergii Hermann Goring: "Najlatwiej sterowac ludzmi grupujac ich I znajdujac im wspolnego wroga".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
O.K.
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 18:31, 19 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | gdyz jak przekazal na Sun Tzu "sila deprawuje, absolutna sila deprawuje absolutnie". |
Gdzie Sun Tzu to napisał? Konkretny odnośnik proszę.
Ostatnio zmieniony przez O.K. dnia Wto 0:01, 20 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szaryobywatel
Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6071
Przeczytał: 62 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:51, 20 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dogmatycznie to ująłeś.
Ja chyba inaczej widzę koncepcję osoby, więc dalej istnienie Boga osobowego jest mi całkiem bliskie. Z resztą pojęcie ograniczoności też wymagałoby w tym kontekście gruntownej dyskusji. |
Da się opisać koncepcje osoby, tak żeby nie była czymś ograniczonym?
Dla mnie wiara w Boga jest równoważna wierze w Kwadratowe Koło.
Kwadratowe Koło - każda logika przy tym wysiada, nie jesteśmy w stanie pojąć czym jest Kwadratowe Koło, bluźni ten kto twierdzi że rozumie Kwadratowe Koło.
Ono jest wszechobecne, wszechogarniające, jest miłością. Kwadratowe Koło jest w Tobie i we mnie, natchnieni przez Nie spisują święte księgi o tym jak żyć w zgodzie z Kołem, itd. Kwadratowe Koło to absolut, byt doskonały, od Niego wszystko pochodzi, Ono powołało nas do życia. Jest bytem doskonałym więc może nawet istnieć i nie istnieć jednocześnie.
BTW. Fajna strona - Fizykon ;)
Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Wto 22:53, 20 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:42, 20 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: | Da się opisać koncepcje osoby, tak żeby nie była czymś ograniczonym? |
Jak dla mnie to właśnie tylko osoba jest tym "nośnikiem", który jest w stanie wybić się ponad ograniczoność.
szaryobywatel napisał: | Dla mnie wiara w Boga jest równoważna wierze w Kwadratowe Koło.
Kwadratowe Koło - każda logika przy tym wysiada, nie jesteśmy w stanie pojąć czym jest Kwadratowe Koło, bluźni ten kto twierdzi że rozumie Kwadratowe Koło.
Ono jest wszechobecne, wszechogarniające, jest miłością. Kwadratowe Koło jest w Tobie i we mnie, natchnieni przez Nie spisują święte księgi o tym jak żyć w zgodzie z Kołem, itd. Kwadratowe Koło to absolut, byt doskonały, od Niego wszystko pochodzi, Ono powołało nas do życia. Jest bytem doskonałym więc może nawet istnieć i nie istnieć jednocześnie. |
Coś w tym jest, co piszesz. Ja też nieraz, jak czytam co niektóre teksty religijne (katolickie też), to odnoszę wrażenie, że autor doszedł do wniosku, że wzniosły tekst polega na tym, aby pisać coś, czego się samemu nie rozumie.
Tyle, że akurat w przypadku Biblii (głównie myślę o Nowym Testamencie) tego rodzaju wrażenie upada przy bliższym poznaniu, przy odnalezieniu swoistego KLUCZA do tego tekstu. Od pewnego momentu właściwie prawie wszystko zaczyna "wskakiwać na swoje miejsca", sformułowania tam użyte chciałoby się skwitować z zadziwieniem "kurczę, na przekazanie tej treści użyłbym chyba właśnie takich określeń", zaś to co jawi się najpierw jako dziwaczne, albo nadęte okazuje się po prostu precyzyjnym wyrażeniem treści, która sama z siebie jest genialnie spójna, logiczna. To robi się prawie jak matematyka. Ale tak się robi dopiero od pewnego momentu.
Wskazywałem przykład jednego z największych polskich filozofów - Leszka Kołakowskiego (sam pamiętam jego teksty z młodości, bardzo lekceważące, wręcz pogardliwe wobec religii), który jest zafascynowany postacią Jezusa i filozofia chrześcijańską. W pewnym miejscu pisze, że choć uważa, iz w swoim życiu (niekrótkim przecież życiu poświęconym na pierwszym miejscu filozofii) poznał chyba wszystkie argumenty za i przeciw istnieniu Boga, to nie potrafi ostatecznie tego istnienia ani odrzucić, ani przyjąć za pewne.
Jeszcze pewnie ze 20 lat temu ja sam, choć już byłem chrześcijaninem (urodziłem się w rodzinie ateistów, jako ateista), właściwie nie próbowałem umysłem wchodzić w zagadnienia religii. Jakoś przyjąłem za dobrą monetę sugestie w Kościele Katolickim, że do zbawienia wielka mądrość i wiedza nie jest potrzebna (może nawet przeszkadzać?.. - przynajmniej wg niektórych..) i nie angażowałem się w spory teologiczno - ateistyczne, skupiając się na dość naiwnej wizji religii. Od tamtego czasu wiele mi się w myślach odwróciło - tzn. uważam dziś, że jest sens zgłębiać te zagadnienia i nie jest to bełkot w ogólności (choć niektórzy piszący taki bełkot produkują, co to się da dość łatwo odróżnić). Po prostu religia chrześcijańska jest według mnie tym, co odpowiada na najbardziej podstawowe pytania: kim jesteśmy? Po co żyjemy?
Jeśli zaś chrześcijaństwo wielu kojarzy się jako forma zamordyzmu moralnego, to ja na to odpowiem, że według mojej dzisiejszej wiedzy JEST DOKŁADNIE ODWROTNIE, tzn. chrześcijaństwo jest propozycją jak uzyskać maksymalną możliwą, jaka jest dostępna wolność. Ale właśnie refleksja nad tym czym wolność w sensownym rozumieniu słowa jest, stanowi klucz do całego zagadnienia.
szaryobywatel napisał: | BTW. Fajna strona - Fizykon ;) |
Dzięki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szaryobywatel
Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6071
Przeczytał: 62 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:45, 21 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Jak dla mnie to właśnie tylko osoba jest tym "nośnikiem", który jest w stanie wybić się ponad ograniczoność. |
Myślę że osoba nie może wybić się ponad prawidłowości rządzące światem
którego jest częścią. W jaki sposób osoba miałaby być odwieczna, pierwotna względem świata, nieograniczona i posiadać te wszystkie boskie atrybuty jak wszechmoc, wszechwiedza, itd.?
Praktycznie we wszystkim jest co najmniej jedna sprzeczność.
Michał Dyszyński napisał: | To robi się prawie jak matematyka. Ale tak się robi dopiero od pewnego momentu. |
Mocno wątpliwe. Nie uwierzę dopóki mnie nie przekonasz ;)
Michał Dyszyński napisał: | Po prostu religia chrześcijańska jest według mnie tym, co odpowiada na najbardziej podstawowe pytania: kim jesteśmy? Po co żyjemy? |
Większość, jeżeli nie każda religia, odpowiada na to pytanie.
Jeżeli można spytać, co sprawiło że przyjąłeś Chrystusa Zbawiciela?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:45, 22 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: |
Michał Dyszyński napisał: | Po prostu religia chrześcijańska jest według mnie tym, co odpowiada na najbardziej podstawowe pytania: kim jesteśmy? Po co żyjemy? |
Większość, jeżeli nie każda religia, odpowiada na to pytanie.
Jeżeli można spytać, co sprawiło że przyjąłeś Chrystusa Zbawiciela? |
Jakieś takie POCZUCIE, że On jest. Właściwie to nie było to na początku przekonanie, że jest to właśnie Jezus. Raczej przekonanie - jakby ktoś TAM był, patrzył, pragnął spotkania ze mną, a ja powinienem Mu odpowiedzieć. Z grubsza tylko tyle. to było w okresie dzieciństwa - w podstawówce - wtedy sam sie do rodziców (ateistów) zgłosiłem, że chcę chodzić na religię.
Później też było parę ciekawych zdarzeń. Miałem nawet kiedyś taki okres - już będąc chrześcijaninem, już w wieku dorosłym, mający ponad 30 lat - że próbowałem sobie swoją religię "zracjonalizować". Chodziło z grubsza o to, ze uznałem coś w stylu: tych osób w religii to jest jakoś za dużo - mamy i Trójcę Świętą i Matkę Boską, a jeszcze do tego cała rzesza świętych i aniołów. Ktoś tam chyba w tej religii zabawiał się w sztuczne "zaludnienie" przestrzeni po tamtej stronie. Pewnie, aby ludziom się nie znudziło od wyznawania jednego Boga. Z resztą widzę nawet podobną myśl w części istniejących odłamów chrześcijaństwa, czy ogólniej religii wywodzacych się z przekazu Nowego Testamentu (nie chcę tu definiować co to jest "chrześcijanin"). Uznałem wtedy: to pewnie sam Bóg to jest - bo ktoś musi całego tego "kramu" pilnować, jakoś nim tam rządzić, a na pewno powołać do istnienia. Ale cała reszta świętych osób wydała mi się dość niepotrzebną komplikacją. I tak sobie w myśłach postanowiłem, że z grubsza jednak to chrześcijaństwo to bardziej mit, niż prawda, a ogólnie trzeba sie ograniczyć po prostu do wyznawania jednego Boga i koniec.
Przyznam, że odmieniło mnie pewne doświadczenie.... hmmm nieco mistyczne. Leżąc sobie na łóżku, myśląc o sprawach bardzo przyziemnych i dalekich od religii, nagle miałem odczucie, jak by mój umysł został wrzucony w coś w rodzaju snu - tzn. zacząłem jakby odczuwać, że jestem w innym miejscu. Naprzeciw mnie stanęła jakaś tak promieniująca życzliwością i wspaniałością postać. Z jakichś powodów wiedziałem, że jest to postać kobieca. Do tego miałem wrażenie, jak by po obu stronach tej postaci stały dwie niezwykłe, emanując mocą (dziś bym powiedział chyba na nie "anioły") osoby. Te osoby - to się wyraźnie czuło - darzyły postać kobiecą niezwykłych szacunkiem, adoracją. Ale owa osoba wcale nie chciała być jakoś szczególnie fetowana, czy adorowana i zwróciła się do mnie ze słowami: wszystko będzie dobrze. Tylko tyle: wszystko będzie dobrze! - powtórzyła. Byłem mocno zdezorientowany tą sytuacją, jednak czułem, że mam przed sobą postać, która właściwie wszystko jak by wiedziała, albo mogła się dowiedzieć, albo zrobić. Więc zadałem dość oczywiste w tej sytuacji pytanie: kim jesteś?
- W odpowiedzi ta postać jak by się nieco żachnęła (powinienem jednak się sam zorientować). Ale odpowiedziała mi: możesz mnie nazywać królową. Wtedy znowu, chcąc wykorzystać sytuację tego niezwykłego zdarzenia spytałem: a co jest najważniejsze?
- no bo żadne mądrzejsze pytanie nie przychodziło mi do głowy. To postać odpowiedziała: zaprowadzę cię do KSIĘCIA.
I w tym momencie poczułem zetknięcie się mojego umysłu z inną osobą. Była to osoba przeniknięta niemożliwą do opisania miłością, ale i cierpieniem. To cierpienie zdawało sie mieć powód w tym, ze nie jest w stanie uratować tak wielu osób, które się zatracają. Odczucie tego cierpienia jakoś mnie przeraziło, wiec się jakoś wycofałem psychicznie i mój kontakt z tą Osobą się urwał.
Dziś z perspektywy, gdy wspominam tamte odczucia, to przyznam, że trochę przypominały one sen, choć różniły się od snu tym, że nie dało się wyróżnić tu momentów zasypiania i budzenia, zaś same odczucia były niezwykle wyraziste i takie konkretne. Poza tym pewnie jednak teraz przypisałbym wspomniane tu dwie główne osoby do Matki Jezusa i samego Jezusa. Od tego czasu definitywnie zarzuciłem pomysły ograniczania swojej religii do jakiejś prostej formy - z samym tylko Bogiem pewnie tylko Bogiem Ojcem). Uznałem też, że jednak całe owo skomplikowanie, które wiąże się z chrześcijaństwem musi mieć głębszy powód i nie powinienem go odrzucać z moich myśli. Później to mi się z resztą potwierdziło na inne sposoby.
szaryobywatel napisał: | Myślę że osoba nie może wybić się ponad prawidłowości rządzące światem którego jest częścią. W jaki sposób osoba miałaby być odwieczna, pierwotna względem świata, nieograniczona i posiadać te wszystkie boskie atrybuty jak wszechmoc, wszechwiedza, itd.?
Praktycznie we wszystkim jest co najmniej jedna sprzeczność. |
Z tymi "wszech..." to ja przyznam, nie za bardzo chce się wypowiadać, dyskutować. Myślę, że atrybuty wszechwiedzy i wszechmocy mają swoje konkretne znaczenia, choć nie koniecznie w takim zakresie, jakie nadaje im umysł człowieka testujący możliwości, paradoksy, które daje się do owych pojęć przypisać. Uważam, że Bóg jest wszechmocny, ale tylko w jakimś sensownym sensie - tym nieparadoksalnym. To samo tyczy się wszechwiedzy. My ludzie nie tyle jednak powinniśmy się teraz zagłębiać w znaczenia owych "wszech..", tylko uznać, ze zdecydowana większość ograniczeń, o jakich normalnie myślimy, Boga nie obowiązuje. Ale pewne ograniczenia są - w szczególności sam człowiek - jego wola, wybory są dla Boga też nieprzekraczalne, obowiązujące - czyli co człowiek zdziałał, to JEST. Choć już np. kwestia przypisania STATUSU do owego działania jest sprawą otwartą. Ja widzę więc owe "wszech..." w słabej (?) postaci - tzn. z wykluczeniem zabawy w tworzenie paradoksów, sprzeczności. Mi tam wystarczy przekonanie, że Bóg może zrobić duuuużooo więcej, niż to się normalnie daje ludziom, albo co można sobie zażyczyć w większości sytuacji. Co dokładnie?... - to nie jest ważne. Ważne jest to, że z mojego punktu widzenia jest to praktycznie wszystko, co jest do zrobienia.
szaryobywatel napisał: | Michał Dyszyński napisał: | To robi się prawie jak matematyka. Ale tak się robi dopiero od pewnego momentu. |
Mocno wątpliwe. Nie uwierzę dopóki mnie nie przekonasz ;) |
To jest mocno złożona konstrukcja myślowa, którą buduję w sobie od wielu lat. Zaczyna się od pytania: CO ISTNIEJE?
- od konstrukcji istnienia właściwie dość bezpośrednio dochodzę do pojęcia osoby. Po prostu istnienie rzeczy nie doznawanych jest niewyobrażalne (przynajmniej dla mnie).
Wyobraźmy sobie jakieś coś, np. jakąś cząstkę - która JEST, ale nie jest doznawana przez nic, co MOŻE RÓŻNICOWAĆ, porównywać. Jak tak cząstka może "być" - tzn. czym różni się od innej cząstki, którą ktoś zapostulował, że też "jest", choć w gruncie rzeczy jest tylko jego wymysłem?...
Wymyślić można dowolne absurdy - szarozłote piętnastogłowe smoki, które zieją magicznym ogniem przyklejone do każdego atomu naszego wszechświata. Jeśli ktoś by twierdził, że takie smoki "są", to jak mu - zasadnie - zaprzeczyć?
ja widzę jedyny sposób - wskazać, że owe smoki NIE SA DOZNAWANE, a do tego NIE BĘDĄ NIGDY DOZNAWANE. To co nie jest i nigdy nie będzie doznawane, nie istnieje. Bo nawet jeśli istnieje, to "istnieje" tylko wirtualnie, niepotwierdzalnie, w sposób nieodróżnialny od bytu oszukanego - od pozornego istnienia. Doznawanie zaś polega na ROZPOZNANIU jakimś ustaleniu istnienia w przestrzeni możliwości. Taką funkcjonalność posiada jedynie osoba.
Albo od drugiej strony. Wyobraźmy sobie dwie "czysto materialne" cząstki - np. dwa elektrony, które na pewno nie mają osobowości. Niech będzie cały wszechświat, który zawiera tylko te dwa elektrony. Jeśli w tym wszechświecie są tylko te dwa elektrony, to czy jest jakaś możliwość zweryfikowania tego, czy te elektrony moga być w jakiejś realacji, w oddziaływaniu? - Według mnie nie mogą, bo punktowe takie cząstki nie mają czym różnicować, nie mają "medium, które zapisuje", czy jakoś ich stan odzwierciedla - one musza być zawsze takie same - tak samo niezmienne. Ale taka niezmienność i brak oddziaływania w nieskończoność w czasie powinna być uznana za BRAK ISTNIENIA, bo one istnieją tylko dla SIEBIE, czyli tylko potencjalnie względem wszystkich innych możliwych aspektów logiki, myśli, ale i materii. I zwiększanie liczby cząstek tutaj nic nie zmieni, bo kazda w sobie zawsze będzie zbyt hermetyczna. Ja istnienie potrafię sobie tylko wyobrazić w powiązaniu z ROZMYCIEM I ZMIANĄ, a także z DOZNANIEM - ODBIOREM - ODDZIAŁYWANIEM. Do tego zaś potrzebne jest "coś doznającego". Tym czymś musi być osoba.
Pewnie mętnie to tłumaczę, ale są to odczucia myślowe trudne do nazwania, określenia.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 0:50, 22 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:19, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Piotr Rokubungi napisał: | Banjankri napisał: | Piotr Rokubungi napisał: | Że też chce się wam majaczyć tak, jak na mękach!? Chociaż w sumie, to cierpicie męki...
Może w końcu naczelny Jarosław zawita tu kiedyś znów i was "poogarnia" jakoś... Mi szkoda na to energii mojej; zresztą, to raczej próżny trud... |
Czym mniej twoje wypociny są uznawane, tym większego mądralę zgrywasz. Chociaż, w sumie, od szaraka jesteś odrobinę lepszy, bo przynajmniej coś tak wypłodziłeś. Marne i wątłe to, ale się starałeś ! | Tak, o papieżu! Zaprawdę powiadasz mi. Żeby jeszcze prawdę... |
Zbyt szybko osiadłeś na laurach. | Może i tak; nawet często tak czynię. Ale jest też tego inna strona: wydaje mi się, że nie bardzo "wniknąłeś" w szerokie konsekwencje i głębsze znaczenie mojej Teorii, czy właściwie Hipotezy Wszystkiego. Nie wspominając już o "zaangażowaniu" innych [szczególnie Michała D.] w krytykowanie czegoś nieistniejącego publicznie wg nich [jego].
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:23, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Z punktu widzenie psychologii XXI wieku perfekcjonizm to zachwianie równowagi psychicznej i emocjonalnej. Natura nie jest osobą. Nie jest doskonała lecz dynamiczna. | Z grubsza się z tym zgadzam. Jednak nie stanowi to żadnego dowodu, ani nawet przesłanki za negowaniem istnienia Boga osobowego- jedynie może na zasadzie brzytwy Ockhama...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:28, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Szczególnie biorąc pod uwagę dynamikę zarządzania państwem (konkurencja okupacji watykańkiej z Konstytucją), istnienie prawa o obrazie uczuć religijnych jedynej słusznej religii, oraz ostracyzm społeczny szczególnie skoncentrowany poza terenami dużych miast. | Co ty pieprzysz znów?! Czytasz chyba tylko Anne Applebaum- jej żenujące kłamstwa oraz fałszywki jej podobnych "fałszerzy rzeczywistości"!?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:32, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Dla przykładu, Giordano Bruno przekazywał światopogląd współczesnego teoretyka kwantowego lecz prostym językiem. W kontekście okresu czasu w którym żył i w kontekście organu sprawowania kontroli w regionie w którym żył, jego wypowiedzi uznane zostały jako zło zagrażające dobru społecznemu. | Odnieś to do mnie i mojej Hipotezy Wszystkiego...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5571
Przeczytał: 53 tematy
|
Wysłany: Czw 12:49, 22 Gru 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ale jest też tego inna strona: wydaje mi się, że nie bardzo "wniknąłeś" w szerokie konsekwencje i głębsze znaczenie mojej Teorii, czy właściwie Hipotezy Wszystkiego. |
Opisz w kilku zdaniach, albo daj linka do opisu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szaryobywatel
Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6071
Przeczytał: 62 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:35, 22 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Z tymi "wszech..." to ja przyznam, nie za bardzo chce się wypowiadać, dyskutować. Myślę, że atrybuty wszechwiedzy i wszechmocy mają swoje konkretne znaczenia, choć nie koniecznie w takim zakresie, jakie nadaje im umysł człowieka testujący możliwości, paradoksy, które daje się do owych pojęć przypisać. Uważam, że Bóg jest wszechmocny, ale tylko w jakimś sensownym sensie - tym nieparadoksalnym. To samo tyczy się wszechwiedzy. My ludzie nie tyle jednak powinniśmy się teraz zagłębiać w znaczenia owych "wszech..", tylko uznać, ze zdecydowana większość ograniczeń, o jakich normalnie myślimy, Boga nie obowiązuje. Ale pewne ograniczenia są - w szczególności sam człowiek - jego wola, wybory są dla Boga też nieprzekraczalne, obowiązujące - czyli co człowiek zdziałał, to JEST. Choć już np. kwestia przypisania STATUSU do owego działania jest sprawą otwartą. Ja widzę więc owe "wszech..." w słabej (?) postaci - tzn. z wykluczeniem zabawy w tworzenie paradoksów, sprzeczności. Mi tam wystarczy przekonanie, że Bóg może zrobić duuuużooo więcej, niż to się normalnie daje ludziom, albo co można sobie zażyczyć w większości sytuacji. Co dokładnie?... - to nie jest ważne. Ważne jest to, że z mojego punktu widzenia jest to praktycznie wszystko, co jest do zrobienia. |
Tylko co to za Bóg który nie jest "wszech..."? Zwyczajna osoba, tylko dużo potężniejsza od nas. Gdyby było to możliwe i gdybyś miał do tego sprzęt, żeby puścić sobie taki symulowany wszechświat w domu, to też wymagałbyś od istot go zamieszkujących czci?
Michał Dyszyński napisał: | Wyobraźmy sobie jakieś coś, np. jakąś cząstkę - która JEST, ale nie jest doznawana przez nic, co MOŻE RÓŻNICOWAĆ, porównywać. Jak tak cząstka może "być" - tzn. czym różni się od innej cząstki, którą ktoś zapostulował, że też "jest", choć w gruncie rzeczy jest tylko jego wymysłem?... |
Myślę że niesprzeczność wyznacza co może, a co nie może istnieć. Ogólnie wszystko co niesprzeczne gdzieś istnieje. Jeżeli owa cząstka jest niesprzeczna to gdzieś istnieje. Nieważne czy jest osoba, detektor, czy inna cząstka która może wejść z nią w interakcje.
Michał Dyszyński napisał: | To co nie jest i nigdy nie będzie doznawane, nie istnieje. Bo nawet jeśli istnieje, to "istnieje" tylko wirtualnie, niepotwierdzalnie, w sposób nieodróżnialny od bytu oszukanego - od pozornego istnienia. Doznawanie zaś polega na ROZPOZNANIU jakimś ustaleniu istnienia w przestrzeni możliwości. Taką funkcjonalność posiada jedynie osoba. |
Każdy, nieosobowy także, układ fizyczny redukuje przestrzeń możliwości istnienia danego czegoś. Osoba także jest czymś zredukowanym.
Michał Dyszyński napisał: | Albo od drugiej strony. Wyobraźmy sobie dwie "czysto materialne" cząstki - np. dwa elektrony, które na pewno nie mają osobowości. Niech będzie cały wszechświat, który zawiera tylko te dwa elektrony. Jeśli w tym wszechświecie są tylko te dwa elektrony, to czy jest jakaś możliwość zweryfikowania tego, czy te elektrony moga być w jakiejś realacji, w oddziaływaniu? - Według mnie nie mogą, bo punktowe takie cząstki nie mają czym różnicować, nie mają "medium, które zapisuje", czy jakoś ich stan odzwierciedla - one musza być zawsze takie same - tak samo niezmienne. Ale taka niezmienność i brak oddziaływania w nieskończoność w czasie powinna być uznana za BRAK ISTNIENIA, bo one istnieją tylko dla SIEBIE, czyli tylko potencjalnie względem wszystkich innych możliwych aspektów logiki, myśli, ale i materii. I zwiększanie liczby cząstek tutaj nic nie zmieni, bo kazda w sobie zawsze będzie zbyt hermetyczna. Ja istnienie potrafię sobie tylko wyobrazić w powiązaniu z ROZMYCIEM I ZMIANĄ, a także z DOZNANIEM - ODBIOREM - ODDZIAŁYWANIEM. Do tego zaś potrzebne jest "coś doznającego". Tym czymś musi być osoba.
Pewnie mętnie to tłumaczę, ale są to odczucia myślowe trudne do nazwania, określenia. |
Dość jasno to tłumaczysz. Wg. Ciebie istnieje jedynie to co może być doznawane przez osobę, wg mnie istnieje wszystko co jest niesprzeczne. Bez względu na to którą tezę przyjmiemy, nadal nie wiadomo dlaczego doświadczamy akurat tego, a nie czegoś innego. Być może to nieuchwytne, migawkowe złudzenie.
Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Czw 22:38, 22 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:05, 23 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: | Tylko co to za Bóg który nie jest "wszech..."? Zwyczajna osoba, tylko dużo potężniejsza od nas. Gdyby było to możliwe i gdybyś miał do tego sprzęt, żeby puścić sobie taki symulowany wszechświat w domu, to też wymagałbyś od istot go zamieszkujących czci? |
Z tą czcią, to jest według mnie nieco inaczej, niż się to typowo widzi. Bóg jest swego rodzaju "medium istnienia", czcząc Boga, czcimy nie tylko osobę, ale i wszystkie wartości, które mają sens. Czcząc Boga, czcimy sens, dobro, sprawiedliwość w ich idealnej postaci, a nawet czcimy...
siebie. Tzn. czcimy tę możliwość, którą daje Bóg dla najlepszego możliwego ja.
Ale - faktycznie - czcimy też osobę. Tylko chodzi w tym czczeniu o coś dodatkowego - czcimy tę osobę, ale przez nią wszystkie osoby, bo czcimy CAŁE STWORZENIE POCHODZĄCE OD BOGA. Ta część jest więc swego rodzaju AFIRMACJĄ, ŻYCIA, ŚWIADOMOŚCI, ISTNIENIA W OGÓLE.
Z drugiej strony odrzucając cześć Boga, odrzucając czczenie czegoś, co jest najdoskonalsze, najwspanialsze, odrzucamy praktycznie AFIRMACJĘ CZEGOKOLWIEK (bo jak tu wytłumaczyć afirmację czegoś znacznie słabszego, mniej doskonałego, gdy odrzuciliśmy coś o wiele doskonalszego?...), odrzucamy więc SZCZĘŚCIE. Bo szczęście polega na radości płynącej z afirmacji tego nas tworzy, otoczenie tworzy i tworzy wszystko razem. Radość istot można by związać z poczuciem POTRAFIĘ, CHCĘ, CIESZĘ SIĘ TYM, ŻE MOGĘ AFIRMOWAĆ, CZCIĆ, UWAŻAĆ ZA DOBRE. Właściwie wszystko chcę uważać za dobre - bo, stworzył to dobry Bóg. Działanie jest i w drugą stronę - tzn. Bóg jest dobry BO stworzył to postaci zdolnej do szczęścia, więc powiedzenie "Bóg jest dobry" nie jest gołosłowne.
szaryobywatel napisał: |
Dość jasno to tłumaczysz. Wg. Ciebie istnieje jedynie to co może być doznawane przez osobę, wg mnie istnieje wszystko co jest niesprzeczne. Bez względu na to którą tezę przyjmiemy, nadal nie wiadomo dlaczego doświadczamy akurat tego, a nie czegoś innego. Być może to nieuchwytne, migawkowe złudzenie. |
Kiedyś też mocno kierowałem się w stronę istnienia jako niesprzeczności. Niewątpliwie COŚ w tym jest. To takie podejście matematyczne - dowodzimy czegoś w matematyce wykazując niesprzeczność z postulatami, zaś sprzeczność z postulatami zachodzi dla zaprzeczenia twierdzenia. Teraz jednak bardziej niesprzeczność traktowałabym jako WARUNEK KONIECZNY istnienia, jednak nie wystarczający. Mogą być bowiem rzeczy niesprzeczne, które nie zaistniały, bo istnienie chyba jednak zawiera w sobie elementy wyboru - przełamania się w jedną ze stron. To tak jak w stanie równowagi chwiejnej - coś może przewrócić się na lewo, albo prawo. Ostatecznie przewraca się w lewo, czyli "istnieje jak przewrócone w lewo". Czy niewykorzystana opcja była sprzeczna?...
- wydaje mi się, ze nie. A przynajmniej tak mi się jawi znaczenie koncepcji możliwości. Jeśli coś w ogóle miałoby być "możliwe", to zawiera to w sobie niejako też przeciwwagę, bo możliwość czegoś co zawsze jest tylko jedną opcją, bez wyboru czegoś innego, nie jest możłiwością, tylko KONIECZNOŚCIĄ. Ja zaś ontologicznie świat widzę jako coś zawierającego w sobie immanentnie możliwość, jako odwrotność absolutnej konieczności. Czyli właściwie chodzi tu o jakąś formę WOLNOŚCI.
Patrząc matematycznie na istnienie mamy pewien problem, rodzaj paradoksu. Mówiąc "istnieje okrąg o promieniu r w środku O" jedynie WSKAZUJEMY zbiór punktów, które tworzą ten okrąg. Ale płaszczyzna z tym okręgiem jest dalej płaszczyzną, jaka była. Nic się nie zmieniło. W jakimś sensie "istnieją" na niej wszystkie możliwe okręgi zaczepione w każdym punkcie tej płaszczyzny, o wszystkich promieniach od zera do nieskończoności. W tym znaczeniu "istnienie - możliwość" jest dla mnie więc zbyt pojemne. Bo na tej płaszczyźnie jest tak wiele okręgów, a nie mówimy o wszystkich na raz. Istnienie w takim pełnym znaczeniu byłoby chyba jednak czymś bardziej doczepionym do wskazania - TEN okrąg istnieje, bo my go powołaliśmy do znaczenia za pomocą naszego wyboru.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
szaryobywatel
Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6071
Przeczytał: 62 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:38, 23 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Z tą czcią, to jest według mnie nieco inaczej, niż się to typowo widzi. Bóg jest swego rodzaju "medium istnienia", czcząc Boga, czcimy nie tylko osobę, ale i wszystkie wartości, które mają sens. Czcząc Boga, czcimy sens, dobro, sprawiedliwość w ich idealnej postaci, a nawet czcimy...
siebie. Tzn. czcimy tę możliwość, którą daje Bóg dla najlepszego możliwego ja.
Ale - faktycznie - czcimy też osobę. Tylko chodzi w tym czczeniu o coś dodatkowego - czcimy tę osobę, ale przez nią wszystkie osoby, bo czcimy CAŁE STWORZENIE POCHODZĄCE OD BOGA. Ta część jest więc swego rodzaju AFIRMACJĄ, ŻYCIA, ŚWIADOMOŚCI, ISTNIENIA W OGÓLE.
Z drugiej strony odrzucając cześć Boga, odrzucając czczenie czegoś, co jest najdoskonalsze, najwspanialsze, odrzucamy praktycznie AFIRMACJĘ CZEGOKOLWIEK (bo jak tu wytłumaczyć afirmację czegoś znacznie słabszego, mniej doskonałego, gdy odrzuciliśmy coś o wiele doskonalszego?...), odrzucamy więc SZCZĘŚCIE. Bo szczęście polega na radości płynącej z afirmacji tego nas tworzy, otoczenie tworzy i tworzy wszystko razem. Radość istot można by związać z poczuciem POTRAFIĘ, CHCĘ, CIESZĘ SIĘ TYM, ŻE MOGĘ AFIRMOWAĆ, CZCIĆ, UWAŻAĆ ZA DOBRE. Właściwie wszystko chcę uważać za dobre - bo, stworzył to dobry Bóg. Działanie jest i w drugą stronę - tzn. Bóg jest dobry BO stworzył to postaci zdolnej do szczęścia, więc powiedzenie "Bóg jest dobry" nie jest gołosłowne. |
Wszystko fajnie, tylko że... czcisz programistę. Ciekawe czy on kogoś czci
Michał Dyszyński napisał: | Kiedyś też mocno kierowałem się w stronę istnienia jako niesprzeczności. Niewątpliwie COŚ w tym jest. To takie podejście matematyczne - dowodzimy czegoś w matematyce wykazując niesprzeczność z postulatami, zaś sprzeczność z postulatami zachodzi dla zaprzeczenia twierdzenia. Teraz jednak bardziej niesprzeczność traktowałabym jako WARUNEK KONIECZNY istnienia, jednak nie wystarczający. Mogą być bowiem rzeczy niesprzeczne, które nie zaistniały, bo istnienie chyba jednak zawiera w sobie elementy wyboru - przełamania się w jedną ze stron. To tak jak w stanie równowagi chwiejnej - coś może przewrócić się na lewo, albo prawo. Ostatecznie przewraca się w lewo, czyli "istnieje jak przewrócone w lewo". Czy niewykorzystana opcja była sprzeczna?...
- wydaje mi się, ze nie. |
To że coś nie zaistniało w szczególnym przypadku (naszym wszechświecie) nie znaczy jeszcze że nie zaistniało w ogóle.
Na jakiej podstawie mielibyśmy uznać że nasz wszechświat i jego postulaty to jedyny wszechświat, skoro takich, jak i zgoła innych struktur, może istnieć niewyobrażalnie wiele? To że taki się nam objawia w naszym migawkowym doświadczeniu nie jest wystarczające.
Michał Dyszyński napisał: | Patrząc matematycznie na istnienie mamy pewien problem, rodzaj paradoksu. Mówiąc "istnieje okrąg o promieniu r w środku O" jedynie WSKAZUJEMY zbiór punktów, które tworzą ten okrąg. Ale płaszczyzna z tym okręgiem jest dalej płaszczyzną, jaka była. Nic się nie zmieniło. W jakimś sensie "istnieją" na niej wszystkie możliwe okręgi zaczepione w każdym punkcie tej płaszczyzny, o wszystkich promieniach od zera do nieskończoności. W tym znaczeniu "istnienie - możliwość" jest dla mnie więc zbyt pojemne. Bo na tej płaszczyźnie jest tak wiele okręgów, a nie mówimy o wszystkich na raz. Istnienie w takim pełnym znaczeniu byłoby chyba jednak czymś bardziej doczepionym do wskazania - TEN okrąg istnieje, bo my go powołaliśmy do znaczenia za pomocą naszego wyboru. |
Mówiąc istnieje okrąg o środku w (x,y) i promieniu r, gdzie x,y,r ∈ R, mówimy o dowolnym jednym okręgu, nie o wszystkich naraz. Mówiąc o całej płaszczyźnie mówimy o wszystkich naraz. Prawdę mówiąc nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, mógłbyś wyjaśnić?
Ostatnio zmieniony przez szaryobywatel dnia Pią 1:58, 23 Gru 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 2:46, 23 Gru 2016 Temat postu: Re: Ostateczna tożsamość człowieka |
|
|
szaryobywatel napisał: | Wszystko fajnie, tylko że... czcisz programistę. Ciekawe czy on kogoś czci |
Tak - czczę programistę. On sam jest jakby czcią względem wszystkiego co stworzył - zachwyca się tym stworzeniem, bo On wie, że jest ono wspaniałe.
szaryobywatel napisał: |
To że coś nie zaistniało w szczególnym przypadku (naszym wszechświecie) nie znaczy jeszcze że nie zaistniało w ogóle.
Na jakiej podstawie mielibyśmy uznać że nasz wszechświat i jego postulaty to jedyny wszechświat, skoro takich, jak i zgoła innych struktur, może istnieć niewyobrażalnie wiele? To że taki się nam objawia w naszym migawkowym doświadczeniu nie jest wystarczające. |
O tamtych wszechświatach nic nie wiemy. Jeśli nawet są, to i tak dla nas niedostępne, więc nie możemy ich potwierdzić. Czyli "są" równie dobrze jak by były iluzją, fantazją, jak by nie istniały.
szaryobywatel napisał: | Mówiąc istnieje okrąg o środku w (x,y) i promieniu r, gdzie x,y,r ∈ R, mówimy o dowolnym jednym okręgu, nie o wszystkich naraz. Mówiąc o całej płaszczyźnie mówimy o wszystkich naraz. Prawdę mówiąc nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, mógłbyś wyjaśnić? |
Chodzi mi o to, że gdy robimy pomocniczy rysunek do dowodu, rysując okrąg - wskazujemy jakąś instancję (okręgu). Okrąg składa się z punktów, płaszczyzna składa się z tych samych punktów, należących do okręgów, które da się na niej rysować.
Co jest bytem? - ta potencjalność rysowania owych okręgów?...
czy raczej jednak WSKAZANIE - ten konkretny okrąg jest bytem, został wybrany jako COŚ, wszystko inne jest JEDNOCZEŚNIE NIE WIADOMO CZYM - może okręgiem, może prostą, może trójkątem. Wskazując wybrany punkt nie powiemy o nim: "to jest część okręgu", choć faktycznie może on (jest!?....) być częścią jakiegoś okręgu, albo innego, albo jeszcze innego, albo, albo...
coś co jest wszystkim na raz, jest niczym, bo nie da się tego odróżnić.
Czyli skłaniam się do tego, że byt to nie to, co MOŻE być (bo jest tego za dużo na raz), ale to co WSKAZANE. Czyli musi być też wskazujący - osoba.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|