|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:24, 14 Mar 2017 Temat postu: Nowa hipoteza czasu- ujęcie psychologiczne. |
|
|
Stany przyszłe wpływają tak na przeszłe, by owe przyszłe mogły się urzeczywistnić; stany przeszłe wpływają tak na przyszłe, by te przyszłe były efektem przeszłych. Najważniejsza w tym jest teraźniejszość, bo to właśnie spotkanie przeszłości z przyszłością- wieczna chwila obecna. Tutaj jedna modeluje, określa drugą, a decyzje rozumu mogą mieć na to [dodatkowy] wpływ. Czas nie jest więc linearny, tylko kołowy- stanowi "obwód zamknięty", który zawsze prowadzi do oraz z teraźniejszości.
Zawsze istniejemy w chwili teraźniejszej, w danym momencie, lecz skutków naszych czynów nie można "odwołać", cofnąć- stąd głównie na istotach rozumnych spoczywa taka odpowiedzialność, bo teoretycznie zawsze możemy wpływać na wszystko, na całą Rzeczywistość naszą, jednak raz poczynione działania wpływają tak na przyszłość, że ta określa tak przeszłość, by ta mogła się właśnie taka wydarzyć, łącznie z tymi działaniami, czynami na ich styku, czyli w teraźniejszości.
Tu znów widać, że czasowo również wszystko zależy od wszystkiego we wszystkich zwrotach (kierunkach)- a "kulminacją" jest zawsze obecny moment. Nie tylko więc "przestrzennie" wszystko zależy od wszystkiego, jak przedstawiłem to w mej Hipotezie Wszystkiego...
Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Wto 20:26, 14 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:41, 14 Mar 2017 Temat postu: Re: Nowa hipoteza czasu- ujęcie psychologiczne. |
|
|
Piotr Rokubungi napisał: | Stany przyszłe wpływają tak na przeszłe, by owe przyszłe mogły się urzeczywistnić; stany przeszłe wpływają tak na przyszłe, by te przyszłe były efektem przeszłych. |
W takim myśleniu jest nawet sens (wbrew pozorom, gdyż koncepcja wpływania przyszłości na przeszłość w standardowym ujęciu wydaje się dość odjechana) jeśli się do układanki włączy świadomość - a więc CZYNNIK PRZEWIDYWANIA. Jeśli jest świadomość, to jej koncepcja stanu przyszłego tak działa na teraźniejszość, aby zamieniła się ona w oczekiwany stan przyszłości. Bez świadomości przejście do przyszłości mogłoby być jedynie chaotyczne, bądź częściowo chaotyczne (chaos plus więzy).
Tu pojawia sie pytanie o aspekt starcia dwóch różnych świadomości kolidujących swoje wizje przyszłości. Ale to osobny temat.
Zastanawiam się, dlaczego użyłeś określenia "ujęcie psychologiczne" - czy myślałeś o tym samym co ja, czy o czymś innym?
Osobiście uważam, że taka (albo podobna) koncepcja miałaby sporo sensu, jeśliby ją skonfrontować z koncepcją kolapsu (może nie koniecznie zawsze tego kwantowego) - takie "zapadnięcia się" stanu możliwości w realne zdarzenie. Zachodziłaby ona wtedy, gdyby świadomość się "dogadała" (może sama ze sobą...) w kwestii poprawności stanu, jaki miałby sie zrealizować.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 0:04, 15 Mar 2017, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:51, 15 Mar 2017 Temat postu: Re: Nowa hipoteza czasu- ujęcie psychologiczne. |
|
|
@ Michał D.: Kwestie te są dość zawiłe, skomplikowane, powiązane ze sobą. Ale trafnie zwróciłeś tym razem uwagę [nie tylko tym] na główne problemy tych zagadnień, na potrzebę rozwinięcia ich opisu. A, ponieważ mam dziś dość sporo czasu wolnego, to postaram się przyłożyć do wyjaśnienia ich w dość szerokim ujęciu.
Zanim jednak przejdę do odniesień do przytoczonych przez ciebie zagadnień, to dodam coś od siebie jeszcze- trochę na marginesie tematu, ale może jednak istotnego: Chodzi o "punkt widzenia" teoretycznej istoty wszechwiedzącej, powiedzmy Boga. [Chociaż przypominam, że wg mnie taka istota, jeśliby miała mieć świadomość podobną do ludzkiej, to nie może być jednocześnie wszechwiedząca, ani wszechmocna.] Otóż taka istota zna, "ogarnia" całe "koło czasu", więc dla niej zdarzyło się już niejako wszystko- nawet to, co z ludzkiego punktu widzenia się ma wydarzyć dopiero. Istota taka trwa, istnieje w wiecznej teraźniejszości, bowiem dla niej "chwila", moment obecny trwa właśnie wieczność; jednak jej teraźniejszość, to nie punkt na "kole czasu" [jak dla człowieka], lecz całe owo "koło". Stąd, przez takie ujęcie zagadnienia, mogę się z łatwością zgodzić, iż teoretyczny Bóg byłby wieczny- w takim właśnie znaczeniu. Cytat: | W takim myśleniu jest nawet sens (wbrew pozorom, gdyż koncepcja wpływania przyszłości na przeszłość w standardowym ujęciu wydaje się dość odjechana) jeśli się do układanki włączy świadomość - a więc CZYNNIK PRZEWIDYWANIA. Jeśli jest świadomość, to jej koncepcja stanu przyszłego tak działa na teraźniejszość, aby zamieniła się ona w oczekiwany stan przyszłości. Bez świadomości przejście do przyszłości mogłoby być jedynie chaotyczne, bądź częściowo chaotyczne (chaos plus więzy). (...) Zastanawiam się, dlaczego użyłeś określenia "ujęcie psychologiczne" - czy myślałeś o tym samym co ja, czy o czymś innym? | W tym ujęciu myślałem o tym, co ty- przynajmniej o czymś mocno zbliżonym. Dlatego właśnie użyłem "podtytułu" "Ujęcie psychologiczne". Bo w niedalekiej przyszłości mam zamiar jeszcze opisać tę samą kwestię [przepływu czasu] od strony fizycznej bardziej. Ale do tego muszę się jeszcze przygotować. Cytat: | Tu pojawia sie pytanie o aspekt starcia dwóch różnych świadomości kolidujących swoje wizje przyszłości. Ale to osobny temat. (...) Osobiście uważam, że taka (albo podobna) koncepcja miałaby sporo sensu, jeśliby ją skonfrontować z koncepcją kolapsu (może nie koniecznie zawsze tego kwantowego) - takie "zapadnięcia się" stanu możliwości w realne zdarzenie. Zachodziłaby ona wtedy, gdyby świadomość się "dogadała" (może sama ze sobą...) w kwestii poprawności stanu, jaki miałby sie zrealizować. | Ja widzę tu dwie trochę osobne kwestie. Odnośnie "zapadania się stanu możliwości" pisałem już kilka razy na tym forum [ale może w niezbyt zrozumiały sposób, albo nie zwróciliście na to uwagi]. Nazwałem to- nieco niezgodnie z obowiązującym w fizyce znaczeniem terminu "przestrzeń fazowa"- przestrzenią fazową zdarzeń, czyli stanami swobody oddziaływań, reakcji, relacji, które mogą zachodzić pośród fenomenów. To zagadnienie podlega przede wszystkim prawu wzrostu entropii, szczególnie w układach niezamkniętych, nieizolowanych [pełna izolacja nigdy nie jest możliwa], czyli prawu opisującemu, jak każde zdarzenie, każda interakcja zjawisk prowadzi do propagacji i emisji energii poza dany układ lub wewnątrz niego także, jako głównie promieniowanie. Ale tutaj już może zbytnio wchodzę w fizyczne aspekty zagadnienia- a o tym chce napisać prawdopodobnie w osobnym temacie. Prościej i krócej: chodzi o to, że każde oddziaływanie, każda relacja fenomenów zmniejsza "pulę" możliwości, jakie jeszcze pozostają potencjalnie [a więc i realnie też] do zajścia, do "zaistnienia"; ergo: ubywa stopni swobody, zawęża się, "kolapsuje" przestrzeń fazowa zdarzeń.
Drugie prawo tutaj istotne "mówi" o tym, że każdy związek, układ zjawisk zachodzi w konkretny sposób, będzluje, jako konkretne fenomeny, względem siebie. Wytłumaczę to- choć znów powinienem to uczynić w osobnym wątku- właśnie na przykładzie kolapsu stanów kwantowych. Ani nie jest tak, że to przykładowa cząsteczka elementarna, np. elektron "wybiera", ani też do końca tak, że to bezpośrednie obserwowanie powoduje, że ten elektron jakoby "zmuszamy" do "bardziej konkretnego zachowania". Choć to ostatnie jest nieco bliższe prawdy. Rzeczywiście polega to na tym, że współoddziaływanie psychiki, świadomości osoby ludzkiej z cząstką elementarną zachodzi w taki, a nie inny sposób, że postrzegamy to zjawisko, jako taki właśnie efekt. Jak głosi moja Hipoteza Wszystkiego: coś jest dopiero czymś [konkretnym zjawiskiem, w postrzeganiu- obiektem], gdy wzajemne odziaływanie z otoczeniem to [jeszcze jakoby nieokreślone- w modelu dla rozważań] zjawisko konfiguruje, "określa", ustawia w takich związkach, w takich współzależnościach, współoddziaływaniach, że "stabilizuje się" jego stan pośród tych wszechobecnych relacji, zależności. Inaczej: wszystko jest nijakie, dopóki nie wejdzie w relacje, w oddziaływania z równie niejakim otoczeniem- wtedy te korelacje dopiero "ustanawiają" czym co jest.
Stosunkowo łatwo to zrozumieć na przykładzie właśnie oddziaływania, "wpływu" osoby, podmiotu obserwującego, czyli ludzkiej świadomości na otoczenie, na świat. I to mniej więcej mieści się i odzwierciedla światopogląd wujazboja- na ile go dobrze rozumiem. Natomiast ja idę w tym dalej i uważam, że nie tylko człowiek, jego psyche, a właściwie cały organizm określa [do pewnego stopnia] czym i jak co się tej świadomości, człowiekowi jawi. To samo dotyczy, obowiązuje pomiędzy każdymi, wszelkimi zjawiskami, nawet tymi, których świadomi nie jesteśmy.
Drugą kwestią tutaj jest to dogadywanie się świadomości, co do ich różnych wizji przyszłości, aby "kompromis" mógł się zrealizować. Otóż to właśnie jest podstawą koncepcji światopoglądu wujazboja, koncepcji monad ["leibnitzowskich"]. Ale tutaj nie będę więcej tego objaśniać, opisywać, ponieważ można znaleźć tą tematykę na forum w innych wątkach, głównie w dziale Filozofia, w których prowadziliśmy z Jarkiem polemikę na ten temat.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|