Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Najbardziej podstawowy problem myśli

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:04, 18 Kwi 2019    Temat postu: Najbardziej podstawowy problem myśli

Co jest najbardziej podstawowym problemem myśli?
Wg mnie jest to zagadnienie, które można przedstawić jako ileś tam dualizmów
- kreacja vs odbiór obserwacja
- to co moje vs to co zewnętrzne
- to co nowe vs to co było
- to co incydentalne vs to co trwałe, wynikające z reguły, zastane.

Uznając dowolne rozpoznanie za zasadne - np. rozpoznając znajomego w przechodniu na ulicy, rozpoznając jako sprawiedliwą jakąś decyzję, rozpoznając użyte przez kogoś słowo jako to, co w głowie za pojęcie z tym słowem związane uznawaliśmy - dokonujemy pewnej podstawowej decyzji. W jakimś stopniu dokonujemy jej ARBITRALNIE.
Nie potrafię sobie (na razie) wyobrazić problemu/pytania o większym stopniu fundamentalności.. :think:
W tym kontekście właściwie wszystko co jest (w myślach) staje się produktem takiego rozpadu na przeciwne aspekty, a potem syntezy (na nowo) w jakimś rozpoznaniu. I tak co chwila - z każdym nowym rozpoznaniem, z każdą kolejną myślą...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 45 tematów


PostWysłany: Czw 13:17, 18 Kwi 2019    Temat postu:

Dualizm relatywny, czyli inne spojrzenie na temat istnienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:31, 18 Kwi 2019    Temat postu:

Banjankri napisał:
Dualizm relatywny, czyli inne spojrzenie na temat istnienia.

Łączą się tu różne idee - istnienie, zasadność, poprawność, słuszność.

Warto tu postawić pytanie:
Co stanowi granicę dla dowolności uznania rzeczy jakkolwiek?
Czy taka granica istnieje?
- Bo może można uznać wszystko, jak się tylko komu uwidzi?...

Ja uważam, że choć potencjalnie wszystko można uznać, wszystko można twierdzić, to ostatecznie dla pewnych rozpoznań, klasyfikacji W ŚWIADOMOŚCI BĘDZIE POJAWIAŁ SIĘ ZGRZYT.
Można twierdzić, że 2+2=5. Można się przy tym upierać, szczególnie na zewnątrz, polemizując z innymi, przenosząc swoją mentalną uwagę na aspekt rywalizacji, starcia, a odwodząc od więzów samego problemu merytorycznego. Jednak jeśli porzucimy tę "zabawę, ten sport kto się bardziej uprze przy tym, co kiedyś powiedział", a potem znowu się skupimy na odbiorze mentalnym zagadnienia, to zgrzyt znowu się pojawi, znowu "coś nam w środku powie", z jednak 2+2 nie jest równe 5. I ten zgrzyt będzie wracał wielokrotnie. Bo natura naszego umysłu jednak skłoni się ku temu, że 2+2=4, a nie 5. Skłoni się tak SAMA Z SIEBIE.
Zabawa w wyszukiwanie powodów, dla których jednak 2+2 może być równe 5, jakiś czas może sobie trwać, możemy "się jarać", jak to znaleźliśmy kolejne powody, aby to 5 stało się nową "wielką prawdą świadomości", czy jakby to inaczej nie nazwał. Ale to wszystko będą kreacje sztuczne, odchodzące od SPONTANICZNOŚCI ROZPOZNAŃ.
Ta spontaniczność wytycza granicę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 34 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:59, 18 Kwi 2019    Temat postu:

Najbardziej podstawowym problemem myśli jest w moim odczuciu to, że nie da się uzasadnić jej poprawności. Aby bowiem to zrobić musielibyśmy uznać poprawność myśli zanim jeszcze przystąpimy do jej uzasadniania, czyli musielibyśmy przyjąć odgórnie za słuszne to czego dopiero mamy dowieść

I nic nie da odwołanie się do jakiegoś "doświadczenia" bo doświadczenie też trzeba zinterpretować myślą i problem pojawia się od nowa

Od początku jesteśmy więc skazani na pewną arbitralność myśli


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 14:00, 18 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 45 tematów


PostWysłany: Czw 14:11, 18 Kwi 2019    Temat postu:

Zacznijmy od tego, że "natura naszego umysłu" nie skłania się ku prawdzie. Prawda nie jest naturalnym atraktorem umysłu, a skuteczność, co potwierdza ewolucja. Możemy wpaść na zupełnie błędny pomysł (wszystkie pomysły są w jakimś stopniu błędne) i wykrzyczeć Aureka! Innymi słowy, proces zrozumienia, nie jest bezpośrednio związany z prawdą.

Michał Dyszyński napisał:
Warto tu postawić pytanie:
Co stanowi granicę dla dowolności uznania rzeczy jakkolwiek?
Czy taka granica istnieje?
- Bo może można uznać wszystko, jak się tylko komu uwidzi?...

Dla mnie wyjściowym jest istnienie, które się uwidzi właśnie, bo to jest wyraz dualizmu. Można sobie uwidzieć różne rzeczy, ale jedne będą bardziej trwałe, inne mniej, lub wcale.

Cytat:
SPONTANICZNOŚCI ROZPOZNAŃ.

Czy chodzi ci o pierwsze wyodrębnienie istnienia z doznania, które występuje automatycznie, bez intencji, czy woli?

Fedor napisał:
Od początku jesteśmy więc skazani na pewną arbitralność myśli

Myśli są zawsze względne, jak zresztą wszystko.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Czw 14:15, 18 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:15, 18 Kwi 2019    Temat postu:

fedor napisał:
Najbardziej podstawowym problemem myśli jest w moim odczuciu to, że nie da się uzasadnić jej poprawności. Aby bowiem to zrobić musielibyśmy uznać poprawność myśli zanim jeszcze przystąpimy do jej uzasadniania, czyli musielibyśmy przyjąć odgórnie za słuszne to czego dopiero mamy dowieść

I nic nie da odwołanie się do jakiegoś "doświadczenia" bo doświadczenie też trzeba zinterpretować myślą i problem pojawia się od nowa

Od początku jesteśmy więc skazani na pewną arbitralność myśli

To o czym piszesz, niejawnie opiera się na takiej definicji poprawności, w której:
- jest ona ostateczna, jedyna i niepodważalna
- zapewne jest LINIOWA (co rozumiem poprzez to, że jedną myśl uzasadniamy jednym - konkretnym uzasadnieniem).

Można zaproponować alternatywny względem powyższego system. W jego ramach:
- decyzje nie są absolutne, istnieje gradacja przejść od kompletnego braku uzasadnienia, do uzasadnienia absolutnego (właściwie tylko potencjalnego, teoretycznego, bo nigdy nie osiąganego).
- uzasadnieniem nie będzie jedno wskazanie, lecz SYSTEM. System może być złożony, nawet w jakiejś części rozmyty.

Niestety, jeśli podmienimy konkretne uzasadnienia (jako sformułowania, czyli odejdziemy od prostego modelu obiektowego) na systemowe (może systemowe z rozmyciem rozpoznań i znaczeń), wszystko nam się mocno skomplikuje.
Po pierwsze, trudno jest takimi systemowymi uzasadnieniami zarządzać, trudno jest wskazywać na ten konkret, który nam coś konstytuuje jako prawdę.
Po drugie, działanie z czymś takim wymaga o wiele większej inteligencji.
Po trzecie, system z rozmyciem, funkcjonujący jako pewna całość podmienia nam właściwie koncepcję prawdziwości na koncepcję ZAUFANIA.
Zaufanie jest przekonaniem o uznaniu poprawności, jaką generuje system, ale już BEZ WSKAZANIA NA KONKRET. Wierzymy systemowi, on generuje prawdziwość w ogólniejszym - bo złożonym (nieraz bardzo złożonym) sensie. Dla osób wierzących taki system jest oparty o wolę Boga. Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie. Choć obawiam się, że taka prawdziwa, realna teoria wszystkiego dawałaby ludziom w większości przypadków odpowiedź na ich pytania w postaci: "nieprawidłowo zdefiniowany problem, nie ma jednoznacznej odpowiedzi".
:rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 34 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:34, 18 Kwi 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 15:08, 18 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:56, 18 Kwi 2019    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe

Z teorią wszystkiego mamy jeszcze inny problem - konieczność INTERPRETATORA. Nie istnieje teoria, która jest absolutnie jednoznacznie, zawsze tak samo odbierana, stosowana przez naukowców. Z tej samej teorii jeden wyciąga często inne wnioski, niż drugi (np. biorąc inne założenia początkowe do swoich symulacji). W tym sensie teoria wszystkiego nie ma jak pogodzić przeciwnych stanowisk, bo i tak one mogą się pojawić w tej, czy innej formie Tzn. może jakąś część pytań wyjaśni, ale inna część będzie mogła być inaczej interpretowana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 34 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:23, 26 Kwi 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe

Z teorią wszystkiego mamy jeszcze inny problem - konieczność INTERPRETATORA. Nie istnieje teoria, która jest absolutnie jednoznacznie, zawsze tak samo odbierana, stosowana przez naukowców. Z tej samej teorii jeden wyciąga często inne wnioski, niż drugi (np. biorąc inne założenia początkowe do swoich symulacji). W tym sensie teoria wszystkiego nie ma jak pogodzić przeciwnych stanowisk, bo i tak one mogą się pojawić w tej, czy innej formie Tzn. może jakąś część pytań wyjaśni, ale inna część będzie mogła być inaczej interpretowana.


Nawet gdyby istniało ostateczne wyjaśnienie to ono samo pozostałoby niewyjaśnione i mogłoby zostać uznane za przypadkowe. Skoro nie podlegałoby ono już dalszym objaśnieniom to co by się stało gdyby ktoś zapytał czy jest to na pewno poprawne wyjaśnienie? Nie wiadomo też co miałoby decydować o tym, że dane wyjaśnienie jest ostateczne i zadowalające. Brak tu kryterium i samo to kryterium też domagałoby się jakiegoś ostatecznego wyjaśnienia lub przynajmniej kolejnych wyjaśnień


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 15:30, 26 Kwi 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:15, 26 Kwi 2019    Temat postu:

fedor napisał:
Nawet gdyby istniało ostateczne wyjaśnienie to ono samo pozostałoby niewyjaśnione i mogłoby zostać uznane za przypadkowe. Skoro nie podlegałoby ono już dalszym objaśnieniom to co by się stało gdyby ktoś zapytał czy jest to na pewno poprawne wyjaśnienie? Nie wiadomo też co miałoby decydować o tym, że dane wyjaśnienie jest ostateczne i zadowalające. Brak tu kryterium i samo to kryterium też domagałoby się jakiegoś ostatecznego wyjaśnienia lub przynajmniej kolejnych wyjaśnień


Nauka proponuje tu pewne rozwiązanie - kryterium SPOŁECZNE. Jeśli jakieś twierdzenie naukowe miałoby być uznane w społeczności naukowców, to musi przejść przez akceptację nie tylko twórcy, lecz także NIEZALEŻNYCH od niego badaczy, interpretatorów, osób sprawdzających dane dokonanie i szukających w nim przysłowiowej dziury w całym. jeśli owe kolejne grupy badaczy osiągną konsensus w kwestii poprawności danego stwierdzenia, to zostaje ono przyjęte.
Tu oczywiście należy z góry zaznaczyć, że w ten sposób NIE UZYSKAMY ABSOLUTNEGO POTWIERDZENIA dla danego twierdzenia. Nie, osiągamy potwierdzenie lokalne, niedoskonałe, zapewne też TYMCZASOWE (bo świadomość ogółu badaczy też się rozwija w procesach historycznych i to co "przejdzie" metodologiczne sito w wieku XVII może już zostać odrzucone w wieku XXI). Jest to jednak więcej niż nic - więcej, niż pojedyncze mniemanie jakiegoś tak Iksińskiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 34 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:40, 28 Kwi 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nawet gdyby istniało ostateczne wyjaśnienie to ono samo pozostałoby niewyjaśnione i mogłoby zostać uznane za przypadkowe. Skoro nie podlegałoby ono już dalszym objaśnieniom to co by się stało gdyby ktoś zapytał czy jest to na pewno poprawne wyjaśnienie? Nie wiadomo też co miałoby decydować o tym, że dane wyjaśnienie jest ostateczne i zadowalające. Brak tu kryterium i samo to kryterium też domagałoby się jakiegoś ostatecznego wyjaśnienia lub przynajmniej kolejnych wyjaśnień


Nauka proponuje tu pewne rozwiązanie - kryterium SPOŁECZNE. Jeśli jakieś twierdzenie naukowe miałoby być uznane w społeczności naukowców, to musi przejść przez akceptację nie tylko twórcy, lecz także NIEZALEŻNYCH od niego badaczy, interpretatorów, osób sprawdzających dane dokonanie i szukających w nim przysłowiowej dziury w całym. jeśli owe kolejne grupy badaczy osiągną konsensus w kwestii poprawności danego stwierdzenia, to zostaje ono przyjęte.
Tu oczywiście należy z góry zaznaczyć, że w ten sposób NIE UZYSKAMY ABSOLUTNEGO POTWIERDZENIA dla danego twierdzenia. Nie, osiągamy potwierdzenie lokalne, niedoskonałe, zapewne też TYMCZASOWE (bo świadomość ogółu badaczy też się rozwija w procesach historycznych i to co "przejdzie" metodologiczne sito w wieku XVII może już zostać odrzucone w wieku XXI)


No właśnie. Większość współczesnych fizyków uznałoby pewnie, że twierdzenia fizyki sprzed 100 lat są tak samo błędne jak twierdzenia fizyki sprzed 200 lat. Jak więc będą traktowane obecne twierdzenia fizyki za 200 lat? :think:

Gdyby przyjąć, że dziś po południu zostanie konsensusem fizyków zadekretowana teoria ostateczna to czy wydaje ci się przekonujące, że przez kolejne 200 lat żaden fizyk nie odkryje czegoś jeszcze lub nie doda czegoś nowego? Bo mi się nie wydaje. Musiałaby chyba zostać wynajęta jakaś policja naukowa, strzegąca ostateczności myśli


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 9:42, 28 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:09, 28 Kwi 2019    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nawet gdyby istniało ostateczne wyjaśnienie to ono samo pozostałoby niewyjaśnione i mogłoby zostać uznane za przypadkowe. Skoro nie podlegałoby ono już dalszym objaśnieniom to co by się stało gdyby ktoś zapytał czy jest to na pewno poprawne wyjaśnienie? Nie wiadomo też co miałoby decydować o tym, że dane wyjaśnienie jest ostateczne i zadowalające. Brak tu kryterium i samo to kryterium też domagałoby się jakiegoś ostatecznego wyjaśnienia lub przynajmniej kolejnych wyjaśnień


Nauka proponuje tu pewne rozwiązanie - kryterium SPOŁECZNE. Jeśli jakieś twierdzenie naukowe miałoby być uznane w społeczności naukowców, to musi przejść przez akceptację nie tylko twórcy, lecz także NIEZALEŻNYCH od niego badaczy, interpretatorów, osób sprawdzających dane dokonanie i szukających w nim przysłowiowej dziury w całym. jeśli owe kolejne grupy badaczy osiągną konsensus w kwestii poprawności danego stwierdzenia, to zostaje ono przyjęte.
Tu oczywiście należy z góry zaznaczyć, że w ten sposób NIE UZYSKAMY ABSOLUTNEGO POTWIERDZENIA dla danego twierdzenia. Nie, osiągamy potwierdzenie lokalne, niedoskonałe, zapewne też TYMCZASOWE (bo świadomość ogółu badaczy też się rozwija w procesach historycznych i to co "przejdzie" metodologiczne sito w wieku XVII może już zostać odrzucone w wieku XXI)


No właśnie. Większość współczesnych fizyków uznałoby pewnie, że twierdzenia fizyki sprzed 100 lat są tak samo błędne jak twierdzenia fizyki sprzed 200 lat. Jak więc będą traktowane obecne twierdzenia fizyki za 200 lat? :think:

Gdyby przyjąć, że dziś po południu zostanie konsensusem fizyków zadekretowana teoria ostateczna to czy wydaje ci się przekonujące, że przez kolejne 200 lat żaden fizyk nie odkryje czegoś jeszcze lub nie doda czegoś nowego? Bo mi się nie wydaje. Musiałaby chyba zostać wynajęta jakaś policja naukowa, strzegąca ostateczności myśli
@ fedor, była taka "policja" znana jako Inkwizycja od mniej więcej XII wieku do okresu Oświecenia (powstanie USA) i uwolnienia się nauki od KrK. Ale to se už nestane :wink:

@ MD, najprawdopodobniej w powodu nieznajomości realiów naukowych niewłaściwie intepretujesz proces peer review tworząc, niechcący, z niego "inkwizycję". Ponieważ w każdym przypadku naukowiec zmuszony jest opierać swoje hipotezy robocze (badanie ilościowe) lub kwestie badawcze (badanie jakościowe) na istniejącej literaturze naukowej i przed badanie ustalić metodologię (w badaniu ilosciowych, skale, etc.), to rezultat albo potwierdza albo neguje założenia lub kwestie. Peer review to formalność zweryfikowania literatury, metody i analizy/intepretacji wyników. Jestem w grupie peer review więc piszę z doświadczenia.

Podając proporcje ważności przeglądu literatury naukowej w celu powolywania się na istniejące publikacje to rozdział 2 tak mniej więcej 50 stron i mniej więcej 20-30 stron referencji.

Czyli architektura dysertacji jest jak nizej:

Abstrakt - 125 + słów
Rozdział 1 - Introduction/Wprowadzenie - około 10-15 stron
Rozdział 2 - Literaturę Review/Przegląd literatury - około 40 - 50 stron
Rozdział 3 - Methodology/Metodologia - około 10-15 stron
Rozdział 4 - Results/Wyniki - około 10 - 30 stron (w zależności od ilości hipotez lub kwestii badawczych)
Rozdział 5 - Discussion/Dyskusja - około 10 - 30 stron w zależności od ilości hipotez roboczych lub kwestii badawczych)
Referencje - około 10 - 30 stron

Artykuł naukowy omawiający fenomen zainsteresowania to mniej więcej 5 000 do 6 000 słów i posiada strukturę podobną do dysertacji z wyjątkiem wprowadzenia.

Jako peer/człowiek równy rangą moim zadaniem jest zweryfikować czy abstrakt ma sens, czy opiera się na adekwatnej literaturze, czy metodologia (instrument, skala, etc.) ma sens w kontekście badania ilościowego, czy kwestie badawcze mają sens w kontekście badania jakościowego, czy badanie jest przeprowadzone według opisanej metodologii, czy wyniki są spójne z obserwacjami, czy są spójnie omówione w sekcji dyskusji, czy wskazane są limity badania i kierunek kontynuacji, i przeglądam podane referencje.

Gdyby w istocie proces peer review był jak piszesz, badania naukowe posuwałyby naukę naprzód w "żółwiowym" tempie. W pewnych kontekstach kulturowych, jak Polska, z powodu animozji między naukowcami, to tempo rozwoju nauki byłoby wprost proporcjonalne do rezultatow naukowych pochodzenia z Polski.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 18:47, 28 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:54, 28 Kwi 2019    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe
"Teoria wszystkiego", którego nie sposób zdefiniować gdyż wyłaniają się nowe fenomeny zainteresowania, jest oznaką pychy ludzkiego ego.

Jeśli porównamy rozwój nauki w okresie od powstania USA i kończenia sie okresu Inkwizycji w Europie w latach 1806 (Dekret Napoleona o zniesieniu Inkwizycji w Wenecji) do 1870 (zniesienie Inkwizycji dekretem papieskim we Włoszech), to uważam, że termin exponential/wykładniczy nie będzie adekwatny aby odzwierciedlać galop technologiczny a tym samym naukowy, bo są powiązane.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 34 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:48, 29 Kwi 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe
"Teoria wszystkiego", którego nie sposób zdefiniować gdyż wyłaniają się nowe fenomeny zainteresowania, jest oznaką pychy ludzkiego ego


Jak wszyscy widzą na załączonym obrazku - "Amerykanka" już zdążyła obrócić po Świętach, na trasie: Ameryka - okolice Rzeszowa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:50, 29 Kwi 2019    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Nawet gdyby istniało ostateczne wyjaśnienie to ono samo pozostałoby niewyjaśnione i mogłoby zostać uznane za przypadkowe. Skoro nie podlegałoby ono już dalszym objaśnieniom to co by się stało gdyby ktoś zapytał czy jest to na pewno poprawne wyjaśnienie? Nie wiadomo też co miałoby decydować o tym, że dane wyjaśnienie jest ostateczne i zadowalające. Brak tu kryterium i samo to kryterium też domagałoby się jakiegoś ostatecznego wyjaśnienia lub przynajmniej kolejnych wyjaśnień


Nauka proponuje tu pewne rozwiązanie - kryterium SPOŁECZNE. Jeśli jakieś twierdzenie naukowe miałoby być uznane w społeczności naukowców, to musi przejść przez akceptację nie tylko twórcy, lecz także NIEZALEŻNYCH od niego badaczy, interpretatorów, osób sprawdzających dane dokonanie i szukających w nim przysłowiowej dziury w całym. jeśli owe kolejne grupy badaczy osiągną konsensus w kwestii poprawności danego stwierdzenia, to zostaje ono przyjęte.
Tu oczywiście należy z góry zaznaczyć, że w ten sposób NIE UZYSKAMY ABSOLUTNEGO POTWIERDZENIA dla danego twierdzenia. Nie, osiągamy potwierdzenie lokalne, niedoskonałe, zapewne też TYMCZASOWE (bo świadomość ogółu badaczy też się rozwija w procesach historycznych i to co "przejdzie" metodologiczne sito w wieku XVII może już zostać odrzucone w wieku XXI)


No właśnie. Większość współczesnych fizyków uznałoby pewnie, że twierdzenia fizyki sprzed 100 lat są tak samo błędne jak twierdzenia fizyki sprzed 200 lat. Jak więc będą traktowane obecne twierdzenia fizyki za 200 lat? :think:

Gdyby przyjąć, że dziś po południu zostanie konsensusem fizyków zadekretowana teoria ostateczna to czy wydaje ci się przekonujące, że przez kolejne 200 lat żaden fizyk nie odkryje czegoś jeszcze lub nie doda czegoś nowego? Bo mi się nie wydaje. Musiałaby chyba zostać wynajęta jakaś policja naukowa, strzegąca ostateczności myśli

Oczywiście masz rację!
Nauka, ale i zaawansowane rozumowanie (!) jest ZAWSZE "w drodze", zawsze niedoskonałe.
Właśnie o to chodzi!

Jakby przyjąć oczekiwanie absolutności dla stwierdzeń, to przecież nie można powiedzieć "to jest słodka herbata", bo:
- nie uzgodniliśmy metodologii oznaczania słodkości
- nie ustalono, czy stwierdzający słodkość ma zdrowe kubki smakowe
- i w ogóle nie da się absolutnie ściśle zdefiniować słodkości.
Wniosek...
nigdy nie będzie wolno nikomu powiedzieć: "herbata jest słodka"!
Nie wolno, bo nie ma tu ideału.
Tymczasem ludzie MIMO BRAKU IDEAŁU komunikują sobie nawzajem tak niedoskonałe tezy, jak "herbata jest słodka". Robią to, lejąc ciepłą uryną na brak doskonałości metodologicznej owego stwierdzenia. Wystarczy, że się DOGADALI, czyli ze np. ktoś np. posłodzi mniej, albo więcej tej osobie herbatę, jaka mu poda

Bo tutaj ideału nie ma!
Ideału w rozumowaniu żadnym nie ma!
Ideału w rozumowaniu żadnym nie będzie!
Do każdego modelu można się przyczepić!
Wszystko można zaatakować zarzucając stwierdzeniu wiele obszarów wątpliwości i niejasności!
Zgoda!
Tylko, że ja spytam: i co z tym dalej?
Można się:
1. rozpłakać
2. powiesić, bo sytuacja jest bez wyjścia
3. ale też i pójść po rozum do głowy - coś z takim fantem zrobić.

Zasadą podstawowa jest nie zarzucać czegoś komuś, czego samemu się nie jest w stanie spełnić. Czy KTOKOLWIEK potrafi wypowiadać się tak, aby to były wypowiedzi idealne?


Bo...
skoro już ktoś o ten ideał tak walczy, to może - widząc, że go nie ma, a także że sam nie jest w stanie go zrealizować - czas na złożenie ślubu milczenia?...
Bo tylko składając tak ślub miałby szansę na zrealizowanie tych wyśrubowanych żądań, jakie stawia innym (wtedy nie stawiałby - bo się nie wypowiada - żadnych żądań, więc spełnienie byłoby automatyczne).

Rozwiązanie jest i polega na uznaniu za standard brak doskonałości i absolutnej prawdziwości twierdzeń!

Więc, gdy ja mówię coś, to proszę to przyjmować jako stwierdzenie niedoskonałe. Jeśli ktoś żąda wyłącznie doskonałych wypowiedzi, teorii, idealnej prawdziwości, to źle trafił, jeśli czyta np. mój tekst. Sorry, biję się w piersi.
Ale to też jest problem czytającego, że stawia wymagania inne, niż stawia sobie twórca poglądu. Nauka (ta sensowna) nie stawia sobie za cel podawania prawd absolutnych. Jeśli ktoś twierdzenia nauki w ten sposób (że są to absolutne stwierdzenia) interpretuje, to zwyczajnie błądzi, a do tego jest sprzeczny z samą nauką, która przecież wciąż się doskonali, doskonalenie uważa za swój PARADYGMAT METODOLOGICZNY, zaś stwierdzenie, iż coś jest absolutne w jej teoriach z góry uznaje za niepoprawne podejście (może z wyjątkiem czystej tautologii).

Podsumowując: to, że nasze opisy świata są niedoskonałe, jest po prostu założeniem metodologicznym poprawnej nauki. Wskazywanie na to jako coś, co rzekomo w nauce jest jakoś złe, nieprawidłowe, nie ma większego sensu, bo właśnie ten aspekt sprawy jest na bieżąco w każdym akcie rozumowania rozpracowywany, jest zawarty immanentnie w metodologii.
Być może jest w tym jakiś paradoks szukania wiedzy - bo musimy założyć, że to czym się posługujemy jest niedoskonałe, choć przecież szukamy doskonałości. Ano trochę tak jest - mamy paradoks, dualizm, połączenie w jedno sprzeczności.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 10:16, 30 Kwi 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15354
Przeczytał: 34 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:46, 26 Kwi 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe

Z teorią wszystkiego mamy jeszcze inny problem - konieczność INTERPRETATORA. Nie istnieje teoria, która jest absolutnie jednoznacznie, zawsze tak samo odbierana, stosowana przez naukowców. Z tej samej teorii jeden wyciąga często inne wnioski, niż drugi (np. biorąc inne założenia początkowe do swoich symulacji). W tym sensie teoria wszystkiego nie ma jak pogodzić przeciwnych stanowisk, bo i tak one mogą się pojawić w tej, czy innej formie Tzn. może jakąś część pytań wyjaśni, ale inna część będzie mogła być inaczej interpretowana.


Matematyk Nigel Cutland zauważa, że twierdzenie Gödla ma negatywne konsekwencje dla teorii wszystkiego. Teoria wszystkiego jako ostateczne wyjaśnienie fizyczne musiałaby z konieczności zawierać również matematykę. A z twierdzenia Gödla wynika, że w matematyce zawsze będą twierdzenia, których nie da się udowodnić i wykazać ich prawdziwości lub fałszywości
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33760
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:14, 26 Kwi 2022    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dla osób niewierzących mogłaby to być jakaś hipotetyczna teoria wszystkiego, dająca odpowiedzi na każde pytanie w jakiejś tam formie


Teorię wszystkiego uważam za mrzonkę. Oznacza ona de facto wyczerpanie wszelkich pytań i osiągnięcie nieskończonej ilości odpowiedzi, co jest logicznie niemożliwe

Z teorią wszystkiego mamy jeszcze inny problem - konieczność INTERPRETATORA. Nie istnieje teoria, która jest absolutnie jednoznacznie, zawsze tak samo odbierana, stosowana przez naukowców. Z tej samej teorii jeden wyciąga często inne wnioski, niż drugi (np. biorąc inne założenia początkowe do swoich symulacji). W tym sensie teoria wszystkiego nie ma jak pogodzić przeciwnych stanowisk, bo i tak one mogą się pojawić w tej, czy innej formie Tzn. może jakąś część pytań wyjaśni, ale inna część będzie mogła być inaczej interpretowana.


Matematyk Nigel Cutland zauważa, że twierdzenie Gödla ma negatywne konsekwencje dla teorii wszystkiego. Teoria wszystkiego jako ostateczne wyjaśnienie fizyczne musiałaby z konieczności zawierać również matematykę. A z twierdzenia Gödla wynika, że w matematyce zawsze będą twierdzenia, których nie da się udowodnić i wykazać ich prawdziwości lub fałszywości

Dlatego teoria wszystkiego oczywiście nie może być "teorią zupełnie wszystkiego"! :shock: :)
Teoria wszystkiego, póki co, będzie - w oczekiwaniach fizyków - teorią opisującą w sposób odpowiednio spójny i klarowny "wszystkie znane" oddziaływania. Tylko tyle.
Tu znowu dotykamy tego, że często ktoś używa określenia sugerującego absolut, choć myśli o czymś o wiele mniej absolutnym. W życiu codziennym też tak się wypowiadamy - niekonsekwentnie. Żona mówi do męża "ty zawsze (!) ignorujesz, jak coś mówię". Wszyscy wiedzą, że owo "zawsze" jest tylko emfazą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:56, 27 Kwi 2022    Temat postu:

Może innym razem przeczytam dokładnie wszystkie wpisy w tym wątku i się wtrącę do dyskusji. Teraz jednak chcę zwrócić uwagę tylko na jedną sprawę: Wg mnie te kwestie, które tu opisujecie są mniej lub bardziej istotne, a nawet fundamentalne, ale moim zdaniem najbardziej podstawowe zagadnienie dotyczące myśli jest inne. A mianowicie takie: Czym konkretnie są myśli (może jakimś rodzajem energii, której fizyka nie zna)?! Oraz jak to się dzieje, że myśli „czujemy”? Albo inaczej: jak to się dzieje, że zdajemy sobie sprawę z własnych wyobrażeń [które to są informacjami zawartymi w myślach]?.

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Śro 1:57, 27 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin