Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:42, 03 Lut 2023 Temat postu: Moje wielkie rozterki… |
|
|
Jeśli prawdopodobnie nie zachodzi żaden sens w naturze, to czy mamy „prawo”, słuszność narzucać sami, nadawać sens(-y), przez ludzi samych wymyślone? Tym bardziej, jakie mamy prawo nadawać takie sensy, cele, które za najistotniejsze mają, aby ludzki gatunek przetrwał i się rozwijał kosztem otoczenia, środowiska?!
Jeśli jest taka bardzo niekonsekwencja, niespójność w ludzkim rozumowaniu, w postępowaniu- np. zabijać ludzi nie wolno, ale zwierzęta i inne stworzenia tak albo przeprowadzać na nich straszne testy np. lekarstw; wierzyć w jakichś bogów tak, ale już w krasnoludki lub w amblambla nie- to ludzie nie mają prawa mieć się za rozumnych i wierzyć we własne wymyślone zasady!! Dlatego mam wielki problem z szanowaniem ludzi i siebie także. Bo to jednak Wy jesteście winni (tego), chociaż ja również! A te zasady- niby to słuszne- są głównie, a może tylko po to by ludzkość przetrwała, czy jakieś grupy jej; przykład: zabić człowieka nie wolno, choćby wroga (przykład sytuacji pod dyskoteką i ze Szczepanem), ale niewinne zwierzę można, np. aby zjeść je (czy też inne żyjątko). Ale czy ludzkość powinna, czy „ma prawo” przetrwać, będąc tak bardzo egocentryczną i zachłanną?! Tu przykładem może być budowanie cywilizacji i m. in. wznoszenie budowli na trupach (np. robotników budowlanych) i po trupach (podboje jednych ludów na drugich, najazdy, okupacje), a także niszczenie środowiska, zasobów, istot żywych. Lecz w przeciwnym razie ludzkości powinno nie być, musiałaby wyginąć lub choćby „się cofnąć” do życia w sposób „prymitywny”, zgodny z naturą, jak praludzie. Ludzkie omyłki, błędy wynikają nie tylko z widzimisię, wymysłów „podpowiadanych” przez, opartych na instynkcie samozachowawczym, na popędzie do życia, ale też muszą wynikać z braku pełnej wiedzy o wszystkim, z braku wszechwiedzy- co daje podstawę do przypuszczeń, iż zawsze niemal się mylimy i będziemy się mylić, bo nigdy wszystkiego, całości nie zrozumiemy. Wobec tego nie powinniśmy świadomie, czy nie psuć natury. A co za tym idzie, powinnismy stosować w postępowaniu, w życiu tylko prawo naturalne, „prawo dżungli” (bo natura „wie” lepiej od nas) lub wcale- po prostu nie istnieć w tym świecie! Tu dodam, że świat ten jest niejako popsuty, bo u swych podstaw fizycznych, jak również w zachowaniach organizmów żywych ma ścieranie się sił przeciwnych, oparty jest na konflikcie oraz na walce o byt, której i tak nie można wygrać, ze względu na smierć nieuniknioną, wszechobecną! Z czego poniekąd wynika, że sama natura jest nonsensowna! Bo, być może nic nie ma sensu, ani celu, przeznaczenia! W takim przypadku jednak nie powinniśmy tych sensów nadawać, wymyślać cele, bo to byłoby nienaturalne, „chore”- tylko postępować wedle popędów i chwilowych zachcianek, bez zważania na konsekwencje, na skutki jakiekolwiek! Z kolei, jeśli działamy z rozmysłem, ze zbiorowymi zasadami, prawami, to- jak napisałem powyżej- czemu mają one być wciąż podyktowane głównie własnym, egoistycznym „dobrem”, tzn. wygodą grup ludzi, społeczności, trochę też- szerzej- gatunku całego ludzkiego- bez brania pod uwagę konsekwencji w szerszym kontekście [a to trudne, czy wręcz niemożliwe ze względu na ograniczoność rozumu, pojmowania ludzkiego]!? Więc jeszcze raz: skoro ludzie są tak w sumie głupi, ograniczeni w rozumowaniu, w doznawaniu, to czy powinni ufać własnej wiedzy skąpej i słabemu rozeznaniu, czy raczej „wycofać się” z wszelkiej działaności, zniknąć z tego świata?! Tym bardziej, że działają (wciąż) głównie pod kątem własnych korzyści, często doraźnych; i to niekiedy ze świadomością tego czynią „spustoszenie” w imię jakiegoś to niby postępu oraz zysku! Mam wielki problem z tym, żeby wierzyć, że się zmienią, że zaczną szerzej postrzegać, rozumieć, być odpowiedzialnymi w wielkiej perspektywie- wydaje się to niemożliwe, bo nie pojmą całości. Choć jakoby jest odrobina nadziei, ponieważ coraz więcej wiemy, rozumiemy (nieco więcej) i przynajmniej niektórzy starają się dbac również o zwierzęta, o przyrodę i t. p. [Ciekawe, czy nie da się zmienić również dzikiej natury na łagodną, „oswajając” ją?..]; czyli nie są tak „krótkowzroczni”, w siebie zapatrzeni głównie. Ale to chyba wciąż zbyt mało. Tym bardziej, że w tej rzeczywistości, opartej na konfliktach nie może być dobrze- pozostaje wybierać tylko pomiędzy dużym złem, a mniejszym trochę (chyba)!! Przykładowo: ochrona własnego gatunku, jak i innych (pozostałych), ochrona w ogóle życia też może być złem, ponieważ doprowadzi do nadmiernego obciążenia planety istotami żywymi, które potrzebują zasobów, aby żyć, a te się wyczerpią w końcu i przyroda, w tym chyba też człowiek wyginie „pod własnym ciężarem”! Choć co do tej kwestii jest też nieco nadziei, że staną się dostępne inne zasoby, miejsce- choćby z innych planet, oraz inne źródła energii- np. z gwiazd; aczkolwiek niemal każde działanie człowieka wprowadza zmiany w zastałym, co prowadzi do rozchwiania naturalnej równowagi, zakłócenia „homeostazy” świata, wszechświata. A skoro nie wiemy, i raczej nie będziemy wiedzieć, jak postępować w pełni słusznie (w skali np. planety, czy szerszego świata), to czy nie są złe, szkodliwe poczynania „doraźne” bardzo, przy braku rozeznania wszelkich skutków?! W dodatku, na -przykładzie ocieplania się klimatu- ludzie zazwyczaj są zainteresowani negatywnymi skutkami własnych poczynań tylko wówczas, gdy ich samych one „dotykają”, dotyczą (w sposób dla nich zauważalny)! Lecz może- jak już też wspomniałem- w tej rzeczywistości nie jest rozsądek ważny ani nawet potrzebny; wszystko się dzieje bez żadnego celu, wedle tylko podstawowych fizycznych zasad, tak „po prostu”, „ot, tak sobie”. Więc nie jest istotne co ludzie robią, czy np. niszczą, psują środowisko, naturę, siebie.. Wówczas jednak zbędne, a nawet „nienormalne”, jest trzymanie się wymyślonych zasad, praw, jak również liczenie się ze skutkami jakimikolwiek! NAJBARDZIEJ CHODZI MI W TYM WSZYSTKIM O KONSEKWENTNE, SPÓJNE I LOGICZNE ROZUMOWANIE I POSTĘPOWANIE, O TO, ŻEBY NIE BYŁO W TYM OBŁUDY, HIPOKRYZJI! ORAZ O SŁUSZNOŚĆ!! ALE SKĄD JĄ BRAĆ?? W dodatku jest problem tego, że każde działanie stwarza koszty jakieś, że raczej zawsze jest coś za coś! A więc co się naprawdę opłaca w wielkiej skali? Czy cokolwiek jest słuszne i opłacalne, aby działać?? I jeszcze powrócę: Dlaczego ludzie chronią głównie tylko siebie, a raczej własną rodzinę, grupę społeczną, nieco mniej lud, naród, w końcu swój gatunek?! Może to poniekąd naturalne, ale czy słuszne?! Szczególnie, że „uciekamy” prawu natury we własne wymyślone, ale już nie bardzo stosujemy je do innych stworzeń, bytów. I tu kolejny bardzo istotny dylemat: CZY LUDZIE SIĘ ZNACZĄCO ODRÓŻNIAJĄ OD INNYCH STWORZEŃ, ISTOT?! CZY TYLKO LUDZIE MAJĄ ZDOLNOŚĆ ODCZUWANIA, EMOCJI, PSYCHIKĘ, „DUSZĘ”?? Jeśli nie, to dlaczego inne organizmy traktujemy gorzej raczej, czemu się wywyższamy, dlaczego mamy się za wyjątkowych i lepszych?!? Znów „wychodzi” tu brak dostatecznej wiedzy, rozeznania, ludzki antropocentryzm i niespójność, niekonsekwencja w postępowaniu!! Podsumowując: KONSEKWENCJA! Albo działajmy totalnie nonsensowne, ewentualnie tylko wedle „pierwotnej natury”, zgodnie z prawem dżungli albo nie bądźmy wcale, nie żyjmy w takiej rzeczywistości, skoro nie potrafimy wybierać jak najlepiej można, a dobrze wybrać się tu po prostu nie da (ze względu na „popsucie pierworodne” świata)!!! A jeśli już- raczej niesłusznie- zaufamy własnym rozumom, to przynajmniej postępujmy spójnie, konsekwentnie, jednoznacznie, logicznie (na ile potrafimy) [a nie obłudnie]!! I jeszcze: Dlaczego prawo- szczególnie, jeśli miałoby być słuszne, prawidłowe- nie obowiązuje wszystkich i zawsze takie samo?! Można z tego wywnioskować, iż żadne jeszcze do tej pory nie było i nie jest w pełni słuszne; a to znów wynika z braku wszechwiedzy. Dlaczego więc stosować się do przynajmniej nie w pełni prawidłowych, niesłusznych praw?! Na dodatek- i znowu to powtórzę- prawo przeważnie jest dostosowane do danych warunków, do sytuacji lokalnych i czasowo przejściowych; i z uwzględnieniem głównie albo niemal tylko przetrwania własnej grupy w danych okolicznościach, w danych czasach, bez uwzględniania szerszych kontekstów, bez zważania na innych czy na szkodzenie otoczeniu… Bo ludzie chronią raczej tylko siebie (mam na myśli nie tyle jednostki, ile grupy i gatunek), a resztę wówczas, gdy to w ich interesie.. Aczkolwiek z jakby drugiej strony, to jest raczej naturalne zachowanie, postępowanie dla zwierząt; więc może nic w tym złego, niepoprawnego, że stawiamy niemal wyłącznie na swój rozwój nawet „po trupach” otoczenia ludzi, z wykorzystywaniem, zużyciem, nawet zniszczeniem może prawie wszystkiego, co nas otacza??🤔 Lecz znów: KTO MA CHRONIĆ ŚWIAT (np. zwierzęta, naturę, słabszych) PRZED NAMI SAMYMI, JEŚLI NIE LUDZIE?!
|
|