Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Logika ewolucji, władzy, osoby, człowieczeństwa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:05, 27 Kwi 2019    Temat postu: Logika ewolucji, władzy, osoby, człowieczeństwa

Do czego w życiu dążyć?
Co jest celem/sensem życia?
Jedną z odpowiedzi "wysysamy z mlekiem matki" - to odpowiedź na sposób ewolucji. Personifikując (to zabieg formalny, bo nie twierdzę, iż ewolucja jest osobą) ewolucję można by przypisać jej następujący "cel działania": przesiać jednostki pod kątem najlepszego przystosowania do przeżycia w danym środowisku, dać się rozmnożyć przede wszystkim zwycięzcom w rywalizacji o przetrwanie i dominację. Ewolucja "kocha" zwycięzców, a gardzi przegranymi, choć tych, których kocha też ostatecznie porzuci na rzecz ich następców. Ewolucja ma swój "system perswazji", którym się posługuje, aby osiągnąć swój cel, czyli ma swój sposób na zmuszenie jednostek do realizowania owego celu. Tym systemem są instynkty, archetypy, system odczuwania. W jego ramach większość osobników pragnie się połączyć w pary, dać początek potomstwu, chce też pokonać rywali w walce o dostęp do najbardziej obiecujących partnerów do rozrodu. Osobnik posłuszny ewolucji powinien przeżyć (o ile nie jest słaby, bo wtedy lepiej niech szybko zginie), powalczyć o prawo do rozmnażania i - jeśli wygra - przekazać geny. Jeśli jest wyjątkowo zdolny w tej materii konkurowania o swoje życie i partnerów, dobrze jak zrobi to wielokrotnie, a w końcu niech umrze, dając miejsce innym.
Ewolucja nie pyta się swoich poddanych o to, co myślą na temat rozmnażania się (może mieliby inne zdanie, czy w ogóle warto), walki konkurencyjnej, czy podlegania tyranii całej masy pomniejszych instynktów.
Ewolucja w przypadku zwierząt stadnych wypracowała sobie dodatkowy zasób środków nacisku na poddanych - mają one za cel walkę o pozycję w stadzie, ale tez (często) i walkę pomiędzy stadami. Stąd wynalazkiem ewolucyjnym jest identyfikowanie się ze stadem (zaczątek patriotyzmu). Walki pomiędzy stadami mają istotne znaczenie w układance ewolucyjnej - po pierwsze trenują skuteczność osobników do kooperacji, a po drugie przenoszą na wyższy poziom dobór naturalny. W związku z tym wynalazkiem część gatunków wypracowała sobie nowy element - wrodzony altruizm. Tenże altruizm odnosi się do członków własnego stada, bo obce jednostki (także obce stada) dostają domyślną emocję: nieufność/wrogość. To powoduje, że stada walczą ze sobą, dzięki czemu nie dochodzi do szkodliwego wypełnienia niszy ekologicznej - gdy osobników danego gatunku robi się zbyt dużo, walki pomiędzy stadami redukują populację. Tak więc wrogość między stadami należy uznać za ważną zdobycz ewolucyjną służącą utrzymaniu stabilności gatunku i ekosystemu. Osobniki powinny podlegać prawom ewolucji powszechnie, bez znaczących wyjątków. I tak się dzieje - jak wykazują badania psychologów - już niemowlęta wykazują spontanicznie zachowania wspierające podział "swój - obcy".

Ja (Michał Dyszyński) jestem buntownikiem - nie zamierzam (przynajmniej bez walki) poddawać się ewolucyjnym wytycznym. Próbuję rozszyfrować ewolucyjne instynkty we własnej psychice, poddać je ocenie, zaś przyjąć będź odrzucić w konfiguracji, jaka uznam za racjonalną w kontekście celów życia KTÓRE JA WYZNACZĘ. To wyzwolenie się spod tyranii ewolucji traktuję jako wyraz mojej osobistej WOLNOŚCI I ŚWIADOMOŚCI. Świadomość ogólniej traktuję w dużym stopniu jako narzędzie uwalniania umysłu spod tyranii maści wszelakiej.

Ale wracając do tyranii...
W ludzkich społeczeństwach pojawiło się ciekawe rozwinięcie idei walk pomiędzy stadami i wzmocnienie identyfikacji ze stadem. To walki między narodami - społeczeństwami, a także tyrania władców - WODZÓW. Wykorzystując instynkt przynależności stadnej, jak i instynkt podległości przewodnikom stada, szczególnie ekspansywne jednostki są w stanie zorganizować całe społeczeństwa wokół idei walki z innymi społeczeństwami. Wystarczy do tego celu odpowiednio wzmocnić naturalne poczucia patriotyczne i kult jednostki - wodza. Podobnie jak to było w przypadku ewolucji, jednostka jest tu tylko mięsem armatnim. Jak pisał Majakowski, piewca tyranii komunistycznej "jednostka niczym, jednostka bzdurą". Liczy się klasa/naród/idea społeczna, choć w istocie...
...ambicja wodza. Nikt nie pyta się jednostek, czy cel, który postawił sobie wódz - tyran, jest im bliski, czy się z nim identyfikują. Nie, oni mają ów cel przejąć, a potem - podlegając rozkazom wodza - nawet oddać za niego życie. Co prawda wojny, jakie toczą współczesne społeczeństwa wysprzęgliły się z okowów ewolucji w tradycyjnym stylu (wręcz grożą unicestwieniem gatunków), jednak sama zasada jest podobna - jednostka, jako mięso ewolucji w realizacji celów wyznaczonych przez siły i logikę, interesowi jednostek obcym.

Powyższe mechanizmy tyranii instynktów/władzy wobec jednostek warto skonfrontować z trzecią opcją - UWOLNIONEJ JEDNOSTKI.
Jednostka uwolniona, to jednostka ŚWIADOMA, czyli taka, która ZNA WŁASNY CEL. Jednostka świadoma nie potrzebuje realizować celu ewolucji (wywalczyć prawo do rozrodu, rozmnożyć się i zginąć dając miejsce następcom), nie potrzebuje też identyfikować się z żadną władzą (nie czuje się ani gorsza, ani nijak podległa jakiemuś tam wodzowi, który nie jest dla niej żadnym autorytetem, tylko po prostu jednym z osobników własnego gatunku, który wspiął się wysoko po szczeblach władzy), ale ZROZUMIAŁA SIEBIE, swoje MIEJSCE W SPOŁECZNOŚCI i dąży do tego, co uważa SAMA za słuszne.
Oczywiście sam fakt zbuntowania się przeciw ewolucji, czy tyranii władzy nie gwarantuje jeszcze, że jednostka znajdzie odpowiednio spójny, wartościowy dla jej natury, cel istnienia. Może z tym pobłądzić. Ale może też, ostatecznie, z owych błędów się wyplątać i zacząć samodzielnie rozwijać świadomość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:27, 28 Kwi 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ewolucja nie pyta się swoich poddanych o to, co myślą na temat rozmnażania się (może mieliby inne zdanie, czy w ogóle warto), walki konkurencyjnej, czy podlegania tyranii całej masy pomniejszych instynktów.

Tak jak i Bóg się nie pyta swoim poddanym, co myślą na temat życia na tym świecie, walki o zbawienie duszy, podlegania tyranii wyrzeczeń. Człowiek Boże igrzysko.
Cytat:
Ja (Michał Dyszyński) jestem buntownikiem - nie zamierzam (przynajmniej bez walki) poddawać się ewolucyjnym wytycznym. Próbuję rozszyfrować ewolucyjne instynkty we własnej psychice, poddać je ocenie, zaś przyjąć będź odrzucić w konfiguracji, jaka uznam za racjonalną w kontekście celów życia KTÓRE JA WYZNACZĘ. To wyzwolenie się spod tyranii ewolucji traktuję jako wyraz mojej osobistej WOLNOŚCI I ŚWIADOMOŚCI. Świadomość ogólniej traktuję w dużym stopniu jako narzędzie uwalniania umysłu spod tyranii maści wszelakiej.

"Non serviam" - rezkł Lucyfer, wypowiadajac posłuszeństwo Bogu. Jego cele nie były zbieżne z celami wyznaczonymi przez Boga.
Wyzwolenie spod tyranii Boga było wyrazem jego osobistej wolnosci i swiadomosci.
Cytat:
...ambicja wodza. Nikt nie pyta się jednostek, czy cel, który postawił sobie wódz - tyran, jest im bliski, czy się z nim identyfikują. Nie, oni mają ów cel przejąć, a potem - podlegając rozkazom wodza - nawet oddać za niego życie. Co prawda wojny, jakie toczą współczesne społeczeństwa wysprzęgliły się z okowów ewolucji w tradycyjnym stylu (wręcz grożą unicestwieniem gatunków), jednak sama zasada jest podobna - jednostka, jako mięso ewolucji w realizacji celów wyznaczonych przez siły i logikę, interesowi jednostek obcym.

Bóg z punktu widzenia Lucyfera był takim tyranem.
Cytat:
Oczywiście sam fakt zbuntowania się przeciw ewolucji, czy tyranii władzy nie gwarantuje jeszcze, że jednostka znajdzie odpowiednio spójny, wartościowy dla jej natury, cel istnienia. Może z tym pobłądzić. Ale może też, ostatecznie, z owych błędów się wyplątać i zacząć samodzielnie rozwijać świadomość.

Kto się nie zbuntował przeciwko Bogu (nie pobladzil), ten nie może świadomie wybrać posłuszeństwa.

Wiesz jaki mam problem z Twoim podejściem? Że cele ewolucji stawia niejako w kontrze do celów duchowych. Tak jakby ewolucja była zasadzką, jaką Bóg podstawił człowiekowi, żeby swoją świadomość kształtował w opozycji do tego co naturalne, instynktowne. Niby jest to możliwe, ale zauważ, ze jeśli wszyscy ludzie (albo chociaż ich większość) dojdzie do tego wniosku, że "Non serviam" i np. stwierdzi, ze nie będą się rozmnażać, nie będą się wikłac w durne walki plemienne, to za chwilę ten indywidualista nie będzie miał jak spełniac swoich celów, ponieważ ktoś musi się rozmnożyć, zeby on w ogóle zaistniał, ktos musi przelac krew, zeby on mógł cieszyc sie wolnoscia. Cały czas korzysta z dorobku tych "idiotów", którzy swoje życie podporządkowali komuś lub czemuś.

Jeśli prawda jest, ze ewolucja jest tym złym tyranem (demiurgiem, złym Bogiem), to ten dobry Bóg tak naprawdę wzywa nas do unicestwienia, sprzeciwienia się naturze, życiu. A wiec rację mają buddysci i gnostycy (manichejczycy), że życie jest złem, cierpieniem, a naszym zadaniem jest się z niego wyzwolić.

wiki
Przejawem zła jest materia. Walka między dobrem i złem toczy się w każdym człowieku. Człowiek ma dwie dusze: jedną związaną z dobrem i drugą związaną ze złem. Odpowiedź manicheizmu na jeden z centralnych dylematów chrześcijaństwa jest radykalna: zło jest wszędzie i jest wieczne. Manicheizm dzieli w ten sposób z gnostycyzmem sporą część doktryny, także wspomniany pesymizm postrzegania świata. Doktrynę Maniego ilustruje bogata kosmogoniczna i antropogeniczna mitologia, której przykładem jest mit powstania świata, opisujący walkę między Dobrym Bogiem (wraz z pięcioma eonami, którymi emanował: rozumu, intelektu, postu, poznania i myśli) i Złym Bogiem, Demiurgiem, twórcą materialnych rzeczy, w wyniku której powstają Adam i Ewa. Mitologia manicheizmu czerpie z wielu tradycji, przemawiających do ludzi różnych kultur (...)
Dzieje świata według manichejczyków polegały na ciągłym uwalnianiu duszy z ciemności ku światłości (dusza przebywała w ciemności), natomiast grzechem był każdy kontakt z materią. Również prokreacja była uważana za złą, ponieważ w wyniku poczęcia dziecko, istniejące dotąd jako eon, musiałoby przyjąć powłokę cielesną, a materia była zła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:32, 28 Kwi 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Wiesz jaki mam problem z Twoim podejściem? Że cele ewolucji stawia niejako w kontrze do celów duchowych. Tak jakby ewolucja była zasadzką, jaką Bóg podstawił człowiekowi, żeby swoją świadomość kształtował w opozycji do tego co naturalne, instynktowne. Niby jest to możliwe, ale zauważ, ze jeśli wszyscy ludzie (albo chociaż ich większość) dojdzie do tego wniosku, że "Non serviam" i np. stwierdzi, ze nie będą się rozmnażać, nie będą się wikłac w durne walki plemienne, to za chwilę ten indywidualista nie będzie miał jak spełniac swoich celów, ponieważ ktoś musi się rozmnożyć, zeby on w ogóle zaistniał, ktos musi przelac krew, zeby on mógł cieszyc sie wolnoscia. Cały czas korzysta z dorobku tych "idiotów", którzy swoje życie podporządkowali komuś lub czemuś.

Jeśli prawda jest, ze ewolucja jest tym złym tyranem (demiurgiem, złym Bogiem), to ten dobry Bóg tak naprawdę wzywa nas do unicestwienia, sprzeciwienia się naturze, życiu. A wiec rację mają buddysci i gnostycy (manichejczycy), że życie jest złem, cierpieniem, a naszym zadaniem jest się z niego wyzwolić.

Cóż, z walk plemiennych niewątpliwie bym zrezygnował. I nie uważam, że w dobrze zorganizowanym społeczeństwie trzeba przelewać krew za wolność.
Zło tego świata po coś jest - dla naszego zrozumienia. Pewne rzeczy się dzieją, ale lepiej nie być tym, który je czyni. Co prawda Judasz miał zdradzić Jezusa, ale "lepiej byłoby dla niego, aby się nie narodził".
Zło nie jest jakoś wprost związane z życiem i cierpieniem. Jest zło przejściowe, którego doznajemy dla swojej nauki, ale jest też zło trwałe - to, gdy się oddajemy panowaniu złych sił, gdy rezygnujemy z wyzwolenia swojej świadomości.
Od uznania wojen (plemiennych) za konieczność jest tylko o krok do zaakceptowania właściwie każdego zła. Po jakiejś stronie opowiedzieć się trzeba. I chyba lepiej po stronie życia, niż po stronie śmierci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:44, 29 Kwi 2019    Temat postu:

We współczesnym świecie raczej juz nie tyle chodzi o doslowny rozlew krwi, co o polityczna, systemową walke o suwerennosc swojego "plemienia", o własną kulturę, tradycję, religię i mitologię. O własną etykę.

Podam przykład z rzeczywistosci: Unia Europejska (imperium europejskie oparte na cywilizacji bizantyjskiej) vs. suwerenne państwa narodowe wyrosłe na gruncie cywilizacji łacińskiej. Jest to tak naprawdę starcie pomiędzy cywilizacjami.

Euroentuzjaści pod przykrywką walki ze złem (państwami narodowymi, które są w ich mniemaniu źrdółem wojen), chcą zniszczyć Europę jako mozaikę niezależnych narodów (takich właśnie indywidualistów) i zastąpić ją opartą na miltaryzmie Eurokołchozem, w którym wszyscy są równi, bo ubrani w mundur politycznej poprawności, biurokratycznego posłuszeństwa. Sama idea zjednoczonej Europy w znaczeniu jednego wielkiego imperium pochodzi od Niemców (właśnie o tym marzył Hilter, a co mu się nie udało właśnie dzięki europejskim nacjonalizmom).

Unia Europejska czy Unia Bizantyjska?
Piotr Jaroszyński
(...)
Współczesny bizantynizm opiera się na wszechpotężnej biurokracji, legalizmie, etatyzmie, mechanizmie, których skuteczność zwielokrotniona została poprzez bezprecedensowe zastosowanie komputerów. Struktury polityczne stoją ponad moralnością i ponad religią, miejsce społeczności złożonej z osób (których szczytowym wykwitem są narody) zajmuje gromada-masa, zwana zasobami ludzkimi. Jednak w odróżnieniu od bizantynizmu, cezaropapizm unijny dąży najpierw do dechrystianizacji, a następnie do ateizacji społeczeństwa europejskiego. Pod tym względem Unia Europejska stanowi dziedzictwo antyklerykalnego oświecenia i „bezbożnego komunizmu". W dalszej perspektywie prowadzić może nawet do totalitaryzmu.12

Wbrew hałasom, naciskom i propagandzie, na problem integracji europejskiej patrzeć należy nie tylko przez pryzmat polityczny czy gospodarczy, ale nade wszystko cywilizacyjny. Jako Polacy tworzymy naród o swoistej polskiej kulturze, która powstała i rozwijała się w ramach cywilizacji łacińskiej. Unia Europejska jest cywilizacyjnie nam obca i dlatego wobec procesu integracji musimy zachować jak najdalej idącą ostrożność.

[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Od uznania wojen (plemiennych) za konieczność jest tylko o krok do zaakceptowania właściwie każdego zła. Po jakiejś stronie opowiedzieć się trzeba. I chyba lepiej po stronie życia, niż po stronie śmierci.

Celem nie są wojny, należy ich unikać. Celem jest zachowanie naturalnej różnorodności. Człowiek dla prawidłowego rozwoju potrzebuje wspólnoty, z którą będzie mógł się utożsamić. Musi być w niej zakorzeniony. Ludzkość zamieszkująca Ziemię jest tak zróżnicowana, ze nie da się stworzyć jednego wielkiego państwa/organizmu politycznego (rzadu swiatowego), gdzie wszyscy ludzie będą braćmi bez uciekania się do metod totalitarnych.
Trzeba najpierw pozbawić poszczególne społeczeństwa tożsamości (wykorzenić, wynarodowić), a następnie zastąpić taką opartą na porzadku etyczno-kulturowym wspólnotę jednorodnym kolektywem, który będzie można jak plastelinę dowolnie uformować.

Czy to nie jest zło w najczystszej postaci? Ja widzę, jak ta koszmarna wizja realizuje się na naszych oczach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:22, 29 Kwi 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
...
Euroentuzjaści pod przykrywką walki ze złem (państwami narodowymi, które są w ich mniemaniu źrdółem wojen), chcą zniszczyć Europę jako mozaikę niezależnych narodów (takich właśnie indywidualistów) i zastąpić ją opartą na miltaryzmie Eurokołchozem, w którym wszyscy są równi, bo ubrani w mundur politycznej poprawności, biurokratycznego posłuszeństwa. Sama idea zjednoczonej Europy w znaczeniu jednego wielkiego imperium pochodzi od Niemców (właśnie o tym marzył Hilter, a co mu się nie udało właśnie dzięki europejskim nacjonalizmom).
...

Celem nie są wojny, należy ich unikać. Celem jest zachowanie naturalnej różnorodności. Człowiek dla prawidłowego rozwoju potrzebuje wspólnoty, z którą będzie mógł się utożsamić. Musi być w niej zakorzeniony. Ludzkość zamieszkująca Ziemię jest tak zróżnicowana, ze nie da się stworzyć jednego wielkiego państwa/organizmu politycznego (rzadu swiatowego), gdzie wszyscy ludzie będą braćmi bez uciekania się do metod totalitarnych.
Trzeba najpierw pozbawić poszczególne społeczeństwa tożsamości (wykorzenić, wynarodowić), a następnie zastąpić taką opartą na porzadku etyczno-kulturowym wspólnotę jednorodnym kolektywem, który będzie można jak plastelinę dowolnie uformować.

Czy to nie jest zło w najczystszej postaci? Ja widzę, jak ta koszmarna wizja realizuje się na naszych oczach.

Problem pojawia się wtedy, gdy różne postacie "różnorodności" wchodzą innym różnorodnościom w ich obszar - tak różnorodności, jak i wolności, czy ogólnie życia.
Czy kultura romska, ta oparta (nie oszukujmy się) o dość swobodne potraktowania prawa własności ma sobie prawo być, jaka jest?
Czy małżeństwo zawarte z 12 letnią dziewczynką (bo tak Romowie mają w swojej tradycji) jest po prostu prywatną sprawą tejże kultury?
Czy ojciec bardzo tradycyjnej rodziny ma prawo wyznaczyć swojej córce męża, a ta ostatnia w kwestii swojego partnera życiowego ma mieć podrzędny głos?
Starcia pomiędzy kulturami jakieś tam bedą, ale...
ale chyba też trzeba się dogadać jakoś w kwestiach szczególnie mało cywilizowanych zwyczajów. Wszystko ma być dozwolone?
To może i kradzież z włamaniem uznamy za "wieloletnią tradycję kultury włamywaczy"?
Z drugiej strony zamordyzm i urawniłowka też są nie do przyjęcia.
W kwestii uznania tego, co rozsądne warto jest się po prostu DOGADAĆ.

Mi się akurat idea UE pod tym właśnie względem podoba - była pomyślana na zasadzie: zamiast się bić ze sobą, pogadajcie, ustalcie wspólne zasady.
Oczywiście, jak to w życiu, z realizacją rzadko bywa tak pięknie, jak by się to chciało w teorii. Więc UE w dużym stopniu stała się Unią Lobbingów. Trochę się temu nie dziwię, bo to chyba musiało w tę stronę pójść, choć trochę mi żal.
Ale prawdą tez jest, że jak ktoś się chce czepiać i być niezadowolonym, to powód sobie zawsze znajdzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:19, 30 Kwi 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Problem pojawia się wtedy, gdy różne postacie "różnorodności" wchodzą innym różnorodnościom w ich obszar - tak różnorodności, jak i wolności, czy ogólnie życia.
Czy kultura romska, ta oparta (nie oszukujmy się) o dość swobodne potraktowania prawa własności ma sobie prawo być, jaka jest?
Czy małżeństwo zawarte z 12 letnią dziewczynką (bo tak Romowie mają w swojej tradycji) jest po prostu prywatną sprawą tejże kultury?
Czy ojciec bardzo tradycyjnej rodziny ma prawo wyznaczyć swojej córce męża, a ta ostatnia w kwestii swojego partnera życiowego ma mieć podrzędny głos?
Starcia pomiędzy kulturami jakieś tam bedą, ale...
ale chyba też trzeba się dogadać jakoś w kwestiach szczególnie mało cywilizowanych zwyczajów. Wszystko ma być dozwolone?
To może i kradzież z włamaniem uznamy za "wieloletnią tradycję kultury włamywaczy"?
Z drugiej strony zamordyzm i urawniłowka też są nie do przyjęcia.
W kwestii uznania tego, co rozsądne warto jest się po prostu DOGADAĆ.

Na tym właśnie polega problem z muliti-kulti, ze czasem dwie kultury są od siebie tak dalece odległe, że dogadanie się jest niemozliwe.
Żeby wszystkich zadowolić, musielibyś mieć kilka alternatywnych praw, np. odrębne dla Polaków i odrębne dla Romów. Tak się oczywiście nie da, więc takie dogadywanie się zawsze idzie w stronę liberalizacii prawa - w tym wypadku byłoby to dopuszczenie małżeństw z 12-letnimi dziewczynkami, a tym samym mniejszośc narodowa narzuca swoją kulturę/etykę większości.
Dlatego właśnie narody dążą do posiadania własnych państw, terenów, które by mogli zasiedlić, żeby mogli sobie ustalać prawo po swojemu.

Jestem przy tym przeciwna nawracania innych kultur siłą na własną, lepszą. Z naszej perspektywy ślub z 12-letnią dziewczynką wydaje się czymś niewłaściwym, dlatego nie chcemy, żeby tego typu związki powstawały na terenie naszego państwa. Jednak ew. wpływ na zmianę w innej kulturze powinien się odbywać pokojowo, ewolucyjnie. Np. kultura islamska jest 100 lat za Murzynami, musi sama do pewnych zmian dojrzeć.
Cytat:

Mi się akurat idea UE pod tym właśnie względem podoba - była pomyślana na zasadzie: zamiast się bić ze sobą, pogadajcie, ustalcie wspólne zasady.
Oczywiście, jak to w życiu, z realizacją rzadko bywa tak pięknie, jak by się to chciało w teorii. Więc UE w dużym stopniu stała się Unią Lobbingów. Trochę się temu nie dziwię, bo to chyba musiało w tę stronę pójść, choć trochę mi żal.
Ale prawdą tez jest, że jak ktoś się chce czepiać i być niezadowolonym, to powód sobie zawsze znajdzie.

Unia Europejska w załozeniu miała być czymś innym niż okazała się być. Miała być polityczno-gospodarczą wspólnotą (federacją) złożoną z suwerennych podmiotów, a ewoluuje w jeden centralnie zarządzany organizm. Taka zmiana samego charakteru Unii wymaga właśnie wtargnięcia w płaszczyznę społeczno-kulturową. Ponieważ z Europejczyków nie da się zrobić jednego narodu (mimo że mamy wspólne korzenie), to narody trzeba zniszczyć, tożsamość narodową zastępujac obywatelskością. Obywatelstwo jest ponadnarodowe. Obywatelem jest się tak samo w Polsce, w Niemczech czy we Francji. Ew. preferencja tego czy innego państwa jest czysto pragmatyczna, np. chcę mieszkać w Niemczech, utożsamiam się z Niemcami, bo tam się dobrze żyje, jest dobry socjal, bardziej liberalne prawo. Czy to znaczy, ze jestem lojalna wobec Niemiec? Nie. Jeśli stwierdzę, że we Francji czy Holandii się żyje jeszcze lepiej, to wymigruje właśnie tam. Jestem człowiekiem wykorzenionym, bezdomnym. Liczy się tylko dobrobyt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:15, 30 Kwi 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Jestem przy tym przeciwna nawracania innych kultur siłą na własną, lepszą. Z naszej perspektywy ślub z 12-letnią dziewczynką wydaje się czymś niewłaściwym, dlatego nie chcemy, żeby tego typu związki powstawały na terenie naszego państwa. Jednak ew. wpływ na zmianę w innej kulturze powinien się odbywać pokojowo, ewolucyjnie. Np. kultura islamska jest 100 lat za Murzynami, musi sama do pewnych zmian dojrzeć.

Musi dojrzeć...
Właśnie o to chodzi, że rodzimy się w jakiejś kulturze, ale chyba MAMY ROZUM. Nie jestem zwolennikiem jakiegoś szczególnego chronienia kultur, narodów. Po prostu w swoim czasie długo myślałem nad HIERARCHIĄ WARTOŚCI.
Co jest ważniejsze?
- Aby, jak to jest w pewnej kulturze, teściowa miała niemal absolutna władze nad synową?.. Taka wartość?...
A może róbmy tak, aby ludzie się nawzajem nie krzywdzili?...
Tak, to trudne.
Tak, bo przecież:
- u nas zawsze tak było (ale u kogoś innego było inaczej, sa kultury, gdzie się nie gnębi - tak łatwo - ludzi z powodów kulturowych)
- bo zawsze ktoś kogoś będzie gnębił (stąd tylko krok od usprawiedliwienia wszystkich złoczyńców świata)
- bośmy się przyzwyczaili (inni sie przyzwyczaili do innej kultury, niektórzy zmienili przyzwyczajenia...).

Może to kwestia czegoś w genach, ale ja w ogóle tego nie rozumiem, jak kwestie kulturowe można postawić ponad takimi wartościami, jak miłość, nie zadawanie cierpienia, dążenie do spełniania się ludzi, a nie ich rozstawiania po kątach na zasadzie: ty jesteś z onych, więc masz miejsce tutaj.

Ja gotów byłbym w ogóle zapomnieć o swoich narodowych, kulturowych korzeniach, gdybym w ten sposób zaczął żyć w otoczeniu życzliwym, pomocnym, uczciwym. Nie potrzebuję nikomu mówić "moje lepsze niż wasze". Kompletnie nie wiem, po co by mi to było.

Kiedyś (już ze 20 lat temu popełniłem wierszyk), który tu przytoczę

WIERSZ O WYŻSZOŚCI TEGO CO MOJE I WŁASNE NAD TYM CO OBCE I CUDZE
Ze wszystkich spraw i rzeczy powstałych na Świecie
najlepsze są MOJE: myśli, bety, śmiecie!
A ze wszystkich rzeczy dzielonych na dwoje
ta część będzie lepsza - co ją nazwę MOJE!
Kiedy sobie siedzę, gdy jem, kiedy stoję
najlepsze siedzenie jest z pewnością moje!
kiedy mój syneczek narysuje plamę
to ona powinna zdobić w Luwrze ścianę!
Z różnych pięknych rzeczy, które świat ten zdobią
te tylko pochwalę, co je NASI robią!

Ze wszystkich zmarłych co kiedyś istnieli
- wszyscy „nasi” przodkowie to istni anieli!
W każdej chwili życia jedną rzecz pamiętam:
Z rzeczy tego świata - co MOJE - rzecz święta!

A gdy sobie myślę o różnych poglądach -
każdy cudzy pogląd - na głupszy wygląda!
Generalnie mówiąc: wszystkie myśli nowe
mogą tylko popsuć porządek w mej głowie.
Nie lubię tych co wątpią, albo poszukują,
bo oni dobre, stare - krytyką popsują.

Wszystko ma swoje miejsce niezmienne od zarania
ranek jest do wstawania, a nocka - do spania.
Kiedy mówi władza - niech biją jej brawo.
Słusznie, czy niesłusznie - ważne, że to władza!
Myśli niezależne - zakażmy ustawą!
Wszak na Świętej Tradycji życie się zasadza.

A gdy cudzoziemca spotkam na swej drodze,
to wiem już na pewno: że to gorszy człowiek.
Bo gdy z zagranicy ktoś do NAS przyjedzie
to zapewne diabeł go w te strony wiedzie.
Gdy obcy sprzedaje, albo coś kupuje
na sto procent wiemy - pewno oszukuje!

Złym ptakiem jest wróbel, gdy gniazdo swe kala.
Złym człekiem jest rodak, co widzi w NAS wady.
To drań, łobuz, zdrajca i niech wy...rd...la
Bo jak nie, to pokażem moc NASZEJ gromady.

Jest postanowione od dziesiątek wieków
że naród nasz, miasto i nasza ulica
są najlepsze na świecie. Pamiętaj człowieku -
co było, jest, będzie NASZE - tym zachwycaj!
Cnotą jest największą (każdy się przekona):
Przed obcym i innym - SWOJEGO obrona!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin