Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Każdy prawdziwy wybór jest wyborem z niewiadomej
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:44, 16 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
O ile wiem, Kościół naucza, że do wiary w Boga można dojść na drodze rozumowania


Jakoś nie doszedłeś. Rozumiesz w ogóle słowo "można"?

anbo napisał:
Zdaje się, że o apologet3yce presupozycyjnej nic nie wiedział Paweł z Tarsu


Nie wiedział czy nie napisał? Bo ty od lat nie rozróżniasz tych dwóch zupełnie różnych spraw w swym niedowładzie mentalnym. Paweł nie pisał też nic o esseńczykach i swoich zębach. Więc pewnie też nic o nich "nie wiedział" :rotfl:


Ciekawe czy fedor nie rozumie, w czym rzecz, czy tylko udaje...


No właśnie ty nie zrozumiałeś w czym rzecz i pokazałem dokładnie czego w którym punkcie nie zrozumiałeś. Ale tego też nie zrozumiałeś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Czw 21:03, 16 Gru 2021    Temat postu:

fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
O ile wiem, Kościół naucza, że do wiary w Boga można dojść na drodze rozumowania


Jakoś nie doszedłeś. Rozumiesz w ogóle słowo "można"?

anbo napisał:
Zdaje się, że o apologet3yce presupozycyjnej nic nie wiedział Paweł z Tarsu


Nie wiedział czy nie napisał? Bo ty od lat nie rozróżniasz tych dwóch zupełnie różnych spraw w swym niedowładzie mentalnym. Paweł nie pisał też nic o esseńczykach i swoich zębach. Więc pewnie też nic o nich "nie wiedział" :rotfl:


Ciekawe czy fedor nie rozumie, w czym rzecz, czy tylko udaje...


No właśnie ty nie zrozumiałeś w czym rzecz i pokazałem dokładnie czego w którym punkcie nie zrozumiałeś. Ale tego też nie zrozumiałeś

Skoro twierdzi, że pokazał w czym rzecz, to znaczy, że nie zrozumiał. Albo udaje, to też jest możliwe. A rzecz jest w tym, że jeśli - jak to ujmują apologeci presupozycyjni - "ateista nie ma żadnego podłoża do formułowania swoich osądów"*, to nie ma też podłoża do tego, żeby przestać być ateistą. Tymczasem zarówno Kościół jak i Paweł z Tarsu uczą, że to podłoże ma każdy, a jest nim możliwość dojścia na drodze rozumowania do tego, że Bóg istnieje.
Inne argumenty przeciw apologetyce presupozycyjnej padły w dyskusjach:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/apologetyka-presupozycyjna,13663-25.html
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/skad-wiesz-ze-twoj-rozum-dziala-poprawnie,18693.html

* [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:28, 16 Gru 2021    Temat postu:

Michał,

Prawda jest taka, że masa ludzi współczesnych (większość?) wie "relatywnie równie niewiele", co i kiedyś. Ilu ludzi współczesnych umie choćby zrozumieć rzeczy, które zbudowali nieliczni? Wręcz przeciwnie może jest, że im więcej technologii, tym mniejszy procent wiedzy ludzie znają. Po prostu używają coś bez wiedzy o tym jak to działa, jak to się buduje itp. Np. Komputery. Ludzie korzystają na masę, ale nie wiedzą jak to działa. Cóż za zasługa? Czy Mojżesza czy Maryi nie dałoby się usadzić przed komputerem i nauczyć jak obsługiwać Windows i żeby pograli sobie w jakąś grę czy odbierać pocztę. Albo jak jeździć samochodem? Dla mnie to jest robienie z ludzi tamtych czasów idiotów bezpodstawnie.

Są pracownicy naukowi na wyższych uczelniach, którzy "z trudem" korzystają z komputera.
Jaka to zasługa korzystać z darów od kogoś i się tym chełpić jakby się samemu to zrobiło "od zera"?
Jaka zasługa urodzić się w czasach gdy więcej rzeczy jest wynalezionych i dostępnych ze smartfona na ulicy?
Zabierz człowiekowi dostęp do internetu i zrób przepytówkę. Może być krucho. Na internecie to każdy może się mądrzyć bo ma Google itd. I nie powie Ci na ogół czy wiedział to już czy też sprawdził teraz.

A Ci co wiedzą, wiedzą ze wzgledu na Boga i "ramiona gigantów"?



To nie jest tak, że się Mowgli urodził w Dżungli i wynalazł i zbudował wszystko sam. To jest jakby przypisywanie sobie skumulowanej wiedzy wszystkich ludzi ze wszystkich epok.
Pycha znowu. Kłamstwo.

Poza tym ponownie, co dostałeś jest od Boga.
Więc jeżeli Bóg podsuwa komuś pomysły, a ta osoba uważa, że to ona jest taka "genialna" (a inni nierozumni), bo jej pojawiają się pomysły w głowie (skąd?) a drugiej osobie nie (dlaczego?). Znowu pycha. Szukanie czegoś w czym można się wynieść.

Może być też tak, że wiedzieli wiele rzeczy, których nie ujawnili. Wiele może być umyślnie zakodowanych tak by zrozumieli to ludzie dopiero współcześnie. Różne rzeczy wynajdywano tam, nie wiem na ile słusznie, które mówiły w sposób niejawny o rzeczach, które mogły być nieznane w tych czasach. Jakieś drogi morskie, trajektorie konstelacji gwiezdnych. Niektórzy się kłócą, że Ziemię uznawali za okrągłą w Biblii, ale nie chce mi się tej rozmowy toczyć. Są jakieś opracowania o tym.

Kolejna sprawa to, że Bóg mógł wcale nie chcieć aby się ludzie rozwijali naukowo za szybko. "Geniuszy" też "niewiele". Skąd mieli te pomysły? Ciągle przypisywanie sobie i/lub innym rzeczy/pomysłów, które nie są zasługą, tylko darem Bożym.

Rodzaju 11
5 A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie,
6 i rzekł: «Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić.
7 Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!»

Gdy ludzie zaczynają sobie za dobrze radzić to mogą uważać, że Bóg jest im niepotrzebny. To może rozwalać Historię Zbawienia.

Finalnie i tak technologia nie jest tak ważna do szczęścia. (choć ludziom uzależnionym od technologii może się wydawać inaczej).

Za to:
1 Koryntian 8
Lecz "wiedza" wbija w pychę, miłość zaś buduje.
2 Gdyby ktoś mniemał, że coś "wie", to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy.

Możesz latać na USS Enterprise (Star Trek) i być nieszczęśliwym. Bo szczęście w długim terminie jest relacyjne, a nie "gadżetowe". A technologia nie usuwa zła w ludziach. Źli ludzie mogą być w jaskiniach i mieszkać na Sferze Dysona. Jeździć na koniach i latać statkami kosmicznymi z FTL. Mogą Cię okraść w jaskini i na Alpha Centauri w SuperTechnoWilli.

Dla mnie w aspekcie tego co najważniejsze, treść tego co jest napisane w Biblii przekracza nowe słówka i teorie, które czasem zaciemniają zamiast rozjaśniać.

I moja opinia jest taka, że narost teorii, żargonerii i chełpienie się "ilością" jest na szkodę. Tego się "nie da przejeść".
Prawdziwa wiedza nie jest dla mnie w żargonie czy ilości i skomplikowaniu teorii, tylko w tak prostym opisywaniu pewnych rzeczy, żeby było to zrozumiałe dla bardzo niewykształconych ludzi bez konieczności czytania, studiowania itd.
To, że żyjemy w czasach gdzie czasami "mądrość" mierzy się tym "jak trudno coś zrozumieć jak największej ilości osób" i niektórzy wydaje się jakby umyślnie sycili się poczuciem, że coś jest dla wielu osób niezrozumiałe. W końcu "jak ja coś rozumiem, a 95% spółeczeństwa nie" to znowu "karma dla pychy".

Więc nieraz czytając wiele rzeczy czy oglądając ma się poczucie, że znacznym celem tej "nauki" jest to by pokazać "jakim to mądrym się nie jest, na tle innych". W efekcie tych manieryzmów może świadomie bądź nie, tłumaczenia są czynione nadmiernie skomplikowane. Materiałów jest coraz więcej. Ludzie szukają swojej niszy gdzie mogą pokazać, że są "lepsi".

Rozmowy stają się nieraz niestrawne też, bo się ludzie chcą pokazać, kto jest mądrzejszy. I są kłótnie i obelgi, przeciąganie rozmów na lata, itd. I człowiek ciągle traci czas i energię i nerwy. A życie przemija. A "woda się leje i leje". Ja wolę pogadać z niewykształconym Świętym, który będzie rozmawiał uczciwie, niż z wykształconym człowiekiem współczesnym, który walczy o to by "nie przegrać rozmowy". "Szybciej ten się nauczy, niż tamten przyzna do błędu."

Dlatego ja mam trochę inny obraz tego "postępu".
Wolę Biblię czytać.

1 Koryntian 13
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.

Na końcu i tak ludzie dostaną wszystko "za darmo"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:57, 16 Gru 2021    Temat postu:

Anbo,

Cytat:

"ateista nie ma żadnego podłoża do formułowania swoich osądów"*, to nie ma też podłoża do tego, żeby przestać być ateistą.


Nie ma też podstaw by być "ateistą" dalej.
Wprowadzany jest tu coś jak "domyślny pogląd".
A ku temu nie ma podstaw również by sądzić, że cokolwiek jest "domyślne". Nie ma podstaw by wybierać sobie wartości domyślne. I w ten sposób można "oszukiwać". Może być to lękowe.

Sedno może być w tym by nie polegać na żadnej "wiedzy" ani "domysłach", tylko się opróżnić z tego. Gdy się opróżni człowiek z tych "wartości domyślnych" (nie musi być wszystko naraz) to wtedy może się pojawić prawdziwa wiedza bądź wiara prosto od Boga.

Jeżeli ktoś zakłada, że "wiara" jest "losowa" (dla każdego, nie tylko dla Niego) to jest również bezpodstawne.
Kolejny aspekt pychowy "Jak to? On dostał to a ja nie? W czym jestem gorszy?".
Odmawia nawet próby modlitwy? (bo np. "wstyd"? Przed kim? Nikt nie musi wiedzieć.)
A może nie może się pogodzić z tym, że musi na Kimś polegać by coś dostać? Chce "siam". Chce "zasług". Nie podoba się "Świat równości". Przeszkodą jest realną "upokorzenie się"? "Zrównanie się" z tymi których ma za gorszych?

"Wolę SAM być w błędzie, niż prosić się o Prawdę i ryzykować upokorzenie?"

Dlatego dla upartych może się skończyć to tak:

Przysłów 1
20 Mądrość woła na ulicach,
na placach głos swój podnosi;
21 nawołuje na drogach zgiełkliwych,
w bramach miejskich przemawia:
22 «Dokądże głupcy mają kochać głupotę,
szydercy miłować szyderstwo,
a nierozumni pogardzać nauką?
23 Powróćcie do moich upomnień,
udzielę wam ducha mojego,
nauczę was moich zaleceń.

Skutki zatwardziałości

24 Ponieważ prosiłam, lecz wyście nie dbali,
rękę podałam, a nikt nie zważał,
25 gardziliście każdą mą radą,
nie chcieliście moich upomnień:
26 więc i ja waszą klęskę wyszydzę,
zadrwię sobie z waszej bojaźni,
27 gdy bojaźń nadciągnie jak burza,
a wasza zagłada jak wicher,
gdy spotka was ucisk i boleść.
28 Wtedy będą mnie prosić - lecz ja nie odpowiem,
i szukać - lecz mnie nie znajdą,
29 gdyż wiedzy nienawidzili,
gardzili bojaźnią Pańską,
30 nie poszli za mymi radami,
zlekceważyli moje napomnienie;
31 spożyją owoce swej drogi,
nasycą się swymi radami;
32 odstępstwo prostaków uśmierci ich,
bezmyślność niemądrych ich zgubi.

33 Kto słucha mnie - osiągnie spokój,
wytchnienie - bez obawy nieszczęścia».

A potem "pretensje", że Bóg jest "niemiły"?
Jak nakłonić inaczej "twarde karki" by się ugięły?

Różne mogą być przeszkody, ale może drogą nie jest kumulowanie nowej wiedzy, tylko "usuwanie" starej?

"W pełne nie nalejesz".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:22, 16 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
O ile wiem, Kościół naucza, że do wiary w Boga można dojść na drodze rozumowania


Jakoś nie doszedłeś. Rozumiesz w ogóle słowo "można"?

anbo napisał:
Zdaje się, że o apologet3yce presupozycyjnej nic nie wiedział Paweł z Tarsu


Nie wiedział czy nie napisał? Bo ty od lat nie rozróżniasz tych dwóch zupełnie różnych spraw w swym niedowładzie mentalnym. Paweł nie pisał też nic o esseńczykach i swoich zębach. Więc pewnie też nic o nich "nie wiedział" :rotfl:


Ciekawe czy fedor nie rozumie, w czym rzecz, czy tylko udaje...


No właśnie ty nie zrozumiałeś w czym rzecz i pokazałem dokładnie czego w którym punkcie nie zrozumiałeś. Ale tego też nie zrozumiałeś

Skoro twierdzi, że pokazał w czym rzecz, to znaczy, że nie zrozumiał. Albo udaje, to też jest możliwe. A rzecz jest w tym, że jeśli - jak to ujmują apologeci presupozycyjni - "ateista nie ma żadnego podłoża do formułowania swoich osądów"*, to nie ma też podłoża do tego, żeby przestać być ateistą


Zaprzeczasz sam sobie. Jeśli nie masz podłoża do stwierdzania niczego to nie masz podłoża nawet do tego żeby stwierdzić to co tu właśnie stwierdziłeś. I tego też nie rozumiesz. Sye ten Bruggencate zapytał ateisty skąd on wie, że w ogóle Paweł napisał te słowa. Nie umiał odpowiedzieć

anbo napisał:
Tymczasem zarówno Kościół jak i Paweł z Tarsu uczą, że to podłoże ma każdy, a jest nim możliwość dojścia na drodze rozumowania do tego, że Bóg istnieje


Ale nie masz podłoża żeby stwierdzić cokolwiek więc i tego też nie masz jak stwierdzić. Dlatego właśnie pokazywałem gdzie się dokładnie walnąłeś ale jak nie rozumiesz, to nie rozumiesz

Pomijając już to, że nadal nie rozumiesz co znaczy słowo "może" w kontekście nauczania Kościoła o Rz 1,20

anbo napisał:
Inne argumenty przeciw apologetyce presupozycyjnej padły w dyskusjach:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/apologetyka-presupozycyjna,13663-25.html
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/skad-wiesz-ze-twoj-rozum-dziala-poprawnie,18693.html


Warto tam zajrzeć żeby zobaczyć, że żadnych argumentów tak naprawdę nie miałeś


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 22:27, 16 Gru 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:40, 16 Gru 2021    Temat postu:

TS7 napisał:
1 Koryntian 8
Lecz "wiedza" wbija w pychę, miłość zaś buduje.
2 Gdyby ktoś mniemał, że coś "wie", to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy.

Możesz latać na USS Enterprise (Star Trek) i być nieszczęśliwym. Bo szczęście w długim terminie jest relacyjne, a nie "gadżetowe". A technologia nie usuwa zła w ludziach. Źli ludzie mogą być w jaskiniach i mieszkać na Sferze Dysona. Jeździć na koniach i latać statkami kosmicznymi z FTL. Mogą Cię okraść w jaskini i na Alpha Centauri w SuperTechnoWilli.

Dla mnie w aspekcie tego co najważniejsze, treść tego co jest napisane w Biblii przekracza nowe słówka i teorie, które czasem zaciemniają zamiast rozjaśniać.

I moja opinia jest taka, że narost teorii, żargonerii i chełpienie się "ilością" jest na szkodę. Tego się "nie da przejeść".
Prawdziwa wiedza nie jest dla mnie w żargonie czy ilości i skomplikowaniu teorii, tylko w tak prostym opisywaniu pewnych rzeczy, żeby było to zrozumiałe dla bardzo niewykształconych ludzi bez konieczności czytania, studiowania itd.
To, że żyjemy w czasach gdzie czasami "mądrość" mierzy się tym "jak trudno coś zrozumieć jak największej ilości osób" i niektórzy wydaje się jakby umyślnie sycili się poczuciem, że coś jest dla wielu osób niezrozumiałe. W końcu "jak ja coś rozumiem, a 95% społeczeństwa nie" to znowu "karma dla pychy".

Rozumiem, o co Ci chodzi. Częściowo przyznałbym Ci rację. Ale tylko częściowo.

To, że wiedza może być karmą dla pychy - fakt. Może.
A jednak ja bym tej wiedzy nie lekceważył.
Czy w ogóle św. Paweł myślał o wiedzy (choćby pisząc tekst z zacytowanego fragmentu) w taki sposób, jak my dziś o niej myślimy?
Jestem głęboko przekonany, że tak nie myślał. Jeśli o jakiejś wiedzy myślał to
- może tej, jaką mieli filozofowie greccy (z którymi miał św. Paweł "na pieńku", z powodu wyśmiania przez nich koncepcji zmartwychwstania).
- może była to wiedza jakichś tam astrologów
- może wiedza cwaniaków od polityki, którzy wiedzieli z kim trzymać, aby dobrze na tym wyjść.
Jednak wiedzy w dzisiejszym sensie wtedy w ogóle nie było. Jeśli zatem list był pisany do kogokolwiek z tamtych czasów (a chyba tak było), to wzmianka o wiedzy nie mogła się tyczyć tego rozumienia wiedzy, jakie dzisiaj mamy.
Nie przeczę jednak, że spora część tej XXI wiecznej wiedzy jest w sumie błahostką patrząc z punktu widzenia zbawienia, duchowości, człowieczeństwa. Tu akurat bym się zgodził. Ale...
Ale nie do końca ze wszystkim i zupełnie!

Ludzkość dzisiaj ma cenną wiedzę na swój własny temat. Religijne różne kręgi tę wiedzę nieraz lekceważą, traktując czasem wręcz jako tak w ogóle niepotrzebną.
Ja się nie zgodzę, aby to (przynajmniej w pewnych aspektach i w pewnej części) była wiedza niepotrzebna. Wręcz przeciwnie! Jest znaczna część wiedzy, która każdemu człowiekowi pragnącemu zbliżać się do Boga zdaje się być bardzo pożyteczna.
Co na przykład?
- Wiedza o tym, że działamy nieraz instynktownie (samo pojęcie "instynktu", którego starożytni nie znali, a które celniej opisuje tę ideę, kluczową dla duchowości, o czym w Biblii jest mowa innymi słowami)
- Wiedza o tym, jak toksyczne może być posłuszeństwo autorytetom, wodzom (nauka wyniesiona po procesach norymberskich)
- Wiedza o tym, że powinniśmy głębiej poznawać własną naturę, niż to się bezpośrednio wydaje - związana z pojęciami podświadomości, inteligencji, nawyków, odruchów, czy wyżej instynktów, jak też świadomość genetycznych uwarunkowań naszej osobowości.
- Wiedza o tym, jak funkcjonujemy na poziomie społecznym i o patologiach naszego umysłu: psychopatii, syndromie sztokholmskim, podatności na manipulację i inne.
Uważam, że jest naprawdę bardzo wiele cennej dla rozwoju duchowości wiedzy. I uważam też, że błąd popełniają ci, którzy ową wiedzę lekceważą. Wręcz jestem głęboko przekonany, że wielu naukowców działało z boskiego natchnienia, że ich dokonania mają znaczenie porównywalne do różnych świętych ksiąg.
Ale oczywiście nie twierdzę, że wiedza w ogóle sama w sobie ma takie - ludzkie i duchowe - znaczenie. Zapewne znajomość struktury elektronowej boru nie daje jakiegoś znaczącego wkładu w duchowość. Podobnie jest z większością wiedzy, która przydaje się do rzeczy praktycznych, ale ostatecznie nikogo nie zbawi.

Gdzieś słyszałem opinię (chyba od księdza), że Jezus przyszedł na świat i zbawił ludzkość w bardzo "inteligentnie" dobranym miejscu i momencie historii ludzkości. Był to moment o tyle niezwykły, że
- cesarstwo rzymskie rozprzestrzeniło się na znaczny obszar świata, konstruując niemal jedno państwo, a przynajmniej rodzaj unii, w ramach której ludzie komunikowali się ze sobą, mogli się przemieszczać (odpowiednik strefy Shengen...)
- powstał język (grecki - właśnie ten od filozofów, najprecyzyjniejszy w historii ludzkości - oczywiście patrząc na tamte czasy). To właśnie rozwój myśli greckiej (trochę też tej greckiej filozofii i nauki, na XXI wieczne czasy oczywiście "słabej", ale na tamte czasy bardzo zaawansowanej). To po grecku (nie po aramejsku, czyli w języku ojczystym Jezusa) spisano Ewangelie, to ten język zapewnił rozprzestrzenienie się nauk chrześcijaństwa.
- był to czas, w którym względnie bezpiecznie mogli podróżować apostołowie i ich uczniowie
- był to czas, w którym ludzkość zdobyła wystarczającą ilość doświadczeń (choćby zapisanych w ST), które mogły stanowić bazę do porównań, do wyjaśniania idei NT.
- było to miejsce, w którym powszechne było czytanie pisma, gdzie szanowani byli "uczeni w piśmie", gdzie uczono (znacznie powszechniej niż w innych krajach i narodach) sztuki czytania i pisania (Jezus, gdy mu przyprowadzono jawnogrzesznicę do osądzenia "pisał na piasku", a ludzie czytający rozumieli co pisze - ludzie w tym akurat wyjątkowym miejscu świata powszechnie posługiwali się pismem!).
To wszystko nie jest "takie nic", ale niezbędne warunki, aby nauka chrześcijańska była w stanie rozwinąć się samoistnie, bez potrzeby jakichś cudów, naturalnie się rozprzestrzeniła siłami wyznawców. I to było też właśnie pochodną WIEDZY owych ludzi.

Wiedzę można oczywiście przeceniać i wielu ją przecenia (szczególnie scjentyści). Ale błąd z drugiej strony - niedocenianie wiedzy - też powoduje, że gubimy ważny sens. Ten wysiłek ludzkości, który spowodował, że potrafimy tak wiele zrozumieć, tak wiele myśli stworzyć, nowych modeli myślenia, nowych intuicji jest ważny. To na nim bazuje nasza umiejętność oceny ludzi i zdarzeń.
Niby banalna sprawa, która jest tak oczywista dzisiaj
- że czymś niewłaściwym jest niewolnictwo
- że władza nie powinna być nadawana przez możnych i uprzywilejowanych, ale powinna mieć legitymizację społeczną
- że nie stosuje się tortur
- że nie stosuje się kary śmierci
- że nawet więźniów traktuje się względnie dobrze, z godnością
- że docenia się ludzi, którzy kiedyś byliby tylko wyśmiewani za słabość (słabych okularników, nie radzących sobie społecznie, skupionych na pracy, ale często... geniuszy), którzy wtedy nie mieli szans za wiele osiągnąć, dać innym ludziom
- że mamy systemy solidarności społecznej, jako standard
- że przestępstwem jest mobbing w pracy
- że potępione są wojny
- że jest pojęcie zbrodni wojennej i są wszczynane procesy przeciw zbrodniarzom wojennym.
- że uczymy się być tolerancyjni (nie chodzi tylko o "tolerancję" w odniesieniu do LGBT, co oczywiście jest dość patologicznym wydaniem tej idei).
- że w konstytucjach zapisana jest równość wobec prawa
- i standardem jest równouprawnienie kobiet
- itp. itd.
Dzisiejsze czasy są znacząco bardziej humanitarne (przynajmniej w kontekście naszej świadomości jak powinno być, bo z realizacją już różnie bywa) w stosunku do czasów, w których tyrania władzy była na porządku dziennym, kara śmierci i tortury były standardem, wojna normą, zaś równość ludzi ideą, o której nawet pewnie nikt nie wspominał. I to też jest związane z formą wiedzy, jest osiągnięciem niezliczonej rzeszy ludzi - naszych przodków, które o takie pojmowanie człowieczeństwa walczyli, czasem oddawali życie, a co też chyba należy uznać za wynikłe z natchnienia boskiego.
Grzechem byłoby (wg mnie) zlekceważyć tych ludzi, którzy sprawili, że dzisiaj powszechne są prawa, o których kiedyś nawet nikomu się nie śniło. Wg mnie byłby to nawet grzech wobec Boga, który tych ludzi zesłał ludzkości i dawał im natchnienie, a my winniśmy tym ludziom rodzaj czci (także czci w Bogu), a na pewno docenienia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:43, 16 Gru 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:49, 16 Gru 2021    Temat postu:

Michał,

Widzę, że się nie zrozumieliśmy w pełni.
Nie chodzi mi o to by dokonać "autoamnezji" czy powiedzieć, że wszystko jest bez wartości.
Tylko by dopuścić Boga by podpowiadał.
Bardziej by nie zacinać się na aksjomatach i "wartościach domyślnych" odmawiając uczciwego rozpatrywania wariantów niezgodnych z tym co się komuś jawi jako "oczywiste" albo "niemożliwe".

W stylu mówienia, że "ateizm" jest "domyślny", a "teizm" trzeba udowodnić.
Albo, że "niemożliwe" by Papież był nieomylny w Ex cathedra.

Trzeba by ściśle zdefiniować co to jest "wiedza". A często ta wiedza jest indukcyjna. "1,2,3, więc zawsze."
A Bóg może robić rzeczy, które nigdy nie miały miejsca.

Jeżeli jednak wszelka "wiedza" pochodzi "z zewnątrz", tzn. od Boga albo np. Złego Ducha, to nie ma się czym wynosić.

To, że coś jest napisane przez kogoś gdzieś nie oznacza, że jest stosowane wśród ludzi powszechnie. Zło nadal istnieje. Liczy się najbardziej praktyka u każdego człowieka, nie jakie książki stoją na półkach. Ktoś musi chcieć to czytać i uznać. Jak poglądów jest dużo i są sprzeczności to są konflikty. Różnie się one kończą.

II Wojna Światowa dopiero co była. Ludzie przed nią mogliby gadać jak to się fajnie cywilizacja rozwija i uczyniła postęp względem starożytności. A potem się moralność rozjechała ostro pomimo "rozwoju". Może być powtórka? Moralność Nowo Testamentowa była dostępna 1900 lat temu. I się źle działo mimo to.

1 Koryntian 13
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.

====

Ja bym poprawił tą wypowiedź:
"Gdzieś słyszałem opinię (chyba od księdza), że Jezus przyszedł na świat i zbawił ludzkość w bardzo "inteligentnie" dobranym miejscu i momencie historii ludzkości."

Powiedziałbym, że nie tylko przyszedł we właściwym momencie, ale sam stworzył Historię tak by ten moment powstał, aby w Nim przyjść. I tworzy dalej. Także jak najbardziej progres jest, ale ja przypisuję go Bogu, a nie "mocom czy bystrości ludzkiej".

W każdych czasach są różni ludzie. "Dobrzy" i "niedobrzy".
Myślę, że to zależy od Boga jacy są ludzie, a nie od "czasów". To wszystko może się jeszcze nieraz rozjechać. Lepiej nie ufać za bardzo w "postęp moralny".

Za długo odnosić się do przykładów Twoich.

Jan 15
5 Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.

Z używaniem słowa "grzech" to bym ostrożnie postępował.
Ludzie dostają to co dostają, to nie jest zasługa dostać.
A może grzechem może być szukanie zasług w Sobie i innych, zamiast w Bogu?

Jeremiasz 17
5 To mówi Pan:
«Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku
i który w ciele upatruje swą siłę,
a od Pana odwraca swe serce.

Dzieje 10
25 A kiedy Piotr wchodził, Korneliusz wyszedł mu na spotkanie, padł mu do nóg i oddał mu pokłon.
26 Piotr podniósł go ze słowami: «Wstań, ja też jestem człowiekiem».

Apokalipsa 22
8 To właśnie ja, Jan,
słyszę i widzę te rzeczy.
A kiedym usłyszał i ujrzał,
upadłem, by oddać pokłon
przed stopami anioła, który mi je ukazał.
9 Na to rzekł do mnie:
«Bacz, byś tego nie czynił,
bo jestem współsługą twoim
i braci twoich, proroków,
i tych, którzy strzegą słów tej księgi.
Bogu samemu złóż pokłon!»


Lepiej wyraźnie rozdzielić to co należy się Bogu od tego co należne innym. Można popaść w "krypto-bałwochwalstwo".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:15, 17 Gru 2021    Temat postu:

TS7 napisał:
A może grzechem może być szukanie zasług w Sobie i innych, zamiast w Bogu?

Odniosę się do tego. Co do reszty, to w jakimś stopniu się zgadzam, choć są też i różnice, a że dużo było, zaś różnice też wymagałyby wyjaśnień, więc na razie tylko to tutaj (co ma też związek z tym, co na inne uwagi bym odpowiadał).

Powiem Ci, że miałem różne etapy swojego duchowego wzrastania.
1. etap dziecięcy, z dość desperackim poszukiwaniem sprawczości, czyli pokazywania "co ja potrafię" (sobie, innym)
2. etap religijny - z grubsza podobny do tego, co tu jakby wychodzi z tego zdania - czyli na zasadzie: ooo, ja pokorny jestem, nic mojego, wszystko od Boga. Etap ten dziś wspominam jako:
- po pierwsze trochę nieszczery (ale to akurat był chyba najmniejszy problem)
- po drugie taki związany z zależnością od innych, z kopiowaniem "postawy pokory" (czy pokory prawdziwej, czy narzuconej, desperacko wmawianej, to inna sprawa...)
- po trzecie (chyba kluczowe) wciąż zawsze gnębiło mnie jedno podstawowe pytanie (do Boga, ale i do siebie): skoro ja taki "nic" jestem, to po co tu w ogóle jestem?... :shock:
To niech sobie to (ktoś/zasada), co mnie tu widzi takim niepotrzebnym w tym układzie wymieni na to lepsze, inne, albo w ogóle niech mnie usunie z układanki. Ja nie stawiam barier - jak się nie podobam, to naprawdę nie widzę powodu, aby się na tym świecie męczyć, szczególnie, że jakby to chyba nie ja tu jestem potrzebny...
Dodam, że w tym życiu jednak mam chyba bilans szczęścia na minus. Chwil z życia, które chciałbym może powtórzyć, jeszcze raz przeżyć pewnie by się zebrało - może na 3 lata razem. Pozostałych 57 lat sumarycznie (mam już prawie 60) wolałbym już nie odczuć, sporą część "za żadne skarby". Więc naprawdę nie mam jakiegoś osobistego zainteresowania w tym, aby trwać na tym łez padole, a nawet aby tu mieć jakieś szczególne ambicje. Czuję się w tym życiu bardziej przez przymus, niż dlatego, że mi się to podoba. Więc jeśli mi ktoś sugeruje, jak to ja ten niepokorny jestem, który "chce swojego", to mu odpowiem: nie chcę, czuję się zmuszony tu być, bo odbieranie sobie życia uważam za niewłaściwe, ale to wcale nie znaczy, że jakoś tutaj wielce się napalam na cały ten świat i życie na nim.
To co tu piszesz - czyli o nie przypisywaniu sobie zasług jest dla mnie akurat OCZYWISTOŚCIĄ. I to nawet jest oczywistością nie dlatego, że religia mi to jakoś nakazuje, ale z czystej świadomości tego, że nie znam punktu startowego innych ludzi, czyli obiektywnie nie mam najmniejszych szans porównać się zasadnie z kimkolwiek. Może - biorąc wszystko co dostałem w postaci talentów i innych darów - jestem najgorzej radzącym sobie z życiem człowiekiem na tym globie. Może tak być... Nie wiem jak jest, więc to cały "przypisywanie sobie" uważam za nieadekwatne, wręcz śmieszne. Ja w zasadzie się nawet nie porównuję. Nie stawiam takich pytań o to, jak ostatecznie ta zasługa się ułożyła. Bóg to wie, Bóg oceni...
- po czwarte... to jest jeszcze następny etap...
3. Etap wiary w to, że Bóg nie wymaga nadmiaru poprawności religijnej ode mnie, bo On jest PRAWDĄ. Wręcz to krygowanie się "jakiż to ja muszę być pokorny, jak to nic ode mnie nie zależy, bo to przecież wszystko Bóg", dość modne w środowiskach naszej religii uważam za pomieszanie kokieterii z chciejstwem i lansem.
Ale właściwie to powiedziałbym więcej - czuję w tym rodzaj fałszu, zakłamania, a także początku do błędu. Bo jeśliby swój udział w tym rozliczeniu dobra vs zła w życiu traktować po prostu bez narzutów na start, z pewnym dystansem i bez nadmiarowych założeń, to odbierając sobie jakąkolwiek zasługę, uczciwie też powinienem mówić, że nie mam żadnej winy... Bo jak moja decyzja się nie liczy, bo nie mam ani winy, ani zasługi. A jeśli jednak liczy się to co robię, to znowu - też symetrycznie - robię albo dobrze, albo źle. Oczywiście cały ten "lans na pokorę" to wykręci, powie nam: jeśli zasługa, to od Boga, a jeśli wina i grzech, to moje, czyli pokutować powinienem i w ogóle jaki to ja grzeszny jestem. Ale śmierdzi mi to nieszczerością, asymetrią, udawaniem.
Dziś uważam za właściwe uznawać, że RZECZYWIŚCIE COŚ ODE MNIE ZALEŻY
- czyli mogę mieć realną zasługę
- mogę mieć realną winę.
Jedno i drugie jest tym samym - stwierdzeniem, że TO JA WYBIERAM. To oczywiście nie znaczy, że wybieram sam. Tak, szczerze wierzę, że w tym co dobre wspierał mnie Bóg, czyli że nie mam całej zasługi dla siebie, a nawet właściwie to, że nie wiem, czy mam jakąkolwiek zasługę. Ale czasem tę zasługę mam (choć teraz też jestem za słaby w wiedzy i rozumieniu, aby to właściwie ocenić).

Myślę, że dzisiaj nie mam jakichś szczególnych problemów z tym przypisywaniem sobie zasług, bo na tyle się wytrenowałem ze skupianiem na samym celu jako takim, bez tych pytań o bilans dokonań (jeśli już to bilans ROBOCZY, A NIE OSTATECZNY), że stawiam sobie wręcz pytania w obie strony:
- czasem czy coś niepotrzebnie sobie zaliczyłem (może dobrego, może złego...)
- czasem czy wadliwie sobie czegoś NIE zaliczyłem (może dobrego, może złego).
Pytam się, szukam, badam. Pewnie też z błędami...
Ale czy mam szansę to robić bez błędów?...
Poza tym jedno sobie staram się jednak narzucić - DOCENIANIE INNYCH. I to z tego docenienia wychodzi mi, że jeżeli ma tak być, że potomstwo niewiasty zmiażdż głowę wężowi, to będzie to...
PRAWDZIWE POTOMSTWO NIEWIASTY - PRAWDZIWI LUDZIE. To nie będzie tak, że tak naprawdę to wszystko za ludzi zrobi Bóg, bo (pokorni) ludzie przecież niczego nie robią, żadnych zasług nie mają. Jakby tak było, to diabeł by na koniec Bogu powiedział: no i co?...
- Wszystko musiałeś robić za nich!
- Przecież od początku mówiłem, że z tą ludzkością to był wadliwy projekt, od początku czułem, że ona sama nic nie jest warta, czyli przegrałeś!
Diabeł wygra, jeśli ludzkość nie będzie w jakimś stopniu wygrywała ze złem i tworzyła dobra SAMA.
Może to Ci się dzisiaj wydawać nawet dziwne, ale ja twierdzę, że jest coś szatańskiego w naiwnie rozumianej pokorze - pokorze, która polega na ciągłym podkreślaniu "nic nie zrobiłem, co dobre to Bóg, co złe to ja, pokorny się staram być i wiem, że tu nic ode mnie".
Nie - taka postawa nie jest dobra.
Jaka jest dobra?
Taka, w której CZŁOWIEK POZNAŁ SIEBIE I ŚWIAT, czyli JEST ŚWIADOMY. Świadomość nie oznacza jakiejś ciągłej gry ze swoimi emocjami, nie oznacza tego ciągłego udawania sobie asymetrycznie rozumianej sprawczości. Kto tej gry potrzebuje, ten jest SŁABY.
Jesteśmy wezwani do MOCY. Ale oczywiście mocy inaczej rozumianej, jak to chcieliby ją widzieć wojownicy, ludzie chętni aby wykazywać swoją wyższość i gnębić innych. Jesteśmy do wezwanie do MOCY POPRAWNOŚCI ROZUMIENIA.
Polskie tłumaczenia Biblii uważam za dość kiepskie. Tak więc też z pewnym uznaniem dla Ciebie przeczytałem wcześniejszy któryś post, w którym poszukiwałeś sensu wypowiedzi biblijnej w tłumaczeniu angielskim. Jednym z bardziej wg mnie wadliwych tłumaczeń wypowiedzi Jezusa jest ten fragment z błogosławieństwami na górze.
Np. polskie "błogosławieni cisi" uważam za fatalne. W innych językach jest bardziej "błogosławieni łagodni". Apostołowie cisi nie byli - wręcz byli GŁOŚNI, bo "głosili" Ewangelię.
Ale ważniejsze jest w tym kontekście inne błogosławieństwo fatalnie na polski przetłumaczone: błogosławieni, którzy łakną sprawiedliwości.
Polski odbiorca mógłby to sobie nawet przetłumaczyć jako "błogosławieni prawnicy...".
Tymczasem w angielskiej wersji jest zamiast sprawiedliwość "righteousness" - czyli błogosławieni są poszukujący prawości, poprawności, może też adekwatności (czegoś bliskiego zgodności z prawdą, może z wolą Boga). Sprawiedliwość jest w tym kontekście pojęciem o parę przecznic dalej - w innych językach to lepiej widać.
Piszę o tej prawości między innymi dlatego, że czuję tu dość duże powinowactwo właśnie do idei prawdy, która nie musi się krygować, niczego udawać. Jest w tym też rodzaj szczerości, spójności słów, myśli i czynów, brak udawania, brak krygowania się.

Przy czym...
może na etapie walki ze sobą, poszukiwania tej prawości, czasem trochę poudawać nam przyjdzie...
Ale to na etapie, gdy jeszcze słabi jesteśmy, gdy nasze emocje nie reagują spontanicznie właściwie. Wtedy przywołujemy się do pokory trochę na siłę, aby jakoś powracać do położenia mentalnej równowagi. Jednak jest to półśrodek, jest to czasowa taktyka, związana z kłopotami wewnętrznymi. W stanie już uporządkowanych emocji i myśli nie ma potrzeby wywierania na siebie samego presji w stronę nie wywyższania się, bo taki człowiek wywyższanie się SPONTANICZNIE I ZE SWOBODĄ i tak widziałby jako rodzaj absurdu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pią 8:20, 17 Gru 2021    Temat postu:

fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
O ile wiem, Kościół naucza, że do wiary w Boga można dojść na drodze rozumowania


Jakoś nie doszedłeś. Rozumiesz w ogóle słowo "można"?

anbo napisał:
Zdaje się, że o apologet3yce presupozycyjnej nic nie wiedział Paweł z Tarsu


Nie wiedział czy nie napisał? Bo ty od lat nie rozróżniasz tych dwóch zupełnie różnych spraw w swym niedowładzie mentalnym. Paweł nie pisał też nic o esseńczykach i swoich zębach. Więc pewnie też nic o nich "nie wiedział" :rotfl:


Ciekawe czy fedor nie rozumie, w czym rzecz, czy tylko udaje...


No właśnie ty nie zrozumiałeś w czym rzecz i pokazałem dokładnie czego w którym punkcie nie zrozumiałeś. Ale tego też nie zrozumiałeś

Skoro twierdzi, że pokazał w czym rzecz, to znaczy, że nie zrozumiał. Albo udaje, to też jest możliwe. A rzecz jest w tym, że jeśli - jak to ujmują apologeci presupozycyjni - "ateista nie ma żadnego podłoża do formułowania swoich osądów"*, to nie ma też podłoża do tego, żeby przestać być ateistą


Zaprzeczasz sam sobie. Jeśli nie masz podłoża do stwierdzania niczego to nie masz podłoża nawet do tego żeby stwierdzić to co tu właśnie stwierdziłeś. I tego też nie rozumiesz. Sye ten Bruggencate zapytał ateisty skąd on wie, że w ogóle Paweł napisał te słowa. Nie umiał odpowiedzieć

anbo napisał:
Tymczasem zarówno Kościół jak i Paweł z Tarsu uczą, że to podłoże ma każdy, a jest nim możliwość dojścia na drodze rozumowania do tego, że Bóg istnieje


Ale nie masz podłoża żeby stwierdzić cokolwiek więc i tego też nie masz jak stwierdzić. Dlatego właśnie pokazywałem gdzie się dokładnie walnąłeś ale jak nie rozumiesz, to nie rozumiesz

Pomijając już to, że nadal nie rozumiesz co znaczy słowo "może" w kontekście nauczania Kościoła o Rz 1,20

anbo napisał:
Inne argumenty przeciw apologetyce presupozycyjnej padły w dyskusjach:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/apologetyka-presupozycyjna,13663-25.html
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/skad-wiesz-ze-twoj-rozum-dziala-poprawnie,18693.html


Warto tam zajrzeć żeby zobaczyć, że żadnych argumentów tak naprawdę nie miałeś


A ten dalej weksluje problem.

We wspomnianym artykule J. Lewandowskiego czytamy: "ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii". Skoro jakiekolwiek i w dowolnej, to także w kwestii istnienia Boga (przypominam, że jest to stanowisko odmienne od stanowiska Pawła z Tarsu zawarte w NT i Kościola). Wobec tego rozmowa nawróconego ateisty z konsekwentnym apologetą presupozycyjnym wyglądałaby tak:

NA: - Nawróciłem się! Przeanalizowałem wszystkie dostępne dane (obserwacje empiryczne, Biblię, doniesienia o cudach, zwłaszcza o całunie turyńskim) i doszedłem do wniosku, że Bóg chrześcijan jednak istnieje.
AP: - To jest nic niewarte, albowiem nie miałeś żadnych podstaw do tego, żeby w ogóle takie rozumowanie przeprowadzić. Spadaj na drzewo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:46, 17 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
fedor napisał:
anbo napisał:
O ile wiem, Kościół naucza, że do wiary w Boga można dojść na drodze rozumowania


Jakoś nie doszedłeś. Rozumiesz w ogóle słowo "można"?

anbo napisał:
Zdaje się, że o apologet3yce presupozycyjnej nic nie wiedział Paweł z Tarsu


Nie wiedział czy nie napisał? Bo ty od lat nie rozróżniasz tych dwóch zupełnie różnych spraw w swym niedowładzie mentalnym. Paweł nie pisał też nic o esseńczykach i swoich zębach. Więc pewnie też nic o nich "nie wiedział" :rotfl:


Ciekawe czy fedor nie rozumie, w czym rzecz, czy tylko udaje...


No właśnie ty nie zrozumiałeś w czym rzecz i pokazałem dokładnie czego w którym punkcie nie zrozumiałeś. Ale tego też nie zrozumiałeś

Skoro twierdzi, że pokazał w czym rzecz, to znaczy, że nie zrozumiał. Albo udaje, to też jest możliwe. A rzecz jest w tym, że jeśli - jak to ujmują apologeci presupozycyjni - "ateista nie ma żadnego podłoża do formułowania swoich osądów"*, to nie ma też podłoża do tego, żeby przestać być ateistą


Zaprzeczasz sam sobie. Jeśli nie masz podłoża do stwierdzania niczego to nie masz podłoża nawet do tego żeby stwierdzić to co tu właśnie stwierdziłeś. I tego też nie rozumiesz. Sye ten Bruggencate zapytał ateisty skąd on wie, że w ogóle Paweł napisał te słowa. Nie umiał odpowiedzieć

anbo napisał:
Tymczasem zarówno Kościół jak i Paweł z Tarsu uczą, że to podłoże ma każdy, a jest nim możliwość dojścia na drodze rozumowania do tego, że Bóg istnieje


Ale nie masz podłoża żeby stwierdzić cokolwiek więc i tego też nie masz jak stwierdzić. Dlatego właśnie pokazywałem gdzie się dokładnie walnąłeś ale jak nie rozumiesz, to nie rozumiesz

Pomijając już to, że nadal nie rozumiesz co znaczy słowo "może" w kontekście nauczania Kościoła o Rz 1,20

anbo napisał:
Inne argumenty przeciw apologetyce presupozycyjnej padły w dyskusjach:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/apologetyka-presupozycyjna,13663-25.html
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/skad-wiesz-ze-twoj-rozum-dziala-poprawnie,18693.html


Warto tam zajrzeć żeby zobaczyć, że żadnych argumentów tak naprawdę nie miałeś


A ten dalej weksluje problem


Jak czegoś nie możesz pojąć bo przerasta cię filozofia i się do niej nie nadajesz (jedyne co kumasz to prymitywny scjentyzm i darwinizm w wersji fast-foodowej) to jakoś musisz sobie to tłumaczyć po swojemu, nazywając "wekslowaniem" twoje gubienie się

anbo napisał:
We wspomnianym artykule J. Lewandowskiego czytamy: "ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii". Skoro jakiekolwiek i w dowolnej, to także w kwestii istnienia Boga (przypominam, że jest to stanowisko odmienne od stanowiska Pawła z Tarsu zawarte w NT i Kościola)


Nie jest to stanowisko "odmienne" od stanowiska Pawła z Tarsu i Kościoła. Rz 1,20 nic o żadnym "wyciąganiu wniosków" nie mówi. Zajmuje się jedynie możliwością kontemplacji dzieła stwórczego. Proces czysto intuicyjny, który nie jest wnioskowaniem. Może on doprowadzić do teizmu ale może też doprowadzić do panteizmu lub deizmu. A to już nie jest chrześcijaństwo. Tak więc nic Rz 1,20 o procesie wnioskowania nie mówi lecz jedynie o pewnej formie kontemplacji dzieł stwórczych, z której nic konkretnego nie musi wynikać (co widać choćby po tobie bo jakoś cię to do wiary w Boga nie doprowadza). Nie rozumiesz co pisze Paweł z Tarsu i co mówi Kościół w swych orzeczeniach ale to u ciebie nic nowego

anbo napisał:
Wobec tego rozmowa nawróconego ateisty z konsekwentnym apologetą presupozycyjnym wyglądałaby tak:

NA: - Nawróciłem się! Przeanalizowałem wszystkie dostępne dane (obserwacje empiryczne, Biblię, doniesienia o cudach, zwłaszcza o całunie turyńskim) i doszedłem do wniosku, że Bóg chrześcijan jednak istnieje.
AP: - To jest nic niewarte, albowiem nie miałeś żadnych podstaw do tego, żeby w ogóle takie rozumowanie przeprowadzić. Spadaj na drzewo.


Apologeta presupozycyjny mówi o wewnętrznym objawieniu przez Ducha Świętego, a nie o dochodzeniu rozumowym do wiary chrześcijańskiej. Rozum może doprowadzić co najwyżej do deizmu lub panteizmu. Tak więc nadal ci się to wszystko miesza. Poza tym gdzie Paweł mówi, że doszedł rozumem do chrześcijaństwa lub kontemplując same dzieła Stwórcy? Nigdzie. Mówi on jedynie o tym, że źródłem jego wiary jest objawienie chrześcijańskie. I to samo mówi apologeta presupozycyjny


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 10:01, 17 Gru 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pią 16:01, 17 Gru 2021    Temat postu:

Kppać się z koniem nie mam zamiaru, więc krótko słowami Jana Pawła II o omawianym fragmencie Listu do Rzymian:

W pierwszym rozdziale Listu do Rzymian św. Paweł pomaga nam wyraźniej dostrzec, jak wnikliwa jest refleksja podjęta w Księgach mądrościowych. Posługując się językiem potocznym, Apostoł przeprowadza filozoficzny wywód, w którym wyraża głęboką prawdę: obserwacja «oczyma umysłu» rzeczywistości stworzonej może doprowadzić do poznania Boga. Poprzez stworzenia daje On bowiem rozumowi wyobrażenie o swojej «potędze» i «Boskości» (por. Rz 1, 20). Wyraża się w tym uznanie, że rozum ludzki posiada zdolność, która zdaje się nieledwie przekraczać jego własne naturalne ograniczenia: nie tylko nie jest zamknięta w sferze poznania zmysłowego, potrafi bowiem poddać je krytycznej refleksji, ale analizując dane zmysłowe może też dotrzeć do przyczyny, z której bierze początek wszelka postrzegalna rzeczywistość. Językiem filozoficznym można by powiedzieć, że ten doniosły tekst Pawłowy potwierdza, iż człowiek posiada zdolność pojmowania metafizycznego.

Problemu drugiego fedor najwyraźniej nie zrozumiał. Za to rozumieją niektórzy apologeci chrześcijańscy i między innymi dlatego krytykują apologetykę presupozycyjną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:36, 17 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Kppać się z koniem nie mam zamiaru, więc krótko słowami Jana Pawła II o omawianym fragmencie Listu do Rzymian:

W pierwszym rozdziale Listu do Rzymian św. Paweł pomaga nam wyraźniej dostrzec, jak wnikliwa jest refleksja podjęta w Księgach mądrościowych. Posługując się językiem potocznym, Apostoł przeprowadza filozoficzny wywód, w którym wyraża głęboką prawdę: obserwacja «oczyma umysłu» rzeczywistości stworzonej może doprowadzić do poznania Boga. Poprzez stworzenia daje On bowiem rozumowi wyobrażenie o swojej «potędze» i «Boskości» (por. Rz 1, 20). Wyraża się w tym uznanie, że rozum ludzki posiada zdolność, która zdaje się nieledwie przekraczać jego własne naturalne ograniczenia: nie tylko nie jest zamknięta w sferze poznania zmysłowego, potrafi bowiem poddać je krytycznej refleksji, ale analizując dane zmysłowe może też dotrzeć do przyczyny, z której bierze początek wszelka postrzegalna rzeczywistość. Językiem filozoficznym można by powiedzieć, że ten doniosły tekst Pawłowy potwierdza, iż człowiek posiada zdolność pojmowania metafizycznego.


Zacytujmy więc fragment z twojego cytatu, który non stop wypierasz i na który ciągle zwracam uwagę:

analizując dane zmysłowe może też dotrzeć do przyczyny, z której bierze początek wszelka postrzegalna rzeczywistość

Na niebiesko podkreśliłem słowo, które decyduje tu o wszystkim. A więc nie ma tu wynikania koniecznego. Z może nie wynika, że musi dotrzeć. To jest ta modalność, która ci non stop ucieka. I właśnie o tym mówi apologetyka presupozycyjna. Ale tego właśnie nie rozumiesz. Najlepsze jest to, że ty nie rozumiesz nawet zdań jakie sam cytujesz i nie rozumiesz nawet fragmentów, które sam podkreślasz w tych zdaniach. To jest twój prawdziwy dramat od lat

anbo napisał:
Problemu drugiego fedor najwyraźniej nie zrozumiał. Za to rozumieją niektórzy apologeci chrześcijańscy i między innymi dlatego krytykują apologetykę presupozycyjną.


No i co z tego, że sobie krytykują. Krytykują to czego nie rozumieją. Tak jak ty i dlatego non stop trafiasz kulą w płot bo nie rozumiesz nawet fragmentu z Rz 1,20 i co Kościół o tym tekście mówi. O takich jak ty mówi właśnie tekst z 2 P 3,15-16


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 16:41, 17 Gru 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:15, 17 Gru 2021    Temat postu:

Michał,

Wydaje się, że ponowne niezrozumienie powstało.

Po pierwsze, nie jest moim celem sądzenie Ciebie (czy innych), tylko mówienie o Prawdzie ogólnej dotyczącej wszystkich ludzi, jak ją próbuję zrozumieć.
W kontekście w szczególności korekty błędnego zrozumienia pewnych rzeczy, ABY usuwać przeszkody stojące ludziom na drodze do Boga.

Krótko, zbijanie argumentów przeciw Bogu.
Szukanie Prawdy.

"Pokora" jest jednym z tych kłopotliwych słów.
Tak jak może być współcześnie rozumiana, a to jak jest rozumiana w Kościele, to dwie sprawy. (jak sam zauważasz problemy z definicjami)

1. Słownikowa
pokora
świadomość własnych ograniczeń i słabości skłaniająca do niesprzeciwiania się życiowym koniecznościom

"Wszystko jest możliwe."

2. Katolicka
[link widoczny dla zalogowanych]

Definicja słownikowa jest dla mnie nieporozumieniem. Jak wiele razy. "Nie ufam" definicjom słownikowym. Traktuję je nieraz jako punkt wyjścia do rozważań, albo odnośnik do tego jak inni mogą rozumieć słowo.

Pokorę rozumiem tu nie jako "poniżanie się do zera", "samobiczowanie" czy "bezsilność wobec losu", tylko jako podporządkowaną Prawdzie.
Mówienie/myślenie Prawdy o Sobie czy innych. Nie przypisywanie Sobie (czy innym?) czegoś co nie jest Prawdą.

Łukasz 20
23 On przejrzał ich podstęp i rzekł do nich:
24 «Pokażcie Mi denara. Czyj nosi obraz i napis?» Odpowiedzieli: «Cezara».
25 Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga».

Dlatego jeżeli słowo "pokora" rozumie ktoś jako coś co ma doprowadzić do mówienia NiePrawdy, to uznaję to za fałszywą definicję w kontekście Biblii.
Bóg jest Prawdą, chce Prawdy.
"Nienawidzi Kłamstwa".

Jeżeli ktoś "poniża się" w stylu "nic nie wiem, nic nie umiem, nic nie mogę, jestem gorszy w ABC (jak to NiePrawda), itd.". To jest to zwyczajna NiePrawda. Tyle. Świadomie mówiona jest Kłamstwem.

Apokalipsa 21
8 A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców:
udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką.
To jest śmierć druga».

Przysłowia 6
16 Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan,
a siedem budzi u Niego odrazę:
17 wyniosłe oczy,
kłamliwy język,
ręce, co krew niewinną wylały,
18 serce knujące złe plany,
nogi, co biegną prędko do zbrodni,
19 świadek fałszywy, co kłamie,
i ten, kto wznieca kłótnie wśród braci.

Mówienie kłamstwa "na swoją niekorzyść" jest dla mnie również kłamstwem.

Jeżeli ktoś poprzez to "poniżanie Siebie" powoduje, że ktoś inny się wywyższa Twoim kosztem (lub kosztem kogokolwiek innego), uważam że jest to "hodowla pychy" (grzechu) w innej osobie.
Hodowanie "grzechu" w innej osobie również jest "grzechem"?

Jeżeli ktoś wynosi kogoś innego, tak samo.

Czy można kogoś "doceniać" nie wynosząc ponad innego?

Czy można kogoś wynosić, nie poniżając innego?


====

Cytat:

Etap wiary w to, że

Bóg nie wymaga nadmiaru poprawności religijnej ode mnie, bo On jest PRAWDĄ.


Nie wiem czy rozumiem to zdanie.

Słowo "nadmiar" (w rozumieniu Boga) już sugeruje, że jest to ilość nieporządana przez Boga. Więc pierwsza część zdania samodowodzi Siebie w tym znaczeniu.

Nie widzę też drogi dedukcji w takim zdaniu.
Bóg jest PRAWDĄ => nie wymaga nadmiaru poprawności religijnej?

Chyba, że nie rozumiem ponownie.

Uprzedzając:
Zależy jak zdefiniujesz "poprawność religijną".

Mateusz 5
48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

Kapłańska 19
1 Dalej Pan powiedział do Mojżesza:
2 «Mów do całej społeczności Izraelitów i powiedz im: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!

Jakub 1
2 Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia.
3 Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość.
4 Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków.

Hebrajczyków 12
10 Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości.
11 Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości.

Oczywiście też:

Łukasz 12
47 Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. 48 Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.

Może to jest tak, że masz wsiąść w samochód i jechać do celu z "optymalną prędkością". Jeżeli by powiedzieć, że celem jest Watykan. To może niektórzy zaczynają w Mediolanie, inni w Polsce, inni w Grecji, a inni w Indiach. Dostali też może różnej jakości samochody, o różnych prędkościach maksymalnych.

Może chodzi by się nie zatrzymywać w miejscu (chyba żeby odpocząć, ale nie zamieszkać), ani nie jechać "10km/h" (chyba, że ktoś dostał taki pojazd na tą chwilę)? Bóg jest świadom kto co jest w stanie na tą chwilę.

Chodzi znowu o Prawdę.

====

Jeżeli chodzi o czynienie zła to jest "rozdwojenie":

Rzymian 7
14 Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. 15 Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. 16 Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. 17 A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech.
18 Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. 19 Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. 20 Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. 21 A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. 22 Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. 23 W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach.

Rzymian 9
18 A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym.
19 Powiesz mi na to: Dlaczego więc Bóg czyni jeszcze wyrzuty? Któż bowiem woli Jego może się sprzeciwić? 20 Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?»
21 Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?

Oraz Katechizm Kościoła Katolickiego:
1857 Aby grzech był śmiertelny, są konieczne jednocześnie trzy warunki: "Grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą" (Jan Paweł II).

To się wydają mocne warunki.
Pełna świadomość? Kto to oceni czy jest pełna?
Całkowita zgoda? Kto to oceni czy jest całkowita?

Rzeczy się komplikują.
Jak to rozumieć w detalach?

Czasem może Szatan paraliżuje kogoś Skrupulatyzmem?
Innymi razy może na odwrót, ktoś ucieka przed poczuciem winy, w efekcie nazywa to Skrupulatyzmem, żeby się wybielić.
Kwestia tego co jest Prawdą.

Są też tutaj sposoby rozumienia takie jak:
- Rygoryzm
- Laksyzm
- Probabilizm
- Probabilioryzm
- Ekwiprobabilizm

Ekwiprobabilizm
Przy stosowaniu zasad moralnych w konkretnych sytuacjach
należy wybierać możliwość bardziej albo przynajmniej równie prawdopodobną, co przeciwna.

====

Apostoł pisze:

2 Koryntian 12
1 Jeżeli trzeba się chlubić - choć co prawda nie wypada - przejdę do widzeń i objawień Pańskich.
(...)
5 Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości.
6 Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy.
7 Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą.

====

"Sprawiedliwość" jest również tym słowem, które jest nieporozumieniem między rozumieniem Słownikowym (czasem mam ochotę powiedzieć "słowniki ateistyczne"), a tym Biblijnym.

Sprawiedliwość może mieć kilka znaczeń, np.:
1) bezlitosny sędzia, maksymalny wymiar kary
2) "oko za oko, ząb za ząb"
3) sędzią jest Miłość (Bóg), który kocha oskarżonych, a sprawiedliwością może jest miłosierdzie dla grzeszników (jeśli się nawrócą)?

Ezechiel 33
10 Ty, o synu człowieczy, mów do domu Izraela: Powiadacie tak: "Zaprawdę, nasze przestępstwa i grzechy nasze ciążą na nas, my wskutek nich marniejemy. Jak możemy się ocalić?"
11 Powiedz im: Na moje życie! - wyrocznia Pana Boga. Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?
12 Ty, o synu człowieczy, powiedz swoim rodakom: Sprawiedliwość nie uratuje sprawiedliwego, wtedy gdy on zgrzeszy, a występek występnego nie zgubi, gdy się on nawróci ze swego występku, natomiast sprawiedliwy nie zdoła pozostać przy życiu wtedy, gdy zgrzeszy.
13 Jeśli powiem sprawiedliwemu: "Pozostaniesz z pewnością przy życiu", a on zadufany w swej sprawiedliwości popełnia zbrodnię, to już nie będzie pamięci całej jego sprawiedliwości, i z powodu zbrodni, której się dopuścił, ma umrzeć.
14 A kiedy powiem do występnego: "Z pewnością umrzesz", on zaś odwróci się od swego grzechu i zacznie postępować według prawa i sprawiedliwości:
15 oddaje zastaw, zwraca, co porwał, żyje według praw, które dają życie, nie dopuszczając się zbrodni, to z pewnością zostanie on przy życiu i nie umrze.
16 Żaden z popełnionych przez niego grzechów nie będzie mu poczytany. Postępuje według prawa i sprawiedliwości, ma więc pozostać przy życiu.
17 Mówią jednak twoi rodacy: "Nie jest słuszne postępowanie Pana", podczas gdy właśnie ich postępowanie słuszne nie jest.
18 Jeśli odstąpi sprawiedliwy od sprawiedliwości swojej i popełniać będzie zbrodnie, to ma za to umrzeć.
19 Jeśli odstąpi występny od swojego występku i postępować będzie według prawa i sprawiedliwości, to ma za to zostać przy życiu.
20 A wy powiadacie: "Postępowanie Pana nie jest słuszne". Będę sądził każdego z was, domu Izraela, według jego postępowania».

====

Nie chodzi o sztuczność, ale jednak:

Jakub 1
26 Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw.

Jest o tym więcej.
Znajdziesz też miejsca gdzie Jezus milczał.
"Nie dla swojego dobra." (rozumianego Światowo)

Prawda nie oznacza, mówić wszystko co wpada do głowy.

====

Także mowa o "pokorze", która "udaje" to nieporozumienie.

1 Jana 1
8 Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu,
to samych siebie oszukujemy
i nie ma w nas prawdy.
9 Jeżeli wyznajemy nasze grzechy,
[Bóg] jako wierny i sprawiedliwy
odpuści je nam
i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.
10 Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy,
czynimy Go kłamcą
i nie ma w nas Jego nauki.

Chodzi o Prawdę.

Nie o to:

Mateusz 23
27 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa.
28 Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.

Chodzi o Prawdę.

====

Nie wiem co pomijam.
Może na razie starczy.

Zadam pytanie badawcze:
Po co człowiekowi "zasługi" są potrzebne?
I jak są w ogóle zdefiniowane?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23144
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:12, 17 Gru 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Jeżeli mamy dwoje drzwi, co prawda otwartych, ale wiemy, że za jednymi z nich czeka nas pewna śmierć, podczas gdy za drugimi nic złego się nie zdarzy, to (zakładając w sposób bliski pewności, iż wybierający jest tego świadomy, jak i to, że nie jest samobójcą), też powiemy że on nie ma wyboru. Bo raczej trudnym do wyobrażenia jest sytuacja, w której ktoś kto nie chce śmierci, nagle by się zdecydował na to, co tę śmierć sprowadza.
Wybór biorący się z jednoznacznej wiedzy i jednoznacznych kryteriów przestaje być wyborem.
Jeśli coś wyborem poprawnie nazwaliśmy, to zawsze należy zakładać, iż jakaś niepewność tkwiła u jego podstaw.


Dziwne to Twoje rozumowanie. Nadal nie wiem w jaki sposób "wiedza" eliminuje wybór. Mam przed sobą dwie drogi. Jedna prowadzi do fajnej dyskoteki, gdzie można się pobawić, a druga do jakiegoś muzeum np. o historii przemysłu. Dopiero wiedząc, dokąd te drogi prowadzą i co za atrakcje mnie tam czekają mogę wybrać w zgodzie z tym, co mnie bardziej ciekawi. Wiedza nie pozbawia wyboru. Brak wiedzy to będzie ślepe podążanie za czymś.


Najlepiej pójść tam gdzie jest wystawa, kolacja a potem dyskoteka lub dancing :) :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pią 19:22, 17 Gru 2021    Temat postu:

analizując dane zmysłowe może też dotrzeć do przyczyny, z której bierze początek wszelka postrzegalna rzeczywistość - bez znaczenia, że może, chodzi bowiem o to, że analizując i co analizując (Paweł z Tarsu określił to jako widzialne dzieła Boga, a mówił o poganach). Tysiąclatka o Rz 1, 20 pisze tak w objaśnieniach: "tekst klasyczny o poznawalności istnienia Boga". Twierdzenie, że "ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii" stoi w sprzeczności z poglądem Pawła z Tarsu i Jana Pawła II i w ogóle z nauką Kościoła w kwestii możliwości dojścia do wiary w Boga na drodze rozumowania:

Święta Matka Kościół utrzymuje i naucza, że naturalnym światłem rozumu ludzkiego można z rzeczy stworzonych w sposób pewny poznać Boga, początek i cel wszystkich rzeczy". Bez tej zdolności człowiek nie mógłby przyjąć Objawienia Bożego. Człowiek posiada tę zdolność, ponieważ jest stworzony "na obraz Boży
[link widoczny dla zalogowanych]

Apologeta presupozycyjny musi przyznać ateiście możliwość poznawania na drodze rozumu ponieważ ateista to też człowiek, a więc posiada taką możliwość, gdyż dał mu ją Bóg, takimi stworzył ludzi.
To, czy ateista umie uzasadnić (i czy w ogóle to jest możliwe w jego przypadku), że ma tę możliwość, to inna sprawa i jest to sprawa drugorzędna.
Czy można inaczej niż Bogiem uzasadnić omawianą możliwość? Oczywiście. Najprostsze wyjaśnienie to: jeżeli chcę poznawać, to nie mam wyjścia, jak założyć, że mogę. Inne rozwiązanie to sparafrazować apologetę:
możliwość poznawania przez człowieka na drodze rozumu narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła ludzkie.
Każdy zarzut, jaki padnie pod adresem tego argumentu można przekierować w stronę apologety, którego sparafrazowano:
istnienie Boga narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła Boże
Każdy - ateista i teista - musi wyjść od założenia. Teista nie ma tu żadnej przewagi nad ateistą. A nawet jest w gorszej sytuacji, bo jego rozumowanie jest błędnokołowe: wychodzi z założenia, że Bóg istnieje, żeby udowadniać istnienie Boga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:44, 17 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
analizując dane zmysłowe może też dotrzeć do przyczyny, z której bierze początek wszelka postrzegalna rzeczywistość - bez znaczenia, że może,


Jak najbardziej ma to znaczenie. Ale tego właśnie nie rozumiesz

anbo napisał:
chodzi bowiem o to, że analizując i co analizując (Paweł z Tarsu określił to jako widzialne dzieła Boga, a mówił o poganach).


To pokaż mi słowo "analizując" w Rz 1,20. Bo ja nic takiego w Rz 1,20 nie widzę. Znowu naciągasz i manipulujesz teksty biblijne. Robisz to od wielu lat

anbo napisał:
Tysiąclatka o Rz 1, 20 pisze tak w objaśnieniach: "tekst klasyczny o poznawalności istnienia Boga".


Nadal brak słowa "analizując". Mistyk też poznaje Boga i nic nie analizuje. Miesza ci się nadal, anbuś

anbo napisał:
Twierdzenie, że "ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii" stoi w sprzeczności z poglądem Pawła z Tarsu i Jana Pawła II i w ogóle z nauką Kościoła w kwestii możliwości dojścia do wiary w Boga na drodze rozumowania:

Święta Matka Kościół utrzymuje i naucza, że naturalnym światłem rozumu ludzkiego można z rzeczy stworzonych w sposób pewny poznać Boga, początek i cel wszystkich rzeczy". Bez tej zdolności człowiek nie mógłby przyjąć Objawienia Bożego. Człowiek posiada tę zdolność, ponieważ jest stworzony "na obraz Boży
[link widoczny dla zalogowanych]


Znowu słowo "można" w tych tekstach czyli to wnioskowanie nie ma charakteru koniecznego. Tekst kościelny (którego nie zrozumiałeś) mówi o pewności poznania od Ducha Świętego ale ty go nie masz więc ciebie ten tekst nie dotyczy. Wdrukowujesz więc znowu w te teksty swoje nadinterpretacje. Nadal też nie widzisz słowa "można" ale zaznaczyłem je na niebiesko dla innych bo ty już i tak go nie zobaczysz. Ani Jan Paweł II, ani św. Paweł, nie wypowiadają się zatem o rozumowaniu ateisty. Po prostu cytujesz teksty o czym innym, manipulując nimi i jak zwykle widzisz w nich to czego w nich nie ma

anbo napisał:
Apologeta presupozycyjny musi przyznać ateiście możliwość poznawania na drodze rozumu ponieważ ateista to też człowiek, a więc posiada taką możliwość, gdyż dał mu ją Bóg, takimi stworzył ludzi


Może i tak ale ty tego co tu napisałeś i tak nie wiesz i o tym właśnie mówi apologeta presupozycyjny

anbo napisał:
To, czy ateista umie uzasadnić (i czy w ogóle to jest możliwe w jego przypadku), że ma tę możliwość, to inna sprawa i jest to sprawa drugorzędna.


Chcesz powiedzieć, że stałeś się wierzący w to bo nie umiesz tego uzasadnić

anbo napisał:
Czy można inaczej niż Bogiem uzasadnić omawianą możliwość? Oczywiście. Najprostsze wyjaśnienie to: jeżeli chcę poznawać, to nie mam wyjścia, jak założyć, że mogę. Inne rozwiązanie to sparafrazować apologetę:
możliwość poznawania przez człowieka na drodze rozumu narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła ludzkie.
Każdy zarzut, jaki padnie pod adresem tego argumentu można przekierować w stronę apologety, którego sparafrazowano:
istnienie Boga narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła Boże


Czyli założyłeś, że poznajesz. I nie wiesz nawet czemu to założyłeś. Równie dobrze mogłeś założyć odwrotnie i na to samo by wyszło

anbo napisał:
Każdy - ateista i teista - musi wyjść od założenia. Teista nie ma tu żadnej przewagi nad ateistą. A nawet jest w gorszej sytuacji, bo jego rozumowanie jest błędnokołowe: wychodzi z założenia, że Bóg istnieje, żeby udowadniać istnienie Boga.


Ale to co tu napisałeś jest oparte na twoim założeniu z sufitu, że cokolwiek poznajesz lecz równie dobrze można założyć odwrotnie. Tak więc pod tym względem nie masz przewagi nad nikim, nawet nad własnym odkurzaczem


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 20:11, 17 Gru 2021, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:58, 17 Gru 2021    Temat postu:

Fedor,

Cytat:

Ducha Świętego ale ty go nie masz więc ciebie się ten tekst nie tyczy


Czy to nie trochę na wyrost sąd?

Jeżeli uznaje człowiek jakiekolwiek zdanie Prawdziwe za Prawdziwe, "bo tak". Bez uzasadnienia, to skąd ma tą informację?

====

Anbo,

Cytat:

w sposób nieuprzedzony spojrzy


Czyli co to znaczy "nieuprzedzony"?

Może znaczy, że nie zakładasz nic z góry?
Np. że "ateizm" jest "domyślny"?

Mi się to kojarzy z sytuacją, gdy ktoś mówi, że musi być jakaś wartość rzeczywista, bo innej opcji nie ma. Mówi się, że nie ma takiej i trzeba wejść "w inny wymiar".

x^2 = -1
No nie ma takiej liczby rzeczywistej, która spełnia.
Ale jest:
i = sqrt(-1) ("liczba urojona")

Mówi, że są to "urojenia". ;)
"No bo nie da się inaczej."
A to istnieje.

A skoro i tak to bazuje na "wierze" (aksjomaty), nawet metody dowodzenia, to może nie ma takiej rzeczy, w której nie pośredniczy "wiara"? Więc jak rozróżniać rzeczy bazujące na wierze, od nie bazujących, skoro wszystkie bazują?

Jeżeli wierzysz, że:
0 = 1
a = b => a + 1 = b + 1

To powiesz, że:
1234 = 1235
To wynika z tego, że
1233 = 1234
To wynika z tego, że
1232 = 1233
...
1 = 2
0 = 1 (wiara)

Rekurencja wymaga zaczepienia w założeniu wartości choć jednej rzeczy (wiara), aby poznać cokolwiek innego.

Można by też zapytać czy np. nie chodzi o to, że jak będzie człowiek badał świat, to nie dojdzie do wniosku, że i tak wszystko bazuje na wierze. A jak już dojdzie do tego wniosku, to się otworzy na tą wiarę i wtedy dostanie informację, że Bóg istnieje?

Czyli tak jakby, badając Świat (z ukrytymi założeniami na wierze bazującymi, ale zaprzeczanie rzeczywistości) dochodzisz w końcu do wniosku, że i tak "wiedza" bazuje na aksjomatach. Wtedy opróżniasz się z "uprzedzeń" ("ateizm jest domyślny") i wtedy Bóg może objawia Ci Prawdę?

Może dopóki masz "wartość domyślną" to nie dostaniesz prawdziwej?

Ale masz sytuację taką, że jest sobie dziecko, które dopiero uzyskało samoświadomość 5 minut temu i umiera. Nie zdąży sobie "poanalizować" raczej i dojść do istnienia Boga "rozumowo"?

To samo, można powiedzieć, że można dojechać do Chin, ale mogą takie być osoby, co nie wyjadą ze swojego państwa przez całe życie.

Można też powiedzieć, że jest możliwe zrozumieć elektrodynamikę kwantową, ale chyba są ludzie co w tym życiu jej nie zrozumieją. Czy dlatego, że jest to niemożliwe? A może dlatego, że nie chcą jej badać uczciwie na tyle długo by się to udało?

Po prostu co by się wydarzyło gdybyś powiedział:
"Nie wiem czy Bóg istnieje. Jest możliwe, że istnieje. Jest możliwe, że Kościół Katolicki mówi Prawdę. (w tym co obowiązkowe)"
?

Mogą być przeszkody np. emocjonalne w przyjęciu wiary w Boga. Tzn. "gdybym uwierzył, to wydaje mi się, że zaskutkowałoby różnymi rzeczami, które by mi się nie spodobały, więc NIE CHCĘ uwierzyć".

Ale co gdyby badać te rzeczy i usuwać tak długo, aż emocjonalne powody przestałyby stanowić problem? Może wtedy opór byłby na tyle słaby, że Bóg by zadziałał?

Może czasem Bóg nie da wiary komuś kto jej nie chce?
Więc może samemu Sobie blokujesz dostęp do Prawdy, nie chcąc jej znać z lęku przed konsekwencjami? ("szaleństwo"?)

Cytat:

musi wyjść od założenia


Jakikolwiek argument nie podasz wymaga założenie czegoś. Więc jakikolwiek argument sugerujący, że powinieneś żyć jak ateista, jest z tym sprzeczny. Żyjąc więc z założeniem tym, "oszukujesz".

Co się wydarzy, gdy usuniesz pogląd "ateizm jest domyślny"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Sob 9:23, 18 Gru 2021    Temat postu:

Podsumowując.

Z uwagi na Rz 1,20, naukę Kościoła (o ile ktoś się nią przejmuje), a przede wszystkim wiarę, że Bóg stwarzając człowieka wyposażył go w rozum umożliwiający skuteczne rozumowanie, w tym mogące doprowadzić do wiary - z uwagi na to wszystko poprawnie rozumujący apologeta musi przyjąć, że jak on, tak i ateista może poprawnie rozumować. Jeśli tego nie przyjmuje, to nie rozumie konsekwencji płynących z Rz 1,20, nauki Kościoła oraz wiary w to, że Bóg stworzył czlowieka rozumengo.
Z uwagi na powyższe nie ma żadnych przeszkód, żeby apologeta prowadził z ateistą dyskusję. Uciekanie od niej powoływaniem się na to, że ateista nie może (załóżmy) przedstawić do tego podstaw jest nie tylko czymś w rodzaju wywieszania białej flagi, ale także stosowaniem czegoś w rodzaju sztuczki, a nie rzetelnej apologetyki.

Kwestia tego, czy ateista może przedstawić podstawę do tego, że może wyciągać zasadne wnioski (to co innego niż "ateista ma/nie ma podstaw").
Naturalnie taką podstawą jest narzucające się spostrzeżenie, że ludzka działalność przynosi fantastyczne owoce. Począwszy od prostej czynności ugotowania jajka na twardo, poprzez zbudowanie skutecznego systemu nawadniania, aż po udany lot na księżyc. Gdybyśmy nie uważali, że zasługą tego jest poprawność ludzkiego rozumowania, to musielibyśmy przyjąć, że stoi za tym przypadek, ewentualnie modlitwy świętych katolickich. Poprawność (czy też możliwość) ludzkiego rozumowania narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła ludzkie.

Kwestia tego, czy naszą rozumną naturę można wytłumaczyć jedynie tym, że takimi nas stworzył Bóg. Oczywiście nie, bardzo dobrym wyjaśnieniem jest selekcja naturalna. Temat szerzej był omawiany w wątku
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/skad-wiesz-ze-twoj-rozum-dziala-poprawnie,18693-225.html

Kwestia tego, czy "istnienie Boga narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła Boże". Oczywiście nie. To jest tak oczywiste, że nie trzeba tego argumentować. Apologeta - myśląc, że jest sprytny - zastosowal tu zastrzeżenie, że "w sposób nieuprzedzony". Tez z takim zastrzeżeniem każdy może naprodukować na pęczki, w tym ateista uzasadniający swoją podstawę do rozumowania, a kontrargument skwitować: "to wyraz uprzedzenia; gdybyś nie był uprzedzony, to by ci się to narzucilo w sposób oczywisty".
Z uwagi na powyższe, słowa o istnieniu Boga oraz o tym, że wyposażył nas w rozumną naturę mogą być jedynie traktowane jako założenie albo teza do udowodnienia. Traktowanie tego jako przesłanki spowoduje wpadnięcie w błędne kolo.

Jeszcze uwaga w kwestii "może."
Rz 1,20, nauka Kościoła itd. mówi, że niewierzacy w biblijnego Boga mogą rozumem dojść do wiary w Boga, apologeta twierdzi, że "ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii", czyli, że nie może. Taka jest różnica.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:31, 18 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Podsumowując.

Z uwagi na Rz 1,20, naukę Kościoła (o ile ktoś się nią przejmuje), a przede wszystkim wiarę, że Bóg stwarzając człowieka wyposażył go w rozum umożliwiający skuteczne rozumowanie, w tym mogące doprowadzić do wiary - z uwagi na to wszystko poprawnie rozumujący apologeta musi przyjąć, że jak on, tak i ateista może poprawnie rozumować.


Wniosek nie wynikający z przesłanek (odnośnie ateistów) bo takich przesłanek w nauce Kościoła i słowach Pawła po prostu nie masz. Jak zwykle zmyślasz

anbo napisał:
Jeśli tego nie przyjmuje, to nie rozumie konsekwencji płynących z Rz 1,20, nauki Kościoła oraz wiary w to, że Bóg stworzył czlowieka rozumengo.


To ty nie rozumiesz konsekwencji Rz 1,20 i nauki Kościoła. I nie pisz, że Bóg stworzył człowieka rozumnego bo w to nie wierzysz i to nie jest twój światopogląd

anbo napisał:
Z uwagi na powyższe nie ma żadnych przeszkód, żeby apologeta prowadził z ateistą dyskusję.


No i prowadzi, z marnymi dla ciebie konsekwencjami

anbo napisał:
Uciekanie od niej powoływaniem się na to, że ateista nie może (załóżmy) przedstawić do tego podstaw jest nie tylko czymś w rodzaju wywieszania białej flagi, ale także stosowaniem czegoś w rodzaju sztuczki, a nie rzetelnej apologetyki.


Bo nie możesz przedstawić takich podstaw i to twoja biała flaga, a nie apologety

anbo napisał:
Kwestia tego, czy ateista może przedstawić podstawę do tego, że może wyciągać zasadne wnioski (to co innego niż "ateista ma/nie ma podstaw").


W tej sytuacji nie wiesz nawet tego zdania, które tu teraz napisałeś

anbo napisał:
Naturalnie taką podstawą jest narzucające się spostrzeżenie, że ludzka działalność przynosi fantastyczne owoce. Począwszy od prostej czynności ugotowania jajka na twardo, poprzez zbudowanie skutecznego systemu nawadniania, aż po udany lot na księżyc. Gdybyśmy nie uważali, że zasługą tego jest poprawność ludzkiego rozumowania, to musielibyśmy przyjąć, że stoi za tym przypadek, ewentualnie modlitwy świętych katolickich. Poprawność (czy też możliwość) ludzkiego rozumowania narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła ludzkie.


Tylko, że oceniasz te wszystkie "owoce" tym samym rozumem, którego poprawność działania stoi właśnie pod znakiem zapytania i ma dopiero zostać wykazana, a więc robisz tu klasyczne błędne koło, anbuś. Kwadratura koła, której nie przeskoczysz

anbo napisał:
Kwestia tego, czy naszą rozumną naturę można wytłumaczyć jedynie tym, że takimi nas stworzył Bóg. Oczywiście nie, bardzo dobrym wyjaśnieniem jest selekcja naturalna. Temat szerzej był omawiany w wątku
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/skad-wiesz-ze-twoj-rozum-dziala-poprawnie,18693-225.html


Selekcja naturalna kompletnie nic nie wyjaśnia gdyż sama wymaga wyjaśnienia. Anbuś jak zwykle wieje w bajkę darwinowską kiedy nie wie już jak ma argumentować. Darwinizm jest tylko bajką, której nie jesteś w stanie udowodnić więc to nie jest żaden argument i kompletnie niczego to nie wyjaśnia w kwestii twoich domniemanych władz poznawczych

anbo napisał:
Kwestia tego, czy "istnienie Boga narzuca się w sposób oczywisty każdemu, kto w sposób nieuprzedzony spojrzy na dzieła Boże". Oczywiście nie. To jest tak oczywiste, że nie trzeba tego argumentować. Apologeta - myśląc, że jest sprytny - zastosowal tu zastrzeżenie, że "w sposób nieuprzedzony". Tez z takim zastrzeżeniem każdy może naprodukować na pęczki, w tym ateista uzasadniający swoją podstawę do rozumowania, a kontrargument skwitować: "to wyraz uprzedzenia; gdybyś nie był uprzedzony, to by ci się to narzucilo w sposób oczywisty".
Z uwagi na powyższe, słowa o istnieniu Boga oraz o tym, że wyposażył nas w rozumną naturę mogą być jedynie traktowane jako założenie albo teza do udowodnienia. Traktowanie tego jako przesłanki spowoduje wpadnięcie w błędne kolo


No i właśnie anbuś uwalił swoje powoływanie się na Rz 1,20 przeciw apologecie presupozycyjnemu bo okazało się, że sam nie zgadza się z tym wersem. Dziękuję, pozamiatane

anbo napisał:
Jeszcze uwaga w kwestii "może."
Rz 1,20, nauka Kościoła itd. mówi, że niewierzacy w biblijnego Boga mogą rozumem dojść do wiary w Boga, apologeta twierdzi, że "ateista nie ma żadnych podstaw do tego aby wyciągać jakiekolwiek zasadne wnioski w dowolnej kwestii", czyli, że nie może. Taka jest różnica.


Nigdzie nauka Kościoła nie mówi, że "że niewierzący w biblijnego Boga mogą rozumem dojść do wiary w Boga". To tylko twój blef. Kościół naucza, że bez pomocy łaski Ducha Świętego nikt do wiary w Boga biblijnego samym rozumem nie dojdzie ale ty nauki Kościoła nie znasz i to już jest wiadome od dawna


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 9:49, 18 Gru 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Sob 14:48, 18 Gru 2021    Temat postu:

TS7 napisał:

Anbo,

Cytat:

w sposób nieuprzedzony spojrzy


Czyli co to znaczy "nieuprzedzony"?

Może znaczy, że nie zakładasz nic z góry?

Nie tylko. To znaczy też, że w sposób bezstronny, obiektywny. Uprzedzony to z kolei nieprzyjmujący czegoś bez obiektywnych powodów.

TS7 napisał:

Np. że "ateizm" jest "domyślny"?

W rozmowie, do której nawiązujesz, nic o ateizmie ani domyślności nie było. Była mowa o istnieniu Boga i ocenie ludzkich dzieł. Boga nie można w sposób oczywisty wywnioskować z obserwacji, bo obserwacje empiryczne z powodzeniem dają się objaśniać bez postulowania istnienia Boga (robi to nauka). Dlatego o kimś, kto nie widzi konieczności postulowania Boga, nie można powiedzieć, że jest uprzedzony i dlatego nie wierzy w Boga. Co innego ludzkie dzieła: tu już trzeba być uprzedzonym, żeby widząc ludzkie dzieła odmawiać ludziom umiejętności poprawnego rozumowania.

TS7 napisał:

Może czasem Bóg nie da wiary komuś kto jej nie chce?
Więc może samemu Sobie blokujesz dostęp do Prawdy, nie chcąc jej znać z lęku przed konsekwencjami? ("szaleństwo"?)

Gdyby Bóg dawał wiarę, to w pewnym sensie i stopniu gwałciłby czyjś umysł. Jeśli rzeczywiście to Bóg daje wiarę, to zdejmuje to odpowiedzialność z ateistów, co jest jednak sprzeczne z Pismem, które przecież głosi surowe kary dla niedowiarków.
Nie wiem, dlaczego miałbym blokować sobie dostęp do prawdy (nie wiem też, dlaczego napisałeś to wielką literą). Wiara daje nadzieję. Wprawdzie stawia też wymagania, ale ludzie jakoś łączą wiarę z byciem grzesznikiem, więc pewnie i ja bym sobie poradził ;) Zwłaszcza, że - jak sądzę - nie jestem moralnie nadmiernie zepsuty ;)
Twój argument to taki miecz obosieczny. Równie dobrze ja mogę napisać, że nie chcesz znać prawdy, bo wolisz żyć złudzeniami. Taka rozmowa chyba nie ma sensu.

TS7 napisał:

Cytat:

musi wyjść od założenia


Jakikolwiek argument nie podasz wymaga założenie czegoś. Więc jakikolwiek argument sugerujący, że powinieneś żyć jak ateista, jest z tym sprzeczny. Żyjąc więc z założeniem tym, "oszukujesz".

Nie wiem za bardzo, o co ci tutaj chodzi.

TS7 napisał:

Co się wydarzy, gdy usuniesz pogląd "ateizm jest domyślny"?

Nie wiem i nie interesują mnie takie dywagacje.

Zdaje się, że Kościół naucza (spotkałem się też z takim poglądem na forach), że wiara jest wynikiem woli, że to jest decyzja. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Spróbuj siłą woli przyjąć przekonanie, że woda nigdy nie zamarza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:30, 18 Gru 2021    Temat postu:

anbo napisał:
obserwacje empiryczne z powodzeniem dają się objaśniać


Tak jak na przykład twoje darwinowskie bajeczki, które nic nie objaśniają bo same wymagają wyjaśnienia. I tak bajdurzysz od lat, że ty coś niby "objaśniasz"

anbo napisał:
Zdaje się, że Kościół naucza (spotkałem się też z takim poglądem na forach), że wiara jest wynikiem woli, że to jest decyzja. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Spróbuj siłą woli przyjąć przekonanie, że woda nigdy nie zamarza.


Przecież nie o takiej wierze Kościół mówi ani nie mówi o woli dotyczącej takich obszarów. Jak można wejść w relację osobową z wodą (a to właśnie o relacji osobowej między Bogiem i człowiekiem mówi Kościół w aspekcie wiary i woli). Błąd pomieszania kategorii to już u ciebie standard od lat. I ty się jeszcze uważasz za "bystrego" :mrgreen:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 15:36, 18 Gru 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:15, 18 Gru 2021    Temat postu:

Anbo,

====

bezstronny
1.a obserwator
taki, który przedstawia lub ocenia coś zgodnie z faktami, nie opowiadając się po żadnej ze stron zajmujących różne stanowiska

fakt
fakt I
1. historyczny
to, co zaszło lub zachodzi w rzeczywistości
2. oczywisty
opinia uznana przez mówiącego za oczywistą

rzeczywistość
1. empiryczna
wszystko, co istnieje obiektywnie

obiektywny
1.a obserwator
taki, który przedstawia lub ocenia coś zgodnie z faktami i niezależnie od swoich poglądów lub emocji

2. byt
filoz.  istniejący niezależnie od podmiotu poznającego

niezależny
3. dane
taki, że obiekty, o których mowa, nie mają ze sobą nic wspólnego

Nic wspólnego? A np. myśl?
Znowu niejasne definicje.

oczywisty
taki, który nie budzi żadnych wątpliwości

wątpliwość
1. mieć
brak pewności, czy coś jest prawdziwe, możliwe lub odpowiednie

pewność
1. przekonanie o czymś
głębokie przekonanie o czymś

3. wiarygodność
cecha czegoś, co jest prawdziwe i czemu można wierzyć

Wierzyć? :)

przekonanie
1. o słuszności
to, co ktoś sądzi na określony temat i sądzi, że jest to prawdą

sądzić
2. oceniać
oceniać jakąś osobę

3. myśleć
być gotowym powiedzieć na określony temat to, co zawarte jest w następującym zdaniu podrzędnym

"Gotowość do mówienia" wyznacznikiem Prawdy? :)

oceniać
1. postępowanie
mówić o kimś lub czymś, czy jest dobre czy złe pod określonym względem

Można mówić NiePrawdę.

prawda
1. historyczna
to co jest zgodne z rzeczywistością

Już było, wracamy do tyłu.

2. obiegowa
pogląd, który większość ludzi uznaje za odpowiadający rzeczywistości

Prawda ustalana demokratycznie? :)

====

Czyli ciągle bezpodstawne, "bo tak"?
Wiara?
Gdzie są te cechy w stawianiu "Ateizmu" jako "domyślny"?

====

Cytat:

obserwacje empiryczne z powodzeniem dają się objaśniać bez postulowania istnienia Boga (robi to nauka)


1. Nauka nic nie robi. To Byt umowny. Naukowcy robią. Są osobami i "wymyślają". Mogą wymyślać rzeczy NiePrawdziwe. Są naukowcy, którzy się nie zgadzają choćby z Ewolucją. Jeżeli jesteś stronniczy na naukowców jednych, to nie jesteś bezstronny. Ale o tym mi się nie chce gadać. Mogę filmik wkleić z 3 naukowcami, którzy mają odmienną opinię.

57 minut - napisy pl
https://youtu.be/noj4phMT9OE

2. Obserwacje empiryczne pozbawia pewnej Prawdziwości argument z Matrixa? Globalne Halucynacje? Manipulowanie umysłem? Replikatory z tego odcinka Stargate, który wkleiłem? Bóg czy Szatan ingerujący w umysł?

objaśniać
1. tłumaczyć
sprawiać, że coś dla kogoś staje się zrozumiałe

Sprawiać jak?

2. informować
informować o czymś

Co może być NiePrawdziwe.

Cytat:

nie widzi konieczności postulowania Boga


Brak widzenia nie oznacza, że nie warto.
Nie ma "konieczności".
Jak zlekceważysz Boga, może mu się to nie spodobać i może wyciągnąć różne konsekwencje.
Potem są "płacze", że Bóg jest "niedobry", wyciągnie rózgę czy "straszy" tych, którzy nie chcą się Nim zainteresować, bo "nie widzą konieczności".

Jak zainteresować kogoś kto "nie widzi konieczności"?
Może np. strachem? Albo zostawić kogoś, żeby:

Przysłowia 1
31 spożyją owoce swej drogi,
nasycą się swymi radami;

Cytat:

Co innego ludzkie dzieła: tu już trzeba być uprzedzonym, żeby widząc ludzkie dzieła odmawiać ludziom umiejętności poprawnego rozumowania.


odmawiać
2. talentu
nie przyznawać komuś lub czemuś jakiejś cechy, zwłaszcza pozytywnej

przyznawać
2. uznawać czyjąś zaletę
uznawać, że ktoś ma daną pozytywną cechę

[link widoczny dla zalogowanych]

Znowu "bo tak".

Dlaczego miałby ktoś przyznawać ludziom tą cechę?

Ty zakladasz aksjomat "ludzie mają umiejętność poprawnego rozumowania"?
Jest to uprzedzenie.
I tu może pewien podstawowy "problem"?
Że "ateiści" za bardzo WIERZĄ w Prawdziwość "zmysłów" czy "poprawność swojego myślenia"?


Opcja alternatywna: "ludzie nie zawsze mają umiejętność poprawnego rozumowania" jest uznana za fałszywą. Na jakiej podstawie?

Masz kontrprzykłady nieobalone?
Matrix, itd.

Możesz nie WIERZYĆ w Matrixa, itd., ale czy możesz powiedzieć, że na 100% Jego nie ma?

Jeżeli nie możesz obalić, że "ludzie nie zawsze mają umiejętność poprawnego rozumowania" to nie możesz z pewnością 100% stwierdzić, że mają. Będąc "niestronniczym", pozostawiasz opcję, że "źle myślisz". Więc znowu bazujesz na "wierze".

Ja czekam na dowód "umiejętności poprawnego rozumowania".
A czekaj. Nie dasz takiego, bo musisz przyjąć jakieś założenia i metody dowodzenia, które nie mają podstaw innych jak "wiara"? Znowu "wiara".

Cytat:

Gdyby Bóg dawał wiarę, to w pewnym sensie i stopniu gwałciłby czyjś umysł.


Jeżeli ktoś o tą wiarę prosi (chce) to jest to "gwałt"? :)
A może jak jej nie chce to nie dostanie?

Łukasz 11
13 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».

A czy "gwałtem" jest, jeżeli Bóg da Ci oczy czy nogi?
Czy gwałtem jest gdy ktoś da Ci coś dobrego co chcesz mieć?

Prosiłeś kiedyś Boga o Ducha Świętego?

Cytat:

Wiara daje nadzieję. Wprawdzie stawia też wymagania, ale ludzie jakoś łączą wiarę z byciem grzesznikiem, więc pewnie i ja bym sobie poradził ;) Zwłaszcza, że - jak sądzę - nie jestem moralnie nadmiernie zepsuty ;)


Wymagania dążenia do Świętości.
Ewangelizowania.
Itd. Jest tego dużo.
To, że niektórzy Sobie mogą lekceważyć i wybierać sobie co Im pasuje, nie oznacza, że jest to właściwe i że karcenie się skończy jak powiesz "Bóg istnieje.".

Myśl, że każdy Twój ruch, myśl, słowo jest słyszane przez Boga i oceniane moralnie.

Masz naśladować Jezusa Chrystusa, a nie wyznawców.
Jak uważasz, że to "proste", to chyba mało wiesz o Katolicyzmie.

Czytałeś chociaż Nowy Testament cały?

Cytat:

Równie dobrze ja mogę napisać, że nie chcesz znać prawdy, bo wolisz żyć złudzeniami. Taka rozmowa chyba nie ma sensu.


Różnica jest co najmniej taka, że ja przyznaję, że żyję z wiary. Ty też żyjesz z wiary, ale wolisz żyć złudzeniami, że nie żyjesz.

Wtedy Ty żyjesz zarówno złudzeniami, jak i złudzeniem, że nie żyjesz złudzeniami.

Zludzenia do kwadratu?

Cytat:

Nie wiem za bardzo, o co ci tutaj chodzi.


Dowód wymaga aksjomatów.
Aksjomaty są przyjmowane na wiarę.
Więc dowodząc wierzysz w coś.

Znasz dowód bez aksjomatów?

Cytat:

Nie wiem i nie interesują mnie takie dywagacje.


Jeżeli nie interesuje Cię Bóg to może mu się to nie spodobać. A potem "płacze", że Bóg "niedobry".

Jak skłonić kogoś by się interesował Bogiem?

Cytat:

Zdaje się, że Kościół naucza (spotkałem się też z takim poglądem na forach), że wiara jest wynikiem woli, że to jest decyzja. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Spróbuj siłą woli przyjąć przekonanie, że woda nigdy nie zamarza.


Nie wiem co miał na myśli?
Może chodziło o to, żeby chcieć szczerze uwierzyć?

Zresztą "Kościół naucza" to proszę o obowiązkowe zdania Kościoła Katolickiego.

Trzeba rozróżniać co jest obowiązkowe, a co nie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15457
Przeczytał: 25 tematów


PostWysłany: Sob 18:34, 18 Gru 2021    Temat postu:

TS7 napisał:
Cytat:

Zdaje się, że Kościół naucza (spotkałem się też z takim poglądem na forach), że wiara jest wynikiem woli, że to jest decyzja. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Spróbuj siłą woli przyjąć przekonanie, że woda nigdy nie zamarza.


Nie wiem co miał na myśli?
Może chodziło o to, żeby chcieć szczerze uwierzyć?

To niestety jest sprzeczne. Bo wtedy można uwierzyć w dowolną bzdurę - gdyby tylko chcieć uwierzyć szczerze (i zakładając, że ta szczera chęć wystarczy).
Zatem nie można mieć pretensji, że ktoś nie wykazuje "szczerej chęci" uwierzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Sob 19:02, 18 Gru 2021    Temat postu:

TS7 napisał:
Anbo,

====

bezstronny
1.a obserwator
taki, który przedstawia lub ocenia coś zgodnie z faktami, nie opowiadając się po żadnej ze stron zajmujących różne stanowiska

Nie zgadzam się z tym. Z bezstronności nie musi wynikać brak sądu.

TS7 napisał:


fakt
fakt I
1. historyczny
to, co zaszło lub zachodzi w rzeczywistości
2. oczywisty
opinia uznana przez mówiącego za oczywistą

rzeczywistość
1. empiryczna
wszystko, co istnieje obiektywnie

obiektywny
1.a obserwator
taki, który przedstawia lub ocenia coś zgodnie z faktami i niezależnie od swoich poglądów lub emocji

To jest ideał, do którego powinniśmy dążyć, ale nieosiągalny. Nie trzeba być ideałem, żeby zasługiwać na miano nieuprzedzonego. Uprzedzenie do jakiegoś poglądu to przekonanie wynikające nie z obiektywnych przesłanek ale właśnie z jakichś poglądów albo emocji. Na przykład ktoś nie potrafi kogoś ocenić obiektywnie bo zaślepia go nienawiść. Albo ktoś odrzuca jakiś pogląd pomimo mocnych przesłanek, bo podważa jakiś ważny element jego światopoglądu. Możesz wskazać takie przesłanki wskazujące na istnienie Boga i odrzucane przez ateistów?

TS7 napisał:

2. byt
filoz.  istniejący niezależnie od podmiotu poznającego

niezależny
3. dane
taki, że obiekty, o których mowa, nie mają ze sobą nic wspólnego

Nic wspólnego? A np. myśl?
Znowu niejasne definicje.


Co z tą myślą? Nie wiem, o co ci chodzi.

TS7 napisał:

oczywisty
taki, który nie budzi żadnych wątpliwości


Czy coś budzi twoją wątpliwość w kwestii wiązania ludzkich osiągnięć z poprawnością ludzkiego rozumowania?

TS7 napisał:

wątpliwość
1. mieć
brak pewności, czy coś jest prawdziwe, możliwe lub odpowiednie

pewność
1. przekonanie o czymś
głębokie przekonanie o czymś

3. wiarygodność
cecha czegoś, co jest prawdziwe i czemu można wierzyć

Wierzyć? :)

przekonanie
1. o słuszności
to, co ktoś sądzi na określony temat i sądzi, że jest to prawdą

sądzić
2. oceniać
oceniać jakąś osobę

3. myśleć
być gotowym powiedzieć na określony temat to, co zawarte jest w następującym zdaniu podrzędnym

"Gotowość do mówienia" wyznacznikiem Prawdy? :)

oceniać
1. postępowanie
mówić o kimś lub czymś, czy jest dobre czy złe pod określonym względem

Można mówić NiePrawdę.

prawda
1. historyczna
to co jest zgodne z rzeczywistością

Już było, wracamy do tyłu.

2. obiegowa
pogląd, który większość ludzi uznaje za odpowiadający rzeczywistości

Prawda ustalana demokratycznie? :)

====

Czyli ciągle bezpodstawne, "bo tak"?
Wiara?
Gdzie są te cechy w stawianiu "Ateizmu" jako "domyślny"?


Nie wiem, po co to wszystko wypisałeś. Jakaś teza? Jakiś argument albo kontrargument? Wolałbym, żebyś w odpowiedziach do mnie ustosunkowywał się do tego, co ja napisałem.


TS7 napisał:

====

Cytat:

obserwacje empiryczne z powodzeniem dają się objaśniać bez postulowania istnienia Boga (robi to nauka)


1. Nauka nic nie robi. To Byt umowny. Naukowcy robią. Są osobami i "wymyślają". Mogą wymyślać rzeczy NiePrawdziwe. Są naukowcy, którzy się nie zgadzają choćby z Ewolucją.

"Nauka robi" to oczywiście skrót myślowy i będę go używał. Nauka nie wymyśla, nauka przedstawia sądy na dane tematy, sądy najbardziej uprawdopodobnione. Oczywiście może się mylić, ale póki nie obali się teorii naukowej, to uznaje się ją, czyli dane wyjaśnienie obowiązuje w nauce. To, że są jacyś naukowcy, którzy się nie zgadzają z poglądem większościowym, dominującym, to nie znaczy, że teoria jest nieprawdziwa. Co według ciebie wynika z tego, że są naukowcy nieuznający TE? Przecież to nie dowodzi w żaden sposób, że z uprzedzenia wynika uznawanie TE. A może to wskutek uprzedzenia "twoi" naukowcy nie uznają TE?

TS7 napisał:

2. Obserwacje empiryczne pozbawia pewnej Prawdziwości argument z Matrixa? Globalne Halucynacje? Manipulowanie umysłem? Replikatory z tego odcinka Stargate, który wkleiłem? Bóg czy Szatan ingerujący w umysł?

Jakaś teza może, co? Byłoby łatwiej. Na rozmowy z kolejnym Dyszyńskim nie mam ochoty.

TS7 napisał:

objaśniać
1. tłumaczyć
sprawiać, że coś dla kogoś staje się zrozumiałe

Sprawiać jak?

2. informować
informować o czymś

Co może być NiePrawdziwe.

Litości!

TS7 napisał:

Cytat:

nie widzi konieczności postulowania Boga


Brak widzenia nie oznacza, że nie warto.

Co według ciebie warto i dlaczego?

TS7 napisał:

Nie ma "konieczności".
Jak zlekceważysz Boga, może mu się to nie spodobać i może wyciągnąć różne konsekwencje.
Potem są "płacze", że Bóg jest "niedobry", wyciągnie rózgę czy "straszy" tych, którzy nie chcą się Nim zainteresować, bo "nie widzą konieczności".

Sorry, że dalej nie czytam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:05, 18 Gru 2021    Temat postu:

Irbisol,

Cytat:

To niestety jest sprzeczne. Bo wtedy można uwierzyć w dowolną bzdurę - gdyby tylko chcieć uwierzyć szczerze (i zakładając, że ta szczera chęć wystarczy).
Zatem nie można mieć pretensji, że ktoś nie wykazuje "szczerej chęci" uwierzenia.


Można uwierzyć w to, że "nic nie istnieje" jak się chce?

Ja wielu rzeczy nie wiem o naukach Kościoła Katolickiego, Bóg jest też Żywą Osobą, decyduje po swojemu. Dlatego skupiam się na odbijaniu tego co widzę jako błędne, patrząc co z tego wyniknie dalej. Zakładam, że eliminacja błędnych poglądów może być na korzyść.

Bzdurą tak samo może być wiara, że "ateizm jest domyślny"? W końcu jest to przyjęte na wiarę.

Chodzi o to, że i tak każdy pogląd bazuje na wierze, więc może być bzdurą.

Nie chodzi tutaj o "wmawianie sobie czegoś na siłę".
Wręcz przeciwnie.
Chodzi o usunięcie "domyślnych poglądów" i zobaczenie co się wydarzy. Co zrobi Bóg.
Czy to jest tak, że jak się coś pojawia i wydaje się to mieć sens, to nie możesz się z tym kłócić i tego odrzucić (przynajmniej tymczasowo)?

Może bardziej chodzi by usuwać to co jest przeciwne Bogu (i przyjęte na wiarę), aby dotrzeć do "nie wiem jak jest".

I w momencie jak uznasz, że NIE WIESZ i chcesz wiedzieć i prosisz Boga to może Bóg Ci tego udzieli?

Chodzi o Prawdę.
Po prostu może być lęk przed tym co się wydarzy gdy powiem sobie "wcale nie musi tak być, że ateizm jest domyślny". Zostać z tą myślą i trwać przy niej. I co wtedy? Straci człowiek rozum?

====

Anbo,

Cytat:

Nie zgadzam się z tym. Z bezstronności nie musi wynikać brak sądu.


Nie znam Twoje defincji "bezstronności". Rozmowa wymaga ustalenia wspólnej defincji. W przeciwnym przypadku jak prowadzić rozmowę?

Zdefiniuj "bezstronność".

Cytat:

To jest ideał, do którego powinniśmy dążyć, ale nieosiągalny. Nie trzeba być ideałem, żeby zasługiwać na miano nieuprzedzonego.


Różnice definicji.

Cytat:

Uprzedzenie do jakiegoś poglądu to przekonanie wynikające nie z obiektywnych przesłanek ale właśnie z jakichś poglądów albo emocji.


Które to poglądy są na bazie wiary.

Cytat:

Na przykład ktoś nie potrafi kogoś ocenić obiektywnie bo zaślepia go nienawiść.


A dlaczego ktoś uznaje, że "ateizm jest domyślny"?
Czy to jest "obiektywne"?

[quote]
Albo ktoś odrzuca jakiś pogląd pomimo mocnych przesłanek, bo podważa jakiś ważny element jego światopoglądu.
[quote]

Jak ocenić czy coś jest mocnym argumentem?
Na bazie wiary?
Jak ocenić czy coś jest ważne?
Na bazie wiary?

Cytat:

Możesz wskazać takie przesłanki wskazujące na istnienie Boga i odrzucane przez ateistów?


Wszystkie przesłanki są przyjęte na wiarę (ateistyczne i teistyczne), więc może to być oczekiwanie daremne?

Ale jeżeli stracisz WSZYSTKIE argumenty przeciw Bogu i nie będziesz miał podstaw by stwierdzić czy Bóg jest czy go nie ma. 50 - 50. To co wtedy się wydarzy "w umyśle"?

Cytat:

Co z tą myślą? Nie wiem, o co ci chodzi.


Mam obiekt A i obiekt B.
Napiszę zdanie "A i B to słowa."
Właśnie A i B mają coś wspólnego.
Mają wspólne zdanie w którym się pojawiły?

Mają to wspólnego, że można o nich myśleć?

Więc czy można powiedzieć, że nie mają nic wspólnego?

Cytat:

Czy coś budzi twoją wątpliwość w kwestii wiązania ludzkich osiągnięć z poprawnością ludzkiego rozumowania?


Wszystko może być urojone? Itd.
A efekty mogą wychodzić "przez przypadek"?
Tak jak "samoświadomość powstała przez przypadek" wg. teorii ateistycznych?
Czy kwarki poprawnie rozumowały gdy "osiągnęły rośliny, zwierzęta czy ludzkość"?

Może ludziom się tylko wydaje, że coś osiągnęli a jest to urojenie?

Cytat:

Nie wiem, po co to wszystko wypisałeś. Jakaś teza? Jakiś argument albo kontrargument? Wolałbym, żebyś w odpowiedziach do mnie ustosunkowywał się do tego, co ja napisałem.


Cały czas to robię.
Próbuję Ci wykazać, że co nie wymyślisz i nie napiszesz wymaga u podstaw wiary?

Podróż po słowniku to ujawnia?

Cytat:

"Nauka robi" to oczywiście skrót myślowy i będę go używał.


Skróty myślowe mogą być znacznym źródłem defektu światopoglądu.
Ale Twój argument sugeruje:
"Choćby to był błąd, który uniemożliwi dalszą argumentację to będę go popełniał. Bo tak."

No i to jest właśnie jedna z tych "zatwardziałości". Odmowa współpracy.

I co zrobić gdy ktoś powie "o tym co mnie przekona nie będę rozmawiać, tylko o tym co mnie nie przekona"?

Jest to niechęć do poznania Prawdy?

Cytat:

Nauka nie wymyśla, nauka przedstawia sądy na dane tematy, sądy najbardziej uprawdopodobnione.


Model prawdopodobieństwa bazuje na aksjomatach.
Wiara. No i znowu lipa.

Cytat:

Oczywiście może się mylić, ale póki nie obali się teorii naukowej, to uznaje się ją, czyli dane wyjaśnienie obowiązuje w nauce.


Analogia:
"Oczywiście może się mylić, ale póki nie obali się teorii Kościoła Katolickiego, to uznaje się ją, czyli dane wyjaśnienie obowiązuje w Kościele Katolickim."

Cytat:

To, że są jacyś naukowcy, którzy się nie zgadzają z poglądem większościowym, dominującym, to nie znaczy, że teoria jest nieprawdziwa.


Argument ilości naukowców?
A dlaczego opinie "większości naukowców" (gdyby tak było) mają stanowić Prawdę?

To, że nie znaczy, że jest nieprawdziwa, nie znaczy, że jest Prawdziwa.

Wiara... w autorytety?
Argumentum ad verecundiam?

Cytat:

Co według ciebie wynika z tego, że są naukowcy nieuznający TE? Przecież to nie dowodzi w żaden sposób, że z uprzedzenia wynika uznawanie TE. A może to wskutek uprzedzenia "twoi" naukowcy nie uznają TE?


Są różne opinie, nie potwierdzone, nie obalone.
Nie ma pewności 100%, to jest to na bazie wiary.
Wiara znowu.

Cytat:

Jakaś teza może, co? Byłoby łatwiej. Na rozmowy z kolejnym Dyszyńskim nie mam ochoty.


Nie zmuszam do rozmowy.
Teza: "Co nie wymyślisz jest na bazie wiary?"

Cytat:

Litości!


Nie planuję bawić się w zgadywanki, więc powiedz co Ci nie pasuje. Ale już odczuwam utratę cierpliwości i początek nieuprzejmości.

Cytat:

Co według ciebie warto i dlaczego?


Warto być w Niebie, żeby nie być w Piekle?

Cytat:

Sorry, że dalej nie czytam.


Ok.
Wolałbym powiedzieć "uwierz" i żeby ktoś uwierzył bez gadania.
Ale jak "trzeba" o tym rozmawiać tyle, to co zrobisz.
Odpisuj to co uważasz, że jest istotne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 12, 13, 14  Następny
Strona 2 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin