|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:54, 06 Cze 2020 Temat postu: JA nie jest stanem bieżącym świadomości |
|
|
Toczyło się na naszym forum różne dyskusje na temat JA - czym jest, czy w ogóle istnieje itp. Dopiero dzisiaj mnie oświeciło, dlaczego (być może, to jest aktualna moja hipoteza) trudno mi było zrozumieć, co niektóre osoby chciały mi zakomunikować w tym kontekście. Oświeciło mnie, gdy uświadomiłem sobie, że dla części osób definicja JA polega na powiązaniu tego pojęcia z jakimś bieżącym świadomości.
Najlepiej można by to chyba porównać do stanu komputera w danej chwili. Jest w wielu komputerach zaimplementowana funkcja hibernacji. Polega ona na tym, że stan pamięci maszyny jest zapisywany na nośniku trwałym, a potem - gdy komputer się wybudza ze stanu hibernacji - przywracana jest aktywność komputera w postaci, jaka była wcześniej używana. Traktowanie JA jako czegoś, co jest stanem bieżącym można by porównać do uznania za właściwy stan pracy komputera, za jego definicji, stan zahibernowany. Wtedy bowiem cała pamięć ma określoną postać, jest zablokowana na konkretnym zbiorze bitów, nie zmienia się.
Jednak intuicyjnie patrząc na sprawę, powiedzielibyśmy chyba, że stan zahibernowanego komputera nie jest tym właściwym, definicyjnym stanem, który nam się wiąże z koncepcją komputera jako takiego. Wręcz zahibernowany komputer, to "nie do końca komputer", bo nie działa, nie spełnia tej roli, którą z ideą komputera nasz umysł wiąże. Komputer w znaczeniu, jakie chcemy mieć, to KOMPUTER DZIAŁAJĄCY, wymieniający dane z otoczeniem, reagujący, coś obliczający, ulegający zmianom. Owe zmiany są CZĘŚCIĄ DEFINICJI - ISTOTY komputera.
Podobnie jest z JA. Ja w swoim poprawnym definicyjnym znaczeniu, jest czymś oddziałującym, czymś co nie definiuje się poprzez migawkę zapisanych stanów, lecz poprzez cały ten zbiór kontekstów w jakich uczestniczyło, uczestniczy, będzie uczestniczyło, a nawet MOGŁOBY uczestniczyć.
Jest to zatem pojęcie, którego redukcja do stanu zapisu wszystkich danych z jednej chwili, daje nieprawidłową interpretację. Świadomość jest nie tylko tym, co stanowi chwilę bieżącą, ale całym owym zbiorem kontekstów, w jakich działa przez dłuższy czas, a nawet możliwości wystąpienia w kontekstach, które nie zostaną wykorzystane. Gdy mówimy o człowieku "to jest uczciwy człowiek", to myślimy niejako o sytuacjach, gdy np. pożyczamy temu człowiekowi pieniądze, a on je później nam oddaje, choć teoretycznie mógłby ich nie oddawać pod jakimś tam dobrym pretekstem. Ta sytuacja najczęściej nigdy się nie zdarzy, bo my nie musimy pożyczać owemu człowiekowi pieniędzy. Ale do właściwości/definicji owego uczciwego człowieka zalicza się też ten aspekt możliwości, samo to, co z dużym prawdopodobieństwem miałoby miejsce, gdyby zaszło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:39, 06 Cze 2020 Temat postu: Re: JA nie jest stanem bieżącym świadomości |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Ja w swoim poprawnym definicyjnym znaczeniu, jest czymś oddziałującym, czymś co nie definiuje się poprzez migawkę zapisanych stanów, lecz poprzez cały ten zbiór kontekstów w jakich uczestniczyło, uczestniczy, będzie uczestniczyło, a nawet MOGŁOBY uczestniczyć. |
Jeszcze jedna uwaga w tym kontekście mi się nasunęła.
JA jest przykładem czegoś, co nie daje się wystarczająco poprawnie zdefiniować jako STAN, lecz niezbędne jest dodanie w definicji aspektu FUNKCJI I PROCESU.
Pewne rzeczy definiujemy domyślnie jako stan - np. kamień z grubsza traktujemy jako jakś stan materii. Ale są też znacząco inne pojęcia np. pojęcie zwiedzania.
Zwiedzanie (podobnie turystyka, zatrudnienie itp.) nie jest zdefiniowane przez jedną chwilę, przez podanie jakiegoś zestawu parametrów, czy miejsca, w którym danej rzeczy będziemy poszukiwać. Pojęcie zwiedzania jest relatywne - odnosi się do sytuacji, ludzi, a nawet celów działania. Tak samo wyglądające zewnętrznie oglądanie jakiejś rzeźby, jeśli jest wykonywane z celem jej przyszłej konserwacji nie będzie już podpadało pod zwiedzanie. Bo cel oglądania rzeźby różnicuje te sytuacje.
JA nie jest stanem zapisanym świadomości, lecz procesem, zbiorem stanów przeszłych, przyszłych i teraźniejszych, powiązanych z jakąś świadomością, a dodatkowo dekodowanym w kontekście celów, oczekiwań, posiadanej wiedzy itp.
Myślę, że w dużym stopniu osoby, które twierdzą iż JA jest złudzeniem, odnoszą koncept tego pojęcia do konieczności podania JA jak zapisanego stanu. Wtedy pojawia się cała masa trudnych pytań, co ostatecznie skłania kogoś do wniosku, że "przecież to się nie da sklecić w sensowną całość, a więc JA musi być iluzoryczne".
JA przestaje być iluzoryczne, gdy zaczynamy luzować i rozszerzać wymagania związane z definicją tego pojęcia, gdy dopuścimy jako poprawne ujęcie, w ramach którego JA jest pewnego rodzaju procesem, funkcją spójnościową, definiowane jest zaś nie tylko przez stan bieżący, ale przez cele, odniesienia - jako byt ewoluujący, a nie na sztywno powiązany z jednym ujęciem, kontekstem, pojmowaniem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:54, 06 Cze 2020 Temat postu: Re: JA nie jest stanem bieżącym świadomości |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Toczyło się na naszym forum różne dyskusje na temat JA - czym jest, czy w ogóle istnieje itp. Dopiero dzisiaj mnie oświeciło, dlaczego (być może, to jest aktualna moja hipoteza) trudno mi było zrozumieć, co niektóre osoby chciały mi zakomunikować w tym kontekście. Oświeciło mnie, gdy uświadomiłem sobie, że dla części osób definicja JA polega na powiązaniu tego pojęcia z jakimś bieżącym świadomości.
Najlepiej można by to chyba porównać do stanu komputera w danej chwili. Jest w wielu komputerach zaimplementowana funkcja hibernacji. Polega ona na tym, że stan pamięci maszyny jest zapisywany na nośniku trwałym, a potem - gdy komputer się wybudza ze stanu hibernacji - przywracana jest aktywność komputera w postaci, jaka była wcześniej używana. Traktowanie JA jako czegoś, co jest stanem bieżącym można by porównać do uznania za właściwy stan pracy komputera, za jego definicji, stan zahibernowany. Wtedy bowiem cała pamięć ma określoną postać, jest zablokowana na konkretnym zbiorze bitów, nie zmienia się.
Jednak intuicyjnie patrząc na sprawę, powiedzielibyśmy chyba, że stan zahibernowanego komputera nie jest tym właściwym, definicyjnym stanem, który nam się wiąże z koncepcją komputera jako takiego. Wręcz zahibernowany komputer, to "nie do końca komputer", bo nie działa, nie spełnia tej roli, którą z ideą komputera nasz umysł wiąże. Komputer w znaczeniu, jakie chcemy mieć, to KOMPUTER DZIAŁAJĄCY, wymieniający dane z otoczeniem, reagujący, coś obliczający, ulegający zmianom. Owe zmiany są CZĘŚCIĄ DEFINICJI - ISTOTY komputera.
Podobnie jest z JA. Ja w swoim poprawnym definicyjnym znaczeniu, jest czymś oddziałującym, czymś co nie definiuje się poprzez migawkę zapisanych stanów, lecz poprzez cały ten zbiór kontekstów w jakich uczestniczyło, uczestniczy, będzie uczestniczyło, a nawet MOGŁOBY uczestniczyć.
Jest to zatem pojęcie, którego redukcja do stanu zapisu wszystkich danych z jednej chwili, daje nieprawidłową interpretację. Świadomość jest nie tylko tym, co stanowi chwilę bieżącą, ale całym owym zbiorem kontekstów, w jakich działa przez dłuższy czas, a nawet możliwości wystąpienia w kontekstach, które nie zostaną wykorzystane. Gdy mówimy o człowieku "to jest uczciwy człowiek", to myślimy niejako o sytuacjach, gdy np. pożyczamy temu człowiekowi pieniądze, a on je później nam oddaje, choć teoretycznie mógłby ich nie oddawać pod jakimś tam dobrym pretekstem. Ta sytuacja najczęściej nigdy się nie zdarzy, bo my nie musimy pożyczać owemu człowiekowi pieniędzy. Ale do właściwości/definicji owego uczciwego człowieka zalicza się też ten aspekt możliwości, samo to, co z dużym prawdopodobieństwem miałoby miejsce, gdyby zaszło. | Nie rozumiem tego quest/poszukiwania żeby siebie "przyszpilić. Funkcjonujemy na bazie 2 pierwotnych emocji - strachu i miłości [moralnej, bo nie romantycznej za rozmiar kobiecego biustu czy długość nóg czy innych bzdur] ale to strach przybliża nas do prawdy, która jest zrozumieniem i odczuciem jednostki a nie grupy. Wraz ze zbliżeniem się do indywidualnej prawdy ustaje "mania poszukiwania" siebie w sobie aby "przyszpili". "Ja" jako dialog przejściowych stanów emocjonalno-psychicznych [interpretacja sufizmu] które decyduja o samopoczuciu w miejscu i czasie i funkcji ciała jest stałym dialogiem w trakcie życia człowieka podobnie jak proces życia w nieskończoności zmiennych form. Jak się osoba płytka jak wydmuszka "zatnie" w przyszpilonym ja [neurotyzm] to zachowuje się nieadekwatnie do pragnienia [konotacja pozytywna] własnego poznania i rozwoju. Dla przykładu, będąc stara mentalnie i toksycznej natury [przez neurotyzm] usiłuje dyktować jak inna osoba w jej otoczeniu ma się zachowywać. Strach jest uniwersalnym doświadczeniem ludzkim który, o dziwo, jest dźwignią własnego rozwoju. Bo żeby stanąć na jakimkolwiek schodku własnej ewolucji potrzeba najpierw odwagi żeby się na niego wspiąć i z tej pozycji zabrać się za pracę nad sobą, która nie jest samotna nawet dla introwerykow.
Ostracyzm > Jarosław Gibas "Trzy palce cienia"
https://youtu.be/YKv4C-8LVkw
Magda Adamczyk "Neurotyczność/Powód Twojego Nieszczęścia"
https://youtu.be/T3WST9cjAM8
Żeby stać się sobą, tak jak byliśmy sobą po urodzniu, potrzeba odhaczyć się od percepcyjnych "szpilek" jak ćma, która wydaje się nam, że chronimy od płomienia świecy
Magda Adamczyck "Percepcja Rzeczywistości Która Zbliża Do Rzeczywistości"
https://youtu.be/F0Z-OJq_UYQ
Rzeczywistość indywidualna [kolektywna nie istnieje] jest samowystarczalna, obiektywna, i wolna od artefaktow percepcji czyli jest to bycie obecnym tu i teraz bez "kieratu" Samsary/cierpienia. Rzeczywistość indywidualna to nie rzeczywistość obciążona artefaktami percepcji - to jak idę po powierzchnii rwardej i nie myślę o "pi*rdołach" (szeroki termin), biegnę po ścieżce z ziemi/trail i tylko zwracam uwagę/midfulness, żeby się nie potknąć, i dotykam drzewa bez myślenia o dotykaniu drzewa. Rezultatem jest spokój wewnętrzny, który wymaga coraz mniej energii życiowej aby był stanem stałym.
[link widoczny dla zalogowanych]
A Course in Miracle napisał: | A mind at war against itself know no eternal gentleness. - Umysł w stanie konfliktu ze soba nie zna wiecznej łagodności. |
Nie do spełnienia pogoń za "właściwym" ja jest cierpieniem w zdeterminowaniu które ja jest najwłaściwsze. Na poziomie emocji powoduje efekt cienia osobowości i zakłócenie dialogu "ja" jako zmienne ale mam nadzieję nadal podążające ścieżką samopoznania w celu rozwolu, a nie cierpienia w neurotyczności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:33, 06 Cze 2020 Temat postu: Re: JA nie jest stanem bieżącym świadomości |
|
|
Dyskurs napisał: | Nie rozumiem tego quest/poszukiwania żeby siebie "przyszpilić. Funkcjonujemy na bazie 2 pierwotnych emocji - strachu i miłości [moralnej, bo nie romantycznej za rozmiar kobiecego biustu czy długość nóg czy innych bzdur] ale to strach przybliża nas do prawdy, która jest zrozumieniem i odczuciem jednostki a nie grupy. Wraz ze zbliżeniem się do indywidualnej prawdy ustaje "mania poszukiwania" siebie w sobie aby "przyszpili". "Ja" jako dialog przejściowych stanów emocjonalno-psychicznych [interpretacja sufizmu] które decyduja o samopoczuciu w miejscu i czasie i funkcji ciała jest stałym dialogiem w trakcie życia człowieka podobnie jak proces życia w nieskończoności zmiennych form. |
Myślę, że to co Ty nieraz określasz mianem "miłości moralnej", u mnie jest odczytywane jako rozum - intelekt. Moralnym - w tym pozytywnym, a nie po prostu konformistycznym znaczeniu słowa - człowiek bowiem staje się wtedy, gdy nie daje sobą rządzić złym emocjom - zazdrości, gniewu, egoistycznego wykorzystania z krzywdą, złości, nienawiści. Te złe emocje przychodzą same z siebie, napadają człowieka, więc jeśli tenże człowiek nie ma w sobie hamulców, jeśli nie potrafi owym emocjom powiedzieć STOP. to zacznie czynić zło i staczać się mentalnie. U mnie to intelekt jest tą siłą wewnętrzną, która potrafi postawić się emocjom destrukcyjnym - przywołuje je do porządku, tłumaczy im, że nie mają prawa nade mną panować, bo ostatecznie "wszyscy na tym stracą". To intelekt też pozwala na przejrzenie manipulacji, jakie za pomocą emocji próbują na mnie dokonać różne siły - marketing,, naciski społeczne, próby wmanewrowania mnie w bycie podporządkowanym wrogim siłom. Intelekt rozprasza iluzje.
Intelekt co prawda sam z siebie nie kocha, on nie jest miłością. Ale to on do tej naturalnej miłości, jaka rodzi się w uczuciach dodaje ten aspekt moralnej poprawności, strzeże uczucia przed stoczeniem się w destruktywne odmęty.
W tym JA jest poszukujące i synchronizujące - ono nadaje zarówno emocjom, jak i intelektowi sens.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 20:40, 06 Cze 2020 Temat postu: |
|
|
Michale, to wszystko co Dyskurs pisze to są dyrdymały, nie należy w ogóle tym się zajmować. Naczytała się prac różnych neurotyków i bezmyślnie powtarza Kobiety już tak mają Michale
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:17, 06 Cze 2020 Temat postu: |
|
|
lucek napisał: | Michale, to wszystko co Dyskurs pisze to są dyrdymały, nie należy w ogóle tym się zajmować. Naczytała się prac różnych neurotyków i bezmyślnie powtarza Kobiety już tak mają Michale |
Cóż, może Dyskurs nie jest w stanie osiągnąć wyższych postaci spójności i wyrazistości myślenia, ale na swój sposób wiele z jej pomysłów na wyrażanie różnych myśli warto jest chyba docenić. Niewątpliwie jest w tym, co Dyskurs pisze daleko posunięty woluntaryzm, emocjonalne roztrzepanie, brak ścisłości. Ale pewne zagadnienia - a ludzka natura chyba do takich zagadnień należy - z natury są bardzo słabo modelowalne.
Masz o tyle rację, że trudno jest od Dyskurs czegoś bezpośrednio się nauczyć. Ona tworzy asocjacje, a nie strukturę myśli, więc nie oczekujmy, że będzie w stanie wytłumaczyć to, co sama twierdzi. Jej za każdym razem "coś się powiedziało" i ona sama nie wie, dlaczego to jest tak, a nie inaczej. Jednak z mojego punktu widzenia nawet taki sposób przekazu (a często właśnie dlatego, że jest on taki) ma swoją wartość - bo pokazuje mi biegun funkcjonowania myśli, którego ja nie mam ochoty, ani zamiaru specjalnie eksplorować. Chaotyczność rzeczywiście wolę zostawić kobietom. Jednak już sam efekt końcowy takiego chaotycznego przetwarzania chętnie poznam, oceniam.
Niewątpliwie neurotyczność jest tu przewodnikiem - Dyskurs najwyraźniej z tym problemem się zmaga, zmyłkowo przypisując go innym, choć tak naprawdę najbardziej myśli o sobie (nie przyznając się do tego nawet przed sobą, bo przecież przed sobą odgrywa rolę tej, która jest silna i ze wszystkim sobie daje radę...). W moim życiu sporo się kontaktowałem z osobą silnie neurotyczną, która miała bardzo wiele "dyskursopodobnych" reakcji. Ale to w dużym stopniu dzięki temu, co pisała Dyskurs w końcu choć trochę zrozumiałem tę osobę. To mi nawet trochę pomogło, bo pomogło rozliczyć się nieco z traumami, jakie mi po kontakcie z ową osobą pozostały.
Na neurotyczne osoby rzeczywiście ma rady, nie wiemy jak im pomóc. Zdaje się, że w ogóle mała szansa jest na wyjście z neurotyzmu. Jedyne co można zrobić, to otoczyć neurotyków jakąś formą opiekuńczej akceptacji i życzliwości. I pogodzić się też z tym, że takiego satysfakcjonującego w pełni kontaktu z nimi nigdy nie da się osiągnąć. Ale coś tam się da i chyba warto próbować.
Nie uważam, abym cokolwiek stracił kontaktując się tu na forum sfinia z żadną z osób. Od każdego się czegoś uczę - jak nie bezpośrednio przyjmując to, co ktoś mówi, to przynajmniej dzięki analizie jego błędów w rozumowaniu.
To po czasie dostrzegłem, że choć - z racji jakiejś własnej struktury osobowości, dzięki darowi jaki otrzymałem - często pewnych błędów się ustrzegłem, to właśnie dlatego, że ich się ustrzegłem, to ich głębiej nie zrozumiałem. Dopiero widząc jak ktoś inny te błędy popełnia, ja sam zaczynam naturę tych błędów pojmować w szerszym kontekście. Ostatecznie tez odkrywam jakieś cząstki owych błędów w sobie - może nie w dominującej postaci, ale jednak jakoś ta działające. To jest bardzo cenne doświadczenie i ważna wiedza do zdobycia.
PS
Mam pewną swoją osobistą ambicję - nauczenia się czegoś z KAŻDEGO doświadczenia, od KAŻDEJ osoby. Nauczenie się czegoś od mędrca jest relatywnie łatwe. To jest zadanie małej miary. Nauczenie się czegoś od osoby, która mało rozumie, niesprawnie formułuje myśli, a tylko coś czuje, coś ją gnębi - to jest dopiero zadanie ambitne. Czyli dla kogoś takiego jak ja.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 21:21, 06 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 3:00, 07 Cze 2020 Temat postu: Re: JA nie jest stanem bieżącym świadomości |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | Nie rozumiem tego quest/poszukiwania żeby siebie "przyszpilić. Funkcjonujemy na bazie 2 pierwotnych emocji - strachu i miłości [moralnej, bo nie romantycznej za rozmiar kobiecego biustu czy długość nóg czy innych bzdur] ale to strach przybliża nas do prawdy, która jest zrozumieniem i odczuciem jednostki a nie grupy. Wraz ze zbliżeniem się do indywidualnej prawdy ustaje "mania poszukiwania" siebie w sobie aby "przyszpili". "Ja" jako dialog przejściowych stanów emocjonalno-psychicznych [interpretacja sufizmu] które decyduja o samopoczuciu w miejscu i czasie i funkcji ciała jest stałym dialogiem w trakcie życia człowieka podobnie jak proces życia w nieskończoności zmiennych form. |
Myślę, że to co Ty nieraz określasz mianem "miłości moralnej", u mnie jest odczytywane jako rozum - intelekt. Moralnym - w tym pozytywnym, a nie po prostu konformistycznym znaczeniu słowa - człowiek bowiem staje się wtedy, gdy nie daje sobą rządzić złym emocjom - zazdrości, gniewu, egoistycznego wykorzystania z krzywdą, złości, nienawiści. Te złe emocje przychodzą same z siebie, napadają człowieka, więc jeśli tenże człowiek nie ma w sobie hamulców, jeśli nie potrafi owym emocjom powiedzieć STOP. to zacznie czynić zło i staczać się mentalnie. U mnie to intelekt jest tą siłą wewnętrzną, która potrafi postawić się emocjom destrukcyjnym - przywołuje je do porządku, tłumaczy im, że nie mają prawa nade mną panować, bo ostatecznie "wszyscy na tym stracą". To intelekt też pozwala na przejrzenie manipulacji, jakie za pomocą emocji próbują na mnie dokonać różne siły - marketing,, naciski społeczne, próby wmanewrowania mnie w bycie podporządkowanym wrogim siłom. Intelekt rozprasza iluzje.
Intelekt co prawda sam z siebie nie kocha, on nie jest miłością. Ale to on do tej naturalnej miłości, jaka rodzi się w uczuciach dodaje ten aspekt moralnej poprawności, strzeże uczucia przed stoczeniem się w destruktywne odmęty.
W tym JA jest poszukujące i synchronizujące - ono nadaje zarówno emocjom, jak i intelektowi sens. | Teraz ma to sens. Jeśli masz na myśli angażowanie płatów czołowych (intelekt) z najnowszymi płatami czołowymi (wartościowanie) to jest to "ja" nazwijmy umownie niezmienne, które jest kustoszem wartości. Ale to jest u ludzi wysoko świadomych, bo charakter moralny aby być kustoszem wartości potrzebuję pielęgnacji. Chyba już zbyt długo praktykuję jogę i różne formy medytacji i mogę nie tyle zapominać co nie brać pod uwagę jak musi się napracować przeciętny człowiek, który nie dzieli ze mną tego długiego doświadczenia kiedy ma rozterki natury co powinien zrobić. Ja takich rozterek nie mam tak jak nie mam różniących się zbytnio od siebie stanów emocjonalncyh a tym samym psychicznych. Odczuwam radość ale jest umiarkowana i energooszczędna
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|