Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ISTNIEJE
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 85, 86, 87  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:13, 06 Lut 2019    Temat postu:

lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście, osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:21, 06 Lut 2019    Temat postu:

wuj napisał:
psim obowiązkiem oświeconego jest EMPATIA. Jeśli jej nie ma, to jest oślepionym, a nie oświeconym; to jedno z prostych kryteriów odróżnienia, z czym mamy do czynienia i chyba się z nim zgodzisz.
Banjankri napisał:
To jest kryterium moralne. Ty na moralnych założeniach budujesz swój światopogląd, nie ja. Takie założenia, jak powinno być, a nie jest, jest właśnie dysharmonią.

Kiedyś napisałem w tym wątku, że używam słowa "jestem" w miejsce może bardziej precyzyjnych terminów, które jednak w wielce prawdopodobnym przypadku nieporozumienia łatwo kierują trafionego w stronę nihilizmu, ten zaś uważam za destrukcyjny. Teraz dałeś jeden ze sztandarowych przykładów takich efektów ubocznych myśli buddyjskiej, których unikanie jest moim zdaniem priorytetowe.

Rzecz w tym, że ani ty ani ja NIE WIEMY, jak jest. Mamy jednak - co możemy spokojnie założyć - porównywalne doświadczenia, porównywalne doznania, porównywalne umiejętności postrzegania i wnioskowania.

Ty jednak, starając uwolnić się od cierpienia i wspierając te starania pismami buddyjskimi i wrażeniami "na haju", poddałeś się wierze w ścisłe przeznaczenie (tyle znaczy determinizm). Uzyskałeś przekonanie, że skoro tobie i wszystkim brak wolnej woli (czego wymaga determinizm), to wszystko łącznie z tobą i z innymi jest bez znaczenia. Wierząc, że świat podąża jedyną możliwą drogą, wierzysz niezłomnie, że jest to droga idealna, co potwierdzają twoje doświadczenia "z innego stanu świadomości", w których to wszystko, czego tutaj doznajesz, nie ma żadnego znaczenia i w których to, z czym się tutaj identyfikujesz, rozpada się w drobny mak. W efekcie bez zająknienia się nazywasz zło dysharmonią będącą elementem pełnej harmonii (niczym dysonans niezbędny dla kompletności dzieła muzycznego), bo przecież wszystko razem ze sobą współgra. Także gwałciciel idealnie współgra ze swoją ofiarą i z jej cierpieniem, bo takie są konieczne stadia tego pięknego (gdyż funkcjonującego od początku do końca) choć krwawego i brutalnego filmu zwanego rzeczywistością.

Ja natomiast, starając uwolnić się od cierpienia i wspierając te starania różnymi pismami, w tym buddyjskimi, hinduistycznymi i chrześcijańskimi, oraz "doświadczeniami na sobie", uznałem konieczność obdarzenia moich własnych ocen i wyborów przynajmniej chwilowym zaufaniem. Uzyskałem przekonanie, że skoro w pewnych podstawowych sprawach nie mogę i nie będę mógł uzyskać wiedzy i umiejętności pozwalających mi tak kierować moim własnym losem, by kiedykolwiek mieć pewność, że z czasem bez pudła trafię w dokładnie takie warunki, jakich bym sobie życzył, to zawsze gdy pojawia się taka niepokonywalna niepewność wyboru drogi najlepiej zrobię kierując się w stronę, która WYDAJE mi się prowadzącą do celu. Wierzę więc, że świat może podążać różnymi drogami i że każdy z nas może znaleźć się na drodze właściwej, gdy tylko dostrzeże w sobie samego siebie i wierzę, że możemy być strzeżeni na tej drodze przez wszechmocną miłość tak, byśmy z tej drogi nie zbłądzili. Dążę w efekcie nie tyle do uwolnienia się od cierpienia, lecz do czegoś więcej: do powszechnej harmonii rozumianej nie jako dowolne "wszystko działa", lecz jako "wszyscy są zadowoleni z tego, jak wszystko działa i przy tym nic się przed nikim nie kryje". To zdecydowanie NIE jest aktualny stan rzeczywistości. Gdyby jednak drogi nasze nie prowadziły przez obszary, na których czyha cierpienie, to wielu wędrowców w ogóle nie mogłoby wyruszyć, gdyż aby mogli potem trwać w harmonii, potrzebują oni doświadczeń zebranych na takich wyboistych drogach. Zła nie nazwę więc nigdy elementem pełnej harmonii; zło nazwę zawsze dysharmonią, której należy unikać tak dalece, jak dalece to możliwe i powiem, że także to unikanie zła należy do naszych niezbędnych doświadczeń.

Banjankri napisał:
Oświecony to taki, który wie i nie cierpi, a nie taki, który oczekuje na inny świat (raj). Oświecony, to nie zbawiciel. Zbawiciel był jeden i też cierpienia ze świata nie usunął

Nie cierpieć może byle kto, jeśli tylko się dostatecznie go naszprycuje. Albo jeśli się mu utnie głowę a ateiści mają rację. OŚwiecony to ten, dla kogo rzeczywistość jest otwarta, bo zobaczył ponad pojęciami, które ją dowolnie deformują niczym rozgrzane powietrze nad szosą deformuje widok: gdy się przez nie patrzy, wszystko faluje i płynie. Niezdeformowana rzeczywistość zawiera w sobie wszystkich i oświecony nie widzi istotnej różnicy pomiędzy cierpieniem swoim i cudzym, poza chwilowymi doznaniami fizycznymi i psychicznymi. To oznacza empatię. Gdzie jej nie ma, tam jest oślepienie a nie oświecenie.




Piotr napisał:
SPRÓBUJ ZAAKCEPTOWAĆ Jarku, ŻE NIE ZACHODZI TYLKO TO, CO ZROZUMIAŁE, NIE TYLKO TO, CO ISTNIEJE, ALE WSZYSTKO TO, CO BĘDZLI- A DOPIERO Z BĘDZLENIA „WYŁAWIAMY” ISTNIENIE.

Prosisz mnie, bym AmrQ4S AxN-nDnf5.t+Lvo DfLkZPUa4iHj0OHj TYLKO TO, CO ZROZUMIAŁE -z6kfbrP9C+MBz$kb CO ISTNIEJ T9gqOZhG0gbLMSqq U5o tnb. Z chęcią bym to zrobił, ale jest to niewykonalne, gdyż treść prośby jest niezrozumiała.

Piotr napisał:
DUSZY NIE DA SIĘ POZNAĆ, BO JEST ONA NIEŚWIADOMA. ONA TYLKO ZACHODZI, ALE NIE WIE NICZEGO

Chyba zupełnie się nie rozumiemy, a przyczyną nieporozumienia jest znaczenie słów. Ten cały wątek jest właśnie o znaczeniu słów, o znaczeniu takich słów i używanych w takim kontekście, jak w tym twoim zdaniu powyżej. Piszesz: poznać, nieświadoma, zachodzi, wie. Najwyraźniej używasz przy tym intuicyjnych, pół-określonych znaczeń, te są zaś po prostu tutaj niekompatybilne zarówno jedno z drugim nawzajem jak i w ogóle z całym zamierzeniem zdania; to nie tylko uniemożliwia porozumienie, ale także latwo prowadzi do zupełnie błędnych wniosków, gdyż ekwiwokacja nie trzyma kursu lecz spycha uwagę i myśli na przypadkowe tory.

Gdy mowa jest o poznawaniu, pojawiają się skojarzenia w rodzaju "zajrzałem wgłąb", "rozpracowałem podział tego na szczegóły", "dowiedziałem się, z czego się to składa". Jeszcze mocniej jest to akcentowane, gdy zdanie łączy poznawanie z wiedzą. Tymczasem tutaj powinna być mowa o czymś zupełnie innym! Bo samo-postrzeganie się "jestem" (Całość) wcale nie na tym polega i NIE zawiera w sobie niczego takiego! Poznawanie polegające na zbieraniu wiedzy, na zaglądaniu wgłąb, na rozpracowywaniu podziałów i rozważaniu składu to poznawanie dzielące na części, poznawanie analityczne. Samo-postrzeganie NIE zawiera takich elementów; ono jest całościowe i MUSI być całościowe, bo Całość "jestem" NIE jest sumą części; jakieś części pojawiają się zawsze, zazwyczaj tańcząc na pierwszym planie na tle Całości, a czasami jako tło dla Całości (zależy od rodzaju skupienia uwagi). Całość jet zrozumiała nie jako podzielona i przeanalizowana, bo to niewykonalne z fundamentalnych, kategorialnych powodów, lecz jako samo-postrzegana, nieodłączna, NADAJĄCA sobą, swoją obecnością znaczenie i wartość każdemu postrzeganiu, poznaniu, doznaniu, wspomnieniu, jakiejkolwiek wiedzy, jakiejkolwiek emocji.

Jeśli w tym sensie rozumiesz "zachodzenie nieświadomej duszy", to OK. Tyle, że właśnie podobnie jak to jest w przypadku terminologii buddyjskiej, takie nazewnictwo jest ryzykowne, bo przybliża myśl do tego, co UTRUDNIA dostrzeżenie istoty sprawy: do tego, co na mocy swej natury jest w procesie myślowym wypychane na pierwszy plan i przy rozważaniach tylko w minimalnym stopniu wymaga od podmiotu, by zdawał sobie sprawę z obecności tła, z Całości, "ż tego, że jestem". Takie jest to wszystko, co nazywamy przedmiotami, rzeczami, co określamy mianem "nieświadome", co staramy się ODDZIELIĆ od siebie, sądząc przy tym właśnie, że oddzielamy je od Całości - a sądzimy tak zawsze, gdy tylko identyfikujemy się nie z Całością, lecz z częścią, z "fałszywym ja" będącym zlepkiem wspomnień, pragnień, sympatii i animozji, nastrojów, wiedzy, fantazji, cech charakteru. Podobnie jest, gdy zamiast o nieświadomej duszy mówimy o nicości. Szczegóły są nieco inne, ale problem ten sam. Skutek może zaś być nawet bardziej negatywny, niż gdy zamiast tego umieszczamy na pierwszym miejscu materię. Postawienie na pierwszym miejscu materii niekoniecznie prowadzi do zaniku empatii, bo zwykle nie wiąże się ze specjalnie głębokimi rozważaniami nad istotą bycia osobą i przez to nie odwraca tak mocno uwagi od (intuicyjnie zauważanego) sensu cierpienia i szczęścia. Tymczasem gdy już na skutek starannych rozmyślań odsuniemy Całość w taki czy inny sposób w niebyt, wtedy empatia szybko staje się balastem - i potrafimy uzasadnić ignorowanie jej, gdy tylko z jakiegoś powodu odczujemy taką potrzebę.

I właśnie dlatego mówię "jestem", a nie "dusza" ani "nicość".



Semele napisał:
Materia w końcu istnieje czy nie istnieje.

A zegary w końcu chodzą czy nie chodzą?

Chodzą: trybiki się kręcą, wskazówki się obracają i wskazują aktualną godzinę.

Nie chodzą, bo nie mają nóg. Mają formę biżuterii, mebli, konstrukcji wmontowanych w budynki. Nie chodzą; jeśli już, to stoją.

Ale przecież nie stoją, lecz chodzą. :)

Jak widzisz, problem jest pozorny i bierze się jedynie ze słów. Tak samo brzmiące słowa mogą mieć zupełnie różne znaczenia, chociaż to samo ich brzmienie nie więło się znikąd. W przypadku zegarka, chodzi (znów!) o ruch, o celowy i miarowy ruch. Zegar chodzi cyk-cyk, jeż chodzi tup-tup.

Tak samo z materią.

Materia istnieje: znajdę krzesło w miejscu, w którym je postawiłaś.

Materia nie istnieje: nie ma czegoś takiego jak materia, z której da się zbudować ciebie lub mnie. My istniejemy, materia nie istnieje.

Ale przecież materia jak najbardziej istnieje.

Problem jest pozorny i bierze się ze słów. Tak samo brzmiące słowa mogą mieć zupełnie różne znaczenia, chociaż to samo ich brzmienie nie więło się znikąd. W przypadku materii jest (znów!) to bycie ważnym elementem realności. Krzesło jest przydatne w pokoju, a do tego można je rozłożyć na substancje chemiczne, atomy, kwarki. Ja i ty jesteśmy potrzebni nie tylko naszym bliskim, ale do tego każde z nas nadaje sens wszystkiemu, co się zdarza. Materia istnieje fizycznie, ty i ja istniejemy ontologicznie i etycznie.

Semele napisał:
W Fizykonie znalazłam:

A foton? Najpowszechniejszą we wszechświecie formą energii jest morze promieniowania elektromagnetycznego - światła, fal radiowych, promieniowania gamma. Ale czy jest materią? Wiemy, że spoczywający foton nie istnieje. Czy można uznać za materię coś, co potrafi się tylko poruszać i co jest tylko objawieniem się energii pola elektrycznego w określonym miejscu?

Elektron
- jak do tej pory nauka nie potrafi wyznaczyć promienia tej cząstki - mówi się że jest to cząstka punktowa. Ale jak może istnieć coś, co nie zajmuje w ogóle miejsca?

To są zwykłe ciekawostki, filozoficznie bez wielkiego znaczenia.

Materia to wszystko, co można badać za pomocą metod fizyki. Chociaż czasami ma zaskakujące własności, są to jedynie własności MODELI. Własności abstrakcyjnych wielkości użytych PRZEZ OSOBĘ do tego, by uzyskać zadowalający opis doświadczenia fizycznego lub obserwacji fizycznej. Do których zalicza się także korzystanie z tego komputera PRZEZ OSOBĘ: przez ciebie, przeze mnie.



lucek napisał:
spierając się co do np. "Araba i krzesła", przyjęliśmy ich "pojawienie się" jako wspólnego źródła postrzeżeń niezależnego od naszej tego zdarzenia percepcji.

NIE. Ty to przyjąłeś. Ja zwróciłem uwagę na to, że przede wszystkim jest to niekonieczne; konieczna jest tylko i wyłącznie KORELACJA pomiędzy postrzeżeniami. Dalsza analiza pokazuje zaś, że jest to nie tylko niekonieczne, ale na dodatek w zależności od szczegółów albo mylące albo wręcz błędne,

lucek napisał:
Nie dostrzegam tu żadnej NEUTRALNOŚCI, w prost przeciwnie, "krzesło"," Arab", "pustynia" to oczywiste źródła postrzeżeń

Nie tylko nie ma w tym nic oczywistego, lecz przeciwnie: jest to BŁĘDNE WNIOSKOWANIE. To, że coś uporczywie deklarujesz jako oczywiste, nie zwracając uwagi na kontrargumenty i krytykę świadczy jedynie o tym, że jesteś do tego bardzo przywiązany.

Przypomnę po raz setny, co zwykł mawiać mój wykładowca matematyki: najwięcej błędów na kolokwiach pojawia się po słowach "JEST OCZYWISTE, ŻE". To miało być OSTRZEŻENIE dla studentów, by nie ufali nadmiernie swojemu wyczuciu oczywistości i sprawdzali je szczególnie wtedy, gdy sprawa jest poważna. Kolokwium to sprawa poważna, i poważną sprawą jest dyskusja, w której twoja opinia jest wielokrotnie kwestionowana przez rozmówcę. "To oczywiste" NIE rozwiązuje sprawy w takich przypadkach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 3:10, 06 Lut 2019    Temat postu:

wujzboj napisał:
Prosisz mnie, bym AmrQ4S AxN-nDnf5.t+Lvo DfLkZPUa4iHj0OHj TYLKO TO, CO ZROZUMIAŁE -z6kfbrP9C+MBz$kb CO ISTNIEJ T9gqOZhG0gbLMSqq U5o tnb. Z chęcią bym to zrobił, ale jest to niewykonalne, gdyż treść prośby jest niezrozumiała.
To trudno, że nie rozumiesz klingońskiego.;-P A poważniej, to szkoda, że w ten sposób ograniczasz nie tylko wyobraźnię swoją, ale i wnioskowanie indukcyjne...

Co do reszty, to jakoby znam już moją na to odpowiedź; i ty moje stanowisko też chyba znasz w tej kwestii. Ale wolę to jeszcze przemyśleć bardziej, co tam napisałeś, bo rzecz się faktycznie przynajmniej częściowo „rozbija” o niuanse i nazewnictwo, oraz o doprecyzowanie znaczeń...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:39, 06 Lut 2019    Temat postu:

wujzboj napisał:
psim obowiązkiem oświeconego jest EMPATIA. Jeśli jej nie ma, to jest oślepionym, a nie oświeconym; to jedno z prostych kryteriów odróżnienia, z czym mamy do czynienia i chyba się z nim zgodzisz.
Pomalutku WZ. Mam ksiazeczke David Crosweller "Madrosc Buddyjska: Dzienne Refleksje" z ktora sie nie rozstaje. Zatem cytuje ze strony 5 lutego: "Kto jest najwyzszym? Ten, kto działa poprawnie czy odludek, który ma czysty umysł czy podróżnik, który wyrzekł się wszystkich? Ten, kto nigdy nie jest zły i nigdy nie reaguje na gniew innych.

Empatia ma wiele twarzy i nie mozna jej zdefiniowac roboczo. Dlatego stwierdzenie, ze "psim obowiazkiem jest EMPATIA" jest teoria bez mozliwosci realizacji, gdyz (1) wyrazanie empatii jest zalezne od kontekstu sytuacji, (2) wyrazanie empatii nie potrzebuje widownii, (3) wyrazanie empatii wyplywa z dojrzalosci zyciowej osoby wyrazajacej i nie jest zalezne od reakcji osoby czy osob empatii doswiadczajecej/doswiadczajacych. Wyrazanie empatii nie musi byc slowne ani nawet w czynie - moze byc tylko daniem sobie pozwolenia na nie unoszenie sie w sytuacji gdzie nastapilo zauwazalne zaburzenie emocji. W przypadku emocji jak w kotle (metafora) empatia jest odejscie od sytuacji i nie dorzucanie bierwion pod kociol.

Banjankri napisał:
To jest kryterium moralne. Ty na moralnych założeniach budujesz swój światopogląd, nie ja. Takie założenia, jak powinno być, a nie jest, jest właśnie dysharmonią.
Kazdy czlowiek jest dychotomia. Diametralna roznica jest czy czlowiek powoluje sie na milosc moralna (Gr. agapao) czyli "kochanie w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości (Winston, 2002) czy na milosci wlasnego ego.

wujzboj napisał:
Kiedyś napisałem w tym wątku, że używam słowa "jestem" w miejsce może bardziej precyzyjnych terminów, które jednak w wielce prawdopodobnym przypadku nieporozumienia łatwo kierują trafionego w stronę nihilizmu, ten zaś uważam za destrukcyjny. Teraz dałeś jeden ze sztandarowych przykładów takich efektów ubocznych myśli buddyjskiej, których unikanie jest moim zdaniem priorytetowe. Rzecz w tym, że ani ty ani ja NIE WIEMY, jak jest. Mamy jednak - co możemy spokojnie założyć - porównywalne doświadczenia, porównywalne doznania, porównywalne umiejętności postrzegania i wnioskowania.
W kontrascie do Twojej opinii, nieswiadomy samego siebie czlowiek nie wie kim jest w swiecie a swiadomy wie. I tutaj ich drogi sie rozchodza w aspekcie porywnywalnosci doswiadczen, doznan, umiejetnosci postrzegania i wnioskowania.

wujzboj napisał:
Ty jednak, starając uwolnić się od cierpienia i wspierając te starania pismami buddyjskimi i wrażeniami "na haju", poddałeś się wierze w ścisłe przeznaczenie (tyle znaczy determinizm). Uzyskałeś przekonanie, że skoro tobie i wszystkim brak wolnej woli (czego wymaga determinizm), to wszystko łącznie z tobą i z innymi jest bez znaczenia. Wierząc, że świat podąża jedyną możliwą drogą, wierzysz niezłomnie, że jest to droga idealna, co potwierdzają twoje doświadczenia "z innego stanu świadomości", w których to wszystko, czego tutaj doznajesz, nie ma żadnego znaczenia i w których to, z czym się tutaj identyfikujesz, rozpada się w drobny mak. W efekcie bez zająknienia się nazywasz zło dysharmonią będącą elementem pełnej harmonii (niczym dysonans niezbędny dla kompletności dzieła muzycznego), bo przecież wszystko razem ze sobą współgra. Także gwałciciel idealnie współgra ze swoją ofiarą i z jej cierpieniem, bo takie są konieczne stadia tego pięknego (gdyż funkcjonującego od początku do końca) choć krwawego i brutalnego filmu zwanego rzeczywistością.
Rzeczywistosc to abstrakcyjny termin - jest konglomeratem czyli dynamicznym procesem dychotomii ludzkiej. Jesli zalozysz inaczej, to wypierasz ten anstrakcyjny proces. Jesli go przyjmiesz, to latwiej Ci bedzie zyc.

wujzboj napisał:
Ja natomiast, starając uwolnić się od cierpienia i wspierając te starania różnymi pismami, w tym buddyjskimi, hinduistycznymi i chrześcijańskimi, oraz "doświadczeniami na sobie", uznałem konieczność obdarzenia moich własnych ocen i wyborów przynajmniej chwilowym zaufaniem. Uzyskałem przekonanie, że skoro w pewnych podstawowych sprawach nie mogę i nie będę mógł uzyskać wiedzy i umiejętności pozwalających mi tak kierować moim własnym losem, by kiedykolwiek mieć pewność, że z czasem bez pudła trafię w dokładnie takie warunki, jakich bym sobie życzył, to zawsze gdy pojawia się taka niepokonywalna niepewność wyboru drogi najlepiej zrobię kierując się w stronę, która WYDAJE mi się prowadzącą do celu. Wierzę więc, że świat może podążać różnymi drogami i że każdy z nas może znaleźć się na drodze właściwej, gdy tylko dostrzeże w sobie samego siebie i wierzę, że możemy być strzeżeni na tej drodze przez wszechmocną miłość tak, byśmy z tej drogi nie zbłądzili. Dążę w efekcie nie tyle do uwolnienia się od cierpienia, lecz do czegoś więcej: do powszechnej harmonii rozumianej nie jako dowolne "wszystko działa", lecz jako "wszyscy są zadowoleni z tego, jak wszystko działa i przy tym nic się przed nikim nie kryje". To zdecydowanie NIE jest aktualny stan rzeczywistości. Gdyby jednak drogi nasze nie prowadziły przez obszary, na których czyha cierpienie, to wielu wędrowców w ogóle nie mogłoby wyruszyć, gdyż aby mogli potem trwać w harmonii, potrzebują oni doświadczeń zebranych na takich wyboistych drogach. Zła nie nazwę więc nigdy elementem pełnej harmonii; zło nazwę zawsze dysharmonią, której należy unikać tak dalece, jak dalece to możliwe i powiem, że także to unikanie zła należy do naszych niezbędnych doświadczeń.
Przepraszam, ze musze przekluc Ci banieczke mydlana, ale usilowanie uwolnienia sie od cierpienia jest cierpieniem. Jaka sobie mentalna hipoteze robocza do tego dolaczysz Twoja sprawa.

wujzboj napisał:
Banjankri napisał:
Oświecony to taki, który wie i nie cierpi, a nie taki, który oczekuje na inny świat (raj). Oświecony, to nie zbawiciel. Zbawiciel był jeden i też cierpienia ze świata nie usunął

Nie cierpieć może byle kto, jeśli tylko się dostatecznie go naszprycuje. Albo jeśli się mu utnie głowę a ateiści mają rację. OŚwiecony to ten, dla kogo rzeczywistość jest otwarta, bo zobaczył ponad pojęciami, które ją dowolnie deformują niczym rozgrzane powietrze nad szosą deformuje widok: gdy się przez nie patrzy, wszystko faluje i płynie. Niezdeformowana rzeczywistość zawiera w sobie wszystkich i oświecony nie widzi istotnej różnicy pomiędzy cierpieniem swoim i cudzym, poza chwilowymi doznaniami fizycznymi i psychicznymi. To oznacza empatię. Gdzie jej nie ma, tam jest oślepienie a nie oświecenie.
Ja oswiecenie pojmuje inaczej jako bycia harmonia w niepewnosci.

wujzboj napisał:
Piotr napisał:
SPRÓBUJ ZAAKCEPTOWAĆ Jarku, ŻE NIE ZACHODZI TYLKO TO, CO ZROZUMIAŁE, NIE TYLKO TO, CO ISTNIEJE, ALE WSZYSTKO TO, CO BĘDZLI- A DOPIERO Z BĘDZLENIA „WYŁAWIAMY” ISTNIENIE.

Prosisz mnie, bym AmrQ4S AxN-nDnf5.t+Lvo DfLkZPUa4iHj0OHj TYLKO TO, CO ZROZUMIAŁE -z6kfbrP9C+MBz$kb CO ISTNIEJ T9gqOZhG0gbLMSqq U5o tnb. Z chęcią bym to zrobił, ale jest to niewykonalne, gdyż treść prośby jest niezrozumiała.
Piotr jest zakladnikiem "bedzlenia" i nie rozumie, ze to on wybiera swoja rzeczywistosc.

wujzboj napisał:
Piotr napisał:
DUSZY NIE DA SIĘ POZNAĆ, BO JEST ONA NIEŚWIADOMA. ONA TYLKO ZACHODZI, ALE NIE WIE NICZEGO
Chyba zupełnie się nie rozumiemy, a przyczyną nieporozumienia jest znaczenie słów. Ten cały wątek jest właśnie o znaczeniu słów, o znaczeniu takich słów i używanych w takim kontekście, jak w tym twoim zdaniu powyżej. Piszesz: poznać, nieświadoma, zachodzi, wie. Najwyraźniej używasz przy tym intuicyjnych, pół-określonych znaczeń, te są zaś po prostu tutaj niekompatybilne zarówno jedno z drugim nawzajem jak i w ogóle z całym zamierzeniem zdania; to nie tylko uniemożliwia porozumienie, ale także latwo prowadzi do zupełnie błędnych wniosków, gdyż ekwiwokacja nie trzyma kursu lecz spycha uwagę i myśli na przypadkowe tory.

Gdy mowa jest o poznawaniu, pojawiają się skojarzenia w rodzaju "zajrzałem wgłąb", "rozpracowałem podział tego na szczegóły", "dowiedziałem się, z czego się to składa". Jeszcze mocniej jest to akcentowane, gdy zdanie łączy poznawanie z wiedzą. Tymczasem tutaj powinna być mowa o czymś zupełnie innym! Bo samo-postrzeganie się "jestem" (Całość) wcale nie na tym polega i NIE zawiera w sobie niczego takiego! Poznawanie polegające na zbieraniu wiedzy, na zaglądaniu wgłąb, na rozpracowywaniu podziałów i rozważaniu składu to poznawanie dzielące na części, poznawanie analityczne. Samo-postrzeganie NIE zawiera takich elementów; ono jest całościowe i MUSI być całościowe, bo Całość "jestem" NIE jest sumą części; jakieś części pojawiają się zawsze, zazwyczaj tańcząc na pierwszym planie na tle Całości, a czasami jako tło dla Całości (zależy od rodzaju skupienia uwagi). Całość jet zrozumiała nie jako podzielona i przeanalizowana, bo to niewykonalne z fundamentalnych, kategorialnych powodów, lecz jako samo-postrzegana, nieodłączna, NADAJĄCA sobą, swoją obecnością znaczenie i wartość każdemu postrzeganiu, poznaniu, doznaniu, wspomnieniu, jakiejkolwiek wiedzy, jakiejkolwiek emocji.

Jeśli w tym sensie rozumiesz "zachodzenie nieświadomej duszy", to OK. Tyle, że właśnie podobnie jak to jest w przypadku terminologii buddyjskiej, takie nazewnictwo jest ryzykowne, bo przybliża myśl do tego, co UTRUDNIA dostrzeżenie istoty sprawy: do tego, co na mocy swej natury jest w procesie myślowym wypychane na pierwszy plan i przy rozważaniach tylko w minimalnym stopniu wymaga od podmiotu, by zdawał sobie sprawę z obecności tła, z Całości, "ż tego, że jestem". Takie jest to wszystko, co nazywamy przedmiotami, rzeczami, co określamy mianem "nieświadome", co staramy się ODDZIELIĆ od siebie, sądząc przy tym właśnie, że oddzielamy je od Całości - a sądzimy tak zawsze, gdy tylko identyfikujemy się nie z Całością, lecz z częścią, z "fałszywym ja" będącym zlepkiem wspomnień, pragnień, sympatii i animozji, nastrojów, wiedzy, fantazji, cech charakteru. Podobnie jest, gdy zamiast o nieświadomej duszy mówimy o nicości. Szczegóły są nieco inne, ale problem ten sam. Skutek może zaś być nawet bardziej negatywny, niż gdy zamiast tego umieszczamy na pierwszym miejscu materię. Postawienie na pierwszym miejscu materii niekoniecznie prowadzi do zaniku empatii, bo zwykle nie wiąże się ze specjalnie głębokimi rozważaniami nad istotą bycia osobą i przez to nie odwraca tak mocno uwagi od (intuicyjnie zauważanego) sensu cierpienia i szczęścia. Tymczasem gdy już na skutek starannych rozmyślań odsuniemy Całość w taki czy inny sposób w niebyt, wtedy empatia szybko staje się balastem - i potrafimy uzasadnić ignorowanie jej, gdy tylko z jakiegoś powodu odczujemy taką potrzebę.

I właśnie dlatego mówię "jestem", a nie "dusza" ani "nicość".
Jestem jest wedlug mojego zrozumienia i odczucia superpozycja, tak jakbym cala - moj umysl (os centralny system nerwowy, mozg, podswiadomosc, fizjologia komorkowa i wszystko) unioslo sie ponad moje doswiadczenie aby spojrzec panoramicznie. W tym procesie nastepuje taka kompresja ego, ze praktycznie nie jest w stanie pisnac. Priorytetem jest co dodaje wartosci dla ogolu.

wujzboj napisał:
Semele napisał:
Materia w końcu istnieje czy nie istnieje.
A zegary w końcu chodzą czy nie chodzą?

Chodzą: trybiki się kręcą, wskazówki się obracają i wskazują aktualną godzinę.

Nie chodzą, bo nie mają nóg. Mają formę biżuterii, mebli, konstrukcji wmontowanych w budynki. Nie chodzą; jeśli już, to stoją.

Ale przecież nie stoją, lecz chodzą. :)

Jak widzisz, problem jest pozorny i bierze się jedynie ze słów. Tak samo brzmiące słowa mogą mieć zupełnie różne znaczenia, chociaż to samo ich brzmienie nie więło się znikąd. W przypadku zegarka, chodzi (znów!) o ruch, o celowy i miarowy ruch. Zegar chodzi cyk-cyk, jeż chodzi tup-tup.

Tak samo z materią.

Materia istnieje: znajdę krzesło w miejscu, w którym je postawiłaś.

Materia nie istnieje: nie ma czegoś takiego jak materia, z której da się zbudować ciebie lub mnie. My istniejemy, materia nie istnieje.

Ale przecież materia jak najbardziej istnieje.

Problem jest pozorny i bierze się ze słów. Tak samo brzmiące słowa mogą mieć zupełnie różne znaczenia, chociaż to samo ich brzmienie nie więło się znikąd. W przypadku materii jest (znów!) to bycie ważnym elementem realności. Krzesło jest przydatne w pokoju, a do tego można je rozłożyć na substancje chemiczne, atomy, kwarki. Ja i ty jesteśmy potrzebni nie tylko naszym bliskim, ale do tego każde z nas nadaje sens wszystkiemu, co się zdarza. Materia istnieje fizycznie, ty i ja istniejemy ontologicznie i etycznie.
Semele odwolam sie do radykalnego srodka. Materia ludzka to dynamiczny proces odnowy komorek. Kiedy serce wykona ostatni skurcz, natychmiast ustaje proces odnowy komorek. Bakterie w jelicie cienkim, ktore non-stop zjadaja jego wysciolke komorkowa czynia to nadal do czasu az braknie im tlenu. Zwykle gdy braknie im tlenu (w procesie wlasnej przemiany materii tworza gazy, o ktorych zyjac nie masz pojecia), zjadly juz jelito cienkie, i dlatego u trupa zapada sie najpierw brzusze. Wowczas do uczty wkraczaja bakterie nie wymagajace tlenu i zjadaja trupy bakterii wymagajacych tleu oraz resztki jelita grubego. To wystarczy czy mam kontynuowac do kosci i okosci? :)

wujzboj napisał:
Semele napisał:
W Fizykonie znalazłam:

A foton? Najpowszechniejszą we wszechświecie formą energii jest morze promieniowania elektromagnetycznego - światła, fal radiowych, promieniowania gamma. Ale czy jest materią? Wiemy, że spoczywający foton nie istnieje. Czy można uznać za materię coś, co potrafi się tylko poruszać i co jest tylko objawieniem się energii pola elektrycznego w określonym miejscu?

Elektron
- jak do tej pory nauka nie potrafi wyznaczyć promienia tej cząstki - mówi się że jest to cząstka punktowa. Ale jak może istnieć coś, co nie zajmuje w ogóle miejsca?

To są zwykłe ciekawostki, filozoficznie bez wielkiego znaczenia.
Oj nie, bo nasze istnienie to wspolpraca materii z energia. Materia ludzka umiera i odradza sie non-stop dzieki energii. Komorka ma zapas energii na kilka sekund ale kolonia komorek jaka jestesmy pracuje naturalnie aby za kilka sekund bylo znowu kilka sekund energii, bo ta poruszajac sie przez meandry naszego materialnego ciala kiedy wspolpracuje ze swoim otoczeniem ktorym jest wszystko, znajduje sie w najmniejszym zakamarku w ktorym nie ma nawet zylek dostarczajac tlenu aby cialo mogla optymalnie funckjonowac.

wujzboj napisał:
Materia to wszystko, co można badać za pomocą metod fizyki. Chociaż czasami ma zaskakujące własności, są to jedynie własności MODELI. Własności abstrakcyjnych wielkości użytych PRZEZ OSOBĘ do tego, by uzyskać zadowalający opis doświadczenia fizycznego lub obserwacji fizycznej. Do których zalicza się także korzystanie z tego komputera PRZEZ OSOBĘ: przez ciebie, przeze mnie.
To w XXI wieku neuronauki skrot myslowy. Budujemy coraz bardziej wrazliwe urzadzenia pomiarowe aby dotrzec do bardziej zlozonych reakcji materii z energia. Jestemy oslupieni nasza sciezka samopoznania ale nie jestesmy oniesmieleni, bo w dalszym ciagu pragniemy poznawac wiecej. Galop poznania w jakim zyjemy powoduje napiecie i stres z ktorym wielu ludzi sobie nie radzi, bo nadal wierza, ze to nasz mozg tworzy swiadomosc, ze rzeczywistosc jest taka sama dla wszystkich a nie zalezna od systemu nerwowego, ze mozna polegac li tylko na zmyslach, ze rola nauki jest potwierdzac doswiadczenia empiryczne kiedy w istocie rola nauki jest organizowac doswiadczenia i nadawac im matematyczna ekspresje jako fenomenow swiadomosci, i najwazniejsze, ze zycie powinno odbywac sie na bazie zdrowego rozsadku i powodu, kiedy w istocie powinno byc swiadome.

wujzboj napisał:
lucek napisał:
spierając się co do np. "Araba i krzesła", przyjęliśmy ich "pojawienie się" jako wspólnego źródła postrzeżeń niezależnego od naszej tego zdarzenia percepcji.

NIE. Ty to przyjąłeś. Ja zwróciłem uwagę na to, że przede wszystkim jest to niekonieczne; konieczna jest tylko i wyłącznie KORELACJA pomiędzy postrzeżeniami. Dalsza analiza pokazuje zaś, że jest to nie tylko niekonieczne, ale na dodatek w zależności od szczegółów albo mylące albo wręcz błędne,
Relacja krzesla i Araba jest nieskonczona i trzeba byc na to otwartym :)

wujzboj napisał:
lucek napisał:
Nie dostrzegam tu żadnej NEUTRALNOŚCI, w prost przeciwnie, "krzesło"," Arab", "pustynia" to oczywiste źródła postrzeżeń
Nie tylko nie ma w tym nic oczywistego, lecz przeciwnie: jest to BŁĘDNE WNIOSKOWANIE. To, że coś uporczywie deklarujesz jako oczywiste, nie zwracając uwagi na kontrargumenty i krytykę świadczy jedynie o tym, że jesteś do tego bardzo przywiązany.

Przypomnę po raz setny, co zwykł mawiać mój wykładowca matematyki: najwięcej błędów na kolokwiach pojawia się po słowach "JEST OCZYWISTE, ŻE". To miało być OSTRZEŻENIE dla studentów, by nie ufali nadmiernie swojemu wyczuciu oczywistości i sprawdzali je szczególnie wtedy, gdy sprawa jest poważna. Kolokwium to sprawa poważna, i poważną sprawą jest dyskusja, w której twoja opinia jest wielokrotnie kwestionowana przez rozmówcę. "To oczywiste" NIE rozwiązuje sprawy w takich przypadkach.
Odwolam sie do mojej wersji "superpozycji" czyli panoramicznego postrzegania dynamicznej rzeczywistosci bedacej udzialem wielu, ktora z definicji wymaga empatii, bo buduje wizje innych we mnie. Jakkolwiek, milosc moralna jest wymagajaca, bo nie pozwoli ani na opuszczenie ramienia ktore przygarnia ani drugiego ramienia, ktore wymaga, stawia poprzeczke, i pomaga przeskoczyc.

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Śro 4:49, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 3:45, 06 Lut 2019    Temat postu:

Dyskurs, nie pisz głupot, a przynajmniej nie w moim imieniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 4:01, 06 Lut 2019    Temat postu:

.....

Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 22:58, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 4:05, 06 Lut 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 4:46, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:53, 06 Lut 2019    Temat postu:

lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)
Sorry lucek ale moja robocza definicja prawdy nie rozni sie od znaczenia greckiego slowa agapao czyli milosci moralnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:55, 06 Lut 2019    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Dyskurs, nie pisz głupot, a przynajmniej nie w moim imieniu.
Bo co, ego Ci sie obrazi? So what? "Twoje "bedzlenie" jest Twoja konstrukcja mentalna, bo masz problemy z "ogarnieciem" nieskonczonosci :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 5:01, 06 Lut 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)
Sorry lucek ale moja robocza definicja prawdy nie rozni sie od znaczenia greckiego slowa agapao czyli milosci moralnej.


no i o tym właśnie napisałem, doskonały materiał dla np. Hitlera - jeśli spamerstwo porównać z bojówkarstwem ... to tym bardziej ... :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 5:17, 06 Lut 2019    Temat postu:

lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)
Sorry lucek ale moja robocza definicja prawdy nie rozni sie od znaczenia greckiego slowa agapao czyli milosci moralnej.


no i o tym właśnie napisałem, doskonały materiał dla np. Hitlera - jeśli spamerstwo porównać z bojówkarstwem ... to tym bardziej ... :)
Nie lucek, Pisales o czyms zgola innym. Poniewaz nosisz w sobie nie tylko dysonans kognitywny lecz zdarza Cie sie zachwianie emocji, to starasz sie w trakcie dyskomfortu w debacie dopasowywac jej pewne elementy do wlasnego stanu w chwili dokonywania zapisu. Stad latwo ustalic w jakim stanie jestes.

Twoja powolywanie sie na Hitlera dowodzi, ze nie rozumiesz z jakiego powodu ten czlowiek mial taki posluch. Pozwole Ci abys powtorzyl historie dojscia do wladzy Hitlera i wyjasnil przyczyny z jakich powodu dokonano takie zbrodnie na ludzkosci.

"Bojowki" to fenomen grup. Jestem indywidualistka. Postaraj sie nie obnizac na sile swojej inteligencji przez negowanie roznic, ktore sa oczywiste. Czasami mam wrazenie, ze jestes w takim glebokim konflikcie z samym soba, ze nie wiem jak mozesz z tym wytrzymac ale wspolczuje Ci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 5:27, 06 Lut 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)
Sorry lucek ale moja robocza definicja prawdy nie rozni sie od znaczenia greckiego slowa agapao czyli milosci moralnej.


no i o tym właśnie napisałem, doskonały materiał dla np. Hitlera - jeśli spamerstwo porównać z bojówkarstwem ... to tym bardziej ... :)
Nie lucek, Pisales o czyms zgola innym. Poniewaz nosisz w sobie nie tylko dysonans kognitywny lecz zdarza Cie sie zachwianie emocji, to starasz sie w trakcie dyskomfortu w debacie dopasowywac jej pewne elementy do wlasnego stanu w chwili dokonywania zapisu. Stad latwo ustalic w jakim stanie jestes.

Twoja powolywanie sie na Hitlera dowodzi, ze nie rozumiesz z jakiego powodu ten czlowiek mial taki posluch. Pozwole Ci abys powtorzyl historie dojscia do wladzy Hitlera i wyjasnil przyczyny z jakich powodu dokonano takie zbrodnie na ludzkosci.

"Bojowki" to fenomen grup. Jestem indywidualistka. Postaraj sie nie obnizac na sile swojej inteligencji przez negowanie roznic, ktore sa oczywiste. Czasami mam wrazenie, ze jestes w takim glebokim konflikcie z samym soba, ze nie wiem jak mozesz z tym wytrzymac ale wspolczuje Ci.

mam siostrę w hameryce, w Texasie, i wiem jak tam wyglada życie towarzyskie w ogóle, a już samotnej osoby, w twoim wieku ... współczuję, ale sposób jaki sobie wybrałaś na leczenie swoich frustracji chyba najlepszy nie jest :(

to indywidualna przyczyna, ale ogólnie, a przykładzie zaburzonych jednostek, pokazuje jakie mentalne spustoszenie przynoszą współczesne postmarksistowskie - stadne ideologie, w podatnych na demagogię umysłowościach: ' "inteligencji" w pierwszym pokoleniu ' :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 5:36, 06 Lut 2019    Temat postu:

lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)
Sorry lucek ale moja robocza definicja prawdy nie rozni sie od znaczenia greckiego slowa agapao czyli milosci moralnej.


no i o tym właśnie napisałem, doskonały materiał dla np. Hitlera - jeśli spamerstwo porównać z bojówkarstwem ... to tym bardziej ... :)
Nie lucek, Pisales o czyms zgola innym. Poniewaz nosisz w sobie nie tylko dysonans kognitywny lecz zdarza Cie sie zachwianie emocji, to starasz sie w trakcie dyskomfortu w debacie dopasowywac jej pewne elementy do wlasnego stanu w chwili dokonywania zapisu. Stad latwo ustalic w jakim stanie jestes.

Twoja powolywanie sie na Hitlera dowodzi, ze nie rozumiesz z jakiego powodu ten czlowiek mial taki posluch. Pozwole Ci abys powtorzyl historie dojscia do wladzy Hitlera i wyjasnil przyczyny z jakich powodu dokonano takie zbrodnie na ludzkosci.

"Bojowki" to fenomen grup. Jestem indywidualistka. Postaraj sie nie obnizac na sile swojej inteligencji przez negowanie roznic, ktore sa oczywiste. Czasami mam wrazenie, ze jestes w takim glebokim konflikcie z samym soba, ze nie wiem jak mozesz z tym wytrzymac ale wspolczuje Ci.

mam siostrę w hameryce, w Texasie, i wiem jak tam wyglada życie towarzyskie w ogóle, a już samotnej osoby, w twoim wieku ... współczuję, ale sposób jaki sobie wybrałaś na leczenie swoich frustracji chyba najlepszy nie jest :(

to indywidualna przyczyna, ale ogólnie, a przykładzie zaburzonych jednostek, pokazuje jakie mentalne spustoszenie przynoszą współczesne postmarksistowskie - stadne ideologie, w podatnych na demagogię umysłowościach: ' "inteligencji" w pierwszym pokoleniu ' :)
Nie lepiej byloby Ci lucku odmowic "Zdrowas Mario"?

Zdrowys lucku, laskis pelen ... niech Ci powietrze czystym bedzie a ziemia pod Twymi stopami stala :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 5:41, 06 Lut 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
Dyskurs napisał:
lucek napisał:
@ szaryobywatel
Cytat:
Ja się zastanawiam nad pojęciem własnej tożsamości.

W sumie, bardzo ciekawe pytanie, przed tym twoim pytaniem, nigdy w tym sensie, się nad tym nie zastanawiałem.

Wychodzi na to, że we "własnej tożsamość" zawiera się jej cały wszechświat łącznie z nią ("ja"), czyli widzenie z perspektywy Boga i z drugiej strony, gdy pojawia się "ja" to operuje wewnątrz własnej tożsamości - własnego wszechświata. jedna i druga perspektywa wydaje się konieczna dla siebie samego - ta Boska, gdy człowiek jest w harmonii ze sobą, i perspektywa "ja", gdy ten swój wszechświat, musi zaktualizować, w oparciu o nowe pojawiające się doświadczenia, zakłócające - nie mieszczące się w tej harmonii.

Oczywiście,osoby, dla których prawda to "rezonowanie z własną miłością 'moralną' ", i nie istniej poza nimi, czyli prawami rządzącymi ich wszechświatem, czyli ich tożsamością aby pozostawać w harmonii wiedzę czerpać muszą jedynie z "autoryzowanych źródeł", własnej posiadać nie mogą, byłyby doskonałym tworzywem np. dla Hitlera :)
Niesamowite pomieszanie z poplataniem - to juz Twoje maxium czy potrafisz jeszcze bardziej :rotfl:

Winston, 2002 napisał:
Moral (Gr. agapao) love means to love in a social and moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety. - Miłość moralna oznacza kochać w sensie społecznym i moralnym przez ocene i świadomą zgode woli jako zasady obowiązku i przyzwoitości.


Dyskurs, tu nie o definicję miłości moralnej chodzi a o twoją definicję prawdy. ale fajnie, że dałaś mi sposobność powtórzenia i pokazania na własnym przykładzie, jakie spustoszenie intelektualne i mentalne robi współczesna ideologia :) z jej "miłością społeczną", którą z codzienności każdy zna :)
Sorry lucek ale moja robocza definicja prawdy nie rozni sie od znaczenia greckiego slowa agapao czyli milosci moralnej.


no i o tym właśnie napisałem, doskonały materiał dla np. Hitlera - jeśli spamerstwo porównać z bojówkarstwem ... to tym bardziej ... :)
Nie lucek, Pisales o czyms zgola innym. Poniewaz nosisz w sobie nie tylko dysonans kognitywny lecz zdarza Cie sie zachwianie emocji, to starasz sie w trakcie dyskomfortu w debacie dopasowywac jej pewne elementy do wlasnego stanu w chwili dokonywania zapisu. Stad latwo ustalic w jakim stanie jestes.

Twoja powolywanie sie na Hitlera dowodzi, ze nie rozumiesz z jakiego powodu ten czlowiek mial taki posluch. Pozwole Ci abys powtorzyl historie dojscia do wladzy Hitlera i wyjasnil przyczyny z jakich powodu dokonano takie zbrodnie na ludzkosci.

"Bojowki" to fenomen grup. Jestem indywidualistka. Postaraj sie nie obnizac na sile swojej inteligencji przez negowanie roznic, ktore sa oczywiste. Czasami mam wrazenie, ze jestes w takim glebokim konflikcie z samym soba, ze nie wiem jak mozesz z tym wytrzymac ale wspolczuje Ci.

mam siostrę w hameryce, w Texasie, i wiem jak tam wyglada życie towarzyskie w ogóle, a już samotnej osoby, w twoim wieku ... współczuję, ale sposób jaki sobie wybrałaś na leczenie swoich frustracji chyba najlepszy nie jest :(

to indywidualna przyczyna, ale ogólnie, a przykładzie zaburzonych jednostek, pokazuje jakie mentalne spustoszenie przynoszą współczesne postmarksistowskie - stadne ideologie, w podatnych na demagogię umysłowościach: ' "inteligencji" w pierwszym pokoleniu ' :)
Nie lepiej byloby Ci lucku odmowic "Zdrowas Mario"?

Zdrowys lucku, laskis pelen ... niech Ci powietrze czystym bedzie a ziemia pod Twymi stopami stala :)

ogólnie w modlitwy nie wierzę, ale mama nauczyła mnie jednej z praktycznym zastosowaniem - pomodlenia się za zmarłych, gdy się chcę obudzić o określonej godzinie i wyobraź sobie, że działa lepiej niż budzik :wink:

PS
ale budzik, na wszelaki wypadek też nastawiam :) na późniejszą, bo straszny niedowiarek jestem i boję się nadużycia :mrgreen:


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 5:45, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:59, 06 Lut 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Dyskurs, nie pisz głupot, a przynajmniej nie w moim imieniu.
Bo co, ego Ci sie obrazi? So what? "Twoje "bedzlenie" jest Twoja konstrukcja mentalna, bo masz problemy z "ogarnieciem" nieskonczonosci :)
A ty kupę zrobiłaś ostatnio? Bo może z powodu zatwardzenia „osiagasz” czasami poziom Semele...:fuj: :shock: :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 8:02, 06 Lut 2019    Temat postu:

Cytat:
„osiagasz” czasami poziom Semele

jaj sobie nie rób, Dyskurs ma stabilny "poziom"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:30, 06 Lut 2019    Temat postu:

Cytat:
Materia to wszystko, co można badać za pomocą metod fizyki. Chociaż czasami ma zaskakujące własności, są to jedynie własności MODELI. Własności abstrakcyjnych wielkości użytych PRZEZ OSOBĘ do tego, by uzyskać zadowalający opis doświadczenia fizycznego lub obserwacji fizycznej. Do których zalicza się także korzystanie z tego komputera PRZEZ OSOBĘ: przez ciebie, przeze mnie.

Więc nie ma nic złego w tym, że jestem materialistką :-);)
Piszesz to samo co ja myślę..Ciekawe. A tyle się nagadaliśmy.

Co do kształtu forum. Dobrze byłoby gdybyśmy nie wypowiadali się o naszych rozmówcach w trzeciej osobie....Jest to po prostu niegrzeczne i nietaktowne. chociaż nie ma tutaj nikogo bez grzechu. Łącznie ze mną...


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 8:31, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 9:46, 06 Lut 2019    Temat postu:

lucek napisał:

"jaj sobie nie rób, Dyskurs ma stabilny "poziom"[/quote]"

czyli co? zawsze jest toksyczna?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:47, 06 Lut 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Dobrze byłoby gdybyśmy nie wypowiadali się o naszych rozmówcach w trzeciej osobie....Jest to po prostu niegrzeczne i nietaktowne. chociaż nie ma tutaj nikogo bez grzechu. Łącznie ze mną...

to ja się Semele przyłączam do tego apelu :)

PS
oczywiście, żeby temu hu... Dyszyńskiemu w piety poszło :-> i przestał pisać paszkwile o sobie, twierdząc, że to natura jego rozmówców :wink:


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 9:52, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 9:49, 06 Lut 2019    Temat postu:

[quote="Semele"]
Cytat:


Co do kształtu forum. Dobrze byłoby gdybyśmy nie wypowiadali się o naszych rozmówcach w trzeciej osobie....Jest to po prostu niegrzeczne i nietaktowne. chociaż nie ma tutaj nikogo bez grzechu..


Masz rację Semele. Czytuję Wasze dyskusje i też tak myślę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 9:54, 06 Lut 2019    Temat postu:

Nie piszę - tylko czytam - ponieważ jest dużo agresji w wypowiedziach, nawet u osób które uważają siebie za empatyczne i z "miłością" ( której nie widać) do innych. Ja nie lubię dwuznaczności i fałszu, wiec sobie daruję pisaninę. :oops:
Pozdrawiam :)


Ostatnio zmieniony przez hikari33 dnia Śro 9:55, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5556
Przeczytał: 46 tematów


PostWysłany: Śro 9:55, 06 Lut 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Banjankri napisał:
szaryobywatel napisał:
Semele napisał:

[link widoczny dla zalogowanych]


Inne Medium, lol :D

Tam jest link do nature.com, a w nim:
"experiment confirms Bohr’s view that it does not make sense to ascribe the wave or particle behaviour to a massive particle before the measurement takes place"


Dokładnie, a jest tak dlatego że rzeczywistość musi być spójna. Nie znaczy to ani że jej nie ma "przed" pomiarem, ani że pomiaru musi dokonywać człowiek. Pomiar jest po prostu interakcją wpisaną w przyczynowo-skutkową naturę rzeczy. Ani "cząstki", ani "fale", nie tworzą same rzeczywistości. Robią to prawa powodujące jej spójność.
Tutaj znalazłem filmik o kwantowej gumce:
https://www.youtube.com/watch?v=8ORLN_KwAgs

Człowiek nie jest niczym nadzwyczajnym, przecież ciągle piszę, że istnienie jest jedynie projekcją, tym bardziej, autonomia. Nie jestem fizykiem, więc mogę tylko gdybać, ale mi splątanie wskazuje na jednorodność. Wszystkie te dziwne wnioski z eksperymentów, wynikają z tego, że "wszystko jest ze sobą splątane". Tak jakby, pod obserwacją była jednorodna natura, dająca przyczynowo-skutkowy efekt, która wykazuje swoją jednorodność, nawet jeśli splątanie elementy dzieli duży dystans. Gdyby jednak ta natura była kompletnie "płaska", nie byłoby różnorodności, stąd fala. To już będzie kompletne fantazjowanie, jeśli powiem struna, albo membrana, ale trzeba pamiętać, że nie wyprowadzam tego z fizyki a fenomenologii.

wujzboj napisał:
Zła nie nazwę więc nigdy elementem pełnej harmonii; zło nazwę zawsze dysharmonią, której należy unikać tak dalece, jak dalece to możliwe i powiem, że także to unikanie zła należy do naszych niezbędnych doświadczeń.

Nie tylko twoja harmonia (jako idea) zawiera się w mojej, ale co ważnejsze, wszystko się w mojej harmonii zawiera. Jest dosłownie tym, co jest, a nie tym, czym chciałbym, żeby było. Choć zawiera w sobie wszelkie podziały, na dobro i zło, sama w sobie nie opiera się o takie normy moralne. Tak przy okazji, nie wiem czy zauważyłeś, głównym problemem jaki ludzie mają z Bogiem, jest obecność cierpienia. To jest problem, którego też nie potrafisz rozwiązać, dlatego marzysz jedynie o jego rozwiązaniu w innym świecie, niebie, napędzanym nie przyczynowością, a miłością. Ten świat, w którym żyjemy nie jest napędzany miłością i choć to szlachetny cel, nie jest prawdziwy.
Ja nie mam zamiaru bawić się w fantazjowanie i marzenie o innym, fajnym świecie. To, co mnie interesuje, to zrozumienie tego tutaj. Tak się fajnie złożyło, że odpowiednie zrozumienie tego, daje efekt satysfakcji bez cierpienia. Win-Win.
Powiedz mi, jaki jest sens dyskutowania o tym, jaki chcielibyśmy, żeby świat było? Bo mi się wydaje, że sens ma dyskutowanie o tym, jaki świat jest, czy nam się podoba, czy nie.
Wujzm jest wiarą opartą o pozytywne myślenie, a z tego nie da się wyprowadzić żadnego argumentu.

wujzboj napisał:
Niezdeformowana rzeczywistość zawiera w sobie wszystkich i oświecony nie widzi istotnej różnicy pomiędzy cierpieniem swoim i cudzym, poza chwilowymi doznaniami fizycznymi i psychicznymi. To oznacza empatię. Gdzie jej nie ma, tam jest oślepienie a nie oświecenie.

W jakiej religii? Takie oświecenie, nie tylko nie rozwiązuje problemu cierpienia, a powiela je niewyobrażalnie. Miejsce, w którym wszyscy współczują cierpienie wszystkich, jest samonapędzającym się piekłem. Jeżeli w punkcie startowym jest cierpienie, to będzie się tylko rozchodzić jak echo i powielać w nieskończoność.

Przykładem tego, co tu zaprezentowałeś, jest śmierć Jezusa na krzyżu, za wszystkich. Cierpiał za wszystkich, pełen empatii do ludzi, przyjał ich cierpienie. A potem jego cierpienie przyczyniło się do kolejnych cierpień przez setki lat... Wojny, prześladowania, mordy, na tle krzyża.
To nie jest wolność od cierpienia, to jest ubóstwianie cierpienia i promowanie go. Religia, której symbolem jest narzędzie tortury, nie jest skupiona na miłości, a kultura mająca kult cierpienia u swoich podstaw, nie będzie pokojowa. Może będzie skuteczna, dzięki poświęceniu, ale nie miłosierna.

PS. Śmietnik się robic z tego tematu, bo ludzie używają go jak czatu.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Śro 10:09, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:56, 06 Lut 2019    Temat postu:

@hikari33
Cytat:
czyli co? zawsze jest toksyczna?


nie wiem, nie śledzę :wink:


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 9:57, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 10:03, 06 Lut 2019    Temat postu:

Więc na czym polega ta "stabilność" o której piszesz i skąd to wiesz? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 10:11, 06 Lut 2019    Temat postu:

Jak widzę , stale poucza, moralizuje, ba - wie nawet co ktoś myśli i jaki jest np. :"Pisales o czyms zgola innym. Poniewaz nosisz w sobie nie tylko dysonans kognitywny lecz zdarza Cie sie zachwianie emocji, to starasz sie w trakcie dyskomfortu w debacie dopasowywac jej pewne elementy do wlasnego stanu w chwili dokonywania zapisu. Stad latwo ustalic w jakim stanie jestes. " To pewnik?! ciekawe.

:think:


Ostatnio zmieniony przez hikari33 dnia Śro 10:12, 06 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 85, 86, 87  Następny
Strona 32 z 87

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin