|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 1:14, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Ugh, w końcu już nie wiem, komu odpisałem a komu nie ! Oczywiście, to wszystko przez poślizgi w terminach. Banjankri, wydaje mi się, że tobie nie odpisałem, ale nie widzę tego postu, na który odpowiedzi brak. Jeśli faktycznie nie odpisałem, to potwierdź proszę, a poszukam staranniej, bo:
Banjankri napisał: | Wiemy już, że wolna wola jest złudzeniem |
Raczej właśnie tego NIE WIEMY. Ale ja przede wszystkim nie wiem, w którym miejscu ty odpisałeś na mój ostatni post na ten temat .
PS. Banjankri, SORKI! Już właśnie znalazłem i notuję sobie na przyszłość (jutrzejszą): Nie 10:55, 17 Lut 2019, na stronie 40 tego wątku . Zauważyłem to dopiero w trakcie korekty, więc dziś już znów nie wyrobię.
Semele, napisałaś:
Semele napisał: | Wiem, że w chrześcijaństwie jest taka koncepcja, że jesteś wolny tylko gdy Twoje pragnienia są zgodne z bożymi.
Widać wuj ja wyznaje. |
Jeśli miałbym się pod tym podpisać, to nie podsumowałbym tej koncepcji takimi słowami, bo takie podsumowanie może sugerować, że trzeba PODDAĆ SIĘ obcej woli, by stać się wolnym, to zaś nie ma zupełnie nic wspólnego z tym, o czym piszę. Ja powiedziałbym wprost: trzeba w pełni i ze szczerego serca ZAUFAĆ Bogu. To nie jest to samo i w moich postach starałem się to wytłumaczyć.
Bóg jest wszechmocną miłością i wobec tego Jego wolą NIE JEST poddanie czyjejkolwiek woli Jego woli. Bóg nie po to dawał nam wolną wolę, by sobie ją potem podporządkowywać! Zupełnie a zupełnie nie o to chodzi.
Chodzi zaś o to, że tylko Bóg wie, kiedy decyzje człowieka są z jego, człowieka wolną wolą zgodne, a kiedy nie! Bo żeby taką zgodność poprawnie ocenić, potrzeba znać bezbłędnie zarówno prawdziwą naturę tego człowieka jak i wszystkie istotne konsekwencje możliwych wyborów. Dla człowieka to niemożliwe, ale dla Boga jest to możliwe. I dlatego tylko Bóg umiałby poradzić człowiekowi, czy z danego wyboru powinien ten człowiek zrezygnować, czy też jest to wybór rzeczywiście wolny. Czyli czy jest ten wybór rzeczywiście taki, jakiego człowiek mógłby dokonać znając wszystko, co potrzebne jest mu aby wybierać w sposób wolny: w sposób nieskażony fałszywymi wyobrażeniami o tym, co się na skutek tego wyboru wydarzy i jak się z tego powodu będą czuły osoby ponoszące konsekwencje tego wyboru.
Pełne zaufanie Bogu oznacza więc wyrażenie zgody na to, by Bóg - jeśli stwierdzi, że przymierzamy się do wyboru, który UZNALIBYŚMY ZA ZŁY, gdybyśmy umieli rozpoznać jego konsekwencje - za pomocą metody wybranej przez siebie skierował naszą uwagę w taką stronę, gdzie taka pułapka nam nie zagraża.
To nie jest poddanie się obcej woli. To jest skorzystanie z wszechwiedzy i wszechmocy Boga. Ale wymaga to pełnego zaufania Bogu i w tym jest cała istota sprawy oraz zapewne główne źródło ewentualnych nieporozumień co do tej istoty.
Semele napisał: | Nie jest to powodem mojej niewiary. Po prostu inaczej myślę o powstaniu świata. |
Ludzie bardzo różnie myślą o świecie i jego powstaniu. Jak pisałem parę dni temu, ważne jest, by potrafili przy tym ocenić, jak dalece ich myślenie prowadzi do - żeby wspomnieć anonimowy cytat, który podałaś - STATYSTYCZNIE SPRAWDZALNYCH PRZEWIDYWAŃ. Pamiętasz pewno, że opisałem ten proces sprawdzania i że podkreśliłem, jak ważną rolę pełni tutaj porównywanie różnych stanowisk, różnych światopoglądów, różnych ontologii.
Semele napisał: | Nie mam gotowej odpowiedzi i pewnie nie będę miała |
To oznacza, że nie możesz dokonywać takiej weryfikacji oraz nie możesz porównywać światopoglądów, żeby znaleźć ten, który się w twoim przypadku najlepiej sprawdza.
A właśnie dlatego, żeby takie oceny i porównywania były możliwe, ja domagam się od ontologii pełnej zrozumiałości. Stąd moje "niebieskie warunki" (Lucku, jak rozumiem z twoich ostatnich komentarzy, one są dla ciebie poprawne, chociaż uważasz je za niekompletne i chciałbyś je uzupełnić czymś, czego ja z kolei albo kompletnie nie rozumiem albo co jest nie tyle warunkiem koniecznym, ile lecz błędem). I stąd mój immaterializm.
Dyskurs napisał: | Pokochanie siebie moralnie, które WZ najprawdopodobniej określa jako "zaufanie Bogu" to życie z odwagą, wdzięcznością, i autentycznością |
Nie nazwałbym zaufania Bogu moralnym pokochaniem siebie, chociaż oczywiście w ostateczności musi się to do takiego pokochania sprowadzać. Nie nazwałbym tego tak, bo mogłoby to sugerować właśnie coś odwrotnego: stawianie siebie w miejsce Boga. Tymczasem chodzi o "kochaj bliźniego jak siebie samego, a Boga ponad wszystko" - czyli o uznanie, że Bóg jest źródłem i pełnią każdej miłości, a stosunek człowieka do innych ludzi jest probierzem stopnia, w jakim udało mu się tę miłość zrozumieć na podstawie także i tego, co sam odczuwa jako dobre dla siebie samego.
lucek napisał: | ps wiki o solipsyźmie |
Lucku, pamiętasz jeszcze, co pisałem o tej definicji? Dotyczy ona solipsyzmu EPISTEMOLOGICZNEGO, a nie solipsyzmu METAFIZYCZNEGO. Ten ostatni solipsyzm (sensu stricte, "tylko ja istnieję") jest po prostu mało interesujący w praktyce, ważny jest natomiast sam fakt, że jest to najprostszy i zarazem niemożliwy do obalenia system. Solipsyzm w sensie poznawczym ("znam tylko to, co ja poznaję") wynika natomiast wprost z warunków koniecznych zrozumiałości tak wypowiedzi jak i myśli - i w tym jest SEDNO jakiejkolwiek sensowności jakiegokolwiek systemu filozoficznego. System, który tego nie dostrzega, jest już na mocy swojej konstrukcji irracjonalny i w ogólności nie da się go analizować, bo w pewnym momencie analiza rozsypie się na niezrozumiałych założeniach u podstaw i dyskutanci będą się musieli rozejść, przy czym przynajmniej jeden orzeknie: mam rację, bo mam rację, a z tobą nie da się dyskutować, bo nie chcesz tego przyjąć .
lucek napisał: | nic takiego jak polisolipsyzm nie istnieje, |
Niewątpliwie nie istnieje. Ja zaś piszę o polIPSYZMIE, a nie o poliSOLipsyzmie. Wiele ja (polipsyzm), a nie jedno ja (solipsyzm). Termin "polipsyzm" nie jest terminem powszechnie używanym, to nazwa zbudowana przeze mnie w sposób analogiczny do tego, w który zbudowano nazwę "solipsyzm".
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 1:34, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
zboj naczelny mnie „pominął”. Ale nic to, bo i tak obserwuję u was takie zrozumienie dla mnie, jak u melmakianina dla taliba.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9150
Przeczytał: 57 tematów
|
Wysłany: Wto 3:31, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
@ wuj
nie pajacuj
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 4:07, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
[quote="lucek"]@ wuj
Lucek@
Chyba wuj traktuje nas poważnie.
Moj swiatopoglad jest dosyć spójny. Nie wydaje mi się, ze całkowita spójność światopoglądu jest jego zaletą...
Nie mogę zaufać komuś, osobie; Bóg jest osobowy wg Ciebie, która wg mnie nie ISTNIEJE
W rezultacie, gdzie może być źródło mojej pewności, że jednak czynię dobrze?
Miłość do człowieka nie może być czymś pochodnym, musi stać się czymś pierwot-
nym. Jedynie wtedy będzie ona prawdziwa, święta i niezawodna. Jeśli istota człowieka
jest najwyższą istotą dla człowieka, to musi też praktycznie najwyższym i pierwszym
prawem być miłość człowieka do człowieka. Homo homini Deus est – oto najwyż-
sza praktyczna zasada – oto zwrotny punkt dziejów powszechnych. Stosunek dziec-
ka do rodziców, małżonka do małżonki, brata do brata, przyjaciela do przyjaciela,
w ogóle człowieka do człowieka, krótko mówiąc: stosunki moralne są same w sobie
i dla siebie stosunkami prawdziwie religijnymi. Życie jest w ogóle w swych istotnych
stosunkach na wskroś boskiej natury. Feuerbach
Jeszcze jedna myśl tego niedocenianego dzisiaj filozofa:To, co ma samowiedzę, istnieje i jest, i zwie się duszą. Pewni jesteśmy istnienia naszej duszy wcześniej, nim jesteśmy pewni istnienia własnego ciała. Oczywiście, świadomość jest pierwsza, ale tylko pierwsza dla mnie, nie sama w sobie. W rozumieniu odpowiadającym mojej świadomości ISTNIEJE, BO JESTEM ŚWIADOMY, ale w rozumieniu odpowiadającym mojemu ciału JESTEM ŚWIADOMY, PONIEWAŻ ISTNIEJE. Kto z tych dwojga ma racje? Ciało, to znaczy natura, czy tez świadomość, to znaczy Ja? Naturalnie, że Ja; bo jakżebym JA mógł SOBIE SAMEMU odmówić słuszności? Ale czy, ja mogę naprawdę oddzielić świadomość od własnego ciała, czy mogę myśleć sam i tylko sam?
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 15:01, 19 Lut 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 4:20, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Wuju ważne: podaj jak wg Ciebie materialisci definiuja materię.
Do czego odnosisz się w swojej krytyce??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9150
Przeczytał: 57 tematów
|
Wysłany: Wto 6:09, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Nie wydaje mi się, ze całkowita spójność światopoglądu jest jego zaletą... | a ja myślę - wiem, że jeśli światopogląd jest niespójny, to znaczy, ze człowiek się z czymś oszukuje - dał się oszukać jedyną "wadą" spójnego światopoglądu, jest to, że trudno znaleźć człowieka, ale za to ma się święty spokój
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34247
Przeczytał: 79 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:23, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Bóg jest wszechmocną miłością i wobec tego Jego wolą NIE JEST poddanie czyjejkolwiek woli Jego woli. Bóg nie po to dawał nam wolną wolę, by sobie ją potem podporządkowywać! Zupełnie a zupełnie nie o to chodzi. | Właściwie to jest dokładnie odwrotnie - Bóg chce dać człowiekowi jak najwięcej wolności. Tylko że wolność w wydaniu zbyt prostym, kapryśnym, chaotycznym w rzeczywistości jest zaprzeczeniem wolności prawdziwej, tej do której ostatecznie umysł chciałby się przyznać. Dlatego trzeba się rozstać z niektórymi wolnościami iluzorycznymi, aby dotrzeć do wolności prawdziwej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:07, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
lucek napisał: | Semele napisał: | Nie wydaje mi się, ze całkowita spójność światopoglądu jest jego zaletą... | a ja myślę - wiem, że jeśli światopogląd jest niespójny, to znaczy, ze człowiek się z czymś oszukuje - dał się oszukać jedyną "wadą" spójnego światopoglądu, jest to, że trudno znaleźć człowieka, ale za to ma się święty spokój |
Wyraź sie jaśniej lucku :-)
Myślę, ze wuj ma bardzo ciekawy sposob myślenia. Niestandardowy.
Każdy może myśleć jak chce.
Materialisci tez mogą chyba
Napisze szczerze @wuju nie do konca Ciebie rozumiem ale nie czuję się z tego powodu glupsza jak probuje się trochę mnie przekonać.
Chcialabym jednak zrozumieć Twoj wywod do końca.
Chociaż może jest to niemożliwe. Jednak chyba nie uwazasz, ze jestem az tak głupia. ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:09, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | wujzboj napisał: | Bóg jest wszechmocną miłością i wobec tego Jego wolą NIE JEST poddanie czyjejkolwiek woli Jego woli. Bóg nie po to dawał nam wolną wolę, by sobie ją potem podporządkowywać! Zupełnie a zupełnie nie o to chodzi. | Właściwie to jest dokładnie odwrotnie - Bóg chce dać człowiekowi jak najwięcej wolności. Tylko że wolność w wydaniu zbyt prostym, kapryśnym, chaotycznym w rzeczywistości jest zaprzeczeniem wolności prawdziwej, tej do której ostatecznie umysł chciałby się przyznać. Dlatego trzeba się rozstać z niektórymi wolnościami iluzorycznymi, aby dotrzeć do wolności prawdziwej. |
Czyli zgadzasz się ze mną, że Wolność to uświadomiona konieczność.?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34247
Przeczytał: 79 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:50, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | wujzboj napisał: | Bóg jest wszechmocną miłością i wobec tego Jego wolą NIE JEST poddanie czyjejkolwiek woli Jego woli. Bóg nie po to dawał nam wolną wolę, by sobie ją potem podporządkowywać! Zupełnie a zupełnie nie o to chodzi. | Właściwie to jest dokładnie odwrotnie - Bóg chce dać człowiekowi jak najwięcej wolności. Tylko że wolność w wydaniu zbyt prostym, kapryśnym, chaotycznym w rzeczywistości jest zaprzeczeniem wolności prawdziwej, tej do której ostatecznie umysł chciałby się przyznać. Dlatego trzeba się rozstać z niektórymi wolnościami iluzorycznymi, aby dotrzeć do wolności prawdziwej. |
Czyli zgadzasz się ze mną, że Wolność to uświadomiona konieczność.? |
Wolność ma być koniecznością?
Znam to sformułowanie. Chyba pochodzące od Hegla, ale uważam, że jest totalnie bez sensu - może źle przetłumaczone, może ktoś zagubił sens, który autor chciał przekazać...
Jeśli już by chodziło o pokazanie związku z koniecznościami rozmaitymi i sobie ich uświadomieniem, to działa to w sposób bardziej skomplikowany - z grubsza następująco:
Aby skonstruować wolność, musimy mieć WYBÓR.
Aby były wybór, muszą być OCZEKIWANIA względem tego co zajdzie, jeśli zdecyduję się na opcję A vs jeśli wybiorę opcję B.
Aby oczekiwania miały szanse na realizację, muszą POJAWIĆ SIĘ REGUŁY - PRAWA (KONIECZNOŚCI), które spowodują, że wybranie np. opcji A jakoś będzie prowadziło do pożądanego stanu dla wybierającego, zaś opcja B tego stanu nie zapewni. Jeśliby nie było tego spięcia się oglądu sytuacji przed wyborem, potem wyboru z sytuacją, co do której są oczekiwania, czyli gdyby nie było jakichś konieczności w świecie (wystarczy też, że wybierający sobie tego NIE UŚWIADOMIŁ), to wybór byłby dokonywany z chaosu, z opcji całkowicie nieprzewidywalnych, nie określających co do czego prowadzi - a więc nie miałby sensu. Byłby to wybór w stylu: wybieraj czy chcesz pączka czy bajaderkę. Wybrałeś? A i tak dostaniesz to, co ja mam ochotę ci kupić...
Tak więc wybór nie "jest" uświadomioną koniecznością, bo konieczność jest raczej zaprzeczeniem idei wyboru (gdy coś jest absolutnie konieczne, to tam wyboru nie ma), lecz istnienie konieczności w świecie jest budulcem do tworzenia podstaw dla wyboru przez umysł, który sobie owe konieczności uświadomił.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:04, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Dyskurs napisał: | Pokochanie siebie moralnie, które WZ najprawdopodobniej określa jako "zaufanie Bogu" to życie z odwagą, wdzięcznością, i autentycznością. | Nie nazwałbym zaufania Bogu moralnym pokochaniem siebie, chociaż oczywiście w ostateczności musi się to do takiego pokochania sprowadzać. Nie nazwałbym tego tak, bo mogłoby to sugerować właśnie coś odwrotnego: stawianie siebie w miejsce Boga. Tymczasem chodzi o "kochaj bliźniego jak siebie samego, a Boga ponad wszystko" - czyli o uznanie, że Bóg jest źródłem i pełnią każdej miłości, a stosunek człowieka do innych ludzi jest probierzem stopnia, w jakim udało mu się tę miłość zrozumieć na podstawie także i tego, co sam odczuwa jako dobre dla siebie samego. | Piszemy w dalszym ciągu o tym samym fenomenie lecz z innych kultur, bo dla mnie Bog nie jest "tam".
Nie mam zatem obaw stawiania siebie w miejsce Boga, bo nawet jeśli zacytuję roboczą definicję Boga Wodza Crawford'a (1890), że "Bóg jest naszym najwyższym instynktem samopoznania", to ewidentnie jako człowiek jestem pokorna i wiem, że nie jestem stale w stanie mojego najwyższego instynktu samopoznania, który roboczo określam jako stan wewnętrznej ciszy/spokoju nie zmąconego żądną niższą kondycją stanu ludzkiego. W tradycji katolickiej określa się ten stan łaską uświęcającą i wcale nie jest ten stan rezultatem spełniania wymogów rytuału religijnego.
Wiem że znasz biegle angielski więc nie tłumaczę, bo mimo, iż znam biegle polski tłumaczenie wypaczyłoby moje przesłanie ->
According to Prus and Camara’s interpretation (2010), the Greek philosophers Aristotle and Plato referred to love as an affectionate or passionate devotion and identified four stages of love such as (1) the state of liking someone or something; (2) philosophical love or friendship, (3) erotic or intimate love, and (4) agape or selfless love.
Liking someone or something is synonymous with enjoying someone’s company of being surrounded with a favorite object. While in ancient Greece, the philosophical love meant the love for family members and friends based on Plato’s Symposium, Phaedrus, and Lysis and Aristotle’s Nicomachean Ethics, in the contemporary Western culture, we make a blood connection distinction when we express love for family members versus the love for friends. The intimate affection, which usually peaks with the onset of puberty, may lose its intensity over time or transform into friendship. The agape love is considered spiritual. However, with the onset of Christianity, another form of love evolved as the love for God, which include, among others, the virtue of charity or giving of the self with humility, respect, and tolerance as the Great Commandment (Nkansah-Obrempong, 2017) to “Love the Lord your God with all your heart and with all your soul and with all your mind and with all your strength and love your neighbor as yourself.” (Mark 12:30-31, NIV). Jarvis (2016) considered these two verses as a dialogue between diversities since the human heart, considered by many as the home of the human soul, and the human mind may not necessarily always be on the same page perfectly delineating the opposite ends of the spectrum of the human condition. Patterson (2009) used the New testament verses known as 1 Corinthians 13:4-7 (NIV) attributed to Paul as a disciplined reflection on agape/God love for humanity attempting to close the gap between the opposing ends of the human condition spectrum since “Love is patient and kind; it is not jealous or conceited or proud; love is not ill-mannered or selfish or irritable; love does not keep a record of wrongs; love is not happy with evil but is happy with the truth. Love never gives up; and its faith, hope, and patience never fail.” Levering (2014) interpreted these verses as action-based charity to the self and others in the name of Christian love or the love of Christ by being patient, kind, forgiving, humble, well mannered, selfless, authentic, faithful, and hopeful. Levering (2014) asserted that Thomas Aquinas made sixty-nine references to these verses in his Summa Theologiae as an invitation for Christians to reflect upon the extent of the knowledge of God. Winston (2002) explored the meaning of Christian love making a reasonable assumption that the Greek term agape might place too much of a demand on love and turn it into a self-sacrificing endeavor. Through the prism of another Greek term agapao, which means moral love, Winston (2002) arrived at an interpretation of “love in a social or moral sense, embracing the judgment and the deliberate assent of the will as a matter of principle, duty, and propriety to do the right thing at the right time for the right reason” (p. 5). Winston (2002) also pointed out that many academic writers mistakenly treat the Greek terms agape and agapao as the same, when in fact the term agape reflects God’s love for humans, and the term agapao reflects love among humans that is moral in nature. Dennis and Bocarnea (2005) used Winston’s (2002) interpretation of moral love in their servant leadership assessment instrument concurring with Winston (2002) that moral love, which focuses on another person as the one expressing the needs, wants, and desires through the lens of the Platinum Rule, which is treating others as they would want the author of treatment to do unto them.
Miłość skierowana do siebie daje nam możliwość samopoznawania z odczuciem (nie zrozumieniem, bo intelekt może pobłądzić), własnych słabości na kontynuum stanu ludzkiego który odbywa się pomiędzy dwiema pierwotnymi emocjami - strachem i miłością moralną.
Kiedy codziennym życiem przybliżamy siebie do emocji strachu to nie jest to tylko strach przed psem bez kagańca na ulicy. Podobnie jest z emocja miłości moralnej, która pozwala nam być otwartym na siebie a kiedy jesteśmy otwarci na siebie to nie wierzymy lecz wiemy odczuciowo, że jesteśmy otwarci na drugiego człowieka, bo nie można dzielić się z bliźnim tym czego się w sobie nie pielęgnuję. Jeśli jesteśmy otwarci na drugiego człowieka, to automatycznie umiłowanie Boga w nas kwitnie (metafora).
Deklaracja katolicyzmu może być narzucona przez tradycję, intelektualna a tym samym skazona przez wiele twarzy ego a w autentycznej prakyce odczuwana jako ruch charytatywny Droga który nie był unikalny do regionu morza Galilejskiego I wieku naszej ery.
Rekolekcje z Diakonem Marcinem Gajdą #1
https://youtu.be/PLHcJgmzqhc
Marcin Gajda "Najcichsza Obecnosci"
https://youtu.be/Xcg3vLkBRm8
Jeśli przez swoje życie, które moje nie jest, staram się być jak nablizej pierwotnej emocji miłości moralnej, to nie potrzebuję budynku i rytuału aby miłować Boga, bliźniego i siebie
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Wto 21:07, 19 Lut 2019, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:55, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | wujzboj napisał: | Bóg jest wszechmocną miłością i wobec tego Jego wolą NIE JEST poddanie czyjejkolwiek woli Jego woli. Bóg nie po to dawał nam wolną wolę, by sobie ją potem podporządkowywać! Zupełnie a zupełnie nie o to chodzi. | Właściwie to jest dokładnie odwrotnie - Bóg chce dać człowiekowi jak najwięcej wolności. Tylko że wolność w wydaniu zbyt prostym, kapryśnym, chaotycznym w rzeczywistości jest zaprzeczeniem wolności prawdziwej, tej do której ostatecznie umysł chciałby się przyznać. Dlatego trzeba się rozstać z niektórymi wolnościami iluzorycznymi, aby dotrzeć do wolności prawdziwej. |
Czyli zgadzasz się ze mną, że Wolność to uświadomiona konieczność.? |
Wolność ma być koniecznością?
Znam to sformułowanie. Chyba pochodzące od Hegla, ale uważam, że jest totalnie bez sensu - może źle przetłumaczone, może ktoś zagubił sens, który autor chciał przekazać...
Jeśli już by chodziło o pokazanie związku z koniecznościami rozmaitymi i sobie ich uświadomieniem, to działa to w sposób bardziej skomplikowany - z grubsza następująco:
Aby skonstruować wolność, musimy mieć WYBÓR.
Aby były wybór, muszą być OCZEKIWANIA względem tego co zajdzie, jeśli zdecyduję się na opcję A vs jeśli wybiorę opcję B.
Aby oczekiwania miały szanse na realizację, muszą POJAWIĆ SIĘ REGUŁY - PRAWA (KONIECZNOŚCI), które spowodują, że wybranie np. opcji A jakoś będzie prowadziło do pożądanego stanu dla wybierającego, zaś opcja B tego stanu nie zapewni. Jeśliby nie było tego spięcia się oglądu sytuacji przed wyborem, potem wyboru z sytuacją, co do której są oczekiwania, czyli gdyby nie było jakichś konieczności w świecie (wystarczy też, że wybierający sobie tego NIE UŚWIADOMIŁ), to wybór byłby dokonywany z chaosu, z opcji całkowicie nieprzewidywalnych, nie określających co do czego prowadzi - a więc nie miałby sensu. Byłby to wybór w stylu: wybieraj czy chcesz pączka czy bajaderkę. Wybrałeś? A i tak dostaniesz to, co ja mam ochotę ci kupić...
Tak więc wybór nie "jest" uświadomioną koniecznością, bo konieczność jest raczej zaprzeczeniem idei wyboru (gdy coś jest absolutnie konieczne, to tam wyboru nie ma), lecz istnienie konieczności w świecie jest budulcem do tworzenia podstaw dla wyboru przez umysł, który sobie owe konieczności uświadomił. |
Już św Augustyn:nasza wolność to uległość wobec najwyższej prawdy” wypływającej z rozumu i mądrości
Wuj pisze od pewnego czasu to samo. Tylko on nazywa to poddaniem się woli Bożej, który JEST najmądrzejszy nieskończenie dobry.
Hegel pociągnął myśl Spinozy.
Jednak: Przyczyną” wolnej woli jest według Augustyna Bóg, lecz sama wolna wola może być „pierwszą i jedyną przyczyną grzechu”
Wuj i Ty uważacie, że bez Boga nie można czynić dobrych i świadomych wyborów.
Ja tak nie uważam.
W ogóle napisano o tym tomy..
Benedykt Spinoza twierdził, że „woli nie można nazwać przyczyną wolną, lecz tylko konieczną”. Oraz : „W duszy nie ma żadnej woli bezwzględnej czy wolnej; ale do tego, by chcieć tego lub owego, determinuje dusze przyczyna, którą również determinuje inna, a tę z kolei inna, i tak w nieskończoność.
Droga do wolności wiedzie przez wiedzę. Co nie znaczy naukę
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 18:04, 19 Lut 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:07, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Michał ta myśl to pewien paradoks. Spróbuję wyjaśnić innym razem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34247
Przeczytał: 79 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:09, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Już św Augustyn:nasza wolność to uległość wobec najwyższej prawdy” wypływającej z rozumu i mądrości
Wuj pisze od pewnego czasu to samo. Tylko on nazywa to poddaniem się woli Bożej, który JEST najmądrzejszy nieskończenie dobry.
Hegel pociągnął myśl Spinozy.
Jednak: Przyczyną” wolnej woli jest według Augustyna Bóg, lecz sama wolna wola może być „pierwszą i jedyną przyczyną grzechu”
Wuj i Ty uważacie, że bez Boga nie można czynić dobrych i świadomych wyborów.
Ja tak nie uważam. |
Kompletnie pomieszałaś.
Zacznijmy od tego, że sensownie pojęta "uległość wobec najwyższej prawdy" nie jest uległością deterministyczną, określającą co mam wybierać w jakim przypadku. Uległość wobec najwyższej prawdy jest po prostu przepisem jak nie mataczyć z rozpoznaniami i rozumowaniem, jak NIE PRZECZYĆ SAMEMU SOBIE.
Wolna wola sama w sobie nie jest zła - jest neutralna. Jest "przyczyną" grzechu w tym sensie, że gotowa jest przeczyć samej sobie (trochę jak w paradoksie klamcy). Jeśli ktoś nauczy się nie przeczyć samemu sobie (choć nie od razu to widać, że sobie przeczymy, bo konsekwencje wielu wyborów się odwlekają, więc odkrycie sprzeczności nie jest proste), to osiągnie pokój z jednej strony, a wolność (już tę prawdziwą, bo nie występującą w innym miejscu przeciw samej sobie) z drugiej.
Uległość wobec najwyższej prawdy jest odstępstwem od błędu i otworzeniem sobie drogi na wybory, które mają sens, które NAPRAWDĘ SĄ TYM CO RZECZYWIŚCIE CHCEMY, a nie tym, co nam się tylko wydawało, że chcemy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:56, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Nie piszę ja o uległości tylko wuj.
Oraz:
Właściwie św Augustyn. Michał zacytowałam ojca Kościóła.
Może on coś pomieszal
Bóg nie JEST największą prawdą?
Nic nie pisałam w tym kontekście o determinizmie.
Determinista JEST Spinoza i tu wydźwięk JEST inny.
Muszę się przyjrzec kjeszcze raz rysunkowi wuja i poczytać o jego wolitaryzmie.
Spinoza pisze mniej wiecej tyle, że wybierając jakis czyn mamy większą szansę wybrac lepiej gdy mamy wieksza wiedzę vo konsekwencjach naszego wyboru dla nas ale takze dla
Innych. Nie krzywdxisz siebie ale tez NIE przyczynisz się do nieszczęść innych ludzi.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 19:06, 19 Lut 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34247
Przeczytał: 79 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:32, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Nie piszę ja o uległości tylko wuj.
Oraz:
Właściwie św Augustyn. Michał zacytowałam ojca Kościóła.
Może on coś pomieszal
Bóg nie JEST największą prawdą? |
Właściwie to jest - w pewnym sensie. Pytanie jest, na ile ten sens Ty (czy ktokolwiek inny) jest w stanie zrozumieć, wskazać.
Ja nie krytykuję św. Augustyna, ani nawet tez Ciebie. Stawiam pytania o to, JAK WYJŚĆ POZA SŁOWA, jak dotrzeć do ZNACZEŃ.
Bo obawiam się, że wiele "wyjaśnień" polega na tym, że coś tam powiemy, jakieś stwierdzenie się pojawi, ale właściwie nikt nie wie, o co w nim chodzi. Ale że stwierdzenie dobrze brzmi, czasem komuś z czymś tam się kojarzy, to go przyjmujemy. Jak będzie inne stwierdzenie, w dobrze przekonywującym sosie podane, to też je łykniemy.
Ja mogę zrozumieć opis (taki sam znaczeniowo), w którym będzie występowało słowo "uległość", jak tez i bez niego. W rzeczywistości absolutna uległość jest ułudą - nic nie jesteśmy w stanie zrobić, jesli nie wiemy, co mamy zrobić. Jeśli komuś powiedzą "bądź uległy", ale nie powiedzą jak to realizować, w czym ma być uległy, to albo po prostu przestanie robić cokolwiek, albo zacznie robić coś, co wyniknie z pierwszego nadążającego się impulsu. Noooo, chyba że się zbuntuje przed idiotyzmem bycia uległym w sposób nie dający się rozszyfrować (to byłaby najrozsądniejsza reakcja).
Bycie uległym względem Boga jest dobrą radą, jeśli będziemy wiedzieli, co z nią zrobić. Biblia oczekuje od człowieka, aby prosił Boga o różne rzeczy. Jak ktoś prosi, to czegoś chce - pragnie Boga uczynić uległym jego prośbie...
W Biblii są liczne przypadki ludzi proszących Jezusa o różne rzeczy - najczęściej prośby były spełniane. To więc Jezus był uległy. Człowiek zaś był tym, który uległości oczekiwał.
Ale może człowiek też ma być uległy - tylko jak?
Ma być uległy wobec prawdy (boskiej) - ale jak ją ma człowiek rozpoznać?...
Napisać co ktoś powinien jest względnie łatwo. Trudniej jest tej powinności nadać sens w warunkach życia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:09, 19 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Dojechalam do Włocławka. Dyskusja z Tobą bardzo skrocila mi czas podróży. Cztery przesiadki..
Najkrócej jak jestem w stanie napisać. Gdy masz dokonac wyboru to tym wlasciwym NIE jest twój kaprys. Tym najwlasciwszym wyborem jest ten który JEST w tej chwili konieczny. Teista pyta się Boga. Ateista ma też swoj system wartości, który mu pomaga dokonać wyboru. Mimo, że nie idzie za kaprysem poczucie, że robi cos w tej chwili koniecznego daje mu wolność.
Na pewno to bardziej skomplikowane. Jednak ponad 300 w regio z czterema przesiadkami usprawiedliwia mnie. Nasze koleje ida do przodu...wyczuly konieczność poprawy standardu dzieki temu zyskają wolność..będą istnieć..:-) :-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 2:57, 20 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Wuju ważne: podaj jak wg Ciebie materialisci definiuja materię.
Do czego odnosisz się w swojej krytyce?? |
Odnoszć się do wszystkiego, co jest traktowane jako "nieświadome i zarazem pierwotne wobec świadomości". Każde takie "coś" łamie zasadę zrozumiałości: takie "rzeczy" są pozbawione treści (dlatego piszę "coś" i "rzecz" w cudzysłowie, bo tak coś jak i rzecz posiadają treść, są zrozumiałe). Odnoszę się do wszystkiego, czego nie da się zbudować z naszego doświadczenia. Do wszystkich "nieświadomych rzeczy samych w sobie", do wszystkich "desygnatów niezależnych od obserwatora". Krytykuję to wszystko, bo z tego nic nigdy nie może wyniknąć, ale za to jako puste hasło udające skutecznie fundamentalne pojęcie wprowadza ogromne zamieszanie, generuje sztuczne problemy, oraz skutkuje dogmatyzmem.
Semele napisał: | Wuj pisze od pewnego czasu to samo. Tylko on nazywa to poddaniem się woli Bożej, który JEST najmądrzejszy nieskończenie dobry.
/.../
Nie piszę ja o uległości tylko wuj. |
Ja nie piszę o żadnej uległości i niczego nie nazywam poddaniem się woli Bożej. Ja piszę o zaufaniu wszechmocnej miłości, co w żadnym wypadku nie oznacza uległości wobec jakiejś obcej mocy lub woli czy poddawania się jakiejś obcej mocy lub woli. Podkreślałem to bardzo wyraźnie także w moim poprzednim wpisie.
Semele do Michała napisał: | Wuj i Ty uważacie, że bez Boga nie można czynić dobrych i świadomych wyborów.
Ja tak nie uważam. |
To nie jest kwestia uważania lub nie, lecz kwestia bycia wszechwiedzącym lub nie. Co więcej, nie przypominam sobie, bym twierdził, że bez Boga nie można czynić dobrych i świadomych wyborów. Stwierdzam natomiast fakt, że bez Boga nie można zapewnić TRWAŁEGO dobra i nie można w pełni realizować siebie - czyli nie można w pełni korzystać ze swojej wolności nawet, jeśli się ją faktycznie posiada. I gdyby Boga nie było a życie trwałoby wiecznie, to każdy z nas miałby jak w banku, że wcześniej czy później spotka go jakieś gigantyczne nieszczęście. I że sam też takie nieszczęście komuś sprokuruje - być może NIECHCĄCY. To jest STATYSTYKA BŁĘDÓW.
Michał napisał: | trzeba się rozstać z niektórymi wolnościami iluzorycznymi, aby dotrzeć do wolności prawdziwej. |
Tyle, że chyba tylko dwie grupy ludzi mówią o swojej wolności jako o iluzorycznej: jedna to ci, którzy uważają wszelką wolność za iluzoryczną, a druga to ci, którzy zmienili poglądy i mówią o swojej przeszłości . I nasza wolność JEST iluzoryczna, jeśli nie ma Boga. Sądzę, że jeśli ktoś ceni sobie wolność, to powinna być to dla niego poważna motywacja do wiary w Boga (jeśli akurat nie wierzy). Są oczywiście i inne, ale ta też nie jest najgorsza.
Piotr napisał: | zboj naczelny mnie „pominął”. |
Jakbym śmiał!
Ale tak nawiasem mówiąc, pomarańczowe na żółtym czyta mi się trudno...
Piotr napisał: | /wuj/ „się zamknął” w tym swoim swiatopogladzie, który- nie wiem, czy to dostrzegacie- po prostu jest niepełny |
Gdzie tam "się zamknął". Po prostu nie da się wyjść z siebie i stanąć obok. Chociaż da się takie zdanie wypowiedzieć, i wobec tego można sobie śnić, że na nim da się coś zbudować. Wyjdzie z tego jednak jedynie tyle, co ze snu: wiedza ze mgły, która będzie znikać, gdy się ją chwytać zacznie. Można oczywiście jej nie chwytać, ale po co ona wtedy komu?
wuj napisał: | Wybór jest dokonywany przez Całość (wolną wolę) w celu wpływania na to, jakie doznania wyłonią się z Całości. | Banjankri napisał: | Oczywiście, tylko co kieruje tymi wyborami? I nie pytam o nazwę, tylko mechanikę wyboru. |
Jaką mechanikę? Całość kieruje, i to nie jest nazwa, lecz samo-postrzegane.
wuj napisał: | mój wybór można łatwo przewidzieć, jeśli się mnie zna - tutaj rola wolnej woli nie jest specjalnie istotna, sprawy toczą się konwencjonalnie, a nie twórczo. | Banjankri napisał: | Czyli ograniczasz wolną wolę, to aktów twórczych. |
Od samego początku piszę, że wolna wola to AKT TWŐRCZY.
Banjankri napisał: | Znajomość/wiedza jest wystarczająca, żeby zdeterminować twój wybór. |
To zależy. Determinuje, jeśli jest pewna (tj. nieomylna) i jeśli mówi, co wybrałem. Bo wtedy nie ma już alternatywy. Natomiast jeśli dotyczy możliwych konsekwencji, to nie determinuje wyboru, lecz odsiewa wybory, których nie należy podejmować. Z pozostałych możliwości Całość dobiera sobie w biegu to, na co ma akurat chęć. I to nie są puste słowa, bo akurat "mam chęć" jest czymś zrozumiałym.
Banjankri napisał: | Cała machina decyzyjna, choć niesamowicie złożona (mieszająca uczucia, wspomnienia, informacje, pragnienia) jest podstawna. Nic tam się nie dzieje spontanicznie, a w pełni synchronicznie. |
Tego się nie da w żaden sposób udowodnić ani nie da się tego w żaden sposób obalić. A to z tego tywwialnego powodu, że NIE MA MOŻLIWOŚCI PRZEPROWADZANIA POWTARZALNYCH EKSPERYMENTÓW NA SOBIE.
Nie ma sposobu odróżnienia pomiędzy ograniczaniem możliwości WYBORU z jednej strony i zwiększaniem PRECYZJI pomiaru z drugiej. Niestety, wolność woli to nie jest coś, co pasuje do badań w warunkach laboratoryjnych.
Znasz ten (paskudny poniekąd) dowód doświadczalny twierdzenia, że karaluchy słyszą łapkami?
Bierzemy karalucha, wrzucamy do pudełka, czekamy, aż się uspokoi. Stukamy w pudełko - karaluch zaczyna biegać. Biega, bo słyszy stukanie. Urywamy karaluchowi łapkę i powtarzamy eksperyment. Karaluch znów zaczyna biegać, ale wolniej. Hipoteza: biega wolniej, bo słyszy słabiej, gdyż ma mniej łapek. Sprawdzamy hipotezę, szukając korelacji pomiędzy ilością łapek a szybkością biegania w odpowiedzi na stukanie. Korelacja jest zdecydowana. Hipoteza została udowodniona.
Banjankri napisał: | Od siebie dodam, że obniżając poziom habituacji umysłu, można zejść w obszary, w których dualizm ten jest widoczny. Zależnie od tego, która strona przejmie uwagę, takie cechy osobowości się ujawnią. Po zachowiu wyraźnie widać różnorodność charaktreru, a co za tym idzie, odmienność wyborów. Co jest charakterystyczne, to charmoniczność takiej świadomości. Wynika ona z faktu braku rywalizacji, czyli i braku alternatyw. Co ważne, zanika wtedy przeświadczenie kontroli i ma się wrażenie bycia kompletnie niekontrolowalnym bytem.
W badaniach poruszony jest też wątek racjonalizaji obserwacji, która często jest błędna. To ona tworzy alternatywne światy, które wynikają z błędów poznawczych, i iluzję możliwości wyborów między nimi. |
Niestety, ze tego tak samo nic nie wynika dla wolnej woli, jak z eksperymentu z karaluchem dla słyszenia łapkami. To są klasyczne przypadki, w których błędna hipoteza udowadnia się sama - i wtedy trzeba ją przedefiniować tak, by dowód dotyczył TEJ NOWO OKREŚLONEJ HIPOTEZY. Trzeba tę hipotezę postawić w postaci behawioralnej, bo tym zajmują się psychologia, neurologia i nauki pochodne. WOlna wola dotyczy nie behawioryzmu, lecz ontologii. To w ogóle nie ta kategoria.
Banjankri napisał: | Twój modem wymaga kompletnej rewizji, bo to co ty uznawałeś za wolitywne, jest z natury przyczynowe. Dopiero zgłębianie tego wątku, pozwoli ci poznać mechanizmy kierujące całym procesem i może zrozumieć dlaczego Buddha używał pojęcia stres zamiennie z cierpieniem. To właśnie fenomenologia buddyjska jest tym co mnie zafascynowało, nie pogoń za szczęściem. |
To pozytywne, bo z fenomenologii więcej wynika niż z pogoni. Ale tak czy owak zauważ, że po prostu dobierasz pewne założenia i pod nie konstruujesz zarówno hipotezy jak i ich dowody. To nie twoja wina - tego NIE DA SIĘ TUTAJ OBEJŚĆ. Po prostu trzeba zdać sobie z tego sprawę, dostrzec granicę wiedzy i uświadomić sobie, jak mocno liczy się tu wiara. To właśnie takie uwolnienie się od ignorancji, a ono faktycznie uwalnia człowieka w ogóle . Nie ma gorszej niewoli niż przekonanie, że wiara jest wiedzą naukową...
Banjankri napisał: | Ta czarna puszka, którą nazywasz "jestem" nie jest zamknięta, a twój model kompletnie nie uwzględnia tego, co jest w środku. |
Nie nazywamm "jestem" żadnej czarnej puszki, słowem "jestem" nazywam Całość, która jest samo-postrzegana. Całość nie ma środka, nie ma ścianek, nie ma zewnętrza. Całość jest. Ja jestem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 3:05, 20 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
zboju, ty nocny..Jarku! Na pomarańczowo specjalnie piszę teksty, które są mało istotne, poza tematami, które nawet można pominąć; w odróżnieniu od tych na ciemnoczerwono, na brązowo, w których wielka mądrość zawarta jest, i to nawet pozaludzka.
Niestety, aby zrozumieć cokolwiek z tego, co się dzieje koniecznie trzeba „wyjść z siebie”; jeśli ograniczać się tylko do zasobów świadomość, to działoby się wszystko tak, jak w niej jest- a tak widocznie nie jest.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 6:48, 20 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Wuj
Cytat: | ja nie piszę o żadnej uległości i niczego nie nazywam poddaniem się woli Bożej. Ja piszę o zaufaniu wszechmocnej miłości, co w żadnym wypadku nie oznacza uległości wobec jakiejś obcej mocy lub woli czy poddawania się jakiejś obcej mocy lub woli. Podkreślałem to bardzo wyraźnie także w moim poprzednim wpisie. |
Wuju dla osób wierzących Bóg nie jest obca mocą. To przecież oczywiste.
Tak jak dla naturalisty natura nie jest obcą mocą. Mozna zawracać rzeki a można wykorzystać ich naturalny bieg.
Michał@ tu szerszy kontekst tego hasła:(polityczny)
"Wolność polega na zrozumieniu konieczności i świadomej realizacji historycznego celu”
Uległość - pokora
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 6:58, 20 Lut 2019, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 1:12, 21 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Nie chodzi tu ani o uległość ani o pokorę, Semele, chodzi o zaufanie. Można to oczywiście różnie odczuwać, ale w moim odczuciu słowa takie jak uległość i pokora niosą w sobie negatywne akcenty, zarówno dotyczące tego, kto jest uległy i pokorny, jak i tego, komu należy być uległym i wobec kogo należy być pokornym. Ten, kto kocha, nie wymaga ani uległości ani pokory, a ten, kto jest kochany, nie powinien postrzegać siebie jako uległego czy pokornego w stosunku do tego, kto go kocha. Uległość, pokora - to podkreśla sformalizowany, obowiązkowy, odpersonalizowany charakter relacji, tak jak między podwładnym i szefem czy pomiędzy kimś ważnym i kimś mało ważnym. Relacje między stworzeniem i Bogiem nie mają nic z takiego charakteru - a raczej nie powinny mieć, bo mimo to człowiek nierzadko czuje się pyłkiem, pada na twarz, poniża się.
Kiedy ten, kogo kochasz, poniża się przed tobą, jest to dla ciebie smutne. I przykre jest, gdy ktoś przedstawia miłość do ciebie jako potrzebę uniżania się lub twoją miłość do niego jako wymóg pokory. Kochający chce dla kochanego tylko i wyłącznie dobra. I dlatego zaufanie jest tym, czego potrzeba i tym, co pod tym względem wystarcza.
Tutaj chodzi tylko o zaufanie i aż o zaufanie. I nie obdarzasz tym zaufaniem nikogo, kto przychodzi do ciebie, mówi ci: zaufaj mi, bo jestem taki a taki. Twoje zaufanie kierujesz do Wszechmocnej Miłości - to jest Imię, którego wzywasz, wzywając Boga. Nie do obrazu się zwracasz, nie do czegoś, co widzisz i słyszysz, nie cielesnego zjawiska. Na kopercie piszesz: "Adresat: Wszechmocna Miłość, Adres: Gdziekolwiek Jest". To zresztą jest pierwsze przykazanie Dekalogu.
Bóg nie przychodzi bowiem w postaci proroka domagającego się: zaufaj moim słowom, bo mówę w imieniu Boga. Ani nie pojawia się w obłokach. Ani w telewizji. Ani nie pisze do ciebie listów pasterskich, ani nie każde swych listów odczytywać z ambon. Bóg po prostu działa w świecie. Może pojawić się w twoim życiu jako człowiek, ale nie jako święty domagający się pokornego posłuchu, lecz jako na przykład jako zwykły ktoś z tłumu, kto powie ci coś lub zrobi coś, co wpłynie na twoje pomysły.
Naturalnie, niektórzy mówiąc o uległości i pokorze mogą mieć na myśli mniej więcej coś takiego, co ja mówiąc o zaufaniu i odmiawiając mówienia o uległości i pokorze. Ale wielu (ze mną włącznie) odbiera słowa "uległość" i "pokora" inaczej, niż taka intencja głosi. I tego typu różnicę w odbiorze miałem na myśli także, gdy pisałem do Dyskurs o moralnym pokochaniu siebie: niektóre określenia mogą być łatwiej niż inne zrozumiane opacznie przez słuchaczy, co potem może ich negatywnie nastawić do całej idei. Słynne "róbta co chceta" Owsiaka jest tego koronnym przykładem. To "kochaj i rób co chcesz" św. Augustyna, ale niechętni przerobili to na rzekomą zachętę do dzikiego egoizmu i rozpusty nieliczącej się z niczym. I nie poradzisz nic...
Wolę więc mówić o zaufaniu. I wolę mówić o "jestem" i o świadomości, niż o Całościach, o atmanach, o monadach, czy nie daj Boże o nicościach. Chociaż także o wszystkie te inne terminy są w pewnych sytuacjach uzasadnione i bywa, że trudno się bez nich obejść.
W ten sposób powracamy okrężną drogą do tematu istnienia .
Gdy napisałem ci wczoraj na boczku, że oświadczenie "jestem świadomy, PONIEWAŻ istnieję" nie znaczy nic i że to jest istota tego, o czym piszę, począwszy od rozważań o krześle, zapytałaś mnie, dlaczego i powiedziałaś, że świadomość jest pierwsza ale nie sama w sobie. I spytałaś, czy sądzę, że świadomość istnieje bez twojego ciała.
"Jestem świadomy, PONIEWAŻ istnieję" nie znaczy nic, bo słowo "ponieważ" oznacza wnioskowanie, a w tym konkretnym wnioskowaniu musielibyśmy mieć jakieś istnienie poprzedzające bycie świadomym - inaczej takie sformułowanie byłoby błędne językowo. Przyczyna poprzedza bowiem skutek, a nie odwrotnie. Tymczasem wiesz już tak dobrze jak ja, że da się mówić tylko o czymś, co da się sobie wyobrazić - a wyobrazić da się tylko to, co da się pomyśleć . Aby zaś pomyśleć, trzeba być. To więc świadomość nadaje znaczenie istnieniu, a nie odwrotnie. Ja zaś robię w tym miejscu "sztuczkę techniczną" i mówię, że słowa "ja" (świadomość) i "istnienie" (jestem) są DWIEMA STRONAMI TEGO SAMEGO MEDALU. I w praktyce nazywam "jestem" czasownikową formą "ja", a "ja" - rzeczownikową formą "jestem".
A czy świadomość jest sama w sobie? Jak przed chwilą się zastrzegłem, czasami przydatne są takie słowa, jak Całość czy monada, które są odpowiednikiem słowa świadomość, lecz akcentują nieco inną perspektywę: akcentują właśnie bycie samym w sobie, akcentują pełnię. Pamiętasz ten rysunek dla linoskoczka, który tutaj niedawno wkleiłem? Tam pola podpisane imieniem czy inną nazwą osoby wypełniały sobą całą kartkę, nie pozostawiając między sobą żadnego wolnego miejsca. To całości, to monady. W każdym z tych pól naszkicowałem drzewko: każda z tych Całości postrzega siebie jako podmiot postrzegający różnorakie, zmienne sceny dziejące się w niej, w jej polu postrzegania. Ta zmienność oznacza upływ czasu - aby więc w ogóle coś trwało dłużej niż zero, MUSI SIĘ DZIAĆ, czyli musi być JAKIMŚ ZMIENIAJĄCYM SIE RYSUNKIEM W POLU. Każde z pól musi mieć coś w sobie narysowane, aby płynął dla niego czas, czyli i aby mogło cokolwiek postrzegać, cokolwiek zapamiętać, cokolwiek rozumieć, o czymkolwiek mówić, myśleć. To jest właśnie perspektywa świadomości: w Całości wciąż się coś dzieje, a Całość jest zawsze przy tym obecna. Całość jest sama w sobie, a wobec tego świadomość też. Bo jedno i drugie to to samo, tylko inaczej opowiedziane.
Ten sam rysunek pomoże też odpowiedzieć na pytanie, czy świadomość istnieje bez ciała. Na rysunku ciało znajduje się wśród obiektów materialnych, w sumie takich jak to drzewko, tyle, że jeśli jest to ciało, które dala Całość przypisuje sobie, to postrzeżenia Całości (świadomości) z nim związane różnią się znacznie od tych związanych z innymi ciałami: kiedy jesz tort czekoladowy, to nie ja czuję jego smak, lecz ty. Twoje ciało, twój mózg - to wszystko jest tego właśnie rodzaju. Ja w moim polu postrzegania, w moim kwadraciku na tej kartce, mogę mieć tort, który jesz, a gdybym był neurologiem przeprowadzającym eksperyment z twoim udziałem, to mógłbym na monitorach obserwować reakcję twojego mózgu, gdy bierzesz do ust kawałek tortu - i działoby się to wszystko w MOIM polu, bo postrzegam tylko to, co w MOIM polu. Ty też mogłabyś tę reakcję obserwować, jak również widziałabyś moje ciało gapiące się w monitory i gadające różne bzdury na ten temat - i działoby się to W TWOIM polu, bo postrzegasz tylko to, co w TWOIM polu. A że ciała nie są wieczne, ty zaś jesteś ode mnie młodsza, to mogę cię zaprosić na mój przyszły pogrzeb - w zasadzie mogłabyś zajrzeć wtedy do trumny i zobaczyć w niej moje martwe ciało. Ta trumna z moim martwym ciałem będzie narysowana W TWOIM polu. A w moim?
Są tylko dwie możliwości: albo moje pole zniknie z kartki razem ze śmiercią fizyczną mojego ciała, albo z kartki nie zniknie. NIE WIEM, która z tych możliwości zachodzi. Nie wiem więc, czy moja świadomość może istnieć bez posiadania wśród swoich postrzeżeń tego ciała, które określa nazwą "moje ciało". Ale UWAŻAM, że moje pole nie zniknie z kartki, choć na twom polu moje ciało będzie martwe i nie będę już nic do ciebie mówił ani pisał. Uważam, że moment śmierci fizycznej odpowiada ZMIANIE SPOSOBU I ZAKRESU KOMUNIKOWANIA SIĘ Z INNYMI OSOBAMI. Jeśli więc nadal postrzegałbym to moje ziemskie ciało, to postrzegałbym je już tak, jak ty - jako w pełni martwe zwłoki w trumnie, obce mi bo nie będące źródłem żadnych sygnałów zmysłowych (i możesz je spokojnie zasypać, spalić, zgubić po drodze - to bez znaczenia, mnie nie zaboli ani nie zmarznę od tego). I nie miałbym już żadnego sposobu, by do ciebie się odezwać - "kabel telefoniczny" pomiędzy nami zostałby zerwany, a przejawem tego byłoby moje martwe ciało leżące spokojnie w trumnie. Natomiast jako MOJE CIAŁO postrzegałbym wtedy coś innego - coś, co niczym przedtem moja dawna "ziemska powłoka" odzwierciedla teraz moją indywidualność i moje porzzumiewanie się z innymi znajdującymi się w "nowym świecie" razem ze mną. Oni też zaczną postrzegać w swoich polach moje nowe ciało - "urodzę się" na ich świecie, na moim nowym świecie.
Jaki on będzie? Tego nie wiem, ale przypuszczam, że najważniejsze z doświadczeń tu zdobytych przydadzą mi się i tam.
I to oznacza ZMARTWYCHWSTANIE CIAŁA.
W sumie, uważam, że nie ma świadomości bez ciała. Ale nie jest to wciąż na okrągło to tutejsze ciało fizyczne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34247
Przeczytał: 79 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 1:54, 21 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Michał napisał: | trzeba się rozstać z niektórymi wolnościami iluzorycznymi, aby dotrzeć do wolności prawdziwej. |
Tyle, że chyba tylko dwie grupy ludzi mówią o swojej wolności jako o iluzorycznej: jedna to ci, którzy uważają wszelką wolność za iluzoryczną, a druga to ci, którzy zmienili poglądy i mówią o swojej przeszłości . I nasza wolność JEST iluzoryczna, jeśli nie ma Boga. Sądzę, że jeśli ktoś ceni sobie wolność, to powinna być to dla niego poważna motywacja do wiary w Boga (jeśli akurat nie wierzy). Są oczywiście i inne, ale ta też nie jest najgorsza. |
Ci co widzą tylko wolność iluzoryczną, widzą ją przez POSTULAT PRZYCZYNOWOŚCI. Bo ponoć wszystko musi mieć swoją przyczynę. Słowo "przyczyna" jest w tym rozumowaniu wytrychem, które ma niby zabić wolność.
W rzeczywistość nie bardzo wiadomo jak słowo to rozumieć
- można za "przyczynę" wyboru uznać właśnie wolność człowieka
- można przyczynę widzieć spoza człowieka, jako takiego nadzorcę - władcę, który zawsze ZA człowieka decyduje, a więc człowiek nie decyduje nigdy. Wtedy wolność miałoby być iluzoryczna.
Odebranie człowiekowi prawa do bycia przyczyną jest bowiem arbitralne (też postulatywne). Ci co tak widzą sprawę, z niewiadomych powodów gotowi są uznać przyczynę...
WSZYSTKO INNE z wyjątkiem właśnie człowieka.
Jakieś prawo może być przyczyną, zjawisko może być przyczyną, okoliczność może być przyczyną, ciało materialne może być przyczyną, tylko człowiek nie może. Nie może...
... bo tak! Bo nie może, bo jest tak negatywnie wyróżniony ze wszystkiego innego.
Gdyby zwolennicy poglądu sprzeciwiającego się wolnej woli trochę nad sprawą pomyśleli w sposób neutralny, to by odkryli, że tym zabronieniem człowiekowi bycia przyczyną MATACZĄ ROZUMOWANIE, naciągają je do tego, żeby rzeczywiście wolności nie było. Bo - zapewne z innych powodów - tej wolności nie chcą człowiekowi przyznać. Ale, tak czy siak, samo zabranianie właśnie człowiekowi bycia przyczyną jest bardzo wyrazistą formą myślowego chciejstwa. Takiego chciejstwa oszukującego rozpoznania, skrojonego pod posiadane poglądy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 6:35, 21 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Cytat: | w moim odczuciu słowa takie jak uległość i pokora niosą w sobie negatywne akcenty, zarówno dotyczące tego, kto jest uległy i pokorny, jak i tego, komu należy być uległym i wobec kogo należy być pokornym. Ten, kto kocha, nie wymaga ani uległości ani pokory, a ten, kto jest kochany, nie powinien postrzegać siebie jako uległego czy pokornego w stosunku do tego, kto go kocha. Uległość, pokora - to podkreśla sformalizowany, obowiązkowy, odpersonalizowany charakter relacji, tak jak między podwładnym i szefem czy pomiędzy kimś ważnym i kimś mało ważnym. Relacje między stworzeniem i Bogiem nie mają nic z takiego charakteru - a raczej nie powinny mieć, bo mimo to człowiek nierzadko czuje się pyłkiem, pada na twarz, poniża się. |
To ciekawe co piszesz w kontekście buntu przeciw złemu Bogu jaki mają w swych umyśle ateiści wywodzący się z niektórych nurtów chrześcijaństwa. Między innymi katolicy. CZY to jakieś błędy w katechizacji? Nawet na tym forum są tacy młodzi ludzie.
W swietle tego co piszesz faktycznie nie zrozumiałam Ciebie. Natura w odróżnieniu od Boga to coś co faktycznie wymaga pokory i dystansu. Czy można jej zaufać?
Często nie jest nam przyjazna. Porównanie jest wiec w tym kontekście nietrafione.
Spotkanie z człowiekiem może być spotkaniem z "Bogiem". Jednak rozumiem to tylko metaforycznie.
Cytat: | . A że ciała nie są wieczne, ty zaś jesteś ode mnie młodsza, to mogę cię zaprosić na mój przyszły pogrzeb - w zasadzie mogłabyś zajrzeć wtedy do trumny i zobaczyć w niej moje martwe ciało. Ta trumna z moim martwym ciałem będzie narysowana W TWOIM polu. A w moim? |
Sądzę, że jesteśmy w podobnym wieku.
W tygodniku powszechnym ksiądz Skowronek pisze:
"Być może jest jednak i tak, że ludzi przeczących istnieniu Boga w ogóle nie należy nazywać niewierzącymi czy ateistami. Czyż wszyscy oni nie są raczej wierzącymi „inaczej”? Częstokroć odrzucają istnienie nie tyle Boga, ile obrazy, jakie sobie o Nim wyrobili, lub Jego karykatury, jakie im wpajano w wychowaniu rodzinnym lub szkolnym. W rzeczywistości również ich spokojnie nazywać można wierzącymi, ponieważ wierzą w nieistnienie Boga, pod ręką nie mając po temu żadnych obalających argumentów."
Wierzą w nieistnienie Boga........dalej ksiądz potępia zrowno liberalizm jak i humanizm, niosący pychę człowieka.
[link widoczny dla zalogowanych]
najbardziej mi odpowiada obraz jedności świata. Substancji, która nie jest ani świadomością ani materią. Jeśli oczywiście posłużyć się pojęciem "substancja".
Przeczytałam sobie ten artykuł o rozwoju pojęcia atomu.
Jednak o tym następnym razem..
Ta zawiła dla Ciebie myśl Feuerbacha wskazuje tylko tyle wg mnie: musi istnieć ludzka świadomość aby zauważyć materialne przedmioty. Jest ona bezcenna. Pozwala dostrzec także innego. Filozof nie dostrzega żadnej samowywrotnosci takiego stanowiska.
Uważa po prostu, że podłoże świadomości jest natury materialnej co JEST jak juz wiem niemożliwe do przyjęcia dla Ciebie.
Może bardziej zrozumiałe: zamiast, jestem świadomy, PONIEWAŻ istnieję" byłoby
Gdy istnieje
Bo wg mnie istnieje dopóki moje ciało istnieje.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 9:20, 21 Lut 2019, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23396
Przeczytał: 98 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:30, 21 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
Juz w innym aspekcie z tego artykułu:
lecz się nie staczamy na niziny ateizmu. Bóg nade wszystko! „Kościół nie, Bóg tak!” – brzmiało hasło sprzed kilkunastu już lat.
Kościół katolicki nigdy nie zaakceptuje ateistów czyli ludzi niewierzacych w osobowego Boga. Zawsze będzie takich ludzi przedstawiał w złym świetle.
To jest smutne. Zawsze będzie wobec nich protekcjonalny i "wspolczujacy".
Oczywiście nie myślę o ateistach którzy wierzą, ze "taki" Bóg NIE ISTNIEJE. Myślę o takich jak ja, którzy po prostu NIE wierzą w osobowego Boga.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5861
Przeczytał: 84 tematy
|
Wysłany: Czw 10:38, 21 Lut 2019 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Jaką mechanikę? Całość kieruje, i to nie jest nazwa, lecz samo-postrzegane. |
Chcesz mi powiedzieć, że się nie zatanawiasz nad wyborami? Że wolne wybory to czysto spontaniczne reakcje, akty twórcze, których przyczyn nie znasz?
Cytat: | mój wybór można łatwo przewidzieć, jeśli się mnie zna |
Czyli, czym lepiej siebie znasz, tym mniej wolne twoje wybory. To ma sens, jeśli wolna wola to zwykła niewiedza. Innymi słowy, wolne decyzje, to takie, których sam nie rozumiesz. To się nazywa NIE WIEM, a nie WOLNA WOLA.
wujzboj napisał: | Nie ma sposobu odróżnienia pomiędzy ograniczaniem możliwości WYBORU z jednej strony i zwiększaniem PRECYZJI pomiaru z drugiej. Niestety, wolność woli to nie jest coś, co pasuje do badań w warunkach laboratoryjnych. |
Chcesz przez to powiedzieć, że wolny wola nie gra roli w prostych wyborach? Wszystko, co piszesz, jawnie wskazuje na niewiedzę, a nie żadną wolną wolę. Jeżeli wiesz co wybrać, nie ma wolnej woli. Ona pojawia się tylko wtedy, kiedy nie jesteś pewny. Nie masz wolnej woli, do przyłożenia ręki do palnika, chociaż taką wolną wolę ma mały Kaziu, bo nie zna konsekwencji. To nie wolna wola decyduje a wiedza. Łatwo to sprawdzić eksperymentalnie, bo wraz z pojawieniem się poparzenia ilość, chętnych do przyłożenia ręki do palnika spada do zera. Co więcej, nie trzeba doświadczać tego osobiście, wystarczy się dowiedzieć od innych, że to boli.
A co jeśli nie ma wiedzy? Wtedy zapewne jest wolna wola, nie? Nie. Bez wiedzy, wolą sterują emocje i chęci, na dokładnie takiej samej zasadzie. Nazywamy to przeczuciem.
wujzboj napisał: |
Banjankri napisał: | Od siebie dodam, że obniżając poziom habituacji umysłu, można zejść w obszary, w których dualizm ten jest widoczny. Zależnie od tego, która strona przejmie uwagę, takie cechy osobowości się ujawnią. Po zachowiu wyraźnie widać różnorodność charaktreru, a co za tym idzie, odmienność wyborów. Co jest charakterystyczne, to charmoniczność takiej świadomości. Wynika ona z faktu braku rywalizacji, czyli i braku alternatyw. Co ważne, zanika wtedy przeświadczenie kontroli i ma się wrażenie bycia kompletnie niekontrolowalnym bytem.
W badaniach poruszony jest też wątek racjonalizaji obserwacji, która często jest błędna. To ona tworzy alternatywne światy, które wynikają z błędów poznawczych, i iluzję możliwości wyborów między nimi. |
Niestety, ze tego tak samo nic nie wynika dla wolnej woli, jak z eksperymentu z karaluchem dla słyszenia łapkami. To są klasyczne przypadki, w których błędna hipoteza udowadnia się sama |
Może dlatego, że nie był to żaden dowód, a hipoteza...
Cytat: | Ale tak czy owak zauważ, że po prostu dobierasz pewne założenia i pod nie konstruujesz zarówno hipotezy jak i ich dowody. |
No nie ja skonstruowałem dowód rozbiżnych wyborów u wspomnianych pacjętów. Coś, co ty w jakiś magiczny sposób, znowu ominąłeś.
wujzboj napisał: | To nie twoja wina - tego NIE DA SIĘ TUTAJ OBEJŚĆ. Po prostu trzeba zdać sobie z tego sprawę, dostrzec granicę wiedzy i uświadomić sobie, jak mocno liczy się tu wiara. |
No w twoim przypadku, wiara w wolną wolę, liczy się najbardziej . Jak ma się wiara do wolnej woli? Czy też eliminuje wolne wybory jak wiedza? Czy to, że wierzysz w Boga, jest twoim wolnym wyborem, czy nie? To chyba łatwo udowodnić statystykami.
wujzboj napisał: | Nie ma gorszej niewoli niż przekonanie, że wiara jest wiedzą naukową... |
Skąd wiesz, że nie ma gorszej?
wujzboj napisał: | Nie nazywamm "jestem" żadnej czarnej puszki, słowem "jestem" nazywam Całość, która jest samo-postrzegana. Całość nie ma środka, nie ma ścianek, nie ma zewnętrza. Całość jest. Ja jestem. |
Nic więcej, jak kolejna deklaracja wiary w NIE WIEM. Nie jestem zainteresowany dyskusją o twojej niewiedzy. To jest dobra podstawa medytacji, ale nie dyskusji na argumenty.
Wolna wola jest taką samą zapchajdziurą niewiedzy jak Bóg i dlatego tak samo umrze. Już dzisiaj, za pomocą fMRI, można przewidywać proste decyzje agenta, zanim je podejmie. Dobre modelowanie i rozwój technologii, pozwoli przewidywać w pełni, nawet te złożone. I co wtedy? Ludzkość się obudzi z ręką w nocniku, z kompletnym upadkiem moralności, bo system nie będzie w stanie obsłużyć nowego światopoglądu. Rolą filozofii jest przygotować ludzkość mentalnie do tych zmian i w dużej mierze to się dzieje. Sam Harris jest tutaj dobrym przykładem. "Wyrwanie" człowiekowi duszy, będzie jednak o wiele boleśniejsze niż wyrwanie Boga, ale nie ma przed tym ucieczki.
Ja mam przywilej oglądania tego spektaklu z wygodnego fotela, bo wiem, że efektem jest właściwy, potrzebny, ale przede wszystkim, wyzwalający. Prawdziwa wolność, to wolność od wolnej woli.
To takie moje podsumowanie, bo nie widzę podstaw do dalszej dyskusji.
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Czw 10:56, 21 Lut 2019, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|