|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:03, 01 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | MD napisał: | ... co jest dla człowieka cenniejsze - dobre samopoczucie, czy prawda? | Te fenomeny ida w parze tylko u niektorych ludzi zaslona dymna ego nie pozwala im wystarczajaco szybko odczuc, ze BS w zlotku to nadal BS. Ja nawet sie nie musze zastanawiac, bo mam w sobie barometr BS i usuwam sie z otoczenia BS, ktore u nas ze swieca trzeba szukac |
Masz jakiś taki magiczny barometr, który sprawia, że uzyskujesz pewną wiedzę w ogóle bez zastanawiania się? | Mam, i nie okreslalabym go cudownym, bo ma kazdy ale nie kazdy "uzywa". Nauka wyjasnia, ze serce "wie" ciut wczesniej od mozgu w szparce przed mysla przodowniczka o kazdym fenomenie ktory nie jest mysla recyklingiem z wczoraj, bo to autopilot i myslenia nie wymaga |
Nigdy nie popełniasz pomyłek? | To zupelnie inny fenomen. Ale mam pare minut czasu przed udaniem sie do ATM po 10 USD na obecnie platna 75 minutowa sesje jogi, bo po narzekaniu 2 wdow z duzym ego na nowa instruktorke, dyrektorka programu z hospicjum juz jogi nieodplatnie nie sponsoruje. Wiec pije decaf i wyjasniam po raz n-ty, ze w zyciu oszczedzam energie i nie spedzam n-tych segmentow czasowych na rozmyslaniach i pisaniach dlugich wpisow o gotowych modelach. Podkreslam, ze czytam Twoje modele ze zrozumieniem, ze sa Michalowe. Ale zeby odpisac, polegam na oszczedzaniu energii i odpisuje Ci na Twoja zawartosc ktora ze mna energetycznie rezonuje i ta zawartosc "pogrubia" sie dla mnie/ mozesz to zinterpretowac jako "wyskakiwanie" tej czesci tekstu na ktora jest moja intencja odpisac. Nie odpisuje na "gotowce", bo przenoszenie energii id Annasza do Kajfasza powoduje jej zuzycie w szczegolnym ciele materialnym.
Czy popelniam bledy? W percepcji innych pewnie tak. Ale te osoby istnieja w substytucie mojego zycia jako asceci XXI wieku a ja nie biore w ich rzeczywistosci percepcyjnej z konsekwencjami w ich fizjologii komorkowej udzialu, bo mam jasno okreslone granice, ktorych nie przekraczam z powodu stalego i nie potrzebujacego "tankowania" systemu wartosci przekazanego jako scheda od Rodzicow.
Wiec masz juz fresk. Jesli sie pomyle faktycznie czyli konkretnie w pracy zawodowej, bo mam 1000 "audytorow" i poziom kompleksowowci o jakim sie przecietnemu zjadaczowi chleba nie snilo, to wystarczy zauwazyc ta pomylke wczesniej, skontaktowac sie z odbiorca, przeprosic i skorygowac transparentnie.Taka pomylka jeszcze mi sie nie zdarzyla. Ale ja ide krok dalej, bo antycypuje pomyli ludzkie, zglaszam je do nich i koryguje natychmiast mimo iz nie musze. Lubia mnie tak, ze najprawdopodobniej wytypuja mnie na MVP a nagroad jest wyjazd do Zjednoczonego Krolewstwa na spotkanie z naszym Liderem, ktorym jest nikt inny jak Sir Richard Branson. Zeby bylo smieszniej, dawno temu zglosilam sie jako kandydatka do Jego programu liderskiego ni zwyciezyl mlody czlowiek - sprzedawca herbaty, bo z jego wideo konkurowac nie bylam w stanie. Ale jak widac, "co sie odwlecze, to nie uciecze"
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:03, 01 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Nigdy nie popełniasz pomyłek? | To zupelnie inny fenomen. Ale mam pare minut czasu przed udaniem sie do ATM po 10 USD na obecnie platna 75 minutowa sesje jogi, bo po narzekaniu 2 wdow z duzym ego na nowa instruktorke, dyrektorka programu z hospicjum juz jogi nieodplatnie nie sponsoruje. Wiec pije decaf i wyjasniam po raz n-ty, ze w zyciu oszczedzam energie i nie spedzam n-tych segmentow czasowych na rozmyslaniach i pisaniach dlugich wpisow o gotowych modelach. Podkreslam, ze czytam Twoje modele ze zrozumieniem, ze sa Michalowe. Ale zeby odpisac, polegam na oszczedzaniu energii i odpisuje Ci na Twoja zawartosc ktora ze mna energetycznie rezonuje i ta zawartosc "pogrubia" sie dla mnie/ mozesz to zinterpretowac jako "wyskakiwanie" tej czesci tekstu na ktora jest moja intencja odpisac. Nie odpisuje na "gotowce", bo przenoszenie energii id Annasza do Kajfasza powoduje jej zuzycie w szczegolnym ciele materialnym.
Czy popelniam bledy? W percepcji innych pewnie tak. Ale te osoby istnieja w substytucie mojego zycia jako asceci XXI wieku a ja nie biore w ich rzeczywistosci percepcyjnej z konsekwencjami w ich fizjologii komorkowej udzialu, bo mam jasno okreslone granice, ktorych nie przekraczam z powodu stalego i nie potrzebujacego "tankowania" systemu wartosci przekazanego jako scheda od Rodzicow.
Wiec masz juz fresk. Jesli sie pomyle faktycznie czyli konkretnie w pracy zawodowej, bo mam 1000 "audytorow" i poziom kompleksowowci o jakim sie przecietnemu zjadaczowi chleba nie snilo, to wystarczy zauwazyc ta pomylke wczesniej, skontaktowac sie z odbiorca, przeprosic i skorygowac transparentnie.Taka pomylka jeszcze mi sie nie zdarzyla. Ale ja ide krok dalej, bo antycypuje pomyli ludzkie, zglaszam je do nich i koryguje natychmiast mimo iz nie musze. Lubia mnie tak, ze najprawdopodobniej wytypuja mnie na MVP a nagroad jest wyjazd do Zjednoczonego Krolewstwa na spotkanie z naszym Liderem, ktorym jest nikt inny jak Sir Richard Branson. Zeby bylo smieszniej, dawno temu zglosilam sie jako kandydatka do Jego programu liderskiego ni zwyciezyl mlody czlowiek - sprzedawca herbaty, bo z jego wideo konkurowac nie bylam w stanie. Ale jak widac, "co sie odwlecze, to nie uciecze" |
Wczoraj pomalowałem ściany w pokoju, a tydzień wcześniej zamontowałem nowy kompakt WC w łazience. Mój opiekun pracy magisterkiej miał na imię Jan.
Jeśli mi się coś nie spodoba, to mogę przenieść swoją uwagę na dowolny aspekt sprawy, a stary - niewygodny wyprzeć, albo i zapomnieć. Nie muszę w ogóle zważać na nic, jeśli tylko nie zechcę. Każde oczekiwanie innych ludzi wobec mnie mogę też zlekceważyć, jeśli poczuję, że tak mi jest wygodnie i służy to mojemu dobremu mniemaniu o sobie.
W każdej chwili mogę zmienić temat, skupić się na czymś innym, niż problem. To moja moc - mogę teraz napisać, że żyję sobie w najcudowniejszym kraju na świecie. Mogę chlonąć pozytywy, które sobie na poczekaniu wygeneruję - przeświadczenie o silnej własnej duchowości, mądrości, kompetencji. Znajdę sobie na to wiele potwierdzeń - je zaakceptuję. Jak się coś temu przeciwstawi, to temu po prostu zwyczajnie mogę powiedzieć NIE, nie dopuścić do akceptacji. I nie nikt mi tego nie będzie w stanie zablokować.
Za oknem mam ciemne chmury, bo się ochłodziło. W markecie OBI, gdzie kupowałem farbę, kasjerka wydała mi 1 grosza reszty. Dżinsy, w których wyszedłem rano na dwór, zmieniłem na krótkie spodenki.
*** a w ogóle nie muszę się niczym przejmować, bo jako najwyższy cel, przyświecający kontaktom z ludźmi można ustawić sobie własne dobre mniemanie o sobie i samopoczucie ***
To co wyżej napisałem jest z grubsza odpowiedzą w tym Twoim, miła Dyskurs, stylu - tak jak go odbieram. Może to tylko jest moja percepcja, ale widzę Twoją postawę jako rodzaj gry z własnymi emocjami - polegającej na budowaniu w sobie przeświadczenia o możliwości wyparcia wszystkiego, co się wyprzeć ma ochotę i zaakceptowania wszystkiego, co się spodoba, przeniesienia uwagi na budowany pracowicie obraz własnej wysokiej wartości, duchowości, kompetencji - obraz właściwie odcinający się od jakichś niezależnych weryfikacji, czy innych form potwierdzeń. Jest to obraz w całości wybudowany własną arbitralnością, pragnieniem, aby był.
Od razu zastrzegam, że jednak to NIE JEST MÓJ styl, nie mój obraz (ma on pewną fundamentalną wadliwość, ale to temat na inną okazję...) . Po prostu mój bieżący komfort mentalny stawiam znacząco niżej, niż INWESTYCJĘ W MOC I ROZUMIENIE. Uważam, że warto być na tyle ambitnym, by poświęcić swój niejeden komfort psychiczny, przedrzeć się przez niejedną dżunglę świadomości własnych niekompetencji i słabości, niejedną pustynię samotności, cuchnące bagna przebywane w trudach i z zagrożeniem wciągnięcia w błoto, i inne meandry życia, nawet zaakceptować niejedno cierpienie, a szczególnie wzgardzić swoją słabością, aby WYBUDOWAĆ NOWEGO SIEBIE. Jaki to będzie ten ja, który mi się spodobał?
- Taki, który z uśmiechem i lekceważeniem kwituje groźby świata, wiedząc, że i tak moc jest po jego stronie. Bo wie, że niejedno zagrożenie przetrwał, nie wyparł się tego co trudne, nie odrzucił, ale przyjął to i zwyciężył.
- Taki, który przejrzy kłamstwa, błędne mniemania, nierealne założenia ludzi, próbujących wcisnąć mu swoje iluzje i lęki. Bo sam jest bez lęku - więc nie musi niczego potwierdzać, przed niczym nie musi się bronić.
- Taki, który W PEŁNI PANUJE NAD MYŚLĄ - czyli bez lęku wkracza ową myślą w obszary kłopotliwe, normalnie bolesne, trudne do zaakceptowania, takie których słabeusze myśli nawet nie dotkną, przerażeni i skurczeni wewnętrznie tym, jak bardzo owe obszary ranią ich mentalną słabą powłokę.
To jest właśnie owa ambicja, której chyba niewielu zrozumie - opanować swoim umysłem sprzeczności, czyli być delikatnym, współczującym, wrażliwym, gdy trzeba, ale mieć też nieprzebijalny pancerz względem tego, co próbuje zranić - móc widzieć rzeczy trudne bez zamykania oczu, dostrzegać własne błędy i słabości - po prostu dlatego, że może taka właśnie jest prawda, a lęk o jakieś swoje ego nie powinien mieć nic do gadania. Aby mieć moc, trzeba treningu, trzeba zaliczyć niejeden test. Nie dla każdego to droga. Bo to jest trudna droga. Większość zafiksuje się na swoich strefach komfortu.
Prawdziwe właściwie może być jedynie to, przy ustalaniu czego pominięte/odfiltrowane/skompensowane zostały:
- strefy prywatnego komfortu i ambicji
- nieokreśloności chaotycznych uczuć
- naciski zewnętrzne i wewnętrzne (w tych ostatnich: instynkty, potrzeby emocjonalne, fobie i wielkie własne oczekiwania).
Te wszystkie myśli, koncepcje, które się od owych wpływów nie zdystansują będą mogły mieć STATUS LOKALNY I INCYDENTALNY, czyli świadczące nie o tym, co ogólnie jakieś jest, lecz co się (może zupełnie przypadkowo) zdarzyło w jakimś miejscu, czasie, w związku z tym, czy innym NIE WYNIKŁYM Z NATURY SAMEJ SPRAWY wpływem.
Ten kto ma prawdziwą moc, nie musi się bronić, nie musi udawać, nie musi kluczyć w obliczu zagrożeń. Bo on wie, że wszystkie zagrożenia wobec jego mocy są niczym, czczą ułudą - one rozprysną się, gdy tylko zbliżą się odpowiednio blisko tego, który jest z mocy. Ale aby taką moc mieć, czyli aby być pewnym, że NAPRAWDĘ nie ma powodu się bać, trzeba najpierw ileś tam zagrożeń wytrzymać, czasem wręcz wyzwać je, wystawić się na ich działanie. To jest ta prawdziwa ambicja, prawdziwa moc.
Ja...
Cóż, chyba jeszcze do niej nie dorosłem, tak jak bym chciał. Może nigdy nie dorosnę. Ale jedno do czego dorosłem, to przynajmniej do tego, aby nie udawać, że budowanie iluzji na temat własnej mocy i kompetencji cokolwiek w sprawie PRAWDZIWEJ MOCY ma szansę posunąć do przodu.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:28, 01 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:15, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
MD napisał: | Jeśli mi się coś nie spodoba, to mogę przenieść swoją uwagę na dowolny aspekt sprawy, ... | Tak, Będzie to rezolutna decyzja z punktu widzenia zarządzania energią życiową. Ale hejnału z Wiezy Mariackiej grać nie muszą Po naszemu to będzie, że nie muisz tego ogłaszać w szczególności ekstrawertykom w kontekscie kultury polskiej , żeby Cię nie "zadziobali" że się ośmieliłeś ośmielić
Cytat: | ... a stary - niewygodny wyprzeć, albo i zapomnieć. | Tego nie polecam, bo efekt cienia zadusi. Zjednoczyc z Jestestwem, poradzi sobie.
Cytat: | Nie muszę w ogóle zważać na nic, jeśli tylko nie zechcę. | To medytacja
Cytat: | Każde oczekiwanie innych ludzi wobec mnie mogę też zlekceważyć, jeśli poczuję, że tak mi jest wygodnie i służy to mojemu dobremu mniemaniu o sobie. | To ego. Ale pomiedzy byciem liderem usluznym a byciem wykorzystywanym przez ego innych jest cieniutka linia
Cytat: | W każdej chwili mogę zmienić temat, skupić się na czymś innym, niż problem. | Tego nie polecam w pracy. W stosunkach spolecznych juz tak, bo toksyczni nie spia i "dziury nie zrobia a krew ssac chca"
Cytat: | To moja moc - mogę teraz napisać, że żyję sobie w najcudowniejszym kraju na świecie. Mogę chlonąć pozytywy, które sobie na poczekaniu wygeneruję - przeświadczenie o silnej własnej duchowości, mądrości, kompetencji. Znajdę sobie na to wiele potwierdzeń - je zaakceptuję. Jak się coś temu przeciwstawi, to temu po prostu zwyczajnie mogę powiedzieć NIE, nie dopuścić do akceptacji. I nie nikt mi tego nie będzie w stanie zablokować. | To zalezy od Twojego poziomu wiary w siebie
Cytat: | Za oknem mam ciemne chmury, bo się ochłodziło. W markecie OBI, gdzie kupowałem farbę, kasjerka wydała mi 1 grosza reszty. Dżinsy, w których wyszedłem rano na dwór, zmieniłem na krótkie spodenki.
*** a w ogóle nie muszę się niczym przejmować, bo jako najwyższy cel, przyświecający kontaktom z ludźmi można ustawić sobie własne dobre mniemanie o sobie i samopoczucie *** | To sie nazywa dobrostan. Jak siebie ponizasz i traktujesz oschlo to jest "zlostan"
Cytat: | To co wyżej napisałem jest z grubsza odpowiedzą w tym Twoim, miła Dyskurs, stylu - tak jak go odbieram. | Wiem, ale to nie jest jak ja wysylam
Cytat: | Może to tylko jest moja percepcja, ale widzę Twoją postawę jako rodzaj gry z własnymi emocjami - polegającej na budowaniu w sobie przeświadczenia o możliwości wyparcia wszystkiego, co się wyprzeć ma ochotę i zaakceptowania wszystkiego, co się spodoba, przeniesienia uwagi na budowany pracowicie obraz własnej wysokiej wartości, duchowości, kompetencji - obraz właściwie odcinający się od jakichś niezależnych weryfikacji, czy innych form potwierdzeń. Jest to obraz w całości wybudowany własną arbitralnością, pragnieniem, aby był. | Moje emocje sa dzwignia mojej pamieci i nie uzywaja mnie. Nie mam z nimi zadnych klopotow, bo sluza mnie, a nie odwrotnie.
Cytat: | Od razu zastrzegam, że jednak to NIE JEST MÓJ styl, nie mój obraz (ma on pewną fundamentalną wadliwość, ale to temat na inną okazję...) . Po prostu mój bieżący komfort mentalny stawiam znacząco niżej, niż INWESTYCJĘ W MOC I ROZUMIENIE. Uważam, że warto być na tyle ambitnym, by poświęcić swój niejeden komfort psychiczny, przedrzeć się przez niejedną dżunglę świadomości własnych niekompetencji i słabości, niejedną pustynię samotności, cuchnące bagna przebywane w trudach i z zagrożeniem wciągnięcia w błoto, i inne meandry życia, nawet zaakceptować niejedno cierpienie, a szczególnie wzgardzić swoją słabością, aby WYBUDOWAĆ NOWEGO SIEBIE. Jaki to będzie ten ja, który mi się spodobał? | To pragnienie. Kosztowne energetycznie.
Cytat: | - Taki, który z uśmiechem i lekceważeniem kwituje groźby świata, wiedząc, że i tak moc jest po jego stronie. Bo wie, że niejedno zagrożenie przetrwał, nie wyparł się tego co trudne, nie odrzucił, ale przyjął to i zwyciężył. | Po co ta asceza? Teraz pisze do Ciebie i poswiecam Ci cala moja uwage, mimo, iz wiem ze nie siedzisz przed komputerem i nie czytasz. Moja energia jest calkowiecie skupiona na odpowiedzi ale nie bede pisac co Twoje ego chce przeczytac. Ja czuje Ciebie i nie chodzi o wech
Cytat: | - Taki, który przejrzy kłamstwa, błędne mniemania, nierealne założenia ludzi, próbujących wcisnąć mu swoje iluzje i lęki. Bo sam jest bez lęku - więc nie musi niczego potwierdzać, przed niczym nie musi się bronić. | Ty masz swoje iluzje i dzielisz sie nimi podobnie jak inni. Rzeczywistosc to konglomerat wszystkiego. Zawieszenie sie na ideologii to dogmat osobisty niezdrowy dla wlasciciela ideologii i jej/jego otoczenia.
Cytat: | - Taki, który W PEŁNI PANUJE NAD MYŚLĄ - czyli bez lęku wkracza ową myślą w obszary kłopotliwe, normalnie bolesne, trudne do zaakceptowania, takie których słabeusze myśli nawet nie dotkną, przerażeni i skurczeni wewnętrznie tym, jak bardzo owe obszary ranią ich mentalną słabą powłokę. | Jak mozna "panowac" nad mysla. Ledwie spuscilam oko na ulamek sekundy z ekranu (punkt fokusu) i juz BS chcialo sie pchac do umyslu "drzwiami i oknami", bo wystarczy wlasnie nie zwracac uwagi i sie nam mysli o "niebieskich migdalach lub kotach
Cytat: | To jest właśnie owa ambicja, której chyba niewielu zrozumie - opanować swoim umysłem sprzeczności, czyli być delikatnym, współczującym, wrażliwym, gdy trzeba, ale mieć też nieprzebijalny pancerz względem tego, co próbuje zranić - móc widzieć rzeczy trudne bez zamykania oczu, dostrzegać własne błędy i słabości - po prostu dlatego, że może taka właśnie jest prawda, a lęk o jakieś swoje ego nie powinien mieć nic do gadania. Aby mieć moc, trzeba treningu, trzeba zaliczyć niejeden test. Nie dla każdego to droga. Bo to jest trudna droga. Większość zafiksuje się na swoich strefach komfortu.
Prawdziwe właściwie może być jedynie to, przy ustalaniu czego pominięte/odfiltrowane/skompensowane zostały:
- strefy prywatnego komfortu i ambicji
- nieokreśloności chaotycznych uczuć
- naciski zewnętrzne i wewnętrzne (w tych ostatnich: instynkty, potrzeby emocjonalne, fobie i wielkie własne oczekiwania). | Wynacz szczerosc, tylko gdzie w tym energochlonnym "szalenstwie" jest empatia do siebie aby sie nie torturowac, bo bez empatii do siebie nie mozna sie niz dzielic z innymi. Mnie sie ten proces kojarzy z takim trawiacym wszystko wirem energii opartym na pragnieniu pedzenia w niego w celu poznania nie wiedzac po co. Czy nie lepiej obserwowac z milosna uwaga ruch emocji i w w razie potencjalu perfekcyjnego sztormu udac sie do "swiatyni pokory" - jakiejkolwiek moduly aby emocje ustabilizowac, bo jak sie rozszaleja to mozna zwariowac, czy nie?
Cytat: | Te wszystkie myśli, koncepcje, które się od owych wpływów nie zdystansują będą mogły mieć STATUS LOKALNY I INCYDENTALNY, czyli świadczące nie o tym, co ogólnie jakieś jest, lecz co się (może zupełnie przypadkowo) zdarzyło w jakimś miejscu, czasie, w związku z tym, czy innym NIE WYNIKŁYM Z NATURY SAMEJ SPRAWY wpływem. | Wybacz, ale ja zyje holistycznie i dla mnie redukcja nie ma zadnego sensu, bo wszystko jest Jednoscia. Ja nie mam takich dylematow. Wstaje do pracy, wiem ze bedzie Sajgon, ale wiem tez, ze sobie poradze, bo ufam sobie.
Cytat: | Ten kto ma prawdziwą moc, ... | Nie czyni nic.
Cytat: | ... nie musi się bronić, nie musi udawać, nie musi kluczyć w obliczu zagrożeń. Bo on wie, że wszystkie zagrożenia wobec jego mocy są niczym, czczą ułudą - one rozprysną się, gdy tylko zbliżą się odpowiednio blisko tego, który jest z mocy. Ale aby taką moc mieć, czyli aby być pewnym, że NAPRAWDĘ nie ma powodu się bać, trzeba najpierw ileś tam zagrożeń wytrzymać, czasem wręcz wyzwać je, wystawić się na ich działanie. To jest ta prawdziwa ambicja, prawdziwa moc. | Ambicja nie ma nic wspolnego z Moca. Aby miec Moc, potrzeba stracic cos najdrozszego i stanac nago przez Majestatem swojego Jestestwa. Jest powod dlaczego pisze te terminy z duzej litery.
Cytat: | Ja ... Cóż, chyba jeszcze do niej nie dorosłem, tak jak bym chciał. | Jesli opanujesz/zmniejszysz poziom pragnienia, Moc bedzie z Toba.
Cytat: | Może nigdy nie dorosnę. | Ty jestes "kowalem swego losu."
Cytat: | Ale jedno do czego dorosłem, to przynajmniej do tego, aby nie udawać, że budowanie iluzji na temat własnej mocy i kompetencji cokolwiek w sprawie PRAWDZIWEJ MOCY ma szansę posunąć do przodu. | To Twoja filozofia zyciowa i moze wlasnie takim masz byc i pozostac do ostatniego tchnienia. Jesli to Twoje Przeznaczenie, to pokora pomoze Ci poznawac i doswiadczac. Pozdrawiam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 2:29, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Po co ta asceza? ...
Wynacz szczerosc, tylko gdzie w tym energochlonnym "szalenstwie" jest empatia do siebie aby sie nie torturowac, bo bez empatii do siebie nie mozna sie niz dzielic z innymi. Mnie sie ten proces kojarzy z takim trawiacym wszystko wirem energii opartym na pragnieniu pedzenia w niego w celu poznania nie wiedzac po co. |
Empatia dla siebie...
Dla siebie takiego, który ze słabości będzie się oszukiwał, empatii nie będzie. Bo to nie jestem ten ja, którego chcę. To jest ktoś obcy, nawet wrogi, ktoś kto ostatecznie musi przegrać, bo w końcu jakąś ułudę weźmie za dobrą monetę, a potem zostanie pożarty.
Empatia jest, ale dla innego mnie - tego, który był w stanie wytrzymać, poradził sobie, prawdę postawił ponad bieżącym komfortem. Temu się należy empatia, tamtemu należy się wstyd i lęk (choćby podświadomy, ale myślę, że on gdzieś wewnątrz czuje, że oszukując, biorąc miły pozór za rzeczywistość ostatecznie naraża się na pożarcie).
Wir energii...
Energia oparta na fałszu, choćby nie wiem jak mocno wirowała, ostatecznie tylko zniszczy, a nie zbuduje.
Moc w sobie trzeba pracowicie i dokładnie DOSTROIĆ. To jest jak kręcenie gałkami skomplikowanego urządzenia, które dopiero po wielu próbach zacznie działać poprawnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 4:02, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
MD napisał: | Empatia dla siebie...
Dla siebie takiego, który ze słabości będzie się oszukiwał, empatii nie będzie. | No tutaj to i Jezus powiedzialny "zalamka", bo On jak wynika z przekazow milosierdzie rozdawal najwiekszym tak zwanym grzesznikom. Z punktu wiedzenie psychologii, jak sobie nie wybaczysz slabosci to utkniesz na nich w torturowaniu siebie.
MD napisał: | Bo to nie jestem ten ja, którego chcę. To jest ktoś obcy, nawet wrogi, ktoś kto ostatecznie musi przegrać, bo w końcu jakąś ułudę weźmie za dobrą monetę, a potem zostanie pożarty. Empatia jest, ale dla innego mnie - tego, który był w stanie wytrzymać, poradził sobie, prawdę postawił ponad bieżącym komfortem. Temu się należy empatia, tamtemu należy się wstyd i lęk (choćby podświadomy, ale myślę, że on gdzieś wewnątrz czuje, że oszukując, biorąc miły pozór za rzeczywistość ostatecznie naraża się na pożarcie). | Kto bedzie tym "smokiem Wawelskim" czychajacym na szewczyka Michala? Kiedy ja sie ciesze zyciem, Ty sie zmagasz z zyciem.
MD napisał: | Wir energii... | Piszac to mialam na mysli konkretny wir, ktory wciaga aby unicestwic.
MD napisał: | Energia oparta na fałszu ... | Energia sama w sobie nie nosi zadnych intencji, przeplywa przez cialo ludzkie. To intelekt nadaje wszystkiemu znaczenie obiektem uwagi. Jesli Twoj obiekt uwagi to bycie swoim katem, wiec materializujesz bycie swoim katem i taka jest Twoja rzeczywistosc z konsekwencjami dla Twojego otoczenia najpierw najblizszego potem dalczego czyli mnie. Tak jak Twoja postawa zyciowa jako swojego kata moze byc uciazliwa dla Twoich najblizszych i bez odczuwania empatii do siebie nie jestes w stanie odczuwac empatii do najblizszych, tak ja z powodu Twojej decyzji bycia swoim katem nie bede robic z tego "religii" czyli nie bede zwracac na to nadmiernie uwagi, bo taka stawalaby sie moja rzeczywistosc. Czlowiek tworzac swoja rzeczywistosc jest w stanie sie zbawic lub zabic.
MD napisał: | ... , choćby nie wiem jak mocno wirowała, ostatecznie tylko zniszczy, a nie zbuduje. | No wlasnie, tylko jakos tego nie widzisz i nie czujesz.
MD napisał: | Moc w sobie trzeba pracowicie i dokładnie DOSTROIĆ. To jest jak kręcenie gałkami skomplikowanego urządzenia, które dopiero po wielu próbach zacznie działać poprawnie. | Acha, to taka moc warunkowa. Pogra troche i sie rozstroi, jak fortepian.
Moc, jest laska uswiecajaca i nie potrzebuje dlubania i dostrajania. Albo sie w stanie laski uswiecajacej jest z wlasnej woli lub nie jest.
Pojde po madrosc buddyjska, moze cos zaradzi na ta Twoja "zakluczke" psychiczna, zeby mnie rece nie zaczely opadac
OK, Cytat: | July 1 -> Live your life in happiness. owning nothing. Faced in happiness like lustrous gods. Be happiness itself. - Happiness, Verse 200 - Żyj w szczęściu nie posiadając niczego. W obliczu szczęścia niczym lśniacy bogowie. Bądź samym szczęściem. - Szczęście, werset 200 | Co madrosc buddyjska przekazuje "miedzy wierszami" to zeby zrzucic ten balast pozadania i surowosci w osadzie siebie samego i przestac byc swoim opresorem czyli stac sie swoim mentorem a nie tormentorem
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pon 4:09, 02 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:23, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | MD napisał: | Empatia dla siebie...
Dla siebie takiego, który ze słabości będzie się oszukiwał, empatii nie będzie. | No tutaj to i Jezus powiedzialny "zalamka", bo On jak wynika z przekazow milosierdzie rozdawal najwiekszym tak zwanym grzesznikom. Z punktu wiedzenie psychologii, jak sobie nie wybaczysz slabosci to utkniesz na nich w torturowaniu siebie. |
Problem w tym, że ja nie "sobie" miałbym wybaczyć ową słabość, ale "tamtemu głupiemu". To nie jest ja, z którym bym się identyfikował, ale raczej przeciwnik mojego prawdziwego ja, uzurpator, który wyciąga rękę po nienależne mu zasoby. Dla niego nie ma empatii ani tolerancji także i dlatego, że on sam nie jest prawdziwy - jest czczą ułudą, mamidłem, zaś w obliczu zetknięcia z prawdą, to mamidło rozwieje się jak dym. Jeśli ktoś chce podtrzymywać iluzje w sobie, to może na jakiś czas zapewni sobie komfort, lecz w ostatecznym rozrachunku wyjdzie na kompletnego durnia.
A Jezus:
Ewangelia Mateusza napisał: | Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. |
albo i
Ewangelia Mateusza napisał: | Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. (9) I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego. |
Idea: tego co nas niszczy duchowo nie możemy tolerować. Kto negocjuje ze złem w sobie, ten popełnia błąd.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:30, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Hmm... empatia dla tych nawyków które utrudniają mi życie? Jaki to ma sens? To ja buduję siebie a aby tego dokonać niektóre elementy są przeznaczone do usunięcia, one to nie ja, one tylko ograniczają wolność autentycznego ja, to tak samo jakby osoba na diecie miała być empatyczna i troskliwa wobec nadmiarowych kilogramów
Oczywiście że należy siebie szanować i kochać takim jakim się jest, natomiast to nie wymusza tolerancji ani tym bardziej akceptacji pewnych elementów na które mamy wpływ, jeśli nie mamy to inna sprawa, wówczas warto je zaakceptować, ale gdy przeszkadzają w osiągnięciu ustalonego celu i istnieje opcja aby to zmienić oraz akceptujemy koszty takiej zmiany to czemu by nie? Akceptuję to że mam wahania nastroju, ale nie daję sobie przyzwolenia na leżenie cały dzień gdy mam ostrą deprechę, tak samo jak zmuszam się do odpoczynku gdy mam 'górkę' i dzięki temu funkcjonuję i jest coraz lepiej, bo wiem do czego należy się zmusić i jak ogromny to ma sens...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:47, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Hmm... empatia dla tych nawyków które utrudniają mi życie? Jaki to ma sens? To ja buduję siebie a aby tego dokonać niektóre elementy są przeznaczone do usunięcia, one to nie ja, one tylko ograniczają wolność autentycznego ja, to tak samo jakby osoba na diecie miała być empatyczna i troskliwa wobec nadmiarowych kilogramów
Oczywiście że należy siebie szanować i kochać takim jakim się jest, natomiast to nie wymusza tolerancji ani tym bardziej akceptacji pewnych elementów na które mamy wpływ, jeśli nie mamy to inna sprawa, wówczas warto je zaakceptować, ale gdy przeszkadzają w osiągnięciu ustalonego celu i istnieje opcja aby to zmienić oraz akceptujemy koszty takiej zmiany to czemu by nie? Akceptuję to że mam wahania nastroju, ale nie daję sobie przyzwolenia na leżenie cały dzień gdy mam ostrą deprechę, tak samo jak zmuszam się do odpoczynku gdy mam 'górkę' i dzięki temu funkcjonuję i jest coraz lepiej, bo wiem do czego należy się zmusić i jak ogromny to ma sens... | Wybaczanie sobie jest konieczne aby "to zmienic" przez rozpoznanie, scalenie z psyche, I zmiane. Wypieranie I zmiatanie pod dywan prowadzi do nerwic lekowych I niepokoju. Pamietaj, ze moc czlowieka plynie z jej/jeog zjednoczonej psyche, nie fragmentarycznej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:52, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | MD napisał: | Empatia dla siebie...
Dla siebie takiego, który ze słabości będzie się oszukiwał, empatii nie będzie. | No tutaj to i Jezus powiedzialny "zalamka", bo On jak wynika z przekazow milosierdzie rozdawal najwiekszym tak zwanym grzesznikom. Z punktu wiedzenie psychologii, jak sobie nie wybaczysz slabosci to utkniesz na nich w torturowaniu siebie. |
Problem w tym, że ja nie "sobie" miałbym wybaczyć ową słabość, ale "tamtemu głupiemu". To nie jest ja, z którym bym się identyfikował, ale raczej przeciwnik mojego prawdziwego ja, uzurpator, który wyciąga rękę po nienależne mu zasoby. Dla niego nie ma empatii ani tolerancji także i dlatego, że on sam nie jest prawdziwy - jest czczą ułudą, mamidłem, zaś w obliczu zetknięcia z prawdą, to mamidło rozwieje się jak dym. Jeśli ktoś chce podtrzymywać iluzje w sobie, to może na jakiś czas zapewni sobie komfort, lecz w ostatecznym rozrachunku wyjdzie na kompletnego durnia.
A Jezus:
Ewangelia Mateusza napisał: | Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. |
albo i
Ewangelia Mateusza napisał: | Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. (9) I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego. |
Idea: tego co nas niszczy duchowo nie możemy tolerować. Kto negocjuje ze złem w sobie, ten popełnia błąd. | Dlatego nerwice lekowe sa najczesciej u katolikow z powodu doslownego pojmowania przekazow.
Efekt cienia jeszcze sie w Polsce nie zadomowil, ale biorac pod uwage ilosc osob z nerwicami lekowymi I agresji spolecznej, juz czas - najwyzszy.
Nie katoliczka ale fenomenalnie tlumaczy przez swiatowe tradycje.
Marianne Williamson: Importance of looking at our shadow and darker side -> https://youtu.be/3Wj2GoCnuu0
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:46, 02 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | ...Dlatego nerwice lekowe sa najczesciej u katolikow z powodu doslownego pojmowania przekazow. |
Przyszło mi do głowy, że tak słabo rozumiesz moje intencje, bo masz inną strukturę myśli, pragnień, emocji. To jest coś wrodzonego. Ja też pewnie nigdy nie zrozumiem Ciebie.
A ma to właśnie związek z lękiem, nerwicami, zachowaniami ucieczkowymi. Tylko ten związek jest według mnie na daleko innym poziomie, niż to sobie tu wyobrażasz i przestawiasz.
Będzie Ci to trudno zrozumieć. Może nawet mi nie uwierzysz..
Ale spróbuj przez pewne porównania, analogie i tę wiedzę, że każdy ma swoje własne lęki - jedni panicznie mogą bać się pająków, inni mają lęk wysokości, jeszcze inni klaustrofobię. W jednym z filmów fabularnych był motyw, że u każdy ma coś, czego boi się w sposób paniczny, a gdy się ten lęk znajdzie, to zyskuje się możliwość kontrolowania owej osoby.
Ja mam swój osobisty lęk. Przyznam szczerze, że mam go od dziecka. Jest to lęk...
przed fałszem.
Ten lęk objawia się (od dziecka) na znaczną liczbę sposobów - np. prawie nie oglądam filmów, w których motywem jest oszustwo. Unikam kontaktu z ludźmi, którzy "wkręcają" innych, albo mają zbyt dużą łatwość mówienia rzeczy niesprawdzonych jakby były pewne. Nawet pewien mój stary związek z jedną osobą rozpadł się głównie z tego powodu, że owa osoba (raz!) mnie oszukała. Moja aktualna małżonka ma dla mnie jedną kluczową cechę - też nie lubi oszustw, czasem nawet bywa do bólu szczera...
Co ciekawe, nawet lubię fantastykę, beletrystykę gdzie JAWNIE WIADOMO, że coś jest zmyślone. To dla mnie jest fair. Ale jak coś udaje inne niż jest, dla mnie to jest odstręczające.
Od dziecka tropię więc oszustwa maści wszelakiej. Poganiany moim wrodzonym lękiem. Tropię je w źródłach mówionych, pisanych, także w samym sobie. Zdarzało mi się nie mówić prawdy - w pracy nie zawsze da się klientowi powiedzieć wszystkiego o produkcie firmy. Cóż, taki układ w biznesie. Dlatego (głównie)...
... nie cierpię biznesu!
Biznesmen z mnie kiepski, bo raczej gotów jest klienta ostrzegać przed tym, co złe, co może nie wypalić w tym, co oferuję, niż zachwalać co to mam, ukrywając wady. Kłamanie jest dla mnie dużą przykrością, dyskomfortem, traumą. Wiec (prawie) nie kłamię. Choć nie zarzekam się, ze nigdy nie skłamię. Bywają sytuacje szczególne, w które wmanewrowuje nas życie, gdzie kłamstwo jest normą. Czasem powiedzenie prawdy spowodowałoby bezsensowne cierpienie, krzywdę. Więc pewnie jeszcze nie raz w życiu świadomie minę się z prawdę. Ale to będą WYJĄTKI, to będzie coś, co przyjdzie mi z trudem, bólem, cierpieniem.
Te cytaty, które wcześniej dałem z Biblii są dla mnie zrozumiałe i się z nimi identyfikuję. Właśnie w dużym stopniu na płaszczyźnie prawdy - na płaszczyźnie absolutnej bezkompromisowości w dążeniu do niej. Odbieram je jako - albo będziesz tym prawdziwym, mocnym w rozumieniu i odczuwaniu bez zafałszowań, albo... nie będzie cię wcale, czy wręcz czeka cię potępienie! Będę do prawdy dążył wbrew komfortowi emocjonalnemu pod innymi względami. I nawet jeśli ktoś mi to poczyta za moją cnotę, to nie będzie miał racji. Ja po prostu mam większy lęk przed tym, że coś w sobie zakłamię (niekoniecznie z powodu owych cytatów z Biblii, ale właśnie bardziej z tego, że taki jestem, taki się urodziłem z lękiem przed fałszem), niż np. lęk przed tym, że poczuję się (czasowo) gorzej z powodu tego, ze nie miałem gdzieś racji. Przyznawanie się do błędu już dawno w sobie przemyślałem, uznałem za coś naturalnego. Czasem specjalnie nawet się do błędu, porażki przyznaję (choć nie muszę) tylko po to... aby się przekonać, że nie sprawia mi to dyskomfortu psychicznego, dla sprawdzenia własnej mocy panowania nad tą emocją "co?! Ja miałbym nie mieć racji!?? Niedoczekanie!!!". Nie, dla mnie taka postawa jest niedojrzała i śmieszna. Jak ją w sobie widzę, to dopiero wtedy się wstydzę. Może nie jakoś bardzo się wstydzę, bo wiem, że każdy popełnia błędy, ale jednak trochę.
W każdym razie chyba jednym mocno się różnimy - mamy różnego typu lęki. Gdy ja mam lęk przed tym, że przegapię, nie zrozumiem, zlekceważę jakiś własny błąd, że uznam się za innego (zwykle lepszego, bo tak jest dla ego przyjemniej) niż jestem, to dla Ciebie to byłaby "strata energii życiowej". Ja tracę energię życiową, gdy nie czuję kontroli nad tym dyskomfortem ego, poszukującym (wbrew uczciwej - zewnętrznej - weryfikacji) "sukcesu". Dla mnie samooszukiwanie się, dodawanie sobie czegokolwiek wbrew niezależnej ode mnie weryfikacji, jest czymś co moją energię mentalną niszczy.
Ale pewnie tego nie zrozumiesz i nie zaakceptujesz. Bo masz inne lęki...
Ja tych rzeczy, których Ty się lękasz, praktycznie się nie boję. Może jakiś tam dyskomfort bym poczuł (nie łudźmy się, zawsze lepiej jest czuć się tym mądrym, kompetentnym i uduchowionym, niż tym, co dostrzegł w sobie kolejną słabość do poprawy), ale po prostu dawno się przyzwyczaiłem do tej gry z samym sobą. Ten dyskomfort jest do zniesienia, opanowania.
Z kolei gra w znajdowanie w sobie błędów, poprawianie ich wydaje mi niezwykle ciekawa, intrygująca i wciągająca!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 1:56, 03 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | ...Dlatego nerwice lekowe sa najczesciej u katolikow z powodu doslownego pojmowania przekazow. |
Przyszło mi do głowy, że tak słabo rozumiesz moje intencje, bo masz inną strukturę myśli, pragnień, emocji. To jest coś wrodzonego. Ja też pewnie nigdy nie zrozumiem Ciebie.
A ma to właśnie związek z lękiem, nerwicami, zachowaniami ucieczkowymi. Tylko ten związek jest według mnie na daleko innym poziomie, niż to sobie tu wyobrażasz i przestawiasz.
Będzie Ci to trudno zrozumieć. Może nawet mi nie uwierzysz..
Ale spróbuj przez pewne porównania, analogie i tę wiedzę, że każdy ma swoje własne lęki - jedni panicznie mogą bać się pająków, inni mają lęk wysokości, jeszcze inni klaustrofobię. W jednym z filmów fabularnych był motyw, że u każdy ma coś, czego boi się w sposób paniczny, a gdy się ten lęk znajdzie, to zyskuje się możliwość kontrolowania owej osoby.
Ja mam swój osobisty lęk. Przyznam szczerze, że mam go od dziecka. Jest to lęk...
przed fałszem.
Ten lęk objawia się (od dziecka) na znaczną liczbę sposobów - np. prawie nie oglądam filmów, w których motywem jest oszustwo. Unikam kontaktu z ludźmi, którzy "wkręcają" innych, albo mają zbyt dużą łatwość mówienia rzeczy niesprawdzonych jakby były pewne. Nawet pewien mój stary związek z jedną osobą rozpadł się głównie z tego powodu, że owa osoba (raz!) mnie oszukała. Moja aktualna małżonka ma dla mnie jedną kluczową cechę - też nie lubi oszustw, czasem nawet bywa do bólu szczera...
Co ciekawe, nawet lubię fantastykę, beletrystykę gdzie JAWNIE WIADOMO, że coś jest zmyślone. To dla mnie jest fair. Ale jak coś udaje inne niż jest, dla mnie to jest odstręczające.
Od dziecka tropię więc oszustwa maści wszelakiej. Poganiany moim wrodzonym lękiem. Tropię je w źródłach mówionych, pisanych, także w samym sobie. Zdarzało mi się nie mówić prawdy - w pracy nie zawsze da się klientowi powiedzieć wszystkiego o produkcie firmy. Cóż, taki układ w biznesie. Dlatego (głównie)...
... nie cierpię biznesu!
Biznesmen z mnie kiepski, bo raczej gotów jest klienta ostrzegać przed tym, co złe, co może nie wypalić w tym, co oferuję, niż zachwalać co to mam, ukrywając wady. Kłamanie jest dla mnie dużą przykrością, dyskomfortem, traumą. Wiec (prawie) nie kłamię. Choć nie zarzekam się, ze nigdy nie skłamię. Bywają sytuacje szczególne, w które wmanewrowuje nas życie, gdzie kłamstwo jest normą. Czasem powiedzenie prawdy spowodowałoby bezsensowne cierpienie, krzywdę. Więc pewnie jeszcze nie raz w życiu świadomie minę się z prawdę. Ale to będą WYJĄTKI, to będzie coś, co przyjdzie mi z trudem, bólem, cierpieniem.
Te cytaty, które wcześniej dałem z Biblii są dla mnie zrozumiałe i się z nimi identyfikuję. Właśnie w dużym stopniu na płaszczyźnie prawdy - na płaszczyźnie absolutnej bezkompromisowości w dążeniu do niej. Odbieram je jako - albo będziesz tym prawdziwym, mocnym w rozumieniu i odczuwaniu bez zafałszowań, albo... nie będzie cię wcale, czy wręcz czeka cię potępienie! Będę do prawdy dążył wbrew komfortowi emocjonalnemu pod innymi względami. I nawet jeśli ktoś mi to poczyta za moją cnotę, to nie będzie miał racji. Ja po prostu mam większy lęk przed tym, że coś w sobie zakłamię (niekoniecznie z powodu owych cytatów z Biblii, ale właśnie bardziej z tego, że taki jestem, taki się urodziłem z lękiem przed fałszem), niż np. lęk przed tym, że poczuję się (czasowo) gorzej z powodu tego, ze nie miałem gdzieś racji.[/b/ Przyznawanie się do błędu już dawno w sobie przemyślałem, uznałem za coś naturalnego. Czasem specjalnie nawet się do błędu, porażki przyznaję (choć nie muszę) tylko po to... aby się przekonać, że nie sprawia mi to dyskomfortu psychicznego, dla sprawdzenia własnej mocy panowania nad tą emocją "co?! Ja miałbym nie mieć racji!?? Niedoczekanie!!!". Nie, dla mnie taka postawa jest niedojrzała i śmieszna. Jak ją w sobie widzę, to dopiero wtedy się wstydzę. Może nie jakoś bardzo się wstydzę, bo wiem, że każdy popełnia błędy, ale jednak trochę.
W każdym razie chyba jednym mocno się różnimy - mamy różnego typu lęki. [b]Gdy ja mam lęk przed tym, że przegapię, nie zrozumiem, zlekceważę jakiś własny błąd, że uznam się za innego (zwykle lepszego, bo tak jest dla ego przyjemniej) niż jestem, to dla Ciebie to byłaby "strata energii życiowej". Ja tracę energię życiową, gdy nie czuję kontroli nad tym dyskomfortem ego, poszukującym (wbrew uczciwej - zewnętrznej - weryfikacji) "sukcesu". Dla mnie samooszukiwanie się, dodawanie sobie czegokolwiek wbrew niezależnej ode mnie weryfikacji, jest czymś co moją energię mentalną niszczy.
Ale pewnie tego nie zrozumiesz i nie zaakceptujesz. Bo masz inne lęki...
Ja tych rzeczy, których Ty się lękasz, praktycznie się nie boję. Może jakiś tam dyskomfort bym poczuł (nie łudźmy się, zawsze lepiej jest czuć się tym mądrym, kompetentnym i uduchowionym, niż tym, co dostrzegł w sobie kolejną słabość do poprawy), ale po prostu dawno się przyzwyczaiłem do tej gry z samym sobą. Ten dyskomfort jest do zniesienia, opanowania.
Z kolei gra w znajdowanie w sobie błędów, poprawianie ich wydaje mi niezwykle ciekawa, intrygująca i wciągająca! | Nie mam lęków ani nerwic lękowych. Żyje w miłości miłosiernej, która jest prawdą we mnie i to przynoszę do globalnego stolu komunii. agapao/moralna milosc = czyn co prawe w adekwatnym miejscu i czasie z wartoscia dodana dla ogolu.
Po otrzymaniu 125 USD/miesiąc od pracodawcy na parking (w Providence kosztuje 10 USD/ dzien minimum) przestawiłam się na autobus (70 USD/miesiac). 55 USD plus 250 USD zniżkę na ubezpieczenie medyczne z powodu zdrowego stylu życia (fizycznego, psychicznego, emocjonalnego, i duchowego) czyli kroki, jogę, zdrowy sen, etc. co mój pracodawca monitoruje przez Max Buzz i dostaję "pulsy" (za lipiec 30 USD) to wychodzi, że miesięcznie przekazuję 335 USD do organizacji Theosis/Przebóstwienie aby Diakon Marcin Gajda, MD, Monika Gajda, Jacek Galkiewicz i inni pomagali osobom jak Ty, aby przez miłosierdzie (miłość własna nie mająca nic wspólnego z egoizmem) do siebie, bliźnich, i Boga/milosc w Tobie (nie schizofrenika "tam") zstępował na Ciebie i Twoich Duch Święty i inspirowal/in Spirit/uduchawial Was
„Zdrowa duchowość a religijność neurotyczna” - Monika i dk. Marcin Gajdowie -> https://youtu.be/OZvgguM3tNI
"Serce do serca" Diakon Marcin Gajda, MD. -> https://youtu.be/x7ea_OevbjA
Jak juz Cie zmecza uzaleznienia w "przedionku" zycia (tam gdzie strach ma na Toba wladze), to prosze skorzystaj. Moje imie i nazwisko znasz, wiec popros o pomoc nieodplatnie. Wystarczy, ze zadzwonisz i udasz sie albo do Bolechowa kolo Szczecina do Diakona Marcina Gajdy, MD i Moniki Gajdy w
Bolechowo 14, 72-100 Goleniów
e-mail: [link widoczny dla zalogowanych]
tel: 534 172 517
lub lokalniei:
WARSZAWA ks. Paweł Stępień www.dewajtis.pl
WARSZAWA Wanda Wróblewska tel: 792 250 896
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Z Bogiem/Milosierdziem w Tobie
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Wto 2:28, 03 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:25, 03 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Człowiek bez lęków... Hmm... Jakoś z góry mi się to kojarzy z wypieraniem pewnych spraw w ramach mechanizmów obronnych ego. Chyba że ostro rozdzielasz lęki od strachu i obawy wówczas może tak być że rzeczywiście nie masz lęków, ale strachu na pewno doświadczasz, jego brak to już choroba i to niebezpieczna...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:51, 03 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Nie mam lęków ani nerwic lękowych. Żyje w miłości miłosiernej, która jest prawdą we mnie i to przynoszę do globalnego stolu komunii. agapao/moralna milosc = czyn co prawe w adekwatnym miejscu i czasie z wartoscia dodana dla ogolu. |
Nie masz lęków, ale...
piszesz o chronieniu siebie.
Ja piszę w swoim lęku, ale chronić swojego ego przed zagrożeniem na temat mojej kompetencji nie muszę.
Piszesz dalej uduchowiony tekst o miłości, prawdzie itd. Uduchowione teksty tworzył też Neron, całkiem niebrzydkie dzieła sztuki tworzył Hitler.
Mój śp. wuj opowiadał mi historię o pewnym hitlerowskim komendancie stacji kolejowej. Po zajęciu terenów, na których mieszkał wuj (teraz ja tam mam coś w rodzaju "działki") Niemcy osadzili komendanta na stacji, aby tam rządził. Miał ów komendant dość osobliwe hobby. Oto każdego dnia z transportu ludności z pociągu wybierał sobie jedną osobę, wyprowadzał ją na bok stacji, a potem po prostu strzelał w głowę z pistoletu. I tak codziennie - piątek, świątek.... Ale o owym komendancie trzeba powiedzieć też coś dobrego - miał śliczną małą córeczkę, z którą go widywano. Ludzie dziwili się jak komendant delikatnie i pieszczotliwie gładzi dziecko po główce...
Gdyby spytać komendanta (dodam, że w końcu zginął w zamachu zorganizowanym przez partyzantów), czy jest dobrym człowiekiem, pewnie wskazałby, ze jest, że kocha swoją córkę, wzrusza się delikatną urodą. Może też czytał poezję? - np. Goethego...
Ludzie (ja, ten komendant, zapewne i Ty, właściwie to chyba każdy) mają WŁADZĘ NAD STEROWANIEM UWAGĄ I UZNAWANIEM RZECZY. Mówimy sobie "to się liczy, a tamto się nie liczy". Breivik uważa się za bohatera, wskazując na to, że zabijając dziesiątki młodych ludzi miał bardzo dobre intencje ochrony swojego narodu przed zalewem lewicowości. Dalej (zdaje się) uważa, że mordując tamte dzieci, postąpił słuszne. Bo przecież liczą się najpierw te jego "dobre" intencje, a tamta śmierć była "konieczna", bo prowadziła do celu. Hitler też uważał, że te okrucieństwa, jakie zgotował światu były "koniecznością".
Gdy się takim ludziom czyniącym zło zadaje pytanie o to, dlaczego to czynią, to najczęściej oni nie uważają swoich czynów za złe. Oni ODWRACAJĄ SWOJĄ MENTALNĄ UWAGĘ od tej przykrości zarzucania sobie zła i przekierowują ją na coś, co ma świadczyć dobrze na ich temat. Metoda prosta i skuteczna - podejrzenie o zło "znika", a powód do dobrego myślenia o sobie się ujawnia.
Czy ja nie jestem takim komendantem hitlerowskim, Neronem, Breivikiem?...
Dlaczego miałbym o to spytać?!!!
To jest w ogóle absolutnie kluczowe pytanie: po co nasz komendant, spytany o to, czy jest dobrym człowiekiem, miałby WZIĄĆ POD UWAGĘ owo zabijanie ludzi, a nie miłość do córeczki?
- Przecież może tego nie zrobić, nie odebrać sobie tej energii życiowej, poprzez rzucanie cienia na dobre zdanie o sobie?
Dla mnie jest oczywiste, że człowiekiem będę tylko wtedy, gdy nie odrzucę, a wręcz zmuszę się do zadania sobie różnych trudnych pytań. Mam obowiązek postawić sobie takie pytania, nawet jeśli psują mi one komfort, odbiorą energię życiową, a nawet wywołają depresję!
Bo jeśli nie postawię sobie uczciwego pytania także o to, czy nie postępuję źle, to NIE ODRÓŻNIĘ tego, ze postępuję źle. A wtedy mogę być nawet bardzo złym człowiekiem, mimo że będę pisał poezję, teksty o duchowości, malował piękne obrazy, chodził do opery i wzruszał się tam losem madame Butterfly.
Tak - nawet utrata energii życiowej, lęk, depresja, czy wstyd i rozpacz z powodu tego co się zrobiło są lepsze, niż tworzenie sobie komfortu psychicznego poprzez każdorazowe przekierowanie uwagi na coś innego, gdy dochodzi do pytania o to "kim jesteśmy naprawdę?". To nas czyni ludźmi, że umiemy uczciwie spojrzeć na samych siebie. Uczciwie zaś oznacza - zadając sobie pytanie także o potencjalne uczynione przez nas zło, słabość, głupotę.
Sorry, ale jeśli nie stawiasz sobie twardo i bezkompromisowo pytań o to, czy gdzieś czasem nie czynisz zła, jeśli bardziej dbasz o tę swoją energię życiową (a tak z grubsza odbieram część Twoich uwag) niż o to, aby odkryć potencjalne negatywne strony swojej natury, to dalsze opowieści o miłości, duchowości, empatii i moralności itd. trzeba uznać tylko za czczą gadaninę. Bo można być tak "empatycznym" jak komendant morderca, który przecież gładzi swoją córeczkę po główce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:12, 03 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Człowiek bez lęków... Hmm... Jakoś z góry mi się to kojarzy z wypieraniem pewnych spraw w ramach mechanizmów obronnych ego. Chyba że ostro rozdzielasz lęki od strachu i obawy wówczas może tak być że rzeczywiście nie masz lęków, ale strachu na pewno doświadczasz, jego brak to już choroba i to niebezpieczna... | Nie angazuje mojej energii w takie rozmyslania, bo nie widze w tym sensu/wartosci dodanej. Przed wyjazdem do Minneapolis przekazalam starszemu Synowi moje dane polis ubezpieczeniowych na utrate zycia (1 million USD), dane kont gotowkowych I inwestycyjnych ktorych wraz z mlodszym Synem sa beneficjantami, dane o emeryturze, etc. mowiac, ze wyjezdzam, moze byc o jedno ladownie mniej niz start, I moze mnie ktos napasc na ulicy. Nie czynie rzeczy ekstremalnych. Od razu polapalam sie, ze w Minneapolis nikt mnie na ulicy nie napadnie nawet o 10 w nocy, bo spokojni ludzie tam mieszkaja.
Jesli pozbedziesz sie strachu przez smiercia, to przestaniesz sie lekac czegokolwiek co nie znaczy, ze staniesz sie mniej rezolutna- zakladajac, ze jestes rezolutna. Ja jestem rezolutna. Na plan A mam plan zabezpieczajacy B, bo to jest amerykanska efektywnosc. W korporacji pracuje w super precyzyjnym zawodzie, I pomylka nie moze mi sie zdarzyc, bo kosztowalaby mnie fenomenalnie dobrze platna prace - teraz rzut kamieniem od domu, wiec nie musze dojezdzac do Bostonu. Nie boje sie wykonywac mojej pracy w korporacji, bo mam prawa wynagrodzeniowe, swiadczen (u nas nie federacyjne), I podatkowe federalne, 50 stanow, I lokalne w "malutkim paluszku", znam technologie, ksiegowosc finansowa - wiec lacze ludzi I kulture ze sprawozdaniami finansowymi.
Jesli nie wiesz czym jest u nas fenomen self-assured/majacy zaufanie w siebie, to jest to uwarunkowane kulturowo. W Polsce materializuje sie tradycyjnie fenomen obnizania wartosci wlasnej I drugiego (neurotycznosc indywidualna I kolektywna) a w USA odwrotnie - unoszenie siebie I drugiego na zasadzie wspolpracy. Wartosci pracodawcy to hungry/ambitny, humble/pokorny, I smart/madry. To samo przynioslam do firmy z soba.
Wiekszosc pracownikow udala sie do domow o 3 przed swietem, ja pojde jak skoncze kluczowy project I od 4:30 po poludniu czasu wschodniego wybrzeza USA "donuje" swoj czas prywatny. Moja pensja nie zmieni sie, bo jestem na stawce 2 tygodniowej (1/26 moich zarobkow rocznych) ale dostane ocene produktywnosci na najwyzszej ilosci pulsow, fenomenlana podwyzke I tak juz wysokiego wynagrodzenia I bonus.
Jestem 100% kompetentna I usluzna profesjonalistka. Oprocz tego za kazdym razem gdy ide do ogromnej jadalnii, to pomoge wykonywac prace ktorymi zajmowac powinni sie pracownicy ale czasami braknie im czasu. Wiec ja nie zastanawiajac sie zrobie I bez wzgledu na to czy ktos patrzy czy nie, ale wiem ze inni widza I doceniaja, bo doktorat w dysertacji w przewodnictwie organizacyjnym I rozwoju ludzi I kultury zobowiazuje - inni postrzegaja mnie jako rezolutny, kulturalny I efektywney przyklad
Servant Leadership/Przewodnictwo Usluzne
https://youtu.be/YVMBJ9kvl2g
Wiem, ze trudno Ci bedzie ogarnac, ale ja zyje w innym swiecie - zdecydowanie konstruktywnym
Pozdrawiam I wszystkiego najlepszego czyli best
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Wto 22:22, 03 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:27, 03 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Nie sztuką jest udawać że nie mamy swojego cienia, swojej ciemnej strony sztuką jest ją rozpoznać i oswoić, bo nie ma opcji aby się jej pozbyć raz na zawsze, może sobie żyć w ukryciu a potem wyleźć w totalnie pokręconej formie, może też zamienić się w swoje przeciwieństwo...
Np wypieramy że jesteśmy tchórzami, może się to z czasem przerodzić w brawurę, ryzykanctwo, lub w drugą stronę w udawanie że sytuacji w której trzeba było się wykazać odwagą wcale nie było...bo przecież nie jestem tchórzem ,więc nie mogę postępować tchórzliwie - ochrona ego potrafi totalnie wykrzywiać rzeczywistość. A można zaakceptować tą część siebie i przekształcić ją w zdrową i potrzebną ostrożność.
Wypieramy swoją agresję - to się często zdarza, bo kto się przyzna sam przed sobą że ma w sobie pokłady agresji? Może się to przerodzić w chorą ugodowość, brak asertywności ,albo projektowanie jej na cały świat co sprawia że ja nie jestem agresywny, ja się tylko muszę bronić przed złym światem... Agresję też można oswoić i stanie się motorem do obrony siebie i innych w zdrowym zakresie, będąc jej świadomym można ją rozładować w pozytywny sposób.
Założenie że ma się w sobie czystą miłość i dobro jest moim zdaniem ryzykowne, bo można stać się ślepym na wiele aspektów siebie.
Gdy wiem że jestem hipokrytką łatwiej mi swoją hipokryzję dostrzegać i zmieniać sytuację, gdy wiem że lękam się pewnych rzeczy mogę ten lęk mieć pod kontrolą, tak samo jestem świadoma własnej nieograniczonej głupoty dzięki temu względnie łatwo mi przyznać się do błędu co daje mi możliwość wprowadzania zmian... - jak kontrolować coś co się udaje że nie istnieje??? Wiem też że jeszcze wielu 'cieni' nie jestem świadoma, i gdy mnie coś ostro irytuje u innych z zasady jest to sygnał aby zerknąć jak to wygląda u mnie... i często znajduję kolejne 'cienie'...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:48, 03 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Nie sztuką jest udawać że nie mamy swojego cienia, swojej ciemnej strony sztuką jest ją rozpoznać i oswoić, bo nie ma opcji aby się jej pozbyć raz na zawsze, może sobie żyć w ukryciu a potem wyleźć w totalnie pokręconej formie, może też zamienić się w swoje przeciwieństwo...
Np wypieramy że jesteśmy tchórzami, może się to z czasem przerodzić w brawurę, ryzykanctwo, lub w drugą stronę w udawanie że sytuacji w której trzeba było się wykazać odwagą wcale nie było...bo przecież nie jestem tchórzem ,więc nie mogę postępować tchórzliwie - ochrona ego potrafi totalnie wykrzywiać rzeczywistość. A można zaakceptować tą część siebie i przekształcić ją w zdrową i potrzebną ostrożność.
Wypieramy swoją agresję - to się często zdarza, bo kto się przyzna sam przed sobą że ma w sobie pokłady agresji? Może się to przerodzić w chorą ugodowość, brak asertywności ,albo projektowanie jej na cały świat co sprawia że ja nie jestem agresywny, ja się tylko muszę bronić przed złym światem... Agresję też można oswoić i stanie się motorem do obrony siebie i innych w zdrowym zakresie, będąc jej świadomym można ją rozładować w pozytywny sposób.
Założenie że ma się w sobie czystą miłość i dobro jest moim zdaniem ryzykowne, bo można stać się ślepym na wiele aspektów siebie.
Gdy wiem że jestem hipokrytką łatwiej mi swoją hipokryzję dostrzegać i zmieniać sytuację, gdy wiem że lękam się pewnych rzeczy mogę ten lęk mieć pod kontrolą, tak samo jestem świadoma własnej nieograniczonej głupoty dzięki temu względnie łatwo mi przyznać się do błędu co daje mi możliwość wprowadzania zmian... - jak kontrolować coś co się udaje że nie istnieje??? Wiem też że jeszcze wielu 'cieni' nie jestem świadoma, i gdy mnie coś ostro irytuje u innych z zasady jest to sygnał aby zerknąć jak to wygląda u mnie... i często znajduję kolejne 'cienie'... | Po co kontrolowac?
Pamietaj "Tao nie czyni nic I nie pozostawia niczego nie wykonanym."
6:45 wieczorem I za 15 minut mam autobus. Wykonalam project dokladnie tak jak sie spodziewalam, bo zdajac sie na "Tao ktore nie czyni nic I nie pozostawia nieczgo nie wykonanym", przez uwaznosc oszacowalam ilosc czasu potrzebnego do skonczenia projektu do doskonalosci plus czas na poprzedni wpis do Ciebie, zeby sie zresetowac energetycznie przez focus na literach zamiast cyfrach.
Jesli jestem w Tao/spokoju wewnetrarznym/super mozgu (neuronauka) to nie musze czynic nic I wszystko jest zrobione na przyslowiowy medal a ja tylko ciesze sie zyciem tu I teraz. Potem tez bede cieszyc sie zyciem ale to bedzie potem.
Best
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Wto 23:50, 03 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:15, 04 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Stan flow oczywiście ma swój urok i bardzo go cenię, dobrze się w nim działa, aczkolwiek nadal elementy kontroli są potrzebne, to nie jest kontrola która mnie ogranicza , to ten rodzaj kontroli który motywuje do kroczenia w założonym kierunku, umożliwia rozwój mięśni potrzebnych do wędrówki, mogę dać się ponieść fali, ale jednak gdy chcę przemieszczać się w konkretnym kierunku nie leżę całkowicie biernie, ale korzystając i dostosowując się do fal kontroluję to co się dzieje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:27, 04 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Jesli jestem w Tao/spokoju wewnetrarznym/super mozgu (neuronauka) to nie musze czynic nic I wszystko jest zrobione na przyslowiowy medal a ja tylko ciesze sie zyciem tu I teraz. Potem tez bede cieszyc sie zyciem ale to bedzie potem.
Best |
Hitler też miał swoje przekonania o własnym geniuszu i nieomylności. Nie wiesz, że nie jesteś jak Hitler. Tzn. niby "wiesz", ale to jest wiedza na zasadzie "sobie tak przyjmuję, bo mi tak jest wygodnie". Gdy spotkasz człowieka na swojej drodze, który tak samo jak Ty nie stawia sobie pytań o to, czy NAPRAWDĘ (czyli NIE za pomocą sobie zakładania tego, aby było przyjemniej) postępuje słusznie, a będzie np. Ciebie krzywdził, to tego nie zaakceptujesz. Ale on w imię swojego Tao może zapierać się w nieskończoność, że krzywdzi, to taka jest jego taoistyczna natura, albo że to w ogóle nie jest krzywdzenie, tylko "doświadczanie" innych, więc on tylko zbliża inne osoby do głębszej samowiedzy, albo dowolną inną wymówkę, czy po prostu zlekceważenie tego, co dla Ciebie jest ważne w imię niepokonanego "ja wiem lepiej".
Nie ma innej drogi dla określenia, czy ktoś jest dobrym człowiekiem, jak zadawać sobie pytanie: co POTWIERDZA NIEZALEŻNIE to, że jestem dobrym człowiekiem, a więc co na twardo jest w stanie obalić założenie przeciwne (o byciu złym człowiekiem).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:32, 05 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Ircia napisał: | Nie sztuką jest udawać że nie mamy swojego cienia, swojej ciemnej strony sztuką jest ją rozpoznać i oswoić, bo nie ma opcji aby się jej pozbyć raz na zawsze, może sobie żyć w ukryciu a potem wyleźć w totalnie pokręconej formie, może też zamienić się w swoje przeciwieństwo...
Np wypieramy że jesteśmy tchórzami, może się to z czasem przerodzić w brawurę, ryzykanctwo, lub w drugą stronę w udawanie że sytuacji w której trzeba było się wykazać odwagą wcale nie było...bo przecież nie jestem tchórzem ,więc nie mogę postępować tchórzliwie - ochrona ego potrafi totalnie wykrzywiać rzeczywistość. A można zaakceptować tą część siebie i przekształcić ją w zdrową i potrzebną ostrożność.
Wypieramy swoją agresję - to się często zdarza, bo kto się przyzna sam przed sobą że ma w sobie pokłady agresji? Może się to przerodzić w chorą ugodowość, brak asertywności ,albo projektowanie jej na cały świat co sprawia że ja nie jestem agresywny, ja się tylko muszę bronić przed złym światem... Agresję też można oswoić i stanie się motorem do obrony siebie i innych w zdrowym zakresie, będąc jej świadomym można ją rozładować w pozytywny sposób.
Założenie że ma się w sobie czystą miłość i dobro jest moim zdaniem ryzykowne, bo można stać się ślepym na wiele aspektów siebie.
Gdy wiem że jestem hipokrytką łatwiej mi swoją hipokryzję dostrzegać i zmieniać sytuację, gdy wiem że lękam się pewnych rzeczy mogę ten lęk mieć pod kontrolą, tak samo jestem świadoma własnej nieograniczonej głupoty dzięki temu względnie łatwo mi przyznać się do błędu co daje mi możliwość wprowadzania zmian... - jak kontrolować coś co się udaje że nie istnieje??? Wiem też że jeszcze wielu 'cieni' nie jestem świadoma, i gdy mnie coś ostro irytuje u innych z zasady jest to sygnał aby zerknąć jak to wygląda u mnie... i często znajduję kolejne 'cienie'... | Po co kontrolowac?
Pamietaj "Tao nie czyni nic I nie pozostawia niczego nie wykonanym."
6:45 wieczorem I za 15 minut mam autobus. Wykonalam project dokladnie tak jak sie spodziewalam, bo zdajac sie na "Tao ktore nie czyni nic I nie pozostawia nieczgo nie wykonanym", przez uwaznosc oszacowalam ilosc czasu potrzebnego do skonczenia projektu do doskonalosci plus czas na poprzedni wpis do Ciebie, zeby sie zresetowac energetycznie przez focus na literach zamiast cyfrach.
Jesli jestem w Tao/spokoju wewnetrarznym/super mozgu (neuronauka) to nie musze czynic nic I wszystko jest zrobione na przyslowiowy medal a ja tylko ciesze sie zyciem tu I teraz. Potem tez bede cieszyc sie zyciem ale to bedzie potem.
Best |
Chociażby po to aby zacząć pisać zrozumiale dla innych i wnosić coś cennego do dyskusji....?
Co jest bardziej prawdopodobne :
To że jesteś chodzącym ideałem żyjącym w świecie tylko i wyłącznie pozytywnej energii?
Czy to że wypierasz wszystko co uważasz za negatywne, udając sama przed sobą że tego nie ma i że to my mamy jakiś problem sami ze sobą skoro chcemy poznawać i kontrolować swoje cienie?
Sądzisz że nic nie musisz robić bo wszystko się robi samo, tak? To zrób tak aby Twoje wpisy były na temat bez dygresji nie powiązanych z tematem, niech też same się zainstalują polskie ogonki i anglojęzyczne słowa pojawiają się tylko wtedy gdy nie mają polskich odpowiedników. Do tego sama napisze się rzetelna lista wad i słabych punktów jakie posiadasz oraz plan co się ma 'samo' zrobić aby to zmienić.
Ciekawe czy to też się samo zrobi i to w doskonałej formie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:59, 05 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Do tego sama napisze się rzetelna lista wad i słabych punktów jakie posiadasz oraz plan co się ma 'samo' zrobić aby to zmienić. | Sama lista roszczen sie nie napisze, bo Matka Natura nie zajmuje sie ich generowaniem lecz odsyla sprzezeniem zwrotnym co czlowiek "sieje" a istota ludzka okresla to istnienie zyciem. Dlatageo warto przyjrzec sie wlasnej intencji w szerszych ramach -> [link widoczny dla zalogowanych]
W kontekscie typu grupy jakiej sprawiasz przyjemnosc swoimi intencjami, myslami, I slowami publicznie zapisanymi, pozdrawiam jak zwykle niezwykle serdecznie zyczac zycia ze znaczeniem
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 0:16, 06 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:00, 06 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Ircia napisał: | Do tego sama napisze się rzetelna lista wad i słabych punktów jakie posiadasz oraz plan co się ma 'samo' zrobić aby to zmienić. | Sama nie, bo Matka Natura nie zajmuje sie generowaniem roszczen. Niektore osoby tak. Zwykile te osoby nie maja odczucia takiego istnienia I mysla, ze to jest zycie. Pozdrawiam |
Ale zasadności problemu wad nie podjęłaś. Odrzuciłaś pytanie, nie byłaś w stanie poddać się testowi.
Jesteś jak uczeń szkoły, który twierdzi, że zna doskonale wiedzę, jaka jest potrzebna na maturze, miałby komplet punktów z egzaminu, ale do testu podchodził nie będzie. Pytania o to CZY rzeczywiście ma podstawy aby stwierdzać tę swoją wiedzę sobie NIE ZADAJE. Bo przyjemniej (bezpieczniej) jest nie mierzyć się z owym pytaniem, uznając że się owe kompetencje ma.
Dla nauczycieli i systemu edukacyjnego ktoś bardzo mocno przekonany, że maturę świetnie by napisał, ale jednak do matury nie podszedł, jest jednak traktowany jako ktoś BEZ MATURY. Zatem jest on uważany za kogoś, kto się tylko chwali, że ma wiedzę.
Możesz stwierdzać na swój temat dowolne wspaniałe rzeczy, możesz być absolutnie przekonana, że tak jest. Dla pozostałych - po prostu się chwalisz, testu (żadnego) nie zaliczyłaś. A samochwalców na tym świecie mamy na pęczki.
A teraz czas na pomedytowanie, jak to Ciebie żadne (także te postawione przeze mnie) pytania, wątpliwości nie dotyczą. Mocą swojego arbitralnego stwierdzenia pewnie znowu odrzucisz te pytania, jak każde poprzednie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:40, 06 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | Ircia napisał: | Do tego sama napisze się rzetelna lista wad i słabych punktów jakie posiadasz oraz plan co się ma 'samo' zrobić aby to zmienić. | Sama nie, bo Matka Natura nie zajmuje sie generowaniem roszczen. Niektore osoby tak. Zwykile te osoby nie maja odczucia takiego istnienia I mysla, ze to jest zycie. Pozdrawiam |
Ale zasadności problemu wad nie podjęłaś. Odrzuciłaś pytanie, nie byłaś w stanie poddać się testowi.
Jesteś jak uczeń szkoły, który twierdzi, że zna doskonale wiedzę, jaka jest potrzebna na maturze, miałby komplet punktów z egzaminu, ale do testu podchodził nie będzie. | Zdawac ponownie egzamin dojrzalosci/mature przed dysertacja Ph. D. - to byloby zabawne, gdyby nie bylo infantylne
MD napisał: | Pytania o to CZY rzeczywiście ma podstawy aby stwierdzać tę swoją wiedzę sobie NIE ZADAJE. | To Twoj dylemat
MD napisał: | Bo przyjemniej (bezpieczniej) jest nie mierzyć się z owym pytaniem, uznając że się owe kompetencje ma. | Mam wkleic Swiadectwo Dojrzalosci, czy jak, bo pojmujesz inaczej?
MD napisał: | Dla nauczycieli i systemu edukacyjnego ktoś bardzo mocno przekonany, że maturę świetnie by napisał, ale jednak do matury nie podszedł, jest jednak traktowany jako ktoś BEZ MATURY. Zatem jest on uważany za kogoś, kto się tylko chwali, że ma wiedzę. | Nie przypuszczam zeby nauczyciele w Polsce interesowali sie mozliwoscia zdania egzaminu dojrzalosci/matury osoby ktora nie posiada intencji aby do tego egzaminu sie zglosic. System edukacyjny nie jest osoba I nie posiada cech ludzkich
MD napisał: | Możesz stwierdzać na swój temat dowolne wspaniałe rzeczy, możesz być absolutnie przekonana, że tak jest. | Po co? Pisalam wielokrotnie, ze nie posiadam nerwic lekowych - wystarczy abys pojal, czy powiekszyc?
MD napisał: | Dla pozostałych - po prostu się chwalisz, | Czy "pozostali" z nerwica lekowa to Ty I mini Ty, czy jest jeszcze ktos w tej k*pie?
MD napisał: | … testu (żadnego) nie zaliczyłaś. | Test sie zdaje lub nie. Zycie nie jest testem. Jest swiadomym procesem u niektorych osob.
MD napisał: | A samochwalców na tym świecie mamy na pęczki. | Ty I mini Ty?
MD napisał: | A teraz czas na pomedytowanie, jak to Ciebie żadne (także te postawione przeze mnie) pytania, wątpliwości nie dotyczą. | Alez skad Zrobilam sobie przerwe od cyfr, bo dokonuje donacji mojego osobistego czasu z powodu kluczowego projektu w pracy ale po godzinach urzedowania
MD napisał: | Mocą swojego arbitralnego stwierdzenia pewnie znowu odrzucisz te pytania, jak każde poprzednie. | Alez skad Nie bylo zadnych pytan. Byly publiczne projekcje podswiadomosci MD. W kontekscie Internetu, to taki publiczny pamietnik nerwic lekowych MD. Ale suit yourself
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:40, 06 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
Dyskurs napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dyskurs napisał: | Ircia napisał: | Do tego sama napisze się rzetelna lista wad i słabych punktów jakie posiadasz oraz plan co się ma 'samo' zrobić aby to zmienić. | Sama nie, bo Matka Natura nie zajmuje sie generowaniem roszczen. Niektore osoby tak. Zwykile te osoby nie maja odczucia takiego istnienia I mysla, ze to jest zycie. Pozdrawiam |
Ale zasadności problemu wad nie podjęłaś. Odrzuciłaś pytanie, nie byłaś w stanie poddać się testowi.
Jesteś jak uczeń szkoły, który twierdzi, że zna doskonale wiedzę, jaka jest potrzebna na maturze, miałby komplet punktów z egzaminu, ale do testu podchodził nie będzie. | Zdawac ponownie egzamin dojrzalosci/mature przed dysertacja Ph. D. - to byloby zabawne, gdyby nie bylo infantylne
MD napisał: | Pytania o to CZY rzeczywiście ma podstawy aby stwierdzać tę swoją wiedzę sobie NIE ZADAJE. | To Twoj dylemat
MD napisał: | Bo przyjemniej (bezpieczniej) jest nie mierzyć się z owym pytaniem, uznając że się owe kompetencje ma. | Mam wkleic Swiadectwo Dojrzalosci, czy jak, bo pojmujesz inaczej? |
Ta kolejna taktyka obronna - udawanie, że o co innego chodzi. Skoro nie zrozumiałaś, że użyłem porównania, to teraz jasno to napiszę: to był przykład, a nie jakieś moje wątpliwości na temat Twojej matury (zaliczonej, czy nie - nie moja sprawa, nawet nie pytam). Chodzi o nakreślenie sytuacji, w której coś jest uznawane dopiero wtedy, gdy osoba PRZEJDZIE TEST. Matura jest takim testem, ale chodzi w przykładzie o test w ogóle.
Deklarowanie czegokolwiek, swoich kompetencji i właściwości, kosztuje bardzo niewiele, każdy moze sie mienić kim tam zechce. DOPIERO TEST (zdany) jednak jest tym punktem czasowym, od którego ktoś przestaje być samochwalcą, a staje się tym, który MA PRAWO ZASADNIE się uważać za kogoś, za to co deklaruje. Możesz oczywiście tego nie uznawać, ale w takim razie owo przekonanie zostaje u Ciebie - reszta świata ma prawo uważać Cię za osobę, która się chwali, a nie posiadającą te atrybuty, o jakich mówi.
Dyskurs napisał: | Nie bylo zadnych pytan. Byly publiczne projekcje podswiadomosci MD. W kontekscie Internetu, to taki publiczny pamietnik nerwic lekowych MD. Ale suit yourself |
Były pytania o zasadność wszystkiego, co twierdzisz. I dalej te pytania są - czy POZA WŁASNĄ DEKLARACJĄ, chęcią aby tak było, posiadasz coś potwierdzającego?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:17, 06 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
MD napisał: | Deklarowanie czegokolwiek, swoich kompetencji i właściwości, kosztuje bardzo niewiele, ... | Tak sadzisz? To dlaczego w Polsce jast potop nerwic lekowych?
MD napisał: | DOPIERO TEST (zdany) jednak jest tym punktem czasowym, od którego ktoś przestaje być samochwalcą, a staje się tym, który MA PRAWO ZASADNIE się uważać za kogoś, za to co deklaruje. | No dobrze i zaznaczam, ze sam tego chciales. Zaczynamy test na Twoje czlowieczenstwo.
Do testu uzyjemy definicji roboczej czlowieczenstwa czyli benevolence - the quality of being well meaning, kindheartedness, big-heartedness, goodness, goodwill, charity, altruism, humanitarianism, compassion, philanthropy - zyczliwość, jakość zycie ze znaczeniem, dobroduszność, dobroć, miłość moralna, altruizm, humanitaryzm, współczucie, filantropia[/quote]
Nie lekaj sie. Jestem obok z Chrystusem w sercu a "nie mozna poznac drugiego czlowieka bez Chrystusa" (Sw. JPII)
MD napisał: | Możesz oczywiście tego nie uznawać, ale w takim razie owo przekonanie zostaje u Ciebie - reszta świata ma prawo uważać Cię za osobę, która się chwali, a nie posiadającą te atrybuty, o jakich mówi. | Nie wierze lecz wiem, ze z Chrystusem w sercu nie obawiam sie co MD w stanie hostage/ego mysli o mnie w pelerynce "reszty swiata". Ale pokoj z Toba a raczej w Tobie - czyli spokoj wewnetrzny. Jak sie zmaterializuje i dasz wymierne tego dowody na Forum SFiNiA to bedzie cud
MD napisał: | Były pytania o zasadność wszystkiego, co twierdzisz. I dalej te pytania są - czy POZA WŁASNĄ DEKLARACJĄ, chęcią aby tak było, posiadasz coś potwierdzającego? | Niczego nie twierdze czyli nie stawiam hipotez roboczych (jak u nas okresla sie twierdzenie w warunkach akademickich) lecz emanuje madroscia zyciowa nieskonczonej ilosci pokolen naszych przodkow czyli w tradycji katolickiej jestem w stanie laski uswiecajacej
Zmaterializowales sobie swoim pragnieniem publiczny test na Twoje czlowieczenstwo z wlasnej woli i ja czuje rezultat, bo serce otwarte czuje wczesniej niz rozum przeanalizuje. Nie uprzedzajac wypadkow (termin stosowny) pozwole Twojemu przeznaczeniu rezultaty Twojego testu na czlowieczenstwo w kontekscie mojej definicji roboczej benevolence zmaterializowac
Rezultat made by MD moze byc dla Ciebie turbulencyjny, ale turbulencja na wlasne zyczenie to cierpienie rozwojowe, nie neurotyczne, jak okreslaja ten fenomen Diakon Marcin Gajda, MD i Monika Gajda - tak wiec cierp rozwojowo z Chrustusem w otwartym sercu
Diakon Marcin Gajda, MD z zespolem w darze Aleksandrowi Jasinskiemu w czasie Chrztu Sw. -> https://www.youtube.com/watch?v=h3w6pKJ7ha0
Marcin Gajda - Najcichsza obecności - dla tych co kochają kontemplację!
https://youtu.be/Xcg3vLkBRm8
U mnie nadal Komunia Sw. z calym swiatem obojetne co kto o mnie mysli, bo to on/ona musi metabolizowac/"trawic" = Matka Natura w sprzezeniu zwrotnym lub "jak sobie poscielisz, tak sie wyspisz"
O Jezu, juz 6:50 AM EST i pora na natrysk i do kochanej pracy aby przy niej spiewac, ale w mysli w stanie uporzadkowanej i zfokusowanej koncentracji po pieknym i regenerujacym snie
http://www.sfinia.fora.pl/blog-dyskurs,67/poezja-jest-spiewem-duszy,10613.html#363881
Tajemnica I ->
Skoro poswiecam Ci czas i energie zyciowa, to jeszcze wyjdziesz na czlowieka Chrustusowego, bo istnie inaczej to czekac na smierc z uczuciem strachu
Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 11:51, 06 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:33, 06 Lip 2018 Temat postu: |
|
|
W zasadzie to nie wiem, co konkretnie chciałaś powiedzieć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|