Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dziedzictwo agresji
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:43, 18 Maj 2012    Temat postu: Dziedzictwo agresji

Chciałbym w tym wątku porozmawiać o jednym z kluczowych problemów etyki - o naszej (chyba wrodzonej) skłonności do agresji. Wydaje mi się, że najczęściej spotykane piśmiennictwo, artykuły w mediach traktują problem naiwnie. Zwykle jest to coś w stylu: agresja jest zła, nie wolno, aby się pojawiała. Potem można jeszcze wygłosić jakiś slogan dla nauczycieli i wychowawców w szkołach, ośrodkach opiekuńczych w stylu: nie dopuszczalne są żadne formy agresji. I kropka. Sprawa załatwiona. Zamiecione pod dywan, bo skoro się złu sprzeciwiliśmy, to jesteśmy dobrzy.

Problem jednak pozostaje, bo agresja - w nas ludziach - jest. W jednych tkwie bardziej głęboko, w innych wręcz wylewa się na zewnątrz. I powiedzenie w stylu "to się nie powinno zdarzać", tego faktu nie zmieni.
Szczególnie wyraźnym problemem jest postępowanie z ludźmi o dość pierwotnej (kolokwialnie mówiąc prymitywnej) konstrukcji psychicznej - np. wywodzące się z patologicznych środowisk, poddanych przemocy w dzieciństwie i młodości itp. Do takich ludzi nie przemawiają hasła w rodzaju "agresja jest niedopuszczalna". Dla tych ludzi agresja jest dobrze znanym, niezbędnym elementem życia, a bez tego elementu agresji nie wyobrażają sobie nawet własnej tożsamości (jestem tym, jakie miejsce sobie wywalczę w hierarchii mojej grupy). Nieraz pojawiają się filmy, jak to ktoś nawraca grupę młodych przestępców za pomocą konsekwentnej postawy odrzucającej agresję. Pewnie takie przypadki się zdarzają. Ale nie sądzę, że zbyt często. Agresja jest ewolucyjną zdobyczą, pomagającą chronić życie i trzeba naprawdę wielkiej dojrzałości, tę mroczną siłę opanować, wbudować w dojrzały obraz świata. To jest zadanie na całe życie i trudno oczekiwać, ze rozbrykany 17-latek będzie już w stanie zrozumieć to, co staje się udziałem mędrców. A ten nastolatek żyje, czuje, krzywdzi innych ludzi, bądź sam jest krzywdzony. Resocjalizacja w więzieniach, poprawczakach jest zagadnieniem wciąż nie rozwiązanym, bo to zadanie trzeba zaliczyć do bardzo trudnych. Rzadko się udaje. Bo nasze ewolucyjne dziedzictwo agresji jest chyba naprawdę bardzo silne. I nawet wiele osób agresywnych deklaratywnie zgadza się z postulatem unikania, ograniczania agresji. Tylko potem zaczyna się prawdziwe życie i konieczność radzenia sobie z bieżącymi problemami.
Piszę, nie żeby jakoś narzekać, ale bardziej po to, aby ktoś dodał tu coś z własnych doświadczeń. Jak ma postępować wychowawca w ośrodku, widząc, że dla jego trudnej młodzieży słowo "autorytet" kojarzy się nie z mądrością, z opanowaniem, a z bezwzględnością, skutecznością podporządkowania sobie innych?...
Czy taki wychowawca powinien ulec (choćby przejściowo) myśleniu swoich wychowanków, a po zdobyciu autorytetu, zacząć do nich docierać?... Ale wtedy będzie musiał już na starcie zaprzeczyć wartościom, które za chwile będzie chciał propagować. Z drugiej strony, jeśli będzie od początku łagodny, to wszyscy wezmą go za fajtłapę, frajera i nikt go nawet nie wysłucha.
Co jest DOBREM w tej sytuacji?


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:50, 18 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:51, 28 Maj 2012    Temat postu:

Trudno mi zająć stanowisko w dyskusji, by zaspokoić wyczerpująco
odp. na pytania wszak doświadczeń własnych w zapodanym temacie
mam niewiele.
Agresja, to problem złożony, ludzie nie są jednakowi, a więc i metody czy stanowisko wychowawcy/rodzica wobec agresywnych postaw nie będzie jednakowe.
Najpierw należy rozpoznać danego wychowanka, nie bać się, odważnie rozmawiać, pozwolić w pierwszej fazie na to, co chce (jeśli wychowawca uzna, że może pozwolić, ale zawrzeć kontrakt, bo wybór wychowanka [a zezwolenie wychowawcy] należy traktować jako jego wolność, która łączy się z odpowiedzialnością) a w międzyczasie ukierunkować go tak, by sam doszedł do tego, że nie bardzo powinien to zrobić.
Pewne sprawy z góry należy zabronić: alkohol, narkotyki-wyjaśnić ich wpływ na agresywność, co powoduje niemożliwość rozmowy.
Autorytet można zdobyć nie narzucając się, najlepiej gdyby wychowanek sam przyszedł i porozmawiał, ale wiadomo, że wychowawca musi wychodzić z rozmową i rozpoznawać, który jest gotów do indywidualnej rozmowy. Te są najlepsze, rozmowy w grupie mogą tyczyć ogólnych tematów, natomiast o indywidualnych/osobistych sprawach należy rozmawiać indywidualnie.
Swoim zachowaniem i wiedzą wcześniej zdobytą z dokumentów oraz z
obserwacji należy umiejętnie dysponować i przewidywać zachowania wywołując te pozytywne, a te przy każdej okazji zauważać i chwalić.

Pozwolić robić mu, to co umie robić najlepiej (np. przywództwo, kontrola grupy) kontrolując dyskretnie jego postępowanie.

Wychowywać należy całościowo, nie można eliminować tylko jednej negatywności (np. agresji), bo w żaden sposób nie da się, należy w różnych sytuacjach z różnym natężeniem akceptować, negować bądź chwalić zachowania/postępowania i obserwować skuteczność swej pracy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:57, 31 Maj 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:
Autorytet można zdobyć nie narzucając się, najlepiej gdyby wychowanek sam przyszedł i porozmawiał, ale wiadomo, że wychowawca musi wychodzić z rozmową i rozpoznawać, który jest gotów do indywidualnej rozmowy. Te są najlepsze, rozmowy w grupie mogą tyczyć ogólnych tematów, natomiast o indywidualnych/osobistych sprawach należy rozmawiać indywidualnie.

Tak sobie myślę, że w takich sytuacjach dobrą strategią wydaje się współpraca "dobrego i złego gliny". Tzn. zły glina, wychowawca po prostu czuwa, żeby agresywny młodzian nie posunął się zbyt daleko. Jest bardziej stanowczy, nawet trochę agresywny - gdy trzeba. Jednak dobrze byłoby, aby ten zły wychowawca nie był zbyt charyzmatyczny, aby zostawiał miejsce dla tego drugiego - dobrego.
Z kolei dobry wychowawca faktycznie - nie narzuca się. On czeka, żeby wychowanek sam dojrzał do tego, że nie tylko wygrana w rywalizacji się liczy. Charyzmatycznie bierna postawa złego wychowawcy powinna więc jakby jakby zniechęcać do wiązania autorytetu z dominacją. Bo ostatecznie prawdziwy autorytet powinien zostać (przez wychowanka) przypisany "dobremu" wychowawcy.
Czy to się uda?
- To już inna sprawa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:09, 01 Cze 2012    Temat postu:

Dziedzictwo agresji?
No tak, wszystko dziedziczymy, ale mimo tak rozwiniętej genetyki nie jest wiadome jakie, ile i od kogo cechy dostajemy w spadku (chodzi o dokładność).
Jeśli dostajemy, a dostajemy i agresję o różnym natężeniu, to w zasadzie jesteśmy "udupieni" i nic już nie pomoże, bo agresję mamy i koniec, ale nadzieja jeszcze wszak istnieje siła natężenia agresji. Jeśli jest duża, to z pewnością jest zła/bardzo zła, a więc nie należy dopuszczać (ad wcześniej pisane:
Cytat:
slogany szkolne nie dopuszczalne są żadne formy agresji
.)
No, co tu można nie dopuścić, skoro już jest (wrodzona), no ale przecież mamy resocjalizację, więc należy wierzyć, że można uzyskać zamierzoną poprawę.
To "niedopuszczenie" należy traktować jako nieprowokowanie, czyli nie wywoływać.

Jeśli dwóch policjantów traktujesz jako dwóch oddzielnych wychowawców, to dla mnie jest błąd, a wręcz niemożliwość w wychowaniu.
Takie cechy powinien posiadać jeden wychowawca z bardzo ważną cechą zwaną bycia konsekwentnym. Jeśli jest kontrakt (wychowawca-wychowanek), to nie ma Panie Boże przebacz - bo jak jest odstępstwo od zachowań co wcześniej zawarto w kontrakcie, to konsekwencja tego musi być, nic nie można odkładać na potem, nie można łagodzić, ani zaostrzać kary, jak również ująć czy dokładać nagrody.
W każdej z sytuacji powinna być samoocena wychowanka, a i ocena wychowawcy i ... konsensus.

Uda się (poprawa zachowania) o ile nie w oczekiwanym stopniu, to nie należy ronić krokodylich łez, bo przecież nic od razu nie powstało.

Na zakończenie jakby potwierdzenie, że coś się udaje, przywołam niedawną dyskusję z 16-latkami, którzy zachłyśnięci byli homoseksualizmem, przekonując mnie, że to jest wspaniałe i ludzkość nie powinna negować, a każdy powinien spróbować. Żadne z rozmówców nie uprawiało takiego sexu (tak mówili, więc mam prawo wierzyć).
Nie będę streszczać rozmowy, bo okazałoby się nudne, nadmienię, że były agresywne postawy wobec tematu, ale wynik był: Nie jestem przeciw homosexualności, ale nie uważam to za naturalny zdrowy sex.
Większość stwierdziła, że ma o czym myśleć.
To pobudzenie jest ważne w każdej sytuacji/zachowaniu-myślenie, to też sukces ku lepszemu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:25, 01 Cze 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:
Jeśli dwóch policjantów traktujesz jako dwóch oddzielnych wychowawców, to dla mnie jest błąd, a wręcz niemożliwość w wychowaniu.
Takie cechy powinien posiadać jeden wychowawca z bardzo ważną cechą zwaną bycia konsekwentnym.

I właśnie ta konsekwencja jest problemem. I dokładnie dlatego układ dobry - zły glina jest znacznie lepszy, niż pojedynczy "uogólniony glina".
Bo konsekwencja wymaga, że jak coś obiecujesz, to masz dotrzymać. Nie dotrzymujesz, to nie jesteś konsekwentny, tracisz twarz, można cię zacząć lekceważyć.
Problemem pracy wychowawcy (i policjanta) jest PRÓBOWANIE, jest konieczność resetowania co jakiś czas wybryków wychowanka. Jeśli mamy być naprawdę konsekwentni, to jesteśmy w patowej sytuacji, bo nie mamy jak tego zrobić (bez naruszania zasady konsekwencji). Wtedy pomocnik może stanowić dyplomatyczne wyjście - to ten drugi przebacza (dobry glina), a zły (czyli w istocie konsekwentny) glina ma szansę na nowe podejście, w którym jego konsekwencja nie została wcześniej "spalona".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:45, 01 Cze 2012    Temat postu:

Ejże Panie Michale...sytuacja patowa?
Ja powiedziałbym, że z powodu braku konsekwencji stawiamy się właśnie w sytuacjach bez wyjścia.
Nie bez kozery pisałam o kontrakcie, to jest właśnie namiastka późniejszych zasad/przepisów, które wdrożone wcześniej w życie dadzą w przyszłości owoce.
Tak, dotrzymanie słowa/umowy dotyczy obu stron; i wychowanka i wychowawcy. Takie samo prawo, a co za tym idzie i konsekwencje mają obie strony kontraktu. Nie wyobrażam sobie, by konsekwencje wynikające z nieprzestrzegania kontraktu tylko ponosił wychowanek, a wychowawca nawet gdyby palnął bzdurę (bo nie przemyślał do końca jakiegoś polecenia) nie ponosił konsekwencji i nie myślę o drodze służbowej, lecz o zwykłej umowie z wychowankiem.
Zresetować można sztuczną inteligencję lecz nigdy nie uda się w naturalny sposób zapomnieć wybryków wychowanka, ale inteligencja wychowawcy musi być wyższa niż sztuczna. Nie można wracać do poprzednich zachowań, należy być obiektywnym i konsekwentnym względem aktualnego zachowania.

Wychowawca zachowujący się jak policjant (policjant dla mnie, to typ: władza absolutna) nigdy nie osiągnie wyzwolenia chęci u wychowanka by on sam zaproponował i wykonał pozytywne czynności.
Typ pan-niewolnik (wychowanek) procentuje bardzo negatywnie, bo wszystko w przyszłości wychowanek wykonuje z przymusu, a ten przymus rodzi coraz większą agresję.

To co piszesz o glinach (nie wiem czy dobrze odbieram Twą myśl), to mnie kojarzy się z rodzicami, gdzie mama jest tą dobrą pozwalającą na rozrzucanie zabawek, jedzenie czekoladek itp, a tata, to ten, co to nic nie można, bo nie pozwala-jest groźny.
I powiedz, jak małe dziecko (3-5 letnie) ma się dowiedzieć co dla niego jest dobre?
Ono uczy się cwaniactwa, kłamstwa i chachmęctwa, bo jak tata nie pozwoli, to popłacze i mama pozwoli.
Tak być nie powinno, bo gdzie jest wspólny głos i bycie konsekwentnym?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:40, 03 Cze 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:
Ejże Panie Michale...sytuacja patowa?
Ja powiedziałbym, że z powodu braku konsekwencji stawiamy się właśnie w sytuacjach bez wyjścia.
Nie bez kozery pisałam o kontrakcie, to jest właśnie namiastka późniejszych zasad/przepisów, które wdrożone wcześniej w życie dadzą w przyszłości owoce.
Tak, dotrzymanie słowa/umowy dotyczy obu stron; i wychowanka i wychowawcy.

Nie porozumieliśmy się. Ja nie postuluję braku odpowiedzialności wychowawcy, bo piszę o czymś innym.
Tu odnoszę się do dość typowej sytuacji, w której wychowanek coś przeskrobie, mimo że grozi za to jakaś poważna konsekwencja. Załóżmy, że ta konsekwencja zostanie wykonana - na wychowanka spada kara. Mimo to, jak to często bywa, wychowanek znowu robi wbrew regułom. Po którymś takim razie wychodzi na to, ze to kar wychowanek się przyzwyczaił, nie robią one na nim specjalnego wrażenia. Trzeba więc kary eskalować. Do cięższych kar wychowanek znowu się przyzwyczaja i znowu, i znowu... itd. itd.
Po jakimś czasie dochodzi do swoistego klinczu, kiedy wychowanek jest notoroczynie "w stanie kary", a konsekwentny (!) wychowawca nie ma już żadnego pola manewru, bo dalsza eskalacja kar musiałaby chyba objąć ciężkie kary fizyczne, albo jakąś inną formę drakońskich represji. Nie do zastosowania.
Wtedy wychowanek trzyma swojego wychowawcę w szachu mówiąc mu: I co mi zrobisz?!...
Mam "gdzieś" twoje zasady, twoje kary i całe to Twoje wychowawstwo.
I wychowanek ma tu swoją rację, bo mechanizm konsekwencji po prostu w takiej sytuacji się wyczerpuje. Obie strony się męczą, obie udowadaniają, że nie ustąpią i nie wiadomo co robić dalej.
Wtedy mamy do wyboru
albo....
zabić naszego wychowanka (bo to najbliższa odpowiednio konsekwentna i adekwatna kara)... :shock: :cry: :nie:
albo stwierdzić, że konsekwentni już nie potrafimy być, z naszej gęby zrobiono cholewę, wychowanek nas przetrzymał i ogólnie przegraliśmy.

W takiej sytuacji (a właściwie to już znacznie wcześniej zanim ona wystąpi) bardzo użyteczna jest ingerencja trzeciej osoby - spoza owego układu konsekwencji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:20, 04 Cze 2012    Temat postu:

Odpowiedzialność musi być-ZAWSZE.

Fajnie, że wyjaśnisz o co biega, bo mogą być dwie linie rozwiązania: Łatwiejsza, gdzie tylko wypadałoby pożałować zlikwidowania kary śmierci, bo jakby takiego ciach, to byłoby po kłopocie, a w przyszłości mielibyśmy społeczeństwo podporządkowane, ułożone-jednym słowem raj na ziemi. I co wtedy by robili kaci? :think:
A teraz trudniejsza linia, bo likwidacja tych innych ludzi jest od rzeczy i nie jest dobrym rozwiązaniem.

Widzisz od tego jest wychowawca by przewidywał różne sytuacje i taką jak powtarzalność czynu wychowanka również.
Kontrakt, to umowa wychowawca - wychowanek, to sankcje i nagrody uzgodnione między nimi, natomiast regulamin, to zbiór zakazów i nakazów oraz grożące sankcje za niewykonanie. Ten regulamin, to obligatoryjność i rzeczywiście może doprowadzić do wspomnianej patowej sytuacji i właśnie potrzebny jest mądry, inteligentny wychowawca by nie dopuścił do kar regulaminowych, dlatego zawiera kontrakt.
I tak np. jeśli przez tydzień powtarzany jest ten sam czyn, to w kontrakcie stopniowanie kary powinno być odpowiednio ujęte (np. upomnienie słowne połączone z rozmową by znaleźć przyczynę postępowania, kara jaką zaproponuje wychowanek, wyznaczenie kary przez wychowawcę: sprzątanie stołówki, porządkowanie wyznaczonego terenu wokół placówki itp.), ale w tym samym punkcie powinien być zapis mówiący o nagrodzie.
I tak, jeśli wychowanek powstrzyma się od czynu negatywnego/agresywnego przez określony czas np. 1 dzień jest pochwała ustna, przez kolejne dni-to znowu zależne od wychowawcy-wychowanka umowy np. zdjęcie planowanych dyżurów (jeśli tego nie lubi), zezwolenie na 1-2 h na gry komputerowe, czy wyjście do kina.

Jeśli kontrakt zawiedzie, to pozostaje regulamin.
Myślę, że mądry wychowawca, który chce pomóc wyjść podopiecznemu z agresji może tego dokonać, ale o takich jest coraz trudniej, jednak należy podkreślić, że musi być współdziałanie między wychowawcą , a wychowankiem, bo bez sprzężenia zwrotnego można liczyć tylko na cud.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:18, 04 Cze 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:
Odpowiedzialność musi być-ZAWSZE.

...
Kontrakt, to umowa wychowawca - wychowanek, to sankcje i nagrody uzgodnione między nimi, natomiast regulamin, to zbiór zakazów i nakazów oraz grożące sankcje za niewykonanie. Ten regulamin, to obligatoryjność i rzeczywiście może doprowadzić do wspomnianej patowej sytuacji i właśnie potrzebny jest mądry, inteligentny wychowawca by nie dopuścił do kar regulaminowych, dlatego zawiera kontrakt.

Tak na marginesie - dla mnie stosowanie kar i nagród, to dopiero WSTĘP do wychowania. To nie jest właściwe wychowanie, bo jeśli powodem czyjegoś działania ma być podleganie kalkulacjom, liczeniom strat, czy korzyści, to znaczy, że nie wychowujemy świadomej jednostki ludzkiej, tylko tresujemy sobie posłuszne zwierzątko.
Prawdziwe wychowanie musi wychodzić POZA KARY, NAGRODY, PROSTE KONSEKWENCJE. Prawdziwe wychowanie polega na POMOCY w budowaniu odpowiedniego systemu wartości, a nie po prostu skłanianie do potrzebnych nam działań. Gdyby celem było po prostu skłonienie ludzi do pewnych zachowań, a skuteczne zapobieganie innym, to ideałem stałby się nie człowiek, a doskonale programowany robot.
Ale to już dygresja.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:18, 04 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hello




Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 1988
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:16, 04 Cze 2012    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
… odpowiedniego systemu wartości, …
Mam nadzieję, że prowokujesz, więc: co to znaczy ODPOWIEDNI? :)
http://www.youtube.com/watch?v=WRbgMyHLxeU
________________________________________
„Cierpliwość: łagodna forma rozpaczy uchodząca za cnotę.”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:02, 04 Cze 2012    Temat postu:

Hello napisał:
Michał Dyszyński napisał:
… odpowiedniego systemu wartości, …
Mam nadzieję, że prowokujesz, więc: co to znaczy ODPOWIEDNI? :)

Nie miałem zamiaru prowokować. W znaczeniu jakie miałem na myśli zakładałem po prostu, że chodzi o system wartości, w którym przemoc, agresja, ignorowanie cierpienia bliźnich nie są czymś właściwym. Ale oczywiście pytanie jest ciekawe - jaki system wartości (np. ze spotykanych na co dzień) spełnia te warunki. I do tego jeszcze - na krótką metę, na dłuższą metę, jakoś tak globalnie.
Bo całkowite wyeliminowanie agresji uważam nie tylko za mrzonkę, ale nawet za coś niewłaściwego. Tyle, że - w idealnym świecie - agresja, przemoc powinny istnieć wyłącznie w umysłach - jako ewentualność, jako granica naszych działań. Rozsądny umysł powinien obronić działania związanej z nim osoby przed wprowadzeniem owej agresji do materialnego (?...) świata. I to oczywiście nie jest łatwe zadanie, bo trzeba się zmierzyć z tym, co w tytule wątku EWOLUCYJNYM DZIEDZICTWEM naszej natury, czyli SKŁONNOŚCIAMI agresywnymi nie tylko w nas samych, ale i w otoczeniu.

Nie mówiąc już o tym, ze ciekawą kwestią jest CZYM W OGÓLE JEST AGRESJA?
Czy krytyka kogoś jest agresją?
Albo może lepiej: czy można mówić o agresji pozytywnej (twórczej) i negatywnej?
- Bo krytyka czegoś, co w przyszłości grozi czymś niebezpiecznym powinna być chyba uznana za element pozytywny. Choć sama ta krytyka nosi znamiona agresji.
Czy agresja mająca na celu ostateczne znaczące zmniejszenie agresji (np. pętanie furiata), to "agresja", czy moze "antyagresja"?
Sam fakt istnienia czegoś w określonym miejscu i czasie, przy nadwrażliwości pewnych osób, bywa odczuwany jako agresja. Niektóre pary bardzo dotkliwie odczuwają ciche dni - czyli sytuację przeciwną bierności. Czy można mówić o "agresji psychicznej braku kontaktu"?...
Brzmi to jak absurd, choć w ostatecznym wydźwięku czyjaś uparcie bierna, usuwająca się postawa skrajnej "nieagresji" może zostać odebrana jako "agresja psychuiczna". I to jakże często bardzo dotkliwa, prowadząca do rozstroju nerwowego w stopniu o wiele większym, niż niejedna umiarkowana agresja aktywna.
Ludzie przyzwyczajają się do pewnych stanów, statusów i sam fakt odejścia od owych przyzwyczajeń jest odczuwany boleśnie, a konieczność dostosowania się, zmiany odbierana jako agresja narzucająca.
Wreszcie autoagresja... Jak ją zakwalifikować w tym ujęciu?... W pewnych ujęciach autoagresja nie jest agresją, bo nikogo na zewnątrz nie musi dotykać (choć w dalszych konsekwencjach już zwykle dotknie). Ale jak zaczniemy wszystko nazywać agresją, to niedługo do tej kategorii wpadnie nam każda zmiana, która nie jest wystarczająco oczekiwana i akceptowana.
A agresja w sportach walki, w grach?... Tam jest elementem zabawy, czymś pożądanym, czymś za co ludzie chcą płacić pieniądze. Czy to jest "agresja" w tym sensie co poprzednio?...
Tu jest wiele trudnych pytań...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 21:16, 04 Cze 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hello




Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 1988
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:47, 04 Cze 2012    Temat postu:

Każdy system wartości jest wytworem jakiejś kultury i powinien sprzyjać przynajmniej jej przetrwaniu, jeśli nie rozwojowi.
Jeśli nie sprzyja, to będzie zmieniony, albo zginie razem z nią.
Agresja, egoizm, altruizm cóż to jest?
Czy syn starego indianina (z reklamy :) ) jest agresywny, czy jest egoistą, altruistą?
Jest możliwe, że gdyby Abd ar-Rahman pod Tours nie miał kataru, to miałbyś cztery żony Michale.
_________________________________
„25 października 732, Karol Młot stoi na wzgórzu i patrzy się w dół zupełnie bez związku z agresją.”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:57, 04 Cze 2012    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Tak na marginesie - dla mnie stosowanie kar i nagród, to dopiero WSTĘP do wychowania. To nie jest właściwe wychowanie, bo jeśli powodem czyjegoś działania ma być podleganie kalkulacjom, liczeniom strat, czy korzyści, to znaczy, że nie wychowujemy świadomej jednostki ludzkiej, tylko tresujemy sobie posłuszne zwierzątko.
Prawdziwe wychowanie musi wychodzić POZA KARY, NAGRODY, PROSTE KONSEKWENCJE. Prawdziwe wychowanie polega na POMOCY w budowaniu odpowiedniego systemu wartości, a nie po prostu skłanianie do potrzebnych nam działań. Gdyby celem było po prostu skłonienie ludzi do pewnych zachowań, a skuteczne zapobieganie innym, to ideałem stałby się nie człowiek, a doskonale programowany robot.
Ale to już dygresja.


Ej Michale, no niby masz rację i zgodzę się z Twą wypowiedzią, ale jej i nie masz.
Reasume:
Posługujemy się nazewnictwem wychowawca-wychowanek, a więc rozmawiamy o placówkach wychowawczych, a zatem stoi, że przebywają tam młodzi ludzie, którzy ze względu na patologię nie mieli możliwości poznania i dokonania wyboru, bo nie miał kto zapoznać ich z konsekwencjami dobrych i złych czynów.
Tu trzeba stosować inne metody niż wyimaginowany przez Ciebie system wartości.

Nie zgodzę się z Tobą na jakikolwiek podział wychowania (wstęp, właściwe), bo wychowanie to proces całościowy.
Uczysz matematyki i wychowujesz, idziesz do kina i wychowujesz, jesz posiłek i wychowujesz itd. itp. i tu oczywiście mówimy o rodzicielskim wychowaniu od podstaw, czyli od urodzenia.

Odpowiedni system wartości?
Dla kogo odpowiedni: rodzica czy dziecka?
Skąd rodzic może wiedzieć czy "odpowiedni system wartości" jest odpowiedni dla jego dziecka?
Posłużę się banalnym przykładem Palikota, któremu matka/rodzice zbudowali najodpowiedniejszy system-chrześcijański i co?
Ano okazuje się, że ten system nie dla niego, więc dokonał apostazji.
Moim zdaniem nie ma mowy o zbudowaniu jednego odpowiedniego systemu, bo nawet najodpowiedniejszy na pewnym etapie okaże się bezużyteczny.
On musi być stale modyfikowany i spełniać funkcję emancypacyjną.

Widzisz, ja pisałam o zawieraniu kontraktu wychowawca-wychowanek, a więc tu jest mowa o prawie do podejmowania niezależności przez wychowanka, a funkcja emancypacyjna zostanie spełniona, gdy w praktyce będzie wspólne planowanie, organizowanie, kontrolowanie i ocena. Jeśli zostaną wyeliminowane czynniki stresogenne, a wzajemne interakcje będą respektować prawo każdej osoby do samostanowienia, autoodpowiedzialności, a także do popełnienia błędów, a do tego potrzebna jest znajomość prawa czyli regulaminu danej placówki.
To jest podstawą do procesu wychowania, bo w przeciwnym razie byłby totalny chaos, a agresją wiałoby non-stop.

To bardzo szeroki temat, a w dodatku odbiegliśmy od dziedzictwa agresji, ale chcę nadmienić, że wychowanie nie zależy tylko od rodziców, bo na nie składa się wiele czynników zewnętrznych i wewnętrznych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:53, 04 Cze 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:

Posługujemy się nazewnictwem wychowawca-wychowanek, a więc rozmawiamy o placówkach wychowawczych, a zatem stoi, że przebywają tam młodzi ludzie, którzy ze względu na patologię nie mieli możliwości poznania i dokonania wyboru, bo nie miał kto zapoznać ich z konsekwencjami dobrych i złych czynów.
Tu trzeba stosować inne metody niż wyimaginowany przez Ciebie system wartości.

Sama rozróżniasz metody i system wartości. Wg mnie metoda nie jest systemem wartości. System wartości może jakoś wpływać na wybór metody, ale sam nią nie jest.
System wartości definiuje pewne ostateczne cele, a także może ograniczać zakres dozwolonych metod. Ja osobiście uważam za błąd wychowawczy pewne skupienie się na metodach i doraźnych celach, a ignorowaniu przy tym celów trudniejszych, bardziej dalekosiężnych. Tym celem ostateczny wychowania jest wg mnie ukształtowanie człowieka, który będzie SAM wybierał. Nagrody i kary są z arsenału manipulacji człowiekiem, tak aby przeciwstawić się jego własnym wyborom, aby je zaburzać, uczynić powolnym naszej woli (my - to tutaj wychowawcy). Niestety, dla wielu wychowawców zmuszenie wychowanka do jakiegoś tam posłuszeństwa, to już koniec sprawy. Wychowanek posłuszny nam, to już ostateczny sukces.
Problem w tym, ze wychowanek wdrożony "po prostu do posłuszeństwa", a nie do oceny sytuacji i samodzielnych wyborów za chwilę będzie znowu posłuszny...
ale komuś innemu. Np. członkowi młodzieżowego gangu. I stanie się to według naszego przepisu! Tzn. my go wcześniej wdrożyliśmy do posłuszeństwa, a że nas dalej zabrakło, to już nie nasz problem...

Dlatego myślenie na krótką metę w ostatecznym rozrachunku tworzy więcej problemów, niż poprawnych rozwiazań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:05, 05 Cze 2012    Temat postu:

Cytat:
Tym celem ostateczny wychowania jest wg mnie ukształtowanie człowieka, który będzie SAM wybierał.


To bardziej niż doskonałe, ale zechciej napisać jak to ukształtowanie będziesz tworzył?

Więcej póxniej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:40, 05 Cze 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:
Cytat:
Tym celem ostateczny wychowania jest wg mnie ukształtowanie człowieka, który będzie SAM wybierał.


To bardziej niż doskonałe, ale zechciej napisać jak to ukształtowanie będziesz tworzył?

Nie zamierzam go "tworzyć". Swój światopogląd, uczucia, system wartości każdy tworzy SAM! Inaczej mówiąc nie zgadzam się tutaj na mechanicystyczny model wychowania, w którym ludzi się "kształtuje" wg jakiegoś wzorca (tu mamy oddzielny problem - jakiego? - wzorca). Nie ma prostej drogi w wychowaniu. Nie ma też zbyt wielu skrótów w tej drodze. Ostatecznie to wychowanek musi ZROZUMIEĆ i ZAAKCEPTOWAĆ siebie w postaci nowej osoby, nowych wartości.
I - co bardzo ważne!
- Nie z powodu posłuszeństwa
- Nie z powodu "niech im będzie"
- nie z powodu "bo się opłaca".
Nie oznacza to, że element posłuszeństwa w wychowaniu nie wystąpi. Bo wystąpi. Wychowanek - przynajmniej na początku - właśnie z posłuszeństwa nakazom nie ulegnie pokusie pobicia kolegi, czy koleżanki. Ale to, że ta pokusa zostanie odepchnięta strachem, bądź przekupstwem (nagroda za dobre sprawowanie), to jeszcze nie wychowanie. To tylko przygotowywanie gruntu pod decyzje wychowanka. To pokazywanie, że jednak "da się" przynajmniej przez jakiś czas wytrzymać w stanie innym, niż do tej pory preferowanym.
Prawdziwe wychowanie zaczyna się tam, gdzie wychowanek zaczyna widzieć siebie jako kogoś, kto jest inny niż do tej pory, akceptować osiąganie celów drogą inną niż prosta agresja, niż oszustwo, kradzież itd. itp. Zaczyna to akceptować dlatego, że te złe zachowania DO NIEGO NIE PASUJĄ!
To bardzo ważne - one DO NIEGO nie pasują, a nie do gościa, który akurat teraz rządzi (czyli w tej chwili wychowawca, ale za miesiąc, czy dwa, ktoś inny). I tę decyzje podejmie wychowanek sam. I będzie wiedział, ze podjął ją sam (choć ktoś wskazał mu wcześniej nie dostrzegane do tej pory możliwości).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:07, 05 Cze 2012    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Sama rozróżniasz metody i system wartości. Wg mnie metoda nie jest systemem wartości. ...


Oczywiście, że metoda nie jest systemem wartości, bo metodą osiągamy cel, a więc m.in wartości w ogólnym znaczeniu.
Jasne, że system kar i nagród jest w niższej hierarchii niż samostanowienie i samorealizacja, ale procesy te można osiągnąć drogą identyfikowania się z gotowym wzorcem, a tym wzorcem dla dzieci jest dorosły, a w dalszej kolejności rówieśnik.
Tak więc, by dokonać wyboru trzeba się nauczyć.
Wychowanek nie miał okazji się nauczyć, ze względu na brak wzorca.
Wychowawca nie zawsze może być wzorem dla młodziana, a zważywszy na ślad jaki pozostał po negatywnych uczuciach trzeba prowadzić szeroko rozumianą indywidualizację i nauczyć/pokazać inne możliwości, a to można osiągną wspomnianymi metodami, bo inaczej się nie da.
Z czasem może udać się doprowadzić do wspomnianego samostanowienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:33, 05 Cze 2012    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Nie zamierzam go "tworzyć". Swój światopogląd, uczucia, system wartości każdy tworzy SAM! I...


Slogany głosić każdy potrafi, no może nie każdy, ale tych co nie potrafią pod uwagę nie bierzemy, bo mają odchył i nieważne w którą stronę, ale gorzej wywiązać się z tych sloganów-przykładem niech będą nasi rządzący. Stale pięknie rzucają sloganami przed wyborami, a my łatwowierni sami sobie budujemy system i bardzo nam to odpowiada jak nas mamią, wszak to jest nasz własny-taki zbudowaliśmy. :shock:
Zbudować sobie system wartości może człowiek dorosły, ale zanim się dorośnie, to musi się nauczyć zrozumieć i zaakceptować siebie jak piszesz, ale nie dlatego bo się opłaca czy nie, on musi pozbyć się strachu.
Ten paraliżuje jego postawę, a objawia się agresją. Tę agresję często niedoświadczony wychowawca uważa, że przyjął zły system kar/nagród...rozpoznanie jest podstawą dla wychowawcy by prawidłowo kształtować postawy wychowanków.

Nawet jeśli dokonasz przeglądu koncepcji filozofów czy pedagogów, to stwierdzisz, że było ich wiele mając na uwadze wychowanie. One zmieniały się wraz z ideologią, a niektóre uważane za słuszne nie tylko przeze mnie pozostały do dziś jako niespełnione wyzwanie (Rousseau-zagwarantowanie wolności i uszanowanie w społeczeństwie wolności jednostki).
Samowychowanie i samodoskonalenie, to wielkie osiągnięcie wolnego wyboru, ale tego trzeba dziecko/młodego człowieka NAUCZYĆ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hello




Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 1988
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:20, 08 Cze 2012    Temat postu:

Skoro już jesteś Isa_bel, to ja jednak poproszę o odpowiedź:
Czy można nie wiedzieć o istnieniu Biblii?
http://www.sfinia.fora.pl/3-sprawy-ostateczne,48/dabrowski-jak-pogodzic-pewnosc-zbawienia-wszystkich,5385-75.html#145962
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isa_bel




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:22, 08 Cze 2012    Temat postu:

Hello napisał:
Skoro już jesteś Isa_bel, to ja jednak poproszę o odpowiedź:
Czy można nie wiedzieć o istnieniu Biblii?
http://www.sfinia.fora.pl/3-sprawy-ostateczne,48/dabrowski-jak-pogodzic-pewnosc-zbawienia-wszystkich,5385-75.html#145962


Dzięki za przypomnienie i wybacz, że nie odpisałam.

Muszę poczytać o co tam nam chodziło i w podanym przez Ciebie linku odpowiem-tu nie chcę zaśmiecać tematu.

Tymczasem pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:26, 11 Cze 2012    Temat postu:

Isa_bel napisał:
Zbudować sobie system wartości może człowiek dorosły, ale zanim się dorośnie, to musi się nauczyć zrozumieć i zaakceptować siebie jak piszesz, ale nie dlatego bo się opłaca czy nie, on musi pozbyć się strachu.
Ten paraliżuje jego postawę, a objawia się agresją. Tę agresję często niedoświadczony wychowawca uważa, że przyjął zły system kar/nagród...rozpoznanie jest podstawą dla wychowawcy by prawidłowo kształtować postawy wychowanków.

Tak. Wczoraj zresztą oglądałem film Michaela Hanekego [link widoczny dla zalogowanych], ilustrujący to bezpośrednio: strach, przemoc i konieczność bezrozumngo przyjmowania autorytetów deformują system wartości, prowokując do zła i/lub czyniąc człowieka podatnym na zło.

Isa_bel napisał:
Samowychowanie i samodoskonalenie, to wielkie osiągnięcie wolnego wyboru, ale tego trzeba dziecko/młodego człowieka NAUCZYĆ.

Jak najbardziej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:36, 11 Cze 2012    Temat postu:

Michał napisał:
Szczególnie wyraźnym problemem jest postępowanie z ludźmi o dość pierwotnej (kolokwialnie mówiąc prymitywnej) konstrukcji psychicznej - np. wywodzące się z patologicznych środowisk, poddanych przemocy w dzieciństwie i młodości itp. Do takich ludzi nie przemawiają hasła w rodzaju "agresja jest niedopuszczalna". Dla tych ludzi agresja jest dobrze znanym, niezbędnym elementem życia, a bez tego elementu agresji nie wyobrażają sobie nawet własnej tożsamości (jestem tym, jakie miejsce sobie wywalczę w hierarchii mojej grupy).

/.../

Czy taki wychowawca powinien ulec (choćby przejściowo) myśleniu swoich wychowanków, a po zdobyciu autorytetu, zacząć do nich docierać?... Ale wtedy będzie musiał już na starcie zaprzeczyć wartościom, które za chwile będzie chciał propagować. Z drugiej strony, jeśli będzie od początku łagodny, to wszyscy wezmą go za fajtłapę, frajera i nikt go nawet nie wysłucha.
Co jest DOBREM w tej sytuacji?

To pewno zależy. Na agresję wobec kogoś z zewnątrz (spoza grupy) z pewnością nie może sobie pozwolić. Natomiast wewnątrz grupy? Agresja jest negatywna dlatego, że jest postrzegana negatywnie. O ile jest akceptowana także przez osobę, która staje się jej ofiarą (akceptowana w sensie: brak tej agresji byłby przez tę osobę mniej akceptowany), o tyle jest ona - paradoksalnie - pozytywna. Naturalnie, ostatecznym celem takiej agresji musi być wychowanie przeciw agresji, odzwyczajenie od agresji. Sprzeczności tu nie ma, bo grupa ta musi w ostatecznym rozrachunku współżyć z resztą społeczeństwa, a tam ludzie z reguły nie akceptują agresji skierowanej przeciwko nim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
luzik
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:22, 11 Cze 2012    Temat postu: Re: Dziedzictwo agresji

Michał Dyszyński napisał:


Resocjalizacja w więzieniach, poprawczakach jest zagadnieniem wciąż nie rozwiązanym, bo to zadanie trzeba zaliczyć do bardzo trudnych. Rzadko się udaje. Bo nasze ewolucyjne dziedzictwo agresji jest chyba naprawdę bardzo silne. I nawet wiele osób agresywnych deklaratywnie zgadza się z postulatem unikania, ograniczania agresji. Tylko potem zaczyna się prawdziwe życie i konieczność radzenia sobie z bieżącymi problemami.
Piszę, nie żeby jakoś narzekać, ale bardziej po to, aby ktoś dodał tu coś z własnych doświadczeń. Jak ma postępować wychowawca w ośrodku, widząc, że dla jego trudnej młodzieży słowo "autorytet" kojarzy się nie z mądrością, z opanowaniem, a z bezwzględnością, skutecznością podporządkowania sobie innych?...
Czy taki wychowawca powinien ulec (choćby przejściowo) myśleniu swoich wychowanków, a po zdobyciu autorytetu, zacząć do nich docierać?... Ale wtedy będzie musiał już na starcie zaprzeczyć wartościom, które za chwile będzie chciał propagować. Z drugiej strony, jeśli będzie od początku łagodny, to wszyscy wezmą go za fajtłapę, frajera i nikt go nawet nie wysłucha.
Co jest DOBREM w tej sytuacji?



Moj komentarz będzie rozrastal się wraz z czytaniem Waszych :)
Michale, w zakładach karnych nie ma resocjalizacji, jest tylko izolacja oraz nieporadne próby przywrócenia przestępcy spoleczenstwu.
Nie ma resocjalizacji przez prace (bo niewielu osadzonych ma mozliwosc zarobkowania) przez nauke tez nie ma (bo szkol przyzakladowych jest niewiele, a i te ktore istnieją są likwidowane) nie ma tez ludzi, ktorzy by resocjalizowali (bo wychowawcy, mający pod opieką ponad 100 podopiecznych i masę pracy papierkowej, nie mają kiedy wplywac na nich pozytywnie).
Bywa, ze eksperymentalnie prowadzone są w zakladach karnych programy, ktore obejmują grupę wybranych więzniow. Stwarza im się specjalne warunki i efekty są , ale te specjalne warunki nie mają niczego wspólnego z tymi panującymi na co dzień w naszych zakladach karnych.

Dobry wychowawca, to wychowawca sprawiedliwy, autentyczny, życzliwy. stabilny emocjonalnie i silniejszy psychicznie od skazanych.

c.d.n :)

Isa_bel napisał:

Agresja, to problem złożony, ludzie nie są jednakowi, a więc i metody czy stanowisko wychowawcy/rodzica wobec agresywnych postaw nie będzie jednakowe.


Mówią, że drogowskazy nie muszą chodzić., otóż muszą.
Samymi rozmowami, choćby nie wiem jak umoralniającymi, nie wskórasz nic, zaś gdy okaże się, że wartości do których przekonywałaś, są Ci obce, toś umarła w butach.
Żadne, choćby najlepsze metody wychowawcze nie pomogą. Trza wziąć odpowiedzialność, za to co się robi. Każda wtopa może Cię kosztować utratę wiarygodności zawodowej.
Zaden pracodawca nie rozliczy Cię tak surowo, jak wychowanek.
Drogowskaz więc musi chodzić :).

Michał Dyszyński napisał:

Tak sobie myślę, że w takich sytuacjach dobrą strategią wydaje się współpraca "dobrego i złego gliny".


Manipulacja. Umiejętnie stosowana może przynieść efekty. Jeśli już jest stosowana, powinna być ostatecznością i wychowanek powinien czuć grozę sytuacji.
Przyklad :Z jakiegoś powodu nie dochodzi do właściwej współpracy ( zakładam, że wina leży po stronie wychowanka, bo mowa przecież o wychowawcy idealnym ) wychowawca-wychowanek. Wychowanek zostaje poinformowany, że "zły glina" ma dosyć i odpuszcza, wtedy wchodzi drugi wychowawca, " dobry glina" jako ostatnia deska ratunku i albo wychowanek podejmie współpracę, albo ...poniesie surowe konsekwencje. Nie zawsze jednak posiada się na stanie drugiego wychowawcę, który może robić za dobrego glinę ( trudności obiektywne)

Isa_bel napisał:

Jeśli dwóch policjantów traktujesz jako dwóch oddzielnych wychowawców, to dla mnie jest błąd, a wręcz niemożliwość w wychowaniu.
Takie cechy powinien posiadać jeden wychowawca z bardzo ważną cechą zwaną bycia konsekwentnym. Jeśli jest kontrakt (wychowawca-wychowanek), to nie ma Panie Boże przebacz ...



Moje zdanie w tej kwestii jest inne. Dopuszczam możliwość " wpadki" wychowanka. Konsekwencją nie musi być od razu surowa kara. Może być nią ostatnia szansa. W tym przypadku jest nią drugi wychowawca.
Czasami ukaranie przynosi więcej szkody niż pożytku. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że osoby z którymi pracujemy, przez większość swojego życia były karane właśnie.

Isa_bel napisał:
Dziedzictwo agresji?
No tak, wszystko dziedziczymy, ale mimo tak rozwiniętej genetyki nie jest wiadome jakie, ile i od kogo cechy dostajemy w spadku (chodzi o dokładność).



Obserwując bardziej zwierzęta niż ludzi, stwierdzić mogę, że dziedziczy się predyspozycje do zachowań agresywnych.
U ludzi jest to trudniejsze do zaobserwowania, gdyż potrafią to maskować (prawo, kultura, obyczaje zamydlają prawdziwy obraz naszych nabytych cech)

Hello napisał:
Skoro już jesteś Isa_bel, to ja jednak poproszę o odpowiedź:
Czy można nie wiedzieć o istnieniu Biblii?
http://www.sfinia.fora.pl/3-sprawy-ostateczne,48/dabrowski-jak-pogodzic-pewnosc-zbawienia-wszystkich,5385-75.html#145962



Hello, ja pod wrażeniem jestem i zazdraszczam pamięci w jaką Cię przodkowie Twoi wyposażyli. To kolejny przypadek mojego podwrażenia i zazdraszczania, więc musiałam podkreślić i wytłuścić nawet


Ostatnio zmieniony przez luzik dnia Wto 9:18, 12 Cze 2012, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
luzik
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 7765
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:53, 12 Cze 2012    Temat postu: Re: Dziedzictwo agresji

powtorzony
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:59, 12 Cze 2012    Temat postu:

wujzboj napisał:
Agresja jest negatywna dlatego, że jest postrzegana negatywnie. O ile jest akceptowana także przez osobę, która staje się jej ofiarą (akceptowana w sensie: brak tej agresji byłby przez tę osobę mniej akceptowany), o tyle jest ona - paradoksalnie - pozytywna. Naturalnie, ostatecznym celem takiej agresji musi być wychowanie przeciw agresji, odzwyczajenie od agresji. Sprzeczności tu nie ma, bo grupa ta musi w ostatecznym rozrachunku współżyć z resztą społeczeństwa, a tam ludzie z reguły nie akceptują agresji skierowanej przeciwko nim.

To - jak mi się wydaje - jest bardzo cenne stwierdzenie. Wcześniej trochę sygnalizowałem tę kwestię pisząc o "agresji braku agresji", czyli karaniu najbliższych wycofaniem się, brakiem kontaktu. To wskazuje, że - faktycznie - kluczem jest nie tyle agresja jako taka, ale jej oczekiwany (w danej grupie) poziom, odczucia z agresją związane.
Jak wykazał pewien bardzo znany eksperyment, wycięcie człowiekowi w mózgu ośrodka agresji nie pomaga w życiu, a czyni je destrukcyjnym, bo powoduje, że tak potraktowany człowiek staje się totalnie bierny, nie umiejący podjąć inicjatyw życiowych. Okazuje się, że agresja w dużym stopniu bierze się w uczuciach gdzieś po prostu z pragnienia działania, organizowania sobie świata wg naszych zasad. Dlatego - w budowaniu pozytywnej rzeczywistości - chodziłoby nie tyle o walką z samą agresją (bo do końca nie potrafimy chyba nawet wytyczyć jej granic), ale z takimi formami aktywności, które pomijają dobro innych osób. Można by tu mówić o swoistym SYNCHRONIZOWANIU ludzkich aktywności tak, aby efektem było jak najbardziej twórcze, a jednocześnie akceptowane przez wszystkich działanie jednostek.

Ciekawą rzeczą jest z resztą poziom agresji w związkach uczuciowych. Ja sam przyznam, że nie za bardzo toleruję agresywne zachowania w kontaktach z innymi ludźmi. Dlatego nieraz dziwi mnie poziom "intensywności kontaktów" znanych mi małżeństw, związków. Tam ludzie dość często się kłócą, wysuwają żądania, oczekiwania, stawiają kontrowersyjne oceny. W moim odczuciu zbyt często, bo przecież wiele kwestii da się po prostu wypytać, dogadać przed postawieniem sprawy na płaszczyźnie sporu. Ale z tego co wiem, często chodzi o to, żeby nie było nudno, żeby coś się działo. Brak tej rozrywki związanej z ową codzienną dawką agresji, intensywnej interakcji powoduje, że rodzi się nuda, a za nią dyskomfort psychiczny. W dobrze dobranych małżeństwach ludzie intuicyjnie wyczuwają tę niewidzialną granicę agresji, której nie wolno przekroczyć, a do której fajnie jest się zbliżyć, aby jakoś ubarwić życie, podgrzać atmosferę. Dziś mniej, iż kiedyś w młodości, krytykuję różne agresywne zachowania, bo nauczyłem się, że nie ma jednej ogólnie dobrej postawy wobec agresji, ale każdy ustala sobie własny optymalny poziom życiowych pobudzeń za pomocą interakcji z innymi.
Problem jest, gdy ludzie się nawzajem nie dobiorą i ktoś z dużą potrzebą agresji zwiąże się z osobą silnie pragnącą spokoju, harmonii. Wtedy jedna z tych osób będzie skarżyć się na nudę w ich życiu, a druga właśnie na nadmiar agresji.

To wszystko nie zmienia jednak podstawowego problemu - czyli takiego wychowania ludzi, aby nie dochodziło do agresji krzywdzącej, zdecydowanie nie akceptowanej przez jedną ze stron. I można tu postawić dość ważne pytanie: czy człowiek w ogóle ma szansę jakoś dojść do ładu ze swoim ewolucyjnym dziedzictwem agresji, czy starczy mu rozumu i dyscypliny, aby nie krzywdzić innych?...
Jako chrześcijanin - właściwie z mocy wiary - moja odpowiedź tutaj brzmi TAK - tzn. uważam, że należy przyjąć, iż człowiek stał się na tyle odpowiedzialny, aby można od niego żądać zaniechania krzywdzącej agresji. W to WIERZĘ, choć nie potrafię jakoś dowieść. A wierzę dlatego, że Bóg takie wymaganie stawia (przynajmniej w moim przekonaniu je stawia). A jeśli jest stawia i jednocześnie jest znacznie, znacznie mądrzejszy od ludzi, to znaczy, że owo wymaganie jest zasadne.
To jest może dygresja, ale to co napisałem wyżej jest dla mnie wyrazistym przykładem tego DO CZEGO PRAKTYCZNIE SŁUŻY WIARA RELIGIJNA? Bo oczywiście nie służy do tego, aby budować samoloty, czy wyjaśniać efekt Dopplera. Wiara służy do odpowiadania sobie na pewne pytania dotyczące duchowej konstrukcji człowieka. I ona daje te odpowiedzi niezależnie od naukowej warstwy problemu. Bo może - również w tym przypadku - jest nawet tak, że pewne osoby nie są w stanie pokonać swojego ewolucyjnego dziedzictwa. Może są jeszcze za słabe i agresji nie opanują. I może nawet jest na to jakiś materialny dowód. Ale wiara religijna stawia tutaj "kropkę nad i", czyli mówi o konkretnych oczekiwaniach, które spełniać mamy jako ludzkość. I możemy przyjąć ów punkt widzenia, niezależnie od późniejszych wątpliwości, choć zapewne nie raz wystąpią.
Właściwie, to w skrajnych przypadkach, może okazać się, że trzeba by zrewidować jakieś początkowe rozumienie danej sprawy, czyli zaprzeczyć pierwszym założeniom, które z postawy wiary wynikały. Ale musiałby istnieć na to naprawdę jakiś superpoważny argument, coś co stawia pod znakiem zapytania cały model rozumienia człowieka w kontekście danej sprawy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 18:57, 12 Cze 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin