Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:06, 23 Sie 2024 Temat postu: Domniemanie sensu jako aspekt przekazu |
|
|
Pod rozwagę podaję następujący tekst:
Jak zalęgło się, rosło, pęczniało,
Nie -- jak dźwięczy, ale jak dźwięczniało,
Nie -- jak brzmi, ale jakim nabrzmieniem
Dojrzewało, zanim się imieniem,
Czyli nazwą, wyrazem, rozpękło,
Czy to ma sens?...
Pewnie chyba ma, skoro te frazy stworzył Julian Tuwim.
Ale jakby ktoś próbował ów tekst interpretować w kontekście domyślnej składni, to mógłby podejrzewać, że ktoś się jakiegoś zioła napalił i mu się tylko luźno kojarzyły słowa, zaś sensu w tym od początku nawet on - twórca - nie widział. Albo jeszcze mogło być tak, że jakiś zaawansowany bot internetowy, ze wspomaganiem AI, powybierał takie dość dziwne frazy w znacznym stopniu przypadkowo. No i jest jeszcze możliwość, że sam Tuwim, gdy pisał te słowa, miał gorszy dzień, zrobił sobie "odpoczynek od wszelkiej logiki" i stworzył frazy, które już intencjonalnie miały niczego nie komunikować.
Julian Tuwim już nie żyje, ale nawet gdyby żył i dało się go spytać o to, "co poeta chciał powiedzieć", gdy powyższe frazy pisał, to po pierwsze mógł on dawno zapomnieć, o co mu chodziło, a po drugie nawet wtedy nie musiało mu chodzić o coś konkretnego, tylko od razu stawiał sobie inny cel - wywołać mało spójne wrażenie, intencjonalnie tutaj pozbawić tekst głębszych znaczeń, bo chodziło o to, aby odbiorca bardziej skupiał się oderwanych od siebie słowach, czy frazach. Nie wiemy tego, nie ustalimy dziś tych pierwotnych intencji.
Z drugiej strony można przyjąć założenie, iż powyższe frazy wyrażają jakąś TRUDNĄ DO ODCZYTANIA, ALE WIELKĄ MĄDROŚĆ i warto jest tę mądrość odkryć. Wtedy pewnie zaczęlibyśmy, luzując jakoś oczekiwanie spójności bezpośredniej, domyślać się sensów w dalszych znaczeniach. Np. owo "dźwięczenie" stałoby się jakimś symbolem przebudzonej osobowości, może buddyjskiego oświecenia?... (proszę nie analizować, czy rzeczywiście to ma sens, bo to jest jedynie naświetlanie możliwych opcji, a nie zaproszenie do dyskusji na ten temat - to jak najbardziej może być także bezsensowne, a ja nie zamierzam sensowności bronić).
Apelując do symbolicznych, intuicyjnych odczytów znaczeń słów można bardzo kreatywnie dopatrywać się treści praktycznie o dowolnej tematyce. Kluczowe jest tu to, CZY PODJĘLIŚMY DECYZJĘ O SILNIE KREATYWNYM POSZUKIWANIU ZNACZEŃ?
Jeśli pozostajemy na gruncie bardziej oficjalnego, ścisłego informowania, to nie domyślimy się niczego, ale w takim nurcie większość poezji straciłaby rację swojego bytu.
Do czego tu najbardziej dążę?...
- Dążę do rozprawienia się z iluzją, iż tekst zawsze z zasady coś musi znaczyć. Spektrum tego, co reprezentuje sobą tekst, jest o wiele szersze, niż to sobie wyobrażają często bardzo żywiołowo spierający się ze sobą oponenci ten tekst interpretujący. Spektrum to obejmuje także:
- bełkot z założenia, który tylko pozornie wygląda na ukrywający jakiejś sensowne znaczenia
- mylne przekonania (choć piszącemu wydawały się one słuszne)
- przekonania częściowo słuszne, ale w pewnych konkretach fałszywe
- przekonania, które mają sens, ale dający się odczytać jedynie przez trzech geniuszy na tym świecie, zaś dla pozostałych będzie to właściwie bełkot.
- treść ogólnie może i sensowna, ale skrajnie wtórna, bezwartościowa, nie wiadomo po co przypominana, bo ona zupełnie niczego nie wnosi, jest bezcelowa.
- treść wartościowa i sensowna dla większości odbiorców
- treść, której znaczenia odkryje ludzkość, dopiero jak się udoskonali za mniej więcej 5 tys. lat swojego rozwoju
itp. itd.
W tym kontekście KONKRETNY ODBIORCA, widząc niezrozumiały (w jakimś stopniu) tekst, choć dostrzegajacy jakieś swoje szanse w interpretacji, która by ów tekst uczyniła sensownym w jakimś tam znaczeniu, staje przed dylematem
- doszukiwać się tych sensów, które może będą na siłę
- odpuścić, uznać, iż nas takie niejasne teksty w ogóle nie interesują.
?
Może, jeśli się domyślimy za dużo, za bardzo po swojemu, to wyjdzie nam interpratacja nie tylko błędna, ale w ogóle dla nas szkodliwa. Ale przecież...
... może być tak, że nawet blędna interpretacja nas do czegoś wartościowego natchnie?...
W historii niejeden raz się okazywało, że coś pozornie bez znaczenia popychało ludzkie myślenie do wielkich odkryć - jak np. Newton, widząc spadające jabłko, zrozumiał coś ważnego w koncepcji grawitacji...
|
|