Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:03, 21 Sty 2019 Temat postu: Dodatkowe wymiary epistemologii |
|
|
Standardowo, tak na start epistemologia zajmuje się zagadnieniem prawdy i już. Mamy niejako dwie opcje uznania poprawności stwierdzenia - prawda, bądź fałsz. Niestety, takie zerojedynkowe podejście wydaje mi się swego rodzaju pulapką dla umysłu. Bo w realnym myśleniu rzadko nasze rozpoznania dadzą się od razu zaklasyfikować w taki prosty, dualny sposób. W realnym opanowywaniu świata myślą bardzo często najbardziej adekwatną kategoryzacją stwierdzenia byłoby NIE WIEM, albo może MAM HIPOTEZĘ, ALE TO SIĘ JESZCZE OKAŻE.
Żyjąc w świecie nie wiemy, czy prognoza pogody się sprawdzi, czy szef da nam podwyżkę, czy osoby. z którymi mieszkamy będą miały dobry humor, czy sąsiad zechce nam pożyczyć sekatora. Świat realny, jest światem pytań i wątpliwości, świat STWIERDZEŃ ZAWIESZONYCH w epistemologicznej niewiedzy.
Tymczasem aparat logiczny działa na bazie klasyfikacji zerojedynkowej, sugerując tym, że "logiczne jest" wiedzieć, czy coś jest prawdą, czy fałszem, że koniecznie trzeba mieć gotowe zdanie na jakiś temat. To fałszywa sugestia dla umysłu. Sugestia, której warto się wyzbyć, jeśli epistemologia którą realnie stosujemy miałaby być sensownie zarządzalna naszym umysłem.
Ta epistemologia pełna dla umysłu zawiera bowiem kategorie, o których często nie myślimy, nie bierzmy ich pod uwagę, stosując jedynie intuicyjnie. Owe kategorie nie wpadają nam zerojedynkowy schemat, lecz stawiają pod uwagę nowe aspekty. Mamy tu np.:
- kategoria NIE WIEM
- kategoria HIPOTEZA daleka od potwierdzenia
- kategoria MODEL ROBOCZY, o którym z góry wiemy, że nie jest poprawny w zadawalający sposób
- kategoria SYMULACJA - czyli postawienie jakiejś wartości na próbę, bez jakiegokolwiek podpięcia przekonań, czy jest prawdziwe, czy nie - na zasadzie: "zobaczymy w praniu" co nam wyjdzie.
- kategoria PRAWDOPODOBNIE DOBRY KIERUNEK DO POSZUKIWAŃ, ALE ODNIESIENIA SĄ TU ROZMYTE.
Pogrubiłem tę ostatnią kategorię, bo jest ona dla mnie ciekawa, choć niedoceniana. Rzuca ona też światło na traktowanie zagadnień światopoglądowych - filozoficznych i religijnych.
Na linii ateizm vs teizm dość często pojawia się ateistyczny atak na religię oparty o żądanie skonkretyzowania (logicznego, definicyjnego) takich pojęć jak: Bóg, dusza, zbawienie. Teisci faktycznie nie mają tu ścisłych definicji, więc ateista może wskazywać, że w ogóle cała religia oparta jest o bardzo mgliste podstawy, czyli że jest niewiele warta. Ale to tak nie działa.
Religia właściwie Z SAMEJ JEJ KONSTRUKCJI jest usytuowana na krańcu rozumowym przeciwnym ścisłej definicyjności, konkretyzacji. Po raz kolejny pozwolę sobie tutaj poutyskiwać na koncepcję dogmatu w religii. Samo użycie takiego sposobu przekazu myśli, w którym jakieś tam sformułowanie miałoby zawierać w sobie właściwie nieomylną treść, sugeruje, że niejako "niewolno nam wątpić i pytać", a to de facto oznacza - w bezpośrednim odbiorze umysłu - że de facto nie wolno nam myśleć o sprawie... Bo myślenie o czymś, rozważanie zawiera w sobie właśnie stawianie danej rzeczy w kontekście pytań, wątpliwości, możliwych sposobów ujęcia. Czyli jeśli jakiś sens miałby się zawrzeć w całości i nieomylnie w jakimś jednostkowym stwierdzeniu, to sprawa staje się zamknięta.
Religia, jaką znamy ze świętych ksiąg jest inna - budowana o alegorie, poetyckie odniesienia, luźne sugestie dla umysłu. Zarysowany jest jedynie OGÓLNY KIERUNEK POSZUKIWAŃ - w stronę budowania świadomości, uczuć, relacji z innymi istotami. I tak właśnie powinno się według mnie religię odbierać - jako POSZUKIWANIE więzi z duchowością, a nie celebrowanie sformułowań w tej, czy innej formie. W moim przekonaniu, tworząc koncept dogmatu religijnego, teologia strzeliła sobie samobója - teraz przeciwna strona ma istotne powody mówić: sprawdzam! Skoro już tak "wiecie co jest", skoro tak dekretujecie swoje prawdy, to mamy tutaj cały szereg pytań, które (skoro ma być wszystko to wiadome i jasne) muszą posiadać swoje odpowiedzi. Teologia co prawda na tak twarde postawienie sprawy umyka nieraz w koncepcję "tajemnicy wiary", ale ostatecznie całość wychodzi niespójna, rozparta na sprzecznościach, bo z jednej strony ta tajemnica, a z drugiej te dogmaty. Czyli chciałoby się postawić pytanie: to jak w końcu jest?
Osobiście poszukiwałbym sensu religii nie w twardych stwierdzeniach, nie w upieraniu się przy takich albo innych słowach sformułowań, ale w jakimś ogólnym nastawieniu mentalnym, duchowym, uczuciowym, intelektualnym. To kierunek poszukiwań własnej natury, świadomości, spełnienia. Na to nie koniecznie muszą być precyzyjne słowa. Najczęściej użyte w określeniach słowa nie trafią dokładnie w to, o czym myślimy. Ale jest sens zwrócić się właśnie w tę stronę myśli - zadać sobie pytanie o to "Kim jestem?", "co jest zgodne z moją naturą?", "na czym polega poprawna świadomość?", "jaki kształt moich uczuć i intelektu, jest tym właściwym?".
Na owe pytanie nie ma odpowiedzi w stylu prawda vs fałsz. Każde sformułowanie, jakie tu wyprodukuje nasz umysł będzie jakoś niepełne, w części wręcz mylne i wadliwe, choć w innej części ważne i budujące świadomość. Myślenie w szerszym znaczeniu wykracza poza budowanie kategoryzacji prawda vs fałsz, bo taka kategoryzacja odnosić się może DO JUŻ WYTWORZONYCH SFORMUŁOWAŃ. Tymczasem pytanie jest właśnie jak owe sformułowania tworzyć i jaki jest ich związek z rzeczywistością, którą miałyby one opisywać. Dotyczy to oczywiście nie tylko światopoglądów, nie tylko religii, ale myślenia w ogóle, jakiejś takiej szerszej postaci epistemologii.
|
|