Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Do kitu z filozofią!?
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5571
Przeczytał: 52 tematy


PostWysłany: Śro 11:38, 06 Kwi 2022    Temat postu:

lucek napisał:
"ściemniasz" :)

ale fakt, nie mogę wiedzieć

Tego twojego długiego postu nawet nie przeczytałem. Dlaczego? Bo nie muszę się dalej utwierdzać w przekonaniu, że nie stoi za nim nic więcej niż zagubione, choć uparte ego, które jest konglomeratem wątpliwości, napędzanym nadzieją, że ma i będzie miało rację.
Można się zastanawiać, po co ja w ogóle rozmawiać z takim fantomem? Nie wiem. Może dlatego, że moje ego jest takie samo, a ja nawykowo pozwalam mu się wypowiadać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8840
Przeczytał: 33 tematy


PostWysłany: Śro 12:10, 06 Kwi 2022    Temat postu:

Banjankri napisał:
lucek napisał:
"ściemniasz" :)

ale fakt, nie mogę wiedzieć

Tego twojego długiego postu nawet nie przeczytałem. Dlaczego? Bo nie muszę się dalej utwierdzać w przekonaniu, że nie stoi za nim nic więcej niż zagubione, choć uparte ego, które jest konglomeratem wątpliwości, napędzanym nadzieją, że ma i będzie miało rację.
Można się zastanawiać, po co ja w ogóle rozmawiać z takim fantomem? Nie wiem. Może dlatego, że moje ego jest takie samo, a ja nawykowo pozwalam mu się wypowiadać.


myślałem, że się rozumiemy... a jak zwał tak zwał :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:22, 06 Kwi 2022    Temat postu:

Do kitu nie. Ale do wiosny moi kochani.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:20, 14 Kwi 2022    Temat postu:

Do Banjankri:
Cytat:
Jeżeli fałsz pojawia się dopiero w opisie, wszystko co poza opisem, musi być prawdziwe (1). Ty upatrujesz prawdę we wiedzy (2). Jak prawda (1) ma się do prawdy (2)? Prawda (1) jest pewna, w przeciwieństwie do prawdy (2). Niemniej jednak, z jakiegoś powodu, to prawda (2) jest preferowana. Ona, w najlepszym przypadku może się stać prawdą (1), w najgorszym, będzie fałszem.
Z grubsza biorąc właśnie tak. Z tym, że pomiędzy Prawdą Ostateczną, a prawdami wynikającymi z poznania, a raczej z doznawania jest jeszcze jedna „przepaść”, o której ja wielokrotnie wspominałem na tym forum i ty również często to podkreślałeś: mianowicie, że prawdy wiedzy są interpretacjami, a nie Prawdą samą w sobie.
Cytat:
W Buddyzmie Maya, to imię matki buddy. Jako iluzja występuje w hinduizmie.
W Wikipedii jest to trochę inaczej zdefiniowane, ale ta kwestia jest w tym wątku raczej poboczna.
Cytat:
Niemniej jednak, ważnym jest to, jak określasz punkt odniesienia, jak definiujesz realność. Co to w ogóle znaczy, że coś jest realne, albo iluzoryczne?
Myślę, że w tej sprawie mógłbym się zgodzić z poglądem wujazboja i chyba częściowo twoim, że iluzoryczne jest to, co jednostkowo subiektywne, a realne to, co intersubiektywne; inaczej: rzeczywistość, to świadomość zbiorowa. Jednak nie zgadzam się z tym, co prawdopodobnie wy uważacie prezentując taki pogląd, ponieważ moim zdaniem rzeczywistość nie jest wypadkową wyobrażeń [wszystkich] istot świadomych. Dlatego zakładam, że jest ona tym istotom- przynajmniej ludziom- narzucona przez jakąś Nadświadomość, którą nazwałem Wszechświadomością, ewentualnie Bogiem. Aczkolwiek ostatnio uważam, że ten „czynnik” bardziej prawidłowo będzie określony nazwą Panpsyche, bo nie chodzi tu tylko o świadomość, a raczej o całość mentalną, o chyba głównie nieświadomość właśnie.
Cytat:
Jeżeli fałsz pojawia się dopiero w opisie, to wszystko co występuje poza opisem musi być prawdziwe. Czy każde doznanie jest prawdziwe? Oczywiście, że jest, bo nie ma czegoś takiego jak nieprawdziwe doznanie. Owszem, może być doznanie, które daje złudne przeświadczenie istnienia czegoś, ale samo doznanie musi być prawdziwe. Jeśli miałeś doświadczenie, które zinterpretowałeś jako spotkanie z duchem, fałszem może być to, że widziałeś ducha, ale nie to, że miałeś takie doświadczenie. Jak wcześniej, to dopiero w interpretacji pojawia się fałsz.
Ano, też tak uważam. Ale to też nie wydaje mi się jednak takie oczywiste. Bo czy są doznania nieświadome, czy raczej nieuświadomione? Wg mnie tak. Ale czy to nazywać również doznaniem? Czy w ogóle nazywać, skoro jest nierozpoznane? [To zaczyna mnie coraz bardziej skłaniać do zastanowienia się nad kwestią świadomości i nieświadomości, nad relacją wyobrażeń do odczuć (czystych).]
Cytat:
No właśnie tak nie wygląda, bo jakby tak było, to mógłbyś decydować o wszystkim. Może być tak, że rzeczywistość jest wyrazem działania wielu woli.
O tym już wyżej napisałem trochę w tym wpisie. Ale po kolei: W tym fragmencie poprzedniego wpisu napisałem o tym, że prawdopodobnie jedyną siłą sprawcza jest wola- nie określiłem o jaką, czyją wolę chodzi. Z tym, że wola (taka) może być też nieuświadomiona, nieświadoma. Czy z tym się zgadzasz?.
Co do reszty, to- jak napisałem wcześniej i jeszcze także kilka lat temu na tym forum- uważam, że rzeczywistość nie jest przejawem, wypadkową woli wielu jednostkowych woli (wszystkich) ludzi, jak sugerujesz ty i wujzboj [Z nim dyskutowałem o tym w jakimś wątku innym parę lat temu, gdzie przedstawiał koncepcję „dogadania się” monad co do kształtu rzeczywistości.]. A to dlatego, że gdyby tak było, to chyba już dawno wypracowalibyśmy, uzgodnili rzeczywistość [niemal] idealną dla wszystkich ludzi, pełną szczęścia dla każdego. Chyba, że: -Na kształt tak tworzonej rzeczywistości wpływałyby również, a nawet przede wszystkim nieświadome chęci, popędy; albo: -Na tak generowaną rzeczywistość miałyby wpływ nieznane nam wyobrażenia [nie tylko świadome] innych istot psychicznych, odczuwających; albo: -Rzeczywistość byłaby raczej tworem- przynajmniej w największym udziale- Istoty Najwyższej, jakiegoś Boga, którą trochę dawniej nazywałem Wszechświadomością, lecz ostatnio trafniejszym określeniem wydaje mi się raczej Panpsyche [która to wydaje się raczej nie do odróżnienia od psyche zbiorowej istot czujących, czyli od nieświadomości zbiorowej- w uproszczeniu].
Cytat:
Ludzka wola jest małym pionkiem w wielkiej bitwie między pasywnym dominatorem, a aktywnym atraktorem.
A cóż to za dominator oraz co to za atraktor?:think:
Cytat:
Aby mówić o bliskość raju, musisz zdefiniować szereg pojęć. Co jest punktem odniesienia, jakiej wielkości używasz do określenia bliskości, jak zdefiniujesz raj? Oszczędzę ci trochę czasu (i sobie zresztą też). Wielkością używaną do określenia bliskości raju, jest satysfakcja. Dlatego pisałeś wcześniej o dążeniu do ideału, czyli kompletnej satysfakcji. To jest ta wielkość, która nas definiuje. "Ja" jest manifestacją dyssatysfakcji i niepewności, dążącą do bycia wolną od niedoskonałości, którą może osiągnąć jedynie w doskonałej pewności, która, z definicji, jest zarazem wolnością od "Ja". Innymi słowy, to czego szukasz, to doskonała pewność, ale nie pewność tego, czy tamtego. Problemem jest to, że szukasz jej przez obiektowość, która jest z natury niepewnością. Wymagasz pewności obiektywnej, boskiej, z perspektywy niezależnego obserwatora, siebie uznając za nieskończenie omylnego. Nie wiesz, że nie chodzi o pewność "o czymś", a po prostu czystą pewność siebie. Ponieważ "siebie", "Ja" zbudowane jest z niepewności, pewność siebie jest czystą pewnością, manifestującą się brakiem niepewności i ostatecznie, brakiem "siebie". To jest takie samo "brak siebie" jak to, kiedy robienie czegoś zupełnie cię pochłonie, do tego stopnia, że się zapomnisz, czyli niepewność związana z twoim "ja", zniknie ze świadomości.
Zgodzę się, że chodzi w tym o satysfakcję, choć ja bym chyba bardziej nazwał to szczęściem- ale to w tym kontekście niemal jednoznaczne jest. Co do dalszej treści zacytowanego fragmentu, to nie wszystko rozumiem. Czy mógłbyś opisać to prościej, może z przykładami?.
Cytat:
Rzeczywistość komplikuje się proporcjonalnie do wiedzy. Wszechwiedza nie czyni rzeczywistości prostszej, jedynie usuwa niepewność.
Co do tego, to się nie zgodzę. Wszechwiedza czyni to, co się wie maksymalnie prostym, ponieważ znając źródło wszystkiego wcale nie trzeba znać, wiedzieć wszystkiego, bo pełna wiedza o samym źródle wystarcza, aby wiedzieć tym samym wszystko, co pochodzi, wynika z tego pra-źródła. Inaczej: Pełne poznanie samej praprzyczyny wszystkiego wystarcza, aby prawidłowo wnioskować o wszelkich takiej praprzyczyny następstwach, skutkach, nawet ich samych nie znając. Wszechwiedza jest niejako przeciwieństwem wiedzy partykularnej, szczegółowej, ponieważ wszystko wyjaśnia jednym czynnikiem, jedną pierwszą przyczyną.
Również nie zgadzam się, że z kolei wszechwiedza usuwa niepewność. Bo to są różne kategorie: wiedza, poznanie należy do „zbioru” informacji i ich przetwarzania, natomiast pewność/niepewność, to są przekonania mające wyłącznie emocjonalne podstawy powiązane nie z informacjami, lecz z wolą. Można mało albo wręcz niczego nie wiedzieć, a mieć „pewność”, przekonanie, że się wie może nawet wszystko; ci, którzy sporo wiedzą, często mają przekonanie, że bardzo mało [jeszcze] znają.
Cytat:
Co do błądzenia, Seneka powiedział, że dla kogoś, kto nie wie do jakiego portu płynie, żaden wiatr nie jest sprzyjający. To cel definiuje, czy błądzimy czy nie.
Ponieważ nie znamy celu ostatecznego, to wszyscy błądzimy zawsze. Ale to nie ma znaczenia, gdy żadnych celów nie wyznaczamy sobie, ani nie stawiamy innym…
Cytat:
Czym szerszą masz świadomość, czym więcej w niej istnień, tym bardziej obraz jest skomplikowany. Bez świadomości nie masz oglądu. Jak cię w środku nocy zbudzę, to będziesz zdezorientowany, bo nie będziesz wiedział co się dzieje. Dopiero uświadomienie sobie różnych rzeczy, da ci ogląd sytuacji.
Patrz wyżej- tzn. tam, gdzie napisałem czym i jak znacząco różni się prawdziwa Wszechwiedza, od wiedzy cząstkowej. Bez świadomości nie ma oglądu, czyli interpretacji, czyli- niech będzie- istnienia; ale czy nie ma np. „będzlenia” bez udziału świadomości, tego nie wiadomo; być może wystarcza tylko Wola wytwarzana prawdopodobnie przez Psyche Istoty Najwyższej [Brahmana], przez Panpsyche albo (i) przez Nieświadomość zbiorową.
Natomiast uświadomienie sobie różnych rzeczy daje ogląd tego w jakich warunkach, sytuacji, czyli tak naprawdę w jakich relacjach, oddziaływaniach się dana osoba, psychika znajduje; natomiast nie daje żadnych informacji o „stopniu ułudy” danego położenia, warunków, okoliczności… Inaczej: ponieważ nie mamy innych odniesień, okoliczności, niż tylko jawa oraz sen, to nie wiemy naprawdę, które z tego dwojga jest „prawdziwsze”, a każde wydaje się tylko tym „prawdziwym”, gdy w danym stanie uczestniczymy świadomie (marzenia senne też uważam tu za stan „położenia” świadomości).
Cytat:
Zależy jak definiujemy Wolę. Ja nie mam problemu z uznaniem wszystkiego za wyraz woli. Można z definicji uznać, że to, co nie "woli" być, nie ma szans z tym co "woli".
Wolę z wielkiej litery definiuję jako moc sprawczą wszystkiego [już na poziomie będzlenia], jako siłę Pierwszej Przyczyny, a zatem siłę do będzlenia czegokolwiek/wszystkiego. Inaczej jest to Wola Panpsyche.
Cytat:
Ponieważ istnienie jest projekcją, wszystko jest złudzeniem.
Ano, właśnie! Ale..projekcją czego oraz przez kogo dokonywaną? Wg mnie istnienie jest projekcją będzlenia dokonywaną przez Wszechświadomość, czyli przez część Panpsyche za sprawą Woli…
Cytat:
Fałsz pojawia się "później", w opisach, więc porzucając opisy, uwalniamy się od fałszu. Tak jak mówił Nagarjuna, najsłynniejszy buddyjski logik, "Jeśli miałbym tezę, byłbym w błędzie, ale ponieważ nie mam tezy, nie mogę być w błędzie". Powiesz, że odrzucając opis, wszelką wiedzę, odrzucam również wiedzę prawdziwą. Nawet jakby tak było, to dalej pozostaję wolny od fałszu. Mnie nie interesuje cała prawda, tylko czysta prawda, a dokładniej, jej natura. Właśnie w taki sposób, jestem w stanie doznać prawdy i zobaczyć, jaki ma wpływ na mnie.
Powracasz w tym do tego, że najbardziej prawdziwe, najgłębsze jest samo odczucie, odczuwanie, (doznawanie), a nie jego interpretacja- czy tak? Z tym się w pewnym sensie zgadzam. Ale tu nasuwają się m. in. takie pytania: jak przebiega związek pomiędzy jednym, a drugim, ile jest tego „warstw”, jak „głęboko” sięga doznanie, a jak „głęboko” opis jego i t. p. Prowadzi to raczej do kwestii, jak ma się odczuwanie, do wiedzy, do pamięci… Nie zdążyłem się dotychczas porządnie nad tym zastanowić..
Ale jeszcze raz cię zapytam, czy uważasz, że zachodzą odczucia, doznania „poza” świadomością, nie będące rozpoznane? Czy o odczuciu, doznania można mówić dopiero wówczas, gdy zostanie „zarejestrowane” przez świadomość?
Cytat:
I tak się składa, że prawda jest pewnością, co jest logiczne, bo jak moglibyśmy niepewność nazwać prawdą, oraz, jest wolna od "ja", co pokazuje, że "ja" zbudowane jest z niepewności.
Pewność, to przekonanie, czyli stan emocjonalny, jak to napisałem wcześniej już. Prawda traktowana w „kategoriach ludzkich” jest zawsze interpretacją. Jedno nijak się ma do drugiego właściwie. Natomiast, jeśli chodzi o Prawdę Ostateczną, to jest ona stanem faktycznym samym w sobie, co nie jest ani interpretacją, czyli informacjami o informacjach, ani stanem emocjonalnym w rozumieniu takich stanów u istot „niepełnych”, czyli wszystkich, poza Istotą Najwyższą, Panpsyche, Bogiem, Brahmanem. Nie będę na razie więcej o tym pisał, bo tu naszło mnie zastanowienie nad wspomnianymi tu sprawami, zjawiskami i zauważyłem, że u mnie się one skomplikowały trochę, nieco pomieszały, dlatego wskazany byłby większy namysł i rozważenie tych pojęć, relacji, spraw…
Cytat:
Czyli innymi słowy, w stanie wolnym od dyssatysfakcji.
Tak; to „warunek” konieczny takiego stanu, lecz nie wystarczający. Bo ta satysfakcja nie mogłaby być tylko moja, dla mnie, lecz dla wszystkich istot (psychicznych, mentalnych).
Cytat:
Uwierzysz, lub nie, ale Budda miał dokładnie ten sam cel 2 500 lat temu. Co za zbieg okoliczności, że istnieje religia, która zajmuje się dokładnie tym samym tematem.
Uwierzę.:wink:Ale buddyzm, to bardziej filozofia, niż religia.;)
Cytat:
Wytłumaczyłem ci w tym poście perspektywę, która pozwala odnaleźć właściwą ścieżkę do uzyskania idealnie zgodnej perspektywy. Zrobisz co zechcesz, na koniec dodam tylko, że osiągniecie jej nie polega na wyprostowaniu wszystkich wątpliwości, a porzuceniu ich. Kiedyś, patrząc w ten sposób, zauważyłem pod biurkiem, strasznie poplątane kable od komputera. Różnica była taka, że w tej perspektywie, były doskonale poplątane. Ta idealna synergia nie pochodziła z odplątania i doskonałego ich ułożenia, a z braku wątpliwości.
Nie jestem pewien- nomen omen- czy cię co do tego prawidłowo rozumiem, ale rozumiem to tak, że porzucenie wszelkich wątpliwości skutkuje raczej może nie tyle zupełnym nihilizmem, ile stagnacją; jeśli się godzić z każdym aktualnym stanem, w jakim się jest, a nawet z jakoby niemożnością zrozumienia czegokolwiek, w tym tych stanów, ich przyczyn, to stać się można „nieporuszonym” przysłowiowym „warzywem”, kimś(?) bez własnego zdania, bez własnego ego… Może to i dobry sposób na swoistego rodzaju „wyizolowanie się”, ale za cenę zobojętnienia, utraty woli, podporządkowania się poniekąd…
Cytat:
Jak się głębiej nad tym zastanowisz, to co decyduje o tej synergii? Jak musiałyby być ułożone, żebyś mógł przyznać im pełną zgodność? Zgodność z czym? Z twoimi oczekiwaniami. Zamiast ustawiać świat pod swoje oczekiwania, pozbądź się ich, bo tylko one generują wątpienie i niszczą wrażenie synergii. Twoje ego, to nic więcej jak wielki kłębek wątpliwości, bo oparte jest o perspektywę niezależnego obserwatora, czyli nie twoją.
O tej synergii decyduje to, że powinno być tak, aby nie tylko nic nie cierpiało, ale także nie zużywało się, lecz tylko „przyrastało” albo pozostawało w wiecznie idealnym stanie; upraszczając nieco i odnosząc np. do chrześcijaństwa, chodzi o taki stan, aby nie było zła; jeszcze inaczej: aby wszystko było ze wszystkim zgodne- o taką „synergię” chodzi! Tak, to są moje oczekiwania również, ale wydają się uniwersalne. I znów „mamy” niemal to samo: Jeśli pozbyłbym się własnych oczekiwań, to również niejako woli, a wówczas nic nie miałoby znaczenia żadnego! Nie uważam siebie, a zatem mego ego również nie, za niezależnego obserwatora, lecz raczej za „kłębek relacji (psychicznych, fizycznych, świadomych, nieświadomych.)”, czyli za „coś” poniekąd przeciwnego niezależnemu, „niezawisłemu” obserwatorowi…
Cytat:
To jak łapanie wiatru i to nawykowe.
Jeśli nie łapiesz wiatru, to dryfujesz na flaucie, a to chyba gorsze jeszcze- choć może zależy, jak dla kogo…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin