Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czym jest wolna wola?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 59, 60, 61 ... 72, 73, 74  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:40, 29 Lip 2014    Temat postu:

A skąd wiesz, że natura istniała i będzie istnieć bez naszych spostrzeżeń? Przecież wszystko, co o Naturze możesz powiedzieć, z naszych spostrzeżeń się składa. "Nie ma nas" oznacza więc równocześnie: nie ma niczego, o czym się wypowiadaliśmy, o czym myśleliśmy, co postrzegaliśmy. Nie wiem, jak w ogóle zdefiniować w zrozumiały sposób "to", co by "było" w kompletnej nieobecności jakichkolwiek świadomych obserwatorów.

Nb. muszę złożyć dementi. Bo ja nigdy nie twierdziłem (i wcale nie uważam), że prawdopodobnie jesteśmy jedynymi świadomymi istotami w tym zakątku wszechświata. Nawet, jeśli miałby to być zakątek składający się tylko z naszej starej planety.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:02, 30 Lip 2014    Temat postu:

Panie Jarku, że tak się zwrócę- co pan tu insynuuje? ;-P Jaki wiek ma choćby nasza planeta, nie mówiąc o naszej galaktyce- a jaki wiek był, gdy zaistniał pierwszy świadomy obserwator [tutaj pytam o pierwszego świadomego człowieka]?
Jeśli odpowiemy na te pytania w miarę w zgodzie z obecnym stanem wiedzy na ten temat, to z kolei: Czy zakładasz istnienie świadomych obserwatorów już w momencie powstania czegokolwiek, a właściwie nawet przed tym powstaniem? Cóż to za obserwator/ obserwatorzy mieliby być? Bóg, bogowie? A może zakładasz, że każda cząstka elementarna jest świadomym obserwatorem, choćby samej siebie?
Bo tak, jak ja rozumiem to, co napisałeś w pierwszej części swego ostatniego postu, to np. nie zaszedł Wielki Wybuch, bo nie było niczego/ nikogo, kto by mógł go zaobserwować- ergo nasz wszechświat, w tym my sami, prawdopodobnie nie istnieje. :)
Czy mam rozumieć, iż ""Nie ma nas" oznacza więc równocześnie: nie ma niczego"- tzn. absolutnie niczego? Czy może: ""Nie ma nas" oznacza więc równocześnie: nie ma niczego, o czym się wypowiadaliśmy, o czym myśleliśmy, co postrzegaliśmy."- tzn. nie ma TYLKO wypowiedzi, myśli, postrzegań?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:25, 30 Lip 2014    Temat postu:

Nie należy mylić wniosków naukowych z wnioskami ontologicznymi. Geologia czy kosmologia nie mówią nam o tym, co FAKTYCZNIE BYŁO. One mówią nam jedynie, jak DZISIAJ najlepiej da się opisać DZISIAJ obserwowane zjawiska (te naukowo dostępne). Czas w teoriach naukowych to czas wyimaginowany, chociaż jego związek z czasem realnym jest ewidentny.

Ja nie tylko jestem idealistą empirycznym; ja jestem w pełni przekonany (na podstawie dowodu), że idealizm empiryczny jest jedynym racjonalnym podejściem w filozofii. Zaś idealizm empiryczny sprowadza się do uznania świadomości ("ja istnieję") za podstawowy byt (czyli za podstawowy budulec wszystkiego, o czym można sensownie się wypowiadać). Jądrem problemów filozoficznych jest spójność wypowiedzi i poznania, czyli formalna poprawność języka: wypowiadane zdania muszą mieć dobrze określoną treść, jeśli mają mieć dobrze określony wniosek, czyli i dobrze określoną wartość logiczną. Świadomość przenika każde ludzkie pojęcie; to oczywiście nie jest świadomość, jaką obdarzone jest pojęcie, lecz świadomość, którą jest podmiot stosujący to pojęcie. To oznacza, że nie można zbudować żadnego pojęcia, które byłoby od świadomości oderwane, czyli miałoby sens w warunkach, w których żadnej świadomości nie ma. Co z kolei sprowadza się do wniosku, że racjonalna ontologia musi mieć u podstaw świadomość jako substancję i że cała reszta (z materią włącznie) jest pochodną świadomości. Nie odwrotnie, bo wtedy podstawa byłaby pozbawiona zrozumiałej treści, a to jest nieracjonalne. Nie FAŁSZYWE, lecz nieracjonalne i przez to prowadzące do myślowego chaosu, gdy się człowiek zacznie zbytnio zastanawiać nad szczegółami. Nie fałszywe, lecz pozbawione wartości logicznej.

"Nie ma nas" oznacza po prostu, że nie ma niczego, co byłoby dla nas zrozumiałe. Nie ma niczego, co dałoby się opisać jakimikolwiek pojęciami. Nawet słowa takie jak "coś" albo "nie" nie mają zastosowania do takich "warunków" (słowa "warunek" i "zastosowanie" też wtedy zastosowania nie mają, podobnie jak słowa "wtedy", "też" i "słowa", o spójniku "i" nawet nie wspominając; ufff). Nie da się powiedzieć, że takie "coś" istnieje, istniało czy będzie istnieć, bo "istnienie" też nie ma tu zastosowania.

Idealizm empiryczny nie musi być prawdziwy. Co oznacza, że może być tak, że zbiór wszystkich możliwych do sformułowania ontologii idealizmu empirycznego nie zawiera ontologii spójnej z całością możliwego doświadczenia; innymi słowy, może być, że taka ontologia nie istnieje. Nie wiemy, jak jest, bo takiej spójności nie damy rady sprawdzić. Nie zmienia to faktu, że teorie racjonalne mają praktyczną przewagę nad irracjonalnymi: tylko one pozwalają poprawnie przetwarzać dane. Dokąd nie ma powodu, aby odrzucić racjonalne podejście, dotąd praktyczniej go nie odrzucać, bo takie odrzucenie nie daje żadnej praktycznej korzyści, w tym - ani odrobinę nie zwiększa prawdopodobieństwa sukcesu, wręcz przeciwnie, obniża go do poziomu zera. Dopiero gdy racjonalna metoda przestaje działać i nie wiadomo, jaką inną racjonalną metodą dałoby się ją zastąpić, warto (i należy) złapać się irracjonalnej brzytwy. Cóż innego ma zrobić tonący?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:11, 31 Lip 2014    Temat postu:

Tak, mam nadzieję, że zrozumiałem prawidłowo :)
Kluczowe tutaj jest:"
Co z kolei sprowadza się do wniosku, że racjonalna ontologia musi mieć u podstaw świadomość jako substancję i że cała reszta (z materią włącznie) jest pochodną świadomości. Nie odwrotnie, bo wtedy podstawa byłaby pozbawiona zrozumiałej treści, a to jest nieracjonalne".
Otóż ja uważam raczej odwrotnie. Sens, racjonalizm, logika, nawet słowa, myśli są pochodną świadomości- ale nośnikiem świadomości oraz tego wszystkiego jest materia [np. ciała ludzkiego]. To wszystko utworzyło się, wyewoluowało z pewnych form jakie przybrała energia [np. formę ludzkiego ośrodkowego układu nerwowego]. To jak istoty świadome- o.k., ludzie, pozostańmy przy ludziach- INTERPRETUJĄ przyrodę, rzeczywistość, to się im tylko WYDAJE; dokładniej: wydaje się ich mózgom, bo potrafią tylko w dany sposób odbierać, oddziaływać z rzeczywistością oraz w dany, konkretny sposób ją interpretować.
Rzeczywistość równie dobrze może istnieć bez jakiejkolwiek świadomości; i właśnie jest, jaka jest- wcale nie taka, jak ludzie postrzegają, odbierają, uważają, myślą, że jest! To, że gdzieś kulka toczy się po pochylni- lecz ty jej nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz, nie możesz jej nazwać, określić, właściwie niczego o niej powiedzieć, nie tylko sensownego- to wcale nie oznacza, że ta kulka i ta pochylnia nie istnieją! Ale, ani ty nic do nich "nie masz", ani one do ciebie. Nie macie żadnej świadomości istnienia jedno o drugim. Ale oboje (właściwie wszystkie trzy: ty, kulka i pochylnia) istniejecie! I tak naprawdę to wzajemnie oddziałujecie na siebie, choćby grawitacyjnie- ale ty również tego nie jesteś świadomy.
Przyroda naprawdę spokojnie sobie poradzi bez ludzi, ich myślenia, obserwacji, ich zrozumiałych bardziej lub mniej treści, ich sensów. Bez sensu jest raczej to, że ludzie uważają, iż to oni określają rzeczywistość- i ona jest właśnie taka, jaką oni ją określą. Podczas gdy jesteśmy tylko ludźmi z ograniczonymi możliwościami postrzegania i rozumowania, a Natury kompletnie nie interesuje, jaką ją postrzegamy i co o niej myślimy- z racji swoich ograniczeń, fałszywie.
Przepraszam, ale bardzo trudno jest mi zaadoptować opinię, że wszystko jest pochodną świadomości.

Jeszcze coś: Jeśli np. realizm empiryczny nie musi być prawdziwy, lub cokolwiek, o czym nie wiemy czy nie jest prawdziwe- a nie wiemy tego o niczym, bo nie mamy możliwości sprawdzenia- to myślenie o tym, rozważnie, rozmawianie, dyskutowanie, nawet badanie ograniczonymi środkami jest właśnie pozbawione sensu. Tak więc cała ludzkości wiedza, nauka, technika nie mają sensu, dopóki nie zweryfikuje tego obiekt wszechwiedzący lub urządzenie, które będzie w stanie jednocześnie zbadać Wszystko, w każdym aspekcie. Aktywność ludzka w tych kierunkach ma jedynie o tyle sens, o ile pomaga nam przetrwać i ułatwiać życie w lokalnych warunkach.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 23:27, 31 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:33, 04 Sie 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Tak, mam nadzieję, że zrozumiałem prawidłowo :)
Kluczowe tutaj jest:"
Co z kolei sprowadza się do wniosku, że racjonalna ontologia musi mieć u podstaw świadomość jako substancję i że cała reszta (z materią włącznie) jest pochodną świadomości. Nie odwrotnie, bo wtedy podstawa byłaby pozbawiona zrozumiałej treści, a to jest nieracjonalne[color=darkred]".
Otóż ja uważam raczej odwrotnie. Sens, racjonalizm, logika, nawet słowa, myśli są pochodną świadomości- ale nośnikiem świadomości oraz tego wszystkiego jest materia [np. ciała ludzkiego]. To wszystko utworzyło się, wyewoluowało z pewnych form jakie przybrała energia [np. formę ludzkiego ośrodkowego układu nerwowego]. To jak istoty świadome- o.k., ludzie, pozostańmy przy ludziach- INTERPRETUJĄ przyrodę, rzeczywistość, to się im tylko WYDAJE; dokładniej: wydaje się ich mózgom, bo potrafią tylko w dany sposób odbierać, oddziaływać z rzeczywistością oraz w dany, konkretny sposób ją interpretować.
Rzeczywistość równie dobrze może istnieć bez jakiejkolwiek świadomości; i właśnie jest, jaka jest- wcale nie taka, jak ludzie postrzegają, odbierają, uważają, myślą, że jest! To, że gdzieś kulka toczy się po pochylni- lecz ty jej nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz, nie możesz jej nazwać, określić, właściwie niczego o niej powiedzieć, nie tylko sensownego- to wcale nie oznacza, że ta kulka i ta pochylnia nie istnieją! Ale, ani ty nic do nich "nie masz", ani one do ciebie. Nie macie żadnej świadomości istnienia jedno o drugim. Ale oboje (właściwie wszystkie trzy: ty, kulka i pochylnia) istniejecie! I tak naprawdę to wzajemnie oddziałujecie na siebie, choćby grawitacyjnie- ale ty również tego nie jesteś świadomy.
Przyroda naprawdę spokojnie sobie poradzi bez ludzi, ich myślenia, obserwacji, ich zrozumiałych bardziej lub mniej treści, ich sensów.

Nie wiem, czy zadawałeś sobie kiedyś dość prosty pytanie:
Czy cokolwiek potwierdza to, co napisałeś wyżej?...
A więc, czy bez myślenia "przyroda sobie poradzi"?
Są dwie - główne - możliwości:
- potrafimy jakoś potwierdzić ww. twierdzenie (czyli odwołać się do jakichś prawd, oczywistości wyższego rzędu znaleźć silne powiązanie - wynikanie)
- nie potrafimy ww. potwierdzić, więc trzeba je sobie założyć, uznać za aksjomat...

Teraz powstaje pytanie: do czego moglibyśmy się odwołać, aby owo twierdzenie w stylu "materia pierwsza przed świadomością" uzasadnić?...
Tutaj zwykle wskazuje się jako rozwiązanie modele i teorie nauki. Problem jest jednak w tym, że nauka na pytanie "co było na początku?" nigdy odpowiedzi nie udzielała. Nauka ekstrapoluje (czasowo wstecz) to, co jesteśmy w stanie zbadać aktualnie, czyli może sformułować poprawne domniemanie w rodzaju: to co aktualnie obserwujemy dość ładnie da się powiązać z koncepcją wielkiego wybuchu. Albo: jeśli zaczniemy rozważać dane wykopaliskowe i geologiczne, to w dużej części bardzo ładnie da się je powiązać z koncepcją ewolucji. Wszystko to fajnie, ale to dalej nie odpowiada na dość podstawowe pytania: W CZYM BYŁ wielki wybuch? Co spowodowało, że pojawiły się te rzeczy-organizmy, które mogły potem ewoluować? Tego ludzie nie wiedzą. Czyli wszystkie koncepcje odpisujące materię są niejako WEWNĄTRZ założenia, że wszystko to zaistniało. Przechodzimy do porządku na oczywistym, niepisanym założeniem JAKOŚ ZAISTNIAŁO.
Ja nie znam żadnego rozumowania, które by powiązało rzeczywistość we w miarę spójną koncepcję, ale nie posiłkowało się tym pierwszym oczywistym: to jakoś zaistniało, powstało.
Czyli jednak mamy pewien aksjomat do rozumowania: to "jakoś zaistniało" musi być założone z góry.
Czy można obyć się bez owego założenia?
- Wg mnie - i tak, i nie.
W jakiejś formie to założenie musi wystąpić - może to być forma ateistyczna, albo też teistyczna, tzn. dla jednego owo "jakoś" jest bezosobowe, gdzieś usadowione w naturze rzeczy, a dla innego owo "jakoś" rozwiązuje się przy powiązaniu ze świadomością (Boską).
Co z tych dwóch wybrać?
Jak nie ma twardych powodów, to trzeba posiłkować się przesłankami. W szczególności, jeśli coś miałoby zostać WYJAŚNIONE (czyli powiązane jakoś z umysłem), to chyba najlepszą tutaj wskazówką byłoby użycie czegoś, co umysł jakoś obczaił, posiada, zna.
Porównajmy pod tym kątem owa wyjaśnienia: bezosobowa (od zawsze) materia vs świadome działanie (boskie). Które jest lepsze? A może oba są równoważne?...
Warto to zrobić poprzez zadanie sobie - odpowiednio - pytań:
Czym jest MATERIA dla mojego umysłu? - czy jest zrozumiała?..
Czym jest ŚWIADOMA DECYZJA (Boska) dla mojego umysłu? - czy jest zrozumiała?..

Ja - jako fizyk - cały czas zadaję sobie pytanie: czym właściwie jest materia?
Z tego, co mi doniesienia naukowe podrzucają wyłania mi się z grubsza taki obraz:
Materia to taki fenomen (będzie trochę o fizyce kwantowej), który objawia się w akcie POMIARU, czyli postawienia światu pytania przez ŚWIADOMOŚĆ, o to "jak jest?". Po zaistnieniu pomiaru, ta materia przechodzi w stan falowy, nieokreślony dokładnie, nieuchwytny - aż do czasu następnego pomiaru. Pomiędzy pomiarami materia niejako "myśli: jak by tu się objawić przy następnym pomiarze". Fizycy stawiają czasem "zwariowane" pytanie: czy Księżyc istnieje, gdy nikt na niego nie patrzy? - to pytanie nie jest głupim wymysłem, tylko twardym odniesieniem się do procedury interakcji umysłu z materią: nie jesteśmy w stanie owej materii "dotykać" inaczej, jak poprzez owe krótkie pomiarowe punkty - okienka, kiedy nam się materia objawia. To, że na co dzień obserwujemy materię w sposób ciągły jest swego rodzaju złudzeniem wynikającym z tego, że najkrótsze odstępy czasu jakie nasza percepcja rejestruje są na poziomie dziesiątych części sekundy, a nie trylionowych części sekundy (bo w takiej perspektywie mamy efekty kwantowe). Czyli oddziaływanie umysłu z materią zlewa nam się w pseudojednolity ciąg, choć w istocie jest pokawałkowane. Zaś sama materia - w całości jest nieuchwytna, jakby wolna (częściowo), zaś jej przewidywalność jest przede wszystkim efektem statystycznym (uśrednieniem z bardzo wielu mikroskopijnych nieokreśloności zachowań).
Dla mnie jest oczywiste, że materia - ta znana - jako taka nie jest dobrym kandydatem na wyjaśnienie świata, bo... SAMA JEST ZBYT NIEOKREŚLONA. Wyjaśnianie czegoś czymś rozmytym, niejasnym to zamiana jednych niejasności na inne (może jeszcze trudniejsze do uchwycenia) - czyli de facto brak wyjaśnienia.
Z drugiej strony mamy jako wyjaśnienie ŚWIADOMOŚĆ. Akurat ona - jest dostępna bezpośrednio - jest jaką ją widać. I jest dokładnie taka, jaką ją widać - bo świadomość jest właśnie tym, co przebiło się do umysłu, zaistniało w nim. Co prawda nie mamy dobrego, pełnego modelu świadomości, ale samą świadomość MAMY W BEZPOŚREDNIM DOSTĘPIE. Zatem świadomość lepiej spełnia postulat tłumaczenia początku świata i rzeczywistości, bo jest mniej niejasna, jest bezpośrednia dla umysłu. Jest w tym bardziej naturalna, wymagająca mniejszej ilości dodatkowych (czasem niejawnych, niedostrzeganych) założeń.

Z drugiej strony...
Wcale nie uważam, że zabawa w wyjaśnianie rzeczywistości bezosobową materią jest tak niepotrzebna, albo głupia. Wręcz przeciwnie! - Wg mnie tkwienie myśli wyłącznie w samej świadomości, czyli w okowach tego co najbliższe i bezpośrednie (właśnie tu mi chodzi o świadomość) - to jest dość jałowe. Świadomość rozwija się, doskonali (wręcz STAJE SIĘ) w kontakcie z tym, co jest poza nią. Materia jest genialną koncepcją! Niesłychanie twórczą! Dzięki szukaniu wyjaśnień "na sposób materii" umysł się rozwija, wyszukuje swoich nowych, ciekawych instancji. Także w ten sposób (lepiej) poznaje siebie.
Ale...
Jako OSTATECZNE WYJAŚNIENIE rzeczywistości materia jest, wg mnie, mniej celowym podejściem.

PS.
Tak na marginesie, to po zapisaniu posta przyszło mi do głowy, że jakoś tak z jego treści wynikła mi "definicja" materii. Naukowej, kompletnej, nie stawiającej pytań i wątpliwości, definicji materii jeszcze nie widziałem. Moja definicja materii - zgodna z tym co wyżej napisałem - byłaby dość krótka: materią jest wszystko to, co jest POZA świadomością (rozumiana tutaj w liczbie mnogiej - czyli chodzi o wszystkie świadomości), a zachowuje trwałość i przewidywalność na tą świadomość oddziaływania.
Jak widać, definiuję materię negatywnie - tzn. jako dopełnienie do tego co znane i jakoś tam oczywiste (tym oczywistym jest właśnie świadomość). I inaczej nie umiałbym chyba materii zdefiniować...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:41, 04 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:02, 05 Sie 2014    Temat postu:

Przeczytałem moją długą dyskusję z Wujem Zbójem raz jeszcze. Przede wszystkim Wuj Zbój w kółko mi powtarzał, że zakładam, że są tylko dwie alternatywy: moje decyzje są albo przypadkowe albo zdeterminowane przez czynniki zewnętrzne. Wuj Zbój sądzi, że jest jeszcze trzecia możliwość: ja decyduję, a nie przypadek ani czynniki zewnętrzne.

Pytanie moje jest takie co to znaczy, że ja decyduję. Do tej pory tego nie wiem.

Jeśli chodzi o przyczynowość, to wiadomo co znaczy przyczynowość jako relacja między zdarzeniami. Paradygmatycznymi przykładami są: włożenie ręki do ognia powoduje oparzenie, naciśnięcie kontaktu powoduje zapalenie się światła, rzucenie kamieniem powoduje rozbicie się szyby. Używamy w życiu codziennym i nauce też przykładów relacji przyczynowych, które z pozoru zachodzą między rzeczami, a nie między zdarzeniami, na przykład: samochód potrącił pieszego. Okazuje się jednak, że ta przyczynowość jest tak naprawdę relacją między zdarzeniami: rozbicie szyby spowodowało potrącenie przechodnia. Samochód stojący w garażu nie jest przyczyną wypadku. Są oczywiście też przykłady takie jak: palenie papierosów powoduje raka. Trudno mówić, by palenie papierosów było zdarzeniem, ale jednak składa się ze zdarzeń: z wielu czynności palenia papierosa.

Wuj Zbój jednak wyraźnie zaznaczył, że w sensie dosłownym on jest przyczyną swoich wyborów, a nie żadne zdarzenia. Zaprzeczył temu, by przyczyną wyboru było zdarzenie, które można nazwać decyzją. Nie wiem jednak na czym miałaby polegać tak osobliwa relacja przyczynowa.

Załóżmy, że "zależy ode mnie" to nic innego, jak "spowodowane przez moją decyzję". Wydarzenie "moja decyzja o napiciu się herbaty zielonej" albo jest zdeterminowane przez jakieś inne wydarzenia albo nie. Gdyby to nie miało być zdeterminowane ani przez przypadek ani przez czynniki zewnętrzne, to musiałoby być zdeterminowane przez jakąś inną decyzję. Ale co z moją pierwszą decyzją? Ona już nie może zależeć od mojej wcześniejszej decyzji, bo gdyby zależała, to nie byłaby to pierwsza decyzja. Z tego wynika, że musi być jednoznacznie wyznaczona przez przypadek i/lub czynniki zewnętrzne.

Jak powyżej wspomniałem, niezrozumiałe wydaje mi się twierdzenie, że ja jestem przyczyną swoich decyzji, a nie wydarzenie takie jak "moja decyzja". Jednak, nawet jeśli założę, że rozumiem co to znaczy, że ja jestem przyczyną, to fakt, że w danym momencie czasu spowodowałem daną decyzję jest już wydarzeniem i możemy pytać, co spowodowało fakt, że podjąłem taką decyzję, a nie inną. Nie mogę odpowiedzieć "ja sam", gdyż swoim pytaniem przeskakuję poziom wyżej. Przyznaję, że ja sam spowodowałem jakąś decyzję i pytam o przyczynę tego, że spowodowałem TAKĄ, A NIE INNĄ, chociaż mogłem spowodować INNĄ. Skoro nie mogę odpowiedzieć, że JA SAM, to mogę odpowiedzieć, że przypadek i/lub czynniki zewnętrzne. Z tego wynika, że założenie, że ja sam o czymś decyduje, prowadzi do wniosku, że decyduje za mnie przypadek i/lub czynniki zewnętrzne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:25, 05 Sie 2014    Temat postu:

konrado5 napisał:
Jak powyżej wspomniałem, niezrozumiałe wydaje mi się twierdzenie, że ja jestem przyczyną swoich decyzji, a nie wydarzenie takie jak "moja decyzja".

To by można dość łatwo wytłumaczyć dla sytuacji, gdy np. spałem sobie na karimatce w schronisku, a ktoś się przewrócił o moje nogi - wtedy to ja byłem przyczyną jego przewrócenia, a nie moja decyzja.
Ja zgadzam się z Tobą o tyle, że owa "trzecia droga", która nie jest ani przyczynowością, ani przypadkowością, ale czymś innym... - jest mocno mętna. Pojęcia rozpoznajemy poprzez porównanie ich właściwości. Przyczynowość ma swoje właściwości, przypadkowość też - jakoś można je wyliczyć. Ale wujowy woluntaryzm ma chyba tylko te dwie właściwości, że jest inny niż przypadkowość i przyczynowość, a także że jest on "przyczyną" tego co się dzieje. To taki byt postulatywny, który chyba jest jednak nieco na siłę, bo nie został połączony z czymś pozytywnym, z wyraźnym mechanizmem myślowym.
Obawiam się, że - dopóki nie zostaną woluntaryzmowi dopisane wyraźniejsze, bardziej rozpoznawalne (mierzalne?) właściwości, dopóty będzie on jakby trochę myślowym wykrętem, takim wyjściem w rodzaju zbicie jajka, aby je postawić stabilnie.
Droga do tego celu (jakiegoś ukonstytuowania woluntaryzmu, aby przestał być jedynie nazwą na "to jest tak jakoś inaczej") byłoby np. wskazanie dobrych definicji i powiązanie ich z pytaniem: co to znaczy, że coś zależy ode mnie? (w kontekście woluntaryzmu czym to się konkretnie różni od przypadkowości i determinizmu?)
Tu wchodzimy w dżunglę - bo można by powiedzieć, że we Wszechświecie WSZYSTKIE RZECZY SĄ WZAJEMNIE POWIĄZANE - w jakiś sposób zależymy od tego, czy miliard lat temu jakaś cząsteczka zaabsorbowała foton (efekt motyla), a w konsekwencji, czy odległej o miliard lat świetlnych galaktyce, kolejny miliard lat temu ten foton powstał w wyniku przemian w jakimś atomie.
Trudno jest dokonać podziału na tym świecie na dwie kategorie:
1. to co od nas na pewno zależy
2. to co od nas na pewno nie zależy
Nawet teoria względności może tu być niewystarczającym ograniczeniem, bo mamy splątanie kwantowe. A z resztą, nawet jeśli ograniczymy się wyłącznie do zdarzeń, które - zgodnie z TW - są z nami możliwe do przyczynowej zależności, to wciąż będzie problem z wykluczeniem tych zdarzeń, rzeczy z relacji zależności.
Dlatego woluntaryzm słabo się konstytuuje stwierdzeniem: coś od nas zależy; skoro zwykle to coś zależy jeszcze od miliardów innych rzeczy, zdarzeń, okoliczności.
Niestety, ten sam problem także występuje w przyczynowością deterministyczną - (nawet jeśli założymy determinizm) bo nie wiadomo, co to znaczy, że coś jest "przyczyną", skoro powiązania każdego elementu z innymi są na niezliczoną ilość sposobów. Czyli dlaczego ten jeden sposób, tę jedną okoliczność uznamy za przyczynę, a nie tryliony innych?...

Dość drastycznym rozwiązaniem problemu mogłoby być uznanie, że "przyczyną" (albo może woluntaryzmem...) jest to, co w świadomości powstało jako celowe działanie. Czyli - jestem przyczyną zbicia szyby kamieniem, jeśli chciałem zbić ją kamieniem. W przeciwnym przypadku (a także dla wszystkich powiązań nie związanych z celowością działania) coś się zdarzyło, bo się zdarzyło, ale nie było woluntaryzmu, ani przyczynowości.
To byłoby pewne rozwiązanie dla woluntaryzmu - powiązanie ze świadomością i CELOWOŚCIĄ działań. Choć to przecież dalej nie wyklucza to ani determinizmu, ani przypadkowości dla tego samego przypadku - bo działania, zdarzenia będą uwikłane zapewne i w przypadek i w determinizm.
Jest nad czym myśleć.... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:22, 05 Sie 2014    Temat postu:

@ Michał Dyszyński:
Myślę, że zrozumiałem to, co chciałeś przekazać w przedostatnim twoim post'cie w tym wątku. Jest to interesująca koncepcja i nie pozbawiona logiki, lecz ani mój rozum, ani intuicja nie jest skłonny ją zaakceptować. Może zacznę od końca. Twoja definicja materii wydaje mi się raczej bzdurna. Gdzie np. dostrzegasz trwałość i przewidywalność oddziaływań pomiędzy świadomością i materią? Tak naprawdę materia, jako uśredniona- tzn. o zredukowanej funkcji falowej- postać energii, jest bardzo zmienna. Jak sam pisałeś, to zmysły człowieka funkcjonują tak, że odbierają materię jako względnie stabilną. Poza tym, dlaczego uważasz, że materia jest poza świadomością? Więc czym jest świadomość? A dokładniej co jest nośnikiem świadomości? Czy jest to coś o tyle dziwnego, iż nie potrzebuje nośnika?
Nie wiem czy nie istnieje jakaś świadomość, która "od zawsze" oddziałuje z materią, i poprzez to materia [energia] jest jaka jest, albo nawet w ogóle istnieje. Wiem natomiast, że nie tylko na Ziemi nie było istot świadomych w okresie, gdy np. była jeszcze częścią dysku akrecyjnego, protoplanetą, i t. d. Chociaż masz rację, że nie zostało to całkowicie wykluczone przez naukę- jednak tak się powszechnie (bardzo powszechnie) przyjmuje, gdyż nie istnieją nawet pośrednie, jakiekolwiek dowody na to, iż było inaczej.
Przypuszczam też, że- jeśli chodzi o chronologię- to ani materia nie była pierwsza, ani świadomość; ponieważ zakładam, że materia jest nośnikiem świadomości- mogły więc zaistnieć prawie jednocześnie [z pewnym prymatem jednak materii, a przynajmniej energii].
Cóż w ogóle za "substancją" miałaby być świadomość? Monady, dusze, obserwatorzy? Ale czym one są fizycznie? Ponieważ wszystko jest fizyczne. Tak, jak pisałem już gdzieś na tym forum: nie istnieje świat nadprzyrodzony, duchowy, afizyczny- taki świat jest równie fizyczny, a jedynie niedoświadczany, słabo lub wcale oddziałujący z naszymi zmysłami i aparaturą badawczą, niepoznany. Jednak wszystko jest z czegoś zbudowane- dokładniej z jakiejś formy energii. Gdzie nie ma energii, brak też oddziaływań; gdy nic nie oddziałuje- nie istnieje.
Moja koncepcja Multiwszechświata jest taka, iż jest on "zupą" kwantową. Ta "zupa" jest bankiem wszelkich danych, potencjałem wszelkich możliwości- w pewnym stadium nie mającym żadnych nośników ani form. Inaczej: jest to Zbiorowa Nieświadomość Natury. W tym stadium Multiwszechświat jest w stanie doskonałego porządku i równowagi; fizycznie można to opisać zerową entropią i nieskończoną energia potencjalną [energią próżni]. Czasami ten stan ulega zachwianiu- i wtedy energia ta przybiera różnorakie formy, zwane m. in. materią. Kwanty, jako pakiety informacji oddziałują same ze sobą i ze strukturami, które tworzą, gdy zaczną wystarczająco intensywnie oddziaływać, by "załapać się" w studnię potencjału. Wtedy zaczyna tworzyć się materia, czyli nośnik świadomości, a właściwie sama świadomość, czyli wiedza co i jak oddziałuje, co i jak może się utworzyć- a co "nie pasuje", nie będzie oddziaływać we względnej równowadze z otoczeniem, co się nie utworzy dostatecznie trwale. Tak więc oddziaływania (kwanty) same tworzą materię i świadomość wyłania się w drodze "testowania" oddziaływań, w drodze ewolucji. Przenosząc to na dużo "wyższy" poziom: ludzkie- i nie tylko- ciało, geny, również mają własną świadomość- podobnie jak wszystko, co istnieje. Jednak jest to, z punktu widzenia mózgów (układów nerwowych) zwierząt "wyższych" [bardziej złożonych, zaawansowanych], raczej przedświadomość. "Pełna" świadomość- z ludzkiego punktu widzenia- zachodzi dopiero wtedy, gdy układ nerwowy, interpretując bodźce z otoczenia oraz z własnego organizmu, doprowadza do reakcji na nie poprzez pewne schematy myślowe, czyli wzorce zachowań nabyte na drodze uprzednich interakcji z otoczeniem (również częściowo z własnym ciałem) i z własnym organizmem [tu jako autonomiczny układ nerwowy]. Im więcej takich interakcji, oraz im bardziej złożony układ nerwowy z narządem do przechowywania w pamięci [mózgiem], tym większa tzw. samoświadomość organizmu. Ale zawsze u podstaw każdy byt "czerpie" z Nieświadomości Natury- a właściwie jest z niej utworzony; przybierając konkretną formę i funkcje, staje się świadomy (nie koniecznie samoświadomy, o czym zdanie wyżej).

Cytat:
Wyjaśnianie czegoś czymś rozmytym, niejasnym to zamiana jednych niejasności na inne (może jeszcze trudniejsze do uchwycenia) - czyli de facto brak wyjaśnienia.
Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem Wszystkiego jest wszystko. Ale jak zdefiniować wszystko? Na dwa sposoby: albo opisywać [z natury rzeczy niezbyt dokładnie i odpowiednio] każdy element, każde oddziaływanie z osobna w tym Wszystkim; albo przyjąć [słusznie], że Wszystkiego wyjaśnieniem jest wszystko! Wcale wyjaśnianie czegoś czymś bardziej niejasnym, nieokreślonym jest mniej prawdziwe, mniej zgodne z Rzeczywistością; jest jedynie mniej zgodne, mniej kompatybilne z ludzkim mózgiem i sposobami, schematami pojmowania i rozumowania.

Teraz co do przyczynowości oraz losowości. Jak już pisałem powyżej wszystko losuje się z nieskończonego potencjału możliwość- czyli pełna przypadkowość. Jednak, gdy wystarczająco intensywnie kwanty informacji oddziałują ze sobą, redukują swoje stany kwantowe, redukują amplitudę prawdopodobieństwa, zawężają przestrzeń fazową [mówiąc lapidarnie i "prostacko": im kwanty bardziej oddziałują oraz im więcej ich oddziałuje ze sobą, tym tworzą bardziej "korpuskularne" obiekty]- a więc pula przypadkowości się zacieśnia. Coraz więcej i ściślej zależy od (z kolei) coraz mniejszej ilości zdarzeń [szczególnie tych przypadkowych właśnie]. Tak prawdopodobnie ewoluuje nasz wszechświat: redukuje swoje własne "ruchy", możliwości, aż skończy w sytuacji "patowej".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:34, 06 Sie 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
...dlaczego uważasz, że materia jest poza świadomością?

Z posta, który napisałeś wynika, że nieprecyzyjnie odebrałeś moją myśl w jej bardzo istotnym aspekcie.
Ten element myśli, do którego się odnosisz, ma inny status w rozumowaniu, niż Ty przyjąłeś. Ja się nie zastanawiam "jak jest", ale szukam definicji!
Czyli konkretniej dla mnie:
Świadomość (to jest jakby definicja) to ta część wszystkiego tego, co jakoś da się obserwować i sensownie rozważać, która jakoś wprost daje się kontrolować, jest dostępna, jest w zasięgu tego, co procesuje - czyli umysłu.
Materia - w uproszczeniu - to wszystko poza tym, wszystko inne, wszystko dalsze, co jakoś (?) powstało, może także ze świadomości (tej samej? innej?...), ale w każdym razie nie poddaje się bezpośrednim manipulacjom jak sama świadomość ...
W tym sensie uważam, że materia jest poza świadomością na tej zasadzie, że właśnie definiuję ją (!) jako tym czymś co pozostanie, gdy zakreślę sobie świadomość w czerwonej obwódce. Pewnie oprócz materii będzie tam jeszcze energia, ale to na razie szczegół...

Czy taka definicja materii - od personalizmu - ma sens?...
Pewnie da się ją sensownie atakować. Ale chyba ma też swoje zalety. Nie twierdzę, że jest doskonała. Ale z grubsza porządkuje ona myśli wg następującej koncepcji:
1. To co bezpośrednio dostępne do rozważań, to Myśl-Świadomość
2. Ta świadomość obejmuje swoim zasięgiem aspekty, które co prawda dają się jakoś rejestrować, "dotykać", obserwować, ale stawiają ograniczenia kontroli.
3. Właśnie te elementy chcę wrzucić w koncept "materia",

Co było pierwsze - materia, świadomość?
- A bo ja wiem?...
Może to kwestia wiary, a może wiedzy. Na razie chyba nawet nie za bardzo chcę się tutaj wypowiadać. Tzn. sam jestem teistą, więc uznaję prymat Świadomości (wyższej, Boskiej) nad materią i raczej bym stawiał także na czasowe pierwszeństwo świadomości. Ale zdaję sobie sprawę, że gdybanie w tym zakresie bardzo "pływa". Nie wiem, czy z Bogiem nie jest związana z kolei jakaś "boska materia przedświadomości", albo jeszcze jakiś byt, który - dla mnie zupełnie niewyobrażalną - formę czegoś nieświadomego ukonstytuuje jako początek wszystkiego. To już byłyby bardzo odjechane rozważania.
Trochę podoba mi się Twoja myśl, że materia i świadomość mogłyby być jakoś razem. Faktycznie - świadomość w samej świadomości, czyli niematerialne w niematerialnym, ulotne w ulotnym wydaje się być czymś trudnym do wyobrażenia, włączenia w koncepcję gwarantującej TRWAŁOŚĆ, NIEZMIENNOŚĆ, SPÓJNOŚĆ. Materia - jako koncepcja (ta moja, tutaj nie mieszajmy na razie nauki) - fajnie tutaj dopełnia tej wady bytu Świadomość jaką jest brak ograniczeń, ulotność. W świadomości, w umyśle wszystko można "uczynić", a potem z tego zrezygnować, oddać w nicość. Materia (czyli emanacja niezależności, czegoś wymykającego się bezpośredniej manipulacji) stabilizuje, ustala to, co świadomość ma w swoim zasięgu. To bardzo cenna właściwość. Bez niej pojawia się niebezpieczeństwo jakiegoś samoistnego kolapsu świadomości, rozpłynięcia się w braku twardych zaczepów, punktów odniesienia. I chyba trudno jest tu materię zastąpić czymś innym (tzn. można by tu wskazać ewentualnie element o podobnej roli - DRUGA, NIEZALEŻNA ŚWIADOMOŚĆ, bądź liczne niezależne świadomości).

Być może w tym kontekście jest sens mówić jakby o GENERACJACH MATERII. Pierwsza generacja odnosiłaby się do jakiejś pierwotnej, absolutnej (boskiej) świadomości - ona stanowiłaby takie "pierwotne alterego" stabilizując świadomość początku, a dopiero materie innych generacji stabilizowałyby świadomości będące na innych poziomach (jak np. świadomość ludzi). Pozwalam sobie na takie rozważania ze względu na ogólny charakter mojej "definicji" materii - ona odnosi się nie tylko do tej materii jaką znamy z nauki, ale ogólnie do wszystkiego, co pełni rolę niezależności wobec świadomości (choćby to była niezależność tylko częściowa), czyli naturalnym byłoby osobne definiowanie materii dla każdego rodzaju świadomości.
Ale te moje rozważania chyba przekroczyły już poziom "rozsądku" dla trzeźwego podejścia. Czuję już te gromy i podśmiechujki za gdybanie i "odjeżdżanie", może "oszołomostwo". Więc STOP. Bez przesady (pewien poziom myśli pozostawiam już tylko sobie, aby się nie tłumaczyć przed tymi, co stawiają ograniczenia - pewnie jakoś tam słuszne - wobec abstrakcyjności, niekonkretności, ulotności rozważań).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:34, 06 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 17:08, 06 Sie 2014    Temat postu:

Michał Dyszyński: a jaka jest luka w moim rozumowaniu, że nie przyjmujesz tego, że wolna wola jest niemożliwa?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35368
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:32, 06 Sie 2014    Temat postu:

konrado5 napisał:

Pytanie moje jest takie co to znaczy, że ja decyduję. Do tej pory tego nie wiem.

Mówisz do syna:
Jeśli zdasz egzamin dostaniesz komputer
E=>K
Matematycznie, po stronie E (zdałem egzamin) nie masz wolnej woli, obiecałeś dobrowolnie - musisz dać.
100% wolnej woli masz po stronie ~E (nie zdałem egzaminu) - to możesz robić co ci się podoba, dać nagrodę albo nie dać i matematycznie kłamcą nie jesteś.
Jeśli rzucisz monetą (wolno ci) to będziesz komputerem pozbawionym wolnej woli, jeśli dasz lub nie dasz z uzasadnieniem tego faktu to będzie to akt twojej wolnej woli np.

Konrado5 do synka:
Nie zdałeś egzaminu dostajesz komputer bo widziałem że się uczyłeś ale miałeś pecha.
albo
Nie dostajesz komputera bo kompletnie się nie uczyłeś

Powiedz mi konrado5, gdzie ty tu widzisz brak swojej wolnej woli w uzasadnieniu decyzji na TAK/NIE?


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Śro 21:33, 06 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:28, 07 Sie 2014    Temat postu:

rafal3006, to co powyżej napisałeś ma sens jedynie, jeśli posługiwać się bardzo małym rozumkiem. ;-P Ale teraz [a może nigdy] nie chce mi się tego tłumaczyć tobie. Może wujzboj się o to "postara". :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 5:51, 07 Sie 2014    Temat postu:

konrado5 napisał:
Michał Dyszyński: a jaka jest luka w moim rozumowaniu, że nie przyjmujesz tego, że wolna wola jest niemożliwa?

Dopiero teraz dowiedziałem się, że taką jasną stawiasz tezę.
Aby stwierdzić CZY wolna wola jest niemożliwa, należałoby najpierw tę wolną wolę zdefiniować. Na razie - w Twoich tekstach - tej definicji nie ma, tylko ogólne rozważania na temat przypadkowość vs. determinizm. Wg mnie dotarcie do konstatacji "wolna wola istnieje/nie istnieje" wymaga znacznie szerszych rozważań, niż tylko to, co rozważałeś do tej pory. Wydaje mi się, że pewne światło na ten temat rzuca coś, co zapisałem w moim blogu: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/prosty-informatyczny-model-wolnej-woli,7155.html. W tym miejscu próbuję bardziej praktycznie podejść do sprawy - tzn. opisuję z grubsza prosty algorytm, który spełnia założenia, jakie (przynajmniej wg mnie) stawia się przed wolną wolą. Algorytm jest do łatwej realizacji, więc pytanie czy "istnieje" jest trywialne. To co nietrywialne, to zgoda/bądź nie na przedstawiony model - tzn. komuś może się nie podobać to, czy tamto w przedstawionym ujęciu. Jednak w moim przekonaniu ten model wyczerpuje następujące postulaty, jakie zwykle stawia się przed wolną wolą:
- nieprzewidywalność decyzji
- powiązanie wejścia/wyjścia z wybierającym
- w zaawansowanej formie, także prostą celowość działania.
Oczywiście te postulaty można też zrealizować inaczej - może lepiej, może ciekawiej. Pytanie jest jednak: w jakim celu, skoro modelowo problem jest rozwiązany?...
Chyba, że ktoś dorzuci coś do postulatów...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35368
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:57, 07 Sie 2014    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
rafal3006, to co powyżej napisałeś ma sens jedynie, jeśli posługiwać się bardzo małym rozumkiem. ;-P Ale teraz [a może nigdy] nie chce mi się tego tłumaczyć tobie. Może wujzboj się o to "postara". :)

Co tu niejasnego.
Błędem waszym jest fakt, że analizujecie wszystko po fakcie. Czyli dziecko nie dostalo komputera a Ty analizujesz czy mogło dostać ... jak już nie dostało!
Oczywiście że przeszłość to 100% determinizm, gdzie wolna wola jest picem.

Pic jest tu oczywisty:
Ty mi powiedz czy dasz dziecku ten komputer jak nie zda egzaminu już teraz, w momencie wypowiadania obietnicy! - gówno mnie obchodzi stan faktyczny po fakcie.

Oczywiście twoja odpowiedź "nie wiem" oznacza że masz wolną wolę!

Kubuś


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Czw 9:32, 07 Sie 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:22, 07 Sie 2014    Temat postu:

rafal3006 napisał:
Błędem waszym jest fakt, że analizujecie wszystko po fakcie. Czyli dziecko nie dostalo komputera a Ty analizujesz czy mogło dostać ... jak już nie dostało!

Tego o czym piszesz, nie analizujemy. To Ty analizujesz ten element, ale tutaj dla nas jest on mało interesujący. Piszemy więc o różnych rzeczach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35368
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:39, 07 Sie 2014    Temat postu:

Michale, jeśli wykluczymy oczywistą oczywistość iż ktoś ponad tobą kontroluje cie w 100% to masz matematyczną wolną wolę:
Implikacja prosta = implikacja odwrotna = wolna wola człowieka
Konrado5 tylko się wydaje że wie o czym mówi. W chwili decyzji na TAK/NIE w momencie wykonania decyzji (czas teraźniejszy) klamka zapadła, to jest de facto przeszłość gdzie nie ma żadnej logiki, nie ma żadnej wolnej woli - co się stało to się nie odstanie.

To co piszesz, "nieprzewidywalność decyzji" możliwe jest tylko w stosunku do przyszłości!

Wypowiadasz obietnicę:
jeśli zdasz egzamin dostaniesz komputer
E=>K
Jeśli syn zda egzamin to nie ma przeproś musisz dać komputer, inaczej jesteś kłamcą.

... a jeśli syn nie zda egzaminu?!

Jaka jest różnica, jak chce tego Konrado abyś w przypadku nie zdania egzaminu i wręczenia synowi komputera (kłamcą nie jesteś!) uzasadniał dlaczego dajesz ten komputer na 0,1sek przed powiedzeniem "daję" ... co za różnica czy decyzję o daniu podejmiesz w ostatniej 0,1sek mówiąc tak a np. 1godz przed rozmową z synem już wiedziałeś, że padnie "daję, mimo że nie zdał egzaminu"

Totalnie żadna!

Dlatego poproszę Ciebie Michale (innych też), abyś mając godzinę na rozmyślania podał kilka wariantów - dlaczego dajesz synowi komputer mimo że nie zdał egzaminu czyli rozwiń zdanie:
"Nie zdałeś egzaminu, dostajesz komputer bo ..."

Dodatkowo podaj kilka wariantów dla decyzji negatywnej, czyli rozwiń zdanie:
"Nie zdałeś egzaminu, nie dostaniesz komputera bo ..."

Wolna wola sama ci tu wyskoczy!

1 godz na pewno ci wystarczy, w ciągu 0,1sek nie jesteś w stanie o niczym sensownym pomyśleć.

Kubuś


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Czw 14:57, 07 Sie 2014, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:36, 07 Sie 2014    Temat postu:

rafal3006 napisał:
W chwili decyzji na TAK/NIE w momencie wykonania decyzji (czas teraźniejszy) klamka zapadła, to jest de facto przeszłość gdzie nie ma żadnej logiki, nie ma żadnej wolnej woli - co się stało to się nie odstanie.

Zgoda. Ale tym się właśnie NIE zajmujemy.
Interesuje nas sytuacja nie PO podjęciu decyzji, ale WYŁĄCZNIE PRZED I W TRAKCIE DECYZJI.
Nie musisz po raz kolejny powtarzać czegoś, co chyba jest dla wszystkich oczywiste - przyznaję Ci jeszcze raz rację: po podjęciu decyzji nie występuje problem wolnej woli w odniesieniu do TEJ decyzji.
I jak będziesz chciał jeszcze raz to samo napisać, to przypomnij sobie, że przyznałem Ci tu rację, więc szkoda pracy pisania, czasu czytania i obciążania łączy internetowych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35368
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:44, 07 Sie 2014    Temat postu:

To "w trakcie decyzji" jest bez sensu, bo co to znaczy w "trakcie decyzji"?
tzn. na ile sek przed podjęciem decyzji jest "w trakcie decyzji" skoro na pewno nie może to być 0sek?
Pomijamy tu reakcje odruchowe typu wybuch bomby, z wolną wolą nie mające nic wspólnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:48, 07 Sie 2014    Temat postu:

Już wcześniej o tym pisałem: Bardzo odbiegliśmy tu od tematu wątku. Właściwie nikt z nas [ja starałem się w innych wątkach przybliżyć] nie napisał, co wg niego oznacza "wola". To podstawa. Dopiero potem można rozważać co to "wolna wola".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 20:51, 07 Sie 2014    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
konrado5 napisał:
Michał Dyszyński: a jaka jest luka w moim rozumowaniu, że nie przyjmujesz tego, że wolna wola jest niemożliwa?

Dopiero teraz dowiedziałem się, że taką jasną stawiasz tezę.

Być może nie napisałem tego jasno, ale od samego początku tej dyskusji, próbowałem przekonać, że jeśli kompatybilizm stoi w sprzeczności z wolną wolą, to inkompatybilizm w niczym nie pomaga. Tak rozumiana wolna jest niemożliwa. Możliwa jest natomiast taka wolna wola, która nie stoi w sprzeczności z determinizmem. Niemożliwa jest wolna wola polegająca na tym, że moje decyzje nie są zdeterminowane przez przypadek i/lub czynniki zewnętrzne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:08, 07 Sie 2014    Temat postu:

I nadal nie wiem, o co chodzi z tą wolą. Ale może mam zbyt "mangowy" rozumek... ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:55, 08 Sie 2014    Temat postu:

rafal3006 napisał:
To "w trakcie decyzji" jest bez sensu, bo co to znaczy w "trakcie decyzji"?
tzn. na ile sek przed podjęciem decyzji jest "w trakcie decyzji" skoro na pewno nie może to być 0sek?
Pomijamy tu reakcje odruchowe typu wybuch bomby, z wolną wolą nie mające nic wspólnego.

A co to zmienia, że powiemy, w którym momencie coś powstaje?... Może nawet wcale nie powstaje w konkretnym momencie, tylko opis wymusza odwołanie się wyjaśnienia do pewnej ciągłości czasowej. Inaczej mówiąc jedynym sensownym podejściem byłoby tu przyjęcie decyzji zachodzącej w sposób ciągły (pomocniczo też skokowy) na długo przed ujawnieniem się tej decyzji. Tak to jest właśnie w życiu, że decyzja o wyborze ciastka w cukierni sięga swoimi korzeniami gdzieś tam we wcześniejsze doświadczenia kulinarne, skojarzenia z miłymi chwilami, z tym co wcześniej jedliśmy itp. Nie ma potrzeby wiązania samego aktu decyzji z konkretną chwilą. Ważne jest to, czy owa decyzja zaszła, a jeśli tak, to czy da się ową decyzję jakoś deterministycznie odnieść do przesłanek, czy też jest to konstrukcyjnie niemożliwe.

konrado5 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
konrado5 napisał:
Michał Dyszyński: a jaka jest luka w moim rozumowaniu, że nie przyjmujesz tego, że wolna wola jest niemożliwa?

Dopiero teraz dowiedziałem się, że taką jasną stawiasz tezę.

Być może nie napisałem tego jasno, ale od samego początku tej dyskusji, próbowałem przekonać, że jeśli kompatybilizm stoi w sprzeczności z wolną wolą, to inkompatybilizm w niczym nie pomaga. Tak rozumiana wolna jest niemożliwa. Możliwa jest natomiast taka wolna wola, która nie stoi w sprzeczności z determinizmem. Niemożliwa jest wolna wola polegająca na tym, że moje decyzje nie są zdeterminowane przez przypadek i/lub czynniki zewnętrzne.

Nie za bardzo rozumiem słowa "zdeterminowane przez przypadek" - może chodziło Ci o to, że wynikające z przypadku, bo chyba słowo "zdeterminowany" pasuje bardziej do sytuacji, w której wskazujemy konkretne wcześniejsze okoliczności?... Ale to dygresja.
Nie wiem czy rozumiem, o co Ci chodzi. Piszesz: możliwa jest natomiast taka wolna wola, która nie stoi w sprzeczności z determinizmem. Czy rozumiesz tutaj "determinizm" jako totalnie pełne, jednoznaczne wynikanie wszystkich zdarzeń ze zdarzeń wcześniejszych (bez możliwości rozgałęziania się losu), czy też chodzi Ci o to, że co prawda decyzja musi wynikać z określonych przesłanek, ale dopuszczasz jednak element nieokreśloności?...

Myślę, że problem z wolną wolą jest trochę związany z tym jak ludzki umysł opisuje rzeczywistość - rozbija ją na elementy. Potem jak te elementy już umysł sobie ma, to traktuje je jak swoiste atomy, tzn. próbuje - niczym klocki - łączyć z innymi elementami za pomocą reguł. Tymczasem być może owo rozbijanie na elementy jest po prostu słabością naszego umysłu (przynajmniej w takiej formie, jak to robi umysł - tzn. nie kontrolując później, czy w nowej sytuacji element jeszcze zachowuje swoją elementarność, spójność). W tym kontekście, mówimy np. Jan poszedł do pracy, bo mu kazała żona. Mamy tu przyczynę i skutek - żona kazała, Jan pracuje. Tymczasem jest tak, że to jakiś umysł ARBITRALNIE wybrał z całej niesłychanie złożonej rzeczywistości aspekt "pragnienia i wypowiedzi żony Jana", potem pominął cały przebogaty kontekst zewnętrzny, a na koniec przeszedł do efektu końcowego: Jan pracuje.
Gdyby np. założyć, że sam podział na owe elementy nigdy nie jest do końca poprawny, wtedy zarówno determinizm, jak i tradycyjne spojrzenie na zagadnienie wolnej woli by się posypały. Jak nie ma jasnych, rozłącznych obiektów - przyczyn, to nie ma jak sklecić z tego wynikania, bo nie ma tego czegoś, Z CZEGO miałoby coś dalej wynikać. Mamy tylko rozmycie.
W tym kontekście kwestia wolnej woli jest bardziej PROBLEMEM OPISU i konieczności odwoływania się umysłu do zamkniętych jednostek myślowych, niż realnym problemem myśli. Wg mnie przyczynowość w ogóle nie jest do końca precyzyjną koncepcją - ona ładnie wygląda w pewnych konkretnych sytuacjach, w innych już nieco gorzej, a w jeszcze innych kompletnie się rozpływa, bo nie będziemy potrafili wskazać przyczyn i skutków. I to wcale nie dlatego, że brakuje nam wiedzy, albo mocy przetwarzania, ale dlatego iż sam koncept przyczynowo-skutkowy jest nieadekwatny do sytuacji.
W tym kontekście koncepcja wolnej woli może być objaśniana za pomocą samej NIEMODELOWALNOŚCI opisywanej sytuacji - braku możliwości sensownego podziału na przyczyny, skutki, okoliczności wejściowe niezależne od wynikowych. Wtedy nie będzie tu potrzeby mówienia o przypadku, czy determinizmie, bo oba te pojęcia staną się nieadekwatne do sytuacji.

Aktualnie ludzie domyślnie przyjmują, że wszystko da się modelować. Niby potwierdzają to sukcesy nauki - przecież buduje się precyzyjnie działające urządzenia, opisuje wzorami matematycznymi dającymi wyliczenia z dokładnością do setek liczb znaczących. Ale przecież jednocześnie wciąż pojawiają się zagadnienia wobec których nauka niewiele ma do powiedzenia. Tzn. - po fakcie - może ewentualnie skatalogować skutki zdarzeń w jakieś kategorie, ale zupełnie nie wie jak kontrolować zjawiska, nie potrafi skonstruować hierarchii ważności dla przyczyn itp. Wydaje mi się, że jesteśmy trochę w sytuacji kogoś, kto wybiera dobre śliwki z koszyka i wkłada je do miski. Ten ktoś, jak znajdzie zepsutą śliwkę, to ją wyrzuca. Na koniec bierzemy miskę i powiadamy: no proszę! Są wyłącznie dobre, niezepsute śliwki! Co ci głupi ludzie gadają o tych niedobrych śliwkach...
W każdym razie - to, że da się wymodelować wszystkie zdarzenia świata, to JEDYNIE DOMNIEMANIE! Udało nam wymodelować (też z ograniczoną dokładnością) jakąś skalę zjawisk. I dobrze, ale to nie upoważnia nas do swobodnego ekstrapolowania tego sukcesu na całość. Pewnie jeszcze wiele rzeczy wymodelować się da, ale inne rzeczy pozostaną poza możliwościami opisywania ich w sposób rozumowo spójny. Będziemy musieli pogodzić się z tym, że istnieją, a my nie wiemy jak istnieją.
Wzory matematyczne mogą dać nam "dokładne" wyniki właściwie z dowolną dokładnością - z milionami cyfr znaczących. Ale owe cyfry "znaczą" tylko jako efekt matematyczny, a nie fizyczny! Podawanie przyspieszenia grawitacyjnego wyliczonego z jakiegoś wzoru mającego opisywać konkretną rzeczywistość, z dokładnością do stu miejsc po przecinku jest forma oszustwa. Bo rzeczywiste przyspieszenie grawitacyjne na dalszych miejscach po przecinku będzie fluktuowało - trochę z powodu, że gdzie przeleciał ptak, że się masy ziemi poruszyły, że planety oddziaływują, a może nawet dlatego, że założony model jest już nieadekwatny do sytuacji dla tak dużej dokładności obliczeń (tak jak od pewnego poziomu precyzji grawitację niutonowską trzeba zastąpić tą oparta o ogólną teorię względności, bo pojawiają się różnice wyników). Ludzie często naiwnie myślą że wzory wyprowadzane przez fizyków po prostu wyjaśniają świat, pokazują prawdę. Tymczasem prawdziwi fizycy wciąż zadają sobie pytania w stylu: czy ten wzór zastosowany w nieco zmienionej sytuacji w ogóle ma zastosowanie?
Podobnie jest z każdym innym modelowaniem - nie wiemy, czy dany model, adekwatny (w kontekście postawionych wtedy CELÓW) do czegoś wcześniej rozważanego, sprawdzi się w nowej sytuacji. Może ten model się nie sprawdzi. A może nie da się tu wymyślić ŻADNEGO modelu?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 17:12, 08 Sie 2014    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nie za bardzo rozumiem słowa "zdeterminowane przez przypadek" - może chodziło Ci o to, że wynikające z przypadku, bo chyba słowo "zdeterminowany" pasuje bardziej do sytuacji, w której wskazujemy konkretne wcześniejsze okoliczności?

Chodzi o wynikające z przypadku.
Michał Dyszyński napisał:
Piszesz: możliwa jest natomiast taka wolna wola, która nie stoi w sprzeczności z determinizmem. Czy rozumiesz tutaj "determinizm" jako totalnie pełne, jednoznaczne wynikanie wszystkich zdarzeń ze zdarzeń wcześniejszych (bez możliwości rozgałęziania się losu), czy też chodzi Ci o to, że co prawda decyzja musi wynikać z określonych przesłanek, ale dopuszczasz jednak element nieokreśloności?...

Chodzi o to pierwsze. W filozofii występują dwa rozumienia wolności. Jedno polega na tym, że na przykład działamy w zgodzie ze swoimi pragnieniami, nikt nam nie groził, że zabije, nie mamy choroby psychicznej i tym podobne. Drugie podejście polega na tym, że musimy mieć alternatywne możliwości (tu jest sprzeczność z determinizmem - według determinizmu przyszłość jest nieuchronnym skutkiem teraźniejszego stanu rzeczy) oraz musimy być ostatecznymi sprawcami działań, nic nie może decydować za nas. Sądzę, że tak rozumiana wolność jest niemożliwa nawet w świecie indeterministycznym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33357
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:54, 08 Sie 2014    Temat postu:

konrado5 napisał:
W filozofii występują dwa rozumienia wolności. Jedno polega na tym, że na przykład działamy w zgodzie ze swoimi pragnieniami, nikt nam nie groził, że zabije, nie mamy choroby psychicznej i tym podobne. Drugie podejście polega na tym, że musimy mieć alternatywne możliwości (tu jest sprzeczność z determinizmem - według determinizmu przyszłość jest nieuchronnym skutkiem teraźniejszego stanu rzeczy) oraz musimy być ostatecznymi sprawcami działań, nic nie może decydować za nas. Sądzę, że tak rozumiana wolność jest niemożliwa nawet w świecie indeterministycznym.

Mi to pierwsze rozumienie nie pasuje do pojęcia wolność. Pragnienia są ulotne, często nieuświadomione, sprzeczne. Czasem robimy coś dystansując się uczuciowo (bez pragnień), z nieokreślonych pobudek. Ale wybieramy z dostępnych opcji - dokonując jakiegoś tam bezemocjonalnego wyważenia argumentów. Czy pragnienia są takie ważne, aby być wolnym?...
Czy profesjonalista decydujący o wyborze kleju do produkcji butów musi "pragnąć" wybranego specyfiku? A może on stosuje po prostu jakąś procedurę, zestaw doświadczeń, wzbogacony o element chaotyczny, czasem losowy i ostatecznie jakoś to się dzieje. Ileż to razy w życiu wyrażamy jakąś wolę separując się od pragnień. W moim życiu jest to całkiem często.

Natomiast powstaje pytanie: co to znaczy, że my jesteśmy sprawcami działań?
W jakichś oczywistych przypadkach (ktoś przyłożył pistolet do skroni i pociągnął za spust) pewnie się zgodzimy, bo tutaj emocjonalny aspekt opisu sam nam narzuci ten "najważniejszy" aspekt. Ale czy on jest najważniejszy obiektywnie, czy tylko dlatego, że mamy w określony sposób ukształtowane emocje?...
Tak na co dzień zdarzenia mają tysiące współsprawców - np. zdarza się wypadek drogowy, a potem mówi się możliwych "przyczynach": złym oznakowaniu, warunkach pogodowych, zmęczeniu kierowcy, przypadku, niesprawnych pojazdach, nieprawidłowo położonej nawierzchni itd. A niektórzy mogą szukać dalej przyczyn: szkolenie kierowców, polityka państwa w zakresie budowy dróg, ocena warunków projektowych drogi podczas budowy itp.
Kto więc ma tu "sprawstwo"? - na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Co z tego wynika?
- Ano, że pojęcie sprawstwa jest rozmyte. Wolność chyba jest jakimś wkładem w zdarzenia - wkładem powiązanym z celowością działania. W tym sensie wolna wola istnieje, że jakoś swoim istnieniem, pragnieniami, celami życiowymi, wiedzą dokładamy się do zdarzeń świata. Choć często nie wiemy, na ile ten wkład jest samodzielny, na ile własny, bo może tylko przenosimy decyzje, które zapadły gdzieś poza nami.
Wg mnie wolna wola istnieje, choć chyba często nie wiemy w jakich sytuacjach rzeczywiście się objawia. Część zdarzeń nosi znamiona wolnych, choć w istocie są zdeterminowane od początku do końca, część wygląda na zdeterminowane, choć tak naprawdę są wolne.
I raczej nie widzę możliwości pogodzenia determinizmu z sensownym pojęciem wolności. Kompatybilizm wydaje mi się być wadliwą koncepcją. To taka próba zmiękczenia istoty zagadnienia za pomocą przymykania oczu na niespójność
myśli.
Jestem przekonany, że wolna wola nie wymaga ani zdefiniowania pojęcia pragnienia - tutaj wystarczy bardziej ogólne pojęcie CELU (czasem wręcz celu rozmytego). Wolność jakoś posiłkuje się elementami determinizmu - w tym sensie, że znane reguły, sztywne zasady dają możliwość wytworzenia sobie obrazu rzeczywistości i wygenerowania stąd DECYZJI. Z kolei sam fakt podjęcia owej decyzji nie zawsze będzie PRZYCZYNĄ jakiegoś zdarzenia - zwykle jest tylko jakimś do niego WKŁADEM. I często nie wiemy na ile decydującym wkładem. Ale wystarczy, że ten wkład (jakiś) jest, a już będziemy mieli wolną wolę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 17:58, 08 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:39, 08 Sie 2014    Temat postu:

Konrado napisał:
Przeczytałem moją długą dyskusję z Wujem Zbójem raz jeszcze. Przede wszystkim Wuj Zbój w kółko mi powtarzał, że zakładam, że są tylko dwie alternatywy: moje decyzje są albo przypadkowe albo zdeterminowane przez czynniki zewnętrzne. Wuj Zbój sądzi, że jest jeszcze trzecia możliwość: ja decyduję, a nie przypadek ani czynniki zewnętrzne.
Michał napisał:
Ja zgadzam się z Tobą o tyle, że owa "trzecia droga", która nie jest ani przyczynowością, ani przypadkowością, ale czymś innym... - jest mocno mętna. Pojęcia rozpoznajemy poprzez porównanie ich właściwości. Przyczynowość ma swoje właściwości, przypadkowość też - jakoś można je wyliczyć. Ale wujowy woluntaryzm ma chyba tylko te dwie właściwości, że jest inny niż przypadkowość i przyczynowość, a także że jest on "przyczyną" tego co się dzieje. To taki byt postulatywny, który chyba jest jednak nieco na siłę, bo nie został połączony z czymś pozytywnym, z wyraźnym mechanizmem myślowym.

Nie wiem, skąd twierdzenie o mętności. Ja powiedziałbym, że jeśli już, to mętne są alternatywy: przypadkowość i przyczynowość. Gdy mowa o przypadkowości, to w ogóle nie wiadomo, o co chodzi, bo "czysta przypadkowość" znaczy tyle, co "powstawanie z nicości". Jeśli zaś przyczynę umieszczamy gdzieś poza wolą, to wpadamy w problem materializmu: przyczyna jest źle określona na tej samej zasadzie, na jakiej źle określona jest materia.


Konrado napisał:
wiadomo co znaczy przyczynowość jako relacja między zdarzeniami. Paradygmatycznymi przykładami są: włożenie ręki do ognia powoduje oparzenie, naciśnięcie kontaktu powoduje zapalenie się światła, rzucenie kamieniem powoduje rozbicie się szyby.
Michał napisał:
Obawiam się, że - dopóki nie zostaną woluntaryzmowi dopisane wyraźniejsze, bardziej rozpoznawalne (mierzalne?) właściwości, dopóty będzie on jakby trochę myślowym wykrętem

A jak ty chcesz mierzyć metafizykę, Michale?

Potrafisz zmierzyć metafizyczną przypadkowość albo metafizyczną przyczynowość? Michale i Konrado, toż my nie mówimy tu o fizyce, lecz o ontologii! W fizyce nie ma czegoś takiego, jak wolitaryzm, tam jest tylko dobrze określona przypadkowość (i to dwóch rodzajów, klasyczna i kwantowa) oraz dobrze określona przyczynowość. W ontologii jest odwrotnie: tam jest dobrze określona przyczyna wolitarna, natomiast dwie pozostałe opcje są określone źle i w zasadzie powinny być obecne jedynie dlatego, że się o nich tak czy owak mówi. Oraz dlatego, że pojawiają się one w fizyce i przez to tak owak wymagają interpretacji ontologicznej, chociażby jako testu spójności ontologii z obserwacjami naukowymi.

Przykłady podane przez Konrado to wszystko fizyka. Te przykłady są zrozumiałe, dokąd nie wchodzimy w obręb interpretacji metafizycznej. Kiedy jednak zaczynamy wchodzić w metafizykę, w ontologię rzeczywistości, wtedy ich zrozumiałość rozpływa się razem ze zrozumiałością pojęcia materii, pojęcia przedmiotu (rzeczy), pojęcia bytu pozbawionego świadomości.

Michał napisał:
Trudno jest dokonać podziału na tym świecie na dwie kategorie:
1. to co od nas na pewno zależy
2. to co od nas na pewno nie zależy

Trudno. Ale z wolitarną przyczyną nie ma to nic wspólnego. Co szczególnie dobrze widać w niesolipsystycznej ontologii: na zachowanie się przyrody może wpływać tak gigantyczna ilość czynników wolitarnych, że można nawet pozwolić sobie ateistyczną teorię ewolucji praw fizyki (czyli teorię powstania materii) z chaosu informatycznego. Pochodzenie przypadkowości też jest łatwe do zrozumienia: to chaos będący konsekwencją tego, że początkowe stany świadomości (początkowe, czyli te, które można uznać za rozpoczynające rozwój praw fizyki od braku tych praw do obecnego ich stanu) były ze sobą nieskorelowane, tj. były całkowicie niezależne od siebie.

Konrado napisał:
fakt, że w danym momencie czasu spowodowałem daną decyzję jest już wydarzeniem i możemy pytać, co spowodowało fakt, że podjąłem taką decyzję, a nie inną.

Odpowiedź jest wciąż ta sama: ty jesteś przyczyną. Oczywiście, jesteś uwikłany w korelacje z innymi świadomościami (powtarzam: nie rozpatrujemy tu solipsyzmu) i przez to trudno jest określić, ile w danej decyzji jest udziału twojego, ile jest tam wpływu uporządkowanych praw przyrody, a ile w końcu jest tam przypadkowych impulsów biorących się z nieuporządkowanych oddziaływań. Wszystkie te trzy oddziaływania (ty, fizyka, przypadek) sprowadzają się jednak do źródeł wolitarnych i dlatego można bez istotnej utraty ogólności powiedzieć, że przyczyną tego wszystkiego jesteś ty. Co należy czytać: przyczyną jest zawsze wola świadomości (liczba mnoga).

Konrado napisał:
możemy pytać, co spowodowało fakt, że podjąłem taką decyzję, a nie inną. Nie mogę odpowiedzieć "ja sam", gdyż swoim pytaniem przeskakuję poziom wyżej.

Nie. Bo ja nie składam się ze zdarzeń ani z decyzji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 59, 60, 61 ... 72, 73, 74  Następny
Strona 60 z 74

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin