|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
exe
Dołączył: 08 Sie 2013
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:16, 23 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Cytat: | Myślę, że owi "błędni rycerze" po prostu uświadomili sobie ten problem, że dostęp bezpośredni do bytu, jako bytu, jest iluzją, jest samooszukiwaniem się. |
Ponieważ to człowiek wyodrębnia byty z doświadczenia, byt, do którego nie ma dostępu jest iluzją.
exe napisał: | nieważ wówczas człowiek zamyka się w poznaniu własnego poznawania, co ewidentnie odrywa jego uwagę od bytu, jako bytu, który jest jedynym realnym obiektem poznania. |
I tak i nie. Poznanie jest również bytem. Jak pisałem wyżej, to człowiek tworzy byty poprzez wyodrębnianie cech. Problem się więc rozwiązuje na wyższym poziomie abstrakcji. Świat realny jest wolny od istnienia. Istnieją tylko znaki. | Poznanie, jako akt poznający poznanie - wtedy tak ;) ale nie jest ono przedmiotem poznania, lecz konkret !!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5625
Przeczytał: 49 tematów
|
Wysłany: Czw 13:24, 23 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Poznanie, jako akt poznający poznanie - wtedy tak ;) ale nie jest ono przedmiotem poznania |
Właśnie je uprzedmiotowiliśmy .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:13, 23 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
exe napisał: | Tak więc postulatem jest też twoja matka i ojciec Nie popadaj w absurd negujący chociażby biologię |
Może to dla niektórych będzie faktycznie niezrozumiałe, czy szokujące, ale - w ściśle intelektualnym sensie - rozpoznawanie bytów w rodzaju matka i ojciec jest powiązane z pewnym postulatem.
Tu mam uwagę ogólną, która - jak przypuszczam - diagnozuje mechanizm naszego niedogadania.
Typowym podejściem umysłu jest kategoryzowanie. To jest oczywiście ważna i pożyteczna funkcja tegoż umysłu. Problem jest w tym, że czasami umysł dokonuje pewnych operacji nie wiedząc do końca co robi, intuicja zasłania mu istotę sprawy. "Naturalnym" dla umysłu jest zrobienie sobie pewnego uproszczenia ze światem i myślami o nim - świat (realny?...) osobno, myśli osobno; świat jest "faktyczny" i niepodważalny, a myśl ulotna, błądząca. To się z resztą sprawdza w pewnym zakresie zastosowań, więc po pewnym czasie stosowania owego uproszczenia umysł nadaje mu jakąś nadrzędną rangę - czyni go niejako prawem ponad wszystkim. Tymczasem dalej jest to uproszczenie, które sprawdza się do momentu, w którym nie wyjdziemy poza dość pobieżne osądy, poza proste intuicje. Jak się jednak wnikliwiej spojrzy na sprawę, to zaczną się schody...
exe napisał: | Coś jest bytem nie dlatego, że posiada cechy konieczne i ogólne, ale dlatego, że konkretnie, aktualnie istnieje. Dopiero istniejąc, posiada taki zestaw cech, którą w aktach poznania można zeschematyzować, nie zaś odwrotnie |
Słowu "istnieje" w komunikacji należy nadać jakiś sens, z czymś powiązać, a potem jeszcze jakoś przetestować owe powiązania w kontekście różnych użyć i różnych użytkowników owego słowa. Jeśli się z tego zrezygnuje, ryzykujemy, że moje "istnieje", będzie w różnych zakresach odmienne od cudzego "istnieje". Oczywiście można być optymistą, czyli można założyć, że wszyscy - bez względu na wiek, płeć, status materialny i społeczny (od niemowlaka, poprzez wiek średni, do starca) widząc termin "istnieje" podepną pod ową frazę dokładnie takie same znaczenia, uruchomią takie same powiązania myślowe.
Ja takim optymistą nie jestem. Uważam, że jest sens pytać się o to, co to znaczy "coś istnieje", zaś moje filozoficzne doświadczenie mówi mi, że sprawa w ogóle prosta nie jest. Dlatego wyjaśnienie czegoś poprzez stwierdzenie, że "to istnieje" jest dla mnie wyjaśnieniem pozornym - dalej nie wiemy, o czym mówimy, tylko wcisnęliśmy sobie dodatkowy termin, nad którym trzeba byłoby pomyśleć.
Jak się prześledzi dyskusje ludzi dotyczące tego co istnieje, to zaobserwujemy zwykle zabawę w zamianę słów w stylu: istnieje, czyli znaczy, że "jest. A "jest" - jeśli istnieje... Albo istnieje, jeśli mamy "byt", a byt, to ten co "jest" itd. Intuicja, nie dbająca o twardą ścisłość (taka jest jej natura), nakarmiona takimi wyjaśnieniami jednego nieznanego innym nieznanym, daje się oszukać, czując się ogólnie usatysfakcjonowana tego rodzaju "wyjaśnieniem". Trzeba sporej wnikliwości, aby zorientować się, że wyjaśnianie jest pozorne, jest karuzelą słów, których poziom połączenia z tym co jakoś rzeczywiście twarde i niezaprzeczalne w rozumowaniu, nie jest zbyt wysoki.
exe napisał: | Człowiek poznaje byt, zanim poznaj, że poznaje zaprzeczając temu doświadczeniu, narażasz się na głęboką śmieszność we własnych oczach. |
Rozszerzając dyskusję w tym temacie o aspekt rzekomego odczuwania "głębokiej śmieszności w moich oczach", wchodzimy w dość grząską materię myślową.
Czy jest mi śmiesznie?... Niby dlaczego?... A co do tego jeszcze ma fraza (ja jej nie formułowałem): "Człowiek poznaje byt, zanim poznaj, że poznaje "?...
Oczywiście jestem otwarty na dyskusję o wszystkim, ale jednak proponowałbym (przynajmniej na razie) opuścić kwestię emocji dyskutantów związanych z takim, a nie innym odbiorem czyjegoś tekstu. A przynajmniej w formie analizowania odczuć śmieszności.
Tak na marginesie - ani mi śmieszno, ani nie śmieszno w tym względzie. Mam pewien pogląd, który staram się - pewnie niedoskonale - jakoś naświetlić.
No i jeszcze jedno - nawet jeśli Dyszyńskiemu będzie jednak "śmiesznie" z jakiegoś powodu, to czy w jakikolwiek sposób przybliża to umysł osób czytających tekst naszej dyskusji, do konkluzji w sprawie znaczeń słów?
Ja mam tu duże wątpliwości, czy włączenie aspektu domniemanej śmieszności w odczuciach Dyszyńskiego na swój temat, cokolwiek w owej materii zmienia...
exe napisał: | Przybyłem zobaczyć pielęgnowanie w tym miejscu błędów platońskich i jego "duchowych dzieci". Kogo uwrażliwiłem na realizm, to uwrażliwiłem.
Dziękuję i odchodzę. ;) |
Kolejny realista...
Paru już tu było. Wszyscy z grubsza podobni do siebie - wszyscy tak samo niepogodzeni w myślach z intuicjami. Myśli jedno, intuicje się sprzeciwiają...
Co wygra?
Ostatecznie u realistów najczęściej myśl przegrywa - w końcu wizję całości zdominuje ta potrzeba podkreślenia, że to przecież wszystko MUSI BYĆ, musi być niezależne, trwałe, istniejące - takie niezależne od myśli, która jawi się jako coś dokładnie przeciwnego - taka ulotna, słaba, często błędna. Jak więc w ogóle mogłoby dać się połączyć te ewidentnie sprzeczne rzeczy - trwałość z ulotnością?...
- Tego realiści nie wiedzą. A że boją się jednak starcia z materią owego problemu, więc ostatecznie okopują się na pozycjach fundamentalistycznego utwardzenia w stylu "jest, bo jest, bo tak mówię!!". Co, ktoś nie zrozumiał?...
- Przecież ja G Ł O Ś N O mówię!!! Aaaaa, jeszcze dodam więcej wykrzykników, wtedy będzie mocniej - !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dyskusje z realistami kończą się zwykle tak samo - odwołaniem do emocji, do wykrzykników, do wszelkiego wołania TAK NIE MOŻE BYĆ! To byłoby kompletnie bez sensu!!!
Tyle, że problemu myślowego to w ogóle nie rusza...
Problem jak był, tak jest - leży i kwiczy, choćby nie wiem jak głośno na niego nakrzyczeć.
To może jeszcze raz ten problem nakreślę...
Faktycznie, nasze myśli, odczucia szukają tego co trwałe, co "jest", co niezmienne poza ulotnością doznań.
Jednak - mimo wielkiej potrzeby aby było inaczej - MAMY TYLKO TE DOZNANIA. Tylko same doznania są potwierdzone na 100%.
Rzeczywistość trzeba z tych doznań sobie dopiero SKONSTRUOWAĆ.
Oczywiście tu intuicja zaprotestuje - konstruować rzeczywistość?!... To raczej odwrotnie, bo to rzeczywistość "jest", a konstruuje (jakże często błędnie) tylko ta ulotna myśl. Więc nie można ulotnemu i niepewnemu dawać do rąk decydowania o czymś co pewne i trwałe! - tak powie intuicja, ale intuicje dość często tak mają, że się szarpią, miotają w sprzecznościach.
Ale jednak, jeśli ktoś ma ODWAGĘ to przyznać, to, niestety, sprawa tak właśnie się ma, że dostaliśmy wprost tylko doznania, więc uczciwie byłoby o tym nie zapominać. Czym jest ta rzeczywistość i istnienie w tym głębszym sensie?...
- Z tym pytaniem będziemy się zmagać.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:56, 23 Cze 2016, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:07, 23 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Analiza tytułu wątku: Czy istnieją obiektywnie słuszne znaczenia słów?.
Słowa, to opisy- ze swej natury mogą być tylko subiektywne.
Znaczenia, to "interrozumowe" opisy opisów (deskryptor bliższy <-> deskryptor dalszy).
Słuszność, to stopień użyteczności pragmatycznej, rodzaj oceny empirycznej.
Obiektywność ze swej natury jest nieopisywalna.
Wnioski:
Ani znaczenia, ani słowa- jako opisy, interpretacje- nie mogą być obiektywne.
Obiektywność stoi w sprzeczności, a raczej nie podlega opisywaniu.
Wniosek końcowy: Znaczenia słów mogą być słuszne, czyli "prawdziwe pragmatycznie", jednak nigdy nie są obiektywne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|