|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:21, 22 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Ano właśnie, niech się ten stary dziad wykłóca, a ja też idę, co prawda nie w noc kontemplacji, a na razie w dzień zajadania się białym chlebkiem popijanym kompocikiem, a potem w noc pełną bachanalii, ale i nie wykluczone, że jak rozpędzę się z kompocikiem, to i kontemplacja będzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:51, 25 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Co do żalu to może chodzi o kwestię akceptacji?
Żałuję że coś zrobiłam ale równocześnie w pełni to akceptuję, nie walczę z tym, nie tonę w tym, nie obwiniam siebie, czyli jakby 'żałuję nie żałując', wiem że mogło być lepiej,inaczej, ale stało się jak się stało, wyciągnę z tego lekcje na przyszłość, ale nie pogrążę się w tym, nie udaję też że to się nie stało, biorę życie takim jakie jest...
Mam wrażenie że o tym pisze Dyskurs gdy mówi że niczego nie żałuje i o tym samym Michał pisząc że wielu spraw żałuje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:31, 25 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Ircia napisał: | Co do żalu to może chodzi o kwestię akceptacji?
Żałuję że coś zrobiłam ale równocześnie w pełni to akceptuję, nie walczę z tym, nie tonę w tym, nie obwiniam siebie, czyli jakby 'żałuję nie żałując', wiem że mogło być lepiej,inaczej, ale stało się jak się stało, wyciągnę z tego lekcje na przyszłość, ale nie pogrążę się w tym, nie udaję też że to się nie stało, biorę życie takim jakie jest...
Mam wrażenie że o tym pisze Dyskurs gdy mówi że niczego nie żałuje i o tym samym Michał pisząc że wielu spraw żałuje. |
Myślę ja z kolei, że mówimy z Dyskurs o trochę różnych aspektach żalu. To trochę jest związane z innymi paradygmatami patrzenia na świat, innymi rozgraniczeniami myśl - emocje.
Ja staram się emocje najpierw obserwować, trzymając je w pewnym "buforze" względem myśli, czy ostatecznego wartościowania w kontekście celów życiowych. Patrzę na moje emocje z rezerwą, co jednak nie oznacza ani wrogości, ani też utożsamienia się z nimi. Emocje są - a ja na starcie nie staram się przypisać im od razu etykietki "dobre" vs "złe", bo staram się najpierw jest ZROZUMIEĆ, ujrzeć po prostu jakimi są, trochę jako taki zewnętrzny obserwator. Ten obserwator zewnętrzny nie powinien mieć żadnych kompleksów, czy jakichś szczególnych nastawień - w żadną stronę, ani na plus, ani na minus.
Odnoszę wrażenie, że dla Dyskurs jej uczucia są szybko przyjmowane do oceny, szybko wartościowane w kontekście, jaka miałaby być ich rola dla osobowości, szczęścia. Dlatego Dyskurs "żal" szybko zakwalifikowała jako coś co "grozi utonięciem" (w nim). Może tak zrobiła, odnosząc do jakichś własnych doświadczeń, może jakoś tak przypadkowo.
Ja z kolei żal widzę najpierw jako byt trochę bezosobowy, neutralny, niezależny - może być żal dobry, może być zły, może być niszczący, może być budujący. Wszystko zależy od tego, jak tenże żal wpisze się w myśli i uczucia. Żal - w moim rozumieniu - jest ważny dla osobowości, bo jest tym czymś co wskazuje na nasz związek z daną rzeczą/osobą, informuje nas o tym, jakie mieliśmy oczekiwania, pragnienia ich dotyczące. Ktoś, kto nie czuje zupełnie żalu jest dla mnie emocjonalnym zombie, to to znaczy, że mu w ogóle na niczym nie zależy.
Oczywiście żal może być też patologiczny, może niszczyć. Może... (czyli nie musi! To zależy od wielu rzeczy.)
Jest chyba pewna różnica w ogóle charakteryzująca moje podejście do życia i własnych uczuć, a chyba podejście wielu ludzi. Polega ona na tym, że bardzo staram się ZWLEKAĆ Z OCENĄ (ostateczną). Zwlekam tak długo jak się da, co chwila wynajdując nowe pytania, wątpliwości, próbując wpasować daną rzecz w różne symulacje, potencjalne okoliczności, a ostateczna ocena wciąż się mi odwleka, wciąż sobie mówię "poczekaj, to jest bardziej skomplikowane, poprzestań na jakiejś roboczej wersji klasyfikacji". Tak sobie mówię, będąc właściwie ciągle "człowiekiem bez poglądu".
Dla mnie żal ogólnie jest po prostu naturalną reakcją na sytuację, gdy mieliśmy jakieś oczekiwanie, pragnienie, stosunek do czegoś, ale okazało się, iż okoliczności nam ową rzecz popsuły, odmówiły nam jakiegoś pozytywnego aspektu, pojawiła się strata, czy brak czegoś, na czym nam zależało. Wtedy żałujemy. Czasem żałujemy tylko odrobinę - np. żałujemy, ze ptaszek, którego obserwowaliśmy za oknem poleciał sobie, a my nie zdążyliśmy się mu przyjrzeć. Żałujemy, ale też nikt normalny nie robi z tej okoliczności i z tego żalu większego problemu. Są żale trochę większe od tego - np. że nam się buty, które lubiliśmy rozleciały, więc musimy je wyrzucić. Ale to w sumie też nie problem. Nie "toniemy" (jak przyjęła od razu sugestię Dyskurs) w żalu po zniszczonych butach. Ale są też wielkie żale, w których zatonąć możemy. Znowu - MOŻEMY - choć nie musimy.
Gdy zatem myślę o pojęciu żalu, to widzę na swojej "myślowej tablicy" te wszystkie żale - od najmniejszych, do największych, od szybko zapomnianych, do niszczących przez wiele lat. Jest pełne spektrum możliwości, a dopóki nie ustalimy o czym mówimy, dopóty nie zakładam, że jesteśmy właśnie w tej opcji, a nie w innej. Taką postawę sugeruje mi paradygmat poprawnego dogadywania się - wedle którego najpierw chciałbym dowiedzieć się o czym myśli druga strona, którą opcję z wielu możliwości przyjęła. I może ja tę opcję przyjmę, a może powiem: ok, to jest coś ważnego dla ciebie, ale ja nie chce teraz się nad tym głowić". Wtedy rozejdziemy się w naszej komunikacji, bo będziemy mieli inne oczekiwania. Natomiast głupotą wydaje mi się, przyjęcie jakiegoś odgórnego założenia, że ze wszystkich możliwości użycia słowa koniecznie musimy rozmawiać o tej mojej opcji, a do tego, że druga strona jakoś obowiązkowo musi się domyślić o co mi chodziło, czyli jak się nie domyśliła, to "jest głupia". Niestety, tak często właśnie dyskusje się toczą, że ktoś przyjmuje pewną opcję (swoją) za jedyną i oczywistą, a potem pluje jadem na wszystkich, którzy "się mylą i są głupi", bo nie przyjęli od razu tego, co ktoś sobie tam w zaciszu swojego rozumu wykoncypował.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:49, 25 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Gdy zatem myślę o pojęciu żalu, to widzę na swojej "myślowej tablicy" te wszystkie żale - od najmniejszych, do największych, od szybko zapomnianych, do niszczących przez wiele lat. Jest pełne spektrum możliwości, a dopóki nie ustalimy o czym mówimy, dopóty nie zakładam, że jesteśmy właśnie w tej opcji, a nie w innej. Taką postawę sugeruje mi paradygmat poprawnego dogadywania się - wedle którego najpierw chciałbym dowiedzieć się o czym myśli druga strona, którą opcję z wielu możliwości przyjęła. I może ja tę opcję przyjmę |
Już dwa i pół tysiąca lat temu, Grecy zdefiniowali skalowanie żalu, a literatura greckich tragedii jest od tysiącleci obecna w społecznych kulturach, ale nie dla Dyszyńskiego, on ma swój paradygmat poprawnego dogadywania się i musi osobiście ustalić, czy dla kogoś rozpacz z tragedii śmierci dziecka jest aby na pewno większym żalem od żalu za utraconym butem, ponieważ w kulturze społecznej wpływ na skale odczuwania żalu jest tak różnorodnie zróżnicowany, iż bez poprawnego dogadania się, nie może być tego pewnym. Toć przecie w tak zróżnicowanej różnorodności kultury społecznej, dziurawy but może być tak bliski sercu, że dla dziecka już w sercu miejsca nie staje i Dyszyński nie wyklucza, że może i dla niego w pewnych różnorodnie zróżnicowanych okolicznościach, za butem odczuwałby większy żal, niż za tragicznie zmarłym dzieckiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ircia
Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:41, 26 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jest chyba pewna różnica w ogóle charakteryzująca moje podejście do życia i własnych uczuć, a chyba podejście wielu ludzi. Polega ona na tym, że bardzo staram się ZWLEKAĆ Z OCENĄ (ostateczną). Zwlekam tak długo jak się da, co chwila wynajdując nowe pytania, wątpliwości, próbując wpasować daną rzecz w różne symulacje, potencjalne okoliczności, a ostateczna ocena wciąż się mi odwleka, wciąż sobie mówię "poczekaj, to jest bardziej skomplikowane, poprzestań na jakiejś roboczej wersji klasyfikacji". Tak sobie mówię, będąc właściwie ciągle "człowiekiem bez poglądu". |
Skąd ja to znam?
Ja uważam że ocenianie jest przydatne, ale mało precyzyjne, ma sens w szybkiej ocenie np zagrożenia, do tego nie ma praktycznie nic wspólnego z jakąś obiektywną prawdą, to tylko roboczy znacznik dla mnie. Oceniam raczej w kategoriach ciekawe- nieciekawe, przydatne- nieprzydatne ( mając świadomość pełnej subiektywności i zazwyczaj irracjonalności takiej oceny), a staram się unikać ocen w kategoriach dobre- złe, szczególnie ludzi jako całości oraz swoich doznań.
Rozwala mnie jak szybko ludzie potrafią wyrobić sobie opinię na jakiś temat, szczególnie na kogoś temat :
ten jest głupi bo nie zrozumiał mojego stwierdzenia ( to że to stwierdzonko jest znane tylko wąskiemu gronu specjalistów to nieważny detal...),
ten nie ma poczucia humoru bo nie śmiał się z żartu ( nie ważne że być może ten dowcip już znał, że akurat mógł być zajęty czymś innym),
ta osoba jest super ekstra kompetentna, dokładna , dobra i miła... bo przypomina z wyglądu znaną mi osobę która taka była...
Nie twierdzę że sama jestem jakoś w magiczny sposób wolna od heurystyk i błędów poznawczych, ale jestem ich choć trochę świadoma i sądzę że to się powinno przerabiać w szkole...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dyskurs
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: USA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:47, 26 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Adriatyk napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Gdy zatem myślę o pojęciu żalu, to widzę na swojej "myślowej tablicy" te wszystkie żale - od najmniejszych, do największych, od szybko zapomnianych, do niszczących przez wiele lat. Jest pełne spektrum możliwości, a dopóki nie ustalimy o czym mówimy, dopóty nie zakładam, że jesteśmy właśnie w tej opcji, a nie w innej. Taką postawę sugeruje mi paradygmat poprawnego dogadywania się - wedle którego najpierw chciałbym dowiedzieć się o czym myśli druga strona, którą opcję z wielu możliwości przyjęła. I może ja tę opcję przyjmę |
Już dwa i pół tysiąca lat temu, Grecy zdefiniowali skalowanie żalu, a literatura greckich tragedii jest od tysiącleci obecna w społecznych kulturach, ale nie dla Dyszyńskiego, on ma swój paradygmat poprawnego dogadywania się i musi osobiście ustalić, czy dla kogoś rozpacz z tragedii śmierci dziecka jest aby na pewno większym żalem od żalu za utraconym butem, ponieważ w kulturze społecznej wpływ na skale odczuwania żalu jest tak różnorodnie zróżnicowany, iż bez poprawnego dogadania się, nie może być tego pewnym. Toć przecie w tak zróżnicowanej różnorodności kultury społecznej, dziurawy but może być tak bliski sercu, że dla dziecka już w sercu miejsca nie staje i Dyszyński nie wyklucza, że może i dla niego w pewnych różnorodnie zróżnicowanych okolicznościach, za butem odczuwałby większy żal, niż za tragicznie zmarłym dzieckiem. | Greckie słowo penteo ma szerokie znaczenie, Adriatyku Barycki. To czasownik aktywny i konstruktywny między żałoba (nie w kontekście kultury narodowej Polski) i opłakiwaniem i implikuje kontynuację działania. Jest to działanie zakorzenione w głębokiej trosce o innych ba bazie lojalności i oddania. Nie ma nic wspólnego z rozpaczą i depresją, bo rozpacz i depresja są destruktywne dla rozpaczającego i w depresji oraz jej lub jego najbliższego środowiska.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adriatyk
Proszę oczyść posty w DR
Dołączył: 06 Mar 2016
Posty: 3005
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:40, 26 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Ano tak, Hajmon i Eurydyka z powodu skazania Antygony na karę śmierci, aby nie popaść w rozpacz i depresję, co byłyby dla nich destrukcyjne i aby swoją destrukcją nie smucić najbliższego środowiska, popełnili samobójstwo. A durna ludzkość od ponad dwóch i pół tysiąca lat nic o tym nie wiedziała, dopiero teraz amerykańska nauka otworzyły ludzkości kaprawe ślepia na moralną prawdę. Amerykańską, oczywiście, najprawdziwszą na świecie.
Ostatnio zmieniony przez Adriatyk dnia Czw 17:42, 26 Kwi 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|