Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:47, 14 Gru 2021 Temat postu: Centralne zagadnienie etyki |
|
|
Chciałbym postawić pewne zagadnienie, które niejako konstytuuje etykę, rozdziela nam postawy na dwie podstawowe kategorie.
Zagadnienie związane jest z podziałem swój - obcy, przyjaciel - wróg.
Kontekst rozumowania najlepiej sobie można wybudować, zestawiając dwie skrajności:
- skrajność egoistyczna - buduje ją postawa, w ramach której podziałem jest "ja vs reszta świata". Dla skrajnego egoisty cały świat jest wrogiem, wszyscy są nieprzyjaźni, zaś jedynym wyróżnionym na plus jest sam egoista.
- skrajność antyegoistyczna związana jest z postawą dokładnie przeciwną do opisanej wyżej, czyli uznaniem iż nikt nie jest mi wrogiem, zaś ja jestem przyjacielem całego świata.
To były skrajności. Teraz warto zauważyć, że większość ludzi przejawia postawy gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami. Jakąś grupę traktuje jako przyjaciół (może sojuszników), inną grupę jako obcych, nieprzyjaciół (może wrogów).
Centralnym zagadnieniem etyki jest według mnie właśnie to fundamentalne nastawienie wobec nowopoznawanej, nieznanej komuś osoby. Jako kogo chcielibyśmy nowopoznaną osobą zakwalifikować?
- Czy postrzegamy nowopoznaną osobę raczej jako kandydata do przyjaźni, wspólnoty myśli i uczuć?
a może odwrotnie
- Raczej nowopoznane osoby trafią u kogoś do szufladki "potencjalny konkurent, wróg", choć też czasem da się go wykorzystać w charakterze sojusznika do innych walk, sporów, rywalizacji?...
Uważam, że to mamy trochę w krwi, do pewnego stopnia przyrodzone (choć także da się to w jakimś stopniu modyfikować rozwojem osobistym) - owa tendencja do traktowania innych istot w tym świecie. Czy chcemy ich widzieć w kontekście toczącej się w życiu jakiejś wielkiej wojny?
A może postrzegamy inne istoty jako kandydatów do wielkiego wzajemnego współodczuwania piękna świata, do twórczości, w której nie ma miejsca na wrogość?
Myślę, że jest tu pytanie o pewną NATURALNOŚĆ ODCZUWANIA. Jest to związane z dość spontaniczną, czasem bezwiedną reakcją na spotykane osoby. Do czego emocjonalnie miałyby nam posłużyć?
- Do udziału w wielkiej wojnie życia, w wielkim sporze, który uznajemy iż jest naturą naszej egzystencji?
- A może do udziału w empatycznym wzajemnym ubogacaniu się swoja innością, czyli zaciekawieniem się wzajemnym?
Jak traktujemy to, że oto ktoś nowy jest INNY? (bo praktycznie zawsze jest jakoś inny w mniejszym bądź większym stopniu)
Czy INNY raczej oznaczać będzie migrowanie odczucia w stronę "obcy i wrogi", związany z potencjalnie toczącą się walką?...
Czy może INNY oznaczać będzie (w dużym stopniu emocjach) dla nas "inspirujący, rozszerzający nam postrzeganie"?...
Każdy oczywiście odpowie na ten dylemat tak, jak mu dyktuje trochę rozum, a trochę uczucia. Nie widzę tu odpowiedzi obiektywnej. Chociaż chyba można w tym kontekście mówić o pewnych KONSEKWENCJACH dla obu postaw, ostatecznym migrowaniu całej konstrukcji mentalnej świata do dwóch typów rzeczywistości.
Rzeczywistość walki i wojny - raczej do niej...
Rzeczywistość przyjaźni i wzajemnego inspirowania się - raczej do tej... (bo już nie chodzi mi o skrajne postawy, tylko o te pośrednie).
|
|